Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

6x22 - "Help Me" - finał serii
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
3%
 3%  [ 8 ]
2
0%
 0%  [ 2 ]
3
0%
 0%  [ 2 ]
4
0%
 0%  [ 2 ]
5
2%
 2%  [ 7 ]
6
1%
 1%  [ 4 ]
7
1%
 1%  [ 3 ]
8
2%
 2%  [ 7 ]
9
7%
 7%  [ 19 ]
10
77%
 77%  [ 189 ]
Wszystkich Głosów : 243

Autor Wiadomość
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:51, 21 Maj 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
Co do matek - napisałam raz, ale powtórzę, może przegapiłaś. Nie chodzi mi o to, że ma być z kimś, kto ją unieszczęśliwia. Ale dziecko też ma uczucia. I takie postawienie dziecka przed faktem dokonanym jest, według mnie i na podstawie tego, co ja czułam, a także co czuły inne osoby, które poznałam, najgorszym świństwem. Dziecko przywiązuje się, ma poczucie bezpieczeństwa. A wcale nie jest łatwo je odbudować. Poza tym, miło by było, gdyby matka poczytała dziecku bajki. Wtedy się rozwija i nawiązuje bliski kontakt. A Cuddy z Rachel takiego nie ma, patrząc na to, że praktycznie w ogóle nie ma jej w domu.


Okey, zgadzam się z Tobą, że stawianie kogoś przed faktem dokonanym jest złe, zawsze i wszędzie, ale powiedz mi, jak miała postąpić Cuddy z 2 letnim dzieckiem, które to ledwo składa pojedyncze zdanie i czasami nie bardzo rozumie, co się do niego mówi?
A co do bajek i ogólnego zainteresowania dzieckiem, to przecież skąd wiesz, co się dzieje "po powrocie z pracy", gdyby scenarzyści chcieli pokazywać wszystko, to odcinek trwałby kilka godzin


Izoch napisał:
I wiesz, może po prostu inaczej widzimy to, w jaki sposób weszli w ten związek, zresztą, pewnie każdy trochę inaczej to postrzega. Dla mnie było to nagle, bo przez ten czas w ogóle ze sobą nie rozmawiali poza nielicznymi scenami. Oczywiście, dla Ciebie i innych osób może ot być coś, co działo się na przestrzeni iluś odcinków/sezonów, nie zabronię przecież tego


Oczywiście, że każdy widzi to inaczej. Zresztą w pierwszym moim poście tutaj, napisałam, że każdy ma prawo do swojej własnej interpretacji i ja nie mam zamiaru nikogo zmuszać do przyjęcia moich poglądów. Także Pis end low

A tak BTW, to niesamowicie interesuje mnie to, jak ktoś widziłby dalsze istnienie serialu, gdyby House nigdy się nie próbował nawet zmienić? Do jakiego punktu chcielibyście go doprowadzić? Co ten serial miałby za sobą nieść? Jaki miałby być wątek przewodni? Myślicie, że serial miałby szanse istnieć przez 7-8 sezonów tylko w tej formie w jakiej był w seriach 1-3? Nie sądzicie, że byłoby to po prostu nudne i cholernie przewidywalne?
Naprawdę, pytam bez grama złośliwości, ot taka ciekawość?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:54, 21 Maj 2010    Temat postu:

kim napisał:
Pewnie bardziej w stylu House'a byłoby włożyć jej penisa w oczodół.


Po prostu umarłam ze śmiechu

Tak poza tym zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Nie wiem, może faktycznie oglądamy inny serial skoro ja wyraźnie widziałam przez cały 6 sezon jak House próbuje być szczęśliwy bo wie, że jego życiowa filozofia go niemal zniszczyła. Cuddy w moim odczuciu również nie była najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. Natomiast zarzuty, że nie czyta Rachel bajek na dobranoc są dla mnie absurdalne. Skąd niby macie tę pewność? Czy obserwujemy ich życie przez 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę? Wydawało mi się, że pewne rzeczy należy sobie dopowiedzieć bazując na charakterach postaci a w przypadku Cuddy nie mam najmniejszych wątpliwości, że robi wszystko z myślą o dziecku, które jest dla niej najważniejsze.

EDIT:
Kika napisał:
A tak BTW, to niesamowicie interesuje mnie to, jak ktoś widziłby dalsze istnienie serialu, gdyby House nigdy się nie próbował nawet zmienić? Do jakiego punktu chcielibyście go doprowadzić? Co ten serial miałby za sobą nieść? Jaki miałby być wątek przewodni? Myślicie, że serial miałby szanse istnieć przez 7-8 sezonów tylko w tej formie w jakiej był w seriach 1-3? Nie sądzicie, że byłoby to po prostu nudne i cholernie przewidywalne?
Naprawdę, pytam bez grama złośliwości, ot taka ciekawość?


Sądząc po wypowiedziach zniesmaczonych zakończeniem widzów to pewnie do samego końca chcieliby widzieć zaplutego, zarzyganego i pozbawionego jakiejkolwiek nadziei House'a, który z poczucia totalnej beznadziei strzela sobie w łeb.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Pią 12:58, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:59, 21 Maj 2010    Temat postu:

kim napisał:
Jeszcze jedna sprawa, której nie pojmuję to krytykowanie ckliwości i cukierkowatości ostatniej sceny, zwłaszcza splecionych dłoni. Przepraszam, to co oni mieli zrobić? Pewnie bardziej w stylu House'a byłoby włożyć jej penisa w oczodół. Wtedy bylibyście zadowoleni, tak?


Osobiście, mimo mojej ogromnej radości, to ta scena wydawała mi naprawdę zbyt ckliwa, a jak już zobaczyłam to wyrzucanie z dłoni vicodinu, to ogarnął mnie histeryczny chichot i czułam totalne zażenowanie oglądając ten fragment. Mogli zrobić to bardziej naturalnie, nie wiem, po prostu otwarcie dłoni i niech same spadną, a nie jak w jakimś pochodzie wyciągnięcie ręki na trzy metry obok siebie i wyrzucenie ich z tak ogromną sztucznością

sherry76 napisał:

Sądząc po wypowiedziach zniesmaczonych zakończeniem widzów to pewnie do samego końca chcieliby widzieć zaplutego, zarzyganego i pozbawionego jakiejkolwiek nadziei House'a, który z poczucia totalnej beznadziei strzela sobie w łeb.


Pewnie tak właśnie by było, tylko ciekawe co ten serial miałby za sobą nieść. Zawsze wydawało mi się, że takie produkcje, jak House - czyli coś w stylu psychologicznego dramatu - niosą za sobą jakieś przesłanie. W tym momencie możemy z tego wyczytać, że nawet jak jest cholernie źle, to każdy ma szanse na to, aby się podnieść i mieć nadzieję na szczęście. Co więc można by było wynieść z konwencji sezonów 1-3? Że jak masz przerąbane to masz w tym tkwić, a na końcu strzel sobie w łeb, żeby inni mieli uciechę? Pewnie, wychowujmy samobójców, pesymistów, samodestruktorów i dzieci Emo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Pią 13:04, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:06, 21 Maj 2010    Temat postu:

To o bajkach wysnułam na podstawie tego zabiegania Cuddy. Nie wiem, jak to jest, ale raczej praca w szpitalu i na takim stanowisku zobowiązuje do pełnej dyspozycyjności.

A dziecko prawie dwuletnie całkiem dużo rozumie. Mam chrześniaczkę, też takiego brzdąca, który sporo wie i rozumie. Jasne, czasem coś nabroi, nie zrozumie, no i trzeba naprawdę prostym językiem operować, ale jednak pojmuje. I wiesz, zauważyłam po niej, że jak ojciec oddala się gdzieś na dwa dni, jest bardzo niespokojna. Więc nie jest to dla niej obojętne


Co do tego, jakbym to widziała: z miłą chęcią zobaczyłabym przemianę, ale nie tak gwałtowną. Bo, jak dla mnie, całe jego wychodzenie ze złego stanu psychicznego widać było tylko w tym sezonie i działo się za szybko. Nawet, jeśli był w szpitalu. To wymaga więcej pracy. Wg mnie co najmniej.

Cytat:
jak w jakimś pochodzie wyciągnięcie ręki na trzy metry obok siebie i wyrzucenie ich z tak ogromną sztucznością

To mnie rozbawiło niesamowicie jak to widziałam Jeszcze ta mina, jakby widział na ręku krasnoludki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:11, 21 Maj 2010    Temat postu:

Gwałtowna przemiana = cały sezon = cały rok?? To ma być gwałtowność? Ja Cię przepraszam, ale nie jestem w stanie tego skomentować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:17, 21 Maj 2010    Temat postu:

Dla mnie to jest gwałtowność. Zresztą, też już pisałam. Rok na wyjście z takiej beznadziei? Jasne.

Okej, ja już kończę tutaj się wypowiadać, bo piszę tutaj więcej, niż w sumie warto. Oczywiście, bez obrazy dla Was, chodzi mi o to, że odcinek już się pojawił, nie podoba mi się, ale nic nie zmienię i trudno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:19, 21 Maj 2010    Temat postu:

Moim zdaniem on dopiero zaczyna wychodzić na prostą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:30, 21 Maj 2010    Temat postu:

Co do długości wychodzenia z beznadziei - zgadzam sie z Izoch, rok to mało, ale myślę, że on jeszcze z niej nie wyszedł i długo nie wyjdzie, zresztą sam zapytał: You think, I can fix myself?. House dopiero będzie próbował się poskładać i przynajmniej będzie miał w kimś oparcie, co nawet nie wiecie, jak bardzo ważne jest przy powrocie do społeczeństwa. Mnie może łatwiej to ogarnąć, bo na co dzień mam do czynienia z osobą, która również była na skraju załamania i nic nie dawało jej tak ogromnej siły, jak świadomość, ze może na kogoś liczyć.
Też już kończę, bo chyba trochę zboczyliśmy z tematu wątku
Pozdrawiam gorąco,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Pią 13:32, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:45, 21 Maj 2010    Temat postu:

W moim odczuciu fakt, że zaczął "wychodzić z dołka" niemal rok temu nie oznacza, że już z niego na dobre wyszedł Nie oznacza to również, że się jakoś drastycznie zmienił dopuszczając do siebie myśl, że potrzebuje kogoś naprawdę bliskiego i nie mam tu na myśli Wilsona. Ja myślę, że on zawsze kogoś potrzebował (kochał przecież Stacy i chciał, żeby znowu byli razem więc potrzeba bliskości nie pojawiła się ni z gruszki ni z pietruszki). Grał twardego, cynicznego faceta, któremu nikt nie jest potrzebny a tak naprawdę bał się kolejnego odrzucenia. Po pobycie w psychiatryku zrozumiał, że czasem lepiej zaryzykować i stracić niż nie wiedzieć nawet co się straciło. Jasno powiedział Nolanowi na terapii w Broken: Nie chcę być nieszczęśliwy. Chciał więc dać szansę swojemu szczęściu. Tak ja odebrałam cały 6. sezon.
Jeżeli chodzi o jego związek z Cuddy to przecież między nimi zawsze była niesamowita chemia, wyczuwalna nawet dla ich otoczenia W jakimś odcinku padła kwestia wypowiedziana przez jedną studentkę do drugiej: To nie jest nienawiść, to gra wstępna

Myślę, że ilu ludzi, tyle opinii i nawet coś co mi wydaje się oczywiste w odbiorze, dla kogoś innego, o innym stopniu wrażliwości może być niełatwe w interpretacji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Pią 15:50, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:43, 21 Maj 2010    Temat postu:

Sherry76
Cytat:
Jeżeli chodzi o jego związek z Cuddy to przecież między nimi zawsze była niesamowita chemia, wyczuwalna nawet dla ich otoczenia W jakimś odcinku padła kwestia wypowiedziana przez jedną studentkę do drugiej: To nie jest nienawiść, to gra wstępna


Tiaaa... i dowódca SWAT mówił podobnie, i Wilson to powtarzał i Nolan dawał do zrozumienia.
To się nazywa chór grecki, który jest po to żeby wbić durnemu widzowi do głowy coś czego on sam nie widzi.
Równie głupi zabieg, jak tłumaczenie co scenarzysta miał na myśli...

Zastanawiam się czy gdyby któraś z was była na miejscu Lucasa, również byłybyście zachwycone postępkiem Cuddy?
Czy byłybyście zachwycone, gdyby facet w stosunku do was robił te wszystkie paskudne rzeczy, które Cuddy robiła w stosunku do House'a?
Ponieważ ja, gdyby przyszedł do mnie facet, po tym jak publicznie wywrzeszczał że mnie nie kocha i jest zaręczony, a następnie przybiegł i powiedziała, ze mnie kocha a z narzeczona zerwał, na pewno nie rzuciłabym mu się na szyję. A pierwsza myśl jaka by mi przebiegła przez głowę to taka, że ze mną może postąpić identycznie.
Dlatego nie podoba mi się końcówka.

Cały odcinek ma zapaści scenariuszowe, ale dzięki grze HL i aktorki grającej Hannę nie widzi się tego. Przynajmniej nie od razu.
Tylko oni sprawiają, że można to obejrzeć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sherry76
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z domu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:19, 21 Maj 2010    Temat postu:

Wybacz, ale za durnego widza się nie uważam i bez tego, jak to nazwałaś, chóru greckiego potrafię pewne rzeczy wyłapać z fabuły. Nie oszukujmy się, miłość jest ślepa i wybacza gorsze rzeczy niż wykrzyczenie komukolwiek czegokolwiek. Poza tym nigdzie nie powiedziałam, że w odcinku nie było słabych momentów.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sherry76 dnia Pią 17:21, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:31, 21 Maj 2010    Temat postu:

Ekhem.. to był sarkazm (z tym durnym widzem).
Wiesz, ja wiem, że miłość bywa ślepa. Niemniej, nie tylko to miałam na myśli. I naprawdę nie wyobrażam sobie, żebym ot tak, od razu po tym wszystkim wskoczyła komuś w ramiona bez zastanowienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:29, 21 Maj 2010    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Zastanawiam się czy gdyby któraś z was była na miejscu Lucasa, również byłybyście zachwycone postępkiem Cuddy?
Czy byłybyście zachwycone, gdyby facet w stosunku do was robił te wszystkie paskudne rzeczy, które Cuddy robiła w stosunku do House'a?
Ponieważ ja, gdyby przyszedł do mnie facet, po tym jak publicznie wywrzeszczał że mnie nie kocha i jest zaręczony, a następnie przybiegł i powiedziała, ze mnie kocha a z narzeczona zerwał, na pewno nie rzuciłabym mu się na szyję. A pierwsza myśl jaka by mi przebiegła przez głowę to taka, że ze mną może postąpić identycznie.
Dlatego nie podoba mi się końcówka.


Masz dużo racji, nie neguję tego, ale wydaje mi się, że gdyby ktoś był w stanie psychicznej agonii, tak jak House pod koniec odcinka, łapałby się każdej szansy stanięcia na nogi i wątpię, żeby w takiej chwili analizował, czy zachowanie Cuddy wobec Lucasa, samego Grega, czy też wielu innych osób, było właściwe. House potrzebował czegoś, co postawi go do pionu - takim "czymś" okazała się "miłość" Cuddy i chyba nie był to moment, w którym House mógłby się zastanawiać i obrażać o to, co stało się kilka godzin temu.
Ach, no i żeby nie było, nie jestem zachwycona postępowaniem Cuddy ani odrobinę. Szczerze wkurzała mnie cały ten odcinek, bo po kiego grzyba zaręcza się z kimś, kogo nie kocha? Po co mówi komuś, kogo jednak kocha, że nie kocha? Wszystko było zagmatwane w tym odcinku i Cuddy dużo przez niego straciła w moich oczach. Bo zabawa uczuciami nigdy podobać mi się nie będzie. Ale myślę, że ona w jakiś sposób sama się pogubiła i w końcu przejrzała jednak na oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Pią 18:33, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:49, 21 Maj 2010    Temat postu:

Kika, powiem Ci tylko tyle, że jeśli jesteś w stanie głębokiej depresji czy tez agonii emocjonalnej, każda krzywda doznana wcześniej (obojętne czy doznana 4 h temu czy 4 lata) jest tak odczuwana jak nóż w nerce obracający się powoli. To jest irracjonalne i do załamania/wybuchu może doprowadzić to, że sąsiad nie odpowiedział dwa dni temu na twoje dzień dobry.
Dla mnie idealną końcówką byłoby zawieszenie: House siedzi na podłodze łazienki i ekran ciemnieje. TO by mnie przyciągnęło przed ekran w 7 sezonie.
Ewentualnie sam z siebie wyrzuca ten nieszczęsny vicodin (nie będe się na ten temat... tzn idiotyzmu/kretynizmu związanego z chronicznym bólem i vicodinem jako całe zło świata wypowiadać, wspomnę tylko, że de facto vicodinem nie można się naćpać, nie wspominając o halucynacjach) i idzie do fortepianu pograć. Telefon dzwoni a na wyświetlaczu widać: Cuddy. I koniec.
Ale to tylko moje zdanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:38, 21 Maj 2010    Temat postu:

Kika napisał:
nefrytowakotka napisał:
Zastanawiam się czy gdyby któraś z was była na miejscu Lucasa, również byłybyście zachwycone postępkiem Cuddy?
Czy byłybyście zachwycone, gdyby facet w stosunku do was robił te wszystkie paskudne rzeczy, które Cuddy robiła w stosunku do House'a?
Ponieważ ja, gdyby przyszedł do mnie facet, po tym jak publicznie wywrzeszczał że mnie nie kocha i jest zaręczony, a następnie przybiegł i powiedziała, ze mnie kocha a z narzeczona zerwał, na pewno nie rzuciłabym mu się na szyję. A pierwsza myśl jaka by mi przebiegła przez głowę to taka, że ze mną może postąpić identycznie.
Dlatego nie podoba mi się końcówka.


Masz dużo racji, nie neguję tego, ale wydaje mi się, że gdyby ktoś był w stanie psychicznej agonii, tak jak House pod koniec odcinka, łapałby się każdej szansy stanięcia na nogi i wątpię, żeby w takiej chwili analizował, czy zachowanie Cuddy wobec Lucasa, samego Grega, czy też wielu innych osób, było właściwe. House potrzebował czegoś, co postawi go do pionu - takim "czymś" okazała się "miłość" Cuddy i chyba nie był to moment, w którym House mógłby się zastanawiać i obrażać o to, co stało się kilka godzin temu.
Ach, no i żeby nie było, nie jestem zachwycona postępowaniem Cuddy ani odrobinę. Szczerze wkurzała mnie cały ten odcinek, bo po kiego grzyba zaręcza się z kimś, kogo nie kocha? Po co mówi komuś, kogo jednak kocha, że nie kocha? Wszystko było zagmatwane w tym odcinku i Cuddy dużo przez niego straciła w moich oczach. Bo zabawa uczuciami nigdy podobać mi się nie będzie. Ale myślę, że ona w jakiś sposób sama się pogubiła i w końcu przejrzała jednak na oczy.


No dokładnie Wydaje mi się, że House jest na tyle inteligenty żeby się domyślić, że Cuddy nie kocha Lucasa. Przecież cały czas nie wierzył w ten związek ich i uważał, że Cuddy jest z nim żeby mieć kogoś do bawienia Rachel
I chyba HOuse dostrzegł, że Cuddy jest szczera, nareszcie. I raczej wie, że nie postąpi z nim tak samo jak z Lucasem, bo wie, że ona go kocha. Że bała się do tego przyznac ale jak już to zrobiła, otworzyła się przed nim to co? Ma jej powiedzieć raptem (kobiecie do której coś czuje, której pragnie) żeby się odwaliła, bo mu coś tam wykrzyczała pod wpływem emocji? Wydaje mi się, że HOuse wiedział, że ona to wykrzyczała, bo chciała się uwolnić od niego. Walczyła sama ze sobą tak jakby... Z własnymi uczuciami względem House'a.
I pamiętajcie: miłośc nie jest racjonalna
I warto czasem zaryzykować Dlatego tak bardzo podobała mi się ta końcówka... I jeszcze wcześniej to wyznanie HOuse'a i potem ta końcówka w łazience House'a
Obydwoje zaryzykowali i teraz ciekawie będzie obserwować jak dalej potoczą się ich losy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez GosiaczeQ_17 dnia Pią 22:41, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:55, 21 Maj 2010    Temat postu:

Obejrzałam dziś tą końcówkę jeszcze raz i stwierdzam jednak, że to na bank nie są halucynacje, tak jak na początku podejrzewałam. Nie zmienia to faktu, że nadal uważam to za przesłodzony temat, ale... Scena wydaje się prawdziwa. Może o to chodziło. Prosto i na temat. Ten uśmieszek House'a mnie przekonał i jego "No". Lubię Huddy... ale te splecione dłonie... jeszcze to muszę strawić. Może jeszcze powinnam obejrzeć to kilka razy...
Zakończenie nefrytowej bardzo mi się podoba. Takie niedomówienie pozostawiłoby nutkę niepewności, ciekawości. A tak, mamy wszystko jak na dłoni, Huddy się spełniło.
Na koniec... jeśli oglądaliście wywiad z Hugh Laurie na ostatniej imprezie FOXa, to wiecie o czym mówię. Bardzo fajnie zareagował na pytanie o Huddy i to, co wydarzy się (bo wywiad odbył się przed emisją "Help me") w finale sezonu. Nazwał to "thing" i chyba tego trzeba się trzymać. Bo to takie nie wiadomo co, póki co. "There's a thing". Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madzia-cuperek dnia Pią 22:57, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:18, 22 Maj 2010    Temat postu:

Kika, Izoch powiedziała dużo z tego, co sama mogłabym napisać, więc tylko dorzucę kilka uzupełnień
Kika napisał:
Mówisz, że nie udaje się w prawdziwym życiu w wieku podeszłym, zacząć żyć inaczej? Ciekawe stwierdzenie, doprawdy... Bo ja znam osobiście wiele osób z bliskiego otoczenia, nawet z rodziny, które zrywają toksyczne małżeństwa właśnie w wieku 40-50 lat, poznają nowe osoby i zaczynają żyć inaczej.

Cóż, stwierdzam to, co wnioskuję z obserwacji mojego otoczenia, w tym najbliższej rodziny oraz opieram się na tym, czego nauczyli mnie na studiach. Nie zamierzam negować Twojego sposobu patrzenia na takie sprawy - to zawsze wynika z nabytych doświadczeń
Jeśli Twoim znajomym się udało i jest to trwałe, a nie chwilowe, to pozostaje się tylko cieszyć. Z drugiej strony - ile osób wysyła kupon totolotka, a ile wygrywa milion?

Kika napisał:
Mi nie chodzi o zwrot o 180 stopni, bo i sama nie wyobrażam sobie tego, że ktoś nagle wstaje rano i pomyśli sobie, że czas zacząć żyć inaczej. Nie... Od co najmniej dwóch sezonów obserwujemy to, że cała filozofia życiowa House'a, nijak nie sprawdza się w prawdziwym życiu i doprowadza go do załamania. Ja nie chce, żeby on się zmieniał, broń boże!, ja chce żeby był odrobinę szczęśliwszy, ale nadal pozostał inteligentnym, sarkastycznym, aroganckim geniuszem, ale nie samotnym... już nie!

Ehh... tylko że z tego, co widzę, to House się zmienił - nie błyszczy już inteligencją jak dawniej, sarkazm i arogancja nie są już zabawne, za to bywają okrutne... Za to samotnym House był w dużej mierze na własne życzenie - odcinał się od wszystkich, często nawet od Wilsona, bo nie potrafił (albo nie chciał) dopuścić nikogo blisko siebie. Teraz ma mieć rodzinę, w tym małe dziecko!... Nie chodzi o to, że ja tego nie chcę zobaczyć - ja zwyczajnie tego nie widzę! Zdarzy mu się gorszy dzień (absorbujący pacjent albo silny ból nogi) i co? Cuddy i Rachel będą chodzić wokół niego na paluszkach, a następnego dnia będą happy family? Ile czasu minie, zanim Cuddy dojdzie do wniosku, że jest tym zmęczona? A wtedy albo go porzuci, albo będzie nieszczęśliwa w związku. Po jakim czasie House uzna, że jest za stary na wychowywanie córki, która mogłaby być jego wnuczką? Srsly, House od 10 lat prowadził kawalerskie życie, robił co chciał i kiedy chciał, nikt nie ruszał jego rzeczy itp - to wszystko są niby drobnostki, ale czy House za nimi nie zatęskni, kiedy minie faza "miodowego miesiąca"?

Kika napisał:
Może uważacie, że człowiek o cholernie trudnym charakterze całe życie powinien być sam i że jemu coś dobrego od losu się nie należy, cóż... ja tam wolę patrzeć na ludzi w miarę szczęśliwych, widać mnie nie cieszy oglądanie nieszczęścia, bo to chyba pod sadyzm podchodzi, czyż nie? Czerpanie radości z bólu innych...

Moja uwaga - czy House rzeczywiście nie miał nic dobrego od losu? Wdzięczność pacjentów, jego własna satysfakcja, że zawsze jest górą?... Większość ludzi czuje się niespełniona bez rodziny, ale zdarzają się osoby, którym do szczęścia wystarczy praca, jakieś hobby i garstka przyjaciół i dla mnie taką właśnie osobą był House.
Co do sadyzmu, to wiele jego przejawów widziałam w zachowaniach Cuddy i Wilsona. Już w 1x01, dialog House/Cuddy:
- I'm going home.
- To what?

Aż mnie ściska, jak to sobie przypomnę. Cuddy prosto i jasno dała do zrozumienia, że House nie ma w życiu nic poza pracą (którą ona mu łaskawie dała), więc powinien być wdzięczny i tyrać jak niewolnik. Wilson bywał równie "miły", chociażby w 5x01 albo kiedy powiedział, że woli gadać do martwej Amber, albo przy tej całej sprawie z Sam Jeżeli ktoś tu próbował się podbudować cierpieniem House'a, to właśnie oni!

Kika napisał:
czy, gdyby jeden z Waszych znajomych, przyjaciół, obojętnie kto - wujek, dziadek, ojciec - był takim serialowym House'em, który nagle zapragnął żyć inaczej, bo już ma dość swojego spartolonego życia, to też byście mu powiedzieli: "Co Ty robisz? Nie możesz żyć inaczej, bo nie będziesz sobą..."

Ja bym nie powiedziała nic, ale swoje bym pomyślała. I pewnie taka osoba stałaby się tematem dyskusji jej znajomych.

sherry76 napisał:
W którym niby momencie ona traktuje córkę jak zbędny balast? Bo chce być szczęśliwa???

Tu nawet nie chodzi o jeden moment, ale o sposób, w jaki jest pokazane to macierzyństwo Cuddy. Póki dziecka nie było, gadało się o nim w serialu więcej niż teraz, kiedy już jest. Albo na samym początku: Cuddy wzięła wolne, żeby zająć się dzieckiem, a odcinek później wraca, rzekomo z powodu House'a - która "dobra mamusia" przedkłada pracę nad macierzyństwo? Albo ma do chorego dziecka pretensje, że za wcześnie wstało? Na podstawie tego, co zobaczyłam, ośmielam się powiedzieć, że jestem bardziej oddana mojemu psu, niż Cuddy Rachel.

sherry76 napisał:
czy to oznacza, że każda dobra mamusia musi z powodu dziecka tkwić przy niekochanym facecie

jeśli Cuddy NIC NIGDY nie czuła do Lucasa, to po co w ogóle to zaczynała? On ją kochał i ona o tym wiedziała. To nie był układ "z rozsądku". W tym momencie nawet nie chodzi o Cuddy jako o matkę. Ona zwyczajnie zachowuje się egoistycznie - najpierw wiąże się z Lucasem, bo tak JEJ wygodnie, po czym go rzuca tuż po zaręcznynach, bo dochodzi do wniosku, że ONA kocha House'a. A co z uczuciami obu panów? Już pomijając Lucasa, to mnie by było zwyczajnie wstyd pójść do faceta, którego poniewierałam na każdym kroku i ot tak wyznać mu miłość.

Kika napisał:
Izoch napisał:
Ale House przez tyle lat był sam. Tamte osoby mimo wszystko nie żyły w osamotnieniu, a ktoś obok nich ciągle był, nawet, jeśli wsparcia żadnego. Poza tym, pewnie i rodzinę mieli, a House'a rodzina opierała się tylko na Wilsonie. I tak nagle wszedł w związek? Jasne.
Nagle? Hm... to ja może oglądam inny serial?

Chyba rzeczywiście oglądamy coś innego. Bo - poza tym rokiem pomieszkiwania u Wilsona - to House ŻYŁ sam, a teraz sprawia wrażenie, że skacze na główkę w nieznaną otchłań z myślą "jakoś się ułoży".

Kika napisał:
Oni znają siebie na wylot, wiedzą, czego mogą się po siebie spodziewać. Wiedzą, co ryzykują i co mogą zyskać.

"znają się na wylot"? Nie sądzę... House i Cuddy nigdy nie przebywali ze sobą na gruncie prywatnym, a jedynie w szpitalu, co przynajmniej mnie napawa wątpliwością, jak taki związek ma wypalić. Ile oni o sobie wiedzą? Cuddy ma zapewne jako-takie wyobrażenia o tym, jakim człowiekiem House jest 'po godzinach' i to samo dotyczy House'a. Co House, który notorycznie spóźnia się do pracy i miał pretensje do Wilsona o używanie suszarki powie na to, że Cuddy o 5. rano wstaje, żeby uprawiać jogę?! Co Cuddy powie na bałagan, którym lubi otaczać się House? Prawda jest taka, że House i Cuddy w ogóle się nie znają w takim kontekście i pozostaje mieć nadzieję, że scenarzyści jakoś wybrną z tych fajerwerków, które nam zafundowali, zrobią krok w tył i pozwolą House'owi i Cuddy się ze sobą "oswoić"... Ale o tym dopiero się przekonamy po wakacjach.

Kika napisał:
Czy im to wyjdzie, czy nie, to już inna sprawa, a oni doskonale zdają sobie sprawę, że to ryzykowna gra. Więc nie mówiłabym, że wszystko stało się tak nagle i że staną się przykładną parą.

Pytanie tylko, jak do sprawy podchodzą scenarzyści? Bo ostatnio ich specjalnością jest rozwiązywanie problemów w jednej chwili i serwowanie sielanki

Kika napisał:
w przypadku House'a jego filozofia doprowadziła go do niemalże choroby psychicznej - do halucynacji i pobytu w szpitalu psychiatrycznym.

a ja i House sądziliśmy, że winę za halucynacje ponosił Vicodin... Zaś powodu pobytu w psychiatryku nigdy nie wyjawiono - coś przebąkiwano o depresji, ale z drugiej strony House musiał tam dostawać takie same leki jak anorektyk, skoro bez wachania wpadł na pomysł oddania do analizy próbki jego moczu
Jedno wiem na pewno - cały ten wątek psychiatryka był jeszcze bardziej niedorzeczny, niż słitaśne Huddy teraz. Szkoda, że nie rozegrano tego inaczej, ale co się stało, to się nie odstanie.

Kika napisał:
A tak BTW, to niesamowicie interesuje mnie to, jak ktoś widziłby dalsze istnienie serialu, gdyby House nigdy się nie próbował nawet zmienić? Do jakiego punktu chcielibyście go doprowadzić? Co ten serial miałby za sobą nieść? Jaki miałby być wątek przewodni? Myślicie, że serial miałby szanse istnieć przez 7-8 sezonów tylko w tej formie w jakiej był w seriach 1-3? Nie sądzicie, że byłoby to po prostu nudne i cholernie przewidywalne?

Dziesiątki seriali (Chirurdzy, Ostry dyżur, Bez skazy) ISTNIEJĄ po 8 i więcej sezonów, NIE ZMIENIAJĄC swojej formy do tego stopnia, jak zrobił do House MD!!! I widocznie nie jest to nudne i przewidywalne, skoro te seriale mają rzesze widzów, a ich oglądalność utrzymuje się na stałym poziomie, zamiast pikować w dół jak oglądalność House'a.
Nie miałabym nic przeciwko, gdyby tutaj wątkiem przewodnim pozostała medycyna, a życie prywatne stanowiło dyskretne tło i urozmaicenie. Zmianom zachodzącym w House'ie nie mówię nie - tylko po cholerę robić to w taki rewolucyjny sposób?! Bosh, czy nie byłoby lepiej, gdyby np. House zostałby w 3. sezonie dawcą nasienia, Cuddy urodziłaby jego dziecko, a potem niechby przez 3 sezony bawili się w podchody, z wolna dojrzewając do związku i finał byłby taki, jak widać? Wiem, to trochę przypomina fabułę "Z archiwum X", ale tam właśnie wypadło to naturalnie i logicznie, a nie kiczowato i idiotycznie. Nieszczęśliwie dla serialu, scenarzyści House'a lubują się w katastrofach i nie potrafią myśleć całościowo, skutkiem czego wyskakują z nieprawdopodobnym happy endem 5 minut przed dzwonkiem, chociaż większość widzów zdążyło już uciec w popłochu, przerażonych ciągłym znęcaniem się nad głównym bohaterem

Kika napisał:
Zawsze wydawało mi się, że takie produkcje, jak House - czyli coś w stylu psychologicznego dramatu - niosą za sobą jakieś przesłanie. W tym momencie możemy z tego wyczytać, że nawet jak jest cholernie źle, to każdy ma szanse na to, aby się podnieść i mieć nadzieję na szczęście.
sherry76 napisał:
Sądząc po wypowiedziach zniesmaczonych zakończeniem widzów to pewnie do samego końca chcieliby widzieć zaplutego, zarzyganego i pozbawionego jakiejkolwiek nadziei House'a, który z poczucia totalnej beznadziei strzela sobie w łeb.

Może Was to zdziwi, ale takie coś jest ostatnią rzeczą, jaką chciałabym obejrzeć.
IMO, scenarzyści skopali sprawę w momencie, kiedy pokazali, że za nieszczęśliwość House'a winny jest Vicodin. Jak już pisałam, House nie był nieszczęśliwy do tego stopnia, jak wszyscy w koło próbowali mu wmówić. Wystarczyłoby poprowadzić wątek w taki sposób, że Cuddy i Wilson w końcu dostrzegają autentyczność cierpienia House'a i zamiast prawić mu morały, starają się go zaakceptować, zrozumieć i pomóc mu tak, jak on tego potrzebuje, a nie wtłaczać go w standardy, które im wydają się słuszne. Wówczas logiczne byłoby, że House również by się zmienił - nabrał zaufania, powoli się otwierał na miłość Cuddy i przyjaźń Wilsona. I to by było psychologiczne podejście do postaci!
Tymczasem pokazano nam "pozbawionego jakiejkolwiek nadziei House'a, który z poczucia totalnej beznadziei" jest gotów metaforycznie "strzelić sobie w łeb", ale pojawia się dobra wróżka i wszystko nagle jest cacy. No niestety, widocznie naczytałam się zbyt wielu genialnie napisanych fików i dlatego takie cukierkowate zakończenie mnie zniesmacza

sherry76 napisał:
Gwałtowna przemiana = cały sezon = cały rok?? To ma być gwałtowność? Ja Cię przepraszam, ale nie jestem w stanie tego skomentować.

Za to ja jestem w stanie to skomentować i chętnie to zrobię.
Tak - przemiana w rok JEST GWAŁTOWNA, a poza tym niemożliwa!!! Problemy House'a mają swój początek już w dzieciństwie, następnie są problemy na studiach, zawał, odejście Stacy, śmierć "ojca"... To jest materiał na KILKA LAT psychoterapii, podczas gdy z tego, co widzieliśmy Nolan skupiał się na opowieściach z minionego tygodnia Metaforycznie rzecz ujmując, to zupełnie tak, jak rzucić garść nawozu na glebę, pod którą na głębokości jednego metra jest lita skała i próbować posadzić na tym dorodne drzewo...


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:45, 22 Maj 2010    Temat postu:

Richie117 napisał:

IMO, scenarzyści skopali sprawę w momencie, kiedy pokazali, że za nieszczęśliwość House'a winny jest Vicodin. Jak już pisałam, House nie był nieszczęśliwy do tego stopnia, jak wszyscy w koło próbowali mu wmówić. Wystarczyłoby poprowadzić wątek w taki sposób, że Cuddy i Wilson w końcu dostrzegają autentyczność cierpienia House'a i zamiast prawić mu morały, starają się go zaakceptować, zrozumieć i pomóc mu tak, jak on tego potrzebuje, a nie wtłaczać go w standardy, które im wydają się słuszne. Wówczas logiczne byłoby, że House również by się zmienił - nabrał zaufania, powoli się otwierał na miłość Cuddy i przyjaźń Wilsona. I to by było psychologiczne podejście do postaci!

Pozwól że się podpiszę obiema rękami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:56, 22 Maj 2010    Temat postu:

Przykro mi to powiedzieć, ale skopali to. Skopali to tak, że bardziej by się chyba nie dało...

Zakończenie było tak cukierkowe, że aż nieprawdopodobne... Jeśli już chcieli za wszelką cenę przybodobać się fanom i wcisnąć Huddy to mogli to zrobić bardziej... metaforycznie... Liczyłam na niedopowiedzenia, na dobrą muzykę, a tymczasem co..? Dostałam House'a całującego Cuddy i... jeszcze te dłonie...

Odcinek... byłby dobry. Ale jak dla mnie zbyt słaby i przewidywalny jak na zakończenie sezonu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Sob 14:14, 22 Maj 2010    Temat postu:

Bardzo proszę w tym temacie skupić się na tym, czego on dotyczy, czyli na odcinku "Help me". Do omówienia całego sezonu i podsumowań (wydarzeń i postaci) macie do dyspozycji odpowiedni wątek w tym dziale, więc proszę, nie rozkładajcie tej dyskusji na dwa różne miejsca.

Pamiętajcie (i dobrze, że niektórzy z Was zwracają na to uwagę ), że każdy ma tutaj prawo do własnej opinii i nie powinien być zmuszany do przyjęcia czyjejś. Proszę więc też nie robić osobistych wycieczek i na siłę przekonywać o słuszności swoich racji czy to przy użyciu argumentów z życia wziętych czy za pomocą tzw głosu rozsądku - każdy może się pochwalić swoimi doświadczeniami, które każą im oceniać pewne rzeczy tak a nie inaczej - dzielenie się nimi jest jak najbardziej ok tylko proszę nie czynić z nich prawdy najwyższej i jedynej. Dyskusje na nich oparte stają się jałowe i nie prowadzą do niczego poza off-topem.

Reasumując, trzymajcie się tematu.

Pozdrawiam

Dżuczek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ASIL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:10, 23 Maj 2010    Temat postu:

No cóż nie ma obowiązku aby każdemu się odcinek podobał. Niemniej jak czytam niektóre zarzuty które padają tu i ówdzie to jestem trochę zdziwiona
Pierwsze, że niby House nie jest housowaty? Otóż to jest pierwsza niedorzeczność. Housowatość jest określona przez samą osobę Housea, a więc wszystko co robi House musi być z definicji housowate. Po drugie należałoby najpierw zdefiniować słowo „housowatość” aby mieć jakieś odniesienie. Bo cóż to właściwie jest? Jeżeli już mamy się trzymać tego pojęcia, które nie wiadomo co oznacza, to nie rozumiem też dlaczego niby jego zabiegi i walka o Cuddy nie są housowate? Czy jak zabiegał o Cameron, by została w jego zespole to też to nie było housowate? Co prawda nie trwało to długo, bo Cameron była zbyt łatwym wyzwaniem dla Housea i nie wymagała tyle czasu i zabiegów aby dać się przekonać ale jednak - House się poświęcił i poszedł na przymusową randkę. Czy jak przygotowywał dla niej bukiecik kwiatów to nie było to zbyt słodkie? Czy zabiegi o Stacy były housowate czy też nie? Obserwacja szczura czy też pomoc w zmywaniu mieści się w definicji housowatości? Czy jak House zabiegł o Formana by ten nie odchodził z jego zespołu, to też to nie było w jego stylu? Co więcej w przeciwieństwie do Cameron, Forman okazał się twardszym przeciwnikiem i wymagał od Housea większego wysiłku i determinacji. Jak House starał się „odzyskać” Wilsona to jaki był? Housowaty czy niehousowaty? I, że za zaledwie po 4 odcinkach udało mu się pogodzić z Wilsonem to nie było to dziwne i takie nagłe? Czy jak House chciał się związać z niejaką Lidią to było to czy nie było housowate? Co więcej, chciał się z nią związać nie po jednym, dwóch czy trzech sezonach - On chciał się z nią związać po jednym odcinku!!! Czy to nie było „nagle”? Teraz okazuje się, że House jest „niehousowaty”. Dlaczego? Bo to co się zdarzyło dotyczy Cuddy a przecież z Cuddy- z definicji- wszystko jest zawsze przesłodzone, mało wiarygodne i „niehousowate”. No i oczywiście wciśnięte na siłę.

Drugie moje zdziwienie: padają zarzuty, że House się nagle zmienił! Po jednym sezonie otrzymujemy innego House. Otóż nie. House się zmienia od dawna. Już w drugim sezonie chce się związać z kobietą (Stacy). Co prawda to mu się nie udaję ale zamiar był. W końcówce trzeciego jest gotowy na zmiany – no i pozbywa się starego zespołu. W finale 4 sezonu w rozmowie z Amber wyraźnie mówi, że nie chce być nieszczęśliwym, nie chce cierpieć. Jeszcze nie wie jak i co ma zrobić ale sygnały są już widoczne. Przełomem okazuje się końcówka piątego sezonu. Przez cały szósty sezon obserwujemy jego dalszą stopniową przemianę. Wcale też nie jest powiedziane, że Housa od teraz się stanie takim „do rany przyłóż”. Widać jednak, że w jego sposobie myślenia od dawna zachodzą zmiany. Bo wbrew pozorom, ludzie się zmieniają, choćby pod wypływem różnych zdarzeń, które zachodzą w ich życiu.

Trzeci zarzut, że niby Huddy wciśnięto na siłę.
Od pierwszego sezonu między nimi „coś” wisi w powietrzu (samo pojęcie Huddy przecież nie wzięło się z niczego) To „coś” przez kolejne sezony przechodziło różne koleje i ewidentnie ewoluowało w kierunku „czegoś” poważnego. W piątym sezonie było to widać dobitnie. No nawet Wilson to widział! Stąd jego zabawa w swatkę. Dopóki House nie był gotowy do związku, Cuddy czuła się „bezpieczna”. Kiedy pojawiła się realna szansa na związek, bo House sobie w końcu uświadomił, że chce z nią być, Cuddy spanikowała i wpakowała się w sztuczny związek z Lucasem. „Ucieczka” od Housea z góry była skazana na niepowodzenie, więc do takiego a nie innego zakończenia po prostu musiało dojść. Nie ma tu nic dziwnego. Lukas niestety nie był na tyle inteligentny by się nie pakować w związek z góry skazany na klęskę. Ale to jego problem. Moim skromnym zdaniem i tak twórcy zbyt długo zwlekali z Huddy. Odwlekali to tak długo jak długo się dało. Niestety im dłużej odwlekali tym bardziej stawało się to męczące więc w końcu trzeba było postawić przysłowiową kropkę nad „i”. Jeżeli dla kogoś 6 sezonów to „nagle” to trudno.

Kolejny zarzut, że ostatnia scena była przesłodzona.
No pominę całą „przesłodzoną” łazienkową scenerię - nie ma to jak romantyczny pocałunek w łazience. Dla mnie ta scena jest słodko-gorzka. Nawet jak Cuddy wyznaje miłość Housowi, co jest elementem „słodkim”, to widać w niej na początku zwykłą rezygnację co jest elementem „gorzkim”. Nie widać tu jakiegoś wielkiej radości, nie mówiąc już o euforii. Nie ma maślanych oczu, jej twarz wyraża zarówno bezsilność ale i ulgę - zrobiła co mogła aby się oprzeć temu związkowi ale nic nie pomogło. Powiedzenie komuś, że wcale się go nie chce kochać to chyba też nie jest jakiś szczególnym komplementem. Świadczy tylko o tym, że osoba wypowiadająca te słowa wcale nie postrzega tego jako czegoś co będzie dla niej najlepsze. Zdaje sobie bowiem sprawę, że związek taki wcale nie będzie łatwy. Nie widzę więc w tym zachowaniu jakieś przesadnej słodyczy raczej przyznanie się do swej niemocy. Coś w rodzaju „Nie chcę ale muszę.”, co jest raczej gorzkie niż słodkie. Ponadto początki przeważnie bywają „miłe i przyjemne”. Przeszkody pojawiają się potem. Tak zgoda- przesłodki był moment kiedy House zamiast vicodinu wybrał Cuddy. Był to jednak pierwszy i symboliczny krok. Najważniejsze jest jednak czy w tym swoim postanowieniu wytrwa, więc też bym była ostrożna z tym „hura optymizmem”.
Pewnie dla niektórych byłoby lepiej gdyby cała scena odbyła się bez słowa- tak "metaforycznie, z niedopowiedzeniem....." (albo najlepiek jakby jej wcale nie było). Cuddy i House powinni w niej stać obok siebie w odległości co najmniej jednego metra, tak aby ani przez moment nie doszło między nimi do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, a tym bardziej do splecenia dłoni No a sam całus mógłby być przesłany w locie – ot takie tam cmok-cmok puszczone w powietrze.
Pewnie też bardziej „housowate” by było, gdyby House zażył jakieś prochy, popił je alkoholem a potem udał się do Cuddy aby rzucić się na nią i by siłą uzyskać to czego nie dało się uzyskać po dobroci. Tak to by było bardzo "housowate". Zrobić z House bardziej pokręconego niż był do tej pory to jest wlaśnie to. No przecież nie był jeszcze gwałcicielem !
Tak, tak wielka szkoda, że kolejny finał nie okazał się kolejną porażką Housea, że tym razem, przez moment (raptem trzy minuty) powiało troszeczkę optymizmem, że znowu nie jest to ponure i pesymistyczne Spokojnie, spokojnie w sezonie 7 już tej „sielanki” nie będzie. To było tylko chwilowe.

No cóż jak dotąd największa zmiana w Housie nie odbyła się dla Wilsona i pod jego wielkim wpływem (a przecież właśnie w tym sezonie jak nikt inny miał on Housea w zasięgu ręki), nie dla Cameron i nie pod jej wpływem, nie dla Stacy. To, że House chciał się zdecydowanie zmienić i się zmieniał, że pękła w nim ta twarda skorupa dokonało się pod wpływem Cuddy i dla Cuddy. Rozumiem, że to musi boleć.......


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez ASIL dnia Nie 14:31, 23 Maj 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huge ego, sorry
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: bocian mnie przyniósł ;-)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:03, 23 Maj 2010    Temat postu:

Hmm...
Hanna - rewelacyjny wątek. Nie jestem z tych, co się wzruszają na filmach, ale nie ukrywam, że łzy mi ciurem poleciały po twarzy, gdy umarła. To, w jaki sposób House do niej podszedł, jak się otworzył... Ciekawe, czy to było szczere, czy to kolejne zagranie? Tzn. czy w ten sposób nie chciał się przypodobać Cuddy? Nie wiem, ale jak wspomniałam - wsio co z wątkiem Hanny związane, było naprawdę dobre.
Sam pomysł na odcinek fajny, ale wykonanie beznadziejne. Chyba poszli po kosztach. Wspominam poprzedni "katastroficzny" epizod (House's Head/Wilson's Heart) i tam naprawdę wszystko wyglądało naturalnie. Sceny z tego odcinka jednak... ech... gruzowisko... jakbym oglądała marny film... Naprawdę widać, że wszystko zrobione było w studiu. Bardzo sztucznie to wyglądało.
Nie sposób ominąć ostatniej sceny i Huddy (choć nadal mnie tam pikuś, czy oni są ze sobą, czy nie)... Spodziewałam się takiego obrotu spraw. Gdzieś w kościach czułam, że Cuddy i House... terefere. Jednak to, że Cuddy nagle ni stąd, ni zowąd pojawia się w mieszkaniu Grega... Litości. To takie typowo amerykańskie. Takie... hmm... nie umiem znaleźć słowa...
Cała scena nie byłaby aż taka zła, gdyby nie... moment, gdy House wyrzuca tabletki z dłoni. Nie wytrzymałam i się roześmiałam. Dotychczas Hugh Laurie grał swoją rolę nienagannie. A tutaj ten właśnie moment wyszedł ch*lernie amatorsko... Jak z filmu klasy B.
Dlatego zamiast 10 punktów ode mnie ten odcinek dostaje 9.
Niemniej... nie mogę się doczekać tego, jak rozwiną wątek Huddy. Coś ciężko to widzę ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lamsi
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Wrz 2009
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:55, 23 Maj 2010    Temat postu:

Jakos nigdy nie przepadalam za Cuddy- zazdrosc ]:->
Ale teraz jakos ta scena mnei zszokowala ze cieszylam sie ze w koncu House kogos znalazl

Tylko nie rozumiem jednego bylo 8 godzin wczesniej a na poczatku House lezal na ziemi wszystko porozbijane. No to jak. To zakonczenie z Cuddy jest juz po tym? Bo nie chce zakonczenia w stylu ze cos znowu mu sie pomieszało.

jednak odcinek podobal mi sie 10/10


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:11, 23 Maj 2010    Temat postu:

Lamsi no jak Cuddy już przychodzi to jest powrót do tej łazienki. To co się dzieje na początku odcinka Czyli teraźniejszość. Koniec retrospekcji

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kitiko
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:45, 23 Maj 2010    Temat postu:

Tego się najbardziej obawiałem tygodnie temu, lecz teraz... Mhm, czuje ze nie będzie źle


Z Twojej wypowiedzi nic nie wynika. Następnym razem dobrze byłoby rozwinąć to, co masz do powiedzenia. Mam również prośbę. Jeśli posiadasz polską klawiaturę, używaj polskich znaków. Dzięki. W tym poście poprawiłam je. / pozdrawiam, m-c


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 7 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin