Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ab Aeterno [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:57, 08 Sie 2008    Temat postu:

Teaser jak zwykle trzyma w napięciu ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:17, 08 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Nie moje. Jako, ze wkrótce wyjeżdżam, a na pewno nie zdążę tego skończyć, zamierzam do 13 sierpnia umieścić tu rozdziały do piątego-szóstego (do tzw. intermission). Później, po powrocie
wkleję resztę.

Informacje dodatkowe:
- tytuł jest fragmentem tekstu piosenki Zazie - Je Suis Un Homme
- kawałek rozmowy House'a i Wilsona inspirowany rozmową Jacka O'Neilla i Daniela Jacksona z serialu Stargate SG-1 (6x22)

ROZDZIAŁ III. Król Iluzji

Miał wrażenie, że czas stanął w miejscu. W momencie, gdy spojrzał w te niemożliwie błękitne oczy, cały świat przestał istnieć. Mogły minąć godziny, z istnienia których nawet nie zdawał sobie sprawy, podczas gdy on wciąż stał w progu, bojąc się, że jeśli się ruszy, że jeśli zrobi cokolwiek, House zamknie oczy i wszystko wokół zniknie. Mrugnięcie. Jedno mrugnięcie wystarczyło, by przywołać go z powrotem do rzeczywistości. Wilson wziął głęboki oddech. Tak naprawdę minęło kilkanaście sekund, pomiędzy tym jednym dzielonym spojrzeniem i zdaniem, które po nim nastąpiło.
- Nienawidzę cię.
House spojrzał na niego z zafascynowaniem, jakby był okazem jakiejś niezwykle egzotycznej i nieuleczalnej choroby.
- Cześć, Wilson. Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie? – spytał z nutką rozbawienia w głosie. Wilson rzucił mu pełne wyrzutu spojrzenie, choć wiedział, że nie było ono nawet w połowie tak straszne, jak być powinno.
- Wspaniale, House, nie mogło być lepiej – mruknął ironicznie, podejmując tę osobliwą gierkę. – Jeden z moich znajomych – wredny typ – upozorował własną śmierć, dasz wiarę? A kiedyś myślałem, że pewnych granic się nie przekracza…
- Granice są po to, by je przekraczać, zasady po to, by je łamać – powiedział House, szczerząc zęby. – Usiądziesz?
Wciąż z kwaśną miną Wilson opadł na wskazane przez gospodarza miejsce. Demonstracyjnie odwrócił głowę i zapatrzył się w okno.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś – powiedział w przestrzeń. – To zdecydowanie zbyt okrutne, nawet jak na ciebie. Ale co dziwi mnie bardziej, to fakt, że Cuddy też się do tego przyłączyła. I ta stara bibliotekarka też, tak? Stąd były tam te… - Wilson przełknął ślinę – gazety.
- Wilson… - zaczął House, ale James spojrzał na niego wymownie i diagnostyk umilkł.
- Jeśli chcieliście udowodnić, że zachowałem się wobec ciebie jak ostatni okrutnik, to wam się udało. – Umilkł, czując gulę w gardle. I nie była to złość. Był to najzwyklejszy strach. – Nawet nie wiesz, jak ja… Nie wiesz, jak to jest… Co czujesz… Boże, wróciłem, a ciebie… A ty… Boże. – Wilson spuścił głowę. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mówi urywanymi, nieskładnymi zdaniami. Nienawidził tej sytuacji. Nienawidził, do czego go to doprowadziło. – Nienawidzę cię – wymamrotał.
- Nie, kochasz mnie – powiedział House z cieniem uśmiechu. – Zawsze kochałeś. Zawsze cię obchodziło, zawsze się martwiłeś. Dlatego tu jesteś. Wciąż się martwisz.
- Jak widać niepotrzebnie.
Milczeli przez chwilę, po czym onkolog wstał i wzburzony zaczął chodzić po pokoju.
- To jest niemożliwe – powiedział Wilson, machając ręką. Nie bardzo wiedział, co dokładnie ma na myśli. Pewnie wszystko na raz, całą tę popieprzoną sytuację.
- Mógłbym przytaknąć – odparł House z szerokim uśmiechem – ale wtedy przestałoby być zabawnie.
Wilson przystanął i spojrzał na diagnostyka zmieszany. Starszy mężczyzna westchnął i wstał od fortepianu. Podszedł do Jamesa i pchnął go lekko na kanapę, dając wyraźnie do zrozumienia, by lekarz usiadł w jednym miejscu i tam został
- Siedź – powiedział, puszczając ramię onkologa. – Ja skoczę po piwo.
Wilson obserwował, jak House idzie do kuchni, otwiera lodówkę i wyciąga z niej dwie butelki. Później patrzył, jak diagnostyk wraca do salonu i stawia piwo na stoliku. Onkolog zmarszczył brwi i zaczął analizować tę scenę. Coś było inaczej i nie tak, jak być powinno, nie tak, jak zapamiętał, coś…
- Gdzie twoja laska? – zapytał w chwili olśnienia.
- Nie potrzebuję.
Wilson zamrugał, kompletnie zaskoczony ta odpowiedzią.
- I noga… Noga cię nie boli?
House pokręcił przecząco głową i wziął łyk piwa. Wilson podniósł swoją butelkę i zaczął ją obracać w dłoni.
- To niemożliwe – powiedział cicho onkolog, nie patrząc na przyjaciela. Wiedział, że teraz wejdzie na grząski grunt, zagłębi się w temat, o którym nawet nie chciał myśleć, a co dopiero rozmawiać, w szczególności z głównym zainteresowanym. Na samo wspomnienie czuł, że jego policzki zaczynają płonąć. – Stymulacja mózgu nie działa w ten sposób. Nie była w stanie zredukować poziomu bólu, po prostu nie mogła tak podziałać.
Spojrzał na House’a, szukając na jego twarzy, w tych oczach, z których – jeśli naprawdę dobrze się przyjrzeć – można było odczytać tak wiele, potwierdzenia lub zaprzeczenia, jakiejś reakcji innej niż oczekiwana podświadomie złość czy (nie daj Boże!) nienawiść, na którą całkowicie sobie zasłużył. Z czystą desperacją odmalowaną na twarzy czekał na jakiś gest, na słowo. Cokolwiek.
- To niemożliwe – przyznał House, odstawiając butelkę na stolik. Po czym przesiadł się z fotela na kanapę, tuż obok Wilsona. Obrócił się tak, by patrzeć dokładnie w oczy onkologa. Siedzieli bardzo blisko, niemal stykając się nosami. – W końcu… - zawiesił głos i podniósł do góry dłoń, na którą natychmiast powędrował wzrok Wilsona – to tylko halucynacja.
Pstryknął palcami nim Wilson zdążył zrozumieć, co właściwie powiedział.

***

Wilson otworzył oczy. Musiało być już bardzo późno. Mężczyzna potrzebował chwili, by przyzwyczaić się do ciemności. Dopiero wtedy zorientował się, że nie siedzi już na niewygodnej kanapie w salonie, na stoliku nie stoją dwie niedopite butelki piwa, a diagnostyka nie ma obok. Znowu – a może wciąż? – był w sypialni House’a i leżał na jego łóżku. Wilson obrócił głowę i spojrzał na zegarek. Było już grubo po północy. W którymś momencie musiał zasnąć. (Tylko halucynacja.) Onkolog westchnął i wtulił głowę w poduszkę przyjaciela. Mimo upływu czasu nadal pachniała House’m, tą specyficzną mieszanką taniego mydła, irytującego nozdrza szamponu ziołowego, potu i jego własnego zapachu. Wilson uśmiechnął się mimowolnie, przypominając sobie pierwsze kilka lat znajomości. Ta jedna woń zawsze go zastanawiała. Przywodziła na myśl spędzane przy kominku zimowe wieczory, ciepło trzaskającego ognia, odgłosy dochodzące z kuchni. Nigdy jednak nie mógł sobie przypomnieć, skąd ją zna. Nazwa wielokrotnie majaczyła mu gdzieś na horyzoncie pamięci, ale gdy sięgał, by ją pochwycić, wymykała mu się, a samego Jamesa postać diagnostyka wciąż zbyt onieśmielała, by zapytać wprost. Dopiero w pierwsze spędzone razem zimowe przesilenie Wilson zdał sobie sprawę, co to za zapach.

Cynamon.

Mężczyzna zaczął wodzić dłonią po poduszce. Podniósł głowę, gdy jego ręka weszła w kontakt z czymś, co zdecydowanie nie było fakturą poszewki. Wilson podniósł błyszczący kawałek papieru, przycisnął do niego czoło, po czym opuścił głowę na łóżko i naciągnął na nią poduszkę. Doskonale przytłumiła nie tak cichy szloch. W końcu, zasnął znowu, wyczerpany emocjami. Obudził się rano z potwornym bólem głowy. W kurczowo ściśniętej dłoni trzymał mokrą od płaczu starą fotografię.

CDN


Teaser:
- Cameron… - zaczął Wilson, po czym zamilkł. Dziewczyna spojrzała na niego z zastanowieniem.
- Wilson? – Pokręcił głową. – O co chciałeś zapytać?
- Jak… Jak właściwie zginął House? – wyszeptał w końcu, uparcie wpatrując się w podłogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 20:38, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:43, 08 Sie 2008    Temat postu:

No i mnie zatkało.
A już byłam pewna,że ta śmierć House'a to faktycznie tylko żart.
O rany.
Czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misha
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:50, 08 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
to tylko halucynacja...

smutne... a ja sie już cieszyłam że to kolejny dowcip House'a...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:05, 08 Sie 2008    Temat postu:

Nieeee!!! A ja na prawdę myślałam, że on żyje :smt089 :smt089

Fik trzeba przyznać- majstersztyk. I cholernie trzyma w napięciu. Ale muszę to powiedzieć - kocham House'a w wersji halucyno-paranormalnej (i tu mi się kojarzy pewna miniaturka z działu Inne, ale nie chcę robić reklamy :smt002)

Teaser zapowiada coś, co mnie pewnie powali na kolana...

Ale... fik bez House'a!? Będę ryczeć :smt087


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:31, 08 Sie 2008    Temat postu:

Ta część, jak na razie, jest jedną z moich ulubionych. Opisy! ^^
No i cieszę się, że (w końcu) udało ci się sklecić ten rozdział. Nie ma to jak wspólne oglądanie 'Donniego' i próby pisania w zeszycie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:57, 09 Sie 2008    Temat postu:

oh gosh...

ok.. dobra biorę głębooooooooooooki oddech.. może mi starczy tlenu do następnej części ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Sob 10:18, 09 Sie 2008    Temat postu:

Szczerze mówiąc, od początku sądziłam, że to halucynacja. Nie rozczarowałam się i... no cóż, bardzo mi się fik podoba. Jest świetny. Czekam na kolejną porcję cierpienia Wilsona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:38, 11 Sie 2008    Temat postu:

Kiedy przeczytałam o specjalnej, sezonowej dedykacji miałam straszną chęć wykorzystać ten jeżdżący pasek po prawej stronie. Ale jestem silna i oparłam się pokusie! XD
Tylko że to pizza i dodatki upijają się w trzy dupy xD

Część bez-Housowa. Wiecej tych halucynacji, proszę :F


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:22, 12 Sie 2008    Temat postu:

Dobra... Wytrzymałam cały kawałek, poryczałam się przy teaserze :smt089 :smt089
Za delikatne ze mnie dziecko... nie do takich rzeczy :smt089 :smt089

Mam ogromną ochotę do czegoś się przytulić... A tu nic pod ręką nie ma....

Kawałek śliczny, opisy powalające a rozmowy... też powalające.

Twój casting świetny, facet wygląda właśnie tak, jak go sobie wyobrażałam.

To, że w tej części nie było House'a nie umniejsza jej wspaniałości.
Boskie! Ale rzeczywiście poproszę więcej halucynacji :smt003, fajne są :smt003

EDIT- Ten komentarz to do części 5, tylko drobne zamieszanie spowodowało, że jest nad. :smt001


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Śro 11:25, 13 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 9:42, 12 Sie 2008    Temat postu:

Katty, wkleiłaś ten sam kawałek dwa razy .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:40, 12 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Witam Państwa serdecznie! To przedostatnia odsłona tego fika przed wymuszoną przerwą. Ale proszę się nie martwić, jeszcze jeden rozdział przed nami, a potem wrócimy z resztą historii. Dzisiejszy rozdział sponsoruje Gusia, która była tak miło i mnie zbetowała, podczas gdy moja Nadworna Beta obijała się wśród pomidorów.

Oprócz tego chciałam Państwa poinformować, że wreszcie zebrałam się w sobie i zrobiłam to, co robię zawsze, gdy w moim fiku pojawia się natłok postaci własnych - przeprowadziłam casting. Trochę spóźniony, wiem, ale lepiej późno niż później. A poza tym, trudno było się zdecydować na aktora do tej konkretnej roli. Musiał mieć w sobie... to coś. Przed Państwem...

[link widoczny dla zalogowanych]jako George Volakis

Informacje dodatkowe:
- tytuł rozdziału nawiązuje do piosenki Butterfly Boucher, "A Bitter Song"
- jeśli ktoś ma problemy z kalendarium wydarzeń, proszę pytać
- ostatnia kwestia Wilsona ze specjalną, sezonową dedykacją dla Siostry (kocham Cię, Kallie! )

ROZDZIAŁ IV. Gorzka piosenka.

Naprawdę nie miał ochoty wstać. Wstanie oznaczało pójście do pracy i radzenie sobie z życiem, a Wilson nie był pewien, czy jest na to gotowy. Dlatego o 7:30 mentalnie zignorował swój biologiczny budzik (wykorzystał tylko chwilę na rozprostowanie zarówno zdrętwiałych palców, jak i pogniecionego zdjęcia), ale na dźwięk tego prawdziwego trudno było mu się nie obudzić. Mężczyzna jęknął, wsparł się na łokciach i zaryzykował otworzenie oczu. Wpadające przez okno sypialni promienie oślepiły go na moment, co los skwapliwie wykorzystał i zrzucił go z łóżka. Najwyraźniej, chcąc dosięgnąć budzika wychylił się za daleko i dlatego siedział teraz na obolałym tyłku na podłodze, wśród chmury dwutygodniowego (znając House’a nawet więcej) kurzu, i usilnie starał się nie kichnąć. Do stanu względnej używalności udało mu się doprowadzić dopiero po kilkunastu minutach. Wstał z podłogi, potłuczoną ręką otrzepał wymięte spodnie, po czym wyszedł z sypialni. W zamyśle miał udać się do kuchni, ale rzeczywistość brutalnie mu o sobie przypomniała, gdy tylko wszedł do salonu.

Jako lekarz, James Wilson widział krew w praktycznie każdym możliwym miejscu i postaci i nie bał się jej widoku. Jednak nie potrafił się nie przerazić, gdy zobaczył brązową, zaschniętą plamę koło fotela, w którym – pamiętał doskonale – nie tak dawno siedział i zajadał chińszczyznę. I kiedy wymykał się z mieszkania z ciasno zamkniętymi oczyma nie potrafił przestać się zastanawiać, skąd się ta cała krew wzięła.

***

Po raz pierwszy w historii ludzie na korytarzu oglądali się za Jamesem Wilsonem z innego powodu, niż jego pociągająca aparycja. Właściwie, po raz pierwszy w historii ludzie na korytarzu oglądali się za nim z powodu jego odpychającej aparycji. I po raz pierwszy w historii Wilsona naprawdę nie obchodziło, co sobie pomyślą. Nie zwracając uwagi na posyłane mu pełne politowania spojrzenia, szybkim krokiem udał się na ostry dyżur, gdzie usiadł na łóżku za parawanem i czekał na przyjście Cameron. Zdecydował się na rozmowę z nią – nie miała do niego żadnych osobistych uraz i była wystarczająco taktowna, by nie robić mu bezpośrednich wyrzutów. W każdym razie, nie od razu. Cameron wszystko robiła w odpowiednim momencie.
- Ja wezmę ten – usłyszał Wilson i po chwili kotara się rozsunęła, a przed nim stanęła blondwłosa lekarka. – O Boże.
Wilson uśmiechnął się gorzko. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak wygląda. Brudne wczorajsze ubrania, nieogolony i nieuczesany, niewyspany, z czerwoną i opuchniętą twarzą, całkowite przeciwieństwo zwyczajowo dystyngowanego onkologa, którym był. Wystarczający powód, by odebrać mowę Allison Cameron.
- Cześć – mruknął ponuro do dziewczyny. Powitanie zadziałało lepiej niż sole trzeźwiące; Cameron zasunęła zasłony i opadła na stojące obok krzesło.
- Cześć – odpowiedziała. Po chwili namysłu dodała: - Znów zamierzasz marnować mój czas?
Wilson pokręcił przecząco głową i zaczął rozpinać koszulę. Cameron przyglądała się temu z mieszanką zainteresowania i zaniepokojenia na twarzy.
- Ręka mnie boli – powiedział Wilson kulawo, odwracając się do niej plecami. Instynkty lekarskie szybko zawładnęły działaniem kobiety i Cameron zaczęła oglądać ramię.
- Jest tylko stłuczone – powiedziała z pewnością w głosie. – Mam tu gdzieś maść, jeśli chce…
- Jasne, dzięki – przerwał, nim zdążył dowiedzieć się, czego mógłby chcieć. Cameron westchnęła ciężko, wyciągnęła plastikowe pudełeczko, otworzyła i zaczęła wmasowywać cuchnący krem w ramię starszego lekarza.
- Cameron… - zaczął Wilson, po czym zamilkł. Dziewczyna spojrzała na niego z zastanowieniem.
- Wilson? – Pokręcił głową. – O co chciałeś zapytać?
- Jak… Jak właściwie zginął House? – wyszeptał w końcu, uparcie wpatrując się w podłogę. Dziewczyna przerwała nakładanie maści; zamiast tego usiadła na kozetce obok onkologa.
- Wolisz wersję pełną, z wszystkimi danymi dotyczącymi poczucia winy, trudności z dochodzeniem do siebie i syndromu ocalałego, czy wersję skróconą i ocenzurowaną, odpowiednią dla twoich delikatnych uszu?
- Skróconą – odparł po chwili Wilson, czując, że się czerwieni. Wyczuł kpinę za wypowiedzią Cameron, ale nie miał siły odbijać tej piłeczki. Był zmęczony grami. Cameron westchnęła ponownie i zamachała nogami, jakby w nadziei, że to choć trochę rozluźni atmosferę. Jeśli cokolwiek osiągnęła, było to sprzeczne z zamierzonym.
- Cuddy wypuściła House’a do domu pięć dni po zabiegu – zaczęła swoją opowieść. – Dostał od Foremana zielone światło i po weekendzie miał wrócić do pracy. Pierwszy dzień minął w miarę spokojnie, Cuddy dała diagnostyce jakiegoś pacjenta z wyjątkowo nieinteresującą i uleczalną chorobą, tak więc drugiego dnia wszyscy wylądowali w klinice. I wtedy po raz pierwszy okazało się, że nie wszystko jest w porządku. House unikał blondynek i reagował paniką na kolor czerwony, swoją drogą nie wiem czemu. – Cameron spojrzała na niego pytająco, a Wilson pokręcił przecząco głową. Nie, nie wie. – Cuddy odesłała go więc do domu – kontynuowała dziewczyna – a wieczorem pojechała do niego, zobaczyć, jak się ma. – Jej twarz wykrzywił ponury grymas. – Znalazła go na kanapie, żywo wspominającego wypadek.
Wilson skulił się w sobie.
- PTSD – powiedział, a Cameron przytaknęła.
- Następnego dnia House pojawił się w pracy punktualnie. Czekał go kolejny dzień w klinice i najwyraźniej nie szło mu za dobrze, bo koło 14:00 Cuddy kazała mu wracać do domu i zabroniła pokazywać się w szpitalu przez następny tydzień.
- I posłuchał? – spytał z niedowierzaniem Wilson.
- Posłuchał i to zaalarmowało Cuddy jeszcze bardziej. Ustaliła więc warty. Co kilka godzin ktoś miał pojechać do House’a i sprawdzić, czy wszystko w porządku – wyjaśniła. – Wydawało nam się, że wszystko jest dobrze, aż tu nagle 1 czerwca rano dzwoni do nas Kutner i mówi, że House nie żyje. – Głos jej się załamał i zamilkła na chwilę. – Zastrzelił się. Musiał to zrobić w nocy, bo gdy Kutner przyjechał, ciało było już zimne. – Zaśmiała się krótko, bez humoru. – Zastrzelił się, gdy wszyscy się martwili, by nie przedawkował.
Wilson przymknął oczy. Od kontynuowania rozmowy uratował go pager Cameron.
- Muszę iść – oświadczyła. I wyszła. Wilson zapiął koszulę i również wstał. Czekała go jeszcze jedna ciężka rozmowa.

***

- Biorę wolne – oświadczył, wchodząc do gabinetu Cuddy. Kobieta spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Mogę dowiedzieć się czemu?
Wilson wziął głęboki oddech.
- Dwie najbliższe mi osoby nie żyją. Mam zamiar iść do najbliższego baru i upić się w trzy dupy. Wystarczy?
Wilson w napięciu czekał na reakcję ze strony administratorki. Cuddy jedynie spojrzała na niego smutno, co mężczyzna uznał to za „tak” i wyszedł. Ironią losu był fakt, że najbliżej szpitala znajdowało się Sherrie’s.

CDN


Teaser:
- Hej, na mnie nie patrz! – House podniósł ręce w obronnym geście. – To twoje halucynacje, co znaczy, że to
ty masz problem.
- Pewnie, że mam problem! – wykrzyknął Wilson, zrywając się z fotela i rozpoczynając nerwową wędrówkę po pokoju. – Nie żyjesz!
- A jednak tu jestem. – House spojrzał na Wilsona z zainteresowaniem. – A ponieważ nie wyglądam na ostatnią ofiarę, nie reprezentuję twojego ogromnego poczucia winy. Co oznacza… - zawiesił dramatycznie głos – że tobie chodzi o coś innego. Więc, Jimmy? – spytał, sugestywnie unosząc brew.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 0:14, 07 Lis 2008, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 20:36, 12 Sie 2008    Temat postu:

Katty, nie rozumiem, co się dzieje . Umieściłaś go jeszcze raz i pokazał się na górze . Widać usuwanie postów jest dla mnie zbyt skomplikowane .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:39, 12 Sie 2008    Temat postu:

U mnie jest normalnie, ponad Twoim postem.
...
XD

Rocks. Śmiechowo jest. I nie martw się, jakoś ludzie dojdą do tego, co powinni czytać najpierw. Po to daję numery rozdziałom. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:30, 13 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Witam! To już ostatnia część przed wymuszoną przerwą. Ale proszę się nie smucić! Za dwa tygodnie wracam z pozostałą częścią histori, a poza tym... Prawdziwa akcja zaczyna się dopiero teraz. Czeka Was prawdziwa jazda, Czytelnicy.

ROZDZIAŁ V. Zawsze krok za tobą

Jeśli James Wilson kiedykolwiek się czegoś od Greogry’ego House’a nauczył, było to zawsze niezwykle przydatne w dorosłym życiu sfrustrowanego lekarza. Na przykład, już po trzech tygodniach znajomości przyjaciel udowodnił Wilsonowi, że zainteresowany pić nie umie. Podczas pewnej niezwykle upojnej nocy w barze ze striptizem okazało się, że James nie dość, że nie ma mocnej głowy, to jeszcze nie ma głowy do alkoholu w ogóle. (Stąd utarło się, że w tym związku to House zajmował się wybieraniem wina do kolacji.) Były jednak chwile w życiu Wilsona, w których starał się ignorować mądre nauki swojego przyjaciela i wyruszał na całonocny podbój pubów. Chwile depresji i absolutnego załamania, chwile, w których odechciewało mu się żyć. Chwile takie, jak ta.

***

Wilson czknął głośno i z trudem wsadził klucz do dziurki, po czym z jeszcze większym trudem ów klucz w zamku przekręcił. Z podziwu godną koordynacją ruchową – na dłuższą metę sztuką było manewrować swoim ciałem tak, by jednocześnie pić piwo z butelki i lawirować między meblami – wszedł do środka, zamknął drzwi kopniakiem i dowlókł się do salonu, gdzie opadł na fotel. Mężczyzna ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Bolał go żołądek, przez jego głowę przechodziło właśnie tornado (z ośrodkiem gdzieś między oczami), a w ustach czuł smak starej szmaty woźnego. Był zalany w trupa, po raz pierwszy od czasów studenckich, kiedy to po jakiejś imprezie obudził się w nie swoim łóżku, z pluszowymi kajdankami na rękach. Ale nie czuł się z tym wyjątkowo źle. Było mu… przyjemnie. Relatywnie przyjemnie.
- Sade, Simply Red… Zdzira w ogóle nie znała się na muzyce.
Wilson opuścił dłonie i podniósł wzrok. Po drugiej stronie salonu, tuż przed szafką z płytami, siedział House. Z zaciekawieniem wodził palcem po grzbietach kompaktów, co raz wyciągając jakiś interesujący tytuł.
- Ona nie żyje – powiedział zmęczonym głosem. – Mógłbyś choć teraz przestać mówić o niej „zdzira”. Ładnie proszę?
House prychnął.
- Jestem wytworem twojej podświadomości, co oznacza, że twoja podświadomość chce, żebym mówił o Zdzirze „zdzira”. Podejrzewam, że ma to związek ze wzrostem poczucia bezpieczeństwa w znajomych warunkach.
House włączył odtwarzacz, wepchnął do kieszeni wydanie kolekcjonerskie pierwszej płyty Jaggera, po czym odwrócił się do Wilsona i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Wilson odwzajemnił uśmiech, nieco mniej wesoło, ale zawsze.
- Te halucynacje zaczynają być męczące – oświadczył. – Prześladujesz mnie nawet, gdy się upijam, żeby o tobie zapomnieć.
- Witam w moim świecie – odburknął House, sadowiąc się na kanapie. Wilson westchnął.
- Właściwie, to o co chodzi? – House wzruszył ramionami i zaczął skakać po piosenkach. Wilson poczuł, że robi się zły. Winić alkohol. – Masz problem, House?
- Hej, na mnie nie patrz! – House podniósł ręce w obronnym geście. – To twoje halucynacje, co znaczy, że to ty masz problem.
- Pewnie, że mam problem! – wykrzyknął Wilson, zrywając się z fotela i rozpoczynając nerwową wędrówkę po pokoju. – Nie żyjesz!
- A jednak tu jestem. – House spojrzał na Wilsona z zainteresowaniem. – A ponieważ nie wyglądam na ostatnią ofiarę, nie reprezentuję twojego ogromnego poczucia winy. Co oznacza… - zawiesił dramatycznie głos – że tobie chodzi o coś innego. Więc, Jimmy? – spytał, sugestywnie unosząc brew.
Wilson przystanął i posłał mu karcące spojrzenie, ale House się nie przejął. Nadal wpatrywał się uparcie w przyjaciela z zafascynowaną miną, jak podekscytowany pięciolatek w Wigilię. Onkolog ponownie zaczął krążyć po pokoju.
- Zacznijmy od początku – zaproponował. House przytaknął. – PTSD i objawy depresji. Cuddy odesłała cię do domu, a ponieważ byłeś nadzwyczaj zgodny, postanowiła nasłać na ciebie dzieciaki, żeby się upewnić, że wszystko w porządku.
- Zgadzam się, jak do tej pory. – House mrugnął wesoło. Wilson postanowił go zignorować.
- Pierwsze kilka osób wraca z misji z pozytywnym raportem. Natomiast rano, 1 czerwca, Kutner przyjeżdża do twojego mieszkania i znajduje cię… - Wilson z trudem przełknął ślinę – martwego.
- Jak ten gwóźdź w drzwiach…
- Zamknij się, House. – Ku jego wielkiemu zdumieniu, diagnostyk posłuchał. Wilson potrząsnął głową, po czym kontynuował: - Wbrew temu, co przewidywała większość, nie wyciągnąłeś ze swojej tajnej skrytki Vicodinu. Zastrzeliłeś się.
- Brawo, Jimmy – zakpił House. – Dwa tygodnie katorgi podsumowałeś w pięciu zdaniach. Wszystko wydaje się jasne. Jaki jest twój problem?
- Ty nie masz broni – wypalił Wilson. – Znaczy, nie miałeś.
- Mogłem ją kupić – podsunął uprzejmie House. – Wiesz, może cię zaskoczę, ale pozwolenie na posiadanie broni mam.
- Wiem. – Wilson machnął ze zniecierpliwieniem ręką. – Nie o to chodzi. Nie miałeś broni, bo ty nie lubisz broni. Brzydzisz się broni i nigdy nie chciałeś mieć z nią nic wspólnego.
- W desperackich czasach potrzeba desperackich rozwiązań.
Wilson pokręcił głową.
- Nie. Mój House nigdy nie użyłby broni. Bóg wie czemu nie, ale by tego nie zrobił.
House pokiwał z aprobatą głową. Wilson przerwał wędrówkę po pokoju i spojrzał na niego z zastanowieniem. Przez chwilę pukał się bezwiednie palcem w brodę, z twarzą zastygłą w wyrazie zamyślenia, po czym nagle rozszerzył oczy. Zdziwienie mieszało się w jego spojrzeniu z przerażeniem.
- Chwila olśnienia? – spytał House, ale Wilson go nie słuchał.
- To nie było samobójstwo – wyszeptał bardziej do siebie niż do przyjaciela. – To nie było samobójstwo…
- Pamiętaj, że to są twoje słowa – mruknął cicho House. Wilson usiadł na kanapie obok przyjaciela. Wciąż wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem.
- Ty nigdy nie użyłbyś broni. To nie było samobójstwo. – Wilson spojrzał bezradnie na House’a. Diagnostyk wyglądałby na śmiertelnie poważnego, gdyby nie uniesione do góry kąciki ust. – Co ja mam zrobić?
House nachylił się w stronę onkologa. Jego ciepły oddech połaskotał Wilsona, gdy starszy mężczyzna wyszeptał mu na ucho:
- Wiesz, co powinieneś zrobić.

***

Wilson podskoczył i zaczął z przerażeniem rozglądać się wokół. Siedział w fotelu, a po podłodze nie walały się dziesiątki płyt. Wszystko było w porządku…

Wiesz, co powinieneś zrobić.

Mężczyzna wstał z fotela i skierował się do sypialni. Wysunął swoją szufladę komody i zaczął przerzucać znajdujące się w niej papiery. Gdzieś przecież miał tę wizytówkę, chował ją do notesu z telefonami… Jest. Wilson pochwycił wygnieciony kartonik i rzucił się do telefonu. Wybrał numer i czekał na połączenie. Po czterech sygnałach odebrała miło brzmiąca sekretarka. Wilson wziął głęboki oddech. Musiał to zrobić.
- Dzień dobry, mówi doktor James Wilson. Czy mógłbym rozmawiać z detektywem Tritterem?

INTERMISSION


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 20:51, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:53, 13 Sie 2008    Temat postu:

Wiedziałam, po prostu wiedziałam(choć w mych domysłach za Chiny nie było Trittera 0.o)!!! Kocham twoje fiki Katty B.!!! Cudo!!!
A prawdziwa akcja zaczęła sie juz dawno temu, wraz z pojaweniem się pierwszej częśćie:0
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:46, 14 Sie 2008    Temat postu:

ok... w chwili szczerości...
telefon do Trittera wyrwał mnie z depresji spowodowanej śmiercią Gregga...

Nyah ^^ skurczybyk się na coś przyda :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:53, 14 Sie 2008    Temat postu:

Gosh, przeczytałam od początku i muszę przyznać, że twoje fici są C U D O W N E!!!!! jak się zacznie czytać, tp czyta się do końca i nie może przestać. Zaczęło się od "How to safe life",co uwilebiam. Poza tym te wszystkie teaser'y ... Naprawdę, piszesz super!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:46, 14 Sie 2008    Temat postu:

'intermission' ach, uwielbiam AA. Szkoda, że wyjeżdżasz na 2 tygodnie... To forum bez ciebie się załamie! xD

Katty B.' napisał:
Mężczyzna ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Bolał go żołądek, przez jego głowę przechodziło właśnie tornado (z ośrodkiem gdzieś między oczami), a w ustach czuł smak starej szmaty woźnego. Był zalany w trupa, po raz pierwszy od czasów studenckich, kiedy to po jakiejś imprezie obudził się w nie swoim łóżku, z pluszowymi kajdankami na rękach. Ale nie czuł się z tym wyjątkowo źle. Było mu… przyjemnie. Relatywnie przyjemnie.

Przyjemnie? Nic bardziej mylnego. Wilsona czekałaby noc na klozetem, szarpany w dzikich spazmach skrurczy żołądka. Miałam dziś tę powtórkę z rozrywki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kallien dnia Czw 10:36, 14 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:23, 14 Sie 2008    Temat postu:

Ten fik jest świetny!
I telefon do Trittnera na koniec...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Czw 14:15, 14 Sie 2008    Temat postu:

Mam ochotę wypruć flaki temu bratu Amber... Zdaję sobie sprawę, że dowiem się na pewno dopiero za dwa tygodnie, ale ja i tak wiem, że to on. Zabił mojego House'a...

Bieeedny Wilson - ale te halucynacje są świetne, bo House jest... taki normalny. Prawie prawdziwy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:29, 14 Sie 2008    Temat postu:

Ja jestem dziwne dziecko... ta część mnie rozśmieszyła. Naprawdę, przez większość czasu się po prostu śmiałam! Zaczęło się od Słabej Głowy Wilsona. poprzez cudeńka takie jak to:

Z podziwu godną koordynacją ruchową - na dłuższą metę sztuką było manewrować swoim ciałem tak, by jednocześnie pić piwo z butelki i lawirować między meblami - wszedł do środka, zamknął drzwi kopniakiem i dowlókł się do salonu, gdzie opadł na fotel. Mężczyzna ukrył twarz w dłoniach i jęknął. Bolał go żołądek, przez jego głowę przechodziło właśnie tornado (z ośrodkiem gdzieś między oczami), a w ustach czuł smak starej szmaty woźnego. Był zalany w trupa...
Przy którym zastanawiałam się, czy autorka wzięła to z własnych doświadczeń :smt003


- Witam w moim świecie - odburknął House

Tutaj skojarzył mi się pewien bloopers... Welcome to my world... :smt005 I dziwiwć się, że jestem jakaś inna... :smt005

Ogólnie cała rozmowa powala, dedukcja Wilsona godna Sherlocka Holmesa (czy raczej doktora Watsona :smt002 :smt003 )
Ale przecież było jasne, że House nic mu nie powie, czego Wilson sam nie wie - w końcu był tylko jego halucynacją.

- Nie. Mój House nigdy nie użyłby broni
Mój House? A jest jeszcze kogoś innego House? To zabrzmiało jakby mówił o swojej ulubionej zabawce :smt005

House nachylił się w stronę onkologa. Jego ciepły oddech połaskotał Wilsona, gdy starszy mężczyzna wyszeptał mu na ucho:
- Wiesz, co powinieneś zrobić.

Tu miałam bardzo mocne skojarzenie z halucynacją House'a w 4x16. Tylko inne postacie i inne słowa... no i House nie siedział Wilsonowi na kolanach :smt003 ... Ale ten sam klimat w mojej wyobraźni...

No i końcówka - TRITTER!!! To mnie powaliło doszczętnie...

Ogólnie miałam świetny humor przez cały czas, nawet napisał mi się trochę długi komentarz... Tylko ta współpraca z Tritterem mnie przeraża... I zaczyna się AKCJA! Tak naprawdę była już od zawsze, ale skoro twierdzisz, że będzie jej jeszcze więcej, to tylko się cieszyć. Miłego wypoczynku... Wena też niech nabierze sił :smt003

Chyba zakochałam się w tym fiku. Powala na kolana i każe czekać w tej jakże niewygodnej pozycji na zakończenie, po to, by po nim można było na klęczkach bić pokłony przed jego autorką. :smt007


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:13, 15 Sie 2008    Temat postu:

"zastanawiałam się, czy autorka wzięła to z własnych doświadczeń"
Kasinka - powiedziałbym tak samo, gdybym nie wiedziała, że Katty jest absolutnym abstynentem.
Srsly.

A Kat pojechała.
Pocieszenie w tym, że w Hiszpanii pisze kolejne części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:51, 21 Sie 2008    Temat postu:

Gópi brat Amber :smt095 Ale za to pijany Wilson jest cudny :smt003 Będę czekać na następną część :smt001

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:29, 24 Sie 2008    Temat postu:

Kasinka napisał:
Ja jestem dziwne dziecko... ta część mnie rozśmieszyła. Naprawdę, przez większość czasu się po prostu śmiałam!
Kasinka, albo nie jesteś dziwna, albo obie jesteśmy dziwne, ale mnie też się wesoło zrobiło - wprawdzie nie przez większość rozdziału, ale jednak

Kasinka napisał:
- Nie. Mój House nigdy nie użyłby broni
Mój House? A jest jeszcze kogoś innego House? To zabrzmiało jakby mówił o swojej ulubionej zabawce
Mój House, czyli House, którego znałem i kochałem

Koniec rozdziału piątego kompletnie mnie zaskoczył. Och, jak ja nie lubię Trittera, ale może teraz będzie miał okazję się zrehabilitować . Wilson i Tritter mogą stworzyć nawet fajny duet.

- Chwila olśnienia? – spytał House, ale Wilson go nie słuchał.
Zazwyczaj takie chwile miewał House. Teraz kolej Wilsona

I wtedy po raz pierwszy okazało się, że nie wszystko jest w porządku. House unikał blondynek i reagował paniką na kolor czerwony, swoją drogą nie wiem czemu. (Rozdział 4)
Mam pytanie: kolor czerwony - chodzi o krew? To po pierwsze. Po drugie - Cameron jest mało domyślna...

Po zapoznaniu się z kilkoma fikami autorki spodziewałabym się zakończenia, które można nazwać różnie, ale raczej nie happy endem. A tu niespodzianka - House ginie na początku . W zasadzie to, że ginie na początku, a nie na końcu, nie jest takie złe, bo najgorsze minęło i mogę mieć nadzieję, że będzie już tylko lepiej . A ja w ogóle jestem istotą uwielbiającą szczęśliwe zakończenia (i nic na to nie poradzę), bo przez inne mogę wpaść w depresję . Więc mam tylko nadzieję, że pod koniec Wilson nie wpadnie na pomysł, żeby dołączyć do House'a (ani też nikt inny nie wpadnie na pomysł, że Wilson powinien dołączyć do House'a), bo nie mam ochoty włazić na Pałac Kultury czy inny wysoki budynek i z niego skakać ;D.

I, oczywiście, czekam na prawdziwą jazdę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin