Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Operacja: Party Pants - Fikofeta [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:22, 29 Lis 2009    Temat postu:

Ah, genialne
segregator boski
ogólnie całość przezabawna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:02, 29 Lis 2009    Temat postu:

Uśmiałam się Bardzo dobra część !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Niesamowite dialogi ale można się było tego spodziewać po autorce
No i wreszcie Wilsonek wrócił na jasną stronę mocy
Teraz będzie już ich trójka spiskowców A to dobrze wróży

GENIALNE!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:09, 29 Lis 2009    Temat postu:

Zgadzam się z przedmówcami Tygrysku
To jest powalające, mega zabawne i przerąbiste
Dialogi cudo
Powinnaś częściej pisać wesołe fiki, bo wychodzi Ci genialnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:13, 29 Lis 2009    Temat postu:

Borze. O borze. O-mój-borze najzieleńszy. To? TO? TO jest piękne. Idealne. Mogłabym powiedzieć, że wręcz perfekcyjne. I szczerze? Odcinek VII właśnie został moim ulubionym. Jest tutaj wszystko: troszeczkę odpowiedzi, które jednak dobudowują do tajemnicy. Humor. Humor jest zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron tego tekstu. To jest... Tak, po prostu niesamowite. Uśmiałam się jak głupia, więc spróbuję wypisać moje ulubione motywy:
- Cuddy i House wiedzą; miałam wielkie obawy po wynikach ankiety, bałam się, że ta wiadomość położy dalsze snucie intrygi, ale Tobie udało się bardzo zgrabnie wyjść z tej sytuacji. Wilson spiskujący z obydwiema stronami tylko po to, by osiągnąc sobie znane cele? Bezcenne.
- Nathan. Podoba mi się, jak nakreśliłaś Nathana. Tu też ukłony w stronę kiciak100, która dała Ci materiał. Kiedy zdecydowałam się wspomnieć tę postać, zupełnie nic o nim nie wiedziałam. Tobie udało się go stworzyć i zrobić z niego naprawdę interesującą osobę. Wielki plus za szybkie myślenie Wilsona, które teraz jest juz pewnie obiektem plotek w całym szpitalu.
- House i Cuddy. Ich zachowanie, ich rozmowy i relacje - widać już, że plan Wilsona trochę skutkuje; są razem, pracują razm i widać, że powoli się zbliżają.
- humor. Wspomniałam o humorze? Nie? Więc humor. Ja? Kochać.

Więc teraz biegnę do ankiety, zobaczyć, co będzie dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:15, 29 Lis 2009    Temat postu:

<b>Tygrysku</b> zawsze mnie zaskakujesz, ale to....
TO jest mistrzostwo. Te dialogi i dawka humoru.
Dlatego tak cię uwielbiam!
Nadałaś temu opowiadaniu wspaniałych barw.

Kocham Cię za twój talent!
Ale ty już wiesz co do ciebie czuję.

Więc, lecę głosować w ankiecie. ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:42, 24 Maj 2010    Temat postu:

Czy będzie jeszcze kontynuacja Operacji??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 21:50, 30 Cze 2010    Temat postu:

dlaczego nie ma więcej?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:38, 31 Sie 2010    Temat postu:

Witam. Po wielkich trudach zamieszczam ostatni, finałowy odcinek "Operacji". Został on napisany przez huncwotkę, która pięknym walkowerem zyskała indiańskie imię Kończącej Wszystkie Wątki.

Miłego czytania!

Operacja: Party Pants, odcinek VIII (i ostatni)

James wpatrywał się z niepokojem, w przyjaciela. Diagnosta trzymając w jednej ręce kubek, z dawno już zimną kawą, drugą ręką mieszał w nim, raz po raz zmieniając kierunki obrotów. Przy tym jego wskazujący palec z niezwykłym skupieniem, gładził niebywale infantylny, kwiecisty wzorek na sztućcu. Młodszy lekarz nie łudził się, że to pospolite wzornictwo herbacianej łyżeczki przyciąga jego uwagę. Zastanawiał się co to może być

- O czym tak myślisz? - spytał, nie mogąc już dłużej wytrzymać wszechogarniającej ciszy.
Diagnosta z ociąganiem podniósł głowę. Swoje lekko ironiczne spojrzenie utkwił w brązowych oczach.

- Porządkuję fakty – odparł po chwili. - Brakuje mi tylko jeszcze jednego elementu, którym jesteś ty. Jakżeś się wplątał w taką aferę, co Wilson?

- Już ci mówiłem, chciałem sprawić, żebyście byli razem.

- I tak po prostu podszedłeś do Maxwella i Nathana z pytaniem czy przypadkiem nie pomogliby ci nas spiknąć? A może to oni zwerbowali cię do akcji „Łączymy administratorki szpitali z szefami działów diagnostyki. Spotkania tajnej grupy w każdy czwartek o 8”. - House uśmiechnął się kpiąco. - Nie wciskaj mi kitu.

James wyglądał, jakby nie wiedział co odpowiedzieć. Przyjął zakłopotano-przepraszający wyraz twarzy i siedział, oczekując na zbawienie, które niespodziewanie nadeszło w osobie Cuddy.

- Rachel śpi, choć dzielnie się broniła, chcąc zobaczyć co dzieje się na dole. Prawdę mówiąc, mam dziś niespotykane poruszenie w moim zazwyczaj spokojnym domu. - Uśmiechnęła się, siadając na kanapie. Machinalnie sięgnęła po zimną i nietkniętą kawę House'a. Upiła z niej duży łyk, skrzywiła się i odstawiła kubek na ławę. - Wiecie co myślę? Chyba nadszedł czas przejść do działania. Włamiemy się do szpitala.

Obaj mężczyźni spojrzeli na nią pytająco.

- No co? - spytała, przyjmując obronną postawę. - Umiem to zrobić, czytałam kiedyś kryminalne powieści.

Pytający wyraz twarzy ustąpił miejsca politowaniu.

- Macie jakiś lepszy pomysł? - kontynuowała. - Jeśli chcemy rozwiązać tą zagadkę, to nocna wycieczka zdaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Chyba, że któryś z was woli zadzwonić do Nathana bądź Maxwella z prośbą o wyjaśnienia. Telefon stoi w przedpokoju.

Teraz w minach mężczyzn można by było dopatrzeć się nawet podziwu.

- To co, idziemy?

***

Szpital nie umierał nigdy. Jednak w godzinach nocnych wyraźnie pustoszał. Ostrą halogenową poświatę, zastępowało przyćmione żółte światło. Przepełniona zwykle przychodnia zamierała, po korytarzach snuli się ospali lekarze z kubkami kawy w ręku, nawet ER zdawał się zwalniać trochę i poddawać uspakajającemu wpływowi księżyca. I co najważniejsze, gabinet administratorski był pusty. Postanowili się rozdzielić. Wilson poszedł szukać na górze, House miał dowiedzieć się wszelakich plotek od zaspanych pielęgniarek, a Cuddy, jako była pracownica, wemknąć się do obecnego gabinetu Broyle'a.

Diagnosta nie wierzył w powodzenie swojego zadania. W jakiś inny dzień, mógłby mieć ochotę dowiedzieć się z kim sypia stażystka na pediatrii, czy też jakiego koloru majtki nosi nowa laborantka. Ale nie dziś. Pełen zwątpienia oparł się o dyżurkę pielęgniarek, postanawiając czekać na wieści od innych. Wtem zobaczył Cuddy, machającą do niego energicznie zza węgła i ściskającą w ręku jakąś kartkę. Podszedł do niej powoli.

- Zobacz co mam – powiedziała, podając mu papier.

Mężczyzna, zerkną na dokument. „Wniosek o zwolnienie dr Gregory’ego House'a.”

- Nie mam pojęcia do czego to wszystko zmierza – zakomunikowała Lisa, rozglądając się konspiracyjnie w około.

- Dziwne.. - mruknął Greg, nie przerywając czytania dokumentu.

Administratorka spojrzała na niego z dezaprobatą i powróciła do obserwacji otoczenia. Wtem na horyzoncie pojawił się Wilson. Gdy ich zauważył, gestem przywołał ich do siebie. Zdezorientowani lekarze podeszli w stronę przyjaciela.

- Muszę wam pokazać, co znalazłem – zakomunikował Jimmy, wchodząc do przywołanej przez siebie windy.

- Gdzie jedziemy, do sali konferencyjnej?

- Nie, do kostnicy.

- Wilson, co ty robiłeś w kostnicy? - spytał zaszokowany diagnosta. - Miałeś przeszukać piętra.

- Wiem. Ale coś mnie natchnęło, żeby zejść do piwnicy. I bardzo dobrze – odparł onkolog. - Zresztą, zaraz wam pokażę. Idźcie szybko, bo możemy nie zdążyć – dodał, wskazując ręką właściwy kierunek.

Dwójka lekarzy była zbyt zdezorientowana, by zadawać jakiekolwiek pytania. Średnio szybkim tempem podążyli w stronę kostnicy. Miarowe kroki odbijały się od betonowych ścian, zagłuszając brzęczenie halogenów. Kiedy doszli do właściwych drzwi, House otworzył je mocnym pchnięciem i w przypływie dobroci przepuścił przez nie Cuddy. Zdziwiona kobieta weszła do ciemnego pomieszczenia, rozglądają się za kontaktem.

- Greg, nie mogę znaleźć włącznika światła – odezwała się po chwili.

Mężczyzna westchną i podszedł by towarzyszyć jej w poszukiwaniach. Gdy tylko odsuną się od drzwi, te zamknęły się z głośnym hukiem.

- Wilson? - Nim diagnosta zdążył cokolwiek zrobić, usłyszeli szczęk zamykanego zamka.

- Co on… Jak to? - dopytywała się, przerażona Lisa.

- Jednak nas zdradził – odparł z ledwo słyszalnym smutkiem w głosie diagnosta, cicho zsuwając się po ścianie i siadając na kamiennej podłodze.

- Co robisz? Musimy zapalić światło.

- Teraz to już nieważne. Raczej nas stąd nie wypuszczą. - Spojrzał w stronę miotającej się po pomieszczeniu kobiety i dodał, wyciągając ramię. - Chodź tu i się uspokój.

***

Siedzieli w ciszy dobre pół godziny, zanim mogli jasno myśleć, jednocześnie uświadamiając sobie grozę sytuacji. Był środek nocy, oni siedzieli zamknięci w szpitalnej kostnicy, zdradzeni przez najlepszego przyjaciela, mimowolnie wplątani w część wielkiego spisku. I co najgorsze, nikt nie będzie ich szukał. Sami nie będą w stanie się wydostać zanim, ktoś nie przywiezie tu kolejnego zmarłego pacjenta. A to może potrwać. Może nie na tyle żeby mieli umrzeć z głodu lub pragnienia, ale na pewno na tyle żeby wycieńczyć organizmy ich brakiem, połączonym ze zmniejszającym się poziomem tlenu w pomieszczeniu. Do tego nie znali zamiarów spiskowców. Mogli tylko czekać. Pierwsza odezwała się Cuddy.

- Mam dość tego bezczynnego siedzenia. Zapalmy chociaż światło. - Po tych słowach wstała, by ponownie poszukać kontaktu.

Kilka minut robienia małych kroczków i szurania ręką po ścianie, aż dało się słyszeć ciche „Uff”. Pstryknięcie. Jasność nastała tak gwałtownie, że aż kuła w oczy. Po chwili pełnia wzroku powróciła. Kostnica wyglądała normalnie oprócz jednego elementu. W jednym z jej rogów stał odtwarzacz płyt, obok niego leżało kilka kartek papieru i długopis. Kroki kobiety skierowały się w tamtą stronę. Ukucnęła przy urządzeniu.

- Greg, w środku jest płyta. Jak myślisz, włączyć? - odpowiedziało jej jedynie skinienie głowy.
Uruchomiła odtwarzanie kilkoma naciśnięciami palca. Nim z głośników dobiegł głos, siedziała już na miejscu obok diagnosty. W ręce trzymała papiery.

Greg, Lisa, przepraszam was, inaczej nie mogłem. Nie chciałem was krzywdzić, nadal nie chcę. Ja… byłem pewien, że wszystko skończy się dobrze. Jak już pewnie wiecie, moim zleceniodawcom chodzi o to by pozbawić was obojga stanowisk. W jakim celu, tego sam nie wiem. Wiem jednak, że w pewnym żółtym segregatorze miały być informacje, które przyśpieszyłyby wasze zwolnienie. I uwierzcie, naprawdę myślałem, że to będzie dla was sposób na zbliżenie się do siebie. Niestety, tych informacji tam nie było. Nie wiadomo, czy w ogóle istnieją. Dlatego zostawiłem wam dla formularze, do podpisania. Zobowiążecie się do szybkiego i cichego odejścia z pracy. Za parę godzin on przyjdzie je od was odebrać. Macie mu je oddać. Proszę was, zróbcie to, dla własnego bezpieczeństwa. On jest groźny i nie żartuje. Przykro mi, że was zawiodłem i że tak kończy się nasza przyjaźń.

Nagranie urwało się nagle. Lekarze nawet nie spojrzeli na siebie. Wzrok obojga utkwiony był w milczącym teraz odtwarzaczu.

***

- Może to wcale nie jest takie złe. Podpiszemy te papiery i wyjedziemy gdzieś z dala od tej całej afery. Zawsze możemy zatrudnić się w jakimś innym szpitalu. A przynajmniej Nathan i Maxwell na zawsze znikną z naszego życia.

House siedział wsparty o ścianę, ze skupioną miną. Nie zrobił żadnego potakującego czy zaprzeczającego ruchu. Prawdę mówiąc nie ruszył się w ogóle, od dawna. Siedział z nieobecnym wzrokiem wbitym w przeciwległą ścianę.
- Zagadka tak? - Zdziwiony diagnosta, podniósł głowę. - Widzę to, po twoim wyrazie twarzy. Nie spoczniesz, nim jej nie rozwiążesz. To się dla nas dobrze nie skończy, Greg.

- Odkąd wynikła cala ta sprawa, cały czas mówisz do mnie Greg. Intrygujące.

Kobieta przybrała zdziwiony wyraz twarzy, który szybko zaczął ustępować złości.

- Zostaliśmy ofiarami spisku, musimy zarwać z całym dotychczasowym życiem, a nawet może znaleźć się ono w zagrożeniu. A jedynym czym się przejmujesz, jest to, że powiedziałam do ciebie kilka razy po imieniu. Czasem zdaje mi się, że naprawdę zatrzymałeś się na etapie ośmiolatka. Mógłbyś choć raz zachować się adekwatnie do wagi sytuacji i …

Narastający potok słów, zatamowały usta House'a, które niespodziewanie przylgnęły do ust Cuddy. Zaskoczona oddała pocałunek, nie zastanawiając się co robi. Jednak po chwili przerwała całą farsę. Jedną ręką usytuowaną na klatce piersiowej mężczyzny, odepchnęła się od niego na bezpieczniejszą odległość.

- Czy ty pocałowałeś mnie tylko dlatego, żeby mnie uciszyć? - spytała, gdy złapała dech.

- Tak – odparł z bezczelnym uśmieszkiem. - Co nie znaczy, że nie chciał bym tego powtórzyć.
Na te słowa administratorka uśmiechnęła się szeroko i zaczęła ponownie zbliżać swoją twarz, do twarzy diagnosty. Gdy ich usta, dzieliły już tylko na milimetry, w głębi korytarza rozległy się kroki.

- Nadchodzi ratunek – wyszeptała mu do ucha.

- Albo wprost przeciwnie.

***

- To ty?!

Niedoszły wybawca stał na środku pokoju, celując do uwięzionej dwójki, z pistoletu. Usłyszawszy pytanie, uśmiechnął się tylko.

- Tak, to ja. Nie spodziewaliście się mnie, co? - Kontynuował, nie czekając na odpowiedz. - Kto by podejrzewał, ślicznego, lizusowatego, Australijczyka, bez własnego zdania.

- Chase, nie rób tego.

- A czemu miałbym tego nie robić? - spytał napastnik, spoglądając złowrogo na diagnostę. - Bo nie mógł byś się pogodzić z porażką, nie mógł byś przegrać z kimś takim jak ja?
Blondyn przerwał na chwile, by opanować emocje. Następnie kontynuował wypowiedz.

- Od kiedy pojawiłem się w tym szpitalu, uważałeś mnie za coś gorszego, za coś podrzędnego. A ja myślałem, że na to zasługuję. Ale teraz już wiem, że mogę być taki sam jak ty, że stać mnie na to samo. Przyszedł czas aby się zemścić. - Przerwa na zaczerpnięcie oddechu. - Zapewne nie czytaliście papierów, które trzymacie w rękach. Zobowiązują one was do zrzeknięcia się wykonywanych funkcji, razem z mianowaniem nowych kandydatów na wasze stanowiska. Ja zajmę miejsce szefa diagnostyki, a nową administratorką zostanie Allison. Teraz, kiedy jest już moją żoną, będę mógł łatwo pokierować pewnymi sprawami za jej pośrednictwem. Ona nawet nie musi o tym wiedzieć. - Wariacki uśmiech przemknął po jego twarzy. - A teraz proszę grzecznie wziąć długopisiki w dłoń i postawić kilka ładnych znaczków w rubryce „Podpis”. - Spojrzał na ich zdezorientowane twarze. - Widzę, że macie jakieś pytanie. Dobrze, po jednym na każde z was. Znajcie łaskę pana.

- Co z tego wszystkiego ma Wilson? - spytał House, nim Cuddy zdążyła otworzyć usta.

- Co z tego ma? Nic. Może co najwyżej, czyste konto. Widzisz, nasz biedny onkolog był mi winny pewne pieniądze. I to wcale nie małe. Zaproponowałem mu, że zapomnę o długu, jeśli pomoże mi w pewnej sprawie. Na początku nie spisywał się najlepiej. Ale teraz spokojnie mogę uznać nasze rachunki za wyrównane. Szkoda tylko, że kosztem jego sumienia. Następne pytanie poproszę,

- A jaką rolę odgrywa tu Maxwell? - Tym razem odezwała się Lisa,

- Rolę. Bardzo trafne sformułowanie. On właśnie odgrywa tu pewną role. Broyle, co oczywiście nie jest jego prawdziwym nazwiskiem, jest zawodowym aktorem. – „A już myślałem, że poznaliście się przy kupowaniu szamponu do włosów” dało się słyszeć z boku głos diagnosty. Blondyn zignorował tą uwagę. - Zapłaciłem mu, żeby wcielił się w rolę kompetentnego zastępcy i jak widać udało mu się to na tyle żeby oszukać zarząd. I nie tylko.

- A Nathan?

- Hej, hej powiedziałem, po jednym pytaniu na osobę. To było nadprogramowe, więc nie zamierzam na nie odpowiadać. A teraz, tak jak mówiłem, bierzcie długopis i podpisujcie się. Lepiej po dobroci.

Po chwili na kartce widniały dwa rządki liter. Uśmiechnięty Chase, zabrał od nich dokumenty.

- Jeszcze tylko jedno – powiedział diagnosta, nim jego były podwładny wyszedł z pomieszczenia. - Co byś zrobił, gdybyśmy nie podpisali tych papierów? Zabiłbyś nas?

- W żadnym wypadku. Martwi nie bylibyście do niczego potrzebni. Ale lufa wycelowana w waszą stronę działa przekonująco, nieprawdaż?

- Dobra to nam wystarczy, wchodzimy. - Głos rozlegał się z drugiej strony uchylonych drzwi.

***

- Tak mamy ich wszystkich. Ostatniego z nich, wiesz, tego, którego nie mogliśmy spersonalizować, kryptonim „pluszowy królik” - blondwłosa, drobna kobieta, mozolnie tłumaczyła komuś przebieg zdarzeń, za pomocą telefonu komórkowego - złapaliśmy na gorącym uczynku. Wymachiwał bronią do dwójki zakładników. Ponadto mamy nagrane jego wyznania. Tak, Michel już go wiezie. Niedługo szczęśliwie dołączy do pozostałej trójki. Nie, mam jeszcze parę spraw do załatwienia.

Stojący z boku House, pokazywał, kończącą właśnie rozmawiać kobietę, dla Cuddy, przy okazji nie szczędząc komentarza.

- Mówię ci Lisa, uważaj kogo zatrudniasz. Przysiągłbym, że widziałem ją przy stanowisku pielęgniarek, kiedy szukałem cię w szpitalu. Tylko nijak nie pamiętam, jak się nazywała.

- Może dlatego, że się panu nie przedstawiłam, doktorze. - Zajęta rozmową dwójka nawet nie zauważyła, kiedy blondynka podeszła w ich stronę. - Agentka specjalna, Caroline Lewis. Prowadząc tą sprawę musiałam działać pod przykrywką, dla lepszej inwigilacji szpitalnego środowiska. Więc nie dziwne, że spotkał mnie pan w pielęgniarskim kitlu. Już od dawna podejrzewaliśmy Nathana Camerona o szemrane interesy. Jasne było, że musi mieć wspólnika, a jego szwagier wydawał się być najlepszym kandydatem. Musieliśmy tylko zebrać dowody. No, nie przewidzieliśmy, że w całą sprawę zamieszany jest jeszcze szef tutejszego departamentu onkologii.

- Nikt nie przewidział – dodała Cuddy. - A czy może nam ktoś wreszcie wytłumaczyć na czym polegał cały ten plan.

- Podstawą przedsięwzięcia była fuzja. Złączenie działalności dwóch szpitali, zwiększa bałagan w administracyjnej robocie. To pozwoliłoby przyjmować pacjentów bez wykupionego ubezpieczenia zdrowotnego, tylko załatwiającego sprawę za pomocą łapówki. Wielu osobom, którym bardzo zależy na dyskrecji, spodobałaby się ta opcja. Nathan zajmuje już kierownicze stanowisko w Funduszu – „A raczej zajmował”, dopowiedziała w myślach. - trzeba było tylko namieszać w wyższych strukturach szpitalnych. Jednak parę punktów planu nie wypaliło. - Mały, kpiący uśmiech, zagościł na jej twarzy. - Chase wyraźnie nie doceniał swojej żony. To ona, domyślając się dziwnych zamiarów męża i brata, zawiadomiła specjalne służby. Nie wiemy tylko, jaki udział w tym wszystkim miał dr. Wilson. Kiedy obserwowałam go przez ten czas, który spędziłam jako pracownica szpitala, zdawał się być sumiennym i uczciwym człowiekiem.

„Nie no, kolejna spódniczka zakochana w boskim Jimmy’m. Jemu nawet wyrok śmierci, nie odjął by powodzenia.” Pomyślał House, po czym na głos dodał:

- Wplątał się w tą sprawę przypadkiem. W ramach spłacenia długu wobec Chase'a, miał znaleźć pogrążające nas dokumenty. Nie wiedział o głębszych zamierzeniach planu. - Widząc ucieszoną minę policjantki, dodał. - Znając jego szczęście i urok osobisty, wyjdzie z tej afery z zyskami, zamiast strat.

Stojąca obok niego Cuddy, zaśmiała się w głos. Pozostała dwójka skierowała na nią pytające spojrzenia.

- Miałam przez chwilę wizje Wilsona pocieszającego skazańców w celi śmierci – tłumaczyła się administratorka. - On potrafił by skłonić nawet tych ludzi do podziękowania mu za przekazanie złych wieści.

- Nie przesadzajmy – odparła agentka.

- Jeszcze nie znasz Jamesa i jego możliwości – powiedział diagnosta, wyraźnie akcentując pierwsze słowo.

Cuddy znów nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu, czym skłoniła Caroline do odejścia od dwójki lekarzy, pod naprędce wymyślonym pretekstem. Kiedy zostali sami, administratorka odwróciła się w stronę mężczyzny, wspięła się na palce i delikatnie musnęła jego usta.
- A to za co? - spytał House, z szelmowskim uśmieszkiem.

- Za to, że jesteś – Kobieta zawiesiła ręce na jego szyi. - No i za to, że będę miała dobry argument, żeby zagonić cię do kliniki.

- Co to, to nie. Nie wrobisz mnie w takie...

Odchodząc agentka, obejrzała się przez ramię. Ujrzawszy tą scenę pomyślała, że od długo nie zapomni tej sprawy. Zyskała sporo doświadczenia, straciła sporo nerwów. Bilans wychodził na zero, a biorąc pod uwagę jeden mały szczególik, może nawet na plus. To miało wyglądać zupełnie inaczej, ale – patrząc na to z perspektywy – tak było nawet lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
[3]
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:34, 31 Sie 2010    Temat postu:

pierwsza!

<b>huncwotko</b> dziękuję

cudnie dokończyłaś tego ficka
już myślałam, że się nie doczekam.
chase z pistoletem, celujący do house'a '
i w ogóle wszystkie Twoje pomysły

a szczególnie ten
<b><i>Kiedy zostali sami, administratorka odwróciła się w stronę mężczyzny, wspięła się na palce i delikatnie musnęła jego usta.
- A to za co? - spytał House, z szelmowskim uśmieszkiem. </i></b>


weny na następne ficki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez [3] dnia Śro 17:42, 01 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin