Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Spojlerki po mojemu [6]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:26, 10 Sty 2009    Temat postu:

Ty możesz wszystko...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:52, 10 Sty 2009    Temat postu:

Oba mi sie bardzo podobały, takie refleksyjne. Brak mi słów...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:50, 10 Sty 2009    Temat postu:

Kropeczko dziękuję Ci za tą część. Uwielbiam 5x07, a w Twoim wykonaniu jest jeszcze lepsza!
Masz talent, dziewczyno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:15, 10 Sty 2009    Temat postu:

eigle napisał:
Ty możesz wszystko...


To była chwila, w której poczułam się jak Bruce Wszechmogący

nefrytowa, eigle, corazón, tysiaaa, ania, Aqua_100
Dziekuję za ciepłe słowa i dodawanie otuchy do pisania.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:34, 10 Sty 2009    Temat postu:

Ciekawy spojlerek, choć muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś innego.. Strasznie spodobało mi się, jak pisałaś, że House popchnął Cameron w ramiona Chase'a. Szalenie trafne...
Liczymy na więcej takiego "spojlerowania"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:39, 10 Sty 2009    Temat postu:

Eithne napisał:
Ciekawy spojlerek, choć muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś innego..


A czego sie spodziewałas?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:46, 10 Sty 2009    Temat postu:

Odrobiny scen u pacjenta w mieszkaniu (nie pamiętam jak mu tam było na imię), zmienionych i troszkę bardziej hameronkowo przeinaczonych.
Ale tak jest świetnie. Końcówka jest jak zwykle cudowna, w Twoim stylu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:53, 11 Sty 2009    Temat postu:

piszesz cudownie !
czekam na następny spojlerek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:31, 11 Sty 2009    Temat postu:

Śliczne te spojlerki.
czekam na 3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:49, 30 Sty 2009    Temat postu:

Cóż mogę powiedzieć oprócz tego, że powinnam się zająć czyms zupełnie innym niż pisanie tego pisadła?
Mam zaległości w projekcie, powinnam go wygładzać, dopieszczać itp itd.

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie - no może poza jednym - bardzo się rozstresowałam pisząc to poniżej.


Zweryfikowane przez autorkę


[3] Klucze do pałacu

Wstała ponad godzinę wcześniej niż zwykle. Ten ranek był wyjątkowo nerwowy. Przejmowała dziś część obowiązków Cuddy. Prysznic, włosy, makijaż – nowe stanowisko zobowiązywało. Na ER-ce nie trzeba było dbać o takie detale jak nienagannie wybrany strój. Wszystko zasłaniał koszmarnie brzydki, różowy uniform. Wystarczył lekki makijaż.

Potknęła się o coś i o mało nie wyrżnęła kolanem w róg łóżka. Prawie puściły jej nerwy. Usiadła podpierając czoło rękoma i spojrzała na podłogę. Spod łóżka wystawał jeden z Chase’owych adidasów.

Westchnęła.

To zadziwiające jak szybko mała „szuflada” uporządkowana i przygotowana dla Chase’a rozrosłą się do niebotycznych rozmiarów. Buty pod łóżkiem, niechlujnie rzucona koszulka i spodnie na krześle, kosmetyki, rozrzucone gazety na stoliku, nie pozmywane naczynia w kuchni, ręcznik rzucony na podłodze w łazience... To tylko część jej przestrzeni, którą przywłaszczył sobie w zaskakującym dla niej tempie. Bardzo szybko poczuł się u niej jak u siebie. Nie powinna być zła. Pozwoliła na to.

Ale była.

Może to stres przed tym co ją czeka? Co prawda jako szefowa ER-ki radziła sobie, ale wyzwania gabinetu Cuddy to wyższa półka. No i niańczenia House’a. Nawet nie była sobie w stanie wyobrazić czym może ją zaskoczyć i jak może na nią zareagować. Nie chciała o tym myśleć. Przynajmniej na razie.

O ironio – myślała wychodząc z domu. Pozwalała rzucić się w łapy House’a i wielkiej szpitalnej machiny. Ręka z kluczem zawisła w powietrzu, gdy zdała sobie sprawę z tego, że bardziej przerażało ją niańczenie House’a niż wir szpitalnej pracy. Przyłożyła czoło do drzwi i westchnęła. Nie, to nie może być takie trudne. Uporządkowała i ustabilizowała swoje życie. Wyrosła z House’owych gierek, a jeśli on będzie chciał w nie grać, pobije go jego własną bronią.

Sytuacja trudna i śmieszna. Pielęgniarki gapiły się na nią, kiedy rozdysponowała pierwsze sprawy i zgarniała górę teczek do podpisu.

Kilka godzin później wpadł Chase z papierowym kubkiem kawy.
- Wyglądasz jak Cuddy. Podoba mi się. – wypalił zamiast zwykłego dzień dobry.
- Lubisz kobiety władzy? – zapytała zaczepnie.
- Masz klucze do pałacu – odpowiedział – ty rządzisz. Proste.
Patrzyła na niego znad sterty czekających na podpisanie dokumentów. Powinna coś czuć patrząc na niego, a nagle odkryła, że chciała, aby wyszedł i zostawił ją samą. Była zła za nieporządek jaki zostawił i za to jak bardzo pewnie czuł się u niej w domu. To miała być tylko szuflada, a nagle okazało się, że jej mieszkanie stało się przechowalnią Chase’owych rzeczy, a i on coraz więcej czasu spędzał u niej niezapowiedziany. Godziła się na to, bo myślała, że tak powinno być, że ONI to nieuchronne, że Chase jest jedynym mężczyzną, któremu jest w stanie otworzyć drzwi mieszkania i dzielić życie.
- Chwilowo – odpowiedziała. – Nie wiedziałam że masz ciągoty w stronę kobiet władzy? Może powinieneś pomyśleć o kimś innym? Wcześniej czy później wrócę na ER-kę.
To był test. Patrzyła jak się zachowa i co powie, ale on milczał. Zatopił się w fotelu i zamknął oczy. Patrzyła w jego twarz i pomyślała pierwszy raz w życiu, że nagle ta sama twarz, którą tak często chowała w swoich dłoniach, stała się obca.




Nie pomyliła się - House grał z nią w swoje gierki. Nie obyło się bez niebotycznego pomysłu na napromieniowanie pacjentki i seksistowskich pomysłów na jej temat. Znała go dobrze. Nic się nie zmienił. Był czytelny i z łatwością go rozgryzała, choć musiała przyznać sama przed sobą, że myślała, iż trudniej przyjdzie jej bronić własnego zdania. W swojej zadziorności wobec niej co prawda poruszał rozmaite struny jej uczuć, ale w ostateczności nie naciskał i nie był chamski.



Ręce opadły jej po południu, kiedy przyniósł muszki owocówki i przypadek zakatarzonego dzieciaka ze świetlicy.
- Czego ode mnie chcesz? – zapytała nagle. - Mam zgodzić się tylko dlatego, że jesteś House?
To nie miało tak zabrzmieć. Tak miękko i subtelnie. Powinno być śmielsze i dosadniejsze, nie pozostawiające złudzeń.
Popatrzył na nią przeciągle przechylając głowę. W głębi jego tęczówek odnalazła zaskoczenie i wycofanie. Gdy się odezwał jego ton jego głosu złagodniał i nabrał jakiejś miękkości.
- Właśnie tego chcę.
Znała go. Wiedziała, że nie blefuje. To już nie była rozgrywka, głupia gra typu „kto kogo wykrzaczy”, ale stawką było rzeczywiście życie pacjenta. Lata pracy z nim i przy nim podpowiadały jej, że jeśli tak mówi – to jest jedyna droga, żeby odkryć co tak naprawdę zabija jego pacjentkę.
Tylko dlaczego nie krzyczy? Nie wyrzuca z siebie medycznych przesłanek? Choćby tych najgłupszych? Dlaczego nie rzuca jej seksistowskich tekstów? Dlaczego nie robi wokół siebie tego medycznego „szumu”?
- Tak. – usłyszała swój głos. Tak samo dziwnie miękki jak jego, ale o wiele megaherców cichszy i spokojniejszy.

Kilkusekundowa cisza zawisła nad nimi. Jej wyciągnięta ręka, jego gest odbierający pozwolenie na pokręcone badanie. Bez przesłanek, bez uzasadnień. Ufała mu. Wyszedł, a ona poczuła się spokojna, choć nie powinna. Dziwne. Ufała mu. Lata pracy pozwoliły ufać jego medycznej wiedzy i doświadczeniu. Ale tu było coś więcej. Zaufała mu jako człowiekowi. Nie postawiłby życia pacjenta, tylko po to, żeby ją zniszczyć. W tej całej jego grze chodziło zawsze o dobro pacjenta – nawet jeśli wchodził w to sarkazm, ironia, niebezpieczne zabiegi czy operacje.

Późne popołudnie – to była jedna wielka makabreska z krzyczącą Cuddy i płaczącym dzieckiem w tle. Kutner zadbał o to, żeby wszystkim puściły nerwy. Wszystkim oprócz House’a.

Siedziała najzwyczajniej w świecie przygnębiona, a House głośno zastanawiał się nad nielogicznością zabiegu. Dwa różne światy. Ona i on. Tak bardzo bolała ją jej własna klęska, że nie zwracała uwagi na House’owe pytania. Emocjonalny koszmar.




- Przyniosłem chińszczyznę. Pani dyrektor powinna się dobrze odżywiać. – Chase od progu roztaczał urok małego, niewinnego chłopca, który sprawił słodkiego psikusa i był z tego zadowolony.
- Byliśmy umówieni? – zapytała zdziwiona. Jedyne czego chciała dzisiejszego wieczoru – to święty spokój, szybki prysznic i sen.
- Nieźle sobie poradziłaś – odpowiedział wpakowując się do jej mieszkania. – Myślałem, że moglibyśmy to uczcić.
- Zrezygnowałam.
Naprawdę się zdziwił.
- Dlaczego? Po dwóch dniach? Dobrze ci poszło! Zaraz zrobimy coś do jedzenia, obejrzymy jakiś film, poprzytulamy się, a potem… - puścił do niej oko i zbliżył się. Poczuła jak jego ramiona otulają się wokół niej. – Moja mała dziewczynka przestraszyła się władzy. Nawet House musiał cię słuchać.
- Chase…. - Jego otulające się wokół niej ramiona bolały zamiast cieszyć. Wyswobodziła się z jego ramion. Odsunął się i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Znów to robisz. Wykopujesz mnie.
- Nie chcę o tym dziś rozmawiać. – Smutek w jej głosie powinien mu podpowiedzieć, że powinien zostawić te sprawy na potem, ale mimo wszystko zagrał tą samą kartą co kilka tygodni wcześniej.
- Już ci mówiłem, że nie będę na ciebie czekał wiecznie… - Zdążył wypowiedzieć te słowa i natychmiast ich pożałował. Zacięła się w sobie.
- Znów mnie szantażujesz. Wiesz, że to mój slaby punkt.
Zdziwiła się spokojem swojego głosu, choć miała ochotę krzyczeć.
- Znoszę twoje nastroje, jestem cierpliwy, daję ci czas… – Wiedział, że poruszał się po niepewnym gruncie – Kocham cię i chcę z tobą być.
- Chase… - ton jej głosu nie wróżył niczego dobrego.
Jeszcze jeden as w rękawie.
- Przecież dogadujemy się. Chcesz zniszczyć to co zbudowaliśmy razem?
Tak. To będzie jej wina jak się nie uda. Nagle zaakceptowała jego warunki.
- Ok. Niech będzie. To nasz koniec Chase. Ja nie mam siły ciągnąc tego dłużej, ty nie będziesz wiecznie czekał. Rozumiem. Wiesz gdzie znaleźć swoje rzeczy. Wychodzę na spacer. Zatrzaśnij za sobą drzwi.
Krótkie i zwięzłe komunikaty oraz zamykające się za nią drzwi sprawiły, że oprzytomniał.
Zdziwienie i bezradność wzięły górę. W najśmielszych snach nie przypuszczał, że ten wieczór może się tak dla nich, a może bardziej dla niego, skończyć.




Cuddy była wściekła, gdy Cameron zrezygnowała. Odczuł to w trójnasób na swojej skórze, ale z uporem maniaka myślał o dwóch dniach spędzonych pod rządami Cameron próbując rozwikłać zagadkę jej odejścia. Dziwne. Dlaczego odeszła? Przecież zdała egzamin w jego prywatnym rankingu testów. Dogadaliby się, a tu nagle ona wywinęła mu taki numer. Wymknęła mu się. Nie potrafił jej sklasyfikować, zrozumieć, ogarnąć. Tajemnica jej postępowania nie dawała mu spokoju

Obserwował jak aplikuje kroplówkę, pobiera krew, rozmawia z pacjentem, zapisuje wyniki. Wydawała się spokojna i opanowana, w swoim żywiole. Powinien to odgadnąć, że władza nie leżała w jej naturze. Powinien wiedzieć, że zawsze chodziło jej o proste pomaganie pacjentom.


Potem zauważył, że Chase przestał krążyć wokół niej jak satelita, że przestała korzystać ze szpitalnej stołówki, że zmizerniała.
Pewnego wieczoru zauważył, że jest ubrana w granatowy strój opiekunów przewlekle chorych. Tak ubrani chodzili tylko ci, którzy pracowali w szpitalnym hospicjum. Nie pojmował tego. Miała takie możliwości, a godziła się pracować w jednych z najtrudniejszych psychicznie i fizycznie warunkach.

Ale tak naprawdę zmiany dotarły do niego dopiero wtedy, gdy przypadkowo dowiedział się, że Chase podjął pracę w Michigan, a Cuddy coraz bardziej zacieśniała więzy między nim, ją a dzieckiem.

Wyjaśnienie tych rzeczy spędzało mu sen z powiek.

Złapał ją kilka tygodni później, kiedy przebrana w granatowy strój zmierzała w stronę hospicjum.
- Dlaczego mi na to pozwoliłaś? – zapytał bez zbędnych ceregieli.
Spojrzała na niego zdziwiona. Od pamiętnych dwóch dni w roli dyrektorki niańczenia Housea zdążyła poradzić sobie z Chase'm, House'm, pacjentką i wściekłą Cuddy.
- Po co pytasz. Przecież wiesz.
- Może chcę usłyszeć to od ciebie? – Nie dawał za wygraną. Mogłaby przysiąc, że zabrzmiało to szczerze.
Szczątki niepewności i wahania w jego głosie sprawiły, że spojrzała na niego uważniej.
- Masz nade mną pewien rodzaj przewagi – zaryzykowała szczerość.
- Ale to ty miałaś klucze do pałacu – odpowiedział.
Uśmiechnęła się przesuwając ręką po jego ramieniu i zatrzymując się w okolicach jego nadgarstka. Jej delikatna pieszczota zelektryzowała go.
- Powinieneś już dawno mieć swoją odpowiedź.
Uśmiechnęła się.
Odeszła zostawiając za sobą delikatny zapach. Dziwne. To nie były perfumy. Otoczka czegoś nieokreślonego towarzyszyła mu cały wieczór. Nie mógł się uwolnić od jej jasnego spojrzenia, barwy głosu, reakcji na jego obecność, zmysłowości i chmury pożądania, którą za sobą pozostawiła.

Włamanie się do szpitalnego systemu zajęło mu kilkanaście minut. Kończyła dyżur o 22.30.
Zostawił jej wiadomość.

Kiedy już stracił nadzieję, że się pojawi zobaczył jak otwiera drzwi i wchodzi do baru.
- Spóźniłaś się.
- Wiem. Billy prosił, żeby z nim posiedzieć trochę dłużej.
- Jutro też jest dzień. – House wrzucił drugi bieg rozmowy.
- Dla niego już nie. Odszedł dziś w nocy. – Jej głos był spokojny. Bezceremonialnie sięgnęła po jego frytki. Nie miała w oczach zwykłego smutku z powodu odejścia pacjenta. Zdziwił się. Takie rzecz zawsze przeżywała bardziej niż inni.
- Nie było płaczu? Łez? Chusteczek? – zaczepił ją zdziwiony jej spokojem.
- Śmierć jest gwarancją życia. – odpowiedziała. - Zaprosiłeś mnie żeby rozmawiać o Billym? – zapytała sięgając po jego hamburgera i zatapiając w nim zęby.
- Hej! To moje! – trzepnął ją po ręku. – Zamów sobie!
- Okay, okay – powiedziała ledwo radząc sobie z wielkim kęsem, który utkwił jej w ustach. – Jestem głodna. Myślałam, że skoro zaprosiłeś mnie tutaj, to zamówiłeś coś i dla mnie.
- Patrząc na twój apetyt nagle skurczył mi się zasób portfela – odgryzł się. – Jak widzę łatwiej cię ubrać niż wyżywić, wziąwszy pod uwagę fakt, że szpital takich jak ty ubiera.
- Będziesz miał oszczędności. – roześmiała się podkradając mu kolejne frytki.
Beztroska jej głosu i zachowania powaliła go na łopatki. Myślał, że będzie rzewliwa, przeżywająca wyjazd Chase’a, rozbita umierającymi pacjentami w hospicjum. Tymczasem zaskoczyła go i nieźle się bawiła.
Patrzył jak pochłania górę jego i swoich frytek.
Nie.
Tej, która siedziała naprzeciw niego o północy w byle jakim barze nie da się wyjaśnić i sklasyfikować.
Wiedział, że zarówno ona jak i on potrzebują czasu.
Powoli.
A może nie?
Czyż czas nie jest tylko kwestią umowną?

Złapał jej rękę sięgającą po jego frytki. Drugą ręką sięgnął do kieszeni.
- To klucz do mojego pałacu. Ty decydujesz kiedy otworzysz do niego drzwi.

Bezcenna okazała się jej mina, kiedy zamykała klucz w dłoni i chowała do swojej kieszeni.

Tak. Każda twierdza jest do zdobycia pod warunkiem, że wiesz, gdzie schowany jest klucz, albo kiedy odkrywasz, że twój przeciwnik staje się pożądanym domownikiem twego pałacu.

Tak. Zdecydowanie.
Dwa dni niańczenia House’a zdawało się być warte każdej, choćby najbardziej nieuzasadnionej medycznie decyzji.
---------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 18:04, 07 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:00, 31 Sty 2009    Temat postu:

A co ja mogę powiedzieć?

Kropko, kolejny cudowny spojlerek.
Idealny : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:22, 31 Sty 2009    Temat postu:

Ja tez nie mam za dużo do dodania
Cudny, piękny, bajeczny itp.
Szkoda, że Ty nie jesteś rezyserem tego filmu .. ohhh .. szkoda
Pisz dalej Czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:27, 31 Sty 2009    Temat postu:

Aqua_100 napisał:

Szkoda, że Ty nie jesteś rezyserem tego filmu .. ohhh .. szkoda
Pisz dalej Czekam


Cóż za operę mydlana byśmy oglądali
No i zarabiałabym chyba dobre pieniądze nie?
Byłoby na wymarzona podróz do Ameryki Południowej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:44, 31 Sty 2009    Temat postu:

Masz zmysł obserwacji i dostrzegania każdego niuansu. Na niech budujesz portret psychologiczny postaci. Bardzo realistyczny i bardzo logiczny.
W dodatku cholernie mi odpowiadający.
Właściwie wyręczasz mnie w formułowaniu moich własnych myśli, które ja bym sknociła przenosząc na papier,
Ty zaś robisz z tego cuda!
Cuda!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:30, 31 Sty 2009    Temat postu:

Spod twoich palców wypływają prawdziwe cuda.
Obrazy postaci są niezwykle realistyczne. Każda z nich jest sobą, nie ma jakiegoś przerysowania.

Dziękuję ci Kropeczko
Pisz dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:54, 31 Sty 2009    Temat postu:

eigle - jak widać łączy nas pełna metafizyka

ania - mój wen pojechał na wakacje i każde pisanie przyprawia mnie o dreszcze. Cieszę się, że się podobało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:30, 31 Sty 2009    Temat postu:

kropeczko, ja tylko zamruczę, bo mi słów zabrakło:

Mrrr, mrrr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:44, 31 Sty 2009    Temat postu:

Ślicznie, zresztą jak zwykle Masz talent, więc wykorzystuj i pisz dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:04, 31 Sty 2009    Temat postu:

Brak słó... Naprawdę idealny pod każdym względem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:45, 31 Sty 2009    Temat postu:

ten spojlerek to cud miód i orzeszki na moje serduszko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:17, 01 Lut 2009    Temat postu:

Kropeczko, Ty jesteś niesamowita, wiesz?
Po obejrzeniu tego odcinka zastanawiałam się, czy napiszesz jakiś spojlerek, no i proszę - jest!
Dziękuję Ci bardzo, spojlerek pierwsza klasa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:07, 01 Lut 2009    Temat postu:

M a g i a. Po prostu magia kropeczko ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:24, 01 Lut 2009    Temat postu:

ach.
czekałam i się doczekałam.
Boskie!

Tylko Cam mogła być taką księżniczką, by dostać klucze do pałacu Hałsa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:22, 01 Mar 2009    Temat postu:

UWAGA,UWAGA!
WIELGACHNY SPOJLER DO MIKROSKOPIJNEJ SCENY Z 512


Życzę wam dobrej niedzieli
Eigle, inspiratorko jednego spojrzenia - zdałam egzamin?



Zweryfikowane przez autorkę



[4] Widzę to w twoich oczach

- Boli dziś bardziej? – Pytanie czy stwierdzenie? House popatrzył bacznie na układającego się na stole mężczyznę. Mimo bólu, który szalał w różnych częściach ciała jego pacjenta, House wyczuł w nim lekkie spięcie. Czyżby bał się kolejnej dawki bólu? Powinien być do niego przyzwyczajony.
- Poprawi się. Nie przejmuj się, dostaniesz podwójną porcję. – wprawnym ruchem otworzył wieczko i wysupłał dwie tabletki. Ważył je chwilę na dłoni.
- Kiedyś leki jeszcze sprawiały, że ból był znośny. Myślałem wtedy, że będą lepsze dni.
Słowa mężczyzny dotknęły warstwy cienkiej granicy, który chronił jego poziom radzenia sobie z bólem. Bronić się oznaczało wyrzucić z siebie jeszcze jeden sarkazm.
- Doświadczenie przychodzi z wiekiem. – Tabletki leżące na dłoni znalazły się w ustach. Lata brania vicodinu sprawiły, że nie musiał popijać płaskich tabletek-cukierków z rozlazłym napisem przypominającym ból i uzależnienie.
- Nie masz rodziny, co? – pytanie strzeliło mu między oczy.
Bronić się.
- Została na Kryptonie. – Jakie to proste. Czyż nie jest supermanem szybkiej i ciętej riposty?
- Jesteś sam, dlatego możesz znieść ból. Nie musisz udawać, spełniać cudzych oczekiwań. Ostatnio miewasz trochę gorszych dni, prawda?
Następne zdania przygniotły go kaskadą opadających wód Niagary. Tak. Samotność to ułatwia. Można wyć z bólu w domu zagryzając zęby na poduszce, wypić duże dawki whisky, nie pozmywać naczyń, mieć bałagan w sypialni, grać do późna na fortepianie. Nikt cię nie skontroluje, nie wyśmieje, nie będzie krzyczał, że udajesz. Nie musisz dbać o reputację, robić coś ze względu na kogoś…
Pamięć potrafi być jednak przewrotna, bo wyrzuciła mu na wierzch jego niedawne pragnienie, doświadczone w chwili ekstremalnego bólu. On, House, zapragnął nagle dotyku ciepłych, zwykłych dłoni, uścisku, obecności, ukrycia się przy kimś wraz ze swoją masakrą.
Nie. Nie przyzna się nikomu do tej chwili słabości, ale ból pozostaje pieprzonym bólem. Tak. Od jakiegoś czasu boli bardziej i sprawia, że czuje się kompletnym wrakiem do kwadratu. Westchnienie wysupłuje mu się z ust. Jest prawie pewien, że tylko z tym westchnieniem może wyrzucić z siebie prawdziwe i emanujące wewnętrzną rezygnacją „tak”.
Rejestruje zdziwione spojrzenie Chase’a na sobie. Był szczery. I co z tego? To nie zmieni faktu, że noga przypomina mu bagno życia w jakim tkwi.
- Spójrz w przyszłość. Miej nadzieję, że tym razem leki zadziałają.
Teraz pacjent śrubuje ironię. Uderza celnie. Taaaak. Sedno stwierdzenia uderzyło w środek tarczy jego lęku. Co się stanie jeśli pewnego dnia leki nie zadziałają? Myśli o tym. To jedyne myślenie o przyszłości.

Poza tym od dawna nie myślał o przyszłości. Gówno. Nigdy nie myślał o przyszłości. Może oprócz chwil, w których - jako dorastający chłopak - marzył o wyrwaniu się z domu.

Przyszłość? Jaka przyszłość? Co to jest przyszłość? To co będzie jutro? Pojutrze? Za 10 lat?

Mimowolnie spojrzał w górę. Stała tam i świdrowała go wzrokiem. Smutna i piękna. Dwa lata temu zostawiła mu papier z rezygnacją, powróciła kilka miesięcy później inna. Czerpał czystą radość przekomarzania się z nią, toczenia zakładowych wojen, oczekiwania na jej riposty. Jej wolne, nie wlepione w niego oczy, zaczęły go pociągać. Tak zwyczajnie. Nie odważył się wyciągnąć po nią rąk. Powodów było milion: wiek, Chase, codzienne dawki vicodinu, ból, samotność, potem walka o Wilsona i mocowanie się z wszędobylską Cuddy. A gdyby wtedy to zrobił? Wyciągnął po nią ręce? Jak wyglądałaby dziś jego przeszłość z nią?
Dziś, po przejściach ze śmiercią Amber, która trafiła go w samo serce czuł się na dnie uczuć. Właściwie to nie miał ich wcale. Czuł się stary i zmęczony. Co może dać pełnej życia i blasku dziewczynie? Może tylko obronić ją przed sobą. Dlatego nie robi nic. Tylko patrzy na nią i widzi jej smutną twarz.

Słyszała jego rozmowę z pacjentem. Inercom to cudowne urządzenie pozwalające porozumieć się będąc w dwóch różnych miejscach. Dlaczego tam przyszła? Sama nie wiedziała.
Jego ciche i przyznające się do bólu „tak” wyrwało ją z butów. Patrzyła na jego pochyloną sylwetką. Nie widział jej. Musiał zadrzeć głowę, żeby ją zobaczyć. Mogła swobodnie obserwować tę kupę nieszczęść swojego życia siedzącą na stołku w niebieskim fartuchu. Mimo czasu jaki upłynął i świadomości jak bardzo dał się jej we znaki, ciągle ją obchodził. Często łapała się na mimowolnym myśleniu o nim. Wiedziała, że ból mu dokucza od kilku dni. Znała to pochylenie pleców i spięcie, kiedy stał podpierając się laską i ostrożniej stawiał krok podczas chodzenia. Pewnie tego nie wiedział, ale w takich chwilach jak ta, uaktywniała mu się dziwna bruzda biegnąca pionowo wzdłuż płata skroniowego.

Ten pacjent był dla niej jak cudowny dar losu, choć niełatwo przyszło jej podrzucić mu ten przypadek. Wiedziała, że ingeruje w jego świat, a przecież zdystansowała się. Rzadko zaglądała do diagnostyki. Pacjentów przejmowała Cuddy i to ona decydowała, który pacjent trafia do House’a. Teraz, kiedy Cuddy zajęła się sprawami adopcyjnymi miała okazję sama zdecydować, który pacjent trafi w szpony House’a.

Poruszył się i sięgnął po tabletki. Widziała w jego ruchach coś na kształt rezygnacji.
Była prawie pewna, że kolor fartucha cudownie podkreśla błękit jego oczu. Dziwne. Do dziś pamiętała co oznacza zmieniający się kolor jego tęczówek. Widziała każdy odcień niebieskiego przesuwający się w jego oczach. Jak był wściekły - przybierały kolor stali, kiedy był w dobrym humorze odbijał się w nich czysty błękit, ciemny granat zwiastował rodzący się sarkazm. Kiedy robił im dowcipy błyskały w nich dziwne ogniki. Smutek zwiastował głębię spojrzenia. Nie była nawet w stanie określić ich koloru. Miały w sobie jednak coś, co sprawiało, że za każdy razem chciała go zamknąć w ramionach i po prostu przytulić. Uśmiechnęła się. Znała nawet kolor pożądania. Ciemniały przypominając kolor udającego się na spoczynek nieba i przyprawiały o dreszcze. Mimowolnie dotknęła ręką ust, bo poczuła namacalny smak jego warg gdzieś sprzed blisko trzech lat. Dlaczego wyciągnęła wtedy tę strzykawkę? Nieważne. Minęło tyle czasu…


Zamarła. Spojrzał w górę. Ich oczy zetknęły się ze sobą. Miała rację. To był smutek z tą niedookreśloną kolorystyką, która wyzwalała w niej potrzebę prostego przytulenia i okazania odrobiny ciepła. Powinna go przeprosić za wystawienie go na próbę zmierzenia się z pacjentem, który cierpi podobnie.

Tak. To prawda. Czuje się zmieszana i wycofuje się, żeby nie dostrzegł w jej oczach tego błysku słabości, który zawsze w niej wyśmiewał nazywając ją „potrzebującą uszkodzonych”.


Potrzebowała kilku dni, żeby zebrać się na odwagę i zapukać do jego drzwi. Stojąc przed nimi i słysząc sączącą się muzykę poczuła się tak samo jak wtedy, gdy pukała, aby powiedzieć mu o swoim odejściu.

Chwila, od momentu kiedy zapukała, aż po zgrzyt zamka w drzwiach, wydała się jej wiekiem oddzielającym od siebie co najmniej dwa stulecia.
Miał to swoje zdziwienie w oczach, gdy stanęła z nim twarzą w twarz. Zobaczyła, że jego czoło lśni od potu i ma tę swoją bruzdę biegnącą pionowo wzdłuż płata skroniowego. Odgadła lekki stan podgorączkowy spowodowany nieustającym od kilku dni bólem.
- Chase wie, gdzie i jak spędzasz wieczory?
Uśmiechnęła się. Mimowolnie ukazał swój słaby punkt. Chase był jego wyznacznikiem.
- Grunt, że ja wiem, gdzie i z kim je spędza.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć? – Zapytał. – To będzie inspirujące w szukaniu odpowiedniej dawki sarkazmu, który mam zamiar wykorzystać przeciwko niemu.
Zauważył, że miała w sobie jakiś niedookreślony blask i ciepło. Nie widział tego wcześniej. Może nie chciał widzieć?
- Chcę cię przeprosić. – Zaczęła niełatwą dla niej rozmowę. – Za to, że…
Przerwał jej, bo nagle wydało mu się, że odgadł jej intencje.
- Wyleczyłem go. Nie musisz mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Chyba, że znów wpadłaś w swój nastrój naprawiania mojego życia. - Rozczarował się. Myślał, że ten czas, kiedy pracowali z dala od siebie… Zresztą… Nieważne. – Absolucja została ci udzielona. Możesz już iść i zatrzasnąć za sobą drzwi.
To była zbyt słyszalna gorycz w jego głosie. Odwrócił się zamierzając odejść.
- Nie chcę naprawiać twojego życia skoro ty tego nie chcesz. – Usłyszał. – Wiedziałam, że jesteś jedynym wśród całej plejady lekarzy, którzy są w stanie mu pomóc. Chcę cię przeprosić za to, że mimo wszystko potraktowałam cię instrumentalnie i wręcz zmusiłam do przyjęcia tego przypadku.

Zaskoczyła go jej szczerość. Nie takich słów się po niej spodziewał. Nie po tak kiepskim początku.
- Wejdź… - on to powiedział? Jest pewien, że chce ją widzieć w swoim mieszkaniu o tej porze? – Napijesz się czegoś? – Zbyt nieśmiało zadane pytanie jak na niego.

Ledwo pohamował jęk, który próbował mu wycisnąć na język nagły skurcz. Dokuśtykał do kanapy i opadł na nią ciężko. Obudził się niej lekarz. Podeszła i położyła mu dłoń na czole.
- Masz lekki stan podgorączkowy. Zrobię ci kompresy.
Nie wiedział dlaczego jej na to pozwala. Na to, by zaopiekowała się nim. Może sprawiła to jej szczerość, a może chciał żeby ktoś tu dzisiaj był? Oparł się o zagłówek kanapy i zamknął oczy. Już dawno nie czuł tak długotrwałego bólu. Ponad tydzień brania podwójnych dawek leku robiło swoje - czuł otępienie i był wewnętrznie rozbity.
Słyszał jej kroki, ale nie otworzył oczu, coś chłodnego wylądowało na jego czole. Poczuł zapach mięty pomieszanej z jakimś pachnącym olejkiem. Co to jest? Przecież zna ten zapach, tylko nie może sobie przypomnieć jego nazwy...
Boże, jak cudownie. Mógłby tak leżeć do końca świata. Wzdycha głęboko pozwalając na milimetr odkryć jej skrawek jęczącej z bólu duszy.
Kiedy zmieniała mu kompres poczuł jak przeciąga palcem po jego skroni. Drgnął.
- Czy wiesz, że kiedy cierpisz, zdradza cię bruzda biegnąca pionowo wzdłuż płata skroniowego?
Otworzył oczy i wtopił się w jej jasne spojrzenie.
- Poza tym masz ten swój niedookreślony głębią kolor oczu, który zdradza smutek.
Wystarczyło wyciągnąć ręce. Była tak blisko, że mógł ją z łatwością pochwycić. Zamiast tego pochylił się i oparł głowę w dłoniach.
Albo niech sobie idzie, albo niech go przytuli. Niech robi co che. On nie zamierza jej w niczym pomagać. Czuł się rozbity i pusty. Nie, nie pusty. Wypełniony po brzegi fizycznym bólem, który rozsadzał jego samotność i wyzwalał potrzebę bliskości, wręcz współuczestnictwa w jego bólu, ale przecież nie może jej tego powiedzieć, bo musiałby zdradzić samego siebie. Woli siedzieć z koszmarnie bolącą nogą i głową ukrytą w dłoniach tłamsząc pragnienia.

- Gorsze dni, prawda? – Zapytała.

Dobra. Koniec. Podniesie głowę i powie jej, żeby sobie poszła. Nie chce więcej słów. Wystarczy.
Podnosi głowę, przez dwie sekundy wpatruje się w jej oczy i prawie otwiera usta, żeby w swojej słabości pragnienia dzielenia z kimś jego bólu, wyrzucić ją za drzwi.

Nagle wpada w jej ramiona. Dziwne. Jest od niej większy i silniejszy, a ma wrażenie, jakby schowała go w nich całego. Poddaje się jej ciepłu oddając swoją całą bezbronność na jaką go stać. Jego głowa ląduje gdzieś w okolicach zagłębienia jej szyi. Czuje jak jej ramię otacza go, a dłoń ląduje na plecach. Jej drugą dłoń czuje gdzieś w okolicach dolnej części kręgosłupa. Co ma zrobić ze swoimi dłońmi? Nieśmiało, wręcz z drżeniem odnajduje jej biodra i otula je. Przez skórę czuje jej spokojny rytm serca. Jego serce szaleje. Nieważne. Teraz jest dobrze. Tak jest dobrze. Już wie, że ona to wszystko rozumie. Powiedziała mu to przy drzwiach. Nie, nie przy drzwiach. W tym spojrzeniu złapanym kilka dni temu mimochodem.

- Twoje czoło pachnie miętą i lawendą - słyszy jej głos i uśmiecha się
No tak, myśli, przecież właśnie tak nazywa się ten olejek, którego nazwy nie umiał sobie przypomnieć, aż do teraz.

----------------------------------------------



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 18:05, 07 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:02, 01 Mar 2009    Temat postu:

Przymiotniki się skończyły i wciąż nie mam nowych, zatem zacznę wymyślać hasła promocyjne: David Shore i jego spółka na emeryturę, kropka na scenarzystę!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin