Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ab Aeterno [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:46, 25 Sie 2008    Temat postu:

marengo napisał:

Kasinka napisał:
- Nie. Mój House nigdy nie użyłby broni
Mój House? A jest jeszcze kogoś innego House? To zabrzmiało jakby mówił o swojej ulubionej zabawce
Mój House, czyli House, którego znałem i kochałem

Heh... :smt007


marengo napisał:
I wtedy po raz pierwszy okazało się, że nie wszystko jest w porządku. House unikał blondynek i reagował paniką na kolor czerwony, swoją drogą nie wiem czemu. (Rozdział 4)
Mam pytanie: kolor czerwony - chodzi o krew?

Mnie się ta czerwień bardziej z tą czerwoną apaszką/szalikiem skojarzyła... ale może i o krew chodzi? Ale w to wątpię, House jest przecież lekarzem...

A bym nazwała fiki Katty swego rodzaju niosącymi nadzieję... że nie zawsze jest dobrze, często ktoś umiera, ale trzeba żyć dalej i starać się być szczęśliwym mimo, że tej najważniejszej osoby już nie ma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:05, 25 Sie 2008    Temat postu:

Kasinka napisał:
Mnie się ta czerwień bardziej z tą czerwoną apaszką/szalikiem skojarzyła...
Masz rację, zapomniałam o tym szaliku

Kasinka napisał:
A bym nazwała fiki Katty swego rodzaju niosącymi nadzieję... że nie zawsze jest dobrze, często ktoś umiera, ale trzeba żyć dalej i starać się być szczęśliwym mimo, że tej najważniejszej osoby już nie ma.
Ale ja jestem taka dziwna istota, że po takim zakończeniu, jak np. w "Najlepszej obietnicy" (które odpowiada Twojemu opisowi - nadzieja itd.), wpatruję się osowiale w monitor, myśląc, że ten epilog mógł zakończyć się odrobinę inaczej

I oczywiście czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:43, 26 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Witam wszystkich wiernych Czytelników! Ja, Katty B., nazwiska rodowego Suchar herbu Elokwentne Rączki Janka Pospieszalskiego (dłuższa historia XD), wróciłam na forum z niemal skończonym fikiem - został tylko epilog do dopracowania. Niniejszym wklejam więc pierwszy rozdział z drugiej części fika. Ale tytułem wstępu...

marengo, Kasinka miała rację, chodziło mi przede wszystkich o apaszkę Amber.

A teraz, ze specjalną dedykacją dla Siostry mojej najukochańszej.

Previously on "Ab Aeterno":
- Wilson stara się poradzić sobie ze śmiercią Amber,
- po powrocie do pracy odkrywa, że House popełnił samobójstwo,
- Wilson stara się odkryć, co naprawdę się wydarzyło w czasie jego nieobecności, w czym pomagają mu (zazwyczaj) halucynacje z House'm w roli głównej

Nadszedł czas na ciąg dalszy.

ROZDZIAŁ VI. Czerń a biel.

Detektyw Michael Tritter złożył z trudem zdobyty przez Wilsona archiwalny egzemplarz „The New York Timesa” i odłożył go na bok ze znudzoną miną. Wilson przyglądał mu się w skupieniu.
- Więc? – spytał w końcu. Tritter westchnął i potarł czoło wierzchem dłoni.
- Wszystko wydaje się być jasne – oświadczył. – House miał problemy, cierpiał na ciężką depresję, nie potrafił sobie z tym wszystkim poradzić, więc w prosty sposób skończył ze sobą. – Detektyw pokręcił głową. – Zgadzam się, to nie było samobójstwo. To nie byłoby w stylu House’a, którego miałem przyjemność poznać. Ale to nam niczego nie ułatwia, doktorze Wilson – dodał, widząc pełne nadziei spojrzenie onkologa. – To wręcz wszystko utrudnia, bo oznacza, że szukamy potencjalnego zabójcy, a wydaje mi się, że House był typem człowieka, do którego wielu żywiło urazę.
- Nie da się ukryć – mruknął gorzko Wilson. Jeśli chcieliby odszukać wszystkich ludzi, których House kiedyś znieważył, zajęłoby im to całe życie. Onkolog zmarszczył brwi. Nie, zdecydowanie więcej.
- Wydaje mi się, czy doktorowi House’owi nie udało się uratować pańskiej narzeczonej? – spytał nagle Tritter, przywołując Wilsona do rzeczywistości. – To dość traumatyczne przeżycie, nie uważa pan?
- Pan uważa, że to ja go zabiłem? – Wilson spojrzał na detektywa z niedowierzaniem. Tritter złożył dłonie i położył na nich podbródek. Przez chwilę mierzył Wilsona krytycznym wzrokiem, po czym westchnął.
- Mam... siedem powodów by sądzić, że to pan zabił – wyjaśnił ze stoickim spokojem. – House pana wykorzystywał, House pana zawodził. Każdy w końcu miałby dość takiego przyjaciela. Każdy...
- Kupiłby broń i go odstrzelił, świetnie – powiedział ze złością Wilson.
- Każdy, ale nie pan – dokończył Tritter tym samym monotonnym głosem, w ogóle nie zwracając uwagi na wybuch onkologa. – Pan przy nim był, zawsze go bronił, zawsze starał się go chronić, mimo iż miał pan więcej niż dużo dobrych powodów, by go opuścić. Więc albo nagle stał się pan krwiożerczym psychopatą, albo pan nie ma z tym nic wspólnego. – Wilson spuścił wzrok. – Mam siedem dobrych powodów by sądzić, że to pan zabił, ale nawet te siedem powodów nie przebije jednego, świadczącego o pana niewinności.
- Czyli...?
Tritter uśmiechnął się krzywo.
- Przyszedł pan do mnie.
Dwaj mężczyźni w ciszy kontynuowali czekanie na zamówioną kawę. Kiedy kelner wreszcie raczył pojawić się przy ich stoliku, Tritter z wrednym uśmiechem wręczył mu równo odliczoną kwotę i ani centa napiwku.
- Porozmawiam dziś z prokurator Adder, wystąpi ona dla mnie do sądu o pozwolenie na ponowne wszczęcie śledztwa. - Wilson pokiwał z aprobatą głową. – Niech pan wróci do tego swojego szpitala i poinformuje doktor Cuddy, że najpóźniej pod koniec tygodnia zamierzam wezwać na przesłuchanie ją i współpracowników House’a. Niech to sobie zanotuje w podręcznym kalendarzyku.
- A nie powinniśmy poczekać na decyzję sądu? Co będzie, jeśli nie pozwolą ponownie otworzyć sprawy? – dopytywał się z niepewnością w głosie Wilson. Tritter zaśmiał się ostro.
- Nie trzeba czekać, doktorze Wilson. Pozwolenie mamy załatwione. Gemma Adder potrafi być bardzo przekonywująca, kiedy naprawdę czegoś chce.
Detektyw dopił swoją kawę, wstał od stolika i spokojnym krokiem ruszył do wyjścia z kawiarni. Wilson przyglądał mu się przez chwilę, po czym przeniósł wzrok na swoje nietknięte latte. Odsunął od siebie filiżankę, nagle straciwszy ochotę na kawę. Wstał od stolika i zaczął się zbierać. Musiał iść i porozmawiać z Cuddy, przedstawić jej całą sytuację i przekonać, że nie oszalał. Wilson wziął swoją marynarkę i w odruchu miłosierdzia zostawił na odchodnym trzy dolary na stoliku. Niech ten kelner przynajmniej jednego z klientów nie uważa za zgreda.

***

Wilson usiadł na kanapie w gabinecie administratorki i zaczął rozglądać się wokół. Pokój został już doprowadzony do porządku, kartony z dokumentami zniesione do archiwum. Gregory House przeszedł do historii. Wilson przymknął oczy i oparł głowę o tył kanapy.
- Zmęczony? – spytała Cuddy. Wilson podniósł głowę i spojrzał na administratorkę. Nie była tak rozbita, jak trzy dni wcześniej; właściwie, w tej białej sukience i delikatnym makijażu przypominała dawną siebie, a okazjonalny uśmiech jedynie utwierdzał Wilsona w tym przekonaniu.
- Nie, właściwie to nie – zaprzeczył.
- Wieczór udany? – Wilson spojrzał na nią pytająco, więc Cuddy wykonała gest, jakby podnosiła butelkę do ust.
- Wieczór był... – Wilson umilkł na chwilę i zaczął się zastanawiać, ile powinien i ile mógł powiedzieć administratorce. Ostatecznie doszedł do wniosku, że im mniej, tym lepiej. – Wieczór był interesujący – dokończył z wymuszonym uśmiechem.
- To... dobrze.
Wilson zaczął pocierać ręce ze zdenerwowania. Czuł się dziwacznie. Po raz pierwszy odkąd ją znał, odczuwał dyskomfort w towarzystwie Lisy Cuddy i zupełnie nie miał pojęcia, o czym z nią rozmawiać.
- Chciałeś się ze mną widzieć? – spytała w końcu Cuddy, przechodząc w tryb administratorski.
- Tak – przytaknął Wilson. – Chciałem cię poinformować, że skontaktowałem się z detektywem Tritterem. Chce wszcząć śledztwo.
Cuddy zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Dlaczego?
- Bo podobnie jak ja nie sądzi, by House popełnił samobójstwo.
Administratorka prychnęła.
- Dorabianie mitologii do śmierci House’a nie sprawi, że odnajdziesz spokój – powiedziała cicho.
- Nie – zgodził się Wilson – ale może sprawi, że odnajdę coś innego. Prawdę. – Onkolog wstał z kanapy i podszedł do administratorki. – Jutro.
Cuddy kiwnęła głową. Może i nie zgadzała się z Wilsonem, ale nie zamierzała stawać mu na drodze.
- Cuddy – zaczął Wilson, stając w drzwiach – czemu właściwie nie jesteś ubrana na czarno?
- To był pomysł Kutnera – wyjaśniła. – Powiedział, że House był człowiekiem wyjątkowym i żałobę po nim powinniśmy nosić w sposób wyjątkowy. – Cuddy uśmiechnęła się delikatnie. – Biały, nie czarny, by uczcić pamięć człowieka jedynego w swoim rodzaju.

***

Jakim cudem Tritter trafił do jego mieszkania, Wilson nie wiedział. (Choć podejrzewał, że ma to coś wspólnego z faktem, że mężczyzna pracuje w policji.) Liczyło się tylko to, że rozentuzjazmowany detektyw siedział teraz w jego salonie i najspokojniej w świecie popijał herbatę.
- Prokurator Adder złożyła mi dziś wizytę – powiedział Tritter, sięgając po jedno z przyniesionych przez Wilsona zeschniętych ciastek. Onkolog spojrzał na niego z zaciekawieniem. – Przyniosła ze sobą pachnące nowością sądowe pozwolenie na ponowne otwarcie śledztwa. Jutro umówiłem nas na spotkanie z szefem wydziału kryminalistyki, wraz ze swoją drużyną będzie nas wspierać. Natomiast pojutrze chciałbym wezwać na przesłuchanie ludzi pracujących z House’m.
- Czyli... – Wilson przygryzł wargę – zaczęło się?
- Tak. – Tritter kiwnął głową. – Zaczęło się.

CDN


Teaser:
- Kumpel denata? – spytała znudzonym głosem, nawet nie patrząc na Wilsona. Onkolog się najeżył.
- House – powiedział cicho. Debbie zmarszczyła brwi. - Nazywał się House. Greg House.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 21:13, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:53, 26 Sie 2008    Temat postu:

Tritter ma szansę się zrehabilitować dobrze prowadząc to śledztwo... Zobaczymy, co będzie dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:07, 26 Sie 2008    Temat postu:

Prewiusli on Alkoholicy :smt007 Kocham cię za to!
Pomysł Kutnera jak najbardziej na tak. Co do Trittera... No cóż, wiesz, że go nie lubię.

Ale teaser zapowiada Deborę!!! Go team Zooey!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:21, 26 Sie 2008    Temat postu:

Ahhh cudowne. Ten fik jest zdecydowanie jednym z lepszych (jeśli nie najlepszym) jaki czytałam do tej pory. Tritter'a nie lubię, ale kto wie, jeśli się zrehabilituje, to może jest szansa na chociaż cień sympatii ;P
Czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:20, 26 Sie 2008    Temat postu:

Ach! Katty wróciła!

I pojawił się Tritter. Chyb za dużo się naoglądałam CSI i W11 i ja bym podważyła ten jedyny argument za niewinnością Wilsona. Dla mnie lepszym argumentem jest to że on naprawdę nie zabił :smt002 Choć dla Trittera ten argument nie istnieje... raczej nie ogląd... eee znaczy nie czytał poprzednich odcinków Ab Aeterno :smt003

Jak zwykle cudowne. Strasznie się stęskniłam za tym fikiem. Ja nie wiem, czy ja przeżyję, jak on się skończy...

I ta biel. Chyba też o coś takiego przed śmiercią poproszę. :smt005

niecierpliwie czekam na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:20, 27 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Kłaniam, witam! Oto rozdział kolejny, w którym pojawiają się nowi członkowie obsady!

[link widoczny dla zalogowanych]jako inspektor Deborah "Debbie" Kane

oraz

[link widoczny dla zalogowanych]jako Daniel "Danny" Jensen, PhD

A teraz zapraszam do lektury!

ROZDZIAŁ VII. Pytania i odpowiedzi.

Tritter pewnie pokierował go w stronę stojącego w najdalszym kącie sali stolika. Siedząca przy nim młoda brunetka nawet nie podniosła głowy, gdy detektyw pchnął Wilsona na jedno z drewnianych krzeseł, po czym sam usadowił się na następnym. Dziewczyna nie zareagowała również, gdy Tritter zaczął demonstracyjnie bębnić palcami w stół.
- Nie zamierzasz się przywitać? – warknął policjant. Kobieta podniosła wzrok i posłała mu ironiczne spojrzenie.
- Spóźniłeś się, musisz więc przecierpieć konsekwencje – odparła słodko, po czym wróciła do przeglądania papierów. Wilson, przyglądający się tej wymianie zdań z fascynacją, podskoczył, gdy detektyw poklepał go po ręce.
- Doktorze, to jest inspektor Deborah Kane, nasz szef kryminalistyki. – Wilson kiwnął głową. – Debbie, to jest Wilson.
- Kumpel denata? – spytała znudzonym głosem, nawet nie patrząc na Wilsona. Onkolog się najeżył.
- House – powiedział cicho. Debbie zmarszczyła brwi. - Nazywał się House. Greg House.
- Może być House. Ale na czas trwania tego śledztwa pana przyjaciel został w moim wydziale zredukowany do pojedynczego numeru. Radzę nauczyć się z tym żyć.
Tritter parsknął śmiechem, ale szybko zamaskował go nagłym atakiem kaszlu.
- Więc, Debbie – zaczął detektyw – może powiesz doktorowi Wilsonowi, co mamy?
- W zasadzie, to dopiero będziemy mieć, Mike – powiedziała Debbie i zwróciła się do Wilsona: - Dokładnie w tej chwili moja drużyna buszuje w domu denata – wyjaśniła.
- House’a – wtrącił cicho Wilson. Debbie wywróciła oczami.
- House’a, niech będzie. – Odchrząknęła. – Moi ludzie starają się zebrać lub obfotografować wszystko, co mogłoby posłużyć jako dowód. Jutro, najpóźniej pojutrze, będziemy mieć analizę danych, odcisków palców, zagubionych włosów, tego rodzaju pamiątek – gestykulowała żywo policjantka. Wilsonowi zrzedła mina.
- Pani inspektor – zaczął delikatnie – prawdopodobnie znajdziecie tam dużo…
- Pana pozostałości, tak. Wiemy o tym.
Tritter zacmokał.
- Opowiedziałem inspektor Kane wszystko, co wiem o…
Tritter zapewne zagłębiałby się dalej w to, co przekazał Deborze Kane, gdyby nie przerwał mu dzwonek komórki. Detektyw zaklął i odebrał, a Wilson odetchnął. Może nadarzała się okazja, by spotkanie zakończyć.
- Szlag – mruknął Tritter, odkładając komórkę. – Tony dzwonił, mają jakąś sprawę. Muszę jechać, bo się biedni beze mnie pogubią – zakpił mężczyzna, po czym bez słowa pożegnania wyszedł. Wilson i Debbie zostali sami.
- Doktor James Evan Wilson. – Debbie wzięła do ręki leżącą na stoliku grubą teczkę. – Urodzony 28 lutego 1969 roku w Waszyngtonie. Ojciec Timothy Wilson, dentysta, matka Laila Wilson, radca prawny. Dwóch braci: Timothy, urodzony w 1963, adwokat, i Jonathan, urodzony w 1966, miejsce przebywania nieznane. – Debbie odłożyła akta na stół. – Jest tam tego więcej. Przy okazji, chciałam pogratulować. Piętnastka to idealny wiek, by po raz pierwszy wejść w konflikt z prawem.
Wilson zaczął się kręcić na krześle.
- Nikt nie jest święty – zaczął, ale policjantka mu przerwała.
- Wiem – powiedziała spokojnie. – I nie o to chodzi. Bardziej fascynuje mnie fakt, że jest pan o wiele mniej święty, niż się wydaje. – Ponownie zajrzała do akt. – Jeden z pana braci zaginął prawie trzynaście lat temu. Podobno był pan ostatnią osobą, która go widziała, a jednak nie brał pan udziału w poszukiwaniach.
- Nathan i ja nie byliśmy w dobrych stosunkach. On był… czarną owcą w rodzinie.
- Pana przyjaciela też nie można nazwać chodzącym przykładem. A jednak jego śmierć obeszła pana bardziej niż zniknięcie brata. W czym przyjaźń jest lepsza od więzów krwi?
Wilson potarł dłonią czoło.
- Ja i moja rodzina… Nigdy nie byliśmy specjalnie blisko, a od czasu zaginięcia Nathana prawie się nie widujemy. Telefony w święta, kartki na urodziny, to właściwie jedyny kontakt, jaki z nimi mam.
- To smutne.
- Natomiast House… On był moim bratem. On był moją rodziną. Przez wiele lat był wszystkim, co miałem.
- Rozumiem. – Debbie wstała i wyciągnęła rękę w stronę Wilsona. - Niech pan wstaje, doktorze. Mamy wiele do zrobienia.

***

Jeśli Wilsonowi wydawało się dziwnym przebywanie w opustoszałym domu House’a, musiał zweryfikować swoje poglądy. O wiele dziwniejsze było przebywanie w mieszkaniu House’a w towarzystwie kilku uzbrojonych w aparaty fotograficzne, woreczki i inne akcesoria kryminalistyczne techników. James i Debbie stanęli w wejściu i obserwowali pracę policjantów. Dopiero po kwadransie któryś z chłopaków zdał sobie sprawę, że mają gości.
- Pani inspektor! – Wysoki brunet podszedł do Debbie. - Nawet pani nie uwierzy, co myśmy… - urwał, dostrzegłszy Wilsona. Chłopak spojrzał pytająco na Debbie.
- Doktorze, to jest Daniel Jansen, mój główny technik. Danny, to jest doktor Wilson, przyjaciel denata – przedstawiła obydwu mężczyzn. Danny wyszczerzył zęby w uśmiechu i złapał Wilsona za rękę.
- Bardzo mi miło. Naprawdę chciałem pana poznać. Wydaje mi się, że 613 pana bardzo lubił. - Wilson zmarszczył brwi. – Denat. – Wilson pobladł, ale technik – wciąż energicznie potrząsający dłonią onkologa – musiał tego nie zauważyć. – W schowku znaleźliśmy całe pudło podpisane pana nazwiskiem, ostatni raz widziałem coś takiego w piwnicy dziewczyny, która powiesiła się po rozstaniu z chłopakiem, to naprawdę było przerażające…
- Daniel – powiedziała ostrzegawczo Debbie.
- Co?
- Puść doktora. – Danny uśmiechnął się przepraszająco. – A teraz powiedz mi, czego się dowiedzieliście.
Danny poprowadził ich do fotela, gdzie wskazał palcem na plamę na podłodze.
- Krew. Tutaj oraz na kilku okolicznych meblach i na ścianie. Sprawozdanie mówi o ranie postrzałowej w prawą skroń. – Danny spojrzał po swoich towarzyszach, jakby sprawdzając, czy nadążają. – Jeżeli pierwszy kontakt zbytnio się nie panoszył, to właśnie patrzymy na najmocniejszy dowód – powiedział z czułością. – Ślady krwi pomogły nam ustalić, z jakiej wysokości padł strzał. Widzicie, kąt rozbryzgnięcia się krwi zależy od kąta, pod którym pocisk zderzył się z celem, co z kolei…
- Po prostu kiwaj głową i czekaj, aż skończy – poradziła cicho Debbie.
- … więc o ile 613 nie miał rąk jak orangutan, niemożliwe jest, by sam strzelił – dokończył Danny z uśmiechem samozadowolenia.
- Świetnie, Danny. A teraz idź się jeszcze pobawić i nie zapomnij poinformować rodziców o wszystkim, co znajdziesz.
Danny parsknął śmiechem i wrócił do pracy. Wilson i Debbie przyglądali mu się do momentu, gdy zadzwonił telefon policjantki. Wilson taktownie odszedł na bok i czekał, aż kobieta skończy.
- To był Mike – oznajmiła. – Wraz z Gemmą będą jutro przesłuchiwać twoich znajomych. I nie wiem po co, ale obydwoje chcą, byś tam był.
Wilson włożył ręce do kieszeni i oparł się o ścianę. Jutro zapowiadało się naprawdę ciekawie.

CDN


Teaser:
- W snach też mnie prześladujesz? – spytał słabo. House uniósł brwi.
- To twój mózg mnie tu chce. – Mężczyzna rozsiadł się wygodniej w fotelu pasażera. – Potrzebujesz pomocy.
- Pomocy? Wielkie dzięki, House – zakpił Wilson, ponownie kładąc głowę na kierownicy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 21:20, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:44, 27 Sie 2008    Temat postu:

Świetny rozdział. Zwaszcza rozwalił mnie... Danny [Tzn. Sam xD] Taka trochę policyjna wersja Kutnera.

Uogólniam, nie bij!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marau Apricot
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:22, 27 Sie 2008    Temat postu:

Połknęłam _Ab Aeterno_ w jednej chwili. Kiedy zaczęłam czytać, nie mogłam się oderwać. Ten twór jest niesamowity - czarna komedia połączona z kryminałem. Jestem pod wielkim wrażeniem i nie mam pojęcia, jak to może się skończyć. Nawet teraz nie chcę się domyślać. Nie chcę sobie psuć zabawy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:35, 27 Sie 2008    Temat postu:

Nowa część jest super! Od razu polubiłam Danny'ego, rzeczywiście, przypomina trochę Kutner'a ;P Cudownie się to czyta, nie można przerwać, tak wciąga.
Teaser jak zwykle 3ma w napięciu, czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:08, 27 Sie 2008    Temat postu:

Kolejna powalająca część, nowe postacie wyglądają na fajne, rzeczywiście zgadzam się z poprzednikami Danny taki Kutnerowaty wyszedł, ale bardzo fajnie :smt001

Czekam niecierpliwie na kolejne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:03, 27 Sie 2008    Temat postu:

Nie zdążyłam napisać słowa na temat poprzedniego rozdziału, a tu następny się pojawił...

Rozdział VI
Nie lubię serialowego Trittera, nie znoszę. Gdy go widziałam, miałam ochotę walnąć go, ee... gazetą . Ale okazuje się, że Tritter może też być całkiem przydatny - i trochę się zrehabilitować . A poza tym widać, że to doskonały wybór Wilsona. Jak się czegoś podejmie, doprowadzi do końca. A to wróży dobrze na przyszłość .

Więc albo nagle stał się pan krwiożerczym psychopatą, albo pan nie ma z tym nic wspólnego.
Wilson jako krwiożerczy psychopata... wizja niesamowita.

Wilson wziął swoją marynarkę i w odruchu miłosierdzia zostawił na odchodnym trzy dolary na stoliku. Niech ten kelner przynajmniej jednego z klientów nie uważa za zgreda.
Niech się wali, niech się pali, Wilson Wilsonem jest i nic tego nie zmieni

Och, i Kutner. Kutner ma zawsze niezłe pomysły...

Rozdział VII
Normalnie mnie rozbraja, gdy mówią o Housie jak o kolejnym numerku. Bardzo podoba mi się Danny, jest taki... entuzjastycznie nastawiony do swojej pracy. Odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu... i czasie .
Bardzo mi się podoba to opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
much
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:47, 28 Sie 2008    Temat postu:

Z wrażenia aż musiałam się zarejestrować.
Katty, przeokropnie podoba mi się, jak w swoich fikach konsekwentnie zapuszczasz się w najmroczniejsze rejony umysłu Wilsona :smt003 . Wcześniej, jako zdeklarowana miłośniczka Wombata, wolałam raczej nie dopuszczać do siebie myśli o ich istnieniu. Teraz widzę wyraźniej, że rzeczywiście nie taki Jimmy milusi, jak go niektórzy malują.

Że jak mało kto budujesz napięcie i masz świetny styl nie wspomnę, bo to już oczywista oczywistość. Gratuluję talentu i pomysłów, z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg śledztwa i pozdrawiam ciepło :smt001 .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:41, 28 Sie 2008    Temat postu:

Za te ręce jak orangutan, to bym Danny'emu przywaliła. Ale ogólnie dobrze się spisuje ^^
Czekam na c.d.!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:40, 28 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Eee... Rozumiem Mroczny Plan Siostry, chciała się odegrać za "mało Huddy w Huddy". Ale mówię od razu, że Daniel Jensen, PhD NIE JEST jak Kutner. Tzn., może wydawać Kutnerowaty, ale taki nie jest. Lawrence cierpi na Wieczny Zaciesz, a Danny po prostu kocha swoją pracę. I nie dociera do niego, ze te wszystkie numerki kiedyś chodziły, że ktoś je opłakuje. Jego bawi strona techniczna każdego śledztwa, Deborah zajmuje się "ludzką" częścią.
...
Mój młodszy Braciszek mówi o takich ludziach, że "mają statystykę zamiast mózgu".

Witamy kolejnego członka obsady!

[link widoczny dla zalogowanych]jako prokurator Gemma Adder

Zapraszam do lektury!

Informacje dodatkowe:
- siedziba prokuratury znajduje się przy 209 South Broad Street w Trenton (20,8 km od Princeton), zdjęcie [link widoczny dla zalogowanych]

ROZDZIAŁ VIII. Prawdę, całą prawdę i gówno prawdę.

Wilson nie chciał jechać do Trenton. Tym bardziej, że nie miał dobrej nocy. (Prześladowały go irracjonalne, acz przerażające sny, w których przerośnięte wiewiórki goniły go po korytarzach PPTH, ku uciesze obserwującej wszystko jego demonicznej wychowawczyni z podstawówki.) Chciał zostać w domu i oglądać Discovery. Niestety, jego genialny plan nie został wprowadzony w życie, gdyż zadzwonił Tritter. Dziarskim tonem poinformował Wilsona, że przy Broad Street wszyscy na niego czekają i że dzień będzie wspaniały. Wilson wyciągnął więc z szafy swój najlepszy garnitur - liczył, że chociaż jego ubiór będzie perfekcyjny – i, z lawendową koszulą zapiętą na ostatni guzik, wyszedł z domu. Pełen złych przeczuć wsiadł do samochodu i odjechał.

Krawata zapomniał.

***

Trittera zauważył od razu, natomiast stojącej obok blondynki nie rozpoznawał.
- Doktorze Wilson. - Tritter uścisnął jego dłoń. – To jest prokurator Gemma Adder.
- James Wilson – przedstawił się. Kobieta jedynie kiwnęła Wilsonowi głową.
- Adder – mruknęła, po czym zwróciła się do Trittera: - Gotowy?
- Od zawsze.
Tritter obrócił się na pięcie i poszedł w dół korytarza. Adder natomiast zwróciła się do Wilsona:
- Chodźmy.
Powiodła go w przeciwną stronę, schodami w górę, prosto do dusznego pokoju. Przez wielkie okno widać było pokój znajdujący się poniżej. Przy niewielkim, prostokątnym stole stały trzy krzesła. Dwa z nich zajmowali już Tritter i Debbie, ostatnie wciąż pozostawało puste – Wilson podejrzewał, że tamto miejsce będą po kolei zajmować przesłuchiwani.
- Lustro weneckie – powiedziała z dumą w głosie Adder. – Największe w tym stanie.
- Czyli nas nie widzą – stwierdził oczywiste Wilson. Adder przytaknęła. – Wiedzą, że tu jesteśmy?
- Tak.
- Wiedzą, że ja tu jestem? – upewniał się dalej Wilson.
- Michael ich poinformował.
Wilson ponownie spojrzał za szybę. Pocieszające było, że jakikolwiek ewentualny kontakt wzrokowy z pozostałymi lekarzami będzie czysto przypadkowy.

***

- Pełne imię i nazwisko.
- Robert Rowan Chase.
- Kim pan był dla denata?
- Przez cztery lata byłem jego współpracownikiem, później nasze drogi się rozeszły.
- Czy to pan przeprowadzał zabieg… stymulacji mózgu?
- Tak, na jego i doktora Wilsona życzenie. W czasie zabiegu House przeszedł napad częściowy złożony, który powiększył istniejące poważne pęknięcie czaszki.
- Czy uraz był poważny?



- Tak. Spowodował śpiączkę i uszkodzenie mózgu.
- Czy to były trwałe urazy, doktorze Foreman?
- Tego akurat nigdy się nie dowiemy. Upośledzony został ośrodek mowy. Tuż po obudzeniu House nie był w stanie sformułować wypowiedzi. Wraz z upływem czasu afazja zaczęła zanikać, pozostało natomiast jąkanie.
- Co było pierwszą rzeczą, którą powiedział House po zabiegu?
- „Co z Wilsonem?”.



- Pytał się o to każdą osobę, która go odwiedzała. A robili to wszyscy.
- Jacy „wszyscy”, doktorze Taub?
- Współpracownicy House’a, Cuddy... Wszyscy uważali, że House potrzebuje przyjaciela. Bardziej niż kiedykolwiek.
- Czy po powrocie do pracy denat miał jakieś problemy?
- Niczego nie zauważyliśmy, dopóki pracowaliśmy na diagnostyce. Natomiast po przeniesieniu się do kliniki okazało się, że tak. I jeszcze pojawił się ten facet.
- Facet…?



- Po raz pierwszy zauważyłam go na ostrym dyżurze, pytał o House’a. Później widziałam go w klinice. Siedział tam przez cztery godziny, czekając na niego, tylko na niego. W końcu wszedł do gabinetu, ale po niecałych dwóch minutach wyszedł.
- Czy House coś pani o nim mówił, doktor Cameron?
- Próbowałam skłonić go do rozmowy, ale nie chciał. Trzynastka być może wie więcej.



- Jaki on był, doktor Hadley?
- Nie dziwniejszy od innych ludzi. Bo naprawdę, porządnie wyglądający blondyn nie przebije emo z czkawką.
- A może zachowywał się dziwnie?
- Słyszałam tylko, jak mówił House’owi, że tacy, jak on nie żyją długo. Nie bardzo się tym zainteresowałam, bo tam codziennie ktoś ci grozi śmiercią.



- To pan znalazł ciało, prawda, doktorze Kutner?
- Było już zimne. Pistolet leżał na podłodze, a ja… Nigdy wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że w czaszce człowieka jest aż tyle krwi, wie pan?
- Czy zauważył pan coś dziwnego?
- Prócz mojego martwego szefa wszystko było w porządku.
- Czy uważa pan, że House mógł popełnić samobójstwo?



- Popadł w depresję. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak przybitego. Ja… Odesłałam go do domu z psychiką na odpowiednim poziomie rozpaczy, by był w stanie targnąć się na swoje życie.
- Czy House miał wrogów, doktor Cuddy?
- Sam był swoim największym wrogiem.

***

Wilson wsiadł do samochodu i położył głowę na kierownicy. Miał wrażenie, że nareszcie wie, jak czują się ubrania w wirówce. Był naprawdę wdzięczny Cameron, że nie zmuszała go do wysłuchania pełnej historii.
- Hej, Śpiąca Królewno – powiedział House, klepiąc Wilsona w ramię. Onkolog podniósł głowę.
- W snach też mnie prześladujesz? – spytał słabo. House uniósł brwi.
- To twój mózg mnie tu chce. – Mężczyzna rozsiadł się wygodniej w fotelu pasażera. – Potrzebujesz pomocy.
- Pomocy? Wielkie dzięki, House – zakpił Wilson, ponownie kładąc głowę na kierownicy. House westchnął.
- Jimmy… - zaczął. – Pomyśl. Zrób to dla mnie. To nie jest trudne.
- House.
- Jimmy. Pomyśl. Tacy, jak ja nie żyją długo.
Wilson podniósł głowę.
- Nie, House, tacy… - urwał, gdy do niego dotarło. – George.
- Brawo, Jimmy. – House wyszczerzył zęby. – A teraz… Popatrz w lewo.

***

Wilson poderwał głowę, gdy ktoś zapukał w okno. Szybko wysiadł z auta.
- Zamierza pan… - zaczął chłopak, ale Wilson go nie słuchał.
- Nie! – wrzasnął, biegnąc do budynku prokuratury. Miał wielką nadzieję, że Tritter wciąż tam jest. Był.
- Wiem, kto strzelał – wypalił Wilson, zatrzymując się przed detektywem. Tritter uniósł brwi.
- Skąd?
- Zeznania Trzynastki – wyjaśnił Wilson. – Brat mojej dziewczyny powiedział o Housie dokładnie to samo, co facet w klinice.
- Doktorze…
- To musi być George! – upierał się Wilson. – Inaczej byłoby za dużo zbiegów okoliczności, to…
- Mike.
Z bocznego korytarza wyłonili się Debbie i Danny. Policjantka wyglądała na zdenerwowaną, natomiast technik tryskał optymizmem.
- Mamy coś nowego! – powiedział uradowany.
- Co? – spytali jednocześnie Wilson i Tritter.
- Na fotelu. Ślad wypalony papierosem.
Ku zdziwieniu Wilsona, Tritter zaczął się śmiać.
- Co się stało? – spytał onkolog. Detektyw spojrzał na niego z chorym rozbawieniem.
- Dziury wypalone papierosem to podpis.
- Czyj? – zaryzykował Wilson.
- Zachary’ego Shane’a. Najsłynniejszego płatnego mordercy w New Jersey.

CDN


Teaser:
- Znaleźliśmy ślad po papierosie – powiedział cicho Tritter.
- Ale nie jesteś w stanie udowodnić, że mam z tym coś wspólnego. Jestem czysty, Mikey. – Shane uśmiechnął się z wyższością.
- Nawet nie chcę udowadniać, że jest inaczej – odparł detektyw. – Szukam pomocy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 21:29, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:46, 28 Sie 2008    Temat postu:

Ooo... się naprawdę ciekawie robi... Tylko współczuję Wilsonowi - nie dość, że musiał być przy tych wszystkich przesłuchaniach wbrew własnej woli, to potem jeszcze musiał znieść przez jakiś czas House'a...czy ten człowiek nie może nękać kogoś innego, przecież to biedactwo się wykończy...

Świetne opowiadanie^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:22, 28 Sie 2008    Temat postu:

Teraz czuję się jakbym oglądała na przemian CSI i House'a. I to oba w najlepszym wydaniu. Wystarczy że przymknę powieki, a widzę jak żywych Wilsona i House'a (znaczy żywy jest tylko ten pierwszy :smt003 ) w samochodzie, widzę jak zza szyby Wilson obserwuje przesłuchania. Dzięki Twoim castingom i pokazywaniu na zdjęciach miejsc akcji czuję się, jakbym oglądała telewizję, nie wytężam wyobraźni, by zobaczyć w myślach to, co tak cudownie opisujesz. Strasznie mi się to podoba.
Z lawendową koszulą zapiętą na ostatni guzik... czy będzie źle, jak przyznam się, że kocham tą koszulę?

Krawata zapomniał. Ojoj Jimmi źle z Tobą... bardzo, bardzo źle...

A teraz stanęła mi przed oczami wizja Wilsona w swojej cud-lawendowej koszuli I bez krawata... OMG OMG OMG....

Cały opis przesłuchania cudny. Bardzo lubię taki 'przeskakiwanie' ze scenami. Wyszło bosko.
Sen Wilsona w samochodzie tak jak pisałam wyżej - widziałam pod powiekami. I tylko modliłam sie, niech w końcu Wilsona oświeci!

Tak! i to by się układało w całość! ten płatny morderca zabił House'a na zlecenie tego... tego... tego świra George'a!

Pisz Katty, błagam pisz, nie mogę się doczekać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nidociv
ER scrub
ER scrub


Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1285
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:48, 29 Sie 2008    Temat postu:

Katty B. napisał:

- Czy House miał wrogów, doktor Cuddy?
- Sam był swoim największym wrogiem.

rozpływam się. Cudowna kwestia

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:20, 29 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Witam! Cóż, jedziemy dalej.

Przed Państwem ostatni już członek obsady AA!

[link widoczny dla zalogowanych]jako Zachary Shane

Siostra, sama-wiesz-który fragment specjalnie dla Ciebie.

Informacje dodatkowe:
- guest starring w tym rozdziale - sprzedawca lasek ze sklepu ze starociami z 3x21
- tytuł rozdziału to fragment piosenki Miki, "Happy Ending"

ROZDZIAŁ IX. Bez nadziei, bez miłości, bez chwały.

Nie chciał wrócić do domu. Podejrzewał, że tam wszystko przypominałoby mu o nieszczęsnej wizycie George’a. Hotel odpadał ze względów technicznych – żeby móc wynieść się z rzeczami, potrzebował rzeczy, które były w mieszkaniu, którego unikał. Oczywistym wyborem był szpital. Po dwudziestu minutach jazdy Wilson zaparkował pod PPTH i ruszył w stronę swojego biura. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Nie kłopotał się powieszeniem marynarki, upuścił ją tam, gdzie stał. Podniesie ją, gdy zacznie mu zależeć. Wilson opadł na fotel z westchnieniem. Powoli zamknął oczy. Był naprawdę śpiący…
- Wydaje mi się, że mam problem, doktorze. - Wilson podniósł głowę i spojrzał na leżącego na kanapie House’a. Diagnostyk pomachał mu trzymanym w prawej dłoni czerwonym lizakiem. – Myśli pan, że potrzebuję specjalistycznej pomocy?
- Jeśli zaraz nie znikniesz, to ja zacznę potrzebować – mruknął Wilson, pocierając zmęczoną twarz. – Czy twoje halucynacje też były tak upierdliwe?
House wepchnął lizaka do ust.
- Nie umiem odpowiedzieć. Nie wiem nic ponad to, co wiesz ty – powiedział tak niewyraźnie, że Wilson musiał się sporo namęczyć, by zrozumieć. – Poza tym myślę, że po tym wszystkim będziesz potrzebował specjalistycznej pomocy.
- Po czym wszystkim? – House potoczył ręką wokół. – Och.
- Och.
Przez chwilę jedynym odgłosem było mlaskanie, któremu House z lubością się oddawał.
- Chcesz czegoś, House? Znowu? – spytał Wilson. House podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na przyjaciela. Wilsona ogarnął spokój na widok tych niemożliwie błękitnych oczu – że też ze wszystkich ludzi na świecie to właśnie House miał na niego taki wpływ!
- Nigdy się ze mną nie pożegnałeś – powiedział House i spokój Wilsona momentalnie znikł.
- Przepraszam – mruknął zawstydzony. – Ale kiedy to się skończy, kiedy Tritter znajdzie tego Shane’a, kiedy z George’m będą już siedzieć, pójdę na twój grób. Pożegnam się. Może nie tak, jak powinienem, ale… - Westchnął. – Tyle jestem w stanie obiecać.
House jedynie pokręcił głową i wstał.
- Twoja wyobraźnia mnie przeraża – powiedział, podchodząc do drzwi. – Dobranoc, Wilson.
- Dobranoc, House.
Drzwi trzasnęły.

***

- Przepraszam!
Wilson otworzył oczy i spojrzał na stojąca w wejściu sprzątaczkę. Mężczyzna wstał zza biurka, podniósł marynarkę i podszedł do zdenerwowanej dziewczyny.
- Wszystko w porządku – powiedział, starając się brzmieć przekonywująco. – Wszystko w porządku.

***

Gdyby House wiedział, gdzie zawiózł go Tritter, nie śmiałby się z Jamesowych marzeń o szczęśliwym zakończeniu. Wilson był pewien, że nawet pokręcona wyobraźnia diagnostyka nie zatrudniłaby zabójcy na zlecenie w sklepie ze starociami. Przekonał się jednak, że to możliwe, gdy detektyw zaprowadził go do miejsca, gdzie kilka lat temu płacił za laskę z płomieniami.
- Przerażające, co? – spytał Tritter, mylnie odczytując minę Wilsona.
- Niezbyt – odparł szczerze onkolog. – Już tu byłem. House kupował tu laski – wyjaśnił zdziwionemu policjantowi. Tritter zagwizdał z podziwem.
- Niezłe.
Do mężczyzn podszedł sprzedawca. Wilson stwierdził, że nic się nie zmienił – wciąż wyglądał paskudnie.
- Pomóc? – spytał. Tritter kiwnął głowa i wyciągnął odznakę.
- Zawołaj Shane’a, Joe. I nie mów, że go nie ma – ostrzegł sprzedawcę, który pospiesznie znikł na zapleczu. Nie minęło pięć minut, a wyszedł stamtąd bardziej zadbany chłopak, choć w jego wyglądzie było coś niebezpiecznego. Z dwojga złego, Wilson wolał rozmawiać z punkiem.
- Mikey! – przywitał Trittera. – Miałeś więcej nie straszyć mojego kuzyna.
- Shane – odparł lodowato Tritter. – Wszyscy kłamią.
Shane zaśmiał się krótko. Tritter wyciągnął z kieszeni zdjęcie House’a (konferencja w Filadelfii, 1998, stwierdził Wilson) i pokazał je chłopakowi.
- Nie znam – odparł nonszalancko.
- Znaleźliśmy ślad po papierosie – powiedział cicho Tritter.
- Ale nie jesteś w stanie udowodnić, że mam z tym coś wspólnego. Jestem czysty, Mikey. – Shane uśmiechnął się z wyższością.
- Nawet nie chcę udowadniać, że jest inaczej – odparł detektyw. – Szukam pomocy.
Shane spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Pomocy? Ty? – Tritter niechętnie kiwnął głową. – Interesujące.
- Wiemy, kto zlecił morderstwo.
- Ale nie macie dowodów – dokończył Shane. Tritter potwierdził.
- Ty dasz nam ten dowód.
- A co z tego będę miał?
Detektyw umilkł.
- Jeśli dostarczysz nam dowód – zaczął powoli – dopilnuję, by wszystkie informacje na temat wypalonego śladu zagubiły się w archiwum.
Shane pokiwał z aprobatą głową.
- Ale nie zamierzam publicznie zeznawać – zaznaczył.
- Deborah się tym zajmie.
- Debs Kane? Mikey, rozwijasz skrzydła! – Shane uśmiechnął się drapieżnie. – Umowa stoi. - Wyciągnął dłoń w stronę Trittera, który niechętnie ją uścisnął. – Skoczę po taśmę.
Shane zniknął na zapleczu. Wilson spojrzał na Trittera z oburzeniem.
- Zamierzasz pozwolić mu odejść? – spytał, nawet nie dostrzegając nagłego przejścia na „ty”. – On. Zabił. House’a!
Nim Wilson zdążył zarejestrować, co się dzieje, Tritter złapał go za koszulę i pchnął na ścianę.
- Słuchaj no, doktorku – zaczął groźnie. – Dwie możliwości do wyboru: albo uganiamy się za Shane’m, który strzelił, i nigdy go nie łapiemy, bo brak dowodów, albo dobijamy targu z Shane’m, który pomaga nam dorwać szwagra, człowieka, który wydał wyrok na twojego ukochanego przyjaciela. Tylko od ciebie zależy, co zrobimy, choć uważam, że masz gówno nie wybór.
Wilson z trudem przełknął ślinę i wydusił:
- George’a.
- Nie dosłyszałem.
- Dorwać… George’a.
Tritter puścił Wilsona.
- Dobry chłopiec.
- Proszę. – Shane wyszedł z zaplecza i podał Tritterowi taśmę. – Nagranie z kamery przemysłowej. Czarno-białe, bez dźwięku. Facet pytał się, czy znam kogoś od mokrej roboty. Powiedziałem, że osobiście nie, ale mogę go wysłać pod właściwy adres.
- Jasne – mruknął sceptycznie Tritter. – Jak powiedziałem, bajeczkami zajmie się Deborah. – Shane prychnął. – To na pewno ta kaseta?
- Nie wierzysz mi?
- Niekoniecznie.
Shane skrzywił się teatralnie i wskazał Tritterowi drzwi na zaplecze. Detektyw skinął na Wilsona i trzech mężczyzn opuściło sklep. Chłopak wprowadził ich do niewielkiego pokoju, gdzie stał telewizor. Włożył kasetę do odtwarzacza i wcisnął „start”, po czym sięgnął po pilot.
- To dość długa kaseta, trzeba przewinąć – wyjaśnił. – Muszę znaleźć odpowiedni… Jest. - Shane wcisnął pauzę i wskazał palcem ekran. – To ten facet szukał kogoś, kto sprzątnąłby Gregory’ego House’a.
- Dobrze robi się z tobą interesy, Zach – powiedział Tritter, pochylając się w stronę telewizora. – Bierzemy taśmę, a Debbie wpadnie jutro.
Detektyw wyszedł, zostawiając Wilsona samego. Onkolog jak zahipnotyzowany wpatrywał się w ekran.
- Przerażające, co? – spytał Shane.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo – odparł Wilson.

Nagranie spauzowano w momencie, gdy George Volakis od niechcenia opierał się o sklepową ladę.

CDN


Teaser:
Wilson przekrzywił głowę i oparł ją o szybę, po czym zaczął beznamiętnie stukać w nią palcami.
- Kochałem go – wymruczał cicho. Wbrew oczekiwaniom, policjantka nie popatrzyła na niego jak na szaleńca.
- Widzę – odparła po prostu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 21:36, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:42, 30 Sie 2008    Temat postu:

Jak zawsze śliczne. Ja w ogóle nie wiem dlaczego ja to komentuję, przecież za każdym razem wyrażam taki sam ogromny zachwyt i rzucam tymi samymi frazesami. Ale to chyba dlatego, że jeszcze nie wymyślono odpowiednich przymiotników, opisujących moje zauroczenie Twoją twórczością i tym fikiem :smt003
Jest cudowny! Sen/halucynacja Wilsona jak zwykle niesamowita, House jak żywy! Potem ten sklep. Ten sprzedawca rzeczywiście od początku wyglądał na szemranego...

Pięknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:32, 30 Sie 2008    Temat postu:

Czytając to, prawie usłyszałam mlaskanie House'a pożerającego lizaka ^^

Och, Tritter się zdenerwował, biedny Jimmy...

A teaser namawia mnie, żebym się oflagowała przed Twoim domem i żądała jak najszybszego wrzucenia części kolejnej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:57, 30 Sie 2008    Temat postu:

"Nim Wilson zdążył zarejestrować, co się dzieje, Tritter złapał go za koszulę i pchnął na ścianę."
Ajajaj!!! xD Kocham cię [wieczorny... slaaash i książka od PO]
Mlask!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:31, 30 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Powoli zbliżamy się do końca wędrówki, mili Państwo! Jeden rozdział przed nami i epilog, ale twisty się jeszcze nie kończą! Wypatrujcie uważnie kolejnych aktualizacji.

Informacje dodatkowe:
- wedle prawa stanu New Jersey najniższą karą za morderstwo jest wyrok 35 lat pozbawienia wolności, a zlecenie morderstwa stawiane jest na równi z samym mordem
- w starożytnej Grecji istniała zasada podobna do tej, którą wyznaje George
- tytuł rozdziału to fragment piosenki Snow Patrol, "Chasing Cars"

ROZDZIAŁ X. … i zapomnij o świecie.

W gabinecie prokurator Adder, prócz ładnego, neobarokowego żyrandola, wisiała grobowa cisza. Dwójka policjantów i onkolog czekali na powrót gospodarza.
- Walters wyraził zgodę – powiedziała Adder, wchodząc wraz z Danny’m do środka. – Kaseta i bzdury spisane przez Deborę mu wystarczyły. – Danny odchrząknął. – No, i oczywiście pomoc Daniela była nieoceniona. – Technik wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Nudna sekretarka przefaksowała już do Miami nakaz aresztowania George’a Volakisa. Horatio się facetem zajmie, myślę, że jutro rano będzie już w Princeton. I nawet, jeśli się nie przyzna, zebrane przez nas dowody pozbawią go światła dziennego na co najmniej trzydzieści pięć lat.
Tritter pokiwał z aprobatą głowa, po czym zwrócił się do siedzącego cicho Wilsona:
- Szczęśliwy?
Wilson wymruczał niemrawe „tak”, ale to wystarczyło, by wywołać uśmiech zadowolenia na twarzy detektywa.
- Świetnie – powiedział optymistycznie. – Adder, chciałbym jeszcze zamienić z tobą słówko…
Detektyw i prokurator opuścili pokój. Ich śladem wkrótce podążył Danny, mamroczący coś o numerkach. Wilson i Debbie zostali sami.
- Odwieźć cię? – zaproponowała policjantka. Wilson wzruszył ramionami.
- W porządku.

***

- Myślałam, że to nie wypali – powiedziała Debbie, uruchamiając silnik i wyjeżdżając na ulicę. – Odkąd rok temu zawiesili Mike’a, nie był tym samym człowiekiem. Jakby stracił wiarę w siebie.
- Zawiesili go? – zainteresował się Wilson. – Za co?
- Za zmienianie śledztwa w prywatna wendettę i marnowanie pieniędzy podatników. – Wilson uśmiechnął się pod nosem. – Cieszę się, że trafiło mu się morderstwo. Nic tak nie podnosi na duchu jak złapanie gościa z bronią.
Wilson skrzywił się boleśnie.
- Cieszę się, że mogliśmy pomóc – powiedział jadowicie. Debbie rzuciła mu przepraszające spojrzenie.
- Naprawdę mi przykro z powodu twojego przyjaciela.
Wilson przekrzywił głowę i oparł ją o szybę, po czym zaczął beznamiętnie stukać w nią palcami.
- Kochałem go – wymruczał cicho. Wbrew oczekiwaniom, policjantka nie popatrzyła na niego jak na szaleńca.
- Widzę – odparła po prostu. Wilson pociągnął nosem.
- Znałem go prawie piętnaście lat – powiedział głucho. – Przez ponad dziesięć był dla mnie lepszą rodzina od mojej własnej rodziny. Kochałem go. I nigdy mu tego nie powiedziałem. – Przymknął oczy i westchnął. – Za dużo rzeczy pozostało niewypowiedzianych.
- Opowiedz komuś o tym. O sobie, o nim. O was – zaproponowała Debbie. Wilson prychnął.
- Dzięki, ale nie radzę sobie na spotkaniach grup wsparcia
Policjantka zahamowała gwałtownie i wystawiła głowę przez okno, by nawrzeszczeć na niekompetentnego kierowcę z tic-taciem zamiast mózgu. Po chwili z powrotem pojawiła się w aucie i spojrzała na Wilsona.
- Nie mówiłam o jakimś kółeczku wzajemnej adoracji dla radzących sobie z tragediami życiowymi. Powiedz o tym komuś, kogo nie znasz dobrze. Komuś, kto nie będzie miał żadnego interesu w ocenianiu ciebie czy twojego postępowania. Nie wiem, idź do pubu. Wsiądź w taksówkę. Zadzwoń do kuzyna matki.
- To pomoże?
- Przed nieznajomymi nie musisz grać.
Debbie zaparkowała przed mieszkaniem Wilsona. Onkolog otworzył drzwi i zamierzał wysiąść, gdy przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
- Wejdziesz? – spytał. Debbie uniosła ze zdziwieniem brwi, ale zgasiła silnik i poszła za mężczyzną. – Herbaty? – zaproponował Wilson, gdy już wprowadził gościa do salonu.
- Tak, poproszę.
Wilson zalał dwa woreczki z herbata malinową i zaniósł kubki do salonu. Po chwili przeprosił jednak Debbie i znikł w sypialni. Wrócił po kilku minutach, z oprawionym w skórę albumem.
- W 2002 roku na diagnostyce pracowała najbardziej wścibska osoba świata, Gabby. Gdy tylko dowiedziała się o zbliżającej się dziesiątej rocznicy mojego spotkania z House’m, wpadła na genialny pomysł stworzenia nam małego albumu. Skontaktowała się z mnóstwem ludzi, zdobyła jakieś stare zdjęcia, artykuły z gazet, spisała wspomnienia. Owocem jej pracy było to. – Wilson usiadł na kanapie obok Debbie i otworzył na pierwszej stronie. Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać. – Po raz pierwszy spotkaliśmy się na konferencji w Montrealu. Był czerwiec, a House w swoim przemówieniu zjechał napisany przeze mnie artykuł…
Nietknięta herbata robiła się zimniejsza i zimniejsza, a gwiazdy za oknem ustąpiły miejsca słońcu. Wilson nie przejmował się jednak upływającym czasem, zatopiony w opowiadanej historii. Gdy skończył, naprawdę poczuł się lepiej.

***

Było już widno, gdy zadzwonił telefon. Wilson wymacał swoją komórkę i odebrał.
- Przyjeżdżaj do Trenton – powiedział szybko Tritter, nie czekając na powitanie. – Przywieźli szwagra.
I się rozłączył. Wilson odłożył telefon na bok, zdjął z kolan album i pochylił się, by obudzić śpiącą po drugiej stronie kanapy Debbie.
- Hej – mruknął, kilkakrotnie potrząsając ramieniem kobiety. – Tritter dzwonił. Mają George’a.
Debbie otworzyła oczy i rozejrzała się nieprzytomnie.
- George’a? – spytała zaspanym głosem. Po chwili do niej dotarło. – George’a.
Wilson przytaknął i zwlókł się z kanapy, ziewając przeciągle. Debbie natomiast od razu skoczyła na nogi i zaczęła szukać swoich butów.
- Trzeba się pospieszyć - mówiła szybko – nim zaczną się korki.
- I później już nigdy więcej się nie spotkamy? – spytał nagle Wilson.
- Dla twojego dobra mam nadzieję, że nie. – Debbie uśmiechnęła się lekko. – Masz wokół siebie ludzi, którzy są gotowi ci pomóc. – Otworzyła drzwi wejściowe. – Chodź. I radzę ci przypomnieć sobie, gdzie zaparkowałeś, bo więcej cię nie podwiozę.

***

Gemma od razu zaciągnęła ich do znanego Wilsonowi pokoju, po czym sama zeszła na dół, gdzie zajęła miejsce obok Trittera. Po kilku minutach wprowadzony został George. Skuty George.
- Nie bawię się w długie wstępy – oświadczył Tritter. – Czy zleciłeś zabójstwo Gregory’ego House’a?
- Tak – odparł butnie George.
- Dlaczego?
- On zabił moją siostrę. Miałem odwieczne prawo, by zabić jego.
W pokoju wyżej Wilson wykonał ruch, jakby chciał iść i pobić George’a. Debbie złapała go za ramię, nim zdążył postawić choćby krok.
- Nie warto, James.

***

Cameron jeszcze przez kilka długich minut wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma, gdy skończył jej opowiadać o wydarzeniach ostatnich dni.
- Boże – wydusiła w końcu. Wilson westchnął. Boże. To chyba było najlepsze podsumowanie. – Boże.
- Też tak na początku myślałem. A później się okazało, że to koszmar na jawie.
- Rozmawiałeś już z Cuddy? – spróbowała zmienić temat dziewczyna. Wilson zaprzeczył.
- Ty pierwsza się dowiedziałaś.
- Czemu ja?
Wilson wzruszył ramionami.
- Bo doszedłem do wniosku, że ty najszybciej mi powiesz, gdzie jest pochowany House.
- Nie jest – odparła szybko. Wilson zmarszczył brwi. – Znaczy, został skremowany.
- Kto ma prochy? – spytał onkolog, choć czuł, że zna odpowiedź. Cameron przygryzła wargę.
- Stacy.

CDN


Teaser:
Cuddy odstawiła filiżankę na stolik.
- Przepraszam – powiedziała cicho.
- Za co?
- Że powiedziałam, że to ty doprowadziłeś do śmierci House’a – odparła, oblewając się rumieńcem wstydu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 21:42, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:53, 31 Sie 2008    Temat postu:

"Nudna sekretarka przefaksowała już do Miami nakaz aresztowania George’a Volakisa. Horatio się facetem zajmie, myślę, że jutro rano będzie już w Princeton."
CSI Miami!
Och, świetny rozdział. Chciałabym, żeby Wilson bardziej zakumplował się z Debbie
[Jak sama mówiłaś, nie ma opowiadań bez romansu ]

No i ten Tic-Tac xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin