Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Oh crap! [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:51, 03 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
- Mamo, mogę jechać z Tobą? - House zrobił minę zbitego psa.

Mogę takie teksty czytać tysiąc razy a i tak je kocham

Ogólnie przepraszam... przegapiłam jedną część (szkoła niszczy człowieka ;/)... no ale teraz miałam dwie... przynajmniej się 'najdłam'...

I co ja mam ci powiedzieć?! Chcę więcej! Dalszy ciąg <prosi>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
handzia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:40, 03 Lis 2009    Temat postu:

Ja chcę kolejną część!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:54, 03 Lis 2009    Temat postu:

Zapraszam na siódemkę, pewnie była troszkę do przewidzenia, jednak jest nieodłącznym partem opowiadania, bez niej niestety nie było by kolejnych

VII

- Dziwne, nie ma karetki?
- Może wypadek zdarzył się przed momentem. - Stwierdziła Cuddy.

Prawie już mijali miejsce kraksy, bo mimo wypadku droga była przejezdna. Żadnej policji, karetek, było przed południem, ale zrobiło się jakoś pochmurnie.

- Wilson, czekaj. - Poprosiła Lisa. - Zobacz. - Ciągnęła dalej.

James wychylił się bardziej z siedzenia i zobaczył zaparkowany w pobliżu Hondy samochód.
Kilkoro ludzi, ktoś nad kimś kucał. Ktoś leżał na jezdni, w około pełno było dymu, śrubek, kawałki aluminium, jakieś plamy na szosie.
Zmroziło ich, widok był dosyć przerażający. Wilson zwolnił znacznie, z daleka nie widać było nadjeżdżającej karetki, a przecież oboje są lekarzami. Nieopodal zaparkowanego auta zobaczyli przewrócony, w części roztrzaskany pomarańczowy motor.

- Boże to House! - Krzyknął Wilson wysiadając z samochodu.
Cuddy niewiele myśląc wybiegła z auta zaraz za Wilsonem.
- Co się dzieje? Dlaczego nie ma karetki? - Pytał Wilson podbiegając do miejsca zbiegowiska.
- Ktoś zadzwonił po karetkę, ale podał złą ilość ofiar i dopiero wysłali kolejną, poprzednia zabrała dwoje ludzi z tej Hondy do szpitala.
- House! Słyszysz mnie? - James Krzyknął do przyjaciela.
- Znacie go?
- Tak, jesteśmy lekarzami, on też. - Burknął Wilson.
- House! - Krzyknął ponownie.

House leżał na jezdni cały pokiereszowany,na wpół zgięty, miał zdarte na kolanach jeansy, całe były zakrwawione. Skóra na jego łuku brwiowym była mocno rozdarta, ciekła z niego strużka bordowej mazi.
Był prawie całkowicie przytomny, bardzo go bolało.
Cuddy widząc go takiego bardzo pożałowała słów, które wypowiedziała przed jego wypadkiem.

- Boże, ratuj go, ja nie chciałam, żeby tak się stało. Po co ja to powiedziałam.. - Nie mogła sobie darować.
Wilson pochylił się nad lekarzem, wręcz klęknął.
-Muszę zobaczyć, czy masz jeszcze jakieś obrażenia zewnętrzne.
House próbował mówić.

- Wil..wilson.. - Wychrypiał łapiąc przyjaciela za koszulę.
- Nic nie mów, bo będzie jeszcze gorzej. - Ostrzegł James.
- Zaraz zwymiotuję, kręci mi się w głowie.
- To normalne po takim uderzeniu.
- To serce, Wilson, se..

Z ust House'a wydobyła się nieznaczna ilość krwi, którą odkaszlną.
Wilson widząc to, zaczął szukać.. Podciągną koszulkę House'a z jednej strony, nic nie zauważył, podciągną wyżej. Nic.
- To nie może być serce, jets spłątany.
-Wiem.
-Więc czego szukasz? - Spytała ze strachem w oczach Lisa. James nie odpowiadał, miał w tej chwili obłęd w oczach. Podciągnął z drugiej strony, zamarł na chwilę.
- Jest. - Szepną tak, żeby coraz mniej przytomny House nie słyszał.
Na jego całym prawym boku i częściowo na środku brzucha znajdował się wielki purpurowy siniec.
-Cholera! - Pomyślał wściekły.
-Gdzie ta karetka? Wrzasnął.
- Już nadjeżdża usłyszał od pozostałych stojących w miejscu wypadku.
- Wilson, słuchaj mnie.
- House zamknij się teraz, nie wolno Ci nic mówić.
W tym momencie Gregory domyślił się, jak źle z nim jest.
Podniósł głowę, by spojrzeć na swój brzuch.
Wilson widząc to, zasłonił go koszulką.
- Mam krwotok wewnętrzny? - Zapytał.
Wilson pokiwał głową.
Cuddy powstrzymywała się od płaczu.
- No to jak dojdzie do mózgu, to już po mnie. - Skwitował, opierając głowę na asfalcie.
- Jest karetka! - Krzyknęła Cuddy.
Sanitariusze wybiegli z karetki wyciągając nosze.
- Jimmi, słuchaj wreszcie. Ja nie chciałem..
- Wiem House, nie jestem na Ciebie zły.
- Mówisz tak, bo boisz się, że umrę. - Popatrzył na przyjaciela. Wilson nie wiedział co ma odpowiedzieć.
- Greg zwrócił się do Lisy. - Cuddy, to wszystko co powiedziałem, wszystko jest na odwrót, to ja jestem sam, bo jestem żałosny..i umrę sam.
- House, nie mów tak. - Wycedziła przez łzy kobieta do Grega, który już prawie był w karetce. - Trzymaj się, zaraz będziesz w szpitalu.
-Panowie, zawieźcie go Princeton - Plainsboro. - Polecił Wilson.
- Ale karetka została wysłana z Princeton General Hospital. - Mruknął sanitariusz.
- Jestem zarządcą PPTH, proszę o przewiezienie doktora House'a do tegoż szpitala, zadzwonię do was i wszystko wyjaśnię.
Sanitariusz skinął głową i karetka ruszyła pędem.
- Chodź Lisa, jedziemy. - Krzyknął James.
- Zadzwoń do szpitala i powiedz, że House do nas jedzie, niech Foreman i potrzebni lekarze się przygotują.
- Ja zadzwonię do jego matki, miała być w Princeton za godzinę, muszę powiedzieć jej, żeby przyjechała do szpitala. - Lisa spojrzała na Jamesa pytająco.
- Potem wszystko Ci wyjaśnię, dzwoń.
Dotarli do szpitala niemalże za karetką, nieprzytomny już House trafił na ostry dyżur.
Cuddy podbiegła do gotowych już od dawna lekarzy.
- Wypadek, ma krwotok wewnętrzny, nie wiadomo jak głowa i kręgosłup. - Mówiła szybko.
- Dr Cuddy. - Foreman położył rękę na jej ramieniu.
- Spokojnie, już wszystko wiemy, zabrano go na blok, Chase tam już na niego czeka.
- Wilson, dokąd idziesz? - Zapytała przerażona Lisa.
- Muszę wyjść przed szpital po matkę House'a.
- Cameron już do Ciebie idzie.
- Ona może być tam teraz potrzebna.
- Cameron w niczym im w tym momencie nie pomoże, posiedzi z Tobą. Muszę iść. - Krzyknął i zniknął za rogiem.
- Dr Cuddy, co z nim?
- Źle. - powiedziała ścierając coraz gęstsze łzy płynące po policzkach. To moja wina, powiedziałam mu takie rzeczy, a teraz to wszystko się wydarzyło.

Cameron nie miała pojęcia o czym mówi Lisa, wiedziała wprawdzie, że House ma mocno na pieńku z Wilsonem, ale nic na temat Cuddy i Greg'a.
- Chodźmy usiąść bliżej operacyjnego.
- Dobrze. - Westchnęła administratorka.
Nagle Lisa zatrzymała się czując jak napływa ją fala bezsilności.
- Mam ten szpital, mam najlepszych lekarzy, a on.. i tak nie wiadomo, czy będzie żył.
- Będzie, musi. Doprowadź się do porządku, jest już Wilson z jego mamą, a ona nie wie jeszcze nic o stanie w jakim jest House.
Cuddy westchnęła, otarła łzy i z podniesioną głową podeszła przywitać się z panią House.
- Witam.
- To pewnie pani jest dr Lisa Cuddy.
- Tak, to ja. - Odpowiedziała zdziwiona.
- Syn o pani wspominał kilka razy, a James mówił, że zaraz pani przyjdzie i powinno być już wiadomo co z Gregiem. Tak się martwię. - Złożyła dłonie.

Kilka minut później.

Wilson podszedł bliżej do Cuddy i wykorzystując moment, w którym pani House go nie obserwowała wyszeptał.
- Pędził jak szalony i dlatego się rozbił..
- Nie do końca tak było, przerwała lekarka, która właśnie wyszła z bloku operacyjnego.
- Prędkość z jaką jechał na pewno przyczyniła się do ilości obrażeń jakich doznał dr House, jednak wypadek wywołał problem z jego sercem. - Kontynuowała patrząc na całą trójkę.
- Podczas jazdy, albo tuż przed musiał się mocno zdenerwować albo przestraszyć, to bardzo podwyższyło u niego poziom adrenaliny. To wywołało arytmię.
Teraz Cuddy i Wilson dobrze wiedzieli co się działo z Housem podczas wypadku, sam im to próbował powiedzieć.
Resztę kobieta wytłumaczyła zasmuconej matce.
- Arytmia przeszła w ciężką tachykardię..
- Tachykardia to zbyt duże tempo uderzeń serca na minutę. - Wytłumaczyła Lisa przerywając lekarce.
Oczy starszej pani łzawiły ze strachu o jej jedynego syna.
- Ona mało nie umrze ze strachu o niego, a ja mu powiedziałam, że urodziła go, bo nie miała innego wyjścia. To się nie może tak skończyć.. - Cuddy stała zmartwiona.
Lekarka mówiła dalej.
- W następstwie częstoskurczu doszło do dużego obniżenia ciśnienia krwi i zapewne zawrotów głowy.
Pan House nie mógł zapanować ani nad kierownicą ani nad prędkością pojazdu kiedy się to działo, dlatego uderzył w nadjeżdżający samochód. - Tłumaczyła.
- W wyniku wypadku eksplodowała jego śledziona, co dało krwotok wewnętrzny, z którym reszta zespołu walczy. Ma również wstrząśnienie mózgu, pękniętą kość lewej ręki, liczne skaleczenia.
W normalnych warunkach taka chwilowa niewydolność serca nie była by aż tak niebezpieczna. Serce na razie ustabilizowaliśmy, jednak nie wiemy na jak długo. Musi walczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:05, 03 Lis 2009    Temat postu:

Może i troszeczkę dało się przewidzieć ale to niezmienia faktu, że ładnie napisane. Podobało mi się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:07, 03 Lis 2009    Temat postu:

Ale czad!!!! Żeby wszyscy mnie zrozumieli:
Nie czad, bo House miał wypadek
Ale czad, bo jest tam matka House’a a tego jeszcze nie było
Super, czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:18, 03 Lis 2009    Temat postu:

Taa Mumusi House'a w Huddy nie uświadczysz Tylko niech sobie poryczy, ale nie przekonuje synka do związku z Cuddy, gdyż pragnie jego szczęścia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:10, 03 Lis 2009    Temat postu:

O ła ale się porobiło
Fajnie,że pojawiła się matka Grega
Żal mi House'a.Problemy z sercem i te inne obrażenia po wypadku.
Podoba mi się ta siódma część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
napoleon1979
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Paź 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:34, 04 Lis 2009    Temat postu:

juz nie moge doczekac sie nastepnej czesci

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:14, 04 Lis 2009    Temat postu:

No trochę przewidywalne... ale sympatycznie napisane jak zwykle. Dobrze się czytało. Również jak zwykle

Happy End oczywiście nastąpi.. bo wrócę do tego co zawsze kiedyś musi być to +18


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:27, 04 Lis 2009    Temat postu:

dzięki za komentarze
Musiało być przewidywalne, niestety.
Jednak moim głównym pomysłem w tej części było przedstawienie miejsca wypadku, ofiar, sytuacji, odczuć Wilsona Cuddy, a także obrażeń Housela, tego jak się czuł, jak wyglądał. Zazwyczaj jak w opowiadaniach pojawia się motyw wypadku, to sam wypadek jest pomijany i akcja dzieje sie juz tylko w szpitalu. Chciałam złamać ten stereotyp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:17, 04 Lis 2009    Temat postu:

jeju!
house musi walczyć!

piękne...

napisz kolejne części!! szybko

weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:38, 04 Lis 2009    Temat postu:

O jejaszku !!! Ale się porobiło :sando:
House nie może umrzeć... nie teraz... oni muszą być razem !!!
Będę się modlić ()

Pozdrawiam i życzę wena !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adept_vicodin
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: In My And Joker World Without Our Rules.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:57, 04 Lis 2009    Temat postu:

On nie może umrzeć!!
Powiedz, że wyjdzie z tego.... bo...bo, ja go kocham
A fik zaje-fajny ;***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:36, 04 Lis 2009    Temat postu:

Huddy Heaven juz bylo

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez justykacz dnia Śro 23:37, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalenka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:15, 05 Lis 2009    Temat postu:

o żeszty orzeszek!!!
klin
chcę więcej, ale nie łez, pamiętaj


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:51, 05 Lis 2009    Temat postu:

Część 8-ma

VIII

Kilka godzin później.

Wszystko poszło dobrze. Doktora House przewieziono na OIOM, jest na silnych lekach przeciwbólowych, ale teraz trzeba go wybudzić z narkozy. - Powiedziała lekarka zajmująca się House'm do trójki czekającej na korytarzu.
- Ja to zrobię. - Powiedział Wilson. Kobiety skinęły głowami.
James westchnął głęboko i wszedł do pokoju, w którym leżał jego przyjaciel.

House wyglądał znacznie lepiej. Miał zszyty łuk brwiowy, założone szwy po operacji, ale był cały poobijany.

- House, słyszysz mnie? - Wilson poczuł się jak w miejscu wypadku.
- House, obudź się. - Szepnął.
Wilson szturchnął leciutko przyjaciela w ramie.
- House. - Powtórzył głośniej.

Gregory ruszył delikatnie powiekami. Próbował coś powiedzieć, ale zaschło mu w ustach, Wilson widząc to podał mu kubek z woda.

- Jesteś w szpitalu, miałeś wypadek, mówią, ze operacja się udała.
- Głowa mi pęka - jęknął.
A poza tym jak się czujesz? - House zignorował pytanie przyjaciela.
- Jak źle?
- Masz rozbity łuk brwiowy, pękniętą kość wzdłuż nadgarstka, wstrząśnienie mózgu, miałeś krwotok wewnętrzny i straciłeś.. - Przerwał.
- Nerkę? Zapytał lekko przerażony.
- Nie, na szczęście. Wycieli Ci śledzionę, była w kawałkach.

House odetchnął. - Całe szczęście- Pomyślał. Gdyby stracił jakiś ważny organ bez którego nie dało9 by się prowadzić normalnego życia. Zaraz, normalnego? Przecież on nie miał normalnego życia, ciągle ból nogi, niezdolność do zawierania jakichkolwiek związków międzyludzkich.

- No właśnie. - Powiedział już głośno.
- Co z moją nogą?
- W porządku. Masz tylko mocno zdarte kolana. - Odetchnął z ulgą.
- Wilson, to nie tak miało być, jedynym powodem dla którego to zrobiłem,była ciekawość. Chciałem coś zapisać w tym termianrzu, wypad mi na podłogę, kartki ukazały mi notatkę Amber..
- Wiem. - Przerwał mu Wilson.
- Ja zrobiłbym to samo, gdybym podejrzewał, że Twoja ukochana Cię oszukuje..
- Nie mam ukochanej. - Przerwał House wywracając oczami.
- Ale zostawiłbym Ci wybór, a nie wpierałbym Ci na siłę, że na pewno mam rację, zwłaszcza, że Amber nie mogła się bronić.
- Wiem. I za to Cię przepraszam.
- W porządku, nie wracajmy więcej do tego tematu.
House skinął głową.
- Aha, jeszcze jedna rzecz. - Wilson lekko się skrzywił i podrapał po głowie.
- Może trochę za mocno zareagowałem, i powiedzmy, że "naskarżyłem" Twojej mamie. Jest tu.
- Co? - House podniósł głowę z łóżka rozglądając się po pokoju.
- Nie w pokoju. Jest na korytarzu. Czeka, żeby się z Tobą zobaczyć. I nie rób gwałtownych ruchów, bo szwy Ci pójdą.
- Co Ty? Masz pięć lat? Naskarżyłeś na mnie mojej matce? - House zrobił głupią minę.
- Tak. - Odpowiedział Wilson.
- Powiedz mi jeszcze co nagadałeś Cuddy na werandzie? O co wam poszło?
House przewrócił oczami.
- Otóż, tej nocy prawie się z nią przespałem. Ale do niczego nie doszło, bo coś mnie hamowało, miałem w głowie te Twoje cholerne przestrogi.
Wilson o tworzył szeroko usta.
- O proszę. - Powiedział dumny. - Nie mogę wyjść z podziwu.
- Zaraz z niego wyjdziesz. - Mruknął House.
James zmarszczył brwi.
- Powiedziałem jej, że cieszę się, że do niczego nie doszło, bo jest beznadziejna i dlatego właśnie jest sama. Ze załatwiła sobie dzieciaka, żeby nie wydawać się tak żałosną jak jest w rzeczywistości. Myślisz, że mam u niej jeszcze szansę? - House zapytał z przekorą drapiąc się po policzku.
- Zawołam Twoją mamę, przyda Ci się kazanie kogoś kto ma nad Tobą władzę, a z Cuddy, odkręć to, bo legnie w gruzach wszystko co do tamtej nocy zbudowałeś.
Wilson uśmiechnął się i skierował ku drzwiom.
-Witaj synku.
- Cześć mamo.
- Jak się czujesz?
- Może być.
- Podobno Wilson zwerbował Cię do przyjazdu? Nie potrzebnie, już z nim rozmawiałem, wszystko między nami ok.
Matka popatrzyła uważnie na Greg'a.
- Przeprosiłeś?
- Tak.
- Wiesz, muszę Ci powiedzieć, ze bardzo miła jest ta.. - Wskazała dłonią na Lisę stojąco z Jamesem na korytarzu.
- To misjonarka. - Przerwał jej głupio się uśmiechając.
- A ja myślałam, że ona zarządza..
- Jest wolontariuszką w Afryce, zbiera i wychowuje afrykańskie dzieci, bardzo to kocha.- House złożył dłonie w śmiesznym geście i przyłożył je do policzka.
- Nie wiem, czy ta pani poza Tobą ma jeszcze jakieś dzieci do niańczenia, ale cieszę się, że sobie nieźle radzi. - Powiedziała szeroko się uśmiechając
House'a zatkało.
- Co u Ciebie mamo?
- W porządku, teraz często spotykam się z przyjaciółmi.
- Cieszę się. Wiesz, nie ma sensu, żebyś tu tak siedziałam,ja sobie poradzę, Wilson odwiezie Cię na lotnisko.
- Nie chcesz, żebym tu była?
- Nie, tylko mam parę spraw do załatwienia, a poza tym będę tu teraz tylko leżał i jęczał. - Jego przekorny uśmieszek pojawił się na twarzy.
- Dam sobie radę, lepiej spotkaj się z przyjaciółmi, mi nic się nie stanie, przecież jestem w szpitalu.
Pani House nachyliła się nad synem, by go ucałować.
- Do widzenia, synku.
- Cześć mamo.
Wyszła powoli na korytarz. Zwróciła się do Jimmiego.
- James, mógłbyś odwieźć mnie na lotnisko?
- Oczywiście, ale już?
- Znasz Greg'a. - Uśmiechnęła się ciepło.
- Znam. - Wilson zrobił zabawną minę.
- Więc chodźmy zatem.
Kobieta podeszła jeszcze do Lisy. House obserwując to mało nie spadł z łóżka.
- No nie.. - Pomyślał. - Może się jeszcze zaprzyjaźnijcie.
- Mam do pani, dr Cuddy dość krępującą prośbę..
- Słucham?
- Chodzi o to, że James wyjeżdża na kilka dni na konferencję, więc nie zajmie się Gregiem..
- Rozumiem, ja się wszystkim zajmę, nie ma problemu
- Nie chcę, żeby był sam po wyjściu ze szpitala, ale znam go i wiem, że zrobi wszystko, żeby tylko nie wracać do rodzinnego domu. - Popatrzyła błagalnie na Lisę.
- Może pani na mnie liczyć, słowo. Zajmę się nim, choćby nie wiem co próbował kombinować. Już ja mam na niego sposoby.
- Dziękuję pani i dziękuję tez za to, że dzięki pani mój syn się uśmiecha.
Tym zdaniem wprawiła Lisę w osłupienie.
- Do widzenia.
- Do widzenia pani House.
- Idziemy?
- Tak, tak. - Odpowiedział - Wstąpię tu jeszcze przed wyjazdem. - Krzyknął do Cuddy Wilson.
Cuddy wzięła głęboki oddech i weszła do pokoju House'a.
- Jak się czujesz? - Szepnęła.
- Nie musisz szeptać, nie mam problemu z nadwrażliwością słuchu tylko z resztą części ciała, więc seksu teraz nie będzie. To znaczy tamta część jest w porządku. - Skrzywił się, uśmiechając jednocześnie.
- Ty i te Twoje żarty, nawet teraz Cię nie opuszczają. - Powiedziała uśmiechnięta Lisa.
- Cuddy, to co powiedziałem na werandzie, to nieprawda, wiesz o tym. Powiedziałem tak, bo byłem zły na całą tą sytuację. Przepraszam. - Odwrócił wzrok.
Wiedziała, jak trudno jest mu przepraszać, wiedziała jak nienawidził przyznawać się do błędu. Cieszyła, się jednak widząc, że mimo wszystko potrafi.
Objęla swoimi dłońmi jego dłoń.
- Ja też przepraszam, wiem że uraziłam Cie tymi wszystkimi, rzeczami, króre powiedziałam, nawet jeśli sie do tego nie przyznasz.
- Nie przyznam się. - Odpowiedział, znów w nienagannym humorze House.
- Choć tu bliżej. - Poprosił.
- Przecież mówiłeś, że seksu nie będzie. - Zażartowała jego żartem.
- Dowcipna. - Szepnął uśmiechając się.
Przysiadła na brzegu łóżka uśmiechnięta od ucha do ucha.

House wyciągnął w kierunku policzka Lisy zdrową rękę i pogłaskał wierzchem dłoni.
Jej spojrzenie rozbłysło, a wargi rozchyliły się, jakby chciały, żeby na ich powierzchnie spadła kropelka deszczu.
Wyraz twarzy House'a zmienił się, nie widziała go takiego. Widziała. Raz w życiu, dwadzieścia lat temu.
Spojrzał na je oczy, potem usta, jego oczy stały się jeszcze bardziej niebieskie niż zwykle.
Odwrócił dłoń i teraz jej wnętrzem głaskał je aksamitną skórę. Nic nie mówili.
Palce jego dłoni znajdywały się za opuszką ucha, a kciuk na jej ustach.
W jednej chwili przyciągnął ją mocno do siebie. Nie opierała się. Chciała tego, znowu.
Dotknął jej ust swoimi, raz, za chwilę drugi, delikatnie. Przeszły ją dreszcze.
Przytrzymał ją mocniej wkładając jej język do ust. Jęknęła cichutko.
Ich usta zetknęły się ciasno. Jego ręka błądziła w jej brązowych lokach, odchylił się lekko od oparcia łóżka, żeby mcć całować ją namiętniej. Ich języki stykały się, okrążały się nawzajem. Oddychali szybciej. Jego spragniony doznań język szukał je, ciepłego, wilgotnego. Trwali tak, nikt im tej chwili nie mógł zabrać. Jak na razie.

- Wiesz, że jak stąd wyjdziesz, to zatrzymasz się u mnie. - Zgromiła go wzrokiem.
- Nie będę przeszkadzał, dam sobie radę.
- Nie ma mowy, Wilson wyjeżdża na konferencję, a ja dałam słowo Twojej mamie. Chcesz być moją matka zastępczą?
- Wolałabym pełnić inną rolę. - Zachichotała.
- Nie, nie powiem Ci jaką.
- Są jeszcze trzy opcje. Żoną, kochanką, albo misjonarką.
Cuddy roześmiała się.
- Zgadzasz się czy mam dzwonić do Wilsona?
- Nie ma mowy, nie ożenię się z Tobą po jednym pocałunku.
Lisa wybuchła śmiechem. - Chodziło mi o to, że jak wyjdziesz, to się zatrzymasz u mnie.
- Aaa, dzwoń, będę bronił mojej niezależności mamo. - Popatrzył zabawnie.
- Wilson, ona chce mnie zniewolić, związać, zakneblować i wykorzystywać seksualnie w swoim domu prze co najmniej dziesięć dni. Nie możesz na to pozwolić.
- House. Uspokój się, nic Ci nie będzie.
- Tatooo..
- Nie wygłupiaj się, znów zadzwonisz do prostytutki, żeby Cię pilnowała. - Cuddy lekko się zdziwiła.
- Nic z nia nie robiłem. - Szepnął do Lisy House przewracając oczami. Cuddy lekko się zdziwiła.
- House!
- Dobra, dobra. Punkt dla rodziców. Będę grzeczny.
Lisa była w tym momencie bardzo zadowolona.

Pocałowała House'a w usta. - Przyjdziemy jutro przed południem, zanim Wilson pojedzie na lotnisko.
Wyszła szczęśliwa.
House uśmiechnął się i leżał tak aż zasnął.

Nazajutrz.

Wilson dołączając do Cuddy zdziwił się, że nie jest w pokoju House'a tylko stoi na korytarzu.
- Czemu nie wchodzisz?
- Kim jest ta kobieta? Znasz ja? - Zapytała.
- Nie mam pojęcia. Nigdy jej nie widziałem.
- Śmieją się, rozmawiają, pewnie coś ich łączy.
- Na pewno nie. Jesteś zazdrosna? - Spytał udając rozbawionego Wilson, bo zauważył, że Cuddy ma rację.

Kilka minut wcześniej.

- Co tu robisz? - Zapytał. Jego oczy rozbłysły.
Przeszył go dreszcz, bo myślał, że już nigdy w życiu jej nie zobaczy. Był przerażony, ale jednocześnie się cieszył.
- Byłam w Mayfield po dodatkowe papiery, doktor Nolan powiedział mi o Twoim wypadku.
- To aż tam wieść doszła?
- Nie pojawiałeś się, więc sprawdził. Odwiedzi Cię.



House zauważył stojących na korytarzu Cuddy i Wilsona. Machnął do nich zapraszająco. Weszli.

- Chciałbym was przedstawić. Lisa Cuddy, James Wilson. - Powiedział.
- To jest Lydia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Czw 11:36, 06 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:10, 05 Lis 2009    Temat postu:

WHAAAAAAAAT?!
to, że mam taką fryzurę jak ona, niestety nie pozwala mi jej lubić

CZEMU ONA TU JEST?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:17, 05 Lis 2009    Temat postu:

OMG raz 100!!!!!!!!!!!!!! Twój fik jest tak nieprzewidywalny!!!!!!! Super czekam na więcej !!!!!!!!!!!!!!!!!!! To jest boskie!!! Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:33, 05 Lis 2009    Temat postu:

Lydia, spadaj gdzie raki zimują!!!
(przepraszam musiałam się wykrzyczeć)
Cudowna i zaskakująca cześć. Czekam na kolejną


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:08, 05 Lis 2009    Temat postu:

Ale słodkie Huddy
Bajeczna część tylko ta końcówka Lydia az mam gęsia skórkę jak o niej myślę.
jakastam dobrze powiedziała

Cytat:
Lydia, spadaj gdzie raki zimują!!!


lub niech spada na drzewo zrywać banany.
Cytat:
Jesteś zazdrosna? - Spytał udając rozbawionego Wilson, bo zauważył, że Cuddy ma rację.

I on się jeszcze głupio pyta to chyba jest logiczne,że jest zazdrosna.

Cd jak najszybciej proszę o cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:12, 05 Lis 2009    Temat postu:

Chciałam coś napisać ale już nie wiem co.. bo coś mi tam po środku nie grało... aaa.. House taki potulny wobec Wilsona? Się musiał w główkę rzeczywiście mocno uderzyć... ale potem to

NiEtYkAlNa napisał:
- Tatooo..


hihi dobre

Mama się pojawiła i znikła, myślałam że jakoś wątek z nią rozwiniesz, choć w sumie nie bardzo wiem jak, bo w sumie nic za bardzo o niej nie wiemy... można byłoby naściemniać

Ten koniec mnie eeee... zaskoczył?? Co to w ogóle ma być? A było już tak pięknie... a teraz Lydia... się znowu namota...

Zobaczymy co będzie dalej... jestem gotowa przygotować zamach na L...........


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:51, 05 Lis 2009    Temat postu:

cieszę się, że wam się podobało Lydia prawdopodobnie namiesza, ale takie jest życie, ale nie martwcie sie drogie koleżanki to jest przeciez huddy fic

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Czw 22:39, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:12, 06 Lis 2009    Temat postu:

a mi sie tam podoba watek z Lidia, bo dzieki temu fik bedzei dluzszy:D. A piszesz wspaniale.

Tylko pamietaj to Huddy fik ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:39, 06 Lis 2009    Temat postu:

Dzieki No jasne, że Huddy fik, myślę, ze huddy w huddy jest sporo i bedzie tez w kolejnej czesci, ale mam pytanie i od waszych odpowiedzi w pewien sposob zalezy jak ją poprowadze.

otoz zastanawialam sie czy nie umiescic trzech roznych zakonczen? powiedzcie co o tym sadzicie, bo wiadomo ze jesli beda, to beda rozne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:52, 06 Lis 2009    Temat postu:

Jedno, ale Huddy szczęśliwe zakończenie wystarczy:))) Fajniutki ten fik. Podoba mi się

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 3 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin