Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niemoralna propozycja [T][Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:02, 18 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Wiecie co, lubię Was
Powoli zbliżamy się do końca. Indżoj!


Rozdział XV. Sztywniaczek.

Cuddy wróciła do swojego gabinetu gdy tylko radiowęzeł ucichł i napotkała pytające spojrzenia swych ważnych gości. Zadanie, które ją czekało, nie było łatwe, ale przez te wszystkie lata nauczyła się kłamać. Przekonująco i gładko.
- Przepraszam za to zamieszanie. Jeden z naszych chorych psychicznie pacjentów włamał się do pokoju z radiowęzłem. Wszystko jest już pod kontrolą, nie ma się czym martwić – wyjaśniła, uśmiechając się najpiękniej jak tylko się dało. Jednak nie przekonała wszystkich sponsorów.
- Doktor Cuddy, chyba coś jest nie tak z ochroną. Jak możecie komuś choremu psychicznie pozwalać chodzić swobodnie po szpitalu? - zapytała jedna ze starszych pań, wyraźnie zaniepokojona.
- Nie, nie, pani King. Nasza ochrona jest bez zarzutu, ale to bardzo szczególny pacjent. Bierze udział w eksperymentalnym badaniu i musimy mu pozwolić na odrobinę wolności. Dla dobra nauki. Jestem pewna, że pani rozumie – Cuddy była idealnie spokojna. W duchu chichotała.
- Oczywiście – przytaknęła kobieta, ewidentnie nieprzekonana. - Ale... czy on nie zagraża innym pacjentom?
- Ależ nie, zapewniam. On po prostu próbuje być kreatywny, ale nie skrzywdziłby nawet muchy – odparła Cuddy, bardzo chcąc powrócić do negocjacji.
- Co dolega temu biednemu człowiekowi? - Pani King nie ustępowała. Była jedną z tych nieskazitelnie ubranych i uczesanych, a przy tym bardzo znudzonych i wścibskich starszych pań. Biorąc pod uwagę jej fortunę, mogła sobie na to pozwolić.
- Wyparcie i uzależnienie od leków, oba spowodowane ED – rzuciła Cuddy, mając nadzieję, że użycie medycznych terminów powstrzyma dalsze pytania.
- ED? - Pani King uniosła brwi.
- Zaburzenia erekcji – niemal wyszeptała Cuddy, teraz już naprawdę zażenowana. A jednak w jej głosie pojawiła się nutka triumfu.
- Co ona mówi? - dopytywała się pani King, poprawiając aparat słuchowy.
- Zaburzenia erekcji, Marge! - powtórzyła siedząca obok pani Devonshire koleżance, powodując bolesne zawstydzenie wszystkich mężczyzn w pomieszczeniu. Wszyscy byli dobrze po siedemdziesiątce i z całego serca sympatyzowali z biednym pacjentem.
- Zaburzenia... - zaczęła pani King, usiłując powtórzyć diagnozę. Nie dała jednak rady i niemal opluła biurko Cuddy, po czym wyraziła się po swojemu. - To znaczy, że ma problemy ze swoim Sztywniaczkiem?
- Tak, Marge! - rzuciła pani Devonshire niecierpliwie i odwróciła się do staruszki. - Znów musisz zmienić baterie!
Do rozmowy włączył się pan Graber, przybierając współczujący wyraz twarzy. Modląc się, by porzucili ten temat i na nowo podjęli dyskusję na temat umowy:
- Biedak. To naprawdę godne podziwu, doktor Cuddy, że ma pani tak osobisty stosunek do swoich pacjentów. Myślę, że powinniśmy...
- A jak wpływa na niego ta eksperymentalna terapia? - Pani King wcale nie zamierzała się poddać. Od bardzo dawna nie miała takiej rozrywki.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę rozmawiać o terapii pacjentów z nikim, poza lekarzem nadzorującym. Dyskrecja jest jednym z filarów naszego zawodu i kluczem do pełnego wyleczenia pacjenta – zauważyła Cuddy profesjonalnym głosem i szybko dodała, myśląc tylko o jednym – o swojej indywidualnej terapii z nadętym Gregorym Housem. - Ale zapewniam, że pacjent ma najlepszą opiekę, przewidzianą specjalnie dla niego. Doglądam tego osobiście.
Pani Devonshire wreszcie postanowiła się wtrącić i powrócić do przerwanej rozmowy.
- To wspaniale, doktor Cuddy! Jestem pewna, że wszyscy moi koledzy zgodzą się ze mną, że pani szpital zasługuje na obiecaną donację na badania wydziału onkologii.
Cuddy odetchnęła z ulgą i odparła z grzecznym uśmiechem:
- Dziękuję, ale nie spieszmy się. Jeszcze przed nami dużo roboty z dokumentami.
Starsi panowie odezwali się niemal jednocześnie:
- To prawda, ale przekonała nas pani profesjonalizmem i poświęceniem, że nasze pieniądze będą w dobrych rękach.
Pani King pogrążyła się w myślach, wciąż rozmyślając o chorobie biednego pacjenta.
Godzinę później spotkanie skończyło się i Cuddy odetchnęła z ulgą, trzymając podpisaną umowę w rękach. Popatrzyła na obiecaną kwotę – dziesięć milionów – i niemal niepewnie zaproponowała:
- Cóż, czas na oprowadzenie państwa po szpitalu, pozwolą państwo?
Pięcioro starszych sponsorów, jeden po drugim, opuściło jej gabinet i wyruszyło na irytująco wolną wycieczkę.
- Dlaczego ten mężczyzna jest eskortowany przez ochroniarzy? - spytała pani Devonshire, gdy ślimaczym tempem szli przez czwarte piętro PPTH. Doktor Gregory House był prowadzony do łazienki, zgodnie z instrukcjami Cuddy, przez dwóch wielkich pracowników ochrony.
- O tym pacjencie rozmawialiśmy wcześniej, pani Devonshire – szepnęła jej na ucho Cuddy, mając nadzieję, że ta rewelacja pozostanie między nimi. Ale gorzko się zawiodła.
- To ten pacjent? - Pani Marjorie King podsłuchała i niemal pisnęła w podekscytowaniu, poprawiając aparat słuchowy. - Wygląda całkiem dobrze. - Nie pytając o zgodę skorzystała z okazji i, wyjątkowo szybko jak na jej wiek, podeszła do niesławnego diagnosty.
Z determinacją wypisaną na twarzy, zwróciła się do niego przenikliwym szeptem:
- Synku, będzie dobrze. Gdy pojawi się właściwa kobieta, Sztywniaczek ci się natychmiast podniesie.
- Pani King, to niewłaściwe... - zaczęła Cuddy, wbijając wzrok w czubki butów, chcąc zniknąć z powierzchni ziemi.
- Dochowam twojego sekretu. Ale gdybym byłą trzydzieści lat młodsza, nie uchowałbyś się, młody człowieku... - nie ustępowała pani King. House uniósł brwi i podejrzliwie spojrzał w kierunku Cuddy. Uśmiechnął się lekko, gdy w jego głowie zaczął formować się plan zemsty.
Niespodziewanie głos podniosła pani Devonshire, machając ręką w stronę koleżanki:
- Marge, stara krowo! Zostaw tego biedaka, idziemy!
Marjorie King wydęła wargi.
- Nie mów mi, co robić, Annabelle Devonshire! Jestem od ciebie starsza!
Administratorka PPTH miała wrażenie, że siedzi na szpilkach. Abo i gorzej, na bombie, która zaraz wybuchnie. Nie miała odwagi, by spojrzeć House'owi w twarz. Podeszła do pani King ze zwieszoną głową i zarumienionymi policzkami i delikatnie wzięła staruszkę pod ramię.
- Pani King... - Kobieta odwróciła się do niej. - Musimy obejść resztę szpitala.
Pani King skinęła głową ze zrozumieniem i poszła z nimi, lecz nie oderwała wzroku do House'a, dopóki nie zniknął za drzwiami łazienki. Ten mężczyzna był wyjątkowo pociągający.
Pół godziny później wizyta sponsorów dobiegła końca i Cuddy nie miała wyjścia – musiała pozwolić ochronie wypuścić House'a. Już się obawiała jego reakcji.
- Odpieprzyło ci do reszty, Cuddy? - Usłyszała jego teatralny głos jeszcze zanim wpadł do jej gabinetu – jak zawsze nie pukając. Dzięki tej taktyce został nagrodzony widokiem jej długich nóg – w czarnych szpilkach jeszcze dłuższych niż zwykle – wyciągniętych wygodnie na biurku.
Gdy wszedł do gabinetu, Cuddy usiadła prosto i założyła nogę na nogę, niemal w samoobronie. Głęboko odetchnęła.
- Momencik, doktorze Backinsale – rzuciła do telefonu, zakryła mikrofon dłonią i spojrzała House'owi prosto w oczy. Powstrzymując podekscytowanie, na wpół rozkazała, a na wpół poprosiła:
- Muszę dokończyć tę rozmowę. Poświęcę ci czas, gdy skończę. - Nie czekając na jego reakcję, wskazała mu drzwi dłonią.
Gdy nie ruszył się nawet o centymetr, dodała ze zdecydowanym wyrazem twarzy:
- House, to nie podlega negocjacji. Nie wiem, czego chcesz, ale musisz poczekać.
Doktor Gregory House nigdy nie był przewidywalnym człowiekiem, ale Cuddy mogła przysiąc, że odczytała jego zamiary tylko po sposobie, w jaki oddychał. Oparła głowę na ręce i uniosła brwi, pilnując się, by nie westchnąć. Lekkie zaskoczenie na jej twarzy tylko zachęciło go, by wprowadzić plan w życie. Na Boga, a plan to on miał!
W niebieskich oczach House'a pojawił się szatański błysk. Zamknął drzwi i powoli przeszedł przez pokój, ani na chwilę nie zrywając kontaktu wzrokowego. Zrobił to dopiero gdy stanął za jej krzesłem i zaczął zasuwać żaluzję, jedna po drugiej. Obserwowała jego kocie ruchy z półotwartymi ustami, jednocześnie usiłując skupić się na rozmowie z doktorem Backinsalem. Ten gość był zdecydowanie zbyt ważną personą, by tak po prostu przerwać z nim rozmowę. Na miłość boską, jej praca i kariera były w rękach Backinsale'a!
Gdy House zasunął już niemal wszystkie żaluzje, faksem przyszedł jakiś dokument. Cuddy szybko wstała z krzesła i, jakby ją coś goniło, podskoczyła, by zebrać papiery na które czekała. Nie udało jej się jednak westchnąć z ulgą – zamiast tego wydała z siebie niemal zwierzęce jęknięcie, gdy poczuła duże, szczupłe dłonie House'a na swojej talii. Objął ją od tyłu.
- Rozłącz się! - wyszeptał House w jej ucho, zdecydowanym, nieznoszącym sprzeciwu, a jednocześnie podniecającym tonem. Poczuła jego ciepły oddech na szyi. Mężczyzna, prowokując ją, ugryzł jej płatek ucha i zaczął go lekko ssać.
- Mam, doktorze Backinsale! Tak, wskazówki na nasze następne spotkanie właśnie przyszły... - powiedziała Cuddy słabo, desperacko próbując zapanować nad sytuacją i nie oddać się rozkoszy, która szybko brała w posiadanie jej ciało i umysł. Natomiast House nie przerywał swoich nieznośnie słodkich tortur. Takie okoliczności okazały się dla niego czystym afrodyzjakiem, sytuacja podnieciła go ponad wyobrażenie. Duże prawdopodobieństwo bycia przyłapanym, zakazany owoc – szefowa w swoim gabinecie, nieznośne oczekiwanie – wszystko to rozpaliło w nim płomień pożądania.
- Miło gawędzisz ze swoim szefem, podczas gdy napalony pracownik próbuje cię pieprzyć. Fajnie, co? - zażartował, mrucząc jej w ucho, całując z pożądaniem szyję.
Jej puls natychmiast przyspieszył, krew buzowała w żyłach, jakby miała je rozsadzić. Zapach Cuddy był bardziej niż obezwładniający – perfumy „Carolina Herrera”, które rozpyliła na sobie tego ranka sprawiały, że kręciło mu się w głowie z pożądania. Jej skóra była taka miękka, taka biała... Niemal prosiła się o naznaczenie zębami, wargami – by wszyscy wiedzieli, że ta kobieta należała do niego.
Szybko odrzucił ten myśl i przyznał sam przed sobą: „Nie, za widoczne znaki by się wkurzyła... Dziekan medycyny obnoszący swoje malinki byłby nie do zaakceptowania. Zły pomysł.” - House oparł się temu pragnieniu, zamiast tego całował ją więc coraz niżej, po kręgosłupie. Dłonie przesuwał po jej ciele, chcąc po prostu zedrzeć z niej tę sukienkę i zobaczyć ją nagą. Dla własnej przyjemności.
Cuddy oddychała szybko i ciężko. Z całych sił musiała się pilnować, by nie zacząć dyszeć – to z pewnością nie umknęłoby uwadze jej szefa. Czuła – niemal słyszała – ciepło przepływające przez jej ciało, sprawiające, że się pociła mimo klimatyzacji. Jej rozum próbował uspokoić zmysły, zwalczyć je, skoncentrować się, ale w gruncie rzeczy te próby były pozbawione sensu. Nie mogła nie zamknąć oczy, gdy House przesuwał usta po jej napiętej skórze, a jego niedogolona broda elektryzowała końcówki nerwowe. Wiedziała, że powinna postawić jakieś granice, ale miała świadomość, że go nie powstrzyma. A tak naprawdę, wcale nie chciała go powstrzymywać. Jej ciało już płonęło.
Ostatni raz uprawiała seks dwa dni temu, a chociaż z reguły wytrzymywała bez seksu długie miesiące, przez weekend pragnęła House'a coraz bardziej. Od tego piątku, gdy zabrał ją do nieba. Pulsowanie między jej nogami pojawiło się już w momencie, gdy wszedł do jej gabinetu, z niemal nieprzyzwoitym wyrazem oczu, z niepokojącą pewnością siebie i zdecydowaniem; z wybrzuszeniem w spodniach. Wybrzuszenie pojawiło się w momencie, gdy zobaczył jej nogi. Powiedział jej kiedyś o swojej obsesji na punkcie szpilek, a Cuddy uwielbiała go dręczyć.
To była jego Lisa... pewna siebie i nieśmiała, sięgająca po więcej i wycofująca się, a wszystko w jednej chwili. Kobieta, która pokazywała wiele, ale nie wszystko. Na swoją wydekoltowaną, czarną sukienkę założyła idiotycznie drogi, kaszmirowy sweterek – jeszcze jeden ciuch do zdjęcia.
Cztery malutkie guziki dzieliły House'a od bardzo piersiastej wizji nieba. Po raz drugi w ciągu ostatnich pięciu minut pojawiła się myśl, że pragnie tylko zerwać z niej ubrania – jednak wiedział, że nie może tego zrobić. To oznaczałoby koniec wszystkiego – z jego życiem włącznie. Ale w zasadzie był gotów ponieść konsekwencję.
Cuddy podejmowała nadludzkie próby podtrzymania tej głupiej rozmowy ze swoim szefem. House, chociaż jej współczuł, nie zamierzał jej tego ułatwiać. Przekroczył pierwszą granicę i rozpiął jej sweterek, jednocześnie zastanawiając się, który z jej wyostrzonych zmysłów podrażnić jako pierwszy. Z całych sił próbował się o nią nie ocierać, wiedząc, jak bardzo ją to kręci – to był prawdziwy as w rękawie i powinien być mądrze wykorzystywany. Wiedział też, jak wrażliwe są jej piersi, zwłaszcza w okolicach okresu. Jeśli się nie mylił w obliczeniach – a nigdy się nie mylił – właśnie była tuż przed menstruacją. Ene due rike rabe? „A czemu nie oba, cała artyleria naraz?” - pomyślał House i uśmiechnął się lekko.
Pod jego palcami drżał najmłodszy w historii szpitala dziekan medycyny – pierwsza kobieta na tym stanowisku. Administratorka z nieskazitelną karierą, otoczona szacunkiem, respektem, honorami i podziwem, ryzykująca to wszystko dla seksu – bardzo długo wyczekiwanego seksu. „Lisa, uspokój się natychmiast! Masz na linii swojego szefa, siedemdziesięcioletniego geniusza, który podpisuje czeki z twoimi wypłatami i od którego zależy los twojego zgrabnego tyłka!” - Cuddy przygryzła dolną wargę. Jej mózg pracował jak oszalały, a kobiecość nieznośnie pulsowała. - „Nie mogę dłużej rozmawiać, już nie mogę, och Boże, ten sukinsyn jest cudowny...”
- Ooooch – gardłowy jęk wyrwał się z jej ust – i tyle. Koniec, gra skończona. Cuddy kompletnie straciła kontrolę nad ciałem i emocjami, gdy poczuła, jak House ociera się o jej pośladki i przesuwa długie, szczupłe palce po dekolcie, delikatnie głaszcząc jej lewy sutek czubkami palców. W ułamku sekundy zorientowała się, co zrobiła i natychmiast otworzyła szeroko oczy. „O cholera, powiedziałam to na głos!”
- Nie, nie, to nic, doktorze Backinsale. Mam ostrą migrenę, to nic poważnego – Cuddy głęboko odetchnęła, a następnie zaczęła się tłumaczyć. Była boleśnie świadoma ciepłego, męskiego ciała przyciskającego się do niej. - Tak, kiepsko się czuję... Ależ nie, proszę się nie martwić. Na pewno będę na jutrzejszym spotkaniu. Muszę tylko trochę odpocząć.
- Och, Liso, przez ciebie Sztywniaczek jest taki twardy – wyszeptał House żartobliwie w jej ucho. Nie odrywał swojego ciała od jej. Miał już pełny wzwód, jego męskość przyciskała się do jej pośladków. Prawą ręką drażnił jej lewą pierś, a lewą zaciskał na jej biodrze. - Gdy oprowadzałaś tę wycieczkę nieboszczyków, nagle mi się przypomniał piątek, ty naga, na mojej szafce kuchennej... - House dyszał, sprawiając, że jej końcówki nerwowe wariowały. Lewą ręką zaczął unosić jej sukienkę. - Chcę cię pie... - zaczął, ale Cuddy szybko przycisnęła swoją szyję do jego ust, nie pozwalając mu zwerbalizować pragnień.
- Rozumiem, doktorze Backinsale. Mamy dziś zaplanowane spotkanie z pracownikami szpitala, przekażę jutro nasze wspólne stanowisko. Tak, oczywiście – mówiła szybko, czując, że już niedługo; że rozmowa dochodzi wreszcie do bardzo oczekiwanego zakończenia. Nagle zacisnęła mocno dłoń na słuchawce, a fala paniki przepłynęła przez całe jej ciało. „No nie, co on robi z tą ręką?!”
- Ależ tego potrzebuję... - wymamrotał House niemal nieświadomie, gdy jego ręka wślizgnęła się pod jej sukienkę, docierając do majtek, a potem do jej kobiecości.
- Ależ doktor Cuddy, jest pani taka mokra! - zawołał jej napalony pracownik. W jego głosie była taka ekscytacja, jakby był dzieckiem, które dostało nową zabawkę. Ledwo mogła ustać na drżących nogach, gdy zorientowała się, że palce House'a natychmiast natrafiły na jej soki – zdradzieckie majtki już przemokły. Lekko odsunął jej bieliznę i zaczął dotykać jej łechtaczkę, nabrzmiałą, wrażliwą, aż proszącą się o lizanie, ssanie, dotykanie. Z pewnym niezadowoleniem House zauważył, że w tej chwili w grę wchodzi tylko trzecia opcja.
Cuddy walczyła ze spontaniczną potrzebą, by jednocześnie uciec i naprzeć na jego palce, gdy fale przyjemności wywoływały spięcia na połączeniach jej synaps.
- Doktorze Backinsale, dziękuję za zadzwonienie osobiście. Tak, okej, nie ma sprawy – syczała przez zęby, zupełnie nieświadoma tego, co właśnie mówi. A raczej mamrocze. - Oczywiście, doktorze Backinsale, proszę dzwonić w razie potrzeby. Zawsze miło mi z panem porozmawiać. - Cuddy zamknęła oczy, próbowała uspokoić oddech i brzmieć tak profesjonalnie, jak to tylko możliwe. - Do zobaczenia jutro. Dziękuję, doktorze Backinsale. Miłego dnia! - Skończyła wreszcie i z całą siłą nacisnęła na guzik w telefonie kończący rozmowę. Słuchawkę rzuciła na biurko.
- House, odpieprzyło ci?! Co cię opętało?! - zaprotestowała, udając, że jest zła. Rozejrzała się na boki, sprawdzając, czy wszystkie okna są dokładnie zasłonięte.
- Ty, diablico! Tamtej nocy wyssałaś ze mnie cały rozsądek. Razem ze sporą dawką spermy – House zabrał rękę z jej podbrzusza i wziął kobietę w ramiona tak, że kark opierała o jego prawe ramię. Cuddy zaśmiała się dziecinnie na tę uwagę. House szybko się poprawił. - No cóż, całą robotę musiała za ciebie odwalić prawa ręka, skoro ty zniknęłaś w akcji!
Cuddy roześmiała się, wyobrażając sobie weekend House'a. Osiągnęła więc swój cel i była z siebie bardzo dumna. W tej samej chwili mózg House'a pracował z prędkością światła. „Jak można tak cudownie smakować?” - zastanawiał się, przekonany, że mógłby się stąd nie ruszać do końca świata. Chciał tylko całować ją, ssać jej wrażliwą skórę wokół uszu, trzymać ją w ramionach, czuć ciepło jej ciała, sprawiać, że należała cała do niego. Czuł, jak jej krtań wibruje przy każdym jęku, gdy wciąż drażnił palcami jej kobiecość, głaszcząc łechtaczkę.
Wszystko to było absolutnie wspaniałe, ale House zauważył, że to nadal Cuddy kontroluje sytuację. Najwyższy czas stać się Housem i trochę ją zdominować
- Przepraszam, że przerwałem taką ważną rozmowę... - powiedział dramatycznie i zabrał rękę. Z jej słodkich ust wypłynął potok niewyraźnych protestów. - Mogę przestać, jeśli chcesz – zaproponował prowokacyjnie, gryząc ją delikatnie jej ucho. Przesunął palec wskazujący, zataczając nim kółka wokół jej pochwy.
- Ani się waż! - syknęła desperacko. Nie było opcji, żeby teraz przerwali; nie po tej wyczerpującej, boleśnie długiej rozmowie z doktorem Backinsalem. Pragnęła House'a bardziej niż kiedykolwiek. Jej skóra paliła pod jego dotykiem. Czuła pożądanie i podniecenie w każdej komórce ciała. Jej kobiecość topiła się pod jego dotykiem jak lawa wulkaniczna. Pragnęła czuć go w sobie.
Tyle razy miała tę jedną, konkretną fantazję... Przychodziłby po zgodę na jakiś nieetyczny, szalony zabieg, przerzucaliby się argumentami, ona przypomniałaby mu o swojej władzy, o tym, że jest jego szefową i ma nad nim zwierzchność. Na końcu mściłby się za doznane upokorzenia, dotykając (dosłownie i w przenośni) jej najbardziej wrażliwego miejsca: jej serca i miłości, którą do niego czuła.
Zdominowałby ją, od razu zacząłby uprawiać z nią seks. Doprowadziłby do tego, że odwołałaby wszystkie te wcześniejsze komentarze, jednocześnie błagając o wyzwolenie. On uciszałby jej okrzyki swoimi dzikimi pocałunkami. Ileż to razy budziła się spocona, z sercem obijającym się o żebra, całkowicie mokra... po to tylko, by z frustracją odkryć, że jest zupełnie sama na kanapie w swoim gabinecie. Wiele razy musiała sama dokończyć, bo jej ciało nie rozumiało różnicy między snami i rzeczywistością.
Wsuwałaby swoje szczupłe palce między uda i zaspokajała się, próbując zrobić to tak, jak zrobiłby to on. Usiłowała przypomnieć sobie dźwięk jego głosu, zdecydowanego, ochrypłego, nieznoszącego sprzeciwu i pełnego dumy, gdy triumfował: „Kto teraz ma władzę, szefowo?”. I wtedy, w ułamku sekund, szczytowała, sama siebie zaskakując – a orgazm był zawsze zbyt krótki i zbyt nieprawdziwy. Kogo ona próbowała oszukać?

Jego głos sprawił, że wróciła do rzeczywistości.
- Co byś zrobiła, gdybym przestał? - drażnił się z nią dalej. I tak znał już odpowiedź. Powoli, torturując ją, wsunął w nią swój palec, równie delikatnie gryząc jej szyję. Wiedział, że chciała tego równie mocno jak on, ale zamierzał doprowadzić ją do tego, by sama to wyznała, by się poddała, by przyznała się do tego, jak bardzo go pragnęła.
- Wywaliłabym cię z roboty na zbity pysk! - odparła, ani trochę nie żartując. Wiedziała, jak podniecały go gierki. Pozwalała, by to on rozdawał karty. Rozsunęła szerzej nogi i przytrzymała jego dłoń, jakby pokazując, że nigdzie go nie puści, póki nie skończy tego, co zaczął.
- Całkiem fair – zauważył z chłopięcym wdziękiem, gdy ona ocierała się o jego palce, a stalowy uścisk nie pozwalał mu się ruszyć nawet o krok. Cuddy rozpaczliwie jęczała, pragnęła więcej. Nie wahał się zbyt długo. Wsunął głębiej palec, a po chwili dodał kolejny, sprawiając, że niemal wyskoczyła z butów. Jednocześnie lekko głaskał kciukiem jej łechtaczkę. Fale przyjemności przebiegały przez całe jej ciało.
- Greg! - Wyrzuciła z siebie, z trudem powstrzymując krzyk. - Boże, jestem tak blisko...
Była stracona dla wszystkich możliwych światów, gdy on wsuwał i wysuwał z niej swoje palce niczym uzdolniony skrzypek. Cuddy zaciskała mocno oczy, usta miała otwarte, rozpaczliwie chwytała powietrze. Jej zmysły nie wytrzymają dużo dłużej – czuła, jak nadchodzi orgazm, a pragnienie, by wykrzyczeć jego imię, stało się trudne do opanowania. Jej mięśnie zaczęły się napinać, palce u stóp podwijać, a ona mogła przysiąc, że przed oczami wybuchnęło jej milion gwiazd. Ale pragnęła czegoś więcej – pragnęła mieć go w sobie.
- Nie tutaj, Greg, nie tutaj – jęknęła, odrobinę wychodząc z transu, przerażona na myśl, że mogłaby nakryć ich jakaś pielęgniarka czy ktokolwiek inny. Cuddy czuła, że nie będzie umiała dłużej powstrzymać krzyku. Oddychając ciężko i próbując odzyskać czucie w nogach, które dawno temu zamieniły się w galaretę, wskazała na drzwi do łazienki. - Tam.
- Wiedziałem, że ta łazienka kiedyś się na coś przyda – zawołał House radośnie i delikatnie pociągnął ją w stronę drzwi do pomieszczenia, ani na chwilę nie tracąc kontaktu z jej ciałem i dalej drażniąc jej szyję.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pirania dnia Pią 15:04, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:16, 18 Lut 2011    Temat postu:

Oj, Piranio, nawet nie wiesz, gdzie się mogę spóźnić przez te nową część

I czekam niecierpliwie na kolejną, och wybiłaś mnie z rytmu dnia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:37, 18 Lut 2011    Temat postu:

Jezu!!! Pirania!!! To jest mistrzostwo świata
Początek genialny!!! Chyba z pięć razy zaplułam ekran
Sztywniaczek autorka samo zÓo
Sponsorzy - umieram!!! Cuddy - kocham Cię jak ty pięknie i zgrabnie kłamiesz. Ja na jej miejscu leżałabym poskładana ze śmiechu, pod stołem! Szacun. Taką Cuddy uwielbiam i za taką tęsknię Pani King jest the best. ED? zÓa Cuddy poszła po bandzie. Dziadki też fajne
Wycieczka... jak natrafili na House'a wstrzymałam oddech Łoo... matko, pani King jest gorsza niż człowiek demolka. Myślałam, że House zrobi jej krzywde, a właściwie to Cuddy. Biedna, ale dobrze, że się chociaż zarumieniła, przynajmniej House miał trochę satysfakcji
Przekomiczny ten początek, ryłam jak głupia, na dwa miliony procent widziałabym to w serialu!!!

A potem...

House to diabeł wcielony Bardzo zÓy i perwersyjny diabeł. Gorąca ta druga część, oj gorąca. Seksowna, namiętna, z pasją i z pazurem, czyli jak Huddy. Ależ oni się lubią nawzajem torturować, to niemalże zboczenie Nie chciałabym wyjść na jakiegoś zboczucha, ale powiem, że tę drugą część też widziałabym w serialu Autorka pięknie oddaje to napięcie między nimi, te iskry, pasję, potrzebę bliskości, ich pragnące dominować i być górą charaktery i zamiłowanie do gierek, po prostu mistrzowstwo!
A Ty Piranio dla mnie jesteś niekwestionowanym mistrzem w tłumaczeniu Nigdy nie czytałam lepszego tłumaczenia!!! Ten fik już jest klasyką. Masz nie tylko dar, ale i duszę do tłumaczenia. Widać to w każdej części. Ta była bardzo długa, a nawet przez ułamek sekundy, nie miałam wrażenia, że to tłumaczenie. Tekst po prostu płynie, jakbyś opowiadała nam własną historię. Podziw i szacun
Nie wierzę, że została już tylko jedna część Ale i tak nie mogę się już jej doczekać, by w końcu przeczytać to arcydzieło od początku do końca!
Weny, czasu, sprawnego neta i w ogóle...
Kłaniam się w pas, oddany i zauroczony czytelnik, lisek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Pią 17:39, 18 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malinowa_Rozkosz
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Sty 2011
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:39, 18 Lut 2011    Temat postu:

Oł... niesamowita część, wiedziałam, że jego plany są szatańskie!
Cuddy, taka opanowana, a teraz... oh.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
paulinka11133
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 468
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:54, 18 Lut 2011    Temat postu:

Świetne Szykuje się ciekawa kolejna część
Czekam na nią i to jak najszybciej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:01, 19 Lut 2011    Temat postu:

Świetna część Znalazła się jedna literówka, jak czytałam, ale chyba została już poprawiona .
Kwiczałam jak głupia. Ta straszna pani przypomina mi wszystkie pani, które jeżdżą autobusami, obgadując niewinnych ludzi.
House, podziwiam go. Ma facet przysłowiowe jaja. Cuddy, wiedziałam, że nie oprze się palcom Grega.
Czytając wybuchałam niepowstrzymanym śmiechem lub szczerzyłam się do monitora.
Brawo I mam nadzieję, że znajdziesz czas, aby dokończyć mistrzowski tekst


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:16, 19 Lut 2011    Temat postu:

` czekam na finałową część.. : )) a zapowiada się całkiem fajnie. ; DD
oby pojawiła się tutaj jak najszybciej..
czasu na tłumaczenie i oczywiście wena do tego. ; **


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anaR
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:41, 21 Lut 2011    Temat postu:

Jedyne, co mi się nasuwa po przeczytaniu tej części to: Piranio jesteś ZAJEBISTA!!!
Ten Fick jest super, ale tylko dlatego, że ty świetnie oddajesz klimat całej sytuacji i odwalasz za każdego z nas kawał dobrej roboty
Nie mogę się doczekać kolejnej części
Twój największy fan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:02, 21 Lut 2011    Temat postu:

Cudo

Wiedziałam, że będzie jeszcze coś pikantnego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blondi22
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:12, 21 Lut 2011    Temat postu:

Postanowiłam, że po skończeniu sesji zarejestruje się. Robię to po to, żebyś m.in. ty wiedziała, jak wielką fanką Twojego talentu jestem i jak bardzo czekam, na każdą kolejną część. Więc proszę, nie męcz już nas, zamieść ostatnią część, mój zmęczony umysł będzie Ci wdzięczny

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez blondi22 dnia Pon 21:13, 21 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pirania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:30, 25 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
No i dobiliśmy do końca! Muszę przyznać, że jestem z siebie bardzo dumna Nie byłam do końca przekonana, czy podołam temu opowiadaniu, ale jakoś mi się udało. Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze, bardzo mnie dopingowały i dodawały Wena!

No cóż - bardzo czerwony kwadracik. Nie jestem specjalnie wstydliwa, ale przyznam, że tłumacząc tę część kilka razy zarumieniłam się jak pensjonarka



Rozdział XVI. Moralna propozycja.

- Nie tutaj, Greg, nie tutaj – jęknęła, odrobinę wychodząc z transu, przerażona na myśl, że mogłaby nakryć ich jakaś pielęgniarka czy ktokolwiek inny. Cuddy czuła, że nie będzie umiała dłużej powstrzymać krzyku. Oddychając ciężko i próbując odzyskać czucie w nogach, które dawno temu zamieniły się w galaretę, wskazała na drzwi do łazienki. - Tam.
- Wiedziałem, że ta łazienka kiedyś się na coś przyda – zawołał House radośnie i delikatnie pociągnął ją w stronę drzwi do pomieszczenia, ani na chwilę nie tracąc kontaktu z jej ciałem i dalej drażniąc jej szyję.
Mężczyźnie od razu spodobał się ten pomysł, chociaż najpierw miał zamiar kochać się z Cuddy na jej biurku, biorąc ją od tyłu, tak, jak często to sobie wyobrażał. Ale łazienka dawała radę, zwłaszcza, że cały weekend czekał, by usłyszeć, jak kobieta wykrzykuje znów jego imię. Przysiągł sobie, że będzie krzyczeć aż do zdarcia strun głosowych.
Cuddy nie do końca wiedziała, jak znalazła się w łazience. Jej serce waliło jak szalone, oczy były półprzymknięte, a ona sama rozpływała się pod każdym jego pocałunkiem i dotykiem. Rozejrzała się, zdając sobie sprawę, że nigdy tak nie tęskniła do swojej sypialni, do tego, by krzyczeć, jęczeć, wzdychać i wyrażać swoją seksualność bez jakichkolwiek ograniczeń.
Gdy wreszcie zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, czując całą sobą jak atmosfera gęstnieje, usłyszała trzaśnięcie drzwi. Jęknęła, nie panując nad sobą i cała zadrżała. Wiedziała, że House ją obserwuje, przygląda się, zapewne liczy jej szybkie oddechy i jęknięcia, bardzo dumny, że doprowadził ją do takiej desperacji, otwartości, delikatności. Cuddy to nie obchodziło. Chętnie oddawała mu kontrolę nad sytuacją, jeśli to oznaczało, że będzie pieścił całe jej ciało, dając jej rozkosz tak wielką, że niemal niemożliwą. Ale słowo „niemożliwe” nie figurowało w słowniku House'a. Cuddy już to wiedziała.
Patrzył na nią, gdy odwróciła twarz w jego stronę i powoli otworzyła oczy, trzepocząc długimi, czarnymi rzęsami. Jej tęczówki były teraz całkiem szare, a nie, jak zwykle, niebiesko-zielone i odbijała się w nich nadchodząca burza – pełne były pragnienia i pożądania. Widział też jej czerwone, spuchnięte wargi, przypominające dojrzałe, soczyste truskawki. Ale House wiedział, że były słodsze. O wiele słodsze.
Na jej twarzy widniał wyraz desperacji i House zrozumiał, że tęskniła za nim tak mocno, jak on za nią i, że piątkowa noc nie była pomyłką ani zbiegiem okoliczności. Jej zapierające dech w piersiach, niezwykłe piękno sprawiło, że postanowił zignorować swoją niemal bolesną erekcję (a nie było to łatwe) i zaspokoić ją tak, jak tego pragnęła i na co zasługiwała.
Cuddy też go obserwowała, głęboko oddychając. Znała tę minę, znała te iskierki samozadowolenia, które pojawiały się w jego błękitnych oczach za każdym razem, gdy rozwiązywał kolejny nierozwiązywalny przypadek. Zawiesił swoją laskę na klamce i powoli podszedł do niej, uśmiechając się z satysfakcją. Był niesamowicie przystojny.
- Ile kosztowała ta kiecka? - spytał, wsuwając palec wskazujący pod ramiączka jej sukienki i przesuwając nim w górę i w dół, patrząc w jej zaciekawione oczy. - Stówkę? - Nie rezygnował. Próbowała wymyślić, do czego zmierzał, ale była zdecydowanie zbyt podniecona, by myśleć racjonalnie.
Coraz bardziej zirytowana tym, że niemal się nie dotykają, rzuciła niecierpliwie:
- To markowa sukienka. - Głęboko odetchnęła. - Więc o wieeeele więcej...
Przechyliła prowokująco głowę i ze złośliwym uśmieszkiem przesunęła dłonią po bocznych szwach sukienki, wypróbowując cierpliwość House'a:
- Podoba ci się?
- Nie wiem – odparł, zaciskając wargi i pochylając głowę ku jej szyi. - Wydaje mi się, że jest dość niemodna... – szepnął ironicznie do jej lewego ucha, przesuwając dłonie do dekoltu Cuddy. Jednym szybkim ruchem rozerwał sukienkę na dwie części i spokojnie patrzył, jak opada na podłogę. Dźwięk rozrywanych szwów sprawił, że Cuddy na moment przestała oddychać, a House szybko spojrzał jej w oczy, sprawdzając reakcję, oczekując gniewu, niezadowolenia czy rozczarowania. Ze zdumieniem stwierdził, że nic takiego się nie pojawiło. Zachwycając się jej ciałem, teraz całkiem odsłoniętym, przerwał milczenie:
- Nowa kolekcja Dolce jest już w sklepach. - Po czym pocałował ją głęboko, namiętnie, jednocześnie popychając ją na ścianę.
Całował ją delikatnie, przesunął językiem po jej dolnej wardze, a następnie wsunął go do jej ust. Zadrżała. „Cholera, uwielbiałam tę sukienkę” - pomyślała. Ale jego pocałunki uwielbiała o wiele bardziej – były zdecydowane, pełne głodu, a jednocześnie cierpliwe. Smakował ją niczym drogie i rzadkie wino. Jęknęła w jego usta, gdy dotknął jej zakrytej koronkowym stanikiem piersi. Jego niecierpliwe kciuki przesunęły się po twardniejących sutkach, a następnie sięgnął do jej pleców, by rozpiąć biustonosz. Bez tchu odsunęła się lekko i spojrzała mu w oczy, uśmiechając się złośliwie.
- Nieźle, ale i tak zapłacisz za moją sukienkę... - I złapała go za biodra, przyciągając go, by pocałować go jeszcze raz. Tym razem pocałunek był bardzo niecierpliwy, a ona sięgnęła do jego rozporka i otarła się o jego erekcję. Jęknął.
- O Boże – syknął, lekko odrzucając głowę. Cuddy go prowokowała – chciała, by wziął ją tu i teraz. Jeśli nie zabierze ręki z jego spodni i nie przestanie ocierać się o jego krocze, ten pełen pasji pojedynek skończy się, zanim na dobre się zacznie. Przerwał pocałunek i chwycił dłonie spoczywające na jego erekcji i szyi, zanim mogła zaprotestować. Wziął jej nadgarstki w lewą dłoń i uniósł je nad jej głowę, przytrzymując przy ścianie tak, by móc ją dotykać prawą ręką.
- Muszę skończyć, co zacząłem. Szefowo, tu chodzi o moją pracę! - wymruczał jej do ucha, ssąc jego płatek, a następnie całując ją wzdłuż szczęki. Ręką sięgnął między jej nogi. Powoli, jakby prosząc o pozwolenie, odsunął jej majtki. W odpowiedzi niemal rozpłynęła się, z pożądaniem oczekując dotyku. Triumfalnie stwierdził, że wciąż jest mokra. I to bardzo.
Cuddy przysięgłaby, że chciał ją zabić, że to była jego zemsta za wszystkie dodatkowe dyżury w przychodni, którymi go karała, za nudne przypadki, które brał bo go zmuszała, i, przede wszystkim, vendetta za ostatnie dwa dni upokorzeń i tortur. To była pierwsza myśl, która pojawiła się w jej głowie, gdy poczuła stalowy uścisk na swoich nadgarstkach, powstrzymujący ją przed dotykaniem go.
Cuddy zamierzała potraktować jego jeansy tak, jak potraktował jej sukienkę i zmusić go, by skończył z wygłupami i wszedł w nią z całą siłą, ale teraz nie miała jak. Była więźniarką jego i tej podniecającej gry.
- Niech cię szlag, House! Tutaj, właśnie tu... - jęknęła głośno. Głos załamał się jej w połowie – odnalazł jej najwrażliwsze miejsce, wsuwając w nią palce. Nie spieszył się, pieszcząc jej wnętrze, gdy tymczasem kciukiem zataczał kółka na jej łechtaczce, pozwalając, by jej soki spływały jej po udach.
Niespodziewanie ugryzł ją w szyję. Zadrżała i zorientowała się, że nie będzie w stanie dłużej stać. Jej palce u stóp podkuliły się niezależnie od jej woli, miała wrażenie, że przez jej ciało przebiega prąd. Oparła głowę o ścianę i wygięła plecy w łuk, szukając jego dotyku. Jej sutki były twarde jak kamień, kobiecość pulsowała, a przed oczami zaczęły pojawiać się gwiazdy. Była o krok od orgazmu i wylądowała w niebie. W każdym razie tak myślała.
House uśmiechnął się z dumą, widząc jak Cuddy jęczy i wije się w jego ramionach. Mamrotała coś, czego nie był w stanie zrozumieć, oprócz jednego – jego imienia. Z jakiegoś powodu zawsze wymawiała to imię głośno i wyraźnie. W myślach pogratulował sam sobie samokontroli – pulsowanie w jego spodniach było niesamowicie bolesne. Ale nie ma mowy, nie spieprzy tego. A już na pewno nie z powodu bolącego uda – stojąca pozycja stawała się dla obojga coraz mniej wygodna. Czuł, jak jej nogi drżą, gdy oczekiwała orgazmu, ale House jeszcze nie skończył. Cuddy nie wywinie się tak łatwo.
Poczuła instynkty mordercze, gdy zorientowała się, że House wysuwa z niej palce. „Złośliwy skurwysyn!” - wrzasnęło jej całe ciało. Po raz drugi nie pozwolił jej dojść. Była coraz bardziej przekonana, że on ją po prostu torturuje – zawód z powodu niespełnienia czuła całą sobą, a podniecenie zmieniało się we wściekłość.
Już miała na niego nawrzeszczeć w czterech różnych językach, gdy poczuła, jak zarzuca sobie jej dłonie na kark. Powoli złapał ją za biodra i uniósł tak, że objęła go nogami w pasie, całkiem bezpieczna w jego ramionach. Z jakiegoś powodu ciągle chciał ją nosić. Cuddy nie miała pojęcia, czemu to robi, skoro ewidentnie powodowało to ból jego nogi. Każda inna osoba bałaby się, że kaleka po prostu się z nią przewróci, ale nie Cuddy. Ufała mu całą sobą.
Kobieta mocno trzymała się jego ramion. Westchnęła, gdy jego męskość przesunęła się po jej podbrzuszu. Spojrzała mu w oczy i pocałowała go lekko. Poczuła, jak on asekuruje się lewą ręką, klękając na podłodze i ostrożnie kładąc ją na dywaniku.
- Cholera! Kurwa! Boli! - syknął House pod nosem, głęboko oddychając. Szybko sięgnął po pomarańczowe pudełeczko, otworzył je kciukiem i połknął kilka tabletek, stwierdzając, że najgorsze już za nim. Wzrok Cuddy, czułość, którą zobaczył w jej oczach i miękki, delikatny pocałunek pokazał mu, że kobieta docenia jego wysiłki.
Szybko ściągnął sweter, a następnie spocony podkoszulek, nie mogąc się doczekać dotyku jej skóry. Jego pożądanie osiągnęło punkt krytyczny i w gardle powstała mu wielka gula, gdy zobaczył, jak Cuddy unosi biodra i zdejmuje majtki. Niemal przestał oddychać.
- Muszę ratować resztki moich ciuchów – powiedziała kusząco, rzucając czarnymi figami w jego pierś. Złapał mokrą bieliznę i schował ją do kieszeni.
- Czarne, koronkowe majteczki są święte. Nigdy ich nie rozrywam, to przeciw moim zasadom. Wyobrażasz sobie katolika, który pluje na tabernakulum? To samo doty...
- House! - krzyknęła niecierpliwie, przerywając jego gadaninę. - Czy mógłbyś się już zamknąć i mnie pieprzyć, ty draniu?! - zakomenderowała, jednocześnie rozsuwając przed nim nogi. Rozszerzył oczy. Taka prośba, nawet wypowiedziana tym jej wkurzającym, rozkazującym tonem, to było coś więcej, niż mógł znieść. Był na granicy – jego męskość napierała na rozporek, doprowadzając go do szaleństwa. Nie mógł się doczekać, by dać jej to, czego chciała.
- Tak, pani!
House błyskawicznie ściągnął jeansy i bokserki, wreszcie uwalniając swoją erekcję i położył się na kobiecie, zmuszając ją, by jeszcze bardziej rozłożyła nogi. Pocałował ją delikatnie, a następnie obsypał pocałunkami jej brodę, szyję i dekolt, aż dotarł do celu – do biustu.
- Cześć, dziewczynki! Tęskniłyście? - spytał radośnie, a Cuddy zachichotała. Brał sutki w usta, przesuwając po nich językiem i ssąc bez litości. Wbiła mu paznokcie w plecy, gdy jej ciało przylgnęło do jego. Oparła głowę o podłogę, a jej plecy wygięły się w łuk.
- Aaach... House... - jęknęła, nie będąc w sprawie powiedzieć nic mądrzejszego.
Z ciężkim sercem zostawił jej piersi i zaczął ją lizać niżej, całując ją po brzuchu – tu i ówdzie zostawiał malinkę. Jej brzuch idealnie się do tego nadawał, bo był zakryty ubraniami – tu mógł zostawiać swoje ślady. Zawsze był w stosunku do niej bardzo zaborczy – niezależnie od wszystkiego należała do niego, nawet gdy tego nie rozumiała albo nie chciała rozumieć. Mogła być dla innych szefową i/lub przyjaciółką, ale była jego kobietą, jego i niczyją inną. Gdy dotarł do jej kobiecości, zarzucił sobie jej nogi na ramiona i z głodem zaczął lizać jej płatki, ssać łechtaczkę i na zmianę leciutko i mocno zagłębiać język w pochwę. Cuddy niemal szlochała, bardzo nie chcąc błagać o wyzwolenie – ale jej ciało niemal o nie wrzeszczało.
- Och Boże... House! - zawołała głośno, w ogóle się nie kontrolując. Jej usta zadrżały, gdy jego wargi dotykały jej ciała. Cuddy zacisnęła oczy, wyobrażając sobie, jak mężczyzna patrzy na nią z zachwytem. Jego oczy pełne by były całej masy emocji – głodu, podniecenia, pragnienia, może... miłości? Gdy pomyślała o miłości w jego oczach, wszystko stało się zbyt trudne do wytrzymania, a jej mózgowi niemal zabrakło tlenu.
Po raz trzeci tego popołudnia czuła zbliżający się orgazm. Wbiła pięty w jego plecy, próbując zachować równowagę, gdy bezradnie miotała się pod jego dotykiem. Nie panując nad tym wyprostowała palce u nóg, potem je podkuliła, wypchnęła biodra w stronę jego nieznośnie słodkich ust. House przytrzymywał ją – nie odrywał swoich mocnych dłoni od jej bioder aż poczuł, jak zaciska się i pulsuje wokół jego ust, jak krzyczy z całego serca. Złapała go mocno za włosy i zupełnie zapomniała o samokontroli; zapomniała o cienkich ścianach swojego gabinetu i zawyła, wykrzykując całą, nagromadzoną przez te trzy dni frustrację. Orgazm zatrząsł całą jej egzystencją i było to niesamowicie cudowne. Czuła, jak w kącikach oczu zbierają się jej łzy. Czuła, że żyje.
Gdy Cuddy uspokajała się powoli, House patrzył na nią z zachwytem: była po prostu przepiękna. Wyglądała też na słabą i zupełnie wyczerpaną. Nadal bardzo szybko oddychała, ale otworzyła oczy i spojrzała na niego. W tej chwili dbała tylko o jego rozkosz. Podniosła się powolnym ruchem, niczym pełna gracji kotka, oparła się na łokciach i spojrzała w jego oczy, bez słów prosząc go o wybranie pozycji.
- Na czworaka – zakomenderował, a ona w ciszy go posłuchała. Nie była w stanie niczego mu odmówić, nie w tych czterech ścianach.
House podziwiał kształty jej ciała, w szczególności idealny tyłek i przez to niemal zapomniał, o co naprawdę chodziło. Złapał ją mocno za biodra i przesunął główką penisa wokół wejścia do pochwy. Spojrzała przez ramię i sięgnęła ręką między nogi, naprowadzając go palcami. Ułamek sekundy później wszedł w nią głęboko, mocno, wnikając w nią jakby jutra miało nie być. Miał wrażenie, że czekał na to od zawsze i był już gotów umrzeć. Ale nikt jeszcze nie umarł od piękna i niebiańskiego spełnienia.
- Boże, Cuddy, jesteś taka ciasna... - jęknął chrapliwie. Zacisnęła dłonie na dywanie i zakołysała biodrami, napierając na niego. Jej ciało poruszało się idealnie w rytm jego ciała. House wysunął się z niej, by po chwili wejść jeszcze głębiej.
- Choleraaa, kobieto! - Z jego ust wydarł się niemal zwierzęcy jęk, ale mężczyźnie udało mu się powstrzymać kilka przekleństw dla siebie.
- House... Boże, Houseee... - dyszała ciężko, wykrzykując jego imię, domagając się więcej. Znów płonęła. Nigdy specjalnie nie przepadała za tą pozą, ale w tym, że brał ją od tyłu, było coś niesamowicie seksownego. Kochał się z nią ostro, lecz uważał, by jej nie zranić, a jęki, które wydawał z siebie doprowadzały ją do szaleństwa. Jej ciało było nadal bardzo wrażliwe od poprzedniego orgazmu i czuła to z każdym kolejnym ruchem. Cuddy nie mogła się powstrzymać i kolejny raz wykrzyczała jego imię. Tym razem jej odpowiedział, wołając ją tak samo głośno.
House rytmicznie poruszał biodrami, wchodząc w nią głębiej z każdym pchnięciem. Zabrał rękę z jej piersi i sięgnął do łechtaczki, masując ją. Cuddy znów dochodziła, jęcząc, gdy jej ciało napinało się i drżało, a mięśnie zaciskały się wokół jego twardej męskości. House przyspieszył, naciskając łechtaczkę, napierając na kobietę z całą siłą.
- Dojdź dla mnie, Cuddy! Wiem, że chcesz... - szepnął jej do ucha, wnikając w nią głębiej. - Zawsze mnie pragnęłaś – mówił, szybko oddychając. - Czekałaś te wszystkie lata, żebym znów cię pieprzył. - Jego słowa tylko bardziej ją podniecały, zawarta w nich prawda doprowadzała ją do szaleństwa. - Tylko ja umiem cię naprawdę zadowolić, żaden z tych debili, z którymi się spotykałaś nie umiał tak się z tobą kochać...
Jej oczy zaszły mgłą, wbiła paznokcie w dywan. Jej orgazm był szybki i intensywny, opanował wszystkie jej zmysły. Całe ciało kobiety napięło się wokół penisa House'a, gdy przeżywała spełnienie, fala po fali. Otworzyła usta, wydarł się z nich okrzyk namiętności, wyrażający ekstazę.
- Houseeee! - Poruszała biodrami w górę i w dół. - Boooooże, House! - krzyknęła, pozwalając, by jego nazwisko długo odbijało się echem od ścian.
Napinające się mięśnie Cuddy nie pozwalały mu się ruszyć. Czując, że jego własny orgazm nadchodzi z furią, naparł na kobietę jeszcze dwa razy i eksplodował.
- Cuddy, ty wiedźmo! Choleraaaa! - Wszystkie jego mięśnie zadrżały, a on poddał się całkowicie fali energii, wyemitowanej z ich ciał. Powoli wyszedł z Cuddy i położył się na podłodze obok niej. Leżała na brzuchu, wyczerpana i zaspokojona. Położył rękę na jej plecach.
Uniosła głowę i spojrzała na niego wesoło.
- Tęskniłeś za mną, co? - Na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Wyciągnęła rękę i delikatnie pogłaskała go po policzku.
- Nie bardziej niż ty za mną – odparł House, pochylając się ku niej, by ją pocałować.
- Ile razy?- spytała z lekkim wahaniem.
- Ile razy co? - Odgarnął niesforny kosmyk włosów z jej twarzy.
- Ile razy się masturbowałeś w ten weekend, myśląc o mnie? - wyjaśniła z lekką złośliwością, rozbawiona nagłym zażenowaniem, które pojawiło się w jego oczach.
Gdy zastanawiał się nad jakąś inteligentną, złośliwą ripostą na to delikatne pytanie, usłyszał, jak w jego kieszeni uruchamia się pager. Sięgnął po urządzenie i sprawdził wiadomość.
- Pacjentki miał atak drgawek. Muszę lecieć – zakomunikował. Wstał i założył bokserki i spodnie.
- Cóż za idealny moment na drgawki – rzuciła ironicznie, przewracając się na plecy i obserwując go.
- Ratuję im życie! Przynajmniej tyle mogą dla mnie zrobić – wzruszył ramionami, wyciągając do niej dłoń. - Wstajesz?
Chwyciła go za rękę i stanęła na nogi. W oczy rzuciła się jej leżąca na podłodze sukienka – czy raczej to, co z niej zostało. Kobieta popatrzyła na House'a, udając złość:
- Obetnę ci trzysta dolarów z wypłaty. - Wskazała na skrawki materiału.
- Daj spokój, nie rób tego! - Zaprotestował House dobrze znanym jej głosem i przyciągnął ją do siebie, by ją pocałować. - Mogę ci za nią zapłacić w naturze.
- Pogadamy o tym później. Zanim pójdziesz, przynieś mi jakieś ubrania. Powinnam mieć czyste jeansy i bluzkę w szafie – zażądała, wracając do tonu szefowej. Potem pochyliła się i podniosła stanik ciśnięty w kąt.
- Ale maaaamo! - zaprotestował dziecinnie House, chwytając laskę i opierając się o drzwi, kolejny raz wgapiając się w jej tyłek.
- To nie podlega dyskusji, House! Wciąż chodzi o twoją pracę – odparła stanowczo. Tak naprawdę dobrze się bawiła. - I oddaj mi majtki!
Uśmiechnął się chłopięco i wyciągnął figi z kieszeni.
- Te? - spytał, odsuwając rękę, gdy próbowała je złapać. - A dojdziesz po nie do mnie? - Zaśmiał się. - Gra słów zamierzona.
- Co?- Uniosła brwi, zdezorientowana. Domyślała się, że bielizny już nie odzyska. Nigdy.
- U mnie, o ósmej. I przynieś coś do jedzenia. - House zajrzał podejrzliwie do jej gabinetu, upewnił się, że nikogo tam nie ma i wyszedł, zamykając za sobą drzwi przy pomocy laski. Kilka sekund później znajoma głowa znów pojawiła się w drzwiach, zaglądając do łazienki. Zakryła się, nie spodziewając się go.
- House!- krzyknęła z przerażeniem.
Przekrzywił lekko głowę. Nigdy nie widziała tak rozbrajającego uśmiechu.
- A gdybyśmy tak razem zamieszkali? - spytał.

<center>KONIEC</center>



Cytat:
Gdyby jednak komuś było przykro, że "Niemoralna propozycja" dobiegła końca (a mnie jest, naprawdę)... To żeby go tak nie pozostawiać bez niczego, malutki spoiler. Teaser. Czy jak go tam nazwać Czyli nowe tłumaczenie, z którym powrócę na Horum w - mam nadzieję - niedalekiej przyszłości.


Kłamał sam sobie. Kłamał jej. Najwyższy czas, by naprawić pewne aspekty życia i kilka rzeczy wyjaśnić. Był to winien sobie, był to winien życiu, którego nigdy nie miał.
*
- Czego chcesz, House? - odparł Wilson, ziewający.
- Muuuuszeeeem... Powiedzieć ci cóóóóś – wymamrotał, chwytając butelkę szkockiej, tylko po to, by odstawić ją na stolik. Na jego nieogolonej twarzy pojawiło się niezadowolenie.
- Co? House, jesteś pijany? - zapytał z zaskoczeniem i niepokojem przyjaciel.
- Nieeee, Jimmy... Tylko troszkę szkooockiej wypiiiiiłem – odpowiedział, podnosząc prawą nogę i kładąc ją ostrożnie na stoliku, przy okazji strącając pustą butelkę na podłogę.
- House, jest trzecia w nocy. Nie mam na to czasu. Rozłączam się...
- NIE! Jimmy, muuuuuszem powiedzieć ci cóóóś ważneeee... go – krzyknął House, przerażony, że Wilson faktycznie się rozłączy.
- Dobra, ale szybko – westchnął onkolog, poprawiając poduszkę i opadając na nią. Znając House'a, to zajmie chwile. Zwłaszcza, że facet był pijany w sztok.
- Popełniiiiiłem błąąąąd... Duuuuzi... Nie pooowinienem był tak rooobić – przyznał wolno diagnosta.
- Okej, House. Wytłumacz – poprosił Wilson, nic nie rozumiejąc. Odpowiedziała mu cisza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:33, 25 Lut 2011    Temat postu:

O jaka szkoda

Ale pięknie przetłumaczone I nie dziwię się Twoim rumieńcom

Co do spoilera, to wiem, który ficzek będziesz tłumaczyć Ciekawie, ciekawie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:06, 25 Lut 2011    Temat postu:

Zakończenie przypadło mi do gustu
Cudowny był ten fik ja chcę więcej takich ! ! !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:55, 25 Lut 2011    Temat postu:

yummycake napisał:
Zakończenie przypadło mi do gustu
Cudowny był ten fik ja chcę więcej takich ! ! !


Oj uważaj Ja po tym fiku muszę iść na odwyk od zóych fików


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
noway_
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 05 Lut 2011
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:22, 25 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Ja po tym fiku muszę iść na odwyk od zóych fików

*piątka*
ah...Przyznam, że nie dziwię się Twoim rumieńcom. U mnie były wybuchy śmiechu. Gorąco, ale jak cudownie . Genialnie tłumaczysz. Brawo
A ficku się nie mogę doczekać, bo go kojarzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anaR
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Sty 2011
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:56, 25 Lut 2011    Temat postu:

"How to fight loneliness
Smile all the time
Shine your teeth to meaningless..."
albo przeczytaj Fick Piranii

Muszę ci pogratulować i podziękować za świetne tłumaczenie
Z niecierpliwością czekam na kolejny Fick Twojego autorstwa
Chyle czoła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:00, 27 Lut 2011    Temat postu:

Powinnaś być z siebie dumna Ja wiedziałam od początku Genialnie tłumaczysz, masz do tego świetnego wena.
Dużo zÓa Bardzo dużo! Ale w końcu od czego są fiki. Poza tym ten oprócz zÓa miał coś jeszcze. Czasem fiki bardzo +18 gubi taki brak historii, nie wiem, wątku, czy czegoś. Tu było wszystko, co potrzeba. Pięknie nakreślone charaktery naszej dwójki, dużo gierek, podchodów, akcji. +18 było na pierwszym planie, ale nie zabiło całej tej otoczki, było takim smaczkiem dopełniającym całości. Oj, przyznam, że chętnie wiedziałabym tu ciąg dalszy. Więcej gierek, zÓa, akcji. Znając naszą dwójkę i pomysłowość autorki z pewnością by tego nie zabrakło Cóż, ale wszystko kiedyś się kończy. Nawet takie cudowne tłumaczenie jak to. Dziękuję Ci za nie. Naprawdę świetnie się bawiłam czytając. Piękny prezent nam zrobiłaś tłumacząc to CUŚ
Jak już mówiłam, tłumaczone z pasją od pierwszej do ostatniej literki! Najwyższy poziom. Kłaniam się w pas

Ps. A ja nie wiem, co będziesz tłumaczyć Ale już czuje, że mi się spodoba. Fajnie, że dalej będziesz sie z nami dzielić nowymi tłumaczeniami. Już nie mogę się doczekać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Nie 12:02, 27 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:14, 09 Mar 2011    Temat postu:

Chyba w przerywaniu czytania ficków i wracaniu do nich po kilku częściach (lub po zakończeniu, jak tu) jestem już mistrzynią . Tak więc bardzo przepraszam, że przez tak długi czas nie czytałam ani nie komentowałam. Nawet nie mam wytłumaczenia, bo nie jestem w stanie sobie przypomnieć, co robiłam w styczniu . Ale dziś wszystko nadrobiłam i... wow! Mam teraz głowę pełną złych myśli. Fick cudowny, od początku do końca. Z początku nie wydawał się aż taki, ale wiedziałam, że ta gra musi ich do czegoś doprowadzić! Jestem po prostu w niebie po przeczytaniu go (chociaż... może raczej w piekle ze względu na treść? Ale i tak się cieszę). Wielbię Cię za przetłumaczenie tego. Pięknie Ci wyszło, gratuluję.
Co tu się rozpisywać - bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że znajdziesz jeszcze wiele takich perełek (jedna, jak widzę, już zaczęta).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin