Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Prawdziwe kłamstwa [T][Z?]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:50, 14 Mar 2011    Temat postu:

Piraniaa Umiliłaś mi pójście spać Na pewno będę śledzić tłumaczenie Lubię zamartwiającego się House'a i przede wszystkim uczuciowego House'a. Czekam na ciąg dalszy.

Jest sens by mówić ci, że pięknie tłumaczysz?
Jest !
PIĘKNIE TŁUMACZYSZ !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:20, 15 Mar 2011    Temat postu:

Dzień dobry Nie poszłam do szkoły więc...



- Bzdura. Ona ufa tobie.


Licytacja? Po raz pierwszy... (ciekawe czy będzie sprzedane )


Wilson powoli podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Jeszcze wolniej powiedział:
- House, ufam ci!



Wzruszyłam się


- Już to zrobiłem.


I to też było szczere i... Nie no! Piękny Hilson!! I świetne tłumaczenie A teraz ładnie czekam na kolejną część I tak, jeszcze żyję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:40, 15 Mar 2011    Temat postu:

Wow. W sumie nadal nie wiemy co jest Cuddy, może jednak nie rak? ;c

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:05, 15 Mar 2011    Temat postu:

O Cholera . Przegapiłam dwie części. Pierwsza bardzo ujmująca, bo autorka nie tylko oddaje się samej relacji Huddy, a przejmuję się też medycyną, co pokazuję ten fick w perspektywie serialu .
Najbardziej mnie zastanawia, co takiego House zrobił, że to takie straszne, że on aż SAM sobie tego nie może wybaczyć. Hm...stawiam, że to on był dawcą spermy

Tłumaczenie, jak zwykle świetnie, w dodatku szybko dodajesz nowe części, co bardziej mnie raduję
Weny i czasu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:50, 17 Mar 2011    Temat postu:

Rozdział V. Smażony kurczak z imbirem.

- House, coś ty zrobił? – spytał Wilson. Dalszą rozmowę przerwali im wchodzący właśnie Cameron i Foreman. Oboje natychmiast się zorientowali, że wkroczyli na pole minowe.
- Wilson, wystarczy pogaduszek jak na jeden wieczór! Nie płacą nam za lenienie się – rzucił House nonszalancko. – Idź, wkłuj się w jej żyłę. Zrób jeszcze raz morfologię, sprawdź markery nowotworowe i zrób biopsję. – House odwrócił się od przyjaciela, nie pozwalając mu zaprotestować. Diagnosta skupił się na Foremanie, a Wilson uparcie nie ruszał się z miejsca.
- Co z tomografią? – spytał szybko House.
- Niewielki krwiak podtwardówkowy. Wyjaśnia drgwaki i utratę przytomności. Musiała uderzyć się w głowę naprawdę mocno, pewnie o podłogę lub umywalkę. Poza tym czysto, nie ma śladów innych drgawek. Wciąż nie wiemy, co spowodowało upadek. – Foreman wzruszył ramionami.
House podrapał się po nieogolonym policzku i położył zdjęcia rentgenowskie na podświetlanej tablicy. Zanim zaczął je oglądać, rzucił Wilsonowi spojrzenie mówiące „co-ty-tu-jeszcze-robisz”, ale nie powiedział ani słowa. Zamiast tego skupił się na obrazie mózgu Cuddy. Foreman, Wilson i Cameron zaglądali mu przez ramię.
- Za mały, żeby robić kraniotomię. – W głosie diagnosty brzmiała ulga. – Podajcie jej kortykosterydy, by zbić zapalenie mózgu i diuretyki, żeby zmniejszyć obrzęk. Podłączcie ją na noc do respiratora. I powiedzcie jednej z pielęgniarek z OIOMu, żeby z nią siedziała i ją obserwowała – wyrzucił z siebie polecenia i odwrócił się. Pozostała trójka lekarzy gwałtownie się odsunęła, tak jakby House przyłapał ich na podsłuchiwaniu. Foreman szybko zerknął na dokumenty Cuddy i, przygotowując się do wyjścia, zauważył:
- Prednizon i mannitol powinny być dobre.
House zatrzymał go w pół kroku:
- Nie! Podaj jej bezpieczną dawkę deksametazonu.
- House, deksametazon powoduje uszkodzenia płodu – zaprotestował z przerażeniem Wilson.
- Tylko w większych dawkach. Musimy zapobiec obrzękowi mózgu zanim Cuddy zapadnie w śpiączkę. Wiecie równie dobrze jak ja, że jeśli kraniotomia będzie niezbędna, płód ma minimalne szanse na przeżycie. I nikt nie chce rozwiercać czaszkę naszej szefowej. – House popatrzył, jak patrzą po sobie z powątpiewaniem i dodał. – To najbezpieczniejsze. I ich jedyna szansa.
- A mannitol? – spytał Foreman, nagle tracąc wiarę w siebie i swoje pomysły.
House westchnął głęboko i pokiwał głową, zauważając:
- Pozytywy są większe niż negatywy. – Foreman wyszedł, będąc trzy razy bledszy niż pięć minut wcześniej. „Cuddy przeżyje noc bez kraniotomii, ale co będzie jutro?”
Taub, Kutner i Trzynastka minęli się z Foremanem w drzwiach. Trzynastka niosła wyniki laboratoryjne, a Taub i Kutner wszystko, co znaleźli w mieszkaniu Cuddy i wydawało się ważne: leki, środki czyszczące, opakowania po jedzeniu kupionym na wynos, próbki z lodówki i nawet kosmetyki. Taub odezwał się pierwszy:
- Sprawdziliśmy wszystko, co mogło spowodować zatrucie. A to… - wskazał na zawartość worka. – Nie ma w sobie żadnych toksyn i alergenów. – Kutner przytaknął.
Po chwili Trzynastka dodała:
- Wczoraj na obiad jadła coś tajskiego. Sprawdziłam składniki i analizę toksyn w samym jedzeniu. Nic niezwykłego, żadnych bakterii. Wszystko czyste. Ale w jej wymiocinach nie było żadnych innych substancji, musiała wymiotować dłużej niż jeden dzień.
- Co jadła? – spytał House z ciekawością.
- Kurczaka. Smażonego z imbirem – odparła Trzynastka.
- To dziwne – wtrącił się Wilson.
- Ha! – House zmierzył przyjaciela wzrokiem. – Teraz znasz też jej ulubione smaki?
Wilson spojrzał na niego, zdumiony, i odpowiedział ze współczuciem:
- Nie, idioto. Imbir poprawia trawienie i przeciwdziała nudnościom. Powinien uspokoić jej żołądek, nie przyczynić się do zatrucia.
- Teraz nagle jesteś tybetańskim znachorem? – prychnął House, podnosząc opakowanie z tajskiej restauracji. Obrócił je w palcach, szukając nazwy knajpy.
- To z Lemongrass – zauważyła Cameron. – Chase i ja czasem stamtąd zamawiamy… - kontynuowała.
- Mam to w nosie! – House uniósł rękę, powstrzymując Cameron i przewrócił oczami. – Naprawdę chcesz, żebym się porzygał? – Skrzywił się, udając zniesmaczenie.
Cameron stała najbliżej House’a. Zacisnęła palce na teczce z wynikami, którą trzymała w rękach. House przybliżył swoją twarz do jej i wykrzyknął:
- Buuuu! – Jednym szybkim ruchem wyrwał jej wyniki z rąk, dziecinnie dodając:
- Moje!
Cameron wlepiła w niego zdumiony wzrok, a Wilson przewrócił oczami.
- Super! – House nie przerywał sobie zabawy. Otworzył teczkę. – Teraz będę wiedział wszystko o pisi naszej diablicy! – Rzucił pozostałym złośliwym uśmiech.
Dobrze rozwinięta, biała kobieta, 163 cm wzrostu
„Tak dobrze rozwinięta, że czasem to i owo wyskakuje jej ze stanika” – House wyobraził sobie Cuddy w jednym z jej dopasowanych kostiumików. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, tak słaby i smutny, że każdy obserwator pomyliłby go z grymasem.
50 kg (schudła 2 kg od ostatniej wizyty w ósmym tygodniu)
Badanie ginekologiczne: Cewka moczowa ułożona środkowo, miękka, rozmiar wskazuje na trzynasty tydzień; przydatki macicy twarde, bez wyczuwalnych guzów.

„Nic nie ma” – pomyślał House i rzucił teczkę na biurko. A potem przypomniał sobie o utracie wagi: dwa kilogramy w pięć tygodni. Zapamiętał tę informację i skupił się na Cameron i Wilsonie. Jego zespół stał z tyłu.
- Co wy dwoje jeszcze tu robicie? Wypad. – Wskazał drzwi ręką. Cameron już była na progu, gdy Wilson odezwał się:
- House…
- Wilson… - odparł House znudzonym głosem.
- Dobrze. – Wilson uniósł obie ręce, pokazując, że się poddaje. – Ale ja tak tego nie zostawię. – I wyszedł, żałując, że nie może odłożyć na później badań nowotworowych.
House skupił uwagę na Taubie, Kutnerze i Trzynastce. Z większym entuzjazmem, niż chciał, zażądał:
- Przywieźcie mi papiery z ministerstwa zdrowia. Nasi prawnicy powinni wam pomóc, chociaż są tylko bandą debili zabierających nam tlen. – Z zapałem dodał. – Muszę trochę poćwiczyć Thai Bo*!
Członkowie jego zespołu wyszli bez słowa, zostawiając House’a z jego nemesis.

*Thai Bo – sztuka walki, łącząca elementy taekwondo i tajskiego boksu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:12, 17 Mar 2011    Temat postu:

Miałam dopiero dziś skomentować poprzednią część, a tu już nowa. Ale dobrze, bo krótkie są. Za krótkie. Gdyby nie to, że tłumaczysz, prosiłabym o dłuższe, a tak to pozostaje mi prosić o szybsze dodawanie (co z tego, że bym już w ogóle pewnie nie nadążała z komentowaniem ).
Co do treści - jest coraz ciekawiej. Nic nie wiemy, ale i tak jest genialnie. Ja już chcę wiedzieć, co jest Cuddy, co zrobił House i w ogóle. Naprawdę się cieszę, że to tłumaczysz, bo nie mam zbyt wielkiej cierpliwości do ficków po angielsku. A Tobie bardzo ładnie wychodzi tłumaczenie.
Czekam na więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:16, 18 Mar 2011    Temat postu:

Wegetarianka Cuddy zjadła kurczaka? ;o
Część ciekawa. Krótka, ale ciekawa. Mam nadzieję, że szybko dodasz nową część i wyjaśni się co jest Cuddy. Wiem, że męczę o tę jej chorobę, ale jestem niesamowicie ciekawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:56, 18 Mar 2011    Temat postu:

Ciekawe, ciekawe.
Czekam na kolejną część, może wyjaśni się ten sekret House'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:29, 20 Mar 2011    Temat postu:

Rozdział VI. Diabelskie sztuczki.

Tej nocy było naprawdę ciepło. Lipiec chylił się ku końcowi, więc o tym, że w ogóle może być chłodno, nikt nie pamiętał. House, ubrany w swoje zwykłe jeansy, koszulkę z Rolling Stonesami i ze skórzaną kurtką pod pachą, podszedł do motoru. Na parkingu już od dawna było pusto. Zbliżała się ósma wieczorem, a większość pracowników szpitala wychodziła o piątej. Gdyby nie Cuddy on też od dawna byłby w domu. Ale tej nocy do domu się nie wybierał. Wpadnie tam i weźmie prysznic przed powrotem do szpitala – ale teraz ma ważniejsze sprawy do załatwienia.
Odpalił motor i ruszył w stronę Hill Road.

- Proszę pana, nie może pan tam wejść! - Kelnerka z Lemongrass pobiegła za Housem, który szedł w stronę drzwi do kuchni, nie przejmując się czymś tak prozaicznym, jak zasady dobrego wychowania.
- Założymy się? - House uśmiechnął się złośliwie i uniósł dłoń, w której trzymał kartkę papieru.
- Proszę przestać – Tajka usiłowała z nim dyskutować. Gdy zorientowała się, że słowa nie zdadzą się na nic, pociągnęła go za t-shirt. Podziałało – House zatrzymał się i spojrzał na nią ze złością. Sytuację obserwowali już wszyscy ludzie w pomieszczeniu. Nagle coś przyciągnęło uwagę diagnosty.
Przy stole, koło którego stał, trójka biznesmenów jadła obiad, składający się z obłędnych ilości kurczaka z imbirem i przyglądała mu się, jakby był darmową rozrywką. Dwoma precyzyjnymi ruchami laski House zrzucił zawartość dwóch półmisków na kolana mężczyzn i powiedział:
- Na waszym miejscu nie jadłbym tego.
Gdy trzeci z nich odwrócił się w stronę lekarza, by dać wyraz swojemu oburzeniu, House natychmiast go rozpoznał. Cuddy umawiała się z nim kilka miesięcy temu, a diagnosta z powodzeniem zniszczył ten rodzący się związek. O ile dobrze pamiętał, to były jej ostatnie randki – od tamtej pory nie umawiała się z nikim. Nie miał jednak pewności, czy nie była z tym facetem w kontakcie. By zmniejszyć na to szansę, House uniósł głos, żeby słyszano go w całej restauracji:
- Ale nie przeszkadzajcie sobie. Święty Piotr powita was z radością.
W ciągu kilku chwil menedżer Lemongrassu zajął się Housem. Przeprosił za wszelkie niedogodności, których danie na wynos mogło być przyczyną i obiecał współpracę w kwestii badań laboratoryjnych. Osobiście zaprowadził House'a do kuchni, jednocześnie usiłując opanować chaos na sali, który spowodował diagnosta. House zebrał próbki i wyszedł tylnymi drzwiami. Rozejrzał się, po czym zatrzymał i uniósł brwi: smród smażonego żarcia coś mu przypominał. Zapamiętał to i, pogrążony w myślach, poszedł w stronę motoru.

House zaparkował motocykl tuż przed drzwiami wejściowymi do swojego domu. Szybko wyciągnął klucz i usłyszał dzwonek telefonu stacjonarnego. Nie miał najmniejszego zamiaru odbierać i pozwolił, by dzwoniącym zajęła się sekretarka automatyczna. Chciał jak najszybciej wziąć prysznic, przebrać się w coś i ruszyć do szpitala. Nie mógł pozwolić, by jakiś drobiazg mu przeszkodził.
- Numer, pod który dzwoniłeś, został odłączony i nie istnieje. Jeśli sądzisz, że się tu dodzwoniłeś przez pomyłkę, masz rację. Rozłącz się. Na trzy. Raz... Dwa... - Recytowała jego sekretarka.
House zatrzymał się i odwrócił w stronę telefonu, gdy usłyszał głos Wilsona.
- House, jesteś tam? - Nastało dziesięć sekund ciszy, zanim House odebrał. Świetnie wiedział, czemu Wilson dzwoni.
- No – odparł beznamiętnie.
- Gdzieś ty był? Dzwoniłem na komórkę, ale nie odbierasz. - W głosie Wilsona wyraźnie pobrzmiewała niecierpliwość.
- Pewnie zostawiłem ją w gabinecie. Do rzeczy, Wilson – zażądał House, chociaż wcale nie miał pewności, czy naprawdę chce usłyszeć to, co Wilson ma do powiedzenia.
- House, to nie rak. Morfologia jest czysta, markery nowotworowe negatywne. Jej węzły chłonne są normalne, nie ma potrzeby robić biopsję – powiedział Wilson na jednym oddechu.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Onkolog usłyszał, jak House wciągnął powietrze, zanim przekazał mu najnowsze wiadomości i nie miał pewności, czy diagnosta nadal wstrzymuje oddech.
- House? Słyszałeś, co powiedziałem? - Wilson postanowił sprowadzić go na ziemię. - Ona nie ma raka.
- Słyszałem za pierwszym razem. Muszę lecieć! - powiedział House szybko i rozłączył się. Wilson z niedowierzaniem gapił się na słuchawkę.
House opadł ciężko na kanapę, wypuścił nagromadzone powietrze i westchnął głęboko. Objął głowę dłońmi, potarł energicznie skronie i pomyślał: „Blisko było”. „Blisko” - we wszystkich możliwych znaczeniach; był „blisko” pokazania swych emocji Wilsonowi; „blisko” informacji, że Cuddy ma raka,; „blisko” jej utraty; „blisko” zatracenia samego siebie. Po tej ostatniej refleksji potrząsnął głową i powlókł się do łazienki.
Musiał myśleć jasno, a ciepły prysznic pomoże mu się skupić i obmyje go z win. Przynajmniej chwilowo.

House wkroczył do szpitala trochę po dwudziestej trzeciej. Pielęgniarki na dyżurze odnotowały jego obecność i powróciły do swoich papierów. House poszedł prosto do laboratorium. O tej porze nie miał kim rządzić – wszyscy rozeszli się już do domów. Można powiedzieć, że był ostatnim ocalałym. Musiał sam zbadać próbki z restauracji.
- House, co ty robisz? - spytał Wilson, gdy znalazł przyjaciela pochylonego nad mikroskopem. Intuicja podpowiedziała mu, że diagnosta tu będzie.
- A jak myślisz? - warknął House.
- Sprawdzasz bakterie o północy, zupełnie sam. Nigdy ci się to nie zdarza! - zauważył Wilson, zerkając na próbki.
- Zepsuję ci zabawę. W przeciwieństwie do ciebie, mojego najlepsiejszego kumpla, nie mam zwyczaju tańczyć, jak mi ktoś zagra i nie muszę nic nikomu tłumaczyć ani udowadniać. - House oderwał się od mikroskopu i rzucił przyjacielowi sarkastyczny uśmieszek.
- Ależ musisz. Właśnie próbujesz coś sam sobie udowodnić. Za tym wszystkim coś się kryje. - Wilson machnął ręką w stronę stołu, przy którym House pracował. - Jest dla ciebie ważna, prawda? Bardziej, niż chcesz przyznać sam sobie, a już Boże broń komukolwiek innemu – dodał, mając nadzieję, że House się przed nim otworzy.
Gdy diagnosta nie zwrócił najmniejszej uwagi na słowa Wilsona, przyjaciel kontynuował przesłuchanie.
- Czy coś się wydarzyło między tobą i Cuddy?
- Nie! - odparł House, kręcąc głową.
- No to czemu jesteś na nią wściekły, kiedy jest zdrowa i stajesz na głowie, by jej pomóc, gdy jest chora? - mruknął Wilson, nic nie rozumiejąc.- Uraziła twoją dumę? Bo wybrała anonimowego dawcę, a nie ciebie? - Onkolog próbował zaatakować z innej strony, ale znów trafił w ślepą uliczkę. House milczał jak zaklęty. Zamknął się w swojej twierdzy i nie zamierzał nikogo wpuścić.
„To poważniejsze, niż myślałem” - pomyślał Wilson, a głośno powiedział:
- Jeśli będziesz chciał z kimś o tym pogadać, wiesz gdzie mnie znaleźć. Dobranoc, House! - Wilson odwrócił się na pięcie i wyszedł z laboratorium. Usłyszał, jak przyjaciel odpowiada cichym głosem:
- Dobranoc.
House siedział w ciszy i nie przestawał myśleć o słowach Wilsona. „Czy tu chodzi o moją dumę?” - pytał sam siebie, podczas gdy wyniki badań drukowały się.
„Duma wymaga sumienia. A ja go nie mam” - uspokoił się i połknął trzy Vicodiny. - „To będzie długa noc” - pomyślał, by wytłumaczyć samemu sobie tę końską dawkę. Szybko złapał wyniki testów i jeszcze szybciej rzucił je w kąt. „Nic tu nie ma.” Pod względami sanitarnymi restauracja była w porządku. House nie wyglądał na zaskoczonego.
Potem przypomniał sobie tę małą alejkę za restauracją i zapach smażonego kurczaka. Zerwał się na nogi i poszedł do pokoju Cuddy. Zobaczył, że pielęgniarka śpi przy łóżku administratorki. Cuddy była podłączona do respiratora. Blada i chudziutka wyglądała, jakby odpoczywała po chemioterapii.
Pielęgniarka usłyszała, jak lekarz wchodzi i zerwała się z krzesła. House ruchem łowy dał jej znak, że chce zostać sam z dyrektorką, a dziewczyna szybko wyszła. Nareszcie był z nią sam na sam. Czuł się niemal osaczony przez ciszę panującą w pokoju, przerywaną tylko piknięciami rejestrującymi pracę serca.
- Cuddy – zwrócił się do kobiety, siadając na łóżku. - Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale musisz się obudzić. - Wyciągnął dłoń i wziął ją za rękę. - Tylko ty możesz odpowiedzieć na kilka pytań i musisz się obudzić, żebym mógł cię zdiagnozować – powiedział miękko. Potem kontynuował złośliwym tonem. - Nie pomagasz mi, a ten szpital sam nie będzie się administrował. No dalej, rusz... - przerwał, śmiejąc się cicho. - ...ten wielki tyłek z łóżka!
House nie wiedział, co właściwie próbuje osiągnąć. Chciał, by go usłyszała – choć z medycznego punktu widzenia było to niemożliwe – ale przede wszystkim chciał być przy niej, pokazać jej, że nie jest sama. Chwycił laskę i wstał. Zanim wyszedł, dodał:
- To wcale nie jest fajne! Ta szpitalna koszulka nocna uniemożliwia mi kontakt z bliźniaczkami. Musisz coś z tym zrobić albo złożę zażalenie! - powiedział swoim zwykłym, złośliwym tonem i wyszedł z pokoju.

Cuddy słyszała go. Jej podświadomość zarejestrowała jego obecność, jego głos, dotyk i niepokój. To wydawało się takie niemożliwe. Przecież to mógł być sen – ale jeśli tak, był bardzo realny. I chociaż jej palce były wciąż ciepłe od jego dotyku, pozwoliła, by ciemność znów ją pochłonęła.

House wszedł do swojego gabinetu, niosąc kurtkę pod ramieniem i słuchawki w dłoni. Nieuważnie cisnął kurtkę na podłogę, podszedł do biurka i chwycił gitarę. Tej nocy było w nim coś, co nie dawało mu spokoju. Podłączył wzmacniacz i słuchawki, by nikt inny nie słyszał muzyki – nie, żeby o pierwszej w nocy było tam wielu potencjalnych słuchaczy.
Usiadł w swoim krześle i zamknął oczy. Z nabożeństwem dotknął strun, a piosenka sama do niego przyszła. Czego nie umiał powiedzieć słowami, powiedział piosenką „Wicked game” Chrisa Isaaka.
Świat stanął w ogniu
Tylko ty mogłaś mnie ocalić
Dziwne, co głupi ludzie robią przez pożądanie
Nawet nie śniłem, że spotkam kogoś takiego jak ty
Nawet nie śniłem, że utracę kogoś takiego jak ty

Na jego twarzy odmalował się ból. Śpiewał dalej.
Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
W tobie
W tobie

Twarz Cuddy pojawiła się w jego myślach. Chwycił mocniej gitarę, gdy piosenka uświadomiła mu to, co już tak naprawdę wiedział. Albo był tak naćpany, że jego umysł się z nim bawił, albo naprawdę tak czuł i nie mógł się z tym pogodzić.
Co to za diabelskie sztuczki sprawiają,
Że się tak czuję
Co to za diabelskie sztuczki sprawiają
Że marzę o tobie
Co za diabelskie sztuki sprawiają,
że mówisz, że nigdy wcześniej tak się nie czułaś
Co za diabelskie sztuczki sprawiają,
że marze o tobie
Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
Świat stanął w ogniu
Tylko ty mogłaś mnie ocalić
Dziwne, co głupi ludzie robią przez pożądanie
Nawet nie śniłem, że pokocham kogoś takiego jak ty
Nawet nie śniłem, że utracę kogoś takiego jak ty


Gdy śpiewał ostatnie słowa, poczuł, że jego serce zamiera. Myśl, że mógłby ją utracić doprowadzała go do szaleństwa. Nagle przypomniał sobie słowa Wilsona: „Jest dla ciebie ważna, prawda? Bardziej, niż chcesz przyznać sam sobie, a już Boże broń komukolwiek innemu.” i zrozumiał, że robił wszystko, by się w niej nie zakochać. I przegrał z kretesem.

Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
Nie, nie chcę się zakochać
(Ta miłość złamie ci serce)
W tobie
W tobie


„Ta miłość złamie ci serce, Cuddy” - pomyślał i oparł gitarę o ścianę. Przez następne dwie godziny „Wicked game” chodziło mu po głowie i nie mógł zasnąć. O 3:37 jego mózg wreszcie się poddał i House odpłynął w kierunku fazy REM.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:13, 20 Mar 2011    Temat postu:

Piranio, wybacz, że trochę mnie tu nie było, ale wiedz, że teraz przeczytałam wszystko i jestem zachwycona. Po raz kolejny wybrałaś bardzo ciekawego fika. Masz do nich rękę, w sensie, do tych ciekawych Strasznie tajemniczy ten fik, ale przez to wciąga jeszcze bardziej. Zachodzę w głowę, co i jak, ale nie mam pojęcia jak się to potoczy i co się stanie, wiem jedno, na pewno będę czytać z przyjemnością, bo takie fiki + Twoje ich tłumaczenie to zawsze gwarancja dobrej lektury Wielki ukłon w Twoją stronę za te medyczne części udowadniasz, że nie ma dla Ciebie rzeczy nie do przetłumaczenia. A całość jak zwykle na najwyższym poziomie, czyta się jakby to wcale nie było tłumaczenie Pięknie!
Cieszy mnie, że części pojawiają się regularnie, zwłaszcza, że każdą kolejną częścią chce się więcej i więcej, mam nadzieję, ze wkrótce coś się wyjaśni, choć odrobinę. Czekam niecierpliwie.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:37, 20 Mar 2011    Temat postu:

Nigdy nie lubiłam wrzucania piosenek do ficków, ale no cóż, nie Ty tu rządzisz, Ty aż tłumaczysz Pięknie Wyłapałam jedną literówkę

House ruchem łowy dał jej znak, że chce zostać sam z dyrektorką, a dziewczyna szybko wyszła. - ruchem głowy jak mniemam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:01, 20 Mar 2011    Temat postu:

Piąta część. Czułam się jak na lekcji biologii. Fajnie, że autorka zna się na tych rzeczach i potrafi wplątać to w fabułę ficka, nie tracąc głównego wątku . Podoba mi się House, który toczy wewnętrzną walkę. Wilson idealnie odgrywa swoją rolę przyjaciela. Kaczuszka też są fajne
Szósta część jest na razie najlepszą ze wszystkich. Dzięki tej piosence poznajemy uczucia House. Czyli jednak ją kocha(nie, żebym w to wątpiła), jeśli jej zabraknie, wystąpi u niego załamanie .
Rozmowa w jej sali, genialna . Przejmujący, opiekuńczy na swój sposób House, to najlepsze co może się trafić . Podświadoma intuicja Cuddy, że jest koło niej i dotyk jego ręki, to dla mnie mistrzostwo. Takie małe coś, a cieszy .
Oczywiście tłumaczenie świetne, wybór ficka tak samo, że walczę, aby nie zajrzeć do oryginału i nie zepsuć sobie zabawy.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:03, 20 Mar 2011    Temat postu:

Ta część bardzo mi się podoba, jest taka... szczera? Nie wiem, jak to określić. Ale dobrze, że przynajmniej House sam przed sobą się przyznał, że kocha Cuddy. Jak Cuddy wyzdrowieje, to może jej też powie. Powolutku do tego dojdziemy .
Coraz bardziej mnie ciekawi, co jest Cuddy. Ta cała restauracja dziwna była. I nic nadal nie wiem. Chyba, że to już moja wina .
Część chyba dłuższa od poprzedniej (albo przez piosenkę mam takie wrażenie). Mam nadzieję, że więcej takich będzie.
Pozdrawiam i życzę Weny na tłumaczenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:28, 23 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
Dziękuję za wszystkie komentarze! Staram się tłumaczyć jak najszybciej, żeby nie stracić resztki czytelników na rzecz oryginału, ale życie studenta bywa ciężkie...
Lisek!!! Już się martwiłam, czy mnie aby nie opuściłaś Dziękuję za komplementy, zwłaszcza dotyczące medycznych części - dawno się tak nie namordowałam, ale chyba tłumaczy się je łatwiej niż sceny erotyczne ostatecznie - wikipedia w ruch, alleluja i do przodu.
Justykacz - ja tez nie przepadam za piosenkami w tekście, ale MissCuddles ewidentnie ma do nich słabość, a skoro uwielbiam MissCuddles, to nie pozostaje mi nic innego jak polubić tę technikę w jej wykonaniu
Noway - zostań ze mną!!! Wiem, że oryginał to zawsze oryginał, ale lubię komentarze...
Gorzata - te części bywają różne, na razie są głównie krótkie, ale potem się troszkę wydłużają. Ostatecznie 40 rozdziałów, intryga musi się zagęszczać.




Rozdział VII. Zachcianki.

Telefon uparcie dzwonił. House otworzył oczy i niezgrabnie podszedł do biurka. Zerknął na zegarek na komputerze – 6.13 rano. Nie myśląc w ogóle o osobie na drugim końcu linii, warknął:
- Czego?
- Doktorze House, tu pielęgniarka Melanie z OIOMu. Doktor Cuddy właśnie odzyskała przytomność. Mówił pan... - House nie pozwolił jej dokończyć. Rzucił:
- Zaraz tam będę. - Odłożył słuchawkę. Potarł nieogoloną twarz i chwycił teczkę z badaniami leżącą na jego biurku. Nie zwlekając dłużej ruszył zobaczyć się z Cuddy.

Cuddy powoli otworzyła oczy. House poczuł gulę w gardle, gdy zauważył, że z jej oczu zniknął ten niezwykły blask, wesołość, którą tak uwielbiał, a która była stale obecna - gdy się uśmiechała, śmiała w głos, krzyczała na niego; gdy była zła czy zirytowana. Jej skóra była porcelanowo biała, niemal przezroczysta, a pod jej oczami pojawiły się cienie.
- Hej, witamy z powrotem – rzucił House z uśmiechem. Odsunął respirator z jej ust i delikatnie przesunął palcami po jej twarzy.
- Hej – powiedziała cicho i rozejrzała się po pokoju, rejestrując wszystkie medyczne przyrządy i kroplówkę wbitą w jej ramię. - Straciłam dziecko? - zapytała z przerażeniem, ewidentnie roztrzęsiona i natychmiast zaczęła płakać.
House był zupełnie nieprzygotowany na jej łzy i ból. Stał bez ruchu, nie będąc w stanie wykrztusić słowa. Gdy zrozumiał, że cisza tylko dobija Cuddy bardziej, szybko podszedł do ultrasonografu i przysunął go do jej łóżka. Usiadł obok niej.
- Wczoraj w łazience uderzyłaś się mocno w głowę. Pojawił się nieduży krwiak podtwardówkowy, ale panujemy nad sytuacją. - House przygotował maszynę i wolno odsłonił brzuch Cuddy. Drgnęła pod jego dotykiem, lecz nie powiedziała ani słowa, patrząc na jego ręce. - Ale twojemu szkodnikowi było całkiem wygodnie w macicy i nic mu nie jest – dodał wesoło.
Usiłował uśmiechnąć się do niej, gdy obydwoje odwrócili głowy w stronę monitora.
- Tu jest główka... dużo twardsza niż twoja... dwie ręce, dwie nogi i zdrowe bicie serca. - Patrzyli na USG w zdumieniu i podziwie dla matki natury. W ciszy słuchali bicia serca dziecka.
Na twarzy Cuddy pojawił się słaby uśmiech. Oparła głowę na poduszce, zbyt wyczerpana, by mówić. Zamknęła oczy, ale uparte łzy nie przestawały wypływać spod jej rzęs.
- Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytała w końcu.
- Jakieś osiemnaście godzin? - odparł House szybko.
- Co mi podaliście na krwiak? - Lekarska dusza dawała o sobie znać.
- Bezpieczną dawkę deksametazonu i mannitolu. - Wyglądał na niemal zawstydzonego, gdy to mówił. - Pomogły, Cuddy. Nie zapadłaś w śpiączkę i nie musieliśmy przeprowadzać kraniotomii.
- Dziękuję – szepnęła z wdzięcznością.
Opuścił głowę i wbił wzrok w czubki swoich butów. Niepewnie wydusił z siebie:
- Proszę bardzo.
Wciąż było między nimi wiele niewyjaśnionych spraw. Cuddy pragnęła wiedzieć, czemu House tak stanowczo jej unikał. House natomiast chciał skonfrontować swoje diagnostyczne podejrzenia z rzeczywistością. Cuddy przemówiła pierwsza, niemal błagalnym głosem:
- House... - podniosła na niego swoje niebieskie oczy. Szybko odwrócił wzrok, przerażony, że mogłaby odczytać jego myśli. Nie odpowiedział na jej milczącą prośbę, zamiast tego nalegając:
- Cuddy, muszę coś sprawdzić. To będzie wyczerpujące dla twojego organizmu, ale muszę mieć pewność. - Przerwał na moment, a potem spytał o zgodę. - Okej?
W tej chwili zdała sobie sprawę, że nie była dla niego tylko zwyczajną pacjentką i szybko pokiwała głową. Patrzyła, jak mężczyzna wstaje i woła oddziałową:
- Proszę przynieść trochę smażonego kurczaka. - Odwrócił się do Cuddy i mrugnął do niej. - Nasza diablica ma dziś dziwne zachcianki, a kimże jesteśmy, by odmawiać z dupy wielkiej dawki węglowodanów? - zaakcentował "dupy".
- House! - Cuddy udała oburzenie.
- Naprawdę się martwię o pani zdrowie, doktor Cuddy! Smażony kurczak o wpół do siódmej rano? - kontynuował, gdy napotkał zszokowany wzrok pielęgniarki. Potem wskazał na nią laską i głośno powiedział. - Szybko!
- Nawiasem mówiąc – zwrócił się do Cuddy. - Kurczak z imbirem? Nie jesteś przypadkiem zagorzałą wegetarianką? - Spojrzał na nią, oczekując odpowiedzi.
- No wiesz, dziwne ciążowe zachcianki. - Cuddy wzruszyła ramionami.
- Chyba nie chcę usłyszeć nic więcej. - Udał obrzydzenie. - To okropne!
Położyła opiekuńczo ręce na brzuchu i uśmiechnęła się nieśmiało, jakby mówiąc „Wiń tego smarkacza, a nie mnie.”

Czterdzieści pięć minut później House zmuszał Cuddy, by zjadła przesmażonego i suchego kurczaka. Kibicował jej, gdy usiłowała przełknąć mięso.
- To naprawdę konieczne? - spytała.
- Tak. Jedz! - odparł niecierpliwie. - Sprawdzam, jak się mają twoje poranne mdłości. HG – dokończył myśl.
- Diagnozujesz HG przy pomocy smażonego kurczaka? - Uniosła brwi, zbyt zmęczona, by się kłócić.
- Tak. Wyściółka twojego żołądka buntuje się przeciwko kombinacji smażonego oleju i chlebowej panierki. Nawet zapach powoduje mdłości... - Nie dane było mu skończyć. Cuddy już pluła przeżutym jedzeniem. Podsunął jej duży, plastikowy pojemnik, który przygotował wcześniej i wstał szybko, dzwoniąc po pielęgniarki.
- To wszystko tłumaczy – powiedział entuzjastycznie, usiłując ukryć fakt, że nie cierpi siebie za to, co jej robi. Próbował nie patrzeć, jak z kobiety uchodzą resztki sił podczas kolejnych wymiotów. Nie myśląc dłużej, podszedł z powrotem do łóżka i usiadł koło niej, wydając polecenia:
- Przynieście mokre ręczniki i dziesięć miligramów metoklopramidu do jej kroplówki.
Jedna z pielęgniarek natychmiast przyniosła szmatki i lekarstwo. Szybko ją wyprosił i spojrzał na Cuddy, mówiąc:
- Od tego poczujesz się lepiej. - Dodał metoklopramid do jej kroplówki. - Zapobiegnie mdłościom i tym silnym wymiotom. - Położył laskę na łóżku i delikatnie otarł jej usta ręczniczkiem. Ani na chwilę nie przerywał kontaktu wzrokowego.
- House, dlaczego... - wymamrotała, próbując otrzymać odpowiedź na swoje pytania.
- Ciii, starczy myślenia jak na jeden ranek – przerwał. - Musisz odpocząć, ciesz się wakacjami. - Chwycił drugi ręczniczek i otarł jej czoło. Nie mówiąc nic więcej, powoli wstał i chwycił laskę, szykując się do wyjścia.
- House, czemu jesteś tu tak wcześnie? - Wreszcie udało jej się zadać jedno pytanie.
Odwrócił się i odpowiedział, uśmiechając się lekko:
- Pewna nadgorliwa diablica zarządziła, że mam być jej lekarzem w razie wypadku i wyciągnęła mnie z łóżka z powodu bolącego brzucha. - W jego głosie pobrzmiewała wesołość, gdy wychodził z pokoju.
Po trzydziestu sekundach drzwi znów się otworzyły. House wsunął głowę:
- Odpoczywaj! To polecenie lekarza!
Cuddy zamknęła oczy, uśmiechając się do siebie. Cieszyła się z jego opiekuńczości, nawet jeśli mogła ją otrzymać tylko w taki sposób.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Śro 17:42, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:05, 23 Mar 2011    Temat postu:

Jak mogłaś tak pomyśleć Ja nigdy Cię nie opuszczę Pamiętaj, że ja na pewno nie sięgnę do oryginału. Za bardzo kocham Twoje tłumaczenia i za mało znam ten obcy język ale bardziej dlatego, że uwielbiam jak tłumaczysz
Medyczne kawałki to majstersztyk w Twoim wykonaniu, erotyczne zresztą też, w obu przypadkach kłaniam Ci się pas

Miałam rację, fik z każdą częścią wciąga coraz bardziej. Czy House zrobił to coś co myślę, że mógł zrobić Hmm... chyba to za proste, ale proste rozwiązania są najlepsze i właściwe, jestem ciekawa, czy nabiorę pewności zanim coś się samo wyjaśni
Ogólnie piękna część, tego potrzebowałam, lubię też takie Huddy, niepewne, troszczące się o siebie, tajemnicze... Ponad wszystko kocham ich kłótnie i spięcia, ale od czasu potrzebuję zobaczyć to coś, co jest tak pięknie oddane w tej części
Scena jak House zmusza Cuddy do zjedzenia kurczaka, chce jej pomóc, ale męczy się z tym, ze ona się męczy W ogóle te urywane rozmowy, półsłówka...
Ale zgadzam się Cuddy, też chcę wiedzieć DLACZEGO?
Jak pomyślę 41 części, pewnie sobie poczekam zanim coś się wyjaśni, z drugiej strony to 41 części do czytania teraz już mniej, ale jak mówisz, że będą dłuższe to już mam zaciesz
Zatem weny i czasu studentko, bo zdolności Ci nie brakuje
Wierny i oddany lis


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 18:12, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:46, 23 Mar 2011    Temat postu:

Podoba mi się opiekuńcza wersja House'a. Oczywiście wszystko zwala na Cuddy, ale przecież dobrze wiemy, że sam by chciał być jej lekarzem w razie czego. Albo właśnie by nie chciał. Ale mniejsza o to, skoro już jest to się troszczy i to jest świetne.
Ogólnie to jest coraz ciekawiej, niby już coś wiemy o Cuddy ale przeczuwam, że to nie wszystko. Zresztą, co by się wtedy działo w pozostałych trzydziestu rozdziałach? Znaczy, może być kilka wątków, nie wiem, nie czytałam. Ale zwykle pierwsza diagnoza nie jest prawidłowa. No i nie było jeszcze takiego prawdziwego Huddy. W sumie to kilka wątków by się tu znalazło jeszcze, więc o czym pisać jest. A Ty nam to ładnie przetłumaczysz .
Pozdrawiam i Weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:40, 23 Mar 2011    Temat postu:

Nie, chyba jestem zbyt leniwa, aby czytać w oryginale, a słowniki tak mnie o to proszą. Jednak wiem, że będzie 18+, więc oddaję się Twojemu tłumaczeniu, bo jesteś w tym świetna .

Co do części. Opiekuńczy House jest taki dziwny. Jakoś nigdy nie potrafię wyobrazić sobie, że przychodzi do Cuddy i się nią opiekuję, martwi owszem, ale nie opiekuję. Więc jest coraz ciekawiej. Zastanawiam się czy Cuddy dotrzyma ciążę, jeśli tak, to co się stanie itp.
Życzę czasu na tłumaczenie i miłych godzin spędzonych na zajęciach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:50, 24 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
Tralalala, a co mi tam, porozpieszczam Was


Rozdział VIII. Wszyscy kłamią.

Była ósma rano, a on nie miał nic do roboty. Poza Cuddy, nie zajmował się żadnym przypadkiem. Administratorka miała się lepiej, a on niemal nie spał poprzedniej nocy. Wszystko bolało go od snu w niewygodnym krześle – a przynajmniej chciał tak myśleć.. W rzeczywistości ból miał swoją przyczynę w niespokojnym śnie – cały czas śniła mu się Cuddy, przerażona i krzycząca do niego o pomoc – a on nie mógł nic zrobić. Co godzinę budził się zlany zimnym potem.
Nie zastanawiał się dłużej i postanowił iść do domu. Miał nadzieję, że unikanie szpitala i jej obecności pozwoli mu w końcu odpocząć od myśli, które nie przestawały go nękać.
„Wszyscy kłamią” - pomyślał, szukając usprawiedliwienia. - „Ci, którzy kłamią, robią złe rzeczy. A ci, którzy robią złe rzeczy, są karani.” Jaka będzie jego kara? House zażył normalną dawkę Vicodinu i wyciągnął się na ogromnym łóżku. Przytulił poduszkę do policzka i zamknął oczy.
Kłamał sam sobie. Kłamał jej. Najwyższy czas, by naprawić pewne aspekty życia i kilka rzeczy wyjaśnić. Był to winien sobie, był to winien życiu, którego nigdy nie miał.
Postanowił, że pomyśli o tym później i poszedł spać.

O trzeciej po południu obudziło go piszczenie pagera. Z niedowierzaniem spojrzał na mały ekranik, czując się, jakby kopnął go prąd. Szybko wybrał znajomy numer. Odebrała Cameron.
- Co jest? - spytał szybko.
- Jej potas niebezpiecznie spada, wcześniej miała ostre kurcze mięśni – wyjaśniła Cameron.
- I wydzwaniacie mnie TERAZ? - wrzasnął. - Zróbcie EKG, żeby się upewnić, czy z sercem wszystko okej. Zaraz będę. - Rozłączył się i chwycił chorą nogę, by wstać. Złapał laskę i ruszył w stronę drzwi.

Kwadrans później wściekły House wpadł do szpitala. Skierował się prosto do pokoju Cuddy. Cameron, Chase, Wilson, Foreman i jego zespół już tam byli. Cuddy wyglądała na odurzoną lekami i nieświadomą, co dzieje się dookoła.
- Co jej daliście? - dopytywał się House.
- Kodeinę – odparła Cameron, drżąc.
- Ile? - Wbił w nią przeszywające spojrzenie.
- 50 miligramów – powiedziała Cameron i szybko zaczęła się usprawiedliwiać. - Konsultowałam się z doktor Richardson.
- To ja jestem jej lekarzem prowadzącym, nie doktor Richardson – podkreślił ze złością.
- House! - Wilson odezwał się ostrzej, niż zamierzał. - Świat się nie kręci wokół ciebie. Cuddy nic nie będzie. - Usiłował spuścić z tronu i trochę uspokoić przyjaciela.
Cameron nie rezygnowała, z premedytacją nie przejmując się uwagami House'a ani jego wściekłym spojrzeniem.
- Jest bardzo słaba, jej żołądek odmawia przyjęcia jakiegokolwiek pokarmu. Próbowaliśmy ją dziś karmić normalnie, ale ona po prostu nie trzyma jedzenia. Z badań wynika, że straciła dwadzieścia procent wagi sprzed ciąży. To nie może być tylko HG, House. Oni oboje są w niebezpieczeństwie.
- Na to wygląda... - powiedział House nieuważnie.
Cameron stała obok łóżka Cuddy, zmieniając kroplówkę i próbując wyglądać na spokojną. Ale ręce jej się trzęsły, a na czole pojawiły się kropelki potu. Nie mogła podłączyć kroplówki do igły. Podszedł do niej Chase.
- Ja to zrobię, ty poszukuj ordynatora kardiologii i wypełnij dokumenty. Musi dziś wylądować na kardiologii, trzeba będzie obserwować jej serce.
Cameron spojrzała na House'a, a on skinął głową. Kobieta szybko ruszyła korytarzem.
Przez moment wszyscy stali w ciszy, pogrążeni w myślach. House odezwał się pierwszy, zwracając się do swojego zespołu:
- Co powoduje hipokaliemię? Co przegapiliśmy?
- Pozorny nadmiar mineralokortykoidów – zaproponował Wilson. - Niedobór enzymu 11-beta hydroksysteroidu dehydrogenazy typu drugiego, który pozwala kortyzolowi na stymulację receptorów aldosteronu.*
Szybko tłumaczył dalej:
- Może być genetyczny albo spowodowany konsumpcją glycyrrhizy, którą można znaleźć w lukrecji, czasem w ziołowych tabletkach, cukierkach i tabace.
- Ale temu towarzyszy wysokie ciśnienie. A my przyjęliśmy ją z ciśnieniem 100/60 – zaprotestował Foreman, przeglądając wyniki Cuddy.
- Rzadkie dziedziczne uszkodzenia nerkowych transporterów soli, takie jak syndrom Barttera albo syndrom Gitelmana, mogą powodować hipokaliemię. Działają jak diuretyki – włączyła się Trzynastka, kręcąc długopis w palcach, żeby się czymś zająć.
- Gitelman wyjaśniałby skurcze, osłabienie i zmęczenie – zgodził się Kutner.
- Bartter wyjaśniałby niskie ciśnienie krwi i ciągłe wymioty – dodała Trzynastka.
House, w widoczny sposób zdenerwowany, podniósł głowę znad wykresów medycznych i spojrzał na swój zespół.
- Taub, Kutner i Trzynastka. Najpierw sprawdźcie poziom reniny i aldosteronu, potem jeszcze raz zbadajcie surowicę, zróbcie CMP i panel tarczycowy.
Potem odwrócił się do Foremana i powiedział:
- Sprawdź indeks płynu owodniowego. Jeśli jest powyżej 2000 mililitrów... to mamy problem.
- House, podejrzewasz wielowodzie?- spytał Wilson, siadając przy łóżku Cuddy.
- Syndrom Barttera podczas ciąży może być z nim związany. Ten szkodnik może wysysać z niej cały potas. - Wskazał na Cuddy.
Jego zespół razem z Foremanem wyszli. W pokoju zostali Chase i Wilson. Chase szybko odezwał się:
- Będę monitorował mocz. Jeśli podejrzewasz Barttera albo Gitelmana, musimy go monitorować całą dobę. Zacznę jak najszybciej.
House kiwnął głową i spojrzał na Chase'a z wdzięcznością. Pięć minut później do pokoju weszła Cameron, przynosząc nowe wiadomości:
- Kardiologia może ją przejąć. Dziś na dyżurze jest doktor White. House, mam coś zrobić?
- Tak. Powiedz komu trzeba, żeby jej jutro rano założyli PICC, jeśli noc będzie spokojna. Trzeba ją żywić pozajelitowo – powiedział.
Wilson spojrzał na niego i spytał ze współczuciem:
- PICC jest niezbędne?
- Nic nie je, bo jej organizm nie utrzymuje pożywienia, straciła dwadzieścia procent wagi przedciążowej, a jej stan się gwałtownie pogarsza. Też jesteś lekarzem, dodaj dwa do dwóch. - Skrzywił się, myśląc, że jest trochę zbyt agresywny. - Co by to nie było, kroplówka jej nie wystarcza.
Wyszli razem z pokoju Cuddy, zostawiając Cameron, by przygotowała przeniesienie na kardiologię, i skierowali się do stołówki. Wilson, świadom strachu House'a o Cuddy, pociągnął przyjaciela za rękaw i zaproponował:
- Chodź, kupię ci lunch.
- Zawsze kupujesz mi lunch. Jeśli próbujesz mnie pocieszyć, bo wiem, że się martwisz... – Wbił Wilsonowi palec w klatkę piersiową. – ...to potrzebuję dziś czegoś ekstra – dodał żartobliwie.
- Okej, co chcesz? - spytał onkolog.
- Wezmę stek z frytkami, colę i truskawkowy budyń. Mam doła. - House zrobił minę zbitego szczeniaczka.
Wilson wiedział, że w tym zdaniu było więcej prawdy, niż House chciał przyznać. Zamiast tego skrył się za dowcipem i próbował wzbudzić w Wilsonie poczucie winy. Ale udało mu się wzbudzić tylko głębokie współczucie – House'owi wreszcie na czymś zależało, a to czyniło go bardziej ludzkim i podatnym na zranienie.
- A dlaczego miałbym to zrobić? - Wilson odbił piłeczkę.
- Bo masz miękkie serducho i chcesz pomóc najlepsiejszemu kumplowi w tych trudnych czasach – powiedział House łagodnym tonem.
- Masz farta. - Uśmiechnął się nieuważnie Wilson. Poszli do stołówki.


*Nie wiem, co on bredzi. Przełożyłam najdokładniej jak umiałam i mam w nosie, czy to jest dobrze. I tak nikt nic nie rozumie ;p


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:13, 24 Mar 2011    Temat postu:

Czułam się jak matoł, gdy czytałam tą część. Medycyna jest jednak dla mnie czarną magią o.O. Dobra już chcę wiedzieć, co jej jest . Zbyt dużo mądrości .
Podobało mi się użycie `Wszyscy kłamią` .

Weny I rozpieszczania nas.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:52, 24 Mar 2011    Temat postu:

Lubię być rozpieszczana. Szczególnie tak .
Wiedziałam, że to nie koniec choroby! Odzyskuję moją wiarę w przewidywanie ficków . Po przypisie widzę, że nawet Tobie przydałby się tłumacz z medycznego na nasz. A ja myślałam, że to fizyki się nie da zrozumieć. Zmieniam zdanie. Ale ogólnie to bardzo mi się podobało. Fajnie, że House'owi zależy i okazuje to na swój sposób. Nawet, jeśli wtedy je. W sumie to ja też mogę dużo zjeść jak się stresuję .
Jak zawsze - czekam na kolejną część i życzę Weny do tłumaczenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:02, 25 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
*Nie wiem, co on bredzi. Przełożyłam najdokładniej jak umiałam i mam w nosie, czy to jest dobrze. I tak nikt nic nie rozumie ;p


Biedna Cuddy ;x
Część świetna jak każde inne, podziwiam to, że potrafisz tak dobrze tłumaczyć nawet wtedy kiedy, ani ty, ani my nie wiemy o co chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:03, 26 Mar 2011    Temat postu:

Pirania
Tak, rozpieszczaj nas
Przy tej ilości części mogałabyś naprzykład wrzucać nawet po dwie części i nikt nie miałby Ci tego za złe Prawda? Zwłaszcza, że fik strasznie wciąga, te tajemnice, to, że czytelnik nie wie co i jak, a domyśla się, że tego co i jak jest sporo i to coś ciekawego skoro zajmuje autorce ponad czterdzieci części Lubię czytać tę autorkę MissCuddless, znaczy jej Twoje tłumaczenia Naprawdę super się czyta, nie wiem, czy ona jest taka zdolna, czy to Ty podnosisz poziom jej fików swoim tłumaczeniem, ale naprawdę jest super. Ze 100% pewnością mogę powiedzieć, że gdybyś wrzuciła wszystkie te części na raz, ja nie odeszłabym od ekranu dopóki bym nie przeczytała.

Co do części, medyczne kąski to mistrzostwo, nie potrzebnie się przyznawałaś, ze nie wiesz, o co biega wygląda i brzmi bardzo profesjonalnie. Myślę, że śmiało mogłabyś przekładać medyczne podręczniki
Co do historii to powoli na przód, ale ciągle tylko nowe pytania, ale akcja trochę się zagęszcza, to zachowanie House'a, lubię go takiego.
To czekam moja droga na dalszy ciąg tego rozpieszczania. Wiesz, że skoro już zaczęłaś to teraz będziemy chcieć już tylko więcej

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:38, 27 Mar 2011    Temat postu:

Dzisiaj przeczytałam wszystko jednym tchem.
Świetne. Naprawdę świetne!
Bardzo mi się podoba tłumaczenie, dużo kwestii medycznych, których nie rozumiem
Podoba mi sie relacja House'a i Cuddy.
Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:15, 28 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:

Lisku- obawiam się, że w oryginale fick jest lepszy... ale zawsze oryginały są lepsze. Staram się jak umiem, ale MiccCuddles świetnie pisze

Wyjaśnienie, jako że polski internet za bardzo nie pomaga - PICC to rurka, umieszczana w żyle w ramieniu, a potem biegnąca większymi żyłami w stronę serca. Służy oczywiście do żywienia pozajelitowego i generalnie jest to mało przyjemna sprawa. Tak przynajmniej mi wynikło z angielskiej wikipedii, jak ktoś tu jest bardziej kompetentny, niech mnie poprawi :mregreen:


Rozdział IX. Serce ze szkła.

- Jutro jadę do Calgary – powiedział Wilson ostrożnie, patrząc na House'a.
- Hoho, Jimmy – odparł House z pełnymi ustami, radośnie gryząc frytki. - Obawiam się, że casting na Najwspanialsze Zawody Na Świeżym Powietrzu na tej planecie skończył się kilka miesięcy temu.
- Nie, nie jadę na rodeo w Calgary, House. Zostałem zaproszony na tygodniowy światowy kongres poświęcony nowotworom tarczycy – wytłumaczył spokojnie Wilson.
- Tygodniowy? Chodzi o taki tydzień, w którym mieści się siedem dni? - House w końcu załapał.
- Tak, od środy do środy. Dlatego chciałem cię prosić... - Wilson szukał właściwych słów, ale diagnosta mu przerwał.
- Ha! Wiedziałem, że jest jakieś drugie dno. Chciałeś mnie zmiękczyć i roztęsknić, a potem przedstawić jakiś diabelski plan – House wskazał na przyjaciela frytką.
- Bzdura. Po prostu chciałem prosić cię o przysługę – tłumaczył onkolog.
- Od kiedy wyświadczam ci jakieś przysługi? - zauważył House z nutką złośliwości w głosie.
- Od dzisiaj? – zasugerował Wilson, nie dając się wyprowadzić z równowagi.
- O co chodzi? - House wpychał w siebie mięso i ziemniaki.
- Zajmij się Cuddy, gdy będę w Calgary – wyrzucił Wilson na jednym oddechu.
House nawet nie drgnął. Prośba Wilsona go nie zaskoczyła. Gdy przełknął jedzenie, odparł:
- Co to za przysługa. Przecież już to robię. Chodzi ci o coś innego. Dawaj, wykrztuś to z siebie – zażądał.
Wilson próbował się odezwać, jednocześnie gryząc. Mały kawałek wyleciał mu z ust.
House obserwował to z rozbawieniem:
- Nie tak dosłownie, Jimmy! - Uśmiechnął się szeroko, gdy Wilson się zaczerwienił. - Nie będziemy tu siedzieć do jutra, o co chodzi? - powtórzył pytanie.
- Zakładamy jej PICC, a znając Cuddy, będzie chciała pracować. Zastanawiałem się, czy byś jej nie zabrał do siebie, żeby jej pilnować. Ona ma tylko nas, House! - powiedział Wilson i zaczął przygotowywać się na falę wyzwisk i złośliwości. Zamiast tego, House powiedział po prostu:
- Okej.
Wilson otworzył szeroko oczy i spojrzał na przyjaciela w niedowierzaniu. Odłożył sztućce i napił się mrożonej herbaty.
- Okej? Tak po prostu? Bez protestów, bez wyzwisk? Bez obrażania moich przodków? - odezwał się, wciąż próbując wyjść z szoku.
- Skąd. Poprosiłeś mnie o przysługę, a ja się zgodziłem. Tak zazwyczaj wygląda wyświadczanie przysług – zauważył wesoło House i łyknął swojej Coli.
- Ale nawet bez sarkazmu, bez ironii? - naciskał Wilson.
- Nie. Poprosiłeś mnie, a ja się zgodziłem. Nie mogę czasem zrobić czegoś miłego? - House udał obrażonego.
- Żartujesz chyba. Nigdy nie robisz nic miłego, jeśli nie masz dostać czegoś w zamian. - Wilson nie zamierzał poddać się łatwo. - Czego oczekujesz?
- Pomijając wyuzdaną bieliznę Cuddy, po prostu próbuję ci pomóc – powiedział House śmiesznym tonem.
- Super. Jeśli wolisz to tak rozegrać, niech będzie. Ale pomóż jej. Proszę.
- Nie mogę obiecać, co z tego wyniknie, ale zrobię co w mojej mocy. Słowo harcerza! - zażartował diagnosta i zasalutował.
- Dorośnij! - rzucił Wilson i podniósł się, sprzątając ze swojej połowy stołu. House szybko poszedł w jego ślady. Gdy wyszli ze stołówki, Wilson skierował się do drzwi wyjściowych.
House zatrzymał go:
- Gdzie ty się niby wybierasz?
- House, nie lecę na wakacje z last-minute. Jadę na poważną konferencję, muszę się przygotować i spakować. Mogę? - powiedział poważnie Wilson.
- Jasne. Tylko zmień nastawienie. Słyszałem, że Kanadyjki wolą wyluzowanych kolesi. - House zmarszczył nos, a potem kontynuował. - Jasne, możesz przywieźć mi prezent. I mam na myśli prawdziwy prezent, a nie gacie jakiejś panienki. - Diagnosta udał zdegustowanego.
Wilson wywrócił oczami i wyszedł, zostawiając House'a samego w korytarzu PPTH. Przez moment diagnosta zastanawiał się, co robić, a potem zdecydował, że zobaczy, co u Cuddy. Powoli ruszył do jej pokoju.

House zatrzymał się przed wejściem i spojrzał przez szybę. Nie widziała go – jej głowa była opuszczona, notowała coś w dużym, czerwonym zeszycie. Ewidentnie czuła się lepiej. To napawało go nadzieją. Człowiek, który zawsze uważał, że nadzieja jest dla głupków, nagle trzymał się jej tak, jakby jego życie od tego zależało. W jakimś sensie tak rzeczywiście było. Przez chwilę wahał się, czy wejść do środka, gdy nagle podeszła do niego oddziałowa. Wtedy się zdecydował- do środka weszli razem. Cuddy podniosła głowę i uśmiechnęła się do nich.
- Doktorze House, tu jest napisane, że kazał pan jutro założyć PICC. - Pielęgniarka popatrzyła na swoje papiery.
- House, PICC? Czy to naprawdę niezbędne? - Cuddy uniosła brwi, domagając się odpowiedzi.
- Co się dziś wam wszystkim stało? Oczywiście, Cuddy. Straciłaś dwadzieścia procent wagi sprzed ciąży. Jakoś trzeba cię karmić! - odparł, ukrywając troskę za maską profesjonalizmu.
- Nie będzie więcej kurczaczka? - zapytała słodko.
- Obawiam się, że nie. - Uśmiechnął się do niej półgębkiem.
- Doktorze House, zakładamy na lewe ramię, żeby dać jej więcej swobody? - Pielęgniarka notowała uwagi dla porannej zmiany.
- Nie! - krzyknęli Cuddy i House unisono, a House powiedział:
- Doktor Cuddy jest leworęczna. Potrzebuje lewej ręki dla swobody.
- Więc mam założyć PICC na prawą rękę, tak? - usiłowała być precyzyjna.
- Tak, chyba że ona ma w zanadrzu jakąś trzecią rękę, o której nic nie wiem. - rzucił House sarkastycznie. Pielęgniarka pospiesznie wyszła.
- House, ona tylko chciała być metodyczna i uniknąć pomyłki. Wszyscy wiedzą, jak nienawidzisz pomyłek! - powiedziała Cuddy łagodnie, gestem prosząc go, by usiadł koło niej.
Podszedł powoli i położył laskę na jej łóżku. Potem usiadł po jej lewej stronie. Zamknęła duży, czerwony zeszyt, zostawiając w środku długopis, i odłożyła go na szafkę nocną. Zauważył, że to jej pamiętnik. To przykuło na sekundę jego uwagę, obudziło jego ciekawość. Szybko jednak przeniósł wzrok na jej twarz. Była blada i wycieńczona, ale w jej pięknych, niebieskich oczach znów tańczyły iskierki.
- Jak się czujesz? - spytał po prostu.
Jego troska wzruszyła ją. Odwróciła oczy i skupiła wzrok na białych żaluzjach, nie pozwalających przebić się do środka ciekawskiemu wzrokowi.
Wyszeptała cichutko:
- Chyba dobrze. Boję się i martwię, ale tak ogólnie to w porządku.
- Dlaczego się boisz i martwisz? - spytał, mając nadzieję, że podzieli się z nim problemami.
- Boję się o dziecko. - Delikatnie dotknęła brzucha. - Martwię się o pracę, przypuszczam, że robota już sięgnęła sufitu.
- Przypuszczenie zawsze poprzedza porażkę, droga administratorko – powiedział żartobliwie. - Ale kryjemy cię. Przynajmniej profesjonalnie. - Rzucił jej znaczące spojrzenie, bezwstydnie robiąc seksualną aluzję.
- House! - zawołała, udając oburzenie.
- Nie martw się, Cuddy. Wilson, z właściwym sobie wdziękiem, już się tym zajął. - Zamilkł na chwilę i kontynuował, gdy stwierdził, że Cuddy słucha uważnie. - A gdy mówię „z właściwym sobie wdziękiem” mam na myśli: jak pijany słoń w składzie porcelany. - Cuddy zachichotała, więc House nie przerywał. - A skoro on jutro jedzie do Calgary, zarząd wyznaczył ci zastępstwo.
- Zastępują mnie całkowicie? - rzuciła Cuddy w szoku. Już wcześniej wiedziała, że Wilson wybiera się na konferencję.
- Nie. Ty i zastępca będziecie pracować po pół dnia. O ile będziesz się dobrze czuła – wyjaśnił.
- Ale... - zaprotestowała.
- Pogadamy o tym jutro, jak będzie więcej wiadomo. Teraz musisz odpocząć – powiedział zdecydowanie.
- House, co się ze mną dzieje?
Podniósł wzrok i uświadomił sobie, jak ważna jest dla niej ta informacja. Bez słowa, nawet się nad tym nie zastanawiając, wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń. Spojrzał na jej usta, troszkę drżące i troszkę zachęcające do całowania. Odgonił tę myśl i skupił się na jej pytaniu.
- Wykluczyliśmy sporo rzeczy. Teraz badamy, czy nie masz syndromu Barttera albo Gitelmana. Skłaniałbym się do Barttera, bo to więcej tłumaczy. Ale wiele spraw nie jest jasnych, Cuddy – odpowiedział uczciwie, mając nadzieję, że nie zdenerwował jej za bardzo.
- Bartter? Ale on zwykle pojawia się w niemowlęctwie – odparła Cuddy.
- Dlatego najpierw go sprawdzam. Klasycznego i niemowlęcego Barttera. Jeśli to Gitelman, wszystko będzie dobrze – dodał z uśmiechem.
- A jeśli to Bartter, urodzę kalekę – powiedziała ze smutkiem. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. House już zabrał rękę. Wyciągnęła dłoń i westchnęła głęboko.
- House, przepraszam! Nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. - W jej niebieskich oczach kryła się prośba.
- W porządku – odparł, znów przysuwając się bliżej.
- House... - Jego ręka wymykała się jej dłoni, gdy wstawał.
- Naprawdę, Cuddy, w porządku. I tak muszę już lecieć. Zobaczymy się rano – odparł beznamiętnie. W jego głosie nie było żadnych emocji ani obietnicy. Opuścił pokój, zraniony na kilka sposobów.
Oparła na poduszki. Miała wrażenie, że właśnie zniszczyła między nimi coś bardzo cennego. Nie mogła opanować łez. „Jego serce jest ze szkła – czasem kuloodpornego, a czasem z porcelany. Ale zawsze jest to szkło” - pomyślała i zamknęła oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:38, 30 Mar 2011    Temat postu:

Ja tam wiem swoje Autorka z pewnością świetnie pisze, ale ja i tak wolę Twoje tłumaczenia

Fik podoba mi się coraz bardziej. Z każdą częścią. Wszystko robi się takie... nie wiem... bardziej skomplikowane, mimo, że akcja idzie na przód. Przeraża mnie fakt, że Wilson wyjeżdża. Jak on może w takiej sytuacji zostawiać dzieciaki same Świetny fragment z frytką. Ogólnie lubię czytać o naszych chłopakach jedzących lunch. Nie wiem, pewnie to jakieś kolejne moje zboczenie Zresztą cała ich rozmowa była świetna.
Huddy + pielęgniarka - to też lubię
Końcówka nieco bardziej pesymistyczna, ale mój optymizm nie tak łatwo złamać Z niecierpliwoścą czekam więc na dalszy rozwój wydarzeń.
Po raz kolejny: Nawet nie ma śladu dowodu na to, że jest to tłumaczenie. Nie masz sobie równych
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 9, 10, 11  Następny
Strona 2 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin