Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ciąża[18/?][NZ]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:20, 12 Maj 2011    Temat postu: Ciąża[18/?][NZ]

Cytat:
Tym razem postanowiłam napisać dłuższy fick. Myślałam i wymyśliłam coś takiego. Pisany z perspektywy Cuddy. Trochę cukierkowo, nietypowo, postaci trochę "przekolorowane" W każdym razie tak nigdy w naszym serialu na pewno nie będzie. Akcja dość szybko się dzieje, ale to było zamierzone.
Nie rozpisując się, zapraszam na pierwszą część




Kategoria wiekowa zmieniona z +13 na +16 za namową blackzone

Ciąża cz.1


Jestem w ciąży. Tak, ja jestem w ciąży. Ja, Lisa Cuddy, po tysiącu nieudanych zabiegach, rozpaczliwym szukaniu kandydata, sztucznym zapładnianiu... I wreszcie dostąpił mnie ten zaszczyt. Po kolejnej nocy spędzonej z House'm. Tak, tak, spotykamy się... Chociaż nie wiem, czy to można nazwać związkiem. Oczywiście z mojej strony jest wszystko jak najbardziej poważne, ale ze strony Gregory'ego... sami wiecie. A jak nie wiem, czy ten związek do czegoś prowadzi, to chyba dziecko nie za bardzo tu pasuję, prawda? Cholera, a zaczęło się tak dobrze układać! To znaczy cieszę się, czekałam z utęsknieniem na tę nowinę. I wreszcie będę mogła zobaczyć, jak ta mała istotka rozwija się we mnie, jak rośnie, aż w końcu będzie mogła przyjść na świat. Naprawdę chcę to przeżyć. Tylko, że mi bardzo zależy na Housie. A raczej wątpię, że czeka z utęsknieniem na rolę tatusia. Dobrze mi z nim, fajnie jest nie mieć samotnych, pustych wieczorów, ranków... Mimo iż dalej ganiam go po całym szpitalu, przepraszam za niego sponsorów, dostaję pozwy... Nie wierzcie w cuda, on się nie zmienił. Ale zwykle wymamrota to swoje "przepraszam", czyli "ja nie chciałem". I jeszcze ten jego niebieski wzrok... Można w nim utonąć. Naprawdę mi z nim dobrze. A teraz wszystko się zepsuje. Chciałam dziecka i miłości, dostałam, ale nie tak, jak mi pasuje. Za jakie grzechy się pytam?! No cóż, w końcu nie zawsze można dostać to, czego się chce. A przecież muszę mu powiedzieć. Nie mogę go okłamywać. Powiem mu... ale jutro. Bo dzisiaj może mieć zły humor... albo noga go bardziej boli.
- Cuddy, słyszysz mnie w ogóle? Nawet nie słyszałaś, jak wszedłem. - No masz ci los, jeszcze Wilsona mi tu brakowało. On zaraz zorientuje się, że coś jest nie tak.
- Przepraszam, James, zamyśliłam się.- odpowiedziałam, odwracając się od okna. - Co się stało?
- Chciałem się spytać, czy nie wpadniecie dzisiaj na kolację do mnie. - zaproponował.
- Oczywiście, o ile House nie wymyśli jakiejś bzdurnej wymówki. - odpowiedziałam. - Wiesz, jaki jest.
- Taak, aż za bardzo. A właśnie, jak wam się układa? - spytał nic nieświadomy.
- Nam? Hm... dobrze. - Moje policzki płonęły, czułam to. W tym momencie przeklinałam dzień, w którym nie nauczyłam się kłamać. A przecież miałam przy sobie mistrza tej "sztuki".
- Mam nadzieję. Nawet nie wiesz, jak on chciał zwrócić na siebie twoją uwagę. - W tym momencie mnie zatkało. On się o mnie starał? Chciał ze mną być? Ha! To dlatego zgodził się na te zastrzyki! A myślałam, że chciał tylko popatrzeć na mój wiel... mój tyłek. A on... Boże, ja chyba rzeczywiście jestem ślepa.



- House... - zaczęłam, wchodząc do gabinetu mojego... hm, diagnosty. Byli w trakcie rozwiązywania jakiegoś niezwykle trudnego przypadku.
- Możemy porozmawiać? - spojrzał na mnie i zwrócił się do lekarzy:
- Gdy wrócę, macie mieć jakiś sensowny pomysł. - powiedział. - A teraz pójdę zaspokoić Cuddy. Jak zwykle niewyżyta. - przewrócił oczami. Rzuciłam mu tylko mordercze spojrzenie i skierowałam się do gabinetu obok. Oparłam się o biurko,a on usiadł w fotelu naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie pytająco.
- Wilson zaprosił nas dzisiaj na kolację.
- Aha. I pewnie myśli, biedaczek, że przyjdziemy? Przecież my mamy inne rzeczy do roboty. - spojrzał na mnie jednoznacznie.
- House!
- No co, nie mamy?
- Wiesz co, mógłbyś czasem zrobić coś dla swojego przyjaciela, o ile dla ciebie nim jest! Ja wiem, że to trudne, ale czasem trzeba! On ciągle coś dla ciebie robi! - wykrzyczałam i zdumiona tym, że tak mnie poniosło, popatrzyłam w jego niebieskie oczy. Jego wyraz twarzy pozostawał niewzruszony, po chwili jednak powiedział:
- Ale ty się skrzekliwa zrobiłaś. Czyli o której idziemy? - spytał, a ja uśmiechnęłam się z triumfem wypisanym na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pią 11:05, 30 Maj 2014, w całości zmieniany 19 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:05, 12 Maj 2011    Temat postu:

Fajne, tylko mało. Wrzuć kolejną część to napiszę coś więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:03, 12 Maj 2011    Temat postu:

Nie jest źle. Ogółem troszkę drobnych błędów, ale takiego ( ani podobnego ) tematu jeszcze nie było i mam nadzieję, że się fajnie rozwinie, bo najważniejszym jest, żeby nie sp******* wszystkiego na początku i Tobie się udało

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:47, 13 Maj 2011    Temat postu: Ciąża[2/?]

Cytat:
Dziękuję za komentarze. Niestety, rozdziały wyszły mi takie krótkie Dość krótki fick. Ale teraz, przed wyjazdem do kuzynki, prezentuję kolejną część Dedykuję tę część Pinky. Za pomoc.


Ciąża cz.2 - "Wstrętne jedzenie Wilsona"


Naprawdę, wyobrażacie sobie House'a jako potencjalnego ojca? Matko, ja chyba prędzej zginę, niż mu o tym powiem.
Szykowałam się na kolację do Jamesa i w głowie miałam tysiące reakcji Gregory'ego na tę wspaniałą nowinę. Co druga to gorsza. Oczywiście ucieleśnieniem moich marzeń był jego szeroki, szczęśliwy, nieironiczny uśmiech, ale to nie wchodziło w rachubę. Marzenie ściętej głowy.
- Gotowa? - Ten dobrze znany głos wyrwał mnie z potoku myśli. Nawet nie usłyszałam kiedy wszedł do domu.
- Tak, zaraz.
- Dobra. A propos, ktoś tu dzisiaj ładnie wygląda. I nie, nie mówię o sobie. - Odwróciłam się zaskoczona i spojrzałam na niego uważnie. Czy on mi powiedział komplement? Bez żadnego podtekstu i żadnych kpin? Już miałam zachwycić się jego czułym wyznaniem, gdy dodał:
- Już wiem, dlaczego Titanic utonął. Musiałaś być na pokładzie. - Uśmiechnął się ironicznie. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i zatrzasnęłam drzwi łazienki. Boże, gdy usłyszę od niego kiedyś chociaż jedno miłe słowo, trzeba będzie ten dzień zapisać w Księdze Rekordów Guinessa.


Gdy jechaliśmy do Wilsona, oczywiście moim samochodem, wciąż nie odzywałam do House’a. Niech sobie nie myśli, że w kółko będzie mnie obrażał! To, że jesteśmy razem, do czegoś chyba zobowiązuje, prawda?
- Już jesteśmy. - Ani słowa. Po prostu wyszłam z auta i skierowałam się w stronę drzwi. Nie uszłam nawet dwóch kroków, gdy poczułam szarpnięcie i wylądowałam w ramionach House'a. Czule odgarnął mi niesforny kosmyk włosów z czoła.
- Przepraszam, okej? Po prostu nie wiedziałem, że tak cię to urazi - wymamrotał najciszej jak umiał. - Jakoś wcześniej rzucałem w twoją stronę podobne komentarze i tak się nie obrażałaś - powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
- Bo wtedy nie byliśmy razem... To znaczy... - Dotarło do mnie, że powiedziałam za dużo. Może to dla niego nic poważnego... Przecież się nie "zadeklarował". Jednak chyba wcale nie było tak, jak myślałam, bo on mnie przytulił. Zwyczajnie.
- Masz rację - powiedział i pociągnął mnie za rękę w stron domu. - Chodź, idziemy, bo Wilson zaraz wyskoczy ze skóry. - Wskazał mi okno, przez które wyglądał zniecierpliwiony James.
- Tak, chodźmy - zaśmiałam się. Nie taki głupi na jakiego wygląda, pomyślałam uszczęśliwiona, patrząc na Grega.


- No, Wilson, muszę ci powiedzieć, że wszystko jest napraw... - W momencie zrobiło mi się niedobrze. Zatkałam usta dłonią i wybiegłam do łazienki. Chyba się domyślacie, co mi się stało? Mdłości, tylko tego mi brakowało. Teraz House na pewno już wie. Super.
Ochlapałam twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Ciekawe, jak będzie wyglądać moja... Nasza pociecha. Boże, jak to dziwnie brzmi. Nasza. Pewnie odziedziczy te nieziemskie oczy po Housie. A po mnie? Mam nadzieję, że charakter, bo jak nie, będę musiała je zamknąć w piwnicy dla dobra świata. A House’a razem z dzieckiem.
- Cuddles, wszystko okej? Ochrzaniłem Wilsona za to jedzenie, teraz ma wyrzuty sumienia. - House zaśmiał się z ironią, ale wyczułam w jego głosie zaniepokojenie. To było coś nowego. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi łazienki. Greg zlustrował mnie wzrokiem.
- Na pewno dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakby się walec przejechał - stwierdził. Popatrzyłam na niego ze złością.
- Dziękuję, że mnie o tym poinformowałeś. Nie widziałam siebie w lustrze - odpowiedziałam ironicznie. Zaraz jednak zakręciło mi się w głowie i musiała zmienić wyraz twarzy, bo House wyraźnie się zaniepokoił. Przytrzymał mnie, chroniąc przed upadkiem.
- Jedziemy do domu - zdecydował i podtrzymując mnie, zaprowadził do przedpokoju. Matko, on się o mnie martwił. Jakie to... Urocze. I chyba się nie domyślał. To dobrze, jak na razie.
Musiałam sto razy upewnić Wilsona, że to nie przez jego danie, i wtedy pojechaliśmy do domu.
- Dobra, dobra, już go tak nie broń - powiedział House. - Niech się trochę pokaja - zaśmiał się, za co dostał ode mnie po głowie.[/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pon 8:17, 23 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:21, 13 Maj 2011    Temat postu:

Cudoooo Kocham takie Huddy
Ja chce więcej!!

Ps.: Szkoda, że to nie realne w serialu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:15, 13 Maj 2011    Temat postu:

Ja chcę więcej i więcej. Spodobało mi się. Jestem ciekawa reakcji House'a na tą wspaniałą nowinę haha xD

Kilka błędów, np. w cz. II powinno być "cię" zamiast "się", ale to drobnostka. No, ale jak dla piękności trzeba cierpieć, tak dla perfekcyjności trzeba cały czas się doskonalić w sztuce, tu: pisz, pisz, bo fik zapowiada się bardzo ciekawie,
PODOBA MI SIĘ!
Czekam na następną część!
Pozdrawiam Hudzinki : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:31, 30 Cze 2011    Temat postu: Ciąża cz.3- "On już wie"

Cytat:
Ale mnie nie było....Tak wiem, przepraszam. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze będzie to czytał No coż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Pozostaje mi dodać część
Enjoy!


Cz. 3-"On już wie"


Zgadnijcie, co mnie obudziło. Tak, mdłości. Wyplątałam się z objęć House'a i pędem pobiegłam do łazienki. Boże, ja tego nie przeżyję. Ile można?! A to dopiero początek.
Gdy wyszłam, House już nie spał.
- Powiedz mi, Cuddles, jak można wstawać o wpół do 7? - spytał, patrząc na mnie jak na kosmitkę. Wzruszyłam ramionami.
- Wiesz, ktoś musi wstawać wcześniej do pracy, żeby nadrabiać za takich jak ty. A nie, zapomniałam, ty jesteś taki jedyny na ziemi. - zaśmiałam się i usiadłam na łóżku, obok niego.
- I właśnie za to mnie kochasz.
- A kocham? - spytałam zadziornie, chociaż jestem pewna, że w moich oczach od razu było widać odpowiedź. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w usta. Od razu oddał pocałunek.
Co tu dużo mówić, oczywiście, że go kocham. Uwielbiam czuć, jego ciepło, uwielbiam nasze małe sprzeczki i to, jak rano na mnie narzeka. I mam nadzieję, że mimo tego, że on tak kryje się ze swoimi uczuciami, odwzajemnia je. Że kiedyś usłyszę od niego "kocham."
-A teraz serio. Pospiesz się.- oderwałam się od niego i poszłam do kuchni zrobić kawę. Pierwszy raz House nie spóźnił się do pracy.


- Cześć, mogę na chwilę? - uśmiechnął się Wilson, wchodząc do mojego gabinetu.
- Jasne, coś się stało? - spytałam, odrywając się od podpisywania jakichś papierków.
- Chciałem tylko spytać, jak się czujesz? - zapytał ze współczuciem. Widać było, że dalej obwinia się o moje rzekome "zatrucie".
- Ja? Dobrze. - odpowiedziałam, nie patrząc mu w oczy. Mistrzyni kłamania, nie ma co. Szczerze, już męczyło mnie to ukrywanie się, najchętniej powiedziałabym wszystko Wilsonowi. Ale nie, to nie wchodzi w rachubę, on by od razu wszystko wygadał Gregory'emu. I tak źle i tak niedobrze, pomyślałam. - Już jest dobrze. - odpowiedziałam, uśmiechając się najszerzej, jak umiałam.
- No to dobrze. Nawet nie wiesz, jak mi było wstyd.
- Wilson, przecież to nie twoja wina...- nagle zadzwonił mój pager. - Oho, już mnie wywołują, Przepraszam, muszę iść. - Wstałam zza biurka, ale nie doszłam do drzwi, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami.


Pierwszą rzeczą , jaką ujrzałam po obudzeniu, była postać pielęgniarki pochylającej się nad moim... zaraz... świetnie! Zostałam przyjęta na oddział! Jako pacjentka! Zerwałam się i już chciałam się ubierać, ale wszedł Wilson. Wyraz jego twarzy mówił mniej więcej tyle, co:"Tylko spróbujesz wstać, to się policzymy". Wolałam więc nie ryzykować i wpakowałam się z powrotem do szpitalnego łóżka. James obejrzał moją kartę, a potem spojrzał na mnie.
- Oj, Cuddy, Cuddy... - pokręcił głową.
- Dobrze, dobrze, wiem. - nie chciałam się z nim sprzeczać, ale on już się rozkręcił.
- Czy ty naprawdę chcesz zapracować się na śmierć? Jak się mdleje trzy razy w ciągu tygodnia, to to nie jest normalne, prawda?
- Tak, ale...
- Cuddy, muszę ci coś powiedzieć. Ty jesteś w ciąży. - O matko... No to super, Wilson już wie. Ale to logiczne, że zrobili mi kompleksowe badania, więc tak czy siak, by się dowiedział.
- Ja... wiedziałam o tym. - powiedziała, opuszczając głowę. - Tylko na razie nie mów o tym House'owi, dobrze? - spojrzałam na niego błagalnie.
- Yyy... za późno. Powiedziałem mu. - W tym momencie miałam ochotę rozszarpać go na strzępy. Nie wiem, co takiego było w wyrazie mojej twarzy, ale biedny Wilson w pośpiechu opuścił salę.
I co ja mam teraz zrobić? House już wie. Wie i pewnie zostawi mnie samą, z naszym nienarodzonym dzieckiem. Po moim policzku spłynęła łza. A za nią kolejna i jeszcze jedna. Nie wyobrażałam sobie życie bez House'a. Nie wyobrażałam sobie, że rano mogę wstać, a jego nie będzie. To dziwne, ale on był mi potrzebny do życia jak tlen. Nawet z tymi swoimi chamskimi komentarzami i olewaniem przychodni.
Nie zdążyłam się porządnie rozpłakać, gdy nagle ktoś wszedł do sali. Podniosłam wzrok i moje serce zaczęło bić sto, co ja mówię, tysiąc razy szybciej.
- Cześć. - powiedział House, podchodząc do mnie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:06, 01 Lip 2011    Temat postu:

Yeyyyy! Rozkręca się. I co na to House...? Czekam z wielką niecierpliwością na kolejną część! świetna twórczość

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:56, 03 Lip 2011    Temat postu:

really ! świetne , naprawdę się rozkręciło . jak dla mnie, mogę spokojnie podtrzymać to, co napisałam w pierwszym komentarzu

*pokłon*

czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:29, 04 Lip 2011    Temat postu:

Cytat:
Tak jak obiecałam mojej kochanej blackzone dzisiaj następna część. Tak, to ta ważna rozmowa:) Ostrzegam, House bardzo człowieczy, za to Lisa robi z igły widły. Efekt zamierzony, żeby nie było Nie wiem, jak będzie z dalszymi częściami, gdyż utknęłam. Mogą być dłuższe przerwy. Ale skoro wakacje, wolność, czasu mi nie brakuje na wymyślenie Nie przedłużając, Enjoy


Ciąża cz.4- Czy ty nic nie rozumiesz?

-Cześć- powiedział House, podchodząc do mnie. Spojrzałam w ten błękit i oczy znowu zaszły mi mgłą. Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Nawet nie chcę wiedzieć, co on mi powie... Czemu tak jest?! Czemu zawsze jest tak, że nie możesz mieć wszystkiego?! Tak się starałam... Tak długo na niego czekałam. A teraz to wszystko rozpadnie się bezpowrotnie.
Poczułam, że usiadł obok mnie, na łóżku. Poczułam, jak odchyla moje dłonie i wybiera kciukiem kapiące z moich oczu łzy. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on tylko się uśmiechnął.
- Czemu płaczesz? - zapytał. Czy on jakiś nienormalny?
- No bo... bo ty już wiesz. - chlipnęłam, nie potrafiąc spojrzeć mu
w oczy. - Naprawdę, nie musisz mi mówić. Nie musiałeś tu wcale przychodzić, dobrze rozumiem. - Dziwne, ale każde moje słowo sprawiało, że miał coraz bardziej zdziwioną minę.
- Co? Lisa, o czym ty mówisz? - Spojrzałam na niego. Czy on właśnie powiedział do mnie "Lisa"?. Popatrzył na mnie, uśmiechając się. Nie-ironicznie. Byłam całkowicie zdezorientowana. - Ty nic nie rozumiesz? Naprawdę myślisz, że jestem aż takim dupkiem? Że nie mam serca? Mam i też czasami coś czuję. - Moja twarz się rozjaśniła. Może nie wszystko stracone? Postanowił się otworzyć, a to chyba dobry znak.
- A co czujesz? - zapytałam, choć to mogło zabrzmieć trochę głupio.
- Lisa, okej. Czasami jestem dupkiem... - zamyślił się na chwilkę. - A właściwie zawsze. Ale nie jestem jak ta psychopatka Valerie*. Pamiętasz ją?
- Tak, pamiętam. - zaśmiałam się z jego porównania. Fakt, on wydaje się normalniejszy.
- Właśnie. Ja w przeciwieństwie do niej mam sumienie. I nie potrafiłbym od ciebie odejść. Owszem, wcale nie myślałem o...dziecku, ale... może będzie fajnie. Poza tym to nasza wina. Musimy uważać. - powiedział do mnie konspiracyjnym tonem.
- Czyli... nie odejdziesz?
- Cuddy, gdybym ja chciał odejść, to by mnie tu już nie było. A poza tym... od dawna wiedziałem, że jesteś w ciąży. - uśmiechnął się rozbrajająco.
- Co?! - podniosłam się z łóżka. Że co proszę?! - I ty zmuszałeś mnie do tych tortur? Wiesz, jak ja się czułam, nie mówiąc ci o tym?!
- Wiem. Dlatego właśnie chciałem, żebyś sama mi powiedziała. - odpowiedział, a ja się zaśmiałam. Cały on.
- Matko... A już się bałam, że uciekniesz.
- O czym ty myślałaś? Kobieto, czy ty jeszcze nie wiesz, że ja cię kocham? I obcego... - położył rękę na moim brzuchu - ... też. Nie obiecuję, że będę przykładnym ojcem. Ale... mogę się postarać. - popatrzyłam na niego czule. Czy to był House? Ten arogancki, cyniczny diagnosta? Nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Nigdy nie pomyślałabym, że tak się wszystko potoczy. Prędzej uwierzyłabym w ślub Trzynastki i Tauba, niż w to.
Wtuliłam się w niego mocno. Mogłabym tak spędzić resztę życia. Podniosłam głowę i pocałowałam go. Z początku był to czuły pocałunek, wyrażający te wszystkie uczucia, o których sobie nie powiedzieliśmy. Jednak z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny. Jego ręce zaczynały błądzić gdzieś koło guzików mojej koszulki, gdy nagle do sali wparował nikt inny, tylko Wilson. Nie ma co, zawsze wyczuje plotkę. Oderwaliśmy się od siebie z niechęcią.
- Widzę, że nie próżnujecie. - uśmiechnął się.
- Oo, Jimmy, właśnie ciebie nam tu brakowało. - powiedział Gregory z ironią.
- Dobrze, dobrze, zaraz wyjdę. Chciałem tylko sprawdzić... a zresztą nieważne. - puścił do mnie oczko. Uśmiechnęłam się do niego. - Tylko mi się tu nie pozabijać. -powiedział i zniknął za drzwiami.
- Ale on się martwi! Zupełnie, jakbyś była jego.
- A co, zazdrosny jesteś? - popatrzyłam na niego, powstrzymując śmiech.
- O niego? Oczywiście, że tak. Przecież jest tylko móój - wrzasnął. Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w niego. Oczywiście, mój rzut był chybny. Ciąża zmienia mi precyzję, tylko tak to można wytłumaczyć. Zrobił unik, złapał mnie w pasie i przewrócił mnie na łóżko.
- Ale wolę ciebie. - zamruczał mi do ucha i "wtopił" się w moje usta...


____________________________________________


* Pacjenta z odcinka "Remorse" z sezonu szóstego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:13, 04 Lip 2011    Temat postu:

Po 1-sze - ładny banerek

Po 2-gie - OMG! On też ma serce! Zawsze wierzyłam w swojego nie-tylko-psychopatycznego House'a xD

Po 3-cie - Jesli House ma sumienie, zamieniam się w Cuddy! Dobra, nie uważam House'a za całkowitego dupka, ale żeby miał takie prawdziwe, najprawdziwsze sumienie to bym się kłóciła, ale dobrze zrobiłaś pisząc właśnie w ten sposób, bo wg mnie House to nie tylko egoistyczny i zadziorny człowiek, ale człowiek bardzo wrażliwy. O tym wie tylko on sam.

Po 4-te - Yay, może będzie fajnie! House zmądrzal, Liss - "uczłowieczyłaś" go

Po 5-te - Starania House'a. Mogliśmy dostrzec to w opiecie i trosce nad Rachel. House nie byłby przykładnym ojcem, ale ojcem kreatywnym, który daje możliwość rozwoju umysłowego i psychicznego swojemu, dobra, nie tylko swojemu dziecku, ja tak przynajmniej uważam. Przez swoje zachowanie zmusiłby swojego potomka/adoptowanego potomka do burzy mózgów i samodzielnosci.

Po 6-te - Fajne, romantyczne zakończenie. Od teraz wiadomo kto rządzi szpitalem, nie Cuddy, tylko.... House.

Czekam na kontunuację! Jeśli nie, posypią się pomidory, jajka, house'owe laski i szpili Cuddy! (żarcik xD) Na poważnie, jeśli by nad tym pomyśleć, można to sensownie rozwinąć, wierzę w Twoją wyobraźnie, w Twoje pisarskie możliwości, po prostu wierzę w Ciebie i czekam na kolejną rozbrajającą część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:57, 05 Lip 2011    Temat postu:

czytając poprzedni komentarz, zabrakło mi słów do własnego .

blackzone, ukradłaś mi WSZYSTKO , wszystko , co chciałam napisać .

straciłam wena na jakiś konstruktywny komentarz , więc będę pisała trochę bez składu i ładu (;

tak więc, rozpoczynając, muszę stwierdzić, że zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakowało mi tego "czułego", "ludzkiego" Grega House'a.

w Twoim fiku House nie ukrywa emocji, no może troszeczkę, poza tym, jest taki otwarty, można by żec, "opiekuńczy" lub nawet "troskliwy" w stosunku do Lisy Cuddy.

jednak, mimo wszystko, wierzę, że Grzegorz Dom nie jest całkowicie dobry, więc nie wiem, czego się spodziewać. on zawsze przedstawiał się jako człowiek bez serca, teraz widać, że to mieszanka"double" , bo jednak trochę emocji posiada.

właśnie dlatego fik Twój jest intrygujący, nie wiadomo, czy będzie w końcu dobry, zły, czy jakikolwiek inny(;

kończąc swój wywód, chcę Ci pogratulować twórczości, ponieważ fik jest the best .!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:37, 06 Lip 2011    Temat postu:

Cudo

Już się nie mogę doczekać perypetii ciążowych Ciekawe czy pojawią się rodzice House'a i Cuddy.

Next part please!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:57, 11 Lip 2011    Temat postu:

Cytat:
Nadszedł czas na następną część. Ta, jak i następna, ktorą wkrótce napiszę nic konkretnego nie wnoszą, za to pokazują urocze zachowania Cuddy w ciąży.
Enjoy!


Ciąża cz.5 - "Kompromis"

- House!!! - wrzasnęłam chyba dziesiąty raz w ciągu 5 min. Niewygodnie mi, czy to tak trudno zrozumieć?! Czemu on karze mi siedzieć w domu, skoro mi się nie chce?! Ja rozumiem, zemdlałam dwa razy w ciągu jednego dnia, ale to nie powód, żeby mi od razu zabraniać chodzić do pracy! Mam tak spędzić tydzień, a to był dopiero drugi dzień wieczorem. Zwariuję tu po prostu... Energicznie wstałam i chciałam znaleźć tego wstrętnego zdrajcę, ale zakręciło mi się w głowie. Już myślałam, że zaliczę bliskie spotkanie z moją piękną, mahoniową podłogą, ale chwyciły mnie czyjeś ręce, chroniąc przed upadkiem.
- Co ty byś beze mnie zrobiła, wielorybie? - spytał ze śmiechem, patrząc na mój powiększający się brzuszek.
- Wypraszam sobie takie insynuacje! - krzyknęłam, odpychając się od niego, co wywołało jego kolejną salwę śmiechu. - Właściwie czemu nie zajmiesz się swoim pacjentem? - spytałam.
- Nie martw się, pacjent ma się dobrze. Muszę cię pilnować. Więc jeśli myślisz, że pojedziesz do PPTH, to grubo się mylisz. A tak masz szczęście, że nie kazałem zrobić ci badań. - powiedział do mnie. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie, by za chwilę się roześmiać. Mimo że tak się na niego denerwowałam, że karze mi siedzieć w domu, to wzruszała mnie jego ukrywana czułość. Przez te ostatnie trzy miesiące diametralnie się zmienił. No dobra, może nie diametralnie, ale jak na niego to wielki postęp. Gdzieś zniknęły te jego samotne wieczory w barze i późne powroty do domu. Widziałam, że stara się być opiekuńczy, choć on chciał to ukryć swoimi ironicznymi komentarzami co do mojej figury.
- A czy nie możemy iść na kompromis? - spojrzałam na niego błagalnie.
- Hm... dobrze. Co proponujesz?
- Pozwolisz mi pracować...
- No chyba śnisz! - Wiedziałam, że tak zareaguje.
- Pozwól mi dokończyć. Pójdę do pracy, ale jeśli chociaż raz zdarzy mi się zemdleć, obiecuję, że sama pójdę na urlop. - powiedziałam i zrobiłam najsłodszą minkę, jaką umiałam zrobić.
- Na to mogę się zgodzić. Ale pamiętaj, jedno zasłabnięcie i wracasz do domu.
- Tak, wiem. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Jeżeli on myśli, że mu o tym, że zemdlałam, to się myli. Usiadłam z powrotem na kanapie i włączyłam "Pozew o miłość". Jak ja uwielbiam ten film!
- Ej, ej, ej! Chyba nie myślisz, że będziemy oglądać jakąś komedię romantyczną. A co ja mam w tym czasie robić?
- Tam, w rogu, w koszyku jest włóczka. Porób na drutach. - zaśmiałam się, patrząc na jego minę.
- Jaka ty się dowcipna zrobiłaś w tej ciąży. Kto by pomyślał... Jeszcze cię ze mną pomylą.
- Nie pochlebiaj mi. Nie martw się, do ciebie jeszcze mi daleko. To co wybierasz? Włóczkę, czy "Pozew o miłość"? - spytałam.
- Już wolę tą durną komedię romantyczną.- Zrobiłam mu miejsce koło siebie i gdy usiadł, oparłam głowę na jego klatce piersiowej, a on objął mnie w talii.
- No i teraz mi wygodnie. - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam do w usta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:55, 11 Lip 2011    Temat postu:

Super, tylko strasznie krótkie
Cuddy w ciąży jest super, House hmm... ulegliby i kochany.
Dodaj kolejną część, bo jestem ciekawa jak sobie poradzi Cuddy w szpitalu. No i do czego jest w stanie posunąć się House, aby jej pilnować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 12 Lip 2011    Temat postu:

Ałłła, za krótkie i tak cię kocham
Świetna część, szczególnie ostatnie trzy wersy!
Czekam na kolejną część,
Buźki, xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:42, 20 Lip 2011    Temat postu:

Cytat:
No i jestem z powrotem:) Miałam pewne trudności z pisaniem, ale już jest lepiej. Może dedykacja? Tak. Dla kochanej blackzone. Za to, że pomogła mi dokonać wyboru i mnie wspiera:)
A teraz Enjoy!


Ciąża cz. 6 - "Przybycie diablicy"

No i co? Oczywiście, że miałam rację. Praca to było coś, czego potrzebowałam. To jest cześć mojego życia. Oczywiście zaraz po Housie i naszym dziecku. Teraz miałam co robić. Niestety z tym minusem, że Wilson wchodził co pół godziny i pytał, jak się czuję. Taa, pewnie nasłany przez House'a. Czy on sam nie umie przyjść? Zresztą, co ja się dziwię, mimo niewielkich zmian on jest niereformowalny.
Byłam w trakcie czytania korzystnej dla szpitala umowy, gdy - to ci niespodzianka! - wpadł Wilson.
- Boże, James, przecież tak się nie da pracować! Tak, czuję się świetnie, nie mam mdłości, nie kręci mi się w głowie... Czy jeszcze coś? NIE! Tak więc przekaż mu, że czuję się wprost wyśmienicie.
- Ale przecież...
- Myślisz, że nie wiem, że to on cię nasyła? - uśmiechnęłam się współczująco. - Nie daj się tak wykorzystywać.
- Dobra, dobra, poddaję się. Idę mu powiedzieć, żeby sam przyszedł.
-Nie, wiesz co? Ja pójdę. Zobaczymy, co powie. - wstałam zza biurka, założyłam szpitalny fartuch i wyszłam razem z Wilsonem. Gdy tylko zespół mnie zobaczył, taktownie wycofał się do drugiej części gabinetu. Jakaś straszna jestem?
- Co ty tu robisz? - spytał, podchodząc do mnie i całując mnie w policzek.
- Przyszłam ci OSOBIŚCIE powiedzieć, że czuję się świetnie. Nie musisz nasyłać na mnie Wilsona. Sam nie umiesz przyjść? - spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
- No wiesz, jak to jest... Ciężki przypadek. - przewrócił oczami - A tak serio, nie chciałem przeszkadzać ci w PRACY. - uśmiechnął się.
- TY mi nie chciałeś przeszkadzać? Jasne. Powiedz, że ci się nie chciało przyjść. Jesteś ostatnią osobą, która by mi nie chciała przeszkadzać. Poza tym... mi możesz. - uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej. Spojrzałam na chwilę w stronę drugiego gabinetu i o mało się nie roześmiałam. House doskonale dobrał sobie zespół. Wszystkie cztery twarze patrzyły wprost na nas. Gdy tylko zorientowali się, że to widzę, zajęli się udawaniem czytania karty pacjenta.
- Wiesz, że obstawiają, czy się na siebie rzucimy?
- No ba! Mam nadzieję, że anonimowy koleś pod wdzięcznym pseudonimem titanic_nie_utonął wygra.
- House!!
- Przepraszam, ale _Patty_i_Selma był już zajęty. Nie moja wina.
- Wiesz co, ty.... a ile właściwie można wygrać? - spytałam, podnosząc brwi. Genialny diagnosta otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Boże, ciąża rzeczywiście zbacza mi poczucie moralności, nie ma co.
- Czterysta baksów. Wielu stawia, ze zamiast tego wydrapiesz mi oczy i mózg wyślesz do analizy. Dosłownie.
- Hm... ciekawa opcja. Dobrze byłoby dowiedzieć się, czemu jesteś taki chamski. Ale... teraz mam więcej przyjemności z tego - i zanim coś odpowiedział, zamknęłam mu usta pocałunkiem. Oddał mi go, pełnego pasji, czułości i pożądania. Chwycił mnie w talii i przyparł do ściany. Wtedy całkowicie zapomniałam o otaczającym mnie świecie. Co jak co, ale całować to on potrafił. Aż się w głowie kręciło. Westchnął, gdy przejechałam ręką po guzikach jego koszuli. Gdy zerknęłam w stronę gabinetu zobaczyłam cztery rozdziawione "buzie". Pieniądze zaczęły krążyć z ręki do ręki, a nas uszczęśliwiły czterystoma dolarami. Uśmiechnęłam się porozumiewawczo do House'a i wróciliśmy do naszej ulubionej czynności. Niestety, nie trwało to długo. Przerwało nam czyjeś wymowne chrząknięcie. Oboje odwróciliśmy się w stronę drzwi.
- Więc to tym zajmuje się dziekan medycyny... bardzo ciekawe zajęcie. - powiedziała moja - Boże, uchowaj! - matka.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:17, 20 Lip 2011    Temat postu:

Cytat:
Jakaś straszna jestem?
- tym tekstem Cuddy mnie centralnie położyła na łopatki xD
Cytat:
Poza tym... mi możesz. - uśmiechnęłam się, podchodząc bliżej.
- słodkie, takie jest właśnie wyobrażenie miłości Cuddy, dokłądnie tak by się zachowała, co z tego, że była (*płacz) bardzo racjonalną kobietą. Tylko dla niego, tylko przy nim była kimś innym, już nie biurokratką, panią endokrynolog i kapitanek statku jakim było PPTH, ale była przede wszystkim czułą kobietą, jego kobietą.
Cytat:
Boże, ciąża rzeczywiście zbacza mi poczucie moralności, nie ma co.
- haha to było dobre! chyba jednak nam się Cuddy zmienia, az strach pomyśleć co będzie później? Może zmienisz ten fik co najmniej na +16, co?

NO I KOŃCÓWKA!!!!! Nic nie powiem, bo więcej aaaa!ooo! i ale czad! mi zabrakło! strasznie się cieszę, że titanic_nie_utonął i inna część ekipy, która tak obstawiała, wygrali!

Cytat:
- Więc to tym zajmuje się dziekan medycyny... bardzo ciekawe zajęcie. - powiedziała moja - Boże, uchowaj! - matka.
a odpowiedź na tą część fiku i reakcję na pojawienie się matki, znajdziesz w poniższym linku!

Przepiękna część! Dzięki!


http://www.youtube.com/watch?v=TBymZIa9HEs


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:38, 20 Lip 2011    Temat postu:

Za oknem pada niemiłosiernie i grzmi ale jak zobaczyłam, że napisałaś nie mogłam się oprzeć i musiałam przeczytać. I muszę powiedzieć, że nie żałuje.
Super, super i jeszcze raz super!
Kocham Huddy a ty im jeszcze dodałaś uroku, no i jeszcze ta końcówka...
Pisz kolejną część, bo jestem ciekawa po co mamuśka przyjechała


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:31, 02 Sie 2011    Temat postu:

Cytat:
Czas na kolejną część Ostrzegam, moja matka Cuddy jest bardziej narzekająca i czepiająca się, niż ta serialu. W ogóle dałam jej trochę inny charakter. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Enjoy!


Ciąża cz.7- "Piekło na ziemi"


O Matko! Co ona tutaj robi?! Czemu przyjechała bez uprzedzenia?! House mnie chyba zabije… Przecież ona jest jak diabeł na ziemi! A w konfrontacji z nim… Wolę nawet nie myśleć.
-Mamo… Co ty tutaj robisz?
-Mi też miło cię widzieć, córeczko. A pan to kto? – zwróciła się do House’a, kompletnie mnie ignorując. Świetnie, po prostu świetnie. – Znam pana?
- Raczej nie, bo gdybym panią znał, to… - moje spojrzenie musiało go mocno zdziwić, bo zmienił ton głosu i dokończył: - … na pewno bym zapamiętał. Bardzo mi miło, Gregory House.
- Arlene Cuddy. Hmm… tak. Czyż to nie pan jest winien stanu Lissie?
- Taa… Ale to nie przeszkadzało jej się na mnie rzucać, gdzie się tylko dało. W domu, w szpitalu…
- House chciał powiedzieć, że tak, to on jest ojcem dziecka. – odpowiedziałam, a jemu dałam do zrozumienia, żeby się nie odzywał.
- Rozumiem… Lissie, nie zaproponujesz kawy swojej mamie? – spytała, podnosząc brwi do góry. Czemu ja się przy niej czuję, jakbym była największą nieudacznicą na świecie…
- Tak, tak, oczywiście. Zejdź do mojego gabinetu, zaraz przyjdę.
- No dobrze, skoro muszę. Każesz mi chodzisz w te i z powrotem, a nie jestem już pierwszej młodości. – westchnęła. Nic nie robi, tylko narzeka. To jedno potrafi robić doskonale. – Ale przyjdźcie razem. Muszę z wami porozmawiać. – i nie czekając na odpowiedź, zniknęła za drzwiami.
- Powiem ci, LISSIE, że ty przy niej to wcielenie spokoju i cierpliwości.
- Proszę, nie mów tak do mnie…
- Oczywiście Lissie. Miłej rozmowy z harpią nr dwa.
- Ej, ej, ej… Idziesz razem ze mną. Zaraz… czemu nr dwa? Albo nie, nie musisz odpowiadać, sama się domyśliłam. – odpowiedziałam, dając mu kuksańca w ramię.
- Ale ja już nie dam rady! Nie wiem, jak wytrzymałaś z nią prawie dwadzieścia lat. Jest gorsza od diabła!
- House! Bądź, co bądź, to moja matka. Nie musisz tak o niej mówić. – żachnęłam się.
- Czy ty nie widzisz, jak ona cię traktuje?!
- Tak, wiem. Ale jest schorowana i trzeba ją czasami zrozumieć. – odpowiedziałam obrażona.
- Dobra, może jest troszkę chora, ale poza tym narzeka ile wlezie. Jak możesz to akceptować? – No cóż, trudno nie przyznać mu racji. Chociaż troszkę…
- Może i masz rację… Ale czasem sobie myślę, że jak będę tłumaczyła jej narzekanie tym, że jest schorowana, to będzie lepiej.
- I co, jest lepiej?
- Nie… Nawet gorzej. No dobrze, przyznaję, narzeka, ile się da… Ale pójdź tam ze mną. Co zrobisz, jak zemdleję w trakcie rozmowy z nią? A to możliwe…
- O nie, tylko nie próbuj mnie tu nastraszać!
- Ale sama nie dam sobie z nią rady! – zajęczałam jak małe dziecko. Nie chciałam, żeby mnie tak zostawiał.
- No dobra, poświęcę się w imię wyższego dobra. – podszedł do mnie i szepnął mi do ucha. – Liczę na małe wynagrodzenie za te tortury. – I puścił do mnie oczko.
- Hm… Coś się będzie dało zrobić. – uśmiechnęłam się i oboje udaliśmy się na „skazanie”.


- No proszę, wreszcie raczyliście się zjawić. Co wy tam… a zresztą wolę nie wiedzieć, co was zatrzymało. – westchnęła wymownie. Matko, ona ma chyba gorsze myśli, niż House! Mimo to puściłam tę uwagę mimo uszu i spytałam: - O czym chciałaś z nami porozmawiać, mamo? – Nie wiedzieć czemu, przeczuwałam, że ta rozmowa nie będzie należała do tych z kategorii „ Rozmowy z kochaną mamą”. Wręcz przeciwnie.
- Oczywiście chcę wiedzieć, co zamierzacie. – odpowiedziała i spojrzała na nas, oczekując odpowiedzi…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 02 Sie 2011    Temat postu:

W końcu, w końcu się doczekałam


Cytat:
- Raczej nie, bo gdybym panią znał, to… - moje spojrzenie musiało go mocno zdziwić, bo zmienił ton głosu i dokończył: - … na pewno bym zapamiętał. Bardzo mi miło, Gregory House.
- ale słodziak z naszego Grega, kto by się spodziewał
Cytat:
- Powiem ci, LISSIE, że ty przy niej to wcielenie spokoju i cierpliwości.
- mama przyszła! jaj, Cuddy będzie się tłumaczyła, miły House będzie w 7 niebie... co mnie jeszcze czeka??
Cytat:
- Ale sama nie dam sobie z nią rady! – zajęczałam jak małe dziecko. Nie chciałam, żeby mnie tak zostawiał.
- racja, zawsze dwa house'owe potworki są lepsze niż jeden indywidualista


Hm, skąd matka Cuddy wiedziała o ciąży córki, jeśli one same rzadko się ze sobą kontaktują? Jeszcze matka Grega, czemu nie, dzwoni raz w tygodniu, bo martwi się o swojego kochanego jedynaka, ale ta harpia, przewyższa nawet Lucyfera, pffff, wolę harpię 2

Życzę weny, powodzenia i buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:20, 03 Sie 2011    Temat postu:

Tak, wróciłam Ale dobrze zrobił mi odpoczynek. Później wyślę ci na maila, jak w jeden dzień nudziło mi się u młodszej siostry, wyszło mi naprawdę dzieło sztuki. Tylko, że chwilowo mój kochany internet nawala, więc nie wiem, kiedy uda mi się cokolwiek zrobić To, że piszę tę odpowiedź jest cudem

Tak, ja też wolę harpię nr 2! O stokroć! A skąd matka wie? Zobaczysz!
XX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:22, 08 Sie 2011    Temat postu:

Wyjeżdżam, wracam 22 Następna część zapewne pojawi się po powrocie, przygotujcie się na "Wywiad z wampirem"
Czyli z matką Cuddy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:09, 08 Sie 2011    Temat postu:

Kochana mamusia powróciła. Cieszę się
Mimo wszystko lubię matkę Cuddy, jest idealnym rozmówcą dla House'a.
Ciekawe co wyniknie z rozmowy i jakie zapadną decyzje.

Cytat:
Wyjeżdżam, wracam 22 Następna część zapewne pojawi się po powrocie, przygotujcie się na "Wywiad z wampirem"


Dopiero
No to czekamy...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez paulinka11133 dnia Pon 14:10, 08 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:53, 23 Sie 2011    Temat postu:

Cytat:
Wróciłam! Cieszycie się? Ja mam nadzieję, bo jak nie to Nie, żartuję Odpoczęłam sobie, pomyślałam nad Huddy i pojawiam się z następną częścią. Ach, jak mi się zrobiło wesoło po "Prawdziwych kłamstwach". Ja chcę Huddy z powrotem! Nie, dobra, powtarzam się, bredzę od tego słońca. Nie czytajcie tego! Nie ma co, daję następną część.
EnDżoj!


cz. 8 - "Wywiad z wampirem"

Jej pytanie mnie zmroziło. Skąd, do cholery, ona wie, że jestem w ciąży?! Ja jeszcze jej nie mówiłam... I teraz przyjechała, będzie się rządzić, ustawiać wszystko pod siebie, chociaż to ja jestem w ciąży. Spojrzałam na House'a, który miał nieciekawą minę. Czekał, aż ja pierwsza coś odpowiem.
- Mamo... Skąd ty, przepraszam, wiesz, że jestem w ciąży?! Po co przyjechałaś? - mój głos sam, nieświadomie się podniósł.
- Ach, wiedziałam, że mnie o to zapytasz. Oczywiście, gdyby nie nasz kochany przyjaciel James o niczym bym nie wiedziała. Biedaczek, boi się, że sami sobie nie poradzicie. - westchnęła wymownie. Gdy to usłyszałam, mało co nie spadłam z krzesła. Nie mówiąc o Gregorym...
- Że Wilson powiedział? - Genialny- mój -diagnosta od razu się ożywił. - Chyba muszę się do niego przejść.
- Spokojnie, później mu podziękujesz za jego nieocenioną pomoc. - Ona naprawdę jest niemożliwa. Zauważyłam kątem oka, że House ma już na końcu języka stek przekleństw, ale się powstrzymał i z powrotem usiadł. Uśmiechnęłam sie do niego wdzięcznie i chwyciłam go za rękę.
- W takim razie co chcesz wiedzieć? - westchnęłam i załamałam ręce w teatralnym geście.
-Na początek to, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
- Jeszcze nie wiemy. Jak będziemy wiedzieć, to przecież cię poinformujemy.
- A co z wami?
- A co ma z nami być? - spytał House trochę niegrzecznie, ale puściłam to mimo uszu. Mnie też powoli zaczynała irytować.
- Zignoruję tą niegrzeczną uwagę i spytam jeszcze raz. Co z wami? Mam nadzieję, że mieszkacie razem. O ślubie nie będę wspominać, bo wiem, że wasze pokolenie jest w tych kwestiach do niczego.
- Czy mieszkamy... jeszcze nie, bo nie możemy się zdecydować, czy zamieszkamy u mnie, czy u House'a.
- U Gregory'ego. - Boże, czy ona właśnie mnie poprawiła?! - Czas się na to zdecydować, prawda? Chyba nie macie zamiaru mieszkać osobno, gdy dziecko przyjdzie na świat?
- Oczywiście, że osobno. - wtrącił House. - A dzieciaka będziemy sobie wysyłać pocztą. Albo jeszcze lepiej, zatrudnimy zawodowego bociana. - spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami w przepraszającym geście.
- Zawsze jesteś taki miły? - spytała mama, mrużąc oczy.
- Nie, tylko dla wybranych osób. Ale pani, niestety, w ogóle nie mieści się z statystykach. Nie mogę pani umieścić w żadnej kategorii. - House uśmiechnął się kpiąco i wyszedł z mojego gabinetu. Spojrzałam na swoją matkę, która tylko poruszała ustami. Całkowicie się zapowietrzyła. Szczerze, miałam ochotę się roześmiać, ale powstrzymałam się. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za wybrankiem swojego życia.



- House! House, poczekaj! - biegłam za oddalającym się Gregorym. Mimo że nie był do końca sprawny, to poruszał się z całkiem niezłą prędkością. Zatrzymał się nagle, przez co o mało na niego nie wpadłam.
- I co, dostanie mi się ochrzan?! - zdziwiłam się jego podniesionym tonem. Jeśli myślał, że będę go obwiniać, to się mylił.
- Nie, nie mam zamiaru. - odpowiedziałam cicho. - Uważam, że przyda jej się zderzenie z taką osobą jak ty. - spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w usta.
- Hmm, czyżbyś dawała mi pozwolenie na bycie niegrzecznym?
- Nie przesadzajmy. - zaśmiałam się. Spojrzałam za House'a i zobaczyłam Wilsona. Greg podążył za moim wzrokiem i w całym szpitalu dało się słyszeć tylko jedno słowo... a właściwie nazwisko:
- WILSON!!!!!


-Możesz nam wyjaśnić, co to właściwie ma znaczyć?! - Gdy widziałam, jak Gregory krzyczy na Wilsona i na jego minę, chciało mi się śmiać. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak przestraszonego. W końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. House popatrzył na mnie w zdumieniu.
- Kobieto, ja czekam na odrobinę wsparcia z twojej strony, a ty się jeszcze śmiejesz?!
- Ja... przeprasza...m...Ale... Wilson ma prześmieszną minę!
- Nie śmieszną, tylko przestraszoną. Już ja mu dam!
- Poczekaj, poczekaj! Zanim mnie zabijesz muszę powiedzieć ci coś jeszcze. Twoja.... matka też przyjedzie. - wykrztusił z trudem.
Mina, jaką zrobił House po usłyszeniu tej wiadomości była bezcenna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin