Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ciąża[18/?][NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:51, 07 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
Hello, I'm coming back!
Stwierdziłam, że nie będę szła w ślady diabełka Shore'a i ciągnęła kłótni w nieskończoność. Przygotujcie się na szczerą rozmowę, której mnie osobiście zabrakło w serialu. I co, chyba powoli zbliżamy się do końca...
Proszę o więcej komentarzy


Ciąża cz.13 - "Just give me the chance to say that I'm sorry"

Weszłam do domu, szukając choćby śladu jego obecności. Tak jak myślałam, nie wrócił. Stanęłam w progu sypialni i zamarłam. Nie było jego ubrań, nie było płyt... Coraz bardziej przerażona wbiegłam do łazienki. Zniknęła szczoteczka i inne tego typu rzeczy. Z łzami w oczach wróciłam do sypialni i usiadłam na krawędzi łóżka. Nagle zauważyłam karteczkę leżącą na nocnym stoliku. Z cieniem nadziei, drzącymi rękami otworzyłam kartkę. Wraz z każdym czytanym słowem, łzy coraz szybciej spływały po moich policzkach.

Cuddy,
Wiem, znowu cię ranię. Widzisz, nawet gdy chcę dobrze, sprawiam, że płaczecz. Nie chcę tego. Ale muszę wszystko przemyśleć. Po wizycie twojej i mojej matki coraz częściej mam wątpliwości, czy będę dla ciebie dobrym towarzyszem... i ojcem. I coraz częściej myślę, że nie. Nie oszukujmy się, ty też pewnie się mną zmęczysz. Będziesz chciała mieć przy boku kogoś, kto będzie potrafił zaopiekować się wami. Nie szukaj mnie, jak będę miał odpowiedź, zadzwonię.

Wiem, że nie mówiłem tego często, ale...Kocham cię.
House

-Cholera, a gdzie moje zdanie?! - krzyknęłam w głąb pustego pomieszczenia. Zakręciło mi się w głowie, miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. - Dlaczego?!




Otworzyłam oczy, gwałtownie łapiąc powietrze.
- House?!
- Lisa, spokojnie, to ja James.- dotarł do mnie głos Wilsona. - Jesteś przyjęta do szpitala. - powiedział, łapiąc mnie za rękę. Rozejrzałam się dookoła. Jedna z pielęgniarek zapisywała coś na karcie. Popatrzyła na mnie z niepokojem, po czym opuściła salę. Spojrzałam zdezorientowana na Wilsona. Miałam mętlik w głowie. Ta wizja... była taka prawdziwa.
- Wilson, co się stało? Gdzie jest House? - spytałam zdenerwowana. Po tym śnie miałam najgorsze przeczucia. Dlaczego nie przyszedł, nie powiadomili go?
- Zemdlałaś. Staraj się nie denerwować, to jest dla ciebie najbardziej niebezpieczne. Dzwoniłem do Gregory' ego, niestety nie… nie odbierał. Zostawiłem mu wiadomość. - Wstrzymałam oddech... Nie szukaj mnie, jak będę miał odpowiedź, zadzwonię... czemu wyglądało, jakby sen miał się spełnić?! Ze łzami w oczach spojrzałam na Jamesa.
- Co z dzieckiem? - spytałam, starając się powstrzymać płacz. Byłam załamana tym, że Gregory nie daje znaku życia, ale dziecko również było dla mnie ważne. To na nie tak czekałam, odliczałam dni, kiedy pojawi się na świecie. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś było nie tak.
- Nie denerwuj się, już jest dobrze. Mimo wszystko do końca ciąży nie będziesz mogła chodzić do pracy. Masz anemię, przez dwa dni pozostaniesz w szpitalu.
- Szczęście w nieszczęściu. - uśmiechnęłam się do niego smutno i położyłam rękę na brzuchu. - Cieszę się, że mnie nie opuściłeś... lub opuściłaś. - wyszeptałam cichutko.
- I jeszcze jedno. Poznaliśmy płeć dziecka. - uśmiechnął się James. Moja twarz odrobinę się rozjaśniła.
- Naprawdę? To... chłopczyk czy dziewczynka? - spytałam drżącym głosem.
- Cuddy, będziesz miała córeczkę. Oboje, ty i House będziecie mieli córeczkę. I bądź dobrej myśli. On byłby kretynem, pozwalając ci odejść. Naprawdę pomogłaś mu uwierzyć w szczęście. House nie pozwoli tego zepsuć. Potrzebuje czasu, znasz go. - powiedział Wilson. Spojrzał na mnie z uśmiechem i wyszedł z sali. Patrzyłam, jak odchodzi i uśmiechałam się do siebie.
- Nie martw się, córeczko. Tatuś będzie, na pewno. Wujek Wilson ma rację, nie zostawi nas. - wyszeptałam, trzymając rękę na brzuchu. Poczułam kopnięcie. Uśmiechnęłam się przez łzy. - Więc się ze mną zgadzasz? To dobrze, przynajmniej jesteśmy dwie. Już widzę, jak będzie cię uczył podkradać lizaki siostrze Brendzie. Głupi jest, że myśli, że będzie złym ojcem. – powiedziałam, czując słony smak łez. Wciąż miałam nadzieję, że jak tylko spojrzę za szklane drzwi sali, on będzie tam stał... albo chociaż zadzwoni.

Things won't get better that way
And don't do something you might regret someday
Don't...


Gdy usłyszałam ten dobrze znany tekst, jęknęłam. Czemu te słowa nawiedzają mnie akurat wtedy, kiedy nie chcę ich słyszeć ? Rzeczywiście, ludzie mają rację. Piosenki są jak przepowiednie. Nakłaniają do refleksji w najmniej oczekiwanych momentach.
- Jak zwykle... - westchnęłam.
- A słuchałaś dalszego ciągu piosenki? - spytał ktoś stojący w drzwiach. Wcale nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, kto to. Moje serce zabiło szybciej.
- House...
- Spóźniłem się trochę, co? - westchnął, siadając na krawędzi mojego szpitalnego łóżka. - To co, chcesz wiedzieć, co nasza Shania śpiewa dalej?

Don't fight.. don't argue
Just give me the chance to say that I'm sorry
Just let me love you
Don't turn me away.. don't tell me to go


Znów miałam łzy w oczach. Słyszałam, jak Gregory cicho podśpiewuje, patrząc mi w oczy. I już wiedziałam, że to są jego przeprosiny. Że prosi o moje wybaczenie. Ale ja już dawno to zrobiłam. Wystarczy, żeby więcej mnie nie opuszczał.

Don't.. don't give up on trust
Don't give up on me.. on us
We could just hold on long enough
We can do it.. we'll get through it


Chwycił mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Dopiero, gdy poczułam jego zapach i pocałunki uświadomiłam sobie, jak bardzo mi go brakowało.
- Gdzie ty byłeś? Już myślałam..., że odszedłeś. Że mówiłeś to wszystko na poważnie. - posmutniałam. Chwycił mnie za podbródek, tak żebym patrzyła mu w oczy.
- Cuddles... przepraszam, nie powinien tak mówić. Ani tego o twojej matce, ani... o dziecku. Ale miałem wrażenie, że się mną zmęczyłaś. A ja nie potrafię się tak całkowicie zmienić. - pogłaskał mnie po policzku, a ja się uśmiechnęłam. Chwyciłam go za rękę i pocałowałam w usta. Nawet nie miałam świadomości, że tak tęskniłam za jego pocałunkami.
- Głuptasie, ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. Chcę tylko, żebyś ze mną był. Nie chcę się budzić sama w wielkim łóżku. Owszem, czasami doprowadzasz mnie do szewskiej pasji, ale...ja cię potrzebuję. I twoja córeczka też. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- A już myślałem, że będę miał przewagę! - zaśmiał się, ale widziałam radość w jego oczach. - Ale za to nauczę ją kraść lizaki z pediatrii. - roześmiałam się głośno, gdy to powiedział.
- I nie przejmuj się tak moją mamą... ani swoją. Sam wiesz, że nie przyjeżdżają często. - westchnęłam. Coś jeszcze nie dawało mi spokoju... - House?
- Słucham? - spytał, zajmując się kosmykiem moich włosów.
- Nie zostawiaj mnie już tak więcej. Wiem, że niektóre problemy są trudne, ale można je rozwiązać. A ja sama sobie nie poradzę. Pozwól sobie zaufać.
- Nie zamierzam cię opuszczać. Wtedy się zdenerwowałem. Pomyślałem, że zaczynasz żałować, że ze mną jesteś. Trochę mi zajęło zrozumienie tego, że tak bardzo cię zraniłem.
- A jak... jakbym nie zemdlała, tak poważnie... To pewnie by cię tu nie było. - wetschnęłam, spuszczając głowę.
- To myślisz, że po co bym telefonował do ciebie tyle razy? Powiedzieć, że odchodzę? Jak ty coś czasem pomyślisz, to naprawdę. W chwili, gdy uświadomiłem sobie, że to była moja wina, zadzwoniłem do ciebie. Nie odbierałaś. Próbowałem jeszcze parę razy i nic. Wsiadłem więc na motor i pojechałem prosto do szpitala. I tu się nie denerwuj, ale złapały mnie gliny i musiałem czekać. - spojrzałam na niego groźnie. Dobrze wiedział, że nie lubiłam, jak szarżował na motorze. - Wyjąłem telefon, żeby spróbować skontaktować się z tobą jeszcze raz, ale na nieszczęście był wyładowany. Resztę znasz. Już wiesz, że nie chciałem. I wiem... że nie mówiłem tego często, ale kocham cię, Cuddles. - Uśmiechnęłam się promiennie, gdy usłyszałam, jak mowi dokładnie te słowa, które mi się przyśniły. Na szczęście w zupełnie innych okolicznościach. Gregory przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Nareszcie czułam się pewnie.
- A więc będzie mała Rosalinda... - powiedział do mnie House, przerywając pocałunek i przytulając mnie do siebie.
- Nawet tak nie żartuj. - zaśmiałam się i z powrotem utonęłam w jego ramionach...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pią 15:59, 07 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:31, 07 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
Liss.. a najlepsze zostawiam na koniec. Cieszę się, że powróciłaś Napisałam 2 zdania i usunęła. Wybacz moje dzisiejsze mało konstruktywne wywody, ale dzisiejsze zajęcia zmieniły mój mózg w mały rozumek xD Wyrozumiałości dla mnie Idę czytać


Gosh, ten hojejny Haws! On się nigdy nie zmieni. Zawsze będzie czuł, że jest nikim. Będzie wspaniałym ojcem! Serio! Lisa, to właśnie ona powinna to zmienić. Powinna próbować jeszcze bardziej dotrzeć do jego wnętrza. Powinna dać mu szczerze, najszczerzej w świecie do zrozumienia, ze dla niej jest co najmniej bezcenny! Nawet gdyby bolało jeszcze bardziej, niż boli. (czytam dalej) A odpowiedź na moje słowa znalazłam w dalszej części:
Cytat:
Głupi jest, że myśli, że będzie złym ojcem. – powiedziałam, czując słony smak łez. Wciąż miałam nadzieję, że jak tylko spojrzę za szklane drzwi sali, on będzie tam stał... albo chociaż zadzwoni.


Cytat:
- Cuddy, będziesz miała córeczkę. Oboje, ty i House będziecie mieli córeczkę.
TO CÓRECZKA!!!!! Już ją kocham

Jeju. House powrócił!

Patrz. Zawikłałaś tu wiele emocji. Ból, rozpacz, miłość, szczęście. Nie wiem dlaczego dopiero teraz na to zwróciłam uwagę, ale moim zdaniem, a jestem w połowie czytania ostatniej tu przez ciebie umieszczonej części, jest ona najlepsza! Pamiętasz jak mówiłam ci, że ładnie budujesz emocje. Teraz postarałaś się. Ba! Przeszłaś samą siebie. Jestem na tak (idziemy dalej xD)

Cytat:
- Głuptasie, ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. Chcę tylko, żebyś ze mną był. Nie chcę się budzić sama w wielkim łóżku. Owszem, czasami doprowadzasz mnie do szewskiej pasji, ale...ja cię potrzebuję. I twoja córeczka też. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
ejmen! niech tak pozostanie już zawsze, co??? - tu powinien być Huddy kiss, coś poszło nie tak

Haha, no właśnie, nawet tak nie żartuj. Żadnej Rosalindy!!!! Nie chce mieć kolejnego potworka rodem a'la z "Przed Świtem"

Dzięki śliczne za wzruszającą i emocjonującą część! Bardzo mi się podobało

Buziaki,
An


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:54, 07 Paź 2011    Temat postu:

Naprawdę najlepsza?
Jejku, dzięki Ann

Cytat:
Patrz. Zawikłałaś tu wiele emocji. Ból, rozpacz, miłość, szczęście. Nie wiem dlaczego dopiero teraz na to zwróciłam uwagę, ale moim zdaniem, a jestem w połowie czytania ostatniej tu przez ciebie umieszczonej części, jest ona najlepsza! Pamiętasz jak mówiłam ci, że ładnie budujesz emocje.



Dzięki, dzięki, dzięki Nie sądziłam, że ładnie buduję emocje, bo ktoś mi kiedyś powiedział, że mi to nie wychodzi. Na samym początku i po tym tak się załamałam. Dlatego to, co mówisz jest dla mnie bardzo ważne

Rosalindy na pewno nie będzie, zresztą napisałam ci na facebook'u

Dziękuję za, jak zwykle, świetny komentarz. Dzięki, że jesteś i komentujesz

xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shattered
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:40, 08 Paź 2011    Temat postu:

Ten fik dobrze się czyta:)
Muszę przyznać, że całkiem fajny jest ten Twój uczuciowy, tatusiowy Greg. Zupełnie inna odsłona House'a - odbiegająca od typowego wizerunku i pewnie mało realna, ale przez to i za to ciekawa.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:58, 14 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
No tak, muszę sobie jakoś umilić tę jesienną pogodę, która do nas przybyła I jestem z nową częścią, wprowadzającą w finał. Tak, niedługo będziemy się żegnać. Ale nie martwcie się, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Mam zamiar jeszcze pisać
Taa, wiem, że część krótka, ale tak mi spasowało. Za to następna będzie wyjątkowa, zobaczycie dlaczego
Tak więc zapraszam do czytania.



Ciąża cz. 14 „ Zaczęło się”

- A gdzie ty się wybierasz? – podskoczyłam, gdy usłyszałam za swoimi plecami głos House’a. Oplótł mnie rękami w talii i pocałował w szyję. Zadrżałam, czując jego pocałunki na swoim karku. Przechyliłam głowę, pozwalając mu kontynuować pieszczotę.
- Nie martw się, nie idę do szpitala. – zaśmiałam się, widząc jak się martwi. Odwróciłam się do niego i skradłam mu całusa. – Ja nie idę, ale ty chyba masz pacjenta, prawda?
- Ale pacjent jest pod kontrolą i..
- I masz jeszcze przychodnię, o ile się nie mylę. – spojrzałam na niego, mrużąc oczy. Nie ma łatwo, nie odpuszczę mu na pewno.
- Myślisz, że nie wiem, o co chodzi? Ja sobie wyjdę, a ty gdzieś zaraz pojedziesz.
- House, wiem, że mam siedzieć w domu. Wiem, że to poważne, dlatego nie mam zamiaru iść pracować. Ale ty musisz, na razie. – pokazałam mu język.
- Harpia nr dwa… - mruknął pod nosem, wychodząc z pokoju.
- Wszystko słyszałam! – krzyknęłam za nim i roześmiałam się. Usłyszałam trzask zamykanym drzwi.
Uff, wreszcie trochę czasu dla siebie. Od mojego ostatniego pobytu w szpitalu, House ciągle mnie pilnuje…Albo mi nie ufa, albo się martwi. Szczerze, nie wiedziałam , w którą wersję wierzyć. Poza tym teraz wiem, że ciąża może być zagrożona. Nie jestem tak głupia, żeby ryzykować życie naszej córeczki. Właśnie, naszej córeczki. Nie mogę w to uwierzyć, to jest takie wspaniałe uczucie. Czuję się kochana, chociaż słyszę to nieczęsto i wiem, że mimo wszystko mogę na niego liczyć. Po tej całej, nieszczęsnej historii z kolacją jest lepiej. Gregory wie, że wcale nie chcę go zmienić…No dobrze, może nie całkiem. Ale widzę też, że on sam się stara i nie muszę mu tego mówić.
Zajęłam się czytaniem "Zaklęci w czasie" i zapomniałam o bożym świecie. To jest prawdziwa miłość. Bez względu na wszystko, nawet na czas. Przerwałam lekturę i spojrzałam w okno, rozmyślając o bohaterach książki. Trochę się zaczytałam, musiało być około 15.00. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki.
Zamierzałam właśnie wziąć relaksującą kąpiel, gdy usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Halo?
- Dr Cuddy? Tu Dr Hadley. Wiem, że pani jest na urlopie, ale jak pani nie ma, to cały szpital fiksuje! – Mogłam domyślić się, że tak będzie.
- Ale co się dzieję? – spytałam. – Tylko mi nie mów, że to sprawka House’a….
- No tak, więc…naprawdę… - słyszałam, jak nie ma pojęcia, co powiedzieć, więc już wiedziałam, jaka jest prawda.
- Co on znowu zrobił? – westchnęłam. Czy mogę cofnąć moje wcześniejsze słowa? O zmianie mojego ‘ukochanego’?
- Bo… House… ma zły wpływ na zachowanie moralne Cameron. Za bardzo mu ulega, a gdy już uświadamia sobie, że jej zgoda na jakiś zabieg była zła, jest za późno.
- Dobrze, zaraz tam będę.
- Ale nie potrzebnie… House mnie zabije! Wywali mnie z zespołu. Bo tak naprawdę, to on w ogóle nie wie, że dzwonię.
- Domyśliłam się. Dr Hadley, ja tu jestem szefem i ja zdecyduje, czy on ma kogoś wywalić, czy nie. – powiedziałam pewnym głosem i rozłączyłam się. Ubrałam jesienny płaszczyk i pojechałam prosto do PPTH.


- Co ty tu robisz?! – jego mina naprawdę była bezcenna, nie mogłam się nie roześmiać. Kurcze, miałam być poważna! Powstrzymałam śmiech i popatrzyłam na niego, mrużąc oczy.
- Chyba wiesz dobrze, o co mi chodzi.
- Oj, Cuddles, powiem ci jedno. Źle wybrałaś sobie zastępcę i tyle. Nie mogłaś wziąć Foremana? On przynajmniej nie nosi spódniczki. Chociaż… kto go tam wie.
- Chcesz powiedzieć, że spódniczka na miejcu Dziekana Medycyny cię rozprasza?
- Tylko ty, oczywiście. Nie żeby Cameron nie była... - zamilkł, widząc moje spojrzenie. - Mam na myśli, że tylko ty mnie rozpraszasz.
- Ale teraz mnie nie ma, więc móglbyś darować sobie niebezpieczne "grzebanie" w pacjencie.
- Od początku mu mówiłam. - westchnęła Trzynastka.
- A ty się nie odzywaj. Kobieca solidarność, przecież to jasne, że ją poinformowałaś. - spojrzał na nią z sakrazmem wypisanym na twarzy.
- I dobrze zrobiła. - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Gdyby nie to, nawet bym o tym nie wiedziała.
- Dr Cuddy, no bo to moja wina... - zaczęła Cameron, ale jej przerwałam.
- Nie twoja, już ja dobrze znam House'a. Zakręci wokół palca, aż mu ulegniesz.
- Hm, jak miło. Przyznajesz, że od początku na mnie lecialaś. - dumny uśmiech nie schodził mu z ust. Miałam ochotę walnąć mu w łeb. - Poza tym ,Cuddles, jak możesz trzymać stronę kogoś z kim nie spałaś? Chociaż z drugiej strony kto cię tam wie...
- Bardzo śmieszne, normalnie powaliłeś wszystkich na łopatki. Idź zajmij się swoim pacjentem, tylko bez niebezpiecznych działać! Ja w tym czasie zamienię słówko z Cameron. - Ruszyłam do gabinetu, a za mną rumieniąca się Cameron. Usłyszałam chrząknięcie House'a.
- Co jeszcze chcesz?
- Cuddles, cieknie z ciebie. - spojrzałam w dół i otworzyłam oczy ze zdumienia. Cholera, zaczyna się!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Pią 14:02, 14 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:36, 14 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
Dobry wieczór kochanie, ja tu jak zwykle 1-sza I zwyczajowo, najlepsze zostawiam na deser żeby dłużej cieszyć się smakiem. Nie ważne czy to będzie gorzka czekolada, czy mleczna z ryżem preparowanym, w twoim wykonaniu wszystko smakuje tak samo słodko Zabieram się za czytanie


Nie mogę sobie wyobrazić podekscytowanej Cuddy. Mogę jedynie widzieć jej przebiegły, a zarazem piękny jak słońce uśmiech. Gdy coś zbroi, gdy jest czegoś ciekawa, gdy jest pewna swego. Twoja Cuddy, Liss, jest zmienioną wersją prawdziwej. Bardziej optymistyczna. Wierząca w miłość. Nie poddająca się nawet po największych przeciwieństwach losu.

A w to nie uwierzyłabym nigdy. 13 dzwoniąca do cuddy, bo coś tam. Nie jej styl:
Cytat:
- Dr Cuddy? Tu Dr Hadley. Wiem, że pani jest na urlopie, ale jak pani nie ma, to cały szpital fiksuje!
Szpital i tak fiksuje, bez względu na to, czy jest tam Lisa, czy nie. A nawet jeśli jest, to musi zajmować się "Mamoooooo" House'a

Nie, no. Gópia! Powinna byc w domu, czytać dalszy ciąg "Zaklętych w czasie". Przecież ją to wciągnęło!! Miało być romantycznie, nawet kąpiel. A wyszło jak zawsze. Jeśli ta kobieta nie zacznie bardziej dbać o siebie, to ja się nią osobiście zajmę

Dziewczyny Hawsa! Stanowczą tą jedyną była/jest/będzie Lisa Cuddy

O M G! To już!!! Co tak wcześnie? Z jednego jestem tutaj zadowolona. Przynajmniej doprowadziłaś Cuddy w odpowiednim momencie do szpitala. Jestem z ciebie dumna Haaaaaa, czekam na następną "rozrywkową" część (prosiłabym o jakieś urywki porodówka + House + Cuddy = zobaczymy czy padnę ze śmiechu)

Kończąc. Nie wiem co mam napisać. Kiss na początku był bardzo ich. Krótko ci to wyszło. Jakoś mało emocjonalnie w związku Huddy, może dlatego nie wiem co mam napisać. Ale ta końcówka... Już sobie tą sytuację wyobrażam

Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:28, 14 Paź 2011    Temat postu:

Tak, pierwsza i jedyna Ale cenię to, że komentujesz

Ann, jeżeli chodzi o początek, to się bałam, że przedobrze. Że zrobię House już totalnie nie- House'owego.
Więc wolałam tego uniknąć i napisałam tyle.
Coż, nie będę mówiła nic o tej części, bo kazałaś mi nie mówić ;D

Wcześnie? Kurcze, nie pomyślałam o tym Ale mam nadzieję, że będzie dobrze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:20, 15 Paź 2011    Temat postu:

Tak, od jakiegoś czasu już czytam tego fanficka i przyznam szczerze, na początku opowiadanie nie zachwyciło mnie. Lecz z czasem, LissLady, nabrałaś większej wprawy, a ostatnie dwie części, wręcz mnie urzekły.
Pomysł z ciążą, jest dosyć oklepany, ale ty przedstawiłaś to w ładnej, ciekawej formie. Naprawdę, warte czytania.
Mam tu nawet mój ukochany moment.
Cytat:
Things won't get better that way
And don't do something you might regret someday
Don't...

Gdy usłyszałam ten dobrze znany tekst, jęknęłam. Czemu te słowa nawiedzają mnie akurat wtedy, kiedy nie chcę ich słyszeć ? Rzeczywiście, ludzie mają rację. Piosenki są jak przepowiednie. Nakłaniają do refleksji w najmniej oczekiwanych momentach.
- Jak zwykle... - westchnęłam.
- A słuchałaś dalszego ciągu piosenki? - spytał ktoś stojący w drzwiach. Wcale nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, kto to. Moje serce zabiło szybciej.
- House...
- Spóźniłem się trochę, co? - westchnął, siadając na krawędzi mojego szpitalnego łóżka. - To co, chcesz wiedzieć, co nasza Shania śpiewa dalej?

Don't fight.. don't argue
Just give me the chance to say that I'm sorry
Just let me love you
Don't turn me away.. don't tell me to go

Znów miałam łzy w oczach. Słyszałam, jak Gregory cicho podśpiewuje, patrząc mi w oczy. I już wiedziałam, że to są jego przeprosiny. Że prosi o moje wybaczenie. Ale ja już dawno to zrobiłam. Wystarczy, żeby więcej mnie nie opuszczał.

Don't.. don't give up on trust
Don't give up on me.. on us
We could just hold on long enough
We can do it.. we'll get through it

Chwycił mnie za rękę, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Dopiero, gdy poczułam jego zapach i pocałunki uświadomiłam sobie, jak bardzo mi go brakowało.
- Gdzie ty byłeś? Już myślałam..., że odszedłeś. Że mówiłeś to wszystko na poważnie. - posmutniałam. Chwycił mnie za podbródek, tak żebym patrzyła mu w oczy.
- Cuddles... przepraszam, nie powinien tak mówić. Ani tego o twojej matce, ani... o dziecku. Ale miałem wrażenie, że się mną zmęczyłaś. A ja nie potrafię się tak całkowicie zmienić. - pogłaskał mnie po policzku, a ja się uśmiechnęłam. Chwyciłam go za rękę i pocałowałam w usta. Nawet nie miałam świadomości, że tak tęskniłam za jego pocałunkami.
- Głuptasie, ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. Chcę tylko, żebyś ze mną był. Nie chcę się budzić sama w wielkim łóżku. Owszem, czasami doprowadzasz mnie do szewskiej pasji, ale...ja cię potrzebuję. I twoja córeczka też. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.
- A już myślałem, że będę miał przewagę! - zaśmiał się, ale widziałam radość w jego oczach. - Ale za to nauczę ją kraść lizaki z pediatrii. - roześmiałam się głośno, gdy to powiedział.
- I nie przejmuj się tak moją mamą... ani swoją. Sam wiesz, że nie przyjeżdżają często. - westchnęłam. Coś jeszcze nie dawało mi spokoju... - House?
- Słucham? - spytał, zajmując się kosmykiem moich włosów.
- Nie zostawiaj mnie już tak więcej. Wiem, że niektóre problemy są trudne, ale można je rozwiązać. A ja sama sobie nie poradzę. Pozwól sobie zaufać.
- Nie zamierzam cię opuszczać. Wtedy się zdenerwowałem. Pomyślałem, że zaczynasz żałować, że ze mną jesteś. Trochę mi zajęło zrozumienie tego, że tak bardzo cię zraniłem.
- A jak... jakbym nie zemdlała, tak poważnie... To pewnie by cię tu nie było. - wetschnęłam, spuszczając głowę.
- To myślisz, że po co bym telefonował do ciebie tyle razy? Powiedzieć, że odchodzę? Jak ty coś czasem pomyślisz, to naprawdę. W chwili, gdy uświadomiłem sobie, że to była moja wina, zadzwoniłem do ciebie. Nie odbierałaś. Próbowałem jeszcze parę razy i nic. Wsiadłem więc na motor i pojechałem prosto do szpitala. I tu się nie denerwuj, ale złapały mnie gliny i musiałem czekać. - spojrzałam na niego groźnie. Dobrze wiedział, że nie lubiłam, jak szarżował na motorze. - Wyjąłem telefon, żeby spróbować skontaktować się z tobą jeszcze raz, ale na nieszczęście był wyładowany. Resztę znasz. Już wiesz, że nie chciałem. I wiem... że nie mówiłem tego często, ale kocham cię, Cuddles. - Uśmiechnęłam się promiennie, gdy usłyszałam, jak mowi dokładnie te słowa, które mi się przyśniły. Na szczęście w zupełnie innych okolicznościach. Gregory przyciągnął mnie do siebie i pocałował czule. Nareszcie czułam się pewnie.
- A więc będzie mała Rosalinda... - powiedział do mnie House, przerywając pocałunek i przytulając mnie do siebie.
- Nawet tak nie żartuj. - zaśmiałam się i z powrotem utonęłam w jego ramionach...

Kocham ten fragment. Jest taki romantyczny, czym mnie przekupiłaś. House był tu taki, jak to określić, House'owy i nie House'owy. Oh, naprawdę uwielbiam ten fragment.

Teraz, gdy już się ujwniłam, prawdopodobnie będę wyrażać opinię tekże o następnych częściach. Czekam.

Piłeczka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez piłeczka Haus'a dnia Sob 20:14, 15 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:32, 28 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
Kurcze, ale się was boję Serio, waszej krytyki.
No dobra, to jest część z perspektywy House’a. Nie wiem, czy udało mi się wejść w jego charakter, pokazać jego myśli. Ale trudno, już jest i nic na to nie poradzę. Trzeba ryzykować, nie?
Ostatnia część, później epilog. A po epilogu pomożecie mi podjąć decyzję, czy może kontynuować
Piłeczko, witam u siebie Cieszę się, że czytasz i mimo ciężkich początków ci się podoba


Ciąża cz. 15 – „ Good mornin’ Sunshine!”

Tym razem to ja – House. Znalazłem pamiętnik Cuddy. Swoją drogą, niezłą skrytkę na niego wymyśliła – w poszewce poduszki w szafie na ubrania. Ale dla mnie to i tak nie był problem. Tylko jak zobaczy, to mnie zabije. Teraz jest zajęta czymś innym. Nawiasem mówiąc, powinienem przy niej być, wiecie, kochający towarzysz życia. Ale nie będę chodził tam i z powrotem. Raz woła mnie, że mam przyjść, bo jak nie, to mnie zabije, a za chwilę mówi, że mnie nienawidzi i mnie wygania. Taa, wiem… rodzenie to taki wielki ból. Ale na szczęście ja tego nie przeżyję i nie pozwolę sobą pomiatać. A to może jeszcze potrwać, dopiero ma skurcze. Wykończę się tutaj, jak nic. Ale wiecie co, nie żałuję. Nie żałuję tego, że tak się skończyło. Czasem zastanawiam się, co by było, gdyby Cuddy nie zaszła w ciążę. Pewnie całkowicie inaczej. Dobra, przyznaję, jak zorientowałem się, że Cuddles zaskoczyła, jeszcze długo przed tym, jak mi powiedziała, chciałem uciec. Nie miałem zamiaru skończyć z małym, wrzeszczącym potworkiem. Ale z czasem przekonałem się, że może nie będzie tak źle. Na pewno nauczę ją wkurzać mamuśkę… taa, to będzie frajda.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i podniosłem głowę.
- House, do cholery! Lisa rodzi, domaga się twojej obecności. – ochrzanił mnie Wilson, stając nade mną. Zza niedomkniętych drzwi dało się słyszeć wrzask Cuddy.
- House, chodź do mnie! Jak cię potrzebuję, to znikasz! House… ałła! – nie powiem, żeby prezentowała się jak zawsze. Wyglądała, jakby biegła sprintem z jakiejś wojny przejechana walcem. Mimo wszystko widziałem w tym jakiś… urok.
- Dobra, dobra, idę. – wetchnąłem i powlokłem się za Jimmym.
- Jesteś, do cholery! Siedź tu i mnie wspieraj! – krzyknęła Lisa. Powiedzmy, że chwilowo przywykłem. Nie mogłem się doczekać, kiedy to się skończy.
- No dobra… przyj?
- A czy wyglądam, jakbym miała przeć?! Mam skurcze, idioto, które są straszne! Ałaa! – Kurcze, jak one to przechodzą? Spojrzałem z niepokojem na zmarszczoną z bólu twarz Lisy.
- Wilson… to ma tak być? – spytałem cicho stojącego obok Jimmy’ego.
- Co ty, nie wiesz? Taki z ciebie doskonały lekarz… czekaj, ty się martwisz! – cieszył się jak dziecko na Boże Narodzenie – Śmiertelnie się martwisz!
- Zgłupiałeś do reszty. Nie martwię się, tylko dopytuję. Pewnie Cuddles zardzewiała gdzieś tam w środku i są problemy. Tylko żebym nie miał rudego dzieciaka…
- Ja tu jestem, do cholery! – wrzasnęła Lisa, zwracając na siebie uwagę. Głos to ona miała. Podczas któregoś sylwestra słyszały ją tylko psy.
- Wybacz, ale za cicho krzyczysz, nie zauważyłem cię. – Troszkę przesadziłem, co dało się zauważyć w wiązance słów, które od niej usłyszałem.
- Kurcze, gdyby Cuddy codziennie tak na ciebie wrzeszczała, chodziłbyś jak w zegarku. – zaśmiał się Wilson.
- Zamknij się! – powiedzieliśmy oboje.
- House, jak masz narzekać, to możesz wyjść! – powiedziała do mnie między jednym krzykiem, a drugim.
- I znowu to samo. Kobieto, zdecyduj się. Nie mogę chodzić w tę i z powrotem. Nie wiem, czy jeszcze pamiętasz, ale noga mnie boli.
- To siedź i nic nie rób. Bo inaczej nazwę dziecko Rosalinda… Ajjj!
- Rosalindaaaj? Nie słyszałem takiego imienia, może być ciekawie…
- House, nie pomagasz. – powiedział z naciskiem jak zwykle gotowy do obrony, twórca atomówek, Wilson.
- Ja nie rozumiem, po co w ogóle tu siedzisz. – warknąłem na Jimmy’ego. – Jesteś onkologiem, a nie położną.
- Muszę pilnować, żebyś nic nie wywinął. Skąd ja wiem, czy nie wyjmiesz z niej dziecka siłą, bo będziesz miał dość jej wrzasku? – zaśmiał się Wilson. Ciekawe, czy ktoś mu już kiedyś powiedział, że jest mało zabawny. A no tak, to byłem ja.
- Myślisz, że bym to zrobił? Jak słowo daję, skretyniałeś do reszty. Znajdź sobie dziewczynę, ożeń się z nią i później rozwiedź, bo chyba ci tego brakuje. – Wilson nic nie odpowiedział, bo uroczy krzyk Cuddy zagłuszył moją, jakże sarkastyczną wypowiedź. Spojrzałem na nią z wyrzutem.
- Przepraszam bardzo, jeśli mój krzyk wam przeszkodził w rozmowie. To nic, że rodzę twoje cholerne dziecko!
- O przepraszam, to nie ja się na ciebie rzucałem. To ty zaczęłaś od tych zastrzyków, nie ja, kochana. – spojrzałem na nią z wyższością, jednak zaraz złagodniałem, patrząc, jak się męczy. Nie wiem, kim zostanie ta dziewczyna, ale na nie zdziwię się, jeżeli będzie zawsze będzie umiała postawić na swoim.
- Zamknij się już! – spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- No dobra, dobra… Przepraszam . – Nie cieszcie się tak, powiedziałem to tylko dlatego, żeby trochę uspokoić Cuddles. Wiem, że to dziwne – jak na mnie – ale nie mogłem patrzeć, jak ona się męczy. Wilson miał rację, rzeczywiście chciałem już wyjąć z niej tego dzieciaka. Ale nie dlatego, że krzyczała, ale dlatego, że tak cierpiała. Wiem, wiem, wszyscy mają mnie za skończonego dupka, ale potrafię martwić się o osobę, na której mi zależy. Jak na nią patrzyłem, czułem taki… niepokój.
Po pokoju weszła pielęgniarka, sprawdzając stan Cuddy.
- Rozwarcie 8cm. Już czas. Proszę przeć. – Po tych słowach usłyszałem najgorszy krzyk, jaki kiedykolwiek mogłem usłyszeć.
- Złap ją za rękę, do cholery! – krzyknął Wilson, a ja przez moment nie miałem pojęcia, co się dzieje. Chwyciłem dłoń Cuddy, a ona wbiła mi paznokcie w skórę. Cholera, skąd w niej taka siła? Nie puściłem jej jednak. Wiedziałem, że tego właśnie jej trzeba, że ona nie potrzebuje niczego innego, jak czuć moją obecność i postanowiłem ignorować ból wywołany zagłębianiem się jej paznokci w moją skórę.
- House! Ja już nie dam rady! – Patrzyłem jak słone łzy spływają po jej policzkach, jak kosmyki włosów przyklejają się jej do twarzy. Nie umiałem pocieszać, jeszcze nigdy nie byłem komuś potrzebny, tak jak teraz Cuddles.
- Wszystko… będzie dobrze. – powiedziałem, ściskając ją mocniej za rękę. Starałem przypomnieć sobie coś, co mogłoby ją podnieść na duchu. – Pamiętasz „Don’t”, co Shania mówiła? – patrzyłem, jak z zaciśniętymi zębami kiwa głową. – Nie poddawaj się. – powiedziałem i pogłaskałem ją po policzku. Mijały minuty, a ja co chwila szeptałem, że wszystko będzie dobrze. Jeszcze nigdy nie słyszałem takiego krzyku, jak słowo daję. Ale chwilę później, gdy Cuddy umilkła, usłyszałem inny płacz. Patrzyłem, jak pielęgniarka podaje zawiniątko Lisie. Spojrzała na nią i zobaczyłem na jej twarzy uśmiech, który był najpiękniejszy na świecie. Ze łzami w oczach pocałowała mnie w usta. Gdy odchyliłem koc, ujrzałem najbardziej niebieskie oczy na świecie. Przepadłem.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez LissLady dnia Nie 18:38, 30 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:31, 28 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
Hej kochana Już sam tytuł tej części mnie zniewolił Zaraz będę jak niewolnica Isaura czy jakoś tak Powaga. Lecę czytać (LOL, jak zwykle 1-sza, ależ ze mnie nieskromna osobistość )


Pamiętnik... Niegrzeczny Haws, ij, dostanie kiedyś od Cuddy po nodze!
Cytat:
Swoją drogą, niezłą skrytkę na niego wymyśliła – w poszewce poduszki w szafie na ubrania.
(skąd ten sarkazm u mnie dzisiaj? Dlatego, że jest "Światowy Dzień Huddy", czy co?)

Cytat:
Na pewno nauczę ją wkurzać mamuśkę… taa, to będzie frajda.
Błazen i gamoń. Już widzę House'a z obsiusianą pieluchą w ręku Toż to lepsze niż nocny seans wszystkich części sagu "Zmierzch"

Cytat:
- House, chodź do mnie! Jak cię potrzebuję, to znikasz! House… ałła! – nie powiem, żeby prezentowała się jak zawsze. Wyglądała, jakby biegła sprintem z jakiejś wojny przejechana walcem. Mimo wszystko widziałem w tym jakiś… urok.
Biedna Cuddy. Ale dobre i to. House z pewnością do niej pójdzie...

I tu go boli! Doskonały, najlepszy na świecie diagnosta nie wie jak wygląda poród O.o On jest lekarzem czy budowlańcem?
Cytat:
- Co ty, nie wiesz? Taki z ciebie doskonały lekarz… czekaj, ty się martwisz! – cieszył się jak dziecko na Boże Narodzenie – Śmiertelnie się martwisz!


Buhahaha, padłam
Cytat:
- Kurcze, gdyby Cuddy codziennie tak na ciebie wrzeszczała, chodziłbyś jak w zegarku. – zaśmiał się Wilson.
- Zamknij się! – powiedzieliśmy oboje.
Urok Cuddy jest wszechobecny

A ble
Cytat:
- Rosalindaaaj?
Brzydko

Teraz okazało się, że House jest mądrym partnerem, dobrym, współczującym, wyrozumiałym... Hola? Nie rozpędziłam się czasem?
Cytat:
Wilson miał rację, rzeczywiście chciałem już wyjąć z niej tego dzieciaka. Ale nie dlatego, że krzyczała, ale dlatego, że tak cierpiała. Wiem, wiem, wszyscy mają mnie za skończonego dupka, ale potrafię martwić się o osobę, na której mi zależy. Jak na nią patrzyłem, czułem taki… niepokój.
Rozumiem go, ma prawo martwić się o swoją Cuddles!

MARRY ME!
Cytat:
Ale chwilę później, gdy Cuddy umilkła, usłyszałem inny płacz. Patrzyłem, jak pielęgniarka podaje zawiniątko Lisie. Spojrzała na nią i zobaczyłem na jej twarzy uśmiech, który był najpiękniejszy na świecie. Ze łzami w oczach pocałowała mnie w usta. Gdy odchyliłem koc, ujrzałem najbardziej niebieskie oczy na świecie. Przepadłem.
Ja też przepadłam!

Piękności, cudowności, słodkości
Kochana nie myślałaś o kontynuacji tego fiku? Jakiś bobas i Haws? Oni sami w domu? Cuddy w pracy? Byłoby ciekawie

Czekam na twoją odpowiedź,
Buziaki
xx


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:06, 28 Paź 2011    Temat postu:

Dziękuję za komentarz
Dzięki, że praktycznie czytałaś od początku i komentowałaś,czy było dobrze, czy źle
Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa, że ci się podobało, bo już się bałam, że zepsułam.

Cytat:
Piękności, cudowności, słodkości
Kochana nie myślałaś o kontynuacji tego fiku? Jakiś bobas i Haws? Oni sami w domu? Cuddy w pracy? Byłoby ciekawie


Myślałam, ciągle myślę. Ale waham się. Nie wiem, czy dałabym radę fajnie to poprowadzić Ale pomyślę jeszcze raz i chyba spróbuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:17, 28 Paź 2011    Temat postu:

Liss Ja nie czytałam "praktycznie od początku" xD Ja czytałam od początku, nadrabiałam zaległości

Z twoimi pomysłami z całą pewnością dałabyś sobie radę

Nic tutaj nie zepsułaś. Zrobiłaś "dobrego" House'a i zakończyłaś to taką puentą, jak na dobrego House'a przystało. Widzisz, nawet dzidziuś nie ma imienia. Zrób coś z tym, oj zrób


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 28 Paź 2011    Temat postu:

No wiesz, imię miało pojawić się w epilogu
A jakie piękne jej dałam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:58, 29 Paź 2011    Temat postu:

Ło proszę, to czekam, czekam. Ale może nie na epilog, tylko dalszy ciąg tego porywającego ciążowego i pociążowego fiku ;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:59, 30 Paź 2011    Temat postu:

No to najwyższa pora się ujawnić Czytam od samego początku Uwielbiam House'a. House'a, takiego jakim jest, ale również House'a, którego... jak to było? Przekolorowałaś Jest zupełnie inny, co wcale nie oznacza, że gorszy Jest fajnie I wiesz co? Masz dużego plusa, że podjęłaś się pisać fika z perspektywy "Wiedźmy" Ja bym się tego nie podjęła To zbyt skomplikowane Ale tobie wyszło całkiem, całkiem Poza tym z każdą częścią pisanie szło ci coraz lepiej Im więcej się pisze, tym pisze się coraz lepiej, więc pisz Śmiało Mam jednak focha... Tak, focha Części... jak dla mnie trochę za krótkie, ale to tylko ja Co jeszcze? Jak postanowisz pisać kontynuację, to z pewnością będę czytać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:37, 30 Paź 2011    Temat postu:

łał, ludzie, ujawniajcie się wcześniej
Dzięki Olu za komentarz
I owszem, będę pisała ciąg dalszy Tak, wiem, części są krótkie, tak jakoś wychodzi Mam nadzieję, że nie jest to aż tak rażące
Także zaglądaj do mnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:32, 06 Lis 2011    Temat postu:

No i gdzie epilog? Przepraszam. Nie poganiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:51, 07 Lis 2011    Temat postu:

Postanowiłam napisać jeszcze parę części, dlatego nie ma epilogu Piszą mi się wolno, zwłaszcza, że zachrzaniam w szkole jak jakaś szalona:D
Musicie jeszcze trochę poczekac


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:52, 09 Lis 2011    Temat postu:

Ja ciem ciag dalszy, Mamoooo!

- twoje Huddy malenstwo

Kochana wracaj predko!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anne
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Paź 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Poznania
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:25, 14 Lis 2011    Temat postu:

W takim razie ja też się ujawnię. Ficka nie czytam od samego początku, ale już nadrobiłam zaległości. To chyba będzie mój jeden z najulubieńszych ficków Już nie mogę się doczekać kolejnej (a najlepiej kolejnych) części, i House'a w roli tatusia Podsumowując krótko:pięknie, pięknie i jeszcze raz fantastycznie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:21, 17 Gru 2011    Temat postu:

Cytat:
Wróciłam do starej historii, tęskniliście? Mam nadzieję, bo przychodzą z nową częścią. Tak jak mówiłam, postanowiłam napisać jeszcze parę, skoro Wam się podoba. Miałam u siebie mały kryzys, stąd to wszystko tak długo trwało . Nie będę Wam tu przynudzać,
Enjoy!


Ciąża cz.16 -" Lianna Jayma House"

I jest. Nareszcie mogę ją pocałować, przytulić i powiedzieć, że jest moją ukochaną córeczką. Trzymałam ją na rękach, delikatnie, jakby bojąc , że się rozkruszy w moich ramionach. Spojrzałam na House’a, który wpatrywał się w jej wielkie niebieskie oczy. Były identyczne jak jego. Nie wiedziałam, że kiedyś ujrzę drugie, takie magnetyzujące, niebieskie oczy. Obserwowałam jego reakcję, czekałam, co powie. Ale on podniósł rękę i najdelikatniej jak umiał pogłaskał małą po policzku. Byłam zaskoczona. Zaskoczona zmianą zachowania, jaka u niego wystąpiła. Naprawdę pierwszy raz widziałam u niego taki wyraz twarzy. Chwyciłam jego rękę i ścisnęłam ją. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć słów.
- Wiesz co… jak ja mam takie oczy, to ja się nie dziwię, że na mnie poleciałaś. – stwierdził, uśmiechając się łobuzersko. Roześmiałam się, gdy usłyszałam jego wypowiedź. No tak, nie byłby dawnym House’ m bez swojego humoru.
- Coś w tym jest. – uśmiechnęłam się promiennie. – Będzie łamała serca facetom. – spojrzałam na nią z rozczuleniem. Pogłaskałam ją po malutkim policzku i przytrzymałam jej rączkę. – Chcesz ją potrzymać?
- A nie boisz się, że ją upuszczę? – spytał, mrużąc oczy.
-Nie, bo wiem, że tego nie zrobisz. – odpowiedziałam, podając mu małą w kołderce. Wziął ją na ręce i popatrzył w oczy.
- Cuddles, myślałaś, że tak może być? –spytał, zwracając na mnie swój wzrok.
- Co może być?
- No…my. Gdyby ktoś powiedziałby mi, co się stanie za jakiś czas, nie uwierzyłbym. Ba, jak mnie znasz, powiedziałbym mu nawet jakiś komentarz.
- Tak, ty w szczególności.- zaśmiałam się. – Nigdy nie pomyślałam, że tak się ułoży. Ale teraz jestem bardzo szczęśliwa.


2 lata później.

Godzina 3.21. Płacz, niosący się po całym domu, który obudził mnie jak 100 nocy przedtem. House udawał, że śpi, standardowo. Czemu to zawsze ja mam wstawać? Ja go kiedyś zakatrupię, jak słowo daję. Chciałam się wyplątać z jego objęć i pójść do małej, ale pomyślałam – nie! Co ja się będę? Postanowiłam leżeć i poczekać, aż Gregory będzie miał dość krzyku małej. Było to trochę samolubne z mojej strony, ale ja nie mogę robić wszystkiego, czyż nie?
Przez dwa lata trochę się zmieniło. Dalej mieszkamy w domu House'a. Po urodzeniu się małej stwierdził, że ''trzeba by przyjąć sakrament śmierci'', po czym podarował mi pierścionek. No cóż, nie mogłam się przecież po nim spodziewać, żę klęknie, spojrzy w moje oczy rozmarzonym wzrokiem i spyta, czy za niego wyjdę. Potem chrzciny. Lianna Jayma House. Czyż nie pięknie? Mojej matki o to nie pytajcie, strzeli wam o nas taką wiązankę, że głowa mała. I mogę wam powiedzieć jedno - na pewno jestem szczęśliwa. Oczywiście nie jest różowo, sprzeczki zdarzają nam się niemal codziennie. W tym czasie LJ obserwuje nas, śmiejąc się uroczo. Naprawdę nie wiem, co jest takiego śmiesznego w naszych kłótniach...
- Dobra, wygrałaś. - westchnął Gregory, podnosząc się z łóżka. Uśmiechnęłam się z wyższością. Wiedziałam, że pęknie! - Ale nie myśl, że robię to dla ciebie. - odrzekł i przeszedł do pokoju obok. Słyszałam, jak mała cichnie na jego widok i po chwili dało się słyszeć jej uroczy śmiech. Co jak co, ale House miał na nią jakiś tajemniczy wpływ. Mi nigdy nie udawało jej się od razu uspokoić.
- Lianno Jaymo House, mam nadzieję, że już nie będziesz krzyczała, bo mama i ja chcemy spać. A jak wiesz, ciężko mi się zmieścić przez nią w łóżku, więc jest mi podwójnie trudno. Dlatego proszę cię, abyś zasnęła. - usłyszałam z drugiego pokoju. No nie! Po chwili wrócił zadowolony do sypialni.
- Jak ty to robisz? - spytałam zaskoczona. - Czemu mi nigdy nie zasypia od razu?
- Po prostu rośnie ci mała kopia mnie! Wiem, że jest to wspaniałe. - skwitował i wślizgnął się pod kołdrę. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Nagle poczułam, że jego ręce błądzą gdzieś koło dołu mojej koszulki nocnej.
- Ej, ej! Ręce przy sobie. - zaśmiałam się, przytrzymując jego ręce. Spojrzał na mnie z miną zbitego psa. - No co, nie pamiętasz co było ostatnio? Lianna na pewno jeszcze nie zasnęła. Nie chcę kolejnych pytań w stylu ''Czemu mam krzyczała?''. I nie ciesz się tak, widzę.
- Wiem, że widzisz. Cóż, jestem najlepszy. - uśmiechnął się łobuzersko. Pokręciłam głową i pocałowałam go w usta.
- Ja nie wiem, co będzie za parę lat. Będę musiała was gdzieś wywieźć, dla dobra świata. - uśmiechnęłam się do niego. Już pielęgniarki bały się LJ. Mała potrafiła nimi doskonale manipulować. No ale kto oparł by się uroczej dwulatce o takich niebieskich oczach i ślicznych, brązowych, kręconych włosach? Ostatnio Lianna weszła na oddział pediatrii i oświadczyła Brendzie, że rozkazałam oddać jej wszystkie lizaki. Najlepsze było to, że ona oddała te lizaki. A Gregory stał za drzwiami i oglądał wszystko ze spokojem, po czym odebrał od LJ połowę i pomaszerował z powrotem do swojego gabinetu. Myślałam, że go rozerwę na strzępy. Byłam strasznie na niego wkurzona, ale później chciało mi się śmiać. Co jak co, Greg jest dobrym tatą. Mała patrzy na niego jak na jakiegoś bohatera. Doskonale się dogadują, złaszcza w kwestii robienia sobie ze mnie żartów. Ale nie mogę narzekać. Gdy wczesnym rankiem wstałam i obserwowałam śpiącą małą, pomyślałam, że nigdy nie zamieniłabym mojej rodziny na żadną inną.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:52, 18 Gru 2011    Temat postu:

Cytat:
Hej. No to ja pierwsza, tak, jak pisałam Z małym poślizgiem, ale jednak Wiedziałam, że4 wrócisz, tylko, że ten powrót troszkę
trwał

Po pierwsze, kochana, dlaczego właśnie takie imiona dla córeczki House? Jakieś motywacje? Czy wybierałaś je tak po prostu na spontanie? Ślicznie brzmi, ślicznie się pisze, ładnie wymyśliłaś

Cytat:
Spojrzałam na House’a, który wpatrywał się w jej wielkie niebieskie oczy. Były identyczne jak jego.
OMG! Niebieskie oczka Nie tylko ja się w nich zakochałam jak widzę
Cytat:
- Wiesz co… jak ja mam takie oczy, to ja się nie dziwię, że na mnie poleciałaś. – stwierdził, uśmiechając się łobuzersko.

Łobuz z tego House'a, ale przyznaj, nie ma racji? Oj ma! I to wielką! Właśnie w nim najseksowniejsze są oczy, a potem cała reszta
Cytat:
– Będzie łamała serca facetom. – spojrzałam na nią z rozczuleniem.
Nie ma co, to będzie najpiękniejsza dziewczynka na świecie! Niech się kryją, niech się boją wszystkie miss na całym świecie

Wstęp do tego, co przed 2 laty wcześniej jest czarujący!! Cudowny Przepiękny Liss, kofam Cię!

2 lata później: O matulu! Coś ty nawyrabiała z Hawsem??!! BRAWO!
Cytat:
''trzeba by przyjąć sakrament śmierci''

Uwielbiam cię za tą część! A wiesz dlaczego? Za to, że House przegrał i musiał iść do malutkiej LJ, za uśmiech małej kiedy jej rodzice się kłócą, za to:
Cytat:
- Lianno Jaymo House, mam nadzieję, że już nie będziesz krzyczała, bo mama i ja chcemy spać. A jak wiesz, ciężko mi się zmieścić przez nią w łóżku, więc jest mi podwójnie trudno. Dlatego proszę cię, abyś zasnęła. - usłyszałam z drugiego pokoju.
, za małą kopię House'a, za niebieskie oczy i kręcone brązowe włosy I ZA RODZINĘ HOUSE! DZIĘKUJĘ


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blackzone dnia Nie 17:54, 18 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:08, 18 Gru 2011    Temat postu:

Yay, dziękuję z całego serca, Ann

Imiona wybierałam nieprzypadkowo, dobrze je przemyślałam. Lianna to bohaterka Lisy Edelstein z serialu ''bez śladu'', a imię Jayma na cześć Jaymy Mays z ''Glee'', w którym też się zakochałam
I tak mi się ładnie ułożyło w skrócie LJ

XX


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:52, 18 Gru 2011    Temat postu:

LissLady napisał:
(...)Imiona wybierałam nieprzypadkowo, dobrze je przemyślałam. Lianna to bohaterka Lisy Edelstein z serialu ''bez śladu''(...)
Aj no patrz, zapomniałam a jeszcze przed chwilką usuwałam z telefonu post o Lisie z tego filmu ) Podobało mi się. I to bardzo. A może LJej jako nastolatka??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
siwa9900
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: TeeM

PostWysłany: Pon 12:55, 19 Gru 2011    Temat postu:

Bardzo lekko i przyjemnie się czyta
Dziękuję za zaproszenie
Czekam na kolejne części, mam nadzieję że wen wrócił na dobre i będziesz wstawiać częściej kolejne kawałki.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin