Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gra w szachy [U]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:33, 29 Wrz 2008    Temat postu: Gra w szachy [U]






Hej, to jest mój debiut absolutny Jeśli sie spodoba będzie dalsza część. Na razie oznaczenia wiekowego nie ma... ale kto wie co będzie dalej.
Akcja dzieje się już po pogodzeniu się przyjaciół: House'a i Wilsona. Z odcinkami sezonu 5 nie ma nic wspólnego
a o to:



Gra w szachy.

Jeśli ktokolwiek miał jakieś złudzenia, że House się po tym wszystkim zmieni, szybko musiał zmienić zdanie. House nadal był House’m, narcystycznym dupkiem, zakałą szpitala, egoistą i chamem. Zachowywał się tak jak zawsze: kradł pieniądze na lunch lub jedzenie Wilsona, wrzeszczał na pielęgniarki, dokuczał pacjentom z kliniki i pastwił się nad Kaczątkami. Jego seksistowskie uwagi na temat ubrań Cuddy były powtarzane w całym szpitalu ku wściekłości zainteresowanej. Jak dawniej kontrolował wszelkie plotki w szpitalu i montował barokowe intrygi. Był House’m takim jak zawsze, niezmiennym od lat. Co naprawdę drażniło kilka osób. Nadal chodził z Wilsonem albo Chase’m na kręgle, urządzał czwartkowe wieczory pokera a w niedziele Wilson zalegał u niego na kanapie pijąc piwo i oglądając mecze.
Było jednak coś, co się zmieniło. Nie istniała już potrzeba szukania House’a począwszy od kostnicy aż po dach. Jeśli diagnosty nie było w gabinecie i nie przesiadywał u Wilsona, można go było znaleść w sali 317.
Zazwyczaj siedział i oglądał telewizję, komentując głupotę lejącą się z ekranu, grał na gameboyu, opowiadał wszystkie plotki i aktualne intrygi szpitalne, czytał książkę rozłożony wygodnie na leżance postawionej tam specjalnie dla niego albo opowiadał o nowych wybrykach kota, który z nim zamieszkał. Te opowieści były nader częste, ponieważ kocur miał niewyczerpany repertuar robienia szkód, kradzenia jedzenia oraz wkurzania House’a. Bardzo często sypiał na leżance lub też, łamiąc wszelkie szpitalne zasady, na łóżku pacjenta przytulony do niego. Kiedy się budził, był zawsze starannie otulony kocem, a na stoliku czekała na niego gorąca kawa lub miętowa herbata. Wyglądało na to, że pielęgniarki objęły go swoistą ochroną. Cuddy, kiedy się o tym dowiedziała, pomyślała w oszołomieniu: świat się kończy, pielęgniarki dbają o House’a! Ciekawe co jeszcze się stanie!
Tylko czasem... czasem siedział nieruchomo, opierając brodę na lasce i patrząc niewidzącym wzrokiem w okno. Potrafił tak siedzieć godzinami, skupiony i cichy, czekając cierpliwie na cud. Na cud, który nie chciał się zdarzyć. Na zewnątrz idealnie spokojny, ale wewnątrz szalała burza: wściekłość, bezsilność, smutek, agresja i przejmujący żal. Żadne z tych uczuć nie wyciekło na zewnątrz. Potem wstawał i odchodził w milczeniu, by wrócić po kilku godzinach i podjąć cierpliwe czekanie. Cuddy, widząc go, jak tak siedzi, uciekała do swojego gabinetu, nie mając odwagi porozmawiać z nim. I tak nic by to nie pomogło, ponieważ House nie słuchał i nawet Wilson, w takich momentach nie był w stanie nic poradzić.
Na szczęście, tego lipcowego wieczoru, Cuddy zajrzawszy do sali 317, stwierdziła z ulgą, że House siedzi w fotelu i czyta książkę.
- House, idź do domu – poleciła administratorka.
- A po co? – odpowiedział lekarz nie podnosząc oczu znad książki.
- Nie byłeś w domu dwa dni, idź się przebrać i przespać.
- Mam świeże ciuchy w gabinecie – skwitował krótko diagnosta.
Cuddy miała ochotę podejść i go trzepnąć. Nadludzkim wysiłkiem woli powstrzymała to pragnienie i powiedziała:
- Nie karmiłeś kota od dwóch dni.
- O cholera! Zapomniałem. Muszę... szlag... muszę zrobić zakupy. - House podniósł się ciężko na nogi, złapał laskę i skierował się do drzwi. Mijając Cuddy, obrzucił jak zawsze spojrzeniem jej dekolt.
- Cuddy! Albo masz większy dekolt niż zazwyczaj, albo biust ci urósł! – krzyknął.
Administratorka zaczerwieniła się gwałtownie, myśląc wściekle, że diagnosta wszystko i zawsze spostrzeże.
- Ooooooooo.... jesteś w ciąży! No proszę, kto by to pomyślał – zakpił House. A tatuś to pewnie...
- Zamknij się, House, albo nie wyjdziesz kliniki przez następne dwa miesiące – warknęła zirytowana na dobre Cuddy.
Diagnosta obrzucił ją zdegustowanym spojrzeniem i uśmiechnął się diabelsko. Otworzył drzwi i wrzasnął na całe gardło:
- Cuddy jest w ciąży! – co spowodowało szalone zainteresowanie na stanowisku dla pielęgniarek. Zaczęły szeptać i przyglądać się administratorce podejrzliwie.
Mogłam się tego spodziewać, i tak długo nie wyszło na jaw. Zamordowałabym cię najchętniej i to tępym nożem. Mimo że jesteś najlepszym moim lekarzem! – pomyślała Lisa. Potem odwróciła się, popatrzyła smutno na postać leżącą na łóżku i wyszła zamykając cicho drzwi za sobą.




Teaser:

- Co ty tutaj robisz?! Jest piąta rano! Czemu nie jesteś w domu? - Krzyknęła z wściekłością.
- Idę spać – stwierdził House krótko.
- Co idziesz robić?? Nie masz domu?
- Przeprowadzka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Pon 12:34, 22 Gru 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:04, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Jeśli diagnosty nie było w gabinecie i nie przesiadywał u Wilsona, można go było znależć w sali 317.

Ciekawe dlaczego akurat w tym... ^^

Cytat:
Cuddy miała ochotę podejść i go trzepnąć. Nadludzkim wysiłkiem woli powstrzymała to pragnienie i powiedziała:

Dlaczego ona się krępuje? Gromadzenie w sobie uczuć jest toksyczne
Cytat:
Mogłam się tego spodziewać, i tak długo nie wyszło na jaw. Zamordowałabym cię najchętniej i to tępym nożem. Mimo że jesteś najlepszym moim lekarzem! – pomyslała Lisa. Potem odwróciła się, popatrzyła smutno na postac leżącą na łóżku i wyszła zamykając cicho drzwi za sobą.

O gosz... Kto jest ojcem? Kto leży w tym pokoju? Czy Cuddy w przypływie złości zamorduje Housa?
Czekam na dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:23, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Jako, że fik się nie podoba , nie żebym myślała że będzie inaczej przecież to nie Wilson/Cameron/Cuddy to Jeanne, jeśli chcesz, napisz a wrzucę Ci na priva dalsze części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 7:19, 30 Wrz 2008    Temat postu:

kira, małe zainteresowanie niekoniecznie musi wynikać z braku kanonicznych shipów.. Po prostu pierwszy odcinek ma błędy językowe i nie jest specjalnie porywjący. Ciekawy natomiast jest teaser. Intrygujący
Komuż to House wmeldował się do mieszkania?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:06, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Dziesięć miesięcy wcześniej.

Debiut zamknięty.
[ Debiuty pionkiem hetmana – te które zaczynają się od ruchu d2-d4 – to tzw debiuty zamknięte. Oznacza to , że kontakt taktyczny pomiędzy przeciwnikami rozwija się powoli. Daje to pole do rozlicznych manewrów i mija sporo czasu nim dochodzi do zażartej walki wręcz. Tutaj podstawę stanowią szachy pozycyjne.
Fred Reinfeld]


Była piąta rano i Cuddy, stojąca pośrodku lobby miała serdecznie wszystkiego dość, a nic nie zapowiadało, że panujący tu chaos skończy się w najbliższym czasie. Toteż widok House’a wchodzącego do szpitala o mało nie przyprawił jej o zawał.
Co on do cholery robi tutaj o tej porze? Jest piąta rano! Tylko jego mi tu brakuje! Przecież nie może iść teraz do swojego gabinetu...
Cuddy pobiegła za diagnostą i zagrodziła mu drogę.
- Co ty tutaj robisz? Jest piąta rano! Czemu nie jesteś w domu? - krzyknęła z wściekłością.
- Idę spać – stwierdził House krótko.
- Co idziesz robić?? Nie masz domu?
- Przeprowadzka.
- Jaka przeprowadzka? Przeprowadziłeś się?? – zdumienie Cuddy nie miało granic. – T y się wyprowadziłeś ze swojego mieszkania???
House westchnął i widząc, że Lisa nie da mu spokoju, powiedział zniecierpliwiony:
- Nie moja, tylko na piętro ktoś się wprowadza.
- No i co z tego??
- Wprowadzali się całą noc – wyjaśnił zjadliwie. – Wiercenia huki i takie tam.
- I ty na to pozwoliłeś?- Administratorka była zdziwiona. Zobaczyła błysk poczucia winy na twarzy lekarza. – Dlaczego nie poszedłeś do hotelu?
- Zgodziłem się na to - stwierdził krótko House. – Przyszedł do mnie po południu taki jeden koszmarny gość, teksański akcent, wygląd przedwojennego fryzjera – obrzydzenie pojawiło się na twarzy diagnosty. – Oczywiście przebranie, mało finezyjne. Facet zapytał, czy wyrażę zgodę na przeprowadzkę i zaproponował mi pokój w hotelu. I, nie, nie skorzystałem, bo tak, byłem ciekawy. – stwierdził uprzedzając pytanie Cuddy. – A teraz pozwolisz, że się prześpię bo mam dość.
Lisa dopiero teraz zauważyła, że House wygląda bardzo źle. Mocniej niż zwykle opierał się na swojej lasce i ledwo stał.
Pogoda się zmieniła, jest zimno i pada, więc noga dokucza ci bardziej niż zawsze, I jesteś niewyspany oraz zmęczony do nieprzytomności bo nie zapytałeś co j a robię w szpitalu o tej porze...
Przyjechała winda przerywając rozważania Cuddy. House wsiadł a ona za nim.
- Słuchaj, nie możesz jechać do siebie - powiedziała spokojnie.
- Dlaczego nie?
- Bo....- w tej chwili drzwi windy się otwarły i oczom diagnosty ukazało się pandemonium panujące na piętrze. No i ten smród...
Wszystko było zalane jakąś obrzydliwą i straszliwie śmierdzącą cieczą. Najwyraźniej nie było światła, bo rozstawiono przenośne reflektorki. Wszędzie kłębił się tłum robotników, sprzątaczek oraz rozwścieczonych lekarzy. Meble i inne rzeczy z gabinetu House’a stały w korytarzu, wyglądając nieco żałośnie. Lekarz patrzył na to wszystko szeroko otwartymi niebieskimi oczami.
- Co tu się dzieje???
- Wczoraj w nocy na ER przywieźli grupę narkomanów. Trzech z nich dostało szału, zdemolowali połowę ER, zranili dwie pielęgniarki, jedną ciężko. – powiedziała Cuddy.
- I co? Potem przybiegli tutaj i dokonali... tego? – House zatoczył ręka koło.
- Nie, oczywiście, że nie! Cały szpital zbiegł się do ER. I wtedy rozwaliło rury wod-kan na trzech piętrach. Jakby je ktoś rozsadził. Całe to świństwo wylało się i to błyskawicznie. Woda dostała się do kontaktów i poszło zwarcie. No i masz efekt. – Cuddy miała serdecznie dość. – Napatrzyłeś się? Możemy zjechać na dół?
- Tak, oczywiście – po raz pierwszy House nie wiedział, co ma powiedzieć. A może raczej nie miał siły.
- Chodź do mojego gabinetu – poleciła Lisa. - Czym przyjechałeś?
- Taksówką.
Czyli jest gorzej niż myślałam...
- Masz tu klucze do mojego domu. Mnie nie będzie na pewno do wieczora. Zamówię ci taksówkę. – Cuddy rzuciła klucze lekarzowi. – I House, nie grzeb mi w szufladzie z bielizną – krzyknęła za wychodzącym diagnostą.
- Ale maamoo...- dobiegło ją z korytarza.
Uśmiechnęła się mimo woli.
Kiedy Cuddy wróciła późno w nocy do domu, House’a już nie było. Na stole w salonie leżała karteczka:
Jadę do siebie. Dziękuję.
I nie szukałem niczego w szufladzie z bielizną!
PS Masz ładną koszulę nocną, Cuddy.


Przez tydzień House nie zauważył żadnych śladów obecności tajemniczego lokatora. Na górze było cicho, nie widział żadnego nowego auta parkującego obok bramy. Tak, jakby nikt nie mieszkał. Co, oczywiście, doprowadzało lekarza do szału. W sobotni poranek stojąc niedaleko okna rozważał pomysł małego, drobnego włamanka do mieszkania na górze. Niestety, chwilowo nie miał czasu, musiał zaraz wracać do szpitala. Jego uwagę przyciągnęła kobieta idąca szybkim krokiem w kierunku jego bramy. Było zimno, więc miała postawiony wysoko kołnierz kurtki dodatkowo owinięty szalikiem, toteż House zobaczył jedynie potargane, krótkie blond włosy i parę dużych, ciemnych oczu wpatrujących się w jego okno. Lekarz zaklął i odskoczył oblewając się kawą, zapominając, że właścicielka ciemnych oczu nie mogła go zobaczyć. Po chwili usłyszał kroki na schodach a potem trzaśniecie drzwi.
Tajemniczy lokator okazał się kobietą.
Interesujące. Ładne ma te ślepia. Ciekawie się zapowiada. Coś jest w tych oczach dziwnego...
W tej samej chwili zadzwonił telefon i zdenerwowany Kutner powiadomił, że pacjent miał zapaść. Wszystkie myśli o lokatorce błyskawicznie wywietrzały z głowy House’a. Dopiero na szpitalnym parkingu parkując motor, uzmysłowił sobie co było w oczach blondynki..
To był strach. Jestem pewien. Ale czego ona się boi...
*****************************************************



Teaser:

- Jesteś idiotą. Chyba wiesz o tym?
- Co się stało? – chwilowo porzucił kwestie bycia idiotą.
- Zemdlałeś. Popatrzyłeś na mnie i zemdlałeś. Czuje się... nieco poruszona taka reakcją na widok mojej osoby.
- Aż taka piękna to nie jesteś, żeby mdleć – odciął się House.
- Wcale nie stwierdziłam, że to na skutek mojej niewątpliwej urody.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Pon 12:38, 22 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 11:09, 30 Wrz 2008    Temat postu:

podoba mi się tylko... chyba nie wiem o co do końca tu chodzi gdzieś się pogubiłam....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:04, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Jadę do siebie. Dziękuję.
I nie szukałem niczego w szufladzie z bielizną!
PS Masz ładną koszulę nocną, Cuddy.

Cytat:
Lekarz zaklął i odskoczył oblewając się kawą, zapominając, że właścicielka ciemnych oczu nie mogła go zobaczyć.

Poor House
Cytat:
podoba mi się tylko... chyba nie wiem o co do końca tu chodzi gdzieś się pogubiłam....

Ja też


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:24, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Ok, wyjaśniam: początek to czas realny aktualny.
Druga część dzieje sie 10 miesięcy wcześniej, czyli pokazuje początek historii.
Teraz jaśniej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mała Ol
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dąbrowa Górnicza

PostWysłany: Wto 14:56, 30 Wrz 2008    Temat postu:

No i teraz wszystko jasne! Domyślam sie kim jest osoba z pokoju 317...
Bardzo fajny fik. Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:33, 30 Wrz 2008    Temat postu:

łamiąc wszelkie szpitalne zasady, na łóżku pacjenta przytulony do niego.
To mnie rozwaliło

I nie szukałem niczego w szufladzie z bielizną!
PS Masz ładną koszulę nocną, Cuddy.

Cały House

Bardzo ciekawy ficzek. Czekam na ciąg dalszy i wyjaśnienie, cóż to za tajemnicza blondynka. (Może to córka House'a i Stacy...)
pozdrawiam, any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Klio
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Sie 2008
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:29, 30 Wrz 2008    Temat postu:

łaaaa
zaczyna sie
młah...
ładnie sie zaczyna
aż przychodzi ochota żeby samemu coś napisać


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Klio dnia Wto 19:30, 30 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:48, 30 Wrz 2008    Temat postu:

Jutro następna część. Nie podoba mi sie.. i dlatego poprawiam i poprawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:21, 01 Paź 2008    Temat postu:

Dzisiaj większa część, bo komputer zjadają mi robaki i boję sie że stracę wszystko. Osobiście nie podoba mi się... ale robale wygrały.




Trzy piekielne dni. Pacjent uporczywie usiłował umrzeć, a House jeszcze bardziej uporczywie usiłował do tego nie dopuścić. Na szczęście leki wreszcie zaczęły działać i mógł wrócić do domu. Po trzech nocach spędzonych na leżance w gabinecie, noga dawała się tak we znaki, że prawie nie mógł chodzić. Nie pomagał nawet łykany hurtowo vicodin. Pomysł wracania motorem do domu był niedobry. Nie dojechałby.
Psiakrew... Wilson się jeszcze dąsa, nie mogę go prosić o podwózkę... A niech to wszystko...
W tym momencie drzwi gabinetu otworzyły się i wszedł Wilson.
- Zbieraj się, House, zawiozę cię do domu – i uprzedzając pytanie powiedział – jesteś motorem, noga boli bardzo, bo ledwo chodzisz. Odwiozę cię. Chodź.
House w milczeniu poszedł za przyjacielem, ponieważ właśnie w tej chwili dwunastoosobowa rodzina krasnoludów, mieszkająca w jego udzie, postanowiła zaprosić krewnych oraz znajomych, i zacząć intensywne prace wydobywczo-kowalskie. Ledwo doszedł na parking i z trudem wsiadł do samochodu. Wilson popatrzył na niego i westchnął.
- Brałeś vicodin? Ile?
- Dużo. I już nie pomaga. – stwierdził przez zaciśnięte zęby diagnosta. Siedział skulony zaciskając z całej siły dłonie na prawym udzie.
- Chcesz żebym został z tobą?
- Nie, idę zaraz spać. Nie martw się, będzie ok. Nie przedawkuję.
- Ok, jak chcesz.

Stosunki z Wilsonem nie wróciły jeszcze do normy. Ale i tak było... no prawie dobrze. Mimo woli House się uśmiechnął: ale jeszcze nie pozwala mi kraść swojego lunchu!
Okna na piętrze jego domu były oświetlone. Najwyraźniej tajemnicza lokatorka postanowiła przestać się ukrywać. Pożegnał się z Wilsonem i wolno pokuśtykał do swojego mieszkania. Rzucił kurtkę na podłogę i stanął na środku salonu. Noga bolała jak cholera, miał wrażenie, że drętwieje z bólu. Ale ciekawość okazała się silniejsza. Westchnął. Ciekawość mnie zabije kiedyś. Po chwili pukał do drzwi. Sam nie wiedział czego się spodziewa. Drzwi otworzyła widziana wcześniej blondynka. Potargane krótkie włosy, rumieńce, i oczy skrzące się śmiechem. Była ubrana w miękki, szary dres. Popatrzyła na diagnostę i stwierdziła:
- Dr House, jak sądzę? Mój dziwny sąsiad z dołu? Otworzyła szerzej drzwi wykonując zapraszający ruch ręką.
House wszedł do środka, żałując przyjścia. Noga zaczeła go tak boleć, że miał ochotę krzyczeć. Oślepiony bólem, obrócił się sztywno w stronę gospodyni i tracąc równowagę upadł ciężko na podłogę. Krzyknął z bólu i stracił przytomność.

- Jesteś idiotą. Chyba wiesz o tym?
- Co się stało? – chwilowo porzucił kwestię bycia idiotą.
- Zemdlałeś. Popatrzyłeś na mnie i zemdlałeś. Czuje się... nieco poruszona taką reakcją na widok mojej osoby.
- Aż taka piękna to nie jesteś, żeby mdleć – odciął się House.
- Wcale nie stwierdziłam, że to na skutek mojej niewątpliwej urody.
Do House'a dopiero teraz dotarło, że leży na podłodze, z głową umieszczoną na kolanach blondynki. Obrócił wolno głowę i na wprost swoich oczu zobaczył parę ogromnych, zielonych ślepi osadzonych w mocno zdegustowanej kociej mordce. Kot prychnął z niesmakiem i odmaszerował.
- Nie spodobałeś się Filowi – stwierdziła ze śmiechem.
- A powinienem?
- Owszem, jego opinie wpływają na opinie jego właścicielki.
- Właścicielka myśli o mnie, że jestem idiotą – stwierdził złośliwie.
- Bo jesteś. Jesteś lekarzem i jesteś idiotą.
Głowa House’a została położona na poduszce, a blondynka uklękła obok niego, przypatrując mu się uważnie.
- Mam na imię Beth – powiedziała.
- Beth...?
- Wystarczy samo Beth. –ucieła blondynka.- Posłuchaj, zemdlałeś bo twoja noga odmówiła posłuszeństwa. Masz strasznie sztywne wszystkie mięśnie i ścięgna. Są napięte i twarde, i to potęguje ból, który odczuwasz z powodu uszkodzenia uda.. Czy wielki pan doktor słyszał coś kiedyś o fizykoterapii? Hydromasaże? Normalny masaż? Przecież to pomaga. A w każdym razie, nie doprowadziłoby do sytuacji, że leżysz u mnie na podłodze i nie możesz się ruszyć. Zachowujesz się jak małe dziecko. Aż ma się ochotę przełożyć przez kolano i dać klapsa.
- Lubisz bdsm??? – zapytał wściekły House. Nie spodobało mu się to, co powiedziała Beth.
- Z tobą w roli głównej? Kajdanki, łóżko, szpilki i te sprawy? – zmierzyła go długim spojrzeniem. – Mogłoby być ciekawie.
Prychnęła śmiechem na widok jego miny. Szczerze powiedziawszy, nawet leżąc na tej podłodze w takim stanie, wygląda niesłychanie pociągająco... wysoki, szczupły, nieogolony... i te cholerne lodowatoniebieskie oczy... Hej, Ziemia do Beth!!!
- No dobra, ad rem...
- Jesteś prawnikiem? – przerwał jej House.
- Czy tylko prawnik może znać to wyrażenie? Nie wygłupiaj się. Posłuchaj, są dwa wyjścia z tej sytuacji. Dzwonię do szpitala po karetkę, dostaniesz coś przeciwbólowego i takie tam i sytuacja się powtórzy i to szybko. Drugie wyjście jest takie, że mogę ci odrobinę pomóc, na tyle, że będziesz mógł wstać i chodzić. Oczywiście, to też jest rozwiązanie tymczasowe, bo jak nie pozbędziesz się poczucia winy, wyrzutów sumienia i stresu to będzie wracać. No i jak nie zaczniesz rehabilitacji...
House’a zatkało.
- Skąd wiesz o poczuciu winy?! - Prawie krzyczał.
- Masz przykurcz mięśni i ścięgien, czy jak to się tam prawidłowo nazywa. Ponadto mięśnie karku i pleców masz twarde jak beton. To tam osadzają się efekty stresu i podobnego badziewia – wyjaśniła rzeczowo. – Zrozum, masaży i fizykoterapi nie wymyślił diabeł. Dlatego twierdzę, że jesteś idiotą – zakończyła Beth.
House miał wrażenie, że wylądował w domu wariatów. Jego, lekarza, sztorcowała blondynka o koszmarnym akcencie i przerośniętym ego! Ból nie pozwalał mu skupić myśli i odciąć się odpowiednio. Nie chciał jechać do szpitala. Szpitala, jako pacjent, miał aktualnie dość.
- Ok, wiem że popełniam straszny błąd, wygrałaś, zrób mi ten masaż to sobie pójdę.
Beth pochyliła się nad nim i z diabelskim uśmieszkiem zapytała:
- To co? Bdsm?
House tylko jęknął a śmiejąca się w głos blondynka zniknęła z jego pola widzenia. Wróciła prawie natychmiast niosąc ręcznik i miseczkę pełną ciepłej wody, do której włożyła dwie szklane fiolki.
- Czas na mały sriptis, doktorku. – Sięgnęła dłońmi do paska dżinsów.
- Hej, co ty robisz?
- Rozbieram cię, a co? – Beth popatrzyła uważnie na House’a i powiedziała spokojnie:
- - Widziałam już jak wygląda twoja noga.
- Jak to? – zapytał zaskoczony diagnosta.
- Internet. Tam znajdziesz wszystko. Bardzo dokładnie jest opisana historia zawału i śmierci mięśnia. I są zamieszczone zdjęcia. Nie wiedziałeś?
House, oszołomiony, pokręcił przecząco głową. Nie sprawdzał swojego nazwiska w necie, jakoś nie widział potrzeby. Poczuł się dziwnie obnażony i bezbronny.
- Ok - rób co musisz - poddał się.
Obserwował twarz Beth, kiedy spojrzała na jego udo, ale nie zauważył niczego dziwnego. Popatrzyła na udo tak samo jak na inne części ciała. Było to dla niego nowe uczucie, bo zazwyczaj na twarzach osób widzących po raz pierwszy jego nogę malował się szok i odraza. Beth wyjęła z miseczki jedną fiolkę i otworzyła. W powietrzu rozszedł się zapach cynamonu i ziół. Okazało się, że blondynka wie co ma robić. Napięte mięśnie powoli rozluźniały się sprawiając niesamowitą ulgę.
Jest dobra, lepsza niż Ingrid. Ciekawe, gdzie się tego nauczyła.
- Dobra, sprawdźmy jak to wygląda.- Beth ostrożnie poruszyła prawą nogą House’a, a potem lekko ją zgięła. – I jak?
- Jest... bardzo dobrze.
- Pamiętaj, że to przejściowe. Dasz radę wstać?
- Chyba tak.
Z pomocą Beth stanął chwiejnie na nogi. Blondynka podprowadziła go do kanapy, na która opadł z ulgą. Kanapa była wygodna, dużo bardziej niż jego własna.
- W tym stanie nie zejdziesz na dół. Prześpisz się tutaj.
- Ok – to było wszystko na co mógł się zdobyć.
Wyciągnął się wygodnie na kanapie i zamknął oczy prawie śpiący. Poczuł, że przykrywa go miękki koc i już spał.
Obudził go telefon.Wilson proponował podwiezienie do szpitala. Zaspany House zgodził się i otworzył oczy. Rozejrzał się. Stanowczo to nie było jego mieszkanie. No i nie miał kota.
Gdzie ja do cholery, jestem??
Dopiero po chwili przypomniał mu się wczorajszy wieczór. Na stoliku obok kanapy leżała fiolka Vicodinu, klucz i kartka:
Przepraszam, musiałam wyjść. Kawa w ekspresie, kanapki na stole w kuchni. Nie dawaj nic żebrakowi!
House uśmiechnął się i stwierdził, że nowa lokatorka jest... interesująca. Odkrycie jej sekretów może być naprawdę ekscytujące....
***************************************************************************

Huk otwieranych drzwi wyrwał Wilsona z zamyślenia. Podskoczył nerwowo na fotelu, myśląc jednocześnie, że przez tyle lat powinien przyzwyczaić się do stylu wizyt House’a
- Skończyłeś? Jest już późno. Jedziemy do mnie tylko musisz kupić piwo. – Zakomenderował przyjaciel i nie oglądając się pomaszerował do windy.
Wilson westchnął, ale było to o niebo lepsze rozwiązanie niż jeszcze jeden samotny wieczór. Piwo i tak zawsze kupował...
Ku zdumieniu onkologa, po dotarciu na miejsce House wcale nie skierował się do swojego mieszkania, tylko zaczął mozolną wspinaczkę po schodach.
- House, gdzie ty idziesz??
- Nie marudź Jimmy, chodź! – Brzmiała odpowiedź przyjaciela.
House zastukał laską w drzwi, a Wilson przyglądał się temu ze zdumieniem.
- House... dlaczego nie jestem zdumiona? – powiedziała blondynka stojąca w drzwiach.
- Bo czekasz na mnie z utęsknieniem – stwierdził radośnie House, bezceremonialnie przeciskając się obok gospodyni.
- Tak samo czekam na koniec świata.
Wilson zdusił chichot.
- Aha, Beth to Wilson, Wilson to jest Beth – dopełniwszy w ten sposób prezentacji House zniknął w głębi mieszkania.
Onkolog przyjrzał się uważnie stojącej przed nim kobiecie. Nie była pięknością, to na pewno. Ale było w niej coś... jakiś czar. Może sprawiały to roześmiane oczy z ukrywającymi się chochlikami w głębi, może diabełkowaty uśmieszek... ale było w niej.. coś. Zastanowił go jej akcent, koszmarny zresztą, ale postanowił, że zapyta o to później.
- Chyba przyzwyczaiłeś się już do jego wyskoków – nie było to pytanie a raczej stwierdzenie.
- Owszem, ale chyba nie do końca – odpowiedział Wilson uśmiechając się szeroko.
Przystojny. Ta czupryna i te czekoladowe oczy... uch, panienki chyba stadami za nim biegają. A jak się uśmiechnie to już koniec. Ale nie w moim typie.
Po wejściu do mieszkania Beth, House beztrosko rzucił kurtkę na podłogę i rozwalił się na kanapie układając nogi na stoliku. Złapał za pilota i zaczął skakać po kanałach.
- Rozgość się, Jim – blondynka zapraszająco skinęła dłonią. – House już to zrobił - dodała złośliwie.
- Dzięki – Wilson zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku. Potem usiadł na fotelu przyglądając się mieszkaniu.
Jest całkiem inne niż House’a, takie... ciepłe. Te brzoskwiniowe ściany i szmaragdowa kanapa świetnie pasują do siebie. Te wszystkie drobiazgi i świece... Przyjemnie tu jest.
- Co masz dzisiaj do jedzenia? Jestem głodny – głos House’a wyrwał Wilsona z zamyślenia.
- Strogonowa. Ty zawsze jesteś głodny. Już się chyba urodziłeś głodny. Tylko dlaczego na mnie padło, że cię karmię? – dociekała Beth.
- Bo mnie lubisz? – spróbował diagnosta.
- Yhy... jak zarazę.
- Mogę się odwdzięczyć! No wiesz... – House rzucił znaczące spojrzenie w stronę sypialni. – Jakaś upojna noc...
- Taak? A kupiłeś takie małe niebieskie pigułki? Dużo małych niebieskich pigułek? Śmiem wątpić. No to nic z tego. Bo bez tego nic nie zrobisz – skwitowała Beth i wyszła z pokoju.
Wilson zdławił śmiech i stwierdził, że to może być bardzo interesujący wieczór. House rzucił na niego pełne niesmaku spojrzenie i powiedział:
- Nie ciesz się tak, Wilson, jeszcze się odegram. Aha, i nie zadawaj jej żadnych pytań o akcent, kim jest i tym podobne. Rozumiesz?
- Ok – zgodził się zdumiony onkolog.
Beth wróciła z dwoma miseczkami pełnymi smakowicie pachnącego gulaszu i białym pieczywem. Strogonow był naprawdę dobry i Wilson jadł z przyjemnością.
- A właściwie jak się poznaliście? – zaczął dociekać Wilson.
- Przyszedł do mnie i zemdlał na mój widok – odpowiedź zaskoczyła onkologa.
- Co zrobił? House, naprawdę? – zapytał zaintrygowany przyjaciela. Ten rzucił mu kose spojrzenie.
- Gdzie jest futrzak? – najwyraźniej diagnosta bardzo chciał zmienić temat.
- Nie wiem. Jego zapytaj, nie mnie. Ja nie umiem się teleportować a on najwyraźniej tak.
- Uuuuu... jesteście na wojennej stopie. Co zmalował tym razem?
- Nie chcesz wiedzieć – nagle Beth poderwała się gwałtownie i podeszła do regału z książkami. – Ty cholerny idioto, wyłaź! – sięgnęła za książki i wyciągnęła czarno-białego kota ze znudzonym wyrazem pyszczka.
- O, Fil się znalazł – ucieszył się House.

Beth rzuciła mu złowrogie spojrzenie.
- Może go chcesz? Ma równie wielkie ego jak ty. Chociaż nie. Twoje jest jednak większe. Huge ego, sorry, czyż nie? Wyzłośliwiła się blondynka wychodząc z pokoju z kotem pod pachą.
Tym razem Wilson roześmiał się na głos. Naprawdę, wieczór był interesujący, a co ciekawsze, House zamiast być zły wydawał się być zaintrygowany.
Interesujące – pomyślał onkolog.






Teaser:

- Gotowy? Dojdziesz sam do łózka, czy mam ci pomóc?
- Chyba dam radę – mruknął. Proponujesz mi swoje łózko?
- Mam dwie opcje: albo śpisz w moim łóżku albo zrzucam cię ze schodów. Ta druga opcja staje się coraz bardziej kusząca.
- Sadystka – stwierdził House. Zachwiał się i złapał futryny. Beth bez słowa podtrzymała go i po chwili dopiero odpowiedziała:
- Nie, to już przerabialiśmy. No i nadal nie kupiłam kajdanek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:46, 01 Paź 2008    Temat postu:

Pacjent uporczywie usiłował umrzeć
Umrzeć za wszelką cenę

Kira, naprawdę świetny fik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:48, 01 Paź 2008    Temat postu:

no więc tak.
pierwszą cześć przeczytałam i uznałam,że to mało intersujące.
ale czytając drugą część...POKOCHAŁAM ten fic.
poprostu świetne.
Beth poprostu boska.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 18:38, 01 Paź 2008    Temat postu:

super uwielbiam Beth

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:41, 01 Paź 2008    Temat postu:

Dzięki za komentarze
A Beth dopiero pokazuje pazurki
Jutro część natępna:P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:12, 01 Paź 2008    Temat postu:

Świetni fik !!!
Hah te teksty
Suuuuuuper

Czekam na cd. !!! ~~> I doczekać się nie mogę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:51, 01 Paź 2008    Temat postu:

Już sie nie mogę doczekać!!!
Po prostu supeeeeeer fik....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Michał Piątek
Forumowy Muzyk
Forumowy Muzyk


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 523
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chorzów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:28, 01 Paź 2008    Temat postu:

powiem krótko - zaintrygowany - i normalnie wybiłaś mnie tym fikiem z rytmu, straciłem wenę na mojego ide jej szukać pod płotem pewnie leży tam zalana ze wstydu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:38, 01 Paź 2008    Temat postu:

Jako zatwardziała Hudzinka, boleję nad tym, ze tą osobą nie jest Cuddy, ale w końcu You can't always get you what you want xD
Cytat:
- Czas na mały sriptis, doktorku. – Sięgnęła dłońmi do paska dżinsów.

Ok, nie powiem, że nie chciałabym być teraz na jej miejscu
Cytat:
- Internet. Tam znajdziesz wszystko. Bardzo dokładnie jest opisana historia zawału i śmierci mięśnia. I są zamieszczone zdjęcia. Nie wiedziałeś?

Auć...
Czekam na dalej xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:56, 02 Paź 2008    Temat postu:

Dzięki za wszelkie komentarze, jak ktoś już tu napisał, komentarze karmią wena I pomagają walczyć z wirusami.

Dalsza część. Wyrwana z gardła wirusom i trojanom.
Mam nadzieję, że się spodoba.




Ciche posuniecie
[Ciche posuniecie – ruch którym nie zbija się figury przeciwnika ani też nie stwarza się bezpośredniego zagrożenia. Niewątpliwie daje on przeciwnikowi pewna swobodę działania.]


Beth właśnie szukała swojego kota, kiedy zadzwonił telefon. House? To nie jest jego pora, za wcześnie... co on znowu wymyślił?
- Tak?
- Beth... możesz przyjść do mnie? Źle się czuję – głos House’a był niewyraźny i chrypliwy.
- Ok., zaraz będę.
Beth zbiegła po schodach, wyjęła zapasowy klucz ze szczeliny w górnej framudze drzwi i weszła do środka. House siedział skulony na kanapie i drżał. Blondynka przyłożyła mu dłoń do czoła, miał gorączkę i to wysoką. Dotyk otrzeźwił nieco lekarza, bo podniósł oczy na Beth i powiedział:
- Chyba złapałem grypę.
Wspaniale. Wyglądał jak upiór ledwo żywy upiór. Beth potrząsneła nim lekko i zapytała:
- Dasz radę wstać? Musisz się położyć, kanapa do tego się nie nadaje. Pomogę ci.
W końcu udało jej się postawić House’a na nogi ale ruszenie go z miejsca wydawało się niemożliwe. Opierał się na niej ciężko oddychając z trudem.
- House, rusz do cholery ten swój seksowny tyłek, bo będziemy tu stać do końca świata! - Warknęła zirytowana.
Podziałało. Diagnosta prychnął słabo i opierając się na Beth i lasce wolno ruszył w kierunku sypialni. Zanim blondynka dotarła z Housem do jego łóżka była tak samo mokra jak lekarz. Wpakowała go do łóżka, zadowolona, że miał na sobie tylko podkoszulek i bokserki, przykryła go, a on zwinął się w kłębek i zasnął. Po dokładnym przeszukania mieszkania House’a, Beth zrobiła się wściekła. Środków przeciwbólowych wystarczyłoby na zaopatrzenie średniego szpitala wojskowego, ale żadnych innych leków nie było. Nawet aspiryny. Poddała się i zadzwoniła do Wilsona. Zreferowała mu szybko sytuację.
- Daj mu aspirynę i gorąca herbatę z cytryną. Przykryj go dobrze. Możesz z nim posiedzieć? Urwę się tak szybko, jak się da.
- Ok, tylko, Wilson, zrób zakupy, bo u niego w lodówce jest wyłącznie światło. Aspiryny też nie ma.
Onkolog westchnął zirytowany.
- Dobra zrobię zakupy. Na razie, Beth.
- Na razie, Jim.
Beth, pobiegła do siebie, zabrała aspirynę, miód i cytrynę. Zatrzymała się i wróciła po herbatę. Jakim cudem on żyje?
Wmusiła w House’a aspirynę, a potem trochę herbaty, reszta wylała się na nią, kiedy diagnosta poruszył się nagle. Nadal się trząsł, więc Beth przekopała sypialnię w poszukiwaniu zapasowych koców. Przykryła go, mając nadzieję, że to wystarczy.
Szkoda, że to nie romantyczna komedia... wtedy wpełzłabym mu do łóżka żeby rozgrzać go ciepłem własnego ciała...- rozmarzyła się na chwilę a potem wybuchnęła śmiechem wyobrażając sobie jego minę po obudzeniu.
Czekała niecierpliwie na Wilsona, bojąc się, że może to być coś innego a nie grypa. Toteż kiedy usłyszała pukanie pognała do drzwi. Zamiast Wilsona na progu stała piękna i do tego wyraźnie wściekła brunetka.
- Gdzie jest House?! I kim ty jesteś?
- Ja? Ja tu tylko sprzątam. A House jest chory.
Brunetka zmierzyła wzrokiem Beth, jej mocno poplamiony dres, skrzywiła się słysząc okropny akcent i weszła do mieszkania. Rozejrzała się i stwierdziła zimno:
- To sprzątanie ci nie wychodzi, chyba musisz się bardziej postarać.
- Tak, proszę pani.
Beth obserwowała kobietę, która weszła do sypialni. Od dostania napadu histerycznego śmiechu uratowało ją pojawienie się objuczonego zakupami Wilsona. Zreferowała mu śmiejąc się całe zdarzenie, a onkolog stwierdził:
- To pewnie Cuddy – nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo brunetka stanęła w progu obrzucając podejrzliwym spojrzeniem śmiejącą się Beth i Wilsona.
- Wilson, co się tutaj dzieje? House jest rzeczywiście chory, ale kim jest ta kobieta?
- Cuddy, pozwól, że ci przedstawię: to jest Beth, lokatorka z piętra wyżej. Beth, to jest dr Cuddy, moja i House’a przełożona.
- Doktor Cuddy, miło mi poznać – blondynka skinęła głową. Jim, jak już jesteś to ja znikam, muszę się przebrać.- Bye, Wilson.
- Bye, Beth.
- Wilson? Może mi wyjaśnisz o co tu chodzi? - Zapytała słabo Cuddy czując się jak idiotka.
- O nic. House zadzwonił do niej, bo się poczuł bardzo źle. Była pod ręką – wyjaśnił. – Beth zawiadomiła mnie... więc przyjechałem.
- To dlaczego powiedziała, że tu tylko sprząta?
- Beth ma... specyficzne poczucie humoru. A ponieważ z reguły ludzie traktują ją jako coś gorszego ze względu na akcent, uprzedza sytuację. A teraz, pozwolisz, że rozpakuję zakupy.
Ona mu się podoba... pomyślała oszołomiona Cuddy. Ciekawe czy House’owi też.
***************************************************************************
Pogoda zrobiła się paskudna. Deszcz padający na zmianę ze śniegiem tworzył błotniste kałuże, w które wjeżdżali beztrosko kierowcy ochlapując kogo tylko się dało. Beth właśnie trafiła pod taką fontannę błota i wracała wściekła do domu. Było już późno ale nie zobaczyła nigdzie motoru House’a. On chyba do końca zwariował... żeby w taką pogodę jeździć motorem. Niereformowalny facet.
Niestety, ten niereformowalny facet coraz częściej gościł w jej myślach. A niebieskie oczy śniły się jej po nocach. Teraz już nie wiedziała, czy miała szczęście z tym mieszkaniem czy pecha. Beth, idiotko... lepiej opanuj się i pilnuj, bo robisz się nieostrożna. A to może cię kosztować wiele. Znany doskonale strach pojawił się nagle. Wróciło poczucie zagrożenia. Oj opanuj się, Mac by ci nagadał i słusznie. Radzisz sobie i tego się trzymaj. Tylko, do cholery, pilnuj się!
Ale wieczór już miała popsuty. Siedziała długo przy kominku pijąc wino i wpatrując się w płomienie, jakby z nich mogła wywróżyć przyszłość. Taa.. przyszłość... marnie to widzę. Ile jeszcze mam czasu zanim mnie w końcu znajdą? Prawie trzy miesiące... i tak dłużej niż myślałam. Andy uspokajał ją, że jak na razie wszystko jest ok. I u Maca też. Mam nadzieję. Położyła się bardzo późno i prawie natychmiast ostre pukanie wyrwało ją ze snu. Potykając się ze zmęczenia podeszła do drzwi.
House.
- House, jest druga w nocy!
- Tak, wiem. Wpuścisz mnie?
Beth popatrzyła na niego nieco przytomniej.
- Co się stało? Miałeś wypadek? – diagnosta wyglądał jakby brał udział w zapasach w błocie. Maź kapała na podłogę tworząc gustowne kałuże.
- Coś w tym rodzaju. Jeździłem po drogach gruntowych i kałuża, w którą wjechałem okazała się być wielkości średniego stawu rybnego. Miałem wrażenie, że się utopię i znajdą mnie dopiero na wiosnę – zażartował.
- Chodź, potrzebujesz kąpieli, bo nabawisz się zapalenia płuc – Beth odwróciła się i poszła do łazienki. House podążył za nią idąc wolno i ostrożnie. Był tak skostniały z zimna, że nie czuł nawet bólu nogi. Woda lała się do wanny szerokim strumieniem. Diagnosta klapnął na brzeg wanny i usiłował bez powodzenia zdjąć kurtkę. Beth widząc jego nieporadne ruchy pomogła mu.
- Najwyraźniej jestem skazana na rozbieranie ciebie – skwitowała, kiedy nie był w stanie rozpiąć guzików koszuli.
- Mogę się odwdzięczyć tym samym – natychmiast zaproponował patrząc na krótki, jedwabny szlafroczek Beth.
- Nie, dziękuję. W odmienności od ciebie, ja sobie poradzę.- Zabrała się za ściąganie ubłoconego podkoszulka. – Przemarzłeś do kości. Idiota.
Nie miał siły komentować, ciepło rozchodzące się od gorącej wody rozleniwiało.
- Rusz się, jak siedzisz nie dam rady ściągnąć spodni – rozkazała.
Uniósł się nieco i poczuł ciepłe dłonie Beth przesuwające się po jego pośladkach i udach. Jego ciało zareagowało natychmiast.
- Tylko bez takich – mruknęła blondynka.
- Nic na to nie poradzę, że jesteś prawie goła i do tego obłapujesz mnie.
- Gdybym wiedziała, że przyjdziesz ubrałabym habit. Moja definicja obłapiania jest inna. Właź do wanny.
House chciał spełnić polecenie Beth ale stracił równowagę i nie tyle wlazł co wpadł do wanny. Woda z chlupotem wystrzeliła w górę i zalała blondynkę. Mokry jedwab przykleił się szczelnie do jej ciała. Diagnosta wlepił w nią oczy uśmiechając się lubieżnie.
- Przestań się gapić, nie jestem Cuddy.
- Wilson ma za długi jęzor – stwierdził House nie odrywając od niej wzroku.
- A ty masz... – urwała a potem skończyła spokojnie – błoto we włosach. I wyszła z łazienki.
House wyciągnął się z rozkoszą w gorącej wodzie czując miłe ciepło. Prawdę mówiąc bał się, że nie dojedzie do domu, tak bardzo zmarzł.
- Masz, wypij to. Rozgrzeje cię. – Podała mu kubek.
Wypił dwa łyki i dopiero wtedy poczuł pieczenie na języku i w żołądku.
- Co to jest??
- Herbata z pieprzem cayenne. Świetnie rozgrzewa, prawda? – spytała niewinnie Beth znowu znikając.
Nadal czuł paskudny smak, ale blondynka miała rację: rozgrzewało i to bardzo. Wypłukał włosy z błota, ułożył się wygodnie w wannie i zamknął oczy.
- House, obudź się! Nie śpij w wannie. Woda jest już zimna.
- Nie śpię! – Zaprotestował z urazą.
- Nie? To dlaczego chrapałeś?
- Ja nie chrapię!
- Muszę iść do lekarza. Mam omamy słuchowe - stwierdziła Beth. – Tu masz ręcznik, wychodź z wanny.
- Dobrze, mamo.
- Gotowy? Dojdziesz sam do łózka, czy mam ci pomóc?
- Chyba dam radę – mruknął. - Proponujesz mi swoje łóżko?
- Mam dwie opcje: albo śpisz w moim łóżku albo zrzucam cię ze schodów. Ta druga opcja staje się coraz bardziej kusząca.
- Sadystka – stwierdził House. Zachwiał się i złapał futryny. Beth bez słowa podtrzymała go i po chwili dopiero odpowiedziała:
- Nie, to już przerabialiśmy. No i nadal nie kupiłam kajdanek.
Diagnosta nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Momentami Beth była nie do wytrzymania. Z ulgą położył się na łóżku. Niebieska pościel. Jak u mnie. Lubi niebieski kolor... ma na sobie teraz niebieski szlafrok. Uśmiechnął się. Beth pojawiła się jak duch, poruszała się w ciemnościach bez najmniejszych problemów. Postawiła szklankę wody na stoliku i buteleczkę Vicodinu. Oraz telefon. O niczym nie zapomniała - pomyślał rozbawiony. Kiedy nachyliła się nad nim złapał ją za nadgarstki i pociągnął do siebie. Beth upadła na niego, ale nie wydała żadnego dźwięku. Przewrócił ją na plecy i przycisnął swoim ciałem blokując możliwość ruchu. Rozbawiony obserwował jak mruży oczy, ale nic nie robi. Czekała.
- Każda inna kobieta, w tej sytuacji, zaczęłaby krzyczeć szamotać się... albo całować. A ty leżysz i oceniasz szansę. Oceniasz, którą z brudnych sztuczek, które pewnie znasz, masz zastosować i kiedy. Jedyne, co możesz zrobić... jest oczywiste... ale nie zrobisz. Jeszcze. Prawda? – miał na myśli to, że wystarczyło uderzyć go w chorą nogę.
- Owszem. Jeszcze nie.
Nagle puścił uwięzione ręce, wsunął dłonie w jej włosy i pocałował. Poczuł jak jej ciało drgnęło, a ona sama zachłysnęła się ze zdumienia. Nie przerywał pocałunku... pogłębiał go wsuwając język do jej ust, które były... chętne. Oddała mu pocałunek i nie było to nieśmiałe ani grzeczne. Zamruczał zadowolony i uniósł ciało, żeby rozwiązać pasek szlafroka Beth. Dotyk jej jedwabistej skóry, który poczuł na swojej skórze spowodował zawrót głowy.
[CENZORED ]
Beth obudziła się rano i od razu wiedziała że House’a nie ma w jej mieszkaniu. Nie zdziwiło ją to. Ale zabolało.
I to cholernie.




Teaser:
Za drzwiami domu Katy, Beth jękneła głucho. Abi popatrzyła na nią swoimi bystrymi oczami.
- Ciociu, on wydaje się być bardzo miły. – stwierdziła poważnie.
- Abi, słowo miły w odniesieniu do House’a to herezja – wyjaśniła małej.
Katy parsknęła śmiechem.
- Wygląda na interesującego mężczyznę - powiedziała obserwując uważnie przyjaciółkę.
- Bo jest – mruknęła Beth.- Tylko wytrzymać z nim się nie da.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Czw 9:01, 02 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:17, 02 Paź 2008    Temat postu:

Cudo po prostu cudo !!!
Nie mam czasu na dłuższy komentarzyk ale napewno potem napisze lepszy

Świetny fik
Pozdro dla Ciebie i Wena Twojego

Czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 11:35, 02 Paź 2008    Temat postu:

super
Cytat:
- Przestań się gapić, nie jestem Cuddy.
padłam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bereśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:01, 02 Paź 2008    Temat postu:

Robi się coraz ciekawiej podoba mi się.

Czekam na następną część

Pozdrawiam i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin