Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Pozew o miłość [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:21, 23 Lip 2010    Temat postu: Pozew o miłość [Z]

Ponieważ powstaje już kilka po szóstosezonowych fików, dodam superaśnych fików, ja dla odmiany postanowiłam napisać coś odwrotnego, czyli już nie tak fajnego a dokładniej rzecz ujmując, coś wybiegającego nieco dalej... Trochę pokrętne, ale takie miało być. A, i pisane bez wena, ale po prostu musiałam coś napisać





Pozew o miłość [NZ]

Był maj. Słońce leniwie wznosiło się nad horyznot, nieśmiało zaglądając do każdego domu, do każdego wysuniętego na wschód okna. Nie czuło się skrępowane baraszkując po cudzej sypialni. Bardzo szybko dostrzegło leżacą na środku wielkiego łóżka brunetkę. W mgnieniu oka ogarnęło całą jej sylwetkę. Gdy dotarło do twarzy kobieta nie miała już wyboru. Przetarła swoje zaspane powieki i niechętnie opuściła zajmowane miejsce. Jej ruchy przypominały działanie jakiegoś sprawnego mechanizmu. Były niemal automatyczne. Pokój córki. Łazienka. Sypialnia. Znów pokój córki. Kuchnia. Niczym niezmąconą ciszę przerwał dźwięk dzwonka.
- Witaj, Mirando. Rachel jest w kuchni, kończy śniadanie. Ja niestety muszę już iść.
- Mamo!!! - nagle z drugiego pomieszczenia wybiegła upaćkana kaszką mała istotka. Rzuciła się zdezorientowanej kobiecie na szyję.
- Co się stało? Wiesz, że mamusia musi iśc do pracy – mimo, iż z twarzy Lisy bez trudu można było wyczytać smutek wciąż jednak potafiła zdobyć się na najszczerszy uśmiech świata. Uśmiech zarezerwoany tylko dla tej wyjątkowej osóbki.
- Mamo, nie idź. Ja nie chce… Boję się.
- Ale nie masz czego, przecież zostaje z tobą Miranda.
- Boję się, że nie wrócisz – jej oczy błyszczały. – On też wyszedł. I nie wrócił – Lisa nie miała pojęcia, co powiedzieć. Wiedziała, że jej córka rozumie więcej niż mogłoby się wydawać. Rozumie i cierpi, a ona jest za to odpowiedzialna.
- Miał racje mówiąc, że nie nadaję się na matkę – pomyślała, ściskając córkę jeszcze mocniej. – Wszystko będzie dobrze. Ja zawsze będę przy tobie – Rachel spojrzała na jej twarz i płynące po policzkach łzy, których sama nie dostrzegła.
- Dobrze, tylko nie płacz już – odpowiedziała dziewczynka. Lisa była z niej taka dumna. Jej dziecko było niezwykłe, ale w końcu tacy właśnie ludzie otaczali ją od urodzenia.
- Wiesz, jesteś bardzo dzielna.
- Wujek powiedział, że muszę taka być. I że mam się tobą opiekować.
- Naprawdę tak powiedział?
- Powiesz mu, że tęskinię? - wbiła w Cuddy proszące spojrzenie.
- Obiecuję – puściła oczko w stronę dziewczynki i wyszła dręczona widokiem smutnych oczu żegnających ją w progu. Zamknęła drzwi i całym ciężarem opadła na nie. Nie mogła uwierzyć, że to co działo się tu przez ostatnie cztery miesiące, to co było tak cudowne i zwyczajne zarazem, teraz okazało się tylko krótkim epizodem, urozmaiceniem i jej egoistyczną próbą bycia szczęśliwą.

- Mówiłem, że tak to się skończy.
- To po co u diabła było to wszystko?!
- Dramatyzujesz. Choć faktycznie ślub był niewątpliwym przegięciem.
- Mogłeś do niego niedopuścić, w końcu to ty byłeś…
- Naćpany? Zaślepiony?
- Raczej zakochany. I dobrze wiesz, o co mi chodzi. Chciałeś tego i myślę, że nadal chcesz.
- Ona nie chce.
- Boisz się.
- Ona się boi. A to dowód – podał przyjacielowi zachlapaną poranną kawą teczkę.
- To pozew rozwodowy. Świadczy raczej o tym…
- Taaa… O tym, że mnie kocha – wszedł mu w słowo.
- Co zrobisz?
- Nic – mężczyzna wzrusza ramionami i sięga po kuszące pudełko leżace na biurku onkologa.
- To mój lunch!
- Hej, jak ty się rozwodziłeś to zawsze mogłeś na mnie liczyć.
- Rozwodziłem się tyle razy, bo żadna nie potrafiła wytrzymać z moim adoptowanym przerośniętym i porąbanym…
- Sam nie była ciebie warta – skwitował, zajadając się pysznym spagetti.
- Jak możesz? – Wilson nie krył oburzenia.
- Boże, to tylko makaron – zsunął porcję z widelca spowrotem do pudełka.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Wychodzę – wywrócił oczami. Tak, James psychoanalityk to coś, co przyprawiało go o ekspresowy skręt kiszek.
- Czasem, naprawdę żałuję, że nie ułożyło się jej z Lucase’m! – krzyknął za wychodzącym diagnostą. Odpowiedziało mu głośne trzaśniecie drzwi. Po chwili ponownie się otworzyły. Obiekt dokuśtykał do przyjaciela i szybkim ruchem wyrwał mu z ręki kartkę papieru.
- To moje. Ty masz własną kolekcję – zakpił.
- Zrób coś. Albo nie rób nic – widział w brązowych oczach onkolga prawdziwą troskę i coś czego nie potrafił jeszcze rozszyfrować.
- Świetna rada. Na pewno zanotuję w swoim poradniku „Złote myśle wujka Wilsona, czyli jak szybko spieprzyć sobie życie.”
- Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mówić cokolwiek o spieprzonym życiu – do pomieszczenia wkroczyła pani dziekan.
- Zaczyna się – diagnosta wzdycha ciężko. - Chyba nie zamierzasz kłócić się przy dzieciach – skinięciem głowy wskazał na przyjaciela.
- Klinika czeka – rzuciała najbardziej oschłym tonem na jaki było ją stać.
- Wiesz, że ten układ się nie sprawdza.
- W naszym przypadku już żaden się nie sprawdzi. A propo dzieci… - niedokończyła. Odpowiedziały jej zatrzaskujące się drzwi. - Co?! – warknęła w stronę przyglądającego się jej onkologa.
- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
- To jego wina. Dlaczego przez tego idiotę wszyscy muszą cierpieć?! – była zła. Na siebie, na diagnostę i na niego, za to, że po raz kolejny ślepo staje po stronie przyjaciela.
- Ten idiota to twój mąż! - krzyknął za wychodzącą w pośpiechu kobietą.


Cdn...

Oczywiście, jeśli w ogóle to cosik przypadnie Wam do gustu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Czw 13:26, 09 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:59, 23 Lip 2010    Temat postu:

Lisek A tak właśnie dzisiaj zaczęłam się denerwować, że zawiesiłaś pisanie tasiemców
Po pierwszej części twojego nowego twora muszę przyznać, że mam niedosyt
Trochę szkoda mi Rachel, ale mam nadzieję, że House zrozumie swój błąd.
Tak poza tym nieźle się musiał zakochać jak w trakcie 4 miesięcy pozwolił się usidlić
Cytat:
skwitował, zajadając się pysznym spagetti.

No tak Jimmy lubi sobie dogadzać, ale spagetti na lunch? chyba, że dla House specjalnie zrobił
Wena do następnych części Lisie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zraniona dnia Pią 18:04, 23 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:00, 23 Lip 2010    Temat postu:

Lisek fantastyczny pomysł i dobrze zrealizowany.

Dialogi są niesamowite jeden szczególnie przypadł mi do gustu.

- To moje. Ty masz własną kolekcję – zakpił.
- Zrób coś. Albo nie rób nic – widział w brązowych oczach onkologa prawdziwą troskę i coś czego nie potrafił jeszcze rozszyfrować.
- Świetna rada. Na pewno zanotuję w swoim poradniku „Złote myślę wujka Wilsona, czyli jak szybko spieprzyć sobie życie.”

Znakomicie odwzorowujesz teksty House'a.

Świetna robota. Czekam na kolejną część. Oby jak najszybciej...

Życzę weny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:40, 23 Lip 2010    Temat postu:

Po pierwsze, why ty mi to robisz? Why wstawiasz fika, kiedy mnie nie ma?
Ok. zaraz reszta





Ok. oderwałam się od oglądania 3 raz koncertu i mogę komentować
Czyli moje początki molestowania (pod względem pisarskim… żeby nie było ) przyniosły skutki? Jak tak, to jestem z siebie dumna
Wiesz, jak mi brakowało twoich tekstów? Wiesz, czy nie wiesz? Jak nie wiesz, to teraz już wiesz



I już jaki piękny początek Już ci mówiłam nie raz, ale się powtórzę, że kocham twoje opisy W ogóle kocham opisy Podziwiam ciebie oraz szpilkę, że potraficie tak pięknie opisać sytuację, miejsce czy też rozterki, które w danym momencie przeżywa bohater W życiu nie napisałabym takiego początku… To jest coś niesamowitego (nie, nie przesadzam )


Sytuacja z Rachel… aż mi się łezka w oku zakręciła… Coś ostatnio mam sentyment do dzieci, a szczególnie takich, które przeżywają swoje mniejsze i większe katastrofy i problemy I mała mi zaimponowała Chociaż z takimi dzielnymi dziećmi nie wiadomo jak jest do końca naprawdę Czasami nie są takie silne, na jakie wyglądają… ok. kończę, bo zaraz wszyscy sobie pomyślą, że jakieś traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa mi się przypomniały



Rozmowa House i Wilson… świetna Też wiesz, że uwielbiam twojego Wilsona Wilsona i House’a razem ich rozmowy, potyczki, kłótnie Oni w każdej sytuacji w twoich fikach wypadają świetnie i tu również


Biedna, wkurzona Cuddy Chcę ci Lisku tylko powiedzieć, że jak ona… ok. nawet jak to będzie on, a nie ona, dopuści do tego rozwodu, to i tak ją będę nienawidzić, a nie jego Szpilka już coś wie na temat mojej nienawiści do Cuddy
Ok. nie zanudzam… albo zanudzam, bo cię muszę zdzielić moją ulubioną emotką za to: Oczywiście, jeśli w ogóle to cosik przypadnie Wam do gustu.
Teraz już zrobiłam wszystko co miałam zrobić i mogę spać spokojnie
Kocham i czekam na więcej… bardziej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pią 19:20, 23 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:51, 23 Lip 2010    Temat postu:

Zraniona, z tymi czterami miesiącami wcale nie jest takie dziwne, to znaczy narazie jest ale mój zamysł wymagał właśnie takiego krótkiego okresu, ale wszystkiego dowiesz się później

Dzięki za komentarze, później odpowiem każdemu z osobna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:16, 23 Lip 2010    Temat postu:

Dobra, chyba muszę tego cosika skomentować

Podobało mi się. Ale to chyba nic nowego, bo, Lisku, mnie tam zawsze podobają się twoje fiki.

Ech, wujek Jimmy, jak to wujek Jimmy, musi się powtrącać. I dobrze, bo bez niego to jak bez... kiszki, która skręca się House'owi Kurcze no, narobiłaś mi smaka na spaghetti. Chyba pójdę sobie zrobić

Żal mi Rachel. Biedna, nie dość, że House odszedł, to jeszcze Cuddy stara się by silna, a wychodzi jej to... nijak. Jest wściekła, ale tylko "na pokaz".

Życzę ogromnego WENA i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:50, 23 Lip 2010    Temat postu:

Lisek

Zrobiłam sobie kolację i usiadłam przed komputerem w celu spędzenia miłego wieczoru we własnym towarzystwie. Żeby było uroczo włączyłam Huddy i co widzę? Widzę Twój tekst i się uśmiecham, bo wiem, że będzie to coś fajnego. A jeśli dodatkowo widzę słowo cosik(jak ja je lubię ) to w ogóle jestem zachwycona. Po przeczytaniu stwierdzam, że mnie nie zawiodłaś. Wieczór nie jest miły lecz wyśmienity

Lisku, jesteś cudowna w tym co robisz. Naprawdę, mistrzu słowa Nawet nie wiesz jak mnie cieszy [NZ] w tytule. Po pierwsze bardzo podoba mi się tytuł. Po drugie Twoja Rachel jest przeurocza. Po trzecie dialog House'a z Wilsonem to coś fantastycznego. No i po czwarte Twój pomysł na dalszą historię House'a i Cuddy również ładny. Może trudno mówić "ładny" o jako takiej tragedii jaka się tam rozgrywa, no ale to nie moja wina, że to slowo ciśnie mi się na usta. Wiesz, ja bardzo, ale to bardzo lubię takie dramaty, więc od razu mnie tym kupiłaś. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to akurat Twój fik wierzę, że cała sprawa zakończy się happy endem Ale jakby było smutno to też bym nie miała Ci tego za złe

Mąż po czterech miesiącach Aż mam ochotę powiedzieć "cały House". On jest taki... niecierpliwy. Wszystko chciałby mieć od razu. No i dostał. Jestem okropnie ciekawa, dlaczego im nie wyszło. Dlaczego chcą się rozwieść. Och, najbardziej mnie denerwuje, że nie dowiem się tego zbyt szybko. Chyba że jutro będzie kolejna część? Nie, nie czuj się naciskana

Mówiłam już, że Rachel jest cudna? Chyba tak.

Cytat:
- Sam nie była ciebie warta – skwitował, zajadając się pysznym spagetti.
- Jak możesz? – Wilson nie krył oburzenia.
- Boże, to tylko makaron – zsunął porcję z widelca spowrotem do pudełka.


Chyba mój ulubiony fragment

Gdybym miała powiedzieć do czego mogłabym się przyczepić to po chwili zastanowienia wskazałabym na zapis dialogów. Na początku trudno jest zapamiętać zasady, ale z czasem robi się wszystko automatycznie

Czekam, czekam i czekam, zaznaczę, że niekoniecznie cierpliwie, na następną część.

Życzę weny.
Buziaki
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:26, 23 Lip 2010    Temat postu:

Lisek, na razie muszę ochłonąć Później ładnie ocenię, ale narazie nie mam Weny na ocenianie A Wenę mieć muszę Generalnie jestem na tak

3maj się Lisek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusiaak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:02, 23 Lip 2010    Temat postu:

Witaj Lisku *macha rękami do Liska* , To ja Gusia .
Więc pierwszy raz w życiu czytam tekst i mam zamiar popłakać się . Co do cholery zrobił House ? ;> Dlaczego Cuddy jest taka i jak już ktoś powiedział szkoda mi cholernie Rachel . Gdyby nie to, że piszę, że to Ty napisałaś w życiu nie domyśliłabym się . Na razie muszę ochłonąć po niespodziewanym początku. A już myślałam, że się pośmieje ! I tak Lisku cudnie piszesz i za to Ci się kłaniam i Czekam na ciąg dalszy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:07, 23 Lip 2010    Temat postu:

Lisku, Ty wiesz jak ja bardzo kocham to, co piszesz.
Wszystko.
Bez wyjątku!

No i co ja mam powiedzieć, no co?
Podziwiam Cię, Lisku, bardzo. Na cały temat Huddzinkowego szaleństwa związanego z siódmym sezonem i zakończeniem szóstego, spojrzałaś całkiem inaczej. Zupełnie obiektywnie.
Bo przecież nie musi im się udać (zaraz wszystkie Huddzinki rzucą się na mnie z kijami, czy coś ).
Świetnie pokazałaś to, jak oby dwoje szamoczą się ze swoimi uczuciami, musząc przebywać ze sobą razem w pracy.
Bardzo mi się podoba (tak, wiem, że się powtarzam ).

No cóż... Pozostaje mi czekać na następną część, która mam nadzieję, będzie szybko i mieć nadzieję, że Wilson się postara, żeby ich razem spyknąć z powrotem

Pozdrawiam i życzę wielgaśnego Wena,
marg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Sob 10:16, 24 Lip 2010    Temat postu:

Ja po ostatnim epie to nie czekam na House'a... A tyle zawsze radości miałam. Ale wróćmy do ficka.

Znów zaczarowany świat Rachel W sensie pojawia się i... Ok xD Mój własny ogląd jest dziwny, więc go nie przedstawię

Ale ona tęskni, a zÓa Cuddy jej w tym pomaga! Bo nie chce być z House'em [może w końcu przejrzała na oczy, że House kocha tylko Wilsona? xD ]

Tak Ty i Hilson! Czujesz coraz bardziej go No moze jeszcze nie w takim stopniu jak bym chciala [ ], ale zawsze coś^^

lisek napisał:
- Hej, jak ty się rozwodziłeś to zawsze mogłeś na mnie liczyć.
- Rozwodziłem się tyle razy, bo żadna nie potrafiła wytrzymać z moim adoptowanym przerośniętym i porąbanym…

No boska wymiana zdań xD Ale swoją drogą ja bym nie narzekała na miejscu żon Wilsona^^ Miały zajebiaszczego męża i wspaniałe dziecko^^

lisek napisał:
Tak, James psychoanalityk to coś, co przyprawiało go o ekspresowy skręt kiszek.

A mnie właśnie taki by się przydał, o!

lisek napisał:

- To moje. Ty masz własną kolekcję – zakpił.
- Zrób coś. Albo nie rób nic – widział w brązowych oczach onkolga prawdziwą troskę i coś czego nie potrafił jeszcze rozszyfrować.

No tak wytykać biednemu Wilsonowi?!
Jeszcze do tego nie doceniając jego troski?!

lisek napisał:
„Złote myśle wujka Wilsona, czyli jak szybko spieprzyć sobie życie.”

Spieprzyć? SPIEPRZYĆ?! O nie kochany przesadziłeś! Marsz do kliniki^^

lisek napisał:
- Chyba nie zamierzasz kłócić się przy dzieciach – skinięciem głowy wskazał na przyjaciela.

Dziecko próbuje grać rolę tatusia?

lisek napisał:
- Ten idiota to twój mąż!

- Ten idiota to twój mąż! - krzyknął za nią Wilson. Był wściekły. Miała House'a dla siebie, a nie potrafiła tego docenić. "Jak ona może?! Pomóż mi Boże!". Zasmucony patrzył w drzwi za którymi przed chwilą zniknęła jego przyjaciółka i... Miłość jego życia - Gregory House.

O tak powinien być napisany ten fragment

Ok. Jak zwykle dobry styl pisania. Ciekawie. Ale mogę sie spytać czy betowane była? xD Kilka niedociągniec zauważyłam Ale ekspertem nie jestem

Weny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Sob 10:18, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:00, 24 Lip 2010    Temat postu:

mnie też się podoba
chce następnej części...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:21, 24 Lip 2010    Temat postu:

Nowy fick Liska.!
Oczwyiscie,że się podoba
Ale co takiego zrobił House
I szkoda mi bardzo Rachel
Trochę to zagmatwane jakieś dla mnie,ale takie sa fajne
Czekam na cd of kors


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cameron_25
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubelskie ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:50, 24 Lip 2010    Temat postu:

Hej Nareszcie nowy fik w Twoim wydaniu ;D Julia lubi
Szkoda mi Rachel, ze musi cierpieć przez rodziców, ale czasem tak bywa
Uwielbiam takie zagmatwane teksty ze szczyptą Jimmiego. Lektura w sam raz na poprawienie humorku

Oczywiście czekam na ciąg dalszy i nie trzymaj w niepewności, tylko twórz moja droga
Ogromniastego wena życzę )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cameron_25 dnia Sob 17:52, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:09, 25 Lip 2010    Temat postu:

Cudo, cudo, cudo.
Nic więcej nie da się powiedzieć!

Ale przecież tak to jest, widzisz Lisek, to od razu wiesz, że będzie coś na bardzo wysokim poziomie, śmieszne lub zwężające gardło. W Twoim wypadku trudno powiedzieć czy będzie śmieszne czy smutne, bo Ty piszesz wszystko. I I tak Ci zawsze wychodzi!!!

*patrzy z zazdrością na Liska*
No cóż, pozostaje mi zaczekać na next part, który na pewno będzie tak samo dobry jak ten.

Całuję,
Huffuś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:31, 28 Lip 2010    Temat postu:

OMG!!! Taki odzew, nie spodziewałam się Strasznie mi miło zwłaszcza, że widzę tu dawno nie widziane dusze Naprawdę nie zasłużyłam sobie na takie pochwały z Waszej strony, zwłaszcza, że piszecie sto razy lepiej, tak, już wiecie do kogo mówię Wybaczcie, że nie odpowiem każdemu z osobna, ale wtedy koment byłby dłuższy niż sama część A propos właśnie...
Wiem, że przyzwyczailiście się do tego, że wstawiam bardzo długie części i to dość często. Niestety teraz będą pojawiać się rzadziej. I wybaczcie, wiem, że są zdecydwanie słabsze, ale mogłam albo wstawić takie albo zarzuć tego fika, bo jakoś pisanie ostatnio mi nie idzie. Ogólnie nie lubię takich usprawiedliwień, ale musiałam…
Wracając do tematu, zastanawiałam się jak mogłoby wyglądać takie Huddy w ich, no i w moim wykonaniu. Jedyne słowa jakie mi się nasuwały to pokrętne, pełne niedomówień, mocne, zwariowane i nieprzewidywalne, czyli takie jak nasz dwójka. Co mi z tego wyszło? Nie wiem? A, wiem, że to, że o huddy ślubie wie tylko Wilson jest trochę naciągane, ale w sumie możliwe


Dla Gusi i Oli choć wiem, że zasłużyły sobie na coś lepszego


II

Przemierzała szpitalne korytarze, jedyne o czym teraz marzyła to możliwość ukrycia się przed światem w swoim gabinecie. Szła na tyle szybko i nerwowo, że nawet postronny obserwator mógł odnieść wrażenie, że coś jest nie tak. Zdecydowanie coś było nie tak. Czuła na sobie te zainteresowane spojrzenia. Nienawidziła ich. I bez tego czuła się jakby miała na środku czoła przyklejoną kartkę z napisem: „Sypiam z Gregorym House’m. Tak, z tym Gregorym House’m. Ba, jestem żoną tego Gregorego House’a.” Nie miała pojęcia jak w ogóle udało się im utrzymać ten związek w tajemnicy. Może fakt, że od zawsze posądzano ich o płomienny romans sprawił, że gdy faktycznie do niego doszło nikt tego nie zauważył. No, prawie nikt. Oczywiście wszechwiedzący Wilson już przy pierwszym spotkaniu bezbłędnie wyczuł, co jest na rzeczy. W tej chwili przekroczyła próg swojego osobistego azylu. Zatrzasnęła drzwi i opadła na fotel. Przetrała dłońmi twarz i odwróciła się w stronę okna. Na zewnątrz było ciepło, zielono i tak bajkowo. Niemal tak samo, jak jeszcze niedawno w jej sercu. Maj był jedną z jej ulubionych pór roku. Wszystko budziło się do życia, nabierało nowych barw. Niestety ją przygniatała szarość. Umierała z tęsknoty za tym, co właśnie traciła, ale nie miała wyboru. On nie pozostawił jej wyboru.

Stał oparty o barierkę na dachu szpitala. Uwielbiał to miejsce. Zwłaszcza o tej porze roku. Nie był sentymentalny, po protu lubił tę porę roku. Wpatrywał się w widok przed sobą i nawet nie zauważył, że przez cały czas trzymał w ręce jej pozew rozwodowy. Uśmiechnął się sam do siebie. Był idiotą. Wiedział o tym, ale to było silniejsze od niego. Myślał, że ona to zrozumie. Przecież zawsze go rozumiała. Za to on nigdy nie potrafił za nią nadążyć. Myślał, że życie samo się jakoś ułoży, że wszystko będzie takie jak zawsze. I było, przynajmniej na poczatku tak mu się wydawało. Ale z czasem zabawa w dom przerodziła się w coś więcej. Ona chciała czegoś więcej. I bynajmniej nie chodziło tu o ślub, czy tego typu drobiazgi, jak zwykł o nich mówić. Na samo wspomnienie tego nietypowego wydarzenia szeroki uśmiech wkradł się na jego zmęczoną twarz. Przecież nie mógł wiedzieć, że Elvis okaże się prawdziwy…


- To był beznadziejny pomysł. Muszę zadzwonić, zapytać, co z Rachel, jak w szpitalu?
- Matko! Jesteś nienormalna! Rachel jest z Mirandą, a szpitalem włada sam pan rozsądny. Swoją drogą idealnie nadaję się na twoją administratorską kopię. No, może prawie idealnie. Bo twój wielki tyłek jest niezastąpiony.
- Masz rację.
- Tak? – uśmiechnął się triumfalnie.
- Oczywiście pomijając wzmiankę o mojej nienormalności i tyłku. Co to za miejsce? – zapytała rozglądając się wokół.
- A jak myślisz?
- Wygląda jak nieudana próba podrobienia Las Vegas – odpowiedziała krzywiąc się nieznacznie.
- Trudno cię zadowolić. I nie mówię tu tylko o tych sprawach – wbił w nią swoje błękitne spojrzenie.
- Akurat z tymi sprawami radzisz sobie… - niedokończyła. Oczywiście, że znów ją podpuszczał. Uwielbiał się z nią droczyć, a ona nienawidziła, gdy to robił. Zwłaszcza, że zawsze potafił ją podejść i wyciągnąć z niej właśnie tego typu wyznania.
- Chodź będzie ubaw – złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.

Dwie godziny później…

- Nie wsiądę z tobą więcej na żadne wirujące urządzenie – ledwo trzymała się na nogach.
- Bo za mało wypiłaś – podał jej butelkę wisky.
- Już jestem pijana. Chcesz mnie śpić jeszcze bardziej i wykorzystać!
- Nikt nie upija się butelką szampana.
- Chyba, że jest aby.. abst… absty…
- No dobra, może jesteś trochę pijana. Idziemy.
- Nigdzie z tobą nie pójdę – zaznaczyła.
- Zabawnie wyglądasz trzymając się tego pajaca – wskazał na kartonową postać, o którą się właśnie opierała.
- I kto to mówi? Ja przynajmniej nadal mam spodnie.
- Na razie – wyjaśnił. – Poza tym to ty nie chciałaś oddać barmanowi stanika – spojrzał na nią z wyrzutem.
- Trzeba było powiedzieć, że mam zabrać swoją kartę kredytową.
- Hej, zwykle nabierali się na ten tekst o chorobie umysłowej. Jak zwykle wszystko zepsułaś – zrobił minkę zbitego psiaka. Kończą się nam zapasy – opróżnił butelkę odrzucając ją gdzieś w pobliskie krzaki. Cuddy posłała mu karcące spojrzenie. Nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za sobą. – No chodź.
- Nie ma mowy. Nie jestem aż tak pijana – wskazała na napis przed wejściem do pomieszczenia. „Ekspresowe śluby, pogrzeby i takie tam… ojciec Elvis zaprasza.”
- Wiedziałem, że jesteś tchórzem – pokiwał głową z politowaniem.
- Jesteś nawalony. Chcesz ślubu?
- Boże! To tylko zabawa! I dostaniemy darmowe drinki.
- Chcę wracać do domu.
- Wiesz ile razy z Wilsonem odstawialiśmy ten numer? - widać było, że bawi się świetnie.
- Ale potem wracamy?
- Obiecuję – uniósł i skrzyżował dwa palce. Lisa wywróciła oczami. Była wstawiona, ale nadal świadama tego, co robi i co się wokół niej dzieje. Była urocza i piękna jak nigdy. I była jego. Weszli do środka. Po obu stronach pomieszczenia znajdowały się ławki, a na samym środku mały ołtarz, do którego prowadził ogniście czerwony dywan.
- Witam! – nagle zza kotary wyskoczył nie kto inny jak Elvis we własnej osobie.
- Hej! Ty nie jesteś Elvis – zaprotestował diagnosta. – Gdzie jest ten grubszy i zabawniejszy?
- Nie żyje – mężczyzna odpowiedział z przesadną powagą w głosie.
- Bardzo zabawne, a tak serio?
- Ty musisz być tym kulejącym naciągaczem. Ale brat mówił, że jesteś gejem – Cuddy parsknęła śmiechem. Pomyślała, że faktycznie musiał tu przychodzić z Wilsonem. – Ale rozumiem, że tym razem to coś poważniejszego? – bardziej stwierdził niż zapytał. – Już nie masz spodni.
- To jej wina – wskazał na momentalnie zakłopotaną Cuddy.
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie kłam. Jesteśmy prawie w kościele, a to niemal ksiądz – wskazał na rozbawinego Elvisa.
- Właściwie to… - mężczyzna chciał coś powiedzieć.
- Poprosimy burbon, spodnie i żadnych obrączek – wyrecytował.
- Może jednak pani ma odmienne zdanie? – zwrócił się do brunetki.
- Żadnych obrączek i miejmy to już za sobą – ponagliła.



- Wiedziałem, że cię tu znajde – z błogiego zamyślenia wyrwał go irytujący głos ausralijczyka. – Cuddy cię szuka.
- Gdyby jej zależało sama by mnie znalazła – odburknął nie spoglądając nawet w stronę swojego rozmówcy.
- Co się między wami dzieje? Jeszcze niedawno wydawało się, że w końcu się dogadaliście, a teraz?
- Rozwodzimy się.
- Bardzo zabawne, House. Wiem, jak lubisz rozsiewać te plotki o waszym romansie, ale chyba przesadzasz.
- Czego chce ta harpia?
- Nie powiedziała. Chyba będziesz musiał pofatygować się osobiście.


Leżała skulona na sofie. Zwykle tego nie robiła, nie pozwalała sobie w pracy na tego typu ekscesy, jednak tym razem to było po prostu silniejsze od niej. Nie miała nawet siły, by go szukać. Na szczęście bycie dyrketorką miało swoje plusy, a posiadanie podwładnych było jednym z nich. Wiedziała, że prędzej, czy później w końcu go znajdą, a jego ciekawość zmusi go do przyjścia. Mimo iż nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę z nim, musiała się przemóc, w końcu obiecała coś swojej córeczce. Nie była w stanie zrozumieć jak można kogoś kochać i nienawidzieć równoczeście i równie mocno. Minuty płynęły bardzo powoli. Miała wrażenie, że czas zwolnił swój bieg. Zwolnił tylko po to, by musiała się dłużej zadręczać. W głowie miała istny mętlik. Nie potrafiła myśleć o niczym innym. Nawet nie spostrzegła momentu, w którym zawładną całym jej umysłem, dokładnie tak samo jak wcześniej zawładnął jej ciałem. Wiedziała, że tamtej nocy nie zapomni już do końca życia. Nocy, w której jak zwykle złożył jej niezapowiedzianą wizytę…


- Otwieraj, do cholery!
- House, obudzisz Rachel. Nie mam ochoty na nocne pogawędki. Poza tym jestem zajęta.
- Nie udawaj – parsknął głos zza drzwi. – Wiem, że wczoraj odprawiłaś swoją seks zabawkę – po tych słowach zapadło niebezpieczne milczenie. - Szukasz noża, żeby mnie zadźgać? Bo wiesz, jeśli miałbym wybierać wolę siekierę i szybką śmierć - po pięciu minutach wpatrywania się w zamknięte drzwi podjął decyzję za nią. Sięgnął pod doniczkę po klucz i bardzo ostrożnie wślizgnął się do środka. Siedziała w kuchni. W jej zasięgu nie dostrzegł żadnych ostrych narzędzi. Postanowił więc zaryzykować. Podszedł do niej. Była bezbronna. Straciła, a właściwie sama zrezygnowała być może ze swojej ostatniej już szansy na normalne życie i boku zwykłego, kochającego faceta.
- Nienawidzę się – wyszeptała.
- Chyba chciałaś powiedzieć nienawidzę cię? – kąciki jego poszybowały nieznacznie w górę.
- To też – odzwajemniła uśmiech. Nienawidziła się za to. Za to, że tylko przy nim się tak uśmiechała, za to, że tylko on tak na nią patrzył, za to, że nie potafia pokochać nikogo innego, że przy nikim innym nie była tak szczęśliwa, jak w tej chwili, z tym najnieszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wykorzystał jej chwilową słabość. Jak zwykle zresztą. Ale tej nocy wykorzystali się oboje. Wiedziała o tym. House był prawdziwym mężczyzną, takim jakiego potrzebowała. Do tej pory pamięta każdą sekundę, każde westchnięcie i cichy jęk. Jego i swój. Pamięta jego dłonie na swoim ciele. Pamięta swoje dreszcze, gdy błądził ustami po jej nagiej skórze. Przed oczami widzi jego twarz i pożerajace ją żywcem błękitne spojrzenie. Przy żadnym innym mężczyźnie nie była tak bezbronna i namiętna zarazem. Poddawała się całkowicie jego woli, jego dłonią, jego fantazją. Żaden seks nie był tak ognisty, jak ten tamtej nocy, gdy zbłądziła po raz pierwszy, a raczej po raz drugi. Dopiero teraz zauważyła, że się uśmiecha. Była idiotką. Wiedziała o tym. Związała się z najbardziej nieodpowiedzialnym facetem pod słońcem, a oczekiwała… Boże, nieodpowiedzialnym? Przecież to ona po dwóch tygodniach znajomości wzięła z nim ślub. Bo, cholerny Elivs okazał się prawdziwym księdzem. Oboje chcieli unieważnić tą małą wpadkę, ale gdy okazało się, że wcale to nie jest takie proste, postanowili spróbować. A dokładniej rzecz ujmując zostali zmuszeni do podjęcia takiej próby. Nie, tym razem nie chodziło o Wilsona. Chociaż pani sędzia niewątpliwie musiała być jakoś spokrewniona z onkologiem, bo od razu wyczuła, że idealnie do siebie pasują. Co prawda powiedziała raczej coś w stylu „oboje jesteście nieźle porąbani, to zabawne, nie dam wam rozwodu, przyjdzie za dwa miesiące, koniecznie muszę wiedzieć, kto będzie górą.” Do tej pory nie była w stanie zrozumieć co ją tak rozbawiło. I dlaczego House nie rzucił w tą idiotkę swoją laską? Była pewna, że gdyby siedział w więzieniu ich pseudo małżeństwo z pewnością miałoby większe szanse.


- Trzeba było od razu powiedzieć, że chodzi ci o seks. Pominąłbym lunch Wilsona i popołuniową drzemkę – jak zwykle z impetem wkroczył do jej gabinetu. Momentalnie podniosła się kanapy.
- Chodzi o Rachel…
- Co z tym bahorem? – burknął rozsiadjąc się na fotelu.
- Jesteś odrażający.
- A ty pociągająca.
- Dlaczego mi to robisz? – zapytała podchodząc bliżej i wbijając w niego swoje błyszczące oczy.
- Zaczyna się. Znów będziesz histeryzować? – również nie odrywał od niej wzroku.
- Ona tęskni za tobą.
- Widać wszystkie Cuddy mają do mnie słabość.
- Chciałam cię prosić, żebyś do niej przyszedł, ale wiesz co? Nie musisz. Mam nadzieję, że zapomni o tobie równie szybko jak o…
- A więc znów porównujesz mnie do tego idioty? Jeśli chcesz wiedzieć to ona nie zapomniała, nie wspomina o nim, bo go nie lubiła, ale ty jak zwykle byłaś zbyt zajęta sobą, by to zauważyć.
- Ty draniu! Rozmawiałeś z moją córką o Lucasie?
- Sama zaczęła. Widocznie woli rozmawiać ze mną niż z tobą.
- Wynoś się!
- Będę o dziewiętnastej, załóż coś seksownego. W końcu jako prawie byłemu mężowi coś mi się jeszcze należy.
- Nawet się nie waż. Chcesz to pogrywaj sobie z mną, ale Rachel zostaw w spokoju!
- Lubię ją i w przeciwieństwie do ciebie ona lubi mnie.
- Dla ciebie to tylko bahor. Sam to powiedziałeś.
- Jesteś pieprzoną, zapatrzoną w siebie narcystką. Słyszysz to, co chcesz słyszeć. Widzisz, to co chcesz widzieć. Liczy się tylko to, co jest dobre dla ciebie. Nie liczysz się nawet z własnym dzieckiem. Liczy się tylko twoja opinia, twoja praca, twoje zasady – wyrecytował wyprowadzony z równowagi.
- To ty mnie szantażowałeś! Obrażałeś! Odstawiałeś numery niskie nawet jak na ciebie – nie pozostawała mu dłużna w sile głosu.
- Ja tylko chciałem, żeby wszystko było jak zawsze – powiedział już nieco ciszej. Przez moment znów toczyli odwieczną walkę na spojrzenia, po chwili Cuddy odwróciła się w stronę okna, a diagnosta w charakterystyczny sposób opuścił jej gabinet. Tak, trzaśnięcie drzwi było ostatnim dźwiękiem jaki usłyszła nim zaczęła szlochać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:56, 28 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusiaak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:00, 28 Lip 2010    Temat postu:

Pierwsza zawsze chciała to napisać

O Boże Dla mnie ? Dziękuję Lisku , choć sobie nie zasłużyłam
Cytat:
choć wiem, że zasłużyły sobie na coś lepszego

GÓpiec (lubię Cię bić, a ostatnio nie mogę ) Cudownie piszesz i masz tak myśleć .
Cytat:
„Sypiam z Gregorym House’m. Tak, z tym Gregorym House’m. Ba, jestem żoną tego Gregorego House’a.”

Na jej miejscu skakałabym z radości o tak
Cytat:
No, może prawie idealnie. Bo twój wielki tyłek jest niezastąpiony.

Tak, jak ja czekałam na taki fragment
Cytat:
Bo wiesz, jeśli miałbym wybierać wolę siekierę i szybką śmierć

Ja GO Kocham, Uwielbiam, jak ktoś zabija siekierą
Cytat:
Do tej pory pamięta każdą sekundę, każde westchnięcie i cichy jęk. Jego i swój. Pamięta jego dłonie na swoim ciele. Pamięta swoje dreszcze, gdy błądził ustami po jej nagiej skórze. Przed oczami widzi jego twarz i pożerajace ją żywcem błękitne spojrzenie. Przy żadnym innym mężczyźnie nie była tak bezbronna i namiętna zarazem. Poddawała się całkowicie jego woli, jego dłonią, jego fantazją. Żaden seks nie był tak ognisty, jak ten tamtej nocy, gdy zbładziła po raz pierwszy, a raczej po raz drugi. Dopiero teraz zauważyła, że się uśmiecha.

Zakochałam się w tym fragmencie
Cytat:
Tak, trzaśnięcie drzwi było ostatnim dźwiękiem jaki usłyszała nim zaczęła szlochać.

Tak Lisku, możesz się cieszyć , doprowadziłaś do płaczu zÓą Gusię co ty ze mną robisz ?
Więc teraz podsumowanie : Nie licząc łez, tak moich jak zwykle miałam banana na twarzy i to nie chodzi, że miałaś jakieś kosmate myśli, jak to czytałam no może miałam kilku fragmentach...wróć Ty nie musisz tego wiedzieć . *pada na kolana i klęczy pod wielkim talentem Liska*
PS. Jestes zÓa Lisku i ja to wiem Weny !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gusiaak dnia Śro 15:05, 28 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:33, 28 Lip 2010    Temat postu:

Lisku ty mój kochany Skomentuję, ale dopiero, jak wrócę do domu Jestem teraz nielegalnie u kuzyna Tak, może mnie nie zabije jak się kapnie, że tu byłam I od razu ci mówię, że masz lanie




Lisku ty mój kochany Dziękuję za dedykację
Ale za to… choć wiem, że zasłużyły sobie na coś lepszego i za to… wiem, że są zdecydwanie słabsze, ale mogłam albo wstawić takie albo zarzuć tego fika masz w głowę od mojej ulubionej emotki Lisek, co ty za brednie i oszczerstwa piszesz to ja nie wiem! Marsz za karę na jeżyka



I to ma być „słabsza” część? Boże, dlaczego ja nie piszę TAKICH słabszych części? No tak, zapomniałam, że ty masz na mnie focha i ja na ciebie też (rozmawiam sobie z Bogiem ) ok… dopiszę ci to do rachunku… to będzie już… jakieś 1000 punkt : Nie dałeś mi talentu pisarskiego



Ale z czasem zabawa w dom przerodziła się w coś więcej.


Piękne zdanie



Hahaha piękna ceremonia ślubna Lepszej sobie nie można wyobrazić A wiesz, że spodobała mi się ta koncepcja? Ja chcę taką w serialu



Jak fajnie, że pojawiły się wspomnienia Lubię kiedy postacie cofają się myślami w czasie i wszystko powolutku się wyjaśnia



- Co z tym bahorem? – burknął rozsiadjąc się na fotelu.


No nie, tego ci nie wybaczę! Ok… wybaczę, ale po…10 minutowym fochu



No! Ma szczęście, że pójdzie do Rachel Bo pójdzie, prawda?


I ja się grzecznie pytam, gdzie tu jest słabsza część? Ja nie widzę I nie, nie próbuj mi wmawiać, że jestem ślepa
Super część i czekam na następną Nie śpisz się Już nie molestuje o pisanie Tylko grzecznie, cierpliwie czekam i kocham i bardziej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 20:13, 28 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aduśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 07 Wrz 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:02, 28 Lip 2010    Temat postu:

Liiisku

Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam coś nowego

Cudowny fik. Wszystko w nim zawarte. Trochę humoru


Cytat:
Szukasz noża, żeby mnie zadźgać? Bo wiesz, jeśli miałbym wybierać wolę siekierę i szybką śmierć


Mega!


Ale i smutku, miłości.
Uwielbiam takie fiki! No, a że jesteś moim mistrzem, to już wogóle!

Pozwolisz, że nie będę cytować. Zbyt dużo śliczności ;*
Piękne opisy, świetna fabuła. Zapowiada się MEGAfik

Nasze Huddy, kłóci się, żre, ale i tak myślę, że kochają się ponad wszystko
Mam nadzieję,że wszystko się poukłada.

Weny!
A.

PS. Aa! Cudowne wspominkowe fragmenty! :szacun:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Śro 17:57, 28 Lip 2010    Temat postu:

A gdzie dedykacja dla mnie? Żartuję
Komentarz pojawi sie tutaj późnym wieczoram dziś bądź wczesnym rankiem jutro[jak kto woli], bo jak teraz zaryzykuję to mogę w ogóle nie wstać żywa xD

E:
Smutna ta część. I muszę powiedzieć, ze poprzednia chyba bardziej mi się podobała. Może ze względu na Wilsona? xD
Jak Ty to robisz? Wpierw takie humorystyczne, potem takie smutne... Sentymentalne?
Nie wiem co powiedzieć. Zabrakło mi słów. A raczej nie znam słów, które by mogły opisać to co Ty napisałaś.
Weny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agusss dnia Czw 10:55, 29 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:01, 28 Lip 2010    Temat postu:

Ojej.
I tutaj, właśnie w tym miejscy, gdzie się znajduje, i po ty, co przeczytałam, następuje to, czego się obawiałam otwierając tą stronę: że napiszesz naprawdę coś fantastycznego i ja nie będę wiedziała, co mam powiedzieć.

Żeby opisać Twój fick potrzeba by było wszystkich możliwych synonimów słów piękny, wzruszający i życiowy.

Powiem tylko, że łezka mi się w oku zakręciła, kiedy to czytałam,
marg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:27, 29 Lip 2010    Temat postu:

Po prostu brak mi słów. Lisku kochany, to jest przepiękne

Ślub w tym podrobionym Vegas udzielony przez Elvisa, House bez spodni i nawalona Cuddy... bezcenne. Bojdziu, on wyszedł za mąż za Wilsona! Podoba mi się to

Rozmowa końcowa była po prostu tak przepełniona emocjami, że niemal je czułam. Wściekłość House'a, pozorną nienawiść Cuddy. A ostatnie zdanie - majsztersztyk

Czekam na ciąg dalszy.

I, oczywiście, życzę przeogromniastego Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:00, 29 Lip 2010    Temat postu:

Dziękuję Wam, że ciągle ze mną jesteście Bez Was to nie miałoby sensu

Może za bardzo dialogowo, ale tak jakoś mi wyszło. W sumie mam dwie koncepcje, jedną słodko – gorzką i drugą gorzką. Nie wiem, co przeważy Ale póki co ciąg dalszy…


III

Nie chciał się do tego przyznać, ale był szczęśliwy. Nie cały czas, ale w tej chwili na pewno. Znów stał przed zielonymi drzwiami. Przed tymi samymi, przed którymi wszystko się zaczęło i wszystko się skończyło. Widział przez okno palące się w salonie światło. Wszedł do środka.
- House!!! – krzyk przyprawiający o drżenie nawet najbardziej nieczułe bębenki rozniósł się po okolicy.
- Spokojnie, nic dla ciebie nie mam – dodał, próbując odczepić małą istotkę od swojej szyji.
- Wiem, że nie uznajesz prezentów, ale przyszedłeś. Stęskniłeś się – stwierdziła tonem znawcy.
- Ćwiczysz potajemnie sumo? – w końcu poluźniła uścisk i spojrzała mu w oczy.
- Odkąd tu nie przychodzisz, nie.
- Nie powiedziałaś mamie o naszych treningach?
- Nie. Niestety nie wie, że mam zarąbisty prawy sierpowy.
- Powiedziałbym zabójczy – obdarzył ją dumnym spojrzeniem. - Gdzie ona jest?
- W pracy.
- Jest siódma. Powinna już być.
- Za nią też tęsknisz? – białe ząbki dziewczynki ujrzały światło dzienne.
- Za niektórymi jej elementami – Rachel parsknęła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? – posłał jej oburzone spojrzenie. – Stoi za mną? – wywrócił oczami. Mała pokiwała główką na potwierdzenie. – Cuddy to nie tak. Znaczy seks to nie wszystko… - zaczął się tłumaczyć powoli odwracając się za siebie.
- Mam cię – jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że tłumaczy się przed własnym cieniem.
- Kto cię nauczył tak kłamać?
- Wszyscy kłamią – jej oczy błyszczały. Z twarzy można było wyczytać wielką dumę. Była wniebowzięta, że udało się jej go przechytrzyć.
- Cofam pytanie – uśmiechnął się nieznacznie i rozsiadł się na sofie sięgając po pilota. Mała od razu wyrwała mu go z ręki, wybierając kanał.
- Wyścigi? Wolałbym zapasy w błocie.
- Film przyprodniczy obejrzymy poźniej – wyjaśniła.
- Czemu się tak gapisz?
- Dlaczego nas zostawiłeś?
- Cuddy tego chciała.
- Jak chciała, żebyś zrobił zakupy to szliśmy na kręgle, jak mówiła, żebyśmy poszli na spacer oglądaliśmy monster tracki, jak mówiła, żeby nie jeść wieczorem lodów, jedliśmy je w jej łóżku. Skoro kazała ci się wyprowadzić powinienieś zostać – wyrecytowała.
- Twój facet będzie miał przesrane – patrzył na nią zszokowany.
- Zostaniesz?
- To zależy.
- Miranda zrobiła swoją zapieknkę – kąciki ust diagnosty poszybowały znacząco w górę.

Nie chciała go spotkać. Marzyła o tym, by wrócić do domu, ale bała się kolejnego starcia. Nienawidziła go za to, co powiedział. Nienawidziła tym bardziej, że wiedziała, że miał rację. Nie we wszystkim, ale miał. Jechała do domu, chyba pierwszy raz nie przekraczając dozwolonej prędkości. Światła latarni odbijały się od szyb, pojawiały się i znikały, zupełnie jak jej szczęście. Też było tylko po to, by po chwili zniknąć. Wjechała na podjazd. Oczywiście motor blokował jej wjazd do garażu. Wciągnęła powietrze do płuc jakby w ten sposób chciała dodać sobie sił. Weszła do środka. Była pewna, że zastanie ich grających w jakieś durne gry wideo, albo grających na gitarze. Cisza była niepokojąca. Po chwili dotarły do niej dziwne odgłosy z kuchni. Stanęła w drzwiach. Przez moment znów to poczuła. Poczuła, że los po raz kolejny sobie z nią pogrywa. Wabi, kusi ulotnym skrawkiem nadzieji na cud. Przyglądała się im uważnie. Długie makaronowe nitki były wszędzie. Na stole, na podłodze, na koszuli House’a i piżamie Rachel. Uśmiechali się. Mężczyzna, którego kochała i jej ukochana córeczka zajadający się spagetti. Widok bezcenny, ale jakże złudny.
- Długo będziesz tak stała?
- Mama!!!
- Hej, myślałem, że takie powitania są zarezerwowane tylko dla mnie – diagnosta spojrzał na nią z miną zbitego psiaka.
- Nie dla ciebie. Dla was – mała wręcz promieniała, spoglądając raz po raz to na jedno, to na drugie.
- Co to ma być? – Lisa spojrzała na bałagan w kuchni.
- Kolacja. Chcesz trochę – mężczyzna wyciągnął widelec w jej stronę.
- Dzięki, jakoś nie mam apetytu. A ty moja panno marsz do łazienki.
- Nie – dla podkreślenia sprzeciwu przytupnęła swoją małą nóżką.
- Pięknie. Pięć minut w twoim towarzystwie i już się zaczyna – Cuddy spojrzała na niego z wyrzutem.
- Ale…
- Nie.
- Rachel.
- Nie, nie, nie…
- Kochanie, tak nie można – schyliła się do córki obejmując ją lekko.
- Ja to załatwię – do rozmowy włączył się diagnosta.
- Śmigaj na górę. Za chwilę przyjdę. W końcu najwyższa pory byś poznała zakończenie bajki o naszym nieziemskim przystojniaku z laską. Uśmiech dziewczynki niemal nie mieścił się na małej twarzyczce. Za to oburzenie starszej piękności było bardzo wymowne.
- Znoszę twoją obecność tylko ze względu na nią – skinęła głową na wbiegającą po schodach córkę.
- Uwielbiasz, gdy jestem w pobliżu – niebezpiecznie zmniejszył dystans między nimi. – Napawasz się moim zapachem, czerpiesz niebywałą przyjemność z każdego mojego spojrzenia, każdy mój ruch cię podnieca, każde słowo przyprawia o drżenie – ciągnął przygniatając ją do ściany. Nie mogła oddychać.
- House! Czekam! – głos zniecierpliwonej Rachel wyrwał go z transu. Uśmiechnął się triumfalnie i udał się na górę. Ona nadal stała tam jak wryta, przyklejona do ściany z lekko rozchylonymi ustami. Nic się nie zmieniło.

Pół godziny później…

Zniecierpliwiona udała się o pokoju córki. House siedział wpatrując się w przestrzeń za oknem. Było ciemno, a wydawało się jej, że bacznie się czemuś lub komuś przygląda. Zawsze był dla niej tajemnicą. Zagadką, której nie potrafiła rozszyfrować.
- Jak skończyła się bajka?
- Postanowiłem napisać nowy rozdział – wiedziała, co próbuje jej powiedzieć. Akurat czytanie między wierszami opanowała do perfekcji.
- Śpi. Możesz już iść – rzuciła najbardziej oschłym tonem na jaki było ją stać. Nie zamierzała być bohaterką sto osiemdziesiątego drugiego odcinka jego pokrętnej historii.
- Ale ty nie śpisz – podniósł się z fotela i spojrzał na nią tak, że miała ochotę uciec.
- Dobranoc, House.
- Jesteś moją żoną.
- Przez pomyłkę i już nie długo.
- Nie sądziłem, że przegrasz, że jesteś aż tak słaba – wyszła. Nie miała ochoty na kolejne przegadywania. Podążył za nią. – Wiedziałaś jaki jestem. Po co to w ogóle zaczynałaś?!
- Bo myślałam, że…
- Że co?! Że będę drugim Lucase’m, tylko lepszym w łóżku?! Jestem Gregory House i nic tego nie zmieni. Ty mnie nie zmienisz – w momencie poczuł piekący ból w okolicy szczęki. – Takiego mnie kochasz – szarpnął ją za rękę i przyciągnął do siebie bardzo gwałtownie.
- Nie jestem twoją dziwką. Zabawa w dom to coś więcej – ich spojrzenia paliły się nawzajem.
- Potrzebuję cię.
- Pożądasz mnie.
- Cuddy… - wymamrotał jej wprost do ucha. Jego dłonie stawały się coraz bardziej zachłanne. Prawa ręka znalazła się na jej udzie. Rozpoczęła nieśpieszną wędrówkę w górę. Lewa przyciągała jej biodra coraz zachłanniej. Czuł, jak kobieta walczy ze sobą. Jej oddech przyśpiesza.
- Nie – nagle oderwała się od niego jak oparzona. – Wyjdź – poleciła i zniknęła w sypialni. Gdy usłyszała trzask zamykanych drzwi wzdrygnęła się.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 20:55, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:04, 29 Lip 2010    Temat postu:

Pierwsza!




Lisek! I Love You!
Rozmowa House’a i Rachel jest boska! Wyszczekana bestia A jej wyliczanka, co „zrobili”, kiedy mama prosiła, jest po prostu genialna Liczy się, że w ogóle coś robili, prawda? Niech ktoś się zemną zgodzi



Jechała do domu, chyba pierwszy raz nie przekraczając dozwolonej prędkości.



Ta kobieta nie wie, co traci Ja to ostatnio robię cały czas Ok… robie to, do momentu, w którym jeden z instruktorów nie wciśnie hamulca i nie wbije mnie w fotel Ale zabawa i tak jest przednia



- Nie, nie, nie…


I tak trzymaj! Grunt, to bunt!



- Uwielbiasz, gdy jestem w pobliżu […] Napawasz się moim zapachem, czerpiesz niebywałą przyjemność z każdego mojego spojrzenia, każdy mój ruch cię podnieca, każde słowo przyprawia o drżenie



Lisek, powiedz, że on mówi o mnie, prawda? To muszę być ja, bo kto inny


Końcówka… toż to arcydzieło jest! Ale czy ona zawsze musi go bić? Nie wie, że to boli? Ale to nic Wybaczę jej to… na razie Lisek, błagam, niech to ma happy end, bo chyba umrę Pięknie i kocham bardziej i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Czw 21:30, 29 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:38, 31 Lip 2010    Temat postu:

Ciąg dalszy...

IV

- Doktorze, House! – proszę zająć miejsce.
- Ależ wysoka sędzino proszę uwzględnić moje kalectwo – udawał przesadnie zdyszanego. Cuddy wywróciła oczami. Czuła, że to dopiero początek.
- To sąd, a nie plac zabaw. Jest pan spóźniony – zaznaczyła. House dokuśtykał do ławki zdenerwowanej Lisy i przysiadł się bezczelnie posyłając jej szeroki uśmiech.
- Pana miejsce jest po drugiej stronie – kobieta z wielkimi okularami i rudymi, kręconymi włosami posłała mu wymowne spojrzenie.
- Ale ja tak się stęskniłem za tym tyłkiem – ruchem gałek ocznych wskazał na siedzącą obok brunetkę. – Nie widzieliśmy się już tyle czasu. A nie, właściwie to nie widzieliśmy się od wczorajszej nocy – Cuddy była już purpurowa. Ukryła twarz w dłoniach. Miała ochotę go zabić.
- Doktorze, House. Ostrzegam – mimo podniesionego tonu starsza kobieta wydawała się jednak bardziej rozbawiona niż poirytowana. - Chce pani coś powiedzieć? – zwróciła się do Lisy.
- Nie. To znaczy tak – dopiero teraz była zdenerwowana. – Był u mnie wczoraj. To znaczy nie u mnie, tylko u mojej córki – plątała się coraz bardziej. House był wniebowzięty. Od początku przeczuwał świetną zabawę, ale to przerosło jego oczekiwania.
- O ile pamiętam, Rachel jest państwa adoptowanym dzieckiem?
- Nie. Rachel jest moim adoptowanym dzieckiem .
- Ale z tego co słyszę jest związana z panem House’m. – po tych słowach diagnosta jakby zamarł na chwilę. Powoli docierał do niego sens usłyszanych słów. - Czy to możliwe? – pomyślał.
- Z niewiadomych przyczyn… - słowa ledwo przechodziły jej przez gardło – lubi tego idiotę.
- Doktor, Cuddy! – tym razem podniesiony głos sędziny skierowany był do niej.
- Przepraszam.
- Mała mnie ubóstwia – rzucił z dumą w głosie. Przecież nie mógł okazać swoich prawdziwych emocji. Swojego zakłopotania i wzruszenia.
- Doktorze, House – nie udzieliłam panu głosu.
- Całe szczęście. Jak dla mnie ma pani zbyt piskliwą barwę. To może mieć związek z przeponą.
- Nie jestem pana pacjentką!
- House! – Cuddy nie wytrzymała. Tak bardzo chciała mieć to już za sobą.
- Trzeba było nie wywalać mnie wczoraj za drzwi. Byłabyś dziś mniej sflustrowana – przysłuchująca się im sędziwa sędzina od kilku chwil rozmasowywała sobie skronie.
- Myślę, że sprawa jest jasna – odezwał się Rob, adwokat Cuddy. – Ten pan – wskazał na próbującego zabić go wzrokiem House’a – zadręcza moją klientkę. Zna pani sprawę ich nazwijmy to nietypowego ślubu. Moja klientka nie była wtedy w pełni poczytalna, a doktor House to wykorzastał.
- Dwa razy – diagnosta puścił oczko w stronę starszej kobiety.
- Jak śmiesz?! – administratorka właśnie wychodziła z siebie.
- Ale ja tylko u ściśliłem wypowiedź tego kretyna.
- Dlaczego mi to robisz? Przecież ty też nie chcesz tego małżeństwa – na przestrzeni między nimi dało się wyczuć niemal namacalne napięcie.
- Może polubiłem zabawę w dom.
- Zabawę?! No fakt. Przecież nawet z nami nie zamieszkałeś. Przychodziłeś tylko nocami… Dawałeś nadzieję Rachel, zbliżyłeś się do niej wiedząc, że nawet nie spróbujesz się zmienić.
- Jestem jaki jestem. Ona mnie zaakcepotowała. Dlaczego ty nie możesz? – podniósł głos. Tym razem pani sędzia była zbyt zafascynowana toczącą się rozmową, by zareagować.
- Ona nie jest twoim szefem.
- I tak robi ze mną co chce.
- Nie musi z tobą walczyć dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Ty też nie musisz.
- Nie musi tłumaczyć się przed zarządem z twoich zabaw.
- Ale tylko w ten sposób mogłem zwrócić ich uwagę.
- To były moje stringi! – dopiero teraz zauważyli, że wszyscy przyglądają się im z zapartym tchem. Wszyscy to znaczy pani sędzia, protokolantka, adwokat Cuddy i łysy strażnik.
- Czyli chcą państwo się rozwieść? – coraz bardziej rozbawiona całą sytuacją kobieta postanowiła wykorzystać panującą od trzydziestu sekund ciszę.
- Tak – głos Cuddy był stanowczy, za to milczenie diagnosty irtytujące, zwłaszcza dla niej.
- Doktorze, House?
- Jeśli ona tego chce? – wzruszył obojętnie ramionami.
- Jak w takim razie wyobraża pan sobie teraz państwa stosunki? – House pomyślał, że chyba jednak polubi to rudowłose babsko.
- Myślę, że będzie jeszcze bardziej podniecająco. Zakazany owoc zawsze smakuje lepie. Wie pani, schowek na miotły i te sprawy – Cuddy westchnęła cierpięntniczo.
- Rozumiem, że w tej kwesti nie mieliście większych problemów? – pani sędzia ledwo powstrzymywała uśmiech wkradający się na jej twarz.
- W tej kwestii byliśmy wyjątkowo zgrani – posłał Cuddy diabelskie spojrzenie.
- Czyli w czym tak naprawdę jest problem? – w tym momencie oboje z House’m spojrzeli na nią jak na kosmitkę albo jak na Wilsona. Jak kto woli.
- Czy powdy, które podałam w pozwie nie są wystarczające? – Lisa miała ochotę zabić pastwiące się na nią babsko.
- Zgadza się pan z nimi? – sędzina zwróciła się do diagnosty.
- Nie czytałem wszystkiego. To znaczy przeczytałem tylko początek, a właściwie to pierwsze zdanie. Pozew rozwodowy – kobieta wzięła głeboki oddech. Nagle nabrała wielkiej ochoty, by użyć swojego młotka i bynajmniej nie po to, by zastukać nim w biurko.
- Doktor Cuddy pisze, że wasze małżeństwo zostało zawarte przez pomyłkę, że odmienne charaktery uniemożliwają wam dalsze pożycie. Twierdzi, że jest pan nieodpowiedzialnym egocentrykiem, niezdolnym do okazywania jakichkolwiek uczuć, i że ma pan zły wpływ na jej córkę. Ponadto nie angażuje się pan w żadne sprawy „domowe”, a wręcz przeciwnie. A w pracy podważa pan jej autorytet i …
- Po pierwsze byliśmy lekko wstawieni, ale ona zawsze na mnie leciała. A teraz, gdy okazało się, że nie wszystko jest po jej myśli, że nie pozwoliłem założyć sobie kagańca na szyję zwyczajnie ucieka. Jeśli chodzi o charakter to niech wysoki sąd sam spróbuje wyrzymać z tą jędzą. Ciągle tylko House to, House tamto. Ja nieopowiedzialny? Jestem lekarzem, odpowiedzialność mam zapisaną w genach, a uczucia okazywałem jej każdej nocy, czasem nawet po kilka razy.
- Już pan wspominał – kobieta weszła mu w słowo. Posłał jej groźne spojrzenie. – Doktor Cuddy, mam rozumieć, że nadal podtrzymuje pani swój wniosek i nie widzi już żadnej szansy…? – wskazała na mężczyznę z szerokim uśmiechem i dwudniowym zarostem. Po raz kolejny tego dnia błękit zmieszał się z zielenią. Wpatrywali się sobie w oczy doskonale znając odpowiedź.
- Nie – odpowiedziała zdeterminowana brunetka. Za wszelką cenę starała się przekrzyczeć głos swojego serca. Głos krzyczący… „kocham.”
- A zatem proszę się zgłosić za tydzień. Podpiszecie państwo ostateczne dokumenty – powiedziała z wyczuwalnym w głosie zawodem. Mimo wszystko polubiła tę specyficzną dwójkę. I w przeciwieństwie do nich widziała ich razem. Co prawda w bardzo specyficznym, ale jednak związku i to szczęśliwym związku. – Gdyby tylko zechcieli zawalczyć… - pomyślała spoglądając na nich po raz ostatni.


- Jesteś durny – syknęła zatrzaskując drzwi gabinetu. Oczywiście to go nie zniechęciło. - Musiałeś odstawiać ten cyrk? – opadła na fotel.
- Powinnaś mi dziękować, że nie powiedziałem prawdy – jego spojrzenie przeszywało ją na wylot.
- Nie waż się do tego wracać.
- Ta kopia Wilsonowych genów nigdy nie dałaby ci rozwodu, gdyby wiedziała, że wczoraj się bzykaliśmy.
- Nienawidzę cię. Za tydzień na szczęście będzie już po wszystkim.
- Chyba wczoraj wystarczająco dosadnie udowodniłem ci, że nigdy nie będzie po wszystkim.
Udowodnił. Gdy wczorajszej nocy usłyszała trzask zamykanych drzwi już wiedziała. Stał tuż za nią. Czuła go całą sobą. Ale szukając zapomnienia w jego ramionach obiecała sobie, że to niczego nie zmieni.
- Rumienisz się – zauważył przybliżając się do jej twarzy. – Ale na twoim miejscu też bym się rumienił. Wczoraj przeszłaś samą siebie – jego oczy rozbłysły, ale ona była już gdzieś daleko. Gorące wspomnienia powróciły. – Obiecałem Rachel, że dziś wpadnę.
- Byłeś wczoraj! – nagle oprzytomniała.
- Ale większość czasu poświęciłem tobie.
- To przyjdź wcześniej, albo nie przychodź wcale – podniosła się z fotela z zamierem opuszczenia pomieszczenia. Dzieliły ich zaledwie milimetry. Mini przestrzeń wypełniona mega emocjami. Zawsze tak było. Ale od momentu, w którym postanowili spróbować być razem stało się to nie do zniesienia. Okazało się, że ta miłość najzwyczajniej w świecie ich przerosła i wszystko wskazywało na to, że skończy się równie szybko i gwałtownie jak się zaczęła.

- Wilson, musisz mi pomóc – diagnosta wparował do gabinetu przyjaciela nie zwracając uwagi na starsze małżeńswto znajdujące się w środku. – Jesteś ostatnią osobą, którą powinienem o to zapytać, ale… - nie bardzo wiedział jak zacząć. – Co ja mam zrobić? Bo wiesz, chyba jednak nie chcę się rozwieść - bezceremonialnie rozłożył się na kanapie zszokowanego onkologa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin