Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niemoralna propozycja [T][Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:33, 28 Sty 2011    Temat postu:

Ślicznie, lecz w porównaniu do poprzednich części to krótko... : (

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:20, 28 Sty 2011    Temat postu:

Huddy kąpiel niczym 7x01 no prawie... bo ilość zÓa tutaj jest nieporównywalnie większa.
Prawo Archimedesa i siła wyporu - grunt to właściwy temat do rozmowy
Rozmowa o pszczółkach - lepiej późno niż wcale, a mina Cuddy musiała być bezcenna
House ma ją w garści, w tej chwili nie ma chyba już takiej rzeczy do której, by jej nie zmusił. Ciekawa jestem jak długo zamierza ją tak dręczyć. Chociaż na swój sposób to urocze, tak patrzeć, jak biedna się męczy, w sensie, tak się odsłania.

Jak zwykle Piranio świetna robota
Pięknie przetłumaczone.
Wena i czasu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:19, 28 Sty 2011    Temat postu:

Cytat:
Faktycznie, poprzednia część była krótka, więc wrzucam szybko kolejną. Dzieci już się wyspały, więc proszone są o, bo ja wiem, udanie się do kuchni i zrobienie sobie kanapek. Zawołamy je, gdy będzie po wszystkim.


Rozdział XI. Mazal Tow.


Cuddy odwróciła wzrok i popatrzyła na kafelki, jakby je przeliczając; jakby to miało jej dodać sił, by mogła poprosić mężczyznę, którego uwielbiała, by uprawiał z nią seks. Odwróciła się powoli, wzięła głęboki, spokojny oddech i pochyliła się do przodu, szepcząc mu do ucha:
- Greg, kochaj się ze mną.
- Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz, szefowo! - zażartował, pomagając jej wyjść z wanny i prowadząc ją do sypialni. Kilka sekund później przyparł ją, nagą, mokrą, drżącą do najbliższej ściany i pośpiesznie zatrzasnął za nimi drzwi. Czuła jego twardą męskość i rytmicznie napierała na niego biodrami, obserwując go. Wiedziała, że to doprowadza go do szaleństwa.
- Lubisz tę koszulę? - spytała, nonszalancko mierząc od góry do dołu oczami mokry ciuch, opinający jego tors.
Przesunęła palcami po kołnierzyku. To była bawełniana, stara koszula, zapewne pamiętająca czasy studenckie. Jego zwyczajem było noszenie starych, znoszonych ciuchów tak w domu jak i, ku jej rozpaczy, w pracy.
- E tam... - westchnął House głęboko i zadrżał.
Chwyciła dwie strony koszuli i szarpnęła najmocniej jak potrafiła. Szwy natychmiast puściły, guziki strzeliły w bok, a koszula bezszelestnie spadła na ziemię. House syknął i spojrzał na nią z podziwem. Cuddy zbliżyła zarumienioną twarz do jego klatki piersiowej i zaczęła całować ją z głodem, ssąc i podgryzając każdy centymetr jego skóry, jakby jej życie od tego zależało. Uwodziła go, brała w posiadanie, zaznaczała swoje terytorium z każdym pocałunkiem składanym na jego gładkiej skórze. A on to ubóstwiał, kochał każdą sekundę.
Napierała na niego coraz mocniej. Położył spocone dłonie na jej plecach. Jej skóra była dokładnie tak miękka, jak przypuszczał. Wypełniło go ciepło – to nieznane uczucie spokoju i szczęścia wreszcie znalazło ujście. House miał na sobie tylko jeansy i wiedział, że jeśli Cuddy przysunie się chociaż centymetr bliżej, będzie już zupełnie świadoma, jaki ma wpływ na jego ciało i serce. Miała się zorientować już za moment, a to go jednocześnie przerażało i ekscytowało. Wziął głęboki oddech i pozwolił sobie cieszyć się jedwabistą gładkością jej pleców. Desperacko pocałował ją, łapiąc oddech i patrząc głęboko w jej oczy, upewniając się, że kobieta rozumie, że nie ma już drogi odwrotu. Gdy ich oczy się spotkały, gdy te idealne, niebieskie tęczówki uśmiechnęły się do niego pojął, że nigdy nie pragnął żadnej innej kobiety tak mocno, jak pragnął Lisy Cuddy.
Spuchnięte wargi Cuddy zapraszały go, niemal błagały o kolejny pocałunek. Przez kilka sekund tylko patrzył się na nią w zachwycie. Potem pochylił się i pocałował ją. Odwzajemniła pocałunek, najpierw powoli, po czym zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go z całą siłą. Przesunął język po jej wargach, a te otworzyły się, zapraszając go do środka. Ich języki zatańczyły razem. Całując ją, wdychał jej cudowny zapach. Chciał dostać jeszcze więcej jej, więcej, niż mu dała w kuchni. Chciał językiem, ustami, palcami zbadać każdy kawałeczek jej ciała. Im mocniej płonął w nim ten płomień, tym bardziej pragnął się w niej roztopić. A najbardziej chciał się jej oddać. Cały.
Jednym ruchem oderwał ich do ściany i rzucił na łóżko. Cuddy znów była na nim, na jego piersi. Przesuwała paznokciami po jego plecach i przyciągała go do siebie. Ich ciała razem oddawały się fali pasji. Ugryzła jego wargę, gdy, rozgorączkowany, przycisnął ją do łóżka. Cuddy była delikatna, ale tkwił w niej wulkan. Myśl, że to on wydobywał z niej moc gotową wprawić w drżenie ziemię sprawiła, że się uśmiechnął.
Cuddy niecierpliwie wysunęła się z objęć House'a i sięgnęła do jego rozporka. Zaczęła go powoli rozpinać, oczami pytając o pozwolenie. Dominacja nie leżała w jej naturze, ale zbyt długo pożądała tego mężczyzny, by czekać choć chwilę dłużej. Tylko Bóg wiedział, jak bardzo go pragnęła. Ciałem i duszą. Ale gdy tylko jeansy zaczęły się zsuwać, Cuddy zauważyła, że jest zdenerwowany, boi się i chce ukryć bliznę. Postanowiła, że uszanuje to. Chodziło przecież o akceptację jego niepełnosprawności. O to, by zaakceptował samego siebie.
House podziękował jej krótkim kiwnięciem głowy, myśląc o szansie, którą dostał. Delikatnie popychając kobietę na materac przyrzekł sobie, że jej nie zmarnuje. Nie tym razem. Cuddy bez słowa wspierała go, pozwalając mu, by to on panował nad sytuacją, by zrobił z nią, co chciał.
Nie bez wahania położył dłoń na jej piersi. Jęknęła w przyzwoleniu. House całował jej ramiona, a potem przesunął się do jej biustu. Pocałował jej sutek raz i drugi. Wreszcie, czując niesamowite napięcie w swojej dobrze widocznej męskości, otworzył usta i zaczął ssać. Ciało Cuddy drżało, gdy zajął się drugim sutkiem.
Położył dłoń na jej udzie, próbując ją przytrzymać, a potem przesunął rękę w górę, dotykając lekko nabrzmiałej łechtaczki. Jęknęła. Popatrzył na nią, jakby prosząc o zgodę. Cuddy chwyciła jego dłoń i umieściła tam, gdzie było jej miejsce. House'a znów zaskoczyło, jak była mokra, jak bardzo go pożądała. Czuł się, jakby miał pierwszy raz w życiu kochać się z kobietą.
Obserwował, jak Cuddy jęczy i odrzuca głowę w tył, patrząc w ekstazie w sufit. Kierując się instynktem porzucił jej wspaniałe piersi i usadowił między jej nogami. Mocno polizał jej kobiecość, po czym zaczął się delektować jej słodkimi, kobiecymi sokami. Była w niebie. Nie miała nawet pewności, czy jeszcze jest żywa.
House patrzył, jak fruwała między chmurami, wywracała oczami, przygryzała wargi, zaciskała od białości dłonie na pościeli. Nie przestawał lizać i ssać, rozkoszując się jej smakiem na wargach. W każdy pocałunek, każde liźnięcie wkładał całą swoją dobrze ukrywaną miłość, całą tęsknotę za jej pocałunkami, którą odczuwał przez te wszystkie lata. Cuddy błagała go cichutko, desperacko łapiąc powietrze między kolejnymi jękami i okrzykami. Nie była w stanie normalnie oddychać, gdy tak pieścił najwrażliwszą część jej ciała. Czuł, jak trzęsą jej się nogi, jak jej dłoń przytrzymuje jego głowę.
Cuddy pragnęła przedłużyć to uczucie, nie chciała, by tak po prostu się kończyło. Pragnęła, by kolejny orgazm rozbił jej świat na biliony idealnych kawałków – ale, żeby House był wtedy w niej. Jednym delikatnym ruchem przyciągnęła go do siebie, czując, jak serce wali mu z prędkością kilometra na sekundę. Cuddy przesunęła wargi po jego policzku aż do szyi. Jego jabłko Adama przesunęło się, gdy przełknął ślinę i wziął głęboki oddech. Jej język na jego szyi sprawił, że cały zadrżał, czując czystą radość. Zaczęła całować jego obojczyk. Ssała skórę kawałek po kawałeczku. Przesunęła ręce po jego torsie, słuchając, jak jęczy z zadowoleniem.
Gdy całowała go po mostku, wyciągnął rękę i przesunął po jej ramieniu. Doprowadzała go do szaleństwa, nie pozwalała mu racjonalnie myśleć.
Cuddy posuwała się dalej, delikatnie odwracając ich oboje tak, by leżeli na boku, ze splecionymi nogami. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, gdy poczuł jej język, dotykający jego sutka. Nic nigdy nie poruszyło go tak jak to, co mu teraz robiła. Nie pamiętał, kiedy ktoś tak naprawdę kochał się z nim. I nikt nigdy nie był taki otwarty. Taki szczodry. Gwałtownie wciągnął powietrze, gdy sięgnęła w dół, by go dotknąć.
Przesunęła ustami w dół jego ciała. House pozwolił, by jego głowa opadła na poduszkę, gdy lizała jego brzuch, a następnie biodro. A potem, szokując go, wzięła go do ust. House jęknął i ukrył twarz w dłoniach, oddając się jej językowi i ustom. Kobiety zawsze od niego brały, żadna nie dawała. Oprócz Lisy.
Jej dotyk zniszczył całą jego wolę, wszystkie resztki rezerwy w stosunku do niej. Całe jego ciało trzęsło się od ciepła jej poczynań. Kątem oka zobaczył, jak uśmiecha się do niego. Jej uśmiech roztopił lodową górę w jego sercu. Pochyliła się i powróciła do tych najcudowniejszych tortur.
Cuddy odsunęła się, postanawiając przyjrzeć się dobrze mężczyźnie, którego kochała i pożądała. Chciała na zawsze zapamiętać widok jej mężczyzny, leżącego przed nią nago, podnieconego i zadowolonego. Nie marnując czasu, przesunęła paznokciami po jego biodrach, drażniąc go, pocałowała je też raz czy dwa, przesuwając się wciąż niżej. Gdy dotarła do blizny otuliła ją dłońmi z miłością i pochyliła się, całując ją leciutko.
Atmosfera prysła, gdy House zerwał się, przerażony. Tak nieznośne napięcie w jego męskości natychmiast znikło i jego penis opadł, doprowadzając House'a niemal do wstrząsu septycznego. Jego twarz stała się lodowata. Zacisnął wargi w cienką, przerażającą kreskę. Dopadła go okrutna świadomość. Zawiódł jako mężczyzna. Zawiódł Lisę.
W ciszy przeklinał sam siebie i swoje smutne życie; przeklinał fakt, że ją kochał, że był nieprzygotowany, że nie umiał odpuścić. Zrobił wszystko, co mógł, by mogła do niego dotrzeć. Zaprzepaścił sprawę, nie mogąc zaakceptować samego siebie. Zrozumiał, że zniszczył wszystko nieodwracalnie i zerwał się na równe nogi, nie zwracając uwagi na jej błagania i nawoływania.
Zaakceptowała go. On nie zaakceptował siebie. Jako człowieka. I to było jego największym przekleństwem.
Cuddy pozostała na wciąż ciepłym łóżku, równie zszokowana. Nie wiedziała co zrobić, jak do niego dotrzeć. Bała się, że jakakolwiek jej reakcja byłaby niewystarczająca. House już się zamknął w swojej skorupie. House już od niej uciekał, fizycznie i psychicznie.
Chwilę później usłyszała, jak trzasnął drzwiami wejściowymi. Nie do końca rozumiała, co właśnie się stało, więc pozwoliła mu odejść. Mając nadzieję, że wróci. Mając nadzieję, że nie odrzuci wszystkiego, co się wydarzyło.
Czekała w cierpliwie godzinę. A potem zrozumiała, że on przepadł na dobre. Wyrzuciła z siebie kilka przekleństw. Wiedziała, że czuł się zbyt upokorzony i miał w sobie zbyt wiele dumy, by wrócić.
- Niech cię szlag, House! - syknęła w pustkę. - Dlaczego ty zawsze jesteś taki cholernie uparty?
Kobieta skuliła się pod kołdrą, przyciągając kolana do klatki piersiowej i próbując znaleźć w sobie wystarczająco dużo sił, żeby wstać. Obawiała się, że się rozpłacze. Wszystkie mięśnie jej ciała były napięte ze stresu. Odepchnęła się mocno od materaca i stanęła na nogi. Nie zamierzała się użalać nad sobą i za nic na świecie nie zamierzała pozwolić, by oddał się swojemu cierpieniu. Trzeba była go rozzłościć, by wyszedł ze swojego kokonu. I dokładnie to miała zamiar zrobić.
Zebrała plik banknotów, które od niego wygrała – łącznie było to ponad pięć tysięcy dolarów – i wsunęła je pod poduszkę, jakby płacąc za usługi dziwki. Na małej karteczce napisała tylko „Mazal Tow”. Zebrała swoje rzeczy i opuściła jego mieszkanie, mając nadzieję, że mężczyzna połknie haczyk. Znała go na tyle dobrze, by móc tak przypuszczać. Teraz musiała tylko poczekać, by zagotował się ze złości na tyle, żeby stawić jej czoła. A wiedziała, że tak się stanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:49, 30 Sty 2011    Temat postu:

O Józefie Święty ! Normalnie rzadko tu zaglądam, ale chyba zacznę. Zaczęłam czytać ten fick i wciągał mnie coraz bardziej, muszę przyznać, że jest świetny. Chylę czoła Piranio, że to wszystko tak zgrabnie przełożyłaś, będzie następna część? bo mam niedosyt !!!

biję pokłony


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anaR
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:17, 30 Sty 2011    Temat postu:

WoW!!! Takiego obrotu sprawy nigdy się nie spodziewałem, ale w sumie dobrze się stało, bo dopiero teraz się zacznie (Cuddy ostro sobie pogrywa)
Ale jako chyba jedyny przedstawiciel płci męskiej musze stanąć w obronie House’ a. Dla faceta tym bardziej takiego jak nasz doktorek taka sytuacja to katastrofa i straszny wstyd nie tylko przed kobietą, ale też przed samym sobą, chyba w takiej sytuacji postąpiłbym podobnie... trochę mi House' a szkoda
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
No i oczywiście chyle czoła przed moją ulubiona tłumaczką


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anaR dnia Nie 22:17, 30 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:24, 31 Sty 2011    Temat postu:

Pirania, powiedz proszę, że czas teraz Ci dopisuje, proszę i że kolejna część będzie już dziś Jej, myślałam, że teraz będzie już mniej emocji, a tu zupełnie coś odwrotnego, dopiero teraz będzie ciekawie. Co zrobią? Nie wiem, czyjej reakcji przy nieuniknionej pewnie konfrontacji obawiać się bardziej Czekam niecierpliwie
Jak zwykle mistrzowskie tłumaczenie
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:12, 01 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Nie, Lisku. Czasu nie mam w ogóle, ale ten rozdział jest krótki, a do tego stanowi pewne domknięcie, więc postanowiłam, że go jeszcze wrzucę.
Następny rozdział - w okolicach końca tygodnia.Sesja się skończy, mam nadzieję, że wtedy już płynnie dotrwamy do końca:)
Dziękuję Wam za komentarze. Byłam ciekawa, jak zareagujecie na ten gwałtowny zwrot fabuły.
Yay, Yummycake! To miłe, że ktoś nowy dołączył do czytelników


Rozdział XII. Łechatnie ego.

Sobota, wcześnie rano, ulice Princeton, New Jersey

Przez kilka godzin House jeździł w ciszy po okolicy, wciąż i wciąż przeżywając to, co się stało. Po prostu nie miał tyle odwagi, by spojrzeć zmierzyć się z prawdą. A już tym bardziej z Cuddy.
Tylko jedno słowo opisywało to, czego doświadczył. Upokorzenie.
To, czym się chlubił, po prostu go zawiodło. Jego męskość. Jego seksualność.
House potrząsnął głową i westchnął głęboko. Zwyczajnie nie mógł w to uwierzyć. To wszystko na krytycznych oczach Lisy Cuddy, w najmniej odpowiednim momencie. House pochylił się, oparł czoło o kierownicę i jeszcze raz przeanalizował swoją sytuację.
Tak. Przesadził.
Tak. Kochał ją. (Bez wątpienia była to prawda, choć bardzo nie chciał się do tego przyznać).
Tak. Był uzależnionym od leków, niemal pięćdziesięcioletnim facetem, któremu siadała wątroba. Taka sytuacja mogła mieć miejsce kiedykolwiek.
Tak. Czuł się jak totalny idiota.
Tak. Był człowiekiem. Ale czy ona o tym wiedziała?
Nie. Nie było mowy, by mógł spojrzeć jej w oczy. Nie po tej nocy.
A jednak, zastanawiał się, czy sobie poszła. Przycisnął pedał gazu i pomknął uliczkami Princeton, kilkakrotnie przejeżdżając na czerwonym świetle. Była sobota rano, zero ruchu, wszyscy wydawali się jeszcze spać. Wszyscy oprócz niego.
Był niczym rasowy włóczęga, osamotniony i zagubiony. Wiedział, że chciała, by z nią został i o tym porozmawiał. Gdyby był wobec siebie uczciwy, musiałby przyznać, że też tego chciał. Ale wszyscy kłamią, dlaczego więc nie miałby kłamać sam sobie?
Chwilę później dotarł na miejsce zbrodni – pod swój dom, który tak gwałtownie opuścił cztery godziny wcześniej. Przez chwilę siedział w samochodzie, patrząc w ciemne okna mieszkania, ogrzewając swoje palce przy nawiewie. Była mroźna, grudniowa noc.
Nie mógł się uspokoić i podjąć decyzji tak szybko, jakby chciał. Zamiast tego bawił się wycieraczkami, światłami i radiem, odwlekając wejście do środka. Wiedział, że jej tam nie ma, ale po prostu nie mógł się zmusić, by tam pójść. To było jakieś... niestosowne.
Kiedy wreszcie, kuśtykając, wszedł do swojego sanktuarium, zorientował się, że faktycznie sobie poszła, choć jej zapach wciąż był wyczuwalny w powietrzu. Nieco rozczarowany, zabrał piwo z lodówki i skierował się do sypialni, by sprawdzić, czy aby na pewno zniknęła. Tak na wszelki wypadek.
„Jestem straszliwym idiotą” – pomyślał i głęboko odetchnął wszechobecnym zapachem kobiety, którą kochał. Ta noc mogła była skończyć się inaczej, gdyby nie był taki uparty i nieprzejednany. Z pewnością nie byłby teraz tak samotny i nieszczęśliwy.
Jeszcze niedawno spędzali tu wesoło czas, pijąc, grając w grę, śmiejąc, pieszcząc się. Noc, którą mieli przed sobą, zapowiadała się tak obiecująco… Zupełnie inaczej niż nadchodzący dzień. Ten będzie po prostu bezsensowny.
House wypił duszkiem piwo do dna, ściągnął t-shirt i rzucił się, niesamowicie zmęczony, na materac, mając nadzieję, że sen da mu spokój. Ale nie zanurkował w objęciach Morfeusza. Zanurkował w stosiku zielonych banknotów, które zaszeleściły pod nim.
House szybko się podniósł, zapalił światło i popatrzył uważnie na łóżko. Potem podszedł, podniósł jej liścik i przeczytał go z ciekawością. „Mazal Tow”.
W ułamku sekundy jego twarz zrobiła się czerwona z gniewu. Zazgrzytał zębami i zmełł w ustach przekleństwo.
- To niskie, Cuddy. Nawet jak na ciebie – wysyczał i pozbierał pieniądze, które jego szefowa tak hojnie zostawiła. Sprawiła, że poczuł się jak wykorzystana męska prostytutka. Albo jeszcze gorzej – jak nieudolna, wykorzystana męska prostytutka. Obejrzał liścik jeszcze raz i zaczął się zastanawiać, czy dobrze się bawiła pisząc to, czy też po prostu użyła jego broni przeciwko niemu, by coś udowodnić.
O co by nie chodziło – podziałało. Był cholernie wściekły i żądny zemsty.
Nie zamierzał tego tolerować. Wyciągnął telefon i wybrał jej numer domowy. Miał jej coś do powiedzenia w kwestii tych pięciu tysięcy, ale.. przygryzł wargę. Nie odpowiadała. Spróbował z komórką. Nie odpowiadała. Potem obudził Wilsona, który przywitał go kilkoma mało przyjaznymi słowami, ale też bez powodzenia. Cuddy zniknęła.
Potem wykonał kilka oficjalnych i nieoficjalnych telefonów. Spędził całą sobotę i niedzielę na szukaniu Cuddy w Princeton. Przez cały weekend, co dwie, trzy godziny sprawdzał, czy nie ma jej w szpitalu. Z uporem maniaka przyjeżdżał pod jej dom, ale robotnicy nie skończyli swojej pracy – nie mogła tam wrócić. Osobiście sprawdził mieszkanie Wilsona. Tego faceta nie można było być pewnym, byłby zdolny do dania azylu uchodźcy. Wpadł też do swoich podwładnych. Ale bez skutku. Cuddy znikła z powierzchni ziemi, a to wkurzało go jeszcze bardziej.
Ta kobieta aż się prosiła o zemstę. I zamierzał jej dokonać w miejscu, co do którego miał pewność, że Cuddy się w nim pojawi. Tam, gdzie czuła się najbezpieczniejsza.

Jej szpital. Poniedziałek. Dzień Bożego Narodzenia.
Był gotowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Wto 0:14, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:16, 01 Lut 2011    Temat postu:

Szkoda, Piranio. Ale koniec tygodnia to w sumie nie tak długo
A kolejna część zapowiada się bardzo ciekawie.
No to czekam. I powodzenia na sesji
Pozdrawiam również i moją ulubioną tłumaczkę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anaR
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:16, 01 Lut 2011    Temat postu:

Nie mogę się doczekać kolejnej części!!!
To jest lepsze niż serial
Sesja to koszmar xD życze powodzenia
Mazal Tow Pirania Jestem twoim największym fanem


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anaR dnia Wto 19:18, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:09, 01 Lut 2011    Temat postu:

Świetnie. Bardzo mi się podoba, czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Malinowa_Rozkosz dnia Wto 21:09, 01 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciapkowa13
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skąd to pytanie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:51, 02 Lut 2011    Temat postu:

WoW, nie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:20, 05 Lut 2011    Temat postu:

Przeczytałam wszystkie części na jednym oddechu. No może nie jednym, bo od samego początku czytam tego ficka. Postanowiłam, że aby skomentować, aż założę sobie konto .
Zaproszenie House dla Cuddy. Ich gra, która dodawała całej pikanterii w tym ficku. Później bardzo erotyczna gra wstępna, przy której szczerzyłam się, jak głupia. Lód i miód od dzisiaj będą kojarzyły mi się z tym, co przeczytałam. Wreszcie myślałam, że dojdzie do punktu kumulacyjnego, a tu szok. Aż zaparło mi wdech w piersiach. Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam.
Jestem niezmiernie ciekawa, co będzie dalej
Weny najlepsza tłumaczko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:00, 07 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Kochani, dziękuję * To niesamowicie miłe, że są osoby, które komentują każdą część, a jednocześnie, że cały czas odzywają się nowi czytelnicy
Taaak, lód i miód nigdy już nie będą takie same



Rozdział XIII. Cukierek albo psikus.

Poniedziałek rano, 24 grudnia
Ruch uliczny w Princeton nie był tak tragiczny, jak Cuddy się spodziewała, a kolorowe światełka na słupkach ulicznych i wystawach sklepu sprawiały, że czuła się jak w bajce. Podjechała pod szpital i ominęła kolejkę samochodów, by zaparkować w przypisanym jej miejscu. Jej duży samochód nie zmieściłby się byle gdzie.
Z umiarkowanym zaskoczeniem zobaczyła, że jej miejsce parkingowe zajął nie kto inny, jak Gregory House.
Syknęła ze złością przez zęby i wymamrotała do siebie:
- Wygląda na to, że będę musiała zaparkować nielegalnie tuż przed drzwiami.
Poprawiła swoje niesforne, brązowe loki oraz już nieskazitelne ubranie, po czym wysiadła z samochodu i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
- O Boże – jęknęła, gdy weszła, a na jej twarzy odmalowało się czyste przerażenie. Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta w wąską linię. Miała wrażenie, że ktoś właśnie dał jej w twarz, a mózg wsiadł na karuzelę.
Korytarz był udekorowany czerwonymi i białymi światełkami, girlandami i wielkimi bukietami z igliwia i owoców. A wszystkie osoby z ekipy sprzątającej, używając wszelkich możliwych przyrządów, starały się oczyścić ponad dwumetrową choinkę, która została zawinięta od stóp do głów w mokry papier toaletowy. Cuddy na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że była to syzyfowa praca. Po prostu nie dało się tego posprzątać – mokry papier przykleił się do igieł sosenki. Administratorka zaczęła odczuwać żądzę mordu.
- Proszę pani? - zawołał jakiś mężczyzna. Cuddy odwróciła się z zaskoczeniem. W jej stronę szedł ochroniarz.
- Nie może pani tam parkować – wyjaśnił, instynktownie sięgając po swoje podręczne radio.
- Wiem. Ale... - zaczęła, nie odrywając oczu od drzewka. Próbowała myśleć tak szybko, jak tylko mogła, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Może poza jednym: zabije swojego ulubionego diagnostę. Będzie to wolna i bolesna śmierć.
Zorientowała się, że ma otwarte usta, więc zmusiła się, by wrócić do rzeczywistości. Podała kluczyki ochroniarzowi i bardziej zakomenderowała niż poprosiła:
- Mógłby się pan tym zająć? - Gdy zobaczyła, że zatrudniony święty Mikołaj kuli się w kącie, chowając pulchną, czerwoną twarz w dłoniach, ewidentnie załamany, dodała pod nosem, z wściekłością. - Muszę kogoś zamordować.
Stukając obcasami, z furią podeszła do stanowiska pielęgniarek i niemal wrzasnęła na siedzące tam kobiety:
- Gdzie on jest? - W jej głosie pojawił się nieco histeryczny pisk. Powinna była przewidzieć taki odwet, ale jednak była zszokowana. - Gdzie jest House?
Jedna z odważniejszych pielęgniarek wskazała na klinikę, gabinet numer dwa. Cuddy oparła się o biurko, ze zdenerwowaniem postukując idealnie wypielęgnowanymi paznokciami o blat. Zastanawiała się, czy tam nie wkroczyć, ale powstrzymała się i czekała. Chwilę później, jakby wyczuwając jakąś zmianę, z gabinetu wykuśtykał House. Był ubrany jak ksiądz, w długą, czarną sutannę. Uniósł ręce i machając teczką z przypadkiem, spojrzał Cuddy w oczy. A potem zawołał, maskując diaboliczny uśmiech:
- Wielki jest Pan i wielka jest moc jego!
Poczekała jeszcze chwilę, po czym podniosła się, unosząc brwi. To był oczywisty sygnał – rzucała mu metaforyczną rękawicę w twarz. Zaczęła się wojna. Szybkim krokiem przeszła obok niego i nie zaszczycając go więcej spojrzeniem, rzuciła zimno:
- House, mój gabinet. Już!
Jej głos zmroziłby krew w żyłach każdego. Poza nim. Gregory House był w swoim żywiole i za nic nie przegapiłby nawet minuty tej zabawy. Pojedynki sam na sam z szefową były jego ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu.
Zanim podążył za administratorką, odwrócił się jeszcze do jednego z pacjentów czekających na przyjęcie w przychodzi i powiedział:
- Dobry Pan ponoć nie stworzył niczego bezcelowo, ale istnienie kobiet-administratorów szpitala sprawia, że zaczynam w to wątpić.
- House! – Cuddy podniosła głos, wskazując dłonią na bałagan w korytarzu. – Dlaczego?! – W jej pełnym złości głosie dawało się wyczuć osobistą urazę.
- Cukierek albo psikus, Cuddy! – House zdecydował się na lekki ton rozmowy. Uśmiechnął się do niej czarująco. Nadal był na nią wściekły, ale postanowił jeszcze trochę się pobawić, wystawiając na próbę jej cierpliwość. – Uuuups… nie to święto! – wykrzyknął, usiłując wyglądać niewinnie.
- House, rozumiem, że chciałeś mi dopiec, ale dlaczego choinka? To ważny symbol… - zaczęła, ale House przerwał jej, niemal protestując:
- Twoi ludzie zabili naszego Pana Jezusa, więc idiotyczne jest, żebyś miała wolne z okazji Jego narodzin.
- Nie miałam wolnego – rzuciła Cuddy obronnie i opadła na krzesło. Czasem kłótnie z Housem nie miały najmniejszego sensu. To była jedna z tych sytuacji.
- Bluźnierczyni.
- Czy ty wiesz, co Święta znaczą dla tych dzieciaków? To jak cud, House, a ty tak po prostu to niszczysz!
Szybko przywołał na twarz wyraz obrzydzenia i jednym ruchem ręki odgonił jej wyrzuty.
- A tam, cud. Jakoś to przeżyją. Wyglądam ci na świętego?
Gdyby to było przyjęcie z okazji Halloween, pękłaby ze śmiechu. Pewnie nawet uznałaby, że House wygląda seksownie w tej sutannie. Ale teraz musiała powstrzymać rozbawienie i kontynuować reprymendę:
- Widzę, że starałeś się wyglądać jak Richard Chamberlain w „Ptakach ciernistych krzewów”, ale rozczaruję cię – on jest gejem. Ale ty mógłbyś zasłużyć na honorowe miejsce w niebie.
- W niebie mnie nie chcą, a w piekle boją się, że dokonam zamachu stanu. Więc jestem skazany na ziemię i na ciebie.
- A więc musiałeś zrobić jakąś dobrą rzecz w swoim życiu – Cuddy oparła podbródek na dłoniach i przyłożyła palec wskazujący do ust.
- Taak. Nie urodziłem się Żydem – odparł szybko i przeniósł ciężar ciała z prawej nogi na lewą, nie spuszczając oczu z jej nieświadomie seksownej postawy.
A potem, powoli i niemal teatralnie, wyciągnął swoją laskę spod sutanny. Jej widok wywołał lekki uśmiech na twarzy Cuddy. Owinięta była w biało-czerwoną wstążkę i miała wielką czerwoną kokardę na rączce. House’owi nie umknął fakt, że zdołał złagodzić gniew administratorki. Przekręcił laskę w palcach i zaczął śpiewać kolędę ze szkółki niedzielnej, którą lekko zmienił dla swoich potrzeb. Nie spuszczał wzroku z twarzy kobiety.

Ludzie, patrzcie jeno, jak Cuddy goreje
Znać, że coś dziwnego w jej dziurce się dzieje
Rzućmy ludzi z chorobami
Niechaj grzebią siebie sami, a my jej ulżyjmy
A my jej ulżyjmy...


- Biedny, mały Greg. No cóż, przynajmniej jedna z twoich lasek jest sztywna – zauważyła Cuddy złośliwie i przechyliła głowę, by lepiej widzieć jego twarz. Nie bez powodu poruszyła tę strunę. Musiał być uważny, musiał walczyć, nie mógł się wycofywać z gry. Nie mogła pozwolić, by piątkowy ogień przygasł. Za żadną cenę.
Podbródek House'a lekko podskoczył. Mężczyzna natychmiast zaczął się bronić:
- Sam Bóg nie osądza człowieka przed śmiercią. Kimże ty jesteś, by to robić?
- To jest jakiś pomysł – Cuddy podniosła wskazujący palec i pochyliła się pod biurkiem, jakby szukała czegoś ważnego.
- To znaczy? - spytał House z ciekawością.
Pięknym, szerokim uśmiechem usiłowała zażegnać sztorm, który wybuchł pomiędzy nimi.
- Zabić cię. Bóg mi świadkiem, że mam ochotę to zrobić, od kiedy tu dziś jestem.
- Nie stać cię na to – House zacisnął wargi i lekko potrząsnął głową. Nie był to gest skierowany do niej, lecz do samego siebie – nie mógł uwierzyć, że nie jest w stanie gniewać się na nią dłużej niż kwadrans.
- Każdy anioł ma na sumieniu jakiś grzech. Nawet Judasz chciał tak po prostu żyć dalej – zauważyła Cuddy i podniosła słuchawkę telefonu.
- Nie łudź się, nie jesteś aniołem. Nawiasem mówiąc... - Wskazał na jej czarną, obcisłą sukienkę. - Nie wiem, za kogo się dziś przebrałaś, ale ci nie wyszło. No, chyba, że chciałaś wyglądać jak dziwka.
Cuddy wbiła w niego wzrok, nie ukrywając ciekawości. Miękkim głosem rzuciła do słuchawki:
- Ed... jeśli chodzi o samochód, który zaparkowano na moim miejscu...
House natychmiast zmarszczył brwi. Wskazał na nią swoją przyozdobioną laską.
- Czekaj. Co ty robisz?
- Konfiskuję twój samochód. Oddam ci go, gdy posprzątasz i dostarczysz nowe drzewko. I nie będę negocjować – ogłosiła i usiadła wygodnie w swoim skórzanym, drogim krześle.
House kiwnął głową. Jego dolna warga drgała. Cuddy wiedziała, że wygrała. I on też o tym wiedział. Odwrócił się na pięcie, uniósł laskę i poszedł w stronę drzwi. Usłyszała, jak mówi w przestrzeń:
- Ostatnią rzeczą, której chcę, jest skrzywdzić cię. Co nie oznacza, że tego nie chcę.
- Nie stać cię na to! - zawołała za nim, cytując jego własne słowa.
- Lucyfer – syknął House.
- Kulas – odparła, śmiejąc się lekko. Zastanawiała się, czy on ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie. Tak naprawdę, miała nadzieję, że tak. Gra się jeszcze nie skończyła.
House wykuśtykał z jej gabinetu, myśląc: „Wygrała bitwę, ale to ja wygram wojnę”. Obiecał to sobie.
Jakiś ciekawski pacjent gapił się, gdy ubrany w sutannę diagnosta mijał go w poczekalni. House wskazał na gabinet Cuddy, wzruszył ramionami i z wyraźną irytacją w głosie powiedział do mężczyzny:
- Ciągle próbuję zwiększyć zakres moich usług w pracy, ale moja szefowa nieustannie mnie ogranicza.
W końcu, wychodząc z poczekalni, wymamrotał do siebie mściwie:
- Nadszedł czas na ostatnie namaszczenie, Cuddy!
I uśmiechnął się.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:23, 07 Lut 2011    Temat postu:

Hahah. Ostatnie namaszczene. mwahah
Ej! Pogódźcie się, było tak fajniee.

Cytat:
No cóż, przynajmniej jedna z twoich lasek jest sztywna


Ałć. To musiało boleć...

Niecierpliwie czekam na kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patrycja170594
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:49, 07 Lut 2011    Temat postu:

Najlepszy fik jaki czytałam Nie mogę doczekać się już następnej części. Pozdrawiam i pokłony dla tłumaczki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:05, 07 Lut 2011    Temat postu:

A najgorzej wybrać ten, który jest najbardziej perwersyjny ! Po dłuższym zastanowieniu wybieram miód
Na początku zastanawiałam się, co oni przez te 16 części będą robić w tym mieszkaniu , a tu widzę, że akcja się rozkręca. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że House tak dopiecze Cuddy, że ta będzie chciała go mordować . Podziwiam go, za zrobienie takiej rozpierduchy w szpitalu *robi pokłony*. Cała rozmowa z nim to moje ukochane, stare Huddy, które wielbię . Cuddy pokazała klasę, aż mi szczęka opadła
Cytat:
No cóż, przynajmniej jedna z twoich lasek jest sztywna

Biedny House. Gdyby ktoś obraził moją kobiecość raczej musiałabym zbierać się około miesiąc . A Greg jakby nigdy nic .
Weny w tłumaczeniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciapkowa13
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 06 Cze 2010
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skąd to pytanie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:35, 08 Lut 2011    Temat postu:

Hehe śmieszna część.House ubrany jako ksiądz . Choinka w pierze toaletowym chciała bym to wiedzieć.I ja zawsze czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:44, 08 Lut 2011    Temat postu:

Niestety Piranio, od niektórych chyba już nigdy się nie uwolnisz
Cóż, taki już ten los genialnego tłumacza
Każda część ma to coś. Nie ma nic przeciągającego akcję, po prostu wszystko ma znaczenie. Każdy gest, słowo. Oj, bardzo ciekawie się porobiło. Szkoda, że czegoś podobnego nie wykorzystali w serialu, znaczy chyba było tylko, że panem L ale to nie miało znaczenia i oczywiście chodzi mi oczywiście o to, co dzieje się teraz. To ich miotanie się, napięcie, walka z przeciwnikiem i z samym sobą, świetne! W serialu za łatwo im poszło, a ja lubię patrzeć jak drą koty i walczą o to, kto tak naprawdę jest górą. Jakbyśmy nie wiedzieli Ale nie o szczegóły tu chodzi. House nieźle pogrywa, ale dobrze. Ta sutanna W ogóle wszystko, samochód, choinka, kolęda...
No i namaszczenie. Czekam niecierpliwie. Już się boję

Czasu i weny
Z jednej strony szkoda, że jeszczev tylko trzy części, ale z drugiej fik jest tak genialny, że już nie mogę się doczekać, by w końcu przeczytać go w całości


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 20:45, 08 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:47, 08 Lut 2011    Temat postu:

Kurczę, czekam na następną część z niecierpliwością. Mam nadzieję, że te ich spory zakończą się namiętnym pojednaniem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:18, 11 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Dziękuję za komentarze. Cudowni jesteście, naprawdę. I macie pozdrowienia od autorki Która poprosiła, żebym dodała banner zrobiony na potrzeby historii. Wrzucam go przed pierwszy rozdział, zapraszam do obejrzenia

Przepraszam za tłumaczenie tekstu piosenki, ale stwierdziłam, że próby bardziej literackiego przełożenia po prostu nie mają w tym przypadku sensu.


Rozdział XIV. S.E.X.

Wszyscy pracownicy PPTH zdawali sobie sprawę, że poniedziałek nie był ulubionym dniem tygodnia (nie)sławnego doktora Gregory'ego House'a. Jakiekolwiek spotkania musiały być umawiane na popołudnie, a pacjenci z góry uprzedzeni, że ich oczekiwanie na kierownika oddziału diagnostycznego może być bezowocne. Diagnosta często przedłużał sobie weekend i pokazywał się w pracy dopiero we wtorek.
A zatem pojawienie się House'a wcześnie rano w ten mroźny poniedziałek przeczyło jakiejkolwiek logice. Chociaż jego nieoczekiwana punktualność była odrobinę niepokojąca, lekarz zachowywał się tak samo jak zwykle. Czyli koszmarnie. A gdy czekał na windę, ludzie na korytarzu nie mogli nie zastanawiać się, skąd wytrzasnął czarną sutannę. House czuł na sobie spojrzenia tłumu. Podejrzliwie zerknął na boki, wyglądając bardzo poważnie. Nie przestawał stukać laską o podłogę.
Jego niecierpliwość i niepokój były tak silne, że nawet najnowsza medyczna zagadka, jedna z najciekawszych jakie widział w życiu, nie mogła utemperować jego energii. Cokolwiek męczyło House'a i było przyczyną jego dziwnego zachowania, nie zostało odegnane przypadkiem dwóch bliźniaczek, rozdzielonych po urodzeniu i wychowanych na dwóch kontynentach, u których w tym samym momencie pojawiły się identyczne, choć nie uwarunkowane genetycznie objawy. W normalnej sytuacji taki przypadek stałby się jego obsesją, ale ten dzień nie był normalny. Jego umysł zajmowało coś – albo ktoś – innego.
House przejrzał z nonszalanckim znudzeniem teczkę z opisem przypadku, którą zabrał wcześniej i wszedł do windy. Potrzebował strategii. Szatańskiego planu.
- To jeszcze nie koniec, szefowo! - powiedział do siebie i przerzucił ciężar ciała na lewą nogę. Gdy zamykały się drzwi windy, na twarzy lekarza pojawił się złośliwy uśmieszek.
W tym samym czasie Cuddy usiłowała ogarnąć wszystkie czekające na nią zadania. Postanowiła, że ten wcześniejszy teatrzyk House'a z drzewkiem choinkowym w roli głównej nie zakłóci jej planów. To był bardzo intensywny dzień pracy w szpitalu i wszyscy byli zdenerwowani. Wciąż napływali pacjenci, dzieci biegały dookoła bez opieki. Nie ustępowali im dorośli, marudząc przy każdej okazji. Cuddy była odpowiedzialna za to, żeby ten bałagan jakoś funkcjonował i przez te wszystkie lata dawała sobie z tym radę. Dzisiejszy dzień nie mógł być inny.
Uśmiechnęła się nieśmiało, myśląc o house'owym dowcipie i o tym, że dała radę sprawić, że lekarz znowu był sobą. Podniosła telefon i wybrała numer ekipy sprzątającej.
- Tu doktor Cuddy... tak, cześć, Ed – zaczęła. Przez chwilę słuchała rozmówcy, po czym kontynuowała. - Tak, wiem. Zdaję sobie sprawę. Doktor House został poinformowany i pomoże posprzątać ten bałagan.
Rozmówca nie przestawał narzekać. Cuddy położyła na czole prawą dłoń.
- Wiem, Ed. Tak. - Przerwała i szybko dodała. - Nie, nie przejmuj się doktorem Housem. Zostaw to mnie. Po prostu pilnuj jego samochodu i jak najszybciej zmieńcie choinkę. To dla dzieciaków, Ed. Proszę! - Jej proszący głos nie pozostawiałby nikogo obojętnym, a już na pewno nie kierownika zmiany. Niemal spuchł z dumy i zaakceptował zadania powierzone mu przez szefową.
Gdy skończyła rozmowę i podziękowała Edowi, do gabinetu weszła pielęgniarka.
- Doktor Cuddy, pani asystent zadzwonił, że jest chory i prosił, żebym go zastąpiła. Nie wiem, czy sobie poradzę. To jakiś dom wariatów. - Kobieta wskazała na korytarz.
- Fantastycznie – westchnęła Cuddy sarkastycznie. - Po prostu niech pani próbuje. Mam dziś spotkanie z ważnymi sponsorami i pani pomoc mi się przyda. - Znów użyła swojego uroku osobistego. Zamrugała kilka razy prosząco.
- Oni już tu są, doktor Cuddy – poinformowała pielęgniarka, wzruszając ramionami.
- Co? - zapytała przerażona administratorka. Zmarszczyła brwi, między którymi pojawiła się głęboka, pionowa zmarszczka. Kobieta zerknęła na zegarek. Była już dziesiąta, a ona była mocno spóźniona. Syknęła przez zęby i poprosiła:
- Proszę ich wpuścić. - Po czym potrząsnęła głową i powstrzymała pielęgniarkę ruchem dłoni. - Tylko niech mi pani da pięć minut, dobrze? Proszę.
Pielęgniarka skinęła głową i wyszła, ewidentnie zestresowana.

House przebrał się już w swoje normalne ciuchy. I w czujność. Teraz kręcił się dookoła w swoim żółtym krześle. Nerwowo. Niecierpliwie. Zainicjował już swój plan i mógł tylko czekać. Czekać i zabijać nudę myślami, bardzo niemoralnymi i nieprzyzwoitymi.
W tej chwili niespecjalnie interesowała go medycyna. Miał do tego prawo - ostatecznie spędził weekend samotnie w swoim mieszkaniu, bardziej zirytowany i stęskniony niż kiedykolwiek wcześniej. Te dwa dni i dwie noce były po prostu torturą. Chociaż bardzo się starał, nie był w stanie wyrzucić z pamięci tego zmysłowego piątku. Przed nim wiele razy fantazjował i śnił, jak by było znów kochać się z Cuddy. Pierwszy i ostatni raz miał miejsce wieki temu, a chociaż był to pamiętny dzień, czas zamazał szczegóły w jego pamięci- jej zapach, jej smak, jej pojękiwania, dotyk jej skóry, wyraz jej twarzy, gdy szczytowała... I tak było aż do piątku. W piątek wszystko wróciło jak huragan, całkowicie zajmując jego ciało i zmysły. Lisa Cuddy rozbudziła go, najbardziej obojętnego z ludzi i sprawiła, że zwariował. Na jej punkcie.
House nie miał pojęcia, jakim cudem przeżył te dwa dni, czekając na poniedziałkowy ranek, by znów ją zobaczyć. Szukał jej przez cały weekend, nie pominął żadnego zakątka Princeton, ale ona po prostu znikła. To tylko zwiększyło jego ciekawość. Chciał ją zobaczyć choćby po to, by na sam jej widok przypomnieć sobie wszystko.
Oparł się wygodnie w krześle i pomyślał o chwili w której wkroczyła do szpitala.
Mógłby przysiąc, że, niczym Spiderman, wbił sobie paznokcie w uda, gdy zobaczył jak Cuddy wchodzi przez drzwi. Jej włosy były lekko potargane, a ona wyglądała niesamowicie seksownie w czarnej sukience z głębokim dekoltem. „To ubranie musiał zaprojektować sam diabeł” - pomyślał. Sukienka idealnie podkreślała jej kształty, a ten widok doprowadzał go do szaleństwa. Każde stuknięcie jej obcasów, każdy lekki ruch jej idealnego tyłka sprawiały, że ślina napływała mu do ust z pożądania.
House odrzucił te przyjemne, acz niepokojące myśli i odbił piłeczkę od ściany, sycząc pod nosem:
- Do cholery, noszenie takich ubrań powinno być nielegalne!
Naprawdę miał problem. Nigdy w życiu nie był tak zdesperowany i zaczął rozważać zadzwonienie do niej i zrobienie jakiegoś koszmarnego idiotyzmu – na przykład wyszeptanie czegoś naprawdę nieprzyzwoitego. Albo nawet przyznanie się do stanu, w jakim się znajdował. Wyznać jej wszystko, powiedzieć, jak bardzo jej pragnął... House już wybierał numer, gdy przypomniał sobie o swoim planie. Szybko zerwał się z krzesła i chwycił laskę, wiszącą na oparciu.
Nie ma mowy – nie poda sam siebie na tacy. Chodziło o Lisę Cuddy, o niesłychanie seksowną i cudownie ubraną żeńską wersję szatana; o kobietę, która nie zawahałaby się przed niczym, gdyby dowiedziała się, że go usidliła. O nie, nie ma nawet takiej opcji.
- Dobra, dzieciaki! - zawołał, przerywając Trzynastce i Kutnerowi ożywioną dyskusję nad przypadkiem. - Wychodzę. Czyli jestem zajęty. Dajcie znać tylko wtedy, gdyby śmierć już zamierzała się kosą na obie smarkule. Albo to wy zginiecie. Verstehen? - Gdy popatrzyli na niego bez zrozumienia, dodał:
- No tak. Nie mówicie po niemiecku. A ja tak. - Ze śmiechem odwrócił się na pięcie i szybko wyszedł. Członkowie jego zespołu tylko wzruszyli ramionami bez zainteresowania. Byli przyzwyczajeni.
House nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi na to, jak wolno jeździła winda.
- No dalej, do cholery! - powtarzał, jednocześnie modląc się do Boga, w którego nie wierzył, by nie wpakować się na Wilsona. Nie chciał, by ten zepsuł jego zamiary. „Co ty kombinujesz, House?” - byłoby pierwszym pytaniem przyjaciela, a House nie zamierzał teraz o tym rozmawiać. Zresztą, czy kiedykolwiek było inaczej?

Po pół godzinie spotkania ze sponsorami, którzy już-już mieli przeznaczyć dziesięć milionów dolarów na badania wydziału onkologii pod zarządem doktora Jamesa Wilsona, Cuddy uśmiechała się z profesjonalną dumą. Od pięciu lat próbowała uzyskać pieniądze na te badania. Właśnie dobijała do celu. Z pełnym sukcesem.
Zerkając znad swoich okularów do czytania, Cuddy informowała sponsorów o prawach PPTH do raportów o badaniach, publikowania ich w czasopismach i patentów. Wybuchła umiarkowanie ożywiona dyskusja w kwestii wyboru gazety, w której ukażą się wyniki. I wtedy powietrze rozdarł ogłuszający dźwięk.
Cuddy bez wahania poderwała się na nogi i, w biegu przepraszając, rzuciła się w stronę stanowiska pielęgniarek na korytarzu. Gdy tylko otworzyła drzwi do swojego gabinetu, jej uszy zostały zaatakowane hałasem, zaś oczy – widokiem kompletnego chaosu i zdumionych pacjentów.
Coś bliżej nieokreślonego zostało nadane przez radiowęzeł szpitala. Gdy wszyscy się trochę uspokoili, ryk na chwilę ucichł. Z głośnika dobiegł ją znajomy głos.
- Wiadomość dla Lisy Cuddy od jej seksuologa...
A potem nastąpiła apokalipsa. House puścił „S.E.X.” Nickelbacka tak głośno, jak tylko mógł. Przynajmniej te fragmenty piosenki, które mu akurat pasowały.

S – na straszne pragnienie
E – na ekstazę
X – na zaznaczenie miejsca
Bo tego naprawdę chcesz
Tak, seks to zawsze odpowiedź, nigdy pytanie
A odpowiedź brzmi tak, och tak
To nie sugestia, a jeśli pytasz
To zawsze tak, tak
Kocham to, co masz na sobie
Ciekawe, co jest pod spodem
Zastanawiam się, czy to kiedyś znajdzie się
Pod moim językiem
Chciałbym spróbować cię uwolnić
Uwielbiam, gdy cała jesteś na mnie
Uwielbiam słyszeć dźwięki, jakie wydajesz
Kiedy jesteś spełniona


Cuddy ukryła twarz w spoconych dłoniach i oparła się o blat, całkiem załamana. Nie wiedziała, czy ma się rumienić, śmiać się, krzyczeć, płakać, czy złapać siekierę i iść mordować. Słowa piosenki sprawiły, że czysto kobieca strona jej natury drżała z pożądania, ale jako profesjonalistka była wściekła. A teraz musiała być profesjonalistką. Tu chodziło o jej pracę. O jej szpital. To nie był czas ani miejsce na poddawanie się emocjom.
Odgoniła dziewczęce zawstydzenie, chwyciła słuchawkę telefonu i zaczęła przekrzykiwać hałas. Stukając nerwowo paznokciami o blat, wydawała polecenia ochronie.
- Michael, mam to w nosie! Wejdźcie tam, wyłamcie drzwi! Macie dostać się do pokoju z radiowęzłem! - Krzyczała w słuchawkę, dowiedziawszy się, że House zabarykadował się w pomieszczeniu.
Gdy kierownik ochrony rzucił swoje grzeczne „Tak, proszę pani”, dodała, zdeterminowana:
- Słuchaj! Zabierzcie go do jego gabinetu, powoli i mało brutalnie, i postawcie trzech ludzi przy drzwiach. Po jednym przy każdych. Zrozumiałeś? - Gdy potwierdził, przeszła do końcowych instrukcji. - Nie ma prawa ruszyć się z gabinetu, aż nie skończę spotkania. Jeśli będzie chciał iść do łazienki, pozwólcie mu, ale z asystą. Tylko ja mogę wam pozwolić go wypuścić, nie zwracajcie uwagi na nic, co wam powie. Zadzwonię. Teraz leć i wyłącz to cholerstwo!
Cuddy odwróciła się powoli i popatrzyła na blade twarze swoich podwładnych. Wszyscy byli zaskoczeni – niektórzy zszokowani, inni rozbawieni. Teraz czekało ją tytaniczne zadanie: wyjaśnienie całej sytuacji sponsorom. I musiała to zrobić przekonująco. Prostym angielskim. Housem zajmie się później.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:42, 11 Lut 2011    Temat postu:



Hahaha, biedna Lisa. Mam nadzieję, że ona go nie zabije!
Jak zwykle cudownie przetłumaczone, masz talent dziewczyno!
Cytat:

S – na straszne pragnienie
E – na ekstazę
X – na zaznaczenie miejsca
Bo tego naprawdę chcesz
Tak, seks to zawsze odpowiedź, nigdy pytanie
A odpowiedź brzmi tak, och tak
To nie sugestia, a jeśli pytasz
To zawsze tak, tak
Kocham to, co masz na sobie
Ciekawe, co jest pod spodem
Zastanawiam się, czy to kiedyś znajdzie się
Pod moim językiem
Chciałbym spróbować cię uwolnić
Uwielbiam, gdy cała jesteś na mnie
Uwielbiam słyszeć dźwięki, jakie wydajesz
Kiedy jesteś spełniona


Ten kawałek chyba bardzo pasuje do House'a. ;p


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Malinowa_Rozkosz dnia Pią 19:40, 11 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:49, 12 Lut 2011    Temat postu:

O tak Malinowa - ta emotka pasuje idealnie.
Pirania, za co Ty przepraszasz?! To jedno z najbardziej literackich przełożeń piosenki jakie czytałam
Również pozdrawiamy autorkę, przekaż jej, że ma świetne pomysły i bardzo byśmy chcieli, żeby znów coś napisała A banner - cudo Mam nadzieje, że znów coś napisze, a Ty znów to coś nam przetłumaczysz.
O tak!!! Takich akcji chcę w serialu. Idealnie oddają charakterki naszej dwójki. Jestem ciekawa tego starcia. House przegiął. Ja na miejscu Cuddy zrobiłabym mu krzywdę. Facet stąpa po cienkim lodzie, choć jak wiadomo od tego się zaczęło
Pirania, proszę nie każ nam zbyt długo czekać
Bo jest klika kwestii do rozwiązania:
- Czy Cuddy wybrnie z tej sytuacji z twarzą przed sponsorami?
- Czy biedny Wilson dostanie dotację?
- Czy House zdoła uciec swoim strażnikom?
- Czy House zdoła uciec Cuddy?
- Czy w ogóle będzie próbował?
- Czy Cuddy zabije go od razu, czy najpierw podda wyrafinowanym torturom?
- I kto tak naprawdę na tym zyska?

A zatem wena i czasu

Tłumaczysz po prostu perfekcyjnie, nic dodać, nić ująć. Od początku do końca utrzymujesz mistrzowski poziom tłumaczenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
patrycja170594
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:56, 12 Lut 2011    Temat postu:

Nie mogę już się doczekać kolejnej części. Przeczytałam w oryginale, ale nie mogę doczekać się już Twojego tłumaczenia. Fanka Huddy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:05, 12 Lut 2011    Temat postu:

O świetny banner i też pozdrów autorkę .
Akcja się znów rozkręca. Tylko geniusz o imieniu Gregory House mógł wpaść na taki pomysł, aby wyprowadzić Cuddy w mgnieniu oka. Dziwi mnie to, że przez te wybryki jeszcze Lisa Go nie zamordowała. Tu pokłony dla niej. Stawiam na seks jako przeprosiny .
A fragment piosenki . W pewnym momencie próbowałam ją sobie śpiewać.
Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:23, 16 Lut 2011    Temat postu:

Oj pięknie Zaniedbałam cały dział, ale Twojego tłumaczenia nigdy Mimo, że fik już przeczytałam

I nie mogę się doczekać kolejnej części Ostatnia bardzo ładnie Ci wyszła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin