Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rzeczywistość jest tylko stanem umysłu [Z, 10/9 (epilog)]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:12, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Bardzo mi miło, ze was zaintrygowałam To prawdopodobnie przedostatnia część, więc wkrótce się wszystko wyjaśni. No chyba że część będzie powstawać w podobnym tępię xD
ta część mnie trochę zrelaksowała przy pisaniu, mam nadzieje że was przy czytaniu
********************************
Część 8

Pojechali za miasto, z daleka od głośnego miasta. Było tu dużo zieleni i mała rzeka. Po drodze w to cudowne miejsce poukładał sobie wszystko. Świat znów był stabilny i nie było w nim miejsca na niewytłumaczalne luki i zamieszanie czasowe. Allison na tą okazje przygotowała wiele swoich specjałów, i gdyby tylko nie niewygodne miejsce na kocu mógłby przysiądź, że jest w wytwornej restauracji. Pomyślała o wszystkim, lekkiej zastawie, serwetkach czy takim drobiazgu jak świeczki żeby było przytulniej. Była po prostu dobrą gospodynią.
Melinda biegała gdzieś i zbierała kwitki które potem jej mama splatała w wianek. Było naprawdę miło. Niestety, życie dobrego lekarza ma taką tentacje, że kiedy jest miło to zawsze coś się dzieje. To chyba największa wada tego przywileju. Każdy człowiek pracujący w tym zawodzie musi się z tym liczyć. Nic więc dziwnego iż kiedy zadzwonił pager lekarze popatrzyli na siebie wzajemnie, mając nadzieje, że to nie ich mały potwór się odzywa. Padło na Wilsona. Musiał w trybie przyśpieszonym zjawić się w szpitalu, więc zanim podjęli dyskusje na jakikolwiek temat Jimmy zabrał samochód i pognał do szpitala. Zostali sami, Greg mógłby przysiądź, że jeszcze minute temu chwiał takiego obrotu sprawy, a teraz wolałby przyjaciela z powrotem.
Zapadła niezręczna cisza. Żadne z nich nie wiedziało co ma powiedzieć i czy w ogóle powinno coś mówić. Melinda dostrzegła to z oddali, zrobiła wymowną minę i podniosła ręce jakby chciał udusić obojga. Nie zauważyli nawet kiedy podbiegła, ucałowała Alli i podeszła do Grega szepcząc mu coś na ucho.
- Pamiętasz omam z dzisiejszej nocy..
Zesztywniał.
- Tak, tak niedziela w kalendarzu nie była przypadkiem, nie sknoć wszystkiego.
Miał dziwne wrażenie, że siedmiolatki tak się nie odnoszą to starszych, nieznanych panów ale z drugiej strony znała na wylot jego intymny, osobisty świat i prywatne omamy. Chyba miała prawo do takich tekstów.
Dziecko odwróciło się napięcie i pobiegło w otwartą przestrzeń, tak jakby w ogóle jej nie było.
- Masz sekrety z moją córką choć widzi cię zaledwie drugi raz - zaśmiała się Alli.- polubiła cię, to rzadkość.
- To mój wdzięk osobisty – odgryzł się, szarmancko przeczesując włosy.
Speszyła się trochę, sama przecież znała ten jego wdzięk osobisty. Przykrył jej dłoń swoją i zapytał prawie bez emocjonalnie patrząc jej prosto w oczy.
- Dlaczego? - pytanie zawisło gdzieś między nimi, po czym spadło z wielkim hukiem na świat Alli rozsypując go na kawałki.
- Co dlaczego?
- Dlaczego wyszłaś za Wilsona? - gwałtownie odsunęła rękę.
- Nie uważasz, że to bezczelne? Co cię to interesuje? Przeszkadza ci, że jestem szczęśliwa, a może, że Wilson jest wreszcie szczęśliwy? To był zły pomysł zapraszać cię tutaj, nie wiem co sobie myślałam.
- To nie jest odpowiedz!
- To niej est normalne pytanie, ludzie wychodzą za siebie bo się kochają. Wiedziałbyś gdybyś potrafił kochać!! - wykrzyczała wręcz, w jego twarz. Pozwoliłaby popłynęły jej łzy. Jak zawsze umiała wyrazić swoje zdanie, ale nigdy nie potrafiła zapanować nad emocjami.
- Ale ty go nie kochasz bo...
- Ktoś kto nie wie co to miłość, nie może mnie umoralniać.- wstała i skinęła na córkę. - A teraz racz odwieźć mnie do męża. Piknik przestał być przyjemny. - charakterystycznie zaakcentowała słowo męża.
Mieli jedynie motor, więc zanim Alli posprzątała on w międzyczasie odwiózł jej córkę do Wilsona. Kiedy już mała dziewczynka oddawała zadurzy kask, przy okazji wybełkotała tylko jedno słowo „partacz ” i poszła sobie.
- Hej a gdzie złota rada na każdą godzinę? - wołał za nią z kpiną.
- Po co mam ci ją dać, i tak nie skorzystasz. - odpowiedziała bardzo serio.
Nawet ona straciła już do niego cierpliwość, ciągle rujnował jej sprytny plan, ciągle nie wierzył.

Kiedy odwoził Alli słyszał tylko czasem jakieś chlipnięcia które starała się ukryć. Z chodząc nie powiedziała nic, oddała kask i wtedy ich palce się zetknęły.
- Miałem racje. - powiedział prawie szeptem.
Odeszła. Nie powiedziała ani słowa. Kiedy patrzył na jej oddalającą się sylwetkę poczuł ukłucie żalu. Poczuł jak jego wewnętrzny świat spowija samotność.
Gdy otworzył drzwi swojego mieszkania myślał o tym iż jest tu obcy. To nie był już jego azyl. Od kiedy zagościł w nim mały omam chciał tu czasem wracać. Zostawiał tu uczucia, miał gdzieś w kącie krople nadziei. Nadziei która pękła jak bańka mydlana zalewając jego świat morzem żalu i goryczy. W swoim życiu spotkał te uczucia nieraz, zawsze był w stanie je przełknąć. Ale nie teraz. Było ich zdecydowanie zbyt wiele. Zbyt wiele pustki w życiu, a może w sercu? Teraz właśnie zdał sobie sprawę iż to czym oddychał do teraz było ulotne i nietrwałe. Nie miał kompletnie nic, mając wszystko na co tak ciężko pracował. Zdał sobie wreszcie tą cholerną sprawę iż wszytko co w osiągną nic nie było warte, bo nikt tego nie zauważał. Nikogo nie obchodziło ile trudu w to włożył. On też już nie miał zamiary na to zwracać uwagi.
- Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę tym kim chce! Więc po co...
Słowa krążyły po pokoju, odbijając się echem od ścian i wracając ze zdwojoną siłą, by ranić serce. Usiadł do fortepiany. Miał przed sobą kartkę papiery, długopis, Vicodin, szklankę i butelkę najlepszej whisky. Poukładał je od najmniejszego do największego. I zaczął grać, prawdopodobnie ostatnią melodie.

Tylko coś jej nie dawało spokoju...

CDN

za błędy przepraszam, ale nie maiłam już siły sprawdzać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:36, 05 Kwi 2009    Temat postu:

BuTtEr,
boję się co kombinujesz na zakończenie.

Nie wiem czemu spodziewam się katastrofy.
Wpływ obecnego klimatu filmowego, czy braku efektu (bo i jaki inny mógłby być) rozmowy House'a z Cam?

No i zakończenie: "Miał przed sobą kartkę papieru, długopis, Vicodin, szklankę i butelkę najlepszej whisky. Poukładał je od najmniejszego do największego. I zaczął grać, prawdopodobnie ostatnią melodię".
To nie może się dobrze skończyć. Niestety, bo lubię szczęśliwe zakońćzenia.

Ale jak zawsze utrzymujesz zainteresowanie czytelnika rozwojem akcji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:40, 05 Kwi 2009    Temat postu:

Przestraszył mnie ten koniec.
Pisz szybciutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cocorito
Internista
Internista


Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:47, 06 Kwi 2009    Temat postu:

mam nadzieję, że się nie zabije... Pisz szybko ostatnią część!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:42, 06 Kwi 2009    Temat postu:

cocorito ja też mam taką nadzieję

BuTtEr, a może on się tylko podtruje?
Jak się zabiję to ja się chyba rozpłaczę

Jak zwyklę świetnie BuTtErfly...?.!
Czekam na następną częśc (mam nadzieję, że nie na ostatnią)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Czw 18:04, 09 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:12, 09 Kwi 2009    Temat postu:

czemu on zawsze musi wszystko zepsuć ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:40, 25 Sie 2009    Temat postu:

eigle jakiś tam wpływ filmu jest na przykład to jak długi czas składałam tą część niemając inspiracji ale mam nadzieje że katastrofy uda mi się uniknąć.

allison23 masz prawie jak na życzenie otóż stwierdziłam ze część wyszła długa i wyjaśnienie zamieszczę w epilogu

Jen nie wiem? ten typ tak ma <lol2>

Wiec ta część powstawała w boleściach ponieważ nie mogłam przebrnąć przez stworzoną przeze mnie koncepcje, na co częściowo miał wpływ i sam serial. Ale poswatała z czego się niezmiernie cieszę. Będzie jeszcze epilog który wyklaruje obraz. I mam nadzieje że nie wszyscy zapomnieli o czym w ogóle jest fik
Tak więc miłego czytania
*******************************************************
Część dziewiąta.

Kobieca intuicja to dziwna rzecz, niby nie każdy ją ma, niby nie zawsze działa, ale w sytuacjach nadzwyczaj ekstremalnych pojawia się o dziwo nawet u mężczyzn. To była taka sytuacja. Kiedy serce zadręcza umysł setkami pytań, których nie rozumiemy. Kiedy niezawodny dotąd rozum ślepo wierzy w strzępki nadziei czające się w resztach zdrowego rozsądku, który podpowiada, że nasz starach jest irracjonalny. Czy ona była przykładem kobiety z typową intuicją? Może.. Nigdy się nad tym nie zastanawiała, teraz nie miała na to czasu, ale chyba nigdy nie wierzyła w takie bzdury. Wierzyła swojemu mózgowi i faktom, tak jak nauczył ją były szef. A co kiedy umysł zaczyna wariować? Kiedy sam stwarza demony i nie daje nam zapomnieć o strachu. Co kiedy przestajemy wierzyć w to co widzimy, i zaczynamy po omacku błądzić w ciemnościach, słuchając tylko głosu swego serca. Teraz czuła jak stukocze delikatnie w jej piersi. Jak mówi szeptem, że coś jest nie tak. Jak oskarża ją o największy błąd, i obciąża najgorszą karą - utratą sensu życia.
W głowie miała pustką, przerażającą i cichą. Bała się? Tak. Decyzja była prosta, czas porzucić racjonalny umysł, czas zamknąć oczy i nasłuchiwać co do powiedzenia ma serce, od dawna zagłuszane rozsądkiem...

Siedział właśnie w lobby szpitala, czekała na męża, który już skończył, obok siedział nieruchomo Melinda. Alli patrzyła w przestrzeń, każda sekunda wydawała jej się zatrzymywać gdzieś pomiędzy sercem a rozumem sprawiając, że nie mogła oddychać. Gdy zobaczyła Wilsona wychodzącego z windy jej oczy zaszły łzami, podbiegła ucałowała go i wyszeptała coś na szybko. Coś czego nie usłyszał, ale nie przejął się, nikt by nie usłyszał. Powiedziała to tak szybko, że zrozumiał tylko: „czucie” a może „przeczucie”, albo „uczucie”, „współczucie”? Nie byłby pewien żadnej z wersji, jednak nigdy jej takiej nie widział. Zrozumiał. Zawsze ją rozumiał, nie musiała mówić. On wiedział.
Wybiegła ze szpitala nie zauważając wzroku córki, która tylko uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do czytania ulotek.
Padało. Może i dobrze-pomyślała, deszcz ukryje łzy, otrzeźwi, pomoże zrozumieć...
Nie wezwała nawet taksówki, była zbyt rozkojarzona, a może zbyt skupiona na celu? Biegła w deszczy, nie myśląc o zmęczeniu. Ludzie patrzyli na nią z zaskoczeniem, niektórzy rozbawieni a niektórzy, ale tylko ci, którym udało się spojrzeć w jej oczy, rozumieli. Miała wrażenie, że chcą dodać jej otuchy, utwierdzić w decyzji której nie podjęła. W decyzji której nawet nie znała. Ale dawali nadzieje, to jej wystarczało, by znaleźć w sobie jeszcze trochę siły. By jeszcze bardziej skupić się na tym co próbuje powiedzieć jej serce, by usprawiedliwić się przed całym świętem ze swojego zachowania. Nie miała pojęcia co dzieje się wokół niej, nawet ją to nie obchodziło.

Była na miejscy. Zasapana i mokra weszła do przedsionka i drżącą ręką zapukała w zielone drzwi...
Cisza..
Żadnego stukotu laski, żadnego szmeru, żadnego „odpieprz się” które by ją pewnie uradowało bardziej niż najpiękniejszy komplement świata w najbardziej zniewalającym miejscu na ziemi.
Ta przeraźliwa cisza dobiegająca zza drzwi sprawiała, że czułą się jak w śnie w którym obraz się rozmywa a wszytko wokół dociera zniekształcone i takie nijakie.
-Coś się stało? Przepraszam mogę jakoś pomóc? Źle się pani czuje?
Jakaś miła sąsiadka widząc ją mokrą, rozpłakaną i zagubioną zatroskała się i chciała pomóc. Alli zrozumiała jak musi wyglądać, jak wariatka. Desperatka która nie umie poradzić sobie sama ze sobą. Jednak nie przejmowała się tym, zepchnęła te myśli na skraj świadomości. Znów poczuła łzy na policzku.
-Proszę pani, wie pani ile tu już stoi? Z dobre 10 minut. Proszę pani.. - kobieta mocno ją chwyciła i poszarpała delikatnie.
-To nie ma sensu- niski męski głos, zniecierpliwiony, obojętny, znudzony.- To jakaś wariatka, widzisz, że wpatruje się w drzwi tego dupka, pewnie szykuje krwawą zemstę na palancie. Ciekawe co jej zrobił? -niski śmiech- długo jeszcze będziemy tu stać, Suzan?
-Przestań! Musimy jej pomóc!
Przestać, Suzan miała racje. Musi się wziąć w garść, musi przestać uciekać. Musi udzielić pomocy sobie i Gragowi. Musi znaleźć w sobie siłę żeby go uratować, żeby uratować siebie. Musi udzielić pomocy sama sobie, nikt inny tego nie zrobi.
- Przestać.- szepnęła rozkojarzona Alison.
-Pomóż mi..- spojrzała w oczy kobiety, po czym odwróciła sie.- pomóc mu, pomóc nam.
Ruszyła pewnym krokiem w stronę drzwi, zaczęła gładzić delikatnie palcami powierzchnię wokół drewna, każde wgłębienie. Para stojąca za nią nic nie rozumiała przyglądali się obłąkanej kobiecie. Znalazła.
Ostrożnie przekręciła klucz i otworzyła drzwi, popychając je delikatnie.
Zaskrzypiały. Ukazując wnętrze mieszkania. Czas stanął w miejscu...

Siedział właśnie w kocu, pod ścianą szpitalnego korytarza przytulając się do Wilsona i popijając kawę. W jej głowie widniały tylko obrazy. Greg na podłodze. Pusta szklanka burdonu, przewrócone pudełko vicodinu. Biała kartka papieru zgięta w pół i przyciśnięta długopisem. Jego twarz w jej rękach. Łza spadająca na koszulę. Lekarze wchodzący do pomieszczenia. Sanitariusz który odciąga ją od mężczyzny. Słyszała w uszach swój krzyk. A potem pustka. Już nic. Spokój. Kiedy odzyskała panowanie nad sobą była w ramionach Wilsona.
Spojrzała w stronę szklanej szyby. Widziała białe plamy każące wokół łózka na którym leżał diagnosta. Podskoczył. I wtedy otrzeźwiała zupełnie. Spojrzała na monitor, zielona linia biegnąca przez środek czarnego ekranu, drażniła jej uszy tym paskudnym dźwiękiem. Podskoczył a wraz z nim linia, i znów wrócił przeraźliwy dźwięk. Upuściła kawę i podeszła do szyby, w oczach stanęły jej łzy, teraz widziała tylko poziomą linie na monitorze. Paznokcie wbijały się jej w wewnętrzna część dłoni pozostawiając głęboki ślady. W głowie miała pustkę, nie myślała kompletnie o niczym, widziała, słyszała, czuła ale nie myślała.

Po drugiej stronie szyby krzątali się lekarze, wymieniając w zawrotnym tempie informacje na temat tego co jeszcze można zrobić.
On widział wszystko z zupełnie innej perspektywy, czuł prąd przeszywający jego ciało, słyszał zniekształcone nazwy leków jakby był pod wodą, i przede wszystkim myślał. Głównie o tym co się stało. Kiedy mógł już otworzyć oczy zauważył, że czas zwolnił. Wiedział, że lekarze biegają ale poruszali się wolniej niż żółwie. wokół było jakby jaśniej. Rozejrzał się i zauważył u swoich stup Melinde, w tej samej nocnej koszuli, z tym samym misiem i Tą samą nadzieją w oczach. Lizała krwistoczerwonego lizaka w kształcie serca, ale nie tego głupiego wymyślonego i równego, to raczej był kształt prawdziwego, ludzkiego serca. Przeszły go ciarki.
- Znowu ty?
- Weź się garść i nie spieprz swojej ostatniej szansy. Już i tak przez ciebie mamy deficyt...
I czas wrócił do swoich ram a on poczuł się żywy. Tak naprawdę żywy. Już nie stał na krawędzi, nie balansował między być i nie być. Dostał jeszcze jedną szanse, jeśli i ją zmarnuje to nie nazywa się Gregory House.

Allison uśmiechała się, była szczęśliwa, uściskała Wilsona i popłakała się ze szczęścia. Nie wiedziała co dalej. Jak wybrnie z tego zaułka w który sama siebie wpędziła, teraz liczyło się to, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie. On przeżyje.


To dziś, dziś wreszcie może wyjść do domu. Przez cały pobyt w szpitalu Allison przychodziła, przynosiła domowe jedzenie, zabawiała go i... porozmawiali na kilka ważnych tematów. Dziś wychodził a ona jeszcze nie przyszła. Obiecała. Może jednak wszytko nie wróciło do normy?

Allison szła właśnie do szpitala, stukając obcasami, kiedy zauważyła swojego męża wychodzącego z pracy. Nie rozmawiali ostatnio z sobą zbyt często, a jeśli nawet to niezbyt głęboko. Zatrzymał się a jej serce załomotało. Wystraszyła się, niepewnie podeszła wbijając wzrok w chodnik.
-Allison...
-Tak?
-Wyjeżdżam.
-Co? - gwałtownie podniosła głowę.
-Wyjeżdżam, dostałem ofertę pracy w innym szpitalu w Nowym Jorku i ją przyjąłem, samolot mam dziś o ósmej.
-Co? Wiem że ostatnio jest nam ciężko, ale zapomniałeś mi wspomnieć o takim drobnym szczególe jak zmiana miejsca zamieszkania? -całe jej poczucie winy zamieniło się w wściekłość.
-Alli...-położył jej rękę na policzku- nie ma już nas.
-Ale..- w jej oczach stanęły łzy.
-Kiedy za ciebie wychodziłem, gdzieś tam czułem, że w pewnym stopniu należysz do niego. Oszukiwałem się, że tak nie jest, ale spójrzmy prawdzie w oczy, zawsze i wszędzie będziesz go kochać.
-James ja..
-Cii..-położył jej palec na ustach- nie obwiniaj się. Nasz związek był najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie będę tego żałował. Mam nadzieje, że oboje wynieśliśmy z tego coś dobrego, ja tak. Byłaś najlepszą panią Wilson, i nawet jeśli będziesz ostania to wiedz, że takiej zawsze szukałem. Ale... nie chce tego ciągnąć na siłę, chce pamiętać tylko to co dobre. -uśmiechnął się w ten uroczy sposób.- dziękuje, że nadałaś mojemu życiu sens, a teraz biegnij nadać swojemu. Nigdy cię nie zapomnę.
-A co z...
-Przestań się tak martwić wszystkim i biegnij, on czeka. -pocałował ją na pożegnanie i odszedł. Jeszcze przez chwile patrzyła jak jego sylwetka znika otulona pomarańczowymi promieniami zachodzącego słońca. Jednak byli parą idealną, bo wiedzieli kiedy zrezygnować, żeby nie zepsuć całości. Rozumieli się bez słów.
Otarła jeszcze łzy i pobiegła do szpitala.
Koniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BuTtErfly...?.! dnia Wto 20:41, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:14, 25 Sie 2009    Temat postu:

Matko,

jest Hameronek, ale nie będzie już Hilsona. Wilson jak zwykle najwspanialszy i nieskazitelny, poświęcający się dla przyjaciela.

Zadowolenie osiągnięte poprzez łzy.

Gdyby nie baśniowy klimat (tak, dla mnie Melinda jest postacią nie z tego świata), opowieść byłaby przygnębiająca.

Cytat:
- Weź się garść i nie spieprz swojej ostatniej szansy. Już i tak przez ciebie mamy deficyt...


Ten tekst Melindy jest rewelacyjny. Jakby była cząstką House'a a nie Wilsona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez eigle dnia Wto 22:52, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HannahLove
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mieszkanko wśród własnych gwiazd :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:47, 25 Sie 2009    Temat postu:

oh, naprawdę nieziemski hameronek. Hilson się rozpadł, no ale cóż, takie jest życie. Ślicznie !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:01, 26 Sie 2009    Temat postu:

Hameronek piękny.
Mówiłaś coś o epilogu. Czekam na niego z utęsknieniem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:39, 28 Sie 2009    Temat postu:

Pod natchnieniem weny napisałam epilog. Jest słodziutki więc jak macie problemy z cukrem to nie polecam

Wierzcie mi, nie macie pojęcia jak się ciesze, że już skończyłam tego fika. Mam nadziej, że ostatnia odsłona spodoba się, i żuci trochę światła na całość historii.

Miłego czytania.
***************************************************
Część dziesiąta. Epilog.

Ostrożnie wyjął zdrętwiałe ramie spod głowy śpiącej Cameron. Zamknął oczy i próbował zasnąć. To już miesiąc jak z sobą mieszkali, ustalili, że zamienią mieszkanie Grega na większe żeby Melinda miała gdzie spać zamiast na kanapie, bądź między nimi. Allison nie chciała wracać do swojego domu, czuła tam wszędzie Wilsona, czuła że go zraniła i nie mogła sobie tego wybaczyć chociaż wiedziała iż on nie ma żalu. Leżał i nie mógł odpłynąć w ramiona morfeusza, jego głowę najpierw zaprzątała ich przyszłość. Jak to będzie wyglądać. Czy teraz on będzie chodzić na dzień ojca do szkoły Melindy? Czy Wilson jeszcze kiedyś wróci? Dostał tego czego pragnął- obok leżała kobieta którą kochał, jednak strata przyjaciela bolała. W końcu to był Wilson, facet który wiedział o nim chyba wszystko. Ktoś kto go rozumiał. Był szczęśliwy ale jednocześnie czuł się trochę podle. Kiedy przewrócił się na bok, i otworzył oczy zobaczył Melindę, taką jak pierwszego razu. Z misiem i nastroszonymi włosami, cichą i zamkniętą w sobie. To niebyła ta dziewczynka śpiąca teraz na jego kanapie, ale myślał że tamte' zwidy' ma już za sobą.
-Co ty tu..?
-Obudzisz mamę.- Melinda spojrzała na Alli. -Lubię patrzeć jak śpi, wydaje się wtedy taka spokojna jakby była ze skały. Dodaje siły.
-Ja tez to lubię.- Greg odwrócił wzrok w stronę Cameron.
-Przecież wiem.
-Wiem.
-Wiem, że wiesz, że wiem, więc przestań. Przecież jestem tobą.- Zirytowała się dziewczynka.
-Właściwie dlaczego...?
-Bo mnie potrzebujesz, dlatego tu jestem. Ale to już koniec.
-Koniec czego?
-Czas na ciebie. Obudź się.
-Przecież nie śpię.
-Twoja lekcja skończona, to co zrobisz z tą wiedzą mnie nie obchodzi.-Dziewczynka zniknęła i pojawiła się blisko twarzy Housa, tak, że prawie stykali się noszami. Nie czuł jej oddechy, ale może to efekt tego iż zapatrzył się w jej oczy. Zimne dwa oceany nadziei, w delikatnych ciemniejszych liniach na tęczówkach było jednak widać siłę i nieprawdopodobny upór. Patrząc na te dwa niebieskie kryształy od których odbijało się delikatne światło księżyca miał wrażenie ze patrzy jednocześnie w surowe oczy ojca, w swoje zmęczone oczy w odbiciu lustra, i pełne radości oczy Melindy.
-Wstawaj House. -wyszeptała Melinda. A go przeszły ciarki.-Wstawaj to dziś...

-House wstawaj...-usłyszał wściekły głos administratorki szpitala.- te papiery miały być na wczoraj a ty śpisz.
Huk uderzającego o biuro papieru. Otworzył oczy i znalazł się w swoim gabinecie. Rozkojarzony rozglądał się po swoim gabinecie.
-Co się stało? Gdzie jest Melinda?
-Jaka Melinda, House granie głupiego nie uratuje cię od obowiązków, będę tu siedzieć i pilnować żebyś wypełnił wszystkie akta.
-Gdzie Cameron?
-Na ER. Tym razem nie licz, że uzupełni za ciebie karty. Pisz!- Cuddy rzuciła mu otwarta kartę przed nos, podała pióro i usiadła na krześle naprzeciw.
Zdezorientowany House spojrzał na kalendarz. Nie mógł uwierzyć. Jeszcze jedno spojrzenie. Przewertował kilka kartek w tył i w przód. I jeszcze raz spojrzał. Potem na kalendarz w komputerze. A potem na dzień zaznaczany w aktach i na gazecie. Pierwszy szok o mało nie skończył się zwałem serca, potem opanował się i mógł powiedzieć to na głos.
-Szesnasty Marzec dwutysięcznego pierwszego roku... -przełkną ślinę. I spojrzał na zegarek-siedemnasta dwie.
-lekcja...!! -wykrzyknął.- Już rozumie.- dodał szeptem i wstał z miejsca.
-House!!-Cuddy automatycznie podskoczyła.-Gdzie idziesz?
-Idę ratować życie!
-Nie masz pacjenta.-Administratorka skrzyżowała ręce na piersiach i przyjęła minę 'Ha i co ty na to? Nie wyślizgniesz się tak łatwo'
-Swoje. Jak się uda to odrobię dodatkowy tydzień kliniki. - puścił jej oczko i uśmiechną się zawadiacko.
Cuddi opadła szczeka, tego się nie spodziewała i czuła, że pokój wiruje. House zagrał mocną karta, a może rzeczywiście coś z nim nie tak? W każdym razie musiała usiąść.

House prawie biegł na ER. Zatrzymał się przy automacie z kawą, kupił dwie i otworzył spokojnie drzwi najbardziej zabieganego oddziału szpitala. Spojrzał na zegarek, 17.10. Wilson według jego danych będzie za 4 minuty i 30 sekund. Musi się spieszyć. Wyszukał w tłumie Cameron wypisująca jakieś papierki i podszedł do niej stawiając parującą kawę przed jej nosem.
Podniosła wzrok i się zdziwiła.
-House co ty...
-Niema czasu na pierdoły, zjesz ze mną dziś kolacje?
-Co? -Cam czuła się jakby właśnie dostała ciężkim narzędziem w głowę.
-Pytam czy zjesz ze mną kolacje. To nie jest fizyka kwantowa.
-W twoim przypadku podejrzewam, że to coś znacznie bardziej złożonego niż jakaś tam fizyka kwantowa.
-Allison..-zbliżył swoją twarz do jej twarzy.- żeby zadać Ci to pytanie musiałem wyciągnąć ciężką artylerie, i powiedziałem Cuddy, że odrobię dodatkowy tydzień kliniki, i nie mam pewności czy nie leży w moim gabinecie i nie dusi się przytłoczona ciężarem tej informacji. A zaraz wpadnie tu Wilson i zaproponuje ci to samo co ja, dokładnie za 2 minuty i 23 sekundy.
-22..
-tak, widzę że rozumiesz, więc jeśli coś kiedyś do nie czułaś to proszę zgódź się.
-House czy to kolejny głupi zakład?
-To bardziej skomplikowane, i wytłumaczę ci to wieczorem, przyjadę o ósmej.- Na odchodne pocałował ją w policzek.
Cameron znieruchomiała. Gregory House, ceniony na całym świecie diagnosta dupek i jej życiowa miłość pocałował ją w policzek. Musiała się uszczypnąć by wiedzieć, że to nie jest sen.

-Nieźle rozwaliłeś na łopatki dwie kobiety, uratowałeś moją i swoją przyszłość i nie zrujnowałeś przyjaźni w 11 i pół minuty. Prawie jak super hero.
House odwrócił się w stronę znajomego głosu. Melinda, ale tym razem uśmiechnięta i mniej przerażająca.
-Co to było? Kim jesteś?
-Zesłali mnie z góry żebym naprostowała trochę przyszłość.
-Przecież jeszcze się nie urodziłaś.
-Ale się urodzę, więc cel osiągnięty.
-Ty jesteś..-pokazał palcem na nią a potem na siebie, a ona potaknęła.- to by wyjaśniało skąd taka pyskata jesteś.
Zaśmiali się. Dotarło do niego, będzie szczęśliwy u boku Cameron i z przyjacielem u boku na ślubnym kobiercu.
-Właśnie co z Wilsonem.
-Kawa którą niesie nie zmarnuje się.- oboje spojrzeli w stronę ładnej i młodej pielęgniarki.
-Do zobaczenia TATO.
-Do zobaczenia... córuś.-Stał i patrzy jeszcze przez chwilę jak odchodzi, po czym z uśmiechem na twarzy poszedł do swojego gabinetu zdrapywać Cuddy z podłogi i dzwonić do najlepszej restauracji w mięśnie, New Jersey.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BuTtErfly...?.! dnia Pią 22:43, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:18, 28 Sie 2009    Temat postu:


tylko tak mogę wyrazić co czuję po przeczytaniu epilogu!
Butter! No wiesz co!
Nigdy bym nie pomyślała, że to sen.
Świetny pomysł z tym zakończeniem.

Ps. Tylko jak już ochłoniesz - popraw literówki co? *ładnie prosi*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:31, 28 Sie 2009    Temat postu:

upsss... znowu literówki no

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:34, 28 Sie 2009    Temat postu:

Nie przejmuj się. Ja też ich trochę stawiam. No i mam odwieczne kłopoty z przecinkami

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:45, 28 Sie 2009    Temat postu:

tak interpunkcja to jedna z najbardziej zawiłych części naszej gramatyki a na polskim najczęściej pada hasło 'jak nie wiecie gdzie ma być przecinek, stawiajcie go na wyczucie'

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:45, 29 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
to by wyjaśniało skąd taka pyskata jesteś.

Skumał wreszcie!

BuTtEr, rozwaliłaś mnie tym epilogiem
Jest świetny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:39, 31 Sie 2009    Temat postu:

allison23 napisał:

BuTtEr, rozwaliłaś mnie tym epilogiem
Jest świetny


Cieszy mnie twoja radość I to ze ci się podobał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarnadalia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:03, 31 Sie 2009    Temat postu:

"Prawie jak super hero." Jak to? Przecież to jest nasz super hero

Literówkami się nie przejmuj,wiem ile to kosztuje wysiłku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:15, 01 Wrz 2009    Temat postu:

BuTtErfly...?.! napisał:
allison23 napisał:

BuTtEr, rozwaliłaś mnie tym epilogiem
Jest świetny


Cieszy mnie twoja radość I to ze ci się podobał.

No widzisz. Rozwaliłaś mnie.
A kto mnie teraz pozbiera? xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:25, 01 Wrz 2009    Temat postu:

allison23 napisał:
BuTtErfly...?.! napisał:
allison23 napisał:

BuTtEr, rozwaliłaś mnie tym epilogiem
Jest świetny


Cieszy mnie twoja radość I to ze ci się podobał.

No widzisz. Rozwaliłaś mnie.
A kto mnie teraz pozbiera? xD


JA!
*Zbiera alli*
*składa w jedną całość*
*widzi ze źle poskładała*
Czy przeszkadza ci ręka zamiast głowy i brzuch na kostce??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:04, 01 Wrz 2009    Temat postu:

BuTtErfly...?.! napisał:
allison23 napisał:
BuTtErfly...?.! napisał:
allison23 napisał:

BuTtEr, rozwaliłaś mnie tym epilogiem
Jest świetny


Cieszy mnie twoja radość I to ze ci się podobał.

No widzisz. Rozwaliłaś mnie.
A kto mnie teraz pozbiera? xD


JA!
*Zbiera alli*
*składa w jedną całość*
*widzi ze źle poskładała*
Czy przeszkadza ci ręka zamiast głowy i brzuch na kostce??

Chyba się przyzwyczaję
Tylko nie wiem, jak będzie działał mój układ pokarmowy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kruszynka85
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:37, 13 Maj 2012    Temat postu:

wow, wow, wow. Kochana Twoje opowiadanie jest niesamowite,najlepsze Hameronek jaki do tej pory czytalam. Ten pomysl z aniolkiem Melinda byl rewelacyjny. Ech uwielbiam happy endy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin