Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Przed sobą nie mogę udawać [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:00, 14 Paź 2009    Temat postu: Przed sobą nie mogę udawać [Z]

No dobra. Pierwszy fic. Efekt wczorajszego i dzisiejszego natchnienia oraz nocnych rozmyślań - oceńcie sami, czy udany.

<img src="http://i733.photobucket.com/albums/ww331/_horum_/fframki/huddy_13.jpg">

Przed sobą nie mogę udawać

Cuddy trzasnęła z hukiem drzwiami gabinetu House’a. Jak go w tej chwili nienawidziła! Jak mógł! Miała ochotę rozwalić mu na głowie coś ciężkiego, bardzo ciężkiego, żeby wreszcie zgnieść mu w mózgu ośrodki odpowiedzialne za te złośliwe uwagi, na które już się uodporniła, ale akurat dzisiaj przesadził. PRZESADZIŁ! Emanowała żądzą mordu i nawet nie starała się tego ukryć, więc wszyscy schodzili jej z oczu, kiedy szła szybkim krokiem przez korytarz, stukając wściekle obcasami. Nadal ledwie powstrzymywała łzy.
- Nie, nic się nie stało, Foreman! - odpowiedziała na nieme pytanie w oczach lekarza, który stał pod gabinetem szefowej z górą papierów. Nic się nie stało, tylko nie pokazuj mi na oczy swojej kotki. - I tak, możesz, zrób wszystko, co uważasz za słuszne.

House stał oparty o swoje biurko i podrzucał piłeczkę, a nogą przesuwał papiery, które rozfrunęły się po całym gabinecie, kiedy Cuddy z takim impetem wyleciała na korytarz. Naprawdę to powiedziałem? No tak, powiedział. I chyba dotknął ją do żywego. Wściekła się cholernie, ale po prostu nie mógł się powstrzymać! Ta riposta była tak celna i tak złośliwa, że nie mógł zatrzymać jej tylko dla siebie. A jednak pierwszy raz w życiu pomyślał, że mógł ugryźć się w język.

A zaczęło się tak… po prostu. Zwyczajnie. Dzień jak co dzień. Cuddy z rozmachem otworzyła szklane drzwi gabinetu House’a.
- Chciałeś coś?
- Och, Cuddy! Ciąża Ci służy! I mi też, bo Twój biust jest dwa razy większy!
- Chciałeś coś jeszcze dodać? Czy może wyjawisz mi jakiś inny, ukryty powód, dla którego mnie tu zawołałeś? W obu przypadkach powiedz szybko, co masz do powiedzenia, bo naprawdę mam kupę roboty.
- Zgoda na rezonans.
- Rozmawialiśmy już o tym, wiesz dobrze, że nie mogę podejmować takich decyzji za rodziców.
- Zajść w ciążę też nie mogłaś. I co? Zaszłaś! I do tej pory nie wiem, jak dobrałaś się do mojego nasienia. Przecież na pewno byłaś niesamowita, więc dlaczego tego nie pamiętam?
- Nie jestem w ciąży i to też dobrze wiesz – odpowiedziała zniecierpliwiona. Miała zbyt okropny dzień, żeby tolerować niekończące się uwagi diagnosty na temat swojego macierzyństwa. – Skończ już.
- Tak, jasne. Wiem, że nie jesteś i nigdy nie będziesz, bo jesteś bardziej sterylna od kotki Foremana, więc wreszcie się z tym pogódź. A teraz daj tę zgodę. Chociaż w sumie… Dasz czy nie, i tak go zrobię. Żeby nie było, że nie uprzedzałem.
Bardziej sterylna od kotki Foremana? To za bardzo zjadliwe, nawet jak na House’a! A może tylko jej się wydawało, bo tak marzyła o dziecku? Czemu tak jej dogryzał? Walczyła ze sobą, żeby zatrzymać cisnące się do oczu łzy. Nie mogła dłużej prowadzić tej rozmowy, po prostu odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami z całej siły.

Wilson siedział sam przy stoliku, pochłaniając kanapkę z tuńczykiem. Z daleka usłyszał stukot laski House’a, czyżby bardziej nerwowy niż zawsze? Po kilku sekundach Gregory zajął krzesło naprzeciwko niego, rzucając na stół tacę z miską greckiej sałatki, która o mało nie wylądowała na podłodze. Kawa nie miała tyle szczęścia – plastikowy kubek stał teraz w brązowej kałuży.
- Niemożliwe. Humor gorszy niż zwykle? – spytał Wilson. House nie odpowiedział, zajął się mordowaniem jednej z oliwek w sałatce, dziurawiąc ją bezlitośnie widelcem.
- Pokłóciłeś się z Cuddy? – oliwka właśnie ostatecznie pożegnała się ze światem.
- Nie. Po prostu powiedziałem jej kilka miłych rzeczy, a ona tak się zdziwiła, że przestała się do mnie odzywać. Ale co z tego, mam naprawdę inne sprawy na głowie. Widziałeś gdzieś Chase’a? Muszę mu powiedzieć, żeby zrobił prześwietlenie tej grubej babie, która upiera się, że połknęła swój złoty pierścionek i przez to ma bóle w kolanie. A Cameron zniknęła gdzieś z historią choroby tego od rezonansu. Słowo daję, odkąd przefarbowała się na blond, resztki jej inteligencji wyparowały bezpowrotnie.
- Idź do niej. Przeproś. Wszystkim nam wyjdzie to na dobre.
- Do Cameron? Przecież to prawda. Nie dość, że wygląda jak dziwka w tym kolorze włosów, to jeszcze całkiem zgłupiała.
- House.
- Nie rozumiesz, co do Ciebie mówię? Wielki tyłek Cuddy został przysłoniony przez nawał roboty, więc daj mi spokój, nie mam czasu na pierdoły.
- Greg, naprawdę…
- Wilson, do cholery, daj mi spokój. – House wstał, przewracając krzesło. – Dokończ sałatkę, tylko uważaj: to granatowe to nie oliwki, tylko vicodin, zakamuflowałem i dodałem do smaku.
Czasem Wilson nieziemsko go irytował, chociaż był jego przyjacielem. I czasem irytował go właśnie z tego powodu – jako przyjaciel znał go lepiej niż ktokolwiek inny i doskonale wiedział, że ta cała kłótnia z Cuddy (nie wspominając już o samej Cuddy) wcale nie była mu obojętna.

Było ciemno. Cuddy siedziała na kanapie z kubkiem herbaty w ręku, niewidzącym wzrokiem patrząc przez okno na ulewę. Nie zapaliła światła, nie potrzebowała tego. Dzisiejsza rozmowa z Housem wciąż odznaczała się w jej myślach niczym znak wypalony rozgrzanym do czerwoności kawałkiem żelaza, więc i tak było za jasno. Jak go za to nienawidziła! Wreszcie mogła przestać tłumić w sobie całą wybuchową mieszankę bezsilnej wściekłości, irytacji i… No właśnie, czego? Nienawidziła go. Dzisiaj. Łzy ciekły po jej policzkach nieprzerwanym strumieniem, tak jak krople deszczu spływały po szybie. Nienawidziła go tylko dzisiaj. Wiedziała, że może udawać przed wszystkimi innymi, że wszystkie uwagi House'a spływają po niej jak po kaczce, bo jest jej zupełnie obojętny, ale nie przed sobą. Ze sobą musiała być szczera.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Sob 22:59, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:51, 14 Paź 2009    Temat postu:

To premiera? Całkiem niezła
Taka fajna miniaturka na mroźne popołudnie
Utrzymałaś to smutnawym klimacie, ale ciepełko za serducho łapie jak się czyta, że Hous'owi źle po kłótni z Cuddy

Mam nadzieję, że będziesz dalej wrzucała taki perełki
Papa noi Weeenaaa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:52, 14 Paź 2009    Temat postu:

Z wielką przyjemnością witam Cię w Huddy-dziale, bo widzę, że Twoje opowiadania dołączą do moich ulubionych.
Naprawdę wysoki poziom. Trafne porównania i ogólnie świetnie ubrane w słowa. Emocje Cuddy oddane tak dobrze, że czuje się je przez monitor.
Ostatnie zdanie mnie ujęło.
Fabuła już na samym wstępie jest bardzo ciekawa, liczę na to, że będzie tak dalej.

Tylko z House'a wredny cham! Jak mógł jej to powiedzieć?!

Powodzenia, Weny i jeszcze raz witam!

Twoja od teraz fanka,
S.


-------------------------------------
Edit

Łoo, to miniaturka?! Naprawdę myślałam, że będzie dalszy ciąg.
Pomyśl o tym, bo teraz wydaje mi się to być trochę urwane w połowie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Śro 13:54, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:38, 14 Paź 2009    Temat postu:

Wow
Bardzo udane
Podobało mi się
Sarusia napisał:
Naprawdę myślałam, że będzie dalszy ciąg.
Pomyśl o tym, bo teraz wydaje mi się to być trochę urwane w połowie

Tak, tak, napisz dalszy ciąg
Pozdrawiam i wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:12, 14 Paź 2009    Temat postu:

Zraniona, Sarusia i IloveNelo - nie wiecie nawet, jak się cieszę, że Wam się podobało!
Dzięki za miłe słowa.

A dalszy ciąg, hmm... Czemu nie? Pomyślę nad tym. ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Śro 17:14, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżodżownica
Internista
Internista


Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 612
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jaworzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:46, 14 Paź 2009    Temat postu:

Jak na premierę to bardzo dobrze mi się czytało

Fabuła twojego fika mnie zainteresowała mam ogromną nadzieje że pociągniesz ten temat dalej Czekam z niecierpliwością

WENY


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:35, 14 Paź 2009    Temat postu:

Spodobało mi się bardzo,lecz zakończyłaś w takim momencie,że bym prosiła o kolejna część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:46, 14 Paź 2009    Temat postu:

No właśnie to małe [Z] zamienisz na [NZ] i wszyscy będziemy zadowoleni koniecznie MUSI być ciąg dalszy!

Fanom się nie odmawia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:55, 14 Paź 2009    Temat postu:

Jej! Świetne, cudowne!
Popieram, chcę dalszego ciągu tego opowiadania!
Masz świetny styl pisania, naprawdę.
Tak lekko się czyta.

Co do treści:
Jak House tak mógł zranić Cuddy?!
Ostatnie kilka zdań było śliczne!

Życzę wena i mam nadzieję, że c.d. tego fika się pojawi.
A jak nie to czekam na więcej takich arcydzieł w Twoim wykonaniu.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Śro 20:56, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:05, 14 Paź 2009    Temat postu:

Ach. To strasznie miłe, naprawdę, dziękuję! I motywujące do dalszej roboty.
Co prawda na początku nie myślałam o ciągnięciu tego dalej, ale skoro "fanom się nie odmawia" (haha, mam fanów, tego jeszcze nie było! ^^), to niech będzie: zaraz oficjalnie zmienię [Z] na [NZ].


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:44, 18 Paź 2009    Temat postu:

Mam wrażenie, że coś jest nie tak...W każdym razie składam w Wasze ręce następną część z nadzieją, że jak zepsułam, to mi o tym powiecie.

II

Szósta rano. Cuddy jednym ruchem odsłoniła zasłonę i przez przezroczystą ścianę deszczu zobaczyła szarpane wiatrem gałęzie drzew. Wciąż padało, a ona wciąż przeżywała na nowo te kilka minut. Może on jednak ma rację? – myślała, opierając czoło o szybę. – Może ma rację, a ja jestem na tyle zdesperowana, że nie boję się to przyznać? Zresztą, ma czy nie, to i tak nie upoważnia go do tego, żeby mi to uświadamiać w taki sposób! Miała jeszcze trochę czasu, ale stwierdziła, że w szpitalu będzie zmuszona wreszcie skupić się na czymś innym. Dała sobie jeszcze chwilę, a później wyszykowała się i wyszła.

O tej porze w Princeton Plainsboro nie było jeszcze prawie nikogo. Kroki Lisy odbijały się echem po pustym korytarzu, kiedy szła w stronę swojego gabinetu. Zatrzymała się przed drzwiami, żeby przeszukać torebkę w poszukiwaniu klucza, jednak echo kroków nie ucichło. Nie była sama, ktoś wyraźnie się zbliżał. Nie miała ochoty na razie z nikim rozmawiać… Gdzie ten klucz?! Słyszała już strzępki rozmowy. Nie, tylko nie on… Czemu mam taki bałagan w torebce?
- Więc co robimy najpierw? Powinien mieć już cały zestaw badań.
- Mówiłem Chase’owi, co ma zrobić, ale oczywiście mnie nie posłuchał. Czy wy naprawdę nie możecie chociaż raz wykonać tego, o co was proszę? Cameron, zrób coś, on z pewnością podda się urokowi twoich blond kosmyków, więc…
House urwał wpół zdania i zatrzymał się gwałtownie, kiedy jego oczom ukazała się Cuddy. W tym momencie wolałby nawet bronić się przed bandą zbirów próbujących zabrać mu cały zapas vicodinu niż z nią rozmawiać… U diabła, co ona tu robi o tej porze? Są chyba jakieś granice punktualności!
Przez dobrą minutę stali tak, lustrując się nawzajem. Żadne z nich nie odważyło się przerwać tego milczenia, choć tak im ciążyło… Dla niego była to jedna z tych niewielu chwil, w której bał się powiedzieć cokolwiek, jej natomiast przyszło na myśl, że chciałaby usłyszeć coś, czego by się po nim nie spodziewała, ale wiedziała, że to niemożliwe. Zdziwiona Cameron przenosiła wzrok to na lekarza, to na panią dziekan. Co jest? Żadnych docinków na dzień dobry? Ani słowa? Wydarzyło się coś, o czym oboje bali się rozmawiać, tego była pewna.
Wreszcie House ruszył się z miejsca. Spuścił głowę i przeszedł na tyle szybko, na ile pozwalała mu na to laska, zostawiając w tyle osłupiałą Cameron.

Cuddy wpadła do swojego gabinetu. Już prawie udało jej się pozbierać. Prawie. Ale czego oczekiwała? Przecież pracowali razem, spotkania były nieuniknione… Jej wzrok padł na wiszący na ścianie kalendarz. Wtorek, 8:00, konferencja onkologiczna. Wtorek! No pięknie! Przecież to dzisiaj! Rzuciła okiem na zegarek. 7:17. Jest szansa… Jak dobrze, że materiały przygotowała już wcześniej. Rzuciła się do szafki w poszukiwaniu odpowiednich teczek. Były na samym dnie, całe i zdrowe. Wyleciała z gabinetu, zostawiając resztę w nieładzie na samym środku.
- Wilson! Dobrze, że już jesteś, zbieraj się, jedziesz ze mną! Konferencja, zapomniałeś? – dodała, widząc jego minę. – Ja też. Ale jeszcze zdążymy, tylko rusz się.
- Mmm, Cuddy, konferencja… A już myślałem, że spieszysz się tak, bo…- zawadiacko uniósł brew.
- Och, Wilson, naprawdę, poczucie humoru godne samego House’a, załatwię ci nawet laskę, jak wrócimy, tylko chodź już! – zaśmiała się i pociągnęła go za rękaw.
Poczucie humoru godne House’a…


W swoim gabinecie Lisa układała w szafkach sterty dokumentów, które wywaliła rano, szukając materiałów na konferencję. Co chwilę spoglądała w okno: ulice wciąż zatopione były w strugach deszczu. W pewnym momencie usłyszała cichy trzask otwieranych drzwi. Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, kto to. Nigdy nie pukał. Bała się poruszyć, żeby nie sprowokować House’a do powiedzenia albo zrobienia czegoś, co i tak miał zamiar za chwilę zrobić albo powiedzieć.
Podszedł cicho i położył jej rękę na ramieniu. Nadal nie wykonała żadnego ruchu, choć czuła ciepło jego dłoni.
- Cuddy.
Wciąż nie drgnęła. Po co przyszedł? Żeby znowu zrobić jej zastrzyk swoją trującą złośliwością, której działanie powodowało większy ból i zostawiało ślad na dłużej niż jakiejkolwiek substancji? Innej opcji nawet nie brała pod uwagę.
- Przesadziłem. Wczoraj przesadziłem i cholernie mi z tym źle. Wiem, że ci zależy.
Na miłość Boską, czy on mnie właśnie PRZEPROSIŁ?! Cuddy nadal się nie odezwała, ale tym razem było to spowodowane głębokim szokiem. Odważyła się wreszcie spojrzeć mu w oczy. W odmętach błękitnych tęczówek dostrzegła tego wrednego i aroganckiego House’a, którego tak dobrze znała, ale dopatrzyła się czegoś jeszcze – strachu przed odrzuceniem, pragnienia uczucia innego niż obojętność i… troski?

Odwrócił się, zmierzając w stronę drzwi – musiał wyjść, miał upierdliwy talent do psucia nawet tych rozmów, których naprawdę zepsuć nie chciał. Przygryzł wargę, żeby znów nie palnąć czegoś, za co miałby potrzebę (tak, właśnie, miałby potrzebę – przymusu nie czuł nigdy) przepraszać. Ale zaraz, wyjść tak całkiem bez słowa? Za to się chyba nie obrazi? Spojrzał na Cuddy, odprowadzała go wzrokiem.
- Zakryj ten dekolt, żeby ci nie napadało za bluzkę. – powiedział jeszcze i wyszedł.

Zniknął, zanim zdążyła się otrząsnąć i powiedzieć cokolwiek. Uśmiechnęła się do siebie. No tak, cały House, zdziwiłaby się, gdyby nie dodał nic więcej. Znowu rzuciła okiem na widok za oknem – nie wydał jej się już tak przytłaczający, był jakby… bardziej kolorowy. Bardziej błękitny – diagnosta wyszedł, ale tym samym zapalił w jej sercu iskierkę nadziei. Nadziei, która miała dla Lisy kolor nie zielony, jak się zwyczajowo przyjęło nadzieję określać, a błękitny.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Nie 21:07, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:52, 18 Paź 2009    Temat postu:

Śliczne
Nadzieja w kolorze błękitu
Prosić o więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:53, 18 Paź 2009    Temat postu:

Wowawiwa!
Kolejny fanfick w ktorym podejrzewam, że się zakocham. Mogę, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:59, 18 Paź 2009    Temat postu:

Piękne
Cytat:
Zakryj ten dekolt, żeby ci nie napadało za bluzkę.

Typowe dla House'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:26, 18 Paź 2009    Temat postu:

No i wreszcie rozwinięcie

dobre, sympatyczne z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka

Kiedy emisja?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:57, 18 Paź 2009    Temat postu:

Tak się cieszę, że jednak postanowiłaś kontynuować! Naprawdę!


Bardzo fajna część. House przepraszajacy z potrzeby, nie przymusu; podobnie jak w poprzedniej części - świetne opisy i porównania, bardzo mi się podobają; iskierka w kolorze niebieskim (moja, przy zastosowaniu takiej skali barw, pozostaje jednak zielona, co nie zmienia faktu, że przenośnię tę będę teraz stosować w życiu - bardzo trafna); no i to zdanie:
Cytat:
- Zakryj ten dekolt, żeby ci nie napadało za bluzkę.

Sto procent House'a i bardzo fajne poczucie humoru!

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 5:55, 19 Paź 2009    Temat postu:

Ja chcę więcej I wcale nie dlatego, że jestem uzależniona od tego opowiadania ! Prawda ? Prawda ?!?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:05, 19 Paź 2009    Temat postu:

Lisek - dziękuję! Będzie więcej, będzie.
Jakastam - możesz, jasne! Cała przyjemność po mojej stronie, masz moje błogosławieństwo. xD
Martusia14 - miło mi nieziemsko!
Monad- dzięki. ^^ Emisja podejrzewam, że w weekend, bo w tym tygodniu mam trochę roboty, ale Wen czasu nie wybiera i nie można go lekceważyć, więc nie wiadomo.
Sarusia - naprawdę dobrze wiedzieć, że się komuś podobało i nawet będzie czasem stosował moją przenośnię. *_*
HuddyFan - prawda! xD

Jesteście kochane, dziękuję raz jeszcze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:10, 19 Paź 2009    Temat postu:

Jeszcze ja, jeszcze ja!
Zdążyłam? *rozgląda się*
Cudne!
Co? House przeprosił? Cieszę się z tego powodu. Od razu lżej na sercu. I dla mnie i dla Cuddy.
Przez Ciebie mam banana na twarzy. O, widzisz? -> - Nawet tańczący xD
Podobało mi się i metafora z nadzieją w kolorze błękitu! Aaachhh!

Wszystko pięknie. Czekam na następną część.
Wena!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Pon 18:12, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
narwana
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:20, 19 Paź 2009    Temat postu:

Musisz wiedzieć, że masz nową czytelniczkę. Bo się po prostu zakochałam. Na amen. Masz wielki talent i świetnie go wykorzystujesz. Jak na razie czytałam tylko fiki innych, ale teraz postanowiłam wyjść z ukrycia. I nie żałuję, naprawdę.


a_cappella napisał:

- Zakryj ten dekolt, żeby ci nie napadało za bluzkę. – powiedział jeszcze i wyszedł.




To mnie po prostu rozbroiło. Cały House.

I jeszcze ten tekst o błękitnej nadziei. Ugh, chcesz mnie przyprawić o zawał. Kocham normalnie i czekam na następne.
Huddy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez narwana dnia Pon 19:20, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:49, 19 Paź 2009    Temat postu:

Narwana, nie wiem, co mam teraz powiedzieć... Pisząc to, nawet nie spodziewałam się, że ktoś stwierdzi, że mam wielki talent (bo naprawdę piękne prace tu piszecie!), więc - może to patetycznie zabrzmi, ale to prawda - jestem zaszczycona, że czytacie to, co piszę i macie o tym takie zdanie...

Ley - dziękuję! ^^
[PS Gapię się na Twojego avatara i nie mogę przestać. xD]

Zawstydzacie mnie, kurczę no.
Dziękuję Wam bardzo, baaardzo, bo co moge więcej powiedzieć?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
narwana
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:13, 20 Paź 2009    Temat postu:



a_cappella napisał:
Pisząc to, nawet nie spodziewałam się, że ktoś stwierdzi, że mam wielki talent



A powinnaś! To przecież oczywiste, patrząc po tym co tworzysz.

Pisz dalej, bo musi mnie ktoś uratować od nauki. Powiem tyle, szkoła po prostu zniechęca do życia.

Aż sama mam ochotę zacząć pisać własnego fika.
Zastanowię się.
A teraz pisz! Wena! Kocham!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shea Sunflower
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:21, 20 Paź 2009    Temat postu:

"- Zakryj ten dekolt, żeby ci nie napadało za bluzkę. – powiedział jeszcze i wyszedł."

Cały House.

Bardzo mi się podoba. Twórz dalej. Wena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:48, 20 Paź 2009    Temat postu:

ach
och
ech

Niczego nie zepsułaś
Mi się bardzo podobało
Pozdrawiam i Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:10, 24 Paź 2009    Temat postu:

Oj, podrapałyście mojego Wena za uszkiem i to porządnie! Ale i tak strzelał fochy... Prośbą nie dałam rady go przekonać, pomogły dopiero zbiorowe modły, rytualne pieśni, składane ofiary i grożenie pałką, ale wreszcie dał się ułaskawić.

III

Cholerne korki. Spóźniona Cuddy wbiegła do szpitala. Zdążyła jeszcze wsiąść do windy, zanim drzwi się zasunęły i od razu natknęła się na House’a. Nie powiedział nic, tylko patrzył. Jakoś dziwnie.
- Czemu mi się tak przyglądasz? Szukasz odpowiednio ośmieszającego słowa, żeby skomentować mój makijaż?
- Jakbyś zgadła… Miałem z tym problem, bo żadne nie określa wystarczająco dobrze tego, jak okropnie wyglądasz w tym odcieniu szminki. – odciął się. Tak naprawdę poczuł ulgę, że jednak się do niego odzywa po tym wszystkim. – Jest dobry dla prostytutki, nie dla szefowej szpitala. Chyba że… Ha! Miałem rację! A zawsze się tego wypierałaś! Od której można dzwonić?
- Od dwudziestej pierwszej powinnam być wolna.
- Kajdanki z puszkiem* są wliczone w cenę, czy mam przynieść swoje? – krzyknął za szefową, która właśnie wysiadała na swoim piętrze. W odpowiedzi usłyszał perlisty śmiech Lisy. Wsiadający właśnie pasażer posłał diagnoście zdziwione spojrzenie.
- Uciekłem z psychiatrii. Jadę na górę, tam na pewno mnie nie znajdą. – wyjaśnił House mężczyźnie. - Nie mów nikomu, że mnie spotkałeś, w porządku? Nie chcę wracać do mojego pokoju bez klamki… - wygiął usta w podkówkę.
Pasażer wysiadł na następnym piętrze i resztę drogi pokonał po schodach.

Wilson siedział za biurkiem, przeglądają kartę choroby swojej nowej pacjentki.
- Jesteś bardzo zajęty? Potrzebujemy jeszcze kogoś w przychodni. – Cuddy zajrzała do jego gabinetu. – Nie chcę tracić czasu, żeby namawiać House’a do odrobienia jego godzin. Zmuszę go do tego, ale potrzebuję paru dni na wymyślenie czegoś, na co się złapie.
- Właściwie nie jestem zbyt zajęty, ale muszę jeszcze…
- James, nie daj się prosić… Przez niego jestem wystarczająco wycieńczona psychicznie. A na ciebie zawsze mogę liczyć, prawda?
- Niech ci będzie… - odparł, wstając z fotela. - Takiej kobiecie się nie odmawia, zwłaszcza, jeżeli jest twoją szefową.
- Z kim ja pracuję… Jeden nie zna nawet takiego pojęcia, jak „komplement”, ale za tu drugi nadrabia to z nawiązką i muszę tego wysłuchiwać… - zaśmiała się.
Schodzili właśnie po schodach do przychodni, kiedy dobiegły ich piskliwe krzyki jednej z pacjentek.
- W szpitalu wymaga się szacunku do chorego! Nie pozwolę, żeby mnie tak traktowano! Żądam konsultacji z kompetentnym lekarzem, który wysłucha, jakie objawy mi dokuczają! Powinnam zostać na obserwacji, a pan każe mi iść do apteki po leki przeciwbólowe! Nie pozwolę się poniżać!
- Boże, a jednak tam poszedł… - Cuddy nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.
W tej chwili zobaczyła idącego ku nim House’a.
- Próbowałem! Próbowałem, do cholery! Ostatni raz. Ani godziny więcej w przychodni. Chyba że chcesz, żeby śmiertelność pacjentów znacznie wzrosła! – wskazał palcem panią dziekan.
- Chodź, Wilson, ktoś tu musi zacząć leczyć tych biednych ludzi. – pokręciła tylko głową i oboje skierowali się ku kolejce kaszlących i biadolących pacjentów.

Lisa właśnie szykowała się do wyjścia, gdy ciche skrzypnięcie drzwi zasygnalizowało jej przyjście House’a.
- Koniec na dzisiaj, doktor Cuddy? Dochodzi dwudziesta pierwsza.
- Tak, nareszcie. – odpowiedziała, ignorując uwagę o godzinie. - Nie wszyscy uważają, że są ponad pracę w przychodni i normalnie odpracowują swoje godziny, a przez takich jak ty jest jeszcze więcej roboty, więc nieźle się nabiegałam.
- Ja po prostu nie jestem godny obcować z tymi ludźmi.
- Nie chrzań, to twój obowiązek.
- Dobra, może jutro poczuję się na tyle oświecony, żeby tam iść i przez godzinę tłumaczyć jakiejś nawiedzonej staruszce, że to nie Bóg sprawia, że bolą ją zęby, bo obrabia tyłki sąsiadkom, tylko po prostu nie powinna łuskać orzechów protezą.
- House, przestań! – zaśmiała się Cuddy. – Ludzie z przychodni też potrzebują pomocy.
Podszedł niebezpiecznie blisko i zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
- Odwieźć cię do domu?
Cuddy poczuła, że zanurza się coraz głębiej w błękitnych odmętach jego oczu. Miała wielką ochotę w nich utonąć, ale kamizelka ratunkowa trzeźwego myślenia wciąż wypychała ją na powierzchnię. Odwieź mnie. Odwieź mnie i zostań. Był tuż obok, tuż obok… Nachyliła się i poczuła szorstkość jego zarostu na swoim policzku.
- Do jutra, House. – szepnęła mu do ucha, po czym odwróciła się, z rozmachem zdjęła płaszcz z wieszaka i wyszła.

House został w gabinecie szefowej sam na sam z kotłującymi mu się w głowie myślami. Rozłożył się wygodnie w dyrektorskim fotelu i położył nogi na biurku. No, coś mu się dzisiaj udało - nie wściekła się z powodu czegoś, co jej powiedział. A pogrywała sobie z nim bezczelnie jak zawsze. Uśmiechnął się. Ale to w końcu Cuddy. Jego Cuddy.


*kajdanki, które Ley złożyła w ofierze, żeby ułaskawić Wielkiego Wena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin