Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ab Aeterno [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:12, 31 Sie 2008    Temat postu:

ach! Złapali tego świra! Hurra!

Debbie to fajna babka :smt003

a za Horatia cię kocham! :smt058


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:29, 31 Sie 2008    Temat postu:

Dialogi z przesłuchań są świetne, a najlepszy chyba Kutner.
- To pan znalazł ciało, prawda, doktorze Kutner?
- Było już zimne. Pistolet leżał na podłodze, a ja… Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, ze w czaszce człowieka jest aż tyle krwi, wie pan?
- Czy zauważył pan coś dziwnego?
- Prócz mojego martwego szefa wszystko było w porządku.



Ich śladem wkrótce podążył Danny, mamroczący coś o numerkach.
Ha, Danny i jego numerki są wspaniali.

I Horatio - jemu nikt się nie wywinie .

O obsadzie - Debbie i Danny są śliczni. A Shane rzeczywiście może roztaczać wokół siebie pewną aurę... niebezpieczeństwa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 31 Sie 2008    Temat postu:

Kallien napisał:
"Nudna sekretarka przefaksowała już do Miami nakaz aresztowania George’a Volakisa. Horatio się facetem zajmie, myślę, że jutro rano będzie już w Princeton."
CSI Miami!
Och, świetny rozdział. Chciałabym, żeby Wilson bardziej zakumplował się z Debbie
[Jak sama mówiłaś, nie ma opowiadań bez romansu ]

No i ten Tic-Tac xD



Ha moja reakcja na Horatie'a była identyczna!
CSI:MIAMI!



A fik jest świetny. Cudowny, Najlepiej mi się go czyta, naprawdę, masz talent do pisania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:16, 01 Wrz 2008    Temat postu:

O, nie, nie, nie, nie. Ja się nie zgadzam, żeby prochy Grega miała Stacy. Ma natychmiast je dostarczyć Wilsonowi, to on najbardziej na nie zasługuje!

PS Genialnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:51, 01 Wrz 2008    Temat postu:

Katty. Dziewczę. Kocham Twój styl. Piszesz tak, że aż chce się czytać. Nawet ulubioną frazę Richie w ustach Wilsona jestem skłonna wybaczyć (jak ja nie lubię wyznań miłosnych w Hilsonie... ). Pomysł z ukatrupieniem Grega i poproszenie o pomoc Trittera zdecydowanie oryginalny, zapakowany w niezwykle przyjemną do czytania treść.

Tak naprawdę przeczytałam to kilka dni temu, więc emocje opadły, ale tak czy siak chylę się do nóżek i czekam na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:04, 01 Wrz 2008    Temat postu:

A/N
*sniff* Ostatni rozdział, mili Państwo! Tak, tak! NAPRAWDĘ zbliżamy się nieuchronnie do końca. Jeszcze tylko epilog i... Miło było! XD Ale nie rozpaczajmy, bo czeka nas - Was - lektura tego poniżej ORAZ epilogu, co razem daje 2000 słów - mam nadzieję - dobrej rozrywki. Zapraszam serdecznie!

P.S. Tekst piosenki w tym rozdziale nie jest liczony do sumy słów.

Rozdział dedykowany tym, co nie cierpią pożegnań.

Informacje dodatkowe:
- guest starring w tym rozdziale: Stacy Warner!
- tytuł rozdziału to fragment piosenki Rascal Flatts, "When the Sand Runs Out" (bardzo ładna i można użyć jako podkładu muzycznego do tego rozdziału, tekst cały dość adekwatny)
- wirtualne piwo dla tego, kto pierwszy wskaże tytuł piosenki, o której myśli Wilson (i tak, Kallie, Ty się nie bawisz XD)

ROZDZIAŁ XI. Pierwszy dzień reszty życia.

Pierwszą kawę wypili w całkowitej ciszy. W czasie drugiej napięta atmosfera wyraźnie się rozluźniła i nawet pozwolili sobie na okazjonalne uśmiechy. Przed trzecią Cuddy wreszcie zebrała odwagę, by się odezwać.
- Byli u mnie Tritter i ta brunetka – poinformowała Wilsona.
- Debbie – uzupełnił onkolog. Wziął łyk kawy. – O co chodziło?
- Powiedzieli mi. Co naprawdę się wydarzyło.
- To… dobrze.
Cuddy odstawiła filiżankę na stolik.
- Przepraszam – powiedziała cicho.
- Za co?
- Że powiedziałam, że to ty doprowadziłeś do śmierci House’a – odparła, oblewając się rumieńcem wstydu. Wilson uniósł ze zdziwieniem brwi.
- Powiedziałaś?
- Tak – przyznała niechętnie administratorka. – Przepraszam.
Wilson się wzdrygnął.
- Teraz śmierć House’a nie jest ani trochę mniej moją winą. – Cuddy spojrzała na niego pytająco. – To ja opowiedziałem wszystko George’owi. Gdyby nie ja, nigdy by się nie dowiedział.
Cuddy lekko trzęsącą się ręką założyła niesforny kosmyk włosów za ucho, byleby czymś się zająć. Wilson zamieszał łyżeczką w swojej filiżance.
- Zapomniałem, że House zostawił testament – powiedział w końcu.
- Wiedziałeś? – spytała nieco zdumionym głosem Cuddy. Wilson potwierdził.
- Dał go Stacy, kiedy jeszcze byli razem, nie wiem po co. Zupełnie zapomniałem – wymamrotał. Cuddy wykonała ruch, jakby chciała się klepnąć w czoło i powstrzymała się w ostatniej chwili.
- Stacy prosiła, byś do niej zadzwonił, kiedy już – zmarszczyła brwi, szukając odpowiednich słów – wrócisz do siebie – dokończyła. - Skontaktuj się z nią.
- Jasne. – Wilson postawił swoją filiżankę obok tej Cuddy i wstał z kanapy. – Dzięki za kawę – powiedział zamiast pożegnania i wyszedł z gabinetu. Miał telefon do wykonania.

***

Urna nie była wyszukana. Niewielka, ceramiczna. Zwyczajna. Wilson doznał ciężkiego szoku, gdy Stacy postawiła ją na jego biurku. Tyle. Tylko tyle zostało z jego najlepszego przyjaciela. (Brata?). Cała sytuacja wydała się nagle Wilsonowi przerażająco abstrakcyjna. I pomimo swojej wiedzy i uczestnictwa w ostatnich wydarzeniach miał wielką ochotę zapytać się prawniczki, czy to aby przypadkiem nie jest żart.
- Przywiozłam również testament – powiedziała Stacy, wyciągając z aktówki gustowną teczkę i podając ją onkologowi. Mężczyzna otworzył dokument i… zaniemówił.

Princeton, dnia 25 lipca 1996 roku

Ja, niżej podpisany Gregory House, urodzony dnia 11 czerwca 1959 roku, w pełni sił umysłowych oświadczam, co następuje:

Wilson będzie wiedział, co zrobić.

Gregory House.


- Wszystko zostawił tobie – powiedziała prawniczka, potwierdzając autentyczność dokumentu. Wilson spojrzał na nią zszokowany. Kobieta położyła dłoń na urnie. – To również należy do ciebie.
Podeszła do onkologa i przytuliła go, po czym wzięła swoją aktówkę i wyszła. Wilson odłożył testament na biurko i zapatrzył się w ceramiczne naczynie. Na jego twarz powoli zaczął wypływać lekki uśmiech. Chyba wiedział, co zrobi.

***

- Cameron!
Dziewczyna odwróciła się i zaczęła rozglądać za źródłem hałasu. Po chwili dostrzegła Wilsona biegnącego w jej kierunku. Taktownie przystanęła i poczekała, aż starszy lekarz ją dogoni.
- Cześć – powitała onkologa. – Masz ochotę na kaw…
- Zrobisz coś dla mnie? – wypalił Wilson. Cameron uniosła pytająco brwi.
- Zazwyczaj i tak robię – odparła. – O co chodzi?
- Pójdź ze mną do parku.
Tym razem brwi dziewczyny podjechały niemal do linii włosów.
- Są godziny pracy! – powiedziała, moralnie oburzona. Wilson wzruszył ramionami.
- Zaczyna się przerwa na lunch – wyjaśnił racjonalnie. – Gdyby Cuddy się pytała możesz powiedzieć, że byłaś ze mną na obiedzie.
- Mam kłamać szefowej? – Wilson ponownie wzruszył ramionami. W sumie, było mu obojętne. – Po co mielibyśmy iść do parku?
- Zrobić coś ważnego. – Nim Cameron zdążyła zaprotestować, Wilson złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. – Chodź!

***

House go tam kiedyś zaprowadził. Raz, choć Wilson wiedział, że diagnostyk bywał tam o wiele częściej. Sposób, w jaki z łatwością omijał wszystkie zagłębienia terenu, wszystkie dziury, w jaki z gracją rozkładał się na stole piknikowym przy stawie, to wszystko wskazywało na dobrą znajomość miejsca. Niezwykle urokliwego miejsca, co Wilson zauważył od razu.
- To co my tu niby robimy? – spytała Cameron, jednocześnie ze zdziwieniem przyglądając się Wilsonowi, który pozbył się już butów i skarpetek i teraz podwijał spodnie.
- Żegnamy się – odparł, wyciągając ze starego plecaka (ha! nie tylko House podkradał ludziom rzeczy!) ceramiczną urnę i wchodząc do stawu. Gdy woda sięgała mu już do połowy łydek, przystanął i zdjął pokrywkę urny. Włożył do środka prawą dłoń i wyciągnął garść prochu. W dotyku przypominał mąkę.
- Będę wiedział, co zrobić – mruknął, przychylając dłoń i wysypując jej zawartość do wody. W tym momencie do Cameron chyba musiało dotrzeć, co mężczyzna zamierza, bo z jej gardła wydobył się dziki wrzask:
- Czyś ty postradał rozum?!
Nie, nie sądzę, pomyślał Wilson. Po czym sprawnym ruchem wysypał całą zawartość urny. Dzień nie był wietrzny, więc plan onkologa nie do końca wypalił – część prochów wpadła do wody, trochę osiadło na włosach mężczyzny. Ale trochę zostało też poniesionych wraz z wiatrem i Wilson uznał, że to trochę w zupełności wystarczy.
- Na razie. Greg – zdołał powiedzieć przez ściśnięte gardło. Próbował wymyślić coś pięknego, coś podniosłego, bo i chwila była podniosła. Ale jak to zwykle w takich chwilach bywa, na myśl przychodziła mu jedynie głupia piosenka, którą usłyszał od któregoś z dzieci na onkologii. I, paradoksalnie, ta głupia piosenka wydawała się być najbardziej adekwatną w tej chwili rzeczą.

Even those who are gone
Are with us as we go on
Your journey has only begun
Tears of pain, tears of joy
One thing nothing can destroy
Is our pride, deep inside
We are one


- Chodź, bo zaraz nas ktoś zgarnie za rozsypywanie szczątków doczesnych – jęknęła Cameron. Szczątków doczesnych. House uznałby to za śmieszne. Wilson ze zdziwieniem usłyszał własny śmiech. (Chociaż, skoro House’a mogłoby to śmieszyć, czemu nie mogło śmieszyć i jego?) Mężczyzna stał w chłodnej wodzie, ściskając w rękach ceramiczną urnę, i się śmiał. I śmiał, i śmiał. Śmiałby się pewnie dalej, gdyby w końcu nie podeszła do niego Cameron i nie podała mu chusteczki. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że jego śmiech już od dobrych kilku minut nie jest śmiechem, a zwyczajnym szlochem.
- Dzięki – mruknął, nie bardzo wiedząc, co zrobić z chusteczką. Wcisnął ją więc do kieszeni i założył pokrywkę na urnę, po czym przytulił naczynie mocniej. Nie chciał jeszcze wychodzić z wody. Wyjście oznaczałoby zaakceptowanie faktu, że pewien rozdział w jego życiu się skończył. Oznaczałoby zaakceptowanie faktu, że właśnie zaczęła się druga część jego życia.
- Będę tęsknić – wymamrotał cicho, po czym dał się Cameron wyprowadzić z wody. Ubrali się i razem wrócili do szpitala.

Druga część życia. Niekoniecznie ta lepsza.

CDN


Teaser:
- Czego ty chcesz, House? – jęknął Wilson, chowając głowę w ramionach. Miał dość, miał dość, miał dość!
- No i źle – odparł House tonem spokojnej konwersacji. – Pytanie powinno brzmieć, czego
ty chcesz?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 22:41, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:54, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Widać, że to czas pożegnania. Aż trochę smutno się zrobiło...
Jeszcze tylko jedna część i trzeba się będzie żegnać z tym fikiem...

Jak zwykle świetna robota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:42, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Aww na nic więcej sie nie zdobędę. Śliczne, boskie i cudowne. Najlepsze! To jest. definitywnie. najlepszy. fik. jaki. czytałam.

A piosenak - We are one z The Lion King 2 ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:53, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Nie, nie epilog. Po prostu vicodin_addict otrzymuje zgrzewkę wirtualnego piwa marki Piwo. Nagrodę prześlemy mailem.

Gratuluję!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:05, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Smutne...ale piękne...Jimmy wiedział, co zrobić...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:18, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Kooocham! Kocham Wilsona, za to, że wiedział co zrobić, za jego piosenkę (a za to kocham youtube :smt003 ), kocham Króla Lwa, kocham Cameron, kocham cały świat... więc... więc dlaczego płaczę? I oczywiście kocham autorkę tego wszystkiego.



I nadal płaczę. Za piękne, żeby było prawdziwe... A nie, zapomniałam, to fikcja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kasinka dnia Wto 17:19, 02 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:25, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Kasinka, miałam podobne odczucia, czytając ten tekst...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:52, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Ja się nie mogłam baaawić :>
Rozdział niemal melodramatyczny, i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie wiem czemu, ale ludzie przy tym płaczą... Hm, jestem mało ficowo-płaczliwa.
Świetny motyw z rozsypywaniem prochów. Nie było wietrznie... Wilson miał House'a na głowie. Znowu xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:55, 02 Wrz 2008    Temat postu:

A/N
Witam wszystkich zebranych tu miłych Czytelników! Tak, drodzy Państwo, to już koniec podróży. Przed Wami EPILOG. Epilog w dokładnie takiej postaci, w jakiej go zaplanowałam na samym początku pracy. Tak, zakończenie miało być dokładnie takie od samego początku. Może Wam się nie spodobać, ale mój zamysł był taki i musicie z tym żyć. Względnie, możecie napisać alternatywne zakończenie, nie obrażę się, a wręcz chętnie przeczytam.

Pozwolę sobie jeszcze wykorzystać chwilę Waszej uwagi... Jako, że zaczęła sie szkoła, będzie trzeba trochę poczekać. Ale fik w przygotowaniu, więc w końcu na pewno się ukaże.

TRAILER
Nowy fik twórcy "Najlepszej obietnicy" i "Ab Aeterno".

MANIPULACJE

- Wilson potrzebuje dowodu przyjaźni i jeśli go nie dostanie, może być z nimi kiepsko.
- To jest szpital, a nie fabryka samochodów!
- Wiem. Ale mam przeczucie, że House wkrótce dostanie swoją szansę na wykazanie się.
- Cate?
- ... Tak?
- Pieprzysz.


RELACJE

- Wysoki Sądzie, naprawdę nie uważam, by mój pacjent był w stanie sam podejmować decyzje.
- Czy jest pan wpisany na jego karcie ubezpieczeniowej jako pełnomocnik medyczny?
- Tak - potwierdził pewnym głosem House.


KOMPLIKACJE

- Doktorze House?
- Co? - Wciąż wściekły House przeniósł wzrok z Foremana na wołającą go Brendę.
- Pana pacjent właśnie umiera na zawał serca - poinformowała go szefowa pielęgniarek spokojnym głosem.


"Dowód Przyjaźni". Wkrótce na forum.

KONIEC TRAILERA


A teraz... Zapraszam do lektury!

EPILOG. Najlepszy dzień życia.

Wilson otworzył drzwi i wszedł do mieszkania. Przerzucił marynarkę przez oparcie fotela, poszedł do kuchni, zrobił sobie herbatę i z parującym kubkiem wrócił do salonu, gdzie rozłożył się na kanapie. Mężczyzna wziął kilka łyków, odstawił kubek na stolik i przymknął oczy. Ogarnęła go nostalgia.
- Dobrze ci poszło – powiedział House, siadając na kanapie obok niego. Onkolog otworzył oczy i spojrzał na niego z lekkim przerażeniem. – I tak, cześć.
- Co ty tu robisz? – spytał onkolog słabo. House przewrócił oczami.
- Ciebie też miło widzieć – powiedział sarkastycznie. – Myślałeś, że to koniec? – Wilson niemrawo przytaknął. – Chyba też tak myślałem. Cóż. Błędne założenie.
- Czemu tu jesteś?
House przyłożył palec do warg w geście zastanowienia.
- Twój umysł chce, żebym tu był – odpowiedział powoli. – Ty chcesz, żebym tu był.
- Czego ty chcesz, House? – jęknął Wilson, chowając głowę w ramionach. Miał dość, miał dość, miał dość!
- No i źle – odparł House tonem spokojnej konwersacji. – Pytanie powinno brzmieć, czego ty chcesz.
Wilson jęknął głośniej i zaczął kręcić głową, wciąż ukrytą w rękach. House westchnął i rozsiadł się wygodniej na kanapie, czekając na odpowiedź.
- Chcę cię z powrotem – wydusił w końcu Wilson, nie podnosząc głowy. – Chcę cię z powrotem, całego, żywego. Chcę drugiej szansy, tym razem bym wszystkiego nie spieprzył.
House zaśmiał się serdecznie, po czym klepnął Wilsona przyjacielsko w plecy.
- Jimmy… - Wilson podniósł głowę i spojrzał na uśmiechniętego diagnostyka. House mrugnął wesoło i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej niewielką buteleczkę wypełnioną tabletkami. Lekarstwo na grypę. To samo, którego używała Amber. – Nie potrzebujesz drugiej szansy. Właściwie, wciąż nie spieprzyłeś tej pierwszej.
Mężczyzna mrugnął jeszcze raz, postawił buteleczkę obok kubka z herbatą i wstał z kanapy. Szybkim krokiem podszedł do drzwi wejściowych; zgasił światło i wyszedł z mieszkania, zostawiając Wilsona samego. Onkolog spojrzał smętnie na stojące na stoliku pudełeczko, po czym zwinął się na kanapie. Przeczuwał kolejny napad depresji.

***

Minuty. Mijały minuty, a Wilson wciąż leżał na kanapie. Nie miał siły się ruszyć, nie miał nawet siły ułożyć się wygodniej. Więc po prostu leżał. To było deja vu: miał wrażenie, że czas się zapętlił, że znowu przechodzi i znowu odczuwa dokładnie to samo, co wtedy, po Amber. Uczucie pustki i beznadziejności, poczucie braku jakiegokolwiek sensu. Sensu czy powodu.
- Wilson, jesteś tam? Proszę, odbierz. … Wilson?
Cameron nagrywała się jeszcze przez kilka minut, brzmiąc na wyraźnie zdenerwowaną i zmartwioną, ale Wilson nie raczył odebrać. Jakoś tak… Znów przestało go obchodzić. Do jego świadomości docierało jedynie pipczenie zegarka. Jednak po czterech razach Wilson przestał liczyć cogodzinne piknięcia. Powoli i tak tracił rachubę.

Minuty płynnie przechodziły w całe godziny.

***

Pierwszą myślą było: włamywacze. Kto inny używałby wytrychów domowej roboty? Natomiast powolność, z jaką domniemani włamywacze wchodzili do mieszkania kazała Wilsonowi sądzić, że ci ludzie nie trafili tam przypadkowo.
- … żasz, że tak to trzeba zrobić? – Głos zdecydowanie był kobiecy, wysoki i delikatny.
- Nie sądzę, by dało się inaczej. – Mężczyzna. – Foreman czasami też ma przebłyski.
Intruzi przenieśli się z korytarza do salonu.
- Sprawdzę sypialnię – powiedziała kobieta.
- Jest na kanapie, idiotko.
Mężczyzna i kobieta powoli zbliżyli się do kanapy, odgłos ich kroków stawał się coraz wyraźniejszy. Nagle podłoga zaskrzypiała przeraźliwie i Wilson jęknął.
- Strasznie się poci – zauważyła właścicielka damskiego głosu. Mężczyzna prychnął.
- Ma gorączkę – oświadczył pewnie.
- Myślisz, że to grypa? – spytała kobieta. Wilson z trudem dopasował jej głos do znanej mu fizjonomii: Allison Cameron. Nad męskim głosem nawet się nie zastanawiał. Głowa bolała go wystarczająco mocno. - Marnie wyglądał, kiedy byłam tu poprzednio. Zasugerowałam, że mógł się zarazić od Amber, a on powiedział, że go to nie obchodzi.
- Dziwi cię to? – spytał mężczyzna. – Bo mnie nie. Myślę, że ma prawo mieć lekkie uprzedzenia wobec leków na grypę, nie uważasz?
Kobieta – Cameron – mruknęła coś niezrozumiałego. Nastąpiła chwila ciszy, po czym mężczyzna znów się odezwał:
- Zmierz temperaturę.
Cameron podeszła do kanapy i ukucnęła przy głowie leżącego mężczyzny.
- Przepraszam – powiedziała cicho i wepchnęła mu termometr do ust. Wilson niemal automatycznie zaczął kręcić głową, chcąc pozbyć się urządzenia, którego jego umysł aktualnie postrzegał jako najgorsze z możliwych narzędzie tortur. Dziewczyna jednak nie przerwała badania. – 41,1 – poinformowała mężczyznę, kiedy już wyciągnęła termometr.
- Dzwoń do Cuddy – polecił. – Powiedz jej, że zabieramy go do szpitala.
Wilson usłyszał szelest materiału, gdy dziewczyna wstała. Zaraz po nim nastąpiło głośne szuranie, jakie wydał z siebie przesuwany po podłodze fotel, i ktoś poklepał Wilsona po policzku.
- Wilson, ocknij się z łaski swojej.
Wilson jęknął, gdy jego nozdrza wypełnił ostry zapach ziół. Oraz czegoś jeszcze. Zaraz, zaraz. On znał ten zapach…

Cynamon?

Wilson otworzył na próbę jedno oko i spojrzał prosto w parę jakże znanych, niemożliwie błękitnych oczu swojego najlepszego przyjaciela.
- Hej, Śpiąca Królewno – powiedział Gregory House z wyraźną ulgą w głosie. – Miło, że wreszcie dołączyłeś do imprezy. – Wziął głęboki oddech. - Nieźle nas wszystkich wystraszyłeś tym nieodbieraniem telefonów.
Wilson wyciągnął lekko rękę – co wcale nie było łatwe – i dotknął rąbka koszuli diagnosty. Len wydał mu się bardzo solidny.
- Prawdziwy… - wyszeptał. House przytaknął.
- Tak, Jimmy, prawdziwy len, wiem, niesamowite – powiedział, ale widząc nieco oszołomioną minę Wilsona, dodał: - Masz wysoką gorączkę, więc wszystko, co widziałeś… – urwał, po czym zmienił koncepcję. – Mogłeś, a najprawdopodobniej miałeś, halucynacje. Twój umysł po prostu chciał odciągnąć cię od myślenia o fakcie, że jesteś coraz bardziej i bardziej chory. – Wilson jęknął żałośnie. – Daj spokój, chyba nie wymyśliłeś sobie nic gorszego od genialnych Kaczątek i dalszego diagnozowania faceta z opuchniętym językiem – spróbował zażartować House, ale zranione spojrzenie onkologa powiedziało mu, że dowcip był nietrafiony. – Dobra. Nie chcę wiedzieć, co za pokręconą rzeczywistość sobie stworzyłeś i mam przeczucie, że nie będę tej niewiedzy żałować – stwierdził ostatecznie diagnostyk. Potargał czule brązowe włosy przyjaciela i wykonał ruch, jakby chciał wstać. Wilson złapał go mocniej za koszulę.
- Nie puszczę – wymamrotał nieco nieprzytomnie. – Więcej nie puszczę.
House opadł z powrotem na fotel i ścisnął wyciągniętą dłoń Wilsona. Razem czekali na wysłaną przez Cuddy ekipę ratunkową. A kiedy House zapakował się z nim do karetki, Wilson nie mógł powstrzymać myśli, że w skali szczęścia od jeden do dziesięciu ta chwila była absolutną jedenastką.

KONIEC

Fik w całości dedykowany jest wszystkim wielbicielom odcinka 2x24, „No Reason”.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 22:47, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:02, 02 Wrz 2008    Temat postu:

O rany. O rany. O rany!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To był sen!!!! Sen!!!! Sen!!!
House żyje, jest happy end!!

Katty, brak mi słów. Piękne, piękne, piękne!! Kurcze!!!!
Nie mogę się uspokoić
Genialnie to wymyśliłaś!!
Ufff...uspokajam się.......

Pozdrawiam i czekam na kolejnego Twojego fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:15, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Literówki dwie, najdroższa.
Coś czułam, ale niekoniecznie happy end. Bardziej angstową gorączkę i chodzenie z Housem po nadnaturalnie białym szpitalu. [Mer w GA xD]
Zakończenie... Czy ja wiem, chyba wolałabym angsta.

Płaczcie forumowicze, skoro ja nie płaczę!!! XDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:18, 02 Wrz 2008    Temat postu:

O My GOD! Kto napisze własne zakończenie, temu chyba nie wiem co zrobię! To jest the best of the best in the best i ma zostać! Ale trzeba przyznać, aż do momentu, jak House powiedział, cytuję: Dobra. Nie chcę wiedzieć, co za pokręconą rzeczywistość sobie stworzyłeś i mam przeczucie, że nie będę tej niewiedzy żałować myślałam, że to nadal halucynacja. OMG OMG OMG... ja się chyba nie uspokoję.

W chwili czytania tego epilogu pewnie w całej Polsce (na świecie
?) ludzie przed komputerami zrobili zbiorowe wypuszczenie powietrza z ulgą.

Epilog powalił.

A No Reason uwielbiam. tak samo jak ze 20 innych odcinków :smt003


I wiedzę kolejny fik się szykuje. Katty B. Corporation widzę chodzi pełną parą i produkuje same hiciory Oby tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:58, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Literówki poprawione, Sis, dzięki za informację. I, jak chcesz, mogę napisać alternative ending espeszali for ju. XD Wiesz, łażenie po nadnaturalnie białym szpitalu, trzymanie za rękę, "Aj loff ju, Aman.", "Idiot... With me!" i innymi takimi. XDDDDD

Inka, Kasinka, cieszę się, że Wam się podobało. Myślę, że jeśli przejrzycie wszystkie rozdziały pod kątem wiedzy z epilogu, zauważycie kilka drobnych wskazówek co do końca. XD Cameron sugerująca grypę, House mówiący o przerażającej wyobraźni Wilsona... No i Horatio - jako, że ludzie w serialu "House" oglądają CSI, crossover był niemożliwy. XD Natomiast wydało mi się prawdopodobne, że Wilson wydanie Miami ogląda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:22, 02 Wrz 2008    Temat postu:

Katty B. kocham cię za to zakończenie! Ba, kocham cie za całego fika. Powiem szczerze, że cały czas żyłam nadzieją, że to moze jednak nie koniec House, ale nadzieja ta tliła sie tylko delikatnym promyczkiem, a teraz zaświeciła jak latarnia morska:)

Cóz mogę jeszcze dodać, z niecierpliwością czekam na kolejnego fika twojego autorstwa:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:04, 02 Wrz 2008    Temat postu:

OBOSZOBOSZOBOSZOBOSZOBOSZOBOSZOBOSZOBOSZ!
*running in circles*
Ja się NIE uspokoję. Ja nie potrafię!!!!
TO BYŁ SEN!!@@!)(!@*_)#*!_)!

Piszesz cudownie. Ja już zaczynałam się godzić, że w tym fiku House umarł. Ba, ja już praktycznie pogodziłam się z tą myślą. A tu taka niespodzianka. Naprawdę, jak przeczytałam, że zakonczenie jest takie, jakie miało być od początku, to nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś gorszego, pokusiłabym się nawet o napisanie, czego, ale nie. tal jest idealnie. Tak jest CUDOWNIE!

Szkoda, że to już koniec. Ale nast. fik napewnmo nie będzioe gorszy. Ja czekam z niecierpliowścią


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:13, 02 Wrz 2008    Temat postu:

To jest piękne! Cudowne!

Mnie takie zakończenie w pełni odpowiada, balsam na mą duszę Cały fik mi się bardzo podobał, a zakończenia za nic bym nie zmieniła. Jeśli pojawi się alternatywne, udam, że go nie ma .

Kasinka napisał:
W chwili czytania tego epilogu pewnie w całej Polsce (na świecie?) ludzie przed komputerami zrobili zbiorowe wypuszczenie powietrza z ulgą.
Pewnie, że zrobili

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:06, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Pewnie, że zrobili

Z wielkim świstem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:06, 03 Wrz 2008    Temat postu:

vicodin_addict napisał:
, to nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś gorszego,


Ja pod koniec epilogu myślałam, że Wilson połknie to opakowanie tabletek (taaaa ciekawe w jaki sposób, skoro to była halucynacja...) i że dołączy do House'a :smt005 :smt005 Na szczęście Katty myśli odmiennie ode mnie :smt003 :smt003 :smt003
Skąd ja mam takie durne pomysły?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:26, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Katty B. napisał:
No i Horatio - jako, że ludzie w serialu "House" oglądają CSI, crossover był niemożliwy. XD Natomiast wydało mi się prawdopodobne, że Wilson wydanie Miami ogląda.
Czasem ludzie przyjmują pewne rzeczy na wiarę, na przykład ja przyjęłam, że Wilson i Horatio żyją w tej samej rzeczywistości, a więc Wilson nie może oglądać CSI .
Oglądałam niedawno odcinek "Gwiezdnych wrót", w których jedna z postaci powiedziała coś dziwnego, a ktoś odpowiedział, że to nie Star Trek. Czyli - trzeba uważać na crossovery


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Czw 23:13, 04 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:41, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Wiem, że nieładnie jest odgrzewać temat po trzech tygodniach i pisać z takim opóźnieniem coś, co się miało ochotę wyznać od razu po przeczytaniu zakończenia, ale.

Cały fik był świetny. Jest świetny. Rewelacyjny styl autorki czyni czytanie przyjemnością, mimo ukatrupienia głównego bohatera.
Zakończenie z okołogrypowymi halucynkami dodaje tej historii pewnego uroku. Fik nabiera weselszego wydźwięku. Nie jest cukierkowo, jest po prostu bardzo, bardzo przyjemnie i ciepło.
Tym bardziej się cieszę, że jest tu happy end. Ile ja się angstu ostatnio naczytałam...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Śro 17:44, 24 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin