Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Brakująca puenta [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:38, 01 Cze 2011    Temat postu: Fic: Brakująca puenta [Z]

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Z okazji Dnia Dziecka - obiecany fik Klasyfikacja wiekowa taka, a nie inna, bo to w końcu dzień dziecka, a nie dzień małego zboczucha!!! Co nie znaczy, że fik jest taki do końca niewinny, ofkors. Tego bym Wam nie zrobiła

Trochę szkoda, że fik jest w jednym kawałku, bo jestem baaardzo ciekawa, jakie są Wasze przewidywania co do zakończenia w związku z tytułem

Enjoy!

PS. Zalecam nic nie jeść i nie pić podczas czytania. Chyba że to tylko ja jestem taka nienormalna, żeby śmiać się przy tym fiku jak skończona wariatka



Tytuł: Brakująca puenta ([link widoczny dla zalogowanych])
Autor: Cardio Necrosis



- Hej, Wilson! - zawołałem na powitanie, wpadając radośnie do jego gabinetu. Bez pukania, ponieważ, no cóż, ja nigdy nie pukam. Oczywiście.

Wzdychając, Wilson wskazał dłonią na młodego człowieka, który siedział naprzeciwko niego; chłopak nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat. Jego ciuchy zwisały na nim luźno, a światło odbijało się od jego łysej głowy.
- Mam pacjenta.

- Gdyby to było coś ważnego, jego rodzice byliby obecni - zauważyłem i śmiało wkroczyłem do środka, szczerząc się do Wilsona. - A więc, na budowie siedzą trzej robotnicy. Nic nie robią, bo, cóż, ich szef akurat nie patrzy.

Wilson podniósł rękę. - Nie masz żadnego pacjenta, prawda?

- A co to ma za znaczenie?

- Cóż, bo kiedy ostatnio sprawdzałem, nie zajmowałeś się żadnym przypadkiem, a to brzmi podejrzanie, jakbyś próbował wywołać jakieś objawienie za pomocą metafory. A ja, jak już mówiłem, jestem naprawdę dosyć zajęty.

Prychnąłem kpiąco. - Nie jesteś zajęty. On ma szesnaście lat.

- Siedemnaście - poprawił mnie chłopak.

- Wszystko jedno. - Machnąłem lekceważąco ręką i podszedłem bliżej, opierając laskę przed sobą i uśmiechając się złośliwie. - A zatem, siedzi trzech robotników. Dłubią w nosach i gapią się na piersiastą biegaczkę, która szczęśliwym trafem przebiega przed nimi raz za razem, kiedy jeden z robotników mówi, że potrafi rzucać lepiej, niż pozostała dwójka.

- Czy to do czegoś zmierza?

- No i facet podnosi czerwoną cegłę i przerzuca ją ponad Statuą Wolności - mówię dalej, ignorując jego pytanie.

Wilson zmarszczył brwi. - Ponad Statuą Wolności, House? To jest jedna z twoich metafor, zgadza się?

- Nie, znam ten kawałek - odzywa się dzieciak, śmiejąc się cicho. - Jest zabawny, bo...

- Hej, hej, nie psuj dowcipu - upomniałem go, po czym uśmiechnąłem się do Wilsona, który tylko wpatrywał się we mnie, skupiając swoje szeroko otwarte, brązowe oczy na mojej osobie. - No więc drugi robotnik podnosi zieloną cegłę i przerzuca ją ponad Empire State Building, żeby skompromitować tego pierwszego.

Wilson podniósł brwi. - Przyszedłeś tu po to, żeby opowiedzieć mi anegdotkę o jakiejś idiotycznej rywalizacji? To tragiczne.

- No więc trzeci facet mówi tamtym dwóm, że może skopać im tyłki, jeśli chodzi o rzucanie przedmiotami. Podnosi żółtą cegłę - żółty to jego ulubiony kolor; wiem, straszne pedalstwo - i rzuca tą cegłą najdalej i najwyżej, jak potrafi.

Dzieciak z rakiem wybuchnął śmiechem i zgiął się w pół na swoim krześle, a potem zaczął chichotać, zakrywając usta dłonią. Popatrzyłem na niego i zamrugałem, po czym odwróciłem się z powrotem do Wilsona. Jego pozbawiona wyrazu mina mogłaby mnie urazić, gdyby nie to, że on nie miał prawdopodobnie szans załapać, o co chodzi. Przynajmniej na razie, bo potem będzie się śmiał. Nie tak bardzo jak Chichotek, ale - hej - co mogę powiedzieć? Jestem komikiem; to po prostu talent, jakim obdarzyła mnie fortuna.

- Przezabawne. Teraz rozumiem, po co tutaj przylazłeś.

Wzruszyłem jednym ramieniem. - Później będziesz się z tego śmiał - obiecałem.

- Hej, proszę poczekać - powiedział pacjent, gdy odwróciłem się w kierunku drzwi. - Doktorze Wilson, musi mu pan opowiedzieć ten dowcip o Pinokiu.

Wilson zwrócił się do swojego pacjenta i uśmiechnął się, unosząc brwi. Zachichotał powściągliwie. - Dowcip o Pinokiu?

Pacjent się skrzywił. - Przepraszam.

Zmarszczyłem czoło; najwyraźniej coś mi umknęło. Zanim zdążyłem się naprawdę zastanowić, co się dzieje, Wilson uśmiechnął się do mnie.
- Zobaczymy się na lunchu - zapewnił.

Spojrzałem na niego, mrużąc podejrzliwie oczy; nie uda mu się od tego wykręcić. Moja ciekawość sięgnęła zenitu, a nie potrzebowałem nic więcej, żeby zacząć obsesyjnie o czymś myśleć. Było już tylko kwestią czasu, zanim dowiem się, o co chodzi. Popatrzyłem Wilsonowi w oczy i utkwiłem w nich wyzywające spojrzenie.

- Wtedy opowiesz mi ten dowcip?

- Zastanowię się nad tym.

Pomimo tego, że nazwałem go dupkiem, wyszedłem z jego gabinetu z uśmiechem na ustach.

<center> ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~</center>

Nie zaskoczyło mnie, że zjawiłem się w kafeterii jako pierwszy. Czasami Wilson nie pokazywał się, dopóki cudownym trafem nie zdążyłem zapłacić już za mój lunch. Nie byłem głupi; Wilson zwyczajnie chciał mnie zmusić, żebym choć raz zapłacił za własne jedzenie. Co za samolubny sukinsyn.

Usiadł naprzeciwko mnie z kanapką, która niewątpliwie była domowej roboty, oraz butelką wody. Ależ z niego fujara. Gdyby nie zachowywał się tak bardzo jak kobieta, nie przygotowywałby sobie jedzenia i byłby zmuszony je kupić - najlepiej ze mną stojącym obok niego, żeby mógł zapłacić również za mnie.

Najwidoczniej nie mogłem być jedynym geniuszem zła w tym szpitalu.

- A więc, wracając do tego dowcipu o Pinokiu... - No co, owijanie w bawełnę nie miało sensu.

Wilson spojrzał na mnie, unosząc brwi. - Cóż, nie mogę opowiedzieć go w tej chwili. Właśnie go spaliłeś.

- Jakim cudem go spaliłem?

- Później zrozumiesz. - Jego ciemne oczy napotkały mój wzrok, błyszcząc złośliwie, a jego uśmieszek był doprawdy sadystyczny. I seksowny, ale cóż, to w sumie rozumiało się samo przez się.

Zmrużyłem oczy i wycelowałem w niego frytką, za którą zostałem zmuszony zapłacić z własnych pieniędzy.
- Wiesz, prawie umarłem z głodu, czekając na ciebie. Prawdę mówiąc, musiałem sam kupić sobie to wszystko. To okrutne i nietypowe. Myślę, że jest coś na ten temat w [link widoczny dla zalogowanych].

- Najpierw musiałbyś udowodnić, że to moja wina - odparł, odgryzając kęs swojej - o, boże - kanapki z pastą jajeczną. Co, do diabła, jest z nim nie tak? Otarł usta serwetką, po czym podniósł na mnie wzrok. - Pewnego dnia, facet jechał przez nieznany...

- Hola, czekaj! - Wilson zamilkł i odgryzł kolejny kęs kanapki, gapiąc się na mnie; siedzieliśmy przy jednym z mniejszych okrągłych stolików i nasze kolana przypadkiem zderzyły się ze sobą. Odchrząknąłem i trąciłem go znowu kolanami, ale tym razem celowo. Ech, w końcu on i tak tego nie zauważy; nigdy nie zauważa. - Czy to ten dowcip o Pinokiu?

Podniósł jeden palec, kończąc przeżuwać, a ja postawiłem nogę na jego stopie; nie zareagował. Prawdopodobnie nic nie poczuł przez te swoje głupie francuskie buty. To było po prostu nie w porządku - a gdybym tak zarysował ich drogocenny połysk? Wilson przełknął i chrząknął.
- Facet podróżował...

- Nie zamierzasz mi nawet odpowiedzieć?

Posłał mi groźne spojrzenie i opuścił podbródek, mrugając powoli. - Jak mówiłem - zaczął nieco podniesionym tonem, wpatrując się we mnie znacząco, a ja pokręciłem głową; ależ z niego primadonna. - Facet jechał samochodem przez nieznany kraj, kiedy rozpętała się burza. Nie minęło wiele czasu, gdy wjechał do rowu. Jego wóz jest kompletnie rozwalony, więc facet zaczyna łazić po okolicy, szukając pomocy.

- Czy to dokądś zmierza? - zapytałem, zabierając nogę z jego stopy; skoro nie zareagował do tej pory, i tak by tego nie zrobił w najbliższym czasie.

- Cóż, jeśli tylko pozwolisz mi dokończyć historię... - Popatrzył na mnie dobrodusznie, a ja się uśmiechnąłem, przeżuwając nową frytkę. - No więc facet trafia przypadkiem do klasztoru, a mnisi wpuszczają go do środka. Ubierają go, dają mu schronienie, karmią go... - Krawędź buta Wilsona otarła się o moją stopę, jednak na tyle słabo, że ledwo poczułem nacisk. - Dają mu łóżko, w którym mógł przenocować. I przez całą noc facet słyszy taki głośny, potworny, skrzekliwy hałas; coś jakby odgłos trzaskania połączonego z furkotaniem. Ten dźwięk nie daje mu zasnąć aż do rana.

Wilson odkręcił swoją butelkę wody i pociągnął łyk. Pchnąłem jego stopę odrobinę mocniej i zmrużyłem oczy, starannie przeżuwając kolejną frytkę. Znowu nie doczekałem się żadnej reakcji, lecz w końcu to on zaczął. No dobra, technicznie rzecz biorąc, to ja to zacząłem, ale on to ciągnął; odpowiedzialność spoczywała teraz na jego barkach.
- Następnego ranka facet pyta jednego z mnichów, skąd pochodził ten hałas, ale mnich mu mówi, że wyłącznie mnichom wolno o tym wiedzieć.

Wilson sięgnął do mojego talerza, żeby wziąć frytkę, ale zdzieliłem go w wierzch dłoni; nie ma mowy. Jestem jedyną osobą, która może kraść frytki, dziękuję bardzo. Jednak wtedy Wilson pochylił się do przodu, a jego stopa przesunęła trochę dalej i z jakiegoś powodu skręciła w bok, zatrzymując się za moją piętą.

Interesujące.

- Tak więc facet postanawia, cóż, czemu nie? Mnisi dali mi jedzenie i dach nad głową; sam mógłbym zostać mnichem i odejść, kiedy się dowiem, o co chodzi. Żaden problem.

- Poważnie? Facet chce zostać mnichem tylko z powodu jakiegoś cholernego hałasu?

Uśmiech Wilsona był prawdziwie diabelski. - No cóż, może był obsesyjnie ciekawy? - wyjaśnił z figlarną iskierką w oku; i owszem, Wilson potrafi celowo wywoływać tę iskierkę. W każdym razie mam swoje powody, żeby go o to podejrzewać. - A zatem facet spędza trzy lata uprawiając ogród, sprzątając, zachowując celibat - to nie było proste. W końcu składa śluby zakonne, a zaraz potem mnisi zabierają go do wieży, skąd pochodził tamten odgłos.

Przełknąłem gulę, która ściskała mi gardło (w rzeczywistości po prostu przełknąłem frytkę, ale sami wiecie, semantyka) i zahaczyłem stopę wokół kostki Wilsona.
- No i? - ponagliłem go, ponieważ zamilkł, a ja czułem, że dowcip nie kończył się w tym miejscu.

- No i prowadzą go krętymi schodami do góry. Mija co najmniej dwadzieścia minut, zanim docierają na szczyt wieży, i facet staje przed wielkimi, żelaznymi drzwiami. Mnich, który go prowadził, odwraca się do niego i mówi mu, że musi przyrzec, że nie powie nikomu, co znajduje się za tymi drzwiami, bo ten mnich wie, że facet planuje opuścić klasztor, kiedy już się tego dowie. Facet przysięga, że nic nikomu nie powie, więc mnich decyduje, że wolno mu zajrzeć do środka.

- Czekaj, ten mnich mu wierzy, że nic nie powie, kiedy odejdzie z klasztoru? Co to za kretyn.

- Może ten mnich ma wszelkie powody, żeby mu ufać - odpowiada Wilson i przechyla lekko głowę, przyglądając się swojej kanapce. Jego głos nabrał bardzo złowieszczego tonu, a ja nie jestem idiotą; załapałem aluzję.

Wilson odgryzł kęs kanapki, prawdopodobnie tylko po to, by wydłużyć czas oczekiwania; taki już z niego wredny dupek. Potem wytarł usta serwetką, a ja zagapiłem się na jego wargi.

- No? - ponagliłem znowu, bo on dalej wpatrywał się w swoją kanapkę. Krawędź jego buta wciąż napierała na moją stopę; nasze kolana zderzyły się ze sobą.

- No więc mnich otwiera drzwi i pokazuje mu, co jest w środku. Facet wpatruje się w pomieszczenie, ogarnięty totalną grozą i zaskoczeniem, i wszystko zaczyna mieć sens. Mnich zmusza go, żeby jeszcze raz przysiągł, że nikomu nic nie powie. Facet przyrzeka, że nie powie ani żywej duszy.

Wilson podniósł brodę i nasze spojrzenia się spotkały.
- I po dziś dzień facet nie puścił pary z ust.

Przez sekundę nie zajarzyłem, a potem uświadomiłem sobie, że Wilson zachował się ja kutas.
- Jesteś beznadziejny - jęknąłem.

- No cóż, przynajmniej mój dowcip miał jakąś puentę. - Odgryzł spory kęs kanapki, a ja przybrałem najbardziej obrażoną minę, na jaką było mnie stać.

Jednak żaden z nas nie zmienił położenia swoich stóp.

<center> ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~</center>

Jakimś cudem (nie pytajcie) Cuddy zaciągnęła mnie do kliniki na dyżur. Szczerze mówiąc, nudziło mi się do tego stopnia, że prawdopodobnie nie stawiałem takiego oporu, jak w normalnych okolicznościach, co nie znaczy, że uwielbiam być obkichiwanym czy wysłuchiwać wrednych uwag od głupków z kontem na WebMD na temat tego, że nie wiem nic o medycynie, chociaż posiadam to coś, co nazywają stopniem naukowym. Perełki gatunku ludzkiego. Zadziwiające, że jego idiotyzm nie przestaje mnie zdumiewać.

Kiedy wyszedłem z jednego z gabinetów zabiegowych, zdecydowałem, że mam dość zajmowania się ich głupimi, przyziemnymi chorobami przenoszonymi drogą płciową i zacząłem oddalać się wolnym krokiem. Wtedy zobaczyłem Wilsona koło apteki. Zatrzymałem się w drodze do windy i przez minutę obserwowałem, jak rozmawia z farmaceutą.

Gdy tylko farmaceuta odszedł, pokuśtykałem do Wilsona z uśmieszkiem na ustach. Stanąłem tuż za nim i otworzyłem usta, żeby powiedzieć "Buuu!" i go przestraszyć, ale wtedy on westchnął głośno.
- Wiem, że tam jesteś, House - stwierdził, gapiąc się przed siebie.

Wypuściłem powietrze z płuc i prychnąłem, ale stanąłem jeszcze bliżej niego; tak blisko, że moja klatka piersiowa na chwilę zetknęła się z jego plecami. I poczułem zapach jego włosów. Co z tego? To nie moja wina, że jego włosy tak przyjemnie pachną.

Wypadało by, żebym się przesunął i stanął obok niego, ale ja jakoś tak zostałem, napierając delikatnie na jego plecy, a Wilson nie poruszył się, ani nie wzdrygnął, ani nie zrobił nic, by pokazać, że w ogóle się tym przejmuje - nie spiął się, ani nie pochylił do przodu. Co prawda nie oparł się też o mnie, lecz biorąc pod uwagę, jak blisko niego stałem, to nie było tak naprawdę konieczne.

Interesujące.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytałem, mówiąc do czubka jego głowy. Czy raczej nie tyle do, co w kierunku, ponieważ aż tak blisko nie stałem. Ale, cóż, jeśli szczęście będzie mi dalej dopisywać, to miało szansę się zmienić.

- Kiedy osiągnąłem pełnoletność, wyrosło mi z tyłu głowy niewidzialne oko. To cecha genetyczna. - Postukał kilka razy palcem wskazującym w kontuar. Nie mogłem stwierdzić, czy zrobił to ze zdenerwowania czy ze zniecierpliwienia; farmaceuta zniknął na zapleczu zaledwie kilka sekund temu, więc wątpiłem, że chodziło o ten drugi powód.

Naparłem na jego plecy jeszcze bardziej. Wilson chrząknął, ale nie zrobił nic więcej.

Och, on absolutnie mnie pragnął.

Uśmiechnąłem się znowu, a potem zbliżyłem usta do jego ucha. - Znasz doktora Greenwalta?

- Tego prokto... - urwał w pół słowa, przypuszczalnie dlatego, że jego głos zrobił się piskliwy, po czym odchrząknął. - Tego proktologa?

- Mhm, tego proktologa.
Wilson chrząknął ponownie. Zaczęło to przypominać jakąś powtarzającą się melodię. Wiedziałem. Wiedziałem. Nie mogłem być jedynym zainteresowanym.
- Wygląda na to, że musiał spieszyć się do banku, żeby zrealizować swój czek podczas przerwy na lunch.

Wilson bardzo nieznacznie odchylił się do tyłu i oparł o mnie. Przesunąłem się, żeby stąć bardziej z boku oraz by mieć pretekst, żeby "przypadkowo" przesunąć dłonią po jego tyłku. Wilson przeniósł ciężar ciała na drugą nogę.
- Uh, to... fascynujące. - Jego głos był niższy niż zwykle, lecz również załamał się w jednym miejscu, co zazwyczaj się nie zdarzało.

- Bardzo fascynujące – zgodziłem się, a on odwrócił głowę, żeby na mnie spojrzeć. Nasze nosy dzieliło prawdopodobnie dziesięć centymetrów, co, cóż, zdaje się być większą odległością, niż miało to miejsce w rzeczywistości. - No więc kasjer w banku powiedział mu, że musi podpisać potwierdzenie wypłaty. Greenwalt sięgnął do kieszeni i wyciągnął termometr.

Wilson zmarszczył brwi i przekrzywił głowę. - Co takiego?

- I wtedy powiedział: "Cholera by to. Jakiś dupek ma mój długopis."

Brwi Wilsona podjechały do góry, a potem zachichotał i odwrócił się nieco, tak że jego ciało było zwrócone bokiem do mnie.
- Myślisz, że jesteś zabawny, co?

- Ja wiem, że jestem zabawny.

Wilson uśmiechnął się łagodnie, a ja pochyliłem głowę. Jego wzrok padł na moment na moje usta.

- Doktorze Wilson?

Odwróciliśmy się obaj i spojrzeliśmy na farmaceutę. Szedł w kierunku kontuaru z ustami wykrzywionymi w dziwaczny kształt i ściągniętymi brwiami. Odstąpiłem o krok od Wilsona w tej samej chwili, kiedy Wilson odsunął się ode mnie. Nie zawracałem sobie głowy czekaniem, by usłyszeć jego wyjaśnienie czy usprawiedliwienie na temat tego, czemu staliśmy tak cholernie blisko siebie. Z drugiej strony - może on nie zawracał sobie głowy wyjaśnieniami? Było cholernie oczywiste, nad zrobieniem czego się zastanawiał. Wilson nie pocałowałby mnie, nie w miejscu publicznym, ale ja bym to zrobił. A on o tym wiedział.

A więc czemu tego nie zrobiłem?

Kręcąc głową, pokuśtykałem do windy. W momencie gdy zatrzymałem się przed nią, Wilson stanął u mego boku i nasze ramiona otarły się o siebie.

- Zjeżdżasz na dół? - zapytałem, znacząco poruszając jedną brwią.

Wilson nie popatrzył na mnie, ale po jego profilu poznałem, że uśmiechał się nieznacznie. Wepchnął dłonie do kieszeni spodni, a jego fartuch rozchylił się nieznacznie.
- Była sobie raz księżniczka, która za sprawą klątwy roztapiała wszystko, czegokolwiek dotknęła. Nie była w stanie dotykać niczego, ani nikogo. - Odwrócił głowę, żeby napotkać moje spojrzenie, i taaak, dotarło do mnie, o czym on tak naprawdę mówił. Jesteśmy cholernie dobrzy w czytaniu między wierszami; albo, cóż, technicznie rzecz biorąc, w mówieniu między wierszami. Skinąłem mu głową, żeby kontynuował. Ponieważ, doprawdy, faktycznie byłem aż tak niecierpliwy. - Jedynym sposobem na zdjęcie z niej klątwy było znalezienie czegoś, co mogłaby dotknąć i tego nie roztopić. Próbowano ze wszystkim. Zdążyła już przypadkowo roztopić wiele bliskich jej osób oraz miecze, pióra, kamienie, budynki - co tylko zechcesz. I wszystko spotkał ten sam los.

Zmarszczyłem brwi. To zaczynało brzmieć odrobinę jak przytyk pod moim adresem.
- To jest dowcip, prawda?

Wilson wcisnął przycisk przywołujący windę; mnie wyleciało z głowy, gdzie staliśmy.
- Albo to to, albo potrzebuję objawienia - odrzekł z nonszalancko niewinną miną.

Prychnąłem.

- No więc król, na łożu śmierci, mając świadomość, że jeśli księżniczka nie wyjdzie za mąż, to królestwo przypadnie jej okrutnemu, złemu bratu, wydaje dekret, że jakikolwiek człowiek, który zdoła znaleźć coś, co nie stopi się pod jej dotykiem, dostanie ją za żonę. Mężczyźni z całego kraju przybywają do pałacu, a przedmioty topią się jeden po drugim. W końcu zostało ich tylko trzech. Pierwszy ma ze sobą porcelanową lalkę. Daje ją księżniczce, a lalka roztapia się w jej dłoni. Drugi wyciąga diament i upuszcza go na jej dłoń, mocno przekonany, że to zadziała.

- Ale tak nie jest.

- Oczywiście, że nie. Diament roztapia się w jej dłoni, jak wszystko inne. Zatem trzeci facet podchodzi do niej i mówi: "Włóż rękę do moich spodni i chwyć to, co tam znajdziesz.

Rozległ się dzwonek windy i niewielka grupa ludzi wyszła z kabiny. Ofuknąłem ich, lecz oni albo tego nie zauważyli albo gówno ich obchodziło, że byłem wkurzony ich brakiem wyczucia czasu. Wstąpiłem do windy, kiedy wszyscy wyszli i odwróciłem się, oczekując, że Wilson do mnie dołączy, ale on pozostał na zewnątrz.
- A ty nie...

- Mam dyżur w klinice - wyjaśnił, wzruszając obojętnie ramionami, a ja zamrugałem. Czyżby on nie miał wcale zamiaru wsiadać ze mną do windy? Zatem poszedł za mną tylko po to, żeby opowiedzieć dowcip?
- Więc księżniczka wkłada rękę do jego spodni i chwyta...

Drzwi windy zaczęły się zamykać, więc popchnąłem je, żeby otworzyły się z powrotem. Wilson zakołysał się na obcasach i uśmiechnął.
- No? - ponagliłem go znowu.

- Księżniczka wkłada rękę do jego spodni i bierze w dłoń to, co jest w środku. Jej policzki oblewają się rumieńcem, ale to co trzyma, nie topi się. Klątwa zostaje zdjęta, a królestwo jest uratowane. Oboje pobierają się i żyją długo i szczęśliwie. A zatem... Co było w spodniach tego faceta?

Czekałem, aż Wilson mi powie, bo byłem całkiem pewien, że "jego kutas" nie było poprawną odpowiedzią.

- M&Msy, House. A coś ty myślał? - odparł i cofnął się o krok, szczerząc się do mnie, gdy drzwi się zasunęły.

<center> ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~</center>

Jak zwykle nie przejmowałem się pukaniem w drzwi jego gabinetu. Doszedłem do wniosku, że nie będzie miał nic przeciwko, bo - biorąc pod uwagę dowcip, który opowiedział mi koło windy - byłem całkiem pewien, że chciał się dobrać do moich spodni. Albo chodziło mu o to, albo o paczkę M&Msów. Miałem przeczucie, że chodziło o to pierwsze, zważywszy na to, że Wilson bardziej przepadał za [link widoczny dla zalogowanych]. Cóż, to oraz fakt, że Wilson wyraźnie chciał mnie przelecieć.

Wilson leżał na swojej kanapie, z głową na jednym podłokietniku i skrzyżowanymi kostkami na drugim. Doprawdy nieczęsto zdarzało mu się kłaść na jego kanapie, ale to nie był pierwszy raz, kiedy przyłapałem go na drzemce lub odpoczynku. Otworzył oczy, żeby na mnie spojrzeć i uśmiechnął się przelotnie, po czym znowu je zamknął.

- M&Msy, co? - powiedziałem na powitanie.

- Roztapiają się w ustach, a nie w dłoni.

- Przychodzi mi do głowy coś innego, co ta księżniczka mogłaby wziąć do ust - wymamrotałem, zbliżając się do kanapy.

Wilson prychnął, lecz nie otworzył oczu. - Zabawne - skomentował lakonicznie.

Podszedłem do kanapy i oparłem laskę o pobliską ścianę. Gapiłem się na niego, dopóki nie poczułem, że kąciki moich ust zaczęły się unosić, a następnie starłem ten uśmiech ze swojej twarzy i kopnąłem kanapę wystarczająco mocno, by zwrócić jego uwagę.

Wilson ospale otworzył oczy, a ja skinąłem dłonią na jego nogi. Zdjął je z kanapy, tak że spoczywała na niej tylko połowa jego ciała i wyglądał jak idiota, siedząc w ten sposób. Gdy tylko się usadowiłem, położył swoje nogi na moich. Oczywiście, znalazły się one bliżej moich kolan niż ud, ale wynikało to prawdopodobnie z tego, że Wilson próbował uniknął oparcia ich na mojej bliźnie.

O taaak. Pragnął mnie. Pragnął mnie hardcorowo.

- Drzemka? - zapytałem, wodząc palcem wokół jego kolana. Było tylko kwestią czasu, zanim zaczniemy dobierać się do siebie na tej kanapie. Szacowałem, że nie minie nawet pięć minut.

- Ból głowy wywołany papierkową robotą.

Zerknąłem w bok na niego. Teraz jego oczy były otwarte. Skupione na mnie. O zmysłowych, namiętnych, przepełnionych czekoladą tęczówkach. No dobra, były po prostu ciemniejsze niż normalnie, a o ile się orientuję, dostanie się czekolady do oczu boli jak skurwysyn, ale romantyczne porównania nigdy nie były moją mocną stroną.

- Ach. A ja mam ból głowy wywołany kliniką. - Przeniosłem z powrotem wzrok na jego kolano i powędrowałem palcami parę centymetrów wyżej. Pozwoliłem im zatańczyć wzdłuż wewnętrznej części jego uda, ale trzymałem się z dala od wszelkich niestosownych miejsc. Bez pośpiechu. - Była tam taka jedna pacjentka. Dosyć interesujący przypadek. Myślałem, czy nie poprosić cię na konsultację.

- Cycki czy wstydliwy wypadek związany z którymś z otworów w ciele?

Moje palce przesunęły się wyżej, a Wilson odrobinę zmienił pozycję. - Nie może chodzić o obie te sprawy?

- Uznajmy, że jestem zaintrygowany.

- Coś utknęło w jej brzoskwince - oznajmiłem, naśladując kobiecy głos. Obejrzałem się na Wilsona. - Nigdy nie zgadniesz, co to było.

Wilson wydał przeciągający się pomruk, w którym pobrzmiewało na wpół zadowolenie, na wpół pytanie. Zamknął oczy i oparł głowę na podłokietniku kanapy.

- Żółta cegła.

Podniósł powieki i spojrzał na mnie, jego brwi zmarszczyły się, a usta zacisnęły w zamyśleniu. A potem to dostrzegłem - moment, w którym nabrało to dla niego sensu. Jego usta ułożyły się w idealne O, brwi przesunęły się na połowę wysokości jego czoła, a potem zaczął się śmiać. Całe szczęście, że już wcześniej byłem w nim zakochany, bo w przeciwnym razie zakochałbym się w nim w tym momencie, a to byłoby cholernie przesłodzone. A ja, cóż, kategorycznie wzbraniałem się przed przesłodzonymi zachowaniami. Takie bzdury po prostu do mnie nie pasowały.

Wilson śmiał się dalej, a jego śmiech był cholernie uzależniający; poza tym, w normalnych warunkach, był zaraźliwy, ale w tej chwili byłem zajęty skupianiem uwagi na jego ustach i na tym, jak błyszczały jego oczy oraz na fakcie, że flirtowaliśmy przez cały dzień (cóż, prawdę mówiąc, robiliśmy to od lat, ale dzisiaj bardziej niż zwykle), więc nieprzerwanie masowałem wewnętrzną stronę jego ud; nadal nie było to nic nieprzyzwoitego, ale atmosfera wyraźnie zaczęła się robić nieco bardziej intymna.

Jego śmiech ucichł, ale uśmiech nie zniknął; nasze spojrzenia się spotkały, serce zamarło mi w piersi (lecz, co dziwne, przepełniło mnie przyjemne ciepło), a moje dłonie znieruchomiały na jego nogach. Przełknąłem gulę, która ściskała mi gardło, i tym razem nie była to w rzeczywistości frytka. (Frytka, za którą musiałem zapłacić z własnych pieniędzy, ale odbiegam od tematu.)

Zobaczyłem, jak jego jabłko Adama podskakuje, gdy uśmiech zniknął z jego ust, a ja szturchnięciem zepchnąłem z siebie jego nogi.

- Wybacz - wymamrotał szybko i poderwał się, by usiąść, odrywając wzrok od moich oczu, a jego policzki oblały się jasnoróżowym rumieńcem. Och, głupiutki Wilson; musiał pomyśleć, że go odtrącam.

- Nie, nie, wszystko w porządku. - Przysunąłem się do niego prowokacyjnie (no dobra, przysunąłem się na tyle prowokacyjnie, na ile mogłem, mając w nodze wielką pieprzoną dziurę; zawał mięśni zwykle uniemożliwia płynność ruchów, ale mniejsza z tym) i pochyliłem się nad jego na wpół siedzącą postacią. Nasze kolana znowu się ze sobą zderzyły.

Runąłem na dół i pocałowałem go.

Przyznaję, nie był to najbardziej namiętny pocałunek wszechczasów - po prostu krótkie zetknięcie się warg - ale zważywszy na to, że pochylałem się nad nim, opierając ciężar ciała na jednej ręce, którą położyłem na oparciu kanapy przy jego lewym uchu, i ja się chwiałem, a on na wpół siedział, było to najlepsze, co mogłem zrobić. Nie mogłem przecież zbytnio obciążać mojej prawej nogi, dlatego opierałem się wyłącznie na lewym kolanie, które wbijało się nieco niewygodnie w kanapę.

Mimo to, czułem mrowienie w wargach i ucisk w klatce piersiowej. Źrenice Wilsona rozszerzyły się i przełknął głośno ślinę. Moje ramię zaczęło się chwiać, bo naprawdę nie przepadało za podtrzymywaniem całego ciężaru mojego ciała, więc nie pozostawało mi nic innego, jak pochylić się i pocałowałem go jeszcze raz.

I jeszcze raz.

A za trzecim razem wsunąłem koniuszek języka w jego usta, bo słyszałem, że to korzystnie wpływa na utrzymanie równowagi.

Za drugim razem, gdy wysunąłem język do przodu, Wilson rozchylił wargi, a jego język wysunął się na spotkanie mojego. Jego ręce znalazły się na mojej szczęce, przesuwając się wokół mojej szyi, a ja położyłem go na kanapie (głównie dlatego, że faktycznie nie mogłem już dłużej podpierać się w ten sposób oraz chciałem poczuć go pod sobą), po czym nasze usta otworzyły się szerzej, a pocałunek pogłębił się w zastraszająco szybkim tempie.

Widzicie? Wiedziałem, że będziemy się dobierać do siebie w ciągu najwyżej pięciu minut. Cholera, dobry jestem.

Boże, on najwyraźniej też. To, w jaki sposób przygryzł czubek mojego języka i zamruczał... Chryste.

Usadowiłem się pomiędzy jego kolanami i znów wepchnąłem język w jego usta. Próbowałem przypomnieć sobie, kiedy ostatnio czułem, jak moje serce tłucze tak mocno o moje żebra. Poczułem, że mój żołądek przyjemnie fika koziołki. Wilson przesunął rękami po moich włosach, przytrzymał mnie za kark i przyciągnął bliżej, chociaż wcześniej uważałem to za niemożliwe. Wczepił palce w moje ramiona i jęknął. Zapisałem sobie w pamięci sposób, w jaki westchnął, jak wypowiedział moje imię nie odrywając się od moich ust...

...i gwałtownie odepchnął mnie od siebie, tak że wylądowałem twarzą na rozgrzanych poduszkach kanapy, które miałem pod sobą, z tyłkiem wypiętym w powietrze.

Co, do diabła?

- Co, do diabła? - warknąłem, odwracając głowę i patrząc na Wilsona, który stał na środku gabinetu ze wzrokiem wbitym w ścianę naprzeciwko kanapy, mocno przyciskając dłonie do karku i zakrywając przedramionami uszy. Słyszałem, że oddycha ciężko przez nos, w taki sam sposób jak wtedy kiedy bywa wkurzony i stara się cholernie usilnie na mnie nie wrzeszczeć.

Wstałem z kanapy. - Wilson?

- Mam robotę - wyrzucił z siebie, opuszczając ręce i pospieszył do drzwi, porywając z wieszaka swój fartuch.

- Nie. Nie. Wilson, przecież chciałeś...

- Pogadamy potem - wymamrotał, chociaż zabrzmiało to bardziej, jakby powiedział, że chce "pogadać z kotem" i w innych okolicznościach byłoby to zabawne, jednak sekundę później drzwi zatrzasnęły się przed moim nosem, a ja dopiero wtedy sobie uświadomiłem, że pokuśtykałem za nim bez mojej laski.

Tak więc zrobiłem to, co zrobiłby każdy racjonalny dorosły na moim miejscu.

Kompletnie zdemolowałem jego gabinet.

<center> ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~</center>

Przeklęty Wilson. Do diabła z nim i z jego głupimi, ładnie-pachnącymi włosami, i z wielkimi, szczenięcymi oczami i z tym ohydnym połączeniem krawata z wełnianą kamizelką. Możliwe, że flirtowałem z nim dosyć ostro, ale on nie pozostawał mi dłużny. To on, praktycznie rzecz biorąc, powiedział, że chce wepchnąć mi ręce do spodni. Albo kupić M&Msy, ale nie jestem kretynem - wiedziałem, co on miał na myśli, i to nie wokół czekoladek w twardych skorupkach Wilson chciał owinąć swój język.

Podobało mu się to, co się stało. Co do tego nie miałem wątpliwości. Jęczał i mruczał tak samo, jak ja. I obejmował mnie, wzdychając moje imię. Wspomnienie tego, jak wiercił się pode mną, byłoby podniecające, gdyby tylko trwało to dłużej niż piętnaście sekund, zanim Wilson wpadł we wściekłość i mnie odepchnął.

I co teraz? Mamy udawać, że nie dobieraliśmy się do siebie dopiero co na jego kanapie? A może on zamierzał ignorować mnie przez resztę życia?

Prawdopodobnie właśnie zniszczyłem naszą przyjaźń i straciłem Wilsona na zawsze. Ale wiecie co? To była też jego wina!

Co tak naprawdę wcale nie poprawiało mojego samopoczucia w związku z tą sytuacją.

Szczerze mówiąc, spędziłem ostatnie dwie godziny użalając się nad sobą we własnym biurze i mówiąc każdemu, kto przyszedł, żeby szedł się jebać. Nie obejrzałem się na drzwi nawet wtedy, kiedy zjawiła się w nich Cuddy. Koniec końców wszyscy zrozumieli, że byłem nie w humorze, więc drugą godzinę przesiedziałem w kompletnej ciszy, przypatrując się drzwiom balkonowym i zastanawiając się, czy Wilson odejdzie z pracy oraz kim będzie ten kretyn, który za dwa tygodnie zajmie gabinet na drugim końcu balkonu.

Nie powinienem był tego robić. Powinienem był dalej masować jego kolano i nic poza tym. Właściwie sprawy nie powinny były posunąć się nawet tak daleko. To powinno się skończyć, kiedy nasze kolana przypadkowo zetknęły się pod stołem; nie powinienem był celowo przyciskać ich do siebie. Powinienem to zwyczajnie zignorować, spędzić cały dzień jak zwykle, a wtedy w tej chwili moglibyśmy mieć zupełnie normalny dzień, w którym Wilson nie porzuciłby mnie całkowicie i w rezultacie nie sprawił, że siejąc postrach przegnałem wszystkich ludzi z całego piętra, żeby nie musieli doświadczać na sobie gniewu wynikającego z mojej głupoty.

Drzwi gabinetu się otworzyły, ale nie usłyszałem żadnego powitania. Dalej gapiłem się na drzwi od balkonu i wiedziałem, kto przyszedł. Nikt inny nie zajrzałby do mnie po całym tym moim wrzeszczeniu i rzucaniu wyzwiskami.

Osunąłem się niżej na fotelu i tak uporczywie zapatrzyłem się ze złością w ścianę, że naszła mnie myśl, czy jest możliwe, by moje spojrzenie odbiło się rykoszetem i walnęło go w twarz.

- House.

- Dobrze się bawiłeś przy pracy? - zapytałem drwiąco, zachowując naburmuszoną minę.

- House - powtórzył.

Prychając szyderczo, okręciłem się wraz z fotelem, żeby móc spojrzeć mu w twarz. Skrzypienie kółek zburzyło dramatyczną ciszę, ale nie poprawiło to mojego nastroju. Wilson stał przed moimi drzwiami, z rękami w kieszeniach i pochyloną głową; jego brwi zbiegły się ku górze, a brązowe oczy wydawały się ogromne. Wyglądał jak dzieciak, którego przyłapano z ręką w słoiku z ciasteczkami.

- Czego chcesz? - warknąłem.

- Zdemolowałeś mi gabinet - wymamrotał, nie przestając wyglądać jak kopnięty szczeniaczek. Nie miał na sobie fartucha. Zastanawiałem się, czy zawracał sobie głowę posprzątaniem swojego biura, czy może po prostu przyszedł do mnie, gdy tylko zobaczył, co zrobiłem.

Przez szaloną chwilę rozważałem, czy nie powiedzieć niewiarygodnie żałosnego: a ty zdemolowałeś moje serce, lecz to zabrzmiałoby jak riposta, którą bohater ckliwego filmu na Disney Channel wykorzystałby do zdobycia przewagi, więc postanowiłem tego nie mówić. Zamiast tego wzruszyłem ramionami.

Wilson potarł dłonią kark i rozejrzał się po moim biurze, po czym zrobił kilka kroków naprzód.
- Pewnego dnia Jezus przechadzał się po Niebie, obserwując aniołów wykonujących swoje obowiązki - zaczął, napotykając na moment moje spojrzenie, a następnie opuścił dłoń, którą trzymał na karku i wetknął ją z powrotem do kieszeni.

Zmarszczyłem brwi.

Wilson podszedł bliżej wolnym krokiem. - Kiedy zobaczył Świętego Piotra, poznał, że jego robota zaczyna działać mu na nerwy, tak więc - najwyraźniej kierując się życzliwością, jak na, cóż, Jezusa przystało - powiedział Piotrowi, że może zrobić sobie wakacje, a on zastąpi go przy pracy przez następne parę dni. Zatem Piotr odszedł, a Jezus go zastąpił.

Wilson spojrzał na mnie i napotkał mój wzrok. Czekałem, zacznie opowiadać dalej, ale on nic nie powiedział, tylko wpatrywał się we mnie.
- Mów dalej - powiedziałem.

Skinął głową. - No więc po kilku godzinach rozmawiania z ludźmi, którzy czekali na wejście do nieba, podchodzi do niego starszy mężczyzna. Jezus zwraca się do niego: "Powiedz, z czego w swoim życiu jesteś najbardziej dumny." Facet patrzy na Jezusa i bez cienia ironii odpowiada: "Cóż, to będzie mój syn". Jezus pyta dlaczego, a facet mówi, że jego syn podróżował po całym świecie, nieustannie starając się... uczyć i rozumieć.

Wilson zatrzymał się mniej więcej metr od mojego biurka. Nie ruszył się, żeby usiąść, ani nic - po prostu stał tam i pocierając kark, patrzył w moje oczy niemal błagalnie.

Na moment odwrócił wzrok. - Jezus był, co zrozumiałe, zaintrygowany, więc zapytał owego starca, czym zarabiał na życie, żeby wspomagać swojego syna, a starzec mówi mu, że był cieślą, jednak to - mimo że nie zarabiał wiele - nigdy nie powstrzymało jego syna przed poszukiwaniem przygód i... i ludzi. Robił to, czego pragnął, czego potrzebował. Starzec powiedział też Jezusowi, że jego syn miał wielką determinację. Oraz że... uh... że chociaż jego syn miał przedziurawione dłonie i stopy, to w jego oczach wciąż był doskonały.

Wilson uśmiechnął się do mnie, a ja prawie odpowiedziałem mu uśmiechem. Prawie. Aż taki łatwy nie jestem.

- Zatem Jezus patrzy na starca i pyta: "Ojcze, to ty?" Starzec ze łzami w oczach spogląda na niego i wykrzykuje: "Pinokio?!"

Zachichotałem. W innych okolicznościach wybuchnąłbym śmiechem. Jednak chwila była odrobinę poważna i to w pewnym stopniu zrujnowało nastrój, ale mimo wszystko to był całkiem zabawny dowcip. Zasługiwał na chichot bez względu na fakt, że Wilson i ja przestaliśmy już żartować dla samej rozrywki.

Nie ruszając się z miejsca, Wilson zaszurał nogami i utkwił wzrok w podłodze.
- Nie powinienem był uciekać - przyznał.

Nie zamierzałem traktować go ze współczuciem. Przez tego sukinsyna przeszedłem przez piekło i ciągle nie byłem pewien, czego on chciał - zapomnieć o tamtym, czy pociągnąć to dalej.
- Cholerna racja, że nie powinieneś.

Jedna dłoń spoczęła na jego biodrze, a druga na karku. Zaczynało wprawiać mnie to w podenerwowanie - to, że Wilson nie mógł przez sekundę ustać spokojnie. Zerknął w moim kierunku, chociaż jego głowa pozostawała opuszczona.
- Wcześniej, kiedy my... a my zawsze... flirtowaliśmy - urwał, rozglądając się po gabinecie, jakby coś miało pojawić się magicznym sposobem i powiedzieć mu, co ma mówić. - Robiliśmy to tylko... dla zabawy. Dla żartu.

- A teraz to nie były żarty.

Jego ręce zwisły apatycznie wzdłuż jego boków, ale on wreszcie spojrzał prosto na mnie.
- Mhm... - odetchnął. - Ja... spanikowałem.

Chwyciłem za swoją laskę, która stała oparta o biurko, zamierzając wstać, ale nie zrobiłem tego. Przycisnąłem ją do ust, rozważając całą sprawę. Oczywiście mogliśmy nadal żartować, robić sobie nawzajem psikusy, marnować wspólnie czas czy cokolwiek... ale nie jestem kretynem. Sprawy w końcu przybrałyby poważny obrót.

Z drugiej strony, nasza przyjaźń nie zawsze składała się wyłącznie z zabawy i gierek.

Przycisnąłem usta do laski, bo to pomagało mi myśleć.

- Gdybym pocałował cię znowu, spanikujesz? - Musiałem to wiedzieć. Wiedziałem, czego chcę, ale nie chodziło już tylko o mnie, prawda?

Wilson pokręcił głową. - Nie - odpowiedział po cichu, prawie potulnie.

Znowu przycisnąłem usta do laski i przesunąłem nimi wzdłuż niej. Wilson przyszedł do mojego biura i opowiedział mi dowcip o Pinokiu. Miał szansę uciec, ale... ale wrócił. Podniosłem się z fotela i kuśtykając, okrążyłem biurko, idąc wolno w jego kierunku. Nie spiął się, ani nie odsunął spłoszony. Po prostu mnie obserwował.

Zatrzymałem się przed nim i uniosłem brwi. Uśmiechnął się. Oparłem laskę o biurko i podszedłem jeszcze bliżej. Położyłem dłoń na jego policzku. Jeśli się odsunie, to nie ma sprawy. Zakończymy to.

Pochyliłem się ku niemu, lecz zawahałem się w odległości paru centymetrów od jego ust - co będzie, jeśli znowu się odsunie? Co, jeśli ucieknie? Chciałem, żeby nabrał pewności, dałem mu czas do zmiany zdania. Ostatnim razem miał cały dzień na to, by zmienić zdanie, więc skąd mogłem mieć pewność?

Pocałował mnie.

Było inaczej, niż kiedy całowaliśmy się wcześniej - bardziej kojąco i delikatnie. Pocałowałem go mocniej, a on nie przestawał pieścić moich ust. Spomiędzy jego warg wysunął się koniuszek języka, ale tylko tyle, a potem Wilson odsunął się, lecz tylko na parę centymetrów.

Nie otworzyłem oczu. Nie zabrałem dłoni z jego policzka.

- Nie panikuję - wyszeptał.

Otworzyłem oczy i serce podjechało mi do gardła, kiedy zobaczyłem, że Wilson się uśmiecha. A ja, chociaż próbowałem tego nie robić, też się na wpół uśmiechnąłem. Wilson odwrócił głowę, by móc przycisnąć usta do wnętrza mojej dłoni, lecz jego oczy nie oderwały się od moich. Motylki zatrzepotały w moim żołądku, otaczający nas pokój zaczął się rozmywać i... niech go szlag. Zrobił ze mnie przesłodkiego kretyna.

A, co tam. Bywają gorsze katastrofy.

- A więc... Słyszałeś dowcip o diagnoście, który zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu? - Powiodłem wierzchem palców wzdłuż jego szczęki.

Ledwo zauważalnie pokręcił głową. - Nie. Jak on leci?

Z uśmieszkiem na ustach, zbliżyłem się tak blisko, jak mogłem, żeby go nie pocałować i poczułem, jak wciąga powietrze w płuca. Jego powieki zatrzepotały i opadły, i poczułem jego rzęsy na swoich.

- Pokażę ci - obiecałem, muskając jego usta.

A potem zrobiłem dokładnie to.



<center> ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~ THE END ~~ * ~~ * ~~ * ~~ * ~~~</center>



PS. Anai, advantage - na wczorajsze komenty poodpowiadam jutro, żebyście miały czas się pozachwycać fikiem (i go ładnie skomentować )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 23:24, 26 Wrz 2014, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Śro 11:33, 01 Cze 2011    Temat postu:

Och, Richie! Matka z Ciebie wzorowa!

Właśnie zaczynałąm jeść śniadanie, ale zrezygnowałam po ostrzeżeniu xD I na moje szczęście xD

Chwila, może ja na początku przestane się śmiać potem skomentuję^^

Jezu... Ja nie wiem skąd te kawały, ale mnie rozbroiły xD Nie wiem... Chyba by mnie tak nie cieszyły niektóre, gdyby nie były w tym ficku xD Takie flirtowanie po prostu cudo xD Nie mogę chłopaki są tacy wspaniali!
Cytat:
Och, on absolutnie mnie pragnął.

Ja nie... On to musiał powiedzieć w myślach, aby to zrozumieć? xD My to wiemy i bez tego^^
Chyba od dzisiaj będę jadała tylko M&Msy Bo ja Wilson lubowałam sie w Skittlesach xD ale mozna zawsze to zmienić
Nie no nie umiem komentować... Ale wspaniałe było zagranie w gabinecie Wilsona... Pięknie tam House masował, a potem do ataku przystąpił. Ale ja tam nie wiem... Nadal nie wierzę, że dlatego Wilson uciekł!
Cytat:
Tak więc zrobiłem to, co zrobiłby każdy racjonalny dorosły na moim miejscu.
Kompletnie zdemolowałem jego gabinet.

No przecież! O niczym innym nie można było pomyśleć, jeśli jest się racjonalnym xD Kurde

House groźny dla każdego dopóki Wilson nie przyjdzie. No, no szkoda, że jeszcze nie gryzł, było by jeszcze ciekawiej^^ Ale dowcip z Pinokiem Myślałam, że może chodzi u taki jeden, który opowiedział mi znajomy i wciąż jest u mnie hitem, ale widzę, że i ten był wspaiały!

Nie mogę! z gęby mi nie znika xD Cóż Ty robisz, Richie?
Miły, zgrabny fic... Tylko...
Pytanie jedno mam: to keidy jest dzień małego zboczucha?

Weny, Richie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Este
Bad Wolf
Bad Wolf


Dołączył: 31 Maj 2008
Posty: 426
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:48, 01 Cze 2011    Temat postu:

- A więc, na budowie siedzą trzej robotnicy. Nic nie robią, bo, cóż, ich szef akurat nie patrzy.
Od kiedy akcja fika, a przynajmniej tego kawału, toczy się w Polsce?

A zatem facet spędza trzy lata uprawiając ogród, sprzątając, zachowując celibat - to nie było proste.
Mnisi byli aż tak pociągający?

- Zjeżdżasz na dół? - zapytałem, znacząco poruszając jedną brwią.
'Going down?' - On you, House? Always.

M&Msy, House. A coś ty myślał?
W sumie to racja, bo M&M'sy roztapiają sie w ustach, a nei w dłoni.

- M&Msy, co? - powiedziałem na powitanie.
- Roztapiają się w ustach, a nie w dłoni.

O, nie tylko ja mam skojarzenia.

No dobra, były po prostu ciemniejsze niż normalnie, a o ile się orientuję, dostanie się czekolady do oczu boli jak skurwysyn, ale romantyczne porównania nigdy nie były moją mocną stroną.
Auć! Czyżby House miał jakiś dziwny kink, o którym nie wiedziałam? A zresztą, może lepiej nie pytać.

serce zamarło mi w piersi (lecz, co dziwne, przepełniło mnie przyjemne ciepło), a moje dłonie znieruchomiały na jego nogach. Przełknąłem gulę, która ściskała mi gardło, i tym razem nie była to w rzeczywistości frytka. (Frytka, za którą musiałem zapłacić z własnych pieniędzy, ale odbiegam od tematu.)
Nope, Richie, nie ty jedna śmiałaś się jak gópia czytając tego fika.

A za trzecim razem wsunąłem koniuszek języka w jego usta, bo słyszałem, że to korzystnie wpływa na utrzymanie równowagi.
Tego mnie na WF-ie nie uczyli, damn.

Tak więc zrobiłem to, co zrobiłby każdy racjonalny dorosły na moim miejscu.
Kompletnie zdemolowałem jego gabinet.

A co z nasikaniem do kubka?

i to nie wokół czekoladek w twardych skorupkach Wilson chciał owinąć swój język.
Nawet tych, które mają w środku orzeszki?

Kawał z Pinokiem rzeczywiście był niezły.

***********

Tłumaczenie fika w twoim wydaniu, Richie, to jak zwykle perełka. Dzięki za prezent dzieńdzieckowy i weny do kolejnych mrrrśności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:18, 01 Cze 2011    Temat postu:

Richie napisał:
Trochę szkoda, że fik jest w jednym kawałku, bo jestem baaardzo ciekawa, jakie są Wasze przewidywania co do zakończenia w związku z tytułem
nad czym się tu zastanawiać...

Richie117 napisał:
PS. Zalecam nic nie jeść i nie pić podczas czytania.
*odstawia na bok kubek*

Cytat:
Jestem komikiem; to po prostu talen, jakim obdarzyła mnie fortuna.
trzeba znać swoje mocne strony

Cytat:
Nie byłem głupi; Wilson zwyczajnie chciał mnie zmusić, żebym choć raz zapłacił za własne jedzenie. Co za samolubny sukinsyn.
prawdziwy z niego egoista

Cytat:
Usiadł naprzeciwko mnie z kanapką, która niewątpliwie była domowej roboty, oraz butelką wody.
nie wiem czemu, ale wizja Wilsona jedzącego kanapkę w szpitalnej stołówce strasznie mnie rozbawiła

Cytat:
Najwidoczniej nie mogłem być jedynym geniuszem zła w tym szpitalu.
powinien się cieszyć, przynajmniej ma z kim rywalizować

Cytat:
- Najpierw musiałbyś udowodnić, że to moja wina - odparł, odgryzając kęs swojej - o, boże - kanapki z pastą jajeczną.
dobrze, że nie z pasztetem

Cytat:
Odchrząknąłem i trąciłem go znowu kolanami, ale tym razem celowo. Ech, w końcu on i tak tego nie zauważy; nigdy nie zauważa.
bo House celuje w niewłaściwe miejsce, powinien spróbować wyżej (nie, nie z kolanka w twarz)

Cytat:
Podniósł jeden palec, kończąc przeżuwać, a ja postawiłem nogę na jego stopie; nie zareagował. Prawdopodobnie nic nie poczuł przez te swoje głupie francuskie buty.
wykonane ze stali, żeby uniknąć zmiażdżenia palców u stóp?

Cytat:
I przez całą noc facet słyszy taki głośny, potworny, skrzekliwy hałas; coś jakby odgłos trzaskania połączonego z furkotaniem.
to tylko łóżko skrzypi w pokoju mnichów

Cytat:
- Następnego ranka facet pyta jednego z mnichów, skąd pochodził ten hałas, ale mnich mu mówi, że wyłącznie mnichom wolno o tym wiedzieć.
a nie mówiłam!

Cytat:
Wilson odgryzł kęs kanapki, prawdopodobnie tylko po to, by wydłużyć czas oczekiwania; taki już z niego wredny dupek.
bitch!!!

Cytat:
- I po dziś dzień facet nie puścił pary z ust.
buu, to było okrutne

Cytat:
Jednak żaden z nas nie zmienił położenia swoich stóp.
od stóp do… serca?

Cytat:
To nie moja wina, że jego włosy tak przyjemnie pachną.
tutaj winę ponosi tylko i wyłącznie owocowy szampon do włosów Wilsona

Cytat:
- Kiedy osiągnąłem pełnoletność, wyrosło mi z tyłu głowy niewidzialne oko. To cecha genetyczna.
też takie chcę!

Cytat:
Naparłem na jego plecy jeszcze bardziej. (…)
Och, on absolutnie mnie pragnął.
mam rozumieć, że ludzie w autobusie też mnie pragną?

Cytat:
Przesunąłem się, żeby stąć bardziej z boku oraz by mieć pretekst, żeby "przypadkowo" przesunąć dłonią po jego tyłku.
hell yeah!

Cytat:
- M&Msy, House. A coś ty myślał? - odparł i cofnął się o krok, szczerząc się do mnie, gdy drzwi się zasunęły.
chyba mam taki sam sposób myślenia jak House

Cytat:
Miałem przeczucie, że chodziło o to pierwsze, zważywszy na to, że Wilson bardziej przepadał za Skittlesami.
straciłam wiarę w dobry smak Wilsona. JAK można w ogóle LUBIĆ owocowe cukierki? Nie mówiąc już o tym, że można je lubić bardziej od M&M’s-ów

Cytat:
O taaak. Pragnął mnie. Pragnął mnie hardcorowo.
oświadczam wszem i wobec, że KOCHAM fiki, w których narratorem jest House

Cytat:
- Wybacz - wymamrotał szybko i poderwał się, by usiąść, odrywając wzrok od moich oczu, a jego policzki oblały się jasnoróżowym rumieńcem.
awww, zarumieniony Wilson

Cytat:
A za trzecim razem wsunąłem koniuszek języka w jego usta, bo słyszałem, że to korzystnie wpływa na utrzymanie równowagi.
zapamiętam to, może się kiedyś przyda na wf-ie

Cytat:
Tak więc zrobiłem to, co zrobiłby każdy racjonalny dorosły na moim miejscu. Kompletnie zdemolowałem jego gabinet.
a co innego miałby zrobić? Posprzątać?

Cytat:
Powinienem był dalej masować jego kolano i nic poza tym.
czy House ma jakiś fetysz z tymi kolanami?

Cytat:
- Zatem Jezus patrzy na starca i pyta: "Ojcze, to ty?" Starzec ze łzami w oczach spogląda na niego i wykrzykuje: "Pinokio?!"
oh my… leżę

Ale się rozpisałam
Doskonały prezent i skoro dzisiaj jestem dzieckiem, to nie będę narzekać, że nie ma ery
Przejrzałam tak powierzchownie oryginał i może fik nie jest trudny, ale chyba należy do takich, nad którymi trzeba się trochę pogimnastykować, żeby jakoś brzmiały (a przynajmniej ja bym musiała )... Ale przecież wiesz, że jesteś miszczem, right?

WENY! I dzięki za ten jakże uroczy prezencik

PS. To tak się teraz nazywa lenia?

Agusss napisał:
Pytanie jedno mam: to keidy jest dzień małego zboczucha?
ja chyba wiem - Dzień Małego Zboczucha to każdy dzień w roku, oprócz Dnia Dziecka właśnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:26, 01 Cze 2011    Temat postu:

Bardzo fajny fik

Zacznę od tego, że w przypadku pewnych bohaterów unikam fanfików z narracją pierwszoosobową; jest naprawdę niewiele osób, które radzą sobie z takimi postaciami, jak Sherlock Holmes, Jack Sparrow, Severus Snape czy House właśnie. Ale to jest jeden z wyjątków. Próżno szukać tu House'owej głębi, bo nie o to tu chodzi, tutaj chodziło o wyolbrzymienie tej narcystyczną-komediowo-dziecinną strony naszego doktorka i - choć też jest niełatwe - świetnie się udało. Jest lekko, zabawnie i, na tyle, na ile jest to możliwe, kanonicznie.

Nie będę wymieniać najśmieszniejszych kawałków, ale było ich wystarczająco tyle, żeby nie przerywać czytania tej, dość długiej, miniaturki

Hilson, tak. Żaden inny ship nie ma takiej lekkości, takiego humoru, szybkiego przejścia od powagi do żartu, tak szybkiej akcji - przekonać kogoś do danego pairingu jedną miniaturką można chyba tylko, gdy WCALE nie trzeba przekonywać, a jednak mnie, osobę zawsze jednak z początku neutralną, Hilson szybko i w miarę łatwo w fikach przekonuje. Tutaj też.

Tłumaczenie jak zawsze świetne
Richie117 napisał:
Szczerze mówiąc, nudziło mi się do tego stopnia, że prawdopodobnie nie stawiałem takiego oporu, jak w normalnych okolicznościach, co nie znaczy, że uwielbiam być obkichiwanym czy wysłuchiwać wrednych uwag od głupków z kontem na WebMD na temat tego, że nie wiem nic o medycynie, chociaż to coś, co nazywają stopniem naukowym.

Tu się chyba zapodziało "mam" [to coś].

Richie117 napisał:
Nie była w stanie dotykać niczego, ani nikogo.

Tu moja jedna komórka mówi, że przed "ani" nie stawiamy przecinka, a druga oponuje, że jako pauza, "miejsce na wdech" pasuje. Ta pierwsza jest jednak głośniejsza

Miło się poczuć dzieckiem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:08, 02 Cze 2011    Temat postu:

Agusss napisał:
Och, Richie! Matka z Ciebie wzorowa!
eee tam Ja się tylko napaliłam na tłumaczenie fika z House'em narratorem i skorzystałam z okazji, żeby go zapodać na horum

Agusss napisał:
Chwila, może ja na początku przestane się śmiać potem skomentuję^^
spoko, mogę zaczekać

Agusss napisał:
Ja nie wiem skąd te kawały, ale mnie rozbroiły xD
dla mnie nowością były tylko dowcipy z klasztorem i z Pinokiem - pozostałe słyszałam wcześniej, więc to musi być jakiś międzynarodowy humor

Agusss napisał:
Ja nie... On to musiał powiedzieć w myślach, aby to zrozumieć? xD My to wiemy i bez tego^^
nie zrozumieć, ale utwierdzić się w przekonaniu i posmyrać swoje ego zdobywcy

Agusss napisał:
Chyba od dzisiaj będę jadała tylko M&Msy Bo ja Wilson lubowałam sie w Skittlesach xD
serio? Skittlesów próbowałam raz i jakoś mi nie podeszły. Ale M&Msy bardzo chętnie, byle z orzeszkiem

Agusss napisał:
Ale ja tam nie wiem... Nadal nie wierzę, że dlatego Wilson uciekł!
Wilson nie potrafi kłamać, więc na pewno naprawdę miał pilną robotę Albo wyskoczył umyć zęby

Agusss napisał:
No, no szkoda, że jeszcze nie gryzł, było by jeszcze ciekawiej^^
tjaaa... gdyby zaraził cały szpital wścieklizną

Agusss napisał:
Myślałam, że może chodzi u taki jeden, który opowiedział mi znajomy i wciąż jest u mnie hitem, ale widzę, że i ten był wspaiały!
nie bądź egoistką, podziel się!!! (w sumie to ja się spodziewałam, że w dowcipie z Pinokiem będzie chodziło o to, że po prostu rośnie mu coś innego, niż nos... )

Agusss napisał:
Nie mogę! z gęby mi nie znika xDCóż Ty robisz, Richie?
planuję otwarcie hurtowni ów

Agusss napisał:
Pytanie jedno mam: to keidy jest dzień małego zboczucha?
jak napisała Anai - w Hilsonie małe zboczuchy mają swoje święto codziennie

dzięęęki

***

Este napisał:
Od kiedy akcja fika, a przynajmniej tego kawału, toczy się w Polsce?
nieee, to tylko wpływ społeczności polskich robotników w USA

Este napisał:
Mnisi byli aż tak pociągający?
nope, tylko mieli bardzo zapuszczony ogród i strasznie bałaganili (U know, te walające się wszędzie habity i zgubione sandały... )

Este napisał:
'Going down?' - On you, House? Always.
yeah, pewnie o to chodziło

Este napisał:
O, nie tylko ja mam skojarzenia.
raczej, nie tylko Ty widziałaś tę reklamę

Este napisał:
Czyżby House miał jakiś dziwny kink, o którym nie wiedziałam?
co jest dziwnego, w wykorzystywaniu czekolady podczas ery? A wypadki się zdarzają

Este napisał:
Nope, Richie, nie ty jedna śmiałaś się jak gópia czytając tego fika.
uff, ulżyło mi

Este napisał:
Tego mnie na WF-ie nie uczyli, damn.
nie od dziś wiadomo, że amerykańskie szkolnictwo kładzie większy nacisk na umiejętności z praktycznym zastosowaniem

Este napisał:
A co z nasikaniem do kubka?
takie coś robią tylko żywe pluszowe misie

Este napisał:
Tłumaczenie fika w twoim wydaniu, Richie, to jak zwykle perełka.
zaczynam czuć się jak małż od wytwarzania tych wszystkich perełek

cała przyjemność po mojej stronie & thaaanks

***

Anai napisał:
nad czym się tu zastanawiać...
no tak, wystarczy spojrzeć, że to ja publiknęłam, i od razu wiadomo, że fik nie skończy się jakimś angstowym cliffhangerem

Anai napisał:
*odstawia na bok kubek*
a propos kubków... widziałam dziś, jak bohater 'Six Feet Under' zasiadł do oglądania filmu porno ze szklanką mleka

Anai napisał:
prawdziwy z niego egoista
House nawet nie wie, jak bardzo... ale się dowie, jak Wilson zacznie odmawiać mu ery z powodu bólów głowy

Anai napisał:
nie wiem czemu, ale wizja Wilsona jedzącego kanapkę w szpitalnej stołówce strasznie mnie rozbawiła
też nie wiem, czemu - jak pokazali to raz czy dwa w serialu, to było całkiem cute

Anai napisał:
dobrze, że nie z pasztetem
um... skąd taka dyskryminacja pasztetu?

Anai napisał:
bo House celuje w niewłaściwe miejsce, powinien spróbować wyżej (nie, nie z kolanka w twarz)
jeśli chodzi o twarz, to jedyną słuszną oBcją jest [link widoczny dla zalogowanych] zresztą wyżej-ale-nie-w-twarz też lepiej żeby celował żółwikiem, a nie kolanem

Anai napisał:
wykonane ze stali, żeby uniknąć zmiażdżenia palców u stóp?
lub z teflonu, żeby rzygi pacjentów nie przywierały

Anai napisał:
to tylko łóżko skrzypi w pokoju mnichów
wobec tego dopsz, że wieża się nie zawaliła od gwałtownych wstrząsów

Anai napisał:
od stóp do… serca?
właściwie to nie jest takie nieprawdopodobne [link widoczny dla zalogowanych] (tylko ostrzegam, że fik jest niedokończony, ale erowe momenty są mrrrrr )

Anai napisał:
mam rozumieć, że ludzie w autobusie też mnie pragną?
niewykluczone (istnieje takie zaburzenie seksualne, że chorujący na nie faceci mają w zwyczaju ocierać się o ludzi w zatłoczonych miejscach, żeby 'zrobić sobie dobrze'... Tak tylko mówię )

Anai napisał:
chyba mam taki sam sposób myślenia jak House
no to jest nas troje

Anai napisał:
straciłam wiarę w dobry smak Wilsona. JAK można w ogóle LUBIĆ owocowe cukierki? Nie mówiąc już o tym, że można je lubić bardziej od M&M’s-ów
nie martw się House już go nauczy, co dobre

Anai napisał:
oświadczam wszem i wobec, że KOCHAM fiki, w których narratorem jest House
me, too

Anai napisał:
a co innego miałby zrobić? Posprzątać?
mógłby zgwałcić jego kanapę Btw, jakoś w fiku demolowanie gabinetu nie przeszkadza mi wcale, a w serialu - bardzo. Dziwne

Anai napisał:
czy House ma jakiś fetysz z tymi kolanami?
nieee, on po prostu... no wiesz, dba o kolana Wilsona z myślą o ich przyszłym wykorzystaniu

Anai napisał:
Ale się rozpisałam


Anai napisał:
Doskonały prezent i skoro dzisiaj jestem dzieckiem, to nie będę narzekać, że nie ma ery
ech, tylko wam te seksy w głowach

Anai napisał:
Przejrzałam tak powierzchownie oryginał i może fik nie jest trudny, ale chyba należy do takich, nad którymi trzeba się trochę pogimnastykować, żeby jakoś brzmiały (a przynajmniej ja bym musiała )... Ale przecież wiesz, że jesteś miszczem, right?
tjaaa, coś tam słyszałam, że jestem A tak w ogóle, to w narrację w wykonaniu chłopaków wyjątkowo łatwo mi się wczuwa, więc ten fik poszedł mi wyjątkowo łatwo i przyjemnie

Cała przyjemność wręczania prezencika po mojej stronie

Anai napisał:
PS. To tak się teraz nazywa lenia?
tak, znaczy jak? Chyba że zboczuchy to równocześnie lenie?

***

Alumfelga napisał:
Zacznę od tego, że w przypadku pewnych bohaterów unikam fanfików z narracją pierwszoosobową; jest naprawdę niewiele osób, które radzą sobie z takimi postaciami, jak Sherlock Holmes, Jack Sparrow, Severus Snape czy House właśnie. Ale to jest jeden z wyjątków.
też tak uważam. Niektóre fiki w pierwszej osobie zostawiają po sobie tylko pytanie: Jakim cudem ten autor ośmielił się pisać takie głupoty, na dodatek 'wcielając się' w House'a (or whatever)?

Alumfelga napisał:
Hilson, tak. Żaden inny ship nie ma takiej lekkości, takiego humoru, szybkiego przejścia od powagi do żartu, tak szybkiej akcji - przekonać kogoś do danego pairingu jedną miniaturką można chyba tylko, gdy WCALE nie trzeba przekonywać, a jednak mnie, osobę zawsze jednak z początku neutralną, Hilson szybko i w miarę łatwo w fikach przekonuje. Tutaj też.
yeah, aż dziw bierze, że na niektórych osobach Hilson (nawet jako f-ship) nie robi żadnego wrażenia. Dobrze, że Hilson ma solidne fundamenty, na których mogą opierać się takie fiki jak ten, bo teraz to strach się bać tych powstających masowo angstów i innych takich

Cieszę się, że fik się podobał I dziękuję za koment


Alumfelga napisał:
Tu się chyba zapodziało "mam" [to coś].
thx tyle kombinowałam przy tym zdaniu, że mi to w końcu umknęło

Alumfelga napisał:
Tu moja jedna komórka mówi, że przed "ani" nie stawiamy przecinka, a druga oponuje, że jako pauza, "miejsce na wdech" pasuje. Ta pierwsza jest jednak głośniejsza
hmm... zasady interpunkcji wg gooogle zgadzają się z pierwszą komórką, a ja przytakuję drugiej. I mean, to bez sensu - gdybym napisała 'ani niczego, ani nikogo', to przecinek by pasował, a skoro wyrzuciłam pierwsze zbędne 'ani', to przecinek już nie pasuje? polska interpunkcja sucks

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 02 Cze 2011    Temat postu:

Ogłaszam, że przestaję omijać fiki +13 przecież to jest przeurocze! I w sam raz na dzień dziecka

Cytat:
były po prostu ciemniejsze niż normalnie, a o ile się orientuję, dostanie się czekolady do oczu boli jak skurwysyn
ze wszystkich genialnych, śmiesznych zdań - to najlepsze

Cytat:
Dalej gapiłem się na drzwi od balkonu i wiedziałem, kto przyszedł.
ja też, w końcu to pogodny fik w pogodne święto, nie mogło być inaczej Muszę zapolować na inne fiki nie +18, a coż mi mówi, że znajdę równie udaną perełkę.

Jednak troszkę szkoda, że to nie dzień małego zboczucha, bo pewnie ta wizyta w gabinecie skończyłaby sie pewnie inaczej

A ta historia o mnichu... dlaczego nie podał zakończenia?

Z ciekawości zaczęłam czytać też oryginał, ale przerwałam- po co, jak już czytałam Twoje tłumaczenie. Więc powtórzę się po razy tysięczny pewnie, ale to prawda- ono jest genialne, idealne, perfekcyjne i w ogóle! Jak Ty to robisz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:03, 02 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
no tak, wystarczy spojrzeć, że to ja publiknęłam, i od razu wiadomo, że fik nie skończy się jakimś angstowym cliffhangerem
to źle?

Richie117 napisał:
a propos kubków... widziałam dziś, jak bohater 'Six Feet Under' zasiadł do oglądania filmu porno ze szklanką mleka
lolz, nie ma to jak zrobić klimacik

Richie117 napisał:
House nawet nie wie, jak bardzo... ale się dowie, jak Wilson zacznie odmawiać mu ery z powodu bólów głowy
to zależy czy prawdziwych czy zmyślonych

Richie117 napisał:
też nie wiem, czemu - jak pokazali to raz czy dwa w serialu, to było całkiem cute
bo mi się skojarzył z takim grzecznym kujonkiem w okularach, któremu mama przygotowała śniadanie do szkoły...

Richie117 napisał:
um... skąd taka dyskryminacja pasztetu?
U know, publiczne jedzenie kanapek z jajkiem czy pasztetem właśnie jest trochę... obciachowe

Richie117 napisał:
jeśli chodzi o twarz, to jedyną słuszną oBcją jest podbicie oka żółwikiem
muszę się zgodzić A tak w ogóle to fajny fik, miło poczytać taką realistyczną erę bez fajerwerków
Za tego drugiego, mrraśnego fika też dzięki

Richie117 napisał:
lub z teflonu, żeby rzygi pacjentów nie przywierały
albo z jednego i drugiego - buty uniwersalne

Richie117 napisał:
wobec tego dopsz, że wieża się nie zawaliła od gwałtownych wstrząsów
ciekawe, czy łóżko też miało takie szczęście

Richie117 napisał:
(istnieje takie zaburzenie seksualne, że chorujący na nie faceci mają w zwyczaju ocierać się o ludzi w zatłoczonych miejscach, żeby 'zrobić sobie dobrze'... Tak tylko mówię )
to nie mów plis, bo mi się słabo robi... Najgorsze, że nie tylko w autobusach można spotkać się z tego typu sytuacjami

Richie117 napisał:
House już go nauczy, co dobre
orzeszki?

Richie117 napisał:
Btw, jakoś w fiku demolowanie gabinetu nie przeszkadza mi wcale, a w serialu - bardzo. Dziwne
może dlatego, że ten fik jest podany w takiej lekkiej, żartobliwej formie?

Richie117 napisał:
nieee, on po prostu... no wiesz, dba o kolana Wilsona z myślą o ich przyszłym wykorzystaniu
po co dbać o kolana Wilsona, skoro i tak się zedrą, kiedy będzie klęczał na podłodze?

Richie117 napisał:
uważaj na sufit

Richie117 napisał:
ech, tylko wam te seksy w głowach
a gdzie tam *niewinnne oczka*

Richie117 napisał:
tak, znaczy jak? Chyba że zboczuchy to równocześnie lenie?
damn, powinnam się była jasniej wyrazić, tylko mi się nie chciało To była odpowiedź na Twoje post scriptum, że na komentarze odpowiesz na następny dzień, żebyśmy miały czas przeczytać i skomentować fika

Ale, jako przedstawicielka jednego i drugiego gatunku, chyba muszę potwierdzić Twoją teorię


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anai dnia Czw 21:14, 02 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:34, 02 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
Niektóre fiki w pierwszej osobie zostawiają po sobie tylko pytanie: Jakim cudem ten autor ośmielił się pisać takie głupoty, na dodatek 'wcielając się' w House'a (or whatever)?

I: "czy autor, czytając to, nie widzi, że coś jest, delikatnie mówiąc, nie tak?" Na szczęście zdarzają się wyjątki

Richie117 napisał:
Dobrze, że Hilson ma solidne fundamenty, na których mogą opierać się takie fiki jak ten, bo teraz to strach się bać tych powstających masowo angstów i innych takich

Angstów raczej nie czytam, ale dobrą komedią nigdy nie pogardzę

Richie117 napisał:
I dziękuję za koment

Nie za ma co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:23, 03 Cze 2011    Temat postu:

advantage napisał:
Ogłaszam, że przestaję omijać fiki +13
ja tam ciągle mam przez nimi opory

advantage napisał:
przecież to jest przeurocze! I w sam raz na dzień dziecka
miło mi, że trafiłam z prezentem

advantage napisał:
ze wszystkich genialnych, śmiesznych zdań - to najlepsze
mhm, jedno z moich ulubionych, nie tylko w tym fiku, ale w ogóle

advantage napisał:
ja też, w końcu to pogodny fik w pogodne święto, nie mogło być inaczej
jakie to wszystko przewidywalne

advantage napisał:
Muszę zapolować na inne fiki nie +18, a coż mi mówi, że znajdę równie udaną perełkę.
pełno jest takich perełek. Aż mi czasem głupio, ile dobrych fików omijam przez to moje nieustanne szukanie ery

advantage napisał:
Jednak troszkę szkoda, że to nie dzień małego zboczucha, bo pewnie ta wizyta w gabinecie skończyłaby sie pewnie inaczej
na szczęście fików z office!sex jest tyle, że można któryś wybrać i udawać, że to sequel

advantage napisał:
A ta historia o mnichu... dlaczego nie podał zakończenia?
um... podał przecież - że facet dochował tajemnicy i nikomu nigdy nie zdradził, co wydawało te odgłosy

advantage napisał:
Z ciekawości zaczęłam czytać też oryginał, ale przerwałam- po co, jak już czytałam Twoje tłumaczenie. Więc powtórzę się po razy tysięczny pewnie, ale to prawda- ono jest genialne, idealne, perfekcyjne i w ogóle!
*is speechless*

advantage napisał:
Jak Ty to robisz?
well... no... ja nie wiem To musi być jakiś wrodzony talent czy coś )oraz dostęp do internetowych słowników oraz gooogle )



***

Anai napisał:
to źle?
źle, bo nie mogę Was zaskoczyć

Anai napisał:
lolz, nie ma to jak zrobić klimacik
gdyby nie to, że Dave miał też pod ręką niewielki ręcznik, to pomyślałabym, że zamierza oglądać ten film wyłącznie w celach badawczych (tak jak ja )

Anai napisał:
to zależy czy prawdziwych czy zmyślonych
no... prawdziwych. Wywołanych koniecznością wezwania hydraulika do zapchanej kanalizacji czy nagłym przypomnieniem sobie, że trzeba wystawić kubeł ze śmieciami, bo z rana przyjeżdża śmieciarka [link widoczny dla zalogowanych]

Anai napisał:
bo mi się skojarzył z takim grzecznym kujonkiem w okularach, któremu mama przygotowała śniadanie do szkoły...
Wilsonowi w okularach daleko do wyglądu grzecznego kujonka
but yeah... o kojarzę, to on jadł tę kanapkę i wypełniał jakieś papiery... Kujonek

Anai napisał:
U know, publiczne jedzenie kanapek z jajkiem czy pasztetem właśnie jest trochę... obciachowe
*sniff, sniff* zniszczyłaś moje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to jazda na wakacje trwała pół dnia i kanapki z jajkiem lub pasztetem były standardowym prowiantem
A Wilson robi sobie większy obciach ochraniaczem na kieszeń, niż kapkami z pastą jajeczną

Anai napisał:
A tak w ogóle to fajny fik, miło poczytać taką realistyczną erę bez fajerwerków
Za tego drugiego, mrraśnego fika też dzięki
tjaaa... sama próbowałam napisać erę bez fajerwerków, tylko mi, kurcze, nie wyszło
zawsze do usług w kwestii dzielenia się zapasami ery

Anai napisał:
albo z jednego i drugiego - buty uniwersalne
House'o- i rzygoodporne francuskie buty - trzeba to opatentować

Anai napisał:
ciekawe, czy łóżko też miało takie szczęście
jeżeli po trzech latach ciągle tam było, to tak

Anai napisał:
to nie mów plis, bo mi się słabo robi... Najgorsze, że nie tylko w autobusach można spotkać się z tego typu sytuacjami
wyyyybacz ta przypadłość występuje raczej rzadko, więc jeśli ktoś Cię molestuje w autobusie, to pewnie tylko wynik tłoku albo chamstwa, a nie zboczenia

Anai napisał:
orzeszki?
byle w czekoladzie

Anai napisał:
może dlatego, że ten fik jest podany w takiej lekkiej, żartobliwej formie?
i dlatego, że House to zrobił z miłości, a nie że się głupio obraził, bo przegrał zakład z Wilsonem

Anai napisał:
po co dbać o kolana Wilsona, skoro i tak się zedrą, kiedy będzie klęczał na podłodze?
może zadbane kolana zdzierają się wolniej?

Anai napisał:
uważaj na sufit
damn, nie mogłaś powiedzieć tego wcześniej?

Anai napisał:
*niewinnne oczka*
taaa... chyba takie z kurwikami

Anai napisał:
damn, powinnam się była jasniej wyrazić, tylko mi się nie chciało To była odpowiedź na Twoje post scriptum, że na komentarze odpowiesz na następny dzień, żebyśmy miały czas przeczytać i skomentować fika
aaaha... coś czułam, że to miało związek z moim PS, tylko nie czaiłam jaki

Anai napisał:
Ale, jako przedstawicielka jednego i drugiego gatunku, chyba muszę potwierdzić Twoją teorię
cholerka, szkoda że nie wpadłam na ten pomysł, jak miałam znaleźć temat na magisterkę

***

Alumfelga napisał:
I: "czy autor, czytając to, nie widzi, że coś jest, delikatnie mówiąc, nie tak?"
to pytanie nasuwa się również po fikach w narracji trzecioosobowej Na szczęście jest wystarczająco dużo dobrze piszących autorów, żeby móc nie zawracać sobie głowy grafomanami.

Alumfelga napisał:
Angstów raczej nie czytam, ale dobrą komedią nigdy nie pogardzę
hum-hum, z komediami ostatnio dosyć ciężko, przynajmniej w moich fikowych zasobach, ale w większości Hilsonowych fików jakaś nutka humoru się znajdzie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Pią 13:27, 03 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
eee tam Ja się tylko napaliłam na tłumaczenie fika z House'em narratorem i skorzystałam z okazji, żeby go zapodać na horum

I niech takie otoż okazje zdarzają się o wiele częściej

Richie117 napisał:
spoko, mogę zaczekać

Wytrwała ejsteś jeżeli poczekałaś xD No, no nie wierzę xD

Richie117 napisał:
dla mnie nowością były tylko dowcipy z klasztorem i z Pinokiem - pozostałe słyszałam wcześniej, więc to musi być jakiś międzynarodowy humor

Eeee... Czyli jak widać, jestem jak zwykle opóźniona, zacofana i nei wiem co tam jeszcze mogę powiedzieć xD

Richie117 napisał:
nie zrozumieć, ale utwierdzić się w przekonaniu i posmyrać swoje ego zdobywcy

Hmm... To ego to neidługo zakryje mi chyba całe Słońce jeżeli nie przestanie xD

Richie117 napisał:
serio? Skittlesów próbowałam raz i jakoś mi nie podeszły. Ale M&Msy bardzo chętnie, byle z orzeszkiem

Serio, serio xD Ale nei mówię, że M&Msów nie jadam! To byłaby zbrodnia, ale przeważnie Skittlesy jadłam xD Ha! I wydało sie! Tylko orzeszki Ci w głowie! [i bardzo pozytywnie! ]

Richie117 napisał:
Wilson nie potrafi kłamać, więc na pewno naprawdę miał pilną robotę Albo wyskoczył umyć zęby

No dopsz... Obstaję przy tej drugiej opcji Brzmi tak bardzo... prawdopodobna jeżeli chodzi o Wilsona!

Richie117 napisał:
tjaaa... gdyby zaraził cały szpital wścieklizną

No ale czemu od razu wścieklizna? A może bakteriami E. coli?

Richie117 napisał:
nie bądź egoistką, podziel się!!! (w sumie to ja się spodziewałam, że w dowcipie z Pinokiem będzie chodziło o to, że po prostu rośnie mu coś innego, niż nos... )

A tu Cie zaskoczę, bo nie bezpośrednio Ale nie wiem czy to kogoś rozśmieszy, bo... No cóż... Mnie rozśmieszyło, bo kolega opowiedział mi akurat w momencie, gdy prowadziliśmy poważną dyskusje na temat matury I nagle: "Ej, a wiesz keidy Pinokio dowiedział się, że jest z drewna? *dłuższa chwila przerwy* Kiedy walił sobie konia i sie zapalił" xD Przepraszam xD

Richie117 napisał:
planuję otwarcie hurtowni <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/banana.gif">ów

No to sie cieszę!! Bo lubię nawet banany!

Richie117 napisał:
jak napisała Anai - w Hilsonie małe zboczuchy mają swoje święto codziennie <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">

Hmm.... Małe? A duże w takim razie keidy? xD ale w sumie jakby się tak przyjrzeć... xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:44, 03 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
ja tam ciągle mam przez nimi opory
ja muszę sobie moje opory odrzucić, bo czuję, że coś fajnego może mnie ominać jak będę wiecznie poszukiwać ery;)

Richie117 napisał:
miło mi, że trafiłam z prezentem <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/.gif">
mnie milej dostać taki prezent

Richie117 napisał:
Aż mi czasem głupio, ile dobrych fików omijam przez to moje nieustanne szukanie ery
właśnie mi się też zrobiło głupio Już rozpoczęłam szukanie - najpierw wśród Twoich fików na horum. I co? Przypadkiem, naprawdę, trafiłam na dwa +18, których wcześniej nie widziałam

Richie117 napisał:
um... podał przecież - że facet dochował tajemnicy i nikomu nigdy nie zdradził, co wydawało te odgłosy
głupio napisałam, ale chodzilo mi właśnie o to, że nie powiedział co wydawało te odgłosy xd

Richie117 napisał:
*is speechless*
nie bądź speechless, badź happy i proud

Richie117 napisał:
well... no... ja nie wiem To musi być jakiś wrodzony talent czy coś )oraz dostęp do internetowych słowników oraz gooogle )
słowniki słownikami, ale to coś siedzi Twojej głowie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:38, 03 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
źle, bo nie mogę Was zaskoczyć
zawsze możesz tylko... po co? Nie ma sensu zmuszać się do deathfików, jeśli woli się fluff No i wiesz, że i tak kochamy wszystko, co napiszesz/przetłumaczysz

Richie117 napisał:
gdyby nie to, że Dave miał też pod ręką niewielki ręcznik, to pomyślałabym, że zamierza oglądać ten film wyłącznie w celach badawczych (tak jak ja )
ciekawe, czy faceci naprawdę tak robią

Richie117 napisał:
no... prawdziwych. Wywołanych koniecznością wezwania hydraulika do zapchanej kanalizacji czy nagłym przypomnieniem sobie, że trzeba wystawić kubeł ze śmieciami, bo z rana przyjeżdża śmieciarka [link widoczny dla zalogowanych]
ledwo co zaczęłam czytać i już padłam przy zdaniu:
“Did you check the laundry?” Wilson whispered seductively in his ear.

omg, aż współczuję House'owi w tym fiku

Richie117 napisał:
Wilsonowi w okularach daleko do wyglądu grzecznego kujonka
no dobra, to wygląda jak seksowny kujonek

Richie117 napisał:
sniff, sniff* zniszczyłaś moje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to jazda na wakacje trwała pół dnia i kanapki z jajkiem lub pasztetem były standardowym prowiantem
przepraszam
Swoje też zniszczyłam - jak byłam mała i jeździłam z rodzicami na plażę, to moja mama zawsze brała jajka na twardo. Kanapki przy tym wymiękają

Richie117 napisał:
tjaaa... sama próbowałam napisać erę bez fajerwerków, tylko mi, kurcze, nie wyszło
grunt, żeby nie było seksu opisanego jak w harlequinie, a będzie dopsz

Richie117 napisał:
House'o- i rzygoodporne francuskie buty - trzeba to opatentować
yeah, nie będę musiała nigdy pracować

Richie117 napisał:
wyyyybacz <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/DAlike/przytula.gif"> ta przypadłość występuje raczej rzadko, więc jeśli ktoś Cię molestuje w autobusie, to pewnie tylko wynik tłoku albo chamstwa, a nie zboczenia
nic się nie stało

Richie117 napisał:
byle w czekoladzie
M&M'sy!

Richie117 napisał:
może zadbane kolana zdzierają się wolniej?
tak na chłopski rozum, to nie zdaje mi się - takie zadbane kolana mają cieńszą skórę i pewnie zdzierają się szybciej niż te już... zdarte

Richie117 napisał:
damn, nie mogłaś powiedzieć tego wcześniej?
sorki, moje przewidujące przyszłość trzecie oko ma chwilowo urlop
Chcesz wiaderko, żeby deszcz Ci nie padał do domu?

Richie117 napisał:
taaa... chyba takie z kurwikami
mam nadzieję, że to nie te same kurwiki, co w oczach pani Beger

Richie117 napisał:
aaaha... coś czułam, że to miało związek z moim PS, tylko nie czaiłam jaki
powinnam czytać to co napisałam, zanim to wyślę... Czasami chciałabym, żeby ludzie czytali mi w myślach, o ileż mniej byłoby wtedy wyjaśniania

Richie117 napisał:
cholerka, szkoda że nie wpadłam na ten pomysł, jak miałam znaleźć temat na magisterkę
byłabyś sławna! Może to by zrewolucjonizowało leczenie lenia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 4:06, 04 Cze 2011    Temat postu:

Agusss napisał:
I niech takie otoż okazje zdarzają się o wiele częściej
yeah, niechże się zdarzają

Agusss napisał:
Wytrwała ejsteś jeżeli poczekałaś xD No, no nie wierzę xD
pies mnie dobrze wytresował - nie uwierzysz, ile czasu muszę czasami czekać, aż on się skończy gapić na koty

Agusss napisał:
Eeee... Czyli jak widać, jestem jak zwykle opóźniona, zacofana i nei wiem co tam jeszcze mogę powiedzieć xD
nie przejmuj się, nie każdy musi spędzać pół życia na czytaniu kawałów

Agusss napisał:
Ha! I wydało sie! Tylko orzeszki Ci w głowie! [i bardzo pozytywnie! ]
przyznaję się do winy A w Wilsonie koffam najbardziej jego orze...chowe naleśniki

Agusss napisał:
No ale czemu od razu wścieklizna? A może bakteriami E. coli?
skojarzyło mi się z jednym fikiem to gryzienie i stąd wścieklizna A bakterie E. coli niech kto inny poroznosi

Agusss napisał:
Mnie rozśmieszyło, bo kolega opowiedział mi akurat w momencie, gdy prowadziliśmy poważną dyskusje na temat matury I nagle: "Ej, a wiesz kiedy Pinokio dowiedział się, że jest z drewna? *dłuższa chwila przerwy* Kiedy walił sobie konia i sie zapalił"
nooo... ładna dygresyjka do dyskusji maturalnej. Ale to chyba nie było na lekcji, co?
słyszałam też podobny dowcip: Siedzi facet w pokoju i widzi, że za oknem wióry lecą. Wygląda na dwór, a tam Pinokio konia wali

Agusss napisał:
Hmm.... Małe? A duże w takim razie keidy? xD
małe czy duże... rozmiar nie ma znaczenia

***

advantage napisał:
Już rozpoczęłam szukanie - najpierw wśród Twoich fików na horum. I co? Przypadkiem, naprawdę, trafiłam na dwa +18, których wcześniej nie widziałam
Prawo Murphy'ego w działaniu - Szukając, zawsze znajdujesz to, czego akurat nie szukasz

advantage napisał:
głupio napisałam, ale chodzilo mi właśnie o to, że nie powiedział co wydawało te odgłosy xd
a ja nie żałuję, bo można się niecnie podomyślać

advantage napisał:
nie bądź speechless, badź happy i proud
a nie mogę być happy&proud aaand speechless?

advantage napisał:
słowniki słownikami, ale to coś siedzi Twojej głowie
cóż... mogę jedynie powiedzieć, że dwa rezonansy nie wykazały żadnych anomalii Rentgen zresztą też nie
[link widoczny dla zalogowanych]

***

Anai napisał:
zawsze możesz tylko... po co?
żeby nie być nudną i przewidywalną

Anai napisał:
No i wiesz, że i tak kochamy wszystko, co napiszesz/przetłumaczysz
Wiem, wiem... Wiem też, że najlepiej by było, żebym tłumaczyła tylko fiki z erą

Anai napisał:
ciekawe, czy faceci naprawdę tak robią
U mean, piją mleko czy mają pod ręką ręcznik?

Anai napisał:
omg, aż współczuję House'owi w tym fiku
za to w innym House znalazł sposób, żeby dostać to, czego chce [link widoczny dla zalogowanych]

Anai napisał:
no dobra, to wygląda jak seksowny kujonek
aż mi się wobraziła taka scena jak z kiepskiego filmu, kiedy 'szara myszka' nagle zdejmuje okulary, rozpuszcza włosy, rozpina bluzkę i nagle zaczyna wyglądać jak nastoletnia bogini seksu

Anai napisał:
przepraszam
Swoje też zniszczyłam - jak byłam mała i jeździłam z rodzicami na plażę, to moja mama zawsze brała jajka na twardo. Kanapki przy tym wymiękają
wybaczam
well... to zrozumiałe, że przy jajkach na twardo kanapki wymiękają (a zostawialiście skorupki w piasku, żeby potem komuś powbijały się w stopy? )

Anai napisał:
grunt, żeby nie było seksu opisanego jak w harlequinie, a będzie dopsz
albo czytałam lepsze harlequiny od przeciętnych, albo sama nie wiem... Bo niektóre ery są całkiem... harlequinowe

Anai napisał:
tak na chłopski rozum, to nie zdaje mi się - takie zadbane kolana mają cieńszą skórę i pewnie zdzierają się szybciej niż te już... zdarte
może coś w tym jest Zatem House powinien darować sobie masowanie Wilsonowych kolan (na rzecz masowania innych części jego ciała, a takiej jednej w szczególności) i zamiast tego podarować Wilsonowi nakolanniki

Anai napisał:
Chcesz wiaderko, żeby deszcz Ci nie padał do domu?
nope... Chcę wiaderko na głowę, bo przez dziurę w czaszce marznie mi musk

Anai napisał:
mam nadzieję, że to nie te same kurwiki, co w oczach pani Beger
trzeba by ją zapytać, czy jeszcze ma te swoje, czy jej gdzieś uciekły

Anai napisał:
Czasami chciałabym, żeby ludzie czytali mi w myślach, o ileż mniej byłoby wtedy wyjaśniania
i wtedy nie musiałabyś nic pisać, tylko wkleić zapis EEG

Anai napisał:
byłabyś sławna! Może to by zrewolucjonizowało leczenie lenia
lets see... Jeżeli lenie to zboczuchy, to żeby pozbyć się lenia, trzeba by było pozbyć się zboczuchowatości... Hmm... kto by się na to zgodził?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:03, 04 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
żeby nie być nudną i przewidywalną
marudzisz! Mam parę pomysłów, co nieprzewidywalnego mogłabyś zrobić, ale nie powiem, bo jeszcze posłuchasz

Richie117 napisał:
Wiem, wiem... Wiem też, że najlepiej by było, żebym tłumaczyła tylko fiki z erą
era swoją drogą, ale ciekawa fabuła też się przyda

Richie117 napisał:
U mean, piją mleko czy mają pod ręką ręcznik?
I mean, czy piją mleko

Richie117 napisał:
]za to w innym House znalazł sposób, żeby dostać to, czego chce [link widoczny dla zalogowanych]
dzięki (przyda mi się coś na pocieszenie, po tym angstowym fiku, który dzisiaj przeczytałam...)

Richie117 napisał:
]aż mi się wobraziła taka scena jak z kiepskiego filmu, kiedy 'szara myszka' nagle zdejmuje okulary, rozpuszcza włosy, rozpina bluzkę i nagle zaczyna wyglądać jak nastoletnia bogini seksu
cóż, Wilson nie wyglądałby jak nastoletni bóg (ani bogini) seksu... ale koszulę może zdjąć!

Richie117 napisał:
well... to zrozumiałe, że przy jajkach na twardo kanapki wymiękają
przy jajkach na miękko też, uwierz (jezzu, dobrze, że przynajmniej takich nie braliśmy - wyobraź sobie jedzenie na plaży jajka łyżeczką )

Richie117 napisał:
(a zostawialiście skorupki w piasku, żeby potem komuś powbijały się w stopy? )
nie (bo nikt nie przejąłby się skorupkami po jajkach, kiedy wchodząc do wody trzeba było uważać na odłamki szkła )

Richie117 napisał:
albo czytałam lepsze harlequiny od przeciętnych, albo sama nie wiem... Bo niektóre ery są całkiem... harlequinowe
niee, to pewnie masz rację, bo ja czytałam może z 2 Chodziło mi o to, żeby nie było przesadnie kwieciście i będzie dopsz

Richie117 napisał:
]może coś w tym jest Zatem House powinien darować sobie masowanie Wilsonowych kolan (na rzecz masowania innych części jego ciała, a takiej jednej w szczególności) i zamiast tego podarować Wilsonowi nakolanniki
pleców? Taa, albo ochraniacze na kolana, takie, jakie sie zakłada, gdy się jeździ na rolkach

Richie117 napisał:
]nope... Chcę wiaderko na głowę, bo przez dziurę w czaszce marznie mi musk
może czapkę, będzie przytulniej? W każdym razie, jak przestaniesz marznąć, to uważaj, żeby nie wyparował

Richie117 napisał:
i wtedy nie musiałabyś nic pisać, tylko wkleić zapis EEG
well, to by znacznie uprościło mi życie

Richie117 napisał:
lets see... Jeżeli lenie to zboczuchy, to żeby pozbyć się lenia, trzeba by było pozbyć się zboczuchowatości... Hmm... kto by się na to zgodził?
wiem, że na pewno nie my Ale może jakiś przykładny katolik, żeby nie grzeszyć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:25, 05 Cze 2011    Temat postu:

Anai napisał:
marudzisz!
specjalnie tak, bo tęskniłam za 'iem

Anai napisał:
Mam parę pomysłów, co nieprzewidywalnego mogłabyś zrobić, ale nie powiem, bo jeszcze posłuchasz
częściowo się domyślam, co możesz mieć na myśli

Anai napisał:
ciekawa fabuła też się przyda
w postaci jednego-dwóch akapitów na początku fika?

Anai napisał:
I mean, czy piją mleko
bardzo możliwe - muszą przecież uzupełnić wydalone białko

Anai napisał:
(przyda mi się coś na pocieszenie, po tym angstowym fiku, który dzisiaj przeczytałam...)
nie czytaj angstów, one szkodzą na musk

Anai napisał:
(jezzu, dobrze, że przynajmniej takich nie braliśmy - wyobraź sobie jedzenie na plaży jajka łyżeczką )
nooo... to by mogło być dziwne Ale ja bym się i tak nie przejmowała opinią ludzi, gdybym miała ochotę na jajka w jakiejkolwiek postaci

Anai napisał:
(bo nikt nie przejąłby się skorupkami po jajkach, kiedy wchodząc do wody trzeba było uważać na odłamki szkła )
ludzkie poświęcenie nie zna granic - przecież cholernie trudno jest rozbić butelkę o piasek

Anai napisał:
Chodziło mi o to, żeby nie było przesadnie kwieciście i będzie dopsz
okeeej, będę uważać na przyszłość, ale nic nie obiecuję, bo jeśli chodzi o chłopaków, to niemal zawsze wszystko wydaje mi się idealne i na miejscu

Anai napisał:
pleców?
oraz miejsca, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę

Anai napisał:
Taa, albo ochraniacze na kolana, takie, jakie sie zakłada, gdy się jeździ na rolkach
a gdyby wtedy Wilson źle zrozumiał aluzję i poszedł sobie pojeździć?

Anai napisał:
może czapkę, będzie przytulniej? W każdym razie, jak przestaniesz marznąć, to uważaj, żeby nie wyparował
tylko nie wełnianą, bo zadrapałabym musk na śmierć Well, po dzisiejszym dniu nie jestem taka pewna, czy faktycznie nie wyparował. Bleeeh, upały

Anai napisał:
Ale może jakiś przykładny katolik, żeby nie grzeszyć?
Katolicy chyba nie mają problemów z leniem, skoro chce im się ganiać do kościoła w niedzielę i takie tam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:28, 05 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
Prawo Murphy'ego w działaniu - Szukając, zawsze znajdujesz to, czego akurat nie szukasz
no, ale nie można przecież żałować przypadkowego odkrycia nowych er

Richie117 napisał:
a ja nie żałuję, bo można się niecnie podomyślać
ja nie znoszę zagadek i tajemnic bez podania rozwiązania! to takie nie fair

Richie117 napisał:
a nie mogę być happy&proud aaand speechless? <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif">
nie no, możesz tylko, żeby Ci to na długo nie zostało, bo mowa bardzo się przydaje

Richie117 napisał:
cóż... mogę jedynie powiedzieć, że dwa rezonansy nie wykazały żadnych anomalii Rentgen zresztą też nie
[link widoczny dla zalogowanych]
czekaj, czekaj... czy to Twój mózg?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:12, 05 Cze 2011    Temat postu:

advantage napisał:
Richie117 napisał:
cóż... mogę jedynie powiedzieć, że dwa rezonansy nie wykazały żadnych anomalii Rentgen zresztą też nie
[link widoczny dla zalogowanych]
czekaj, czekaj... czy to Twój mózg?
mi się wydaje, że to czaszka ale mogę się mylić

Richie117 napisał:
specjalnie tak, bo tęskniłam za 'iem
stwierdzenie 'tęskniłam za bacikiem' brzmi niepokojąco, chcesz o tym porozmawiać?
No, ale jak tak chcesz, to prosz:

Richie117 napisał:
częściowo się domyślam, co możesz mieć na myśli
dajesz, zrobimy test na zgodność myśli

Richie117 napisał:
w postaci jednego-dwóch akapitów na początku fika?
aż TYLE? Pół wystarczy!
A tak na serio too... zależy od nastroju, wierz mi lub nie, ale nie czytam samej ery, ona jest bardzo pożądanym elementem ( ), ale niekoniecznie musi stanowić motto przewodnie fika, żebym go ruszyła

Richie117 napisał:
bardzo możliwe - muszą przecież uzupełnić wydalone białko
tak na marginesie, podobno więcej białka przyswaja się np z żółtego sera niż z mleka... Tosty?

Richie117 napisał:
nie czytaj angstów, one szkodzą na musk
good to know, że mi nie zaszkodzą
Well, nic nie poradzę na to, że mam jakieś masochistyczne skłonności i uwieeelbiam takie słodko-gorzkie fiki
Tam akurat była sytuacja bardzo podobna do OSCA, więc domyślasz się, czemu mnie tak przybił

Richie117 napisał:
nooo... to by mogło być dziwne
tak a propos, przypomniało mi się jak byłam ostatnio u lekarza i jakaś kobieta zaczęła tam jeść słoiczek z jedzeniem dla dzieci, ogłaszając wszystkim dookoła, że nie zdążyła skonsumowac śniadania

Richie117 napisał:
Ale ja bym się i tak nie przejmowała opinią ludzi, gdybym miała ochotę na jajka w jakiejkolwiek postaci
naprawdę przypominasz House'a

Richie117 napisał:
ludzkie poświęcenie nie zna granic - przecież cholernie trudno jest rozbić butelkę o piasek
faktycznie, ale pijany Polak wszystko potrafi

Richie117 napisał:
oraz miejsca, w którym plecy tracą swą szlachetną nazwę
szyi?

Richie117 napisał:
a gdyby wtedy Wilson źle zrozumiał aluzję i poszedł sobie pojeździć?
trudno by mu było jeździć bez rolek

Richie117 napisał:
Well, po dzisiejszym dniu nie jestem taka pewna, czy faktycznie nie wyparował. Bleeeh, upały
chyba i tak nie jest tak źle jak w zeszłym roku o tej porze And zgadzam się, upały mogą być tylko wtedy, gdy akurat jestem na plaży

Richie117 napisał:
Katolicy chyba nie mają problemów z leniem, skoro chce im się ganiać do kościoła w niedzielę i takie tam
ale ze zboczuchowatością chyba mają, w końcu muszą się z czegoś spowiadać

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anai dnia Pon 6:25, 06 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:57, 07 Cze 2011    Temat postu:

advantage napisał:
no, ale nie można przecież żałować przypadkowego odkrycia nowych er
jasne, że nie - to jak odkrywanie nowych lądów

advantage napisał:
ja nie znoszę zagadek i tajemnic bez podania rozwiązania! to takie nie fair
w takim razie zaufaj mojej intuicji i uwierz, że te dziwne odgłosy były spowodowane uprawianiem BDSMowych praktyk przez mnichów-perwerów

advantage napisał:
tylko, żeby Ci to na długo nie zostało, bo mowa bardzo się przydaje
póki co i tak nikt nie ma ochoty słuchać tego, co mam do powiedzenia, więc przez jakiś czas mogę sobie pobyć niemową

advantage napisał:
czekaj, czekaj... czy to Twój mózg?
ja tam widzę najwyżej puste miejsce zamiast mózgu

***

Anai napisał:
mi się wydaje, że to czaszka ale mogę się mylić
nope, nie mylisz się Teraz możesz się starać o miejsce w zespole House'a

Anai napisał:
stwierdzenie 'tęskniłam za bacikiem' brzmi niepokojąco, chcesz o tym porozmawiać?
hmm... nope - less talking, more lashing, please

Anai napisał:
No, ale jak tak chcesz, to prosz:
dzięki

Anai napisał:
dajesz, zrobimy test na zgodność myśli
okeeej... Um... miałaś na myśli, że zaskoczyłabym Was bardzo, gdybym znienacka zaczęła zajmować się fikami, które poprzez Hilsona-f-ship-only wychwalają świetność Huddy

Anai napisał:
aż TYLE? Pół wystarczy!
right, zagalopowałam się Wszystko przez moją gópią wenę, która zawsze wszystkiego robi 4 razy więcej, niż było w planie

Anai napisał:
A tak na serio too... zależy od nastroju, wierz mi lub nie, ale nie czytam samej ery, ona jest bardzo pożądanym elementem ( ), ale niekoniecznie musi stanowić motto przewodnie fika, żebym go ruszyła
ale w takim razie to CZYM się kierujesz przy wybieraniu fików do czytania?

Anai napisał:
tak na marginesie, podobno więcej białka przyswaja się np z żółtego sera niż z mleka... Tosty?
zapiekanki & pizza!!! To już rozumiem, czemu fikowemu House'owi tak zależy, żeby wszędzie, gdzie to możliwe, było dużo żółtego sera

Anai napisał:
Well, nic nie poradzę na to, że mam jakieś masochistyczne skłonności i uwieeelbiam takie słodko-gorzkie fiki
to może jednak zrobię komuś krzywdę w Gimme?

Anai napisał:
Tam akurat była sytuacja bardzo podobna do OSCA, więc domyślasz się, czemu mnie tak przybił
czy to przypadkiem nie był fik [link widoczny dla zalogowanych]?
ech, ja się nie nadaję do czytania takich fików; są nawet gorsze niż death!fiki

Anai napisał:
tak a propos, przypomniało mi się jak byłam ostatnio u lekarza i jakaś kobieta zaczęła tam jeść słoiczek z jedzeniem dla dzieci, ogłaszając wszystkim dookoła, że nie zdążyła skonsumowac śniadania
o lolz Konsumowanie jedzenia dla dzieci jeszcze rozumiem, ale po cholerę dzielić się z obcymi ludźmi szczegółami ze swojego życia?

Anai napisał:
naprawdę przypominasz House'a
damn, i po co ja wspominałam o tych jajkach?

Anai napisał:
szyi?
nope, tego miejsca na drugim końcu kręgosłupa

Anai napisał:
trudno by mu było jeździć bez rolek
może House ma jeszcze gdzieś w szafie swoją deskorolkę?

Anai napisał:
ale ze zboczuchowatością chyba mają, w końcu muszą się z czegoś spowiadać
mogą się spowiadać z przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:03, 07 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
dziwne odgłosy były spowodowane uprawianiem BDSMowych praktyk przez mnichów-perwerów
dokładnie to samo pomyślałam, tyle, że wolałam nie zapuszczać się aż do BDSM

Richie117 napisał:
nope, nie mylisz się Teraz możesz się starać o miejsce w zespole House'a
hurray, umiem odróżnić czaszkę od mózgu!!! Jasne, że mogę, nawet studiów już nie potrzebuję

Richie117 napisał:
hmm... nope - less talking, more lashing, please

Twój Gimme'owy Wilson ma szczęście, że jest w ciąży

Richie117 napisał:
dzięki
zawsze do usług

Richie117 napisał:
okeeej... Um... miałaś na myśli, że zaskoczyłabym Was bardzo, gdybym znienacka zaczęła zajmować się fikami, które poprzez Hilsona-f-ship-only wychwalają świetność Huddy
tjaa, to też przewijało mi się przez musk Myślałam też o zrobieniu z Cuddy w Gimme matki chrzestnej dla dzieci House'a i Wilsona, tylko błagam, nie bierz tego na poważnie

Richie117 napisał:
right, zagalopowałam się Wszystko przez moją gópią wenę, która zawsze wszystkiego robi 4 razy więcej, niż było w planie
me kochać Twoją galopującą wenę Btw, przedarłam się ostatnio przez te 50 stron, żeby sobie zapisać Gimme i wyszło mi 455 (!) stron. Zdajesz sobie sprawę, że to jest dłuższe niż przeciętna książka? Nie żeby mi to przeszkadzało (tylko druknięcie odpada )

Richie117 napisał:
ale w takim razie to CZYM się kierujesz przy wybieraniu fików do czytania?
czy ja wiem... Często zdarza mi się 'oceniać książkę po okładce', czyli np po tytule. Albo jak w streszczeniu jest coś, co mnie akurat zaciekawi, to czytam. Czasami czytam początek i na jego podstawie decyduję, czy warto brnąć w fika dalej (ale wiem, że to jest złe - z wieloma książkami tak miałam, że nudziły na początku, a potem i tak byłam nimi zachwycona ). Ach, no i o wiele chętniej zabieram się za fiki autora, którego wcześniejsze dzieła czytałam i mi się podobały - większe prawdopodobieństwo, że z następnymi też tak będzie

Richie117 napisał:
zapiekanki & pizza!!! To już rozumiem, czemu fikowemu House'owi tak zależy, żeby wszędzie, gdzie to możliwe, było dużo żółtego sera
widzisz, jak wszystko można logicznie wytłumaczyć

Richie117 napisał:
to może jednak zrobię komuś krzywdę w Gimme?
nie!!! Gimme... maaa... maaa... się sko-... ńczyć.... dooo.... obrze!

Richie117 napisał:
czy to przypadkiem nie był fik [link widoczny dla zalogowanych]?
ech, ja się nie nadaję do czytania takich fików; są nawet gorsze niż death!fiki
nie, to nie był ten fik Tylko nie pytaj o tytuł, bo nie chcę być odpowiedzialna za śmierć korników
Ten zdecydowanie był gorszy od jakiegokolwiek deathfika

Richie117 napisał:
o lolz Konsumowanie jedzenia dla dzieci jeszcze rozumiem, ale po cholerę dzielić się z obcymi ludźmi szczegółami ze swojego życia?
no idea Jeszcze pół biedy, jak taki osobnik sobie znajdzie kogoś do rozmowy, albo gada sam do siebie (w jego mniemaniu: do wszystkich ), ale jak ktoś nagabuje mnie to mam ochotę mordować

Richie117 napisał:
damn, i po co ja wspominałam o tych jajkach?
to spróbuj wymyślić jakiś produkt spożywczy, którego W OGÓLE nie można by było skojarzyć/ użyć w celach sama-wiesz-jakich

Richie117 napisał:
nope, tego miejsca na drugim końcu kręgosłupa
damn, psujesz zabawę i teraz nie mogę udawać, że nie wiem o co chodzi

Richie117 napisał:
może House ma jeszcze gdzieś w szafie swoją deskorolkę?
mam nadzieję, że nie

Richie117 napisał:
mogą się spowiadać z przechodzenia przez ulicę na czerwonym świetle
jesli przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle jest grzechem, to ja już jestem nieodwołalnie potępiona

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:22, 07 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
jasne, że nie - to jak odkrywanie nowych lądów
lepsze!

Richie117 napisał:
w takim razie zaufaj mojej intuicji i uwierz, że te dziwne odgłosy były spowodowane uprawianiem BDSMowych praktyk przez mnichów-perwerów
ok

Richie117 napisał:
póki co i tak nikt nie ma ochoty słuchać tego, co mam do powiedzenia, więc przez jakiś czas mogę sobie pobyć niemową
my Cię słuchamy, przecież jesteś królową wszystkich Hilsonek

Richie117 napisał:
ja tam widzę najwyżej puste miejsce zamiast mózgu
może to nie puste miejsce, tylko obszar mózgu tak do pełna wypełniony Hilsonem?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:22, 09 Cze 2011    Temat postu:

Anai napisał:
Jasne, że mogę, nawet studiów już nie potrzebuję
skoro Masters nie mając skończonych studiów mogła być lepszą diagnostką od House'a, to Ty też możesz

Anai napisał:
Twój Gimme'owy Wilson ma szczęście, że jest w ciąży
wszystkie "moje" Wilsony mają szczęście, że po polsku niewiele jest dobrych materiałów na temat BDSM, a tych po angielsku nie bardzo chce mi się czytać, żeby je potem niecnie wykorzystać

Anai napisał:
Myślałam też o zrobieniu z Cuddy w Gimme matki chrzestnej dla dzieci House'a i Wilsona, tylko błagam, nie bierz tego na poważnie
nieee... zrobię z Cuddy osobę upoważnioną do zaopiekowania się dziewczynkami, gdyby chłopakom coś się stało

Anai napisał:
Btw, przedarłam się ostatnio przez te 50 stron, żeby sobie zapisać Gimme i wyszło mi 455 (!) stron. Zdajesz sobie sprawę, że to jest dłuższe niż przeciętna książka? Nie żeby mi to przeszkadzało (tylko druknięcie odpada )
tjaaa, już niedługo Gimme będzie dłuższe od Trylogii Sienkiewicza (i pomyśleć, że kiedyś przerażała mnie konieczność napisania wypracowania na 3 strony A4 )
Zmniejsz marginesy i czcionkę, to wyjdzie mniej stron

Anai napisał:
czy ja wiem... Często zdarza mi się 'oceniać książkę po okładce', czyli np po tytule. Albo jak w streszczeniu jest coś, co mnie akurat zaciekawi, to czytam. Czasami czytam początek i na jego podstawie decyduję, czy warto brnąć w fika dalej (ale wiem, że to jest złe - z wieloma książkami tak miałam, że nudziły na początku, a potem i tak byłam nimi zachwycona ). Ach, no i o wiele chętniej zabieram się za fiki autora, którego wcześniejsze dzieła czytałam i mi się podobały - większe prawdopodobieństwo, że z następnymi też tak będzie
kurcze, to wygląda na bardzo czasochłonny proces decyzyjny. Prościej i szybciej jest się kierować obecnością ery lub jej brakiem

Anai napisał:
nie!!! Gimme... maaa... maaa... się sko-... ńczyć.... dooo.... obrze!
no dooo... obrze

Anai napisał:
Tylko nie pytaj o tytuł, bo nie chcę być odpowiedzialna za śmierć korników
nie miałam zamiaru pytać, bo jeszcze poczułabym się zobowiązana do jego przeczytania bleh, ludzie to psychopaci, że piszą takie straszne rzeczy

Anai napisał:
ale jak ktoś nagabuje mnie to mam ochotę mordować
wybierzmy się kiedyś na wspólne mordowanie, bo przerażająco często spotykam się z ludźmi, którzy widzą we mnie idealną rozmówczynię

Anai napisał:
to spróbuj wymyślić jakiś produkt spożywczy, którego W OGÓLE nie można by było skojarzyć/ użyć w celach sama-wiesz-jakich
pieczarki

Anai napisał:
damn, psujesz zabawę i teraz nie mogę udawać, że nie wiem o co chodzi
tak, wiem, jestem zua

Anai napisał:
jesli przechodzenie przez ulicę na czerwonym świetle jest grzechem, to ja już jestem nieodwołalnie potępiona
ano jest; na upartego można to podłączyć pod łamanie przykazania Nie zabijaj I robienie zakupów w niedzielę to też grzech

***

advantage napisał:
my Cię słuchamy, przecież jesteś królową wszystkich Hilsonek
to już wiem, co mnie tak uwiera w głowę - przyciasna korona

advantage napisał:
może to nie puste miejsce, tylko obszar mózgu tak do pełna wypełniony Hilsonem?
damn, liczyłam na to, że graficzny obraz Hilsona w mózgu będzie wyglądał ciekawiej, a nie tylko jak czarna plama

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:33, 09 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
to już wiem, co mnie tak uwiera w głowę - przyciasna korona
trzeba będzie sie postarać o większą! to kiedy masz urodziny?

Richie117 napisał:
damn, liczyłam na to, że graficzny obraz Hilsona w mózgu będzie wyglądał ciekawiej, a nie tylko jak czarna plama
czarna plama jest pewnie dlatego, że zbyt wiele hilsonowych obrazków nakłada się na siebie i nie da ich już odróżnić

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anai
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lut 2011
Posty: 834
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:14, 09 Cze 2011    Temat postu:

Richie117 napisał:
skoro Masters nie mając skończonych studiów mogła być lepszą diagnostką od House'a, to Ty też możesz
dzięki Co prawda ona była geniuszem, ale ciii...

Richie117 napisał:
wszystkie "moje" Wilsony mają szczęście, że po polsku niewiele jest dobrych materiałów na temat BDSM, a tych po angielsku nie bardzo chce mi się czytać, żeby je potem niecnie wykorzystać
to mogłoby być całkiem hot, byle nie przesadzić

Richie117 napisał:
nieee... zrobię z Cuddy osobę upoważnioną do zaopiekowania się dziewczynkami, gdyby chłopakom coś się stało
okeej (w końcu prędzej zostaniesz Huddystką niż skrzywdzisz House'a albo Wilsona)

Richie117 napisał:
tjaaa, już niedługo Gimme będzie dłuższe od Trylogii Sienkiewicza
co tam dłuższe, przynajmniej będzie ciekawsze!

Aww, szkoda, że Gimme nie jest lekturą szkolną (przynajmniej bym jakąś przeczytała, zamiast jechać na streszczeniu )

Richie117 napisał:
(i pomyśleć, że kiedyś przerażała mnie konieczność napisania wypracowania na 3 strony A4 )
bo wypracowania to zupełnie inna sprawa, zwłaszcza jak się dostanie jakiś idiotyczny temat

Richie117 napisał:
kurcze, to wygląda na bardzo czasochłonny proces decyzyjny. Prościej i szybciej jest się kierować obecnością ery lub jej brakiem
właśnie - wygląda
A kysz, perwerze!!! Nie samą erą człowiek żyje...

... bo czasami trzeba jeszcze spać

Ale jak to możliwe, że przy takim wybieraniu fików trafiłaś na takie przesweetaśne, ale zupełnie bez-erowe cosie jak Teddy House?

Richie117 napisał:
no dooo... obrze


Richie117 napisał:
bleh, ludzie to psychopaci, że piszą takie straszne rzeczy
a ja jestem psychiczna, że to czytam

Na szczęście tamten fik zaspokoił, przynajmniej na razie, moje sadystyczno-masochistyczne ja i teraz mam ochotę na czytanie wyłącznie ery i fluffu

Richie117 napisał:
wybierzmy się kiedyś na wspólne mordowanie, bo przerażająco często spotykam się z ludźmi, którzy widzą we mnie idealną rozmówczynię
okej, tylko naostrzę swój nóż do składania ofiar

Ech, wychodzi na to, że im bardziej chcę mieć spokój tym bardziej ludzie uznawają to za odpowiedni moment na jakieś głupie rozmowy

Richie117 napisał:
pieczarki
po 1. - masz coś do pieczarek?

po 2. - noo, ja jednak widzę związek - taką odwróconą pieczarkę można skojarzyć z banankiem

Richie117 napisał:
tak, wiem, jestem zua
nie zua, tylko zóa i do tego killjoy

Richie117 napisał:
ano jest; na upartego można to podłączyć pod łamanie przykazania Nie zabijaj I robienie zakupów w niedzielę to też grzech
tjaa, właściwie wszystko na upartego można podciągnąć pod grzech, aż strach oddychać. Nie wiem, jak ludzie mogą tak żyć, według tych wszystkich nakazów i zakazów i nie zwariować

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:21, 10 Cze 2011    Temat postu:

advantage napisał:
trzeba będzie sie postarać o większą! to kiedy masz urodziny?
dopiero za pół roku

advantage napisał:
czarna plama jest pewnie dlatego, że zbyt wiele hilsonowych obrazków nakłada się na siebie i nie da ich już odróżnić
uff, pocieszyłaś mnie

***

Anai napisał:
Co prawda ona była geniuszem, ale ciii...
jak ona mogła być geniuszem, to przecież Ty też możesz - musisz tylko odkryć w sobie talent

Anai napisał:
to mogłoby być całkiem hot, byle nie przesadzić
właśnie - to ja w obawie przed tym, że mogłabym przesadzić, wolę zostawić takie zabawy osobom lepiej zaznajomionym z tematem

Anai napisał:
w końcu prędzej zostaniesz Huddystką niż skrzywdzisz House'a
czy to aby nie jest jedno i to samo?

Anai napisał:
Aww, szkoda, że Gimme nie jest lekturą szkolną (przynajmniej bym jakąś przeczytała, zamiast jechać na streszczeniu )
uczniowie zawsze tak mówią, a potem i tak każda książka, która staje się lekturą, traci na atraktyjności

Anai napisał:
A kysz, perwerze!!! Nie samą erą człowiek żyje...
... bo czasami trzeba jeszcze spać
a po czym najlepiej się śpi, jak nie po erze?

Anai napisał:
Ale jak to możliwe, że przy takim wybieraniu fików trafiłaś na takie przesweetaśne, ale zupełnie bez-erowe cosie jak Teddy House?
to wszystko sprawa przypadku A na Teddy House'a akurat trafiłam tak, że jego autorka napisała również fika post-Kontrakt, tylko że go nie skończyła

Anai napisał:
po 1. - masz coś do pieczarek?
nope, boshe broń! me lubić pieczarki, tylko nie widzę w nich zastosowania do ery

Anai napisał:
po 2. - noo, ja jednak widzę związek - taką odwróconą pieczarkę można skojarzyć z banankiem
skojarzyć owszem, ale pieczarką ciężko by było zastąpić bananka

Anai napisał:
nie zua, tylko zóa i do tego killjoy


Anai napisał:
Nie wiem, jak ludzie mogą tak żyć, według tych wszystkich nakazów i zakazów i nie zwariować
może nie mogą - dlatego tyle osób żyjących ściśle według reguł to świry

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 1 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin