Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ciąża[18/?][NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:44, 22 Gru 2011    Temat postu:

Witamy ponownie Początek bardzo przyjemny i sympatycznie się czytało Nawet obawa Hous'a (mimo, że to lekarz ), że upuści Małą jest w pełni uzasadniona W końcu to już nie jakiś pasożyt z przychodni, a jego własny Podoba mi się pomysł z LJ Bardzo fajne Przy ostatniej scenie wyobraziłam sobie House'a spacerującego z Małą po korytarzach szpitala Jego sporych rozmiarów dłoń trzymająca drobną rączkę córki i aż się uśmiechnęłam Czekam na kolejną część Oby pokazała się jak najszybciej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:59, 23 Gru 2011    Temat postu:

Dziękuję bardzo za komentarze

Teraz piszę ten świąteczny fick, ale mam nadzieję, że kolejna część ''Ciąży'' będzie szybciej niż ostatnio

A tak w ogóle, jutro może mnie nie być, więc życzę wszystkim, zwłaszcza moim czytelnikom, Wesołych, pogodnych Świąt, pełnych miłości, rodzinnej atmosfery. Spędźcie je miło


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:27, 30 Sie 2013    Temat postu:

Cytat:
uff... znowu wkręciłam się w ten fick! Nie lubię zostawiać rzeczy niedokończonych, więc jak to zobaczyłam, to od razu pomyślałam o dokończeniu Lepiej późno niż wcale, prawda? Mam nadzieję, że kogoś to jeszcze zainteresuje


Ciąża cz. 17 - "Mała House junior i grzebanie w pacjencie"

- Maaamoooo! - O matko... Tylko czy to House, czy LJ? Niee, Gregory nie ma tak słodziutkiego głosu. Westchnęłam, wstając z kanapy i poszłam do pokoju córki. Mała rosła jak na drożdżach. A przy tym doskonale uczyła się od House'a jego charakteru. Irytowałam się niemiłosiernie tym, jak mnie wkurzali, ale mimo wszystko po czasie śmiałam się z tego. Byli zgraną parą. Do tej pory nie wychodziłam z podziwu, że House przywiązał się do kogoś innego, niż Wilson. Ale cóż, widać było, że kocha Liannę ponad wszystko.
- O co chodzi, kochanie? - spytałam, siadając obok małej. LJ od razu wspięła mi się na kolana i zaczęła bawić się moimi włosami jak to zwykle bywało. Nie rozumiem co ona w nich widzi, naprawdę. Jakby nie było, ma po mnie takie same brązowe loczki.
- Dlaczego nie mogę iść z tobą do szpitala?! - wykrzyczała - Już z tatą nie mogłam, z tobą też nie mogę, czemuuu? - zawyła. Boże! A później się dziwić, że nie dosłyszę co mówią do mnie pacjenci.
- LJ, tłumaczyłam ci to już. - Spojrzałam na nią. - Nie możesz codziennie chodzić z nami do szpitala. Nie lepiej pobawić się z Kaitlyn? Przecież lubisz ją, prawda?
- No tak, ale wolę was! Kaitlyn nigdy nie rozumie, co do niej mówię. Nie umie nawet kraść lizaków! - No tak... od razu przypomniałam sobie, jak młoda opiekunka z małą odwiedziła mnie w PPTH, a LJ namawiała ją na zwinięcie słodkości. Kate od razu mnie o tym poinformowała, przez co Lianna nie odezwała się do niej więcej. Ech... chyba czas zmienić opiekunkę.
- Dobrze, kochanie, już dobrze. - Nie no, za bardzo jej ulegam! Zresztą co się dziwić... Druga para takich oczu i wariuję! - Dzisiaj pojedziesz ze mną. Ale jutro poszukamy nowej opiekunki i musisz mi obiecać, że będziesz jej słuchać. Dobrze?
- Huuraaa! Dobrze. - Uśmiechnęła się do mnie, czym mnie kompletnie rozczuliła. Wyglądała wtedy jak mały aniołek. Ach, cóż... pozory jednak mogą mylić. Ubrałam małą i ruszyłyśmy w drogę do PPTH.

***

- Dobrze więc, LJ. Siedź w moim gabinecie i baw się na laptopie. Masz nigdzie nie wychodzić, dobrze? Jak będziesz grzeczna, to odwiedzimy tatę. - Popatrzyłam na małą, ale ona tylko pokiwała głową i już była zajęta komputerem. Westchnęłam i wyszłam z gabinetu.
- Doktor Cuddy! - Odwróciłam się.
- O co chodzi, Brenda?
- Jakiś pacjent chce z Panią pomówić w sprawie jego dolegliwości. Jest w gabinecie 14 w przychodni.
- Dobrze, już do niego zajrzę - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę przychodni. Jak zawsze było dużo ludzi. Ja nie wiem, czy lato, czy zima, ludzie zawsze znajdą u siebie jakieś choroby. - Dzień dobry Panu, chciał mnie Pan widzieć?
- A... tak. - Hm, jaki rozgadany. - Potrzebuje pilnie Pani pomocy.
- Dobrze, co takiego się stało? - Przyjrzałam mu się uważnie, ale nie wyglądał jakby coś mu dolegało. No.. może poza tym, że był czerwony jak burak.
- No bo... więc tak. Mam... zawroty głowy, tak! I bóle pleców. - wykrzyknął, jakby nie wiadomo co go ugryzło. Podniosłam brwi do góry i przyjrzałam mu się uważnie. Czy on naprawdę potrzebował endokrynologa do pomocy?
- Proszę Pana, ja jestem endokrynologiem i nie uważam, żeby Dr Foreman Panu nie starczał w zdiagnozowaniu objawów. Zawołam go. - Wymaszerowałam z gabinetu i zawołałam Foremana.
- Też nie rozumiałem, czemu wzywał akurat ciebie, Cuddy. - westchnął neurolog i wrócił do gabinetu. Westchnęłam i poszłam do siebie, zastanawiając się jak tam LJ. Weszłam i zamarłam, po czym przeklnęłam pod nosem i szybkim krokiem poszłam na górę. Kiedyś go zakatrupię!

***

- Dr Cameron! Gdzie jest House, do cholery?! - Biedna Allison aż podskoczyła do góry, gdy mnie usłyszała. Ja naprawdę nie rozumiem, co we mnie takiego.
- Ale Cuddy.. przecież on przeprowadza operację pacjentki.
- Ach... tak, tak... Więc LJ jest w jego gabinecie, tak? Boże, ona zawsze mi znika. Powinnam czuć się odepchnięta, bo zawsze chce być przy tacie. - Zaśmiałam się do niej, ale Cameron ani drgnęła.
- Przecież ona jest z House'm na sali operacyjnej... - powiedziała jednym tchem.
- Słucham?! Na sali?! Ludzie, to jest trzylatka! Czemu mi nie powiedziałaś?!
- No bo House! Powiedział, że LJ ma się tego uczyć! - Broniła się lekarka. Ach! Myślałam, że ją uduszę na miejscu! Czy oni naprawdę myśleli, że ja wyrażę na to zgodę! Przecież to dziecko, wystraszy się na śmierć! Westchnęłam tylko i pobiegłam do sali operacyjnej. Wparowałam tam jak burza. Wszyscy popatrzyli na mnie. A potem na House'a. A potem znowu na mnie. Ujrzałam LJ siedzącą na stole przy narzędziach operacyjnych. Pochłonięta była widokiem ludzkiego serca. Bomba!
- House, do cholery! Czy TY się zjarałeś?! Jak możesz pozwalać córce na oglądanie czegoś takiego?! I jeszcze ten pacjent! Mogłam się domyślić, że to twoja sprawka. Ile mu zapłaciłeś?!
- Wystarczyło 10 dolców łapówki. Ale Cuddles! Ona sama chciała! Powiedz jej Lianna!
- Oj maaaamooo! - wykrzyknęła nasz córka, przewracając oczami. Coż, w innych okolicznościach byłoby to urocze, ale nie teraz. - Psujesz całą zabawę! To jest super!
- Kochanie, jesteś mała! Nie będziesz przyglądała się operacji! Nie w tym wieku!
- Mamoooo! Ja się muszę uczyć! - mała wyła jak nie wiem. Już zabrakło mi słów. Nie tylko przez zachowanie House'a, ale także przez zachowanie LJ. Przecież to jest trzylatka. Więc albo była nienormalna, chcąc oglądać operacji, albo... była całkowitą kopią House'a. Westchnęłam.
- Dobra! Nie będę cię teraz zabierać, ale to ma być ostatni raz! A z tobą... - Wskazałam na mojego "kochanego" męża - policzę się w domu! Masz pilnować mojej córki!
- Twojej?! Mam do niej takie same prawa jak ty, moja droga! Poza tym za kogo ty mnie masz?! - House udawał oburzenie - Ona umie sama o siebie zadbać! - musiał zobaczyć mój wzrok, bo zaraz się poprawił - oj dobra, już! Cuddles, nie spinaj się tak.
- Wiesz co... a, dobra. Nie mam już na was słów. - opowiedziałam i wyszłam. Chwilę potem usłyszałam śmiech LJ. Ach, standardowa polewka ze mnie. Boże, co ja z nimi mam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:04, 30 Maj 2014    Temat postu:

Cytat:
Zastanawiałam się długo nad tym, czy dodawać jeszcze jakąś część. W końcu pomyślałam, "Czemu nie?. I tak jestem. Długo mnie nie było, prawda. Skończyłam liceum, przede mną studia. Ale teraz wakacje, najdłuższe wakacje, więc może uda mi się częściej tu zaglądać. Nie przedłużając, zapraszam, o ile ktoś to jeszcze czyta. Pozdrawiam!


Ciąża, część 18 - "Niańka o imieniu James"

Pozostawię bez komentarza to niebezpieczne grzebanie w pacjencie. Najlepsze było to, że LJ doskonale zrozumiała swój błąd. Obiecałam jej, że gdy jeszcze trochę podrośnie, będzie mogła uczestniczyć w operacjach, które oczywiście ja jej wybiorę. Za to mój "kochany" mąż nie mógł w ogóle zrozumieć, czemu się tak rzucam.
- Cuddles, co zrobimy z LJ? - spytał Gregory, szykując kolację Liannie. Mała siedziała grzecznie przy stole i czytała książkę. Z trudem, bo z trudem, ale udawało jej się. I tak byłam w szoku, że tak wcześnie zaczęła. Rośnie nam mały geniusz, a House już zaciera ręce. On mnie kiedyś do grobu wpędzi, zresztą Lianna razem z nim. Na jego pytanie wzruszyłam ramionami. Nie pomyślałam o tym, cholera! Mieliśmy iść do nowo otwartej galerii sztuki, a następnie na kolację. Nie mogliśmy wziąć małej, już wiem, co by się tam działo!
- To ja mam pomysł - zaczęłam - ja pójdę z Wilsonem, a ty sobie zostaniesz z Lianną.
- Słucham? Myślałam, że chcesz spędzić czas ze swoim kochanym towarzyszem życia, a nie swoim przyjacielem! - wrzasnął House, a mała się zaśmiała. Standard, jak podczas wszystkich naszych sprzeczek. - Proponuję, żeby to Wilson został z LJ, chociaż nie wiem, jak on to zdzierży. - Gregory miał rację, Wilson nie miał takiego wyczucia jak my. Chociaż... Lubił dzieci.
- Więc poproszę o pomoc Sam. - Oho, zaraz będzie krzyk i zgrzytanie zębów, pomyślałam. House aż się zapowietrzył, a ja nie mogłam wytrzymać i wybuchłam śmiechem.
- Chyba po moim trupie! Przepraszam cię bardzo, ale to najgorszy z możliwych wyborów!
- House, uspokój się! Wilson też będzie, ale Sam musi mu pomóc. Dobrze wiesz, jak to jest z naszą LJ. – westchnęła. Spojrzałam na niego. Zobaczyłam błysk w jego oku, a wyraz jego twarzy zmienił się. Już ja to znam!
- Ech… dobra, niech ci będzie, Cuddy. Już zgodzę się TEN JEDEN RAZ! – To było za bardzo teatralne, wiedziałam o tym doskonale. Coś kombinuje, a ja dowiem się co. Obiecałam sobie trzymać się na baczności.
- Nie lubię tej Sam! – krzyknęła Lianna, a ja wcale się nie zdziwiłam. Cóż miałam zrobić?
- LJ! To nie jest TA Sam, tylko CIOTKA Sam! Nie interesuje mnie, co twój szalony ojciec o niej mówi. Zrozumiano ? – Lianna zawahała się chwilę. Spojrzała się na mnie, na House’a, a następnie uśmiechnęła się i pokiwała głową. Uf, jedna sprawa zażegnana.
Postanowiłam zacząć się szykować i wziąć kąpiel. Była godzina 18, a więc miała jeszcze dwie godziny, dlatego nie śpieszyłam się. House jak zwykle się ze mnie podśmiewał. No tak, jemu wystarczały jakieś 15 minut na uszykowanie się. Weszłam do wanny i zamknęłam oczy. Słyszałam cichą rozmowę LJ i Gregory’ego, jednak nie mogłam dosłyszeć, o czym oni tak rozprawiają. Po chwili mała wybuchła śmiechem. Gdybym wtedy wiedziała, co ten śmiech oznacza, na pewno nie poszłabym do tej cholernej galerii.
- O czym tak zawzięcie rozmawialiście? – spytała ich, już umalowana i ubrana. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, po czy House się odezwał:
- A… Tłumaczyłem LJ, jakie objawy ma… Toczeń! Tak, toczeń. – Mogłam się domyślić. Nie, ja ich nigdy nie zrozumiem. A tym bardziej nie zrozumiem trzylatki zainteresowanej operacjami i chorobami. Przecież ona nawet czytać dobrze nie umie, a interesuje się takimi rzeczami! Wiadomości skwitowałam wymownym westchnieniem. Po kilku chwilach wszyscy zapakowaliśmy się do auta i podwieźliśmy LJ do Wilsonów.
- Cześć, Sam. Dzięki za chęć opieki nad LJ. Gdyby nie wy, to nigdzie byśmy nie wyszli, a tego mi teraz potrzeba. Za dużo dzieje się w szpitalu. – powiedziałam do blondynki, która zaczynała być moją dobrą koleżanką. A pamiętam, jak kiedyś jej nie lubiłam…
- Nie ma sprawy, Lisa. – Tylko ona mówiła mi po imieniu. Nie rozumiała zwyczaju nazywania się między sobą po nazwisku. Prawdę mówiąc, ja też nie. – Będziemy się dobrze bawić, co nie LJ? – zapytała Sam, patrząc na małą.
- Oczywiście, że tak, CIOCIU Sam. – zignorowałam ten sarkazm w głosie Lianny, który też odziedziczyła po Housie. Dobrze, że Sam nie zrozumiała, o co chodzi. Po krótkiej rozmowie przytuliłam małą, wsiadłam do auta i wreszcie pojechaliśmy do galerii.
- I wytłumacz mi, co jest takiego w tych obrazach? – spytał House, najwyraźniej znudzony całym tym wyjściem.
- Jak wiedziałeś, że będziesz marudzić, to po co przyjechałeś? – spytała, ale potem dodałam – House, chodziło mi o to, żeby spędzić trochę czasu razem, we dwójkę. Od trzech lat ciągle jesteśmy z LJ.
- Ale ja kocham tego dzieciaka! – powiedział trochę za głośno. Po chwili spoważniał. – Wiem, masz rację. Chociaż sztuki nigdy nie zrozumiem.
- To kochasz muzykę, ale sztuki już nie rozumiesz? – dałam mu kuksańca w ramię.
- Wybacz mi, Cuddles, lecz nie. – rzekł, teatralnie rozkładając ręce. Za chwilę przytulił mnie i poszliśmy dalej. – Ty, to jest całkiem niezłe! Takie… radosne, pełne życia. – powiedział. Zerknęłam na tabliczkę i powstrzymałam śmiech.
- House… Ale to ma tytuł „Rzeź niewiniątek”. – odpowiedziałam, krztusząc się ze śmiechu.
- A to dlatego tyle tu czerwieni! Widzisz, mówiłem ci, że nie rozumiem. Lepiej już chodźmy stąd. – uznałam to za dobry pomysł. Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z galerii. Od razu włączyłam telefon i zamarłam. Zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń od Wilsona i 5 od Sam. Westchnęłam.
- No, to kolację mamy już z głowy. – pokazałam House’owi telefon – Jedziemy do Wilsona.
Gdy zatrzymaliśmy auto pod domem naszego przyjaciela, apogeum moich złych przeczuć osiągnęło najwyższy poziom. W oknach widziałam, że światła palą się w każdym pokoju. Spojrzałam na House’a, jednak on miał całkowicie spokojną minę.
- Jeżeli masz z tym coś wspólnego, to policzymy się w domu. – westchnęłam.
- Nie możemy policzyć się teraz? – House wyszczerzył zęby.
- Czy ty naprawdę potrafisz myśleć i mówić tylko o jednym? – spytałam, mimo to uśmiechnęłam się pod nosem. Oboje wyszliśmy z auta i skierowaliśmy się do domu.
- Nie, tylko wtedy kiedy jestem z tobą. – Kolejny jednoznaczny uśmiech. Cały House. Weszliśmy do domu, nawet nie pukając. Zamarłam, widząc to, co dzieje się w środku. Gregory zaczął się tylko śmiać, ale jedno moje spojrzenie sprawiło, że natychmiast przestał. Cały hol i pokój gościnny usiane były kawałkami papieru toaletowego. Weszłam głębiej, jednak nie widziałam ani Sam, ani Wilsona, ani małej. W końcu ich zawołałam.
-Tu jestem… - usłyszałam czyjeś westchnięcie. Stawiałam na Samanthę. Gdy ją zobaczyłam, myślałam, że dostanę zawału. – Co się stało, do licha?!
- We had a… situation... – wymruczała.
- Patrząc na to wszystko, to chyba jest shituation. – House zaśmiał się ze swojej gry słownej, a ja szturchnęłam go w ramię. Sam wyglądała… jak po wojnie. Cała LJ! Włosy miała potargane. Z jednej strony zauważyłam koślawego warkoczyka, z tyłu miała kitkę, a z drugiej strony włosy żyły swoim życiem. Oczy miała obrysowane czymś okrągłym i wyglądała jak panda, a całe palce miała pomalowane lakierem do paznokci. Byłam wściekła.
- Lisa, twoja córka zdecydowanie za dużo czasu spędza z Housem. – Sam spojrzała na Gregory’ego ze złością. – Dobrze wiem, że to twoja sprawka!
- Ja nic nie zrobiłem, nie moja wina, że LJ jest taka!
- Dobrze, Sam, już nie denerwuj się. Co tu się działo? Gdzie jest Wilson?
- Musiał jechać do PPTH z nagłym wypadkiem. Ja zostałam sama z LJ i się zaczęło. Najpierw koniecznie chciała zobaczyć konfetti, więc podarła cały papier toaletowy i porozrzucała po pokoju. Potem chciała zobaczyć, na czym polega praca „pani od malowania i czesania”, stąd to coś, co mam na głowie i lakier na palcach. No i… - pokazała na swoje oczy – stara sztuczka z monetą.
- Jej. Sam, ja ciebie bardzo przepraszam! Nie wiedziałam, że do tego dojdzie. Ale… Właściwie, gdzie jest mała? – spytałam, rozglądając się po kątach.
- Schowała się tak, że nie mogę jej znaleźć. Zaczęłyśmy bawić się w chowanego i o.
- Moja krew! – wykrzyknął House, a my tylko westchnęłyśmy w jednym momencie. – Dajcie mi minutkę i ją znajdę. – Nawet minuta to było za dużo. Zobaczyłam, jak House wychodzi z LJ ze schowka na deskę do prasowania. Mała zasnęła. Po wielu przeprosinach Samanth wracaliśmy do domu. Obojgu dostał się ochrzan, jakiego potrzebowali. Oczywiście, że wcześniej się umówili! House obiecał LJ nowy, zabawkowy zestaw medyczny, jeśli zrobi cioci Sam szkołę życia.
- Mamooo, już nie krzycz! Było super! Jak nie będę lekarzem, to zostanę panią od malowania i czesania! – wykrzyknęła LJ. No tak, mogłam się spodziewać. Gregory zaśmiał się i przybił piątkę swojej córce.
- House, nie ciesz się tak. Przez ciebie Sam już nie zajmie się małą. A wiesz, co to oznacza? Moja albo twoja matka. Zadowolony? – Mina Gregory’ego była po prostu bezcenna! No cóż, sam tego chciał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olaaaa994
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2012
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:52, 30 Maj 2014    Temat postu:

mega.... już tą małą kocham, szczególnie wspólne akcje z tatą przeciwko komuś jestem cała za

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HelpMe
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Paź 2013
Posty: 224
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:29, 23 Cze 2014    Temat postu:

Jeden z moich ulubionych ficków doczekał się nowej części I to jeszcze jakiej
Uśmiałam się Kocham House'a i małą LJ Biedna Sam
Jestem ciekawa, co zmalują u babci No i co dalej

Wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicodinowy Onkolog
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 25 Sty 2014
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:28, 15 Sie 2014    Temat postu:

Ta mała jest cudowna!
Coś tak czuję, że to będzie jedyne w swoim rodzaju połączenie Lisy i Grega.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin