Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Kontrakt (na str8. - linki do innych powiązanych fików)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:23, 13 Kwi 2008    Temat postu:

no, rzeczywiscie. GŁÓWNA...
Jezuuu
chce mi sie plakac gdy w ogole pomysle o tym fiku.
Richie, kiedy wiecej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:31, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Richie117, faktycznie główna klauzula pewnie dotyczy Wilsona, ale wprost to chyba nie jest napisane. Ale to nie zmienia faktu, że Wilson nabrał więcej podejrzeń i może po cichu zacznie drążyć ten temat.

Teraz się zastanawiam, czy postać adwokata pojawiła się w serialu, chociaż chwilę ?? Czy to wytwór wyobraźni autorki? I czy jakaś postać z serialu byłaby na tyle wściekła na House, żeby go tak osaczyć ?? I co jest motywem tego adwokata? Co chce przez to osiągnąć. A może całość to jedna wielka lekcja dla House - ... to to mi się z Tritterem kojarzy (ale pewnie byłoby za banalne).

Tyle , pytań, tak mało odpowiedzi.... jenyyyyyyyyyyy !!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:33, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Ej, no :!: Aż mam wyrzuty sumienia, że was tak dręczę Ale jak czytam wasze komenty, to mam taki diabelski uśmiech na pysku

Adwokat to chyba wymysł autora, bo... (ups, wygadałabym się :wink: )
Właśnie przygotowuję się mentalnie do tłumaczenia 4 Rozdziału... No jutro powinno być, bardzo, bardzo się postaram


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:03, 13 Kwi 2008    Temat postu:

staraj się, staraj Richie!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:18, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Czytając tego ficka można wpaść w głęboką depresję, ale to nie znaczy, że potrafię się od niego oderwać.
Ten szczur to ma szczęście, myślę, że każdy chciałby mieszkać z Gregiem, nawet jeżeli ceną byłoby bycie gryzoniem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:01, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
Dobra, połowa za nami, ufff...
Ten rozdział świetnie się wpasował w pogodę za oknem – przynajmniej moim
Wielkie podziękowania należą się stronie [link widoczny dla zalogowanych], bo bez niej to bym jakieś straszne głupoty powypisywała :?

Wreszcie niemal czarno na białym pisze, że główna klauzula dotyczy Wilsona... Bójcie się

NASTĘPNY ROZDZIAŁ w ŚRODĘ – bo na jutro mam jakąś głupią, ale konieczną pracę do zrobienia... :x Wybaczcie, nie moja wina... :?



Rozdział 4


House podniósł wzrok. Co jest? Był tak zajęty rozładowywaniem swojej frustracji na pewnym biednym, małym, niewinnym kamieniu, że przestał zwracać uwagę na okolicę. To było ironiczne. Strażnicy uważali, że to wesołe. Nie mógł pracować razem z innymi więźniami, skutymi jednym łańcuchem, więc zmusili go by usiadł i łupał kamienie między nogami, jak stary skazaniec. Ale w głębi duszy - kochał to. Każdego dnia miał okazję rozbijać i niszczyć. Odrobina władzy w bezsilnej egzystencji.

Ale gdzie się wszyscy podziali? Reszta grupy zniknęła. Musieli ruszyć w drogę i zapomnieli o nim. Wspaniale, najłatwiejsza ucieczka z więzienia w historii, pomyślał. Chociaż podejrzewał, że zostało to zrobione rozmyślnie. Po prostu nie możesz zapomnieć o kimś takim, jak Gregory House.

Złapał laskę, niemal automatycznie zamykając kajdanki wokół nadgarstka, zanim się powstrzymał. Tym razem nie musiał tego robić. Żadnych groźnych więziennych strażników, gotowych bić go, jeśli nie robił tego, co mu kazano. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu, co ma robić. Niestety w więzieniu za taką postawę można dostać - i to bardzo.

Spojrzał na marną namiastkę, która zapewniała mu mobilność. W niczym nie przypominała jego gładkiej drewnianej laski. Nigdy nie przypuszczał, że będzie za nią tęsknił, ale teraz tęsknił za pewnością jakiej mu dostarczała.

Jego dręczyciel był bogaty, stwierdził... naprawdę bogaty. Zorganizowanie tych "tortur Grega House'a" musiało kosztować fortunę już wcześniej, a wyglądało na to, że teraz połowa więzienia została przekupiona, by zmienić jego życie w piekło, a przynajmniej uczynić je bardziej piekielnym. Chłopaki składali mu regularne "wizyty", zmieniając jego noce w niekończące się oczekiwanie na grę przerażenia, tortury od strażników, którzy wykorzystywali każdą wymówkę, by go ukarać - na jeszcze bardziej pomysłowe sposoby. Więzienny lekarz ignorując jego protesty, zdiagnozował zmęczenie mięśni i podał mu tylenol.
House spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Ile ci zapłacili? - spytał cicho.
Był wściekły. Mógł zrozumieć, że krzywdą go idioci, nawet gliniarze, ale lekarz...

Doktor podniósł wzrok znad karty.

- Co?

- Ile ci zapłacili, żebyś zignorował całą medyczną praktykę, twoją przysięgę Hipokratesa i uprawiał prostytucję? - powtórzył.

Pomiędzy mężczyznami zapadła napięta cisza. House prawie go miał. Ale w końcu pieniądze wygrały i lekarz odwrócił wzrok. To musiała być kupa forsy, pomyślał.

Ale nie ważne, jak bardzo próbowali udawać, człowiek, który stracił połowę mięśni uda i odczuwa ciągły ból, po prostu nie może chodzić bez pomocy. Ale wręczenie więźniowi dużego kija było nie do przyjęcia. Więc rozwiązali problem "kawałkiem rurki, przykutym do nadgarstka", jak House lubił o tym myśleć.

Laska - kilka kawałków rurek z PCV, połączonych razem łańcuchem, zakończonym kajdankami. House przypuszczał, że to na wypadek, gdyby inni więźniowie zamierzali ukraść ją i wsadzić mu w dupę, albo zatłuc nią na śmierć kogoś innego.

Była krucha, a on musiał żyć w wiecznym strachu, że może nie wytrzymać jego ciężaru. Ale znowu - wieczny strach był wieczny w więzieniu. Z tego powodu nazywali go wiecznym. Przynajmniej rurka dodawała mu trochę godności.

Pomagając sobie laską wstał z bólem na nogi i rozejrzał się w koło. Znajdował się w samym środku niczego. Kaleka, ze skutymi nogami, z rurką z PCV zamiast laski i ubrany w czarno-biały więzienny uniform prosto z kreskówki, w komplecie z małą pasiastą czapeczką.

Jestem pewien, że uda mi się dostać do Meksyku, pomyślał oschle.

Ale to był cudowny dzień. Słońce było gorące i przyjemne w ten rozkoszny, leniwy sposób, że pomyślał o łowieniu ryb i Huckelberry'm Finie. To stanowiło zaletę. Żadnych krat czy krzyków. I był wolny - względnie - od łańcuchów i całej reszty. Zdecydował, że nie dopuści, żeby to go powstrzymało. To była jego pięć minut. W oddali zobaczył dom. Na pewno mają wodę i, miejmy nadzieję, telefon, więc będzie mógł zadzwonić do więzienia i powiedzieć, żeby po niego przyjechali.

- Halo, mówi Gregory House. Jestem więźniem w waszej instytucji skazanym za morderstwo. Zapomnieliście o mnie dzisiaj. Po prostu się zastanawiałem - zanim wezwiecie psy gończe, zaczniecie polowanie i tak dalej - może moglibyście przyjechać i zabrać mnie spod 76 Orange Road? Będę czekał przy skrzynce na listy.

Oh yeah.

To był jego wielki sukces. Spośród wszystkich więzień, gdzie mogli go wysłać, on trafił właśnie do tego. To było najsurowsze więzienie w kraju. Dzięki temu idiocie, Baby'emu Bush'owi, nowe reformy prawa kryminalnego zostaną zaskarżone.

"Ameryka została najechana. Przypomnijcie sobie laskę, bat i ludzi skutych łańcuchem" - krzyczy prawica. Zarys krzesła elektrycznego pyta: "hej, co gotujesz". Dzięki, Allenie Ginsbergu. Jak nie kochać tych bikiniarskich poetów, pomyślał. Wielu z nich skazałoby go na śmierć. Nie wzięli pod uwagę tego, że on nie miał nic przeciwko śmierci, nie chciał cierpieć. W dodatku - za co? Jeszcze się nie dowiedział. Ta układanka była ostateczną torturą dla człowieka pokroju House'a. Więc tutaj się znalazł - cierpiący na każdy możliwy sposób, ale przegrany.

Jego więzienie było okrętem flagowym zmian. Obowiązywał w nim styl militarny. Stoisz na baczność, maszerujesz, upewniasz się, że twój uniform jest doskonały i zwracasz się do każdego "sir" albo cię zatłuką. Pracujesz za darmo po dwanaście godzin na dobę. W dawnych czasach nazywano to niewolnictwem. Teraz nazywają to karą za zbrodnie. I oczywiście większość populacji w więzieniu to czarni, skazani za narkotyki, ponieważ Buch Daddy przegrał "wojnę z narkotykami". To była nowoczesna wersja amerykańskiego niewolnictwa. Nie zmienili koncepcji, tylko nazwę. To było sprytne.

Nie ważne, co byś powiedział, tylko wolność... albo jak w tym przypadku "wliczona wolność": pomysł z ucieczką nie miał szans na szczęśliwe zakończenie.

Powrót do izolatki.

Pomyślał o przyszłości. Z jednej strony - gdy wróci, prawdopodobnie przez miesiące nie zobaczy światła słonecznego, będą go bić i generalnie sprawią, że zapragnie umrzeć. Ale z drugiej - to był wspaniały dzień, czuł zapach jaśminu: idealny dzień na przechadzkę. Wyruszył w stronę farmy, jego łańcuchy wydawały radośnie brzmiący dźwięk, gdy kuśtykał, maszerując w takt brzęczenia pszczół.

.....................................
[daruję sobie entery po każdej linijce, bo ten post miałby pół kilometra :wink: ]

- Jestem Greg.
- Jestem Tim.
- Miło mi cię poznać, Tim. Czy nie mógłbyś odłożyć strzelby?
- Jesteś kryminalistą.
Chwila przerwy. - Nie, jestem skazańcem.
- To jakaś różnica?
- Skazaniec to ktoś przebywający w więzieniu, jak widzisz - to ja, nawet mam bluzę w paski, by to udowodnić. Kryminalista to ktoś, kto robił złe rzeczy.
- Ale czy nie trzeba być kryminalistą, żeby iść do więzienia?

House westchnął. - Nie w 100 procentach przypadków - nie - a większość z nich i tak jest w Białym Domu. - Zmarszczył brwi, analizując. - Ale to pomaga. - Spojrzał na chłopca. - Słuchaj, powinieneś odpocząć, a ja muszę opuścić ręce. - Wypróbował swój najbardziej czarujący uśmiech, który wyglądał jak nieudolne pożądliwe spojrzenie. - Bolą mnie.

- Dobrze.
- Co masz na myśli, mówiąc "dobrze"? Mogłem zamordować faceta, który robił "brzydkie rzeczy" mojej siostrze.
- Zrobiłeś to?
House skrzywił się i spojrzał z namysłem. - Nie.
- Więc trzymaj je w górze.
Znów się skrzywił. - Oh, daj spokój - powiedział z udręką w głosie House, ale wciąż trzymał ręce w górze. Nie chciał zostać postrzelony przez przerażonego chłopca. Musiał żyć. Byli ludzie, dla których żył. Ale miał pewien pomysł.

.....................................

Jakiś czas później

- Masz jakąś forsę?
- Oczywiście, że nie mam żadnej pieprzonej forsy.
- Ale to ty do nich zadzwoniłeś!
- Jestem zdesperowanym uciekinierem z więzienia. Spójrz na mnie! Zrobię wszystko. To terytorium Thelmy i Louise.
Tim obejrzał się z boku na bok. Dziesięć do jednego, że on nie ma pojęcia, kim są Thelma i Louise, pomyślał House. - Co mam zrobić?
House westchnął. Ta dzisiejsza młodzież, pomyślał. Zbyt moralna. - Okay - taki jest plan. Jestem skazańcem i wyglądam na zdesperowanego i szalonego, prawda?
- Prawda - odparł Tim.
- Więc kiedy facet przyjedzie, zagrożę mu i - bingo - dostajemy pizzę.
- Ale dlaczego on miałby nam ją oddać?

House potarł podbródek. Spojrzał konspiracyjnie. - Jeszcze nigdy nikt nie chciał umierać za kawałek pizzy - skrzyżował palce. - Jak na razie. Więc ja wezmę całą winę na siebie - powiedział House.

Tim się uśmiechnął. - A potem zjemy pizzę.
House też się uśmiechnął. - Pizza.

.....................................

- Dzięki, Tim.
- Za co?
- Za przyzwoitą rozmowę. Wiesz ile czasu minęło, od mojej ostatniej rozmowy, która nie składałaby się z uległości i przyklaskiwania im?
- Naprawdę uciekłeś?
- Właściwie nie uciekłem. Technicznie rzecz biorąc - zostawili mnie - westchnął i próbował powstrzymać swój umysł przed wybieganiem w przyszłość. - Ale oni nie będą tego widzieć w ten sposób. A ta cała sprawa z pizzą raczej mi nie pomoże.
- To był twój pomysł.
House przechylił się do tyłu. - Ale było warto. Widziałeś minę na twarzy gościa od pizzy?
Roześmiali się obaj.

.....................................

Jakiś czas później siedzieli na frontowych schodach przed małym domkiem, kończąc pizzę.

- Więc dlaczego jesteś w więzieniu, skoro nie jesteś kryminalistą?
- Miałeś kiedykolwiek kogoś, kto znaczy dla ciebie tyle, że zrobiłbyś dla niego wszystko?
Tim zapatrzył się w piach. - Taaa, moja mama. Pracuje tak ciężko i nigdy się nie wścieka - nawet kiedy zrobię coś głupiego.
- Więc jest pewien facet...
- Chłopak - powiedział Tim z ustami pełnymi pizzy.
House przewrócił oczami. - Nie - to nie tak, na miłość Boską.
Tim westchnął. - Lubię chłopców - powiedział cicho.
- Cóż, gratulacje. Ja wolę balony i tyłeczki, ale nie o tym mówię. A właściwie tak - więc gratuluję - powiedział House, machając ręką. - Ale to jest moja opowieść, nie twoja. Więc to ja zbuduję napięcie.
Spojrzał z zadumą na swój kawałek pizzy, zanim ciągnął dalej: - Jest pewien facet i kilku innych ludzi, a ja zrobię, co będę musiał, żeby upewnić się, że są bezpieczni.
- Więc jesteś w więzieniu, ponieważ chcesz, żeby tamci ludzie byli bezpieczni? - upewnił się Tim.
- Yeah.
- To dziwne.
House ugryzł kawałek pizzy. - "Dziwne" nawet w połowie tego nie opisuje, ale takie jest życie, Tim, mój chłopcze.

Podnieśli głowy, gdy z oddali usłyszeli zawodzenie syren. House uśmiechnął się ponuro. - Oto mój transport.

......................................

Wilson patrzył ze smutkiem, jak dwóch policjantów praktycznie wniosło House'a na salę rozpraw. Zrobiło mu się niedobrze, na widok kajdan na swoim przyjacielu. Jak możemy robić to innym ludziom, pomyślał. Ciężkie łańcuchy otaczały jego kostki i pas, a ręce miał skute z tyłu. Zostawiono go tak przez cały proces - skutego i pokonanego. Wyglądał blado i mizernie w pasiastym uniformie. Ubranie wisiało na nim jak płaszcz na wieszaku. Siedział na ławie oskarżonych, wpatrzony w stół, a strażnicy po obu jego stronach sprawiali, że wydawał się jeszcze drobniejszy, niż w rzeczywistości. Przez cały proces nawet się nie poruszył. Nie dał nawet żadnego znaku, że wie, co się z nim dzieje. Nie obejrzał się. Nie wiedział, że Wilson siedzi tam, widzi go, a jego serce przepełnia ból na widok House'a w takim stanie.

Wilson nie mógł zobaczyć tylko siniaków pod uniformem, pokrywających całe jego ciało.

Powiedział chłopcu, żeby wszedł do środka. Nie chciał, żeby to oglądał, ale Tim patrzył przez okno, jak człowieka, o którym myślał, że jest w porządku, spotyka krzywda.

Gdy nadjechały samochody grupy operacyjnej, House stał w odległości jarda, z odwiedzionymi rękami, jakby ukrzyżowany. To nie wystarczyło. Następne kilka minut minęło, zmącone przez wrzeszczących mężczyzn i ból, gdy brutalnie powalono go na ziemię i skuto.

Jego głowę szarpnięto do tyłu i ktoś spryskał mu twarz gazem łzawiącym. Próbował się wykręcić, ale powstrzymało go kolano wbite w środek jego pleców. Silny kopniak trafił go w bok, pozbawiając go tchu.

Wreszcie usłyszał śmiech, a potem głos dowódcy oddziału: - Zostawcie go, chłopcy. Zajmiemy się nim, kiedy wrócimy do więzienia.
Potem podniesiono go jak worek mąki, wrzucono na tył vana, i ruszyli w powrotną drogę do Piekła. Leżał na podłodze vana, czując stopy agentów oparte na jego plecach, i zastanawiał się, czy w takim momencie warto modlić się do Boga.

Pałki policyjne bolą, pomyślał w roztargnieniu. Leżał rozciągnięty na podłodze, gdzie go rzucili, zbyt wyczerpany, by choćby poruszyć głową, krew i śluz wolno sączyły się na beton. Zrobił szybki remanent. Wciąż był oślepiony gazem łzawiącym, ale to nie miało znaczenia - jedno oko miał zamknięte, a karna cela i tak była kompletnie ciemna. Tak więc, a absurdalny sposób, to była zaleta. Za to reszta jego ciała została dokładnie obita pięściami. Będzie sikał krwią przez miesiąc. Usiłował znaleźć cokolwiek, co mógłby uznać za zaletę. W końcu zdecydował, że to jest dobre, ponieważ przynajmniej odwróci jego uwagę od bólu nogi. Ale wiedział, że nie uwierzy w swoje kłamstwo.

Kolejna mała cząstka jego samego umarła tego dnia. Mógł powiedzieć. Czuł łzy spływające po twarzy. Ale to miało jedną zaletę - łzy spłukiwały gaz łzawiący z jego oczu. Widzisz - zawsze jest jasna strona, Gregory. Tylko trzeba ją znaleźć.

Wreszcie zapadł w wyczerpujący sen. Obudził się tylko raz, mając przed oczami niewyraźne senne wspomnienie, że został uderzony w twarz przez kobietę o nadzwyczajnych piersiach. O dziwo, to zabolało bardziej niż cokolwiek.

- Niektórzy ludzie nigdy nie powinni powrócić do społeczeństwa. Jestem wdzięczny, że nie ma takiej możliwości, żebyś kiedykolwiek wyszedł na wolność - powiedział pompatycznie sędzia. - Masz cokolwiek do powiedzenia, zanim ogłoszę wyrok?

House w dalszym ciągu wpatrywał się w stół. Jego adwokat wstał szybko i wymamrotał zdanie czy dwa o tym, że jego klientowi jest przykro.

- To w rzeczy samej niedorzeczne, że muszę cię skazać. Pięć lat za próbę ucieczki, dwa lata za napad z bronią w ręku i kolejne pięć za stawianie oporu przy aresztowaniu.

House parsknął w duchu, gdy wisiał pomiędzy strażnikami w czasie odczytywania wyroku. Czy sędzia naprawdę wierzył, że to brzmi wiarygodnie? Oooo - policjanci wykonali świetną robotę, opowiadając, jak przeraził ich kaleka z plastikową rurką. Tak więc teraz był nie tylko mordercą, lecz także brutalnym, gwałtownym, niebezpiecznym złodziejem zbiegłym z więzienia. Wszystko, czego pragnął, to zostać lekarzem. Może powinienem spojrzeć na to, jak na drugą karierę?, pomyślał głupio. Mógłbym załatwić sobie wizytówki z napisem: Gregory House, V.V.D.E.R. BA - Murd.*

Dalszy ciąg wypowiedzi sędziego przywróciła House'a do teraźniejszości. Jego kolejne słowa zmroziły go do kości.
- Mogę mieć tylko nadzieję, że gubernator podejmie odpowiednie kroki, by upewnić się, że zostałeś bezpiecznie zamknięty i wymierzy odpowiedni wymiar kary.


Cytat:
*V.V.D.E.R. BA - Murd => vicious violent dangerous escapee robber, but also murderer (brutalny, gwałtowny, niebezpieczny złodziej zbiegły z więzienia, a także morderca)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 13:11, 22 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:30, 14 Kwi 2008    Temat postu:

gdy przeczytalam ze "Wilson patrzyl ze smutkiem" juz moje oczy napelnily sie lzami.
Jezuuu
straszne to jest...
czekam na wiecej, jak zwykle...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 17:32, 14 Kwi 2008    Temat postu:

To robi się coraz bardziej okropne...
biedny, biedny, biedny, biedny, biedny, biedny, biedny, biedny House !!!
jak już pisałam
padłam
i
nie
zamierzam
powstać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:45, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Bruno: leżę zaraz obok Ciebie
o tych umierających cząstkach House'a ... straszne. Nie mam pojęcia jak on może z tego wybrnąć. Cała nadzieja chyba w Wilsonie ....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?

PostWysłany: Pon 21:49, 14 Kwi 2008    Temat postu:

Oddycham głęboko a mimo to nie moge się uspokoić...
siłe ten Fik ma wielką, smutek i rozpacz mną targają

czekam na dalszy ciag i wielkie udłony za tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:42, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Ja już nie wiem co mam pisać. A tym bardziej patrząc na to, jak House we łzach doszukuję się szczęścia, szuka pozytywnej strony. To jest okropne - taka czysta desperacja! Takie okropne przytłumienie czyjeś osobowości.

Kolejna mała cząstka jego samego umarła tego dnia. Mógł powiedzieć. Czuł łzy spływające po twarzy. Ale to miało jedną zaletę - łzy spłukiwały gaz łzawiący z jego oczu. Widzisz - zawsze jest jasna strona, Gregory. Tylko trzeba ją znaleźć.

Desperacja jest tak wielka, że rozważa modlitwę do Boga [przecież normalnie, dla niego - było to coś nie do pomyślenia] Leżał na podłodze vana, czując stopy agentów oparte na jego plecach, i zastanawiał się, czy w takim momencie warto modlić się do Boga.
:arrow: ach przyjaźń z Wilsonem cholernie dużo go kosztuję, ale skoro się nie poddaję - i nadal trwa w cierpieniu, agonii - znaczy że ta ostatnia cząstka niego samego tak szybko nie da się pokonać... zawsze to jakieś pocieszenie ..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:52, 15 Kwi 2008    Temat postu:

biedny House, biedny Wilson który patrzy na swojego przyjaciela w takim stanie. Fik ma w sobie o wiele więcej tragizmu niż na początku myślałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Śro 9:39, 16 Kwi 2008    Temat postu:

ja nie wiem czy dożyję końca tego fiku jak tak dalej pójdzie pierwsza część z tą ucieczką z więzienia wydała mi się trochę zbyta oderwana od rzeczywistości za to część o aresztowaniu i procesie rozkleiła mnie do reszty... Mam nadzieję, ze następne częśc i będą choć troszkę mniej dołujące, że Wilson wpadnie na jakikolwiek trop...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?

PostWysłany: Śro 13:24, 16 Kwi 2008    Temat postu:

dzisiaj na PO zastanawiałam sie czy House coś przeskrobał i teraz chroni przyjaciół, czy biją go w zamian za coś i nie może zrezygnować bo zabiją mu przyjaciół, czy ktoryś z jego przyjaciół coś zrobił, a on teraz go broni....
trochę zamotane ale najważniejsze jest to, że ten Fik jest straszny i strasznie wciągający jak mało, który


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:08, 16 Kwi 2008    Temat postu:

Cytat:
Za chwilę poznacie odpowiedzi na większość nurtujących was pytań... Kto, dlaczego... Pewnie się zdziwcie, że to takie oczywiste
Jeszcze 4 kawałki zostały do końca. Gdybym miała coś powiedzieć... (ale nic nie powiem, musicie poczekać - chyba do jutra)



Rozdział 5


To było tak proste, to było eleganckie. Zmuszali go do chodzenia. Przez cały dzień, codziennie. Musiał chodzić. To było uroczo ironiczne, że coś tak podstawowego mogło być tak efektywną formą tortury.

Dni przerodziły się w nigdy niekończące się cykle bólu. Szedł wzdłuż linii... 27 bolesnych kroków, jeszcze trudniejszych z powodu ciężkich kajdanów, które teraz miał stale na sobie - teraz nie było ucieczki od łańcuchów - obrót w lewo, kolejne 27 kroków, obrót w lewo, kolejne 27 kroków, obrót w lewo, kolejne 27 kroków: raz za razem i znów, aż jego noga odmawiała mu posłuszeństwa, a on padał twarzą w piach, łapiąc powietrze, którego potrzebował, gdy desperacko próbował podnieść się ponownie, zanim tamci zauważą i przyjdą po niego.

Ale oni zawsze przychodzili. Na początku rzucał się żałośnie, błagając ich, że jeśli dadzą mu trochę czasu, będzie mógł dalej chodzić, i żeby nie wkładali go do skrzyni, ale już po chwili nie dbał o to.

Po prostu leżał na ziemi i czekał na nich, żeby zabrali go i wepchnęli go do małej blaszanej skrzyni, głową naprzód, jak kawałek mięsa. Zostawiali go, żeby tam leżał, z niewygodnie podwiniętą nogą i żarem trawiącym jego płuca. Jego udo pulsowało równocześnie z jego głową, kiedy łzy żłobiły ścieżki w kurzu, pokrywającym jego twarz.

Gdyby mógł zrobić jedną rzecz, tylko jedną rzecz. Gdyby mógł umrzeć. Pragnął tego, miał na to ochotę, marzył o tym. "Reszta jest ciszą", wciąż dźwięczało w jego uszach. Hamlet miał rację. Żadnego krzyku, żadnego bólu... cisza. Ale nigdy tego nie rozważył. Musiał myśleć o Horacju.

Ten mały sukinsyn adwokat był sprytny. Za każdym razem, kiedy myślał, że gorzej już nie będzie, ten mały sukinsyn przechodził samego siebie. Teraz jego jedynym sanktuarium były zbyt rzadkie, błogie godziny w jego małej, ciemnej celi. Jego dom. Po tym, jak wszystkie krzyki i wrzaski ucichały, był tak blisko ciszy, jak tylko się dało. Leżał na swojej pryczy i bezwiednie marzył o szczęśliwych czasach, wypełnionych vicodinem, szkocką i Żydowską mamuśką ubraną w kitel: dopóki olbrzymia, rozszalała, wściekła bestia nie obudziła go ponownie, i czas koszmarnego bólu zaczynał się od nowa.

......................................

Później

- Dzisiaj żadnych odwiedzających, dzięki - powiedział z rezygnacją House w kąt pomieszczenia, kiedy małe okienko w drzwiach otworzyło się, rzucając przyćmione światło do celi i zapowiadając nowy dzień. Chociaż jeden dzień, w którym nikt by go nie bił, nie wrzeszczał i nie pluł na niego, byłby miłą odmianą. Dziś był zwyczajnie zmęczony. Zbyt zmęczony nawet żeby się bać. Co jeszcze mogli mu zrobić, czego nie zrobiliby wcześniej? Nie mógł wiele wymyślić.

Nie mógł ich powstrzymać. Nie mógł im się zrewanżować. Człowiek z laską nie może biec, nie może uciekać. Jeśli ma zostać skrzywdzony, zostanie skrzywdzony. Podjąłeś się tego, dupku: to tylko część wspaniałego życia Grega House'a.

Ale cała determinacja opuściła go, kiedy drzwi celi się otwarły. Nie lubił tych drzwi. Gdy były otwarte, oznaczały ból. I były otwierane zbyt wiele razy. Automatycznie skulił się w oczekiwaniu i zaczął się poruszać - jedną ręką zakrywając oczy, a drugą szukając po omacku łańcucha, by podciągnąć się w górę. Zbyt długo przebywał w ciemności i jego siatkówki nie potrafiły dostosować się do światła. Tu, w więziennych wnętrznościach, zarezerwowanych dla wyjątkowych ludzi, którzy nie byli wystarczająco dobrzy, by żyć pomiędzy przestępcami, mordercami i narkomanami, wszystko, co dostałeś, to okienko w drzwiach w ciągu dnia. W nocy musiałeś wyobrażać sobie falujące łąki i zielone pola, ponieważ gówno możesz zobaczyć.

Jak długo już tam był? O Boże, nagle zdał sobie sprawę, że nie pamięta. Nie wiedział, jaki był dzień czy choćby miesiąc. Jedyne, co wiedział, to że nie opuszczał swojej celi. Był tutaj całe życie - tak właśnie powiedzieli. Zgnije, siedząc w ciemnym kącie, z łańcuchami na nogach, z łańcuchami na nadgarstkach i w końcu przykuty łańcuchem do pieprzonej ściany.

Ta cela była przypuszczalnie tak dobra, jak każda inna. Życie więźnia było niekończącym się cyklem łańcuchów, krat, ludzi o twardym spojrzeniu i ciężkich butach oraz szczękających drzwi. Bardzo kanciaste życie, pomyślał. Ale w rzeczywistości nie lubił tej celi. Była ciemna i zimna. Przynajmniej wcześniej mógł cokolwiek widzieć. Nigdy by nie przypuszczał, że będzie tęsknił za widokiem Fat Boy'a. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie dostał jeszcze zawału.

Przypomniał sobie cytat mówiący o tym, że długie okresy monotonii prowadzą do wybuchów absolutnego terroru. Chodziło o wojnę czy o życie?

Wstawaj, House, wstawaj natychmiast, pomyślał desperacko. Teraz nie ma czasu na filozofowanie, idioto. Próbował się podnieść, ale poczuł nadchodzące zawroty głowy i opadł do kąta. Niemal dusił się z rozpaczy, kuląc się instynktownie w oczekiwaniu na nieunikniony cios.

Jednak nic się nie stało. Po chwili, zmieszany, zerknął w stronę światła i zastygł zdumiony. To nie był Boot Boy czy którykolwiek ze strażników. Człowiek stojący w jego celi nosił garnitur - z koloratką.

Zaśmiał się cicho. Przeklęty ksiądz. Opadł z ulgą do kąta. Odejdź, Ojcze, pomyślał. Nie potrzebował zbawienia. Już był w Piekle. Mając nadzieję, że duchowni nie są tak skłonni do robienia użytku z pięści jak strażnicy, odwrócił się twarzą w kąt celi.

Ale ksiądz zbliżył się do kąta. W końcu House spojrzał na intruza. Zobaczył, że mężczyzna przygląda mu się z rezerwą.

W końcu mężczyzna przemówił: - Witaj, Gregory.

Było coś w sposobie, w jaki się odezwał, że House poderwał się. Myślał, że był już wewnętrznie wypalony, ale strach zaczął tłuc się w jego żyłach, więc skulił się z powrotem w kącie. Wiedział, kim jest ten człowiek. To była jego nemezis. To był "klient": człowiek odpowiedzialny za doprowadzenie jego życia do tak żałosnego stanu.

I nagle cały strach i ból zostały wymazane, gdy ciekawość wzięła górę i wpadł w tryb diagnostyczny.

Chciał wiedzieć, dlaczego.

Musiał przełknąć ślinę kilka razy, zanim udało mu się odezwać. Odwyknął od mówienia. Tutaj nie wolno było się odzywać.

- To ty - powiedział cicho. - Nie jesteś księdzem. Jesteś tym, który zrobił mi to wszystko.

Zmrużył oczy, jego umysł pracował na pełnych obrotach.
- Musiałeś przyjść i mnie zobaczyć, prawda? Musiałeś zjawić się osobiście. Chciałeś na własne oczy zobaczyć mój ból. Nagrania wideo ci nie wystarczały.

Zaczerpnął głęboki oddech, gdy przypomniał sobie wszystkie noce w fabryce.
- I jak, jestem tuż obok drugiego sezonu "Lost'ów" w twoich zbiorach wideo? Siadasz i pytasz sam siebie - mmm - mam ochotę obejrzeć dziś "MASH" czy raczej powinienem zobaczyć torturowanego Grega House'a?

- Więc teraz przyszedłeś obejrzeć pokaz na żywo - House kontynuował złośliwie, szorstkim głosem. Nie zdawał sobie sprawy, że łzy zaczęły spływać po jego twarzy. Nie zdawał sobie sprawy, że być może wcale nie poddał się po tym wszystkim. Gniew przebijał się na powierzchnię.

- Masz ulubione odcinki? Pamiętasz ten, w którym powiesili mnie i polewali wodą ze szlaucha, przez całą noc w samym środku zimy? Ten musiał zostać wyróżniony. A co powiesz o tym, w którym mnie wychłostali? Albo gdy pierwszy raz... - zamarł. Nie potrafił tego powiedzieć.

- Urządzasz maratony House'a? Powrót do pierwszych odcinków House'a - powiedział sarkastycznie. - Jesz popcorn w czasie seansów? - dodał złośliwie.

Ksiądz się nie odezwał. Osunął się tylko po ścianie i usiadł obok niego. Nawet jeśli nie było nic przerażającego w tym zachowaniu, House nagle poczuł wielki strach. W rzeczywistości, mówienie o tym wszystkim, przywołało wspomnienia, które starał się stłumić. Wreszcie spotkał się twarzą w twarz ze swoim katem, kontemplując, co musiał znosić, zanim zaczął się zastanawiać, co stanie się teraz. Miał umrzeć? Czy to już ostatni odcinek? Żadnych skutków ubocznych dla House'a.

- Więc co chcesz wiedzieć - powiedział desperacko, nagle walcząc o oddech. - Zabrałeś mi wszystko. Wszystko zniszczyłeś: moją pracę, moje wsparcie, moje życie. Krzywdziłeś mnie, raz za razem i znów - aż zapragnąłem umrzeć. Ale ty nie pozwoliłbyś mi na to. Szantażowałeś mnie jedynym człowiekiem, o którym wiedziałeś, że zrobię wszystko, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo. Potem zmusiłeś mnie, żebym go odepchnął - jedynego człowieka, który kiedykolwiek naprawdę się o mnie troszczył. Potem zabiłeś niewinną kobietę i wysłałeś mnie tutaj, żebym zgnił, i przypuszczalnie zdechł w bólu, cierpieniu i samotności - powiedział przy brzęku łańcuchów, gdy zatoczył ręką po małej celi.

- Czujesz się teraz lepiej - spytał House.

Mężczyzna myślał przez chwilę.

- Tak.

- Przynajmniej jeden z nas jest szczęśliwy.

Ksiądz zamknął oczy i oparł głowę o ścianę celi. Wydawał się być zadowolony w niezwykły sposób, błogi uśmiech na jego twarzy przyprawiał o gęsią skórkę. Sprawiał wrażenie, że nie zamierza powiedzieć już nic więcej. W końcu House musiał przerwać jego marzenia. Musiał wiedzieć, dlaczego.

- Czy odpowiesz mi na jedno pytanie? - spytał delikatnie, wiedząc, że to może być ostatnia szansa.

- O co chodzi? - odparł ksiądz, nadal nie otwierając oczu.

- Jest jakiś szczególny powód tego wszystkiego czy po prostu byłeś znudzony? Czy jesteś pewien, że masz właściwego faceta? - House parsknął gorzkim śmiechem. - Naprawdę uważam, że zapamiętałbym, że wkurzyłem cię tak bardzo, że zrobiłbyś to wszystko. I naprawdę cię znienawidzę, jeśli się okaże, że to wszystko to tylko gigantyczne nieporozumienie.

To sprowokowało reakcję. Mężczyzna zwrócił głowę w kierunku House'a i wwiercił się w niego spojrzeniem.
- Nazywam się Robert Thompson, a ty zabiłeś moją jedyną córkę. Żądam Boskiej zemsty. Oko za oko.

Pochylił się bliżej: - Właśnie dlatego sprawiłem, że cierpisz. Właśnie dlatego panna Cameron musiała umrzeć.

- Cholera, tylko nie znowu to - powiedział House prawie sam do siebie. - Kiedy ludzie zrozumieją, że śmierć jest naturalną częścią życia? - House zaczął być wściekły. - Biblia się myli. Działanie "oko za oko" nie sprawi, że będzie lepiej. To po prostu oznacza, że będziesz dźgał, aż obaj zostaniecie ślepi. Potem zaczniesz się potykać i wpadniesz na najbliższą ścianę.

Ale Thompson zaśmiał się cicho.
- Myślisz, że jesteś bogiem. Czy teraz czujesz się jak bóg, Gregory? Nie jesteś Bogiem. Tylko Bóg ma moc dawania życia - syknął. - Twoja robota polegała na tym, by je ocalić. Twoim zadaniem było ocalić moją córkę.

House westchnął. Próbował przeczesać palcami włosy, ale uświadomił sobie, że przy więziennej fryzurze jest to niemożliwe.

- Słuchaj, kretynie. Pozwól, że spróbuję ci to wyjaśnić. Bóg stworzył całe życie na Ziemi, racja? Mówią, że jeśli zrobisz to, co Bóg wystarczająco wiele razy, staniesz się Bogiem. Lekarze są bogami. Każdego dnia igramy z życiem i śmiercią. Ale jesteśmy omylnymi bogami - powiedział.

- Nie mieliśmy takiego treningu, co ten ważniak na górze - powiedział, wskazując kciukiem w stronę dachu. - Coś może pójść źle i ludzie umierają. I pamiętaj, że Bóg stworzył również śmierć.
Spojrzał na księdza, pragnąc, żeby zrozumiał. House nie mógł powiedzieć "przepraszam", bo wcale nie było mu przykro. Robił dla pacjentów wszystko, co mógł, w jedyny sposób jaki znał.
- Czasem ludzie po prostu umierają - powiedział cicho.

Ale Thompson zdawał się go nie słyszeć. Tylko pochylił się jeszcze bliżej.
- Wiesz co, Greg? Masz rację. To powinno być w rękach Boga. On powinien sprawić, że będziesz się smażył w piekle przez całą wieczność - ksiądz potrząsnął głową, a House zrozumiał, że ten facet jest szalony.

- Ale nie mogłem być tego pewny - ciągnął Thompson. - Jestem słaby. Mała cząstka mnie nie była pewna mojej wiary. Więc zdecydowałem, że stworzę dla ciebie prywatne piekło, dopóki jeszcze żyjesz. Wykonałem dobrą robotę?

House dał za wygraną i uśmiechnął się smutno do niego.
- Bardzo dobrą robotę.

Thompson na powrót oparł się o ścianę.
- Może to czyni ze mnie Boga.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 13:13, 22 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:48, 16 Kwi 2008    Temat postu:

NIENAWIDZĘ GO.
Nienawidzę Thompsona
po prostu nienawidzę ;/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Huragius
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Sty 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: oddział zamknięty

PostWysłany: Śro 17:51, 16 Kwi 2008    Temat postu:

UFFF, wreeeeszcie, wreszcie cokolwiek się wyjaśniło, nawet nie wiecie jaką mi to sprawiło ulgę. Umieram z ciekawości, co będzie dalej, jak zawsze zresztą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddy rulz
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lut 2008
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: idziesz? Dokąd zmierzasz?

PostWysłany: Śro 22:25, 16 Kwi 2008    Temat postu:

świetne...
a jakieś szczegóły co konkretnie House zrobił tej dziewczynie będą czy racze nie :?:
żal mi House'a ale z nadzieją patrzę w przyszłość bo widzę, że sarkazmu nie stracił


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:17, 16 Kwi 2008    Temat postu:

Po prostu leżał na ziemi i czekał na nich, żeby zabrali go i wepchnęli go do małej blaszanej skrzyni, głową naprzód, jak kawałek mięsa. Zostawiali go, żeby tam leżał, z niewygodnie podwiniętą nogą i żarem trawiącym jego płuca. Jego udo pulsowało równocześnie z jego głową, kiedy łzy żłobiły ścieżki w kurzu, pokrywającym jego twarz. :arrow: ten opis to masakra w czystej postaci! Miałam ochotę zrobić to samo z jego oprawcami albo jeszcze gorzej!

Kurcze niby motywy kierujące tym Thopsonem są takie przewidywalne, a nikt z nas na to nie wpadł. Pewnie dlatego, że opis jego tortur , upokorzenia był taki szalony, dogłębny - że myśleliśmy, że powody muszą być wielkie i niebanalne.


- Czasem ludzie po prostu umierają - powiedział cicho. --> A ja cicho będę czekać na ciąg dalszy. Jestem oszołomiona....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 6:52, 17 Kwi 2008    Temat postu:

, rozumiem - zabił jego córkę, ale jak to się stało, że House podpisał ten kontrakt? (może niedokładnie przeczytałam?)... płakać mi się chciało, gdy czytałam o 'torturowaniu House'a w odcinkch', i dalsza część, że Thompson zabrał mu wszystko ukłon w stronę tłumaczki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:33, 17 Kwi 2008    Temat postu:

Richie, liczę, że dotrzymasz obietnicy i dziś będzie kolejna część ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:39, 17 Kwi 2008    Temat postu:

mam nadzieję że niejaki Thompson zlituje się na Gregiem, wypuści go, a Wilson podjedzie po niego na białym koniu (zbyt cukierkowo ;P)

Cieszę się że chociaż coś się wyjaśniło. I czekam na ciąg dalszy.

Ps. Dużo jeszcze części zostało??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:13, 17 Kwi 2008    Temat postu:

cztery, tak?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
W.
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 1780
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:38, 17 Kwi 2008    Temat postu:

6,7,8 + epilog. Tak cztery.
Świetny fik!

Heh, żal mi się zrobiło House'a. Ale House mnie uodpornił i nie uroniłem żadnej łzy.
Hmm... jednak uroniłem.... teraz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez W. dnia Czw 17:45, 17 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:55, 17 Kwi 2008    Temat postu:

i nie ma się co wstydzic, trudno się NIE wzruszyc, czytając coś takiego, przeciez gdy ogladaly ten serial trochę upodobniamy sie do bohaterow, przyzwyczajamy sie, przezywamy odcinki, a fiki są takie JAK prawdziwe odcinki, w koncu czytajac to mozemy bardzo realnie wszystko sobie wyobrazic...

czekamy na wiecej, Richie ;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 4 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin