Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wspomnienia z okazji świąt [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:53, 07 Lut 2011    Temat postu:

Świetne, aż dziwne, że wcześniej takich Hot scen nie pisałaś
Wyszło genialnie. Nic na siłę, nie przesadzone, z wyczuciem, odrobiną pikanterii, bez żadnych porno wstawek , czyli tak, jak każdy fick powinien wyglądać .
Na początku myślałam, że oni będą tak sobie siedzieć, siedzieć i siedzieć, aż które z nich się wkurzy i zaśnie . Na szczęście poszło wciągającą rozmowę, z której dowiedzieliśmy się, czemu Cuddy ma tak wielki uraz do House. Głupia, jak mogła pomyśleć, że ten dupek ją zdradził ? Na szczęście dla czytelnika i postaci, okazało się to nieprawdą, która dożyłam do kumulującego punkty w tym programie . Mam na myśli kontakt fizyczny . Co za tym skończyło się bez ubrania , które całkowicie mi odpowiada
Czekam na dalszą część i weny. jestem ciekawa, co teraz zrobisz z naszą dwójką i ich gośćmi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:28, 08 Lut 2011    Temat postu:

Szpilka w wersji "zÓo wcielone" - Uwielbiam
OMG! Ile Ty jeszcze swoich talentów ukrywasz, co?
Opisy, TAKIE opisy, dialogi...
Świetnie zbudowana część, to napięcie zżerające czytelnika od początku, wyjdzie, nie wyjdzie, zasną, nie zasną
Kocham Twojego House'a całym sercem, bo jest taki jaki być powinień, dokładnie taki! Shore powinien Cię trochę poczytać Choć ogólnie nie narzekam na House'a w tym sezonie, już bardziej Cuddy, ale zmierzam do tego, że w Twoim wykonaniu lubię go bardziej
Jezuu... a oni ciągle gadają... takie miałam myśli choć rozmowa super, myśli House'a, uwielbiam to jak w niego wnikasz, ale to już wiesz
Taa... on swoje, a ona swoje i ciągle gadają... i znów, nie żeby mi się nie podobało Bardzo w ich stylu. Bardzo.
Ta droga na około. Niestety między innymi za to ich tak lubię.
Prawda, kłamstwo... rzecz względna, najważniejsze to właściwie odczytać intencje.
Cuddy, nie jesteś głupia, obawiam się, że gdyby to w moim łózku był House to dopiero wtedy świat zobaczyłby kogoś gÓpiego albo raczej ogÓpiałego, ale może to lepiej przemilczeć

"- Ale... – Cuddy zaczęła protestować, ale House nie dał jej skończyć. Przewrócił ją na plecy, nachylił się i pocałował jej lewą powiekę. – Makijaż, który miałaś tu – pocałował jej drugą powiekę – i tu. Teraz są tu. – Delikatnymi cmoknięciami narysował linię od jej lewego oka, poprzez cały policzek, a kończąc na szyi. Cuddy mimowolnie odsunęła głowę w tył. – I tu. – Podobną trasę wytyczył po drugiej stronie twarzy. – Inne łzy popłynęły tutaj. – Teraz powędrował od kącika jej oczu w stronę ucha. – Albo z tej strony. – Lisa niewiele myśląc odchyliła głowę w bok, aby było mu wygodniej. – Bardziej niesforne popłynęły tutaj. – Pocałował ją po obu stronach nosa. – Te najgrzeczniejsze kończyły swoją trasę gdzieś tu. – Pocałował kącik jej ust. Kobieta przyłapała się na tym, że zapragnęła, aby zaczął ją całować i nigdy nie skończył. " - kocham Cię za ten fragment Jezu, jak mi tego tego brakuje w serialu Ważne, że Ty potafisz zaspokoić moje pragnienia. Kurcze, dziwnie zabrzmiało Ale wiemy o co chodzi
No i nadal gadają Ale przynajmniej coś robią w międzyczasie
O, przestali gadać, a ja nawet nie zauważyłam, że część mi się skończyła ale jej finał Chcę więcej. Więcej Szpilkowych opisów, dialogów i Szpilkowych zÓych opisów

Buziaki niekwestionowany Mistrzu słowa pisanego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 20:29, 08 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blondi22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:14, 24 Lut 2011    Temat postu:

Szpilko, tak dawno temu ostatni raz coś napisałaś, że prawie zapominałam, że czekam na dalszą część. Proszę nie trzymaj nas już dłużej w napięciu. Proszę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:27, 05 Mar 2011    Temat postu:

Malinowa_Rozkosz Nie, nie wiem, haha Ale już wiem, bo mi powiedziałaś. Dziękuję Cieszę się, że czytasz, i że się Tobie spodobało!

Oluś Zanim zaczniesz czytać masz się koniecznie uśmiechnąć! Wymogi unijne... przykro mi. Tak musi być I ja tęskniłam! Uwielbiam jak z moich metafor, które wymyślam całymi nocami robisz komedię... to... niemal urocze, haha. Aha... żeby było jasne, Ty nie wylapujesz szczegółowych błędów tylko się czepiasz! To nie są błędy. Tak miało być! (i wiem, że małe pudle nie są ładne... choć nie, niektóre są, dopóki ich nie skrzywdzą nożyczkami ). Yhm... z tego, co pamiętam to tak. To byla ta dedykacja, ktorej zapomnialam i która pisałam jeszcze raz... w sumie to nie ta, bo tamtą zapomniałam I Ty już się tak nie wzruszaj. I nie masz za co dziękować. I ja nie mam na karku +18 i mogę pisać, więc i Ty będziesz mogła czytać Ooo, i tam napisałaś, że się uśmiechasz!!! Chyba to sobie wydrukuje Dziękuję Tobie ślicznie i dlawlasnego bezpieczeństwa chroniąc części mojego ciala, które moglyby zostać powyrywane nigdy nic takiego więcej nei napiszę, o! Dzięki wielkie Słonko

Advantage Boże! Ja byłam niespełna rozumu ten miesiąc temu. Powiedziałam, że oni się ze sobą prześpią? O.o Jeju... I udało mi się napisać dalej... o dziwo Dzięki wielkie

Noway_ Ooo, cieszę się, że Ci się spodobało! Bardzo się cieszę. Haha, bo początkowo mialo tak być, haha. Mieli tylko siedzieć i ostatecznie zasnąć, ale wyszło jak wyszło Dziękuję pięknie

Lisek Yhm... O.o za bardzo nie mam co ukrywać, więc mam ułatwione zadanie Jednak jak zwykle ogromnie cieszy mnie fakt, że podoba Ci się ta moja pisanina! I wybacz, że oni tak gadali, haha, ale mieli gadać... ogólnie to mieli tylko gadać, ale widać nie jestem stworzona do rozmów Złych opisów brakuje na stanie. Mam tylko wątłe dialogi, załośnie brzmiące opisy złożone w całość i tworzące kolejną część. Tak, wiem, umiem zachęcić do czytania Dziękuję Tobie pięknie No i teraz czekam na Twój kolejny fik. Pamiętaj

Blondi22 Ok, czas oczekiwania dobiegł końca


Yhm, yhm... no więc, wiecie, tak sobie myślałam ostatnio, że jeszcze trochę i dobijemy do świąt Wielkanocnych Przepraszam. Wiem, że wolno mi to idzie, ale to i tak jest najszybciej jak się da. W ogóle neidługo dotrzemy do końca. Za część lub dwie. W sumie nie wiem. Nie mam pomysłu. Na razie zostaniemy przy tym co mamy.


Rozdział 10


Cuddy obudziła się wczesnym rankiem. Była odwrócona w stronę okna. Do sypialni wpadały pierwsze promienie zimowego słońca. Drażniły jej oczy i zmuszały do pobudki. Przecież najpiękniejszych chwil nie powinno się przesypiać.
- Właśnie! – Pomyślała i jej serce zabiło jak szalone. Przeszył ją dreszcz ekscytacji. Poczuła, że jej ciało zalała fala gorąca. Ogarnęło ją irracjonalne uczucie podenerwowania. – I co teraz? – Przeszło jej przez myśl. Widziała go stojącego w drzwiach. Z płatkami śniegu na płaszczu, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Widziała go popijającego wino i opowiadającego o swoim życiu. Coś zakuło ją w serce. Opowiadał o życiu, w którym jej nie było. Widziała go stojącego przy niej w kuchni. Odsuwającego się, zmieszanego, przestraszonego. Widziała go wchodzącego do jej sypialni, kładącego się na jej łóżku. Widziała jak jego usta poruszały się w ciemnościach, gdy coś mówił. Niemal czuła jego dotyk na jej ciele. Przeszył ją dreszcz. Nie wiele myśląc odwróciła się w drugą stronę z zamkniętymi oczami. Wzięła głęboki oddech i rozchyliła delikatnie powieki. Zobaczyła swoją czarną pościel w białe plamy porozrzucaną w nieładzie, ale nigdzie nie dostrzegła jego! Otworzyła szeroko oczy i usiadła gwałtownie rozglądając się wokół siebie. Była sama. Zupełnie sama.

W pierwszej chwili zalała ją fala złości. Sama??? Jak to sama? A on? Gdzie on jest? Dlaczego nie obok? Później pomyślała, że był to zwyczajny sen. Piękne, noce marzenie. Jej rzucona na ziemię bielizna i sukienka mówiły jednak coś zupełnie przeciwnego. Odwróciła od nich wzrok. Nie spodziewała się po nim czułego pocałunku na dzień dobry, ani róży i karteczki z napisem „Musiałem wyjść. Nie chciałem cię budzić.”. Ale żeby tak wyszedł zupełnie bez słowa? Przetarła dłonią twarz. Siedziała chwilę na łóżku wpatrując się w okno. Patrzyła na piękny, zaśnieżony świat. Na ciche ulice, przysypane śniegiem samochody, sąsiada z dziećmi przed domem lepiących bałwana. Patrzyła na to wszystko, a widziała jedynie jego twarz wczorajszej nocy. Jego błyszczące oczy, zachłanne spojrzenie, delikatny uśmiech, łagodne rysy twarzy. Siedziała tak i liczyła, że poszedł tylko do toalety. Że za moment wróci. Może pali? Może poszedł zapalić papierosa? Nie, House by tego nie robił. A może siedzi w kuchni i robi śniadanie dla wszystkich? Lisa wybuchła głośnym śmiechem i wstała.

- Popadasz w groźne absurdy, kobieto – mruknęła sama do siebie. Pozbierała z podłogi części własnej garderoby i starannie ułożyła je na oparciu krzesła. Niezamierzenie i trochę wbrew sobie odsuwała w czasie moment wyjścia z pokoju. Może on jednak wróci? Westchnęła i weszła do łazienki. Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie. House miał rację, wyglądała dość groteskowo. A właściwie to wyglądała fatalnie. Przejechała opuszkami palców po czarnych, lekko wyblakłych już, smugach na twarzy. – Taaa, wyglądasz tak przepięknie. Nic dziwnego, że wyszedł. Kto chciałby widzieć kobietę, która TAK wygląda? – pomyślała i przemyła twarz wodą. Niewiele jej to pomogło, więc sięgnęła po mleczko do demakijażu, które skutecznie pomogło jej pozbyć się tych seksownych, jak to określił House, ozdobników. Później wzięła prysznic, ubrała się i po upewnieniu się, że jej włosy na pewno wyglądają tak jak powinny wyszła z pokoju zostawiając House’a i wczorajszą noc w sypialni. Przynajmniej tak myślała. W kuchni krzątała się już jej mama. Uśmiechnęła się na ten widok i pewnym krokiem weszła głębiej do pomieszczenia zmierzając w jej stronę.

- Cześć, mamo. Co robisz? Pomóc ci? – Zerknęła w stronę patelni, na której coś wesoło skwierczało.
- Tak, możesz mi pomóc. Weź ode mnie ojca, bo go zamorduję! – burknęła kobieta patrząc pogardliwie w stronę stołu.
- Aaaa, to już wiesz. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Przecież nic się nie stało, mamo. Zaraz się pozbierają i będzie dobrze. Na pewno nie jest z nimi tak źle.
- Tak? To się odwróć – mruknęła obrażona i zajęła się z powrotem patelnią.
- To oni już wstali? – zapytała zdziwiona Lisa i odwróciła się w tył. Przy stole siedziała trójka osób. Najpierw zobaczyła swojego ojca w opłakanym stanie. Miał podkrążone oczy i ogólnie wyglądał tak, jakby nie chciał już dłużej żyć. Popijał wodę z wysokiej szklanki i patrzył tępo w nieokreślony punkt przed sobą. Obok siedział Wilson. Nie wyglądał dużo lepiej. Nadal się nie przebrał. Miał na sobie błękitną, wygniecioną koszulę rozpiętą u góry. Był blady i wyglądał na zmęczonego. Patrzył z zazdrością na wodę swojego wczorajszego towarzysza zabaw, którą się chyba dzielili. Jego twarz pokrył niewielki zarost, który na jego dobrej i łagodnej twarzy wyglądał po prostu dziwacznie. Ot, nie spodziewała się, że James może tak wyglądać. Na koniec zostawiła sobie House’a. Zrobiła to celowo. Wiedziała, że siedzi bokiem po prawej stronie stołu. Zawsze tam siadał. Nawet jej wzrok pobiegł najpierw w tym kierunku, ale szybko nakierowała go w lewo. House był teraz ostatecznością. Mimo to, jednak na niego zerknęła, a nawet normalnie spojrzała. Nie patrzył na nią. Może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że weszła do kuchni. Siedział przy stole z rękoma na blacie i głową opartą o dłoń. Miał otwarte usta, a jego oczy błyszczały z niewytłumaczalnej uciechy. Obserwował Wilsona i ojca Cuddy z wyraźnym rozbawieniem, które starał się ukryć przed starszą kobietą. Stał przed nim kubek z parującą kawą. – Cześć – rzuciła Cuddy w nadziei, że wyrwie go z otępienia i zasłuży sobie na jego spojrzenie. Nikt jej nie odpowiedział. – Cześć – powiedziała tym razem głośniej. Zerknęli na nią. House drgnął. Ojciec spojrzał w jej kierunku i uśmiechnął się krzywo, James burknął coś pod nosem, a Greg spojrzał jej w oczy.
- Dzień dobry – odparł i odsunął krzesło obok siebie dając jej do zrozumienia, żeby przy nim usiadła. Kobieta mimowolnie rozpromieniła się w duchu. Na twarz przywołała jedynie serdeczny uśmiech uznając, że będzie właściwszy od wybuchu irracjonalnej radości.
- Co ty robisz? – pomyślała. – Zachowujesz się jak jakaś durna dziewczynka! To tylko miejsce przy stole. – Mimo tego usiadła na zaproponowanym jej miejscu i nalała do pustej, i wydawałoby się czystej, filiżanki gorącą kawę, którą ktoś bardzo dobry wcześniej zaparzył dla wszystkich.
- Widziałaś jak oni śmiesznie marszczą czoło, gdy ustawię zegarek tak, żeby promienie słońca odbiły się od tarczy i raziły ich w oczy? – szepnął jej do ucha.
- No tak, przynajmniej widomo, co go tak interesowało w gapieniu się na dwóch mężczyzn – przemknęło jej przez myśl i uśmiechnęła się lekko. – Nie rób tak. Bądź miły – odpowiedziała mu na pozór karcącym tonem.
- Ale mamooooo – jęknął.
- Mówiłaś coś do mnie? – Pani Cuddy oderwała się od patelni i spojrzała na Lisę. Ta za wszelką cenę starała się nie wybuchnąć śmiechem.
- Mówiłam, że strasznie zgłodniałam przez noc – skłamała gładko. Choć może nie do końca skłamała. Była głodna. Zapachy z kuchni drażniły jej węch i powodowały burczenie w brzuchu.
- Za chwilę będzie śniadanie. – Starsza kobieta rozpromieniła się i wróciła do gotowania.

Po godzinie wszyscy byli już po śniadaniu. House, Cuddy oraz jej mama jedli ze smakiem i gawędzili ze sobą w najlepsze. Ot, idealny świąteczny poranek. Tak powinno być. No, ale na doczepkę mieli jeszcze pana Cuddy i Wilsona. Siedzieli z niewyraźnymi minami i grzebali widelcami w talerzach. Milczeli, wyglądali tak jakby zaraz mieli zasnąć i krzywili się, gdy ktoś podniósł głos lub zaśmiał się głośno. W końcu zdenerwowana matka Lisy odesłała ich do łóżka w nadziei, że dodatkowa godzina snu i zimny prysznic doprowadzi ich do stanu używalności. Nie pomyliła się zbytnio. Najwidoczniej miała doświadczenie w takich sytuacjach. Po drzemce i prysznicu prezentowali się dużo lepiej.

- Pogoda się poprawiła. Nie pada śnieg. I nawet słońce świeci. Śliczny, mroźny poranek. – Pan Cuddy stał z kubkiem gorącej kawy w ręce i podziwiał krajobraz za oknem z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Chyba południe – burknęła jego żona odrywając wzrok od telewizora.
- Oj, nie dąsaj się już. To nic takiego. – Mąż posłał jej ciepły uśmiech.
- Och, idę się położyć. W nocy źle sapałam. – House podejrzewał, że kobieta nie tyle jest zmęczona, co chce pobyć sama ze sobą. Pan Cuddy musiał dojść do podobnego wniosku, bo odprowadził ją smutnym spojrzeniem do drzwi.
- To może pojedziemy po samochód? Pewnie się martwisz, co z twoim maleństwem. – Wilson zachichotał i poklepał House’a po ramieniu.
- Bardziej zardzewiały nie będzie. – Greg ziewnął znudzony i dalej wpatrywał się w średnio ciekawy program, który wszyscy zawzięcie oglądali, mimo że nikogo nie zainteresował.
- James ma rację, możemy jechać po samochód. Po co ma tam stać. – Pan Cuddy podszedł do nich raźnym krokiem z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- No, i nie będziemy im dłużej siedzieli na głowie. Wstawaj House. – Wilson klepnął go w ramię i podniósł się z kanapy. House z niezbyt ciekawą miną zrobił to samo.
- Idziecie już? Ale chyba przyjdziecie jeszcze na kawę? Mamy ciasto. Nie będziecie przecież siedzieć sami. – Cuddy przygryzł wargę i wpatrywała się w Grega nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem.
- Zobaczymy, o której uda nam się wrócić – odpowiedział za niego Wilson narzucając na ramiona płaszcz.
- A po co jedziecie tam wszyscy? – Cuddy popatrzyła na nich i uśmiechnęła się blado.
- No... – Wilson podrapał się po głowie. Zapewne nie chciał powiedzieć: „Twój tata ma samochód, ja jadę po ten House’a, a jego biorę, bo nie chciał tu przyjść i muszę go pilnować.”.
- Właśnie, Wilson. Ja zostanę. Boli mnie noga. To przez to, że kazałeś mi się przedzierać przez te zaspy... Takiego znalazłeś nam wybawcę – wyznał Greg tonem mającym wywołać u przyjaciela poczucie winy. James zmarszczył czoło i przyjrzał mu się uważnie. Później zerknął na Cuddy.
- Jesteś pewien, że chcesz tu zostać? – Mężczyzna wyraźnie zaakcentował wyraz „tu” i westchnął ciężko.
- Tak. Wyrzucę Cuddy do kuchni, żeby sprzątała, a ja będę miał spokój i pooglądam telewizję.
- House... nie, nie ma mowy. Robisz kłopot. Chodź.
- James, to żaden kłopot. Niech zostanie skoro już chce. Najwyżej zamknę go na strychu. – Uśmiechnęła się.
- Hej! Nie traktujcie mnie jak dziecka, które zapragnęło zostać u cioci na noc! – Wilson spojrzał na niego, ale nie skomentował jego uwagi.
- Jesteś pewna, że sobie z nim poradzisz? – House przewrócił oczami.
- Jasne. Tyle lat dawałam radę to i teraz jakoś to będzie.
- No dobrze. To pojedziemy sami. A ty, House, nie rob kłopotów, bo odeślę cię w paczce do domu!
- Dobrze, tato.
- House!
- Dostosowałem się do tonu twoich wypowiedzi! Też źle? Jaaaaa. Trudno z tobą wytrzymać. Gderając pod nosem mężczyzna odwrócił się i powlekł w stronę kanapy. Wilson pokręcił głową z politowaniem.
- Trzymajcie się. Niedługo wrócimy – rzucili na pożegnanie i wyszli. Po chwili dało się słyszeć głośne marudzenie. Najprawdopodobniej samochód pokryty był grubą warstwą śniegu.

Cuddy przekręciła klucz w zamku i cichym krokiem podeszła do kanapy, na której siedział House. Zmierzwiła dłonią jego włosy i usiadła obok. Zerknął na nią, uśmiechnął się blado i wbił wzrok w swoje splątane dłonie. Kobieta przysunęła się do niego tak, że ich ciała dotykały się nawzajem. Pogładziła jego policzek i odwróciła mu głowę tak, by patrzył jej w oczy. Pocałowała go krótko i siedziała z zamkniętymi oczami dotykając czołem jego czoła. House pokręcił głową tak, żeby potrzeć swoim nosem o jej nos w nadziei, że wywoła tym uśmiech na jej twarzy. Nie pomylił się.

- Gdy się rano obudziłam... – zaczęła cicho, ale jej przerwał.
- Ciii. To nic. Musiałem iść. Wiesz o tym. – Pogłaskał jej ramię, pocałował ją i odsunął się nieznacznie tak, żeby widzieć całą jej twarz.
- Wiem – wyznała i spuściła wzrok w dół. – Teraz wyjedziesz, prawda? – spytała przełykając łzy. Nigdy nie pragnęła tak bardzo, aby zaprzeczył. Żeby powiedział: „Ależ skąd! Tam nie mają takich wielkich tyłków!”, albo „Tęskniłbym za twoim stylem. Tam nie ubierają się jak prostytutki.”, czy chociaż: „Nie, muszę zrujnować do końca twój szpital.”. Żeby spojrzał na nią jak na idiotkę i raz w życiu zrobił coś czym bezgranicznie by ją uszczęśliwił. Raz w życiu!
- Yhm, jutro. Jutro rano – szepnął myśląc, że ona tego właśnie chce. Przecież nie chciała go widzieć. Nie chciała, żeby przyjeżdżał, żeby był w jej domu. Wczoraj... to była chwila. Byli dla siebie kimś ważnym, to jasne. Znali się od lat. Musieli wiele sobie wyjaśnić, żeby móc wreszcie zapomnieć i poukładać sobie życie od nowa. Przecież jej tylko o to chodziło. O zapomnienie. Dostała to, a teraz on musi wyjechać.
- To zostaniecie jeszcze chwilę jak wróci tata i James? – Myślała tylko o tym, żeby się nie rozpłakać. Nie przy nim. Pieprzony dupek z niego! Pozwolił jej, żeby przypomniała sobie jak bardzo go kocha, a teraz wyjeżdża. Jakie to do niego podobne! A ona po raz kolejny powtarza sobie w myślach: Nigdy więcej! Nigdy więcej nie może pozwolić sobie na rozmowę z House’m. Na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu sam na sam. Na kochanie go i przede wszystkim kochanie się z nim! To nie był dobry pomysł. Zrobiła tak, jakby sama pootwierała sobie rany w sercu i posypała je solą. Jej nadzieja na to, że z nią zostanie i będą szczęśliwi umarła. Była taka maleńka. Dopiero co się urodziła. Miała tylko jedną noc i pół dnia. Urosła do rozmiarów paznokcia, a on już ją zabił. Teraz nie zostało jej nic więcej jak tylko odesłanie House’a do Nowego Jorku, zrobienie trumienki z pudełka od zapałek i pochowania tej nadziei w ogrodzie pod krzakiem białej róży, którą tak lubiła.
- Tak, możemy zostać na chwilę skoro chcesz. – Pogłaskał jej policzek i zaczął kreślić pionowe linie z tyłu jej szyi patrząc jej prosto w oczy.
- Tak, chcę. Na chwilę chcę. – Nachyliła się i dotknęła wargami jego wargi. Całowali się długo i namiętnie. Przysunęła się bliżej niego i wplątała dłoń w krótkie kosmyki jego włosów. On gładził ją po biodrze i rozkoszował się delikatnością jej loków. Próbował zapamiętać smak jej ust na wieczność. Zapach jej skóry, jej dotyk, oddech, rytm szybko bijącego serca. Ona zapamiętywała szorstkość jego policzka, to, w jaki sposób dotykał jej ciała, jak na nią patrzył, jak szybko oddychał, jakim dezodorantem pachniał. Czy było to z ich strony trochę masochistyczne? Na pewno. Ale mieli dla siebie tylko tę chwilę. Może ostatnią chwilę w życiu, która spędzą razem sam na sam.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:35, 05 Mar 2011    Temat postu:

Będę pierwsza Idę czytać, a komentarz wstawię pewnie po 12... bo dostanę nowy transfer




Zobaczyła swoją czarną pościel w białe plamy porozrzucaną w nieładzie, ale nigdzie nie dostrzegła jego!


No ale... jak to tak? Mam zacząć do nie lubić?


Może pali? Może poszedł zapalić papierosa?


Aż mi się zachciało...


A może siedzi w kuchni i robi śniadanie dla wszystkich? Lisa wybuchła głośnym śmiechem i wstała.


Tak, to był świetny joke


Niewiele jej to pomogło, więc sięgnęła po mleczko do demakijażu, które skutecznie pomogło jej pozbyć się tych seksownych, jak to określił House, ozdobników.


Widzę, że mogę się dowiedzieć z tego fragmentu rzeczy, których jako kobieta powinnam używać i z którymi powinnam mieć styczność mają już prawie 19 lat Super


Najpierw zobaczyła swojego ojca w opłakanym stanie.


Jak to się mówi... Kac morderca nie ma serca Niech się cieszy, że nie zwracali


- Dzień dobry – odparł i odsunął krzesło obok siebie dając jej do zrozumienia, żeby przy nim usiadła.


Ja jednak wiedziałam, że on jest kochany


- Widziałaś jak oni śmiesznie marszczą czoło, gdy ustawię zegarek tak, żeby promienie słońca odbiły się od tarczy i raziły ich w oczy? – szepnął jej do ucha.


A to kolejny argument potwierdzający fakt, że jest kochany Nie prościej było wziąć latarkę?


Siedzieli z niewyraźnymi minami i grzebali widelcami w talerzach.


Nikt im nie powiedział, że na kaca najlepszy jest rosół? Nie, nie pytaj skąd to wiem


Yhm, jutro. Jutro rano – szepnął myśląc, że ona tego właśnie chce.


Jesteś, jesteś... kochanym debilem!! Ręce opadają...


Zrobiła tak, jakby sama pootwierała sobie rany w sercu i posypała je solą.


Mi też tak zrobiono... nie fajne uczucie....


Jej nadzieja na to, że z nią zostanie i będą szczęśliwi umarła. Była taka maleńka. Dopiero co się urodziła. Miała tylko jedną noc i pół dnia. Urosła do rozmiarów paznokcia, a on już ją zabił. Teraz nie zostało jej nic więcej jak tylko odesłanie House’a do Nowego Jorku, zrobienie trumienki z pudełka od zapałek i pochowania tej nadziei w ogrodzie pod krzakiem białej róży, którą tak lubiła.


Ooooo No ale przyznaj się, dzięki komu ten piękny fragment powstał? No komu ?


Taaa... Bo tak się zachowują osoby, które chcą się od siebie odseparować... No oni są genialni...


Kochana ślicznie Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na dalszy rozwój wydarzeń


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Sob 22:05, 05 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:32, 05 Mar 2011    Temat postu:

widzisz, ładnie napisałaś a House i Wilson jeszcze się ze sobą prześpią, głęboko w to wierzę

Cytat:
Zobaczyła swoją czarną pościel w białe plamy
niieeeee, nie pisz takich rzeczy białe plamy... mój mózg jest na to zbyt perwesyjny

Cytat:
Popijał wodę z wysokiej szklanki i patrzył tępo w nieokreślony punkt przed sobą
z moich doświadczeń wynika, że mleko lepsze w takich sytuacjach;)

Cytat:
W końcu zdenerwowana matka Lisy odesłała ich do łóżka w nadziei, że dodatkowa godzina snu i zimny prysznic doprowadzi ich do stanu używalności.
Wilson, zimny prysznic i House... tylko wtedy pewnie stan używalności Wilsona bardziej by zmalał. Zmęczenie i te sprawy

Cytat:
- Pogoda się poprawiła. Nie pada śnieg. I nawet słońce świeci. Śliczny, mroźny poranek.
a u nas już prawie wiosna;) jaaa, tylko ten szron rano na szybach w samochodzie!

Cytat:
- Och, idę się położyć. W nocy źle sapałam. – House podejrzewał, że kobieta nie tyle jest zmęczona, co chce pobyć sama ze sobą.
albo odpocząc i w spokoju pospać, nie słuchając przy tym odgłosów córki nie no, może już się przymknę lepiej, bo zaraz każde zdanie odniosę do seksu... co mi się dzieje?

weeeny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:43, 07 Mar 2011    Temat postu:

Powiedzieć, że to cudowne, to chyba za mało. Ale jednym słowem nie da się opisać piękna tego ficka. Każde zdanie przepełniasz tysiącami emocji - od żalu do miłości i szczęścia. W ogóle to miałam do nadrobienia kilka części, więc tym bardziej to wszystko odczułam. Doskonale oddałaś wszystkie emocje, cała historia jest genialna. I na krótki moment pozwala wrócić do Świąt, choć już trochę od nich minęło.
Aż nie wiem, co jeszcze mogę napisać, a już od dawna nie miałam takiej blokady przy komentowaniu. Tak bardzo mi się to podoba.
Cytat:
Ale mieli dla siebie tylko tę chwilę. Może ostatnią chwilę w życiu, która spędzą razem sam na sam.

To niech wykorzystają dobrze tę chwilę. Albo niech trwa wieczność. Osobiście jestem za tym drugim.
Dobra, to pisz szybko kolejną część. Ale nie ostatnią, przedostatnią, czy nawet przedprzedostatnią. To jest zbyt genialne, żeby już miało się skończyć.
Życzę dużo Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:00, 07 Mar 2011    Temat postu:

Przeczytałam już wcześniej ale nie mogłam jakoś napisać odpowiedniego komentarza. To było cudowne? Wspaniałe? Oj po poprostu jak zwykle najlepsze.


- To może pojedziemy po samochód? Pewnie się martwisz, co z twoim maleństwem. – Wilson zachichotał i poklepał House’a po ramieniu.
- Bardziej zardzewiały nie będzie. – Greg ziewnął znudzony i dalej wpatrywał się w średnio ciekawy program, który wszyscy zawzięcie oglądali, mimo że nikogo nie zainteresował.
- James ma rację, możemy jechać po samochód. Po co ma tam stać. – Pan Cuddy podszedł do nich raźnym krokiem z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- No, i nie będziemy im dłużej siedzieli na głowie. Wstawaj House. – Wilson klepnął go w ramię i podniósł się z kanapy. House z niezbyt ciekawą miną zrobił to samo.
- Idziecie już? Ale chyba przyjdziecie jeszcze na kawę? Mamy ciasto. Nie będziecie przecież siedzieć sami. – Cuddy przygryzł wargę i wpatrywała się w Grega nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem.
- Zobaczymy, o której uda nam się wrócić – odpowiedział za niego Wilson narzucając na ramiona płaszcz.
- A po co jedziecie tam wszyscy? – Cuddy popatrzyła na nich i uśmiechnęła się blado.
- No... – Wilson podrapał się po głowie. Zapewne nie chciał powiedzieć: „Twój tata ma samochód, ja jadę po ten House’a, a jego biorę, bo nie chciał tu przyjść i muszę go pilnować.”.
- Właśnie, Wilson. Ja zostanę. Boli mnie noga. To przez to, że kazałeś mi się przedzierać przez te zaspy... Takiego znalazłeś nam wybawcę – wyznał Greg tonem mającym wywołać u przyjaciela poczucie winy. James zmarszczył czoło i przyjrzał mu się uważnie. Później zerknął na Cuddy.


Słodkie, no lałam przy tym jak to czytałam. Ja już bym się dawno domyśliła po tym fragmencie, że było coś na rzeczy!

- To zostaniecie jeszcze chwilę jak wróci tata i James? – Myślała tylko o tym, żeby się nie rozpłakać. Nie przy nim. Pieprzony dupek z niego! Pozwolił jej, żeby przypomniała sobie jak bardzo go kocha, a teraz wyjeżdża. Jakie to do niego podobne! A ona po raz kolejny powtarza sobie w myślach: Nigdy więcej! Nigdy więcej nie może pozwolić sobie na rozmowę z House’m. Na przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu sam na sam. Na kochanie go i przede wszystkim kochanie się z nim! To nie był dobry pomysł. Zrobiła tak, jakby sama pootwierała sobie rany w sercu i posypała je solą. Jej nadzieja na to, że z nią zostanie i będą szczęśliwi umarła. Była taka maleńka. Dopiero co się urodziła. Miała tylko jedną noc i pół dnia. Urosła do rozmiarów paznokcia, a on już ją zabił. Teraz nie zostało jej nic więcej jak tylko odesłanie House’a do Nowego Jorku, zrobienie trumienki z pudełka od zapałek i pochowania tej nadziei w ogrodzie pod krzakiem białej róży, którą tak lubiła.
- Tak, możemy zostać na chwilę skoro chcesz. – Pogłaskał jej policzek i zaczął kreślić pionowe linie z tyłu jej szyi patrząc jej prosto w oczy.
- Tak, chcę. Na chwilę chcę. – Nachyliła się i dotknęła wargami jego wargi. Całowali się długo i namiętnie. Przysunęła się bliżej niego i wplątała dłoń w krótkie kosmyki jego włosów. On gładził ją po biodrze i rozkoszował się delikatnością jej loków. Próbował zapamiętać smak jej ust na wieczność. Zapach jej skóry, jej dotyk, oddech, rytm szybko bijącego serca. Ona zapamiętywała szorstkość jego policzka, to, w jaki sposób dotykał jej ciała, jak na nią patrzył, jak szybko oddychał, jakim dezodorantem pachniał. Czy było to z ich strony trochę masochistyczne? Na pewno. Ale mieli dla siebie tylko tę chwilę. Może ostatnią chwilę w życiu, która spędzą razem sam na sam.


Niech ich matka Cuddy przyłapie ! Wtedy będzie się bardziej działo i nie będą mogli się wyplątać Po co dodała to na chwilę? No co za idiotka z tej naszej kochanej Cuddy. Czemu nie wykrzyczała mu w usta:
" House na chwile, na zawsze. Bo tak się za tobą stęskniłam."
Przecież oboje tego chcą :<


WENA


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:12, 09 Mar 2011    Temat postu:

Szpilko
Ja po prostu nie wiem, co Ci napisać, żeby było oryginalnie.
Twoje teksty to klasyka gatunku. Jak ktoś zaczyna czytać nie ma szans, by przestał. To, co już pisałam, Ty bawisz się słowem, opisami, dialogami, no wszystkim. Każda część ma to coś, głębie, dusze, a nawet serce, które w nią wkładasz, bo to widać. Twoje opisy są barwne, wciągające, w ogóle zasób Twojego słownictwa, wszystko to sprawia, że jest cudnie, że czyta się Ciebie cudnie
Tekst sobie płynie, czytelnik zamienia swoje własne szare życie na życie Twoich bohaterów, czytając staje się elementem ich świata, twojego świata, który tworzysz. Ja tak mam. Widzę to wszystko, ich uśmiechy, tęskne spojrzenia, zakłopotanie, radość. Widać też, że nie lubisz swoim bohaterom niczego ułatwiać, Twoja mroczna natura jest nie do ukrycia, po prostu nie pozwolisz im tak ot, pobyć szczęśliwymi dłużej niż pół nocy? Prawda? Ale to nie zarzut U Ciebie lubię te schody, bo tak malowniczno przestawiasz tą ich wspinaczkę i upadki. Człowiek analizuje to wszystko, dlaczego tak a nie inaczej, dlaczego oni tak się zachowują, a potem uświadamia sobie, że to własnie oni i dlatego tak się zachowują. Wiem, te moje teorie Wybacz. Szczegóły. Uwielbiam Cię za nie. Nie wiem, czy to specjalnie czy przypadkiem, ale te detale typu, kolor pościeli, padający śnieg, sąsiad z dziećmi itd... to wszystko niby nie istotne, a jednak nadaje całości wyrazu. Jest takim dopełnieniem obrazu.
Postacie. Bardzo realne. House, WIlson i Cuddy jak House, WIlson i Cuddy. Ich zachowanie, rozterki emocjonalne lub ich brak, przynajmniej na pierwszy rzut oka, bardzo wpasowane w bohaterów.
I czy mi się tylko wydawało, czy Cuddy specjalnie zatrzymała House'a?
"A po co jedziecie tam wszyscy?" - wyczuwam desperację
I House, który niby od niechcenia zgadza się zostać, odpuszczając sobie przedzieranie przez zaspy. Jasne, a świstak siedzi i zawija...
Nie wiem, czy dobry pomysł, ale proszę zrób coś z tym Tak, znam naturę Twego boskiego wena, który czasem ma mroczne skłonności, by nie rzec sadystyczne względem Hudzin, ale wiem również, że potafi on roztapiać nasze serducha. Więc cokolwiek zamierzasz, happy, czy nie happy wiem, że warto czekać.
Dla Huddy rozmów, które wychodzą Ci tak... tak... Hudystycznie, dla opisów i w ogóle dla całej tej historii. I dlatego, ze jak zwykle w Twoim przypadku nie mam pojęcia, co się stanie.
O, soffi ma dobry pomysł niech ich przyłapią na tej kanapie Wilson i tata Cuddy, ale by było... Tylko nie wiem, czyje miny byłyby ciekawsze, House'a i Cuddy, czy pana Cuddy i Wilsona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 17:15, 09 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:22, 09 Mar 2011    Temat postu:

Nie! Niech on nie wyjeżdża! ;x
Przecież on chce zostać, prawda? Dlaczego oni zawsze takie istotne fakty przed sobą ukrywają? Oboje chcą, aby on został i jeszcze Wilson i rodzice Cuddy by się do tego zaliczyli, więc niech przestaną świrować pawiana!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:17, 09 Mar 2011    Temat postu:

Wiedziałam, że chciałaś ich uśpić. Dobrze, że wzięłaś coś, co pobudziło Twoją wyobraźnie do zÓych działań, ha.
Pobudka, świetna. Przerażenie Cuddy, strach, że House ją wykorzystał. Ta złość, która ją ogarnęła, tak do niej pasuję. Nie dziwię się jej. Po takich przeżyciach...
Wilson i ojciec Cuddy to mój ukochany shipp . Nawet love! mi się spodoba . Genialnie do siebie pasują. I kto teraz zaprzeczy,
że picie łączy ludzi. Współczuję im kaca. Br....
Relacje Cuddy z Housem najbardziej mi się podoba. Czułości były wprost urzekające. Oczywiście, House pozostaję House i zawsze coś spierdzieli, ale tego raczej nikt nie zmieni. *wspomina ep. 7x15*
Na pewno te opowiadanie jest miłą, realistyczną odskocznią .

A co do Twojego stylu pisania, urzekający. Brawo

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:49, 14 Mar 2011    Temat postu:

Oluś Przypomniały mi się stare, dobre czasy... wiesz, to jak zawsze byłaś pierwsza Jak zwykle cudowanie i uroczo Ależ, moja droga, ja nie muszę pytać skąd Ty wiesz, co jest najlepsze na kaca. Ja to wiem! Oczywiście stąd, że piszesz pracę naukową, która wydasz w 2024 roku pt: "Metody leczenia kaca na przestrzeni wieków". Zbierasz po prostu materiał naukowy;) Bo niby skąd indziej miałabyś to wiedzieć? No ok, przyznaje, fragment z trumną powstał dzięki Tobie, ale nei masz się czym chwalić! Zamordowałaś moją maleńką nadzieję, a ja podsumowałam to tym, że muszę ją pochować w pudełku od zapałek. To wszystko za sprawą przestępstwa, które popełniłaś. Nie ma się czym chwalić Aha, wiesz, że Cię lubię, nie? No to Ci coś powiem, a Ty mnie posłuchasz - NIE WOLNO CI CZYTAĆ Dziękuję pięknie

Advantage Wybacz mi te białe plamy... tak mi się jakoś nasunęły, haha. Zainspirowała mnie pościel mojej siostry, która rzuciła mi sie w oczy, gdy byłam w domu To mleko czy rosół? O.o Bo ja już nie wiem... heh, Ola da mi przeczytać swoją pracę naukową to się dowiem Choć mleka i tak nie tknę... Nic Ci się nei dzieje. Zachowujesz się całkiem normalnie, spoko Dzięki wielkie

Gorzata Ooo, ślicznie Ci dziękuję! Bardzo, bardzo, ale to bardzo cieszy mnie fakt, że podoba się Tobie mój fik No i że udaje mi się jakoś oddać te emocje. Dziękuję

Soffi Miło mi, że czytasz;) Dodała "na chwilę", bo autorka jest wredna i tylko tyle można się po niej spodziewać Dziękuję Tobie pięknie

Lisek Dlaczego jak ja czytam Twoje komentarze to mam banana na twarzy? Oczywiście nie zasługuję na choćby połowę słów, które mi mówisz, ale i tak jest mi niesamowicie miło je słyszeć! Ooo, moja droga!!! Wreszcie ktoś miał odwagę napisać to wprost Wszyscy krążą wokół, ale się boją, haha. Tak, mam mroczną naturę, co sprowadza się do tego, że jestem dla nich wredna Szczegóły... zdecydowanie wychodzi mi to przypadkowo. Dla mnie są to zdania dopełniające cały obrazek. Nie wyobrażam sobie tego tekstu bez nich. Czegoś by mi w nim brakowało. Więc męczę Was tymi przymiotnikami i wtrąceniami o, w sumie nieistotnych rzeczach;) Ooo, Ty też mówisz o dopełnianiu obrazka... ok, to zabłysnęłam elokwencją, nie ma co. Cała ja No jasne, że Cuddy specjalnie zatrzymała House'a. A kto by go nie zatrzymywał? O.o haha Eee, mój wen miał razem ze mną kryzys. Teraz się pozbierał, jest w pełni sił, a to źle dla Was, bo napisaliśmy zakończenie Dziękuję Tobie najpiękniej jak potrafię

Malinowa_Rozkosz Haha, zobaczymy czy zostaną razem czy nie;) Dziękuję za komentarz

Noway Ok, przyznam się, że po przeczytaniu początku zaczęłam się śmiać. Ogólnie to pisząc tamtą część "uczyłam się" gramatyki opisowej języka polskiego, albo gramatyki języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, więc nie wiem, czy to pobudziło mnie do takich myśli To chyba z nudów tak wyszło, haha. Cieszę się, że Ci się podoba. Bardzo się cieszę To miłe. No i dziękuję


Yhm, yhm, pragnę zakomunikować, że skończyłam. Wiem, nikt się nie cieszy, że wpadłam Dlatego wpadam, piszę i wypadam, haha. Trochę mi zeszło na napisanie tego opowiadania. W sumie było ono przeznaczone na grudzień, początek stycznia a mamy już połowę marca O.o Zakończenie, hm, najpierw miało być happy (w końcu święta), później miało być tragiczne (to znów dedykacja dla mojego nastroju), ostatecznie chciałam napisać zakończenie otwarte. Oczywiście nic z tego nie wyszło i końcówka nie podczepia się pod żaden z tych scenariuszy;) Dziękuję Wam wszystkim jeszcze raz! Jesteście cudowni


Rozdział 11


Na czarnym niebie świeciły sie pojedyncze gwiazdy. Duży, okrągły księżyc rozjaśniał mrok zaśnieżonych ulic odbijając swój blask w lśniącym, białym puchu. Gdzieś, przy gasnącej co chwilę latarni, gawędziła wesoło grupka ludzi. Śmiali się, otulali szalikami, żegnali się, ale jednak pozostawali razem. Jeszcze tyle mieli sobie do powiedzenia. Może spotykają się tylko w tym jednym dniu w roku? W końcu mężczyźni ponownie ścisnęli sobie dłonie, kobiety rzuciły się w swoje ramiona i ze smutnymi minami muskały wargami policzki towarzyszek, pomachali sobie z milion razy, wykrzyknęli z daleka słowa pożegnania i zniknęli. Każdy poszedł w swoją stronę. Jakie to typowe. Wszyscy ludzie zawsze idą w swoją stronę. Tylko czy oni też tak tęsknią?

House odsunął się od okna i odstawił pustą szklaneczkę, z której pił whisky na stół. Sięgnął do barku, wyjął butelkę i napełnił szklankę złotym płynem. Nie zaprzątając sobie głowy taką czynnością jak schowanie butelki z powrotem, popił alkohol. Płyn zarówno drażniąco, jak i przyjemnie podrażnił jego gardło. Mężczyzna przymknął oczy i westchnął cicho. Dlaczego tak bolało? Syknął. Potarł udo w nadziei, że złagodzi w ten sposób nieprzyjemny skurcz. Niewiele mu to pomogło. Zresztą nie to bolało go najbardziej. Na jego największy ból nie pomogą żadne tabletki. Nie zaleje go alkoholem. Nie zamroczy narkotykami. Nie rozmasuje go nawet najlepszy masażysta. Ból duszy i serca trzeba przecierpieć.

- House? – Wilson stał w drzwiach wpatrując się w przyjaciela ze zmartwioną miną. Miał zmarszczone czoło, zatroskane, błyszczące oczy i wargi ściśnięte w poziomą linię. Ubrany był w koszulkę z krótkim rękawem z napisami i rysunkami nawiązującymi do jego ulubionej drużyny koszykarskiej oraz krótkie spodenki w ciemnym kolorze. Jego włosy były ułożone w nieładzie. Najprawdopodobniej coś wyrwało go z głębokiego snu. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Yhm? Dlaczego nie śpisz? Nie możesz, bo uznałeś, że jak nie zaśniesz to jutro nie przyjdzie i cię nie zostawię, więc nie będziesz musiał tęsknić? – rzucił ironicznie Greg, siadając na kanapie ze szklaneczką w dłoni. Nogi oparł o blat stołu i westchnął ciężko jakby te czynności wymagały od niego wielkiego wysiłku.
- Nie śpię, bo się martwię.
- Siedmiu pacjentów naraz umiera i nie wiesz, którego z nich trzymać za rękę, albo przy którym siedzieć przez całe długie noce wspierając go w czasie, gdy rodzina nie może, bo czas odwiedzin dobiegł końca?
- Wiem, przy kim muszę siedzieć. Ale nie pozwala się trzymać za rękę. Nie chce nawet powiedzieć, dlaczego umiera. Wkurza mnie tym jak nikt inny. Na dodatek jest uparty jak osioł i mnie nie słucha. I woli się zadręczać, niż spróbować zawalczyć o szczęście. Ucieka jak tchórz zamiast zaryzykować.
- Coś czuję, że bym go polubił. I nie tchórz – zastrzegł unosząc palec wskazujący w górę i marszcząc złowrogo czoło.
-Nie moja wina, że tak się zachowujesz, House! – Wilson opadł bezwładnie na fotel stojący naprzeciwko Grega. Jego mina wskazywała na końcowe stadium rezygnacji z przekonywania przyjaciela do czegokolwiek.
- Ja? – House udał, że krztusi się alkoholem. – Myślałem, że twój biedny, umierający na niewiadomo-co pacjent.
- House! – Greg zrobił głupkowato wymigującą minę i zapytał wzrokiem „Co?”. Wilson westchnął ciężko. – Nie rób z siebie większego debila, niż jesteś! – wyjaśnił cierpliwie z karcącą miną tak, jakby miał do czynienia ze średnio łapiącym, co się wokół niego dzieje dzieciakiem.
- Nie jestem debilem! – House spojrzał na przyjaciela zbulwersowany. – Gdyby ktoś nas... hm... przykładowo porwał i chciał za nas okup, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, kim jesteśmy, zażądałby za mnie o wiele więcej, niż za ciebie. A wszystko przez moją wysoką wartość intelektualną.
- Twoja szczerość i skromność jest doprawdy ujmująca, a nasza przyjaźń jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. – Wilson uśmiechnął się krzywo.
- Zawsze do usług.
- Teraz odczytaj to wszystko w krzywym zwierciadle, to dowiesz się, co naprawdę o tym myślę.
- Już mniej do usług – rzucił House po chwili zastanowienia.
- Bądź poważny – jęknął Wilson znów przyjmując swój zatroskany wyraz twarzy. Pasował do niego o wiele bardziej, niż jego kiepskie próby wpasowania się w sarkazm czy ironię.
- Jestem poważny, Wilson. – Greg przestał uśmiechać się ironicznie, a jego oczy utraciły złośliwy blask, który zwykle w nich gościł. Potarł oczy dłonią i westchnął ciężko. – Bardzo poważny.
- To powiedz, co jest?
- Grudzień... hmm – mężczyzna zerknął na zegarek – godzina druga dwadzieścia siedem. Wnioskuję z tego, że jest noc i powinieneś spać, bo jutro nie wstaniesz i nie będziesz mógł leczyć chorych duszyczek.
- Mam urlop. – House spojrzał na niego zaskoczony. – Wziąłem wolne, bo miałem do ciebie jechać.
- Aaaa. No to nie musisz spać. Ale i tak jest noc. Z tą różnicą, że minutę później.
- House... źle zrobiłem, że cię tam zabrałem, wiem. Przepraszam. Powinienem myśleć o tych kluczach. Powinienem w ogóle tobie nie ulec i nigdzie nie jechać. Powinniśmy siedzieć tutaj sami, a Cuddy nie powinna mieć o tym pojęcia. Przepraszam, że wyszło jak wyszło. To trochę moja wina, że teraz nie śpisz tylko się zadręczasz. Nie chciałeś tam iść. Przepraszam. – House przytaknął skinieniem głowy, jakby chciał dać przyjacielowi do zrozumienia, że słuchał i przyjął to wszystko do wiadomości.
- W sumie... – zawahał się – to nie tylko twoja wina. Raczej... to znaczy, bardziej moja. I Cuddy. Ale najbardziej moja. Choć nie, jej, bo ona... nie, to moja wina. Ale jej też.
- To było dawno, House. Nie ma co tego roztrząsać.
- A bo ja wiem. – Greg wzruszył ramionami i zaczął się zastanawiać czy zeszłą noc można zaliczyć do tego, co działo się dawno.
- Tak. Wiesz, teraz do mnie dotarło, że to nie ma sensu. Byliście razem i było fajnie. Ale już nie jesteście. I nie będziecie. Obiecuję, że nie będę już ci jęczał, że masz do niej iść, porozmawiać z nią, zadzwonić. Było - minęło. Czas pogodzić się z rzeczywistością. Wasz związek należy do przeszłości i nic nie zamieni go na teraźniejszość. Bez sensu tak długo trułem ci, że masz to zmienić. Czasu się nie cofnie. Ran się nie zagoi. Niektórych słów nie wymaże się z pamięci. Takie jest życie. Kurcze, pasowaliście do siebie jak mało kto. – Mężczyzna uśmiechnął się tak, jakby na chwilę uciekł do przyjemnych wspomnień. – Może najlepiej zapamiętać te dobre chwile jakie ze sobą spędziliście i pójść dalej. Nie odwracając się w tył. Nie żywiąc już dłużej do siebie żalu. Zapomnieć o tym, co złe, pamiętać, co miłe. Mógłbyś wtedy częściej do mnie przyjeżdżać. I ja mógłbym przyjeżdżać do ciebie. Gdybym obiecał, że nie będziemy dłużej roztrząsać tego tematu. A mogę ci to obiecać. Wyjedź, House. I teraz naprawdę zapomnij. Raz na zawsze. Nie ma szans, żebyście znów byli razem. Ja to zrozumiałem, ty wiesz to od bardzo dawna. Czas rozpocząć nowe życie. Może lepsze? – Wilson uśmiechnął się szeroko, a House poczuł się tak, jakby ktoś uderzył go w twarz i oblał kubłem lodowatej wody. James miał rację. Nie istnieje coś takiego jak powrót do przeszłości. Przez kilka godzin był szczęśliwy, owszem, ale to niczego nie zmienia. Czy ta noc, ten dzień, te godziny spędzone tylko z nią miały mu pozwolić zapomnieć? Miały stać się pożegnaniem? Gumką, która wymaże stare wspomnienia robiąc miejsce dla nowych?
- Taaa... tak, masz rację. Czas zapomnieć na dobre. W sumie po wczorajszym wieczorze, nocy i dzisiejszym dniu będzie nam chyba łatwiej. Rozmawiałem z nią trochę. Cuddy powiedziała, że tylko to pozwoli jej zacząć wszystko do nowa. Chyba miała rację. Gdy wszystko jest jasne, nie ma co rozpamiętywać. I nie możesz do mnie częściej przyjeżdżać. – House skrzywił sie teatralnie licząc, że przywróci rozmowę na właściwe tory.
- Długo z nią rozmawiałeś?
- No trochę. Jak sprzątaliśmy w kuchni. – Mężczyzna podkreślił wyraz „sprzątaliśmy” i uśmiechnął się złośliwie. Celowo trochę nagiął fakty. Nie chciał zagłębiać Wilsona w szczegóły, bo ten z pewnością nie dałby mu wtedy zasnąć i zapewne zmieniłby swoje zdanie w całej sprawie.
- Będziesz mi to teraz wypominał?
- Jasne! – House rozpromienił się jak małe dziecko i gorliwie pomachał głową. – Upić się z ojcem Cuddy. – Mężczyzna roześmiał się. – Mój grzeczny niczym anioł James! Warto tam było być choćby po to, żeby cię wtedy widzieć. Byłeś niemal uroczy.
- Zamknij się.
- Tak, wiem, że tęskniłeś.
- I tak mogę przyjeżdżać częściej. I będę przyjeżdżał – burknął obrażony i usadowił się wygodniej w fotelu.
- Nie będziesz.
- Będę. Mogę robić, co chcę, a chcę przyjeżdżać częściej. Więc będę przyjeżdżał.
- Też wymyśliłeś! Przez ciebie muszę się przeprowadzać! – House zrobił swoją minę z serii „Cierpię przez ciebie i to bardzo!”, później przeszedł do „Krzywdzisz mnie swoją postawą.”, aby zakończyć na „A tak w ogóle to foch, bo co ty sobie niby myślisz?”.
- Masz szczęście, że wiem, że mnie lubisz, bo inaczej musiałbym cię znienawidzić.
- Wybiłbyś się w końcu z mniejszości i dostosował do ogółu. Mnie można albo kochać, albo nienawidzić.
- Ciebie może kochać tylko matka i w dodatku musi się starać by tak było.
- Uuu, złośliwe i bolesne. Brawo. – House uniósł w górę swoją szklaneczkę z alkoholem i skinął głową w geście uznania.
- Uczę się od najlepszych.
- Wiadomo. – Obaj roześmiali się głośno.

* * *

Cuddy oblała twarz chłodną wodą i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała podkrążone oczy i wyglądała na porządnie zmęczoną. No cóż, była taka. Nie mogła w nocy spać. Kręciła się z boku na bok. Zasypiała, budziła się, zasypiała, budziła się i tak całą noc. W sumie było jej trudno zasnąć, a gdy w końcu jej się udawało coś nieprzyjemnego wyrywało ją ze snu tak, jakby miała koszmary. Nie miała złych snów. Nigdy ich nie miewała. Nawet będąc jeszcze dzieckiem. Gdy przymykała oczy widziała lodowaty błękit, który ją raził. Dlaczego on ją teraz zostawia?

- Ała! – wykrzyknęła cicho i odrzuciła lokówkę na ziemię. Uderzyła o podłogę z głośnym brzękiem. Klnąc pod nosem kobieta nachyliła się i podniosła urządzenie układając je w odpowiedniejszym miejscu. Włączyła zimną wodę i schłodziła obolały palec.
- Wszystko dobrze, Liso? – Pod drzwiami sypialni usłyszała mamę.
- Tak, wszystko dobrze. Oparzyłam się lokówką.
- Uważaj i schodź na dół. Zaparzyłam kawę. Śniadanie jest już gotowe.
- Zaraz zejdę – odpowiedziała, poprawiając jednocześnie wygląd kolejnych kilku loków. Czy on naprawdę musi wyjechać? Posmarowała twarz podkładem i podkreśliła policzki różem. Wyglądała lepiej. Zawsze wyglądała wtedy lepiej. Nawet on to przyznawał. Zerknęła na pomadki rzucone w nieładzie do małego koszyczka. House zawsze mawiał: „Po co komu tyle pomadek, skoro i tak zawsze będzie używał tej, bo ta jest najlepsza!” jednocześnie wyciągając z koszyka pierwszą lepszą szminkę. – To, która jest dziś najlepsza? – Pomyślała Lisa chwytając byle którą pomadkę. Czerwień. Krwista czerwień. – Seksowna – mruknęła sama do siebie oglądając się w lustrze. Spryskała włosy lakierem i weszła do sypialni. Rzuciła smutne spojrzenie w stronę komórki, pomyślała chwilę i podeszła do niej. Z szybko bijącym sercem nadusiła jeden z guzików, aby podświetlić ekranik: „Nie masz nowych wiadomości”. - Muszą to mówić tak dosadnie? – Pomyślała i rzuciła telefon na łóżko. Poszła do kuchni. Nie odzywając się prawie wcale zjadła śniadanie przysłuchując się rozmowie rodziców.
- Wszystko w porządku, Liso? – zapytał pan Cuddy głosem przepełnionym troską i zainteresowaniem.
- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Trochę boli mnie głowa. Źle spałam. Tak sobie pomyślałam, że może pójdę na spacer? Obejrzyjcie ten film beze mnie. Już go widziałam. Jest ciekawy. Ma fajne zakończenie – powiedziała nawiązując do wcześniejszej rozmowy i wstała. – Dziękuję za śniadanie. Zostawcie to. Pozmywam jak wrócę.
- Tylko weź telefon. I wróć niedługo. Jest zimno. – Pani Cuddy zmarszczyła czoło. – Może lepiej weź jakieś proszki i się połóż?
- Nie, spacer dobrze mi zrobi. Wrócę szybko. – Cmoknęła mamę w policzek tak, jak robiła to będąc małą dziewczynką i wycofała się do przedpokoju. Staranie obwiązała szyję szalem, pozapinała guziki płaszcza i nasunęła na głowę czapkę. Nagle w oczy rzucił się jej czarny szalik. Zrobiła zaskoczoną minę i obejrzała płaszcz swojego ojca. W lewym rękawie był wciśnięty oliwkowy szal. Wilson na pewno miał brązowy szalik, bo w szpitalu, w czasie świątecznego spotkania, śmiali się w kilka osób, że kupił go specjalnie, aby podkreślić kolor oczu i znaleźć sobie kolejną żonę. – House – mruknęła cicho do siebie i chwyciła skrawek materiału. Wahając się chwilę wzięła go ze sobą i wyszła z domu. Szła przed siebie rozmyślając o tym, co się wydarzyło i o tym, co mogłoby się dopiero wydarzyć. Mróz szczypał ją w policzki i nos. Oczy lekko jej łzawiły, chroniąc się w ten sposób przed atakującym je wiatrem. - Okropna zimna. – Pomyślała i podniosła głowę, żeby zorientować sie, gdzie się znajduje. Stała na początku ulicy, przy której mieszkał Wilson. Widziała nawet jego dom i dwie postaci gawędzące o czymś przy samochodzie. Chyba nawet się o coś spierali. Sądząc po gestykulacji mróz nie pozwalał im otworzyć bagażnika. Niższy z mężczyzn siłował się z nim chwilę, a wyższy, z laską w dłoni, machnął ręką i obrażony odszedł w bok. Po chwili wrócił, odciągnął swojego towarzysza i wskazał na samochód tłumacząc coś. Niższy mężczyzna przytaknął i uścisnął wyższego. Ten wyswobodził się z objęcia i ruszył w stronę miejsca dla kierowcy. – House! – krzyknęła Cuddy, ale zagłuszył ją wiatr. – Cholera! – zawołała i biegiem ruszyła przed siebie nawołując przyjaciół. Nikt jej nie widział. Gdy traciła już nadzieję Wilson odwrócił się w jej stronę i zrobił zszokowaną minę. Wskazała na samochód błagając w myślach, żeby powstrzymał House’a przed wyjazdem jeszcze kilka sekund. Mężczyzna odwrócił się szybko i machał rękoma, żeby Greg się zatrzymał. Samochód zdążył odjechać zaledwie kilka metrów. Cuddy dobiegła do Wilsona, w czasie, gdy House wyszedł wściekły z wozu.
- Co? – rzucił zirytowany przez ramię patrząc na Jamesa. Dopiero później dostrzegł zdyszaną Lisę. – Co ty tutaj robisz? – zapytał zaskoczony.
- Ładnie to tak wyjeżdżać bez pożegnania? – zapytała między jednym oddechem a drugim.
- Pożegnałem się wczoraj.
- No tak, ale... mimo wszystko. Mam twój szalik. – Wyciągnęła dłoń z kieszeni i uniosła w górę szal, który znalazła w domu.
- Aaa, ekstra. Myślałem, że go gdzieś zgubiłem. – House podszedł do kobiety i wziął z jej dłoni swoją własność. – Dziękuję. Ale nie musiałaś przychodzić specjalnie, żeby mi go oddać.
- Może wejdziemy do środka? – zaproponował Wilson pocierając dłonią o dłoń.
- Nie, ja zaraz idę do domu. Wyszłam tylko na moment. – Lisa uśmiechnęła się do Wilsona ciepło i z powrotem zerknęła na House’a.
- No, jak chcecie. Mnie jest zimno. Wracam już do domu. Cześć, Cuddy. Do zobaczenia, House. Trzymaj się. – Uścisnęli sobie ponownie dłonie i James wrócił do domu. Greg wiedział, że nie tyle było mu zimno, co chciał zostawić ich sam na sam, aby mogli się pożegnać bez skrępowania jego obecnością.
- Zimno – rzucił House po chwili niezręcznego milczenia.
- Tak, faktycznie. Bardzo zimno.
- Muszę jechać, Cuddy. Jest ślisko. Wieczorem chciałabym być już na miejscu.
- Tak, jasne. Rozumiem. Jedź. To... do zobaczenia. Bo zobaczymy się jeszcze, prawda?
- Tak. Jasne, że tak. Wilson z pewnością znajdzie sobie kolejną panią Wilson i uprze się, żebym przyjechał. Ciebie też zaprosi. Będzie fajnie. Później wpadnę go pocieszać po rozwodzie. Może jakieś urodziny, imprezy okolicznościowe, pogrzeby. – Cuddy zaśmiała się.
- Nie możesz zostać? – zapytała patrząc mu prosto w oczy. – Chciałabym, żebyś został.
- Tak jest lepiej, Cuddy. – House dotknął jej zmarzniętego policzka dłonią. – O wiele lepiej. Myślałem o tym i... teraz byłoby fajnie, a później znów by się popsuło. I tak całe życie.
- Nie musi tak być. – Z jej oczu popłynęły łzy.
- Musi. Wiesz, że tak. – Greg ujął twarz Lisy w dłonie i przybliżył ją do siebie. Oparł swoje czoło o jej czoło. – Tak będzie dla nas najlepiej – wyszeptał jej w usta i pocałował ją. Stali na zimnej ulicy wtuleni w siebie i złączeni w pożegnalnym pocałunku. House czuł smak słonych łez Lisy w ustach. Starał się wyryć sobie ten moment w pamięci tak, żeby miał do czego wracać podczas długich wieczorów spędzonych w samotności, z butelką dobrego alkoholu i fortepianem. W końcu odsunął ją delikatnie od siebie. – Żegnaj, Cuddy.
- Żegnaj, House.
- I już nie płacz więcej z mojego powodu – poprosił, wsiadł do samochodu i odjechał.
- Nie będę – obiecała ścierając coraz to nowe łzy płynące po jej policzkach. Patrzyła za oddalającym się samochodem tak długo, aż zniknął za zakrętem. Westchnęła cicho, odwróciła się i ruszyła z powrotem w stronę domu. Bo są takie zdarzenia, które nie pozwalają cofnąć czasu. Istnieją wspomnienia zarejestrowane na dnie naszej podświadomości, których nie sposób usunąć. W głowie wirują słowa, których nie da się cofnąć. Nawet jeśli zapomnimy o tym, co złe, to nasza dusza już zawsze będzie o tym pamiętała. Serce wypomnij nam to w chwilach największej słabości. Więc po co skazywać siebie na mękę przechodzenia jeszcze raz przez takie samo cierpienie? Dla kilku tygodni szczęścia? Dla budzenia się z kimś w łóżku? Dla kłótni o pilot od telewizora? Cierpieć tak długo tylko przez to, że w czasie świąt powróciło się do wspomnień? Nie teraz. Może następnym razem.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:52, 14 Mar 2011    Temat postu:

rezerwuję !

edit:
Czuję się rozpieszczana. Najpierw tłumaczenie Piranii teraz ta część Będę dobrze spać

No więc Szpilko Szczerze? Nadal jestem zadowolona Zrobiłaś to tak, że zaakceptowałam to w 100 %

- Wiem, przy kim muszę siedzieć. Ale nie pozwala się trzymać za rękę. Nie chce nawet powiedzieć, dlaczego umiera. Wkurza mnie tym jak nikt inny. Na dodatek jest uparty jak osioł i mnie nie słucha. I woli się zadręczać, niż spróbować zawalczyć o szczęście. Ucieka jak tchórz zamiast zaryzykować.


cudowne, cudowne, cudowne. Ubierasz tak pięknie słowa. Wszystko opisujesz tak, że z łatwością mogę to "zobaczyć"

Posmarowała twarz podkładem i podkreśliła policzki różem. Wyglądała lepiej. Zawsze wyglądała wtedy lepiej. Nawet on to przyznawał. Zerknęła na pomadki rzucone w nieładzie do małego koszyczka. House zawsze mawiał: „Po co komu tyle pomadek, skoro i tak zawsze będzie używał tej, bo ta jest najlepsza!” jednocześnie wyciągając z koszyka pierwszą lepszą szminkę. – To, która jest dziś najlepsza? – Pomyślała Lisa chwytając byle którą pomadkę. Czerwień. Krwista czerwień. – Seksowna – mruknęła sama do siebie oglądając się w lustrze. Spryskała włosy lakierem i weszła do sypialni.


Warto jest czekać lata by przeczytać taki tekst. I wiesz co ci powiem? Że to lepsze niż książki. Bo ty jesteś unikatowa. Jedyna taka na świecie. Tobą nikt nie kieruje. Nikt nie każe ci nic zmieniać. I to jest najlepsze to jest 1000000% twoje !

Mam cichą nadzieję, że napiszesz epilog

I że napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie tym razem już takie jakie bede chcieć ! marzenia

Ściskam cię mocno i całuję :
Soffi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soffi dnia Pon 23:17, 14 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:39, 15 Mar 2011    Temat postu:

Że co mam mamo robić? Czytać? Aaaa ok Mi dwa razy nie musisz tego mówić



Duży, okrągły księżyc


A to co? Wprowadzenie do książki Stephenie Meyer "Księżyc w nowiu"? Ok... nie czytaj tego. Mam depresje i mi wali


Na jego największy ból nie pomogą żadne tabletki.


No niestety... Farmakolodzy są bezradni w takich sprawach


Nie zaleje go alkoholem. Nie zamroczy narkotykami.


Z tym drugim bym polemizowała...


Ból duszy i serca trzeba przecierpieć.



Pamiętaj, że mam "Słuchaj Szpilki, bo chce dla ciebie dobrze" dołączyć do mojej kolekcji przyszłych tatuaży


– Nie rób z siebie większego debila, niż jesteś!


A to się jeszcze da?


Mogę mieć pytanie? Mogę? Czy Wilsonowi już do reszty w dupie się poprzewracało?!!!!!!!! o.O


- Nie możesz zostać? – zapytała patrząc mu prosto w oczy. – Chciałabym, żebyś został.
- Tak jest lepiej, Cuddy. – House dotknął jej zmarzniętego policzka dłonią. – O wiele lepiej. Myślałem o tym i... teraz byłoby fajnie, a później znów by się popsuło. I tak całe życie.



Jemu z tego zimna zamarzł mózg i... w sumie też mu się w dupie poprzewracało!!!!


Końcówka śliczna Brawo kochana Śliczny fik i mimo wszystko śliczne zakończenie. Gratuluję Bardzo mi się podobał


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:01, 15 Mar 2011    Temat postu:

Śliczna końcówka, choć smutna.
A ja naiwna do końca wierzyłam, że będą razem.
No, ale nie są, jakoś przeżyję... chyba.
Mam nadzieję, że szybko napiszesz coś nowego, ale może tym razem happy end? ; >


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:58, 15 Mar 2011    Temat postu:

Gramatyka naszej mowy ojczystej jest cudowna . Pewnie te wszystkie zdania podrzędnie złożone, wielokrotnie złożone oraz inne, przez to, że mocno są ze sobą związane pobudziły Cię do Huddy Hot Sex , dzięki ! ; *
Powiem jedno! Jestem dumna z Ciebie. Dobra nie wiem, kim jestem, aby móc być z kogoś dumny, ale miałam taką chęć powiedzenia, tego Tobie. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Świetnie rozegrane. Gdyby, tak Huddy się skończyło, nie miałabym nic do zarzucenia scenarzystom, jednak oni nie mają takiego MÓZGU, jak Ty
Rozwaliłaś mój shipp z Wilsonem i ojcem, ale Ci wybaczam, ha !
Wilson, jednak potrafi być genialnym przyjacielem ; *. Końcówka i podsumowanie jest takie prawdziwe, realistyczne . Nie przesadzone, wyważone
Mam nadzieję, że niedługo pojawisz się z czymś nowym


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:57, 16 Mar 2011    Temat postu:

już koniec?! a przecież House miał sie jeszcze przespać z Wilsonem! aaa, zgaduję, że to będzie w Twoim kolejnym fiku;p

a czemu mleka nie tkniesz?

Cytat:
- Wiem, przy kim muszę siedzieć. Ale nie pozwala się trzymać za rękę.
ta, za rękę... za coś innego by pozwolił

Cytat:
- Ała! – wykrzyknęła cicho i odrzuciła lokówkę na ziemię.
spoko, przeczytałam 'lodówkę'... ale Cuddy chyba jednak nie jest Superwoman;)

Cytat:
Starał się wyryć sobie ten moment w pamięci tak, żeby miał do czego wracać podczas długich wieczorów spędzonych w samotności, z butelką dobrego alkoholu i fortepianem
a to nie ma kto go pocieszyć w tym Nowym Jorku? to nie może tak być!

Prawdę mówiąc myślałam, że zakończysz jakimś ładnym happy endem w stylu 'tak House, kocham cię, wróć do mnie, bo umieram z tęsknoty'. A wtedy House olałby Nowy Jork (czy gdzie się tam przeprowadził) i został z Cuddy. Bądź co bądź, nieszczęśliwe zakończenia też mają w sobie coś. Byle tylko nie były katastroficzne i wszyscy żyli

Planujesz coś następnego? Jeśli nawet jeśli nie, to i tak weny Ci życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:19, 17 Mar 2011    Temat postu:

Tak, tak, Gosia jak zawsze spóźniona. Ale bardzo mi się podobało. Cudownie wszystko opisałaś, oddałaś każdy szczegół. Aż się czuje te wszystkie emocje. Mogę narzekać, że zakończenie raczej smutne, bo ja takich nie lubię za bardzo, ale jeśli jest pięknie napisane, to i to przeżyję. A to z pewnością takie jest. No cóż, nie wszystko zawsze dobrze się kończy, a myślę, że akurat tu to zakończenie jeszcze dodaje piękna całemu tekstowi. Naprawdę wszystko cudowne.
To teraz czekam na kolejne ficki i życzę dużo Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:30, 20 Mar 2011    Temat postu:

Szpilko, no cóż, prędzej, czy później ktoś by Ci to powiedział Oczywiście, że zasługujesz Przypadkiem? Więc jesteś w tym lepsza niż sądziłam Znaczy nie wiem, czy można być lepszym Mistrzem, ale jeśli tak, to właśnie Ty nim jesteś, i tak, jestem świadoma, że zaprzeczysz, ale Ty też bądź świadoma, że zaprzeczę Twojemu zaprzeczeniu No dobra, skoro wszyscy już uświadomieni zajmę się tym, co jest tu najważniejsze.
Tytuł okazał się głębszy niż sądziłam. Naszej dwójce pozostawiłaś tylko wspomnienia i święta. Wiesz, wyobrażam ich sobie co roku, jak przebiegły los, albo (nie)poradny Wilson zupłenie przypadkiem znów wpycha ich sobie w ramiona, tylko po to by utrzymać przy życiu ich wspomnienia. Są jak przeklęci, jakby rzucono na nich klątwę, która nie pozwala im być razem dłużej niż kilka dni i nikt nawet Wilson super hero nie jest w stanie im pomóc. To takie smutne i piękne w tej smutności, takie wbrew temu co napisałaś ostateczne, bez nadzieji. Jak dla mnie. Niby chciałaś nam dać iskierkę, że być może to nie koniec, bo to na pewno nie koniec, ale również i nie początek, w ich przypadku nie ma już szans na drugi początek, co dobitnie nam tu uświadomiłaś. Bardzo ładnie wyszło Ci to zakończenie. Jest smutne, ale bez ostatecznych rozwiązań, coś takiego mogłbyby w serialu, smutne, ale nie przesadnie wyolbrzymiony dramat. Mam nadzieję, ze Shore pójdzie w Twoim kierunku. Chociaż nie ukrywam, że bardzo bym chciała zobaczyć, albo raczej przeczytać coś z happy endem w Twoim wykonaniu. Ola pewnie się dołączy do mojej prośby To tak na przyszłość, mam nadzieję, że zrozumiałaś aluzję
Gdyby jednak nie to powiem wprost Mam nadzieję, że wkrótce napiszesz nam coś nowego i byłoby fajnie, gdyby Twój wen w końcu pozwolił Huddy na odjazd w blasku zachodzącego słońca czy coś na ten kształt
Co jeszcze...?
Opisy - w których jesteś moim GURU
Szczegóły - za które Cię uwielbiam!
Wilson - którego tak pięknie oddajesz.
Rozmowy Huddy - które są takie ICH.
Emocje - które z taką łatwością rozbudzasz w czytelniku.
Huddy - które oddałaś z całą jego brutalną prawdziwością
Końcówka - po, której miałam ochotę krzyknąć "popieprzeńcy!"
i wbrew pozorom to ma pozytywny wydźwięk Bo oni przecież tacy są i zawsze już tacy będą, bez względu na to, w co chcielibyśmy wierzyć.

"Ból duszy i serca trzeba przecierpieć." - piękne zdanie tylko, czy to w ogóle możliwe? Trudne. Może zbyt trudne. I dlatego bardzo dobrze oddaje nie tylko stan House'a, ale i jak dla mnie ogólnie całego fika. Jego przesłanie.

Szpilko, po raz kolejny mogę Ci tylko podziękować, za tą piękną podróż w głąb naszego Huddy, bo nic więcej nie wymyślę. Po prostu dziękuję Mistrzu
I oczywiście, jak wspominałam, czekam na nowego twora
Weny, czasu i wszystkiego, co Ci tam potrzeba do tworzenia takich dzieł

Pozdrawiam, oddany lisek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 14:39, 20 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:06, 23 Mar 2011    Temat postu:

Jak zwykle ostatnio, genialnie szybko się za to zabieram, ale zawsze to coś... W każdym razie muszę Wam koniecznie podziękować!

Soffi Ooo, dziękuję Tobie pięknie Szczerze mówiąc chyba bym nie zniosła, gdyby ktoś poprawiał to za mnie i kazał mi coś zmazywać, coś dopisywać, modyfikować... za bardzo jestem przywiązana do tych słów Epilog raczej nie, bo i co tam pisać? Nie mam pojęcia, więc nie;) Jeśli marzysz o opowiadaniu z elementami łez, cierpień, bólu, rozstań i powrotów to możesz mnie czytać dalej, bo masz to jak w banku, jeśli nie, stanowczo odsyłam do kogoś innego Dzięki wielkie

Mój gburek Coś chyba źle przeczytałaś na początku O.o I na dodatek śmiesz się nabijać z księżyca! Z jednej strony foch, a z drugiej dziękuję, bo w końcu tą książkę wiele osób czytało i chyba raczej była lubiana Już jesteś cała wytatuowana. Nie ma miejsca na tak długie zdanie Wilson był fajny, nie? Mnie też się podobał;p I nie wierzę, że Ci się podobał, bo nie lubisz takich zakończeń Dziękuję ślicznie

Malinowa_Rozkosz Haha, smutne zakończenia są fajne;) Co Wy macie z tymi happy endami? A może to ze mną jest coś nie tak? Tak, to pewnie to Dziękuję

Noway_ Trafiasz na szanowną listę osób z tego forum, która mnie rozbawia. W pozytywnym znaczeniu oczywiście;) Tyle osób u mnie na roku! Pełno! Ale tylko Ty uważasz, że gramatyka polskiego jest cudowna. Możesz się czuć wyjątkowa Tak ogólnie to uczyłam się zapisu fonetycznego zdań w języku polskim... to w żadnym stopniu nie powinno mnie naprowadzić na Huddy Hot Sex Obrazić? No co Ty:) To kochane. Dziękuję Może Wilson wróci do ojca Cuddy. Nic nie jest przesądzone, haha. Możesz sobie dopowiedzieć Dziękuję pięknie

Advantage Tak, tak, House sypiający z Wilsonem będzie później... Czemu? Mam się przyznać publicznie do jednego z moich dziwactw? Ok Nie tykam mleka, bo go nie lubię. Nawet kawy nie mogę wypić jeśli jest z mlekiem. Musi być ze śmietaną i uprzedzając pytanie (każdy to mówi) - tak, jest różnica w smaku miedzy kawą z mlekiem, a kawą ze śmietaną Nie lubisz śmierci na końcu? A ja to tak lubię Planowałam coś następnego, ale jeszcze jeden komentarz i zmienię zdanie, bo to takie wiesz, w moich klimatach Dziękuję

Gorzata Dziękuję. Cieszę się, że Ci się podobało i że przełknęłaś to zakończenie

Mój ulubiony Lis Aż bałam się czytać, po tym, co napisałam, ale zaryzykowałam No to zaprzeczam, później zaprzeczam Twojemu zaprzeczeniu i zaprzeczam raz jeszcze na wszelki wypadek, gdybyś dalej upierała się przy swoim W sumie ekstra wyjaśniłaś mi tytuł, bo ostatnio doszłam do wniosku, że jest bez sensu, ale to tylko ja, hahaha. Taaa, happy endy... haha... tak je lubię pisać, że szok! Haha, Ola na pewno przyłączyłaby się do Twojej prośby, bo ona się przyłącza do wszystkiego o co prosisz Ale mnie jej jęczenie nie rusza, haha. Musi się nauczyć, że nie zawsze ma to, czego chce, haha. Ciebie jeszcze przemyślę Dziękuję Tobie! Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać... hm... pewnie nic. Więc tylko dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:06, 23 Mar 2011    Temat postu:

Szpilko Zawsze będę czytać bo to co czytam u ciebie i jeszcze u paru innych kochanych osób sprawia mi ogromnie wielką przyjemność. Ja podchodzę do huddy baaaardzo emocjonalnie i baaaaardzo biorę wszystko do siebie ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Lubię płakać czytając fika, lubię się śmiać, lubię się złościć, lubię się denerwować gdy widzę, że ktoś napisał nową część jednego z moich ulubionych opowiadań i już kombinuję co taka np. Ty nam napisałaś Lubię czytać te cudowne zdania z wypiekami na twarzy. Cóż taka jestem =.=

Oj uwierz mogłabyś napisać jakiś epilog. Ja mam nawet pomysł ale to jest twoje ! Poza tym oczywiście pozytywny więc

Co do tego poprawiania i narzucania Ci zdania kogoś innego. Wyobraź sobie, że piszesz książkę i wysyłasz ją do wydawnictwa np. Świat Książki i oni ci wysyłają co masz poprawić co byłoby lepsze itd. I doskonale wiesz, że jeśli tego nie poprawisz to oni tego nie wydadzą. Tak możesz chodzić od drzwi do drzwi i za każdym razem na pewno ktoś się przyczepi bo tacy tam pracują ludzie. =.=

Na koniec tylko powiem, że nie mogę się doczekać aż znów coś napiszesz i bardzo cię proszę abym nie musiała długo czekać Chciałabym też podziękować Ci za to, że są na tym świecie tacy ludzie jak ty. Dzięki temu horum przynajmniej nie czuję się tak bardzo inna od wszystkich. DZIĘKUJE CI, ŻYCZĘ CI WENA I PROSZĘ CIĘ ABYŚ W SOBIE NIC NIE ZMIENIAŁA. to chyba tyle.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez soffi dnia Śro 20:18, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:25, 23 Mar 2011    Temat postu:

Szpiluś aż się wzruszyłam tym ulubionym lisem, nic, że pewnie jedynym, ale i tak ulubionym, rudy ogonek się puszy

Coś czuję, że o tym zaprzeczeniu mógłby powstać nowy fik tytuł całkiem przyzwoity, nie uważasz? I tak zaprzeczam Twojemu zaprzeczeniu i wszelkim następnym zaprzeczeniom w stronę mojego zaprzeczenia. The end
No co Ty? Tytuł jest wymowny i genialny, każdy coś tam w nim dostrzerze, a Ty się czepiasz sama siebie No wiesz co, jak możesz tak biedną Olę torturować I jak to robisz, że jej nie ulegasz? Ona potrafi mnie kupić jednym słowem, ale jej tego nie mów Jak coś to nie czytaj Oluś Chociaż Ty chyba też tego z nią próbowałaś, ale jakoś inaczej chyba zrozumiała Ha, bo ja proszę o fajne rzeczy, każdy by się przyłączył, znaczy każdy kto lubi happy endy Oj, Oluś zazwyczaj dostaje to co chce więc uważaj, albo i nie, bo akurat teraz chcemy tego samego więc nie uważaj to może polegniesz, jak tam Oluś, planujemy jakieś działania operacyjne? Dywersja? Nalot? Czekaj, napisała, że mnie przemyśli... odstawiamy F16 do hangaru i czekamy na jej kolejny ruch, czytaj fik
Żeby nie było offtopu... no dobra i tak jest na całej lini
Ale powiem to jeszcze raz piękny fik, pięknie napisany z pięknym tytułem, pięknym Wilsonem, Huddy, opisami i w ogóle. I mimo iż nie fluff to zawładnął moim sercem, tak, jak Ty i Twoje dzieła

Ps. Wybacz, ale dopiero wybieram się na odwyk od pisania tasiemcowych komentów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Śro 20:29, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:00, 23 Mar 2011    Temat postu:

Soffi Swoimi słowami sprawiłaś mi naprawdę ogromną przyjemność! Dziękuję Skoro mówisz, że lubisz czytać wszystko to ok. Możesz zostać, haha. Byle Cię nie wykończyły te moje ciemne klimaty Mogłabym napisać epilog? O.o No, skoro tak mówisz... ja w sumie nigdy nie mam pomyslu na to, co piszę. Znaczy mam, ale jeszcze nigdy nie skonczyl się tak jak zaplanowałam. Bo wiecie, ja często planuję happy end, a wychodzi mi coś odwrotnego Wiesz, właściwie przemyślalam to i gdyby wydawnictwo odpisałao mi, że mam coś zmienić to to wydadzą to zrobiłabym to bez większych oporów Choć to pewnei zalezy co. Jakbym miała coś zmieniać w tym, to ok, ale sa teksty, które napisałam i których nie chciałabym zmieniać. No ok, więc wszystko zalezy od tego, co musiałabym zmieniać Najlepiej pisze mi się na wykładzie z historii Więc w sumie trochę będzie to trwało, chyba że się przemogę i popiszę w domu, haha. Się zobaczy. Oj! Dziękuję Ci! Bardzo. Kochana jesteś

Lisek Masz rację, nie znam zbyt wielu lisów, ale to nic. Choć przypomnialo mi się, że jak piszę do siostry, że jej ulubiona siostra ją o coś prosi (czyli ja, haha) to zawsze mi mówi, że ulubiona, bo jedyna Nieważne są powdy, ważne, że jesteś ulubionym lisem Zepsułaś mi koncepcję naszej książki o zaprzeczeniu! To moje zdanie miało być najpoprawniejsze, haha! Choc w sumie już nie wiem czemu zaprzeczam, ale obstaję przy swoim. Może poszukam wsparcia i ktoś będzie po mojej stronie? No, może się siebie czepiam. W końcu to ja Jak jej nie ulegam? Mówiłam, że jestem wredna, haha. W sumie nieraz aż się serce kraje, ale tak jest dla niej lepiej, haha i ona to wie, bo zawsze jej mówię. A to co ona Ci powie o mnie to nieprawda i musisz to wiedzieć (cokolwiek by powiedziała) W sumie ona mnie nei słucha a ja nie slucham jej i się dobrze dogadujemy I tak, ona na pewno tego nie przeczyta i z pewnością mi się nie dostanie później A F16 możesz już polerować, żeby lśnił, bo się przyda, haha;) To ja jeszcze raz Ci podziękuję za wszystkie miłe slowa, które mi napisałaś i w ogóle za wszystko! Jak Ty idziesz na terapię odnośnie długości komentarzy to ja idę do grupy zaawansowanej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:10, 23 Mar 2011    Temat postu:

Dobrze, że jest szanowna, pozytywna, a nie prostacka i negatywna . Zawsze jakieś osiągnięcie . Wiem jestem wyjątkowa, ale cóż zrobić. Gramatyka polska oraz wszystko co się w tym pięknym języku mieści, mnie fascynuję. Za dużo mam z nim styczności . No dobra fonetyka jednak się do Huddy sexu nie nadaję, niestety. Chyba, że mają jakieś problemy z spółgłoskami podczas punktu kumulacyjnego w HUS'ie, to może.... Dobra nie kombinuję, hahaha!
Ej, Wilson jednak ma popędy do mężczyzn, w szczególności w stanie nie trzeźwego umysłu . A ojciec Cuddy to idealny kandydat. Wtedy będzie ślub, a jako świadkowi House i Cuddy i Juchu, nowe opowiadanie . . Dopowiedziałam, dziękuję

A co do nowego opowiadania, nie jestem fanem Happy endów itp., ale miło tak dla odmiany, zrobić niespodziankę i jakoś ich złączyć, tak aby Ziemia nadal się kręciła, a 1, 6 milisekundy się nie powiększyła


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez noway_ dnia Śro 21:11, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:28, 23 Mar 2011    Temat postu:

Szpilkuś To ja ci życzę wyjątkowo nudnych tych wykładów i tego abyś się przemogła. Strasznie się ciesze, że mogłam sprawić ci trochę radości i przyjemności, bo w końcu ty mi jej tyle sprawiasz, że też chciałam dać coś do siebie.


buziak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin