Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gimme more of your love [35 A / 44] s. 55
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 67, 68, 69  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być?
chłopiec
49%
 49%  [ 37 ]
dziewczynka
50%
 50%  [ 38 ]
Wszystkich Głosów : 75

Autor Wiadomość
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:20, 13 Maj 2010    Temat postu:

Richie napisał:
Już wolałam Trittera - wredny i okrutny gliniarz ujdzie, ale psychiatra szantażujący pacjenta i znęcający się nad nim psychicznie to STANOWCZE przegięcie

Dużo psychiatrów to idioci Sama miałam czwórkę i tylko jeden się nadawał do roboty (i był przystojny ale potem sobie poszedł gdzieś )

Richie napisał:
Zresztą, nie wszystko na raz - co się odwlecze, to nie uciecze i masaż stóp też kiedyś będzie

Ja Richie!
Spełniasz moje marzenia! *odczynia taniec szczęśliwego dziecka*

Richie napisał:
tylko że te, które znalazłam w necie, nie były wskazane dla kobiet w ciąży - a oliwka świetnie się łączy z rozgrzewającymi olejkami

My mieliśmy jakiś nawilżająco coś tam ;D A do domu kupiłam sobie lawendowy olejek specjalnie do masażu. Nie było nic o przeciwwskazaniach (oprócz uczuleń, of korz ;D)
Wybór olejków House'a jest cudowny, kocham te zapachy

Richie napisał:
*wertuje kalendarzyk ciążowy Wilsona*

...
Też chcę Wilsonowy kalendarzyk ciążowy!

Richie napisał:
Bądźmy realistami - jak Wilson ma urodzić, skoro nie jest kobietą?

W którymś fiku na horum House rodził!


E:
MOJA STRONAAA!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Czw 10:21, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:28, 14 Maj 2010    Temat postu:

milea napisał:
Jakbyś potrzebowała pomysłów na... nowe pozycje, to jestem do dyspozycji

jesteś do dysPOZYCJI, powiadasz? Pomysły zawsze mile widziane, więc pisz śmiało na PW czy gdzieś

milea napisał:
Jak nie mogę spać, obmyślam hilsonowe ery (zazwyczaj zasypiam, zanim dojdzie co do czego )

o, też tak mam z tym obmyślaniem I kiedyś też zasypiałam w połowie akcji, ale odkąd spać nie umiem, to zamiast samej ery zaczynają się fiki tworzyć (tylko nie chce mi się ich zapisywać )

milea napisał:
Chwała Ci za to!

nie chwal dnia przed zachodem...

milea napisał:
Żadnych prysznicowych akcji! No chyba, że z Wilsonem

czy ja, tzn korniczki, jestem aż taka przewidywalna?!

milea napisał:
Wcześniej już na swoim wydziale zachęcałam ludzi do czytania Gimme

i nie boisz się, że wezmą Cię za wariatkę?

milea napisał:
także zapytam inaczej - czy House będzie obecny przy odłączeniu dziewczynek od ustroju Wilsona?

oł maaaj... nie wiedziałam, że można to tak słodko ująć
hmmmmm... A ma być obecny? I w jakim charakterze ( )? Czy lepiej, żeby czekał niecierpliwie przed blokiem operacyjnym?
no, w każdym razie decyzja została wstępnie podjęta, ale nic nie zdradzę

milea napisał:
Pamiętam nawet, jakie prawa mają dzieci poczęte, ale nienarodzone *przypomina sobie o prawach nasciturusa*

oł gaad, nie mam zielonego pojęcia, o czym mówisz
A są może jakieś prawa facetów, którzy nie są genetycznie związani z dziećmi, ale przyczynili się do ich przyjścia na świat? Bo Wilson w sumie nie ma dowodów, że coś go z dziewczynkami łączy i mógłby je stracić, gdyby House'owi coś się stało

***

Izoch napisał:
Dużo psychiatrów to idioci Sama miałam czwórkę i tylko jeden się nadawał do roboty (i był przystojny ale potem sobie poszedł gdzieś )

taaa... przystojny psychiatra pomaga się skupić na problemach, co? IMO wielu pacjentów to również idioci - zatem oby tylko psychiatra był mniejszym idiotą, niż pacjent Nolan nie był idiotą - on był niekompetentnym konowałem z dyplomem z bazarku

Izoch napisał:
My mieliśmy jakiś nawilżająco coś tam ;D A do domu kupiłam sobie lawendowy olejek specjalnie do masażu. Nie było nic o przeciwwskazaniach (oprócz uczuleń, of korz ;D)

z dodatkiem olejku jojoba na rozstępy?
Ja szukałam olejków rozgrzewających i tam wszędzie pisało, żeby nie stosować w ciąży

Izoch napisał:
Też chcę Wilsonowy kalendarzyk ciążowy!

to sobie zrób, o Bo wszystko jest ładnie i dokładnie opisane w fiku (ta szczegółowość wręcz mnie przeraża np w części 34. będzie koniec 6. miesiąca i kolejny wyjazd do Chicago... )

Izoch napisał:
W którymś fiku na horum House rodził!

mhm, pamiętam Fików o rodzącym Wilsonie też sporo zaliczyłam Ale tutaj ma być realistycznie, a nie jakieś czary

* z Izoch*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milea
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Mighty Boosh
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:17, 14 Maj 2010    Temat postu:

Richie napisał:
i nie boisz się, że wezmą Cię za wariatkę?


Im się to chyba podoba, ciągle słyszę "wyślij mi jeszcze trochę tego gejporno"


Richie napisał:
hmmmmm... A ma być obecny? I w jakim charakterze


Pasuje do roli wydzierającego się na innych lekarzy, że wszystko robią nie tak jak trzeba, że są idiotami i najlepiej, żeby on sam odebrał poród

Wiem! A nie mogą zatrzasnąć się w windzie w drodze do szpitala? Wilson zacznie "rodzić", House z podręcznej gumki recepturki, scyzoryka przy kluczach, wilsonowych nożyczek do paznokci niczym MacGyver poskłada niezbędny zestaw mały chirurg, po czym zoperuje Wilsona, wyciągnie dziewczynki, gdy o dziwo, w Wilsonie gdzieś zapodziało się trzecie dziecko! Wilson dostanie jedno do potrzymania, House pozostałe dwa, winda nagle się naprawi, drzwi się otworzą i cały personel szpitala ujrzy szczęśliwą rodzinkę i rozprutego Wilsona (to brzmi jak Happy Tree Friends ), Cuddy dostanie zawału, Foreman pójdzie po pieluszki a Chase przeleci Trzynastkę. I żyli długo i szczęśliwie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:45, 14 Maj 2010    Temat postu:

pomysł milei z windą

Richie napisał:
taaa... przystojny psychiatra pomaga się skupić na problemach, co

okej, może niekonieczne pomaga ale się fajnie do niego chodziło xD I dawał mi mój ukochany lek, po którym mam zawsze halucynacje

Richie napisał:
z dodatkiem olejku jojoba na rozstępy?

Taaaak Wilsonowi też się w sumie by przydało xD

Richie napisał:
to sobie zrób, o

*bierze kartkę i długopis, zaczynając czytać od nowa*

Cytat:
Fików o rodzącym Wilsonie też sporo zaliczyłam

Daaamn, wszystkie mpregi z Wilsonem zawsze kończyły się w wybranych przeze mnie fikach operacjami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:48, 14 Maj 2010    Temat postu:

Richie, ja oglądałam poprzednie epy House'a i nie umarłam Co najwyżej zasnęłam z nudów A końcowa konkluzja Nolana w ostatnim odcinku o mało nie wywołała u mnie salwy śmiechu

Cytat:
Po raz pierwszy tego dnia House się nie rozczarował. Wilson leżał na swojej stronie łóżka, zwrócony plecami do drzwi i zupełnie nagi, jeśli nie liczyć skarpetek.

Kinky era ze skarpetkami w roli głównej? Interesting, interesting

Cytat:
Światło lampki nocnej nadawało jego skórze ciepły, miodowy odcień...

... i po chwili obsiadły go pszczoły

Cytat:
House odruchowo oblizał wargi, patrząc na łagodnie zaokrąglone dokładnie-tam-gdzie-trzeba kształty swojego kochanka.

Kolana. To definitywnie były kolana

Cytat:
W wyobraźni widział swoje palce zaciśnięte na jego biodrach i niemal czuł elektryzujący dotyk pośladków onkologa rozkosznie ocierających się o jego podbrzusze...

Kolan, House! Kolan!

Cytat:
...prędzej Cuddy darowałaby mu zaległe dyżury w klinice, niż jego męskość byłaby skłonna zachować spokój w obecności nagiego i bezbronnego Wilsona

Nikt i nic nie jest skłonny zachować spokój w obecności nagiego i bezbronnego Wilsona

Cytat:
i jeśli oznaczało to postawienie potrzeb Wilsona ponad własnymi, to House mógł to zrobić, przynajmniej ten jeden raz.

A potem dać sobie spokój na kolejne dziesięciolecie

Cytat:
“Myśl o zasmarkanych chusteczkach, House!”

Lepiej. Myśl o Cuddy w bikini Albo nie, 'mały Greg' będzie w stanie katatonii przez następny miesiąc

Cytat:
- Sądzę, że to niewiarygodne, ale urocze. Nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę albo coś w tym stylu?

"Nie, to te twoje smarki tak na mnie działają."

Cytat:
Wilson zachichotał, ale posłusznie ułożył się na brzuchu, przeciągając się przy tym odrobinę tylko po to, by wywołać westchnienie zachwytu House'a, co zresztą bez problemu mu się udało.

Strach pomyśleć co by House zrobił gdyby Wilson podrapał się w tyłek

Cytat:
...więc jęknął z frustracją, gdy dłonie kochanka bez uprzedzenia przestały pieścić jego szyję i zniknęły nie wiadomo gdzie.

Jak to nie wiadomo gdzie? W Krainie Fantazji zniknęły
Wybacz, już milczę

Cytat:
...jego... ich małe dziewczynki przyznawały mu rację, chociaż nie miały jeszcze okazji poznać osobiście swojego tatusia.

I właśnie od tego momentu szczerzę się jak nie wiadomo co. Właśnie za to tak kocham mpregi. Nie ma nic słodszego niż facet w ciąży

Cytat:
...ale nie mógł się oprzeć odrobinie twórczej inwencji w nadziei, że ta subtelna aluzja pomoże Wilsonowi wpaść na pomysł nagrodzenia go za jego starania.

Gregory House, mistrz 'subtelnej aluzji'

Cytat:
...wtulił policzek we włosy przyjaciela i muskając wargami jego ucho, szeptał słodkie słówka o tym, jakie podniecające jest jego seksowne ciało.

O, przepraszam, czyżby to moja ślina ściekała teraz z klawiatury? Ależ tak! Ale następnym razem opisz te 'słodkie słówka', zwykle właśnie tego szukam w erze

Cytat:
Roztarł oliwkę w dłoni, żeby ją ogrzać i wreszcie sięgnął ponad biodrem Wilsona... ale to, co tam znalazł, w niczym nie przypominało jego własnej, gotowej do eksplozji erekcji.

Obcy, tam był obcy

Cytat:
Wpatrzony w oblicze człowieka, który był dla niego najważniejszy na świecie, nie zauważył, kiedy jego ręka przesunęła się kilka centymetrów w górę, zatrzymała się na brzuchu onkologa i zaczęła z czułością gładzić dość wyraźną wypukłość, która już teraz powiększała się wyraźnie z każdym upływającym tygodniem.

Pamiętasz, co pisałam o facetach w ciąży

Cytat:
co nie zmieniało faktu, że coraz częściej na myśl o dwóch maleńkich istotkach rosnących pod sercem Wilsona, jego własne serce zaczynało trzepotać z radosnego podekscytowania, przyprawionego odrobiną obaw o przyszłość ich małej, dziwnej rodziny.

Co mi przypomniało, że pewnie znienawidzisz mnie za to, co napiszę na końcu

Cytat:
...a on sam czekał w napięciu, czy któraś z dziewczynek zaszczyci go swoim kopniakiem.

Serio, lepiej nie powiem co chciałam napisać, ale się opamiętałam

Cytat:
...o wielkim, brązowookim kocurze, który ułożył się na jego klatce piersiowej i z upodobaniem lizał go po szyi i obojczykach, mrucząc przy tym kojąco, podczas gdy jego ciepły, wilgotny, koci nos ocierał się o brzuch House'a...

Widmo Kociego fika wygląda zza węgła, że tak powiem I pytanie; co jest wilgotne i ociera się o brzuch?

Cytat:
- Nie wiem, co takiego zrobiłeś, ale po przeziębieniu prawie nie ma śladu! Chyba należy ci się za to jakaś nagroda...

No proszę, House wymyślił lekarstwo na katar. Nobel!

Cytat:
- Wygląda na to, że ciążowe huśtawki nastrojów nie zawsze muszą być złe..

A nie mówiłam? Zaczyna się. Teraz Jimmy biednego House'a z łóżka nie wypuści

Cytat:
“I gdzie jest teraz mój uroczy i niewinny Jimmy?”,

W niezwykle wyzywającej pozie kołysze ci się na biodrach?

Cytat:
- Kochaj się ze mną...

Czyli moje marzenie o tym jak powinien wyglądać finał 6 sezonu

Cytat:
- To zależy, czy planujesz jeszcze kiedyś zajść w ciążę...

Ależ oczywiście! Co najmniej jeszcze tak z pięć razy

Cytat:
- Nie, skłamałem, żeby zobaczyć, jak daleko może wylądować twoja sperma, kiedy doprowadzę cię do superorgazmu

OMG, zawody w strzelaniu spermą na odległość

Cytat:
- Wiem, Jimmy... Ja też cię kocham... całą waszą trójkę...

Mój mózg zamienił się w mokrą plamę. Ja chyba zresztą też

Mam nadzieję, że z tą długością nie przesadziłam, muszę się teraz streszczać
Pamiętasz, wspominałam o reaktywacji "Everything...". Otóż nie wyszła, niestety, bo mój Wen, kochany pan Żelazny postanowił wywinąć mi numer, którego się raczej nie spodziewałam. Piszę Huddy. Nie znienawidzisz mnie, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:33, 15 Maj 2010    Temat postu:

milea napisał:
Im się to chyba podoba, ciągle słyszę "wyślij mi jeszcze trochę tego gejporno"

hał najs

milea napisał:
Pasuje do roli wydzierającego się na innych lekarzy, że wszystko robią nie tak jak trzeba, że są idiotami i najlepiej, żeby on sam odebrał poród

^_____^
aczkolwiek to taaakie przewidywalne Może House zachowa się jakoś zaskakująco... *robi tajemniczą minę*

oł jee, wersja z windą jak prosto z Happy Tree Friends Przynajmniej mój House nadal bierze Vicodin, więc miałby czym znieczulić Wilsona (a sobie dodać odwagi ) Ale nieeee... Wszystko odbędzie się profesjonalnie i sterylnie, i BEZ udziału Chase'a

***

Izoch napisał:
I dawał mi mój ukochany lek, po którym mam zawsze halucynacje

chyba nie chcę więcej wiedzieć

Izoch napisał:
*bierze kartkę i długopis, zaczynając czytać od nowa*



Izoch napisał:
Daaamn, wszystkie mpregi z Wilsonem zawsze kończyły się w wybranych przeze mnie fikach operacjami

a co to były za mpregi? Bo jakoś żadnego z operowanym Wilsonem sobie nie przypominam
2 mpregi z porodem w .pdfie możesz sobie ściągnąć tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]

***

Lady, mi też się udało przeżyć, jak widać I nie uważam, że było nudno
Co do Nolana, to się cieszę, że od początku miałam słuszność na jego temat. A jego konkluzja wywołała u mnie napad mdłości. Powinien był się skupić na tym, że House pozwolił Alviemu na hugsa i na rzucanie się na jego kanapę...

Lady napisał:
Kinky era ze skarpetkami w roli głównej?

czepiacie się skarpetek

Lady napisał:
... i po chwili obsiadły go pszczoły

raczej jedna pszczoła z dużym żądłem

Lady napisał:
Kolana. To definitywnie były kolana

...czyżbyś czytała tego fika, co mam go zamiar przetłumaczyć? ;>

Lady napisał:
A potem dać sobie spokój na kolejne dziesięciolecie

mhm... w tym momencie akcji House też miał takie złudzenia

Lady napisał:
Myśl o Cuddy w bikini Albo nie, 'mały Greg' będzie w stanie katatonii przez następny miesiąc

już prędzej 'mały Greg' by się schował i nie wychodził do końca millenium

Lady napisał:
Strach pomyśleć co by House zrobił gdyby Wilson podrapał się w tyłek

postanowiłby darować sobie masaż?

Lady napisał:
Wybacz, już milczę

spoko, nie przeszkadzaj sobie

Lady napisał:
Właśnie za to tak kocham mpregi. Nie ma nic słodszego niż facet w ciąży

jesteś zuaaaa
słodszy może być tylko House rozczulający się nad Wilsonem w ciąży

Lady napisał:
Ale następnym razem opisz te 'słodkie słówka', zwykle właśnie tego szukam w erze

zobaczy się
z drugiej strony... po polsku te słodkie słówka wcale tak słodko nie brzmią...

Lady napisał:
Serio, lepiej nie powiem co chciałam napisać, ale się opamiętałam

damn... a taka ciekawa byłam

Lady napisał:
I pytanie; co jest wilgotne i ociera się o brzuch?

zapodziana zasmarkana chusteczka

Lady napisał:
No proszę, House wymyślił lekarstwo na katar. Nobel!

parafrazując z jakiegoś forum: "w przypadku przeziębienia najlepiej położyć się do łóżka z facetem. Do rana przeziębienie przejdzie... na niego"

OMG, jak możesz pisać Huddy???!!! No, chyba że to d!fik, a na końcu House będzie się wypłakiwał na ramieniu Wilsona...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:09, 15 Maj 2010    Temat postu:

Richie, prawda jest taka, że Nolan zwyczajnie 'zgłupiał' pod koniec sezonu. Na początku z pewnością poziom IQ miał znacznie wyższy. <color>

Richie napisał:
czepiacie się skarpetek

Ja się nie czepiam. Uważam, że nagi facet w samych skarpetkach jest niewątpliwie sexy

Richie napisał:
...czyżbyś czytała tego fika, co mam go zamiar przetłumaczyć? ;>

Czyżby istniał jakiś fik z seksualnym wykorzystaniem kolan, który chcesz przetłumaczyć?

Richie napisał:
już prędzej 'mały Greg' by się schował i nie wychodził do końca millenium

Gorzej, odpadłby pewnie, albo dokonał samozniszczenia

Richie napisał:
słodszy może być tylko House rozczulający się nad Wilsonem w ciąży

Nie! Jeszcze słodszy jest House karmiący dziecko piersią *maksymalne nasycenie zueeem*

Richie napisał:
z drugiej strony... po polsku te słodkie słówka wcale tak słodko nie brzmią...

Właśnie, jak już mówiła, cokolwiek pięknego po polsku nie napiszesz i tak wyjdzie drewno

Richie napisał:
OMG, jak możesz pisać Huddy???!!! No, chyba że to d!fik, a na końcu House będzie się wypłakiwał na ramieniu Wilsona...

Eeee, no właśnie nie całkiem... Widzisz, to ma być seria takich jednoczęściówek i raczej wszystkie będą fluffem, a ja tak się w to wkręciłam, że...
Wiesz co, lepiej więcej już nie powiem, nie chcę cię uśmiercić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:36, 15 Maj 2010    Temat postu:

Lady napisał:
Richie, prawda jest taka, że Nolan zwyczajnie 'zgłupiał' pod koniec sezonu. Na początku z pewnością poziom IQ miał znacznie wyższy.

heh, ja uważam wręcz przeciwnie, do pewnego stopnia Na początku uważałam Nolana za całkowitego idiotę - najpierw uznał, że medycyna jest przyczyną bólu House'a, a potem zmienił zdanie o 180 stopni, a teraz okazało się, że[Nolan jest całkiem bystry i potrafi wyłapać, że House mu czegoś nie mówi, ale nie zmienia to faktu, że jest on niedouczonym i nieetycznym konowałem, który narzuca House'owi swoje błędnie wyciąnięte wnioski, zamiast pozwolić, żeby House do odpowiednich wniosków doszedł sam]

Lady napisał:
Uważam, że nagi facet w samych skarpetkach jest niewątpliwie sexy

Mrrrrr... Byle miał ładne nogi i odpowiednie skarpetki

Lady napisał:
Czyżby istniał jakiś fik z seksualnym wykorzystaniem kolan, który chcesz przetłumaczyć?

well... nie do końca Po prostu jedno kolano rzuca się tam w oczy i tyle

Lady napisał:
Nie! Jeszcze słodszy jest House karmiący dziecko piersią *maksymalne nasycenie zueeem*

a co powiesz o House'ie, który pomaga Wilsonowi pozbyć się nadmiaru mleka? *zuooo osiągnęło poziom krytyczny*

Lady napisał:
Wiesz co, lepiej więcej już nie powiem, nie chcę cię uśmiercić

mhm... bo potem ktoś by musiał adoptować korniczki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:52, 16 Maj 2010    Temat postu:

Tak czy siak, to Nolan nakłonił House'a aby zamieszkał z Wilsonem. Chyba

Richie napisał:
Byle miał ładne nogi i odpowiednie skarpetki

Według mnie facet MUSI mieć ładne, zgrabne nogi. Wtedy nawet w dziurawych skarpetkach wygląda seksownie

Richie napisał:
well... nie do końca Po prostu jedno kolano rzuca się tam w oczy i tyle

Wiesz, czasami boję się wiedzieć co akurat tłumaczysz

Richie napisał:
a co powiesz o House'ie, który pomaga Wilsonowi pozbyć się nadmiaru mleka? *zuooo osiągnęło poziom krytyczny*

Hehe, akurat to czytałam Chociaż może to przebijać Wilson i Chase 'obwąchujący' House'a tuż po karmieniu, albo Wilsona 'ugniatający' 'piersi' House'a *zuooo eksplodowało i zamieniło się w czarną dziurę*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:08, 17 Maj 2010    Temat postu:

Lady napisał:
Tak czy siak, to Nolan nakłonił House'a aby zamieszkał z Wilsonem. Chyba

no właśnie - chyba Trochę za mądra ta sugestia, jak na Nolana Za to na koniec miałam wrażenie, że [Nolan próbował pokazać House'owi, że z Wilsona wcale nie jest taki superprzyjaciel Tępy kretyn!!! Co to w ogóle za gadka "He's sort of leaving."?! Dobry psycholog zapewniłby House'a, że Wilson tylko potrzebuje przestrzeni dla swojego związku, co wcale nie czyni House'a mniej ważnym w jego oczach. A ten palant zamiast House'a wspierać, jeszcze sieje w jego sercu zwątpienie *iz wściekła na Nolana*]

Lady napisał:
Według mnie facet MUSI mieć ładne, zgrabne nogi. Wtedy nawet w dziurawych skarpetkach wygląda seksownie

chyba mam za wysokie wymagania

Lady napisał:
Wiesz, czasami boję się wiedzieć co akurat tłumaczysz

Ja też - wtedy zamykam oczy

Lady napisał:
Hehe, akurat to czytałam

masz na myśli... no wiesz? Ja nie czytałam, tylko wpadłam na taki zuy pomysł do wykorzystania kiedyś być może

Lady napisał:
Chociaż może to przebijać Wilson i Chase 'obwąchujący' House'a tuż po karmieniu, albo Wilsona 'ugniatający' 'piersi' House'a

tego też nie czytałam (albo sobie nie przypominam) Aczkolwiek chyba wiem, z jakiego fika pochodzi pierwszy wątek

Lady napisał:
*zuooo eksplodowało i zamieniło się w czarną dziurę*

*i wessało Richie do środka*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:29, 22 Maj 2010    Temat postu:

Richie! Po raz kolejny muszę powiedzieć, że kocham Cię za te opowiadania!

Po długiej przerwie wczoraj przeczytałam na raz parę części iiiiii.... jestem zachwycona. Era! Era! ERA! Miłość chłopaków kwitnie, są razem, szczęśliwi. Ah, nawet mimo codziennych sprzeczek (to tylko hormony! xD), w ich związku jest istna sielanka.
Szkoda, że mi, z moich nieodłącznym kompanem Realizmem, zanosi się na jakiś kryzys. Coś tu za pięknie, coś za szczęśliwie. Liczę jednak na to, że moje prognozy się nie sprawdzą, wręcz przeciwnie, wszystko nadal będzie polane miłosnym lukrem.

Co zauważam - oni są nienasyceni! ciągły sex, codziennie, rano, na wieczór, w nocy, na łóżku, na kanapie, w restauracji, w windzie... ha! oby więcej!
To bardzo miła odskocznia od ... brr... sezonu 6.

Jak zawsze, z utęsknieniem, czekam na kolejne ekscesy z życia naszych chłopaków (+ 2 niespodziewanych istot) wypływające spod Twoich palców.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 20:11, 22 Maj 2010    Temat postu:

Gimme!! I to z erąąą!
A ja tego nie skomentowałam? No tak to tylko ja

Po pierwsze jestem dumna z House'a, że wpadł na taki świetny pomysł Gdyby mnie tak masował to raczej bym nie usnęła
I takie słodkie było jak dziewczynki dały mu znak, że tam są *cieknie ślinka*
Ale oczywiscie era jak zwykle nie ma sobie równych Kolejne piękne wykonanie przez Ciebie Jak tu nie kochać chłopaków i Ciebie?

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:01, 07 Cze 2010    Temat postu:

martuusia! cóż za niespodziewana wizyta!

martuusia napisał:
Szkoda, że mi, z moich nieodłącznym kompanem Realizmem, zanosi się na jakiś kryzys.

um... obecne prognozy nie przewidują żadnych wielkich kryzysów Najwyżej trochę angstu do smaku, tu i tam... W końcu Wilson nie może się za bardzo stresować na 3 miesiące przed rozwiązaniem

martuusia napisał:
Co zauważam - oni są nienasyceni! ciągły sex, codziennie, rano, na wieczór, w nocy, na łóżku, na kanapie, w restauracji, w windzie...

*Richie leży i kwiczy*
ale przecież to fik prosto z Tak-Taka... bez seksu ani rusz besides... nienasycenie jest wpisane w Hilsona, o

martuusia napisał:
To bardzo miła odskocznia od ... brr... sezonu 6.

awwwwwwww, dziękuję bardzo
Całe szczęście, że przed nami kilka miesięcy przerwy, więc zamierzam "odskoczyć" tak daleko, jak się da od tego crapu

***

Agusss, lepiej późno niż później

moje ery to tylko marne namiastki tego, co czytam in inglisz, ale robię co mogę
A dziewczynki najwidoczniej odziedziczyły zmysł kiczowatości po swoim mamusiu



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:29, 07 Cze 2010    Temat postu:

Cytat:
Heeej, to znów ja i kolejna odsłona korniczkowej epopei Już miałam nadzieję, że przynajmniej raz uda mi się zmieścić wszystko w jednej części, ale korniki dostały niestrawności po zjedzeniu nasiąkniętego wodą deszczową drewna i za nic nie chciały współpracować, więc fluffowo-angstowy kawałek będzie musiał zaczekać do następnego razu

Enjoy yourself tym co jest!



Dedykowane Marau Apricot - za WND


Part 33 'a'


Mijał właśnie pierwszy miesiąc urlopu Wilsona, a House nadal nie mógł się zdecydować, czy to, że jedynym zajęciem jego przyjaciela jest teraz sprawowanie pieczy nad domowym ogniskiem, jest przekleństwem, czy błogosławieństwem.

Obecna sytuacja miała swoje niewątpliwe zalety – naleśniki z orzechami macadamia nie tylko w weekendy, ale również w dni powszednie; brak pretensji, że House jak zwykle nie posprzątał łazienki po porannym prysznicu; całkowity koniec dyskusji na temat tego, że skoro obaj pracują, to powinni również dzielić się domowymi obowiązkami, żeby na koniec dnia mieć więcej wolnego czasu oraz (co House w duchu uważał za największą korzyść) cowieczorny zniewalający seks, który Wilson uważał za najlepszy sposób nadrobienia wielu godzin spędzonych oddzielnie w ciągu dnia.

Ale nadmiar wolnego czasu Wilsona wiązał się również z wieloma powodami do irytacji, których House nie mógł pominąć w rachunku strat i zysków – teraz jego spodnie, koszule i t-shirty były zawsze nienagannie wyprasowane (a raz nawet Wilson zdążył zaatakować żelazkiem jego skarpetki i bokserki, bo House zasiedział się w szpitalu nad ciekawym przypadkiem), pizza i chińszczyzna, które zazwyczaj zamawiali na kolację ustąpiły miejsca zdrowym, pełnowartościowym domowym posiłkom, a w całym mieszkaniu panował nieskazitelny porządek, przez co diagnosta miał wrażenie, że przeprowadził się do muzeum...

No cóż, tak czy inaczej House nie miał innego wyboru, jak cieszyć się z tego, co zyskiwał i akceptować całą resztę - przynajmniej dopóki Wilson nie przekraczał pewnych granic, jak miało to miejsce kilka dni wcześniej.

Tamtego popołudnia diagnosta wrócił do domu wcześniej niż zwykle, tryumfując z powodu rozwiązania kolejnej medycznej zagadki, ale jego dobry nastrój szybko zmienił się niepokój, kiedy usłyszał podejrzane odgłosy dochodzące z sypialni. Nie zastanawiając się dwa razy, pokuśtykał wgłąb mieszkania, mając nadzieję, że jego przeczucie jest błędne i Wilsonowi nic się nie stało. To, co zobaczył, stanąwszy w progu sypialni, zmroziło mu krew w żyłach – onkolog leżał na podłodze i, o ile House mógł cokolwiek stwierdzić z powodu zasłaniającego mu widok łóżka, nie wykazywał żadnych oznak życia.

- Wilson, do cholery, co się... - odezwał się, nawet nie próbując ukryć paniki w swoim głosie, jednak zanim dokończył zdanie, Wilson podniósł się na czworakach i spojrzał na niego ze zdziwieniem ponad krawędzią łóżka.

- House? Myślałem, że wrócisz później... - powiedział i zupełnie nieświadomy, że prawie doprowadził starszego mężczyznę do zawału, wstał z podłogi, jedną ręką otrzepując kolana z nieistniejącego kurzu, a w drugiej trzymając jakieś pudełko, które najwyraźniej wyciągnął spod łóżka.

Diagnoście spadł kamień z serca, kiedy zobaczył, że jego przyjaciel jest cały i zdrowy. Co więcej, Wilson wyglądał niezwykle seksownie z potarganymi włosami i zaróżowionymi policzkami, mając na sobie rozciągnięty t-shirt oraz rozpięte jeansy, więc House'a kosztowało sporo wysiłku przybranie rozzłoszczonego wyrazu twarzy.

- Co ty, do diabła, robiłeś pod łóżkiem?! - zapytał ostro, wprawiając Wilsona w osłupienie.

- Ja... właściwie to nic – odparł po kilku sekundach Wilson. Nagle miał wrażenie, że House podejrzewa go o coś niestosownego i odruchowo sięgnął wolną ręką do karku, pocierając go z zażenowaniem. - Widziałem, że trzymasz pod łóżkiem jakieś stare pudła, więc pomyślałem, że trochę tam posprzątam, skoro nie mam nic innego do roboty...
House przewrócił oczami. Wyglądało na to, że Wilson wszedł w fazę budowania gniazda i - świadomie bądź nie - zaczynał przygotowywać mieszkanie na pojawienie się dzieci. Diagnosta wolał nawet nie myśleć, co może zastać po powrocie do domu za kolejny miesiąc, ani czy w ogóle zdoła rozpoznać swoje niegdyś przytulnie zabałaganione lokum. Jakby w odpowiedzi na obawy mężczyzny, udo House'a zaczęło pulsować tępym bólem, więc usiadł na łóżku, żeby zdjąć z niego ciężar ciała.

- Znalazłeś chociaż coś ciekawego? - zapytał, masując naprzykrzającą mu się nogę.

Wilson widział dokładnie, jak mięśnie ramion i pleców House'a napinają się pod wpływem bólu i skrzywił się ze współczuciem. W ostatniej chwili powstrzymał się przed spytaniem House'a, czy dobrze się czuje, bo wiedział doskonale, że tym tylko zdenerwowałby przyjaciela. Zamiast tego obszedł łóżko dookoła, żeby pokazać House'owi swoje znalezisko.

- Tylko to – powiedział. - Nie wiedziałem, że kiedyś używałeś elektrycznej maszynki do golenia...

- Stacy też nie wiedziała – odparł obojętnie House ze wzrokiem ciągle wpatrzonym w podłogę. - Kupiła mi ją po zawale, bo uważała, że dzięki temu nie będę musiał zbyt długo stać przed lustrem.

Onkolog zmarszczył brwi. Jak przez mgłę przypomniał sobie teraz, że House rzeczywiście golił się przez jakiś czas, kiedy był ze Stacy. Przypomniał sobie również, że nie przepadał za wizerunkiem ogolonego na gładko House'a – zawsze uważał, że kilkudniowy zarost dodawał twarzy diagnosty charakteru, a teraz, kiedy House był z nim, nawet sobie nie wyobrażał, jak dziwnie byłoby całować się z House'em, nie czując przy tym pod wargami tej podniecającej szorstkości, której samo wspomnienie wystarczało, żeby przyprawić go o gęsią skórkę...

Wciągnięty ze świstem spazmatyczny oddech starszego mężczyzny wyrwał Wilsona ze snu na jawie. Na rozkoszowanie się zarostem House'a będzie miał czas później – teraz musiał oderwać uwagę przyjaciela od bólu nogi i skierować ją na coś mniej nieprzyjemnego.

- A więc to prezent od Stacy? - zapytał, siadając obok House'a, jednak na tyle daleko, żeby nie naruszać jego osobistej przestrzeni. - Skoro nie miałeś zamiaru używać tej maszynki, to po co trzymasz ją od tylu lat?

Tym razem House podniósł wzrok i spojrzał na niego. Zmarszczki spowodowane bólem nadal były widoczne w kącikach jego oczu, ale powoli zaczynały się one wygładzać i znikać.

- Jak sam zauważyłeś, to prezent – odpowiedział House, nagle bardziej skupiony na rozmowie, niż na uszkodzonej nodze. - A poza tym przypomina mi on, jak bardzo Stacy mnie nie znała... Czyżbyś był zazdrosny?

- Oczywiście, że nie! - zaprzeczył stanowczo Wilson, ale blady rumieniec wypełzający na jego policzki świadczył o czymś przeciwnym. - No... może trochę jestem...

House prychnął. - Naprawdę, Wilson... zaczynasz zachowywać się jak kobieta. I to zupełnie bez powodu. Lepiej znajdź sobie jakieś inne hobby niż grzebanie w moich rupieciach, bo wpadniesz w paranoję i zamiast na porodówkę trafisz na oddział psychiatryczny...

- Więc uważasz, że przechowywanie przez lata prezentów od byłej dziewczyny nie jest powodem do zazdrości?! - Wilson był szczerze zdziwiony. On sam był zdania, że aby rozpocząć nowy rozdział w życiu, trzeba zostawiać przeszłość za sobą, co – chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy – było jedną z przyczyn powtarzania tych samych błędów w każdym kolejnym związku. Ale przecież tutaj chodziło o House'a – człowieka, który traktował życie jako nieprzerwany ciąg przyczyn i skutków, więc nie było mowy o dzieleniu go na etapy, bo przez to nie dałoby się dociec źródła obecnych wydarzeń.

House wzruszył ramionami. - Wobec tego całe szczęście, że Stacy nigdy nie znalazła pokwitowania za kaucję, którą za ciebie wpłaciłem... - odparł z przesadną zadumą, a po chwili uśmiechnął się z wyższością, na widok okrągłych jak spodki czekoladowych oczu przyjaciela.

- Przez cały czas trzymasz ten świstek? Ale... ale po co?! - wydusił z siebie Wilson, nie próbując nawet ukryć zaskoczenia.

- Och, zachowałem go ot tak, na wszelki wypadek. - Diagnosta machnął lekceważąco ręką, jakby była to najzwyczajniejsza rzecz pod słońcem. - Wprawdzie nie sądziłem, że przyda mi się on do czegokolwiek, ale teraz będzie to świetny dowód, że nie zmyślam, kiedy opowiem dziewczynkom o tym, w jaki sposób się poznaliśmy...

Rumieniec na policzkach onkologa zrobił się ciemniejszy o kilka odcieni. - House... powiedz, że nie mówisz poważnie...

- Dlaczego? - zapytał niewinnie House. - Czyżbyś zamierzał udawać przed nimi, że ich tatuś, a raczej mamusia jest ostatnim żyjącym świętym? - dokończył, prowokacyjnie poruszając brwiami.

Wilson musiał przyznać, że House ma rację, ale ani myślał o przyznaniu tego na głos.

- Moje zamiary są bez znaczenia, skoro wystarczy, że jesteś gdzieś w pobliżu, a moja mroczna połowa daje o sobie znać – powiedział zamiast tego i zanim House zorientował się, co się dzieje, popchnął go na łóżko, przygniatając go do materaca całym ciężarem swojego ciała, a następnie – zauważywszy z satysfakcją zaskoczoną minę przyjaciela – z pasją zaatakował jego usta.

House wyjątkowo zrezygnował ze stawiania oporu i przymknął oczy, pozwalając Wilsonowi zrobić wszystko, na co przyjdzie mu ochota. A Wilson wiedział, co robi, bo z każdym kolejnym pieszczotliwym przygryzieniem dolnej wargi, z każdym uwodzicielskim muśnięciem języka rwące pulsowanie w udzie diagnosty odsuwało się na dalszy plan, ustępując miejsca o wiele przyjemniejszym doznaniom i wkrótce House jęknął cicho, zachęcając przyjaciela do pogłębienia pocałunku. Jednak Wilson miał inne plany i ledwie koniuszek jego języka otarł się przelotnie o wysuwający się na jego spotkanie język House'a – już go nie było.

Diagnosta wydał z siebie pomruk irytacji i uchylił jedną powiekę. Jedynym, co zobaczył, były oddalone o kilka centymetrów od jego twarzy zaczerwienione i błyszczące od wilgoci usta Wilsona, których kąciki uniosły się w pełnym zadowolenia uśmiechu.

- Widzisz? O tym właśnie mówiłem – odezwał się z rozbawieniem Wilson. - Prowokujesz mnie do samych złych rzeczy...

House oblizał wargi, które ciągle delikatnie mrowiły po przerwanym niespodziewanie pocałunku, gorączkowo zastanawiając się nad odpowiedzią, która starłaby ten próżny uśmieszek z twarzy jego kochanka.

- Jak zwykle jesteś dla siebie zbyt surowy, Jimmy. Moim zdaniem wcale aż tak źle nie całujesz – powiedział w końcu, umyślnie przekręcając znaczenie słów onkologa. - Ale możemy jeszcze trochę poćwiczyć, jeśli masz ochotę... - dodał, wyciągając rękę do karku kochanka.

Wilson jednak okazał się szybszy i odsunął się poza zasięg House'a, zanim jego dłoń mogła dosięgnąć celu.

- O nie, House! Na takie “ćwiczenia” jest stanowczo za wcześnie. Za to najwyższa pora, żebym zabrał się za przygotowanie kolacji – powiedział, podnosząc się z łóżka. - I skoro już jesteś w domu, to mógłbyś mi pomóc...

House prychnął i podparł się na łokciach. - Mógłbym co najwyżej zadzwonić do tej nowej pizzerii, którą otwarto dwie przecznice od nas. Podobno mają tam duży wybór świeżych sałatek... - zaproponował, choć z góry wiedział, że Wilson za nic nie zrezygnuje ze swojego planu zdrowego odżywiania.

Wilson rzeczywiście zareagował śmiechem na tę propozycję, chociaż głównie dlatego, że House powtarzał tę sztuczkę średnio dwa razy w tygodniu. - Niezła próba, House, ale znasz moje zdanie na ten temat...

- …żadnego jedzenia na telefon dopóki nie przestaniesz być żywicielem tych dwóch pasożytów w twoim brzuchu – dokończył grobowym głosem diagnosta, dąsając się przy tym jak dziecko, któremu po raz setny odmówiono słodyczy przed kolacją.

Onkolog przewrócił oczami. - Nie do końca tak bym to ujął, ale ogólny sens się zgadza – powiedział i nie dając House'owi szansy na wymyślenie lepszego sposobu na zatrzymanie go w sypialni, wyszedł z pokoju, zostawiając przyjaciela w towarzystwie nigdy nieużywanej maszynki do golenia.

Po tym drobnym incydencie House z ulgą stwierdził, że obsesja Wilsona na punkcie domowych porządków wróciła do normalnego, niegroźnego poziomu. Czymkolwiek onkolog zajmował się w wolnym czasie, nie wiązało się to z żadnymi dowodami rzeczowymi w postaci zamawianych w telezakupach porcelanowych słoników czy też ręcznie szytych narzutek na łóżko, więc House znów mógł się uważać za relatywnie szczęśliwego człowieka – przynajmniej do czasu, aż wyposażona w opóźniony zapłon bomba inwencji twórczej Wilsona w końcu wybuchła, oczywiście w momencie, kiedy diagnosta najmniej się tego spodziewał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:30, 07 Cze 2010    Temat postu:

jeeej... ich wspólne życie jest takie szczęśliwe, takie udane, takie słodkie! oczyma wyobraźni widzę maślane oczka Wilsona pełne łez z byle jakiego powodu (hormony!) i te niebieskie, pełne miłości. Słodko! Bardziej niż w cukierni!

Cytat:
No cóż, tak czy inaczej House nie miał innego wyboru, jak cieszyć się z tego, co zyskiwał i akceptować całą resztę

ciesz się, House! znalazłeś idealnego partnera! ciesz się! (tak, nadal, draniu, jestem zła na Ciebie za ostatni odcinek 6 sezonu)

Cytat:
Diagnoście spadł kamień z serca, kiedy zobaczył, że jego przyjaciel jest cały i zdrowy.

słodko! słodko!

Cytat:
Moje zamiary są bez znaczenia, skoro wystarczy, że jesteś gdzieś w pobliżu, a moja mroczna połowa daje o sobie znać.

Wilson! Ty demonie sexu!


Mówiłam już, że jest baaaardzo słodko? Ale co tam! To Hilson !
Ta alternatywna rzeczywistość jest o niebo lepsza od prawdziwej (Shore! Pręgierz u mnie na podwórku na Ciebie czeka!), więc zawołam tylko: jeszcze! jeszcze!

Biję pokłony Richie. Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:05, 11 Cze 2010    Temat postu:

martuusia napisał:
jeeej... ich wspólne życie jest takie szczęśliwe, takie udane, takie słodkie!

*zastanawia się, czy to na pewno o Gimme*

martuusia napisał:
(tak, nadal, draniu, jestem zła na Ciebie za ostatni odcinek 6 sezonu)

House'owi trzeba współczuć tego odcinka, a nie się na niego wściekać
To przecież wszystko wina gópich scenarzystów i Króla Głupców Shore'a, że dał się namówić LE na zmianę koncepcji

martuusia napisał:
Wilson! Ty demonie sexu!

...korzystaj z życia póki czas Potem trzeba się będzie zająć dwiema diablicami, a nie zabawiać się w demona

martuusia napisał:
Ta alternatywna rzeczywistość jest o niebo lepsza od prawdziwej

chrzanić prawdziwą rzeczywistość!!!
(szkoda, że tylu wspaniałych autorów się do niej przyssało na każde wspomnienie o Huddy w najnowszych fikach aż mnie mdli

Buuuziaczki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 4:06, 11 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:33, 11 Cze 2010    Temat postu:

Cytat:
[quote="Richie117"]
martuusia napisał:
jeeej... ich wspólne życie jest takie szczęśliwe, takie udane, takie słodkie!

*zastanawia się, czy to na pewno o Gimme*

jest szczęśliwe, bo mimo wszystkich przeciwności, kłótni i nieporozumień nadal są razem (w jednym łóżku ). Czasem któryś ma do drugiego pretensje, ale od razu są wyjaśnione.

Cytat:
martuusia napisał:
(tak, nadal, draniu, jestem zła na Ciebie za ostatni odcinek 6 sezonu)

House'owi trzeba współczuć tego odcinka, a nie się na niego wściekać
To przecież wszystko wina gópich scenarzystów i Króla Głupców Shore'a, że dał się namówić LE na zmianę koncepcji

zawsze mógł się rzucić na Wilsona krzycząc jednocześnie do Shore'a: "Albo robisz nam tu Hilsona, albo ... (tu użyłby jakiegoś świetnego szantażu)". hahha! marzyć zawsze wolno, szczególnie, gdy tylko to pozostało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:42, 12 Cze 2010    Temat postu:

martuusia napisał:
jest szczęśliwe, bo mimo wszystkich przeciwności, kłótni i nieporozumień nadal są razem (w jednym łóżku ). Czasem któryś ma do drugiego pretensje, ale od razu są wyjaśnione.

no tak, House mógłby się na serio obrazić i pójść spać do wanny
...
ech, widać jestem zbyt niecierpliwa i nie mogę chłopaków zbyt długo trzymać skłóconych Ale jeżeli uda mi się (kiedyś) skończyć Gimme i napisać sequel, to obiecuję, że już nie będzie tak różowo

martuusia napisał:
zawsze mógł się rzucić na Wilsona krzycząc jednocześnie do Shore'a: "Albo robisz nam tu Hilsona, albo ... (tu użyłby jakiegoś świetnego szantażu)". hahha! marzyć zawsze wolno, szczególnie, gdy tylko to pozostało.

a buuu
czytałam kiedyś fika-RPSa, w którym panowie się zbuntowali i poszli do Shore'a...
Musimy gorąco wierzyć w nasze marzenia, to istnieje szansa, że się spełnią - w końcu najważniejsze, że Hju i RSL nie mieliby nic przeciwko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:56, 25 Cze 2010    Temat postu:

Cytat:
Nie mam pojęcia, czego te korniki się naćpały, ale wpadły w taki słowotok, że mam ochotę je wymordować. Pomimo moich starań ( ), nie udało im się zmieścić reszty tego rozdziału w jednej części, więc będzie jeszcze jedna (i oby ostatnia tym razem )

Enjoy!

PS. I jeszcze hugsy dla wszystkich, z okazji wczorajszego Polskiego Dnia Przytulania



Part 33 'b'


- House... zrobiłem coś dla ciebie...

Pobrzmiewający nutką dumy głos przyjaciela zaintrygował House'a na tyle, że zamiast podnieść niedojedzonego tosta do ust, odłożył go na talerz i odwrócił się od kuchennego stołu w stronę drzwi prowadzących do salonu. Wilson opierał się o framugę, całym sobą – od potarganej czupryny kasztanowych włosów, aż po bose stopy częściowo ukryte pod nogawkami opadających spodni od piżamy – roztaczając wokół czar wczesnoporannego nieładu. House uśmiechnął się bezwiednie na ten widok, dopóki jego wprawne oko nie dostrzegło, że onkolog wcale nie jest tak odprężony, na jakiego stara się wyglądać.

- Co takiego? - zapytał podejrzliwie. - Mam nadzieję, że nie chodzi o kolejne pudełko owsianych ciasteczek na lunch. Te poprzednie sprawiały wrażenie tak zdrowych, że nawet Chase i Foreman nie chcieli ich tknąć!

Wilson przewrócił oczami, słysząc udawaną grozę w głosie starszego mężczyzny. Doskonale wiedział, że House nie ma nic przeciwko jego owsianym ciasteczkom, zwłaszcza że zawierały one dwa razy więcej kawałków czekolady, niż wymagał tego przepis. I chociaż niespodzianka ukryta w jego kieszeni nie miała nic wspólnego z żadnymi ciasteczkami, oparł dłonie na biodrach i zadał oczywiste w tej sytuacji pytanie:

- Czy ty potrafisz myśleć wyłącznie o jedzeniu?

Oczy House'a jak na komendę powędrowały w dół i na krótką chwilę zatrzymały się na przodzie spodni onkologa.

- Hm. To zależy, jak szerokie pojęcie słowa jedzenie masz na myśli... - odpowiedział diagnosta, chrząkając przy tym znacząco, zanim jego rozbawione spojrzenie nie wróciło na twarz lekko wytrąconego z równowagi przyjaciela.

Wilson wydał westchnienie bezsilności i jak zawsze w takich momentach uniósł dłonie do twarzy, jakby dzięki temu mógł zetrzeć rumieniec, nieubłaganie wypełzający na jego policzki.

- Naprawdę, House, czasem już sam nie wiem, który z nas spodziewa się bliźniaków... - powiedział, przyciskając kciukiem i palcem wskazujący lewej ręki kąciki zamkniętych oczu.

House przygryzł wargę, żeby nie zachichotać. Łatwość, z jaką doprowadzał Wilsona do stanu frustracji najzwyklejszą seksualną aluzją, powinna była go już znudzić, ale z jakiegoś powodu ciągle sprawiało mu to taką samą przyjemność. Sięgnął po swój kubek i resztką porannej kawy zgasił wzbierający w nim śmiech, po czym odezwał się tonem tak poważnym, jaki tylko mógł z siebie wykrzesać:

- Sądząc po tym, który z nas ostatnio narzekał, że niedługo przestanie mieścić się w jakiekolwiek spodnie, obstawiałbym, że chodzi o ciebie.

Słysząc to, onkolog opuścił rękę sprzed oczu i posłał przyjacielowi zranione spojrzenie. Wcale nie chodziło mu wtedy o “narzekanie” - próbował jedynie obrócić w żart fakt, że spodnie, które jeszcze kilka dni wcześniej idealnie na niego pasowały, nagle zrobiły się za ciasne, jakby skurczyły się w praniu, co trochę go przeraziło, zważywszy że ciągle miał przed sobą kilka miesięcy ciąży. Tym, co przerażało go znacznie bardziej, była myśl, że w pewnym momencie House uzna jego wygląd za odrażający i odsunie się od niego, o czym Wilson często słyszał od swoich pacjentek po chemioterapii. Wydawało mu się wówczas, że rozumie, co czują tamte kobiety, ale teraz uświadamiał sobie powoli, że dostrzegał jedynie niewielką część całego problemu braku samoakceptacji, wynikającej z odrzucenia przez ukochaną osobę.

House oczywiście zauważył zmianę nastroju Wilsona i dotarło do niego, że przypadkiem wszedł na grząski grunt. Próbując znaleźć najkrótszą drogę powrotną na bezpieczną pozycję, strzepnął z t-shirta okruchy tostów i zupełnie beztrosko dodał:

- A zresztą, Jimmy, czyżbyś nigdy nie słyszał o tych przypadkach, gdy mężczyźni obdarzeni dużą empatią doświadczają niektórych dolegliwości swoich ciężarnych partnerek?...

- Jasne – prychnął Wilson. - Już się nie mogę doczekać, kiedy dzięki twojej empatii zaczną ci puchnąć kostki albo będziesz wstawał po kilka razy w ciągu nocy, żeby skorzystać z łazienki... - zakpił, nieudobruchany w najmniejszym stopniu. - Czemu ja się W OGÓLE przejmuję mówieniem ci o czymkolwiek?! Ciebie to i tak nie obchodzi i pewnie umierasz z niecierpliwości, żeby się dowiedzieć, w którym momencie przyznam, że popełniłem błąd, że mam dosyć i że ty od początku miałeś rację, a ja się myliłem!... - wyrzucił z siebie jednym tchem, krocząc przy tym po kuchni i gestykulując gwałtownie, by na koniec oprzeć się o szafkę znajdującą się jak najdalej od House'a i oddychając ciężko, utkwić wzrok w kuchennej podłodze.

House patrzył na ten niespodziewany wybuch z otwartymi ustami i tylko szczere zaskoczenie sprawiło, że nie przerwał Wilsonowi w pół słowa, mówiąc, że owszem, sam jest sobie winien, bo to własnej głupocie zawdzięcza idiotyczną zachciankę zakładania rodziny. Chwilę później jednak, obserwując jak ramiona onkologa dygoczą lekko wraz z każdym jego oddechem, nie miał już najmniejszej ochoty wypominania mu czegokolwiek. Wbrew temu, co Wilson zdawał się sądzić, House'a obchodziło wszystko, co dotyczyło jego kochanka, tak więc nie umknęło mu również to, że im bardziej zbliżał się on do końca drugiego trymestru, tym częściej bywał rozdrażniony i skory do kłótni bez żadnego istotnego powodu.

Diagnosta westchnął bezgłośnie. Instynkt samozachowawczy podpowiadał mu, żeby po prostu wyszedł i pojechał do szpitala, zostawiając sprawy własnemu biegowi, ale House jak zwykle ani myślał go słuchać. Zamiast tego podniósł się z krzesła i chwiejnym krokiem pokonał dystans dzielący go do Wilsona, który w dalszym ciągu wpatrywał się w podłogę i z miną nikt-mnie-nie-kocha gładził swój zaokrąglony brzuch.

- Wilson?... – odezwał się cicho, kiedy znalazł się na tyle blisko przyjaciela, że prawie stykali się ramionami. W odpowiedzi usłyszał tylko zdławiony szloch i nagle z przerażającą jasnością uświadomił sobie, że Wilson wcale nie miał do niego pretensji o brak zainteresowania – cóż, przynajmniej nie tym razem – ale w ten pokręcony sposób chciał powiedzieć, że rzeczywiście czuje się przytłoczony swoim stanem i wszystkim, co z niego wynika, ale boi się przyznać do tego otwarcie w obawie przed sarkastycznym “a nie mówiłem”, które tyle razy słyszał z ust swojego przyjaciela. Niech to szlag! Czemu nikt nie napisał podręcznika, jak radzić sobie w takich sytuacjach?!

Szukając odpowiednich słów, które nie zostałyby uznane za próbę zbagatelizowania problemu, House ostrożnie wyciągnął rękę i położył ją na dłoni przyjaciela, przesuwającej się po jego brzuchu. Wilson wzdrygnął się, ale nie odsunął, co diagnosta potraktował jako dobry znak. Ich dłonie zatrzymały się w jednym miejscu i wkrótce poczuli dosyć silne kopnięcie, jakby któraś z dziewczynek chciała wiedzieć, dlaczego kojące głaskanie tak nagle się skończyło.

- Chyba ktoś próbuje zwrócić na siebie twoją uwagę – stwierdził House, mając cichą nadzieję, że chociaż odrobinę rozbawi Wilsona, ale wszystko co osiągnął, to obojętne wzruszenie ramion onkologa, które lepiej niż wszelkie słowa wyrażało, jak bardzo w tej chwili nic go to wszystko nie obchodzi.
House przygryzł dolną wargę. Jego cierpliwość była już na wyczerpaniu i zaczynał współczuć Chase'owi, jeżeli Cameron urządzała mu takie same sceny. Poza tym był już sporo spóźniony do pracy i wyglądało na to, że oprócz dąsającego się Wilsona, będzie musiał również radzić sobie ze wściekłą Cuddy, nie wspominając o pacjentach z kliniki, pielęgniarkach i reszcie kataklizmów, które pewnie tylko czekały, aż wystawi nos za próg mieszkania.

“A ty, idioto, myślałeś, że oczekiwanie na dzieci będzie przyjemne jak przechadzka po parku...”, pomyślał ironicznie, po czym dotarło do niego, że owszem, jeśli wziąć pod uwagę jego bolące udo, to spacer w parku mógłby być właśnie taki przyjemny.

Diagnosta zaklął w duchu i obiecał sobie, że jeszcze jeden ostatni raz spróbuje przemówić Wilsonowi do rozumu, a jeżeli to się nie powiedzie... cóż, trudno, będzie musiał liczyć na to, że jego rozchwiany emocjonalnie przyjaciel nie zrobi nic głupiego do jego powrotu ze szpitala.

Jego dłoń wciąż spoczywała na brzuchu Wilsona, więc przesunął nią odrobinę w bok, wyczuwając przez skórę mężczyzny lekkie falowanie, wywołane ruchami dziewczynek. Onkolog westchnął cicho, ale nie zrobił nic, żeby odepchnąć swojego kochanka, dzięki czemu House poczuł się trochę mniej głupio z powodu garści frazesów, które zamierzał wygłosić.

- Wilson... posłuchaj... - zaczął, nachylając się blisko do ucha przyjaciela, jakby nie chciał, żeby nawet dziewczynki słyszały, co ma do powiedzenia. - Może nie wiem, jak to jest być w ciąży, ale za to doskonale wiem, jak to jest być zmęczonym i niepewnym tego, co przyniesie następny dzień, a czasem nawet żałować raz podjętych decyzji. I nie ma w tym nic złego, szczególnie jeśli ktoś radzi sobie z tym tak dobrze, jak ty... bo przecież radzisz sobie świetnie, zwłaszcza jak na kogoś, kogo jedynym wsparciem jest taki egoistyczny dupek, jak ja. Poza tym musisz pamiętać, że najgorsze masz już za sobą i zanim się obejrzysz, będziesz czytał naszym córkom bajki na dobranoc i zastanawiał się, po co im dwa tuziny pluszowych misiów...

“A oprócz tego będziesz sto razy na dzień zmieniał brudne pieluchy, przygotowywał butelki z mlekiem i zechcesz sprzedać duszę za jedną przespaną noc”, dodał w myślach, bo tym z pewnością nie podniósłby Wilsona na duchu.

Z początku Wilson jedynie uśmiechnął się bez przekonania, jakby roztoczona przez House'a wizja była równie cudowna, co nierealna z jego obecnego punktu widzenia. Ale gdy diagnosta objął go ramieniem w pasie i przyciągnął do siebie, pozwolił mu się pocałować w skroń i nawet prychnął śmiechem, słysząc wyszeptane w jego włosy “kocham cię, Jimmy”.

House mógł pozwolić sobie na odetchnięcie z ulgą – kolejny ciążowy kryzys został zażegnany dzięki jego błyskotliwemu umysłowi. Już miał wypuścić kochanka z półuścisku i nareszcie wyjść z domu, kiedy przypomniał sobie, że przez tę całą kłótnię Wilson nie powiedział mu, jaką to tajemniczą niespodziankę nie-będącą-ciasteczkami-owsianymi dla niego przygotował.

- Wilson... powinienem już iść – odezwał się do przyjaciela, który teraz sam obejmował go ramionami i przytulał wilgotną twarz do jego szyi. - Ale to nie będzie najlepszy dzień dla pacjentów z kliniki, jeżeli cały czas będę się zastanawiał, co takiego dla mnie zrobiłeś...

- Huh? - mruknął mało przytomnie onkolog i odsunął się od House'a, żeby móc na niego spojrzeć.

Diagnosta przewrócił oczami. - Kiedy przyszedłeś do kuchni, powiedziałeś, że coś dla mnie zrobiłeś. O co chodziło?

Wilson przygryzł wargę, czując, że się czerwieni. - To... nic takiego. Nieważne. I tak by ci się nie spodobało...

House westchnął. Typowy Jimmy...

- Wiesz, możemy tu stać w nieskończoność i dyskutować teoretycznie nad tym, czy spodoba mi się coś, czego nawet nie widziałem na oczy albo po prostu mi to pokażesz i rozstrzygniemy ten dylemat w ciągu trzydziestu sekund. Co wybierasz?...

Onkolog spuścił wzrok i przesunął bosą stopą po podłodze. - Kiedy to naprawdę...

- Wilson!

- Skoro nalegasz... - Wilson wsunął rękę do kieszeni spodni, ale gdy jego palce natrafiły na znajdujący się tam przedmiot, zawahał się po raz kolejny. Chrząknął nerwowo i zerknął szybko na twarz House'a, który wpatrywał się w niego z coraz większym zniecierpliwieniem. - No cóż... kiedy powiedziałeś, że powinienem znaleźć sobie jakieś hobby, zacząłem się zastanawiać nad czymś, co byłoby chociaż trochę pożyteczne... I pomyślałem, że skoro mam tyle wolnego czasu, to mógłbym... um... spróbować swoich sił w robótkach ręcznych.

Brwi House'a uniosły się niemal pod samą linię włosów. Czekał przez jakieś dziesięć sekund, aż Wilson powie, że żartował, ale nic takiego nie nastąpiło i jedyne, co House mógł zrobić, to przygryźć mocno wewnętrzną stronę policzka, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Natychmiast też wyobraził sobie swojego przyjaciela na kanapie albo w fotelu, jak siedzi z kłębkiem wełny na kolanach i z czubkiem języka wysuniętym pomiędzy wargi, starając się trafić cienkim metalowym drutem w pętelkę włóczki... “Okej, to na pewno nie pomoże mi zachować powagi”, pomyślał i skupił się z powrotem na stojącym przed nim mężczyźnie.

- No dalej, możesz się już śmiać... - mruknął posępnie Wilson, nie patrząc na swojego przyjaciela.

- Czemu miałbym to zrobić? - Żeby zrujnować cały trud wyciągnięcia cię z dołka?! - To tak samo dobre zajęcie, jak każde inne. - Pod warunkiem, że znalazłeś się na bezludnej wyspie razem z zestawem do dziergania i stadem owiec...

Wilson ani przez chwilę nie wierzył w słowa kochanka, ale był mu na tyle wdzięczny za to, że przynajmniej stara się być miły, że nie dał tego po sobie poznać.

- W porządku – powiedział ostrożnie. - W takim razie chyba mogę ci to pokazać... - Wyciągnął rękę z kieszeni i oczom diagnosty ukazały się dwa różowe buciki miniaturowej wielkości (o ile House mógł stwierdzić – zrobione szydełkiem), zwisające na dwóch końcach warkoczyka splecionego z wełny o tym samym kolorze.

- To... hmm... - House zdecydowanie żałował swojego niedawnego uporu.

Wilson pospieszył z wyjaśnieniem: - Ponieważ jest już za ciepło na noszenie szalika i czapki, pomyślałem, że zrobię coś, co będzie ci przypominało o naszych dziewczynkach. Możesz to zawiesić przy kluczach zamiast breloczka albo na lusterku w samochodzie. O ile będziesz chciał... - dokończył z taką miną, że diagnosta wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby odmówił.

House wziął swój nowy breloczek do ręki i przyjrzał mu się uważnie. Chociaż sam fakt, że Wilson wpadł na pomysł zrobienia czegoś takiego, przyprawiał go o dreszcze, to musiał przyznać, że jego przyjaciel miał najwyraźniej talent do takich rzeczy. Oraz, co ważniejsze, w przeciwieństwie do szalika, mógł wrzucić klucze razem z breloczkiem na dno plecaka, gdzie nie dojrzy go żadne niepowołane oko.

- Dzięki – mruknął, cmokając przyjaciela w usta. - A teraz naprawdę muszę już lecieć, bo inaczej Cuddy zatrzyma mnie za karę po lekcjach – powiedział i chwytając po drodze swoją laskę, ruszył do salonu.

- Miłego dnia, House! – zawołał za nim Wilson, tuż przed tym, jak usłyszał cichy trzask zamykających się drzwi.



Cytat:
Na wypadek, gdyby ktoś miał problem z wyobrażeniem sobie szydełkowych drobiazgów, proszę: szydełkowy tygrysek

i szydełkowy kot-breloczek

Wygląda na to, że na pomysł szydełkowych bucików nikt nie wpadł, ale chyba się domyślacie, jak mogły wyglądać


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Śro 2:21, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:20, 01 Lip 2010    Temat postu:

Haaalo? Gdzie są wszyscy? No żeby w tym temacie była cisza... dobra, nie gadam, tylko sama zabieram się za komentowanie.

Cytat:
- House... zrobiłem coś dla ciebie...

Ooo... rozpłynęłam się podobnie, jak na widok małych, słodkich szczeniaczków... To takie słodkie! Hahha!

Cytat:

- Czy ty potrafisz myśleć wyłącznie o jedzeniu?

Oczy House'a jak na komendę powędrowały w dół i na krótką chwilę zatrzymały się na przodzie spodni onkologa.

Perwery dwa jeden, no!

Cytat:
House przygryzł wargę, żeby nie zachichotać. Łatwość, z jaką doprowadzał Wilsona do stanu frustracji najzwyklejszą seksualną aluzją, powinna była go już znudzić, ale z jakiegoś powodu ciągle sprawiało mu to taką samą przyjemność.

To proste: wszystko, co kręci się wokół Wilsona (a szczególnie związanego z sexem) jest przyjemne.

Cytat:
(...) - Wyciągnął rękę z kieszeni i oczom diagnosty ukazały się dwa różowe buciki miniaturowej wielkości (o ile House mógł stwierdzić – zrobione szydełkiem), zwisające na dwóch końcach warkoczyka splecionego z wełny o tym samym kolorze.

... rozpływania się ciąg dalszy...

Cytat:
(...) mógł wrzucić klucze razem z breloczkiem na dno plecaka, gdzie nie dojrzy go żadne niepowołane oko.

Ani mi się waż!


I znów ich życie jest przepełnione miłością, słodkością, oblane lukrem i - a tak! - z wisieńką na szczycie. Nie wiem jak te słowa mogą przejść mi przez gardło (a raczej jak moje palce mogły je napisać), lecz moim nicnieznaczącym zdaniem wkrada się do fika trochę schematyczności i (a niech Ci, Marta, język uschnie!) nudy - kolejny rozdział, czy tam jego część, to krótka kłótnia, łzy Wilsona, załagodzenie sprawy, pogodzenie. Może przesadzam, ale takie jest moje spostrzeżenie. Co oczywiście nie sprawia, bym się od tego opowiadania odwróciła! Co to to nie xD

Richie, nie wiem czy możesz zdradzać takie szczegóły, ale... kiedy poród? To drugi trymestr (tak? niczego nie pomyliłam), lecz pomyślałam, że może fik szybko przejdzie przez następne miesiące, byśmy już mogli w wyobraźni oglądać twarzyczki dziewczynek

Pokłony w stronę Twego talentu i ... weny! Zaskakuj nas dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:38, 02 Lip 2010    Temat postu:

martuusia, no ja się właśnie zastanawiałam, gdzie wszyscy poszli... może balują po zakończeniu roku? Albo nikt się nie spodziewał tak szybko kolejnej części W każdym razie dobrze, że Ty się znalazłaś

martuusia napisał:
To proste: wszystko, co kręci się wokół Wilsona (a szczególnie związanego z sexem) jest przyjemne.

ja bym się wstrzymała od takich kategorycznych stwierdzeń Zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z kapryśnym, ciężarnym Wilsonem

martuusia napisał:
moim nicnieznaczącym zdaniem wkrada się do fika trochę schematyczności i (a niech Ci, Marta, język uschnie!) nudy - kolejny rozdział, czy tam jego część, to krótka kłótnia, łzy Wilsona, załagodzenie sprawy, pogodzenie.

noł, noł, niech Ci nic nie usycha, bo kto będzie komentował, no kto???
I... um... podzielam Twoje zdanie *focha się na siebie, tzn na korniki* Ta sprzeczka nawet planowana nie była, tylko ten Wilson taki wrażliwy się teraz zrobił, że byle co wyprowadza go z równowagi, no i... tak jakoś wyszło Ale w najbliższym czasie kolejnych kłótni nie przewiduję - za to łzy i pocieszanie pewnie się pojawią

martuusia napisał:
Richie, nie wiem czy możesz zdradzać takie szczegóły, ale... kiedy poród? To drugi trymestr (tak? niczego nie pomyliłam), lecz pomyślałam, że może fik szybko przejdzie przez następne miesiące, byśmy już mogli w wyobraźni oglądać twarzyczki dziewczynek

tjaaa... też tak myślę cały czas - że z kolejnymi miesiącami pójdzie szybko - a tu wena płata figle i podsuwa kolejne zawirowania
W fiku mamy marzec, to "poród"... w czerwcu I nie wdając się w szczegóły - Wilson musi jeszcze raz odwiedzić Chicago ( w rozdziale 34.), trzeba kupić dziewczynkom wyprawkę, dziadkowie wpadną z wizytą... a po drodze szczypta angstu tu i tam, no i fluffu z erą nie może zabraknąć

Buziaki od korniczków


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:42, 02 Lip 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
(...) Wilson musi jeszcze raz odwiedzić Chicago ( w rozdziale 34.), trzeba kupić dziewczynkom wyprawkę, dziadkowie wpadną z wizytą... a po drodze szczypta angstu tu i tam, no i fluffu z erą nie może zabraknąć


House będzie uczestniczył w kupowaniu wyprawki? Hahha, już widzę to zadowolenie na jego twarzy. Angst, fluff... jeej, czego tu nie ma, czego można się spodziewać?
Przyznam, że nadal, gdy odwrócę na chwilę wzrok od komputera i wyobrażę sobie Wilsona z wielkim brzuchem, to wydaje mi się to baaardzo nierealne. 18 lat wpajania przez wszystkich, iż mężczyźni nie mogą mieć dzieci robi swoje. Ale co tam! xD
Pozdrowienia z mojej słonecznej (ale mi to słońce wali po... twarzy =p) strony kraju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:28, 04 Lip 2010    Temat postu:

Czy House będzie brał czynny udział w kupowaniu wyprawki, tego nie wiem - może się okazać, że będzie zajęty czymś albo KIMŚ innym No i nie mam zielonego pojęcia, czego jeszcze można się spodziewać - korniczki nie są takie rozmowne jak ekipa House'a przed 7. sezonem

Well... Ja miałam chyba z 10 lat, kiedy obejrzałam "Juniora" ze Schwarzeneggerem w ciąży A poza tym wystarczy wyjść na miasto, szczególnie teraz, żeby zobaczyć dziesiątki facetów, sprawiających wrażenie, że zwiali z porodówki

Czy my nie mieszkamy przypadkiem po tej samej (słonecznej) stronie kraju? Bo też mi słońce wali... w tył głowy I spać przez to nie mogę



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:49, 04 Lip 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Czy House będzie brał czynny udział w kupowaniu wyprawki, tego nie wiem - może się okazać, że będzie zajęty czymś albo KIMŚ innym

Kimś? No chyba nie zdradzi Wilsona? Po drugie z kim? hahha (nasuwa się wizja Cuddy, która wściekła na to, iż nikt nie zwraca uwagi na jej wdzięki, upija House'a i zaciąga go do łóżka)

Richie117 napisał:
Well... Ja miałam chyba z 10 lat, kiedy obejrzałam "Juniora" ze Schwarzeneggerem w ciąży

Ten napakowany mięśniak w niczym (na pewno!) nie przypomina słodziaka Wilsona w ciąży xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 4:38, 05 Lip 2010    Temat postu:

martuusia napisał:
Kimś? No chyba nie zdradzi Wilsona?

O LOLZ, a może House po prostu będzie miał akurat absorbującego pacjenta, co?
...
no dobra, nie chodzi o pacjenta, ani tym bardziej o Cuddy ( ), ale przecież gabinet za ściąną zajmuje pewna osóbka płci pięknej...

martuusia napisał:
Ten napakowany mięśniak w niczym (na pewno!) nie przypomina słodziaka Wilsona w ciąży xD

A House nie przypomina Danny'ego DeVito ani tym bardziej Emmy Thompson :co jest:
hmmm... *gapi się na Wilsona na swojej tapetce * fakt, Wilson nie przypomina mięśniaka, ale ogólne założenia się zgadzają


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 67, 68, 69  Następny
Strona 39 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin