Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ciąża[18/?][NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:08, 23 Sie 2011    Temat postu:

Kochana LissLady co tak krótko
Może dorzucisz coś więcej?

Cudownie piszesz, jestem pod wielkim wrażeniem. Ciekawie się sprawy toczą. Super, że mama House przyjeżdża House jak zawsze w swoim żywiole.

Czekam, aż dodasz kolejną część. Mam nadzieję że zrobisz to niedługo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 23 Sie 2011    Temat postu:

Powiem ci szczerze, Paulinko, że nie przelałam jeszcze na papier kolejnej części Nie zdążyłam. Teraz czeka mnie nowa szkoła, boję się jak cholera i trochę mnie to pochłania. Ale postaram się jak najszybciej przepisać na papier i dla was na forum Wybaczcie!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:45, 23 Sie 2011    Temat postu:

W takim razie czekam niecierpliwie na kolejną część.
A co do szkoły to się nie przejmuj. Nauczyciele pierwszy miesiąc dają luzu, abyście się przyzwyczaili. Dwa miesiące i czujesz się jak w domu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:26, 23 Sie 2011    Temat postu:

Hej kochana, cudownie, ja od rana czekałam na twój "Wywiad..."

Cytat:
- Oczywiście, że osobno. - wtrącił House. - A dzieciaka będziemy sobie wysyłać pocztą. Albo jeszcze lepiej, zatrudnimy zawodowego bociana. - spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami w przepraszającym geście.
- haha, House teraz musi dbać o swoją reputację, jako przyszłego syna to się zachowuje. Ugryźć się w język nie jest łatwo, szczególnie dla House'a.

Brawo, Cuddy wybrała House'a!!!!
Cytat:
Wzruszyłam ramionami i podążyłam za wybrankiem swojego życia.


Cytat:
Spojrzałam za House'a i zobaczyłam Wilsona. Greg podążył za moim wzrokiem i w całym szpitalu dało się słyszeć tylko jedno słowo... a właściwie nazwisko:
- WILSON!!!!!
- No to teraz doktorku, szanowna para szpitala, na którą stawiano tyle zakładów, da ci popalić! Ten Wilson jakoś zawsze był grzecznionadpobudliwy (mój nowy neologizm, wiem, w stosunku do Wilsona próbuję być twórcza, bo on jest za grzeczny i za dobry)

Cytat:
- Kobieto, ja czekam na odrobinę wsparcia z twojej strony, a ty się jeszcze śmiejesz?!
- Jak przeczytałam tylko, że Cuddy się śmieje z tego, jak House wrzeszczy na Bogu ducha winnego Wilsona, samej mi się zachciało śmiać

No i nasz Hawsik już nie będzie tak grzecznie śpiewał:
Cytat:
- Poczekaj, poczekaj! Zanim mnie zabijesz muszę powiedzieć ci coś jeszcze. Twoja.... matka też przyjedzie. - wykrztusił z trudem.


Kochana, fajne ujęcie. Już nie mogę się doczekać w jaki sposób matka House'a będzie rozmawiała z Cuddy. Czekam na kolejną część! Buziaki i duuuużo weny!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:07, 27 Sie 2011    Temat postu:

Wow, przeczytałam, a tu miłe zaskoczenie
Myślałam, że będzie ociekać kiczem, jednak się pomyliłam. Fajnie opisujesz to co odczuwa Cuddy. Ogólnie fajnie piszesz w pierwszoosobowej narracji
Jestem ciekawa konfrontacji, więc zostaję mi tylko czekać

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:49, 30 Sie 2011    Temat postu:

Cytat:
Przychodzę z następną częścią Od razu mówię, że teraz przerwy między częściami mogą być nieco dłuższe, bo piszę praktycznie na bieżąco.
Enjoy!



Ciąża cz. 9 – „Nadopiekuńczy James i rozchwiana emocjonalnie kobieta w ciąży”

- Słucham?! Ty chyba sobie żartujesz?! Czy ja mieszam się w twoje prywatne sprawy?!
- House, na pewno chcesz szczerej odpowiedzi? Ciągle mieszasz się w nie tylko moje sprawy, ale także swojego zespołu! Ja przynajmniej chcę dla ciebie dobrze. – Chciałam się powoli wycofać, ale Greg musiał mnie oczywiście wtrącić do kłótni.
- Cuddy, powiedz mu coś wreszcie!
- Ja… Właściwie czemu ty myślisz, że sobie nie poradzimy, co? – spytałam, patrząc na niego z cierpiętniczą miną. Byłam pewna, że już wywołałam u niego wyrzuty sumienia.
- Lisa, przecież wy się pozabijacie. Albo House… znudzi mu się… - Co? Spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Ja mam tego dosyć. Wychodzę. – Gregory spojrzał gniewnie na Wilsona i wyszedł ze szpitala.
- On… a zresztą nic już. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę na ciebie zła, James. Gratuluję. A teraz wybacz, muszę iść do mojej matki. – i nie czekając na jego odpowiedź, wróciłam do swojego gabinetu. Nawet nie zdążyłam usiąść na krześle, kiedy zaczęła swoje wywody.
- Co za nieprzyjemny, cyniczny i niemiły człowiek. Lissie, jak możesz spotykać się z kimś takim?!
- Mamo, a jak myślisz, czemu on się tak zachował?! W ogóle co to było za przesłuchanie? Uwierz mi, on się stara! Sama nie mogłam w to uwierzyć, ale tak jest. I póki co, jestem szczęśliwa!
- Al…
- Nie ma żadnego „ale”, mamo.
- Dobrze, w porządku. Tylko żebym później nie musiała powiedzieć „A nie mówiłam?”
- Wcale nie będziesz musiała.
- Zobaczymy. A teraz bądź tak miła i odwieź mnie do hotelu. Jutro wpadnę do ciebie na kolację.
-Ale mamo…
- Tylko nie spal pieczeni jak to zrobiłaś ostatnim razem. – ucięła.
Gdy szłam za nią, z cierpiętniczą miną, chciało mi się płakać. Na dodatek nie miałam pojęcia, gdzie podziewa się House. Bałam się, że przez to gadanie Wilsona zaczął nabierać wątpliwości. Odwiozłam matkę i postanowiłam go poszukać. Okazało się, że nie musiałam iść daleko. Siedział na jednej z ławek w parku przy szpitalu.
- Cześć. – powiedziałam do niego i usiadłam na ławce. Przez chwilę nic nie mówiliśmy.
- Lisa, musimy porozmawiać. – Przerwał tę chwilę ciszy panującą między nami i spojrzał mi w oczy. Oho, ja znam ten ton. Panie Boże, tylko powiedz, że to nieprawda.
-Ton twojego głosu nie mówi nic dobrego, mam złe przeczucia. – poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Już drugi raz w ciągu dnia. – Zaraz powiesz, że nic z tego nie będzie, że nie jesteś gotowy, pewnie dorzucisz jakiś ironiczny komentarz i już cię nie ma. – Łzy zdążyły już spłynąć po moich policzkach.
- Cuddy…
- Nie możesz mi tego zrobić, słyszysz?! Ja wiem, że jesteś dupkiem, ale nie aż tak! Wszystko dla cie…
- Zamknij się, rozchwiana emocjonalnie przez ciążę kobieto i posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. – Umilkłam, patrząc na niego przez łzy. Oto nadeszła chwila przerwania tego pięknego snu o moim szczęściu. Czas brutalnie powrócić do rzeczywistości. – Jezu, co ta ciąża z tobą robi. To gorsze, niż była żona Wilsona. Nie dasz człowiekowi dojść do słowa. Chciałem powiedzieć, że twoja matka – nie wierzę, że to mówię – ma trochę racji. Przecież nie możemy mieszkać osobno, gdy „kochany urwis” przyjdzie na świat. Dlatego bez gadania, jutro się do mnie wprowadzasz. Poza tym musimy przygotować się na najazd MEJ MATULI. - Greg przewrócił oczami. Popatrzyłam na niego, mrugając z zaskoczeniem, by za chwilę ze śmiechem wtulić się w jego ramiona. Wytarł mi łzy z policzków i pocałował w usta.
- Ale to wszystko przez ciebie, wiesz? – powiedziałam do niego z uśmiechem. – Bo skąd mogę wiedzieć, czy pewnego razu nie uciekniesz, słysząc wrzask małego potworka w nocy? – popatrzyłam na niego, unosząc brwi. Westchnął wymownie i pocałował mnie namiętnie.
- Raczej nie ucieknę. A jakbym chciał to walnij mnie w głowę albo nastrasz swoją matką. – powiedział, odrywając się od moich ust. – A w najwyższym wypadku potworka zamknę w piwnicy. – uśmiechnął się do mnie rozbrajająco.
- Tylko spróbujesz. – zaśmiałam się. – Wracamy do domu?
- Dobrze, szefowo.
- Acha, zapomniałam wspomnieć. Moja matka wprosiła się jutro na kolację. Więc jeśli twoja mama przyjedzie ją też zaprosimy. Załatwimy przesłuchanie za jednym razem. – zaśmiałam się, chociaż wiedziałam, że jutro nie będzie tak wesoło.
- Taa… Ale Wilsona nie zaproszamy! Niech trochę pocierpi za to, co zrobił, zdrajca jeden! Jak on w ogóle wpadł na taki pomysł?
- Wiesz, w sumie to mu się nie dziwię. To, że się jeszcze nie pozabijaliśmy to jakiś cud. – skwitowałam i wsiadłam do samochodu.

CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:32, 30 Sie 2011    Temat postu:

Fantastyczna część. Kocham szczere rozmowy Huddy. Liczę, że będzie ich więcej. Na razie czekam na przyjazd mamy House'a. Może ta będzie lepsza od mamy Cuddy.

Ps. Przerwy w pisaniu jeszcze dłuższe? Już są długie.
Dziękuję, świetnie piszesz. Weny życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:13, 30 Sie 2011    Temat postu:

Paulinko, mówię w razie jakby mnie długo nie było. Ale bardzo się staram, żeby nie robić tych przerw. Czasami po prostu mam taką zacinkę, że nie umiem żadnego słowa napisać. Dziękuję, że ci się podobało, bo już się bałam, że za bardzo ich "doczłowieczyłam"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:18, 30 Sie 2011    Temat postu:

Rozumiem Jednakże czekam na kolejną część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:22, 30 Sie 2011    Temat postu:

Oczywiście, już wszystko mam w głowie, jeszcze przelać na papier. Mogę ci dać spoiler Matka Cuddy zostanie zgaszona

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:45, 30 Sie 2011    Temat postu:

Hej czarodziejko, przybyłam tu na kolejną część

Cytat:
- Co za nieprzyjemny, cyniczny i niemiły człowiek. Lissie, jak możesz spotykać się z kimś takim?!
- "Bo ten dupek jest najlepszym lekarzem, jakiego mamy" I ta kolacja. Biedna Lissie, jej matka to istna harpia

Cuddy zaczęła panikować a tu klopsik. House w tym fanfiku już chyba dojrzał psychicznie do tego, żeby być ojcem. A teraz robi się słodko i bajkowo jak z "Kopciuszka", oczywiście mam tu na myśli te ostatnie bajkowe akordy :
Cytat:
Chciałem powiedzieć, że twoja matka – nie wierzę, że to mówię – ma trochę racji. Przecież nie możemy mieszkać osobno, gdy „kochany urwis” przyjdzie na świat.


Taki słodki House nigdy by mi się nie znudził, "gorzkiego mam dosyć" (haha, z którego to odcinka serialu? )
Cytat:
– A w najwyższym wypadku potworka zamknę w piwnicy. – uśmiechnął się do mnie rozbrajająco.


Cytat:
- Taa… Ale Wilsona nie zaproszamy! Niech trochę pocierpi za to, co zrobił, zdrajca jeden! Jak on w ogóle wpadł na taki pomysł?
Brawo! Takiego zakończenia potrzebowałam!

Jak zawsze cudownie. Moje ochy i achy już pewnie ci się znudziły więc wybacz. Nie będę już tak mówiła. Niech pozostaną tu moje skromne słowa! Gratulacje i powodzenia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Wto 20:47, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:29, 30 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję bardzo, Ann
A tak w ogóle mam jedno pytanko. Matka House'a to jak się nazywała? Blair, czy coś? Bo jakoś nie pamiętam... Aha, i napisałam do ciebie na tweecie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:29, 30 Sie 2011    Temat postu:

Blythe House
, to super wynalazek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:31, 30 Sie 2011    Temat postu:

Dzięki bardzo:) Jak mogłam zapomnieć o ::

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:48, 30 Sie 2011    Temat postu:

LissLady napisał:
Cytat:
Dziękuję bardzo, Ann
A tak w ogóle mam jedno pytanko. Matka House'a to jak się nazywała? Blair, czy coś? Bo jakoś nie pamiętam... Aha, i napisałam do ciebie na tweecie


Wiem wiem, już odpisałam i wysłałam to, o co mnie prosiłaś Blyth. Haha, ale już wiesz jak się nazywała ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Wto 22:49, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:58, 30 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję, już sprawdzam maila
Kochana jesteś!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:02, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Ech, powracam z nową częścią. Osobiście uważam ją za najbardziej beznadziejną z całego ficku. Ale to już wy ocenicie.
EnDżoj!
Dedykuję przewracającej się w grobie Audrey Hepburn , której bohaterka jest wspomniana w tej części


Ciąża cz.10 - "Kolacja z piekła rodem"


Na następny dzień wprowadziłam się do domu House'a. Szczerze mówiąc cieszyłam się z tego. Nie wiedziałam, że Gregory tak stanowczo weźmie sprawy w swoje ręce. Szykowałam właśnie tę nieszczęsną pieczeń na dzisiejszą kolację - z wiadomych przyczyn odbywała się ona u House'a - gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Byłam prawie pewna, że to moja matka przyszła wcześniej, żeby mnie sprawdzić. Czasami nie mogłam uwierzyć, że jestem jej córką.
Nie liczyłam na to, że Greg oderwie się od Monster-Trucków, więc przepłukałam ręce i skierowałam się ku drzwiom.

- Mamo, nie musi.... O, dzień dobry! - zdziwiłam się, widząc obcą kobietę w podeszłym wieku. Prawdę mówiąc, domyślałam się, kto to może być. Nie wiem czemu, ale poczułam zdenerwowanie. Zupełnie jak w liceum, gdy poznawałam rodziców mojego pierwszego, poważnego chłopaka. Co jeśli ona okaże się być drugą taką Arlene Cuddy? Narzekającą na wszystko, czepiającą się wszystkich. Wiem, może nie powinnam tak mówić o własnej rodzicielce, ale House miał trochę racji. Trzeba ją ustawić do pionu.
- Dzień dobry. Ty zapewne musisz być Lisa. - uśmiechnęła się do mnie ciepło. Od razu poczułam do niej sympatię. – Jestem Blythe House, mama Gregory, ego.
- Tak właśnie pomyślałam. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Zapraszam. – Weszła za mną niepewnie, rozglądając się dookoła. – Dawno mnie tu nie było. Mam wrażenie, że wszystko się zmieniło…
- Cuddles, czy to twoja narzekająca… Cześć, mamo. – spojrzał na panią Blythe, a potem na mnie. Wzruszyłam ramionami.
- To wy może sobie porozmawiajcie, a ja skończę tą nieszczęśliwą pieczeń. – westchnęłam.
- Czemu nie pomożesz swojej dziewczynie? – zdziwiła się mama House’a. – Przecież ty świetnie gotujesz!
Zrobiłam wielkie oczy, po czym rzuciłam memu towarzyszowi mordercze spojrzenie. To ja, biedna kobieta w ciąży, bawię się w cholerne gotowanie, podczas gdy mam przy sobie dobrego kucharza?!
- No co? Twoja matka tobie kazała go upiec! – bronił się niczym pięciolatek.
- Teraz tak łatwo się nie wywiniesz, kochanie. Możesz dokończyć tą pieczeń, a ja w tym czasie porozmawiam sobie z twoją mamą.
- Skoro muszę, kotku… – Nie słuchałam jego dalszych narzekań i zaprosiłam panią Blythe do salonu.
- Napije się pani kawy? Albo herbaty? – spytałam.
- Oh nie, dziękuję, kochanie. I proszę, mów mi po imieniu. Zresztą niedługo będziemy prawie rodziną. – uśmiechnęła się. – Powiedz mi, jak sobie radzicie? James strasznie się o was martwi.
- Taa, James… Całkowicie niepotrzebnie. Ściągnął ciebie i mamę bez powodu. Tylko się zdenerwowałam, nie mówiąc o Housie. – powiedziałam. Gdy zobaczyłam, że ma zdezorientowaną minę, dokończyłam – Moja matka… hmm … jest specyficzną osobą. Powiedzmy, że jest godnym przeciwnikiem w utarczkach z Gregorym. Nie za bardzo przypadli sobie do gustu.
- Przecież nie może być aż tak źle. – zmartwiła się. Pomyślałam, że niepotrzebnie jej to mówiłam.
- Nie, nie… To nawet zabawne w niektórych momentach. Chociaż gdy spotkał Wilsona, chciał go rozszarpać. – zaśmiałam się.
- Musisz być wyjątkową osobą. – powiedziała do mnie z uśmiechem. – Wiem to, bo Gregory niełatwo się przywiązuje. Sama wiesz, jaki się stał przez operację.
- Tak wiem. – potwierdziłam. – Ale widzę, że się stara. I naprawdę to doceniam. – uśmiechnęłam się. Zanim Blythe coś odpowiedziała, usłyszałam wołanie House’a. – Przepraszam na chwilkę. – powiedziałam i skierowałam się do kuchni. Gdy weszła, kurczak piekł się już w piekarniku, a Greg przygotowywał sałatkę. Wzięłam widelec i spróbowałam odrobinę.
- Wiesz, że powinnam się do ciebie nie odzywać? Nigdy nie zrobiłam tak dobrej sałatki.
- Nie chciałem przyćmić twojego talentu kucharskiego. – zaśmiał się. Dobrze wiedział, że za dobrze nie gotuję.
- Ha, ha, bardzo zabawne… - mruknęłam. – Co chciałeś?
-Zaczęła przesłuchanie? – szepnął, zerkając w stronę salonu.
- Spytała oczywiście, jak sobie radzimy, ale bardzo miło mi się z nią rozmawia. Nie naciskała na mnie, nie zmuszała do zwierzeń.
- Ale mimo wszystko wolałbym, aby nie mieszała się w nasze życie. – stwierdził. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Tak, mi też zdecydowanie nie była na rękę wizyta matki. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mi dźwięk dzwonka.
- I się zacznie. – westchnął House.
- Ja pójdę. – zaoferowałam się i skierowałam się do drzwi.
- Już myślałam, że nigdy się nie doczekam. – Jak zwykle ‘ciepło’ powitała mnie mama, gdy otworzyłam.
- Mi też miło cię widzieć. Zapraszam.
- Widzę, że posłuchaliście mojej rady i wreszcie zamieszkaliście razem. Chociaż uważam, że to Gregory powinien zamieszkać u ciebie.
- A co to za różnica? – spytałam, prowadząc ją do salonu, gdzie czekała Blythe.
- Kobiety mają z reguły porządniejsze mieszkania… Oh, dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Blythe House. Miło mi.
- Tak… Arlene Cuddy. – przedstawiły się i spojrzały na siebie z nieufnym wyrazem twarzy. Po prostu świetnie!

***

- Pieczeń już gotowa. – uśmiechnęłam się i postawiłam na stole apetycznie wyglądające danie. Usiadłam obok House’a i czekałam na reakcję mamy.
- Wydaję mi się… - zaczęła po spróbowaniu - … że jest za mało spieczony. I przydałoby się więcej doprawić.
- Dziwne, bo mnie smakuje bardzo… - mruknął House. Chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam.
- Cóż, pewnie się nie znasz. – skwitowała.
- Myślę, że jednak się znam, bo sam go przyrządzałem. –odpowiedział natychmiast.
- To wszystko wyjaśnia… - mruknęła.
- Ja uważam, że jest świetnie przyrządzony. – wtrąciła się Blythe.
- Mamo, mnie też bardzo smakuje. Gregory gotuje lepiej, niż ja. – stwierdziłam.
- Skoro tak mówicie…. Ale chciałam z wami porozmawiać o czymś innym. Na przykład o tym, jak nazwiecie swoje dziecko.
- Mamo, tak daleko jeszcze nie zaszliśmy. – spojrzałam na nią z wyrzutem.
- Ale chyba powinniście już coś zdecydować.
- Mnie osobiście… -zaczęła mama House’a. - … podoba się imię Michael. A dla dziewczynki Holly.
- Holly? – moja matka uniosła brwi. – Chce pani, żeby nasza wnuczka, o ile to będzie wnuczka, nazywała się jak panienka do towarzystwa?
- Mamo! – krzyknęłam. Byłam zdumiona jej porównaniem.
- O co chodzi?! Nie oglądałaś „Śniadania u Tiffany’ego”?!
- Owszem, oglądałam. I o ile wiem, Holly naprawdę nazywała się Lulamae. Poza tym, nie uważam, żeby komukolwiek to imię kojarzyło się z postacią wykreowaną przez Audrey Hepburn. – powiedziałam. Co jest z tą kobietą nie tak?!
- Jak jest pani taka mądra, to jakie imię pani proponuje? – zapytała mama Gregory’ego.
- Myślałam o imieniu Rosalinda. A chłopiec może Romeo. – Gdy to usłyszałam, o mało co się nie zakrztusiłam. Nie musiałam się na szczęście kłócić, bo zaczął to robić Gregory. I wcale nie zamierzałałam mu przeszkadzać.
- Słucham? Ma się nazywać Rosalinda albo Romeo? Chce pani, żeby miało przerąbane w szkole?!
- Wcale nie uważam, żeby to były złe imiona! – oburzyła się. – Są piękne!
- Nie uważam. Zresztą nazwiemy dzieciaka tak, jak my będziemy chcieli. – uciął.
- Też tak myślę. – zgodziła się Blythe. – To ma być ich decyzja.
Spojrzałam na obie mamy i słabo mi się zrobiło. Całe szczęście, że moja tak rzadko mnie odwiedza, a i matka House’a nie przyjeżdża często. Gdyby było inaczej, wyprowadziłabym się do Timbuktu, jak słowo daję! Popatrzyłam na House’a. Z jego miny wywnioskowałam, że myśli o tym samym, co ja.

***

Gdy wieczorem sprzątałam ze stołu pomyślałam, że jutro zdecydowanie pomogę House’owi ukatrupić Wilsona. W końcu gdyby nie on, nie musiałabym znosić tych kłótni, które miały miejsce przy dzisiejszej kolacji. Po sprzeczce z imionami było jeszcze gorzej. Matki zaczęły rozmawiać o płci dziecka, oczywiście obie miały sprzeczne zdanie. Jedna wolałaby chłopca, druga dziewczynkę. House już nie mógł się powstrzymać i powiedział im, żeby zmieniły temat, to zmieniły. Moja matka zaczęła narzekać na to, dlaczego nie wzięliśmy ślubu, a Blythe zaczęła nas bronić, że w tych czasach to do niczego nie potrzebne. Jednym słowem katastrofa. Całe szczęście, że to była jedna kolacja. Drugiej takiej bym nie zniosła.
- Daj tą ścierkę, pomogę ci, biedaku. – Gregory wziął ode mnie ściereczkę i zabrał się za wycieranie naczyń. – Obiecaj mi, że nie wezwiesz jutro policji, jak zabiję Wilsona.
- Zdecydowanie obiecuję. – zaśmiałam się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:26, 11 Wrz 2011    Temat postu:

Hej kochana Zobaczyłam nową część, to więc i jestem
I po co się publicznie przyznajesz, że to nie jest najlepsza część! Zdegustowałaś mnie tym, ale i tak wiem, że piszesz przewspaniale

Pani House bardzo entuzjastycznie i przyjemnie przyjęła Cuddy. Ma nadzieję, że jej syn, nieustanne dziecko w końcu znajdzie swoją drugą połówkę. Zrobiłaś z niej dobrą kobietę, wiesz. Całkowite przeciwieństwa harpiowatej pani Cuddy.

Ha i tu cię mamy panie Haws, a więc to tak! Twoja kobieta robi wszystko, żeby tylko była postrzegana jak w najlepszym świetle, a ty, co? Monster Tracków ci się zachciało! Już ja bym takiemu dała
Cytat:
- Czemu nie pomożesz swojej dziewczynie? – zdziwiła się mama House’a. – Przecież ty świetnie gotujesz!


Haha, to si jeszcze zobaczy
Cytat:
- Przecież nie może być aż tak źle. – zmartwiła się.


Cytat:
- Tak… Arlene Cuddy. – przedstawiły się i spojrzały na siebie z nieufnym wyrazem twarzy. Po prostu świetnie!
OTWIERAMY SZAMPANA! Zabawa dopiero się zaczyna!

E tam, mnie się nawet Holly podoba i Michael, jak Michael Weston, dobra NIE, jego rzucamy w niepamięć, nie chcemy tu przecież żadnego kochanka ani innego na k w postaci Lucasa. A Ble!

Rosalinda, tym bardziej NIE, to mi zabrzmiało sagą "Zmierzch". Nie chcemy dzieci, które by wysysały życie z matki, jak czytałam w inszym fiku! (ugh... no to może Fiona ) Romeo - ____ brzydal!

Cytat:
Spojrzałam na obie mamy i słabo mi się zrobiło. Całe szczęście, że moja tak rzadko mnie odwiedza, a i matka House’a nie przyjeżdża często. Gdyby było inaczej, wyprowadziłabym się do Timbuktu, jak słowo daję! Popatrzyłam na House’a. Z jego miny wywnioskowałam, że myśli o tym samym, co ja.
Właściwie, gdzie jest to "Timbuktu"

Skończyłam czytać. Pytam się po raz kolejny, po co się przyznawałaś? Przecież stać cię na coś więcej, na lepiej. Kocham twoje dialogi między Huddy, a tu mam wrażenie, że wyszła ci tylko Rosalinda. Nie płacz. I nie podłamuj się. I tak jest w porządku. Ale mam lenia i nie wiem czy jak wygoogluje to Timbuktu, to czy cokolwiek znajdę, więc nawet nie szukam To mi się też spodobało. Jejku, ale jestem drobiazgowa! W każdym bądź razie daję 7/10. I CZEKAM z niecierpliwością na kolejną Wilson'owską część.

Buziaki i bardzo dużo pomysłów,
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:37, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Kochana, 7 to dla mnie aż nadto
A napisałam, że część słabsza bo nie chciałam, żebyście przeczytali i byłby wielki ZONK, co to w ogóle jest, więc na wstępie się przyznałam

Wiem, wiem, poprawię się. A przynajmniej się postaram
Dziękuję za opinię
Aha, i wstaw swoje loki na 'fejsa'

A Timbuktu to miasto w Mali nad rzeką Niger


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 12 Wrz 2011    Temat postu:

LissLady nie będę co chwile pisać, że świetne bo nie chce się powtarzać dlatego też...

W środe wyjeżdżam na tydzień, może napiszesz coś tak żebym miała udany ten wyjazd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:20, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Nadszedł czas na następną część mojej „twórczości”
Wybaczcie dzisiejszą dołującą notkę, ale sama mam paskudny nastrój Nie dość, że nawaliłam w swoim życiu to jeszcze… Hju nie zdobył Emmy
Nie wierzę po prostu, mam ochotę tam pojechać i ich powystrzelać
No ale… tak się zdarza. Jak to ja mówię raz dołek, raz górka.
A teraz czekam na wasze komentarze, które ogromnie sobie cenię
Dedykuję kochanej Ann – za nasze rozmowy i wsparcie w pisaniu Tak, teraz wiem, że RR ma córeczkę i synka, a nie dwóch synów
I oczywiście paulince – Za to, że czytasz każdą część i komentujesz wszystkie Bardzo cenię twoją opinię



Polecam posłuchać tej piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=peBBswUTIr8&ob=av2e

Ciąża cz.11- „Please, talk to me”

-Cuddy! – moje nazwisko, wydobywające się z ust Wilsona, było słychać w całym szpitalu. Nawet nie musiałam pytać, bo dobrze wiedziałam, o co chodzi.
- Wilson, sam jesteś sobie winien! - powiedziałam mu ze śmiechem, gdy wbiegł do mnie.
-Ale Lisa! W moim gabinecie jest paw! – krzyknął, a ja zrobiłam wielkie oczy.
- CO TAKIEGO?! – wykrzyknęłam i pobiegłam za przestraszonym Jamesem. Nie dane mi było jednak wejść do gabinetu Wilsona, gdyż Gregory zastawił mi drzwi.
- Co ty robisz?! Puść mnie tam natychmiast! Tym razem definitywnie przegiąłeś! – spojrzałam na niego. Miałam ochotę zedrzeć mu ten wredny uśmieszek z ust.
- Kobieto, nie pozwolę ci tam wejść, zwłaszcza w ciąży. Ten paw jest nieprzewidywalny. Zresztą sama mówiłaś…
- Owszem, powiedziałam, ale na Miłość Boską, nie kazałam ci sprowadzać do szpitala jakiegoś ptaka! Wiesz, co by było, gdyby ktoś się dowiedział?! W ogóle skąd go wytrzasnąłeś?!
- Od wujka przyrodniej matki siostry mojej prababci ze strony ojca. – odrzekł, niczym się nie przejmując. Czy tylko mnie się wydawało, że duchem jest pięciolatkiem? Jak słowo daję!
- Normalnie się uśmiałam! Lepiej zabierz go stamtąd szybko, bo nie ręczę za siebie. – ucięłam.
- Ale Cuddles…
- Chcesz denerwować kobietę w ciąży?! A co zrobisz, jak zemdleję?! To będzie twoja wina! - Wiem, nie powinnam wykorzystywać swojego odmiennego stanu, ale… to było takie zabawne, jak od razu
zmieniał wyraz twarzy.
- I dobrze ci tak. – stwierdził Wilson.
- Żartujesz sobie ze mnie? Ten paw to pikuś, w porównaniu do tego, co przeszliśmy w piątek! - krzyknął House na Jamesa. – Jej matka chciała nazwać dzieciaka Rosalinda albo Romeo!
- A niby twoja jest taka święta? Od początku była źle nastawiona na moją!
- Dziwisz się?! – jego podniesiony ton odrobinę mnie wystraszył - Twoja matka, Cuddy, uważa się za lepszą od innych! I ty najwyraźniej przejęłaś od niej tę cechę. – odparł, patrząc mi prosto w oczy.
- Słucham?! Jeśli ktoś uważa się za lepszego od innych, to jesteś to tylko ty! Ty uważasz się nawet za lepszego od Boga! Nie obchodzą cię ludzie, nie obchodzi cię nic!
- Ej, ale nie kłóćcie się. – James próbował uspokoić sytuację, ale nawet go nie słuchaliśmy.
- Zamknij się, Wilson! To przecież tylko i wyłącznie twoja wina! Idź lepiej przelecieć stado swoich ukochanych pacjentek!
- No i widzisz?! – zaczęłam – O wszystko się czepiasz! Wilson kocha swoje pacjentki, to niech sobie kocha. Co cię to obchodzi?!
- Ale Lisa, ja… - zaczął nasz przyjaciel, ale natychmiast mu przerwałam. Byłam taka… wściekła na Gregory,ego, że nie chciałam nikogo słuchać.
- James, proszę, wygoń stamtąd to.. to zwierzę i idź do gabinetu. – powiedziałam mu. Wzruszył tylko ramionami, popatrzył na nas z zatroskanym wyrazem twarzy i odszedł.
- Czepiam się, bo wiem, że dla niego nic dobrego z tego nie wyjdzie! – zaczął Gregory, gdy tylko James zniknął za drzwiami.
- A skąd to możesz to wiedzieć, co? Nie udawaj takiego idealnego przyjaciela, bo nim nie jesteś!
- Oho, widzę, że niektóre cechy charakteru przejęłaś od matki! – Zabolało. Wiem, nie powinnam się dziwić, przecież do większości ludzi odzywał się w ten sposób. Ale jednak zabolało.
- Skoro tak bardzo przeszkadza ci moja matka, to dlaczego nie odszedłeś od razu, jak dowiedziałeś się o ciąży?! Przecież to było jasne, że prędzej czy później dojdzie do spotkania! – nie zważałam nawet na to, że stoimy na korytarzu, robiąc darmowe przedstawienie. Po prostu miałam ochotę powiedzieć mu wszystko, czego do tej pory mu nie powiedziałam. Czemu nie chodził ze mną do lekarza?! Czemu sam nie pomyślał, żeby mi pomóc przy tej piątkowej kolacji, tylko musiała go namówić jego matka?! Czemu, do jasnej cholery, nie umiał przyjść, zapytać jak się czuję, tylko wysyłał Wilsona?! Chciałam mu to wszystko wykrzyczeć, ale po chwili pomyślałam, za co chciałabym mu podziękować. Za to, że mimo wszystko nie odszedł. Że postanowił postarać się dla mnie, dla dziecka. Za to, że tak usilnie o mnie dbał, chociaż ukrywał to swoimi ironicznymi uśmieszkami. Za to, że mimo wszystko był. Już chciałam cofnąć to, co powiedziałam, gdy on postanowił się odezwać.
- Może faktycznie powinienem! Może wcale nie nadaję się na towarzysza życia, a tym bardziej na ojca. – odpowiedział, patrząc mi w oczy, po czym odszedł, pozostawiając mnie w całkowitym osłupieniu. Siły całkowicie mnie opuściły, czułam się wypruta ze wszystkich emocji. Wraz z jego oddalającą się sylwetką, miałam wrażenie, że znika jakaś cząstka mnie. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział to zdanie, które prześladowało mnie w najgorszych snach. Moje obawy, choć tak starałam się je tłumić, stały się rzeczywistością. On nie jest na to gotowy…


Stałam przy oknie, wpatrując się w ludzi spacerujących chodnikiem. Zauważyłam ojca, idącego za rękę z uroczą, około trzyletnią dziewczynką. Tatuś musiał opowiadać jej jakąś intersującą historyjkę, bo mała słuchała go z wielkim zainteresowaniem. Po chwili mężczyzna wziął dziewczynkę na ręce i pocałował w czółko. Pod wpływem tego obrazu uświadomiłam sobie, że nasza przyszłość stanęła pod wielkim znakiem zapytania.
Ja wcale nie chciałam, żeby się diametralnie zmieniał. Nie zmuszałam go, żeby ze mną został. Postanowił spróbować. Czemu to zrobił, skoro wiedział, że mu się znudzi? Wcale nie musiał robić mi nadziei. Ale ja mu uwierzyłam. Przecież nie od dzisiaj wiemy, że House taki jest. Mimo wszystko miałam tą malutką, złudną nadzieję, że jednak zostanie.


Don't.. don't you wish we tried
Do you feel what I feel inside
You know our love’s stronger than pride
Don't.. no don't
Let your anger grow
Just tell me what you need me to know
Please talk to me don't close the door



Słowa, które usłyszałam z radia, jeszcze bardziej mnie zasmuciły. On nie chciał spróbować, nie chciał iść dalej. Miałam wrażenie, że powoli zamykał za mną drzwi. Poczułam, jak łzy zbierają mi się do oczu.


Don't pretend that it's ok
Things won't get better that way



Ja i tak wiedziałam, że nic nie jest w porządku. Zamknęłam oczy i odpłynęłam…
- Lisa, słyszysz mnie? – usłyszałam głos Jamesa i powoli otworzyłam oczy. Gdy podniosłam się z fotela i wyjrzałam przez okno, było już zupełnie ciemno. Musiało być koło 21.00.
- Wybacz, musiałam przysnąć. Co się stało? – popatrzyłam na przyjaciela ze smutkiem w oczach. James dostrzegł moje zaczerwienione oczy, uśmiechnął się ciepło i poklepał mnie po ramieniu.
- Zobacz swój telefon. – Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem, jednak wzięłam swoją komórkę do ręki i odblokowałam ją.
2 nieodebrane połączenia o Jamesa i 9 od… Gregory,ego.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pon 19:40, 19 Wrz 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:23, 19 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Haha, uwielbiam cię kochana! i dziękuję z całego serduszka za to, że jesteś i tak pięknie piszesz!


Powaliło mnie to
Cytat:
-Ale Lisa! W moim gabinecie jest paw! – krzyknął, a ja zrobiłam wielkie oczy.
Dobrze, że ten "paw" był chociaż żywy
Cytat:
- Od wujka przyrodniej matki siostry mojej prababci ze strony ojca. – odrzekł, niczym się nie przejmując. Czy tylko mnie się wydawało, że duchem jest pięciolatkiem? Jak słowo daję!
To się nazywa DZIĘKUJĘ ze strony przyjaciela

Uhuhu, w mordkę, w mordkę! Zaraz tu się posypią kości, mam nadzieję, że House'a, bo Cuddy to przy nim Święty Walenty muhahaha. Świetnie zrobiłaś tą kłótnię Jest bardzo realistyczna. Tak to w rzeczywistości jest, jak spotkają się dwie nadpobudliwe słownie i ruchowo osoby
Fakt, Wilson się nie potrzebnie odzywał, bo jeszcze mu się dostało i ucierpiały na tym moralnie jego boga ducha winne pacjentki. Choć może nie aż takie niewinne. Uhm... kto wie...

Cytat:
Czemu nie chodził ze mną do lekarza?! Czemu sam nie pomyślał, żeby mi pomóc przy tej piątkowej kolacji, tylko musiała go namówić jego matka?! Czemu, do jasnej cholery, nie umiał przyjść, zapytać jak się czuję, tylko wysyłał Wilsona?! Chciałam mu to wszystko wykrzyczeć, ale po chwili pomyślałam, za co chciałabym mu podziękować. Za to, że mimo wszystko nie odszedł. Że postanowił postarać się dla mnie, dla dziecka. Za to, że tak usilnie o mnie dbał, chociaż ukrywał to swoimi ironicznymi uśmieszkami. Za to, że mimo wszystko był. Już chciałam cofnąć to, co powiedziałam, gdy on postanowił się odezwać.
- Te słowa Cuddy rzeczywiście były mądre, przemyślane i piękne...! A nie, to przecież twoje myśli więc, to ty jesteś mądra, dobrze dobierasz słowa i jesteś piękna Urzekłaś mnie tym, ile mądrości wniosłaś do tych kilku wersów!

O nie!
Cytat:
On nie jest na to gotowy...
Ja też nie jestem na to gotowa! Przecież oni nawet nie zdążyli się sobą nacieszyć! A mam wrażenie, że House byłby najlepszym ojcem pod słońcem, tak, jak Cuddy by była świetną matką! To NIE może być koniec. Jeszcze nie teraz. Bez walki przecież nie wystawiamy białej flagi!

Cytat:
2 nieodebrane połączenia o Jamesa i 9 od… Gregory,ego.
- Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale jakoś zrobiłaś, bo przy tym moje oczy zaczęły się kąpać! Jest jakaś nadzieja. Wierzę w Huddy i zawsze będę. To nie była zwykła miłość. To było coś więcej. A takie historie jak ta, jeszcze bardziej mnie w tym uświadamiają! Dziękuję słońce To było piękne!

Buziak ixoxo
Twoja Ann

(PS: co to za piosenka ?)


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:38, 19 Wrz 2011    Temat postu:

O matko.. Ale mi się ciepło na sercu zrobiło po twoim komentarzu
LoBe you z całego serca

Cytat:
- Te słowa Cuddy rzeczywiście były mądre, przemyślane i piękne...! A nie, to przecież twoje myśli więc, to ty jesteś mądra, dobrze dobierasz słowa i jesteś piękna Urzekłaś mnie tym, ile mądrości wniosłaś do tych kilku wersów!


Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję
I wiesz co, po takim komentarzu aż mi się chce pisać

Ale naprawdę mnie natchnęło w tej części. Usiadłam i napisałam całość, ot tak.
I nie martw się, jak to zawsze ode mnie spoiler - wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej

A piosenka nazywa się "Don't" Shanii Twain ( jak zwykle ) Nie wiem, czemu zawsze ona, ale ma śliczne teksty piosenek. A ta jest dla mnie naprawdę ważna. No i uwierz mi, będzie jeszcze towarzyszyła "Ciąży"


Jeszcze raz dziękuję
LoBe you ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:17, 25 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Good morning, sunshines!
Piękny słoneczny, wrześniowy dzień, a w tej części smutno. Ale wiadomo, po każdym huraganie przychodzi tęcza, jak to nam mówiła( a raczej śpiewała) Katy Perry Muszę Wam się przyznać, że ostatnio lepiej mi się tworzy. Taak, wen wreszcie postanowił mnie odwiedzić. Szkoda tylko, że wychodzi, że lepiej pisze mi się te smutniejsze części, czy to nie dziwne?
Aha, nie wiem, czy za granicą w liceum omawiają Biblię, ale mimo wszystko postanowiłam wykorzystać przykład z jednej z ksiąg zawartej w Starym Testamencie. Dobrze, że teraz mam to na ukochanym polskim A czemu tak mało komentarzy? Nie lubicie mnie już?


Ciąża cz.12 - "I think, I'm alone..."

Dwa połączenia nieodebrane od Jamesa i dziewięć od... Gregory'ego...
Wpatrywałam się przez chwilę w wyświetlacz telefonu, po czym zaniosłam się płaczem.
- Lisa, co ci jest? - zapytał Wilson, przytulając mnie do siebie.
- Znowu chce mi powiedzieć, że nie jest gotowy?! Czy tym razem chce, żebym się wyprowadziła?! - załkałam. Miałam tego dosyć. Nie zasłużyłam na to, co mnie spotkało! Życie zawsze rujnuje się tym, którzy są dobrzy. Jak to jest?! Czemu ci wszyscy mordercy, gwałciciele i inni przestępcy chodzą po tym świecie i czynią wszelkie zło, a ci dobrzy, którzy się starają, nic z tego nie mają?! To niesprawiedliwe. W tym momencie przypomniała mi się lekcja angielskiego w liceum, gdy omawialiśmy „Księgę Hioba”. Historia tego chrześcijanina nauczyła mnie, że cierpienia i trudności, które przechodzimy czynią nas silniejszymi, przygotowują nas do dalszej walki, a Bóg wynagradza nam wszystkie troski. A gdzie jest moja nagroda? Czy nie dość się w życiu nacierpiałam?
- O czym ty mówisz? Powiesz mi, o co wam poszło? – spytał Wilson ciepło i popatrzył na mnie ze zmartwieniem. Mimo iż wiedziałam, że do połowy wydarzeń James nieświadomie się przyczynił, cieszyłam się, że nie jestem sama.
- Ja… mam wrażenie, że mnie zostawił…
- Nie, to niemożliwe. To była tylko zwyczajna sprzeczka, przecież widziałem. Na pewno będzie dobrze.
- Wilson, on powiedział, że … nie jest gotowy. Być ze mną, z dzieckiem. – westchnęłam i spojrzałam na mojego przyjaciela.
- Naprawdę tak powiedział? – zdziwił się.
- To znaczy… powiedział, że chyba powinien odejść. Że może wcale nie nadaje się na ojca.
- Ale na pewno nie miał tego na myśli. Cuddy, przecież on się starał… - odpowiedział James, chociaż dostrzegłam, że wcale nie wierzył w to, co mówił.
- Wilson, przecież wszyscy wiemy, jaki on jest. Wydawało mi się, że się zmienił. Ale chyba się pomyliłam. Zobacz, po jednej wizycie rodziców tak się posypało. Co by było po kolejnych? Po wszystkich świętach, po feriach, wakacjach? Przecież nie mogę całkowicie odizolować się od matki. Rozumiem, jest jaka jest, ale ja tego nie zmienię. – powiedziałam ze zmartwieniem i opuściłam głowę.
– No dobrze, ale po co miałby dzwonić? I to aż 9 razy. Nie pomyślałaś o tym?
- Ty wiesz, po co, prawda? – spytałam, zwracając się w jego stronę. James pokręcił głową.
- Cuddy, ja dzwoniłem, bo chciałem zapytać, czy wszystko w porządku. Jak zabierałem tego… ptaka, to staliście na korytarzu, robiąc widowisko ku uciesze pielęgniarek. I zobacz, co z tego wynikło. Może, gdybym tam został, to House opamiętałby się. – odrzekł. Uśmiechnęłam się do niego lekko i powiedziałam -
- James, gdybyś został i się wtrącił, to wydaję mi się, że jeszcze bardziej byśmy się zdenerwowali. Wiesz, jak to jest, jak ktoś jest wkurzony. I przepraszam cię za moje zachowanie. – poklepałam go po ramieniu.
- Lisa, daj spokój. Będąc przyjacielem House'a, wiem coś na ten temat - uśmiechnął się. - No, ale teraz nie o tym. Może lepiej sprawdzisz, po co House do ciebie dzwonił. Widzisz, może nie wszystko stracone.
- Nie wydaje mi się… - wstałam z kanapy, ale strasznie zakręciło mi się w głowie i usiadłam z powrotem. Przymknęłam oczy i czekałam, aż ten stan minie.
- Lisa, wszystko w porządku? - zaniepokoił się Wilson.
- To tylko zasłabnięcie.
- Może jednak wezwać pielęgniarkę? - spytał James, trzymając mnie za rękę.
- Nie, naprawdę, już jest okej. - westchnęłam. Pomyślałam o tych nieodebranych połączeniach od House'a. Czemu dzwonił? – Wilson, a może on po prostu chciał mi powiedzieć, że mnie definitywnie zostawia i tyle. To aż śmieszne, że się łudziłam, że będzie dobrze. – zaśmiałam się gorzko.
- Cuddy, nie możesz tak myśleć. W każdym związku są dobre i złe chwile. - Wilson popatrzył na mnie. - Gdyby wszyscy ludzie na całym świecie byli szczęśliwi, byłoby nudno.
- Tylko czemu ja, James? Może przesadzam, może wcale nie będzie źle, ale House mnie zranił swoimi słowami, kolejny raz. A teraz nawet nie wiem, gdzie jest... To wszystko mnie chyba przerosło. - westchnęłam ze smutkiem. - Na razie wracam do domu. Może tam będzie...- Wstałam i skierowałam się do drzwi. Nagle poczułam ból. Ogromny, przejmujący ból. Zgięłam się w pół i upadłam na podłogę. Usłyszałam krzyk Jamesa jakby z oddali, a potem odpłynęłam. Z dala od problemów, kłótni, a przede wszystkich od słów, które przebijają ci serce...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Nie 17:21, 25 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:19, 25 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Liss, na pewno lubią. ! Fajnie, że już jest nowa część. Czekałam na nią. Smutna nie smutna, ale sądząc po tym, jak skończyła się poprzednia część, nie powinno tak być. W końcu tych 9 nieodebranych od pana Hawsa połączeń mówi samo za się Dobra, już nie gadam tylko czytam =) ...... cd. przeczytałam, podobało mi się. mankament - smutaśno xD i główne pytanie = co z dzieckiem i Lissie?


A od kiedy Cuddy stała się taka pobożna?
Cytat:
W tym momencie przypomniała mi się lekcja angielskiego w liceum, gdy omawialiśmy „Księgę Hioba”.
Ale wszystko wyjaśnia następne zdanie. Mądrze dobrane.
Cytat:
Historia tego chrześcijanina nauczyła mnie, że cierpienia i trudności, które przechodzimy czynią nas silniejszymi, przygotowują nas do dalszej walki, a Bóg wynagradza nam wszystkie troski.
Moim zdaniem Cuddy i tak już w tym momencie życia, w którym się znajduje powinna być mocno zahartowana. Na wszystko. A w szczególności na wybryki House'a. Sama wie najlepiej jakie on ma zachwiania nastroju. Raz jest miły, następnym razem jak coś palnie, to się ziemia przewraca. Półkule się zmieniają. (kto wymyślił duże litery w alfabecie. już mi się nie chce pisać pierwszą w kapitalikach xD).

Za takie słowa jak mam nie kochać Wilsona? No jak?
Cytat:
– No dobrze, ale po co miałby dzwonić? I to aż 9 razy. Nie pomyślałaś o tym?
A Cuddy jest gÓpia. Przecież House jej nie zostawi. Przemyśli sprawę. Sam wie przecież, że Cuddy jest jego życiem.

Matko! Co się stało!!!!!? wtf?
Cytat:
- Na razie wracam do domu. Może tam będzie...- Wstałam i skierowałam się do drzwi. Nagle poczułam ból. Ogromny, przejmujący ból. Zgięłam się w pół i upadłam na podłogę. Usłyszałam krzyk Jamesa jakby z oddali, a potem odpłynęłam. Z dala od problemów, kłótni, a przede wszystkich od słów, które przebijają ci serce...
Żeby tylko to nie było to, o czym ja myślę i o czym ty myślałaś pisząc to!! NIE! Ja się moralnie nie zgadzam! Nie ma w tym żadnego plusa, ale może House będzie jeszcze bardziej przy Lisie. Łudzę się tym i czekam na lepsze wiadomości w następnej części, nie na gorsze.


Całusy,
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin