Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Uśmiechnij się - jutro może być na to za późno... [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:45, 03 Paź 2008    Temat postu:

xD .. juz wyobrazam soobie House'a xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:34, 03 Paź 2008    Temat postu:

czekam na kolejny fragment
bardzo fajny kawałek
wena życzę oczywiście


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:43, 04 Paź 2008    Temat postu:

Jej plan kończył się na przywiezieniu jego matki do szpitala. A co zrobi, jak House senior też przyjedzie? Jego akurat nie chciała tutaj. Lepiej nie budzić starych wspomnień. Przynajmniej na razie…

House coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Jego skóra była szarawo-bladawa. Widocznie był już zmęczony. Oczy miał podkrążone, a do jego wyglądu dołączały te wszystkie sprzęty medyczne, którymi był otoczony i podpięty pod niektóre. Kiedy Cuddy go zobaczyła, przestraszyła się. Podeszła do niego i delikatnie go pocałowała. Martwiła się o niego. „Dobrze, że operacja już dziś” – pomyślała. Przyszła do niego na chwilę. Musiała przecież jechać po jego matkę. Jest już godzina 8, więc powinna już jechać. Ale nie chciała go opuszczać. Ciężko jej było. Nie był rozmowny. Stał się zamyślony, melancholijny.
„Może powinna mu coś powiedzieć?” – zastanawiała się w myślach. Wyglądał na zmartwionego. Albo przerażonego. Ale on się do tego nie przyzna. House? Przerażony? Nigdy! Przytuliła go tylko. Szepnęła mu coś do ucha, a ten, gdy to usłyszał uśmiechnął się. Ale tylko na chwilkę…

Po chwili wyszła z jego sali. Musiała przyznać, że z wielką niechęcią to zrobiła, ale miała przecież pojechać na lotnisko. Czy jest pewna? A jeśli House jej nie wybaczy? Przecież może stracić do niej zaufanie. Otworzył się przed nią, opowiedział, jakie miał dzieciństwo. Och… To wszystko było zdecydowanie za trudne. Kiedyś musiała to zrobić. A przy takiej sytuacji jak ta, House powinien mieć kogoś, oprócz niej i Wilsona. No cóż. Teraz, albo nigdy!

Była na lotnisku. Tylko się nawet nie zastanowiła, jak pozna mamę House’a. Mogła o tym pomyśleć wcześniej! Poszła do strefy przylotów. Rozglądnęła się. Widocznie przyjechała w samą porę, bo właśnie ludzie którzy przylecieli tym samolotem właśnie weszli do budynku. Poczekała jakieś 10 minut. Ludzie witali się, cieszyli, śmiali. A ona co? Matki Grega nawet nie widać! Chociaż…? Czy to ona? Jako jedyna stała sama, widocznie zmartwiona, troszeczkę podobna do diagnosty…

- Dzień dobry. Czy to pani, pani House? – zaczęła nieśmiało, podchodząc do kobiety
- Tak… Pani Lisa Cuddy?
- We własnej osobie – uśmiechnęła się słabo – Czy możemy już jechać?
- Jeszcze muszę odebrać bagaże, i możemy jechać.
- Czy pani sama przyleciała? Czy jest z panią…
- Tak. Jest mój mąż. Nie chciał tu być, ale go do tego zmusiłam. Nie wiem, dlaczego się tak zachowuje…
- Ahh… To może chodźmy po bagaże do pani męża? – zaproponowała. Właśnie dopiero teraz dotarło do niej, co tak naprawdę zrobiła. Nie wiedziała, że tak może namieszać w tej „rodzinie”.

Czyli jego matka o tym nie wiedziała. Tylko jak to możliwe? A może przymykała na to oko? Albo po prostu nie zwracała na to uwagi, że coś się niedobrego dzieje? Coraz bardziej nie podobała jej się sytuacja, w jakiej się znajdowała. Ale wyjścia już nie ma.

Zauważyła go. Wysoki, szczupły, wyprostowany. To on. House senior. Jego przenikliwe, lodowate, niesamowicie niebieskie oczy utwierdziły ją w tym przekonaniu. Już wiedziała, po kim diagnosta ma takie spojrzenie. Ale jego ojciec nie wyglądał przyjaźnie. W odróżnieniu do jego żony, a matki diagnosty, na jego twarzy nie malowało się przerażenie, bądź strach. Nie. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia. Albo po prostu obojętność. To było straszne. Odwróciła wzrok od jego osoby. Miała ochotę wygarnąć to, co Greg przeżywał, ale się powstrzymała. Co prawda przyszło jej to z pewną trudnością, ale nic nie powie przy jego żonie.

- To co? Jedziemy do szpitala, czy do hotelu? Zarezerwowałam pokój w hotelu, który znajduje się niedaleko szpitala…
- Najchętniej pojechałbym do hotelu – w końcu odezwał się House senior
- Jedźmy do szpitala. Muszę się jeszcze zobaczyć z Gregiem przed operacją…
- No to chodźmy do samochodu. Zaparkowałam niedaleko.

Po czym skierowali się do auta. Zapakowali się w pośpiechu i pojechali w stronę szpitala Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, gdzie Gregory House, naczelny diagnosta w tym oto szpitalu, przygotowywał się psychicznie i fizycznie do ciężkiej i ryzykownej operacji…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:54, 04 Paź 2008    Temat postu:

zÓa Cuddy... NIe podoba mi sie robienie czegoś za plecami Housa zwłaszcza w takiej sprawie...
Cytat:
naczelny diagnosta w tym oto szpitalu, przygotowywał się psychicznie i fizycznie do ciężkiej i ryzykownej operacji…

Chlip! Jeanne chce dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:10, 04 Paź 2008    Temat postu:

Oj, to House się nie ucieszy, ale rozumiem Cuddy, chciała, żeby ktoś bliski był przy nim, nie mogła przewidzieć, że ojciec Housa też przyjedzie.
Teraz pytanie jak obaj zareagują na to spotkanie.
Czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:54, 04 Paź 2008    Temat postu:

Oj Cuddy chyba troszke namieszala
ale mam nadzieje, ze pomiedzy nią, a House'm bedzie po staremu...
No i oczywiście wyjdzie z tego
czekan na cd i wena zycze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:22, 04 Paź 2008    Temat postu:

to bedzie pewnie trudna rozmowa.. i operacja..



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:02, 05 Paź 2008    Temat postu:

Zapakowali się w pośpiechu i pojechali w stronę szpitala Princeton-Plainsboro Teaching Hospital, gdzie Gregory House, naczelny diagnosta w tym oto szpitalu, przygotowywał się psychicznie i fizycznie do ciężkiej i ryzykownej operacji…

Cała trójka wpadła z pośpiechem do szpitala. Trójka? Przepraszam. Przejęzyczenie. Lisa Cuddy i pani House wpadły do szpitala. A za nimi ciągnął się House senior. Może tak lepiej zobrazuje to zdarzenie. Po czym obie panie udały się z niemałym pośpiechem w stronę sali diagnosty. A co zrobił szanowny pan House senior? Nic. Usiadł w poczekalni jakby gdyby nigdy nic. A co on może zrobić? Przecież do niego nie pobiegnie! Co to, to nie.

Z pośpiechem wpadły na salę. Niestety, chyba się musiały spóźnić. Gregory’ego House’a nie było. Biegiem skierowały się w stronę sali operacyjnej. Cuddy nie zauważyła nawet, że personel dziwnie na nią patrzył. Pierwszy raz widziano ją w takim stanie. Tego po prostu nie dało opisać. Ale w tym momencie szczęście się do nich uśmiechnęło. Oto, przed drzwiami do sali operacyjnej, był Greg House. Leżał na szpitalnym łóżku pogodzony z losem. Bo co mu zostało? Pielęgniarze pchali jego łóżko, a przy nim był Wilson, oczywiście wszystkim współczująca Cameron, Chase i Foreman. Dobrze, że jego zespół zauważył, że w ich stronę biegnie dyrektorka szpitala. Zatrzymali pielęgniarzy i wysłali ich z powrotem do innych obowiązków. Wszyscy wiedzieli, że dyrektorka szpitala i diagnosta są ze sobą. Tak więc i oni sami się rozpierzchli po kątach. Przy zdziwionym House’ie został tylko Wilson. Gdy powiedział mu, że biegnie do niego Cuddy, sam gdzieś poszedł.

Zauważyła, że wszyscy od niego poszli. Dobrze sobie dobrał zespól, nie ma co. Szybko dopadła jego łóżko. Gdy House ją zobaczył, zaśmiał się szczerze. Była cała czerwona i zdyszana, zmęczona. Chwilkę się do niego nic nie mówiła, próbując złapać oddech. Po chwilce udało jej się to. Popatrzyła do tyłu. Jego matka już się zbliżała do nich. No nic. Teraz jest już naprawdę za późno, żeby to wszystko odkręcić.

- Greg… – zaczęła poważnie – Jest ktoś jeszcze, kto chce się z tobą widzieć teraz…
- Boże! Jak ty wyglądasz! Jak się czujesz? Boli Cię coś? Nie martw się wszystko będzie dobrze. Będę na Ciebie czekała… - te wszystkie słowa wypłynęły z jej ust w zawrotnym tempie. Widać było, że to była ostania osoba, której się spodziewał. No dobrze. Przedostatnia. Był zaszokowany na tyle, że nie wiedział co powiedzieć.
- Mamo?! Co… co ty tu robisz? Skąd… skąd o tym wiesz? To znaczy o… o operacji?
- A jak myślisz? To ja wszystko powiedziałam twojej mamie… Proszę, nie denerwuj się na mnie. Ja… Ja naprawdę musiałam to zrobić – odezwała się w końcu Cuddy – ja chciałam dobrze. Uwierz mi…

Słysząc te słowa, cała jego złość i zdenerwowanie gdzieś zaginęły. Wziął ją delikatnie za drobną rękę, przyciągnął ją do siebie i posadził na łóżku. Pocałował ją delikatnie. Tak, jak nikt się nie spodziewał, że potrafi. Wyszeptał jej tylko:

- Nie jestem zły na Ciebie. A wręcz przeciwnie. Dziękuję Ci za to. Wiesz, co? Kocham Cię…

Po tych słowach już nic się nie liczyło. Była szczęśliwa. Gestem ręki przywołała do siebie Chase’a i Foreman’a, aby ci zabrali go na operację. Tak niebezpieczną, ale bardzo potrzebną. Bez niej może być już tylko gorzej. Przecież ten rodzaj glejaka jest śmiertelny…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:14, 05 Paź 2008    Temat postu:

ohh..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:18, 05 Paź 2008    Temat postu:

Wiem, że to jest straszne, co teraz napiszę, ale chciałabym zobaczyć reakcje Cuddy jakby HOuse umarł ^^
Cytat:
wszystkim współczująca Cameron,

Cytat:
Dobrze sobie dobrał zespól, nie ma co.

umarłam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:34, 05 Paź 2008    Temat postu:

Boję się tylko, że jak House dowie się, że tata też przyjechał to już nie będzie taki szczęśliwy...

Mam nadzieję, że operacja przebiegnie bez zarzutu i wszystko będzie dobrze

Czekam na jeszcze, żeby się przekonać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 20:50, 05 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
- Nie jestem zły na Ciebie. A wręcz przeciwnie. Dziękuję Ci za to. Wiesz, co? Kocham Cię…
Cuddownie super fick

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:15, 05 Paź 2008    Temat postu:

OMG!
cuuudo i czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:01, 05 Paź 2008    Temat postu: * Odcinek specjalny xD *

Cytat:
chciałabym zobaczyć reakcje Cuddy jakby HOuse umarł


Uwaga, uwaga. Na specjalne życzenie jeanne postanowiłam napisać takie jakby zakończenie. Ale powtarzam: Ten fik tak się nie skończy. To jest tylko taki gratis xD Akcja będzie się toczyć normalnie. A ta część jest nic nie znacząca. Chciałam tylko sprawdzić, czy umiem takie coś napisać

Po kilku godzinach operacja się skończyła. Przez cały ten czas Lisa Cuddy miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Wierzyła w to głęboko i szczerze. Kiedy w końcu wyszedł z sali operacyjnej doktor Beckwith, była pewna, że będzie dobrze. Wstała z krzesła i udała się w stronę neurologa. Ten zatrzymał się, widząc, że kobieta kieruje się w jego stronę. Wiedział, że dyrektorka jest razem z diagnostą. Musiał jej powiedzieć… Taka jest jego praca…

- Doktorze! Czy operacja się udała? Czy House jest zdrowy?
- Niestety, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby go uratować, ale niestety, nie udało nam się. Bardzo mi przykro… - mówiąc to wyciągnął rękę w jej stronę, chcąc ją pocieszyć gestem, ale Cuddy odepchnęła jego rękę
- On… nie… żyje?! – w tej chwili spełniły się jej wszystkie obawy i koszmary
- Niestety, to prawda. Guz był w zbytnio zaawansowanym stopniu. Dodatkowo pojawiły się krwotoki wewnętrzne, aż w końcu doszło do zatrzymania akcji serca…
- Nie! To nie może być prawda! On żyje! On musi żyć! – Cuddy nie chciała przyjąć tej wieści do świadomości.

Kiedy usłyszano krzyk dobiegający z okolic sali operacyjnej, zerwali się. Wilson, kaczątka i matka House’a podeszli do Cuddy, która nie była w dobrym stanie.
Doktor Beckwith patrzył na to, co się dzieje dookoła niego. To była najgorsza operacja w jego życiu. No cóż. Życie musi się toczyć dalej.

Cuddy osunęła się po ścianie i usiadła na zimnej podłodze szpitala. W tym czasie jej życie się zawaliło. Nie miało już najmniejszego sensu, a światełko nadziei, które tliło się w dali jej umysłu, zgasło nagle i brutalnie. Przestała słuchać tego, co do niej mówiono. Wyłączyła się ze świata. Teraz jej myśli krążyły tylko wokół osoby House’a.

- Kiedy będę mogła go zobaczyć? – sama zdziwiła się, ile energii potrzebowała, aby wypowiedzieć to pozornie łatwe zdanie. Tak więc zdanie to wyszło w formie zduszonego, zdławionego, cichego szeptu. Tak bolesnego.

Kiedy ją usłyszeli, nie wiedzieli co jej powiedzieć. Czy ją zaprowadzić do ciała? A może lepiej będzie ją zostawić bez pożegnania z nim? Cokolwiek by teraz zrobili, byłoby złe.

- Jak chcesz, to już możesz do niego iść – zaczął Wilson. Powiedział to tak, jakby mówił do swojego umierającego pacjenta – zaprowadzić Cię tam?

Nie usłyszał nic. Nie mogła z siebie wydusić jakiegokolwiek dźwięku. Kiwnęła tylko lekko głową. Musiała się z nim zobaczyć. Pożegnać. Nie! Ona nie chce się żegnać. Ona chce być z nim. Ale już nie było żadnego wyjścia.

Wziął ją delikatnie pod rękę i skierował się do sali operacyjnej. Wiedział, że nie zabrali z niej ciała jego najlepszego przyjaciela. Może to i dobrze? Lepiej się żegnać na sali operacyjnej, na której zmarł, niż w zimnej i mrocznej kostnicy.

Kiedy zobaczyła ciało, rzuciła się w jego stronę. Po chwili jej oczy zapełniły łzy, które spływały po bladych policzkach i spadały za zimną i zapadniętą twarz diagnosty. Twarz, którą tak kochała. Twarz, za którą ona oddałaby swoje życie. Wyciągnęła powoli dłoń w jego stronę. Dotknęła jego szorstkiej twarzy. Najpierw czoło, oczy, nos, usta, broda, na której znajdował się wieczny zarost. Jej palce błądziły po jego twarzy. Chciała zapamiętać ją na zawsze. Uczyła się jej na pamięć. Tak, aby nigdy nie zapomniała.
Ta scena wyglądała strasznie smutno. Wilson nie mógł na to patrzeć. Nie mógł patrzeć na rozpacz jego przyjaciółki. Nie mógł znieść widoku „ciała”. Tak. Tyle zostało z jego przyjaciela. Tylko nic nieznaczące ciało. Nie mogąc tego wytrzymać odwrócił się i wyszedł z sali. Nadal nie wierzył w to, co się stało.

Oderwała się od niego. Chciała wyjść, ale łzy które napełniły jej oczy, skierowały ją gdzieś indziej. Błądziła tak ślepo po sali, aż w końcu usiadła w kącie i zaczęła głośno łkać. To już koniec. Jej życie nie jest nic warte bez jego życia. Jego miejsce jest przy jej boku.
Miało być tak pięknie! Mieli zamieszkać w cholernym białym domku z ogródkiem! Mieli mieć stadko słodkich dzieci! Mieli byś ślepo szczęśliwi! I co teraz jej zostało? Czarna otchłań, która niebezpiecznie się do niej zbliżała. To koniec. Nic już nie miało sensu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Nadszedł ten dzień. Sądny dzień. Dzień ostatecznego końca. Pogrzeb.
Stała tak nad wielką wykopaną dziurą. Tam mieli wsadzić jej ukochanego. Ostatni raz widziała go tam, w sali. Później widziała już tylko trumnę.

Stała tak jeszcze nad jego grobem dobrą godzinę. Przy niej pozostali tylko Wilson i matka House’a. Jego ojciec się nie pojawił. Najwyraźniej miał gdzieś syna. Swojego syna. Jedynego syna…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez DisturbiA dnia Pon 13:17, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:19, 05 Paź 2008    Temat postu:

o bosiuuu dziękuję
Cytat:
No cóż. Życie musi się toczyć dalej.

A fe! zÓy doktor!
Cytat:
Tak więc zdanie to wyszło w formie zduszonego, zdławionego, cichego szeptu. Tak bolesnego.

Cytat:
Chciała zapamiętać ją na zawsze. Uczyła się jej na pamięć. Tak, aby nigdy nie zapomniała.

Cytat:
Błądziła tak ślepo po sali, aż w końcu usiadła w kącie i zaczęła głośno łkać. To już koniec. Jej życie nie jest nic warte bez jego życia. Jego miejsce jest przy jej boku.

Aww... No i teraz Jeanne trochę żałuje, ze tak fik się nie zakończył, bo to było piękne Ale tak tylko trochę!
Uznałam, że twój fik będzie ciekawszy od notatki z lekcji polskiego, z czego będę pytana. Trudno. Życie musi toczyć sie dalej.
Jeszcze raz dziekuję


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jeanne dnia Nie 22:21, 05 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:04, 06 Paź 2008    Temat postu:

Bardzo podoba mi się to zakończenie, smutne, ale piękne. Bardzo dobrze opisałaś uczucia Cuddy.
Oczywiście na to drugie zakończenie też będę czekać z niecierpliwością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:16, 06 Paź 2008    Temat postu:

No kurczę !!! Popłakałam się prawie ..... Cudne
Co za szczęcie że bd inniej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:41, 06 Paź 2008    Temat postu:

to sen!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 15:28, 06 Paź 2008    Temat postu:

dobrze, że będzie inne zakończenie. Ostatnio nie lubię takich smutnych...zawsze przy nich płaczę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:28, 06 Paź 2008    Temat postu:

No to dobrze, że się tak nie skończy, bo mi się nie podoba, o! Bawisz się moimi emocjami i... i, kurczę no, tak nie wolno! Nie wolno krzywdzić czytelnika!
Ach. Teraz muszę jakoś szybko wrócić do równowagi.
Dzięki Ci wielkie za to, że nie zakończysz tego fika śmiercią.
Czekam na odcinek pełen słońca, optymizmu i radości, której ostatnio brakuje za oknem i nie tylko Pozdrawiam ciepło


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez whoopee dnia Pon 16:55, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:18, 06 Paź 2008    Temat postu:

super! bardzo mi sie podoba choć jest smutne
czekam na optymistyczną wersje fika i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:05, 06 Paź 2008    Temat postu:

Nie chciałabym, żeby ten fik tak się skończył, ale mi się podoba...

Lubię smutne fiki, bo ich napisanie wymaga większego talentu niż pisanie wesołych, trzeba umieć oddawać emocje, uczucia... W tym odcinku świetnie ujęłaś emocje Cuddy, są takie prawdziwe...

Podoba mi się, ale czekam na dalszą, pozytywną część...

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:31, 06 Paź 2008    Temat postu:

Dziękuję za miłe komentarze. Tylko mój problem tkwi w tym, że ja nie umiem pisać wesołych opowiadań. Jak zapewne zauważyliście, w moim fiku brakuje wypowiedzi "hałsowych". Nie ma ironii, chamstwa. Po prostu nie umiem pisać stylem House'a xD


Po tych słowach już nic się nie liczyło. Była szczęśliwa. Gestem ręki przywołała do siebie Chase’a i Foreman’a, aby ci zabrali go na operację. Tak niebezpieczną, ale bardzo potrzebną. Bez niej może być już tylko gorzej. Przecież ten rodzaj glejaka jest śmiertelny…

No cóż. Teraz pozostało im tylko czekanie. Nieznośne czekanie. Czas dłużył się niemiłosiernie. Przywoływała ciągle do siebie Foremana, który obserwował przebieg operacji, by zdawał jej krótką relację z tego, co dzieje się na sali operacyjnej. Niby sama mogła ją obserwować, ale się bała. Pozostało jej tylko czekać pod drzwiami, razem z matką House’a.

- Skoro my już tu tak siedzimy, to może przejdźmy na TY? – zaproponowała matka House’a
- Oczywiście. Z Przyjemnością. Lisa Cuddy. Po prostu Lisa…
- Victoria House. Po prostu Victoria – zaśmiała się – No więc skoro jesteśmy już na ty, to może mi powiesz, oczywiście jeśli chcesz, co łączy Ciebie i Grega?
- Hmm… Jakby to powiedzieć. Znamy się od studiów. Dopiero teraz… Teraz gdy Greg zachorował, to… To wtedy dopiero zrozumieliśmy, że… Że się kochamy. Jego choroba nas… Zbliżyła. Oto cała historia…
- Trochę długo wam to zajęło. Rozmawiałam z przyjacielem Grega, z Wilsonem, prawda? Powiedział mi, że wierzył, że nigdy się nie zejdziecie. Ale jednak wam się udało. Cieszę się, naprawdę – mówiąc to, Cuddy poczuła prawdziwą sympatię do tej kobiety.

Rozmowę przeszkodził im Foreman, który miał nie za wesołą minę. Właściwie wyglądał, jakby się coś stało…

- Co jest? Co się dzieje? – zerwała się Cuddy, widząc czarnoskórego lekarza
- Nic się nie stało… Tak jakby…
- Co to ma znaczyć „tak jakby”, co?! – wykrzyknęła zdenerwowana Cuddy
- Akcja serca została przez chwilę przerwana…
- Na jak długą chwilę? – zapytała coraz bardziej zdenerwowana Lisa…
- Przez dłuższą chwilę. Ale wszystko jest już dobrze…

Lisa osunęła się na krzesło. Usiadła i nie wiedziała co ma dalej robić. Czuła się jak mała dziewczynka w wielkim mieście. Zagubiona – słowo które opisuje to, co ona czuje. Najlepsze słowo. Bo jak to inaczej opisać? Kiedy ona beztrosko plotkowała z jego matką, on walczył o życie. Kiedy ona mówiła o ich uczuciu, w sali obok rozgrywała się tragedia. Dlaczego ona nie mogła nic zrobić? Dlaczego?!

Po dwóch godzinach męczarni skończono operację. Kiedy tylko Cuddy zauważyła wychodzącego doktora Beckwitha, podbiegła do niego. Musiała wiedzieć, czy wszystko się dobrze ułoży. Czy House będzie zdrowy. Choćby teraz miała otrzymać najgorszą wiadomość w swoim życiu. Kiedy w końcu podeszła do niego, poczuła jakiś zimny dreszcz przechodzący po jej plecach. Tak się bała...

- Doktorze, operacja się udała? – chciała to powiedzieć zwykłym tonem głosu, ale usłyszała tylko cichy, zduszony szept.
- Tak. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Wycięliśmy bardzo dużą część guza, więc doktor House nie powinien mieć żadnych powikłań po tym zabiegu. Co prawda mieliśmy małe komplikacje, ale jego stan jest stabilny.
- Większość guza, tak? Czyli nie jest wszystko wycięte?
- Niestety, tak. Możliwe, że w przyszłości może guz odrosnąć, dlatego doktor House musi poddawać się regularnym badaniom. Jeszcze zostaje chemioterapia, ale…
- Nie, lepiej nie. Jeśli można, chemioterapia będzie ostateczną koniecznością.
- Doktor Cuddy, o tym będziemy myśleć później. Jak to będzie konieczne – popatrzył na nią. Cały szpital wiedział, że dyrektorka i diagnosta są razem – może pani do niego za chwilę pójść – uśmiechnął się – Do widzenia.
- Dziękuję doktorze Beckwith. Do widzenia…

Poczuła ogromną ulgę. Wszystko się jednak udało. Kamień spadł jej z serca. Dosłownie i w przenośni. Na jej zatroskanej twarzy można było zauważyć ogromną ulgę. Nie myśląc więcej, skierowała się do Victorii. Podeszła do niej i zaczęła przekazywać dobre wieści. Ona też się bardzo ucieszyła. Mimo to, że diagnosta nie zważał na niczyje uczucia, był chamem i dupkiem, o dziwo miał wokół siebie ludzi, którym na nim zależało. A do tych ludzi należeli jego kaczątka, które wielokrotnie poniżał, Cuddy, którą kompromitował i robił sobie z niej żarty, Wilsona, który przetrwał wszystkie jego szaleństwa i matkę, z którą utrzymywał sporadyczny kontakt. Wszyscy Ci, byli na korytarzu przed wyjściem z sali. Czekali na niego. A gdy w końcu pojawili się pielęgniarze pchający łóżko na którym był House, odetchnęli z ulgą. Żyje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:36, 06 Paź 2008    Temat postu:

to musialo sie dobrze skonczyc

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:38, 06 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
A gdy w końcu pojawili się pielęgniarze pchający łóżko na którym był House, odetchnęli z ulgą. Żyje.

Trzeba było dodac, ze pomimo choroby, tak samo przystojny House
I tym przemiłym cytatem wracam do nauki o mózgu
Chcę dalej!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jeanne dnia Pon 20:40, 06 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin