Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Prawdziwe kłamstwa [T][Z?]
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:06, 08 Mar 2011    Temat postu: Prawdziwe kłamstwa [T][Z?]

Cytat:
Twórcy serialu postanowili dziś dać mi po łbie i kazać iść się wypchać. Jako soczysty owoc Jogobelli, czyli Huddzinka, strzelam focha i stwierdzam, że nie będę się tak bawić. Przyspieszam więc z nowym tłumaczeniem. Chcę porządne Huddy. O. Zapraszam do cieszenia się nim ze mną.


Autorka: Niezastąpiona MissCuddles przy wsparciu AndieMatos
Tytuł oryginału: True Lies, do obejrzenia [link widoczny dla zalogowanych]




<center>Prawdziwe kłamstwa</center>

Pamięci AndieMatos, współautorki tego fanfictu, która zmarła 30 marca 2011, w wieku 24 lat. Pamiętajmy o jej talencie.




<right>Prawda cię wyzwoli, ale najpierw cię unieszczęśliwi.
James A. Garfield.
<right>



Prolog
House usiadł w swoim zabałaganionym salonie i postawił pustą butelkę po szkockiej na drewnianym stoliku.
- Muuuuszem... - Odetchnął głęboko. - Zadzwonić do Jimmy'ego – zakomunikował swojemu mieszkaniu.
Pochylił się i niezgrabnie chwycił szary telefon. Wybrał znajomy numer, opadając z powrotem na kanapę.
- Czego chcesz, House? - odebrał Wilson, ziewając.
- Muuuuszeeeem... Powiedzieć ci cóóóóś – wymamrotał diagnosta, chwytając butelkę, tylko po to, by odstawić ją na stolik. Na jego nieogolonej twarzy pojawiło się niezadowolenie.
- Co? House, jesteś pijany? - zapytał z zaskoczeniem i niepokojem przyjaciel.
- Nieeee, Jimmy... Tylko troszkę szkooockiej wypiiiiiłem – odpowiedział, podnosząc prawą nogę i kładąc ją ostrożnie na stoliku, przy okazji strącając pustą butelkę na podłogę.
- House, jest trzecia w nocy. Nie mam na to czasu. Rozłączam się...
- NIE! Jimmy, muuuuuszem powiedzieć ci cóóóś ważneeee... go – krzyknął House, przerażony, że Wilson faktycznie się rozłączy.
- Dobra, ale szybko – westchnął onkolog, poprawiając poduszkę i opadając na nią. Znając House'a, to zajmie chwile. Zwłaszcza, że facet był pijany w sztok.
- Popełniiiiiłem błąąąąd... Duuuuzi... Nie pooowinienem był tak rooobić – przyznał wolno diagnosta.
- Okej, House. Wytłumacz – poprosił Wilson, nic nie rozumiejąc. Odpowiedziała mu cisza.
- House?- zapytał. W odpowiedzi usłyszał długi pisk. House się rozłączył.
- Co to miało być? - wymamrotał Wilson, odkładając słuchawkę na nocną szafkę. Wyłączył światło i wreszcie mógł spać dalej.

House leżał nieprzytomny na kanapie. Telefon spadł na podłogę.



Rozdział I. Pozycja embrionalna.

Lisa Cuddy leżała w pozycji embrionalnej na podłodze w łazience. Obudziła się koło drugiej rano i już sporo czasu spędziła, gawędząc z toaletą.
Jej włosy były mokre od potu, a ona sama całkowicie wyczerpana wymiotowaniem przez pięć godzin. Budzik dzwonił z godzinę temu i wiedziała, że jeśli ma iść do pracy, musi się ogarnąć.
Chwyciła czarny worek na śmieci, który leżał pod umywalką i powlokła się do kuchni. W trakcie tej krótkiej wyprawy musiała dwa razy się zatrzymać i była już pewna, że do pracy dziś nie dotrze.
Oddychała wolno, usiłując opanować mdłości. Chwyciła telefon i wybrała numer asystenta.
- Tak, źle się czuję... tak, proszę odwołać wszystkie spotkania... nie, nie, musiałam wczoraj zjeść coś nieświeżego- mówiła, robiąc pauzę po niemal każdym słowie, gdy czuła, jak znów robi się jej niedobrze.
Resztką sił wymamrotała słabo „Dziękuję” i zamknęła oczy. Rozłączyła się i upuściła telefon, w tym samym momencie otwierając worek.
„Niedojedzone, niemal zimne żarcie tajskie zeszłego wieczoru czy waniliowo-karmelowy budyń, który Wilson przyniósł trzy dni temu?” - zastanawiała się, gdy podpełzała do zlewu, by umyć twarz.
Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i zobaczyła zapadnięte policzki, wystające kości policzkowe, fioletowo-niebieskie wargi i klejące się do skroni spocone loczki. Powoli opłukała wymęczoną twarz zimną wodą.
„Nie tak miało być” - pomyślała, powtarzając ruch jeszcze kilka razy. Niewyraźny, sarkastyczny uśmieszek zniknął z jej twarzy tak szybko, jak się pojawił.
Nigdy nie była tchórzem, ale ta bezsilność niszczyła ją tak fizycznie, jak i emocjonalnie.
Gdy zdecydowała się na in vitro – kolejny raz, po wielu nieudanych próbach i rezygnacji – postanowiła, że będzie walczyć z każdym problemem, który pojawi się na jej drodze. Z rodziną, z pracą, z perspektywą bycia samotną matką. Dlaczego mieliby ją oceniać?
Gdy pochyliła się i zwymiotowała chyba po raz setny tego ranka, zaczęła wątpić. „Sama sobie z tym nigdy nie poradzę” - pomyślała w panice, ocierając usta. Walczyła ze łzami, stawiającymi pod znakiem zapytania wszystkie te decyzje, które podjęła od dnia, gdy zorientowała się, że jest w ciąży.
To było słoneczne popołudnie, w połowie maja, ponad trzy miesiące temu. Dopiero co wróciła z pracy.
Miała wrażenie, że z jej ciałem dzieje się coś dziwnego i podświadomie wiedziała, że coś się zmieniło. Że ona się zmieniła. Pobiegła do łazienki i chwyciła test ciążowy, po czym usiadła na toalecie, czekając na rezultat.
Te trzy minuty wydawały się długie jak trzy lata. Wyłamywała nerwowo palce i postukiwała stopą o podłogę. Gdy nadszedł czas, ręce tak jej się trzęsły, że upuściła biało-fioletowy patyczek na podłogę. Bała się kolejnego rozczarowania, kolejnej porażki.
Wydawało się jej, że tylko z jedną rzeczą nie mogłaby żyć – z pustką.
Zmusiła się, by podnieść test i obrócić go w palcach. A potem gapiła się na niego przez kwadrans z niedowierzaniem.
Małe, fioletowe kreseczki właśnie dały jej kolejny powód, by żyć, by walczyć. Miała mieć dziecko. Własne dziecko. Fala emocji pękła, gdy wreszcie do niej dotarło, co się stało. Płakała, śmiała się, chichotała i szlochała, wszystko naraz. I ciągle głaskała się po brzuchu.
Tak samo, jak dzisiaj, choć z zupełnie innego powodu, zwinęła się na łóżku w pozycji embrionalnej. Położyła ręce na brzuchu, próbując wyobrazić sobie swoje dziecko – jakie będzie, ile odziedziczy po niej a ile po dawcy o numerze 715, którego starannie wybrała – czy będzie blondynem czy brunetem, czy będzie miało niebieskie, zielone czy ciemne oczy?
Zasnęła, niemal emitując z siebie szczęście. Zanim odpłynęła, obiecała sobie i swojemu dziecku, że będzie walczyć ze wszystkich sił o jego życie i szczęście.
Dziś miała wrażenie, że złamała tę obietnicę. Zawodziły ją siły. Pomyślała, że będzie beznadziejną matką.
Trzy miesiące minęły błyskawicznie, a ona cieszyła się z każdej chwili spokojnej ciąży.
Od czasu do czasu miała rano mdłości, ale to nie było nic nieoczekiwanego. Pod koniec drugiego miesiąca i one ustąpiły. Lisę Cuddy można by było opisywać w podręcznikach jako ideał zdrowej, szczęśliwej, ciężarnej kobiety.
Na początku lipca zaczęła ubierać się w wygodniejsze ubrania z naturalnych tkanin, które pozwalały jej ciału oddychać i nie krępowały ruchów. Przestała nawet zakładać szpilki, będące jej znakiem rozpoznawczym i przerzuciła się na płaskie balerinki. Wtedy wszyscy w PPTH zauważyli, że się zmieniła, że pojawiło się w niej coś nowego. Blask. Szczęście. Matczyna łagodność.
I chociaż niczego nie ogłaszała, niewypowiedziane stało się oczywiste i wszyscy wiedzieli. Pielęgniarki szeptały o tym po kątach, Chase przyjmował zakłady o płeć dziecka, Wilson przepuszczał ją w kolejce w stołówce, a pracownicy położnictwa uśmiechali się radośnie, gdy tylko wchodziła na oddział. Wydawało się, że wszyscy połknęli jakieś tabletki szczęścia.
Wszyscy poza nim. Poza niesławnym Gregorym Housem.
Zaczęła się zastanawiać, czemu House'owi nigdy nie podobał się pomysł, że będzie miała dziecko, chociaż osobiście pomagał jej z zastrzykami hormonalnymi i zachęcał ją, by podjęła na nowo starania po stracie Joy. W tej samej chwili poczuła kolejny skurcz wnętrzności.
Pochyliła głowę nad zlewem i kolejny raz wyrzuciła z siebie zawartość żołądka. Jej nogi się poddały. Zacisnęła ręce na umywalce, ale to nic nie dało.
Upadła na podłogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Nie 21:28, 05 Lut 2012, w całości zmieniany 41 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabba
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Cameron
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:20, 08 Mar 2011    Temat postu: Re: Prawdziwe kłamstwa [T][NZ 1/42]

Pirania napisał:


Chase przyjmował zakłady o płeć dziecka,


Cały Chase xD bardzo ładnie czekam na więcej,choć szczerze mówiąc nie przepadam za Huddy ten mi się spodobał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:36, 08 Mar 2011    Temat postu:

Pirania Nowy fick do tego 18 + . Dobra, koniec skakania na dziś. Miło, że łączymy się w bólu. Dzięki Tobie możemy przetrwać te 7x15.

Pijany House, to taki kochany mężczyzna. Choć w 6 sezonie jego alkoholizm nie przypadł mi do gustu. Dziwne, że Wilson nic nie podejrzewa. Cuddy w ciąży, ciekawe. Zawsze zastanawiałam się, jakby to było. Jej nudności są podejrzliwe. Pierwsza myśl, że House był dawcą 715 (ale numer ). Druga, podrzucił Cuddy coś do jedzenia i przez to jest z nią niedobrze. Wiem, robię z House potwora.
Ciekawi mnie, co się stało z Cuddy, House.
Czy te sytuacje są ze sobą powiązane?

Brak jednego przecinka
Cytat:
budziła się koło drugiej rano i już sporo czasu spędziła, gawędząc z toaletą.


Jak zwykle ładne tłumaczenie. Życzę czasu i weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:00, 08 Mar 2011    Temat postu:

Bardzo ładne opowiadanie znalazłaś i bardzo ładnie je przetłumaczyłaś! Naprawdę dobra robota

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amu
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:27, 08 Mar 2011    Temat postu:

Ja też chcę porządne Huddy Fik świetny , genialne tłumaczenie! Czekam na kolejne części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:40, 08 Mar 2011    Temat postu:

No.. Pirania nie tylko ty czujesz się dotknięta. Ja np. czuje się jakby mnie pobili a potem zabrali najukochańszą zabawkę - HUDDY. Eh.. Życzę wena + dałaś mi powody do niesmucenia się przez następne kilka godzin mojej egzystencji choć wiem, że to i tak łyżeczka szczęścia w porównaniu do całkowitej butli z tym cudotwórczym płynem. Cóż... CHCE HUDDY !


cieszę się, że piszesz
wena !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:05, 08 Mar 2011    Temat postu:

No, no. Zapowiada się ciekawie. Ciekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:45, 09 Mar 2011    Temat postu:

Pirania, oj czekałam już na Ciebie, czekałam
Cóż przynajmniej za to mogę Shorowi podziękować, że Cię zmotywował
Czuję w kościach, że czeka nas kolejna ciekawa historia. Już mnie to wszystko zaintrygowało. Najpierw pomyślałam, że spili się oboje i zrobili coś... ale potem okazało się, że Cuddy... oj, jestem na tak. Bardzo na tak. W serialu nie dane nam było obserwować ciąży Cuddy i zachowania House'a więc tym bardziej mam zaciesz. Akurat tym razem mam nadzieję, że House coś zmalował
Cóż może chociaż w fiku spełni się moje małe marzenie Zobaczymy. Na razie cieszę się, że znów dla nas tłumaczysz i że fik ma 42 części Mam nadzieję, że czas Ci dopisze, bo czytanie Twoich tłumaczeń to czysta przyjemność

EDIT.
1400 post


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:47, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:05, 09 Mar 2011    Temat postu:

Powodzenia przy tych pozostałych 41 częściach

Tłumaczenie podoba mi się, nawet bardzo. Nie odczułam mdłości przy czytaniu o Cuddy rannych perypetiach, czyli dobrze dobrałaś słownictwo

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
000paulina000
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:59, 09 Mar 2011    Temat postu:

cudownie po prostu nie mogę się doczekać dalszych części buziaki dla tłumaczki

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 000paulina000 dnia Śro 22:00, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:05, 10 Mar 2011    Temat postu:

Dzień dobry Ja też chcę skomentować Tak, na mnie proszę nie zwracać uwagi O wszelkie instrukcje do czytania komentarza proszę pytać Liska



Budzik dzwonił z godzinę temu i wiedziała, że jeśli ma iść do pracy, musi się ogarnąć.


Zawsze może wejść do swojego gabinetu i przeprosić sama siebie za spóźnienie Ogarnianie się... jest bolesne i mi osobiście nie wychodzi


Gdy zdecydowała się na in vitro – kolejny raz, po wielu nieudanych próbach



Dobrze, że jest dyrektorką szpitala Bo zabieg dość kosztowny


To było słoneczne popołudnie, w połowie maja, ponad trzy miesiące temu.


Jest w trzecim miesiącu? Ale czad


Wszyscy poza nim. Poza niesławnym Gregorym Housem.


Czepiacie się Ludzie się nie zmieniają


Czy oni muszą wszyscy w tej części upadać i tracić przytomność? To nie jest zbyt fajne

Ok... podsumowując Zaczytałam się i zgasło mi w piecu A tak poważnie, to bardzo mi się podobało. Świetnie tłumaczysz
Zazdroszczę i gratuluję Super, że jest tak dużo części Czekam z niecierpliwością na kolejną


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:05, 11 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
Dzięki za komentarze No proszę, starzy czytelnicy i zupełnie nowi, super Nic tak nie cieszy jak solidna porcja komentarzy



Rozdział II. Najbardziej zatwardziały kawaler w PPTH.

Chase przyjmował już ostatnie zakłady tego dnia. Robił to zawsze w czasie swojej przerwy na lunch, a także wypłacał pieniądze zwycięzcom, jeśli jacyś byli. Miał otwartych pięć zakładów, ale ten o płci dziecka Cuddy cieszył się największym powodzeniem – szansa zwycięstwa była spora. Chase podniósł głowę znad swojej prowizorycznej kasy i zobaczył, jak do szpitala wkracza House.
- House, wchodzisz? - zapytał Chase i pomachał w stronę diagnosty plikiem dolarów.
- Już wszedłem, geniuszu. Jeśli nie zobaczyłeś, jak otwieram drzwi, może powinieneś wybrać się do okulisty – odparł sucho House.
- Nie o to mi chodzi. Czy wchodzisz w zakład o dziecko Cuddy? - Blondyn wyglądał na niemal zawstydzonego, gdy zadawał to pytanie.
- Nie! - House nieco podniósł głos i minął stanowisko pielęgniarek, zmierzając do wind.
Chase, ewidentnie zszokowany, nadal patrzył w jego kierunku, gdy przy windach stanął Wilson.
- Nie masz nic lepszego do roboty, że musisz mnie śledzić?
- Nie śledzę cię, House. Wracam z lunchu.
- I mnie nie zaprosiłeś?
- Nie było cię tu. Jeszcze nie dopracowaliśmy telepatycznego porozumienia, ale przyłożę się do tego – Wilson wykonał gest, który miał sugerować istnienie jakiegoś połączenia między ich głowami.
House zmrużył oczy i zacisnął usta.
- House, co ty wyprawiasz?
- Cicho, Jimmy. Próbuję ci powiedzieć, żebyś spadał. - Diagnosta zmrużył oczy jeszcze bardziej.
- Bardzo to dojrzałe – prychnął Wilson. - Nawiasem mówiąc, gdzieś ty był? Dopiero przychodzisz do pracy? - Zerknął na zegarek. - Jest prawie pierwsza!
- Nie twoja sprawa – wymamrotał House, wbijając wzrok w podłogę.
- Moja, jeśli przypomnisz sobie swój pijacki telefon z zeszłej nocy. Niedługo będzie to też sprawa Cuddy. A właśnie, nie wiesz, gdzie ona jest? - Wilson zmienił temat, czując, że House niespecjalnie ma ochotę gawędzić o swoich przygodach ze szkocką.
Przez moment pytanie przykuło uwagę House'a, ale ukrył zainteresowanie pod maską znudzenia, by Wilson nic nie zauważył. Odwrócił głowę i wbił wzrok w lśniącą ścianę windy.
- Skąd mam wiedzieć? Ogarniam tylko jej cykl miesiączkowy.
Drzwi windy otworzyły się i obydwaj wyszli na korytarz.
- A skoro na sześć miesięcy będzie spokój z jej okresem, mógłbym wziąć wolne. Rozważam wyjazd na Kubę.
- Naprawdę? - Wilson uniósł brwi, gdyż z wypowiedzi House'a usłyszał tylko ostatnie zdanie.
- Nie, idioto – warknął diagnosta i ruszył w stronę swojego gabinetu. Nagle zatrzymał się i rzucił przez ramię:
- Jimmy, Cuddy zatrudniła jakąś gorącą laskę jako asystentkę. Sprawdź to. Może ona ci powie, gdzie diabelska szefowa.
- Jasne – westchnął Wilson i poszedł do własnego gabinetu.

Wilson usiadł przy biurku i chwycił telefon.
- Tu doktor Wilson, chciałbym rozmawiać z doktor Cuddy... pewnie jest pani jej nową asystentką? Witaj w szpitalu, Michelle, mam nadzieję, że ci się tu spodoba. - Zamknął oczy, wyobrażając sobie dziewczynę na drugim końcu linii.
- Zgłosiła, że jest chora? - Nagle zdał sobie sprawę, co tamta mówi. Wyprostował się na krześle. Na jego czole pojawiła się zmarszczka. - Powiedziała, co się dzieje? - dodał z niepokojem.
- Cóż, dzięki, Michelle. Będę dzwonić do niej na komórkę – szybko się rozłączył i wybrał numer telefonu Cuddy.
Wbił wzrok w ścianę, słysząc w słuchawce tylko sygnał. Nie odbierała. „To dziwne” - pomyślał. Świetnie wiedział, jaki stosunek miała Cuddy do pracy. Punktualna administratorka-perfekcjonistka zawsze odbierała komórkę.
Zerwał się z krzesła, chwycił płaszcz i wyszedł z gabinetu.

House siedział przy biurku, otoczony charakterystycznym dla niego chaosem i cieszył się muzyką Rolling Stonesów dobiegającą ze słuchawek. A przynajmniej wydawało mu się, że się nią cieszył. Głowę odchylił w tył i nieuważny obserwator mógłby pomyśleć, że lekarz śpi – ale tak naprawdę był bardzo rozbudzony. Jego mózg pracował szybciej niż kiedykolwiek.
„Muszę pogadać z Wilsonem. Skończyć, co zacząłem w nocy.” Czuł się jak zwierzę uwięzione w klatce. Chociaż fizycznie był wolny, cały czas miał wrażenie, że coś go krępuje. Myśli przeszkadzały mu bardziej niż więzienne kraty w oknach i po prostu musiał się nimi z kimś podzielić. Uwolnić się od poczucia winy.
„Czy to naprawdę poczucie winy?” - zapytał sam siebie. Miał wrażenie, że zanurzył rękę we wrzącej wodzie. Poczucie winy związane było z emocjami, z troską – a on był głęboko przekonany, że był ich zupełnie wyzbyty, ewentualnie, że zdecydował się je ignorować. Wstał powoli, przesunął ręką po włosach i pomyślał, że w jego mózgu musiały zajść jakieś nietypowe chemiczne procesy – poczucie winy nie pojawia się znikąd. „Może za mało Vicodinu” - pomyślał i połknął dwie tabletki. - „Powinienem spróbować czegoś mocniejszego – to świństwo zamienia mnie w Wilsona!”
Zaniepokojony, poszedł do gabinetu onkologa. Zastał zamknięte drzwi. Zawołał przyjaciela, dobijając się do gabinetu. Bez odpowiedzi. Potem przypomniał sobie, że Wilson dopytywał się o diabelską szefową, ruszył więc do gabinetu Cuddy. Wyciągnie go stamtąd pod jakimś nowotworowym pretekstem. Wilson nigdy nie odmówi umierającemu pacjentowi.
Z furią przemknął obok nowej asystentki, rzucając jej tylko krótkie spojrzenie. „Nic specjalnego” - pomyślał. - „Cuddy musiała zatrudnić laskę z mniejszymi cyckami, żeby uniknąć konkurencji. Zwizualizował sobie ten obraz w głowie i roześmiał się diabolicznie, myśląc, że teraz piersi Cuddy będą się powiększać.
- Nie ma jej tu, panie... - krzyknęła Michelle, biegnąć za Housem.
- Doktorze House. - Odwrócił się na pięcie i bez słowa zmierzył Michelle wzrokiem od stóp do głów. Była ubrana w jasnoróżową bluzkę, żółtą spódniczkę i jaskrawozielone balerinki. Niestety, niestety – nic wyuzdanego. Jej długie, jasne włosy związane były w kucyk. Przewrócił oczami, naśladując swoją szefową. Potem poszedł z powrotem w stronę biurka asystentki.
- Widziała pani doktora Wilsona? - spytał oschle.
- Niestety, nie wiem, jak doktor Wilson wygląda. Zaczęłam pracę dwa dni temu – odpowiedziała nieśmiało.
- Hoho, nowy rekord Jimmy'ego – mruknął House ironicznie i rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś znajomego. Spojrzenie Michelle powiedziało mu, że dziewczyna nie ma pojęcia, do czego on pije, więc dodał:
- A więc nie wpadł, żeby się przywitać. Inaczej byś wiedziała. - Mrugnął do niej. Potem spojrzał na plakietkę z jej imieniem i odczytał „Michelle E. Rector”.
- Jak masz na drugie, Michelle? - spytał wesoło.
- Eleanor, doktorze House. - Dziewczyna wbijała w niego naiwne spojrzenie.
- Jak to niby wymówić? - Nie udało mu się powstrzymać komentarza.
Pokuśtykał w stronę stołówki. Potrzebował zastrzyku kokainy*. Dudniło mu w głowie i wcale nie było to przyjemne.
Wibracje telefonu poczuł w połowie drogi. Rzucił okiem na ekran i z radością odebrał.
- Najbardziej zatwardziały kawaler w PPTH, czym mogę służyć?
- House, zbierz zespół i przygotujcie tomograf. Przywożę Cuddy, karetka przyjedzie lada chwila. Jest nieprzytomna – rzucił Wilson na jednym oddechu. - Nie wiem, czy miała drgawki, ale to bardzo możliwe – dodał, czekając na odpowiedź przyjaciela.
House otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie mógł wykrztusić ani słowa. W głowie miał już najgorszy możliwy scenariusz.
- House! - krzyknął Wilson. House powrócił na ziemię.
- Okej – odparł po prostu. Czuł, że opanowuje go strach.
By przerwać nieprzyjemną ciszę, Wilson dodał:
- Będziemy za jakiś kwadrans.
- Wilson, ja... - House czuł, że klatka wokół niego zacieśnia się.
- Tak?
- Nieważne. Widzimy się na ostrym dyżurze – House zamknął klapkę telefonu i zorientował się, że już jest na ostrym dyżurze, a przed nim stoi Cameron i patrzy na niego ze zdziwieniem.

*To oczywiście MIAŁA być kofeina. Ogarnęłam się dopiero po wrzuceniu tego posta. Stwierdzam, że ta pomyłka jest zbyt urocza, żeby ją po prostu poprawić


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Pią 23:22, 11 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:18, 11 Mar 2011    Temat postu:

Pięknie


Akcja się zagęszcza

Biedna Michelle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:39, 12 Mar 2011    Temat postu:

O tej części za dużo napisać nie mogę, bo dla mnie ocieka tajemniczością.
Akcja się rozkręca. Nadal jestem zaintrygowana tym, że House'a coś gnębi.

Tłumaczenie, jak zwykle świetne, ale to wiesz .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:47, 12 Mar 2011    Temat postu:

Ojej. Bardzo ładnie, ciekawa jestem co z Cuddy. Czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:14, 12 Mar 2011    Temat postu:

Mmm... Wpadka boska. Czytając oplułam ekran laptopa kawą.
Biedna Cuddy Akcja się rozkręca, a ty droga Piranio pisz pisz
Otwieraj swoje słowniki i bierz się do roboty!!
nie no żartuję

nie moge się doczekać następnej części

cierpliwości do pracy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:28, 12 Mar 2011    Temat postu:

Dzień dobry Pragnę poinformować, że najprawdopodobniej jest to mój ostatni komentarz Wszystko za sprawą tego, że... kupiłam lustrzankę i... no wiecie Nigdy nie wiadomo, kiedy mama się o tym dowie i mnie za to zabije Dlatego uprzedzam



House zmrużył oczy i zacisnął usta.
- House, co ty wyprawiasz?
- Cicho, Jimmy. Próbuję ci powiedzieć, żebyś spadał. - Diagnosta zmrużył oczy jeszcze bardziej.



To jest dobre Nawet bardzo


- Skąd mam wiedzieć? Ogarniam tylko jej cykl miesiączkowy.


Zawsze to coś


„Muszę pogadać z Wilsonem. Skończyć, co zacząłem w nocy.”


Ja go podziwiam Ma tak samo jak ja... zachlał i to równo, a dalej wszystko pamięta


Zwizualizował sobie ten obraz w głowie i roześmiał się diabolicznie, myśląc, że teraz piersi Cuddy będą się powiększać.


Same plusy ciąży


- House, zbierz zespół i przygotujcie tomograf. Przywożę Cuddy, karetka przyjedzie lada chwila. Jest nieprzytomna – rzucił Wilson na jednym oddechu. - Nie wiem, czy miała drgawki, ale to bardzo możliwe – dodał, czekając na odpowiedź przyjaciela.


Uuuuu To się będzie działo


No nie!! W takim momencie? To niesprawiedliwe!! Ale ok... Mam nadzieję, że dożyję i przeczytam kolejną część Świetna robota


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:25, 13 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
Dziękuję za miłe słowa Ola, mam nadzieję, że żyjesz i mogę liczyć na Twój komentarz

Pierwszy raz tłumaczyłam taką ilość terminów medycznych. Bazowałam głównie na wikipedii, jakby ktoś zauważył, że gdzieś się walnęłam, będę wdzięczna za korektę


Rozdział III. Wszyscy umierają.

- House, wszystko w porządku? - Cameron nie ukrywała zaciekawienia.
- Taaak. Wezwij Kutnera, Tauba i Trzynastkę, niech tu przyjdą. Ja wydzwonię Foremana – zarządził zdecydowanym głosem.
- House, co się... - Nie było jej dane skończyć. House gwałtownie jej przerwał.
- Cuddy zemdlała w domu. Wilson ją przywiezie. Nie stój tak. Idź! - krzyknął. Na twarzy Cameron pojawił się wyraz paniki, gdy odbiegała, by wysłać wiadomości pagerem.
Dziesięć minut później ratownicy wwieźli Cuddy. Wilson szedł tuż za nimi. House już wcześniej przygotował salę numer trzy na oddziale intensywnej terapii.
- Przynieś kroplówkę i teczkę z badaniami doktor Cuddy. – Wskazał laską na pielęgniarkę.
- Ty. – Spojrzał na ratownika. - Opisz, co się dzieje. Wilson, idź do kliniki in vitro i przynieś jej papiery.
- Wiesz, że jest w ciąży? - spytał Wilson.
- Oczywiście, geniuszu, nie jestem ślepy. Ale ty chyba jesteś głuchy. Idź! - Wilson podskoczył i pobiegł korytarzem. Zespół House'a przybył po kilku sekundach i czekał na instrukcje.
Młody ratownik odezwał się:
- Trzydzieści sześć stopni Celsjusza, więc w normie... - zaczął, ale House natychmiast mu przerwał:
- To ja tu decyduję, co jest w normie a co nie, ty po prostu relacjonujesz, idioto – warknął.
- Ciśnienie sto na sześćdziesiąt, puls dziewięćdziesiąt, osiemnaście oddechów na minutę – powiedział mężczyzna na jednym wydechu. - Błony śluzowe wydają się suche. Lekka opuchlizna ciała, żadnych ran. Płuca raczej czyste. Nie słychać żadnych szmerów w sercu. Nie podaliśmy jej niczego, bo nie wiedzieliśmy, czy nie jest na coś uczulona – kończył szybko.
House popatrzył na zgromadzonych i zakomenderował:
- Wypad. Foreman, Camreon i wasza trójka zostaje. – Spojrzał na swój zespół. W tej samej chwili weszła pielęgniarka z kroplówką i teczką Cuddy. Podała papiery House'owi i pokazała mu kroplówkę. Kiwnął głową, a ona podeszła do łóżka Cuddy i szybko wbiła igłę w jej ramię. Administratorka była nadal nieprzytomna.
- Cameron, ściągnij tu jej ginekologa, niech zrobi badanie – zarządził diagnosta i spojrzał na teczkę Cuddy. Miała uczulenie na doksycyklinę, poza tym wszystko w normie.
- Niech pani przyniesie bransoletkę alergiczną i zanotuje na niej doksycyklinę. - Pielęgniarka kiwnęła głową i szybko wyszła.
- Wy. - Wskazał na Tauba i Kutnera. - Zrobicie pełną morfologię, OB, badanie moczu, analizę toksyn i CMP. - Potem odwrócił się do Trzynastki. - Ty sprawdź elektrolity, zrób test na amylazę i gazometrię.
Trójka jego podwładnych wyszła, mijając się w drzwiach z Wilsonem, który przyszedł z dokumentami Cuddy dotyczącymi in vitro. Spojrzał na House'a, zobaczył, jaki diagnosta jest blady i powiedział łagodnie:
- Musiała wymiotować przez dłuższy czas. W jej mieszkaniu było pełno worków z wymiotami. - Podał teczkę.
- Ciężarnym kobietom się to zdarza, wiesz? Przyniosłeś jakiś? - House spojrzał na Wilsona niczym surowy nauczyciel na ucznia.
- House, znalazłem ją nieprzytomną na podłodze w łazience. Nie miałem czasu myśleć o szczegółach – powiedział onkolog przepraszająco.
- Dobra, sprawdzę potem jej mieszkanie – odparł diagnosta z irytacją, skupiając się na teczce.
Odwrócił się do Foremana i otworzył usta, by zlecić tomografię, gdy Cameron przyprowadziła doktor Richardson.
- Doktorze House. - Skinęła głową.
- Doktor Richardson. - Odetchnął głęboko i kontynuował. - Potrzebujemy kompleksowego badania ginekologicznego. - Spojrzał na Cuddy, wymawiając ostatnie dwa słowa.
- Potrzebujemy prywatności, doktorze House. - Lekarka odbiła piłeczkę.
- Jasne. Wy troje, za mną. - Spojrzał na Cameron, Foremana i Wilsona wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu i wskazał laską na drzwi.
Przeszli obok stanowiska pielęgniarek i podeszli do wind. House rzucił przez ramię do oddziałowej:
- Poinformujcie mnie natychmiast gdy się ocknie. - Pielęgniarka skinęła głową.
House patrzył pustym wzrokiem na drzwi windy. Cameron, Foreman i Wilson stali za nim w ciszy. Gubił się w myślach. Tak naprawdę, sam był zupełnie zagubiony. Przejęty jak diabli. Przerażony na śmierć. Nagle dopadały go wszystkie te uczucia, od których dawno się odciął. „To tak wygląda poczucie winy?” - zapytał samego siebie.
Wizja ciężarnej Cuddy, zupełnie bezbronnej, na ostrym dyżurze całkiem go rozklejała. „Zaczynam świrować” - pomyślał. W ogóle nie wiedział, co się dzieje dookoła, nie zauważył więc, jak trójka współpracownicy wbija w niego wzrok, zastanawiając się nad jego stanem. Nie wiedział też o bólu, jaki maluje się na jego twarzy, dopóki głos Cameron nie przywrócił go do rzeczywistości:
- House, ona nie umiera – zauważyła kobieta, po tym, jak przez minutę obserwowała go uważnie.
- Wszyscy umierają. Różnica polega na tym, od czego. - Odegnał swoje myśli, jakby ich wcale nie było i wszedł do windy.
W jego gabinecie czekali już Taub, Kutner i Trzynastka z pierwszymi wynikami. House wszedł do środka, za nim podążali Wilson, Cameron i Foreman.
- Co mamy? - spytał, gdy tylko pchnął szklane drzwi.
- Ostre zaburzenia elektrolitów, surowica w normie, gazometria czysta. – Trzynastka otworzyła teczkę i wręczyła wyniki House'owi.
- Nie ma infekcji, normalna morfologia, analiza toksyn w porządku – dodał Kutner, a Taub pokiwał głową.
House podszedł do białej tablicy i zaczął pisać:

Ciąża (Trzynasty tydzień)
Obfite wymioty
Zaburzenia elektrolitów (potas? hipernatremia?)
Uderzenie w głowę (omdlenie?)


- Może być zatrucie – Foreman odezwał się po raz pierwszy – Zaburzenia elektrolitów wskazują na odwodnienie, które powodują wymioty, które powoduje zatrucie pokarmowe.
- Wy dwoje. – Diagnosta wskazał na Trzynastkę i Kutnera. - Idźcie do domu Cuddy i przynieście próbkę jej randez-vous ze zlewem, workiem na śmieci albo czymś tam. - Wskazał niecierpliwie ręką na drzwi. Sam nie mógł iść, chciał być na miejscu, gdyby Cuddy odzyskała przytomność. Wziął czarny marker i dopisał:

Zatrucie pokarmowe?

- Zatrucie nie wyjaśnia omdlenia – zauważył Taub.
- Niski potas powoduje osłabienie mięśni, a to mogło doprowadzić do stracenia przytomności i uderzenia się w głowę. - Foreman bronił swojej hipotezy.
- Foreman, tomograf gotowy? - House wbił w niego świdrujące spojrzenie.
- Tak, już od pół godziny.
- Sprawdź, czy Richardson skończyła z badaniem i zrób tomografię. Musimy zobaczyć, co się tam dzieje – zarządził House. - Cameron, idź z nim i przynieś mi wyniki badania ginekologicznego.
Wilson podniósł wykres elektrolitów. Szybko je obejrzał i włączył się w burzę mózgów:
- Nadmiar wapnia. Wyjaśniałoby nudności, wymioty i zmęczenie. Hiperkalcemię mogą powodować nowotwory: rak piersi, szpiczak, chłoniak albo białaczka.
House spojrzał na niego z przerażeniem. Miał szacunek do Wilsona i jego doświadczenia i wiedział, że gdy chodziło o onkologię, nie było w szpitalu lepszego lekarza. Jego rozum przychylał się do opinii przyjaciela, ale serce odmawiało. „Ona nie może mieć raka!” - błagał w myślach.
Nie znalazł dowodu na to, że Wilson się myli. Podszedł do tablicy i niechętnie napisał:

Rak?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Nie 16:31, 13 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:31, 13 Mar 2011    Temat postu:

No i bez sensu totalnie! Tak mi się spodobał ten fik, że sięgnęłam po oryginał i przeczytałam całość Zepsułam sobie radość oczekiwania na Twoje tłumaczenie. Świetny fik! Życzę wytrwałości:)

Pozdrawiam,

Ala

P.S. Nie moge doczekać się części nr 37:)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ala dnia Nie 17:42, 13 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:54, 13 Mar 2011    Temat postu:

Żyje Ale to tylko dlatego, że mama jeszcze nic nie wie


- Przynieś kroplówkę i teczkę z badaniami doktor Cuddy. – Wskazał laską na pielęgniarkę.
- Ty. – Spojrzał na ratownika. - Opisz, co się dzieje. Wilson, idź do kliniki in vitro i przynieś jej papiery.
- Wiesz, że jest w ciąży? - spytał Wilson.
- Oczywiście, geniuszu, nie jestem ślepy. Ale ty chyba jesteś głuchy. Idź! - Wilson podskoczył i pobiegł korytarzem.



Zaczął szybko i zdecydowanie Dobrze


- Trzydzieści sześć stopni Celsjusza, więc w normie... - zaczął, ale House natychmiast mu przerwał:
- To ja tu decyduję, co jest w normie a co nie, ty po prostu relacjonujesz, idioto – warknął.



Aż mi się odechciało zostać ratownikiem medycznym Ale spoko... zaraz mi przejdzie


Wizja ciężarnej Cuddy, zupełnie bezbronnej, na ostrym dyżurze całkiem go rozklejała.


Doktor Gregory House zainwestował w serce?


Uuuuu akcja przyspieszyła i to ładnie Super, że tak szybko wstawiasz kolejne części Mam nadzieję, że to nie będzie rak I że jakoś się ułoży Żyję, więc czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:12, 13 Mar 2011    Temat postu:

Cudowny jest fakt, że sprawiasz mi taką wielką przyjemność i tłumaczysz tak często. Niestety też popsułam sobie zabawę zaglądając do fika... Co prawda dużo nie ogarnęłam bo i mój angielski nie jest powalający ale trochę niestety wiem.

Piranio pokłony dla ciebie i oczywiście czekam na następną część. Jestem niesamowicie ciekawa jak to wszystko opiszesz

motywacji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Amu
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 23 Lip 2010
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:24, 13 Mar 2011    Temat postu:

Eii.. Zajo jest XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:30, 13 Mar 2011    Temat postu:

Tłumaczenie genialne, podziwiam Cię, że zabrałaś się za tak długi fick (w ogóle to zajrzałam do oryginału i jest zaznaczone, że to jeszcze nieskończony tekst). Więc mam nadzieję (i życzę Ci tego), że wytrwasz do końca, bo choć angielski trochę znam, to chyba nie wystarczająco do czytania ficka z kwestiami medycznymi. No i chyba wolę Twoje tłumaczenie.
Sama treść bardzo mnie zaciekawiła, wszystko tajemnicze. Jak na razie bardzo mi się podoba, a tłumaczyłaś już tyle świetnych ficków, że jestem pewna, że do końca tak będzie. Jak nie lepiej. Bo w końcu z jakiegoś powodu wybrałaś właśnie ten fick.
House się martwi. Ale dobrze, niech zaczyna ukazywać uczucia. Metodą małych kroczków, żeby się nie zraził.
Jestem ciekawa, co jest Cuddy. Ale jak patrzę na ilość rozdziałów, to coś mi się wydaje, że zbyt szybko się tego nie dowiemy. Chyba, że to taki wielowątkowy fick.
Tłumacz szybko kolejną część, bo się doczekać nie mogę! Wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:14, 14 Mar 2011    Temat postu:

House się martwi? Wow, coś nowego, chociaż...
Dobra, coś uroczego, ale nie przesadzajmy z urokiem, bo zrobi się za słodko. Niecierpliwie czekam na następną część, jestem ciekawa co jest Cuddy i jak House zareaguje, gdy się dowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:39, 14 Mar 2011    Temat postu:

Cytat:
No ładne rzeczy, widzę, że wybieram zbyt dobre fiki. Niedługo nie będę miała fuchy, bo wszyscy będą czytać po angielsku... Nieładnie. Mam jednak nadzieję, że tłumaczenie też będziecie śledzić


Rozdział IV. Zaufanie.

House, Wilson i Taub zostali sami. Panowała niezręczna cisza, a atmosfera była tak gęsta, że można ją było ciąć nożem. W powietrzu ewidentnie coś wisiało, zapowiadając nadchodzący huragan. Taub podniósł głowę znad papierów i powiedział wolno:
- Pomogę Kutnerowi i Trzynastce, kiedy wrócą. - Powoli wstał z krzesła i gdy House bez słowna kiwnął głową, wyszedł. Zamknąwszy za sobą szklane drzwi, odetchnął głęboko. Rzadko kiedy wstrzymywał oddech przy Housie – ale dziś robili to wszyscy.
House i Wilson spojrzeli sobie w oczy, nie mówiąc ani słowa. Była między nimi jakaś niezręczność, dystans, którego nie doświadczyli przez dziewięć lat wypełnionych kawałami i upokorzeniami, które House fundował onkologowi. Obaj wiedzieli, że ta sytuacja dotyka ich zdecydowanie zbyt osobiście. Wilson odezwał się pierwszy.
- House...
- Zdajesz sobie sprawę, że będzie musiała usunąć to... to... - zaciął się. - To dziecko, by przejść chemioterapię? - powiedział wolno. Nie mógł przestać zadręczać się możliwością nowotworu, chociaż walczył z tą myślą z całych sił. Nie zwrócił uwagi na fakt, że właśnie po raz pierwszy w swojej medycznej karierze powiedział „dziecko” zamiast „płód”.
- To nie koniec świata. Tu przede wszystkim chodzi o jej życie i musimy odkryć, co jej dolega – powiedział Wilson łagodnie, próbując użyć zimnej logiki House'a. Miał wrażenie, że igra z ogniem i przyjaciel może wybuchnąć w każdej chwili. - Ona na nas liczy, House. Liczy na ciebie. Ze wszystkich ludzi na ziemi to tobie by zaufała, gdy w grę wchodziłoby jej zdrowie. - Mówił szybko, bał się, że House mu przerwie.
- Bzdura. Ona ufa tobie. - Wycelował swoją laską w Wilsona. - To ty latasz dla niej po lody o pierwszej w nocy, zanosisz jej robotę do domu, spełniasz jej każdą zachciankę... - wyliczał to tak, jakby te dobre uczynki były zbrodnią.
Wilsona zaskoczyła ta szokująca zazdrość. Zdawał sobie jednak sprawę, że to nie jest czas i miejsce, by się odgryzać. W umyśle i duszy House'a – był pewien, że House mimo wszystko ją ma – panował chaos. Bawienie się z tym było grą w rosyjską ruletkę – ale to nie był czas na hazard.
- To moja przyjaciółka. Nasza przyjaciółka. - W jego głosie kryła się prośba. House natychmiast ją wyczuł.
- Cholera, Jimmy! To nie takie proste. - Diagnosta uderzył pięścią w stół i spojrzał na Wilsona, który siedział po drugiej stronie. Oczy House'a były zimne i puste. - W moich pracowniczych obowiązkach nie ma nic o diagnozowaniu i leczeniu współpracowników czy przyjaciół. Mój obiektywizm... - House wziął głęboki oddech, ale zanim zdążył dokończyć, Wilson teatralnie zerwał się na nogi, próbując rozbawić przyjaciela.
- Twój obiektywizm nigdy wcześniej cię nie powstrzymywał. Na przykład... kradzieże i zjadanie mojego jedzenia czy sklejanie moich palców mocnym klejem albo ośmieszanie mnie przed całym szpitalem...
- Mówimy o Lisie, nie o twoich sklejonych palcach! To co innego! - ryknął House jak zranione zwierzę.
- Dlaczego co innego? Zrobiłbyś to samo dla mnie – zauważył Wilson, choć wcale nie był tego pewien.
- Skąd wiesz? - spytał House dziecinnie.
Wilson powoli podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Jeszcze wolniej powiedział:
- House, ufam ci!
- No właśnie. Nie chcę takiej odpowiedzialności. Zaufania. Nie chcę się w to bawić. Zawsze coś spieprzę, mogę się założyć. - House stawał się coraz bardziej niespokojny.
Wilson przeczuwał, co nadchodzi, jeszcze zanim House zadał to pytanie.
- Odłączysz Cuddy od aparatów podtrzymujących życie, gdy coś spieprzę?
W tej samej chwili Wilson zdał sobie sprawę z wyrzutów sumienia, które męczyły House'a z powodu śmierci Amber. Zrozumiał, że House w ten sposób przeprasza. Diagnosta usiłował odwrócić swoją uwagę od obecnej sytuacji, ale jednocześnie przyznawał, że myśl o śmierci Amber jest w nim nadal żywa i że nie będzie umiał być prawdziwie, profesjonalnie obiektywny. Obiektywizm wymaga dystansu; „ale House jest zbyt ślepy, by przyznać, że może iść tylko naprzód” - pomyślał Wilson i podążył za Housem, który podszedł do swojego biurka.
Diagnosta opadł na krzesło, łyknął dwa Vicodiny i odetchnął głęboko.
A potem, nie bawiąc się we wstępy, pozwolił sobie na szczerość.
- Tu chodzi o wszystko, czego pragnęła. Walczyła o to marzenie ze wszystkich sił. Nie mogę sobie pozwolić na błędy, nie mogę być lekkomyślny, nie mogę być sobą i tego się boję. Boję się, że zrobię coś głupiego i narażę ich oboje na niebezpieczeństwo, tylko dlatego, że są pod moją opieką... A właśnie, dlaczego niby wpisała mnie jako swojego lekarza? - Uniósł teczkę Cuddy i zaprezentował ją Wilsonowi.
- Też się dziwię, biorąc pod uwagę, że robiłeś wszystko co mogłeś, by jej unikać przez ostatnie trzy miesiące. - House uniósł brwi, jakby zastanawiając się, jakim cudem przyjaciel o tym wiedział. - Chcesz mi o czymś powiedzieć, House? - Wilson postawił wszystko na jedną kartę.
- Ja... kim niby jestem, by spieprzyć jej życie? - zapytał House, krzywiąc się.
- A kto mówi, że coś spieprzysz? - W głosie Wilsona było coś niemal nabożnego.
House skulił się w krześle i krył swoją szorstką twarz w dłoniach. Dwa razy potarł policzki i usta, a potem spojrzał na Wilsona. Wolno wyraził swój ból słowami.
- Już to zrobiłem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 9, 10, 11  Następny
Strona 1 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin