Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

6x22 - "Help Me" - finał serii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
3%
 3%  [ 8 ]
2
0%
 0%  [ 2 ]
3
0%
 0%  [ 2 ]
4
0%
 0%  [ 2 ]
5
2%
 2%  [ 7 ]
6
1%
 1%  [ 4 ]
7
1%
 1%  [ 3 ]
8
2%
 2%  [ 7 ]
9
7%
 7%  [ 19 ]
10
77%
 77%  [ 189 ]
Wszystkich Głosów : 243

Autor Wiadomość
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:36, 20 Maj 2010    Temat postu:

Nigdy wcześniej nie wypowiadałam się chyba na temat odcinków, cóż… zawsze uważałam, że to, jak ktoś odbiera dane dzieło, jest tylko i wyłącznie jego sprawą, i oczywiście nadal nie zmieniam swojego zdania. Każdy ma prawo do własnej interpretacji przedstawianych faktów, ale jak czytam zdanie, w którym jest napisane, że to było „niehouse’owe” to normalnie ogrania mnie dziki chichot. Ale po kolei:
- atmosfera odcinka jak najbardziej na plus – przypomina mi bardzo zakończenie 4. serii i odrobinę 5. – także w pierwszej chwili naprawdę przeraziłam się, że ostatnia scena mogła być znowu jakimś halunem. Po ochłonięciu jednak, stwierdziłam, że gdyby scenarzyści znowu zagrali tym tanim i beznadziejnym chwytem, to najpewniej targnęliby się na własne życie.
- aktorstwo – pierwsza klasa! Hugh jak nie dostanie w końcu Emmy za ten odcinek lub za „Broken”, to stwierdzę, że ta cała Akademia jest doprawdy ślepa! Podobała mi się również aktorka wcielająca się w rolę Hanny, jako jedna z nielicznych osób, wcielających się w pacjentów, potrafiła przekonać mnie do siebie. Naprawdę, strasznie mi było żal, jak umarła. Oczywiście się poryczałam.
Przejdźmy zatem do Huddy, które widzę, że jest najbardziej kontrowersyjnym wątkiem. Już początek odcinka zapowiadał, że większość będzie się kręcić wokół House’a, Cuddy z wspominkami Lucasa. I od początku zapowiadało się na to, że Cuddy będzie niesamowicie mnie wkurzać – przyjęła prezent, jakby bała się, że w środku jest co najmniej wąglik albo jakaś bomba. – Seriously, you're giving this to us?… Nie temu obok!
A potem to się już całkiem posypało – wiadomość o zaręczynach, nawrzucanie House’owi – co jeszcze mogę przyjąć do wiadomości, bo się mu należało, choć to bitch’owate było niesamowicie, tylko po kiego grzyba wciskają jej w usta to, że go nie kocha? Żeby za dwadzieścia minut wyznała mu, niemalże wręcz wyjęczała, że jednak go kocha i odwidziało się jej za kilka godzin?! Seriously? Nie dało się tego jakoś inaczej rozwiązać? Ach, no i jeszcze w międzyczasie zerwała z Lucasem – więc wychodzi na to, że albo zaręczyny były totalną ściemą, byle tylko House się odwalił, albo scenarzyści zaspali i zamiast wprowadzić ten wątek dwa – trzy odcinki temu, wcisnęli wszystko naraz. Jak w bigosie, normalnie…
I mimo że niesamowicie cieszę się z tego, że w końcu coś w Huddy ruszyło, to mam pewien niesmak, bo co za dużo to niezdrowo. Gdyby choć nie wyskoczyli z tymi zaręczynami Cuddy, to jeszcze przeszłoby to gładko, ale no cóż stało się… Nie powiem, że się nie cieszę, bo szczerze odetchnęłam z ulgą – miałam dość tego krążenia wokół siebie, jak pies do jeża.
I teraz pragnę przejść do wątku, który poruszył mnie strasznie w tym temacie. N i e h o u s e’ o w e. Ładne słowo, czyż nie? Ale tak głupie, że aż mnie ściska (bez obrazy dla kogokolwiek). Naprawdę każdy z was chciałby oglądać 300-setny odcinek o tym, jak Greg House doprowadza się do samodestrukcji? Naprawdę, cieszy was oglądanie tego, jak ktoś ma spartolone życie i kibicujecie mu, żeby jak najwięcej g* się jeszcze na jego drodze pojawiło? Seriously?! To wybaczcie, ale albo ja mam skrzywiony obraz świata, albo jestem zbyt dobra na ten serial.
Od pierwszego odcinka House mówi – People don’t change i Everybody lies – każdy bierze to więc za jego życiową filozofię, ale widać, że scenarzyści umiejętnie doprowadzili postać do momentu, w którym uświadamia sobie, że wszystko to, czego się trzymał, było o kant d*py potłuc. I House w końcu powoli, aczkolwiek skutecznie, sam do tego dochodzi i próbuje się zmienić. Tak, wychodzi na to, że people do change! Bo ileż można być nieszczęśliwym? Ileż można samemu pchać sobie pod nogi kłody? Znając życie, jeżeli na swiecie byłby człowiek-odbicie serialowego doktora, pewnie dawno albo strzeliłby sobie w łeb, albo wziął się do roboty i spróbował żyć tak, aby było dobrze. I ja uważam, że właśnie w tym ostatnim odcinku House stanął przed takim wyborem – mógł zażyć vicodin – co byłoby jego klęską i metaforycznym samobójstwem, albo spróbować żyć, i tu z pomocą przychodzi ktoś, kogo on już dawno potrzebował. Nie mówię, że ta scena mi się całkowicie podoba, nie… Ale nie mówię też, że jest całkowicie surrealistyczna, bo gdyby ją rozegrać troszkę inaczej, byłaby piękna i dawałaby nadzieję. House będzie starał się teraz stanąć na nogi i wrócić do życia i społeczeństwa, i ja mam nadzieję, ze ta droga będzie pokazana tak, aby wszystko było realne. Nie będzie to usłane różami, House nie będzie rozsyłał uśmiechów na prawo i lewo, ani nie będzie rozrzucał kwiatków po korytarzach. On tylko będzie starał się żyć normalnie, tak, jak każdy by chciał w swoim życiu.
A jeśli ktoś uważa, że człowiek nie potrafi się zmienić, że jeżeli był przez prawie całe swoje życie nieszczęśliwym outsiderem, nie ma prawa czegoś z tym zrobić, bo będzie już innym człowiekiem, będzie „nie-sobą”, to naprawdę radzę mu się zastanowić nad sobą, bo nie każdy lubi poddawać się bezwolnie losowi, czasami trzeba też o siebie zawalczyć.
Tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:09, 20 Maj 2010    Temat postu:

Lady Makbeth napisał:
Całe Huddy zostało wpakowane w wersji instant, w żadnym z poprzednich odcinków nie było do tego nawiązania. Takie coś powinno być rozpisane stopniowo na co najmniej kilka epizodów, a tutaj scenarzyści wpakowali wszytko w 40 minut. Nic dziwnego, że wyszło nienaturalnie.
Na marginesie, podziwiam scenarzystów, oraz reżysera, że tym razem mieli jaja, żeby zakończyć Huddy i tego nie odwołać.



Fajnie, ile ludzi tyle opini
Jak dla mnie Huddy istnieje od początku serialu
W ostatnim odcinku wszystko się skumulowało...
I wyznanie miłości nie było wcale takie raptowne... Przez 6 sezon zobaczyliśmy HOuse'a który zaczął przyznawać się przed sobą, że Cuddy nie jest mu obojętna. Było widać, że Cuddy też coś do House'a czuje ale bała się związku z nim. Jako samotna matka potrzebowała stabilizacji. A teraz widzimy jak dużo poświęciła dla miłości. Chce spróbować. Nareszcie się na to zdobyła. Mnie to osobiście poruszyło... ale ja nie jestem człowiekiem mocno stąpającym po ziemi... Przyznaję, jestem niepoprawną romantyczką. Takie historie poruszają moją duszę.
I wcale nie było cukierkowo moim zdaniem. W tym odcinku postawili na szczerość... Nie to co było cały czas, jakieś gierki. House przyznał się co myśli o swoim życiu naprawdę. Niby mówił do Hanny ale wiedział, że Cuddy tam jest... Otworzył się przed nią. A zauważcie, że w ostatniej scenie nie powiedział, że ją kocha. Nie musiał... i właśnie dlatego nie było to cukierkowe. I nigdy w wykonaniu House'a nie będzie cukierkowe. To jest człowiek upośledzony emocjonalnie i ja się cieszę, że będę mogła obserwować jak radzi sobie w związku. A napewno ten związek nie będzie łatwy... Ale z kim jak nie z Cuddy? Znają się na wylot, mają do siebie pełne zaufanie, iskrzy między nimi...
Czekam na 7 sezon z niecierpliwością. Mam nadzieję, że scenarzyści fajnie rozplanują to
Ale rozumiem też ludzi, którzy oglądają House'a np. dla medycyny tylko... albo dla czegoś innego. Ja też lubię inne wątki ale myślę, że każdy znajdzie w tym serialu coś dla siebie. Dlatego House.MD odniósł sukces


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:46, 20 Maj 2010    Temat postu:

Gdyby ktoś miał chęć przeczytać - recenzja "Help me" w TVGuide:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vanillanymph
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:56, 20 Maj 2010    Temat postu:

Chyba ochłonęłam. Tak. Napewno. Po (mniej więcej) 48 godzinach jestem "na świeżo".
I mogę uczciwie powiedzieć, że odcinek był świetny. Nie tylko ze względu na scenę ostatnią(której w tej wypowiedzi nie oceniam), ale całokształt. Bardzo podobała mi się pacjentka, która była duchowym odzwierciedleniem House'a. Nie jego osobowości, ale potrzeby pomocy (dobry tytuł odcinka) i wrażliwości na drugiego człowieka. I sam fakt, że ona umarła przez to, że amputowali jej nogę miało tak dramatyczny oddźwięk, że wpadłam w autentyczną rozpacz.
Jeśli chodzi o Trzynastkę, to szczerze mówiąc mam ją gdzieś. Wolałabym, żeby stało jej się coś permanentnego, by nie mogli jej już wprowadzić w połowie 7 sezonu. W tej chwili jestem pewna, że wróci i będzie happy and fucking annoying again.
Aaaa... No i scena z 4manem, była naprawdę porażająca. Wielkie brawa dla Omara (rzadko to mówię), ale teraz prawie dorównał Hugh. Prawie.
No i teraz czekam na kolejny sezon. I prawdę mówiąc pokładam nadzieję w scenarzystach. Ale to są i tak mniejsze nadzieje, niż pod koniec 5 sezonu. Co zrobić? Ludzie się zmieniają. Mimo wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hrabinka_
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:28, 20 Maj 2010    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

To dla tych, krórzy mają wątpliwości czy jest to halucynacja czy nie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:01, 20 Maj 2010    Temat postu:

No cóż tu powiedzieć? Chciałabym powiedzieć coś odkrywczego, ale wszystko zostało już wymienione.

Chciałabym naruszyć jednak wątek Huddy, który wzbudził wręcz, że tak powiem bunt. Nie chcę nikogo zranić, obrazić, lecz gdzie są fani?! Jeżeli ogląda się serial i wierzy się w niego jak we własną religię, to dlaczego na siłę kwestionuje się lub nawet wyśmiewa następujące zdarzenia. Mówicie, że przestaniecie oglądać House'a, bo to już nie jest 'ten sam House, którego znaliśmy'. Pytam się: Czy ktoś oglądał szósty sezon?! On się zmieniał z odcinka na odcinek, i wszyscy dobrze wiedzieliśmy (nie zaprzeczajcie!), że prędzej czy później zobaczymy Huddy. Tu natomiast jeszcze bardziej zszokował mnie fakt, że HUDDZINY nie są zadowolone. Ja rozumiem, Hilsonki lub Hameronki mogą być zawiedzione lub <i>zniesmaczone</i> faktem, iż DS zniszczył resztki ich nadziei (która wciąż istnieje, bo nie ma pomysłów na sezon 7.), ale Borze Iglasty! Huddziny piszą, że kochają Huddy, czego by one nie zrobiły żeby Oni w końcu byli ze sobą, ale jak już dochodzi do czegoś konkretnego (zanim oczywiście pojawiła się skradziona z nieba plotka o halucynacjach!) to padają komentarze: "Nie wiem czy mam się cieszyć". No to w co, kurka wodna, wierzycie!? Ktoś chyba powinien zmienić shipp!

Ostatnia scena:
Okej, przyszła do niego. Padają nagle oburzenia:
Cytat:
Co za nieodpowiedzialna matka! Gdzie Rachel?! Zerwała z nim przez SMS!


Ktoś przede mną napisał, jak niby weszła do domu przez zamknięte drzwi. Skoro więc możemy snuć teorię, że były rzeczywiście zamknięte (a propos, jak jesteś a agonii psychicznej i chcesz uciec jak szybko się da od bólu, to z pewnością najpierw dwa razy sprawdzasz czy zamknąłeś drzwi na klucz!), to możemy założyć, iż Cuddy przyjechała do House'a z Rachel i zostawiła ją w salonie, albo w domu wciąż była Marina! No bo czemu nie?!

Ostatnia scena była jak najbardziej prawdziwa, i nie mam żadnych zarzutów. Nie była ani trochę przesłodzona. Cuddy nie rzuciła mu się w ramiona, nie wyznała, że kocha go dozgonnie i nigdy go nie opuści! Przecież sama powiedziała, że WOLAŁABY go nie kochać. Ale uciec przed miłością to jak schować się przed deszczem na środku pola. Chciał wziąć tabletkę, a ona mu powiedziała, że to JEGO wybór czy chce znowu brać. Dała mu do zrozumienia, że akceptuje go takim jaki jest z, czy bez prochów.

I gdyby się jednak okazało, że to halucynacja (w co wcale nie wierzę!), to sami pomyślcie, przecież DS wraz ze wszystkimi producentami skazaliby się na samobójstwo popularności! Ileż Huddzin na świecie by tego nie wybaczyło! Ło, aż strach się bać!

Jedno mnie teraz tylko nurtuje. A wszystko przez Madzie-cuperek! Przeczytałam co piszą w TVGuide i jedno zdanie mi tylko dało do myślenia. Bądź co bądź, ludzie się nie zmieniają, zwłaszcza House który głosi tą teorię. Jest on typem człowieka, który lubi o coś walczyć. Walczył o Lisę i mu się udało, ale czy wciąż będzie ją chciał wiedząc, że i tak już jest jego? Mam nadzieję, że odpowiedź na to pytanie będzie pozytywna.

Pozdrawiam,
Huffuś

Odcinek: Dałabym 11 na 10 ale zabrakło cyferek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:45, 20 Maj 2010    Temat postu:

HuddyFan - czy to, że jesteśmy fanami, każe nam cieszyć się z każdej sceny, którą oferują nam scenarzyści? Każdy, nawet Huddzinki, mają prawo powiedzieć: nie. To było okropne. Mogą stwierdzić, że scena według ich została zwyczajnie schrzaniona, że to, co widzą, nie jest w stylu House'a, albo Huddy zostało tutaj po prostu wciśnięte na siłę, czy też mogą przytoczyć każdy inny argument, jaki im pasuje. Przynajmniej nie w stylu takiego House'a jakiego znaliśmy przez tyle lat. Nawet jeśli niektórzy się burzą, ja sama mam wątpliwości, że możliwa jest aż taka przemiana w ciągu roku. Naprawdę, nie kwestionuję tej ostatniej sceny ze względu na to, że jestem Hilsonką, bo gdyby zaoferowali mi taką scenę z Wilsonem, umarłabym na miejscu. I bynajmniej nie ze szczęścia. Taka scena jest niedorzeczna. Powtórzę: nigdy nie uwierzę w to, że istnieją ludzie, którzy w ciągu parunastu godzin stwierdzają, iż nie podobają im się zaręczyny i zrywają je, bo kochają kogoś innego, co zaczęło im świtać czerwoną lampeczką dopiero po zaręczynach. Tym bardziej, że Cuddy ma dziecko. Musiałaby przemyśleć dokładnie rozstanie, bo dziecku naprawdę nie sprzyja zmienianie tatusiów. Nawet, jak jest takie malutkie. Chociaż, takie małe często mądrzejsze są od starszych. Dodatkowo: błagam. House chciał wziąć Vicodin. Cierpiał. Przestał cierpieć, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki Harry'ego Pottera, kiedy Cuddy powiedziała mu, że go kocha. Poza tym, Nolan musi być genialnym terapeutą skoro w ciągu roku udało mu się wyciągnąć go na prostą. Ma wzloty i upadki, ale, kurczę, przez tyle czasu był nieszczęśliwy, a w ciągu roku zmienił się na tyle, by wejść w związek? Chcę takiego Nolana, bo, kurde, każdy terapeuta jakiego widzę, to w takim razie idiota, bo mówią, że rok to często za mało, by poukładać sobie na tyle życie, by zgodzić się na rewolucję, jaką są związki, gdyż z samotni nie wychodzi się ot tak.

Cytat:
przecież DS wraz ze wszystkimi producentami skazaliby się na samobójstwo popularności!

Już popularność spada na łeb na szyję. Chociaż tak strasznie nienawidzę przytaczania oglądalności, tutaj muszę to napisać. A Huddy w takim wydaniu może sprowokować inne osoby do odpuszczenia sobie. Bo, nie oszukujmy się, wiele osób, w tym ja, to fani podtekstów li i jedynie. Niczego na siłę. A biorąc pod uwagę, że scenarzyści czasem robią rzeczy straszne, jeśli chodzi o House'a, to nie zdziwię się, jak początek sezonu mną wstrząśnie ze względu na bardzo słodki syrop zwany Huddy, od którego mdli człowieka.

Cytat:
a propos, jak jesteś a agonii psychicznej i chcesz uciec jak szybko się da od bólu, to z pewnością najpierw dwa razy sprawdzasz czy zamknąłeś drzwi na klucz!

No cóż. Ja sprawdzam. Zazwyczaj wtedy człowiek chce być sam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Czw 22:49, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grace
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Paź 2008
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tajemnicaa ;P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:50, 20 Maj 2010    Temat postu:

Ryczałam jak bóbr na tym odcinku. A koniec O.O mega zaskoczenie. ale pozytywne jak najbardziej.
i też nie rozumiem wszytkich fanów Huddy. ja nie wiem co wam tu przeszkadza. nie było żadnego przesłodzonego momentu. Cuddy powiedziała, że go kocha, chociaż wolałaby nie, ale nie jest w stanie myśleć inaczej. tu nie ma żadnej słodyczy. ja bym raczej powiedziała, że to była po części dramatyczna scena.
poza tym chyba powinnyście się wszystkie [wszyscy?] cieszyć, bo wooooooooow w końcu są razem!!!! nie wiem skąd te wątpliwości, czy to była realna scena, czy halucynacje House'a. jak dla mnie to pewne, że wszystko działo się naprawdę [znaczy naprawdę w realiach serialu ^^], w końcu House nie zażywał vicodinu już od dłuższego czasu.

a teraz oby do 7 sezonu!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joolka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:39, 20 Maj 2010    Temat postu:

HuddyFan napisał:
"Nie wiem czy mam się cieszyć". No to w co, kurka wodna, wierzycie!? Ktoś chyba powinien zmienić shipp!

Czuję się zobligowana, żeby odpowiedzieć, bo coś czuję, że to też trochę do mnie. Problem polega na tym, że będąc fanem/ką jakiegoś shippa, ma się o nim jakieś wyobrażenie, już tam pomijając fakt na co komu starcza wyobraźni a na co nie. Napisałam, że się boję, gdyż nie chcę, żeby wcisnęli ich OOC. Baaardzo się cieszę z tej sceny, cieszę się jak nie wiem!!! nie uważam też, żeby była przesłodzona, fakt może trochę teatralna (te tabletki, które House wypuścił tak dramatycznym gestem na podłogę!) , ale prawdziwa i szczera. Bazując na poprzednich doświadczeniach w oglądaniu serialu, chciałabym dostać najlepsze Huddy z możliwych i jak najbardziej realne, po prostu boję się, że to zepsują, że jak napisała poprzedniczka Izoch, zaserwują nam: "na bardzo słodki syrop zwany Huddy, od którego mdli człowieka."
Jak dla mnie House zaczął się zmieniać nie dopiero po wyjściu z Mayfield, ale już wcześniej, więc obudzenie tej sfery życia emocjonalnego nie działo się w przeciągu roku. Dla mnie halun z finału 5 sezonu jest najlepszym dowodem na to, że House, nawet jeżeli nie był emocjonalnie gotowy na jakikolwiek związek, to myślał o Cuddy w ten sposób, co jakby nie patrzeć jest jakimś krokiem na przód.
Moim zdaniem ten facet nie jest aż tak emocjonalnie zimny, za jakiego się go bierze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wielmożna Aleksandra
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Odwiecznie paranoiczne miasto Tyrmanda.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:50, 20 Maj 2010    Temat postu:

Nie chodzi o to,że są razem, chodzi o to , jak do tego doprowadzono.
A koniec iście holiłódzki. Pastelowe kolory i dwie łapki, och, ach.
Że się do Gombrowicza ( w sposób pokrętny, ale...) odwołam : to jest mentalny onanizm.

Ale, ale dlaczego mówię Gombrowicz ? Bo mam wrażenie,że scenarzyści są właśnie po lekturze. Uwierzyli,że ciagle można kreować nowe przestrzenie i groteską uratować powagę, ino nie potrzebnie przypomnieli sobie o Andym Worholu, którego zmienili w Witkacego i tak dostalismy kreowanie na ekranie, ale miazgi.

Dobra do sedna ja słodyczni nie lubię, jem tylko sorbety ze stuffu nazywanego słodkim ,więc do jutra vide 7 sezonu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wielmożna Aleksandra dnia Czw 23:50, 20 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:12, 21 Maj 2010    Temat postu:

Ave napisał:
Mi się wydaje, że ta przebitka oznacza, że House sobie przypomina wydarzenia z minionego dnia.

damn, przez cukierkowatość ostatniej sceny wyleciało mi z głowy, że w pierwszym odruchu też pomyślałam, że House siedzi i rozpamiętuje minione 8 godzin
Ale z drugiej strony - dwa retrospekcyjne epy pod rząd?! Teraz nawet teza kogoś powyżej - o "pośmiertnym 7. sezonie" - nie wydaje się taka zupełnie niemożliwa

Izoch napisał:
Jest taką dobrą mamusią, która pozwoli jej ostatnią noc spędzić z Lucasem, do którego się przyzwyczaiła, by później jej go odebrać, bo jest z Housem.

No i TO jest po prostu straszne i nieodpowiedzialne. Srsly, jak można przez 3 sezony pragnąć dziecka, a potem traktować je jak zbędny balast? Dobrze, że Cuddy sobie psa nie wzięła, bo psy mają to do siebie, że potrafią uprzykrzyć życie ciągle-zmieniającym-się-partnerom swoich właścicieli, a dzieciak wszystko przetrawi, bo nie ma wyboru

Izoch napisał:
Foreman był przez chwilę!

ale nie na miejscu wypadku, bo to miałam na myśli

Lady napisał:
Po drugie, kompletny brak Wilsona. Co się stało? Jimmy dopełnił swych obowiązków w poprzednim odcinku i nie jest już potrzebny?

Z początku też tak myślałam, brakowało mi jakiegoś (czasowego) domknięcia wątku Samsona Ale z drugiej strony - co więcej mogli pokazać? Gołąbeczki pozbyli się niechcianego lokatora, więc mogą sobie wić miłosne gniazdko
Ogólnie rzecz biorąc - taki niedokończony wypadł ten sezon. Przydałyby się jeszcze ze dwa epy, żeby rozłożyć na raty to, co upchnęli w "Help me" - tylko że wtedy byłoby bardzo podobnie jak rok temu. Ech...


Kika napisał:
A jeśli ktoś uważa, że człowiek nie potrafi się zmienić, że jeżeli był przez prawie całe swoje życie nieszczęśliwym outsiderem, nie ma prawa czegoś z tym zrobić, bo będzie już innym człowiekiem, będzie „nie-sobą”, to naprawdę radzę mu się zastanowić nad sobą, bo nie każdy lubi poddawać się bezwolnie losowi, czasami trzeba też o siebie zawalczyć.

Słyszałaś kiedyś przysłowia "Nie przesadza się starych drzew" i "Nie nauczysz starego psa nowych sztuczek"? To nie są tylko czcze powiedzonka, ale szczera prawda, którą potwierdzają psychologiczne badania. Zresztą, wystarczy się rozejrzeć dookoła - albo, żeby nie szukać daleko, spojrzeć na to, co robi Taub (swoją drogą to przykre, że postać drugoplanowa jest lepiej prowadzona, niż główny bohater) Są pewne wiekowe granice wiekowe, kiedy człowiek ma jeszcze szansę się zmienić, a House niestety nie ma już 25 lat. Może w serialu 50latek może stwierdzić, że chce żyć inaczej i dokonać zwrotu o 180 stopni, ale w prawdziwym życiu takie coś zwyczajnie się nie udaje.


hrabinka_ napisał:
To dla tych, krórzy mają wątpliwości czy jest to halucynacja czy nie .

chyba jednak pozostanę przy moich wątpliwościach, póki nie zobaczę 7x01
Nie raz i nie dwa się zdarzało, że odcinek zmieniał fabułę w trakcie montażu - to po pierwsze. A po drugie, co oni mają powiedzieć w obliczu spadającej oglądalności? W ten sposób przynajmniej zapewnią sobie stęsknione grono Huddzinek po wakacyjnej przerwie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 0:15, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:28, 21 Maj 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:
Kika napisał:
A jeśli ktoś uważa, że człowiek nie potrafi się zmienić, że jeżeli był przez prawie całe swoje życie nieszczęśliwym outsiderem, nie ma prawa czegoś z tym zrobić, bo będzie już innym człowiekiem, będzie „nie-sobą”, to naprawdę radzę mu się zastanowić nad sobą, bo nie każdy lubi poddawać się bezwolnie losowi, czasami trzeba też o siebie zawalczyć.

Słyszałaś kiedyś przysłowia "Nie przesadza się starych drzew" i "Nie nauczysz starego psa nowych sztuczek"? To nie są tylko czcze powiedzonka, ale szczera prawda, którą potwierdzają psychologiczne badania. Zresztą, wystarczy się rozejrzeć dookoła - albo, żeby nie szukać daleko, spojrzeć na to, co robi Taub (swoją drogą to przykre, że postać drugoplanowa jest lepiej prowadzona, niż główny bohater) Są pewne wiekowe granice wiekowe, kiedy człowiek ma jeszcze szansę się zmienić, a House niestety nie ma już 25 lat. Może w serialu 50latek może stwierdzić, że chce żyć inaczej i dokonać zwrotu o 180 stopni, ale w prawdziwym życiu takie coś zwyczajnie się nie udaje.

[/quote]

Ja tam nie wiem, ale mój stary pies całkiem nieźle sobie radzi z nowymi sztuczkami
Mówisz, że nie udaje się w prawdziwym życiu w wieku podeszłym, zacząć żyć inaczej? Ciekawe stwierdzenie, doprawdy... Bo ja znam osobiście wiele osób z bliskiego otoczenia, nawet z rodziny, które zrywają toksyczne małżeństwa właśnie w wieku 40-50 lat, poznają nowe osoby i zaczynają żyć inaczej.
Mi nie chodzi o zwrot o 180 stopni, bo i sama nie wyobrażam sobie tego, że ktoś nagle wstaje rano i pomyśli sobie, że czas zacząć żyć inaczej. Nie... Od co najmniej dwóch sezonów obserwujemy to, że cała filozofia życiowa House'a, nijak nie sprawdza się w prawdziwym życiu i doprowadza go do załamania. Ja nie chce, żeby on się zmieniał, broń boże!, ja chce żeby był odrobinę szczęśliwszy, ale nadal pozostał inteligentnym, sarkastycznym, aroganckim geniuszem, ale nie samotnym... już nie!
Może uważacie, że człowiek o cholernie trudnym charakterze całe życie powinien być sam i że jemu coś dobrego od losu się nie należy, cóż... ja tam wolę patrzeć na ludzi w miarę szczęśliwych, widać mnie nie cieszy oglądanie nieszczęścia, bo to chyba pod sadyzm podchodzi, czyż nie? Czerpanie radości z bólu innych...
I jeszcze jedno - wiem, ze to całkiem niedorzeczne stwierdzenie, ale zaryzykuję - czy, gdyby jeden z Waszych znajomych, przyjaciół, obojętnie kto - wujek, dziadek, ojciec - był takim serialowym House'em, który nagle zapragnął żyć inaczej, bo już ma dość swojego spartolonego życia, to też byście mu powiedzieli: "Co Ty robisz? Nie możesz żyć inaczej, bo nie będziesz sobą..." Really?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:23, 21 Maj 2010    Temat postu:

Richie napisał:
a dzieciak wszystko przetrawi, bo nie ma wyboru

Niekoniecznie przetrawi. Jeśli tak zmieniać będzie się otoczenie, w końcu zacznie i jej to przeszkadzać. Jak dziecko będzie o tym mówić, to jeszcze okej. Gorzej, jak dziecko będzie się zamykać w sobie. Wtedy powstanie problem. I to dość poważny.
Ile w ogóle Rachel może mieć teraz lat?

Richie napisał:
ale nie na miejscu wypadku, bo to miałam na myśli

Nie, był na miejscu wypadku. Jak House chciał stamtąd uciec z pacjentem. Tak mi się wydaje, że to był on

Joolka napisał:
Jak dla mnie House zaczął się zmieniać nie dopiero po wyjściu z Mayfield, ale już wcześniej, więc obudzenie tej sfery życia emocjonalnego nie działo się w przeciągu roku.

On wtedy spadał w dół. nie było to podnoszenie się po upadku. To było przedawkowanie, a halucynacje nie oznaczają od razu, że myśli się o kimś, kogo się w nich widzi. Serio. Jego zaczęto "wyciągać" w górę dopiero podczas pobytu w Mayfield. Czyli nieco ponad rok. Nolan jest geniuszem.

Kika napisał:
Ciekawe stwierdzenie, doprawdy... Bo ja znam osobiście wiele osób z bliskiego otoczenia, nawet z rodziny, które zrywają toksyczne małżeństwa właśnie w wieku 40-50 lat, poznają nowe osoby i zaczynają żyć inaczej.

Też znam takie osoby. Ale House przez tyle lat był sam. Tamte osoby mimo wszystko nie żyły w osamotnieniu, a ktoś obok nich ciągle był, nawet, jeśli wsparcia żadnego. Poza tym, pewnie i rodzinę mieli, a House'a rodzina opierała się tylko na Wilsonie. I tak nagle wszedł w związek? Jasne.

Kika napisał:
Może uważacie, że człowiek o cholernie trudnym charakterze całe życie powinien być sam i że jemu coś dobrego od losu się nie należy, cóż...

Wg mnie człowiek o cholernie trudnym charakterze, mającym za sobą jakiś bagaż doświadczeń, trudnych na dodatek, powinien wchodzić w każde relacje stopniowo. I praktycznie zawsze tak jest, że po takich trudnościach ludzie są nieufni, zdystansowani, robią malusie kroczki. Tu niby było pobrzdękiwanie o Huddy, ale nic więcej. Żadnych kroków, by to osiągnąć. I nagle BUM!

Kika napisał:
czy, gdyby jeden z Waszych znajomych, przyjaciół, obojętnie kto - wujek, dziadek, ojciec - był takim serialowym House'em, który nagle zapragnął żyć inaczej, bo już ma dość swojego spartolonego życia, to też byście mu powiedzieli: "Co Ty robisz? Nie możesz żyć inaczej, bo nie będziesz sobą..." Really?!

Po pierwsze, bycie kimś innym w tym przypadku definiuję jako zmianę, która jest niezgodna całkowicie z charakterem tej osoby. Tak, jakby ktoś, kto całe życie prowadził domatorski tryb życia nagle zaczął wyskakiwać na imprezy.
Nie powiedziałabym nic, bo nie miałabym nic do gadania, tak jak i tutaj. Stało się, mam prawo marudzić, wytykać, co mi się nie podoba. Zresztą, jak się przekonałam, nie warto mówić wszystkiego, nawet, jak ma się rację. Ale na pewno by mi się to nie podobało. Być może ochłodziłyby się moje stosunki z tą osobą. Bo, po prostu, nie poznawałabym jej. Osoby, które znam, mają taki, a nie inny, sposób patrzenia na świat i gdyby to zmienili, prawdopodobnie byłoby to dla mnie ciężkie do przełknięcia. Nawet, jeśli to brzmi całkowicie idiotycznie, bo nie powinno mieć to niby dla mnie znaczenia. Jednak ma.


Ja House'a ceniłam głównie za mizantropię, za to, że poniekąd wyznawał filozofię życia taką, jaką poniekąd i ja mam. To już nie jest ten sam bliski mi House. Po prostu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pią 10:25, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:26, 21 Maj 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:


Izoch napisał:
Jest taką dobrą mamusią, która pozwoli jej ostatnią noc spędzić z Lucasem, do którego się przyzwyczaiła, by później jej go odebrać, bo jest z Housem.

No i TO jest po prostu straszne i nieodpowiedzialne. Srsly, jak można przez 3 sezony pragnąć dziecka, a potem traktować je jak zbędny balast? Dobrze, że Cuddy sobie psa nie wzięła, bo psy mają to do siebie, że potrafią uprzykrzyć życie ciągle-zmieniającym-się-partnerom swoich właścicieli, a dzieciak wszystko przetrawi, bo nie ma wyboru


W którym niby momencie ona traktuje córkę jak zbędny balast? Bo chce być szczęśliwa???
No ja Was przepraszam, czy to oznacza, że każda dobra mamusia musi z powodu dziecka tkwić przy niekochanym facecie (najlepsze jest to, że w jej przypadku on nie jest nawet ojcem tego dziecka)?? Nie chcę Was obrażać ale jak słyszę coś takiego to po prostu ręce mi opadają. Sama jestem matką, mamy z mężem 5-letniego synka i troszkę życia za sobą. Czy Waszym zdaniem Cuddy powinna być do końca swoich dni z facetem z przyzwyczajenia i dla dobra dziecka?? Czy Waszym zdaniem lepsza jest matka, która jest nieszczęśliwa w związku i jest z facetem z poczucia winy a nie z miłości? Uważacie, że każda matka ma obowiązek tkwienia przy mężu za wszelką cenę, nawet przy takim którego nie kocha, czy który ją bije, pije bądź krzywdzi w jakikolwiek inny sposób?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Pią 10:30, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:29, 21 Maj 2010    Temat postu:

O ja Nawet gdybym chciała z Wami dyskutować, byłoby to niemożliwe, gdyż jeszcze do klawiatury nie przyrosłam

Rachel może będzie miała w 7 sezonie jakieś 2,5 roku...


Wiecie powiem Wam teraz prawdę, świętą prawdę i tylko prawdę... Nie ważne, jaka była ta scena Huddy przesłodzona czy nie, ale:

JEST HUDDY JEST IMPREZA

Więc Hudzinki się cieszą, inni może trochę mniej

PS House w serialu nie ma 50 lat, to się nie zgadza z tym co mówi w odcinkach. Zresztą może i jest starym drzewem, ale jarym


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:30, 21 Maj 2010    Temat postu:

Po pierwsze, Lucas jej nie bił, nie pił i nie krzywdził, więc jest różnica.
Po drugie, sama jestem z takiej rodziny, gdzie odebrano mi ojca i wstawiono jakiegoś gościa. Zapewniam Cię, że takie zmienienie wcale mi nie pomogło. Zresztą, jak wszystkim osobom, które poznałam i które miały tego typu sytuację u siebie. Każda z tych osób ma teraz problemy, każda z tych osób ma wielki żal do matek, że tak zmieniła im otoczenie, bo gdy kochały poprzednią osobę, zostało im to odebrane. Poczucie bezpieczeństwa zostało naruszone.

A Cuddy zmieniła decyzję ni to z gruszki ni z pietruszki. Bez zastanowienia. Gdzie tu sens, logika i odpowiedzialność?

Edit:
justykacz napisał:
Więc Hudzinki się cieszą, inni może trochę mniej

O, nie wszystkie Mam koleżanki, Hudzinki, niektóre z nich stwierdziły, że scena była niepotrzebna w tym epizodzie, lekko zaróżowiona i wolałaby ją zobaczyć kiedy indziej i w innej formie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pią 10:33, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:36, 21 Maj 2010    Temat postu:

Nie dogadamy się. Mam takie zdanie w tej kwestii i go nie zmienię. Po prostu nie uważam, żeby kobieta musiała dla dobra dziecka zatracać swoje całe życie. Wszystko można jakoś pogodzić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:43, 21 Maj 2010    Temat postu:

Właśnie, pogodzić. Porozmawiać z dzieckiem, bo w wieku około dwóch lat dzieci już dużo rozumieją. Wiedziała wcześniej chyba, że nie kocha Lucasa? Jak nie, pokazuje się jej wada.
Nie rzucać Lucasa rodem z Hollywood - wyjedź i zgiń, przepadnij! Bo tak to mniej więcej wyglądało. Gdyby z nim porozmawiała i rozstała się jak człowiek, jestem pewna, że nie przyjechałaby tego samego wieczoru do House'a.
I, co najważniejsze, pozwolić Rachel pobyć co jakiś czas z Lucasem. A wątpię, by Lucas w siódmym sezonie pełnił jakąś rolę "niańki" chociażby.


Rozumiem, że to Twoje zdanie i je szanuję. Też mam swoje, więc uważam, że mogę w jakiś sposób się do niego odwoływać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:58, 21 Maj 2010    Temat postu:

Fakt, ja postąpiłabym zupełnie inaczej. Wszystko było dość niespodziewane i jakby nieprzemyślane. Tak czy siak rozumiem, że to zrobiła ale nie pochwalam sposobu w jaki to zrobiła

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:32, 21 Maj 2010    Temat postu:

Hej, hej ale przecież nie wiemy, jak to zrobiła, no chyba, że mam odcinek bez jakiejś sceny
Zgadzam się z Sherry. Myślę, że niektórzy z nie znają po prostu pojęcia szczęścia. Życie to jedno wielkie pasmo wyborów i każdy z nas może popełnić błąd, nie znaczy to, że nie może go naprawić. Tak mówię o Lucasie. Cuddy tak bardzo chciała mieć normalny dom, rodzinę, że postawiła wszystko na jedną kartę. Może liczyła, że w końcu pokocha Lucas'a. Może, gdyby nie House... Ale on ciągle był blisko, a ona go kocha. Podjęła bardzo ryzykowną próbę ucieczki przed własnymi uczuciami właśnie dla dobra dziecka. Ale nie można kochać jednej osoby i żyć z drugą. Była może naiwna myśląc, że jej się uda, albo jak to widzę zdterminowana dla dobra córki. Dlatego wkurzają mnie zarzuty, że o nią nie dba itd... Ludzie na jakiej podstawie tak sądzicie. Co to średniowiecze, że została matką to ma siedzić w domu i czytaj jej bajki, albo gotować obiadki. Cuddy jest kobietą sukcesu i moim zdaniem idealnie łączy to z macierzyństwem. Pamiętacie ostatnią scenę z 5do9 jak ona patrzyła na małą Rachel, jak swój największy skarb więc nie mówicie, że Rachel jej zawadza. Bo co nie zabrała jej na akcję na gruzowisku, albo do House'a, to był jej dzień pracy, więc mała została z nianią. Nawet jak był Lucas mała zostawała z nianią znów 5do9. Czego wy chcecie, żeby Cuddy biegała z Rachel pod pachą jako kochająca matka, moze się nie znam, ale chyba nie na tym to polega. Dziecko trzeba kochać i mu to okazywać, a Cuddy robi to bardzo dobrze. To, że chce spróbować z House'm to co znów wyrodna matka, bo nie patrzy na córkę. Jakoś nie widziałam, żeby mała jakoś specjalnie darzyła uczuciami Lucas'a. To małe dziecko. Nie rozumie zbyt wiele. Jeśli związek nie daje satysfakcji należy go zakończyć. Życie w kłamstwie i bez uczuć jest najgorszym "czymś" co może spotkać rodzinę. Rachel na pewno była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem z nieszczęśliwą matką kochającą skrycie innego i pseudo tatusiem, który doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Istna sielanka
Wracając do sprawy nie wiem, jak to wyglądało, wątpię by wersja z zerwaniem przez sms... nie no to nawet pomijam
Cuddy nie miała pierścionka, ok może jak powiedziała House'owischowała do biurka, a może nie dała Lucasowi ostateczniej odpowiedzi i na przykład wydarzenia dnia uświadomiły jej jak życie bywa kruche, że czasem trzeba żyć chwilą nawet z dzieckiem u boku, trzeba próbować być szczęśliwą i tego samego uczyć Rachel, by w życiu czasem zaryzykowała I może pojechała do domu, House do szpitala, w domu porozmawiała z Lucasem, ze nie może przyjąc pierścionka. Więcej nawet nie musiała mówić, Lucas wbrew wszystkiemu nie głupi. Ucałowała Rachel, powiedziała trzymaj kciuki za mamę i poszła do House'a. House w tym czasie, dojechał do szpitala, podumał nas śmiercią pacjentki, pokłócił się z Foremanem i wrócił do domu, nie zamykał drzwi na klucz kolejna kwestia, reszta to już historia
Jezzz... wybaczcie taki rozpis, ale mi ulżyło
Soł... Shore czekamy na Twoją wersję byle do września


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ave
Dzida Kutnera


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:49, 21 Maj 2010    Temat postu:

Co do Rachel, to chyba ją trochę postarzyłyście.
Urodziła się w grudniu 2008 (ta dziewczyna trafiła do szpitala ... 3 tygodnie po porodzie? Przypomnijcie, bo nie pamiętam).
Czyli Rachel obecnie ma niespełna 1,5 roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:16, 21 Maj 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
Też znam takie osoby. Ale House przez tyle lat był sam. Tamte osoby mimo wszystko nie żyły w osamotnieniu, a ktoś obok nich ciągle był, nawet, jeśli wsparcia żadnego. Poza tym, pewnie i rodzinę mieli, a House'a rodzina opierała się tylko na Wilsonie. I tak nagle wszedł w związek? Jasne.


Nagle? Hm... to ja może oglądam inny serial?
Mnie samej nie podobał się sposób, w jaki rozegrali to wszystko scenarzyści i mam do nich żal, że po prostu w połowie sezonu gdzieś zaspali albo zapili i obudzili się dopiero w ostatnich minutach. Za dużo wcisnęli do jednego odcinka, co już zresztą napisałam wyżej. Tyle, że Huddy wcześniej czy później i tak by nastało, a wiele osób miało już dosyć ich krążenia wokół siebie.
Po za tym, zależy jak będziemy traktować słowo "związek", nie wiemy, jak to będzie wyglądało w przypadku House'a i Cuddy. To na pewno nie będzie bieganie po polanie za rączkę i skradanie sobie słodkich buziaczków. Widać, że oni ogromnie się tego bali, ale w końcu postanowili spróbować... Czy im to wyjdzie, czy nie, to już inna sprawa, a oni doskonale zdają sobie sprawę, że to ryzykowna gra. Więc nie mówiłabym, że wszystko stało się tak nagle i że staną się przykładną parą.


Izoch napisał:
Wg mnie człowiek o cholernie trudnym charakterze, mającym za sobą jakiś bagaż doświadczeń, trudnych na dodatek, powinien wchodzić w każde relacje stopniowo. I praktycznie zawsze tak jest, że po takich trudnościach ludzie są nieufni, zdystansowani, robią malusie kroczki. Tu niby było pobrzdękiwanie o Huddy, ale nic więcej. Żadnych kroków, by to osiągnąć. I nagle BUM!


Oczywiście, masz rację. Po wielu niepowodzeniach człowiek na pewno, po pierwsze: boi się zaufać, po drugie: boi się kolejnej klęski, ale teraz trzeba się zastanowić, czy każdy pozwoli sobie na to, aby to strach zarządzał jego życiem, jak to mówi stare powiedzenie: kto nie ryzykuje, ten nie ma.
Po za tym, trzeba spojrzeć jeszcze na to, że House i Cuddy znają się od ponad 20 lat, to nie są przypadkowo spotkane osoby, do których coś ciągnie. Oni znają siebie na wylot, wiedzą, czego mogą się po siebie spodziewać. Wiedzą, co ryzykują i co mogą zyskać.
Oboje mają do siebie zaufanie, które mimo wielu nadwyrężeń, jest nadal. Przynajmniej ja je widzę. Więc House ma łatwiej, on wie, że może zaufać, że może w to wejść, bo może wiele zyskać, a czy ma coś do stracenia?


Izoch napisał:

Po pierwsze, bycie kimś innym w tym przypadku definiuję jako zmianę, która jest niezgodna całkowicie z charakterem tej osoby. Tak, jakby ktoś, kto całe życie prowadził domatorski tryb życia nagle zaczął wyskakiwać na imprezy.
Nie powiedziałabym nic, bo nie miałabym nic do gadania, tak jak i tutaj. Stało się, mam prawo marudzić, wytykać, co mi się nie podoba. Zresztą, jak się przekonałam, nie warto mówić wszystkiego, nawet, jak ma się rację. Ale na pewno by mi się to nie podobało. Być może ochłodziłyby się moje stosunki z tą osobą. Bo, po prostu, nie poznawałabym jej. Osoby, które znam, mają taki, a nie inny, sposób patrzenia na świat i gdyby to zmienili, prawdopodobnie byłoby to dla mnie ciężkie do przełknięcia. Nawet, jeśli to brzmi całkowicie idiotycznie, bo nie powinno mieć to niby dla mnie znaczenia. Jednak ma.


Ale tutaj nie chodzi o sposób patrzenia na świat, bo w przypadku House'a jego filozofia doprowadziła go do niemalże choroby psychicznej - do halucynacji i pobytu w szpitalu psychiatrycznym. W takim razie trzeba by było pozamykać wszystkie takie szpitale, bo schizofrenia czy nerwica natręctw to tylko sposób patrzenia na świat, który definiuje charakter człowieka. Litości...
Ja wiem, ze niektórzy ludzie lubią patrzeć na nieszczęście innych, bo przez to podnoszą sobie własne morale i się dowartościowują, ale nigdy nie zrozumiem poglądu, że wolę patrzeć na nieszczęśliwego przyjaciela, który jest na skraju załamania, bo przynajmniej jest sobą, niż na takiego, który próbuje się podnieść i żyć, bo przecież to już nie ta osoba, którą znałam... Noż, witki opadają. Jeszcze dodajmy do tego pogląd, jakoby matka nie ma prawa być szczęśliwa w związku, bo musi myśleć tylko o dziecku, które nie może być narażone na zmiany i stres. Really? Wolelibyście patrzeć na nieszczęśliwą matkę, niż się spiąć i spróbować przejąć na siebie odrobinę jej bólu? Chryste Panie, w jakim ja świecie więc żyję?
Weźmy się może wszyscy zacznijmy biczować i przyodziewać włosiennice, bo widzę, że niektórych przeznaczeniem i szczytem szczęścia, jest cierpienie.

EDIT:
A o Rachel sie nie bójcie, bo skoro ma 1,5-2 latka, to Lucasa i tak pamiętać nie bedzie, bo ludzie pamiętają dopiero od 3-4 roku życia, co też się w nim działo


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Pią 12:19, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:34, 21 Maj 2010    Temat postu:

Kika, to nie jest tak, że wolę patrzeć na nieszczęśliwego człowieka. Serio. Może źle to ujęłam. Chodzi mi o to, że poznaję człowieka z ukształtowanym spojrzeniem na świat, z określonym charakterem. Poznając się, zazwyczaj trafiamy na osoby z podobnymi poglądami. Nie zawsze, ale przeważnie. Więc trudno byłoby mi zrozumieć inne poglądy, inne zachowanie niż to, które dotychczas znałam. Wolę widzieć szczęśliwych znajomych, nawet, jak sama tkwię w martwym punkcie, bo to w jakiś sposób jest nadzieją. Więc naprawdę nie chodziło mi o to, żeby wszyscy cierpieli

Co do matek - napisałam raz, ale powtórzę, może przegapiłaś. Nie chodzi mi o to, że ma być z kimś, kto ją unieszczęśliwia. Ale dziecko też ma uczucia. I takie postawienie dziecka przed faktem dokonanym jest, według mnie i na podstawie tego, co ja czułam, a także co czuły inne osoby, które poznałam, najgorszym świństwem. Dziecko przywiązuje się, ma poczucie bezpieczeństwa. A wcale nie jest łatwo je odbudować. Poza tym, miło by było, gdyby matka poczytała dziecku bajki. Wtedy się rozwija i nawiązuje bliski kontakt. A Cuddy z Rachel takiego nie ma, patrząc na to, że praktycznie w ogóle nie ma jej w domu.

I wiesz, może po prostu inaczej widzimy to, w jaki sposób weszli w ten związek, zresztą, pewnie każdy trochę inaczej to postrzega. Dla mnie było to nagle, bo przez ten czas w ogóle ze sobą nie rozmawiali poza nielicznymi scenami. Oczywiście, dla Ciebie i innych osób może ot być coś, co działo się na przestrzeni iluś odcinków/sezonów, nie zabronię przecież tego


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pią 12:35, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:35, 21 Maj 2010    Temat postu:

Tak a propos wielkiej przemiany House'a:
[link widoczny dla zalogowanych] / skan z Help me


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kim
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Gru 2008
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:48, 21 Maj 2010    Temat postu:

To znowu ja. Postaram się krótko. Oskarżacie scenarzystów o zbyt szybkie "ni z gruszki ni z pietruszki" potraktowanie finału huddy. 6 sezonów to dla Was mało? A że ostatni sezon przygotowywał nas na to szczególnie (wbrew pozorom) to jeszcze inna sprawa. House od powrotu z psychiatryka chce zmienić swoje życie i widzimy, że z różnym skutkiem, ale mimo wszystko próbuje. Może dlatego, żeby do psychiatryka nie wrócić, a może po prostu naprawdę dorósł do tego by przyznać sie, że kogoś w swoim życiu potrzebuje. Kochani! Nie oszukujmy się! Przyjaciel, choćby nawet najlepszy, nie wystarczy...
Z Cuddy sprawa przedstawia się inaczej. Ona przez ten sezon próbowała niczym House, za wszelką cenę uratować swoją "chorą nogę" w postaci namiastki szczęścia, które sobie w wyobrażeniach życia z Lucasem i Rachel, trochę wmówiła. Być może tylko ja widziałam jej rozterki, wahania i wyraźne znaki, że tak naprawdę nie tego od życia oczekuje. A może faktycznie nie tylko w ostatnim odcinku zaczęła się poważnie zastanawiać, czy spokojne i nieco nudne życie u boku poczciwego faceta, który jest w stanie pokochać Rachel, jej wystarcza. Dlatego jej decyzji także nie uważam za pochopną.
Moim zdaniem jako definitywną podjęła ją w trakcie rozmowy House'a z Hanną, kiedy właśnie uświadomiła sobie, że czasami możemy w życiu bardzo mocno żałować prób uratowania czegoś, co w przyszłości może być dla nas tylko przyczyną bólu, czegoś, co może nas zmienić na gorsze, czegoś, z powodu czego będziemy unieszczęśliwiać siebie i wszystkich wokół. Jest taka scena, w której Cuddy patrzy w oczy House'a zamykającego drzwi karetki. Być może to moja nadinterpretacja, ale może jednak nie, skoro nie znając spoilerów (zwłaszcza tych dotyczących ostatnich minut odcinka), wiedziałam wtedy, że ona nie wyjdzie za Lucasa. Na pewno!
Jak doszło do zerwania - nie wiemy. Ale znając Cuddy wierzę, że odbyło się to z klasą. Zresztą o Lucasie nie miałam też złego zdania i uważałam, że facet jest dość łebski. Dlatego sądzę, że mógł coś takiego przewidzieć więc wyobrażam sobie, że poszło to dość gładko. Cieszę się w każdym razie, że ze swoich zaręczyn nie zrobiła koła ratunkowego, którego w razie czego mogłaby się chwycić, gdyby House się na nią wypiął. Podjęła ryzyko i zakończyła ten niefortunny związek, zanim wyznała miłość House'owi.

Jeszcze jedna sprawa, której nie pojmuję to krytykowanie ckliwości i cukierkowatości ostatniej sceny, zwłaszcza splecionych dłoni. Przepraszam, to co oni mieli zrobić? Pewnie bardziej w stylu House'a byłoby włożyć jej penisa w oczodół. Wtedy bylibyście zadowoleni, tak?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin