Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niespodzianka [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:39, 02 Lut 2009    Temat postu:

No hej! Przecież to jest Huddy!
musi wrócić xD
Chyba że wymyślę coś innego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:59, 02 Lut 2009    Temat postu:

To przedostatnia część

PART VII

Granatowy materiał połyskiwał w świetle przyciemnionych lamp gabinetu. Rozpuszczone włosy układały się w delikatne loki i spływały kaskadą na ramiona. Delikatnie podkreślone oczy, róż na policzkach, dopasowana szminka. Cuddy siedziała na kanapie z lampką białego wina, głowę miała opuszczoną, a wzrok wbity w miejsce obok. Pozwoliła sobie na ostatnie wspomnienia, by potem już do nich nie wracać. Nie chciała wkraczać na nową drogę życia z jego twarzą przed oczami. Przymknęła powieki i położyła wolną rękę na kanapie. Miękki materiał delikatnie pieścił skórę, lecz ona wyczuwała coś jeszcze. Dla niej jego obecność tutaj, w tej chwili, stała się wprost namacalna. Przesuwała ręką w górę i w dół po pluszowym obiciu wyobrażając sobie, że dotyka jego skóry. Uniosła głowę do góry i napiła się wina. Teraz niemal czuła jego pocałunek, ciepło i smak ust. Przyłożyła zimne szkło do policzka. Miał zimną skórę, ale i tak rozgrzewał ją do białości. Jej ręce zaczęły drżeć. Odłożyła kieliszek na blat, by nie pobrudzić dywany i sukienki.
Nie pamiętała dokładnie co się działo, kiedy spała. Wiedziała jednak, ze przez pewien czas śniła o nim. Było to takie realne. Patrzyła jak leżał na łóżku, oczywiście naćpany. Widziała to na pierwszy rzut oka. Pogładziła go po policzku. Był niespokojny i cały zlany potem. Pocałowała jego powieki, każdą z osobna.
- Ty idioto… - Słowa może nie pasowały zbytnio do atmosfery spotkania. – Wracaj do Princeton i to w podskokach, bo jak nie, to Ci nogi z dupy powyrywam. – Wstała i patrzyła na niego przez chwilę. Na ustach igrał mu delikatny uśmiech.
Tak, to musiał być sen. On nigdy się nie uśmiecha.
Potem znowu popadła w ten dziwny stan otępienia i nieświadomości.
Oparła głowę na oparcie kanapy i otworzyła oczy. Dlaczego on? Dlaczego właśnie on? Był stary, zdziadziałym marudą, cynicznym i sarkastycznym ponurakiem nieznoszącym ludzi i odkrywającym ich największe i najgłębiej skrywane błędy i sekrety. Doprowadzał do szału wszystkich dokoła, krytykował, oceniał, był szczery do bólu, narzekał na konwenanse, nie uśmiechał się i miał problemy z narkotykami.
Była piękną, dojrzałą kobietą, która podobała się mężczyznom, a jednak głupie serce nie chciało jej słuchać i pobiegło swoim torem. Nie zważało na potrzebę ochrony i skrywane od dawna pragnienie bycia matką. Gdyby mogła, wymieniłaby je usprawiedliwiając się jednym z Housowych tekstów w rodzaju: „Jej mózg eksploduje!” lub „Komórki jego wątroby wybrały się na spacer po układzie limfatycznym”. Były równie nieprawdopodobne jak stwierdzenie, ze House jest miłym i uczynnym człowiekiem, ale jednak za każdym razem w nie wierzyła, choć jej rozum krzyczał: „To stary oszust i wyga!”.
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi gabinetu. Wiedziała, że to Wilson. Cały czas promieniał jak małe słoneczko i zarażał radosnym nastrojem cały szpital. Wiedziała o jego tajnych działaniach, lecz udawała, ze jest tego zupełnie nieświadoma.
Chciała wierzyć dalej, ze House wróci. Niekoniecznie dlatego, by być z nią – to było marzenie kompletnie nierealne. Nie potrafił się zmienić. Wszyscy utwierdzali ją w przekonaniu, ze jego stopa więcej tu nie postanie. Zdawało się jej nawet, ze każdy cal podłogi i każda framuga krzyczą: „Jesteś głupia! Twoje pragnienia to niespełnione sny!”.
Im bardziej zagłębiała się w stosy dokumentów i im częściej dostrzegała kątem oka cień Jamesa łażącego za nią jak pies tym bardziej pragnęła otworzyć nową furtkę w swoim życiu i pozbyć się starej miłości za wszelką cenę, choćby miała ją zeskrobać żyletką z serca.
- Jesteś gotowa? – Wilson miał na sobie elegancki garnitur i buty wypolerowane na błysk. Bez pomiętej koszuli, zarostu, laski i Vicodinu grzechoczącego po kieszeniach.
- Tak, możemy iść. – Wzięła torebkę ze stolika i dopiła wino z kieliszka. – Przypomnij mi, bym podziękowała Cameron osobiście. – Podeszła do niego i pocałowała w policzek. Był kompletnie zaskoczony, stał jak słup soli. Dopiero po chwili doszedł do siebie i otworzył drzwi.
- Panie przodem. – Położył rękę na ramieniu i wyszedł za nią.
Podobał jej się jego głos.

Wyniki były niejasne. Nie miał zespołu, który mógłby męczyć w zamian za przebłyski geniuszu ani swojej piłeczki. Siedział za biurkiem i od czasu do czasu zaglądał do pustego kubka po kawie jakby licząc, ze sam się napełni w cudowny sposób. Podparł głowę na dłoniach. To wszystko było zagadką, najtrudniejszą, jaką przyszło mu w życiu rozwiązać. Miała kilka odrębnych części:
1. Co działo się z Markiem?
2. Co czuł do Cuddy?
3. Co ona czuła do niego?
4. Co knuła Stacy?
5. Jak napełnić kubek kawą bez ruszania się z miejsca?
6. Komu Wilson oferował teraz swoje kanapki?
Przybył tutaj ze swoim zwykłym zapasem cynizmu, szyderstw i czarnego humoru. Lecz ludzie tutaj zdawali się być wprost nieczuli na jego zabiegi zmierzające do uprzykrzenia im życia. Nawet Stacy i Mark zdawali się być tak pochłonięci tymi wszystkimi zabiegami, że nie reagowali odpowiednio na jego docinki.
Stacy intrygowała go. Nie była tą samą kobietą co kiedyś. Czuł się, jakby poznał zupełnie kogoś nowego. Była twarda i nad wyraz poważna, ale potrafiła wywołać na jego twarzy uśmiech w najmniej odpowiednim momencie. Nie miała żadnych skrupułów ani wyrzutów sumienia, kochała się z nim i dawała z siebie wszystko tak jakby nadal byli razem. Lecz po przebudzeniu czuł jakiś niedosyt. Wiedział, ze gdzieś niedaleko czeka ten trzeci – mężczyzna związany z nią węzłem małżeńskim, który pomimo swojego kalectwa i odcięcia od świata doskonale zdawał sobie sprawę z tego co dzieje się wokół, jakby miał dar czytania w ludzkich umysłach. Nie mógł zadowolić żony i pragnąc jej szczęścia milcząco zezwalał na to, by gziła się z najbardziej przez niego znienawidzonym facetem świata.
To wszystko powoli zaczynało stawać się rutyną. Miał jakby zakodowane, że oprócz mycia zębów i zażycia Vicodinu ma kochać się ze Stacy i rozpatrywać dziwaczny przypadek jej męża. Miał niekiedy wrażenie, ze to sam los przedłuża całe postawienie diagnozy, każe mu zdecydować czego tak naprawdę chce. Nie znosił rutyny i zasad, nie lubił, kiedy ktoś mu rozkazywał. Oni zmuszali go do działania, całkiem nieświadomie.
Poszedł do stołówki. Już na początku uświadomił sobie, ze musi zacząć korzystać z portfela, bo nikt za niego nie zapłaci. W drzwiach zderzył się z jednym z lekarzy – wysokim brunetem o niebieskich, łagodnych oczach i śniadej cerze.
- Hej, Greg! – Nie wiedział czemu, ale wszyscy od samego początku mówili do niego po imieniu chcąc stworzyć przyjazną atmosferę. Denerwowało go to, ale im bardziej się wkurzał, tym bardziej reszta stawała się miła. Zastanawiał się, czy czasem nie jest w jakiejś cukierkowej krainie rodem z bajek z Barbie w roli głównej. Grał tą złą matkę, czarownicę lub inną nieprzyjazną kobietę, w zależności od sceny.
- Hej… Hackely. – House wziął kawę i usiadł z nim przy jednym stoliku. – Jak tam poszukiwanie pracy?
- Ta posada w Princeton-Plainsboro jest już chyba zajęta.
– Wykrzywił usta w niemiłym grymasie i zaczął nerwowo grzebać widelczykiem w sałatce. – Ta lekarka… Connie…
- Cuddy…
- Co…? A, tak Cuddy. Ona jest… Wredna! Nie spojrzała nawet w kartę! Powiedziała, ze nie toleruje dziwnych wyznań.

House zakrztusił się kawą. Wytarł usta i łyknął Vicodin. John kontynuował.
- Powiedziała, ze świetnie podrobiłem teczkę i wyszła. A ten drugi… Ten… Ktoś… Dusił się ze śmiechu. I nawet jej nie skarcił. – Sfrustrowany zaczął bezlitośnie dźgać widelcem kawałek pomidora.
- To oburzające! Jak mogli Cię tak potraktować! Co za chamstwo! – Normalnie każdy zauważyłby ironię w głosie House’a, ale John wydawał się być okropnie ograniczony. Wstał i poklepał Grega po ramieniu.
- Dzięki stary. I pamiętaj – Wyciągnął przed nim palec wskazujący. House miał ochotę mu go połamać za coś takiego, ale wątpił, czy ktokolwiek by się chociaż oburzył, więc nie chciał wzbudzać zainteresowania. – Nie szukaj posady w Princeton-Plainsboro. Nie mają szacunku do człowieka. – Obrócił się obrażony i wyszedł na korytarz. House położył głowę na blacie stolika w geście pożałowania dla ludzi, którzy pracowali w tym szpitalu.
„Gdybym mógł, wróciłbym. Ale to jest niewykonalne”, pomyślał. Wstał i wyszedł na korytarz, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz, a potem w domu. Domu jego, Stacy i Marka.

Zamknął za sobą drzwi jak najszybciej. Nie chciał jej obudzić i mieć z nią do czynienia. O tej porze zazwyczaj odsypiała cały poranny stres związany z zabiegami w klinice, gdzie przebywał Mark. Wszedł do swojego pokoju i położył się na łóżku. Nie mógł słuchać swojej ukochanej muzyki, nie miał piłki ani gitary. Nudził się okropnie. Obejrzał już chyba każdy kanał w telewizji, przeczytał każdą książkę i zwiedził każdy zakamarek domu. Wytępił wszystkie myszy jakie zdołały się prześlizgnąć przez szpary w piwniczce. Stacy śmiała się, że był jej osobistym kotkiem, czego serdecznie nie znosił. Ktoś zapukał do jego drzwi. Zamknął oczy i udawał, ze śpi.
- Wiem, że udajesz. Wstań, musimy porozmawiać.
Otworzył powieki i westchnął. Potarł ręką czoło i wyszedł na korytarz. Stała oparta o ścianę.
- Nie śpisz.
- Nie mogłam.
- Co się stało?
- Wiedzą już co mu jest.
– Nie podniosła głowy i nie popatrzyła na niego poważnym wzrokiem. Otarła oczy rękawem koszuli i poszła do kuchni. Przyłożył czoło do zimnej ściany i zamknął oczy. Odetchnął z ulgą i poszedł za nią. Stała przy zlewie i ustawiała naczynia w szafce.
- Gdzie teraz pojedziesz…?
- Nie mogę tam wrócić. Spaliłem za sobą wszystkie mosty.
- A co z…
- Ma Wilsona.
- A ja mam Marka.

Wiedział o co jej chodzi. – Nie będę wybierał.
- Ty już to zrobiłeś. Tylko nie możesz się z tym pogodzić. Boisz się… Konsekwencji. Odpowiedzialności. Ty się nigdy nie zmienisz, House…
- Rozpłakała się. Nie wstał i nie przytulił jej, nie otarł łez. Nie mógł się na to zdobyć. Oparł głowę o ścianę i patrzył na zielone podwórko za oknem.

Był już spakowany. Pozostało mu tylko kupić bilet. Tylko dokąd?
Oparł się o framugę. Siedziała pochylona nad dokumentami. Nie było ani śladu po łzach. Nie wiedział co go tknęło, ale zanim zdążył ugryźć się w język, powiedział:
- Zjedzmy razem kolację.
Podniosła głowę. Ona też nie mogła w to uwierzyć.
- Po co…?
- Tak na pożegnanie. Ostatnim razem nie mieliśmy na to czasu ani…
- Podrapał się po skroni. – Ani okazji.
Wwiercała się w niego wzrokiem. W końcu kiwnęła głową i wróciła do swoich papierów.

Otworzył przed nią drzwi. Wyszła z samochodu, trochę podenerwowana, i spojrzała na złocony napis „Middleton”. Wilson podał jej rękę.
- Gotowa?
Skinęła głową.

House miał wyprasowaną koszulę. Aż otworzyła oczy ze zdumienia. Wsparła się na jego ramieniu i weszli do restauracji.

Siedziała samotnie przy stoliku i popijała czerwone wino. James musiał ją na chwilę opuścić. Podniosła głowę i rozejrzała się. Nie mogła uwierzyć, że zgodziła się na tę kolację. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły. Najpierw zobaczyła ją, elegancko ubraną w długą srebrną suknię. W uszach miała kolczyki z cyrkoniami i wyglądała olśniewająco.
Za nią wszedł on. Trochę niezdarnie i powoli, ubrany w zwykły garnitur i liliową koszulę starannie zapiętą pod szyją i wyprasowaną, jak zwykle bez krawata lub muszki. Rozejrzał się po restauracji. W końcu ją dostrzegł.
Ściskała w rękach kieliszek wina i wpatrywała się w niego tak natarczywie jakby chciała go zabić. On lustrował ją wzrokiem od góry do dołu. Widziała wyraz jego oczu – był taki zdezorientowany, a zarazem zaintrygowany i podniecony. Stacy zwróciła na to uwagę i również popatrzyła na Cuddy. Przygryzła wargę i chwyciła House’a za rękę, lecz on nie dał się ruszyć z miejsca. Po chwili nadszedł Wilson. Niestety, miał pecha i nie zauważył Stacy, dlatego przez przypadek wpadł na nią potrącając również House’a. Greg zamiast łapać ją, podbiegł do Jamesa i pomógł mu wstać. Nawet ona musiała przyznać, ze zostawiając Stacy na podłodze postąpił niezbyt kulturalnie.
Wilson patrzył na przyjaciela zmrużonymi oczami, a potem… Uścisnął go. Tego było już za wiele. Wstała i ruszyła w stronę tylnego wyjścia. James pobiegł za nią, a Stacy trzymała rękę Grega jak sokół swoją zdobycz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:57, 02 Lut 2009    Temat postu:

No, jakieś światełko w tunelu. Nareszcie.
Chociaż nie dokońca rozumiem co z tym Markiem. Czy House rozpoczął pracę w innym szpitalu i go tam diagnozował? Z tekstu wynika, ze to inni dowiedzieli sie co mu jest.
No i jakiś chory układ. Codzienny seks ze Stacy za wikt i opierunek za wiedzą Marka?
No i myślalam, ze Stacy wywiozła go do innego miasta. A tu, proszę spotkanie w tej samej restauracji.
Ciekawe jak to zakończysz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:00, 02 Lut 2009    Temat postu:

Ty masz jakieś sadystyczne upodobania, seriously. Tak dręczyć i mnie, i bohaterów.
Cytat:
Wracaj do Princeton i to w podskokach, bo jak nie, to Ci nogi z dupy powyrywam.

Myślałam, że padnę Nie wiem czemu, ale ta groźba bardzo zadziałała na moją wyobraźnię XD
A potem, borze szumiący, biedny House. Dlaczego on wydaje mi się taki ubezwłasnowolniony? I to w miłosnym trójkąciku - nie, nie nie! To jest zbyt straszne żeby mogło być prawdziwe. No i Cuddy z Wilsonem. Przemilczę tę kwestię. Bo niby Wilson jest taki kochany i w ogóle, ale żeby z Cuddy? *ma ciarki*
I to spotkanie, OMG! Tylko tyle zdołam wykrztusić.
Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:14, 02 Lut 2009    Temat postu:

hahaha super ci wyszła ta część
wyobraźnia moja zaczęła strasznie pracować gdy czytałam co tam się działo w tej restauracji
Wilson biegnący za Cuddy
a Stacy trzymająca Housa jak swoja własność
no no
czekam na dalszą część

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:57, 03 Lut 2009    Temat postu:

To już ostatnia część.

PART VIII

Nie wiedział co go cieszy bardziej – to, że dogonił Cuddy czy obecność House’a w restauracji. Ale to musiało być zrządzenie losu. Mogli jechać do miasta, ale nie chciał budzić w niej żadnych wspomnień, więc wywiózł ją do innego stanu. Droga zabrała im trochę czasu, ale było warto.
Lisa siedziała w samochodzie w fotelu pasażera.
- Dlaczego uciekłaś?
- Jesteś gorszy niż House, wiesz?! Nie spodziewałam się tego po tobie!
– Odwróciła się do okna i nie odzywała aż do szpitala. Tam odważył się zapytać ją jeszcze raz.
- Dlaczego uciekłaś?
Patrzyła na niego oczami pełnymi łez, a potem wtuliła się w jego ramiona.
- Przez Stacy…
- Sam mówiłeś, ze go nienawidzisz, ze lepiej, bym zapomniała. Lecz kiedy przychodzi co do czego, to oboje odgrywacie komedię i robicie ze mnie głupią.
– Spojrzała mu w twarz. – Wiedziałeś, prawda?
- Na Boga, przysięgam, że nie!
- To dlaczego przekonywałeś mnie, że nie warto? Dlaczego nie pozwalałeś mi wspominać kiedy ona go miała na wyciągnięcie ręki?
– Odsunęła się od Wilsona.
- Powiedziała, że nie wie, gdzie on jest. – Spuścił głowę i potarł dłonią kark.
- Była tu? – Cuddy powoli się nakręcała.
- Kiedy spałaś.
- I nic mi o tym nie powiedziałeś?!
– Była zła, cholernie wkurzona. Odwróciła się na pięcie i weszła do szpitala.

Nie odzywał się przez całą drogę. Oparł głowę o szybę i przymknął oczy, ale wiedziała, ze nie śpi. Była zdenerwowana. Kiedy zobaczyła Lisę, poczuła się zagrożona. W duchu dziękowała Wilsonowi, którzy przez swoją niezdarność paradoksalnie uratował ją. Odwrócił uwagę Grega, choć czuła nienawistne spojrzenie Jamesa. Kątem oka obserwowała reakcję Cuddy i triumfowała w duchu, gdy wybiegła z sali. Sądziła, że zwyciężyła, ale myliła się. Jego milczenie potwierdzało jej przypuszczenia.

Po raz pierwszy noga go nie bolała. Za to głowa pracowała jak szalona puszczając mu przed oczami wyobraźni wciąż od nowa jej obraz. Czas stanął w miejscu, a on wciąż obserwował ją. Widział zaskoczenie i radość, nienawiść i zagubienie, panikę i troskę. Nie wiedział, że potrafił wzbudzić tyle uczuć na raz swoim pojawieniem się. Chciał iść, ale Stacy trzymała go mocno za rękę, jak w klatce. Nagle poczuł, że traci równowagę, a potem zobaczył Wilsona. Myślał, ze już nic nie jest w stanie go zaskoczyć, ale on podszedł do niego, pomógł wstać i uściskał. Jak gdyby nigdy nic.
I coś w nim pękło.
Uświadomił sobie swoje błędy. Po raz pierwszy w życiu żałował tego co zrobił. I pragnął uwierzyć, że zostanie mu to wybaczone. Może nie teraz, nie w tym świecie, ale kiedyś… Na pewno.
Chciał, by Stacy poczuła to co on – wstyd i zażenowanie, żal i gniew. Lecz jeśli nawet w tej chwili burzyły się w niej jakieś uczucia, to nie było tego widać. Miał dość. Wiedział już, dokąd poleci. Nic go tu nie trzymało. Kiedy zatrzymali się przed domem, wysiadł i bez słowa skierował się do swojego pokoju. Rano wystawił bagaże na korytarz i zabrał zapas Vicodinu.

Nie wiedziała co ma zrobić. Czy czekać, aż sam wyjdzie z torbami, czy iść mu pomóc. W pewnym momencie przyszło jej na myśl, by pojechać do Princeton i oznajmić, że są razem i on już nie wróci, ale wiedziała, ze w Housie czai się jakiś diabeł i w końcu dopadłby ją, nawet na końcu świata i sprawił, by cierpiała.
Wolała więc czekać, aż sam wyjdzie i zapakuje torby do bagażnika. Zasłoniła oczy przed jasnym światłem.

Była druga po południu, do odlotu pozostało półtorej godziny. Siedział na jednej z ławek i bawił się buteleczką z tabletkami. Nie zwracał uwagi na Stacy, która uparcie się w niego wpatrywała.
- Po co tam lecisz?
Popatrzył na nią, ale dalej bawił się fiolką. – By naprawić to, co zepsułaś.
- Ja zepsułam? To ty chciałeś uciekać. Bez śladu. Ty wpadłeś na pomysł z kolacją.
- A ty dobrze wiedziałaś, co jest nie tak z Markiem.
– Obserwował jak jej twarz przybiera wszystkie barwy, od białego przez zielony po soczystą czerwień, i uśmiechnął się bezczelnie. – Sami to u niego wywołaliście. Nie wiem jak i czym, ale cierpiał. Z drugiej strony… Udana z was para. On pozwala się szprycować, byś ty się mogła ze mną zabawiać.
- To dlaczego nie powiedziałeś „dość”?!
– W końcu wybuchła gniewem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu. – Mogłeś odejść! Rzucić mi w twarz, ze sama go zabijam! Ale wolałeś grać, choć wiem jak bardzo nie lubisz z góry ustalonych przez kogoś innego zasad! – Zacisnęła ręce w pięści i spuściła głowę. – Nie wiem czemu pozwalasz jej tak cierpieć. Ale gwarantuję ci… - Podniosła na niego oczy i już wiedział, ze ich wyraz nie gwarantuje nic dobrego. – Ona nigdy ci nie wybaczy. – Wstała i skierowała się ku wyjściu zostawiając zaskoczonego House’a.

Miała wystarczająco dużo pieniędzy, by wyjechać i odpocząć od wszystkiego. Pozwoli tylko się odwieźć na lotnisko, a potem na chybił trafił wybierze lot. Nie chciała upokorzeń, była zmęczona i zestresowana, załamana i zrezygnowana. Pakowała ostatnie dokumenty, kiedy do gabinetu ktoś zapukał. Rzuciła okiem na zegarek – była trzecia, zostało jej jeszcze półtorej godziny.
- Witaj Liso. – Stacy stała na progu ze spuszczoną głową. – Wyjeżdżasz gdzieś?
- Jak najdalej stąd.
– Włożyła dokumenty do teczek. – A Gdzie House? Nie towarzyszy Ci?
- Nie… Nie wiem Gdzie jest. Zaraz po wyjściu z restauracji zamówił taksówkę i zniknął. Kiedy byłam w domu, jego pokój stał już pusty.
- To ty go ściągnęłaś Princeton?
- Nie. Sam przyjechał. Uciekał przed kimś…
- Podniosła głowę i spojrzała Cuddy w oczy. – Przed tobą. Był rozgoryczony i zły.
Lisa popatrzyła na nią zdziwiona. Zaczęła oddychać coraz szybciej. – Że… Co?! – Wrzało w niej. – Rozgoryczony? On?! Mój Boże, niech ja go dorwę, wtedy zobaczy co to znaczy. – Zaczęła chodzić po gabinecie. – Ja mu pokażę, niech tylko spróbuje przekroczyć próg mojego szpitala.
Stacy spuściła wzrok. – Nie będę Ci przeszkadzać… Widzę, ze jesteś zajęta… - Odwróciła się i zderzyła z Wilsonem, który akurat wchodził do gabinetu.
- Witaj James. I do widzenia. – Uśmiechnęła się speszona i wyszła na korytarz.
Obserwował zdenerwowaną Cuddy. Nie chciał jej denerwować, więc usiadła na kanapie i czekał nie pytając o nic.

- House…
- …
- House!
- Stacy… Czego chcesz?
- Nie jedź do Princeton.
- …
- Greg?
- Muszę, jeśli chcę Cię stamtąd wykurzyć.
- Co…? Jak…
- Nieważne. Tego już się nie dało bardziej popsuć.
- Greg…
- Tak?
- Nic, nic. Przyjemnej podróży.
Odłożył słuchawkę. Uśmiechnęła się i zamówiła taksówkę.

Wilson przywiózł ją na czas. Była czwarta, a samolot odlatywał wpół do piątej. Pomógł wynieść jej bagaże. Dalej była zdenerwowana, więc nie odzywali się całą drogę. Odprawa paszportowa poszła bardzo szybko. Myślał jak to się dalej potoczy. Dziwiła go wizyta Stacy… Po tym co zrobiła… Nie. Po tym co oni zrobili… House, ona i on sam. Ofiarą była Cuddy, jego Lisa. Znosiła cierpliwie poniżenie i żal, wypełniała obowiązki, leczyła pacjentów, starała się o dziecko i walczyła z drobnymi, codziennymi problemami. Podziwiał ją. Kochał ją, kochał każdą jej część. Lecz ostatnie dwadzieścia cztery godziny ostatecznie pozbawiły go nadziei. Pomimo krzywd, jakie zadał jej zadał Greg, to wciąż figurował na najwyższym miejscu w jej sercu. Może nienawidziła się za to, ale nic nie mogła poradzić. Obwiniał siebie, ze nie był dostatecznie silny, by pomóc jej walczyć.
Towarzyszył jej do ostatniej chwili, kiedy pogrążyła się w agonii. Jej radość umarła. Widział ducha ulatującego z ciała.
Nie mógł go nienawidzić, choć bardzo tego pragnął. Nie miał siły, by go pokonać. Nie chciał go widzieć na oczy.
A może to był tylko sen?! Może oni wszyscy powinni się obudzić?
Patrzył jak Cuddy przechodzi przez bramkę. Poczuł, że właśnie otworzyła nowe drzwi w swoim życie.
Lecz ledwie sekundę później z bramki obok wyszedł House.
- House?
- Wilson?! Skąd wiedziałeś, że…
- Popatrzył na przyjaciela i skinął głową. – Stacy tu była?
- Tak. A ja jeszcze nigdy nie widziałem Cuddy tak wkurzonej.
- Cholera…
- Łyknął Vicodin. – Zawieź mnie jak najszybciej do niej, może da się to jakoś odkręcić.
- Ale… To niemożliwe.
- Co?
– Popatrzył na niego i zmarszczył brwi. – Jak to „niemożliwe”? W moim słowniku nie ma takiego słowa.
- To chyba będziesz je sobie musiał dopisać, bo samolot Cuddy zaraz odleci.

House popatrzył na niego jakby ten mówił w jakimś afrykańskim dialekcie. Potem odwrócił się i poszedł w kierunku bramki.
- I przypomnij mi potem, bym zabił Stacy, ok? – Krzyknął na odchodnym.
Wilson pokiwał głową i usiadł na ławce.

- Kawy, herbaty?
- Nie, dziękuję.

Pozostało zaledwie parę minut. Rozłożyła przed sobą świeżą gazetę. Podniosła głowę, by zawołać stewardessę, lecz jej wzrok spoczął na kim innym. Zrobiło je się gorąco.
- House?!
- Cuddy! Ty też lecisz tym samolotem? Niesamowite!
– Przez ironię przebijał się strach. Greg zajął miejsce obok niej i zabrał gazetę.
- Ale… Co ty do cholery robisz? Wynoś się albo… Albo ja polecę innym lotem. – Wstała i zaczęła wyciągać ze schowka bagaż podręczny.
- To świetnie się składa. Zaraz zawołam Wilsona i zbierzemy cię z pasa startowego zanim zdążysz wsiąść do innego samolotu. – Uśmiechnął się szeroko i wstał, by jej pomóc.
- House! Wyjdź natychmiast! Nie chcę Cię widzieć do końca swoich dni! – Usiadła w fotelu i opuściła głowę. Wszyscy zaczęli się na nich gapić, nawet piloci wyjrzeli z kokpitu. House odsunął się od niej i podszedł do mikrofonu na przedzie kabiny.
- Raz, raz, próba… Wszyscy mnie słyszą? Proszę teraz w całkowitym spokoju opuścić pokład samolotu. Bez paniki proszę. Wśród nas znajduje się osoba, która przewozi śmiertelnie niebezpieczny szczep ptasiej grypy, więc wszyscy znajdujemy się w niebezpieczeństwie. Jestem lekarzem i znam się na tym. Życzę przyjemnej podróży. – Odłożył mikrofon i usiadł obok Cuddy.
- House… - Poczuł jak jej paznokcie przebijają skórę na jego rękach.
- Spokojnie, kochanie, wiem, że masz na mnie ochotę, ale poczekaj aż wszyscy wyjdą.
- House…!
- Poczekaj chwilę.

Ludzie wynieśli się z pokładu w mgnieniu oka zostawiając ich samych.
- Czego ty ode mnie chcesz?! – Podniosła się i stanęła w przejściu między fotelami.
- A wiesz, miałem ochotę na szybki numerek, ale chyba boli cię głowa, więc… - Chciał wstać, ale nie pozwoliła mu.
- To nie są żarty. Obiecuję ci, że już niedługo zniknę z twojego życia, ale przedtem mi powiedz, dlaczego to wszystko zrobiłeś. – Mówiła bardzo cicho.
Nie odpowiedział. Spuścił głowę i zaczął bawić się rączką laski.
- Dobrze… W takim razie muszę Cię opuścić, bo ktoś przewozi tu szczep ptasiej grypy. – Chciała odejść, ale złapał ją za nadgarstek.
- Bałem się. Cholernie się bałem… Tego co będzie. Twoich pytań i… Smutku w twoich oczach. – Patrzyła na niego, lecz nie podniósł głowy. – Nie odchodź. Nie teraz, kiedy w końcu przestaliśmy się mijać po drodze.
- To ty odszedłeś. Zostawiłeś mnie pełną niepewności, wstydu, cierpienia. Nie wiesz, jak wyglądał każdy mój dzień, kiedy w końcu obudziłam się ze śpiączki…
- Co?!
– House wstał. Był naprawdę zdziwiony.
- Stacy Ci nie powiedziała? – Wkurzyła się.
- Nie! Tak samo jak nie powiedziała mi, że odlatujesz, i że szprycowała Marka lekami, by mnie trzymać przy sobie jak najdłużej. – Usiadł i puścił jej rękę. – Chciałaś, bym wrócił. Bóg jedynie wie, ile przecierpiałem przez te półtora miesiąca. – Potarł dłonią czoło.
- Trochę za późno…
- Jaka ty jesteś niezdecydowana!
– Przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Chciała się wyrwać, lecz w końcu poddała się magii jego ust. Usiadła mu na kolanach i położyła ręce na jego ramionach. Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Przylgnęli do siebie.
- Nie odchodź już nigdy więcej… - Wyszeptała w jego usta.
- Będę musiał. – Popatrzyła na niego zaniepokojona, lecz tylko się uśmiechnął. – Po tym numerze z ptasią grypą policja nie da mi spokoju.
Roześmiała się i pocałowała go jeszcze raz.

THE END

Chce ktoś epilog?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Día
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:34, 03 Lut 2009    Temat postu:

Biedny Wilson Trochę żal mi się go zrobiło. Ale cóż... Przecież to oczywiste, że Cuddy chce tylko House'a

Epilog? No pewnie! Ja chcę, chcę!
A będzie zUy? Jak tak, to tymbardziej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Día dnia Wto 16:39, 03 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:56, 03 Lut 2009    Temat postu:

zUo rządzi

epilog wrzucę jak skończę Hameronkowego fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:14, 03 Lut 2009    Temat postu:

wiesz, co? ...powiem tak... zawsze tyle się rozpisywałam, analizując po troszę zachowanie bohaterów...taki nawyk przejęty od Wilsona ... a teraz... teraz po prostu odebrało mi mowę ... To jest naprawdę świetnie napisane, ze szczegółami i przemyślaną konstrukcją. Każde słowo jest wyważone i potrzebne, a sytuacje obrazowe... naprawdę, naprawdę ten fik mogę ze spokojnym sumieniem zaliczyć do ulubionych ...House i to jego uwięzienie w tym chorym „trójkącie” i szpitalu żywcem wyjętym z „Na dobre i na złe”; sytuacja, w której została w restauracji postawiona Cuddy; takie Stacy’owe otępienie i apatia Grega; pogodzenie się z losem Wilsona, zaakceptowanie go; no i końcówka ze wściekłą Cuddy i odzyskującym dawnego siebie House’em… i zyskującym coś więcej: prawdziwą miłość, dla której warto oddać życie… Ten fik – genialny, ale… przez ciebie cała moja sympatia do tej… phi… kochanej Stacy wygasła jak zapałka w popiołach . No cóż, ale… cóż xD. Truła własnego męża ! Uwielbiam za to ptasią grypę , a co do pytania o epilog… OCZYWIŚCIE, ŻE TAK !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:38, 03 Lut 2009    Temat postu:

Końcówka świetna
Ale House wymyślił z tą ptasia grypą
mam nadzieje że jeszcze cos dla nas napiszesz
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:54, 03 Lut 2009    Temat postu:

właśnie myślę nad cyklem "Bajuch" (taka robocza nazwa )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:07, 03 Lut 2009    Temat postu:

mam nadzieje że niedługo będziemy mogli go przeczytać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:32, 03 Lut 2009    Temat postu:

a mnie koncówka troche rozczarowała; nie jest tak dobra jak pozostałe części opowiadania. czekam na epilog.

W całej tej historii najbardziej szkoda mi Wilsona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:20, 13 Lut 2009    Temat postu:

EPILOG

Zatrzymał się przed domem. Popatrzył na zapalone światło w oknach jego mieszkania.
Nie mógł uwierzyć, że są razem. Nie liczył już dni, było ich za dużo. Próbował się przyzwyczaić do jej miłych, porannych gestów, do tego, że nie wzywała go po imieniu, do spędzania nocy wspólnie.
Na początku było zabawnie. Nie chciał się ukrywać, więc zaraz na początku wywołali wielki skandal. On oczywiście cieszył się z tego, bo nie znosił nudy.
Czas mijał, pochłaniały ich codzienne troski i zadania.

Nie pamiętał dokładnie dnia, kiedy wszystko nagle sie zmieniło. Czy może wydarzyło się podczas wspólnego weekendu, kolacji czy kolejnej wspólnej nocy. Zapragnęła czegoś więcej - i to go zgubiło. Odpowiedzialność przerażała go, a on był na tyle głupi, by wyrazić to głośno. Stracili do siebie zaufanie, przestali spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Sam wszystko zepsuł. Był głupi, ale i zbyt dumny, by cofnąć tamte słowa, ukorzyć się przed nią.

Dzień, w którym oznajmiła mu, że jest w ciąży, był naprawdę szalony. Wypadek autokaru pełnego dzieci wracających z wycieczki postawił ich na nogi o czwartej nad ranem. Kiedy byli już wolni i obmywali ręce pod kranem, spojrzała na ich wspólne odbicie w lustrze. Była piękna, choć całą zapłakana i niespokojna. W końcu wytarła ręce i nie czekając na niego rzuciła na odchodnym:
- Zostaniesz ojcem.

Stał i patrzył w okna. Myślał cały dzień. Rozważał, wskazywał dobre i złe strony.
Przypomniał sobie scenę z samolotu i wszystkie chwile, kiedy myślał o niej będąc u Stacy. Nie mógł zmarnować tej szansy.
Wszedł do mieszkania bardzo cicho. Spała rozłożona na kanapie, zapewne zasnęła czekając na niego. Nie zapalał światła. Usiadł obok niej i pocałował delikatnie w czoło, potem ucałował jej powieki, czubek nosa, policzki i usta. Otworzyła oczy i spojrzała na niego z niepokojem. W świetle migającego ekranu telewizora widziała w nim strach, niepewność, nieme prośby i... czułość?

Jego palce ślizgały się po klawiszach. Delikatna melodia wlewała się do jego uszu i wypełniała duszę. Cuddy leżała na kanapie, popijała wino i patrzyła na House'a. Usłyszeli pukanie do drzwi. Przerwał. Podniósł rękę do góry, by nie wstawała. Pokuśtykał do drzwi i otworzył je. Na klatce schodowej stała kobieta w lekkim płaszczu. Trzymała ręce złożone na wielkim brzuchu, który opinała szeroka koszula. Miała zmęczoną twarz. Patrzył na nią w osłupieniu. Słyszał, jak Cuddy wstaje. Chciał zamknąć drzwi, ale kobieta położyła rękę na klamce i stanęła na progu.
- Będziemy mieli dziecko. - Stacy uśmiechnęła się i przeniosła wzrok na zszokowaną Cuddy stojącą u boku House'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 17:44, 13 Lut 2009    Temat postu:

- Będziemy mieli dziecko. - Stacy uśmiechnęła się i przeniosła wzrok na zszokowaną Cuddy stojącą u boku House'a. Oo że co? O_o

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:38, 13 Lut 2009    Temat postu:

WTF!? *przeprasza*
Musiałam, co to ma znaczyć? Ja nie lubię Stacy, tak bardzo jej nie lubię, zawsze wszystko psuje. Niech wraca do swego mężulka P
Tak nas z tym zostawisz?? Mam nadzieję, że nie bo inaczej trzeba Cię chyba odwiedzić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:04, 13 Lut 2009    Temat postu:

No i mnie zastrzeliłas tym epilogiem,
Ale spokojnie. To oczywiście nie jest dziecko Housa. Stacy była zdesperowana i zabawiała sie z wieloma mężczyznami.

Czy planujesz drugą część epilogu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:15, 14 Lut 2009    Temat postu:

CO?!
Nie wierzę, że Stacy mogła to zrobić! GŁUPIA BABA!
Zawsze musi wszystko spieprzyć? Kretynka!
(Przepraszam, za mój wybuch rozgoryczenia)
A co z Wilsonem? Czemu on cierpi?
Proszę, napisz jeszcze jedną część i uciesz wszystkie fanki Huddy happy endem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:50, 14 Lut 2009    Temat postu:

OŁ JE!!!
To się nazywa porządne zakończenie!

Splot scenek, a na końcu mega wybuch!
Świetnie, właśnie na tych falach odbieram


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:39, 14 Lut 2009    Temat postu:

A chce ktoś drugą CZĘŚĆ Niespodzianki??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:06, 14 Lut 2009    Temat postu:

Pinky napisał:
A chce ktoś drugą CZĘŚĆ Niespodzianki?? :P


A czy w drugiej części House będzie wychowywał dwójke dzieci Lisy i Stacy? Jeśli tak - to ja nie chcę.
Jeśli jedno - to z chęcią zerknę co naskrobiesz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:11, 14 Lut 2009    Temat postu:

Ja jestem za c.d. ale House ma zostać z Lisą, a Lisa z Housem
Dalej nie lubię Stacy
A twoje opowiadanie co raz bardziej mi się podoba.
A kiedy dodasz 2 część niespodzianki??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:55, 15 Lut 2009    Temat postu:

ja bardzo ale to bardzo chce drugą część niespodzianki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:24, 15 Lut 2009    Temat postu:

Niespodzianka 2 jest już napisana - pozostaje mi tylko skończyć "Bajuchy" i przepisać ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:26, 17 Lut 2009    Temat postu:

ja chcę 2 część "Niespodzianki"! epilog.... czuły, aksamitny... związek House'a i Cuddy czasem przeżywał trudne chwile, a mimo wszystko wychodziło na to, że będzie dobrze.. mieli zostać rodzicami, on grał na fortepianie, ona była zasłuchana i zapatrzona w niego................ i nagle trach-bach: STACY!! Prawdziwa niespodzianka ! I ona jest w ciąży?? Cóż, podwójne ojcostwo chyba nie jest szczególnym marzeniem House'a... Normalnie, zastrzeliłaś mnie widokiem jej brzucha.............. czekam z utęsknieniem i niecierpliwością na cd., bo muszę wiedzieć, jak to się skończy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin