Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

N&J: Jak House ratował Wilsona [M] [ERA!!! xD]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:12, 28 Sty 2010    Temat postu: N&J: Jak House ratował Wilsona [M] [ERA!!! xD]

NiEtYkAlNa napisał:
Chyba dorosłam wreszcie do tego, żeby opisać... dwóch mężczyzn, a świat to ujrzy przez cholerną intrygę jakiejśtam.


jakastam napisał:
Ja zmusiłam Nitkę do pisania, ale ona nie chciała pisać, więc zaproponowałam, że razem napiszemy, zgodziła się, pod warunkiem, że ja wstawię, no więc wstawiam. Prawdę mówiąc to jej fick, ona go pisała... ja miałam w niego bardzo niewielki wkład pracy. Parę zdań machnęłam i tyle.


EDIT:

Cytat:
Jakieśtam zacina się forum, więc ja wstwiam poprawiony fic, beta: Richie. Thank you so much
Nitka


Kategoria: love

Zweryfikowane przez jedną (tą prawie nie mającą nic wspólnego z pisaniem tego ficka) autorkę



Jak House ratował Wilsona




House siedział na krześle w swoim gabinecie. Był bardzo znudzony. Czekał na wyniki badań, których zrobienie zlecił swojemu zespołowi. Nagle do jego uszu dotarł dźwięk dzwoniącego telefonu. Nazwa kontaktu: Wilson. Odłożył komórkę na biurko, zignorował całkowicie telefon przyjaciela. Według wszelkiego prawdopodobieństwa Wilson był teraz u siebie w gabinecie. Najpewniej, bawił się papierkami - jak diagnosta miał w zwyczaju nazywać, uzupełnianie kart pacjentów.
Gdyby to było coś ważnego, przyszedłby tu… - pomyślał. Telefon jednak zadzwonił kolejny raz. House bawił się piłką, odbijając ją raz po raz o ścianę. Ale coś nie dawało mu spokoju. Jakaś natrętna myśl. Miał ją prawie na końcu języka, jednak w ostatniej chwili wymykała mu się niespodziewanie. W końcu nadeszło olśnienie: Wilson nigdy nie dzwonił, gdy był w pracy.

To znaczy, że... - House nawet nie kończąc myśli, odebrał telefon. - Wilson?
- House?
- Nie, hipopotam. - Diagnosta niemalże sobie wyobraził, jak onkolog w tej chwili przewraca oczami.
- House? Nie żartuj, proszę… - Jego głos był cichy i słaby.
- W porządku. - Czasami diagnosta wiedział, kiedy należy przestać. - Gdzie jesteś?

Onkolog podał nazwę baru, w którym się znajdował. Diagnosta rzucił komórkę w kąt i chwytając laskę w dłoń, szybkim krokiem wyszedł z gabinetu, nie zważając na ból nogi. Po drodze minął zdziwiony zespół, niczego im nie wyjaśniając. Jedna myśl zaprzątała jego głowę: Co ten kretyn, tam robi?

- House! – Cuddy chciała go zatrzymać, gdy zauważyła, że diagnosta zmierza do wyjścia. - Masz pacjenta!
Lekarz minął ją w milczeniu. Teraz ktoś inny był dla niego najważniejszy.

- Wilson? - Diagnosta wszedł do baru.

Tak jak się tego spodziewał, onkolog był ubrany w garnitur. Zupełnie nie tak, jak powinien być ubrany, przebywając w takim miejscu jak to. Nieopodal Jamesa stało dwóch mężczyzn, ubranych w skórzane kurtki motocyklistów. Motocykliści, stali bywalcy tego baru, nie wpuszczali do swojej oazy takich elegancików jak Wilson.

Wilson, kretynie, w coś ty się wpakował?! - pomyślał House, jednak nie miał już zbyt wiele czasu na zastanawianie się. Trzeba było działać i to natychmiast. Wiedział, że mężczyźni zaatakują lada moment.
- Hej! - krzyknął do jednego z nich, a kiedy ten odwrócił się w jego stronę, uderzył go z całej siły w brzuch swoją laską. Ten zgiął się w pół i upadł na kolana. House wiedział, gdzie uderzyć, żeby mocno zabolało. Nie zauważył jednak nadchodzącego ciosu drugiego mężczyzny.
- House! Uważaj! – James był wręcz przerażony. Przed tym ciosem Greg jednak się nie obronił. Gdyby nie stół bilardowy, który stał tuż za nim, upadłby na podłogę. Napastnik odwrócił się w stronę Wilsona, zacierając silne dłonie. Jimmy przełknął głośno ślinę. Cios w kierunku twarzy Wilsona pędził jak błyskawica, ale laska House ponownie okazała się szybsza… i skuteczniejsza. Motocyklista osunął się na ziemię. Głowa jeszcze długo będzie go bolała, zwłaszcza że dostał w strategiczne miejsce. Całe szczęście, że House miał piątkę z anatomii.

- Chodź Jimmy, wychodzimy! – krzyknął diagnosta, wycofując się z wnętrza baru. Niektórzy motocykliści wstali oburzeni, że ich kompani zostali w ten sposób potraktowani prze Grega. Ale do akcji wkroczył wściekły barman.
- Dosyć tego! Jeśli ktoś jeszcze będzie wszczynał bójkę, to pożałuje. Zadzwonię po policję, nikt nie będzie tłukł się w moim barze! Zrozumiano?! – Mężczyźni usiedli posłusznie z powrotem. - A wy dwaj! – wrzasnął na lekarzy. – Wynocha! I nie wracajcie tu więcej! Nie nadajecie się do przebywania w takich miejscach! A zwłaszcza ta ciota! – Wskazał na Wilsona.

Obaj opuścili posłusznie knajpę. James opuścił głowę i szedł bez słowa.

- Co ty tam robiłeś, do diabła?! - House był wściekły. - Popieprzyło cię całkowicie, Wilson! - krzyczał.
- Przestań! Ty też mi powiesz, że jestem ciotą? Tak? - Jego spojrzenie było bardzo smutne.
- Nie. Jesteś po prostu… wrażliwy… - Diagnosta miał nie lada kłopot, nie chciał urazić przyjaciela, James był wystraszony i trochę przybity.
- Wrażliwy? Nie poradziłbym sobie, gdyby nie ty, House. Bałem się… jestem ciotą… - przyznał.
- Jesteś wrażliwy. I nie bałeś się o siebie. Bałeś się skrzywdzić drugiego człowieka. Czasami tak trzeba, Jimmy. - Uspokoił go nieco. - Chodź na drinka, pójdziemy w bardziej odpowiednie miejsce i opowiesz mi, co tam robiłeś…

Po kilkunastu minutach siedzieli przy stoliku w małym, spokojnym barze. James opowiadał, co się wydarzyło. Okazało się, że jego własna nieuwaga wpędziła go w tarapaty.

- Nie zauważyłeś szyldu „ Bad Riders”?
- Przecież mówię, że nie. Chciałem tylko napić się czegoś, skończyłem pracę na dzisiaj. Nie miałem nic innego do zrobienia…
- Dlaczego nie dałeś znać? – House’a to zastanowiło.
- Ponieważ Cuddy powiedziała, że jesteś zajęty swoim przypadkiem – wytłumaczył Wilson.

Pager House'a zadzwonił. To był jego zespół. Pewnie dzwonili również na komórkę, ale ta została w gabinecie.

- Co się dzieje? - zapytał onkolog, gdy ujrzał szeroki uśmiech na ustach diagnosty.
- Rozwiązali przypadek. Beze mnie. Tacy są dobrzy! Wcale mnie nie potrzebują, a na pewno już nie dzisiaj… - Cieszył się, że może spędzić więcej czasu z Wilsonem.
- To wspaniale, wypijemy jeszcze po jednym? – To była już piąta kolejka Whiskey. Wilson był lekko podpity, ale przynajmniej nie był już roztrzęsiony.
- W porządku, ale to już przedostatnia, bo zaczynam się upijać, a nie chcę wrócić kompletnie zalany. Dobrze, że przestawiliśmy motor na tyły tego baru. Jutro po niego wrócę. Gdzie jest twój samochód? - zapytał House.
- Na szpitalnym parkingu, przyjechałem tutaj taksówką - odpowiedział, czkawka nie dawała mu spokoju.
- Nie zauważyłem go tam, może dlatego, że się spieszyłem, żeby uratować twój tyłek… - zakpił. Wzrok Jamesa ponownie posmutniał.
- Hej! Wilson! Tylko nie zacznij się mazać, nie cierpię…
- Gdy mężczyzna jest ciotą… - przerwał mu Wilson.
- Nie jesteś! Ile razy mam ci to powtarzać? Zdrowie. – Sięgnął po kolejną szklankę trunku.
- Niech będzie, że uwierzyłem… - szepnął. - Za naszą przyjaźń.

Ponieważ świetnie im się rozmawiało, zostali nieco dłużej. Zamówili dla siebie taksówkę już zupełnie pijani. Czekali na nią przed barem. Wieczór był dosyć chłodny. Wilson mimowolnie zadrżał.

- Zimno ci? Czy czegoś się obawiasz?
- Czego miałbym się bać? - zapytał James.
- Nie wiem… jest ciemno, głucho… Ktoś może się na nas zaczaić… - zażartował House. Jimmy natychmiast podskoczył do góry i wtulił się diagnostę.
- Uspokój się, wariacie! – Greg się roześmiał. Chciał go odepchnąć, ale zauważył świdrującego go na wylot czekoladowe spojrzenie.
- Dzięki House, że zawsze jesteś - powiedział.
- Do usług, tylko się nie rozklej… - Jego żarty nie miały końca.

Nagle zauważył, że Wilson lekko przysunął się do niego. Patrzył zdziwiony na onkologa, ale po chwili poczuł na szyi jego ciepły oddech. Było tak zimno. Wilson uniósł głowę i przylgnął delikatnie swoimi ustami do warg House’a. Ten pogłębił nieco ten niezdarny pocałunek. Przez ich ciała przeszła dziwna fala ciepła. Nagle oderwali się od siebie, zauważając w oddali światła taksówki. Prawie natychmiast wytrzeźwieli. Żaden z nich nie miał odwagi się odezwać. Wsiedli do taksówki. House usiadł z przodu.

Obaj byli wściekli. Jak mogli do tego dopuścić? To nie mieściło się w ich umysłach. Nie wypili tak wiele… Pocałowali się. Zbyt intensywnie i zachłannie. Najgorsze było to, że podczas wykonywania tego „niewłaściwego” aktu, odczuwali nieopisaną przyjemność.

House leżał teraz w swojej sypialni i rozmyślał na temat ostatnich wydarzeń. Wyobrażał sobie miękkie usta Wilsona na jego wargach raz po raz. Ciągle i od nowa. Ten obraz nieprzerwanie krążył w jego umyśle. Co gorsza, jego mózg posłał elektryzujący impuls wprost do jego lędźwi. Poczuł ciepło w okolicach miednicy i zaklął soczyście.

Co u diabła! Przecież to Wilson, mój przyjaciel, mężczyzna… -zastanawiał się, co się z nim dzieje.

Mimowolnie położył dłoń na swojej męskości, która powiększyła nieznacznie swoją objętość. Zamknął oczy, a znienawidzona przez niego scena, powróciła do centrum jego uwagi. Leżał tak przez chwilę, delikatnie drażniąc dłonią swoje ciało, gdy usłyszał cichy jęk. Wzdrygnął się, gdy dotarło do niego, że dochodzi on z pokoju Wilsona. Kratka wentylacyjna łącząca ich sypialnie bardzo dokładnie przewodziła wszystkie dźwięki.

Więc on też… on też to robi… - pomyślał.

Nic nie rozumiał. Nie czuł, że jest to dobre lub złe. Wiedział tylko, że chce ponownie poczuć wargi onkologa na swoich. I coś… jakaś niewidzialna siła popychała go w stronę sypialni przyjaciela.

Otworzył powoli drzwi i wsunął głowę do środka. Wilson wzdrygnął się. Wiedział, że to House. Domyślał się, że go usłyszał. Było mu wstyd, czekał cierpliwie, aż padną słowa dezaprobaty, pełne kpiny… Ale nic takiego się nie wydarzyło. Diagnosta wszedł do pokoju bez słowa, wciąż go obserwując.

Powoli usiadł na łóżku i oparł się na łokciu. James patrzył lekko zdenerwowany, jednak nie odważył się przemówić. Starszy lekarz przysunął się nieco i patrząc przyjacielowi prosto w oczy, wsunął rękę pod jego bokserki, kładąc dłoń na jego dłoni. Wilson nawet nie drgnął, jego ciało zastygło z zaskoczenia, wywołanego zachowaniem House'a. Spojrzenie diagnosty było… czułe, ale również przepełnione pożądaniem. Onkolog przełknął głośno ślinę, gdy Greg zacisnął dłoń mocniej i przesunął obiema - jego i swoją - po członku Jamesa. Przez ciało młodszego mężczyzny przeszedł zimny dreszcz. House nie odrywał wzroku od jego twarzy, był pewny tego, co robił. Tego wieczoru dokładnie wiedział, czego chce. Wilson zaś wyglądał na lekko przerażonego tym , co się dzieje z nim i jego ciałem. Jego erekcja pod wpływem dotyku dłoni House’a wciąż się powiększała. Diagnosta odsunął w końcu jego rękę i chwycił go zdecydowanie, zamykając ciepłą dłoń wokół jego członka. Zbliżył nieco twarz do jego twarzy i spojrzał na soczyste, wilgotne usta Jamesa. Musnął jego wargi, a onkolog uniósł lekko głowę, by móc go dosięgnąć. Pocałował go niedbale, House wsunął zachłanny język do jego ust, drażniąc koniuszkiem jego zęby. Ta pieszczota nie trwała jednak długo, Greg oderwał się od jego warg i nie przerywając kontaktu wzrokowego, przesunął dłonią po jego torsie, i dalej w kierunku jego brzucha. Wilson westchnął cicho. Czuł się dziwnie.

To House, do cholery! - jego rozum wrzeszczał na niego.

Lekarz podciągnął nieco koszulkę onkologa i złożył kilka zwiewnych pocałunków na jego podbrzuszu. Po chwili zsunął trochę jego bokserki i podrażnił językiem cienką skórę w pachwinie. Wilson przyglądał mu się z zainteresowaniem. Nigdy nie myślał, że szorstki House może być aż tak… subtelny, delikatny.

Spojrzał na niego przeciągle, po czym przeniósł usta na podstawę jego męskości. Pieścił ją subtelnie i z wyczuciem. Onkologowi to odpowiadało, było mu przyjemnie. Jednak jego niepewność wzrastała za każdym razem, gdy otwierał oczy i widział… House’a. To nie była kobieta, która robi mu dobrze… To był jego najlepszy przyjaciel! Ta myśl napawała go strachem.

James jęknął nieśmiało i uniósł nieświadomie biodra, gdy poczuł ciepło wnętrza ust drugiego mężczyzny na swoim w pełni gotowym członku. Gotowym do czego? Nie miał pojęcia, jaki będzie kolejny ruch House’a. Diagnosta uśmiechnął się lekko, teraz był pewien tego, że również Jimmy’emu to wszystko sprawia przyjemność. Podniósł się i ponownie złożył pocałunek na ustach Wilsona. Tym razem był on głęboki, przepełniony erotyzmem. Ich języki tańczyły ze sobą i zmagały się o władzę w ustach drugiego. Greg, nie przerywając tej gorącej pieszczoty, ostrożnie zsunął z siebie spodnie od piżamy i chwycił dłoń Jimmy’ego. Położył ją na swojej twardej męskości i zamknął jego palce wokół niej. James w ostatniej chwili powstrzymał się, żeby nie cofnąć ręki, gdy poczuł gorący, nabrzmiały członek House’a, który również domagał się pieszczot. Diagnosta naparł biodrami lekko na jego dłoń i jęknął cicho, wprost w usta młodszego lekarza. Za chwilę powtórzył ruch, jednak o wiele silniej. Wilson nadal był nieco oniemiały. Bał się, że być może to nie prowadzi ich obu do niczego dobrego. Może po tym wszystkim, co wydarzy się tej nocy, rano nie będą mogli spojrzeć sobie w oczy? Ich przyjaźń ległaby w gruzach, a tego nie chciał… za nic w świecie. Jednak nie mógł oprzeć się pieszczotom House’a. Wyraźnie coś do niego czuł i było to więcej niż lubienie go.

- Na pewno chcesz tego wszystkiego, House? – Młodszy lekarz odezwał się pierwszy raz, odkąd diagnosta pojawił się w jego sypialni.
- Gdybym nie chciał, nie przyszedłbym tutaj - odpowiedział pewnym głosem. Wilson spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Nie, nie jestem pijany. - House domyślał się, o co James chciał zapytać. - Nie chcesz tego? - zapytał. Chwilowe milczenie onkologa lekko go zaniepokoiło. Nie chciał zostać odrzucony. Nie teraz i nie przez jedyną osobę, którą darzył prawdziwym uczuciem…
- Chcę… tylko… mam pewne obawy… - Wilson mówił, a usta diagnosty muskały leniwie jego szyję. Wzrastało w nim podniecenie, zwłaszcza że słyszał cichy szept lekarza.
- Czego się obawiasz, Wilson? - przerwał mu.
- Że jutro będzie bezlitosne… dla nas obu. Co wtedy? Co, jeśli będzie gorzej? - Jego głos załamał się nieco.
- Jutro… może być tylko lepiej, Jimmy. Chcesz tego, ja to wiem - powiedział stanowczo. Wilson skinął głową, przyznał sam przed sobą, że pragnie House’a jak nikogo na świecie.

Dłonie diagnosty powędrowały na jego policzki, objął nimi jego zadbaną twarz i złożył na jego ustach czuły pocałunek.

- Trochę się boję, wiesz? - szepnął onkolog. - Ja nigdy wcześniej nie…
- Ja również nigdy przedtem nie kochałem się z mężczyzną, Jimmy…
- Jak to będzie? - zapytał, jego obawy były rozbrajające. Wyglądał jak siedmioletni chłopczyk, który obawia się pierwszego dnia w szkole.
- Będzie dobrze, nie inaczej. Nie bój się - szepnął, kładąc dłoń na jego rozgrzanej klatce piersiowej i uśmiechając się ciepło.

Wilson podniósł się i usiadł na łóżku, całkowicie zdejmując z siebie bokserki. House pomógł mu zdjąć górną część garderoby, niemal równocześnie pozbywając się swojej. Usiadł pomiędzy nogami onkologa, układając swoje na jego udach. Siedzieli teraz twarzami do siebie i wpatrywali się w swoje rozpłomienione ciała. Ich sylwetki oświetlał jedynie blask księżyca, który wpadał przez odsłonięte okno.

Greg uniósł dłoń i pogłaskał policzek drugiego mężczyzny. Chciał, żeby wszystko poszło dobrze. Żeby Jimmy’emu było dobrze. On, samolubny dupek, którego nigdy nie obchodziło, co czuje ktoś inny, oddałby teraz wszystko, żeby nie zawieść Jamesa. Pragnął go tak bardzo, że najchętniej oddałby mu się już teraz. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że onkolog potrzebował czasu.

Przesunął dłońmi po jego torsie, a ich usta ponownie złączyły się w wilgotnym pocałunku. House przysunął się jeszcze bliżej. Wilson mógł poczuć jak jego męskość drażni go po podbrzuszu. Był bardzo wdzięczny diagnoście za okazaną cierpliwość. I doceniał to, że House tak bardzo stara się dla niego. Postanowił zrobić pierwszy krok… położył nieśmiało dłonie na plecach starszego lekarza, po czym przesunął nimi w dół i ponownie w górę. House poczuł jak dreszcz przechodzi przez jego ciało. Jamesa ucieszyło, że zadziałał tak na niego, jednocześnie poczuł, że chce więcej… Przysunął się do Grega, obejmując go ciasno w talii i całując coraz głębiej. Z ust House’a wydobył się cichy pomruk zadowolenia. Wilson objął jego męskość i zaczął przesuwać po niej dłonią, jego ruchy były niespieszne i staranne. Rosnące podniecenie zmusiło diagnostę do oderwania warg od Jamesa i pójście w jego ślady. Wilson dyszał do jego ucha. Pokój wypełniło ciche sapanie i nieśmiałe jęki, gdy poruszali dłońmi w jednakowym tempie.

- Jimmy - wyszeptał House pomiędzy westchnieniami. - Chcę… ja… huh… - Zaczerpnął powietrza, Wilson uśmiechnął się bardzo szeroko. Wiedział, że sprawia diagnoście przyjemność. Nie myślał, że może to sprawiać aż tak wielką radość. - Pieprz mnie, Wilson. Proszę, zrób to… - szepnął i całując namiętnie złapał go mocno za ramiona. Po chwili pociągnął go w swoją stronę, kładąc się na łóżku. Onkolog nakrył jego rozpalone ciało swoim i westchnął głośno, gdy ich erekcje otarły się o siebie. Leżeli na łóżku w odwrotnej pozycji niż powinni, ich stopy dotykały poduszek, a głowy leżały w nogach. Tego wieczoru wszystko było na opak. Ich życie wywróciło się do góry nogami. Zmieniło się nieodwracalnie. Ale ich to nie smuciło.

Wilson chwycił uda House’a, by je rozszerzyć. Prawego dotknął tak delikatnie, jak tylko potrafił. Nie chciał przypomnieć diagnoście o bólu, teraz pragnął jedynie, żeby się odprężył i niczym się nie martwił. Kochał go. Cholernie mocno. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy. Ułożył się na nim wygodniej, po czym przylgnął ustami do jego szyi, całując ją długo i leniwie. Nawilżył i wsunął jeden palec w House’a, bardzo powoli i ostrożnie. Lekarz był w pełni zrelaksowany, ufał Jimmy’emu jak nikomu na tym świecie. Jęknął cicho i przycisnął usta do ramienia onkologa. Ten wsuwając kolejne dwa palce poruszał nimi delikatnie. Biodra House’a zadrżały lekko, co dla Wilsona było znakiem, że jest gotowy na więcej. Młodszy mężczyzna uniósł miednicę i skierował swój członek na wejście diagnosty. Greg pogłębił pocałunek, w którym właśnie trwali. Wilson naparł na niego lekko, za chwilę jeszcze raz, mocniej. W tym momencie świat House’a zamigotał tysiącem barw, każdy kolor był inny i bardzo wyraźny. Nie wiedział, że biel ma tyle odcieni. Nie spodziewał się nawet, że może mieć takowe. Od oślepiającej, aż po spokojną i stonowaną.

- Mo… mocniej… - wyszeptał Jamesowi do ucha.

Wilson spełnił jego prośbę, jednocześnie dostarczając sobie jeszcze więcej rozkoszy. Chciał go mieć, tu i teraz. Kochać się z nim, kochać jego. Namiętnie i zarazem rozpaczliwie. Wypełnił go tak bardzo, jak tylko zdołał, przyciągając się dłońmi barierki łóżka.

- Ohh… tak… tak jest… do… dobrze - wysapał House pomiędzy pocałunkami. Wilson widział w jego oczach czystą miłość. Słowa… wyznania nie były mu potrzebne. Zauważył, że diagnosta w coraz szybszym tempie zbliża się do krawędzi. Chciał, by ta chwila trwała jak najdłużej, tak jakby obawiał się, że następna nie będzie im dana. Wycofał się powoli, opadając na drugiego lekarza.

- Dlaczego… - Oddech diagnosty był ciężki i szybki.
- Bo chcę jeszcze - przerwał mu. - Ponieważ chcę cię pieprzyć do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. - Uśmiechnął się szeroko, całując go ponownie. House oddał ciepły uśmiech i spojrzał na niego z błagalną miną. Jimmy nie miał sumienia dłużej zwlekać. Wszedł w niego powoli, ale unieruchomił dłońmi jego biodra. Greg nie mógł nawet drgnąć, gdy Wilson raz po raz sprawiał mu przyjemność kolejnymi pchnięciami. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko przyjmować jego odważne ruchy. To podniecało House’a jeszcze bardziej. Nie mógł uwierzyć, że James na początku tego wieczoru był taki nieśmiały. Poczuł jak kolejne fale gorąca zalewają jego ciało, był blisko. Przyciągnął twarz Wilsona jeszcze bliżej i patrząc mu prosto w oczy, dyszał ciężko.

- Wilson… ja… huh… zaraz…
- Dobrze… ahh… - Wilson czuł się podobnie, nigdy wcześniej nie odczuwał tak wielkiej przyjemności.

Był w pełni szczęśliwy, nawet jeśli tej nocy nie zdąży osiągnąć spełnienia fizycznego. Poluzował swój uścisk i wsunął jedną dłoń pomiędzy ich ciała, które ciągle pragnęły więcej. Zamknął ją wokół nabrzmiałego członka House’a i począł poruszać nią w rytm swoich pchnięć. Diagnosta jęknął przeciągle, odczuwając podwójną przyjemność. Zaczął się wić niespokojnie, ale Wilson w pełnym skupieniu kontynuował, nieco przyspieszając ruchy swojej miednicy. Greg westchnął głośno i przyciągnął do siebie pośladki Jamesa. Mocniej. Szybciej. Więcej. Ciągle. Jeszcze. Gdy onkolog poczuł, jak mocno teraz mięśnie House’a obejmują jego męskość, poczuł przypływ ciepła w lędźwiach. Ich spocone ciała iskrzyły w srebrnym blasku księżyca. Ci dwaj naprawdę się kochali, oni byli dla siebie stworzeni. Dwie połówki jabłka.

Starszy lekarz poczuł, że jest tuż przy krawędzi, spełnienie zbliżało się wielkimi krokami. Po chwili jęknął donośnie i zatopił usta w wargach Wilsona, jego ciało przeszyły dreszcze. Ale to było inne… Mijały kolejne sekundy, a House wciąż odczuwał podniecenie. Jęki przeszły w spazmy rozkoszy, jego palce mocno wpiły się w plecy Jamesa. To było nie do opisania.

- Wilson… ja nie mogę… nie przestaję… - Jego szybki i urywany oddech nie pozwalał mówić mu zwięźle.

Szeroki uśmiech zagościł ponownie na twarzy Wilsona. Wiedział, co w tej chwili dzieje się z House’em. Czytał o tym kiedyś. Fachowiec określiłby to mianem orgazmu ogniskowego. Gdy jeden występuje zaraz po drugim. Taak, Wilson był z siebie dumny. Nawet bardzo dumny.

- To dobrze, House… jest ci dobrze, prawda…? – zapytał pomiędzy pocałunkami, składanymi na jego smukłej szyi.
- Ale… ja nie mo… mogę… - Wilson przerwał diagnoście, wsuwając palec do jego ust. Nie przestawał jednak obdarzać go wilgotnymi pieszczotami.

Diagnostę zalała kolejna, jeszcze silniejsza fala rozkoszy, która wyrwała z jego gardła nie jeden jęk, nie dwa, ale całą serię, przerywaną powtarzaniem imienia Jimmy’ego. Wilson poczuł, że zaraz skończy. House tak bardzo go podniecał… Po chwili obaj osiągnęli spełnienie, jeden po drugim, wijąc się w dreszczach podniecenia.

Wilson opadł na Grega jak szmaciana lalka. Był wyczerpany. Nie miał nawet siły podnieść głowy, żeby na niego spojrzeć. Pogłaskał tylko czule jego prawe udo, ponownie tego wieczoru udowadniając, że House w pełni mu zaufał. Tak jak on jemu w tym barze...
The end


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Czw 21:33, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milea
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Mighty Boosh
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:43, 28 Sty 2010    Temat postu:

OMG.... eraaaaaaaaaaa!!!

jak ja uwielbiam takie fiki, długa gra wstępna i te opisy... cudo!!

Cytat:

Fachowiec określiłby to mianem orgazmu ogniskowego. Gdy jeden występuje zaraz po drugim. Taak, Wilson był z siebie dumny. Nawet bardzo dumny.


niegrzeczny Jimmy

Cytat:

Nawilżył i wsunął jeden palec w House’a, bardzo powoli i ostrożnie.


Cytat:

Wilson przerwał diagnoście, wsuwając palec do jego ust


mam nadzieję, że to nie był ten sam palec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 18:19, 30 Sty 2010    Temat postu:

Matko!
ERA!!!!!!!!!!!!!
Dziewczyny! No dobra Nitka! Bo Jakaśtam wmówiła mi, ze ona nie miała zbyt dużo do czynienia z tym [Ale olać ja ]

Dziewczyny! O mamo! Jej!
Aż mi brak słów!
A miałam napisać jakiś normalny sensowny komentarz...
Ale tak działa właśnie na mnie era!
Jej cała historia i ten seks... No cudo! Cudeńko!
Kocham Was za nie
I liczę na więcej Waszych takich tworów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:53, 31 Sty 2010    Temat postu:

+18! Yay! *_*

Cytat:
- Chodź Jimmy, wychodzimy! – krzyknął diagnosta, wycofując się z wnętrza baru.

Wybaczcie, ale moja logika boli Wilson zadzwonił, i ci faceci czekali aż przyjedzie House, żeby zacząć się bić? Czy Wilson był na tyle przewidujący, że zanim wszedł do tego baru to dał znać House'owi? Bo przecież mógł sam wyjść, a nie dzwonić po przyjaciela i czekać na bójkę, skoro przez ten cały czas czekania na przyjazd House'a nic mu nie zrobili.
Iknow, że nie powinnam, ale jak się o to nie zapytam, to nie dam spokoju Jakieś zboczenie na tle prawdopodobieństwa

Cytat:
- Więc on też… on też to robi… - Pomyślał.

Oh, to jest dobre! (To chyba ma coś wspólnego z moim ukochaniem phone!sex i podobnych motywów ) W każdym razie, kompletnie mnie ta scena kupuje *__*

Cytat:
Onkolog nakrył jego rozpalone ciało swoim i westchnął głośno, gdy ich erekcje otarły się o siebie. Leżeli na łóżku w odwrotnej pozycji niż powinni, ich stopy dotykały poduszek, a głowy leżały w nogach. Tego wieczoru wszystko było na opak. Ich życie wywróciło się do góry nogami.

Strasznie podoba mi się takie metaforyczne położenie chłopców ^^ Świetny pomysł!

Well, jestem kiepska w komentowaniu ery ^^' Ale cieszę się, że powstała i mam nadzieję, że będzie więcej :>

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shetanka
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:33, 06 Lut 2010    Temat postu:

Era ! *radość*

Podobało mi się. Bardzo bardzo Lubię takiego Wilsona jak w tym ficu, takiego przestraszonego świata i takiego aww *.*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:59, 17 Lut 2010    Temat postu:

No i gdzie się (prawie) wszystkie sępiące o erę sępy podziały? A potem się dziwią, że po takim odzewie nikt nie chce pisać ery

jakastam, niech Cię Hilsonowy bóg błogosławi, że namówiłaś NiEtYkAlNą na napisanie tego fika!
NiEtYkAlNa - zawsze słuchaj jakiejstam


Ale już do rzeczy...

Całe szczęście, że House miał piątkę z anatomii.
jak Wilson da mu korepetycje, to House będzie mógł zaliczać na szóstkę albo na 69

Popieprzyło cię całkowicie, Wilson! - krzyczał.
poor Wilson *hugs him*

- Jesteś wrażliwy. I nie bałeś się o siebie. Bałeś się skrzywdzić drugiego człowieka. Czasami tak trzeba, Jimmy. - Uspokoił go nieco.
chyba Wilson nie dał się nabrać na taką ściemę

Jimmy natychmiast podskoczył do góry i wtulił się diagnostę.

(tak mi się skojarzyło...)

Taak, Wilson był z siebie dumny. Nawet bardzo dumny.
- To dobrze, House… jest ci dobrze, prawda… ? – zapytał pomiędzy pocałunkami, składanymi na jego smukłej szyi.

wyobrażam sobie minę Wilsona - jak u siedmioletniego chłopczyka, który wrócił po pierwszym dniu w szkole

SQEEEEEEEEEEEEEEEEE *uwielbia czytać erę napisaną przez kogoś innego*
Koffam przestraszonego Wilsona i czułego House'a W odwrotnej konfiguracji też mogą być
I idealne porównanie przewróconego do góry nogami życia, z odwrotną pozycją na łóżku Chyba jeszcze się z czymś takim nie spotkałam, a już zaczynałam wątpić, że w erze możliwa jest oryginalność

świetnie, jak na pierwszy raz - mam na myśli i chłopaków i Autorkę Ale ćwiczenie czyni mistrza, więc czekam na więęęęceeeej (tym razem mam na myśli tylko Autorkę, bo jak Jimmy da z siebie więcej, to House może tego nie przeżyć )

Z drobnych uwag - interpunkcja wymaga drobnej korekty, a kilka zdań można by lekko przekształcić, żeby się płynniej czytało... Ale w sumie nieźle pod tym względem ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:31, 22 Lut 2010    Temat postu:

milea napisał:
mam nadzieję, że to nie był ten sam palec


Jimmy ma na szczęście dziesięć palców i ponad przeciętna inteligencję
Ale aż chce się włożyć House'owi w usta słowa riposty: Jimmy, nie pomyl palców!

Agusss napisał:
Dziewczyny! No dobra Nitka! Bo Jakaśtam wmówiła mi, ze ona nie miała zbyt dużo do czynienia z tym


Bo to taka moja mała kłamczucha [mała pisane dużymi literami, bo się inaczej denerwuje ]

Ps. Jakastam, dziękuję za współpracę, taaaaką owocną...

333bulletproof napisał:
Wilson zadzwonił, i ci faceci czekali aż przyjedzie House, żeby zacząć się bić


333, ja myślę, że to było tak: Wilson został zaczepiony, ale zaraz po telefonie ratunkowym[jak to brzmi ] do Grega zaczął negocjować z panami, może nie wiedzieli czy mu wlać czy też nie i kilka minut sytuacja się rozwijała To mi przychodzi do głowy jedynie. Mam nadzieję, że choć troszkę uzdrowiłam Twoją logikę

Shetanka napisał:
Lubię takiego Wilsona jak w tym ficu, takiego przestraszonego świata i takiego aww *.*


Oj tak, takiego Wilsonka i ja uwielbiam, jest mrauuu o__o

Geeee.... Richie... mistrzyni jest tutaj, wśród nas Ja właśnie kończę czytać "One step..." PONOWNIE, to jest takie awwww

Ale, do rzeczy

Richie napisał:
Całe szczęście, że House miał piątkę z anatomii.
jak Wilson da mu korepetycje, to House będzie mógł zaliczać na szóstkę albo na 69


Ja myślę, że wtedy to on zaliczy Wilsona na szóstkę albo nawet i na siódemkę

Ja też uważam, że ich pierwszy raz był świetny, gorzej jeśli chodzi o mnie, ale dziękuję bardzo. Damn, chrzest bojowy [erowy] mam już za sobą *__* I wszystko dzięki tej małej diablicy jakastam. Dziękuję Ci za to


Ogłoszenia drobne:

Riche napisał:
interpunkcja wymaga drobnej korekty, a kilka zdań można by lekko przekształcić, żeby się płynniej czytało...


Richie, pomóż jeśli oczywiście możesz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 3:23, 23 Lut 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa napisał:
Geeee.... Richie... mistrzyni jest tutaj, wśród nas

"mistrzyni"? gdzie, gdzie??? *rozgląda się dookoła*

NiEtYkAlNa napisał:
Ja właśnie kończę czytać "One step..." PONOWNIE, to jest takie awwww

awwwwww to jest best fik ever i jak nie wygra w plebiscycie, to ja się nie bawię (zabieram zabawki i idę do innej piaskownicy, o!)

NiEtYkAlNa napisał:
Ja myślę, że wtedy to on zaliczy Wilsona na szóstkę albo nawet i na siódemkę



NiEtYkAlNa napisał:
Richie, pomóż jeśli oczywiście możesz

chyba mogę... *tekst z uwagami leci na pw*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:16, 24 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
W końcu nadeszło olśnienie.

Wyobraziłam sobie House'a jako pomysłowego Dobromira
Wiecie, takiego z tą piłeczką skaczącą po głowie
Albo jak z tej ikonki: *__*

Cytat:
- Czego się obawiasz, Wilson? - Przerwał mu.
- Że jutro będzie bezlitosne… dla nas obu.

Przecudowne *-*


Nie wiem, czemu, ale czytając wydaje mi się, że najtrudniejsze jest chyba opisanie pierwszego razu, nie? Może to takie złudzenie, ale chyba nie jest łatwo wymyślić coś innego?
To tak na marginesie

Mrmrmrmr!
Jak ja uwielbiam o nich czytaaać. Szczerze to nie mogę sobie wyobrazić takiej magii między np. Cuddy a Housem, jak pomiędzy chłopakami. Może za dużo się ich naczytałam

Czytałam to wcześniej, ale co jakiś czas i tak wracam *-* Urzekło mnie niesamowicie *-*

Przepraszam, za komentarz, ale ja za Chiny komentować er nie umiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:02, 25 Lut 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
Nie wiem, czemu, ale czytając wydaje mi się, że najtrudniejsze jest chyba opisanie pierwszego razu, nie? Może to takie złudzenie, ale chyba nie jest łatwo wymyślić coś innego?

nie wiem, jak u innych, ale mi się z początku wydawało, że napisanie "pierwszego razu" jest trudne. Teraz stwierdzam, że z każdym kolejnym razem robi się coraz gorzej, bo to niezły kłopot, żeby nie dublować własnej ery


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:05, 26 Lut 2010    Temat postu:

Richie napisał:
"mistrzyni"? gdzie, gdzie??? *rozgląda się dookoła*
O tu, tu *patrzy na Richie*

Cytat:
awwwwww to jest best fik ever i jak nie wygra w plebiscycie, to ja się nie bawię (zabieram zabawki i idę do innej piaskownicy, o!)
Jesuuus, ten fic musi wygrać, żeby nie wiem co!
I nie pozwalam zabierać Ci zabawek, masz tu siedzieć z nami

Cytat:
chyba mogę... *tekst z uwagami leci na pw*

as always, dzięki

Izoch napisał:
Wyobraziłam sobie House'a jako pomysłowego Dobromira



Cytat:
Nie wiem, czemu, ale czytając wydaje mi się, że najtrudniejsze jest chyba opisanie pierwszego razu, nie?

Ale masz na myśli, że ich pierwszego, takiego pierwszego zbliżenia , gdy się pisze o tym pierwszy raz?

Moim zdaniem później jest trudniej, bo tak jak mówiła Richie ciężko jest się nie powtarzać. A co do pierwszego razu chłopców, to z tego co czytałam, zawsze są one takie delikatne, nieśmiałe

Niech ktoś kiedyś opisze szał bijących serc i parujących emocji podczas ich pierwszego zbliżenia *patrzy na Hilsonki wyczekująco, która się podejmie?*

A my tu tylko o erze, no ale na szczęście fic zawiera również inne wydarzenia

Cytat:
Szczerze to nie mogę sobie wyobrazić takiej magii między np. Cuddy a Housem, jak pomiędzy chłopakami.

Szczerze? Ja również, między nimi to jest takie "wyjątkowe".
Nie tak jak House z każdą inną babka

Cytat:
Czytałam to wcześniej, ale co jakiś czas i tak wracam *-* Urzekło mnie niesamowicie *-*

Jak mnie to cieszy

Cytat:
Teraz stwierdzam, że z każdym kolejnym razem robi się coraz gorzej, bo to niezły kłopot, żeby nie dublować własnej ery

Święta racja


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:56, 27 Lut 2010    Temat postu:

Nitka napisał:
O tu, tu *patrzy na Richie*

*Richie patrzy po sobie*
Tu?!.....


Nitka napisał:
A co do pierwszego razu chłopców, to z tego co czytałam, zawsze są one takie delikatne, nieśmiałe

hmmm... ja chyba czytałam też o innych, ale nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć konkretów O, jeden mam - Julia coś takiego napisała: [link widoczny dla zalogowanych] , ale tam chodziło o to, że Wilson wykorzystywał House'a po śmierci Amber (ale na koniec jest happy end, tak jakby )

Nitka napisał:
Niech ktoś kiedyś opisze szał bijących serc i parujących emocji podczas ich pierwszego zbliżenia *patrzy na Hilsonki wyczekująco, która się podejmie?*

na mnie nie patrz - przynajmniej w kwestii dosłownego "zbliżenia" - za bardzo wzięłam sobie do serca rady z [link widoczny dla zalogowanych] (chociaż tu i ówdzie i tak je naginam )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:07, 28 Lut 2010    Temat postu:

Richie napisał:
*Richie patrzy po sobie*
Tu?!.....

Tak właśnie

Cytat:
Julia coś takiego napisała: "Indebted"

Fizjologia zdana, można czytać

Cytat:
Wilson wykorzystywał House'a po śmierci Amber



Cytat:
przynajmniej w kwestii dosłownego "zbliżenia" - za bardzo wzięłam sobie do serca rady z Poradnika pisania ery Benjimmy'ego

Zajrzałam, och Gaaaad przeczytam

To może nie dosłowne "zbliżenie"?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:23, 28 Lut 2010    Temat postu:

Nitka napisał:
Fizjologia zdana, można czytać

no to podwójne gratulacje

Nitka napisał:
To może nie dosłowne "zbliżenie"?

...ależ mi żadna era nie przychodzi do głowy
ale jeśli przyjdzie, to się pochwalę na pewno
o o jednym tłumaczonku sobie przypomniałam - chyba spełnia Twoje wymagania - "On też mnie potrzebuje"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:38, 28 Lut 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

no to podwójne gratulacje

dziękuję bardzo

Cytat:
...ależ mi żadna era nie przychodzi do głowy
ale jeśli przyjdzie, to się pochwalę na pewno

no ja mam nadzieję

Cytat:
o o jednym tłumaczonku sobie przypomniałam - chyba spełnia Twoje wymagania - "On też mnie potrzebuje"

oh G, *czyta dzisiaj* dzięki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:47, 28 Lut 2010    Temat postu:

Nitka napisał:
oh G, *czyta dzisiaj*

niemazaco
w sumie przeczytałam to po raz kolejny... aż takie hot to nie jest, jak mi się wydawało, ale jednak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin