Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gimme more of your love [35 A / 44] s. 55
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 67, 68, 69  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być?
chłopiec
49%
 49%  [ 37 ]
dziewczynka
50%
 50%  [ 38 ]
Wszystkich Głosów : 75

Autor Wiadomość
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:12, 05 Lip 2010    Temat postu:

Ja! Ja! *podskakuje* Jako wierna (acz milcząca) fanka Gimme chcę coś powiedzieć
Mianowicie, proszęproszęproszę, niech się okaże, że to błąd maszyny, że Jimmie ma "urodzić" dwie dziewczynki! Przecież nie chcemy zmarnować okazji na to, żeby ich synek był gejem, praawdaa?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 5:37, 06 Lip 2010    Temat postu:

witaj, wierna-acz-milcząca fanko Gimme

po pierwsze - to by nie był błąd maszyny, tylko House'a, a House się nigdy nie myli!!!
po drugie - kto mówi, że ich synek nie będzie gejem? (o ile jeszcze w tym stuleciu zabiorę się za sequel i sequel do sequela... )
a po trzecie... nieee, nie odmówię chłopakom posiadania dwóch małych, uroczych diablic Sama pomyśl - miałabym zmarnować okazję, żeby House był zazdrosny, kiedy jego aniołki (z rogami) zaczną chodzić na randki, a Wilson będzie im musiał wytłumaczyć, skąd się biorą dzieci? (mówiąc hipotetycznie, ofkors, bo korniki nie chcą o tym pisać. Jak narazie )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
iskrzak
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1646
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:41, 07 Lip 2010    Temat postu:

Skoro pisar... tfu, korniczki wiedzą co robią, to pozostaje mi tylko czekać na następną cześć

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Wto 9:57, 13 Lip 2010    Temat postu:

O tak! Ja naprawdę nie wiem co ja mam w sobie, że zawsze z wielkim opóźnieniem Gimme komentuję Nie umiem się przestawić^^

Ja to po pierwszym zdaniu się tak śmiałam, że masakra xD Nie wiem czemu, ale ono na mnie tak dziwnie zareagowało [może mieć coś z tym wspólnego fic, który czytałam wcześniej xD ]

Cytat:
Oczy House'a jak na komendę powędrowały w dół i na krótką chwilę zatrzymały się na przodzie spodni onkologa.


Tylko na krótką? Ja tam bym już skupiła całą swoją uwagę na dłuuugi czas xD

Cytat:
Wbrew temu, co Wilson zdawał się sądzić, House'a obchodziło wszystko(...)


A zwłaszcza to co ma w spodniach^^

Cytat:
Zamiast tego podniósł się z krzesła i chwiejnym krokiem pokonał dystans dzielący go do Wilsona, który w dalszym ciągu wpatrywał się w podłogę i z miną nikt-mnie-nie-kocha gładził swój zaokrąglony brzuch.

No jak to go nikt nie kocha?! House zawsze go będzie kochał Czy to w sensie czysto fizycznym czy też uczuciowym xD Czysto fizycznie ciekawiej brzmi^^

Cytat:
Ale gdy diagnosta objął go ramieniem w pasie i przyciągnął do siebie, pozwolił mu się pocałować w skroń i nawet prychnął śmiechem, słysząc wyszeptane w jego włosy “kocham cię, Jimmy”.


To jest takie słodkie a on prycha! Jakie niezadowolony człowiek z życia! Jej!

Cytat:
Nie ważne.


Ja Richie mam Cię za wielką pisarkę, ale ja tego błędu nikomu nie przepuszczę xD nieważne łącznie kochana piszemy xD

Cytat:
Wilson wsunął rękę do kieszeni spodni, ale gdy jego palce natrafiły (...)

Jak za pierwszym razem czytałam to nie doczytałam tego zdania do końca, bo miałam złe myśli. Oj złe xD

Cytat:
Natychmiast też wyobraził sobie swojego przyjaciela na kanapie albo w fotelu, jak siedzi z kłębkiem wełny na kolanach i z czubkiem języka wysuniętym pomiędzy wargi, starając się trafić cienkim metalowym drutem w pętelkę włóczki..

No właśnie sobie wyobraziłam No jej świetnie, a ten języczek

Cytat:
dokończył z taką miną, że diagnosta wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby odmówił.


Sypialnia i ostry seks do upadłego? xD

Oj Richie to jest takie wspaniałe w ogóle ja już sie nie mogę kolejnej części doczekać A najgorsze będzie jak skonczysz pisać! Ja się pójdę powieszę

Korniczki nie obijamy się!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Wto 10:00, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:52, 14 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Ja naprawdę nie wiem co ja mam w sobie, że zawsze z wielkim opóźnieniem Gimme komentuję

ja z opóźnieniem pi... poganiam korniczki, więc to chyba wina tego fika

Agusss napisał:
Ja to po pierwszym zdaniu się tak śmiałam, że masakra xD Nie wiem czemu, ale ono na mnie tak dziwnie zareagowało [może mieć coś z tym wspólnego fic, który czytałam wcześniej xD ]

sądząc po tym, jak niewinne jest to zdanie od początku do końca oraz jego intencje, to ja też nie wiem, co Cię tak w nim rozbawiło

Agusss napisał:
Tylko na krótką? Ja tam bym już skupiła całą swoją uwagę na dłuuugi czas xD

bo Ty, to Ty A House najpierw śniadanie chce dokończyć, żeby mieć siły na zabawę

Agusss napisał:
Czysto fizycznie ciekawiej brzmi^^

i kojarzy się z erą w wodzie Ale to później...

Agusss napisał:
Ja Richie mam Cię za wielką pisarkę, ale ja tego błędu nikomu nie przepuszczę xD nieważne łącznie kochana piszemy xD

*wymyśla na poczekaniu bajeczkę na usprawiedliwienie*
um... bo ja jeszcze uczyłam się starej ortografii, wg której imiesłowy czynne pisało się łącznie z 'nie', a imiesłowy bierne osobno (albo na odwrót) - no wiesz, np "niepijący" (abstynent) razem, ale "nie pijący" (bo nie pije w danej chwili) osobno No i tutaj Wilson wiedział, że to tak naprawdę JEST ważne, tylko udawał, że jest inaczej - stąd "nie ważne"
*jest dumna ze swojej bajeczki*

Agusss napisał:
Jak za pierwszym razem czytałam to nie doczytałam tego zdania do końca, bo miałam złe myśli. Oj złe xD

damn, a mogłam zostać przy pierwotnym pomyśle z seryjną produkcją prezerwatyw z włóczki

Agusss napisał:
No właśnie sobie wyobraziłam No jej świetnie, a ten języczek

a nie wyobraziłaś sobie trafiania innym drucikiem do innej dziurki? Dziiiwneee...

Agusss napisał:
Sypialnia i ostry seks do upadłego? xD

raczej wręcz przeciwnie


Indeed, najwyższy czas brać się za kolejną część. Tylko jest tak cholernie gorąco, że korniki zabarykadowały się w lodówce i nie chcą wyjść A ja się mam ochotę sama powiesić, bo jak tak dalej pójdzie, to Gimme jeszcze zdąży świętować 3. urodziny w przyszłym roku



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Śro 9:34, 14 Lip 2010    Temat postu:

Cytat:
ja z opóźnieniem pi... poganiam korniczki, więc to chyba wina tego fika

Ma w sobie coś magicznego

Cytat:
sądząc po tym, jak niewinne jest to zdanie od początku do końca oraz jego intencje, to ja też nie wiem, co Cię tak w nim rozbawiło


Eee... Dobrze, że nie pamiętam nawet jak się nazywał tamten fic, ale to wszystko przez niego!

Cytat:
bo Ty, to Ty A House najpierw śniadanie chce dokończyć, żeby mieć siły na zabawę


E no ja myślałam, ze skończył, a po drugie Wilson jest smaczniejszy od jakiegokolwiek śniadania

Cytat:
i kojarzy się z erą w wodzie Ale to później...


Nie no, teraz jak już zaczęłaś to skończ! xD Zaintrygowałaś mnie xD

Cytat:
*wymyśla na poczekaniu bajeczkę na usprawiedliwienie*
um... bo ja jeszcze uczyłam się starej ortografii, wg której imiesłowy czynne pisało się łącznie z 'nie', a imiesłowy bierne osobno (albo na odwrót) - no wiesz, np "niepijący" (abstynent) razem, ale "nie pijący" (bo nie pije w danej chwili) osobno No i tutaj Wilson wiedział, że to tak naprawdę JEST ważne, tylko udawał, że jest inaczej - stąd "nie ważne"
*jest dumna ze swojej bajeczki*


No to ja sie nigdy nie uczę za bardzo zasad pisowni xD Ja raczej się z praktyki uczę Pomijając fakt, że nie uczyłam się starej pisowni, chciałabym zwrócić uwagę, ze to jest przymiotnik Odpowiada na pytanie: "jakie?" Soooł, Twoje tłumacznie jest boskie, ale niestety niekanoniczne I nie martw sie ja innych błędów nie wyszukuję Kiedyś tylko poprawiłam ten błąd mojej polonistce

Cytat:
damn, a mogłam zostać przy pierwotnym pomyśle z seryjną produkcją prezerwatyw z włóczki


O matko i córko! Toż to było by genialne xD

Cytat:
a nie wyobraziłaś sobie trafiania innym <i>drucikiem</i> do innej dziurki? Dziiiwneee...


Nie A wszystko dlatego, że znam się z szydełkiem za dużo xD Zrobić Ci takie buciki? Choć ostatnio miałam go jakieś 3 lata temu w ręku

Cytat:
raczej wręcz przeciwnie


Jasneee Wilson zobaczyłby minę zbitego piska na twarzy House'a i od razu by mu stanął xD Wziąłaby go gwałtownie, za rękę oczywiście, i zaprowadził do sypialni xD

Kochana, znam ten ból. Samej mi się nie chce pisać[znaczy chce ale nie mogę, bo ledwo dyszę...], a mam taki jeden fic, który może by Ci się nawet spodobał xD

Nie zabijaj się! Pomyśl o swoich córkach! Chcesz nas sierotami zrobić?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Śro 9:35, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:36, 15 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Ma w sobie coś magicznego

przynajmniej Wilsonowi nie grozi spóźniający się poród - magia planowania zabiegów z wyprzedzeniem

Agusss napisał:
E no ja myślałam, ze skończył, a po drugie Wilson jest smaczniejszy od jakiegokolwiek śniadania

tosta nie dojadł i kawy nie dopił A Wilson jest zbyt słodki jak na śniadanie - nadaje się wyłącznie na deser

Agusss napisał:
Nie no, teraz jak już zaczęłaś to skończ! xD Zaintrygowałaś mnie xD

Nie ten czas i nie to miejsce Ale przedsmak tego, co będzie się działo znajdziesz [link widoczny dla zalogowanych] (sorki, że nie podaję linka do oryginalnej stronki, ale nie chce mi się szukać

Agusss napisał:
No to ja sie nigdy nie uczę za bardzo zasad pisowni xD Ja raczej się z praktyki uczę Pomijając fakt, że nie uczyłam się starej pisowni, chciałabym zwrócić uwagę, ze to jest przymiotnik Odpowiada na pytanie: "jakie?"

Ja też się uczę raczej z praktyki, a formułki traktuję jako ciekawostki Np taką ciekawostką jest to, że imiesłowy odpowiadają na pytania przymiotników: jaki? - niepijący Dlatego pewnie (dzięki bogu) ujednolicili tę zasadę i od kilku lat wszystko pisze się łącznie z 'nie'.
...
Tak w ogóle, to jestem strasznie zawzięta na błędy wszelakie w książkach - ortografy, literówki, błędy rzeczowe Nawet w "Sprzedawcy broni" (po polsku) coś znalazłam, tylko już nie pamiętam, co

Agusss napisał:
O matko i córko! Toż to było by genialne xD

wzrost przyrostu naturalnego i spadek zachorowań na grypę gwarantowane

Agusss napisał:
Wilson zobaczyłby minę zbitego pieska na twarzy House'a i od razu by mu stanął

... zegarek
No wiesz... nie chcę uprzedzać faktów, ani zdradzać zbyt wiele, ale w przyszłości może się okazać, że nawet mina zbitego pieska nie zawsze działa na Wilsona


Hmm... pomysł nadania bucikom materialnej postaci brzmi kusząco, ale się boję, że zaraz zostałabyś zarzucona zamówieniami na swoje rękodzieło. I wtedy przez kolejne 3 lata nie wypuszczałabyś szydełka z ręki Już lepiej pisz tego fika

Agusss napisał:
Nie zabijaj się! Pomyśl o swoich córkach! Chcesz nas sierotami zrobić?!

...zostawiłabym wam w spadku prawa do Gimme i innych fików, żeby wam smutno nie było


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Czw 21:16, 15 Lip 2010    Temat postu:

Cytat:
przynajmniej Wilsonowi nie grozi spóźniający się poród - magia planowania zabiegów z wyprzedzeniem

To się cieszę bardzo xD Chociaż Wilsonowi nie zazdroszczę xD

Cytat:
tosta nie dojadł i kawy nie dopił A Wilson jest zbyt słodki jak na śniadanie - nadaje się wyłącznie na deser

Zgodziłabym się na to stwierdzenie gdyby House'owi nie ciekła tak ślinka^^

Cytat:
Nie ten czas i nie to miejsce Ale przedsmak tego, co będzie się działo znajdziesz [link widoczny dla zalogowanych] (sorki, że nie podaję linka do oryginalnej stronki, ale nie chce mi się szukać

Nawet tam zajrzałam, ale szybko zrezygnowałam z powodów mojej nieznajomości języka xD Czy Ty nic z niemieckiego nie potrafisz dać ?

Cytat:
Tak w ogóle, to jestem strasznie zawzięta na błędy wszelakie w książkach - ortografy, literówki, błędy rzeczowe Nawet w "Sprzedawcy broni" (po polsku) coś znalazłam, tylko już nie pamiętam, co

Skądś to znam xD Zwłaszcza, że akurat czytam tę książkę xD Znalazłam dwa błędy jak na razie^^

Cytat:
wzrost przyrostu naturalnego i spadek zachorowań na grypę gwarantowane

U nas notuje się spade przyrostu naturalnego wiec przydałoby się

Cytat:
... zegarek
No wiesz... nie chcę uprzedzać faktów, ani zdradzać zbyt wiele, ale w przyszłości może się okazać, że nawet mina zbitego pieska nie zawsze działa na Wilsona

Zegarki złe maszynki
Jak to?! Na Wilsona zawsze, ale to <i>zawsze</i> działała ta mina! xD

Cytat:
Hmm... pomysł nadania bucikom materialnej postaci brzmi kusząco, ale się boję, że zaraz zostałabyś zarzucona zamówieniami na swoje rękodzieło. I wtedy przez kolejne 3 lata nie wypuszczałabyś szydełka z ręki <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> Już lepiej pisz tego fika

Nie jestem tego taka pewna Po pierwsze wyszłam z wprawy. Po drugie nie wiem jak dokładnie mogłyby wyglądać Po trzecie nikt by nie chciał takiego badziewia xD Po czwarte nie mam różowej włóczki
A fic... Jeśli się pojawi przed świętami to będzie sukces xDD

Cytat:
...zostawiłabym wam w spadku prawa do Gimme i innych fików, żeby wam smutno nie było

Bardzo śmieszne! W życiu byśmy nie dały sobie rady! Ty jesteś mistrzem, a my? Może ja sie wypowiem w swoim imieniu: A ja nędzny robak! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:41, 17 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Zgodziłabym się na to stwierdzenie gdyby House'owi nie ciekła tak ślinka^^

House i tak nie może się równać z tym, jak się ślini mój owczar na samą myśl o czekoladzie

Agusss napisał:
Nawet tam zajrzałam, ale szybko zrezygnowałam z powodów mojej nieznajomości języka xD Czy Ty nic z niemieckiego nie potrafisz dać ?

Oops, my bad Gdyby mój niemiecki nie był taki, jak Twój angielski, to pewnie bym dała
Ale okej, przejrzałam tego fika okiem tłumaczki i obiecuję wziąć się za niego, jak korniczki skończą Gimme, a ja 5. rozdz. FGD

Agusss napisał:
to?! Na Wilsona zawsze, ale to zawsze działała ta mina! xD

ale czasem dopiero wtedy, jak jest już za późno

Agusss napisał:
A fic... Jeśli się pojawi przed świętami to będzie sukces xDD

to trzymam kciuki

Agusss napisał:
Może ja sie wypowiem w swoim imieniu: A ja nędzny robak! xD

o, to byś się pewnie dogadała z korniczkami lepiej ode mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 21:28, 17 Lip 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

House i tak nie może się równać z tym, jak się ślini mój owczar na samą myśl o czekoladzie

Chyba jednak ja się ślinię bardziej niż Twój owczarek, kiedy pomyślę o tym kto jest na górze xD House czy Wilson^^

Richie117 napisał:
Oops, my bad Gdyby mój niemiecki nie był taki, jak Twój angielski, to pewnie bym dała
Ale okej, przejrzałam tego fika okiem tłumaczki i obiecuję wziąć się za niego, jak korniczki skończą Gimme, a ja 5. rozdz. FGD

Jasne! To Ty zdałaś maturę z tego jezyka na ponad 90% [jeśli mnie pamięć nie myli xD ]
Yeah! To ja się bardzo cieszę^^ Poczekam, poczekam z chęcią^^


Richie117 napisał:
ale czasem dopiero wtedy, jak jest już za późno

Ale jak to? Złamałaś mój stereotyp

Richie117 napisał:
to trzymam kciuki

Nie ma za co Już trzymałaś za jeden i on wciąz jest napisany w połowie. I gdzieś jest u mnie, chyba że format go pożarł xD


Richie117 napisał:
o, to byś się pewnie dogadała z korniczkami lepiej ode mnie

Jasne Jestem egoistką i nie dogaduje się z innymi "rasami"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 6:15, 18 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
kto jest na górze xD House czy Wilson^^

a co? kupili sobie piętrowe łóżko?

Agusss napisał:
Jasne! To Ty zdałaś maturę z tego jezyka na ponad 90% [jeśli mnie pamięć nie myli xD ]

tylko kiedy to było Nic nie poradzę na to, że szufladka w moim mózgu oznaczona "Języki obce" może pomieścić tylko jeden język obcy na raz?

Agusss napisał:
Ale jak to? Złamałaś mój stereotyp

wszystko przez te okropne hormony *podaje gips do opatrzenia stereotypu*

Agusss napisał:
Już trzymałaś za jeden i on wciąz jest napisany w połowie. I gdzieś jest u mnie, chyba że format go pożarł x

ja mam dużo kciuków - wielozadaniowość rulz
Uh-oh, oby jednak nie pożarł

Agusss napisał:
Jestem egoistką i nie dogaduje się z innymi "rasami"

Eeee tam, dajesz radę porozumieć się z Huddzinkami, to z kornikami nie byłoby problemu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 20:20, 18 Lip 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

a co? kupili sobie piętrowe łóżko?

Taaa... Ale wiesz takie wodne Nowa odmiana^^

Richie117 napisał:
tylko kiedy to było Nic nie poradzę na to, że szufladka w moim mózgu oznaczona "Języki obce" może pomieścić tylko jeden język obcy na raz?

Ale... Ale... Ale tak nie można mieć jak ja z angielskim Oj Szkoda! Wielka szkoda...


Richie117 napisał:
wszystko przez te okropne hormony *podaje gips do opatrzenia stereotypu*

Hormony! One wszystkiemu winne! xD *wkłada je w gips, ale nadal są <i>krzywe</i>*


Richie117 napisał:
ja mam dużo kciuków - wielozadaniowość rulz
Uh-oh, oby jednak nie pożarł

Ja wolę nie pytać do czego je wykorzystujesz
Nie chce mi się na razie szukać wszystkich moich płyt i nośników więc żyję w niepewności czy jest czy nie

Richie117 napisał:
Eeee tam, dajesz radę porozumieć się z Huddzinkami, to z kornikami nie byłoby problemu

Eee... Zawsze jestem sceptyczką! [ja zanm takie słowo? ] No ja nie wiem xD Ja widzę, ze Ty masz z nimi lepszy kontakt^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:34, 20 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Ale wiesz takie wodne Nowa odmiana^^

specjalne łóżko do mokrych snów

Agusss napisał:
Ja widzę, ze Ty masz z nimi lepszy kontakt^^

to tylko pozory i efekt specjalnego, ściśle tajnego szkolenia dla modów Prywatnie to ja ich ni w ząb nie rozumiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:37, 20 Lip 2010    Temat postu:

Cytat:
Oto przed państwem wymęczona i w 70% nieplanowana wcześniej część państwa najukochańszego Hilsonowego fika

EDIT: Zarówno ja, jak i korniczki nie lubimy dzieci - NIE WIERZCIE NIKOMU, KTO MÓWI, ŻE SMAKUJĄ JAK KURCZAK!!!

Enjoy!



Part 33 'c'


Wbrew przewidywaniom House'a, niezbyt udany poranek jednak nie pociągnął za sobą koszmarnego dnia. Odbierając z recepcji w holu szpitala pocztę adresowaną do oddziału diagnostyki, usłyszał rozmowę asystentki Cuddy z jedną z pielęgniarek, z której jasno wynikało, że administratorka z samego rana wyszła na spotkanie ze sponsorami, więc przy odrobinie szczęścia miała się nie dowiedzieć o jego spóźnieniu. Na górze zastał opustoszały pokój konferencyjny, a pozostawioną na jego biurku teczkę pacjenta – najwyraźniej ich kolejnego przypadku – postanowił zostawić nietkniętą, póki nie wrócą jego podwładni. Nucąc pod nosem Beautiful Day zespołu U2, nalał sobie kawy z ekspresu, a następnie rozsiadł się na swoim fotelu, ciesząc się spokojnym przedpołudniem.

Chase i Foreman wrócili niespełna godzinę później. Ze zwięzłego sprawozdania neurologa House dowiedział się, że zdążyli już zebrać dokładną historię pacjenta oraz przeprowadzić rutynowy zestaw badań, więc pozostało im jedynie czekać na wyniki. Młodsi lekarze wysnuli nawet kilka sensownych teorii dotyczących diagnozy i House pogratulował sobie w duchu, że jego nauczycielskie wysiłki nie poszły na marne.

Po lunchu, ku zaskoczeniu diagnosty, pojawiła się Cameron wraz ze swoim potomkiem. Widząc ją całą rozpromienioną – z włosami upiętymi w niedbały kok, ledwie zauważalnym makijażem na twarzy, w luźnej ciemnobłękitnej bluzce i jeansach, które podkreślały jej zgrabną figurę – niosącą w jednej ręce nosidełko ze śpiącym dzieckiem, a w drugiej z torbę dziecięcymi akcesoriami, House poczuł leki skurcz żołądka, gdy dotarło do niego, że prędzej czy później nadejdzie dzień, w którym Wilson będzie pełnił te same honory.

Cameron już z korytarza dostrzegła poprzez szklaną ścianę nieobecność Foremana i Chase'a, więc od razu skierowała swe kroki do gabinetu diagnosty. House, nie odrywając od niej wzroku, upuścił na ziemię nogi, które opierał na blacie biurka i wyjął z uszu słuchawki iPoda.

- Cameron? Chase nie wspominał, że wpadniesz... - odezwał się, nie przejmując się powitalnymi formułkami.

- Chciałam mu zrobić niespodziankę – wyjaśniła z uśmiechem. Postawiła nosidełko na krześle przy biurku House'a, odłożyła torbę na podłogę, a następnie bezceremonialnie obeszła dookoła biurko i objęła ramionami kompletnie zaskoczonego jej pewnością siebie diagnostę. - Cześć, House. Miło znów cię widzieć – powiedziała, przypieczętowując swoje słowa szybkim cmoknięciem w policzek.

House zamrugał, oszołomiony. “Jeśli Wilson również zacznie po powrocie całować wszystkie pielęgniarki na swoim oddziale, to osobiście go zabiję”, przyrzekł sobie w duchu i przyjrzał się uważniej Cameron, która tymczasem rozglądała się stęsknionym spojrzeniem po jego gabinecie.

- Ładnie wyglądasz – zauważył, zanim zdążył ugryźć się w język. Żeby nie stracić do reszty swojej godności, dodał szybko: - Przynajmniej w porównaniu z naszym ostatnim spotkaniem.

- Dzięki. - Cameron zignorowała sarkastyczną część komplementu. - Macierzyństwo najwyraźniej mi służy.

- Więc czemu przyjechałaś, zamiast bawić się w dom? To znaczy, wiem, że kto raz doświadczył mojego uroku osobistego, nie będzie w stanie zbyt długo trzymać się z daleka, ale skoro oboje mamy teraz rodziny... - House zawiesił głos, bezradnie rozkładając ręce.

Lekarka przewróciła oczami. - Umówiłam się z Cuddy, że przedyskutujemy dzisiaj warunki mojego powrotu. Oczywiście chciałabym jak najszybciej zacząć pracować na pełen etat, ale Gabe jest jeszcze za mały, żeby cały dzień spędzał z dala ode mnie – z tymi słowami odwróciła się, żeby zerknąć na swojego śpiącego syna, jakby mógł się rozpłynąć w powietrzu przez te kilka chwil, kiedy nie poświęcała mu całej swojej uwagi.

House westchnął bezgłośnie. Miał cichą nadzieję, że Wilson nie okaże się taki nadopiekuńczy - przecież nikt tak bardzo jak on sam nie potrzebował uwagi onkologa. Oderwawszy się od przerażających wizji bycia odsuniętym na dalszy plan, powiedział:

- W takim razie szkoda, że nie żyjemy w Afryce. Tam mogłabyś przywiązać sobie małego do pleców i pracować bez żadnych przeszkód.

Cameron posłała mu ostrzegawcze spojrzenie – była teraz matką i należał jej się szacunek. Znała jednak House'a wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że tylko się z nią drażni, więc pozostawiła jego komentarz bez odpowiedzi.

- Gdzie właściwie podziewa się Chase? Miałam nadzieję, że przypilnuje Gabe'a, kiedy będę rozmawiać z Cuddy...

House wzruszył ramionami. - Powinien być teraz w klinice. Mogę go wezwać, jeśli chcesz – zaproponował.

- Nie, nie chcę odrywać go od pracy. Nic się nie stanie, jeśli zabiorę Gabe'a ze sobą – odparła, podnosząc swoją torbę.

Diagnosta przeniósł spojrzenie z Cameron na jej śpiącego synka i podjął szybką decyzję: - Ja mógłbym go popilnować, jeśli nie masz nic przeciwko...

- Ty?! - Cameron nie wierzyła własnym uszom. - Czyżby Wilson wymagał od ciebie zaliczenia egzaminu praktycznego, zanim pozwoli ci się zająć własnymi dziećmi?

- Chciałem się tylko do czegoś przydać – odparł urażonym tonem House – a Wilson nie ma tu nic do rzeczy. Jego mogę zaliczyć w każdej chwili...

Cameron wbrew sobie zaśmiała się krótko. - Jesteś pewien?...

- ...że mogę zaliczyć Wilsona? Oczywiście! - przerwał jej, zanim zdołała dokończyć pytanie.

- Że chcesz się zająć Gabe'em – sprecyzowała Cameron. - Rozmowa z Cuddy może trochę potrwać i nie wiem, czy Gabe nie obudzi się do mojego powrotu... - Ponownie obejrzała się na synka, przygryzając wargę z niezdecydowaniem. Znała House'a wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że doskonale sobie poradzi z opieką nad niemowlakiem przez kilkadziesiąt minut, ale z drugiej strony... zostawić bezbronne dziecko z House'em?!

- Och, daj spokój, Cameron! Nie ufasz mi, czy co? - jęknął z irytacją diagnosta. Uniesione wymownie brwi kobiety wystarczyły mu za odpowiedź. - Okej, głupie pytanie. Daję ci słowo, że Gabe'owi włos z głowy nie spadnie. - Zasalutował po skautowsku. - Co ty na to?

Cameron zastanawiała się przez chwilę, po czym westchnęła z rezygnacją. - W porządku. Tutaj jest wszystko, czego możesz potrzebować - Postawiła torbę z rzeczami syna na biurku przed House'em. - Zadzwoń do mnie, gdybyś miał jakiś problem, okej? Wrócę tak szybko, jak się da.

- Nie ma pośpiechu. Jeżeli udałoby mu się przetrwać pod opieką Chase'a, nie widzę powodu, żeby nie przetrwał kilkunastu minut ze mną. - House wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Cameron pokręciła głową i wyszła z gabinetu, zanim jakieś kolejne słowa House'a mogły ją przekonać, że podjęła błędną decyzję.

Diagnosta odprowadził ją wzrokiem, póki nie zniknęła z jego pola widzenia. Musiał przyznać, że brakowało mu jej obecności w zespole i nie mógł się już doczekać, kiedy wróci do pracy – nie tylko ze względu na stosy papierków, które teraz własnoręcznie musiał wypełniać każdego dnia, ale również dlatego, że jej opinia podczas diagnozowania często stawiała przypadek w nowym świetle, zupełnie odmiennym od tego, jakie rzucały na sprawę sugestie Chase'a i Foremana. Dodatkowym bonusem było to, że Cameron – jako jedyna osoba w szpitalu, rzecz jasna poza Wilsonem – darzyła go szczerą sympatią, a nie wyłącznie szacunkiem spowodowanym jego diagnostycznymi umiejętnościami. Oczywiście nigdy nie przyznałby tego na głos, ale chociaż nie zależało mu na zjednywaniu sobie ludzi za wszelką cenę, lubił wiedzieć, że przynajmniej niektóre osoby z jego otoczenia po prostu go... lubią.

House westchnął głęboko, oparł się przedramionami o blat biurka i spojrzał na śpiącego niemowlaka. Nie miał pojęcia, co mu strzeliło do głowy, żeby bawić się w niańkę. Przez chwilę chciał nawet dać sobie z tym spokój i zadzwonić po Chase'a, jednak równie szybko się rozmyślił. Za trzy miesiące on i Wilson mieli zostać rodzicami bliźniaków, a wtedy nie będzie miał innego wyboru, jak tylko zmierzyć się z nowymi obowiązkami. Jak daleko sięgał pamięcią, nigdy nie tęsknił za tym, żeby zostać ojcem. Kiedy był ze Stacy, przez pewien czas rozważali możliwość posiadania potomstwa – Stacy posunęła się nawet do tego, że gdy małżeństwo jej przyjaciółki przechodziło kryzys, przygarnęła na weekend ich dziesięciomiesięczną córkę, żeby tamtych dwoje mogło wyjechać i rozwiązać swoje problemy – ale ostatecznie zdecydowali, że nie nadszedł jeszcze ten “właściwy moment”. Wkrótce potem wydarzyła się ta cała sprawa z zawałem, a ich szczęśliwy związek zaczął umierać – o wiele wolniej, lecz równie nieodwołalnie, co mięsień dotknięty zatorem. Patrząc z perspektywy czasu, naprawdę szczęśliwie się złożyło, że odłożyli decyzję o dziecku na nieokreślone później - House został dostatecznie skrzywdzony przez własnego ojca oraz, poprzez bierne przyzwalanie na to, co się działo, przez własną matkę, żeby chcieć zniszczyć życie swojemu dziecku.

Ciche kwilenie budzącego się Gabe'a wyrwało diagnostę z zamyślenia. Z delikatnym uśmiechem na ustach patrzył, jak maluch przeciąga się sennie, podnosząc ponad głowę dłonie zaciśnięte w piąstki. Nie odezwał się ani słowem, żeby go niepotrzebnie nie wystraszyć, tylko czekał, aż Gabe całkowicie się obudzi, mając przy tym nadzieję, że niemowlak nie zacznie płakać w tym samym momencie, w którym nie dostrzeże nigdzie znajomej twarzy swojej mamy – ostatnią rzeczą, jakiej House potrzebował, było zbiegowisko pielęgniarek, zaalarmowanych płaczem dochodzącym z jego gabinetu, a przecież miał świadomość, że jego noga nie pozwoli mu dostatecznie szybko okrążyć biurka, by natychmiast uspokoić wpadającego w panikę Gabe'a.

Nie spuszczając z oczu niemowlaka, który zaczął rozglądać się po obcym dla siebie pomieszczeniu, House podniósł się powoli na nogi i bez pomocy laski obszedł biurko, kierując się do pustego krzesła po przeciwnej stronie. Spojrzenie jasnych oczu przesunęło się po nim, jakby był jeszcze jednym elementem wystroju i powędrowało dalej – nie było mowy o tym, żeby Gabe zapamiętał “wujka Grega” po ich pierwszym, a zarazem jedynym, spotkaniu. Diagnosta opadł na wolne miejsce, z ulgą zdejmując ciężar ciała z uszkodzonej nogi. Z kieszeni na boku nosidełka wyciągnął kolorową grzechotkę i potrząsnął nią lekko.

- Hej, mały... – odezwał się zniżonym głosem. - Mam nadzieję, że poradzimy sobie we dwóch, zanim wróci twoja mama...

Gabe zastygł w bezruchu, jakby próbował odgadnąć, skąd dochodzi ta mieszanka znajomych oraz nowych odgłosów. House musnął grzbietem palca jego policzek, sprawiając, że niemowlak odwrócił się w jego stronę.

- Widzisz? Jesteśmy tu tylko ty i ja – powiedział równie cicho, co poprzednio. - Ale twoja mamusia wróci za kilka minut, więc nie musisz się niczego bać, hmm? - Zamachał grzechotką jeszcze raz, a Gabe pisnął radośnie i wyciągnął rączki po swoją zabawkę. House włożył ją w jego dłonie i przez kilka chwil obserwował uważnie, jak chłopiec trzyma grzechotkę i niezdarnie nią potrząsa, wybuchając wesołością za każdym razem, kiedy udawało mu się wydobyć z niej grzechocący dźwięk.

Korzystając z tego, że Gabe jest zajęty, House zabrał z biurka torbę i przejrzał pobieżnie jej zawartość: kilka kolejnych zabawek, dwie butelki – z mlekiem i herbatą – w styropianowym etui, które miało działać jak termos, zapasowe śpioszki i wszystko, co było potrzebne do zmiany pieluszki... Mężczyzna wzdrygnął się na myśl, że Wilson będzie musiał pakować dwa takie zestawy, za każdym razem, kiedy będzie wychodził z domu oraz że prawdopodobnie on będzie musiał to wszystko nosić, skoro onkolog będzie miał ręce zajęte dziećmi.

Jakby wyczuwając obawy swojego opiekuna, Gabe wydał z siebie serię niezadowolonych odgłosów i rzucił na ziemię swoją grzechotkę, ale zamiast spojrzeć w ślad za nią, wyciągnął rączki w kierunku House'a, dając mu do zrozumienia, że chce, aby wzięto go na ręce. Diagnosta zawahał się i odruchowo rozejrzał po gabinecie, ale szklane ściany nie mogły zaoferować mu swojej pomocy.

- Znudziło ci się leżenie w foteliku, co? - mruknął, zabierając się za rozpinanie szelek, które zabezpieczały dziecko przed wypadnięciem z nosidełka. Jego domyślność została nagrodzona radosnym aplauzem i House uśmiechnął się mimowolnie, ale prawie natychmiast zmarszczył brwi z zamyśleniem, kiedy uświadomił sobie, że na siedząco nie uda mu się podnieść malucha, żeby nie zrobić mu przy tym krzywdy.

Przeklinając pod nosem swoje bolące udo, podniósł się z krzesła i opierając się głównie na lewej nodze wyciągnął Gabe'a z nosidełka. Niemowlak zamachał nóżkami i zaśmiał się piskliwie, gdy House uniósł go do poziomu swojej twarzy.

- Widzę, że ci się podoba – stwierdził cicho, układając dziecko w ramionach. - Tylko nie licz na to, że będę cię nosił. Twoja mamusia nie byłaby szczęśliwa, gdybym się potknął i cię upuścił...

Jednak pomimo swoich słów, diagnosta nie wrócił od razu na krzesło, tylko stał przez chwilę, opierając się plecami o biurko i kołysał się delikatnie na boki, dając maluchowi czas na rozejrzenie się po pokoju z nowej perspektywy. Dziecięca ciekawość świata była jedną z tych cech, które House'a bardziej fascynowały, niż irytowały – brakowało jej tej powszechnej wśród dorosłych maniery wszystko-już-widziałem-więc-nic-mnie-nie-dziwi, a także była ona wyrażania zupełnie otwarcie i bez skrępowania, podczas gdy dorośli zadowalali się ukradkowymi spojrzeniami na to, co budziło ich zainteresowanie, które to spojrzenia House dogłębnie znienawidził, odkąd chodził o lasce. Ale nawet dziecięca ciekawość miała swoje granice, więc tym razem minęło o wiele mniej czasu, zanim Gabe znudził się wystrojem gabinetu, a na jego pulchnej buzi pojawił się grymas zniecierpliwienia. House wyciągnął z torby jedną z zabawek – piszczącego, gumowego pieska – i spróbował rozbawić niemowlaka, naśladując psie poszczekiwanie, lecz jedynym efektem jego starań było wytrącenie mu zabawki z dłoni przez jedną z wierzgających mocno nóżek Gabe'a.

- Hej, co z tobą mały? Przecież tak dobrze nam szło... - House zmienił ułożenie rąk, przytrzymując wiercącego się malucha. Przez sekundę rozważał możliwość zadzwonienia do Cameron, ale wrodzona niechęć do proszenia o pomoc odwiodła go od tego zamiaru. Zaczekał, aż Gabe uspokoił się odrobinę i sięgnął jedną ręką po styropianowy pojemnik z butelkami.

- Oby problem leżał po tej stronie układu pokarmowego – mruknął bardziej do siebie niż do dziecka. Na chybił-trafił wybrał butelkę i zdjął z niej plastikową zakrętkę. - Chce ci się pić, mały? - zapytał, przysuwając smoczek butelki (jak się okazało – z mlekiem, nad którego pochodzeniem House wolał się nie zastanawiać), ku rozchylonym jak do płaczu ustom niemowlaka.

Gabe zmarszczył brwi i wydał kilka nosowych dźwięków, wyrażających zdziwienie, po czym zaczął ssać smoczek. House wypuścił oddech, który nieświadomie wstrzymywał i pogładził opuszką palca policzek dziecka.

- Strzał w dziesiątkę, co? - szepnął, gdy Gabe instynktownie objął rączkami butelkę i przy okazji palce diagnosty. - Kto by przypuszczał, że opieka nad dzieckiem nie różni się aż tak bardzo od diagnozowania pacjentów...

House stał tak przez dłuższą chwilę, zapatrzony w spokojną twarz Gabe'a, który długimi łykami pił mleko, póki tępy skurcz w udzie nie przypomniał mu, że już dawno powinien usiąść. Krzywiąc się, ocenił wzrokiem dystans dzielący go od fotela w kącie gabinetu, gdzie byłoby im najwygodniej czekać na powrót Cameron, lecz odległość wydawała się zbyt duża, żeby mógł ją pokonać bez laski i do tego z dzieckiem na rękach, więc musiał się zadowolić krzesłem, z którego wstał kilka minut wcześniej. Upewniwszy się, że Gabe jest zbyt zajęty butelką, żeby zacząć się wiercić, zaczął przesuwać się kawałek po kawałku ku swojemu celowi, by na koniec – balansując ostrożnie na lewej nodze – powoli usiąść na skórzanym krześle dla gości. W czasie wszystkich tych manewrów, Gabe ani na moment nie oderwał się od swojego posiłku i House miał ochotę poklepać się z uznaniem po ramieniu.

- Łatwo poszło – mruknął pod nosem, chociaż kilka kropel potu na jego skroniach świadczyło o czymś przeciwnym. Podtrzymując niemowlaka jedną ręką, drugą sięgnął do kieszeni spodni po opakowanie z Vicodinem. Z wprawą iluzjonisty zdjął wieczko z bursztynowej fiolki, wrzucił do ust jedną pigułkę i połknął ją szybciej, niż cyrkowy magik mógłby powiedzieć “abrakadabra”. Tak, to było to. Teraz mógł spokojnie rozprostować nogi i zaczekać, aż tabletka zacznie działać, Gabe skończy ssać butelkę, a Cameron wróci z rozmowy z Cuddy...

House nie dokończył nawet tej radosnej myśli, kiedy usłyszał na trzy pary kroków na korytarzu i odwrócił głowę w samą porę, by zobaczyć, jak Chase przytrzymuje drzwi przed Cameron, wchodzi za nią do gabinetu, a Foreman zamyka cały pochód – wszystko to bez przerywania ożywionej dyskusji o stanie ich obecnego pacjenta.

“Zupełnie jak zawsze”, pomyślał House, lecz wystarczyło, że Cameron spojrzała w jego kierunku, by na jego oczach przeistoczyć się z młodej lekarki w troskliwą mamusię.

- Jak się miewa moje maleństwo? - zaszczebiotała, niemalże podbiegając do diagnosty.

- Całkiem nieźle, dzięki – odparł House, ale Cameron zignorowała jego słowa i pochyliła się nad swoim synkiem, żeby pocałować go w czoło. Wszechświat Gabe'a natychmiast przestał kręcić się wokół butelki i maluch zamachał rączkami, szczęśliwy, że jego mama się odnalazła. House w ostatniej chwili złapał wypuszczoną przez dziecko butelkę i prychnął z irytacją: - A co ze mną? Chyba też zasłużyłem na buziaka?... Ach, rozumiem – nie chcesz, żeby Chase był zazdrosny! Co wy dwaj właściwie tutaj robicie? - rzucił przez ramię do pozostałych dwóch lekarzy.

- Cameron powiedziała, że pilnujesz naszego dziecka i musieliśmy to zobaczyć na własne oczy – pospieszył z odpowiedzią Chase, a Foreman tylko parsknął śmiechem.

House posłał im ostre spojrzenie. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

- Okej, dosyć tego przedstawienia. Skoro już jesteś, to będzie lepiej, jeśli Gabe zwymiotuje na ciebie, a nie na mnie. - Podniósł niemowlaka, żeby Cameron mogła go od niego zabrać i właśnie wtedy część wypitego przez Gabe'a mleka wylądowała na jego spodniach i dolnej krawędzi koszuli. - Szlag by to...

Cameron, najwyraźniej przyzwyczajona do takich sytuacji, błyskawicznie wzięła syna na ręce, jednocześnie wyciągając z kieszeni paczkę chusteczek.

- Wytrzyj, zanim wsiąknie w materiał. - Podała chusteczki House'owi, który z obrzydzeniem patrzył na swoje poplamione ubranie. - Masz jakieś zapasowe spodnie?

Przez chwilę diagnosta był zbyt zajęty ratowaniem swojej garderoby, żeby odpowiedzieć. Koszula nie wyglądała najgorzej, ale plama na nogawce spodni z całą pewnością stałaby się powodem wielu uśmieszków i plotek.

- Sprawdź w torbie pod moim biurkiem – odpowiedział, rzucając wilgotne chusteczki na blat.

Cameron skinęła na Chase'a, żeby zajął się Gabe'em i gdy tylko przekazała malucha w ręce ojca, schyliła się pod biurko, by przejrzeć zawartość wspomnianej torby.

- Znalazłam tylko to – powiedziała pół minuty później, wyciągając w stronę House'a dresowe spodnie, które diagnosta rozpoznał jako własność Wilsona, chociaż nie miał pojęcia, skąd się tam wzięły.

- Jesteś pewna, że nie ma tam niczego... normalnego?

Cameron rozłożyła bezradnie ręce. - Przykro mi.

- Świetnie, teraz muszę pojechać do domu – warknął. Pokuśtykał dookoła biurka i wyciągnął rękę w stronę Cameron, a kiedy podała mu spodnie, obrzucił je niechętnym spojrzeniem. - No dobra, zasłońcie żaluzje i wynocha wszyscy, póki się nie przebiorę.

Trójka młodszych lekarzy wykonała polecenie bez słowa protestu i House został sam. Dla pewności sprawdził jeszcze raz, czy w jego torbie nie ma jeansów, które powinny tam być, ale przekonał się tylko, że Cameron mówiła prawdę. Przeklinając w duchu wszystkie wymiotujące dzieci, rozpiął jeansy i zsunął do kolan lepiący się materiał, po czym usiadł na swoim fotelu, żeby dokończyć przebieranie się w zbyt szerokie i zbyt krótkie spodnie przyjaciela. Wolał nie myśleć o tym, jak idiotycznie będzie w nich wyglądał, ale zawiązując drugie sznurowadło uświadomił sobie, że przecież wcale nie musi wracać do szpitala – stan pacjenta wydawał się stabilny, a w razie komplikacji Chase i Foreman mogli po niego zadzwonić.

“Tak, to zdecydowanie brzmi jak dobry plan”, pomyślał, wkładając do plecaka niedbale zwinięte jeansy.

Mając nadzieję, że nie wygląda tak głupio jak się czuje, pokuśtykał do wieszaka po swoją kurtkę i wszedł do pokoju konferencyjnego, gdzie Cameron streszczała przebieg rozmowy z Cuddy, kołysząc w ramionach drzemiącego Gabe'a.

- To kiedy masz zamiar zacząć? - przerwał jej w połowie zdania, ściągając na siebie uwagę trójki podwładnych.

Cameron przewróciła oczami, jakby dopiero co omówiła tę kwestię. - Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to od początku przyszłego miesiąca. Muszę jeszcze tylko zdecydować, czy wolę pracować przez trzy dni w tygodniu po osiem godzin, czy codziennie po cztery.

House odłożył plecak na wolne krzesło i wzruszył ramionami. - Mnie to obojętne, wybierz tę opcję, która będzie najlepsza dla dziecka – powiedział, zakładając kurtkę. - W każdym razie dobrze będzie mieć cię z powrotem – posłał jej przelotny uśmiech, a Cameron odpowiedziała mu tym samym.

- Jeśli nie macie już do mnie żadnych spraw, to jadę do domu – zwrócił się do pozostałej dwójki. - Postarajcie się utrzymać pacjenta przy życiu i nie zawracajcie mi głowy, o ile to nie będzie naprawdę konieczne. - Zarzucił plecak na ramię i ruszył do wyjścia, ale powstrzymał go głos Foremana:

- House, coś ci wypadło!

Kiedy się odwrócił, zobaczył, że neurolog trzyma w ręku jego klucze. Z. Różowym. Wełnianym. Breloczkiem. CHOLERA! Musiały mu wypaść z kieszeni, a wykładzina stłumiła ich brzęk.

- Oddawaj! - warknął, ale Foreman zdążył rzucić pęk kluczy do Chase'a.

- Całkiem niezła robota – ocenił Chase. - To twoje dzieło?

House skrzywił się na samą myśl, że można by go podejrzewać o coś takiego, a następnie jęknął, gdy klucze zgrabnym łukiem przecięły powietrze i znalazły się w ręku Cameron.

- Założę się, że to Wilson – powiedziała, przyglądając się z bliska maleńkim bucikom. - Chyba ma to związek z jakimś ciążowym instynktem, bo sama miałam ochotę coś wydziergać, tylko nigdy nie miałam czasu. Swoją drogą... ciekawe, co by powiedziały pielęgniarki, gdyby usłyszały, co doktor House przypiął sobie do kluczy... - zachichotała i rzuciła klucze z powrotem do Chase'a, zanim House zdołał wyrwać je z jej dłoni.

- Tak, to by było bardzo ciekawe. Szkoda, że nikt wam nie uwierzy – prychnął diagnosta.

- Nie byłbym tego taki pewien – mruknął Chase, w jednej chwili sięgając po swój telefon. House nawet nie otworzył ust, żeby zaprotestować, a już rozległ się cichy odgłos cyfrowej migawki. - Co powiecie na rozwieszenie w szpitalu kilku ogłoszeń: “Zginęły klucze widoczne na zdjęciu, znalazca proszony o kontakt z doktorem Gregorym House'em”?

- Spróbuj tylko, a będzie ci potrzebny kontakt z proktologiem, żeby odzyskać swoją komórkę – zagroził House takim tonem, że z twarzy Australijczyka zniknęła cała wesołość.

- Daj spokój, House. Przecież my tylko żartowaliśmy – powiedział ugodowo i wstał, żeby oddać diagnoście jego własność.

- Mam nadzieję. - House odebrał klucze i wepchnął je głęboko do kieszeni. - Ale niech tylko usłyszę choćby jedną aluzję na temat wełny czy breloczków i zobaczycie, że ja nie żartowałem. - Wycelował znacząco laską w telefon Chase'a, po czym odwrócił się i wyszedł, czując na plecach przestraszone spojrzenia swojego zespołu.

Szczęśliwy traf albo – co bardziej prawdopodobne – wściekła mina diagnosty sprawiły, że nikt nie próbował wchodzić House'owi w drogę, kiedy zmierzał korytarzem do windy, a później przez hol do wyjścia ze szpitala. Kuśtykając pośpiesznie, rzucił tylko okiem do gabinetu Cuddy, lecz administratorka siedziała pochylona nad dokumentami i nie mogła go widzieć. Dopiero na parkingu zatrzymał się, żeby złapać oddech i wzdrygnął się lekko, kiedy chłodny, wiosenny wiatr omiótł jego odsłonięte kostki (“Co, do jasnej cholery, Wilson zrobił z moimi jeansami?!”), ale przynajmniej w pobliżu nie było nikogo, kto zwróciłby uwagę na niespotykane połączenie dresowych spodni i skórzanej kurtki, zatem House już spokojniejszym krokiem ruszył do swojego samochodu.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił po zajęciu miejsca za kierownicą, było odpięcie miniaturowej wersji dziecięcych bucików od swoich kluczy i wrzucenie ich do schowka na rękawiczki. Jeżeli Wilson zapyta, co się stało z breloczkiem... cóż, na wymyślenie dobrej wymówki zawsze będzie czas później. Póki co, House chciał już tylko znaleźć się w domu i tak miło jak się da spędzić nieplanowane wolne popołudnie.

Ponieważ nie była to jeszcze pora powrotów z pracy, ruch na drodze był mniejszy niż zwykle, więc House dotarł do domu szybciej i w lepszym humorze, niż miało to miejsce zazwyczaj. Cisza panująca w mieszkaniu nie zaskoczyła go szczególnie – Wilson planował na ten dzień niewielkie zakupy, głównie żeby zrealizować swoje spożywcze zachcianki. Nie chcąc kusić losu – oraz nie ryzykować kolejnej kłótni – House włożył klucze do zamykanej na zamek kieszeni plecaka, rzucił go wraz z kurtką na kanapę i pokuśtykał do sypialni, by zmienić dresowe spodnie onkologa na coś bardziej przyzwoitego. Przez cały czas uśmiechał się przy tym pod nosem, wyobrażając sobie minę przyjaciela, kiedy opowie mu o swojej opiece nad dzieckiem Cameron.

House był do tego stopnia przekonany, iż jest w domu sam, że z zaskoczenia potknął się i prawie wypuścił laskę z ręki, gdy po wejściu do sypialni zobaczył Wilsona, siedzącego na środku łóżka w kupionym on-line aksamitnym brązowym dresie, który upodabniał go do pluszowego misia, z głową opuszczoną na klatkę piersiową i obejmującego ramionami ugięte w kolanach nogi.

- Wilson? Co ty tu robisz?! - wykrztusił, z trudem zachowując równowagę. Onkolog nie poruszył się, ani nie odpowiedział, co przyprawiło House'a o nazbyt znajome uczucie niepokoju. - ...wszystko w porządku?

- Hou...House? - Wilson powoli podniósł głowę, ukazując diagnoście swoje nienaturalnie blade oblicze. Na jego czole oraz nad górną wargą lśniła warstewka potu i z trudem przełknął ślinę, zanim ponownie się odezwał: - Ja... nie słyszałem, kiedy wszedłeś...

Ostatnie słowo zmieniło się w bolesne syknięcie, powieki mężczyzny zacisnęły się mocno, a jego głowa znów opadła na pierś i House zyskał pewność, że cokolwiek się działo, nie było to nic, co mógłby zbagatelizować. Dziękując w duchu, że od ostatniego połkniętego Vicodinu nie minęło zbyt wiele czasu i udo nie dokuczała mu bardziej niż zwykle, podszedł do prawej strony łóżka i usiadł na materacu, żeby znaleźć się jak najbliżej swojego kochanka.

- Wilson, tylko spokojnie... - powiedział cicho, kładąc dłoń na przedramieniu młodszego mężczyzny. - Jeżeli źle się czujesz, karetka może tu być w ciągu pięciu minut...

- Nie... - Wilson zaczerpnął głęboki, drżący oddech. - Nie potrzebuję karetki. Nic mi nie jest...

- Właśnie widzę – mruknął z przekąsem House i natychmiast tego pożałował, nawet jeśli onkolog nie dał po sobie znać, że to usłyszał. Z własnego doświadczenia wiedział, jak wygląda człowiek cierpiący z bólu, więc żadne zapewnienia Wilsona nie mogły zamydlić mu oczu. - Posłuchaj... - odezwał się łagodnie, gładząc rękę przyjaciela – wiem, że przez większość czasu zachowuję się jak skończony dupek, ale naprawdę nie mam zamiaru zostawiać cię bez pomocy, jeśli źle się czujesz z powodu ciąży... Powiedz tylko, jak mam ci pomóc...

Wilson milczał przez dłuższą chwilę, oddychając płytko i zaciskając zęby na dolnej wardze, aż House poczuł, że ciarki przechodzą mu po plecach. Kiedy się odezwał, jego głos był tak cichy, że diagnosta musiał nachylić się ku niemu, żeby cokolwiek zrozumieć.

- ...to naprawdę nic takiego, House... Nic, czym trzeba się martwić... Brown... Brown uprzedzał, że w środkowym okresie ciąży może pojawić się lekki ból... kiedy mięśnie będą się rozciągać, żeby zrobić miejsce dla rozwijającego się płodu...

House przewróciłby oczami, gdyby serce nie podchodziło mu do gardła z niepokoju. Widząc, jaką trudność sprawia Wilsonowi mówienie, nie chciał zadawać mu kolejnych pytań, ale musiał się upewnić, że jego kochankowi nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

- To mi nie wygląda na “lekki ból” - odezwał się spokojnie, nie dopuszczając do głosu swojego sarkazmu. - Jesteś pewien...

Wilson rozchylił usta, ale zamiast się odezwać tylko zaczerpnął powietrza i skinął głową. - Brown powiedział, że przy bliźniakach... mogę doświadczać intensywniejszych... objawów. To zaraz przejdzie... jak zawsze.

House zmarszczył brwi. - Więc to nie pierwszy raz?

Tym razem onkolog pokręcił głową. - Tylko jeszcze nigdy nie było aż tak... Zwykle pomagał ciepły okład i siedzenie w takiej pozycji...

- Może powinieneś do niego zadzwonić, to znaczy do Browna... - zasugerował House. - Albo lepiej ja to zrobię...

- Już... już do niego dzwoniłem – odpowiedział Wilson, na dowód wskazując ruchem głowy leżący na szafce nocnej telefon. - Powiedział... powiedział, że leki rozkurczowe mogłyby zaszkodzić dzieciom... i że powinienem spróbować się rozluźnić i poczekać...

House miał na końcu języka uwagę, żeby pieprzyć Browna i to, co powiedział. Wystarczająco dobrze poznał lekarzy-naukowców, by wiedzieć, że dla nich rzadko kiedy liczył się człowiek, kryjący się pod numerkiem w statystyce badań. Z drugiej strony House wiedział również, że ludzie zdesperowani na tyle, żeby dobrowolnie zostawać królikami doświadczalnymi, nie byli skłonni wierzyć, że się nimi manipuluje – a Wilson nie był tutaj wyjątkiem – to też darował sobie próby przekonywania przyjaciela do swoich racji, bo to by go tylko niepotrzebnie zdenerwowało. Zamiast mówić cokolwiek, przysunął się jeszcze bardziej do onkologa i otoczył ramieniem jego dygoczące barki.

- Okej... Jeżeli masz się rozluźnić, to chodź tutaj. - Pociągnął go delikatnie w swoją stronę. - Oprzyj się o mnie i postaraj się rozluźnić wszystkie mięśnie, w porządku?

Wilson posłał mu niepewne spojrzenie, pytając bez słów: “Co z twoją nogą?”

House wzruszył jednym ramieniem: “To teraz bez znaczenia.” Jeszcze raz przyciągnął przyjaciela do siebie i tym razem Wilson poddał się jego dłoni, opierając się plecami o bark kochanka, a skronią o jego ciepłą szyję. Obaj westchnęli równocześnie – Wilson z ulgą, a House opanowując szok, gdy poczuł, że bluza onkologa jest wilgotna od potu i nieprzyjemnie chłodna; gdyby Wilson przesiedział tak jeszcze pół godziny miałby spore szanse na zapalenie płuc i przymusowy pobyt w szpitalu.

Mimo zdenerwowania całą tą sytuacją, House zrobił, co w jego mocy, żeby się uspokoić i wkrótce poczuł, że Wilson spoczywa na nim niemal bezwładnie, jego oddech wyrównuje się, a mięśnie rozluźniają, z wyjątkiem tych krótkich chwil, gdy ciało mężczyzny napinało się pod wpływem bolesnego skurczu. Uśmiechając się samymi kącikami ust, House wsunął dłoń pod dres onkologa, póki nie poczuł nagiej skóry jego zaokrąglonego brzucha i zaczął masować go okrężnymi ruchami. Wilson zamruczał na znak aprobaty, a House uśmiechnął się nieco szerzej i odwrócił głowę, żeby musnąć wargami czoło kochanka.

Diagnosta nie miał pojęcia, ile czasu siedzieli w takim bezruchu – najważniejsze było, że Wilson w końcu przestał sprawiać wrażenie, że odczuwa jakikolwiek dyskomfort, a nawet zmienił odrobinę pozycję, żeby zdjąć z niego część swojego ciężaru, ale nie odsunął się zupełnie, jakby na to nie był jeszcze gotowy.

- Już lepiej? - zapytał, przeczesując palcami lekko wilgotne, brązowe kosmyki onkologa.

- Chyba tak... - padła cicha, ale wyraźna odpowiedź.

- To dobrze. Kiedy zbierzesz siły, powinieneś wziąć ciepły prysznic i przebrać się w coś suchego...

Wilson jęknął żałośnie, odsuwając się od House'a na tyle, żeby spojrzeć na niego prosząco. - Wolałbym się najpierw na chwilę położyć...

House przewrócił oczami. Obaj byli lekarzami i obaj wiedzieli, że to nie jest najlepszy pomysł, ale jeśli Wilson uważał, że nie jest w stanie pójść do łazienki, żeby się przynajmniej przebrać, to House wolał nie ryzykować, że jego kochanek skończy nieprzytomny na zimnej, kafelkowej posadzce.

- W porządku, możesz się zdrzemnąć na godzinę. - Diagnosta wyprostował się na materacu, jedną dłonią masując zesztywniały kark, a drugą pulsujące udo. - Będę w salonie, gdybyś mnie potrzebował... - Przesunął się, żeby wstać z łóżka, ale Wilson złapał go za rękę.

- A nie mógłbyś... zostać tu ze mną? Proszę?...

House pokręcił głową, dziwiąc się sobie, że tak łatwo daje sobą manipulować, i uśmiechnął się, dotykając dłonią policzka kochanka. - Jeśli chcesz...

Czekoladowe oczy błysnęły radośnie i Wilson ułożył się na boku, a House położył się tuż za nim, aż jego klatka piersiowa dotykała pleców przyjaciela. Po chwili podniósł się jeszcze na łokciu, żeby dosięgnąć koca, leżącego w nogach łóżka i przykrył ich obu, po czym objął ramieniem swojego kochanka i przytulił twarz do jego karku. Wydawało mu się, że Wilson zdążył już zasnąć, kiedy usłyszał wymamrotane w poduszkę pytanie:

- Dlaczego właściwie masz na sobie moje spodnie, House?

Diagnosta zachichotał krótko i musnął ustami skórę za jego uchem.

- To długa historia. Opowiem ci, kiedy się obudzisz...



Cytat:
Jeszcze słóweczko wyjaśnienia ode mnie
Praktycznie cała ta część powstała na użytek ostatniej sceny, do której zainspirował korniczki ten oto obrazek euclase z Ljta:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 4:33, 21 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:10, 21 Lip 2010    Temat postu:

To już chyba stanie się moim zwyczajem, że będę komentować po kilka rozdziałów na raz Ale wtedy jest jeszcze lepsze!

UWAGA SPOJLERY

Cytat:
- Nie masz ciekawszych zajęć niż czatowanie na mnie od samego rana? - zapytał cierpko, zanim Cuddy zdążyła się odezwać.

Administratorka zamrugała z zaskoczeniem, w jednej chwili zapominając, po co właściwie go zawołała.


- Nie masz ciekawszych zajęć niż czatowanie na mnie od samego rana? - zapytał z obrzydzeniem House, odwracając się do niej plecami, zanim Cuddy zdążyła się odezwać.

Administratorka zamrugała z zaskoczeniem, w jednej chwili zapominając, co właściwie robi rano w jego łóżku.

Scenarzyści przyklasnęli, a Hugh zadumał się nad ich głupotą.

Cytat:
Cuddy zmierzyła go morderczym spojrzeniem, wyprowadzona z równowagi słowną przepychanką, a dokładniej tym, że kolejny raz dała się podpuścić. Ale po kilku sekundach jej mina złagodniała, bo przypomniało jej się, o co chciała zapytać na samym początku:


Cuddy zmierzyła go morderczym spojrzeniem, wyprowadzona z równowagi inicjałami Wilsona wypisanymi na spodzie jej poduszki, a dokładniej wciąż doskonale wyczuwalnym zapachem jego perfum. Ale po kilku sekundach jej mina złagodniała, bo przypomniało jej się, że są teraz cholerną Szczęśliwą Parą i powinni być dla siebie mili.

Scenarzyści pokiwali ochoczo głowami.

Cytat:
- Skoro już wspomniałeś o Wilsonie... to co u niego słychać? - spytała, mimowolnie wpadając w troskliwy ton. - To znaczy oprócz tego, że najwyraźniej stał się chorobliwie zazdrosny o kogoś takiego jak ty...


- Skoro już wspomniałeś o Wilsonie... to co u niego słychać? - spytała, mimowolnie wpadając w troskliwy ton. - To znaczy oprócz tego, że odebrałam mu miłość jego życia... i poduszkę - dodała po chwili wahania, mnąc w palcach różową poszewkę.

Cytat:
- Wszystko z nim w porządku? - zapytała nieustępliwie, świdrując House'a badawczym spojrzeniem.
(...)
- A jak ci się wydaje? - warknął zatem sarkastycznie w odpowiedzi. - Wilson jest w ciąży. Spodziewa się bliźniaków. Musi siedzieć w domu, zamiast niańczyć swoich umierających pacjentów. I przez to wszystko zmienił się w drugą najbardziej upierdliwą osobę na świecie. Zaraz po tobie.


- Wszystko z nim w porządku? - zapytała nieustępliwie, świdrując House'a badawczym spojrzeniem.

- A jak ci się wydaje? - warknął zatem sarkastycznie w odpowiedzi. - Odebrałaś mu miłość jego życia i ulubioną poduszkę, więc nie, NIE JEST W PORZĄDKU!!!

Przerażeni nagłym, niespodziewanym wybuchem scenarzyści pochowali się pod stołami.

Cytat:

- Okej, w takim razie pozdrów go ode mnie – powiedziała zrezygnowanym tonem. - A gdyby chciał pogadać, może w każdej chwili do mnie zadzwonić – dodała, zabierając rękę z drzwi windy.


- Okej, w takim razie pozdrów go ode mnie – powiedziała zrezygnowanym tonem. - A gdybyś chciał się ze mną jeszcze raz przespać, w każdej chwili możesz do mnie zadzwonić – dodała, wstając z łóżka.
- Chcę przespać się z Wilsonem! - wrzasnął za wychodzącą kobietą House.

Scenarzyści, zrezygnowali, wprowadzili odpowiednie zmiany w scenariuszu.

***

Wybacz Nie mogłam się powstrzymać, to echo ostatniego odcinka

Cytat:
Chase odwiesił swój płaszcz na wieszak przy drzwiach i usiadł na swoim krześle za szklanym stołem.


Następnie zdjął krawat i koszulę i spodnie i skarpetki i... no dobrze. Usiadł na tym swoim krześle za szklanym stołem, k o m p l e t n i e ubrany ;_;

Żarty z Foremana

Cytat:
...pozbierał pościel i trzymając ją w ramionach przed sobą, ruszył w głąb mieszkania.

House spojrzał za nim. Błękitne oczy rozbłysły lekko na widok zgrabnego tyłka onkologa, odzianego w ciepłe bawełniane spodnie od piżamy.


*_* Tak, proszę.

32d

Cytat:
Światło lampki nocnej nadawało jego skórze ciepły, miodowy odcień, a jedynym, co psuło ten idealny obraz był fioletowy siniak na prawym biodrze mężczyzny, rozciągający się na górną część uda i kawałek pośladka.


...a jedynym, co psuło ten idealny obraz był wielki brzuch z dwoma koszmarkami w środku.
Richie, litości, niech on już urodziiiiiii proszęproszęproszę ;__;

Jak Wilson mógł usnąć noo!

Cytat:
“To przecież tylko Wilson...”


Tylko?! Chyba i nie wierzę, że ktoś zgodzi się ze stwierdzeniem "Koty ponad Wilsonem"

Ta część była zdecydowanie zbyt kochana i urocza, żeby ją rozbierać na kawałki (jedyne, co można byłoby jeszcze raz rozebrać, to ciała House'a i Wilsona:D), więc pozachwycam się trochę w milczeniu, okej?

33a

Cytat:
sprawowanie pieczy nad domowym ogniskiem


To brzmi straasznie... kojarzy mi się z Wilsonem-mamą-smokiem, rozłożonym po królewsku na przestrzeni całego mieszkania, sapiącym cicho z zadowolenia i zdmuchującym kurze z półek

Cytat:
Wilson wszedł w fazę budowania gniazda


Taak

Cytat:
Naprawdę, Wilson... zaczynasz zachowywać się jak kobieta


Przecież on JEST kobietą, no.
Porcelanowe słoniki nie byłyby dla mnie zaskoczeniem

33b

Cytat:
od potarganej czupryny kasztanowych włosów


Naprawdę, jak dla mnie mógłby się wcale nie czesać.

Cytat:
“A oprócz tego będziesz sto razy na dzień zmieniał brudne pieluchy, przygotowywał butelki z mlekiem i zechcesz sprzedać duszę za jedną przespaną noc”, dodał w myślach, bo tym z pewnością nie podniósłby Wilsona na duchu.


Jestem ciekawa, jaką minę będzie miał House, kiedy już zorientuje się, że OBAJ będą się tym zajmować

Cytat:
I pomyślałem, że skoro mam tyle wolnego czasu, to mógłbym... um... spróbować swoich sił w robótkach ręcznych


Obstawiałam garncarstwo
Twój House jest zdecydowanie zabawniejszy niż ten w TV

Cytat:
- To... hmm...


...urocze!! Oczywiście, że Wilson ma talent... jest kobietą, jasne?

33C

Cytat:
Oderwawszy się od przerażających wizji bycia odsuniętym na dalszy plan, powiedział:


Mam wrażenie, że wiem czym będziesz go męczyć, jak już Wilson urodzi ;_;

Cytat:
- W takim razie szkoda, że nie żyjemy w Afryce. Tam mogłabyś przywiązać sobie małego do pleców i pracować bez żadnych przeszkód.


Nie wiem, skąd bierzesz takie odzywki, ale wielbię twój mózg.

House opiekujący się niemowlakiem jest... kochany

Cytat:

House skrzywił się na samą myśl, że można by go podejrzewać o coś takiego, a następnie jęknął, gdy klucze zgrabnym łukiem przecięły powietrze i znalazły się w ręku Cameron.


On rzucił kluczami w kobietę trzymającą na rękach dziecko, czy coś mi się pomyliło?

Cytat:
odpięcie miniaturowej wersji dziecięcych bucików od swoich kluczy i wrzucenie ich do schowka na rękawiczki


To brzmi jak dobry powód do sprzeczki...

Całej masy weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:28, 22 Lip 2010    Temat postu:

333 napisał:
UWAGA SPOJLERY

następnym razem napisz jeszcze, żeby mimo wszystko przygotować sobie wiaderko na

333 napisał:
- Nie masz ciekawszych zajęć niż czatowanie na mnie od samego rana? - zapytał z obrzydzeniem House, odwracając się do niej plecami, zanim Cuddy zdążyła się odezwać.
Administratorka zamrugała z zaskoczeniem, w jednej chwili zapominając, co właściwie robi rano w jego łóżku.

Scenarzyści przyklasnęli, a Hugh zadumał się nad ich głupotą.

oooch, ile to razy miałam ochotę użyć słowa "obrzydzenie" w jednym zdaniu z "Cuddy"
...
A Hju chyba nie zauważył, że to nie ci sami scenarzyści, co zwykle, tylko Hilsonki w tajnej misji

333 napisał:
Cuddy zmierzyła go morderczym spojrzeniem, wyprowadzona z równowagi inicjałami Wilsona wypisanymi na spodzie jej poduszki, a dokładniej wciąż doskonale wyczuwalnym zapachem jego perfum.

założę się, że zapach perfum Wilsona każdego wyprowadziłby z równowagi
...
że tak się Cuddy nie zdziwiła, kiedy House kazał jej założyć do łóżka krawat...

333 napisał:
Odebrałaś mu miłość jego życia i ulubioną poduszkę

w jednej osobie

333 napisał:
A gdybyś chciał się ze mną jeszcze raz przespać, w każdej chwili możesz do mnie zadzwonić

0-700...

333 napisał:
Scenarzyści, zrezygnowani, wprowadzili odpowiednie zmiany w scenariuszu.

obawiam się, że nawet ujemna oglądalność nie doprowadziłaby do odpuszczenia wątku Huddy

333 napisał:
Wybacz Nie mogłam się powstrzymać, to echo ostatniego odcinka

wybaczam z radością Mnie wciąż trapi niestrawność po tym epie, bleh

333 napisał:
Usiadł na tym swoim krześle za szklanym stołem, k o m p l e t n i e ubrany ;_;

ale wiesz... przy którymś epie, kiedy tak wszyscy siedzieli za szklanym stołem, to ja się na dodatek ucieszyłam, że Czase miał przed sobą akta pacjenta, bo kamera była wycelowana dokładnie na... przód jego spodni, ewwwww

333 napisał:
*_* Tak, proszę.

*sprawdza w popłochu, czy nie napisała przypadkiem, że to była bardzo prześwitująca bawełna*

333 napisał:
...a jedynym, co psuło ten idealny obraz był wielki brzuch z dwoma koszmarkami w środku.

wielki brzuch? To dopiero 5. miesiąc był

333 napisał:
kojarzy mi się z Wilsonem-mamą-smokiem, rozłożonym po królewsku na przestrzeni całego mieszkania, sapiącym cicho z zadowolenia i zdmuchującym kurze z półek

teraz przez CIEBIE Wilson będzie mi się kojarzył ze Smoczycą ze Shreka

333 napisał:
Naprawdę, jak dla mnie mógłby się wcale nie czesać.

ale wtedy za którymś razem, kiedy House przeczesywałby mu z czułością włosy, połamałby sobie palce na kołtunach

333 napisał:
Jestem ciekawa, jaką minę będzie miał House, kiedy już zorientuje się, że OBAJ będą się tym zajmować

hmm... House będzie taki zakochany w swoich aniołkach, że nawet tego nie zauważy

333 napisał:
Obstawiałam garncarstwo

tylko co by chłopaki robili z taką ilością podłużnych wazonów?

333 napisał:
Twój House jest zdecydowanie zabawniejszy niż ten w TV

dziękuję (chociaż teraz to nie jest specjalnie karkołomny wyczyn)

333 napisał:
Mam wrażenie, że wiem czym będziesz go męczyć, jak już Wilson urodzi ;_;

mam wrażenie, że Twoje wrażenie jest błędne

333 napisał:
Nie wiem, skąd bierzesz takie odzywki, ale wielbię twój mózg

to korniczki, nie ja Może jest wśród nich jakaś afrykańska szarańcza czy coś

333 napisał:
On rzucił kluczami w kobietę trzymającą na rękach dziecko, czy coś mi się pomyliło?

Nie: "w", tylko: "do"


weeeno, gdzie jesteeeś??? *rozgląda się po horyzoncie*



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 1:06, 24 Lip 2010    Temat postu:

Jestem! *___* Gimme!! xD

Richie117 napisał:
- Cześć, House. Miło znów cię widzieć – powiedziała, przypieczętowując swoje słowa szybkim cmoknięciem w policzek.

Ja nie wiem jak by na to Jimmy zareagował. Zwłaszcza w ciąąąży^^

Richie117 napisał:
“Jeśli Wilson również zacznie po powrocie całować wszystkie pielęgniarki na swoim oddziale, to osobiście go zabiję”

Odpowiedz na moje poprzednią wypowiedź^^ Tylko wersja house'owa

Richie117 napisał:
Miał cichą nadzieję, że Wilson nie okaże się taki nadopiekuńczy - przecież nikt tak bardzo jak on sam nie potrzebował uwagi onkologa.

"on sam" czy może mały Greg?^^

Richie117 napisał:
Ja mógłbym go popilnować, jeśli nie masz nic przeciwko...

Chyba instynkt i w House'ie się pojawił xD

Richie117 napisał:
Jego mogę zaliczyć w każdej chwili...

No to bierz się do roboty, bo chętnie o tym poczytam

Richie117 napisał:
- Widzisz? Jesteśmy tu tylko ty i ja – powiedział równie cicho, co poprzednio. - Ale twoja mamusia wróci za kilka minut, więc nie musisz się niczego bać, hmm?

Nie podejrzewałam House'a o taką... delikatność

Richie117 napisał:
- Wytrzyj, zanim wsiąknie w materiał.

Oj zła myśl mnie naszał. zÓa!

Richie117 napisał:
- Wilson, tylko spokojnie... - powiedział cicho, kładąc dłoń na przedramieniu młodszego mężczyzny. - Jeżeli źle się czujesz, karetka może tu być w ciągu pięciu minut...

Naprawdę troskliwość czy delikatność w tej części są niewiarygodne xD

Richie117 napisał:
wiem, że przez większość czasu zachowuję się jak skończony dupek,

Większość? No dobra niech mu będzie, że większość

Richie117 napisał:
Oprzyj się o mnie i postaraj się rozluźnić wszystkie mięśnie, w porządku?

No jaka prowokacja w tym zdaniu! Nie mogę

Richie117 napisał:
Czekoladowe oczy błysnęły radośnie i Wilson ułożył się na boku, a House położył się tuż za nim, aż jego klatka piersiowa dotykała pleców przyjaciela.

Niby taka normalna sytuacja, ale chcialabym ją ujrzeć w serialu^^ Ma w sobie to <i>coś</i>

A obrazek jest świetny szkoda, ze moje zdolności nie pozwalaja mi rysować

Korniczki, proszę się nie obijać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:17, 24 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Ja nie wiem jak by na to Jimmy zareagował. Zwłaszcza w ciąąąży^^

pozwolę sobie odpowiedzieć za pomocą filmiku:
<object width="500" height="405"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/IZel4lKOG4M&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1?rel=0&amp;color1=0x006699&amp;color2=0x54abd6&amp;border=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/IZel4lKOG4M&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1?rel=0&amp;color1=0x006699&amp;color2=0x54abd6&amp;border=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="500" height="405"></embed></object>


Agusss napisał:
"on sam" czy może mały Greg?^^

"obaj" po połowie

Agusss napisał:
Chyba instynkt i w House'ie się pojawił xD

Owszem - instynkt: zobaczę-jak-to-działa-a-jeśli-zepsuję-to-przecież-nie-moje-dziecko

Agusss napisał:
No to bierz się do roboty, bo chętnie o tym poczytam

"w każdej chwili", czyli innymi słowy "nie znasz dnia, ani godziny (czy tam rozdziału)" W każdym razie, nie chcę Cię rozczarowywać, ale spoglądając w szklaną kulę, nie widzę w najbliższych rozdziałach ery jako takiej...

Agusss napisał:
Nie podejrzewałam House'a o taką... delikatność

ten facet jest pełen niespodzianek

Agusss napisał:
Oj zła myśl mnie naszał. zÓa!

mnie też że House powinien wyrzucić te spodnie, zanim Wilson zacznie go podejrzewać o jakieś... nieautoryzowane kontakty

Agusss napisał:
Naprawdę troskliwość czy delikatność w tej części są niewiarygodne xD

a będzie jeszcze gorzej

Agusss napisał:
No jaka prowokacja w tym zdaniu!

wstydziłabyś się! Wilson cierpi, a Ty takie coś...

Agusss napisał:
Korniczki, proszę się nie obijać!

korniczki wezmą tę prośbę pod uwagę
(chociaż nie gwarantuję, że coś się pojawi przed moim wyjazdem w połowie sierpnia )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Sob 4:19, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 11:25, 24 Lip 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

pozwolę sobie odpowiedzieć za pomocą filmiku:
<object width="500" height="405"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/IZel4lKOG4M&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1?rel=0&amp;color1=0x006699&amp;color2=0x54abd6&amp;border=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/IZel4lKOG4M&amp;hl=pl_PL&amp;fs=1?rel=0&amp;color1=0x006699&amp;color2=0x54abd6&amp;border=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="500" height="405"></embed></object>

Uwielbiam ten filmik I wspaniały komentarz Że o tym nie pomyślałam


Richie117 napisał:
"obaj" po połowie

Hmm... Może racja? xD Chociaż... Ja jednak jestem za "małym"


Richie117 napisał:
Owszem - instynkt: zobaczę-jak-to-działa-a-jeśli-zepsuję-to-przecież-nie-moje-dziecko

W końcu nie zrobi krzywdy swoim małym, ślicznym, kochanym dziewczynkom *__*


Richie117 napisał:
"w każdej chwili", czyli innymi słowy "nie znasz dnia, ani godziny (czy tam rozdziału)" W każdym razie, nie chcę Cię rozczarowywać, ale spoglądając w szklaną kulę, nie widzę w najbliższych rozdziałach ery jako takiej...

No dobra, poczekam na "nie znasz dnia, ani godziny"^^ Warto czekać xD Wtedy ma się większą satysfakcje xD


Richie117 napisał:
ten facet jest pełen niespodzianek

O tak! I pełen pomysłów


Richie117 napisał:
mnie też że House powinien wyrzucić te spodnie, zanim Wilson zacznie go podejrzewać o jakieś... nieautoryzowane kontakty

Ja może pomysłam bardziej, że... Chociaż nie Ale zawsze mógł ubrudzić <i>mysląć</i> o Wilsonie^^


Richie117 napisał:
a będzie jeszcze gorzej

Gorzej? xD Ale to jest... miłeeee


Richie117 napisał:
wstydziłabyś się! Wilson cierpi, a Ty takie coś...

Wybacz xD Mojego instynktu wyszukiwania ery nie da sie zabić w żadnym przypadku xD A po drugie takie coś by go odprężyłoooo xD


Richie117 napisał:
korniczki wezmą tę prośbę pod uwagę
(chociaż nie gwarantuję, że coś się pojawi przed moim wyjazdem w połowie sierpnia )


No ja mam takową nadzieje!
Oj Aż tyle czekać? No nie wiem może jakoś przeżyję...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Sob 11:28, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:20, 25 Lip 2010    Temat postu:

Agusss napisał:
Hmm... Może racja? xD Chociaż... Ja jednak jestem za "małym"

tylko... "małym" Gregiem może zająć się duży Greg - a na odwrót to nie działa Chyba że House wziąłby kilka lekcji jogi u Qddy

Agusss napisał:
Ale zawsze mógł ubrudzić mysląc o Wilsonie^^

i nawet nie zadzwonił?

Agusss napisał:
Mojego instynktu wyszukiwania ery nie da sie zabić w żadnym przypadku xD A po drugie takie coś by go odprężyłoooo xD

mój instynkt tropiciela ery też jest niezabijalny Owszem, odprężyłoby, ale dopiero później... Zresztą - jestem pewna, że House potem zrobił jeszcze wiele rzeczy, żeby się upewnić, że z Wilsonem już wszystko w porządku

Agusss napisał:
Oj Aż tyle czekać? No nie wiem może jakoś przeżyję...

przeżyjesz A zwłokę z Gimme zrekompensuję w inny sposób
bo kłopot w tym, że korniczki mogą pisać byle gdzie, a ja mogę tłumaczyć tylko wtedy, kiedy mam kompa... a komp na wakacje nie jedzie, więc... wszystko po kolei


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:48, 27 Lip 2010    Temat postu:

Wiaderko to nam się przyda... na jesieni, będę pomiędzy uczeniem się do kolokwium wymiotować tęczą na paskudny tyłek Cuddy na swoim ekranie. Fuj. ;__;

Cytat:
że tak się Cuddy nie zdziwiła, kiedy House kazał jej założyć do łóżka krawat...


Oh, oh, taak! I nie mogła zrozumieć, dlaczego jej wibrator zawsze jest w innym miejscu niż go położyła. I dlaczego House kazał jej się odwrócić do siebie plecami. I dlaczego nie przeszkadza mu, kiedy się nie ogoli. I dlaczego przyniósł tę śmieszną zabawkę UWAGA 18+ [link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
0-700...


Jeśli chodzi o Cuddy, to raczej 0-800... Kto by chciał za nią płacić?

Cytat:
wielki brzuch? To dopiero 5. miesiąc był


WIELKI brzuch. Dwojaczki. Piąty miesiąc. Wilson ;_;

Cytat:


teraz przez CIEBIE Wilson będzie mi się kojarzył ze Smoczycą ze Shreka


Taak! Mniej więcej coś w tym stylu miałam na myśli!

Cytat:
tylko co by chłopaki robili z taką ilością podłużnych wazonów?


Wiedziałam! Mój zdeprawowany umysł uwielbia Twój

Cytat:
Nie: "w", tylko: "do"


A co za różnica Mógł zabić dziecko! (Nie, żebym miała coś przeciwko... No dobra, Cameron z dzieckiem jest... ciekawa )

Hugs & kisses & cookies


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:19, 28 Lip 2010    Temat postu:

333 napisał:
I nie mogła zrozumieć, dlaczego jej wibrator zawsze jest w innym miejscu niż go położyła.

oraz że niespodziewanie jej tubka żelu nawilżającego kończy się dwa (albo dwanaście) razy szybciej

333 napisał:
I dlaczego przyniósł tę śmieszną zabawkę

to akurat mogła być rekompensata za to, że pozbawił ją męskości - jak wspomniano w serialu (chociaż w pewnych kręgach uważa się, że Cuddy ma ptaka, tylko go ukrywa )

333 napisał:
Jeśli chodzi o Cuddy, to raczej 0-800... Kto by chciał za nią płacić?

nikt, ale ona tego nie wie, więc założyła płatną linię

333 napisał:
WIELKI brzuch. Dwojaczki. Piąty miesiąc. Wilson ;_;

poor U... nie płacz To są bardzo małe dwojaczki W przeciwnym razie za cztery miesiące pojawiliby się członkowie Greenpeace i wrzucili Wilsona do oceanu

333 napisał:
A co za różnica Mógł zabić dziecko!

buciki zamortyzowałyby uderzenie A zresztą - kto wie, co Chase'owi chodzi po głowie?

Mmmm... COOKIES!

*hugsa & kissa back*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:35, 03 Sie 2010    Temat postu:

Kolejna część! Skąd czerpiesz, Richie kochana, siły, by nadal zaspokajać naszą Wiecznie-Nienasyconą-Ciekawość? Cokolwiek bierzesz, nie odstawiaj tego (taaa, jestem taką egoistką, ale Hilsona chcę czytać wciąż, i wciąż, i wciąż, i wciąż...)

Richie117 napisał:

administratorka z samego rana wyszła na spotkanie ze sponsorami

Tak! Nie ma jej, nie ma jej, la la la, nie ma!

Cytat:
House zamrugał, oszołomiony. “Jeśli Wilson również zacznie po powrocie całować wszystkie pielęgniarki na swoim oddziale, to osobiście go zabiję”

A ty zostaniesz sam z dziewczynkami.

Cytat:
Diagnosta przeniósł spojrzenie z Cameron na jej śpiącego synka i podjął szybką decyzję: - Ja mógłbym go popilnować, jeśli nie masz nic przeciwko...

Wróóóóć!
Cytat:
Ja mógłbym go popilnować, jeśli nie masz nic przeciwko...

Eee serio? Czas na zmiany, widzę.

Cytat:
- House, coś ci wypadło!

O, to nie wróży niczego dobrego.

Cytat:
(“Co, do jasnej cholery, Wilson zrobił z moimi jeansami?!”)

Świntuszki wy małe! Można się tylko domyślać, co mogliście ROBIĆ, byś potem musiał zmienić spodnie.

House troskliwy. Troskliwy House. Szczęśliwy House będący w szczęśliwym związku ze szczęśliwym Wilsonem. Dlaczego (i dla lepszego efektu powtórzę: DLACZEGO?) reżyser nie zauważa, iż Hilson to kopalnia nowych pomysłów, która zapewni im świetną oglądalność? Boją się opiniii społecznej? Eh, walić ich i konie, na których radośnie galopują przez świat Huddy.
Weny Richie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:37, 03 Sie 2010    Temat postu:

martuusia napisał:
Skąd czerpiesz, Richie kochana, siły, by nadal zaspokajać naszą Wiecznie-Nienasyconą-Ciekawość? Cokolwiek bierzesz, nie odstawiaj tego

uh... myślę, że długaśne przerwy między jedną częścią Gimme a kolejną mają tu sporo do powiedzenia
A propos - kolejna część dopiero pod koniec sierpnia! Sorki za zwłokę, ludzie

martuusia napisał:
Tak! Nie ma jej, nie ma jej, la la la, nie ma!

prawda? To tak jakby się dowiedzieć, że pani od matematyki się rozchorowała - człowiek od razu czuje się bezpieczniej

martuusia napisał:
A ty zostaniesz sam z dziewczynkami.

...chyba że House poczeka z mordowaniem Wilsona, aż dziewczynki się usamodzielnią i wyniosą z rodzinnego gniazda

martuusia napisał:
Eee serio? Czas na zmiany, widzę.

kiedyś trzeba złapać byka za rogi...

martuusia napisał:
Świntuszki wy małe! Można się tylko domyślać, co mogliście ROBIĆ, byś potem musiał zmienić spodnie.

I House by tego nie zapamiętał?

martuusia napisał:
Szczęśliwy House będący w szczęśliwym związku ze szczęśliwym Wilsonem.


Bosh.. bez fików jako odskoczni od serialowego szamba już bym stąd dawno zwiała i ślad by po mnie zaginął

martuusia napisał:
Dlaczego (i dla lepszego efektu powtórzę: DLACZEGO?) reżyser nie zauważa, iż Hilson to kopalnia nowych pomysłów, która zapewni im świetną oglądalność? Boją się opiniii społecznej?

strachliwe fiutki
Albo żona przestała dawać Shore'owi, a - jak to mówią - od masturbacji można oślepnąć

martuusia napisał:
Eh, walić ich i konie, na których radośnie galopują przez świat Huddy.

a może "walić ich konie"? (tylko kto się odważy podążyć tam, gdzie wcześniej zapewne znajdowały się szpony LE?)

Dziękować, wen zawsze się przyda


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:55, 04 Sie 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
uh... myślę, że długaśne przerwy między jedną częścią Gimme a kolejną mają tu sporo do powiedzenia

Ale następna część zawsze kiedyś nadchodzi.

Richie117 napisał:
prawda? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> To tak jakby się dowiedzieć, że pani od matematyki się rozchorowała - człowiek od razu czuje się bezpieczniej

O tak! Cuddy nie powinna się ograniczać w swojej roli - ciekawe, jak poradziłaby sobie z rolą, no nie wiem, powiedzmy... śmierci! Parę odcinków, w których House przechodzi kolejne etapy żałoby (w tym czasie Sam odchodzi od Wilsona), po czym dowiaduje się, że Cuddy wyznaczyła go przed śmiercią do opieki nad Rachel. Razem z Wilsonem stwarzają dla niej wspaniały dom pełen miłości.

Richie117 napisał:
martuusia napisał:
Świntuszki wy małe! Można się tylko domyślać, co mogliście ROBIĆ, byś potem musiał zmienić spodnie.

I House by tego nie zapamiętał?

Tyle razy już świntuszyli , że mogło mu się pomylić, czy ma świeże spodnie, czy też nie.

Pozdrowienia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 67, 68, 69  Następny
Strona 40 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin