Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nuda nie musi być nudna [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:09, 19 Maj 2010    Temat postu:

daritta, która tymczasowo jest na wyjeździe i korzysta jedynie z gg w komórce kazała przekazać podziękowania za dedykacje, i że jej się bardzo podobało, bo przesłałam jej część

mi również się bardzo podobało!
świetna część!
bardzo mi się podoba ostatnie zdanie "Mam grać miłego, a nie być miłym!" takie... fajne oczywiście jest jeszcze wiele innych świetnych fragmentów
jestem ciekawa, czy House'owi uda się wyleczyć siostrę Cuddy...
czekam na ciąg dalszy!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:06, 19 Maj 2010    Temat postu:

Świetny fik, powiedziałabym nawet, że jak na debiut to rewelacja. Bardzo dobrze napisany, interesujący, wspaniale oddane charaktery, po prostu super

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Śro 20:07, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:09, 20 Maj 2010    Temat postu:

Szpilka dodała następną część
O Boziu! Że dla mnie? Nie wiem, co powiedzieć? Dziękuję Czuję sie naprawdę wyróżniona
Masz genialny styl i rewelacyjnie potrafisz się wczuć się w House'a Wielkie brawa za to. Twój House is 100% House I te jego rozterki na koniec. Czekam niecierpliwie, jak juz wspominałam mogę czytać bez końca Nie będę powtarzać, że super, że rewelacja i w ogóle Powiem tylko:
Wena talenciaro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:44, 21 Maj 2010    Temat postu:

Cześć wszystkim

gehnn cieszę się, że nadal Ci się podoba. Dziękuję i czekam na ten mega długi komentarz na końcu

sarusia miło mi to słyszeć(a tak właściwie czytać). Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Również ściskam

ot_taka dokładnie o to chodziło. Zresztą, co za różnica House mógł pomyśleć o iluzji, on ma różne dziwne pomysły. Dziękuję

daritta dziękuję za podziękowania

gorzata cieszę się, że się podobało. Dzięki za wena, zapewne się przyda

sherry76 dziekuję ślicznie

lisek ta talenciara to tak specjalnie? Znowu mnie rozbawiła Dziękuję za wena i miłe słowa

A teraz kolejna część, którą udało mi się napisać.

Część 4

Nadszedł wieczór, a my stoimy na promie i patrzymy na oddalający się brzeg wyspy. Cuddy najwyraźniej ma chorobę morską, co niezwykle mnie bawiło, gdy tu płynęliśmy. Przed chwilą usiadła na prowizorycznym krzesełku, lekko zielona na twarzy. Od brzegu dzielą nas jakieś dwie godziny podróży. Już po pierwszych dwudziestu, Cuddy biegnie w stronę toalety i długo nie wraca. Ze względu na mój plan, idę sprawdzić, co jej dolega. W końcu jestem odpowiedzialnym lekarzem z wieloletnim stażem, prawda? Idę tam tylko dlatego!

Przed toaletą stoi jakaś kobieta, choć z daleka przypominała mi raczej kupę mięsa. Nie wiem, jakim cudem taka masa ciała utrzymuje się na jej drobnych nóżkach. Aby dopełnić obrazek swoich krągłości ma na sobie olbrzymią suknię przypominającą krojem, worek od ziemniaków, a kolorem… właściwie nie wiem, co innego ma taki kolor. W każdym razie musiałoby być to coś zajebiście zielonego. Jakby tego było mało, z jakąś wyjątkową lubością natapirowała swoje tlenione włosy, czyniąc z nich istna kupę siana. Patrzy na mnie małymi oczkami(chyba tylko to ma małe) i potrząsa nieznacznie swoją podwójną brodą. Odnoszę wrażenie, że zabrania mi wejść do środka. Nie zważając na protesty tej starej i grubej zrzędy wchodzę do damskiej toalety. Od razu ją widzę. Drzwi od kabiny są nieznacznie uchylone. Cuddy siedzi na podłodze, kurczowo trzymając się brzegu toalety. Mam wrażenie, że cała runęłaby na podłogę, gdyby się puściła. Ona najwyraźniej również zdaje sobie z tego sprawę. Dyszy ciężko, włosy przylepiają się do jej spoconej z wysiłku twarzy. Wygląda jednocześnie słodko i żałośnie. Podchodzę, otwieram drzwi i siadam na ziemi obok niej.

- Jak się czujesz? – pytam, po dłuższej chwili podając jej plastikowy kubeczek z wodą, który zwinąłem w drodze do łazienki. Spogląda na mnie z mieszaniną zdziwienia i wdzięczności. Przyjęła kubek i zamoczyła usta w płynie.
- Tylko jak się czujesz? Bez żadnych głupich komentarzy odnośnie tego jak żałośnie wyglądam, albo o siedzeniu razem z tobą w jednej toalecie, na podłodze?
- Jeśli ci tego brakuję, to mogę coś wymyślić, bo faktycznie obecna sytuacja…
- Zamilcz, House! Czuję się fatalnie. Chyba zaraz zwymiotuję. – Pochyla się nad toaletą i robi to, co zapowiedziała. Patrzę na nią uważnie, po czym wstaję, odnajduję przy umywalkach papierowe ręczniki i siadam z powrotem. Gdy Cuddy wynurza się znad toalety i spuszcza wodę, podaję jej znalezisko z uroczym uśmiechem. Nie, żebym chciał być wobec niej pomocny, albo miły. Nie, nie, nie. Tak po prostu jej to daję. Ze względu na długoletnią znajomość? Tak, właśnie dlatego!
- To dla ciebie, ode mnie. Dar ze szczerego serca.
- Dzięki. – Przeciera usta i patrzy na mnie podejrzliwie. – House?
- Hmm?
- Czy ty się o mnie w tej chwili troszczysz?
- Nie – stwierdzam, całkowicie automatycznie idealnie maskując kłamstwo. – Po prostu jak zarzygasz się na śmierć na tym statku, to wybiorą nowego administratora szpitala, który nie będzie tobą. Oznacza to, że będę musiał na nowo uczyć się tym kimś manipulować. Dużo prościej jest tu z tobą posiedzieć i podać ci ręcznik.
- Wiedziałam, że się troszczysz. – Uśmiecha się, co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Wie, że kłamię. Wzdycham ciężko i odruchowo odgarniam jej z twarzy pojedyncze loki. Po chwili uświadamiam sobie jak czuły jest to gest, cofam dłoń i wbijam wzrok w podłogę. Siedzimy kilka chwil w całkowitej ciszy. W końcu Cuddy szepcze słabym głosem: - Strasznie mi zimno. – Słysząc te słowa postanawiam je wykorzystać, do własnego celu. Miałem być miły, to będę. Usłużnie zdejmuję marynarkę i nakładam ją na ramiona Cuddy. Ona patrzy na mnie zdziwiona, wręcz przerażona tym, co robię. – Dobrze się czujesz, House?
- Tak. Dlaczego pytasz? – Postanawiam zgrywać głupka. To zawsze wychodzi mi idealnie. Nie wiem dlaczego, ale zawsze się tak dzieje.
- No bo widzisz, od wczoraj wieczór dziwnie się zachowujesz. Najpierw mnie całujesz, potem wychodzisz, interesujesz się co mi jest, zgadzasz się zbadać moją siostrę, siedzisz teraz ze mną. No i ta marynarka.
- Nie chcesz to dawaj. – Wyciągam dłonie, żeby odebrać jej moją część garderoby, ale chwyta jej brzegi w bardzo zaborczy sposób i nie puszcza.
- Chcę! Pytam jedynie, dlaczego? – Wzruszam lekceważąco ramionami, jakbym chciał dać jej do zrozumienia, że nie za bardzo mnie to interesuję i sam nic takiego nie zauważyłem, a właściwie to nie jest nic istotnego i powinna dać mi spokój, bo sobie pójdę. Chyba rozumie przekaz, bo nie zadaje więcej pytań. Toaletę opuszczamy dopiero dziesięć minut przed końcem podróży, aby odnaleźć nasze rzeczy. Stoją tam gdzie je porzuciliśmy. A właściwie ja je porzuciłem, bo odszedłem od nich, jako drugi. Po chwili wychodzimy na ląd. Cuddy odzyskuje kolory, nawet się uśmiecha.
- Cud, że przeżyliśmy, nie? – pytam, ponieważ wymyślam cudowny sposób, aby jej dopiec.
- Niby dlaczego? – Wsiadamy do taksówki i ruszamy w stronę lotniska. Samolot mamy za dwie i pół godziny. Cała noc w podróży. Nie za bardzo mi się to uśmiecha. Jestem już zmęczony.
- Jeszcze pytasz? Titanic był jeden, a zatonął. Biorąc pod uwagę fakt, że inny Titanic wsiadł na prom, to powinniśmy zatonąć dwa razy szybciej niż Titanic numer jeden. Czyste prawa fizyki. Może na lotnisku jest kapliczka, to podziękujemy Bogu za cud. – Rzuca mi wściekłe spojrzenie i odwraca głowę w drugą stronę. – No ej, nie moja wina, że masz taki wielki tyłek.
- Nie, ale twoja, że non stop mi to wypominasz. Ja wiem, że to są twoje czysto housowe zaloty, ale nieraz są wkurzająco irytujące.
- To nie są żadne zaloty!
- Są.
- Nie!
- Są.
- Nie!
- Nie.
- Są. – Milknę od razu, gdy uświadamiam sobie, że mnie podpuściła. Przymykam powieki, ale uśmiecham się dumny z jej sprytu. – Spryciula. Brawo.
- Uczę się od najlepszych.

W końcu docieramy na lotnisko, jemy obiad, za który zapłaciła Cuddy i po niedługim czasie wsiadamy do samolotu. Jeszcze tylko pięć godziny lotu i będę w domu. Lisa śpi na siedzeniu obok mnie, z głową przyciśniętą do małej szyby. Uśmiecham się nieznacznie i obserwuję ją przez pewien czas. Wygląda tak uroczo, gdy śpi. Wykorzystując ten fakt odgarniam z jej czoła kosmyki włosów i gładzę lekko policzek. Zapiera mi dech w piersiach, gdy czuję jak delikatna w dotyku jest jej skóra. Mógłbym porównać ją do najdroższego jedwabiu. Jak zwykle, dopiero po chwili uświadamiam sobie co robię i cofam rękę, układając się do snu jak najdalej od niej. Po paru minutach zasypiam. Nie zauważam, że ona wcale nie śpi i nawet przez chwilę nie spała.

Pozdrawiam serdecznie
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szpilka dnia Pią 17:45, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarah_amelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:19, 21 Maj 2010    Temat postu:

Strasznie cię przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej. Oczywiście wszystko przeczytałam jednym tchem i wszystko ogromniaście mi się podobało!!
Opis starszej pani przy toalecie- bezcenny^^
Kocham twojego House'a za to wmawianie sobie że "to tylko przez wzgląd na długoletnią znajomość, nic poza tym" jest taki uroczy xD

Cytat:
- Nie!
- Nie.
- Są. – Milknę od razu, gdy uświadamiam sobie, że mnie podpuściła. Przymykam powieki, ale uśmiecham się dumny z jej sprytu. – Spryciula. Brawo.
- Uczę się od najlepszych.

Brawo Cuddy!!
Cytat:
Wygląda tak uroczo, gdy śpi. Wykorzystując ten fakt odgarniam z jej czoła kosmyki włosów i gładzę lekko policzek. Zapiera mi dech w piersiach, gdy czuję jak delikatna w dotyku jest jej skóra. Mógłbym porównać ją do najdroższego jedwabiu.
mrr
Dużo weny i czasu
pozdrawiam
Sarah
Edit:
Cytat:
- Jeszcze pytasz? Titanic był jeden, a zatonął. Biorąc pod uwagę fakt, że inny Titanic wsiadł na prom, to powinniśmy zatonąć dwa razy szybciej niż Titanic numer jeden. Czyste prawa fizyki. Może na lotnisku jest kapliczka, to podziękujemy Bogu za cud. – Rzuca mi wściekłe spojrzenie i odwraca głowę w drugą stronę. – No ej, nie moja wina, że masz taki wielki tyłek

co za dużo to niezdrowo, trzeba się było odgryźć ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sarah_amelia dnia Pią 20:22, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:46, 21 Maj 2010    Temat postu:

I kolejna świetna część. gratuluję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:00, 21 Maj 2010    Temat postu:

Łojezusicku.
To zdecydowanie najlepsza część, na równi z pierwszą.

Szpilko, gdzieś Ty się ukrywała przez tyle czasu? Dlaczego nie ujawniłaś nam swojego wielkiego daru wcześniej?

Nie mam pojęcia jak to robisz, ale jestem coraz bardziej zachwycona Twoim House'm. Jest jak żywy! Opis tej kobiety przed toaletą - matko kochana, mogę sobie wyobrazić jak te myśli przemykają naszemu doktorkowi przez głowę. Rewelacja!

Całość jest przeurocza, a co najważniejsze - nadal kanoniczna, utrzymana w serialowym klimacie.

A teraz, pozwól, the best of the best
Cytat:
właściwie nie wiem, co innego ma taki kolor. W każdym razie musiałoby być to coś zajebiście zielonego.

Uwielbiam kiedy ktoś używa słowa "zajebiście" w takim kontekście. Uwielbiam!

Cytat:
Tak po prostu jej to daję.

No jasne! Mnie też moi znajomi namiętnie wręczają papierowe ręczniki.

Cytat:
- Czy ty się o mnie w tej chwili troszczysz?
- Nie – stwierdzam, całkowicie automatycznie idealnie maskując kłamstwo. – Po prostu jak zarzygasz się na śmierć na tym statku, to wybiorą nowego administratora szpitala, który nie będzie tobą. Oznacza to, że będę musiał na nowo uczyć się tym kimś manipulować. Dużo prościej jest tu z tobą posiedzieć i podać ci ręcznik.
- Wiedziałam, że się troszczysz.

*na przemian śmieje się i wzdycha z zachwytu*
Boskie!

Cytat:
Wzdycham ciężko i odruchowo odgarniam jej z twarzy pojedyncze loki.

Awwwwwwwww!

Cytat:
- Nie chcesz to dawaj.



Cytat:
Wzruszam lekceważąco ramionami, jakbym chciał dać jej do zrozumienia, że nie za bardzo mnie to interesuję i sam nic takiego nie zauważyłem, a właściwie to nie jest nic istotnego i powinna dać mi spokój, bo sobie pójdę.

GENIOUS! Chyba najlepsze zdanie z tej części. RE-WE-LA-CJA!

Cytat:
- To nie są żadne zaloty!
- Są.
- Nie!
- Są.
- Nie!
- Nie.
- Są.

Ahahahaha Tak jest! Brawo Cuddy!


Z ogromną niecierpliwością wyczekuję części kolejnej.
Kłaniam się, TALENCIARO!
S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:47, 24 Maj 2010    Temat postu:

Cześć wszystkim!

sarah_amelia Nie musisz przepraszać. Cieszę się, że Ci się podobało

ot_taka dziękuję

sarusia wielki dar? O Jezuniu, to chyba, a nawet napewno przesada. Mimo to miło mi, że tak napisałaś. Jakie śliczne buźki I znowu ta talenciara - to tak specjalnie? No cóż, nadal mnie to bawi


Część 5


Budzę się w czasie lądowania, a właściwie zostaję brutalnie wyrwany ze snu. Jakaś drobna dłoń szarpie mnie niemiłosiernie, z niesamowitym uporem. Jej właścicielka, bo domyślam się, kto to jest, już tak ma. Jest uparta jak osioł. Dla własnego dobra i przez wzgląd na resztę społeczeństwa, podróżującą tym samym samolotem, otwieram oczy. Najpierw rozchylam leciutko powieki, odkrywając przed światem jedynie niewielką część błękitnej tęczówki. Potem otwieram je całkowicie i widzę zwisającą nade mną postać. Blada ze zmęczenia twarz, otoczona morzem ciemnych loków i krwistoczerwone usta. Niezaprzeczalnie piękna i przerażająca zarazem. Niewątpliwie, w tej chwili Lisa Cuddy wygląda jak wampir. Na dodatek wisi nade mną. Podejrzewam, że mogłaby się na mnie rzucić i wypić moją krew. Czuję, że moje życie jest w niebezpieczeństwie. Zagraża mi ta krwiożercza postać.

- Boże! Jak ty wyglądasz? Odejdź, boję się. – Przepycham ją lekko, lecz zdecydowanie na siedzenie obok mnie i zwijam się w kłębek udając przerażonego. – Spadaj od mojej szyi, wampirzyco.
- Wstawaj, właśnie dolecieliśmy. Chciałam cię obudzić, ale masz jak w banku, że więcej tego nie zrobię. Co ci się nie podoba w moim wyglądzie?
- Tak najbardziej? – Odmachuje mi potakująco głową. Uśmiecham się złośliwie. Chcę powiedzieć coś, co ją obrazi, coś o jej cyckach, tyłku lub prowokującym wyglądzie, ale postanawiam przemilczeć te aspekty. – Myślę, że jest to brak snu w połączeniu z tą szminką. Wyglądasz jak wypacykowany trup. Powinnaś odpocząć.
- Jasne, odpocznę. Jeszcze tylko milion lat świetlnych do emerytury. – Przymyka powieki i wzdycha głęboko. Ja przewracam oczami i więcej się nie odzywam.

Po dłuższym, bliżej nieznanym mi czasie, stoimy już w terminalu. Nie, raczej ja stoję. Ona poinformowała mnie, że mam jutro przyjść punktualnie do pracy, bo przyprowadzi swoją siostrę i sobie poszła. A ja stoję i czekam, i czekam, i czekam, i czekam, i szlag mnie trafia. Siadam na niewygodnym, plastikowych krzesełku i zniecierpliwiony stukam laską o podłogę. Stuk, puk, stuk, puk, stuk, puk. Podnoszę wzrok i widzę go. Pan i władca, przybył. Idzie uśmiechnięty od ucha do ucha rozglądając się wokół, jakby był na jakieś pieprzonej wycieczce krajoznawczej i próbował zaobserwować niezwykle rzadki gatunek ptaka. Cholerny znawca przyrody się znalazł! W końcu pokonuje zabójczy dystans, który nas dzielił, czyli jakieś trzysta metrów. Dla niektórych droga nie do pokonania jak widać. Dobrze, że nie wziął kanapek na drogę, bo zrobiłby postój po jakiś pięćdziesięciu metrach. Staje przede mną z rozbrajająco radosną miną. Patrzę na niego spode łba.

- Cześć, House. Jak miło, że już jesteś. Długo czekasz? Przepraszam, ale miałem dużo pacjentów. – Wilson chwyta w dłoń moją walizkę i patrzy na mnie wyczekująco.
- Cześć, Wilson – mówię w końcu, przeszywając go wzrokiem. – Nie martw się. Czekam dopiero od godziny. Dobrze, że nie dzwoniłeś. Byłoby to zbędne. Wcale mi się nie nudziło. – Próbuje być miły. Naprawdę, próbuję.
- O Boże, przecież cię przeprosiłem. Idziemy. Stanąłem w niedozwolonym miejscu.
- Gdzie stanąłeś? Ty? Boże, nie było mnie tylko kilka dni, a świat stanął na głowie.

Idziemy do samochodu, wsiadamy i odjeżdżamy. Zawodzę się, ponieważ Wilson nie otrzymał mandatu. A byłoby to takie zabawne. Docieramy na miejsce po kilkunastu minutach. Wysiadamy, informuję Wilsona, że nie zabrałem kluczy, on swoich nie ma. Wściekły zostawia mnie i jedzie do pracy, po zapasowy komplet. Gdy znika za zakrętem wyjmuję klucze z kieszeni marynarki i wchodzę do środka. Korzystając z chwili samotności rozsiadam się na kanapie i włączam telewizor. Na kanale czterdziestym siódmym odnajduję wyścigi Monster Tracków i oddaję się im bez reszty. Pod koniec wyścigu do domu, jak strzała wpada rozwścieczony James Wilson. Gdyby był bykiem z nosa buchałaby mu para, tak jak często przedstawiają to bajki. Nie, żebym je oglądał. Po prostu widziałem coś takiego na dziecięcym oddziale onkologii. Właśnie takiej wersji będę się trzymał. Wpatruję się w niego z zainteresowaniem pomieszanym z rozbawieniem. Wygląda doprawdy przezabawnie, gdy się złości. Nie chcąc ustawiać się na linii ognia, zachowuję kamienną twarz.

- Jak tu wszedłeś? – pyta, a ja odnoszę wrażenie, że zna odpowiedź. Oczywiście, że ją zna. Każdy człowiek żyjący w dwudziestym pierwszym wieku wie, w jaki sposób wchodzi się do domu.
- Normalnie, drzwiami. – Wzruszam lekceważąco ramionami. On rzuca mi groźne(w jego mniemaniu) spojrzenie, więc dodaję jakby od niechcenia: - Nie mam ochoty słuchać twoich wykładów, ani pytań o te nieszczęsne wykłady. Nie wiem, o czym były. Za to wiem, w co była ubrana pani doktor z Nowego Jorku, ile mieli tam krzeseł, że Cuddy chciała uprawiać ze mną seks, ale się nie dałem i że mają olbrzymie prysznice. Koniec przedstawienia. – Przenoszę spojrzenie z powrotem na ekran telewizora i robię niezadowoloną minę, której nie powstydziłby się żaden porządny, szanujący się przedszkolak. – Widzisz, co narobiłeś? Przez ciebie nie widziałem końcówki.
- Co znaczy, że Cuddy chciała uprawiać z tobą seks?
- Wilson, naprawdę muszę ci to tłumaczyć? I ty się dziwisz, że twoje małżeństwa się rozpadły? – Wstaję i wchodzę do swojego pokoju, z zamiarem pójścia spać. Nie idzie za mną, za co jestem mu wdzięczny. Mam nadzieję, że Cuddy nie powie mu o żadnych miłych gestach, które wykonałem w czasie tego wyjazdu. Miłych… Boże, jak to brzmi! Przez głowę przemyka mi słówko – niedorzeczność – chyba najbardziej odpowiednie, do opisania tego, co się wokół mnie i ze mną dzieje.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:52, 24 Maj 2010    Temat postu:

Pfiersza.!

Oł men to jest przegeniastyczne
Uwielbiam twój styl pisania i całego tego ficka ;d
Tamta jeszcze wcześniejsza częśc też bardzo mi się podobała i bardzo miło jest sobie coś tak wspaniałęgo poczytac jadąc autobusem,w którym większość pasażerów śpi i zaczyna robic się nudno
Jeszcze raz dziękuję za dedyka ;*
Oczywiście poprzednia część też boska
Ty to masz talent talenciaro

I mój ulubiony fragment,który bardzo mnie rozbawił:
" A ja stoję i czekam, i czekam, i czekam, i czekam, i szlag mnie trafia. Siadam na niewygodnym, plastikowych krzesełku i zniecierpliwiony stukam laską o podłogę. Stuk, puk, stuk, puk, stuk, puk. Podnoszę wzrok i widzę go. Pan i władca, przybył. Idzie uśmiechnięty od ucha do ucha rozglądając się wokół, jakby był na jakieś pieprzonej wycieczce krajoznawczej i próbował zaobserwować niezwykle rzadki gatunek ptaka. Cholerny znawca przyrody się znalazł! W końcu pokonuje zabójczy dystans, który nas dzielił, czyli jakieś trzysta metrów. Dla niektórych droga nie do pokonania jak widać. Dobrze, że nie wziął kanapek na drogę, bo zrobiłby postój po jakiś pięćdziesięciu metrach. Staje przede mną z rozbrajająco radosną miną."

Czekam na cd


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:36, 24 Maj 2010    Temat postu:

Rany, cudne to jest... to House'owe marudzenie, szczególnie o zabójczym dystansie 300 metrów w wykonaniu Wilsona
W dodatku całość tak świetnie opisana, że widać wszystko jak na ekranie

Życzę wena na cd!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:02, 24 Maj 2010    Temat postu:

Nawet nie wiesz jaką mi radochę sprawiają kolejne części tutaj.
Jedynym ich mankamentem jest to, że są tak fantastycznie napisane, że koniec nadchodzi w mgnieniu oka.

Wydrukuję sobie, dobrze? Bo ośmielę się stwierdzić, że to jest najlepsze opowiadanie jakie przyszło mi czytać.
Że najlepszy House - nie mam wątpliwości.

Nie umiem słowami opisać tego, jak czarujesz słowem, jak fantastycznie go oddajesz, więc posłużę się Twoimi własnymi cytatami.
Cytat:
A ja stoję i czekam, i czekam, i czekam, i czekam, i szlag mnie trafia.

Cytat:
Dla niektórych droga nie do pokonania jak widać. Dobrze, że nie wziął kanapek na drogę, bo zrobiłby postój po jakiś pięćdziesięciu metrach. Staje przede mną z rozbrajająco radosną miną. Patrzę na niego spode łba.

Cytat:

– Nie martw się. Czekam dopiero od godziny. Dobrze, że nie dzwoniłeś. Byłoby to zbędne. Wcale mi się nie nudziło.

Cytat:
Wysiadamy, informuję Wilsona, że nie zabrałem kluczy, on swoich nie ma. Wściekły zostawia mnie i jedzie do pracy, po zapasowy komplet. Gdy znika za zakrętem wyjmuję klucze z kieszeni marynarki i wchodzę do środka.

Z czego pierwsze jest moim namberłanem.

Ściskam mocno, niezmiennie życząc weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:24, 24 Maj 2010    Temat postu:

Szpilko, wybacz, że nie zdążyłam skomentować poprzedniej części Jest boska Zresztą ta ostatnia również
W dwóch kwestiach zgodzę się z Sarusią:
1 - najlepsze opowiadanie
2 - najlepszy House

Starch się bać w sensie, że tak dobrze wczuwasz się w jego osobowość, jakieś podobieństwa? Chociaż chyba raczej nie, bo wydajesz się bardzo miła Więc nie pozostaje nic innego, jak tylko wybitny talent.

Widzę, że nie tylko sceny pomiędzy House'm i Cuddy odgrywasz po mistrzowsku ale również relacje House-Wislon

Cytować nie będę, za dużo, by tego było

Masz dziewczyno talent Ja życzę Ci weny i mnóstwa czasu, bo wiesz, obawiam się, że już dość spore grono uzależniłaś od tego fika więc nie masz wyboru, musisz teraz o nas dbać
Bo chyba nie chcesz, żebyśmy tu w jakąś depresje popadli czekając zbyt długo na kolejną część I nie, absolutnie nie czuj się naciskana

Buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:32, 24 Maj 2010    Temat postu:

Niewiele fików czytam z zapartym tchem. Rzadko podczas czytania wybucham śmiechem. Świetnie przedstawiasz myśli House'a. Nie mogę doczekać się kolejnych części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:43, 26 Maj 2010    Temat postu:

daritta przegeniastyczne? kolejne fajne słówko. Ile ja się tu nauczę Cieszę się, że się Tobie podobało

ot_taka House to już jest taka maruda. Dzięki za wena

sarusia O Boże! DZIĘKUJĘ(dużymi literami, żeby było dobrze widać) najlepsze opowiadanie i House... aż mi głupio Muszę się przyznać, że na twarzy mam wymalowany głupkowato wyglądający, dla osób postronnych uśmiech samozadowolenia

lisek czy wybaczyć? Jasne, że wybaczam. Dzięki za tą zgodność (znów ten uśmiech). Podobieństwa? - zastanawiam się - niektórzy(czyt. większość) mówi, że mam bardzo specyficzne poczucie humoru, wręcz przesycone ironicznymi wstawkami. Jak mnie ktoś zna to załapie, jak nie to może się obrazić. To może to? Ale wersja w wybitnym talentem też mi odpowiada Oczywiście nie czuję się naciskana - ja JESTEM naciskana

maddy dziękuję Cieszę się, że ktoś może się śmiać dzięki moim wypocinom.

Dedykuję tę część sarusi za te wszystkie przemiłe słowa


Część 6


Udało mi się wstać wcześnie. Nie jakoś powalająco wcześnie, ale wystarczająco szybko, żeby zdążyć do pracy. Wstałem jednak dostatecznie późno, żeby nie zjeść śniadania. Bardzo mnie to irytuje, ale obiecałem Cuddy, że będę, więc jestem. Idę przez hol w kierunku wind, dość szybkim krokiem. Odprowadzają mnie dziesiątki pytających spojrzeń i ciche szepty. Naprawdę, tak dziwny wydaje się fakt, że człowiek przychodzi do pracy? Przecież, prawie zawsze jestem punktualny. Raz po raz zdarzy mi się zaspać i od razu wielkie halo. Co za ludzie! Co za świat!

Z rozmachem otwieram drzwi do swojego gabinetu. Osiem oczu, po dwoje na łepka, wbija się we mnie, jakbym był kimś wyjątkowym. Znaczy jestem wyjątkowy, ale oni patrzą na mnie, jakbym był wyjątkowym wariatem. No dobra, jestem wariatem. Tylko, że oni patrzą tak, jakby się mnie nie spodziewali. Posyłam im wymuszony uśmiech, odrzucam plecak na siedzenie ustawione przy biurku, a kurtkę odwieszam na wieszak. Po tych wyczerpujących czynnościach opadam na krzesło, składam ręce jak do modlitwy i patrzę na nich uważnie. Ani na chwilę nie spuścili ze mnie wzroku, nie odezwali się ani słowem. Ja również milczę, tylko na nich patrzę.

- House, co ty tu robisz? – Pierwszy odważny. Najwyraźniej Foreman postanowił zgrywać bohatera. Uśmiecham się do niego słodko. Zbyt słodko, żeby mogło wydać się to miłe.
- Czekam – wyznaję, zgodnie z prawdą i powracam do obserwacji ich zachowań. Nic więcej nie mówię. Milczę, jak zaklęty. Podejrzewam, że musi być to irytujące. Jakby któreś z nich odpowiedziało mi w ten sposób i takim tonem mogłoby szukać nowej pracy.
- Na co? – Trzynastka posyła mi pytające spojrzenie. Jej wyraz twarzy niewiele różni się od poprzedniego. Może nieznacznie unosi do góry prawą brew i drgają jej kąciki ust.
- Na zbawienie.
- House!
- Słucham uważnie, kangurze. Co chciałbyś wiedzieć? – Robię minę z serii tych, które uważa się za miłe i usłużne. Często mają ją ekspedientki w sklepach.
- Co tu robisz tak wcześnie? Jest dziesięć po ósmej.
- Jedenaście, bądź dokładny. – Zerkam na zegarek, ale nie udaje mi się odpowiedzieć mu niczym złośliwym, gdyż do gabinetu, wolnym krokiem, wchodzi Cuddy. Wygląda dużo lepiej niż wczoraj. Podejrzewam, że po prostu źle zniosła podróż. Biorę uspokajający oddech, gdy spostrzegam, że nic jej nie jest. Myślałem o tym… o niej całą noc. Nawet chciałem do niej zadzwonić, ale uznałem, że wypadnie to zbyt melodramatycznie i zrezygnowałem.
- Cześć. Fajnie, że już jesteś. – Macham głową na powitanie, ale nic nie mówię. – Mam nadzieje, że nie zmieniłeś zdania.
- Nie – odpowiadam, po dłuższej chwili i wstaję. Moi podwładni obserwują tę scenę ze zdziwieniem. Najpierw biorę ich za totalnych głupców, ale później przypominam sobie, że nie powiedziałem im jeszcze, czym się teraz zajmiemy, więc daję im spokój. Całą swoją uwagę poświęcam Cuddy. – To gdzie jest te Dziecię Boże, które odebrało ci szczęśliwe dzieciństwo?
- Czeka w moim gabinecie.
- Tam mam ją zbadać?
- Jakbyś mógł. – Chcę odpowiedzieć: Nie, nie mógłbym, ale się powstrzymuję. Ot, taki się zrobiłem ostatnio rozsądny. To wszystko, przez te durne postanowienie.
- To chodźmy. Wy zostajecie i czekacie na mnie usłużnie. Ty zrobisz mi kawę, ty wyszorujesz motor, ty upieczesz ciasteczka, a ty uzupełnisz dokumentację leżącą na moim biurku. – Po kolei wskazuję na nich laską.
- Ale…! – Nie wiem, dlaczego wszyscy zaprotestowali. Żeby w czasie stawiania diagnozy byli tacy zgodni.
- Nie, nie musicie mi dziękować. Naprawdę, robię to z przyjemnością. Niedługo wrócę.

Zostawiam ich zszokowanych i zapewne wściekłych. Idę razem z Cuddy w kierunku jej gabinetu. Nie rozmawiamy ze sobą. Widzę jak jest zdenerwowana. Nerwowo wykręca sobie palce lewej ręki. Obserwuję ją w czasie podróży windą. W końcu, nie mogąc dłużej tego wytrzymać, mówię:

- Nie denerwuj się tak. Nic jej nie zrobię. Będę trzymał łapki przy sobie.
- Właśnie nie masz ich trzymać przy sobie. Masz ją zbadać!
- To rozkaz? – Obserwuję jak jej twarz momentalnie się zmienia. Z podenerwowanej na spokojną. Rysy jej twarzy łagodnieją, w oczach ukazują się zwyczajne iskierki. Widzę, że wstrzymała oddech.
- Nie… to jest prośba, Greg. Proszę, zbadaj ją i wylecz.
- Dobra. – Wzruszam ramionami, tak jakby prosiła mnie o jakąś drobnostkę, którą mogę załatwić od ręki, bez większego wysiłku. – Co jej jest? Masz kartę?
- O Boże! Wiedziałam, że o czymś zapomnę – stwierdza, płaczliwym tonem. Robi przy tym tak uroczą i zdezorientowaną minę, że kąciki moich ust mimowolnie unoszą się w górę. Chyba, zupełnie nieświadomie ją tym uspokajam. – Zostawiłam ją w gabinecie.
- To żaden problem, panikaro. Chyba właśnie tam idziemy, prawda? – Przytakuje mi i uśmiecha się blado. – No dobra, mów, co jej jest.
- Tylko błagam, nie zniechęcaj się po tym, co ci powiem. Od dwóch tygodni utrzymuje się wysoka gorączka, bóle…
- Jak wysoka? – przerywam jej. Nie lubię, gdy ktoś jest niedokładny. Zwłaszcza, jeśli owa niedokładność tyczy się medycyny. No co? Po prostu tego nie trawię. Nie lubię i już.
- Ponad trzydzieści osiem stopni. – Patrzy na mnie. Przytakuję, na znak, że zrozumiałem i proszę, albo raczej rozkazuje jej, żeby kontynuowała. – Bóle mięśni i stawów, kaszel, ogóle osłabienie organizmu, brak apetytu, schudła osiem kilogramów w przeciągu choroby, dreszcze, senność. To chyba wszystko.

Wchodzimy do gabinetu Cuddy. Początkowo wydaje mi się pusty, ale kieruję wzrok w prawo i widzę trzy osoby. Dwie rozhisteryzowane, a może jedynie zmartwione, pochylają się nad ciałem młodej kobiety leżącej na sofie. W starszej pani, stojącej dość blisko mnie, rozpoznaję matkę Cuddy. Już kiedyś ją widziałem. Mimo, że od tego spotkania minęło wiele lat, poznaję ją bez trudu. Nadal tak samo piękna, jak dawniej. Nadal tak niesamowicie podobna do Lisy. Te same oczy, te same rysy, te same dłonie. Jednak w tej chwili jest bardzo smutna. Nie wiem, czy w jej oczach pojawiają się wesołe iskierki, kiedy się śmieje. Nie wiem, czy pod tym względem też przypomina Cuddy. Obok niej stoi starszy mężczyzna. Wnioskuję, że jest ojcem Lisy. Ma taką samą zmartwioną minę, jak ona. Wygląda na miłego, starszego pana. Przenoszę spojrzenie na sofę. Leży na niej kobieta, a raczej cień kobiety. Wygląda fatalnie. Jest wycieńczona, zmęczona, osłabiona, okropnie blada. Podejrzewam, że ma wysoką gorączkę. Wygląda, jakby miała.

Nic nie mówię, nie odpowiadam na ich powitanie. Bez słowa podchodzę do biurka, nie spuszczając wzroku z chorej kobiety. Odnalezienie karty nie stanowi dla mnie problemu. Leży na samym wierzchu, tuż obok jakieś rodzinnej fotografii. Zagłębiam się w lekturze. Kilka badań, wypisane objawy, nic ciekawego. Już chcę zamknąć dokument i odrzucić go na biurko, ale mój wzrok niekontrolowanie pada na słowo: diagnoza. Spoglądam na Cuddy, a potem na kartkę papieru. Powtarzam ten manewr kilka razy.

- Kpisz ze mnie? – Nie jestem tego pewien. Czy ona ma mnie za głupka, czy sama jest głupcem? Gdy słyszy moje pytanie, jej wzrok momentalnie zmienia się na przerażony, a wręcz błagalny.
- Nie. House, to nie jest to...
- A co? No powiedź mi, co?! – Zirytowała mnie. Bez sensu wstałem tak wcześnie i tracę mój cenny czas. – Naprawdę, chcesz żebym potwierdził tę diagnozę?
- Tak, chcę. Proszę cię.
- Dobrze. Cuddy, ja – Gregory House – przy wszystkich tu obecnych, obwieszczam wszem i wobec, że to zwykła grypa. Potwierdzam tym samym diagnozę postawioną przez genialnego lekarza, który dokonał tego przede mną. Wybacz, że nie umiem ci inaczej pomóc. – Chwytam laskę i chcę wyjść, ale powstrzymuje mnie w drzwiach. Całą sytuację obserwują jej rodzice, z lekkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Wbijam w nią wzrok. W jej spojrzeniu odnajduję rozpacz i desperację. Jak bardzo można przejmować się grypą?
- To nie jest tylko grypa, Greg. Wiem to na pewno. Proszę, błagam, zbadaj ją! Zrób to… dla mnie. – Odnotowuję w pamięci, że zawahała się, gdy to mówiła. Ciekawi mnie, dlaczego. Cały czas na nią patrzę. A jeśli ma racje? Nie, z pewnością jej nie ma.


Pozdrowienia i buziaki dla wszystkich
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szpilka dnia Śro 16:46, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:59, 26 Maj 2010    Temat postu:

Scenka z ekipą przecudna...
Cytat:
Posyłam im wymuszony uśmiech, odrzucam plecak na siedzenie ustawione przy biurku, a kurtkę odwieszam na wieszak. Po tych wyczerpujących czynnościach opadam na krzesło, składam ręce jak do modlitwy i patrzę na nich uważnie. Ani na chwilę nie spuścili ze mnie wzroku, nie odezwali się ani słowem. Ja również milczę, tylko na nich patrzę.

- House, co ty tu robisz? – Pierwszy odważny. Najwyraźniej Foreman postanowił zgrywać bohatera. Uśmiecham się do niego słodko. Zbyt słodko, żeby mogło wydać się to miłe.
- Czekam – wyznaję, zgodnie z prawdą i powracam do obserwacji ich zachowań. Nic więcej nie mówię. Milczę, jak zaklęty. Podejrzewam, że musi być to irytujące. Jakby któreś z nich odpowiedziało mi w ten sposób i takim tonem mogłoby szukać nowej pracy.
- Na co? – Trzynastka posyła mi pytające spojrzenie. Jej wyraz twarzy niewiele różni się od poprzedniego. Może nieznacznie unosi do góry prawą brew i drgają jej kąciki ust.
- Na zbawienie.
- House!
- Słucham uważnie, kangurze. Co chciałbyś wiedzieć? – Robię minę z serii tych, które uważa się za miłe i usłużne. Często mają ją ekspedientki w sklepach.


Wspominałam już że genialnie to wszystko opisujesz?

Cytat:
Ty zrobisz mi kawę, ty wyszorujesz motor, ty upieczesz ciasteczka, a ty uzupełnisz dokumentację leżącą na moim biurku. – Po kolei wskazuję na nich laską.
- Ale…! – Nie wiem, dlaczego wszyscy zaprotestowali. Żeby w czasie stawiania diagnozy byli tacy zgodni.
- Nie, nie musicie mi dziękować. Naprawdę, robię to z przyjemnością. Niedługo wrócę.

Jakiż on dobry, no naprawdę

Czekam na ciąg dalszy, znaczy w co się ta grypa rozwinie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:43, 26 Maj 2010    Temat postu:

Ach tak. "Geniastyczne" to naprawdę wspaniałe słowo Bo w pełni stworzone przez mnie

A co do ficka to:
Oł men ten twój styl jest zarąbisty
Świetne sytuacje,a najlepsza ta z tymi rozkazami dla zespołu
Bosz talent o ty masz niesamowity i tylko go pozazdrościć ; )
I tak myślałam,że to grypa,ale pewnie cos z tego wyniknie ;d
Więc czekam na cd


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:11, 26 Maj 2010    Temat postu:

czemu ja tak rzadko komentuję tego cudownego ficka? zawsze czytam, ale zapominam, wybacz...
to było świetne!
bardzo mi się podobało!
ale kończyć w takim momencie...
uwielbiam to jak piszesz!
czekam na kolejną część!
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:18, 26 Maj 2010    Temat postu:

Szpilko, nie wiem jak to robisz ale piszesz rewelacyjnie! Postacie jak z serialu, humor na najwyższym poziomie, ogółem genialnie Opanujcie się dziewczyny z tymi arcydziełami bo nie nadążam z komplementami

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:35, 26 Maj 2010    Temat postu:

Świetnie wniknęłaś w myśli HOuse'a
Jesio chyba nie czytałam czegoś tak fajnego napisanego w pierwszej osobie, a tym bardziej tą osobą nie był HOuse Gratulacje... Nie wiem dlaczego teraz dopiero to czytam Pewnie dlatego, że jesio niezakończony fick A takie czytam jak mam czasu więcej i nie ma innych ff
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na cd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GosiaczeQ_17 dnia Śro 21:54, 26 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:39, 27 Maj 2010    Temat postu:

Wow. Czuję się zaszczycona, że tak wspaniała część została zadedykowana właśnie mnie. Dziękuję pięknie!

Powoli kończą mi się komplementy i słowa do opisania tego cuda. Niewiele więcej mogę dodać poza tym, że niezmiennie jestem oczarowana i chcę wiecej

Podoba mi się motyw z chorobą siostry Cuddy. Podoba mi się dylemat, przed jakim stanie House. Gdyby to był zwykły pacjent, posłałby go do domu. A tutaj? Co zrobi...?

Podoba mi się jak House odbiera rodziców Lisy. Jedyne czego mi zabrakło, to jakiejś ich reakcji na niego, albo wyjaśnienia co oni o nim wiedzą. To jest właśnie minus narracji pierwszoosobowej - nie wszystko można napisać.

Weny, czasu i chęci - na zawsze.
Ściskam,
S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:58, 27 Maj 2010    Temat postu:

SZOK. jestem w temacie na bieżąco, ale po prostu nie pisałam komentarzy. fika bardzo mi się podoba. podoba mi się to jak piszesz w pierwszej osobie, jak opisujesz sytuacje, to jak House postanawia być miły (bo to chyba ma swój utajony cel?). tak poza tym to podoba mi się w tym fiku wszystko.

zastanawiam się jak teraz postąpi Greg. co postanowi z siostrą Lisy. i czy wgl weźmie ten przypadek?

czekam z niecierpliwości na ciąg dalszy i życzę ci cierpliwości w pisaniu, potrzebnego czasu, chęci, ale przede wszystkim wena, wena i raz jeszcze wena. ; )

całuję.
pozdrowienia.

sylrich. ... ;***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:17, 28 Maj 2010    Temat postu:

ot_taka Dziękuję za miłe słowa

daritta No jasne, że dlatego jest wspaniałe Cieszę się, że Ci się podobało i dziękuję

gorzata wybaczam, jasne, że wybaczam. Teraz też skończę w odpowiednim momencie Dzieki

sherry76 Komplementy zawsze się wymyśli Cieszę się, że Ci się podobało

gosiaczeQ_17 Dziękuję

sarusia No wszystko ma swoje dobre i złe strony. Chociaż dla mnie chyba same dobre, bo nie musze wymyślać tego co oni o nim wiedzą Ale może później się to wkradnie Zobaczę. Dzięki za wszystko

sylrich05 Cieszę się, że tak wiele rzeczy Ci się podoba. Dziękuje za takie ilości wena. Teraz to już nie odlepią mnie od komputera I w ogóle dzięki za wszystkie inne miłe słowa


Część 7


Siadam na skraju sofy, cały czas patrząc na Cuddy. Nie wiem, dlaczego się zgodziłem. Jestem pewien, że to zwykła grypa. Mimo tego postanowiłem zbadać jej siostrę. Niech jej będzie, korona mi z głowy nie spadanie. Spadła już dawno temu, gdy zgodziłem się przyjść do jej gabinetu i w ogóle przejrzeć tę kartę. Teraz nie mam nic do stracenia. Mogę jedynie zyskać… Tylko co? Chyba punkty w jej oczach. Może zasłużę na podziękowania. Uwielbiam, gdy ona mi za coś dziękuje. Ma wtedy takie śliczne iskierki w oczach. Boże, co się ze mną dzieje?! Jakie znowu iskierki? Chyba muszę wziąć urlop i to bardzo długi. Sam jestem jak taka iskierka! Idiota!

Badam ją dość długo. Objawy wskazują na grypę, lecz mój instynkt medyczny, po bliższym zapoznaniu się z pacjentką, mówi mi, że to nie jest to. Cuddy ma racje. Z jednej strony wiem, że miałem prawo uznać to za zwykłą grypę, ale z drugiej strony głupio mi, że się pomyliłem. Często się mylę, ale zawsze w czasie próbowania. Teraz nie chciałem spróbować. Jest mi z tym źle. W końcu kończę badanie i odkładam stetoskop na stolik.

- Objawy grypopodobne – obwieszczam tonem znawcy, nie patrząc im w oczy. – Przyjmuję ją na oddział. Musimy zrobić szczegółowe badania.
- Znajdę dla niej jakąś sale. Dziękuję. – Cuddy podchodzi do mnie z uroczym uśmiechem wdzięczności, ale ją ignoruję. Nie mam teraz na to ochoty. Nawaliłem na samym starcie. Jestem na siebie zły. Nie, zły to za mało powiedziane. Jestem na siebie wściekły.
- Podziękujesz, jak uda mi się ją wyleczyć. Na razie zawaliłem – stwierdzam, zerkając na nią. Chwytam kartę pacjentki i wychodzę z gabinetu, w zorganizowanym pośpiechu. Szybko przemierzam szpitalne korytarze, uważając przy tym, aby nikt mnie nie zaczepił. Chcę jak najszybciej znaleźć się u siebie. Tak też się dzieje. Wchodzę do gabinetu i od razu moje nozdrza atakuje przyjemny zapach. Rozpoznaję w nim świeżo upieczone ciasteczka. Przenoszę, najbardziej zdziwione spojrzenie, na jakie mnie w obecnej chwili stać na stół. Przy moim honorowym miejscu stoi czerwony kubek, z parującą kawą. Nieopodal leży tona(tak na oko licząc) dokumentów, którą wypełnia Foreman. Żeby tak zawsze mnie słuchali.
- Jesteś już? – Do gabinetu wszedł właśnie Chase, z żółtą gąbką w prawej dłoni i małym wiaderkiem w drugiej. Przewróciłem oczami.
- Umyłeś motor?
- Przecież kazałeś. – Wzrusza lekceważąco ramionami i wpatruje się we mnie tak, jakby patrzył na idiotę.
- Żartowałem, ale dobrze, że go wyszorowałeś. Zaoszczędziłem sto dolców za myjnie. – Ostentacyjnie rozsiadam się na swoim miejscu i wpakowuje sobie jedno z ciastek do buzi. – Hm, Taub, mianuję cię mym nadwornym kucharzem.
- Kupiłem te ciastka w cukierni, naprzeciwko szpitala. – Nawet na mnie nie patrzy. Zajęty jest przeglądaniem jakiegoś czasopisma.
- Oj, rozczarowujesz mnie. Inni bardziej się przyłożyli, a nie tak jak ty…
- Masz te swoje ciastka? To je jedz i daj mi spokój. Straciłem na nie trzydzieści dolców. – Wydaje mi się zirytowany. Postanawiam drążyć temat, żeby się nad nim trochę poznęcać. Wiem, czasem bywam okrutny. Chociaż nie. Czasem bywam miły. Okrutny jestem zazwyczaj.
- A kto wydaje tyle na ciastka? Z czego one są? Ze złota? – Obdarowuję je dość krytycznym spojrzeniem. Rzeczywiście, żeby tyle kosztowały musiałyby być ze złota lub ktoś musiał by je świeżo upiec, jeszcze ciepłe wsadzić do papierowej torebki, zażądać nieprzyzwoicie wysokiej sumy za swoje usługi i z uśmiechem podać je zdesperowanemu lekarzowi pracującemu dla słynnego doktora Gregory’ego House’a. Ten drugi scenariusz wydaje mi się bardzo prawdopodobny. Uśmiecham się w duchu i oczekuję na wyjaśnienia.
- Kto wydaje tyle na ciastka? Samobójcy, którzy zgodzili się pracować dla ciebie. To jest moja najgorsza życiowa decyzja. – Oho, jak zwykle trafiłem w samo sedno sprawy. Jacy oni wszyscy są przewidywalni. Ośmielę się stwierdzić, że bardziej niż Leticia i Pedro, z jednej z hiszpańskich telenoweli, którą z taką lubością ogląda Wilson w każde czwartkowe popołudnie.
- Oj, nie schlebiaj mi tak, bo się wzruszę. Mam dla nas nowy przypadek. – Dopiero teraz wszyscy na mnie patrzą. Trzynastka przestaje piłować paznokcie, Taub odrzuca na bok gazetę, Chase porzuca w roku pokoju wiaderko i gąbkę, a Foreman podnosi wzrok znad papierów i kieruje go na mnie. Czuję się jak gwiazda w Cannes, stojąca na czerwonym dywanie wśród blasku fleszy. Ja naprawdę, kocham medycynę. – Młoda kobieta, objawy grypopodobne. Początkowo zdiagnozowana grypę, ale ja stawiam inną diagnozę.
- Jaką? – pyta Trzynastka. Nie wiem, jak to się dzieje, ale zawsze ktoś, będący blisko nas ma tendencje do zadawanie niewygodnych pytań, na które niekoniecznie zna się odpowiedź. Te stanowczo takie było.
- Od tego mam was. Zrobisz wywiad. Chase morfologia, Taub i Foreman tomografia całego ciała. Chcę ją mieć całą na zdjęciach rentgenowskich.
- Podejrzewasz coś? – Przewracam oczami i wzdycham cierpiętniczo. Postanawiam jednak odpowiedzieć, dla świętego spokoju.
- Neurologia. Stwardnienie zanikowe boczne. Zróbcie test również na to.

Wychodzą, a ja zostaję z tysiącem myśli. Powraca mój melancholijny nastrój. Nie chcę mieć racji. Pierwszy raz od bardzo dawna marzę o tym, aby się mylić. Może to głupie, ale kto powiedział, że muszę być zawsze mądry? Jak dotąd nikt. Dopijam kawę i zjadam jeszcze kilka ciastek, po czym kieruję się do swojego biurka. Gram przez chwilę w karty na komputerze, ale nie skupiam się na tej czynności. Zastanawiam się, kiedy oni wrócą, mimo że wiem, że nastąpi to najwcześniej za cztery godziny. Cztery cholernie długie godziny. Nie jestem głodny ani zmęczony, ale chciałbym położyć się spać lub pójść coś zjeść. Tylko po to, żeby zabić czas. Jak ja nienawidzę czekać!

Nagle… właściwie nie nagle, ale tak brzmi dramatyczniej. W każdym bądź razie, do mojego gabinetu powolnym krokiem wchodzi Wilson. Ubrany jak zwykle w koszulę i krawat w jakieś debilne wzorki. Uderza mnie to, że ma bardzo zadowoloną minę i w groźny sposób świecą mu się oczy. Wydaje mi się czymś podekscytowany, a to nigdy nie wróży dobrze. Przynajmniej nie dla mnie. Przewracam oczami i wzdycham ciężko. On w tym czasie, siada na fotelu ustawionym w rogu pokoju.

- Pożycz mi dwieście dolarów – proszę, a właściwie rozkazuję wyciągając do niego dłoń.
- Po co? – Spogląda na mnie dość podejrzliwie i chyba na chwile zapomina, dlaczego do mnie przyszedł.
- Na twarzy masz wymalowane samozadowolenie. Albo masz urodziny, albo bierzesz kolejny ślub. W obu przypadkach nie mam pieniędzy na prezent i w obu mam do ciebie pretensje, że nie powiedziałeś mi wcześniej. – Robię smutną minkę i opuszczam dłoń domyślając się, że nie doczekam się otrzymania pieniędzy. Prawdę mówiąc wiem, po co przyszedł. Jestem przekonany, że gadał z Cuddy. Przy dobrym wietrze czeka mnie dwugodzinna psychoanaliza. Mam dobrowolnie poddawać się tym katuszą? Nie sądzę.
- Doskonale wiesz, dlaczego przyszedłem. Leczysz Alice – stwierdza, z tryumfalną miną. Nie do końca rozumiem, o co mu chodzi. Myślałem, że chce analizować to, że będę leczył siostrę Cuddy. Robię, więc minę z serii: „O co ci, do cholery chodzi?”. Tym razem to on przewraca oczami i patrzy na mnie pobłażliwie. – Leczysz Alice Cuddy, czy nie? – Czyli Alice to siostra Cuddy? Dobrze zrozumiałem? Tak? Niepewnie macham potakująco głową. On podskakuje z uciechy na krześle i patrzy na mnie z lubością. – Wiedziałem! A dlaczego? Przecież to nic ciekawego.
- Jak to: nic ciekawego? Ma grypę, której w rzeczywistości nie ma. To jest ciekawe.
- Nie dla ciebie.
- A jednak. – Staram się go zirytować na tyle, żeby wyszedł. Jak widać, bez skutku.
- Leczysz ją, dlatego że poprosiła cię o to Cuddy. Inaczej nawet byś się tym nie zainteresował. Co więcej, tylko dla niej wstałeś rano i poszedłeś do pracy punktualnie i bez śniadania. Powiedz jej wreszcie, co czujesz i będziecie szczęśliwi.
- Ja nic nie czuję! – syknąłem, przez zaciśnięte zęby. Nie znoszę, gdy on mi coś wmawia. Na dodatek takie niedorzeczności. Dobra, podoba mi się, lubię się z nią droczyć, ma interesujący charakter i wytrzymuje ze mną w jednym pomieszczeniu dłużej niż pięć minut, ale nic poza tym! Cholera, chyba nawet ja sobie nie wierzę!
- Jasne. Wkręcać to my, ale nie nas. Wierzę, że kiedyś dojrzejesz do tego, żeby wyznać jej prawdę. Uważaj, żeby nie było wtedy za późno. – Grozi mi palcem jak małemu dziecku, a ja wznoszę oczy ku niebu(a raczej ku sufitowi) udając, że go nie słucham.

Nagle… właściwie to… nie, nie będę tego analizował po raz drugi! Potrząsam lekko głową, aby odgonić niechciane myśli. Do gabinetu wchodzi cała moja ekipa, a konkretnie wlewa się do środka całym strumieniem. Po co ja ich tylu zatrudniłem? Aha, już pamiętam, do pomocy!

- I jak? – pytam, czując, że od odpowiedzi zależy bardzo wiele. Zbyt wiele, żebym się nie przejmował. Stwardnienie zanikowe boczne oznacza śmierć. Ta znowu równa się mojej porażce, a to niekończącym się nigdy pretensjom Lisy.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:30, 28 Maj 2010    Temat postu:

Świetnie pokazałaś stosunek House'a do swoich podwładnych I to ukrywane uczucie do Cuddy Musisz jak najszybciej napisać kolejną część
To jest cudo...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GosiaczeQ_17 dnia Pią 19:36, 28 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:46, 28 Maj 2010    Temat postu:

I znowu kończysz w TAKIM momencie.? Jak tak można. Narracja oczywiście cudowna, fabuła zresztą też. Fik jest bardzo interesujący i wciągający. Ale to mówiłam w poprzednim komentarzu. Jedynie co mogę zrobić to dosiąść się do ot_takiej i również się nim zachwycać.

A więc:
*dosiada się i zachwyca się kolejną częścią* ; )

Co by tu jeszcze dodać. Oprócz tego, że chcę takie rzeczy czytać jeszcze raz i raz i więcej i więcej. To chyba tylko tyle, że piszesz przepięknie. No i ta pierwszoosobowa CUDO. Ale już o tym wspominałam.

Czekam na następną część, odkąd zobaczyłam, że pojawiła się nowa.

Dużo, dużo wena... Albo ja to mówi moja matematyczka (i w tym momencie pozdrowienia dla Pani Dzwoneczek *macha łapką*) wena do sześcianu.

...

sylrich... ; *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:09, 28 Maj 2010    Temat postu:

Czy ja już ci mówiłam,jak kocham ten fick i twój styl pisania.? Jeżeli nie to właśnie to powiedziałam
Znowu świetnie
Uwielbiam House'a i kaczuszki razem
Mamuniu.. Jaki on jest oddany,posłuszny i dobry dla Cuddy
A Wilson ma rację. Niech jej powie o tym co czuje ;d
Ach. No i znowu przerwałaś w takim momencie
Oczywiście czekam na cd

Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin