Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Pluszowy House [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:26, 22 Mar 2010    Temat postu:

333 napisał:
Jak dużo rozdziałów, yay *_*

no, już prawie połowa fika za nami

333 napisał:
Wilson wchodzi na wyższy level zawstydzenia z powodu House'a! Jesteśmy coraz bliżej ekscytującego finału

finał będzie w domowym zaciszu, więc wstydu raczej nie będzie Ale przed finałem jest jeszcze chyba kilka okazji do upokorzeń chłopaków

333 napisał:
Przy tym staje mi w myślach scena z ostatniego odcinka w sklepie meblowym i kiedy Wilson momentalnie przełącz się na funkcję podrywu, kiedy tylko widzi obok siebie ładne nogi

oczywiście masz na myśli ładne nogi od stołu?
(ale weeeź... musiałaś mi o tym przypominać? Musiałaś?! A już prawie udało mi się wyprzeć z pamięci tę całą żenadę w sklepie meblowym )

333 napisał:
Na miejscu Wilsona wyrwałabym jej House'a i uciekła.

ech... obawiam się, że mogłoby się to skończyć tak, jak próba wyrwania czegoś psu... Na czym najgorzej wyszedłby House

333 napisał:
Jej mama jest nawet gorsza == Może skleiłabym je razem?

przy użyciu 'Kropelki'

333 napisał:
*zauważa posty Lynn* *zjeża swoje wyimaginowe futro i szczerzy dziesięciocentymetrowe zęby* *głuchy warkot wypełnia pomieszczenie* *z niecierpliwością czeka na komendę "bierz ją"*

no już, już... spokojnie... Lynn najwyraźniej sobie poszła, albo przynajmniej udaje, że jej nie ma. No i dopsz

333 napisał:
Lubimy pizzę i chcemy cię zdominować, żebyś usługiwał nam do końca życia, w zdrowiu i chorobie, w kuchni i w łóżku

a w innych pomieszczeniach?

333 napisał:
House-człowiek łażący wszędzie za Wilsonem i mamroczący "Chodź tutaj. Przytul mnie!"

I jeszcze niech House-człowiek wlezie Wilsonowi pod biurko i wspina mu się na nogę przy każdej okazji

333 napisał:
Wiesz co. Na początku tego ff nawet nie wyobrażałam sobie, że takie rzeczy spowodują... well, rozłożą moje miękkie, pluszowe ja na części pierwsze i wyściskają każdą z osobna.
Jest mi dobrze

to dobrze ^^
a myślałam, że to ja tu jestem najbardziej pluszowa wewnętrznie... Chyba jednak się myliłam



***

Izoch napisał:
Ja wiem, że to chore, ale spędziłam parę minut na wyobrażeniu sobie, jak House sika

a ja sobie wyobrażałam, jak Wilson go trzyma na odległość ramion, świdruje wzrokiem ścianę i gwizda dla niepoznaki

Izoch napisał:
Co chcesz ;p? Słoooodkie!

um... dzięki

Izoch napisał:
House naprawdę się zmienia w pluszaka o.O

no... przerażające, co nie? Jak go Wilson nie odczaruje w porę, to strach się bać

Izoch napisał:
Ciekawe tylko, czy House uprzedzi Wilsona, gdy ten będzie sięgał po kubek? xD

w odcinku ze "speeeedem" go ostrzegł ^^ A tutaj... well, House nie chce przecież zmarnować kolejnej bezcennej próbki

Izoch napisał:
Kojarzę go! Nie wiem, jak, skąd i tak dalej, ale coś mi się przypomina ^^

a ja nie kojarzyłam zupełnie dopiero mnie uświadomiło

Izoch napisał:
Cameron jest zła ]:->

jeszcze nawet nie wiesz, jak bardzo

Izoch napisał:
Pomyśl o House'owych oczkach jak paciorki - chcesz to stracić? ;D

wezmę je ze sobą do grobu

***

jeszcze jedno do NiEtYkAlNeJ, bo wcześniej zapomniałam, co miałam napisać
Nitka napisał:
Ale chodziło mi bardziej o to, że House nie jest człowiekiem i pomiędzy nimi widać tak kochane zachowania, których od razu nie widać jak obaj są ludźmi

takie kochane zachowania, jak wspinanie się na nogę Wilsona? Co racja, to racja... taki sposób wyrażania uczuć i niezaspokojonych potrzeb to tylko u zwierząt


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 3:27, 22 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:47, 30 Mar 2010    Temat postu:

NiEtYkAlNa poleciła, to przeczytałam.

to jest GENIALNE ! i pomysł, i tłumaczenie tez:)
brak mi słów! z zadawolenia oczywiście...
W pewnym momencie zaczełam sie zastanawiać, czy dam rade załatwic misia w kitlu lekarza
skręca mnie z ciekawości co dalej, ale odpuszcze sobie doczytywanie reszty w oryginale, nauka upomina się o trochę uwagi dziś

jeszcze raz, to jest rewelacyjne i znakomite i nie załuje, ze przeczytałam:)

hahahah:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:11, 30 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
(ale weeeź... musiałaś mi o tym przypominać? Musiałaś?! A już prawie udało mi się wyprzeć z pamięci tę całą żenadę w sklepie meblowym )


Ej, przecież sceny w których Wilson tak uroczo zapada się w kolejnych fotelach są słodkie!

Cytat:
a w innych pomieszczeniach?


WE WSZYSTKICH!
To będzie dopisane małym druczkiem Nie jestem pewna, czy Wilson by na to poszedł...
(Przestała mnie dziwić moja zdolność (no cóż nasza zdolność ) do tworzenia soft porno z komedii o pluszowym misiu. Kompletnie. Jestem spokojnym człowiekiem )

Cytat:
a myślałam, że to ja tu jestem najbardziej pluszowa wewnętrznie... Chyba jednak się myliłam


Dobrze się maskuję Poza tym, moje wewn. pluszowe Ja jest z zewnątrz obklejone gipsem z powtykanymi kolcami (takimi jakich używa się do odstraszania gołębi nad pomnikami/blibordami/itd.)
Można nie zauważyć

*jest niecierpliwa i czeka na więcej*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 5:01, 31 Mar 2010    Temat postu:

advantage - awww, miło mi, że Ci się podoba I oczywiście że posłuchałaś Nitki i przeczytałaś
Dalej jest dużo niespodzianek, fluffu i wszystkiego, co Hilsonki lubią najbardziej (ale nie ery, oł noł )
Btw, jeśli znajdziesz gdzieś przypadkiem misia w kitlu, to daj znać - podskoczę z Tychów do Katowic i sobie kupię


***

333 napisał:
Ej, przecież sceny w których Wilson tak uroczo zapada się w kolejnych fotelach są słodkie!

wcale nie
jeśli już musieli pokazać, jak Wilson zapada się w fotelu, mógł to lepiej robić w towarzystwie House'a

333 napisał:
Przestała mnie dziwić moja zdolność (no cóż nasza zdolność ) do tworzenia soft porno z komedii o pluszowym misiu.

bo przecież nie ma w tym nic dziwnego Misiowy House jest soft, więc i porno jest soft...

333 napisał:
Dobrze się maskuję

maskujesz się jak piżmak w piżamie
Przestań natychmiast!

333 napisał:
*jest niecierpliwa i czeka na więcej*

spoookooo, doczekasz się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:59, 31 Mar 2010    Temat postu:

nie ma sprawy, dam znać obiecałam sobie, ze jak tylko napisze chociaz polowe pracy maturalnej, to zrobie rajd po wszystkich sklepach z zabawkami w poszukiwaniu takiego misia:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:35, 01 Kwi 2010    Temat postu:

dzięki
Ech... ja zaczynałam maturkę od ustnej - polski chyba 17. kwietnia miałam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:06, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Richie chwala ci za to ze to przetlumaczylas i mam nadzieje bedziesz dalej tlumaczyc

To cudo polecila mi moja "mistrzyni sekty" Hilsonowej potocznie znana jako Nitka *mazel pada na kolana i dziekuje*

Przy tym opowiadaniu, napisanie konstruktywnego komentarza bedzie graniczylo z cudem

Ma byc konstruktywnie wiec jest. Madnie dopieralas slowa, tekst czyta sie lekko i przyjemnie ja nie dostrzegam jakis zgrzytow. I tutaj konczy sie konstruktywizm czas na oochy i aachy na tym dzielem

W tym fiku jest wszytko, czytajac go, w czytelniku mieszaja sie wszytkie mozliwe emocje. Byly chwile kiedy plakalm ze smiechu i musialam przestac czytac, bo niekontrolowane napady smiechu, uniezmozliwaly czytanie. Byly chwile ze bylo mi szkoda Housa, z powodu sytuacji w jakiej sie znalazl jak rowiez Jimmi'ego bo to co on przechodzi z "miskiem" to masakra w kazdym znaczeniu tego slowa

Widzialam komentarz Lynn i zupelnie sie z nia nie zgadzam, Fik nie jest kiczowaty. W fiku pokazana jest fajna rzecz, mianowicie jakby to wygladalo gdyby Wilson musial sie opiekowac Housem, tyle ze zamiat pokazac to w kontekscie jakiegos dramatu czy choroby Housa widzimy to w zabawy sposob, a to bardzo mila odmiana i cos nowego napewno.
House jako pluszaczek nic nie traci ze swojego cynizmu, ironicznosci i arogancji.

Nie bede wymianiala ulubionych fragmentow, bo nie wiem czy jakas, chyba dopuszczalan dlugos komentarza by mi na to pozwolila ^^a poza tym leniuch jestem

Umieram z ciekawosci, zeby sie dowiedzeic jak to sie dalej potoczy ^^
* mazel jestes zbyt sexy zeby "umarnac" przynajmniej brat tak mowi * tak czy siak czekam na kolejna czesc

Po przeczytaniu tego doszlam do pewnego wniosku. Nigdy wiecej czytajac to cudo nie jesc i nie pic, grozi udlawieniem sie w najgorszym wypadku a w najlepszym koniecznoscia czyszczenia calego laptopa

pozdrawiam mazel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:20, 02 Kwi 2010    Temat postu:

awwwwwww, dziękuję

Pewnie, że będę dalej tłumaczyć - nie przerywa się w najciekawszym momencie
mazel napisał:
W tym fiku jest wszytko, czytajac go, w czytelniku mieszaja sie wszytkie mozliwe emocje.

przeglądając kolejne rozdziały doszłam do wniosku, że mnie misiowy House rozczula po prostu
Jest taki poor i bezradny, i słodki (póki się nie odezwie), i na dodatek misiowacieje z każdą godziną

mazel napisał:
W fiku pokazana jest fajna rzecz, mianowicie jakby to wygladalo gdyby Wilson musial sie opiekowac Housem, tyle ze zamiat pokazac to w kontekscie jakiegos dramatu czy choroby Housa widzimy to w zabawy sposob

trafna uwaga
ech... Jimmy zawsze mógłby się opiekować House'em w takim kontekście... Może powinno się napisać fika o House'ie cierpiącym na klaustrofobię, w którym chłopaki zacinają się w windzie? Bo o Wilsonie takiego fika czytałam

mazel napisał:
chyba dopuszczalan dlugos komentarza by mi na to pozwolila ^^a poza tym leniuch jestem

nie wiem, czy komentarze ogranicza ilość słów czy dosłownie długość - w każdym razie przy tłumaczeniu napisów do jednego posta mieściło się jakieś 50 stron z worda (no i zawsze można napisać kilka komentarzy )
za to argument z lenistwem jest już nie do przebicia

mazel napisał:
a w najlepszym koniecznoscia czyszczenia calego laptopa

poor laptop Ewentualnie można przykryć kompa przezroczystą folią



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 5:22, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:12, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
Damn Mr.Dzej, nawet w święta nie daje spokoju i czasu na tłumaczenie Oby zadławił się święconym jajem

Heh, ludziska, wesołej soboty



Rozdział 10.


Pierwszą rzeczą, jaką House zrobił po wyjściu Wilsona, było usadowienie się na swoim puszystym tyłku i rozkoszowanie się przekąską. Wilson nie dodał [link widoczny dla zalogowanych] do gorącej czekolady, ale mimo to smakowała ona całkiem nieźle, zwłaszcza kiedy zanurzał w niej ciasteczka.

House poczuł, że nachodzi go ochota na zaśpiewanie kolejnej piosenki, ale udało mu się nad tym zapanować. Kiedy skończył jeść, wybrał ołówek z gejowskiego pojemniczka na ołówki Wilsona i przyciągnął klawiaturę bliżej siebie.

Na szczęście Wilson dodał Googl'do Ulubionych, więc House nie musiał wpisywać adresu, żeby wyświetlić przeglądarkę.
- Pomyślmy... - zastanowił się. - Zacznijmy od "niegrzeczne blond pielęgniarki".
Było to dość nudne, ale komputer Wilsona nie był przyzwyczajony do takiego rodzaju sprośnego porno, które House zazwyczaj oglądał. Musiał więc zacząć od rozgrzewki, żeby biedne urządzenie nie nabawiło się kompleksów. Używając końca z gumką, House wystukał na klawiaturze szukaną frazę.

Pierwsza strona z wynikami zaoferowała mu do wyboru kilka adresów. Wybrał ten z największą ilością X'ów w nazwie. Kilka kliknięć myszką, numer karty kredytowej Wilsona wstukany gumką ołówka i House mógł się cieszyć filmem z blondynką obdarzoną ogromnymi zderzakami, rozbierającą się do samego stetoskopu.

Jednakże gdy tylko sukienka kobiety zsunęła się z jej ramion, zauważył, że jej ciało ma odrażający, plastikowy połysk. Było w tym coś zwyczajnie... nieapetycznego. Zamknął okno z filmem i wybrał inny - tym razem z ciemnowłosą dziewczyną, występującą z małym boa-dusicielem.

Zanim jednak dziewczyna zdążyła zdjąć górę od kostiumu, House przyłapał się na myśleniu, co o tym wszystkim sądził boa-dusiciel oraz - w ramach refleksji - jaki smak mógł mieć ten wąż.

Być może nie był to po prostu dobry dzień na pornografię.

<center>###</center>

Kiedy obchód dobiegł końca, Wilson wrócił do swojego gabinetu z pewnym niepokojem. Nie było szans na określenie, w jakie kłopoty House zdołał się wpakować. Najlepiej i najrozsądniej było mieć nadzieję, że był po prostu zajęty oglądaniem pornosów.

Zatem w pewnym sensie ulżyło mu, gdy otworzył drzwi i zobaczył House'a siedzącego przed monitorem komputera, z wyrazem intensywnej koncentracji na futrzanej twarzy. Wilson musiał pamiętać o wyczyszczeniu historii i opróżnieniu cache, kiedy tylko House skończy.
- Cześć - odezwał się.

House chrząknął, nie odwracając się od ekranu.

Wilson wiedział z całą pewnością, że nie chce wiedzieć, na co House patrzy, ale zwyczajnie nie mógł się powstrzymać przed okrążeniem biurka i zerknięciem na monitor, który przestawiał pełnoekranowe i o wysokiej rozdzielczości zdjęcie...

Kanapki. Z indykiem, na pierwszy rzut oka.
- Co oglądasz?

- Galerię kanapek. - House kliknął myszką i kanapka z indykiem została zastąpiona czymś na rozłożonym rogaliku.

Wilson rozejrzał się po pokoju. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu.
- Przeglądałeś zdjęcia kanapek przez cały czas, kiedy mnie nie było?

-Mhm. Popatrz na tą. - House wrócił na stronę główną i wybrał grillowaną kanapkę z serem i szynką, obok której stała miska zupy pomidorowej.

- Yeah, całkiem seksowna.

- Yeah - przytaknął House, potwierdzając podejrzenia Wilsona, że rzadko zwracał on uwagę na to, co Wilson mówił. Wzdychając, House zamknął przeglądarkę. - Czas na lunch.

Jak można było przewidzieć, House zażądał [link widoczny dla zalogowanych]. Wilson kupił mu ją, chociaż czuł się przy tym nieco nieprzyzwoicie. W kwestii własnego lunchu, Wilson przeanalizował swój wybór, szukając najmniej kanapko-podobnej potrawy, jaka była dostępna. W końcu zdecydował się na [link widoczny dla zalogowanych]. Kiedy pracownica kafeterii zapytała go, czy chce chleb czosnkowy, odmówił, wzdrygając się nieznacznie.

- Gdzie doktor House? - spytała kasjerka, rozglądając się wokół. - Czasami coś kradnie, kiedy pan płaci.

- Nie ma go dzisiaj.

- Och? - zdziwiła się, nabijając na kasę kanapkę House'a.

- Zawiozę mu później do domu trochę jedzenia. Jest chory - dodał Wilson, podając jej pieniądze.

- Nie mogło się to przytrafić milszej osobie. Miłego dnia, doktorze Wilson.

- Nawzajem.
Wilson wrócił na górę do gabinetu. Tym razem House stał na blacie biurka, w pobliżu kubka na kawę Wilsona. W jego postawie było coś odrobinę dziwnego...

- Czy ty sikasz do mojego kubka? - wrzasnął piskliwie Wilson.

- Mhm - odparł niewinnie House, podciągając swoje małe jeansy. - Zjedzmy lunch na balkonie. Możemy urządzić sobie mały piknik.

- Nasikałeś mi do kubka - powtórzył Wilson.

- Wiem - odpowiedział House, naśladując jego ton.

- Masz mi kupić nowy kubek.

- Skąd ci to przyszło do głowy?

- Nasikałeś do mojego! Nie mogę go używać po tym, jak do niego nasikałeś!

- Czemu niby nie możesz?

- To obrzydliwe.

- Mocz jest sterylny. A kubki można myć. - House wzruszył ramionami. - Tylko nie myj go od razu. Chcę go zabrać do laboratorium.

- Oczywiście, że chcesz - wymamrotał Wilson. Żonglując dwoma pudełkami z lunchem w jednej ręce i balansując ustawionymi na nich puszkami z napojem, podniósł House'a i wetknął go sobie pod pachę.

- Hej! - krzyknął House.

- Chcesz wyjść na balkon, prawda? Nie będę chodził dwa razy.

- Niech ci będzie.

- Jeśli nie będziesz się zachowywał, wyrzucę cię za barierkę.

<center>###</center>

Chase skończył krzyżówkę i próbował rozwiązać rebusa, kiedy Cameron podeszła, by stanąć przed nim, opierając się jednym biodrem o krawędź stołu.
- Chodźmy do laboratorium.

Chase podniósł na nią wzrok. - Po co? - W zasadzie miał coś całkiem niezłego na myśli, ale zaczynał być odrobinę zmęczony tym całym seksem bez zobowiązań. Zwłaszcza w pracy. Cameron sprawiała wrażenie, jakby sądziła, że z jakiegoś powodu nie można jej zwolnić, ale on nie miał takich złudzeń.

- Jestem pewna, że możemy coś wymyślić - odparła znaczącym tonem Cameron.

- Co jeśli House zadzwoni?

- Zna numery naszych pagerów. - Cameron usiadła trochę bardziej na stole, a jej spódnica przesunęła się w górę jej uda.

- No dobra - zdecydował Chase. - Może jednak uda nam się znaleźć coś do roboty.

<center>###</center>

- Chodźmy z powrotem do laboratorium - powiedział do Wilsona House, gdy skończyli lunch i Wilson zaczął wydawać odgłosy oznaczające wracajmy do pracy.

Wilson spojrzał na zegarek. - Nie mogę. Moja pacjentka będzie miała za godzinę operację, a ja jej obiecałem, że zobaczę się z nią w sali przedoperacyjnej.

- Odpuść to sobie. Nie jesteś chirurgiem, nie ma powodu, żebyś musiał tam być.

- Chodzi o Kendrę - odpowiedział zwięźle Wilson.

No cóż. Kiedy w grę wchodziły dzieci, przypominający spaghetti kręgosłup Wilsona stawał się lekko al dente.
- Niech pójdzie doktor Bez-Spodni - zasugerował House.

Wilson spojrzał na niego. - Dobry pomysł. Zabiorę go ze sobą.

- Możesz wysłać jednego ze swoich lokajów, żeby go zaniósł.

- Ja nie mam lokajów - przypomniał mu Wilson. - Ja mam kolegów.

- Wszystko jedno.

- Mógłbyś wysłać swoich lokajów, żeby przebadali twój mocz - zasugerował Wilson, udając, że nie rozumie, o co chodzi.

- Oni nie wiedzą o moim małym problemie - przypomniał mu House. - I nie mają się dowiedzieć.

<center>###</center>

Kiedy wpadli do laboratorium - Cameron szła tyłem, ponieważ całowała Chase'a - Chase zauważył, że laboratorium nie do końca wygląda tak, jak je zostawili. Mikroskop był wyciągnięty i odkryty, a na blacie leżały szkiełka z preparatami i pojemniki na próbki.
- Ktoś korzystał z naszego laboratorium - stwierdził.

Cameron odkleiła się od niego i rozejrzała po pomieszczeniu. - To dziwne. Nikt poza nami i Foremanem nie ma klucza do tego laboratorium.

- I House'em - zauważył Chase.

- On jest w domu. - Cameron zaczęła porządkować blat, ustawiając w rzędzie pojemniki na próbki i chowając porzucone szkiełka. - Co to w ogóle ma być? W tym są jakieś włókna. - Podniosła jeden z pojemników, żeby Chase mógł go obejrzeć.

- To wygląda jak wacik albo wypełnienie z poduszki.

- Mhm. Na tym szkiełku są jakieś włosy... być może to sierść. - Cameron włożyła szkiełko pod mikroskop i spojrzała w okular. - Tylko że to... to sztuczne włókna... prawdopodobnie z pluszowej zabawki. - Skinęła na niego, żeby sam spojrzał.

Chase obejrzał próbkę. - Aha, to z pewnością poliester.

Cameron wróciła do mikroskopu, odpychając Chase'a na bok. - Chcę to zobaczyć we większym powiększeniu. Może są na nich jakieś zanieczyszczenia.

- Czemu tak myślisz?

- Czemu próbki jakiejś maskotki miałyby być w naszym laboratorium, gdyby nie było w nich niczego dziwnego? - odparła Cameron. Ponownie spojrzała na włókna. - Zobacz, czy ty coś widzisz.

- Jak sądzisz, o co chodzi? - zapytał Chase, zanim spojrzał w mikroskop.

- Nie mam pojęcia.

- Ale masz teorię - odparł.

- Jak sam powiedziałeś - House jest jedyną osobą, która ma dostęp do tego laboratorium i nie wiemy, co się z nim dzieje. Może... może pracuje nad jakimś przypadkiem.

- I nic nam o tym nie mówi? - zapytał sceptycznie Chase. - Dlaczego?

- Nie wiem - odpowiedziała Cameron, wszystkie myśli na temat seksu wyraźnie wyparowały jej z głowy. - Ale mam zamiar się dowiedzieć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:01, 03 Kwi 2010    Temat postu:

ten fik z każdym kolejnym zdaniem nie traci nic ze swojej świetności jest taki słodki i uroczy i w ogole, ze nie mogłam sie powstrzymać przed czytaniem oryginału... Zostało mi kilka rodziałów do końca i jest GENIALNIE! ale nic nie zdradzam, zeby nie było

Richie
co do misia-lekarza, połaziłam po sklepach z zabawkami i w każdym ludzie mnie wyśmiali, zupełnie nie wiem dlaczego
w 'Smyku' facet się ucieszył, że nie wybrałam 'bardziej wyimaginowanego zawodu'... Palnęłam, ze to dla koleżanki, studentki medycyny i uciekłam. Za mało gościa znam, żeby mu tłumaczyć, ze chce takiego misia po to, by z nim spać i wyobrażac sobie House'a

w każdym razie będę szukać, ale tracę nadzieje. póki co, mogę go sobie narysować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:33, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Boże.
Nowy Miś.
Nowe Gimme.
A ja nie mam kompletnie czasu
Okej, zabieram się za Pluszaka *_*


Cytat:
Wilson nie dodał pianek do gorącej czekolady

ZAWSZE chciałam spróbować tych pianek. Jedynym wyjściem jest chyba udanie się za ocean, bo albo jestem ślepa, albo nigdzie w mojej okolicy ich nie ma

Cytat:
co o tym wszystkim sądził boa-dusiciel oraz - w ramach refleksji - jaki smak mógł mieć ten wąż.


Wyjątkowo kiepskie porno znalazł widocznie

Cytat:
- Jeśli nie będziesz się zachowywał, wyrzucę cię za barierkę.

Wilsoon, chciałbyś stracić jedyną możliwość, by poprzytulać legalnie House'a, który nie ma możliwości, by Ci się wyrwać? No przestań ;D

Co do zapiekanki: robiłam, pyszna! *_*

Cytat:
Ale mam zamiar się dowiedzieć.


Cameron ma złe myśli
Zaczynam się jej bać


Wena, Richie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:48, 03 Kwi 2010    Temat postu:

Richie nawet nie wyobrazasz sobie jak sie ciesze, ze widze kolejna czesc Cale te kretynskie swieta sa do dupy, a jak zobaczylam nowego pluszaka juz mi lepiej

Cytat:
Jest taki poor i bezradny, i słodki (póki się nie odezwie), i na dodatek misiowacieje z każdą godziną



Zgadzam sie z tym nie otwieraniem buzi i czy istnieje jakas granica misiowacenia (misiowacenie brzmi dziwnie )

Cytat:
wybrał ołówek z gejowskiego pojemniczka na ołówki Wilsona


Jak wygladaja gejowskie pojemniczki na olowki

Cytat:
Wybrał ten z największą ilością X'ów w nazwie.




Cytat:
zobaczył House'a siedzącego przed monitorem komputera, z wyrazem intensywnej koncentracji na futrzanej twarzy


*mazeltov widzi oczkami wyobrazni, ta jego minke*

Cytat:
Przeglądałeś zdjęcia kanapek przez cały czas, kiedy mnie nie było?


House wie jak zadziwic Jimmi'ego

Cytat:
Czy ty sikasz do mojego kubka?

I drugie zaskoczenie

Dzisiaj bylam przygotowana do czytnia. Odlozylam na bok, picko i jedzonko
To jest awesome nieprzewidywalne, miskowate ale ciagle Housowe. Juz sie nie moge doczekac kolejnych czesci i tego co House znowu zmaluje Jimmi'emu

pozdrawia mazel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:01, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
Pierwszą rzeczą, jaką House zrobił po wyjściu Wilsona, było usadowienie się na swoim puszystym tyłku


*umysł 333 fika koziołka, po czym porządkuje sobie wcześniejszą wiedzę o pluszowym, puszystym tyłku House'a*

Cytat:

House poczuł, że nachodzi go ochota na zaśpiewanie kolejnej piosenki, ale udało mu się nad tym zapanować.


To jest mroczne! *chowa się pod łóżko*

Cytat:
Zacznijmy od "niegrzeczne blond pielęgniarki".


...po czym House odkrył, że nie tylko Wilson miał młodzieńczą przygodę z niezależnym przemysłem filmowym.
Właściwie, Chase przebrany za pielęgniarkę wyglądał o wiele bardziej przekonywająco niż Bóg Leśnych Rozkoszy Wilson.

Galeria kanapek.
Czy coś takiego w ogóle istnieje? Nie chcę o tym myśleć. Ani o sugestii, która pojawia się później na ten temat.

Cytat:
W zasadzie miał coś całkiem niezłego na myśli, ale zaczynał być odrobinę zmęczony tym całym seksem bez zobowiązań.


Powinien wrócić do przemysłu filmowego! *wyobraźnia 333 bryka radośnie po bezkresnych polach absurdu*

advantage: A nie ma u Ciebie SMYKa, w którym byłaby Fabryka Misiów? (Możesz spróbować złożyć go sobie przez Internet, [link widoczny dla zalogowanych])
(Zastanawiam się, jak dziwacznie brzmię, wyskakując z takimi informacjami )

Moar, Richie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez 333bulletproof dnia Nie 21:02, 04 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:03, 05 Kwi 2010    Temat postu:

advantage napisał:
ten fik z każdym kolejnym zdaniem nie traci nic ze swojej świetności jest taki słodki i uroczy i w ogole, ze nie mogłam sie powstrzymać przed czytaniem oryginału... Zostało mi kilka rodziałów do końca i jest GENIALNIE! ale nic nie zdradzam, zeby nie było

tak trzymaj! (tzn nie zdradzaj, co dalej ) Egoistycznie trochę żałuję, że będę o jedną osobę mniej trzymała w niepewności, jak się skończy fik, ale najważniejsze, że Ci się podoba
Tylko szkoda, że Autorka postanowiła w pewnym momencie "przyspieszyć z akcją", nie sądzisz? Ten fik mógłby się ciągnąć i ciągnąć...
...
Ech, co za gbury pracują w tych zabawkowych Pewnie nawet nie oglądają House'a Ale, booosh, chciałabym zobaczyć minę sprzedawcy, gdyby się dowiedział, po co ten miś tak naprawdę

Damn, jestem pewna, że gdzieś w czeluściach kompa mam fan-arta z chłopakami jako misiami - ale nie mogę znaleźć
Za to znalazłam House'a jako Tygryska


***

Izoch napisał:
ZAWSZE chciałam spróbować tych pianek. Jedynym wyjściem jest chyba udanie się za ocean, bo albo jestem ślepa, albo nigdzie w mojej okolicy ich nie ma

hmm... sądząc z opisu w wikipedii, te amerykańskie pianki to to samo, co można kupić w każdym spożywczaku - pianki Marshmallow firmy Jojo, biało-różowe (tylko nie wyobrażam sobie przypiekania ich nad ogniskiem... będę musiała spróbować przy kolejnej okazji )

Izoch napisał:
Wilsoon, chciałbyś stracić jedyną możliwość, by poprzytulać legalnie House'a, który nie ma możliwości, by Ci się wyrwać? No przestań ;D

Skoro pluszowy House nie ma kości, to nic by mu się nie stało, gdyby spadł z balkonu... A po wszystkim Wilson mógłby go dalej przytulać

Izoch napisał:
Co do zapiekanki: robiłam, pyszna! *_*

dobrze wiedzieć ^^ może sama kiedyś spróbuję poeksperymentować (kryjcie się, kto żyw )

Izoch napisał:
Zaczynam się jej bać

I słusznie



***

mazel napisał:
Cale te kretynskie swieta sa do dupy, a jak zobaczylam nowego pluszaka juz mi lepiej

zgadzam się z pierwszą częścią wypowiedzi z drugą w sumie też

mazel napisał:
i czy istnieje jakas granica misiowacenia

obawiam się, że istnieje... taka w której House przestaje różnić się czymkolwiek od zwyczajnego misia, jeśli wiesz, co mam na myśli *boi się*

mazel napisał:
(misiowacenie brzmi dziwnie )

oryginalne "bearification" też nie brzmi zbyt normalnie... Słowotwórstwo dobra rzecz

mazel napisał:
Jak wygladaja gejowskie pojemniczki na olowki

nie mam pojęcia - trzeba zobaczyć, co Wilson ma na biurku

mazel napisał:
Juz sie nie moge doczekac kolejnych czesci i tego co House znowu zmaluje Jimmi'emu

ech... czemu WSZYSCY od razu podejrzewają House'a o niecne zamiary??? Poor House, nikt nie wierzy w jego dobre serduszko



***

333 napisał:
To jest mroczne! *chowa się pod łóżko*

Prawda? Też się wystraszyłam =='

333 napisał:
Właściwie, Chase przebrany za pielęgniarkę wyglądał o wiele bardziej przekonywająco niż Bóg Leśnych Rozkoszy Wilson.

Nawet Foreman wyglądałby bardziej przekonująco, niż Wilson
...
a jeśli to miałbyć film dla dorosłych, to chyba Chase musiałby się ROZEBRAĆ za pielęgniarkę?

333 napisał:
Galeria kanapek.
Czy coś takiego w ogóle istnieje?

obawiam się , że w internecie jest wszystko O, choćby tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]

...
Gaaad, 333, wolę się nie zastanawiać, skąd wiesz o tych misiach... I ile misiów już... um... zbezcześciłaś



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:04, 05 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
Grrr, ależ jestem zóa na siebie Chciałam na wczoraj skończyć tłumaczenie "When your day...", ale jak zwykle nic z tego nie wyszło

Za to dziś mam dla Was półmetkowy rozdział Misiowego House'a

um... na życzenie 'Wesołych Świąt' już prawie za późno, ale jeszcze mogę Wam życzyć mokrego Dyngusa
Tylko nie przesadzajcie, bo trzeba oszczędzać wodę



Rozdział 11.


Wilson nie był pewien, z czyjej obecności w sali przedoperacyjnej Kendra ucieszyła się bardziej - jego czy Doktora Misia.

- Gdzie jest Gregory Miś? - zapytała cicho. - Będzie tęsknił za Doktorem Misiem?

- W tej chwili ucina sobie drzemkę - odpowiedział Wilson. House rzeczywiście spał, przynajmniej na razie. Po pikniku zwinął się w kłębek w swoim podróżnym kartonie razem z poduszką, którą porwał z kanapy Wilsona.

- To dobrze. Doktor Miś będzie mógł się z nim pobawić, kiedy się obudzi.

- Pewnie. Ale jeszcze przez jakiś czas sobie pośpi.

- Tak samo jak ty - przypomniała Kendrze pielęgniarka z chirurgii. - Jeśli chcesz zabrać tego misia ze sobą na salę operacyjną, będziemy musieli go włożyć do sterylnego worka.

Kendra spojrzała z nadzieją na Wilsona. - Mogę?

- Jasne.

Doktor Miś, jak zawsze bez spodni, został zapakowany do plastikowego worka. Wilson zdołał powstrzymać się przed zadaniem pytania o to, jak on będzie w nim oddychał. Zmisiowacenie wywierało wyraźne wpływy na House'a, ale Wilson stwierdził, że posiadanie pluszowego misia za przyjaciela zmieniło również jego spojrzenie na pewne sprawy.

Kiedy Kendra znalazła się pod narkozą, Wilson mógł spokojnie wrócić do swojego gabinetu. Operacja miała zająć kilka godzin - mógł zatem zajrzeć do Kendry później, kiedy będzie się wybudzać.

Zapukał do drzwi własnego biura, zanim je otworzył, licząc na to, że jeśli House robił coś obrzydliwego, będzie miał na tyle poczucia przyzwoitości, żeby przestać.

Gdy wszedł do środka, głowa House'a ukazała się ponad krawędzią pudełka. - Właśnie spałem - powiedział oskarżycielsko.

- Wybacz. Chcesz teraz pójść do swojego laboratorium?

House ziewnął. - Nadal jestem śpiący. Napiłbym się odrobinę herbaty.

- Herbaty? - O ile Wilsonowi było wiadomo, House nigdy nie pił herbaty.

- I może przegryzłbym kilka ciasteczek, czy coś w tym stylu. Albo muffinkę. Muffinki są dobre.

- Masz ochotę na podwieczorek - zauważył z niedowierzaniem Wilson.

House zmarszczył futrzaną brew. - Wcale nie - zaprotestował.

- Chcesz tylko herbaty i ciasteczek.

- Aha - przytaknął House.

Wilson zastanowił się nad uzasadnieniem swojego zdania, ale stwierdził, że to nie jest tego warte. - Zdajesz sobie sprawę, że to będzie już twój czwarty posiłek dzisiaj?

- Nieprawda. Jedliśmy francuskie tosty na śniadanie, a później kanapki.

- Zapomniałeś o swojej czekoladzie i ciastkach.

- A, tak. - House wzruszył ramionami i poklepał się po brzuszku. - Chyba pluszowe misie muszą jeść częściej niż ludzie.

- Też mi się tak wydaje.

Wilson jeszcze raz udał się do kafeterii. Nie mieli tam żadnych małych ciasteczek, ale Wilson kupił kilka muffinek i kawałek cytrynowej babki oraz zapełnił kieszenie różnymi rodzajami herbatek ekspresowych. Po chwili zastanowienia, dodał do tego również kilka opakowań miodu.

Okazało się, że był to dobry pomysł. Kiedy wrócił do gabinetu, House poskarżył się, że ani muffinki, ani babka nie mają polewy.

- To wszystko, co mieli - wyjaśnił Wilson. - Było też ciasto marchewkowe, ale wiem, co myślisz na jego temat.

- Ciasta nie powinny zawierać w sobie warzyw - odparł House, kiwając głową, po czym szturchnął łapą opakowania z miodem. - Zastanawiam się, czy... - Gdy tylko Wilson pomógł mu pootwierać paczuszki, House zaczął polewać miodem muffinki i babkę. - To musi na razie wystarczyć - powiedział niewyraźnie, odgryzając spory kawałek. - Ale po drodze do domu musimy znaleźć cukiernię.

Jasną stroną całej sytuacji - zdaniem Wilsona - było to, że House wydawał się nieźle przystosowywać do bycia pluszowym misiem. Z drugiej strony nie był pewien, jak długo jeszcze on sam będzie w stanie to znosić.

<center>###</center>

Po tej małej przekąsce Wilson w końcu zgodził się zabrać House'a z powrotem do laboratorium. Jednakże nie wszystko było po jego myśli. Wilson bezceremonialnie podniósł go do góry i wetknął sobie pod pachę.
- Hej! Od czego jest pudełko?

- Skoro muszę nieść twoją próbkę moczu w moim kubku, potrzebuję wolnej ręki - wyjaśnił Wilson. - Oh, poczekaj chwilę. - Odstawił House'a i kubek.

House stanął na nogi i poklepał się po brzuchu, przywracając mu normalny kształt. - Spójrz na mnie, jestem cały pognieciony.

- Mhm. - Wilson zignorował go i nakleił kilka kawałków taśmy na wierzch kubka.

- Po co to?

- Żebym przypadkiem się z niego nie napił, kiedy będę go niósł.

- Mógłbyś po prostu być ostrożny - zauważył House.

- Wolę nie ryzykować.

Wreszcie Wilson zakończył swój obsesyjno-kompulsyjny rytuał zabezpieczania moczu i znów podniósł House'a.
- Ostrożnie! Nie jestem workiem ziemniaków!

- Następnym razem, kiedy jakaś czarownica będzie chciała w coś cię zamienić, zamierzam to właśnie jej zasugerować. Założę się, że worek ziemniaków nie nasikałby do mojego kubka.

- Naprawdę powinieneś dać sobie z tym spokój - poradził mu House. - Cała ta złość ma zły wpływ na twoje ciśnienie.

Jak zwykle Wilson jedynie westchnął, zamiast odpowiadać na tę zupełnie ważną uwagę House'a. House zaczekał, póki nie znaleźli się w windzie razem z kilkorgiem innych ludzi i kopnął Wilsona w żebra, kiedy nikt nie patrzył.

Wilson wydał z siebie bardzo satysfakcjonujące "Ooof!" Kilkoro pasażerów odwróciło się w jego stronę.
- Przepraszam, ja tylko... - urwał, najwyraźniej nie mogąc wymyślić wiarygodnego wytłumaczenia.

House poszedł za ciosem, tym razem wydając bardzo realistyczny odgłos pierdnięcia. Wilson zarumienił się bezradnie, kiedy pozostali ludzie odsunęli się od niego.

Jednak gdy wysiedli z windy i ruszyli pustym korytarzem w kierunku laboratorium, House zaczął się zastanawiać, czy nie przesadził. Wilson ścisnął go ponownie i syknął: - Ty!...

- No co? - zapytał House, tak niewinnie, jak tylko zdołał.

- Zachowuj się!

- Ja niczego nie zrobiłem!

Wilson naburmuszył się i otworzył drzwi do laboratorium. - Wiesz doskonale, że... Cześć, Chase, Cameron.

House natychmiast znieruchomiał. Jedyne o czym mógł myśleć, to czy może mieć pewność, że Wilson go nie wyda...

Cameron pozbierała się jako pierwsza. Odsunęła się o krok od Chase'a i przygładziła spódnicę. - Cześć, Wilson. My właśnie... co cię tu sprowadza?

- Uh... House zostawił tu kilka próbek i poprosił mnie, żebym je zabrał. Nie wiecie może...

- Oh, pewnie, chodzi o te? - Cameron odwróciła się do blatu i zaczęła wszystko zbierać. - Zauważyliśmy te... czy House nad czymś pracuje?

- W pewnym sensie... To trochę osobista sprawa.

Cameron nadepnęła Chase'owi na stopę, aż tamten krzyknął. - Ah! Um, czy moglibyśmy w czymś pomóc?

- Nie wydaje mi się - odparł Wilson. - Po prostu wezmę te próbki... - Wilson, jak kretyn, odstawił na ladę bardzo obciążający dowód w postaci kubka z moczem. - Może powinienem pójść po jakiś worek... momencik... jeśli poskładam je w ten sposób...

- Po co ten pluszowy miś? - zapytał Chase.

- Ten? A, ten! - Wilson roześmiał się nieprzekonywująco. - To, um, no więc, chodzi o to, rozumiecie... to prezent dla House'a! Żeby szybko wracał do zdrowia. Po to właśnie jest ten miś.

Nawet Cameron nie wydawała się być przekonana. - Myślisz, że mu się spodoba?

Wilson zerknął na House'a. - No cóż, nie, ale jemu bardzo trudno coś kupić.

- Chyba tak - odparła Cameron. I wtedy... wtedy!... chwyciła go w ręce. - Ależ on uroczy! Podoba mi się jego mała kurteczka.

- Dzięki - powiedział Wilson, sięgając po misia. - To ja już chyba...

Ale Cameron właśnie odwracała obracała House'a w dłoniach. - Zobacz Chase! Ma mały ogonek.

Chase zerknął na ogon House'a. - Uroczy.

Lepiej żeby Wilson szybko przybył mu na ratunek. Paznokcie Cameron wbijały się w futerko na jego głowie, co było bardzo auć.

- My już chyba... Chyba lepiej już pójdę - odezwał się Wilson, wydzierając House'a ze szponów Cameron. - Po próbki wpadnę później. Cześć!

Udało im się uciec.
- Prezent dla mnie! - powiedział zgryźliwie House, gdy znaleźli się bezpiecznie w windzie. - I oni mają w to uwierzyć.

- Nie miałem czasu na wymyślenie czegoś bardziej przekonującego - bronił się Wilson. - Co miałem powiedzieć?

- Że chcesz mnie zanieść na pediatrię? Albo że ukradłeś mnie jakiemuś dzieciakowi? Albo że chcesz udawać brzuchomówcę z misiem?

- Okej - odparł Wilson. - To mogłoby zadziałać. Ale nie miałem czasu na myślenie.

- Ona mnie uszczypnęła.

- Przykro mi.

- I pokazała Chase'owi mój ogon. Mój prywatny ogon!

- Cóż, w końcu wystaje z twoich spodni.

- I co z tego?

<center>###</center>

Cameron zatrzasnęła drzwi za Wilsonem i zamknęła je na klucz.
- To było dziwne.

- Mhm - przytaknął Chase. Nie miał pojęcia, że Cameron lubi pluszowe zwierzęta. Może powinien jej jakieś kupić.

- Zdecydowanie coś jest nie tak z House'em. - Podniosła jedno ze szkiełek do mikroskopu i zaczęła stukać w nie paznokciem.

- Co robisz?

- Pobrałam próbkę włókien z tego misia, kiedy udawałam, że pokazuję ci jego ogon - wytłumaczyła.

A zatem tak naprawdę nie uważała, że był on uroczy?
- Uh... czemu?

- Myślę, że to ten sam miś - a przynajmniej ten sam rodzaj - jak ten, z którego pochodziły tamte próbki - wyjaśniła, wsuwając szkiełko pod mikroskop. - Nie wiem, czego to dowodzi... ale najwyraźniej to wcale nie jest prezent dla House'a.

- Racja - zgodził się Chase. Jemu również wydawało się to trochę podejrzane.

- Prawdopodobnie Wilson przyniósł go tutaj, żeby przeprowadzić na nim więcej testów. Z jakiegoś powodu. - Zamieniła szkiełko na to z pierwszą próbką. - Myślę, że są takie same. Rzuć okiem.

Chase porównał dwie próbki włókien. - Mhm. Wyglądają na takie same. - Odsunął się, żeby przepuścić Cameron z powrotem do mikroskopu. - Jak sądzisz, co to jest? - zapytał, podnosząc kubek, którego Wilson zapomniał zabrać. Jego wierzch był przykryty paskami taśmy klejącej. - Kolejna próbka?

- Możliwe.

Chase oderwał taśmę i przyjrzał się płynowi w środku. Miał on bursztynowy kolor, więc... albo był to sok jabłkowy, albo mocz. Chase powąchał kubek.
- To próbka moczu - powiedział do Cameron.

- To trochę dziwne.

- Tak sądzisz?

Ale Cameron miała poważną minę. - Może to House'a. Może on jest chory.

- Wiemy, że House jest chory - przypomniał jej Chase. - Dlatego go tu nie ma.

- Chodzi mi o prawdziwą chorobę. A Wilson próbuje się dowiedzieć, co mu dolega.

Chase pokręcił głową. - Poprosiłby nas o pomoc.

- A jeśli House powiedział mu, żeby tego nie robił?

- Jak wtedy, kiedy nie miał raka? - To faktycznie wydawało się prawdopodobne. - Może nawet sam nie wie, że Wilson go leczy. To by wyjaśniało, czemu próbka jest w kubku na kawę, a nie w odpowiednim pojemniku.

Cameron przytaknęła z zapałem. - Aha... I może przyniósł tutaj tego misia, bo wcześniej kazał House'owi na niego nakaszleć, czy coś w tym stylu.

To miało nieco więcej sensu, niż wyjaśnienia Wilsona. - Teraz, kiedy o tym wiemy, możemy pomóc.

- Zacznijmy od przeprowadzenia każdego badania moczu, jakie uda nam się wymyślić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:03, 05 Kwi 2010    Temat postu:

To samo, co JoJo? To niedobre ;D

Okej, jestem tu, bo dziadkowie przyjechali i uciekłam xD

Cytat:
jego czy Doktora Misia.

Ba, że jego.

Cytat:
Wilson zdołał powstrzymać się przed zadaniem pytania o to, jak on będzie w nim oddychał.

No właśnie, jak? Przecież się udusi

Cytat:
- I może przegryzłbym kilka ciasteczek, czy coś w tym stylu. Albo muffinkę. Muffinki są dobre.

O damn!
House robi się Kubusiem Puchatkiem!

Cytat:
Gdy tylko Wilson pomógł mu pootwierać paczuszki, House zaczął polewać miodem muffinki i babkę.

Łał, House lubi miód.
Nienawidzę miodu, psuje smak wszystkiego :<

Cytat:
- Żebym przypadkiem się z niego nie napił, kiedy będę go niósł.

Ciekawe, jak smakowałby mu mocz misia

Cytat:
House poszedł za ciosem, tym razem wydając bardzo realistyczny odgłos pierdnięcia


Chcę takiego misia

Cytat:
to prezent dla House'a!

"Cześć, House. Mam Misia dla Ciebie. Chodź, zgwałcimy go"


Cameron jest geniuszem
Będą teraz badać misia pod kątem 64937543 chorób, jakie uda im się znaleźć, najs ;D Gorzej, jak będą ciągle wyrywać coś z misia

No, Wena. I czasu przede wszystkim


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pon 11:03, 05 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:16, 05 Kwi 2010    Temat postu:

Świetne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:59, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Richie
Mialam dokładnie takie samo wrażenie:) Niby nic sie nie dzieje, biegają trochę tu i trochę tam i nagle koniec...
W każdym razie koniec w dobrym, hilsonowym stylu
ale z drugiej strony, takie cukierkowe fiki powinny się ciągnąć foreveeeer

Aaa i spokojnie, trzymasz mnie w niepewności z 'Gimme...'


333bulletproof
Fabryka misiów? Pierwsze słyszę, serio
dzieki, ide popatrzeć coż to jest. I wcale nie brzmisz dziwacznie:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:26, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Richie ja z toba nie wytrzymam
To jest boskie, przez tego fika, kiedy patrze na pluszaki mojego brata nie moge sie powstrzymac przed wiekim :: na twrzy

Cytat:
Cytat:
mazel napisał:
i czy istnieje jakas granica misiowacenia


obawiam się, że istnieje... taka w której House przestaje różnić się czymkolwiek od zwyczajnego misia, jeśli wiesz, co mam na myśli *boi się*


Richie to *boi sie* nie brzmi dobrze, ale strasznie i wlasnie daltego musze to zobazyc

Cytat:
Zapukał do drzwi własnego biura, zanim je otworzył, licząc na to, że jeśli House robił coś obrzydliwego, będzie miał na tyle poczucia przyzwoitości, żeby przestać.


tak, a slonie zaczna latac

Cytat:
Spójrz na mnie, jestem cały pognieciony.


nagle mu to przeszkadza jak do tej pory nie byl fanem zelazka

Cytat:
I może przegryzłbym kilka ciasteczek, czy coś w tym stylu. Albo muffinkę. Muffinki są dobre


Oj tak muffinki sa dobre ale House nam misiowaceje w zawrotnym tepie tylko jedzonko mu w glowie

Cytat:
Następnym razem, kiedy jakaś czarownica będzie chciała w coś cię zamienić, zamierzam to właśnie jej zasugerować.


Wilson czy ty kiedys widziales worek ziemniakow z ogonkiem

czekam na cd

pozdrawia mazel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:00, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
To samo, co JoJo? To niedobre ;D

JoJo SĄ dobre I pewnie to nie to samo, ale na oko podobne

Izoch napisał:
No właśnie, jak? Przecież się udusi

może nie musi oddychać? tak jak waaampiiiiryyyy

Izoch napisał:
Nienawidzę miodu, psuje smak wszystkiego :<

cytryna z miodem jest dobra!!! jako maseczka wzmacniająca paznokcie Tylko nie wiem, czy powinno się ją potem z tych paznokci zlizywać

Izoch napisał:
Ciekawe, jak smakowałby mu mocz misia

to zależy, czy z miodem, czy bez

Izoch napisał:
"Cześć, House. Mam Misia dla Ciebie. Chodź, zgwałcimy go"

oł noes!!! (i czym ja mam teraz wytrzeć kawę z lapka, no czym? )
Aż mi się ten fik z kotkiem przypomniał. I z jednorożcem. Znowu Kotek rlz, House go pomścił



***

Vicodinka - wspaniały avek

***

advantage napisał:
Aaa i spokojnie, trzymasz mnie w niepewności z 'Gimme...'

uff, całe szczęście, że moja ochronna czapka z folii aluminowej nadal działa

***

mazel napisał:
Richie ja z toba nie wytrzymam

to się (s)puść

mazel napisał:
Richie to *boi sie* nie brzmi dobrze, ale strasznie i wlasnie daltego musze to zobazyc

na szczęście House nie zmisiowacieje do końca... Bo wtedy Wilson miałby na półce w gabinecie dwa misie

mazel napisał:
Wilson czy ty kiedys widziales worek ziemniakow z ogonkiem

taaak Jak do worka wlazł szczur i tylko ogonek wystawał mu na zewnątrz



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:00, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Rozdział 12

House był na tyle wystraszony bliskim spotkaniem z Cameron, że nie poprosił Wilsona, żeby zabrał go jeszcze raz do laboratorium. Po tym, jak Kendra wybudziła się po operacji, a Wilson sprawdził, co u niej słychać, House wrócił do kartonu i obaj pojechali do domu.

House zaczął nabierać pewnego sentymentu do swojego pudełka. Był to z pewnością najbezpieczniejszy i najbardziej godny sposób podróżowania. Gdy był w środku, nie zgniatano go, ani nikt nie mógł go złapać znienacka. Podatność na bycie złapanym przez kogoś była najważniejszą wadą jego nowego ciała. Bycie małym, uroczym i puszystym najwyraźniej sprawiało, że ludzie uważali jego anatomię za publiczną własność.

Teraz, kiedy Wilson zrobił w ściankach otwory, przez które można było wyglądać na zewnątrz, House mógł podróżować w kartonie, nie nudząc się przy tym. Wilson niósł go na wysokości klatki piersiowej, więc House miał wrażenie, jakby żeglował przez szpital będąc niewidzialnym i na dodatek miał doskonałą możliwość spoglądania na kobiece piersi. Gdy Cuddy pojawiła się w jego polu widzenia, House stwierdził, że jest w stanie rozpoznać ją właśnie po nich.

- Wilson, wpadłeś już na jakiś pomysł, w sprawie... małego problemu House'a?

- Nie - odparł Wilson przepraszającym tonem. - Przeprowadziliśmy dzisiaj na nim kilka badań, ale tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się niczego.

- Czy on tam jest? - Cuddy podniosła pokrywkę i zajrzała do środka.

House pomachał do niej.

Cuddy pomachała do niego. - Cześć!

Cuddy zachowywała się bardzo dziwnie. - Jedziemy do domu - poinformował ją. - Cameron mnie uszczypnęła i widziała mój ogon. Potrzebuję telewizji, żeby poczuć się lepiej.

Wilson zatrzasnął pokrywkę i przytrzymał ją ręką. - Wpadliśmy na Chase'a i Cameron w laboratorium - wyjaśnił. - Ale nie wiedzą, co się stało. Jeszcze.

- Prawdopodobnie tak jest najlepiej. Nie chciałabym, żeby rozeszła się plotka, że jeden z moich szefów oddziałów jest... no wiesz.

- Misiem - podpowiedział uczynnie z wnętrza pudełka House.

- Ciii - uciszył go Wilson. - W każdym razie dam ci znać, jeśli coś się zmieni.

Wilson nie podnosił pokrywki, póki nie znaleźli się bezpiecznie w samochodzie. House wstał, dla równowagi przytrzymując się łapami o krawędź pudełka. - Dzisiaj znowu zostaniesz na noc?

- Mhm. Po drodze powinniśmy pojechać do sklepu. Ty możesz zaczekać w samochodzie.

- Nie chcę. - House usiadł z impetem, kiedy Wilson ruszył z parkingu. - Zamów zakupy do domu.

- Wtedy nie zawsze przysyłają produkty najlepszej jakości - odparł Wilson. - Wolę sam wszystko wybrać.

- A ja wolałbym nie siedzieć przez godzinę w samochodzie, kiedy ty będziesz obmacywał [link widoczny dla zalogowanych]. - House doznał olśnienia. - Poza tym w zamkniętym samochodzie robi się gorąco. Nie widziałeś ogłoszeń o niezostawianiu psa w samochodzie? Mógłbym umrzeć.

- Nie wiem, czy pluszowe misie są podatne na udar cieplny.

- I chcesz zaryzykować?

- Słuszna uwaga.

Pojechali prosto do domu. Kiedy tylko weszli do środka, Wilson wypakował House'a z pudełka i poszedł do kuchni. House'owi zajęło o wiele więcej czasu przebycie pokoju na jego siedmiocentymetrowych nogach, ale gdy dotarł na miejsce, zastał Wilsona przy sporządzaniu listy zakupów.
- Masz może mandarynki? Myślę, że moglibyśmy zrobić sałatkę, którą tak lubisz.

- Czemu miałbym mieć mandarynki?

- Racja. Okej, więc zjemy stek, pieczone ziemniaki, zielone banany i sałatkę. Jutro możemy zjeść kanapki z mięsem i to, co zostanie. Chciałbyś może coś specjalnego?

- Razowe krakersy - odparł House. - I pianki. Mam ochotę na [link widoczny dla zalogowanych].

Wilson zawahał się na chwilę. - W porządku. Więc będzie nam potrzebna jeszcze czekolada.

- Aha. A jutro rano możesz mi zrobić na śniadanie naleśniki z wiórkami czekoladowymi.

- Mogę, co? Szczęściarz ze mnie.

- Wielki szczęściarz - zgodził się House. - Założę się, że mnóstwo ludzi chciałoby mieć chodzącego i mówiącego pluszowego misia.

- Mnóstwo ośmiolatków, mhm - przytaknął Wilson. - Tak czy siak wkrótce znowu będziesz chodzącym i mówiącym facetem w średnim wieku.

- Kogoś takiego też chciałoby mieć mnóstwo ludzi.

- Ogólnie rzecz biorąc, tak. Ale pewne określone modele cieszą się większym popytem od innych.

- Na mnie jest ogromny popyt - odparł House.

- Mhm - mruknął wymijająco Wilson. - Zadzwonię teraz do sklepu. - Zabrał swoją krótką listę do salonu.

House podreptał za nim i pociągnął go za nogawkę spodni. - No co? Uważasz, że nie ma na mnie popytu?

- House, rozmawiam przez telefon. Proszę się upewnić, że warzywa są świeże. Ostatnim razem niektóre były zwiędnięte. I jeszcze opakowanie sera feta. Och, i proszę dodać jeszcze trochę [link widoczny dla zalogowanych].

- Uważam, że bardzo łatwo mnie lubić - poinformował Wilsona House. - W końcu ty mnie lubisz.

- I kilogram [link widoczny dla zalogowanych]. Odcięte z boku, z bardzo małą ilością tłuszczu.

- Lubisz mnie, prawda? Jestem twoim najlepsiejszym przyjacielem.

- Tak, jesteś moim najlepsiejszym przyjacielem - powiedział Wilson. - Nie, nie pani. Przepraszam. To mój... pies. Nie daje mi spokoju. Niech no sprawdzę... warzywa, steki, ser... przydałoby nam się jeszcze tuzin jaj i litr dwuprocentowego mleka - dodał odchodząc razem z telefonem.

House ruszył za nim, ale zanim go dogonił, Wilson zamknął się w sypialni. A on nie był w stanie dosięgnąć do klamki.
- Hej! - House zaczął walić pięściami w drzwi, ale jego pluszowe łapy nie robiły wystarczającego hałasu, by zwrócić uwagę Wilsona.

Odcięty od własnej sypialni, w swoim własnym domu. Humph. House usiadł na podłodze przed drzwiami, splatając na piersi pulchne ramiona. Kiedy tylko Wilson wyjdzie, wygarnie mu, co o tym wszystkim myśli.

<center>###</center>

Gdy Wilson uporał się ze składaniem zamówienia, House nadal siedział przed drzwiami. - Hej!

Wilson podniósł go do góry. - Hej ci.

House zaczął się wiercić z oburzeniem. - Nie jestem psem!

- Wiem. Jesteś misiem. - Wilson usiadł na kanapie.

- Właśnie! - House wyswobodził się z uścisku i stanął obok niego na siedzisku kanapy. - Twoim misiem, prawda?

Wilson się zawahał. No cóż, House z całą pewnością nie należał do nikogo innego. - Pewnie.

- A zatem - powiedział House, zdecydowanie kiwając głową - to dowodzi, że jest na mnie popyt.

Wilson nie był do końca pewien, w jaki sposób to tego dowodzi, ale zdecydował się z tym nie sprzeczać. - Jasne - przytaknął. - Zakupy nie przyjadą prędzej jak za godzinę. Chcesz coś pooglądać?
Poprzedniego dnia House odkrył, że nie potrafi zbyt sprawnie obsługiwać pilota. Nie chodziło o to, że nie mógł naciskać na przyciski - problemem było naciskanie ich pojedynczo.

- Sprawdźmy, co leci na kanale z komediami - odpowiedział.

Właśnie nadawali komedię sytuacyjną, rozgrywającą się w szpitalu. House najwyraźniej stale to oglądał - kiedy pojawiała się nowa postać, House opowiadał jej życiorys.

- Okej, ale kim jest ta cała Sasha? Wydawało mi się, że mówiłeś, że ten facet jest singlem.

- Sasha to imię jego skutera - wyjaśnił House. - Myślisz, że mojemu motocyklowi potrzebne jest imię?

- Prawdopodobnie nie. Przyszło ci jakieś do głowy?

- To nie byłoby imię jak dla dziewczyny - powiedział stanowczo House. - Tylko coś fajnego. Na przykład "Rozpruwacz" albo "Szpon".

- To mają być fajne imiona? - zapytał z powątpiewaniem Wilson.

- No, może nie te konkretne imiona. Ale jakieś do nich podobne.

Pukanie do drzwi ocaliło Wilsona od konieczności odpowiadania. - Nie ma mowy, żeby to była dostawa ze sklepu. Nie mogli przyjechać tu tak szybko, nawet gdyby nie musieli poświęcić ani chwili na zapakowanie naszego zamówienia.

- Idź, sprawdź kto to - powiedział House.

Wilson poszedł i wyjrzał przez judasza. - Cholera! To Chase i Cameron. Co mamy robić? Udawać, że nas nie ma?

- Mhm... Nie, czekaj... mogliby się włamać. Musimy mnie ukryć! - Głowa House'a obróciła się, kiedy rozglądał się za stosowną kryjówką.

- Miałeś być chory - przypomniał mu Wilson. - Idź do sypialni... Powiem im, że odpoczywasz.

- To powinno się udać - zgodził się House. - Jeśli będą nalegać, mogę do nich wołać z łóżka. - Zsunął się z kanapy i ruszył w kierunku sypialni.

Chase i Cameron zapukali ponownie.
- Jedną chwileczkę! - krzyknął Wilson. Porwał House'a z podłogi i pognał z nim do sypialni, a następnie zatrzasnął drzwi pokoju.

Wracając do frontowych drzwi, zatrzymał się, żeby wejść w swoją rolę. House był chory. On sam był odrobinę poirytowany, że całe to pukanie może zakłócić odpoczynek pacjenta. Pewnie. Otwierając drzwi, rzucił okiem w kierunku sypialni.
- Cześć wam. Możecie zachowywać się ciszej? Chyba go nie obudziliście, ale...

- Wybacz - powiedział Chase.

- House śpi? - Cameron wyglądała na zawiedzioną. Podała Wilsonowi małą papierową torebkę. - Proszę... Przynieśliśmy zupę.

Chase wręczył mu drugą torebkę. - I winogrona.

- Dzięki... Jestem pewien, że House to doceni. Co słychać? - Nie wiedząc, co ma robić, Wilson cofnął się o krok i wpuścił ich do środka. - Tylko to odłożę... - Machnął ręką w stronę kuchni i zabrał tam zupę i winogrona.

Kiedy wrócił, Cameron i Chase siedzieli na kanapie, wyglądając na zakłopotanych.
- Wiemy, co się dzieje - powiedziała Cameron.

Wilson zerknął na drzwi sypialni. - Tak?
Jakim cudem się domyślili? On sam w to nie wierzył, póki nie zobaczył tego na własne oczy.

- Po tym, jak wpadliśmy na ciebie w laboratorium, stało się to całkiem oczywiste - ciągnęła Cameron. - House o niczym nie wie, prawda?

Wilson odprężył się odrobinę. Najwyraźniej cokolwiek podejrzewała Cameron, nie chodziło o prawdę. - House nie wie o...?

- O tym, że próbujesz go zdiagnozować - sprecyzował Chase. - Prawdopodobnie upiera się, że to tylko przeziębienie czy coś takiego, prawda?

- Ach! Ach, tak. Wiecie, jaki on jest. Nie zjawi się w szpitalu na żadne badania. - To wytłumaczenie było dobre jak mało które. Wilson był wdzięczny, że oni sami wyskoczyli z taką dobrą przykrywką.

- Chętnie pomożemy. Zrobiliśmy wszystko, co nam przyszło do głowy z tą próbką moczu, którą zostawiłeś.

- Uh... świetnie! - Przynajmniej oszczędzono mu zajmowania się tą próbką. - Znaleźliście coś niezwykłego?

- Nie - przyznała Cameron. - Glukoza, białko, stężenie... wszystko w granicach normy. Badanie toksykologiczne nie wykazało niczego poza Vicodinem i alkoholem.

- To dobrze.

- A więc co się dzieje? - ciągnęła Cameron. - Jakie ma objawy?

Umysł Wilsona zawirował. Nie mógł za bardzo powiedzieć: "Pacjent ma trzydzieści dziewięć i pół centymetra wzrostu i jest zrobiony ze sztucznych włókien". Ale co mógł powiedzieć? Problemy ze skórą?
- Nie sądzę, że on... Wydaje mi się, że powinienem uszanować jego prywatność. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że nie chce, żebyście wiedzieli.

- Ale możemy pomóc - upierał się Chase. - Jeśli się o niego martwisz, powinieneś nas wykorzystać. Razem szybciej się z tym uporamy.

Chase miał rację. Gdyby House rzeczywiście był chory, chciałby, żeby włączyli się do sprawy.
- Dzisiaj czuje się o wiele lepiej, a wszystkie wyniki do tej pory były w normie.
Żadna z tych rzeczy nie była do końca nieprawdą... House dobrze sobie radził ze swoim zmisiowaceniem, a jego wyniki były albo prawidłowe jak na człowieka - tak jak analiza moczu - albo takie, jakich można by oczekiwać po pluszowej maskotce - tak jak rentgen.
- Być może przesadziłem, a on naprawdę złapał tylko poważne przeziębienie - mówił dalej Wilson. - Będę miał na niego oko i jeśli znowu mu się pogorszy, to dam wam znać.
Z tym nie mogli się kłócić, prawda? Wstał z kanapy, dając im do zrozumienia, że wizyta dobiega końca.

Chase załapał aluzję i wstał. - Okej, cieszę się, że House czuje się lepiej.

Cameron podniosła się nieco wolniej. - Więc już się o niego nie martwisz?

- Nie za bardzo. House nie dba o siebie, sami wiecie - paplał Wilson. Pewnie chcieliby wiedzieć, czemu on ciągle tam jest, skoro z House'em wszystko w porządku. - Nie odżywia się odpowiednio i nie pije wystarczająco dużo płynów. Ale nie wydaje mi się, żeby jego stan był poważny.

- No to chyba niedługo zobaczymy go z powrotem w pracy - zasugerowała Cameron.

- Mhm - przytaknął Wilson. - Jeszcze kilka dni powinno załatwić sprawę. - Prawdopodobnie do tego nie dojdzie... ale House będzie mógł wykombinować następną wiarygodną wymówkę.

<center>###</center>

Chase śpieszył się, żeby dogonić Cameron, która zbiegała po frontowych schodach kamienicy House'a.
- Wygląda na to, że przyjechaliśmy tutaj na marne. Chcesz wyskoczyć na hamburgera albo coś w tym stylu? Żeby to popołudnie nie było totalną klapą?

- Totalną klapą? Myślisz, że Wilson powiedział nam prawdę? - zapytała kpiąco.

- A co, ty uważasz, że kłamał? - Chase spojrzał z powątpiewaniem na oświetlone okna mieszkania House'a. - Ale gdyby House był chory, Wilson chciałby, żebyśmy mu pomogli.

- Gdyby chciał, żeby House został zdiagnozowany, wtedy chciałby naszej pomocy - poprawiła go Cameron. - Wydaje mi się, że on już wie, co dolega House'owi... I chodzi o coś, czego on wolałby nie rozpowiadać.

- Więc może powinniśmy... no wiesz... pilnować własnego nosa - zasugerował Chase. Gdyby House faktycznie cierpiał na jakąś wstydliwą albo obciążającą chorobę, raczej nie pochwaliłby ich inicjatywy, kiedy by się dowiedział, że oni wiedzą.

- Sądzisz, że House by tak zrobił, gdyby chodziło o któreś z nas?

Cameron miała słuszność.

- Chodź, wracajmy do szpitala. Jeżeli przejrzymy wszystkie badania, które Wilson dziś przeprowadził i porównamy je z listą jego pacjentów, powinniśmy być w stanie dowiedzieć się, jakiego fałszywego nazwiska używa na dokumentacji House'a.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:52, 12 Kwi 2010    Temat postu:

Serio, Richie, Ty w ogóle śpisz?

Cytat:
House zaczął nabierać pewnego sentymentu do swojego pudełka.

I pomaluje go na różowo, z niebieskimi kwiatkami, zielonymi gwiazdkami i czerwonymi serduszkami *_*

Cytat:
Cameron mnie uszczypnęła i widziała mój ogon. Potrzebuję telewizji, żeby poczuć się lepiej.

Będzie miał biedak koszmary do końca życia

Cytat:
Razowe krakersy - odparł House. - I pianki. Mam ochotę na s'mores.

Okej, to zjadłabym i ja, nawet, gdyby te pianki okazały się być JoJo.
Się zrobiłam głodna, idę po kanapkę :<

Cytat:
pomidorków koktajlowych.

Nie wiem, czemu, ale zawsze o niebo lepiej smakują mi koktajlowe pomidorki, niż takie zwykłe o.O

Cytat:
Nie, nie pani. Przepraszam. To mój... pies.

Mój pies nie jest moim najlepsiejszym przyjacielem. Szczególnie nie wtedy, gdy budzi mnie ze snu o Housie i Wilsonie, ewentualnie o Brianie i Justinie :<

Cytat:
Twoim misiem, prawda?

To jest uroooocze :

Cytat:
To Chase i Cameron.

Czemu?

Cytat:
House o niczym nie wie, prawda?

"O tym, że jest misiem? Jak ma o tym nie wie... Och, wy nie o tyyym!"

Cameron ma znowu plan


Miałam być na chwilę, a znowu mnie wciągnęło, ech xD
To teraz idę, muszę posprzątaaaaać ;D

Czasu I pozdrów korniczki *_*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:06, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Izoch napisał:
Serio, Richie, Ty w ogóle śpisz?

próbowałam tego nie robić, ale stwierdziłam, że spać jednak trzeba Ale w dzień można to robić równie dobrze, co w nocy

Izoch napisał:
I pomaluje go na różowo, z niebieskimi kwiatkami, zielonymi gwiazdkami i czerwonymi serduszkami *_*

zapomniałaś o zawieszeniu firanek w otworach do wyglądania na zewnątrz

Izoch napisał:
Będzie miał biedak koszmary do końca życia

bogu dzięki, że to nie był ten drugi ogonek

Izoch napisał:
Się zrobiłam głodna, idę po kanapkę :<

a dla mnie już nie przyniosłaś, co?

Izoch napisał:
Nie wiem, czemu, ale zawsze o niebo lepiej smakują mi koktajlowe pomidorki, niż takie zwykłe o.O

chyba będę musiała kiedyś spróbować... tylko kto mi będzie obierał te maleństwa ze skórki?

Izoch napisał:
Mój pies nie jest moim najlepsiejszym przyjacielem. Szczególnie nie wtedy, gdy budzi mnie ze snu o Housie i Wilsonie, ewentualnie o Brianie i Justinie :<

a mój owczar mnie znielubił, od kiedy zaczęłam wykorzystywać go jako Wilsona, ewentualnie House'a

Izoch napisał:
Czemu?

bo zÓo czai się wszędzie

Izoch napisał:
"O tym, że jest misiem? Jak ma o tym nie wie... Och, wy nie o tyyym!"



Izoch napisał:
To teraz idę, muszę posprzątaaaaać ;D

a jak skończysz, to wpadnij do mnie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:07, 13 Kwi 2010    Temat postu:

OSTRZEŻENIE!!! Fluff przez duuuże “F”!!!


Rozdział 13.


- Wolałbym, żebyś dał mi się tym zająć - odezwał się z dezaprobatą Wilson.

- Przestań zachowywać się jak kwoka - odparł House, poprawiając uścisk swojej łapy na widelcu. Zjedli już kolację i właśnie przygotowywali s'moresy. House zdecydował, że zajmie się piankami i przypiekaniem ich nad kuchenką.

- Co będzie, jeżeli upadniesz na palnik? - zapytał bez związku z tematem Wilson. - Teraz jesteś łatwopalny.

- To miałoby znaczenie wyłącznie wtedy, gdybym wszedł w kontakt z prawdziwym płomieniem. A tego nie planuję. - House powoli obrócił piankę. - Ta już jest gotowa. Przynieś mi krakersa.

Wilson podsunął mu razowego krakersa, po czym - kiedy House położył na nim piankę - upuścił na wierzch kostkę czekolady. I wtedy - ten wredny zdrajca - odgryzł duży kawałek!

- Hej! Ta była moja!

- Nie widziałem na niej twojego nazwiska - odpowiedział Wilson z pełnymi ustami.

- Ona była pierwsza - zauważył House. - Ryzykowałem, że się spalę, żeby ją zrobić. Mogłem upaść na palnik i stanąć w płomieniach, ot tak, whoosh! - Zademonstrował "whoosh" gestykulując tak dramatycznie, że poleciał do tyłu i upadł na swój ogon.

Wilson miał przynajmniej na tyle przyzwoitości, by wyglądać na skruszonego, kiedy zlizywał sobie czekoladę z palców. - Była całkiem niezła. Zrobię jedną dla ciebie.

- No dobra - zgodził się House.
Ale okazało się, że Wilson nie był zbyt dobry w przypiekaniu pianek. House musiał udzielić mu mnóstwa pomocnych rad, jak na przykład: "Obróć ją, szybko! Zaraz się spali!" oraz "Nie możesz trzymać jej tak daleko. Czy ty w ogóle chcesz, żeby się upiekła?"

Ale pianka w końcu została upieczona. House wepchnął cały kleisty przysmak do ust za jednym zamachem, żeby uniknąć upaćkania pianką swojego futerka.
- 'est niezła - powiedział, gryząc przekąskę. - Zrób mi jeszcze jedną - rozkazał, kiedy przełknął.

- O nie. Teraz kolej na mnie. - Wilson nabił na widelec kolejną piankę.

Skończyli, kiedy każdy z nich zjadł po pięć przysmaków.
- A ty myślałeś, że przygotowywanie s'mores w mieszkaniu to kiepski pomysł – zadrwił z Wilsona House.

- Nic takiego nie mówiłem - zaprotestował Wilson.

- Ale coś sobie pomyślałeś.

Wilson temu nie zaprzeczył.

<center>###</center>

Wilson nie był w stanie odetchnąć z ulgą, póki House nie znalazł się poza bliskim sąsiedztwem otwartego ognia. Nawet mimo tego, że House upierał się, iż nic mu się nie stanie, Wilson ciągle wyobrażał sobie, że jego najlepszy przyjaciel skończy jako pochodnia. Przez cały czas kiedy House siedział w pobliżu kuchenki, Wilson ćwiczył w myślach wszystkie ruchy, które byłyby potrzebne, żeby wrzucić go do zlewu i odkręcić kurek z wodą.

Na szczęście deser upłynął bez żadnych wypadków i Wilson mógł zanieść House'a do salonu, gdzie było bezpiecznie.

House natychmiast usadowił się na kanapie, nucąc pod nosem, gdy Wilson skakał po kanałach.

Wreszcie Wilson zatrzymał się na jakimś programie i wyciszył telewizor. - Więc jak ci teraz jest?

- Teraz, to znaczy kiedy? - zapytał otwarcie House.

- No teraz. Kiedy jesteś misiem.

Twarz House'a zmarszczyła się z namysłem. - Chyba w porządku. Czemu pytasz? Nie sądzisz, że jest w porządku?

- Pewnie - odparł Wilson. - Wczoraj byłeś nieźle zdenerwowany tym, że jesteś misiem.

House wzruszył ramionami. - Miś-lę, że nie jest źle. Załapałeś? Powiedziałem: "miś-lę". Bo jestem misiem.

- Mhm, załapałem - jęknął Wilson.

- Co mi przypomniało - ciągnął House. - Mamy w domu jagody? Bo zjadłbym trochę jagód. Na przykład z lodami.

I tak zakończyła się głęboka rozmowa na temat uczuć House'a związanych z byciem małym pluszowym zwierzakiem. Obejrzeli parę filmów, zjedli jeszcze kilka przekąsek, chociaż - w istocie - nie mieli w domu jagód.
- Musimy jutro trochę zamówić - powiedział złowrogo House, kiedy się o tym dowiedział. Wilson zaproponował pomidorki koktajlowe zamiast jagód, ale House kategorycznie się temu sprzeciwił. - Pomidory to nie jagody. Nawet jeśli też są okrągłe. Tylko idiota dodałby pomidorów do lodów.

Wilson musiał się z tym zgodzić. Zamiast tego zjedli lody z polewą czekoladową.

Po drugim filmie House przeciągnął się i ziewnął. - Idę do łóżka - oświadczył, zsuwając się z kanapy. Zrobił kilka kroków w kierunku sypialni, po czym zatrzymał się, patrząc wyczekująco na Wilsona.

- Och. Wygląda na to, że powinienem pójść i cię położyć - uświadomił sobie Wilson.

- Albo to, albo zbuduj dla mnie bardzo mała drabinę - przytaknął House.

- No to idź przebrać się w piżamę, a ja za minutkę ci pomogę.

- Nie mam piżamy - odparł House. - Będę spał w moim futerku.

Wilson stwierdził, że nie będzie się nad tym zastanawiał. - W takim razie chodźmy.

Przed położeniem House'a do łóżka, Wilson musiał go zabrać do łazienki. House doszedł do wniosku, że najlepszą strategią w domu będzie dla niego stanięcie na desce klozetowej. Wilson niepokoił się, że House może wpaść do środka, ale to było najlepsze ze wszystkich możliwych rozwiązań. Kiedy House skończył, Wilson wziął go na ręce i umył mu twarz i łapy.

- Hej! - zaprotestował House. - Napad z użyciem śmiercionośnej myjki! Na pomoc!

- Nie chcę, żebyś zaczął pleśnieć, a ty? Co będzie, jeśli przyjdą myszy i zaczną cię skubać, bo jesteś pokryty piankową mazią?

- Jesteś strasznym pesymistą - powiedział House, klepiąc się łapą po umytej twarzy. - Teraz potrzebna mi moja tabletka.

Ponieważ zamknięcie zabezpieczające pojemnik przed dziećmi, zabezpieczało go również przed misiami, Wilson otworzył House'owi buteleczkę tabletek. Starał się nie myśleć o tym, w jaki sposób pigułka dostawała się do ciała House'a, skoro jego usta były - kiedy tylko ich nie używał - niczym więcej, jak naszytą kreską. House wrzucił tabletkę do ust - jakimś cudem - a następnie wyciągnął ramiona, żeby Wilson go podniósł.
- A teraz do łóżka.

Wilson podniósł House'a, przytulając go do swojej piersi. House otoczył ramionami jego szyję - obejmując go albo przytrzymując się dla bezpieczeństwa - Wilson nie miał pewności.

W pokoju House'a większość poduszek i koców leżała na podłodze. Wilson pozbierał je i pościelił łóżko - z House'em wciąż uwieszonym u szyi. House położył łapy na jego uszach. - Czy za ich pomocą mogę tobą sterować?

- Nie wiem... może powinieneś spróbować.

House pociągnął go za lewe ucho i Wilson skręcił w lewo, jakby został pociągnięty w tamtym kierunku.
- Działa! - pisnął z zachwytem House. - Okej, a teraz w tę stronę! - Pociągnął za drugie ucho Wilsona.

Nie było wielkim zaskoczeniem, że House ciągnął tę zabawę o wiele dłużej, niż Wilson uznawał to za śmieszne. Musiał okrążyć pokój kilkanaście razy, zanim w końcu House skierował go w stronę łóżka i zszedł z niego. House zaczął bez skrępowania pozbywać się swoich małych ubranek. Na szczęście przestał, kiedy została mu już tylko bielizna.
- Myślę, że powinieneś zostać - oznajmił.

Wilson przystanął. Czy przypadkiem nie przeprowadzili poprzedniego dnia tej rozmowy - z tym wyjątkiem, że na odwrót?
- Nigdzie się nie wybierałem.

- A, to dobrze. - House uderzył parę razy pięściami w poduszkę, dodając kilka kopniaków dla lepszego efektu. Kiedy poduszka została całkowicie zmiękczona, opadł na nią i rozciągnął się. - Jeżeli będziesz chrapać, to cię walnę - ostrzegł.

- Okej - mruknął Wilson. Byłaby to lepsza pogróżka, gdyby House wrócił do swojej normalnej postaci; Wilson nie był zbytnio przekonany, że jego pluszowy przyjaciel byłby w stanie zrobić mu jakąś krzywdę. - No to dobranoc - dodał, gasząc światło.

- Dokąd się wybierasz? - zapytał House ze szczerym zaniepokojeniem.

- Na twoją kanapę - odpowiedział Wilson.

- Ale ty musisz zostać ze mną - upierał się House. - Powiedziałeś, że zostaniesz. No i jestem twoim misiem.

Upłynęła chwila, zanim Wilson połapał się, o co chodzi. - Och... chcesz, żebym został tutaj?

House pociągnął nosem. - Tak. Powiedziałeś, że zostaniesz.

Wilson doskonale wiedział, że tego nie mówił, ale się nie sprzeczał. Nieszczególnie chciał się gnieść na kanapie, zwłaszcza jeśli House i tak na koniec miał do niego dołączyć.
- Najpierw muszę umyć zęby i tak dalej.

- Tylko szybko!

Wilson nie miał zamiaru jakoś wyjątkowo śpieszyć się ze swoją wieczorną toaletą. Jeśli House by zasnął, kiedy on będzie się szykował do łóżka... no cóż, prawdopodobnie nie byłoby to takie złe. Spanie w jednym łóżku z najlepszym przyjacielem wiązało się z gwarantowanym zażenowaniem, nawet w obecnych futrzanych okolicznościach.

Kiedy w końcu Wilson - świeżo wykąpany, ogolony i z wyszorowanymi zębami - wrócił do pokoju House'a, wyglądało na to, że jego plan zadziałał. House sprawiał wrażenie, że śpi - na tyle, na ile to było możliwe do stwierdzenia w przypadku misiów. W każdym razie nie usiadł i nie wyśpiewał na cały głos radosnego powitania.

Wilson obszedł łóżko dookoła i wsunął się pod przykrycie po przeciwnej stronie. Gdyby wiedział, że przyjdzie mu tu spać, zmieniłby pościel. Bóg raczył wiedzieć, od jak dawna House tego nie robił.

W jakiś sposób udało mu się porzucić myśli na temat brudnej pościeli i ułożyć się wygodnie. Wiedział, że łóżko House'a - miał okazję je kiedyś wypróbować - było cudowne. Po zawale, House kupił najlepsze łóżko na rynku z zamiarem zrekompensowania sobie bólu w nodze komfortem dla całego ciała. Wyciągał Wilsona ze sobą na poszukiwanie łóżka przez kilka następujących po sobie weekendów i upierał się, żeby Wilson pomógł mu wypróbować każdy materac w sklepie. Wilsonowi udało się przynajmniej odmówić skakania na nie. Po odwiedzeniu pierwszych dwóch sklepów.

Łóżko było dokładnie takie, jak je zapamiętał. Leżenie na nim przypominało spanie na chmurze, z idealnym podparciem lędźwiowej części kręgosłupa. Wilson westchnął z zadowoleniem.

Dopóki House nie zaczął się turlać. Obrócił się kilka razy, aż zderzył się z bokiem Wilsona. - Cześć!

- Cześć, House - westchnął Wilson.

- Teraz możemy spać.

- Taki właśnie miałem zamiar.

- No to super. - House wcisnął się w jego ramiona. - Od razu lepiej. Dobranoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:27, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Ostatni moment...
Słooodkie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin