Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Little Hope [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:27, 14 Lis 2009    Temat postu:

No coraz bardziej dramatycznie nam się robi, nie dość że House się zapadł pod ziemię to jeszcze ten koniec.... ech....

ps. Podobała mi się ta wstawka z 5 sezonu bardzo bardzo nawet

Nie mam dziś czasu na długaśne komentarze. Więc napiszę tylko że nie zawiodłaś mnie i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:36, 14 Lis 2009    Temat postu:

dramatycznie się zaczyna C:

podobało mi się i czekam na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:28, 15 Lis 2009    Temat postu:

Jestem okropnie wkurzona!!! Opowiem wam pewną historię:
Niedawno, jakieś trzy tygodnie temu dostałam Wena. Byłam strasznie szczęśliwa, uczyłam go sztuczek, a on w zamian podarował mi różne słowa, i znaki interpunkcyjne. Niestety wczoraj, gdy jadłam z moim Wenem kolację, on się zbuntował i zażądał zmiany całej części trzeciej. Nie wiem czemu mu uległam, ale widzę, że to był błąd bo teraz za dużo sobie pozwala. Więc błagam, nie bijcie mnie za to co napisałam, bo mi też to nie leży
Dedykacja jest oczywista jak słońce: Marysiaaa, Klecza, Martusia14, Kika, Baby i Monad która wróciła na Ziemię Obiecaną Dzięki wam za wsparcie


Miesiąc później.

Lisa leżała na szpitalnym łóżku i po raz dziesiąty przewracała kartki w tym samym, kolorowym czasopiśmie. Miała już dość leżenia.
- Wilson, ja chc…
- Nie! I jak zaczniesz marudzić za pięć minut, odpowiedź wciąż będzie brzmiała: Nie! – przerwał jej, spoglądając z nad dokumentów.
- Ale ja czuje się bardzo dobrze – nie dawała za wygraną.
- Bardzo dobrze czułaś się też dwa tygodnie temu, kiedy to zasłabłaś w recepcji. – mruknął i wrócił do pracy.
- Dlaczego jesteś taki uparty?! – marudziła.
- Bo się o ciebie troszczę – uśmiechnął się z satysfakcją. Lisa zrobiła naburmuszoną minę i oparła głowę na poduszce. Nie miała już ochoty leżeć w tych czterech ścianach. Znała już chyba każdą rysę i każdą kropkę, którą odcisnął na nich czas. Przynajmniej wiedziała, że jak już stąd wyjdzie, to zleci odnowienie sal. Słyszała jak onkolog przewracał kartki w książce, którą ona zdążyła przeczytać dwa razy. Strasznie męczyło ją nic nie robienie. Wiedziała, że nic nie robienie w końcu doprowadzi ją do wspomnień o których powoli zaczęła zapominać.
O których starała się zapomnieć. Przymknęła oczy. Zastanawiała się, czy gdyby dostała jeszcze jedną szansę od życia, czy cokolwiek by w nim zmieniła? Tak bardzo chciała przekonać samą siebie, że zmieniła by prawie wszystko, ale obawiała się, że odpowiedź jest zupełnie przeciwna. Nie zmieniła by żadnej sekundy aż do momentu, gdy powiedział jej o wyjeździe. Gdyby mogła cofnąć czas, zatrzymała by go, nie pozwoliłaby mu odejść. Już niestety nie miała nadziei, że wróci. Nadzieja zniknęła, a z wraz z nią szansa na szczęśliwe życie. Choć niezupełnie mogła powiedzieć, że jest nieszczęśliwa. Przypomniał jej się dzień, w którym to obudziła się po zasłabnięciu w gabinecie. Kiedy poznała Rayan’a.

<i>Zaczęła dochodzić do siebie. Słyszała głosy dobiegające z jakiejś nieokreślonej odległości. Otworzyła z trudem oczy i ujrzała Cameron i Chase’a, który miał ta samo zatroskaną minę jak jego towarzyszka. W uszach dźwięczał jej nieznośny odgłos aparatury mówiącej o szybkości bicia jej serca. Gdy już w pełni odzyskała świadomość, pierwszym odruchem było dotknięcie brzucha.
- Z dzieckiem wszystko w porządku. – wyprzedziła jej pytanie Allison. – Szczerze mówiąc, jest w lepszym stanie niż ty.
- Nie powinnaś się tak przepracowywać. Jesteś w ciąży, nie możesz sobie pozwolić na takie wybryki. – dodał Robert. Teraz do uszu dziekanki dotarł dźwięk pager’ów.
- Musimy iść – powiedział i poklepał ją po ręce. – Wszystko będzie dobrze.
Wyszli. I znów została zupełnie sama. Nie miała się do kogo odezwać, nikomu wyżalić. Jej rozmyślania rozbiło ciche kaszlnięcie. Odwróciła głowę w prawo i ujrzała nadzwyczajnie przystojnego mężczyznę. Był na oko w jej wieku, może ciut starszy. Miał lekki zarost i jasnobłękitne oczy. Łudząco przypominał, jej ukochanego. Dlaczego los tak się nad nią pastwił? Już wystarczająco dużo przeszła. Zobaczyła, że nieznajomy przygląda się jej z bardzo dużą uwagą.
- Na co się pan tak patrzy?
- Wcale się nie patrzę. – zaprzeczył spokojnie.
- To jak pan to nazwie? – zapytała kpiąco.
- Podziwianiem.
Tak zaczęła się ich wspólna historia. Jak się później okazało był znanym pisarzem. Zaczarował ją. Nawet nie zauważyli kiedy to wszystko zamieniło się w silną przyjaźń. </i>

Przywiązali się do siebie. Odczuli to, gdy Rayan został wypisany ze szpitala. Czuła przykrość. Nie chciała żeby jej zostawiał, czuła, że gdy ma go przy sobie jest bezpieczna. Jaki uśmiech wywołał na jej ustach, gdy pojawił się w szpitalu nazajutrz. I choć było jej z tym dobrze, gdzieś w głębi serca czuła, że oszukuje człowieka którego tak naprawdę, szczerze kochała.
Ale nie robiła przecież nic złego. Znalazła oparcie w mężczyźnie, który nie był House’m. To sprawiało jej ból. Było jeszcze coś co nie dawało jej spokoju. Czy to było dla niego czymś więcej? Nie wiedziała czego ma oczekiwać. Rayan Riverso był niezwykle ciepłym i miłym człowiekiem. Nie przeszkadzało mu w ogóle, że Lisa ma pięcioletnią córkę, a drugie dziecko w drodze. Wciąż ją pocieszał, wspierał i umiał ją rozśmieszyć do bólu, a ten dar miała tylko jedna osoba. Było jednak coś, co miała Rayan’owi za złe. Zabił jej nadzieję. No może nie do końca. Wytarł ją jak gumka wycierała kredkę. Kolor wyblakł lecz nie znikł zupełnie. ‘Do cholery, przecież trochę nadziei można mieć?!’ - myślała. Może jednak powinna żyć dalej? Dać sobie szansę? W końcu na nią zasługiwała. Przez prawie całe życie była raniona przez brutalny los. Wciąż odczuwała ból. Ustąpił on, gdy zjawił się na jej drodze ten jedyny. Kochała go i nie było możliwości aby jakikolwiek mężczyzna mógłby go jej zastąpić, ale ona już dłużej tak nie mogła. Żyć w niepewności. Miała tego po dziurki w nosie. Skoro ją zostawił, oznaczało to, że chciał dać jej szansę na lepsze życie, którego on nie mógł jej zaoferować. Wybrała życie w tęsknocie niż tęsknotę bez życia.

Do pokoju przydreptała mała dziewczynka o jasnych, blond włosach.
- Mamusia! – krzyknęła i podbiegła do łóżka Lisy.
- Witaj słoneczko! A co tu robisz? – zapytała i posadziła ją koło siebie.
- Psysłam z wujkiem – powiedziała i pokazała palcem mężczyznę stojącego w wejściu do sali.
- Witaj Liso – uśmiechnął się ciepło. Czasami rozśmieszał ją ten jego sposób mówienia, taki oficjalny, bez skazy.
- Rayan’ie – odpowiedziała i odesłała mu uśmiech. Riverso podszedł do niej i pocałował ją czule w głowę.
- Jak ci minął dzień? – zapytała i popatrzyła na córkę.
- Bez ciebie był dniem straconym – westchnął teatralnie. Policzki Lisy oblał delikatny rumieniec. – A tobie?
- Nudno – mruknęła – A to wszystko jego sprawka – wskazała onkologa, który był tak przejęty czytaniem książki, że nie zauważył obecności gościa. Maddie zeskoczyła z łóżka i pobiegła do Wilsona.
- Wujek! – krzyknęła i rzuciła mu się na ręce. James podskoczył na fotelu.
- Ale mnie wystraszyłaś Madeline. Nie rób tak więcej! – powiedział i uśmiechnął się biorąc ją na kolana..
- Pseplasam – powiedziała.
- Nic się nie stało. A co ty tu robisz? – zapytał wciąż nie zauważając Rayan’a.
- No jus psecies mówiłam, ze psysłam z wujkiem Lajan’em.- wskazała na mężczyznę.
- O Rayan! – Wilson podniósł wzrok.
- Też cię miło widzieć James – zażartował.
- Myślisz, że mama pozwoli ci zjeść ciastko z kremem? – onkolog z powrotem zwrócił się do chrześnicy.
- Mamo!? Plose!!! – córka popatrzyła na nią błagalnie.
- No nie wiem – zamyśliła się. Po sekundzie na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Jasne, że możesz.
Dziewczynka zeskoczyła z kolan Wilsona, podeszła do Rayan’a i wyciągnęła rączki do góry.
On wziął ją i posadził obok mamy, a ona usiadła na kolanach do niej przodem .
- Dziękuję – powiedziała i pocałowała mamę – Zalaz wlócę. – zapewniła. Choć miała pięć lat już troszczyła się o mamę, nie martwiąc jej. Ta dziewczynka zapewne doceniła jakie szczęście jej dotknęło, gdy zabrali ją z domu dziecka. Potem dała buziaka Rayan’owi. Gdy ten sięgnął, aby ją zdjąć, dziewczynka zrobiła coś, co z pewnością zostanie na zawsze w ich pamięci. Nachyliła się nad brzuszkiem mamy i niezdarnie go pocałowała. W oku Lisy zakręciła się łza. To dziecko było jej skarbem, dzięki niej przetrwała ten najtrudniejszy okres, bo wiedziała, że jest na świecie istotka która jej potrzebuje. Urokowi tej sceny przyglądał się Wilson. ‘Tak właśnie powinna wyglądać szczęśliwa rodzina’ – pomyślał poczym wziął Maddie za rączkę i dziarsko wymaszerowali z sali, zostawiając Lisę i Rayan’a samych.
- To dziecko jest cudowne. – przyznał Rayan, gdy dwójka zniknęła za rogiem.
- Czasami zastanawiam się po kim to ma. – uśmiechnęła się i starła łzę wzruszenia.
- Nie wiesz? – zwrócił się do Lisy z politowaniem. Ona się zaśmiała.
- Twój śmiech to najpiękniejszy dźwięk na świecie – wyszeptał. Lisa poczuła, że kiedyś już to słyszała, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie.
- A twoje oczy są tymi najpiękniejszymi, w…
- W których mógłbym się zatracać. – dokończyła z bólem.
- Czytałaś moją książkę? – zdziwił się.
- Nie. – uśmiechnęła się blado. – Ale ktoś inny czytał.
- Greg? – zadał cios.
- Możemy o tym nie mówić? – zapytała, odwracając wzrok. Chciała ukryć łzy które napływały jej do oczu.
- Przepraszam. – powiedział i uścisnął jej obojętną rękę. Lisa spojrzała na niego i powiedziała:
- Nie szkodzi – a potem splotła jego palce ze swoimi.

c.d.n.
Ja chcę żeby House wrócił!!! Czy ktoś na sali ma tasak?! Zabijemy Wena
Mówcie czy mam kontynuować


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:21, 15 Lis 2009    Temat postu:

Dopiero teraz przeczytałam, a raczej powiedziałabym, że połknęłam.
Komentarz będzie króciutki, jako, że funkcjonuje na lekarstwach. Kaszel i katar mnie niedługo wykończą.

Po pierwsze. Najpierw interpunkcja leżała i kwiczała. Zdarzały się też literówki. Później było już coraz lepiej, aczkolwiek nieidealnie. Mam świadomość, że każdy z nas robi błędy (ja to już szczególnie dużo). Czepiam się tylko z powodu złego samopoczucia, więc nie miej mi tego z złe.

Co do treści. Strasznie smutne jest to opowiadanie i mimo, że z reguły nie jestem wstanie czytać smutnych ficków, to czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Nie będzie kłamstwem jak powiem, że twój fick mnie zauroczył.

Weny!

Ps. Tez czytałam 'Twillight' (wszystkie części z resztą) i nie podobał mi się. Sięgnęłam nawet do oryginału, żeby sprawdzić czy to wina tłumaczenia, ale okazało się, że nie. Mnie jakoś nie zauroczyła ta saga (ledwo przeczytałam do końca). Przykro mi jeśli kogoś uraziłam. Ja poprostu mam inne zdanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Nie 10:24, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:36, 15 Lis 2009    Temat postu:

Co ty Jakstam Każdy ma własne zdanie, co do książek. Skoro ci się nie podobały to tak to już jest. Znam pełno osób którym też się nie podobało. Najważniejsze, że jesteś na tyle odważna by wypowiedzieć swoje zdanie
Dziękuję za milutki komentarz
HuddyFan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klecza
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:02, 15 Lis 2009    Temat postu:

Wiesz co? Mam ochotę wykopać tego Twojego Wena i zmusić go do nawrócenia.

Jej, dajcie mi już House'a. Chociaż nie powiem, bo po tym rozdziale sobie wyobrażam jak wpada do sali, mówi "Czeeeeeeść" z takim fajnym, uchodzącym entuzjazmem i zaczyna sobie drwić z Rayana (właśnie, nie jestem pewna, ale nie powinno być Ryan? Ale imiona mogą być nawet Biologiczny Obiekt Rodzaju Ludzkiego, więc się nie czepiam xD A ten przykład to Rosjanie sobie wymyślili ). Mógłby już wrócić, bo tak się smutno robi. A może go postrzelą i będzie kulał na dwie nogi i Lisa zrozumie, dlaczego tak długo nie wracał? Dobra, chyba zaczynam przesadzać

Dziękuję za dedykację, tak swoją drogą Nawet nie wiesz, jak się cieszę

Jakastam, nie każdemu musi sięwszystko podobać Też znam sporo osób, którym Zmierzch nie przypadł do gustu i nie przestałam ich przez to lubić

Błędy były, ale niewiele "zapamiętałaby", "zrozumiałby", czy "zapomniałby" piszemy łącznie, a Tobie tam się kilka razy zdarzyło osobno. Ale pod tym względem już jest dobrze w stosunku do tego, co było wcześniej

Pisz, pisz i oddaj mi House'a

Pozdrawiam, a Wenowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia,
klecz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:15, 15 Lis 2009    Temat postu:

No przeczytałam. Sama w sumie nie wiem, z formalnego punktu widzenia to parę literówek i innych błędów było ale to pikuś.

A co do treści... ten Rayan... jakaś jestem taka zmieszana tą bliskością jaka jest między Cuddy-Maddie- a nim. Bardziej mi pasuje postawa Wilsonka, który stara się go raczej nie zauważać ciekawe czy mi się to też uda? na pewno masz w tym jakiś cel, głęboko ukryty No ale w końcu coś się musi dziać

Scena z Maddie i "brzuszkiem" - przesłodka

HuddyFan napisał:

- Czytałaś moją książkę? – zdziwił się.
- Nie. – uśmiechnęła się blado. – Ale ktoś inny czytał.

Podobał mi się ten kawałek. Bardzo bardzo.

HuddyFan napisał:

- Nie szkodzi – a potem splotła jego palce ze swoimi.

Ale ten już nie PRECZ Z ŁAPAMI

Cokolwiek nam tam dalej nie wymyślisz HuddyFan to przecież kiedyś House musi wrócić

ps. a gdzie ja byłam jak mnie nie było? skoro wróciłam na Ziemię Obiecaną?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez monad dnia Nie 11:18, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:27, 15 Lis 2009    Temat postu:

No wiesz Nie komentowałaś od samego początku,a teraz już komentujesz więc uznałam, że wróciłaś! A Ziemia Obiecana to po prostu zwrot którego zawsze chciałam użyć i zdarzyła się okazja. Może uznacie mnie za idiotkę, ale cóż. Każdy ma swoje odchyły psychiczne
Dziękuję za komentarz O wielka Monad
Tak, Klecza na ciebie zawszę mogę liczyć, bo nie ma to jak wytknięcie błędów w niedzielny poranek Żart.!
Postaram się zwrócić uwagę na "bym" itp. Jest to złośliwy błąd ponieważ Word go nie wyłapuje, ale zrobię co w mojej mocy
Dzięki za komentarz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klecza
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:29, 15 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
Tak, Klecza na ciebie zawszę mogę liczyć, bo nie ma to jak wytknięcie błędów w niedzielny poranek

Zawsze do usług Jakbyś kiedyś potrzebowała porannego kopa w tyłek, daj znać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:27, 15 Lis 2009    Temat postu:

Bleh... To znaczy ślicznie i w ogóle, ale bleh to ten Rayan
Ja chce House'a! Jak Twój wen go nie odda, to powiedz temu draniowi, że go znajdę i wycisnę z niego mojego kochanego diagnostę!
Mam nadzieję, że opowiadanie mimo wszystko skończy się szczęśliwie tak, jak w... No wiesz, w czym
Dziękuję bardzo za dedykację
Pozdrawiam gorąco i czekam na kolejną część
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:35, 15 Lis 2009    Temat postu:

No specjalnie przeglądnęłam i jak nie komentowałam jak komentowałam? Się bym normalnie obraziła No ale nie będę taka

I Ty rzeczywiście pogadaj ze swoim Wenem bo się kumam z Kiką i razem z Nią znajdę Go i też mu wytłumaczę RĘCZNIE że House to postać PIERWSZOPLANOWA i bez niego to się po prostu nie da


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:24, 15 Lis 2009    Temat postu:

HuddyFan no pewnie,że kontynuuj

A tego twojego wena to chyba prędzej ja odnajdę i uduszę.
Niech House już wróci,bo po pierwsze trzeba wykopać tego Rayan'a a po drugie Lisa nie może być ciągle smutna.
On musi wrócić !

Madeline jest urocza Ja tez chce taką mieć
Niech tylko się za bardzo nie przywiązuje do wujka Rayan'a,ponieważ wujek House pewnie niedługo wkroczy do akcji

Dziękuje za dedykacje
Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:28, 15 Lis 2009    Temat postu:

a) standardowo, Słońce, dziękuję
b) po spółgłoskach nie stawia się apostrofów
c) ZATŁUKĘ TEGO RAYANAAAAA !!!!!!
d) KONTYNUUJ, BO HOUSE MA SIĘ W KOŃCU POJAWIĆ! GDZIE ON ZNIKNĄŁ?!


loFFFFFFF


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marysiaaa dnia Nie 13:29, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:11, 15 Lis 2009    Temat postu:

Serio?! Nie wiedziałam, że po spółgłoskach nie daje się apostrofów!
Marysiuuu i Wszyscy inni Zostawić Rayana!!! Już on ode mnie dostanie nauczkę
Martusiu14 Jak możesz?!?! Przecież Greg to TATUŚ Maddy!!!
Lisa i on ją adoptowali!!! Wiesz, czuję się dotknięta
A tak serio to dzięki za komentarz
Pojawiła się Kika dziękuję, że nie wygadałaś nikomu... sam wiesz czego Dzięki
Spróbuję porozmawiać z Wenem, może pójdziemy na kompromis. Jeszcze raz dzięki wszystkim Jesteście kochani

Wzruszona,
HuddyFan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:34, 15 Lis 2009    Temat postu:

HuddyFan przepraszam bardzo za pomyłkę
tam miało nie byc tak
Cytat:
Madeline jest urocza Ja tez chce taką mieć
Niech tylko się za bardzo nie przywiązuje do wujka Rayan'a,ponieważ wujek House pewnie niedługo wkroczy do akcji

tylko tak
Cytat:
Madeline jest urocza Ja tez chce taką mieć
Niech tylko się za bardzo nie przywiązuje do wujka Rayan'a,ponieważ tatuś House pewnie niedługo wkroczy do akcji


jeszcze raz przepraszam Za dużo myśli mi nasuwa się a za wolno pisze by to wszystko napisać naraz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:09, 15 Lis 2009    Temat postu:

Cieszę się, że zrozumiałaś swój błąd
Mam nadzieję ( nadzieja to nie wszystko ), że to się więcej nie powtórzy
Buziak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:11, 16 Lis 2009    Temat postu:

I macie czego chciałyście!!! Ten odcinek totalnie, załamał mnie psychicznie. Uważam, że nie jest wart waszej uwagi, ale skoro już czytacie te słowa to możecie przejść dalej
Dedykacje są oczywiste jak słońce więc nie będę ich pisać.
Enjoy!

Trzy miesiące później.

Wilson siedział w gabinecie i ciężko pracował. Od kiedy Lisa była w szpitalu pacjentką, a nie dyrektorką, on musiał się wszystkim zająć. Tyle razy wyobrażał sobie, że jest szefem jakieś wielkiej kampanii, lecz nie sądził, że będzie to takie trudne. Wszystko musiało być na czas, na każde spotkanie mógł spóźnić maksimum pięć sekund, a z gabinetu wychodził tylko żeby dostarczyć jakieś ważne dokumenty. Teraz rozumiał Lisę kiedy to ona mówiła przysłowiowe „nie mam czasu”. On wtedy odpowiadał, że się nie wykiwa, a ona rzeczywiście nie miała czasu. No tak, sytuację człowieka poznajesz dopiero wtedy, gdy chodzisz w jego butach. Już od ponad pięciu godzin nic nie jadł i czuł, że jego żołądek zawiązuje się w kokardkę.
- Pieprzyć to! – powiedział do siebie i wstał. – Jeżeli teraz czegoś nie zjem, umrę.
Głośne trzaśnięcie drzwi, tylko podkreślało podirytowanie onkologa.

Tymczasem w recepcji…

Drzwi otworzyły się pozwalając świeżemu powietrzu wpaść do środka. Pielęgniarki latały w tę i z powrotem z jakimiś teczkami, a pacjenci w klinice umierali z duchoty. Do szpitala, wraz z powietrzem wpadł mężczyzna po czterdziestce. Ubrany był na sportowo, a na nosie miał szpanerskie okulary. Jego twarz pokrywał dwudniowy zarost. Gdyby zapytać o znak rozpoznawczy, z pewnością powiedziałabym, że były to czerwone buty firmy Nike.
Facet rozejrzał się w około i ruszył do windy. Pielęgniarki popatrzyły na niego i odruchowo na siebie. Czy ten facet utykał?

***

Wilson skończył właśnie jeść lunch. Na jego twarzy widniał uśmiech rozkoszy. Po chwili wstał zabierając tackę, z zamiarem zostawienia jej przy wyjściu. Gdy wyszedł z bufetu zauważył, że coś się stało. Pielęgniarki dziwnie szeptały, a ich miny wyrażały przerażenie.
‘Pewnie to nic takiego”- pomyślał i ruszył do windy. Nagle ktoś go zawołał:
- Doktorze Wilson!
- Tak? – odwrócił się.
- Tu są te dokumenty o które pan prosił – uśmiechnęła się recepcjonistka.
- Dziękuję – odwzajemnił uśmiech, wziął papiery do ręki i wsiadł do windy. Gdy szedł do gabinetu czytał już folder. Był tak pochłonięty, że nie zauważył jak dotarł do drzwi. Pchnął je lekko, i wciąż z nosem w aktach wszedł do środka.
- Witaj Wilson – słowa zakłóciły ciszę. Onkolog podskoczył, wypuszczając folder z ręki. Białe kartki rozsypały się w powietrzu i powolnie zaczęły opadać, imitując grudniowy śnieg.
- Nie wiem na czym panu zależało, ale jeżeli chciał mnie pan przestraszyć to się udało – wysapał.
- Panu?! Ty stary idioto! Własnego przyjaciela nie poznajesz?! – zapytał mężczyzna rozsiadając się na kanapie. Był to ten sam facet który przed paroma minutami wywarł na pielęgniarkach gigantyczne wrażenie.
- Przyjaciela?! O co pan… - i w tym momencie facet zdjął okulary. Oczom James’a ukazały się niebieskie jak morze tęczówki. Te jedyne w swoim rodzaju.
- O… Mój… Boże... – wyszeptał i z wrażenia usiadł na fotelu obok. W pokoju nastała cisza. W końcu Wilson był na granicach wytrzymałości. Po paru wdechach uspokoił się i popatrzył na kolegę.
- Gregory House? – zapytał dla pewności. Mężczyzna wstał i pokiwał głową z politowaniem.
- A któż by inny?
- O mój Boże, House, to naprawdę ty! – krzyknął onkolog i w mgnieniu oka uściskał diagnostę. Gdy go puścił, niebieskooki stracił równowagę i z powrotem wylądował na miękkiej kanapie. Za to Jimmi, zaczął chodzić w kółko z uśmiechem od ucha do ucha.
- Mam ci tyle do powiedzenia! Od czego by zacz…
- Co z Cuddy? – zapytał poważnie Greg, raptownie zatrzymując przyjaciela pytaniem. Właśnie wtedy, w głowie James’a zapaliła się czerwona lampka.
- O nie! Zapomniałem o Lisie! – spojrzał na niego groźnie – Greg musisz mnie uważnie posłuchać.
- No przecież słucham! – przeczuł, że coś jest nie tak.
- Lisa… Ona… znalazła kogoś. – powiedział spokojnie. House pokiwał głową ze zrozumieniem i ruszył do wyjścia.
- I co? Tylko tyle?! Pokiwałeś głową i już?! Żadnych wyzwisk, obelg – zdziwił się Wilson.
- Skoro Lisa znalazła sobie kogoś, to na pewno jest z nim szczęśliwa. Już raz ją zostawiłem. – zawahał się – O jeden raz za dużo. – i wyszedł z gabinetu, zostawiając zdziwionego przyjaciela. ‘Obudził’ się, gdy drzwi zamknęły się z łoskotem. Nie mógł tego tak zostawić.
- Czy ty już nic do niej nie czujesz?! – krzyknął, zatrzymując diagnostę. On odwrócił się i spojrzał na Wilsona.
- Oczywiście, że czuję, tylko czego ty ode mnie żądasz Jimmi? Że pójdę do niej na kolanach i będę błagał o przebaczenie?! Ona już kogoś ma, a to oznacza, że między nami skończone! – odpowiedział, próbując ukryć targający nim ból i żal do Cuddy.
- Nie House! Żądam wyjaśnień! – powiedział oczywistym tonem.
- Osiem miesięcy temu wyjechałem do Chicago, ponieważ umierałem. Tylko tam operacja była możliwa więc wsiadłem w samolot aby uratować swój tyłek. Po ośmiu miesiącach wróciłem i dowiedziałem się, że kobieta która chciała spędzić ze mną resztę życia, kobieta z którą mam pięcioletnią córkę migdali się z jakimś pieprzonym fagasem! Co mam ci jeszcze wytłumaczyć?! Skąd się biorą dzieci?! – wykrzyczał ciężko nabierając powietrze.
- Ona myślała, że nie żyjesz! Że jej nie kochasz! Mam rozumieć, że masz Cuddy za złe to, że ułożyła sobie życie, bo ją zostawiłeś?! – zapytał z kpiną w głosie.
- Gdybym został teraz pewnie siedziałby przed moim grobem! – zripostował. – Poza tym, przecież jej obiecałem, że wrócę!
- Tak! Po dwóch miesiącach! Nie po ośmiu! – wyładowywał się Wilson.
- Wiesz co?! Nie mam ochoty o tym gadać! – skończył i powoli zmierzał w kierunku windy. Onkolog nabrał powietrza i poszedł w ślad za przyjacielem
House wszedł do windy i gdy drzwi miały się zasunąć, but Wilsona im to uniemożliwił.
- Czego jeszcze chcesz Jimmi? – zajęczał House.
- Gdzie idziesz?
- Do gabinetu Cuddy! Muszę z ni…
- Nie ma jej tam – przerwał mu przyjaciel. House spojrzał na zegarek.
- Jest 09:30. Gdzie niby ma być jak nie w gabinecie?
- Leży w sali 209 – wyszeptał, patrząc mu w oczy.
- Sali? – zapytał Greg. Przez jego głowę przeleciały najczarniejsze scenariusze. W gardle poczuł dziwny uścik.
- Lisa… - onkolog nie wiedział czy powinien naruszać ten temat. – Ona jest w ciąży.
W tej chwili wszystko co pojawiło się w jego głowie, zmieniło się w pył.
- No po prostu cudownie! Zostawiam ją na zaledwie siedem miesięcy, a ona otwiera wytwórnie dzieci! – krzyknął.
- To nie tak jak myślisz! – zaprzeczył Wilson.
- Jasne! Tobie też tak powiedziała, jak ich przyłapałeś w schowku na miotły! Nie wieżę, że to zrobiła! – wykrzyczał House. Chciał ukryć jak rozpada się na drobne kawałki, używając głupich komentarzy. – Odejdź James! Muszę z nią porozmawiać! – dokończył i pchnął przyjaciela do tyłu. Jego noga uwolniła drzwi które zamknęły się po sekundzie.
- To twoje dziecko! – krzyknął i uderzył pięścią, w niestety zamknięte już drzwi.

***

Cuddy siedziała na szpitalnym łóżku. W ręce trzymała jedwabną kokardkę, którą po chwili użyła do związania kucyka córki.
- Już słoneczko. – uśmiechnęła się – I jak? – zapytała siedzącego obok Rayana.
- Będzie miała każdego faceta – zażartował, wywołując na twarzy Lisy promienny uśmiech.
- Mamusiu, a cio to jest ‘faciet’? – zapytała Maddie, odwracając się do mamy. Na jej twarzy malowało się zakłopotanie.
- Hmm, to taki starszy mężczyzna, ale dziewczynki takie jak ty mówią „pan”, zrozumiano? – zapytała Lisa i wystawiła dłoń.
- Zlozumiano – odpowiedziała dziewczynka i przybiła piątkę.
- No to super! A teraz wyjrzyj na korytarz, czy przypadkiem wujek Wilson nie idzie. – powiedziała i postawiła małą Madeline na ziemi. Dziewczynka podreptała do drzwi i próbowała odsunąć je, głośno sapiąc. Po minucie męczarni i pomocnej ręki Riverso, mała blondyneczka wybiegła na korytarz. Lisa nie bała się o nią. Przecież każda pielęgniarka, lekarz czy lekarka dobrze znali małą Maddie. Rayan z powrotem wrócił na fotel oddając się jego codziennemu hobby. Podziwianiu Lisy.
- Promieniejesz. – powiedział po chwili.
- Tak, już to słyszałam – zaśmiała się z jego monotonności.
- Ciąż ci służy. – dodał.
Lisa odruchowo pogładziła swój brzuch.
- Jestem taka gruba. – jęknęła.
- Ale tobie jest z tym do twarzy. – oczarowywał ją.
- Chodź tu. Niech cię uściskam za te twoje komplementy – znów się zaśmiała i rozłożyła ręce.
Rayan wstał i podszedł przytulić kobietę. Delikatnie wziął ją w ramiona, jakby była płatkiem róży. Bardzo imponował Lisie tą delikatnością. Odsunęła go od siebie powoli, pozwalając mu zajrzeć w jej oczy. On zobaczył w nich tęsknotę za czyimś dotykiem, ale niestety nie jego. Lisa natomiast zobaczyła w jego oczach, najpierw niepohamowaną chęć na coś więcej, a potem ból. Nie wiedziała czym go uraziła. Jej ręce wciąż spoczywały na jej karku, a na ustach czuła jego oddech. Może pocałowaliby się gdyby nie fakt, iż Rayan powoli się od niej odsuwał. Gdy już stał wyprostowany, chwycił jej dłoń i pocałował jej wewnętrzną część.
- Obawiam się Liso, że już dłużej nie wytrzymam tej niepewności. Dam ci wszystko co mam, całą moją miłość, ale muszę wiedzieć, że dasz mi coś w zamian. – wyszeptał.
- A ja obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. – powiedziała smutno, wciąż nie wyrywając ręki z jego uścisku. – Na świecie jest tylko jeden człowiek którego szczerze pokochałam i kochać będę. Założę się, że gdyby stanął teraz w drzwiach, rzuciłabym mu się do kolan i błagałabym aby mnie więcej nie zostawiał. Co gorsza, wybaczyłabym mu. Zawsze będziesz kimś bardzo ważnym w moim życiu i nic tego nie zmieni, lecz nic nie sprawi abym pokochała cię chociaż trochę jak tego drania. – w jej oczach pojawiły się łzy. – Chciałbym dać ci to czego ode mnie żądasz, ale nie sprawiłabym abyś był szczęśliwy. Nie zemną. Jestem pewna, że kiedyś znajdziesz osobę która będzie warta twojej miłości. A ja zostanę sama, z dziećmi, łudząc się, że ten dupek kiedyś wróci. – jedna słona kropla spłynęła, po jej różowym policzku.
- Mam nadzieję, że wróci. – uśmiechnął się smutno Rayan. – To takie trudne, oglądać cię w takim stanie, wiedząc, że nic nie można zrobić.
- Zrobiłeś już bardzo dużo. – powiedziała i zabrała dłoń z jego policzka. Obydwoje usłyszeli tupot małych nóżek. Do sali zmierzała Madeline. Gdy chciała przekroczyć próg, odwróciła swoją główkę w lewo. Jej wzrok podążył za punktem, który nie był widoczny ani dla Lisy, ani dla Rayana. Nagle jej oczy rozbłysły blaskiem, jak lampki choinkowe.
- Tatuś!!! – krzyknęła i rzuciła się do biegu. Riverso i Cuddy wymienili spojrzenia. Przecież tylko jedną osobę nazywała tatą! Rayan chciał wyjść na korytarz, ale Lisa zatrzymała go ruchem ręki. Sam zeszła z łóżka, włożyła szlafrok i podpierając plecy wyszła na korytarz. Zobaczyła, że Madeline śmieje się w głos, bo mężczyzna który trzymał ją na ręce obsypywał ją buziakami. Usłyszała jego głos:
- Gdzie mamusia? – zapytał.
- Tam! – powiedziała dziewczynka i wskazała Lisę, która stała w totalnym szoku patrząc na nich. I wtedy po raz pierwszy, od siedmiu miesięcy jej oczy spotkały się z jego. Wciąż miały ten sam głęboki kolor, wciąż pałały tą samą inteligencją i miłością którą do niej żywił. W tym samym momencie, administratorka zaczęła płakać. Nie wiedziała tylko, czy to ze szczęścia czy ze złości…

c.d.n.

Pomysł na ciąg dalszy?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Pon 20:25, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:16, 16 Lis 2009    Temat postu:

NAJDROŻSZA
ale czemu nikt go nie poznał? mnie załamał, bo się poryczałam. a nie, to mój fatalny humor.

był śliczny... dlaczego jej nie powiedział?! mógł wyjechać, gdyby wiedziała, przynajmniej byłby SZCZERY.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marysiaaa dnia Pon 20:16, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:19, 16 Lis 2009    Temat postu:

HuddyFan napisał:
Nie zemną.

Powinno być : Nie ze mną.

Mi się podobało nawet bardzo
odcinek jest warty uwagi i nie gadaj bzdur

Wierzę w ciebie, ciąg dalszy wymyślisz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:29, 16 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
Oczywiście, że czuję, tylko czego ty ode mnie żądasz Jimmi? Że pójdę do niej na kolanach i będę błagał o przebaczenie?! Ona już kogoś ma, a to oznacza, że między nami skończone! – odpowiedział, próbując ukryć targający nim ból i żal do Cuddy.


No tu to mnie po prostu wkurzył

Cytat:
Tam! – powiedziała dziewczynka i wskazała Lisę, która stała w totalnym szoku patrząc na nich. I wtedy po raz pierwszy, od siedmiu miesięcy jej oczy spotkały się z jego. Wciąż miały ten sam głęboki kolor, wciąż pałały tą samą inteligencją i miłością którą do niej żywił. W tym samym momencie, administratorka zaczęła płakać. Nie wiedziała tylko, czy to ze szczęścia czy ze złości



Jestem w siódmym niebie

Jak to dobrze,że House już wrócił
Teraz tylko pozostaje czekać na ich rozmowę
Całuje i ściskam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:40, 16 Lis 2009    Temat postu:

Jej lisek potrzebował dziś właśnie czegoś takiego
Dziękuję Ci HuddyFan to było takie niby smutne, ale jednak pełne magii i takiego nieokreślonego piękna.
Teraz wiele rozumiem, na początku nie mogłam za Tobą nadążyć, ta część daje do myślenia, uwielbiam takie
No bo co teraz?
Boże, żeby tylko House czegoś nie palnął
Maddie jest cudowna
I niech mi ktoś powie, że House nie byłby cudownym ojcem
Jest boski w tej roli
Cytat:
"- Tatuś!!! – krzyknęła i rzuciła się do biegu. Riverso i Cuddy wymienili spojrzenia. Przecież tylko jedną osobę nazywała tatą! Rayan chciał wyjść na korytarz, ale Lisa zatrzymała go ruchem ręki. Sam zeszła z łóżka, włożyła szlafrok i podpierając plecy wyszła na korytarz. Zobaczyła, że Madeline śmieje się w głos, bo mężczyzna który trzymał ją na ręce obsypywał ją buziakami. Usłyszała jego głos:
- Gdzie mamusia? – zapytał."
*rozpływam się*

Gratuluję

Wena wielkiego jak stąd do wieczności


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:41, 16 Lis 2009    Temat postu:

Sympatycznie, niezbyt ckliwie, ten pan na R... się sam usuwa z pola widzenia, wszyscy się nadal kochają i będą żyć długo i szczęśliwie I mała Maddie (ciągle piszę Rachel i muszę się poprawić ) wołająca "tatuśśśśśśśśśśśśśś"

Podoba mi się. Co prawda House umierający to lekko naciągane bo zakładając początek fika i jednak zmienionego Housa to to umieranie w samotności, czy tajemnicza operacja również w samotności to trochę jak z telenoweli no ale wybaczam Ci poznaj moje dobre serce

ps. ale też nie bardzo rozumiem czemu Wilsonek nie poznał Housa?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez monad dnia Pon 20:43, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarah_amelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krosno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:49, 16 Lis 2009    Temat postu:

Ja mam pomysł na ciąg dalszy!!
Urodzi się dzidziuś i będą żyć długo i szczęśliwie. I wcale nie będą się kłócić a on nie będzie miał pretensji. I co może być??
Ja wiem że to takie oklepane, ale nic nie poradzę na to że KOCHAM happy endy!
czekam na więcej!!
Sarah Amelia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marysiaaa
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 08 Paź 2009
Posty: 3329
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:52, 16 Lis 2009    Temat postu:

podpisuję się pod słowami Sarah Amelii, ale wiem, że Ty coś wymyślisz, prawdaaa?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klecza
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:57, 16 Lis 2009    Temat postu:

Hm... chyba też zaczynam kojarzyć to z pewnym polskim serialem xD
Rozdział niezły, ale bywały lepsze. Ja naprawdę nie chcę być wredna, ale to tak samo wychodzi
Nie podobał mi sięsposób mówienia Cuddy - tzn, kiedy tłumaczyła Rayanowi, że nic z tego nie będzie. Zbyt ckliwe i nie Cuddy, bardziej przypominało brazylijskiego tasiemca.
I to Wilsona "to nie tak, jak myślisz!". Nie wiedziałam, czy sięśmiać, czy płakać. Na początku pomyślałam, że parodiujesz te wszystkie ckliwe romansidła, ale po monologu Cuddy zaczęłam się zastanawiać.
No ale...

HOUSE WRÓCIŁ!

I tyle wystarczy, żeby m i się podobało. I jak to, co dalej? Myślę, że dobrze wiesz Jeśli dobrze kojarzę serial, to Cuddy powinna oglądnąć film ze znajomymi i zjeść jakąś ohydną mieszankę smakową

Pozdrawiam i uwielbiam,
klecz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin