Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szare życie w bajkowym świecie [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:49, 01 Lip 2010    Temat postu:

Kochana, Ty mnie za nic nie dziękuj, bo ja mam wrażenie że i tak niewystarczająco komplemetnuję Twój talent.

Cytat:
Hm, ostatnio siedziałam sobie na łóżku i ogladałam telewizję, aż nagle w drzwiach mojego pokoju zobaczyłam Ryszada z walizkami w łapkach. Burknał, że wrócił i sie wprowadza. Jak rozstawiał rodzinne zdjęcia na szafce zapytałam, czy na długo, ale nie chciał powiedzieć.

Mwhahahah, uwielbiam Cię

Strasznie mnie maltretujecie - Ty, pan Ausiello, pan Shore i inni. Maltretujecie mnie zdjęciami z planu, spoilerami i takimi opowiadaniami. Przez Was nie ma dnia, żebym się nie zastanawiała jak to będzie we wrześniu!
Czytam spoilery od Ausiella i myślę: ciekawe, czy zrobią coś tak fajnego, jak opisuje Szpilka?
Czytam Twój tekst i zastanawiam się: czy w serialu też pojawi się taka rozmowa? Czy wrześniowy House będzie podobny do Twojego?

No, ale przynajmniej wiem, że jeśli House w wersji telewizyjnej mnie zawiedzie, to mam tutaj na forum najprawdziwszego Grega w fantastycznej wersji literackiej. I za to bardzo Ci dziękuję!


I jak zwykle moje the best of:

Cytat:
Łączę się z nią w cierpieniu i siadam obok.

Ja też chcę mieć takiego wujka, który będzie się ze mną rano łączył w bólu! Nie wiem tylko, co by powiedział tata, gdyby się do nas takowy wprowadził

Cytat:
Cztery razy dojechałem do pracy na czas. To są te abstrakcyjne konsekwencje naszego związku.

Łał... Aż cztery razy! No, no, jestem pod wrażeniem!

Cytat:
Ważniejsze, od Cuddy, ważniejsze od Rachel i jej przyjęcia, ważniejsze od Wilsona i od mojego własnego szczęścia.

Ty się chamie jeden pilnuj! *oburzony*

Cytat:
– Pocałowałeś mnie – odpowiada dumna i najwyraźniej bardzo podekscytowana.
- Robiłem to już wiele razy. Myślałem, że zauważyłaś wcześniej. Rozczarowujesz mnie.
- Pocałowałeś mnie przy wszystkich. Zależy ci na mnie. To słodkie.

Awww!

Cytat:
- Nie zaprzeczyłeś! – stwierdza triumfalnym tonem i chwyta Rachel za rękę. Posyłam jej śmieszne spojrzenie, ale nic nie mówię.

AWWWWW!!

Cytat:
- Kocham cię, wiesz?
- Coś już kiedyś wspominałaś pomiędzy jednym nie lubię cię, a drugim nie chcę cię znać.

Cudny tekst.

Cytat:
Wstaję i krzyczę: - Lucyfer! – W moją stronę odwraca się kilka zdegustowanych matek i dwóch ojców oraz Rachel. Macham do niej, żeby przyszła. Biegnie w moją stronę bez zawahania. Gdy zatrzymuje się u moich stóp oświadczam: - Idziemy na lody. Chcę jeść.

Ahahahahaha Szkoda, że na ośmioletnich chłopców to nie działa, stosowałabym w życiu codziennym

Cytat:
Wstajemy i jedziemy do mnie. Rachel jest najwyraźniej podekscytowana tą pespektywą, ale zgasiłem jej zapał stwierdzeniem, że pozostanie w samochodzie. Cuddy oświadcza, że jest gorąco i jak chcę to sam mogę zostać w samochodzie, bo one na pewno tego nie zrobią.

Tak jest! Cuddy w najlepszym wydaniu! I piękne, kanoniczne Huddy.




Więcej, więcej, więcej! I uściski dla Rysia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:06, 03 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, jesteś genialna w tym co robisz, a dokładniej w tym, co piszesz
Twoje teksty są niczym takie wisienki na torcie niczym polwewa czekoladowa na lodach waniliowych są kwintensencją House'owatości i Huddy

To przerażające i zachwycające zarazem, ale pisząc w ten sposób wydaje mi się, że nie ma innej możliwości jak ta, że Twój umysł pracuje w House'owy sposób i to komplement

mam prośbę... wyślij ten fik do Shora niech się chłopina uczy

"Hm, kiedyś myślałem, że ludzie mówiący o uroczych aspektach wspólnych śniadań, budzeniu się w jednym łóżku, czy patrzeniu jak ukochana osoba śpi lub je przypalone tosty z serem to sentymentalni idioci. Teraz, gdy dane jest mi tego wszystkiego zaznać muszę przyznać, przed samym sobą, że miałem rację. Co w tym niby uroczego? No dobra, jest to miłe. Przynajmniej nieraz. Ale, na Boga, nie urocze!" - 200% House'a w Housie, takie rzeczy tylko u Szpilki

Huddy poranek - idealny

Relacje House - Rachel - nic dodać nic ując

"- Jesteś wstrętny. Nie znoszę cię.
- Nie wiem, co ty we mnie widzisz.
- Nie wiem, co ja w tobie widzę. – Macha głową i uśmiecha się nagle. Posyłam jej pytające spojrzenie. – Pocałowałeś mnie – odpowiada dumna i najwyraźniej bardzo podekscytowana. - Huddy, które kocham i na które ciągle czekam u pana S, dobrze, że chociaż pani S wychodzi na przeciw Huddystycznym marzeniom

House + fortepian widok bezcenny

Szpilko kłaniam się pas Tobie i Twemu wenowi
Jesteś jak reprezentacja Niemiec... bezkonkurencyjna w tym co robisz

Kiedy ciąg dalszy?
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:14, 04 Lip 2010    Temat postu:

Jejku, jaki House jest słodki. Eee... nie, nie słodki. Czarujący. Bo przecież nie mogę nazwać go słodkim, on tego nie lubi

Ogólnie wyszło kapitalnie. Ten pocałunek w szpitalu - zgadzam się z Cuddy. House chciał pokazać, jak bardzo ją kocha, i bez dyskusji *patrzy groźnie*

Boję się chwil, które nastąpią potem. Takich, które muszą nastąpić. Chwil, w których będziemy żałować, chwil, w których będziemy płakać, chwil, w którym będziemy krzyczeć sobie w twarz, że się nienawidzimy, chwil, w którym ona będzie leżała po jednej stronie łóżka, a ja po drugiej odwróceni do siebie plecami, łkający cicho w poduszkę, przeklinając dzień, w którym się poznaliśmy, dzień, w którym postanowiliśmy, że będziemy walczyć o szczęście.

Przepraszam, że skopiowałam całość, ale ten tekst jest piękny. Szpilko, mogę go sobie ukraść do podpisu? Ładnie proszę.

House, Cuddy, Rachel, gitara i fortepian. Ładny team. Nie mogę się doczekać tych urodzin. Aby House się pojawił.

Nie wiem, jak ty to robisz, że piszesz tak lekko, płynnie, wspaniale. Ale wiem, że lubię to czytać A tak przy okazji, to zaraziłaś mnie minką

Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:21, 04 Lip 2010    Temat postu:

Ha, ha
Bo ta minka jest bardzo, bardzo zaraźliwa. Teraz się jej nie pozbędziesz. Tak, jak ja

Aha, ukradni sobie co tylko zechcesz. Dziwne, masz przyzwolenie na kradzież... choć w sumie nie jest to wtedy kradzież, tylko... nie, nie wiem co (tak, teraz używam tej minki złośliwie ).

Dziękuję wszystkim bardzo Więcej napiszę później.

Pozdrawiam,
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:56, 05 Lip 2010    Temat postu:

Lisie O, cieszę się, że przeczytalaś i że Ci się podobało.

GosiaczeQ_17 Wizualizacja nutek Tak, House niewątpliwie jest jak takie duże dziecko. Cieszę się, że Ci się spodobało

ot_taka Och, laurka Ryszard jest zauroczony tą pracą plastyczną A ja tym, że się Tobie spodobało.

Sarusia Hm... no nie wiem... chyba muszę... nie, nie mogę się powatrzymać... DZIEKUJĘ Pierwszy raz widzę, żeby ktoś cytował wstęp Czuję się... zdziwiona, zachwycona i wysoce zadowolona. A to potem... teraz ja powiem, żebyś mi nie dziekowała za mojego House'a. Oryginał i tak jest nie do podrobienia. Wujek łaczący się w porannym cierpieniu by się przydał, nie powiem Rysiu również Cię bardzo mocno ściska. Ja zresztą też

lisek Twoje porównania są fenomenalne. Szczególnie podoba mi się te ostatnie i nie tylko dlatego, że tyczy się mnie.Ach, dziękuję za ten house'owy komplement. Jest przeuroczy A tekst o tym, że 200% House'a tylko u mnie brzmi jak z jakieś reklamy proszku do prania Ale to miłe. Pani S. stara się jak może. Dziękuję

Agnes Właściwie wszystko napisałam wyżej. Co by tutaj dodać Ach, oczywiście, ogromnie się cieszę, że Ci się spodobało i dziękuję Spójrz wyże, czy tam jest duże tego, czego nie powinno tam być? Wiesz, tego czego nadużywam?

Napisane na powitanie pewnej osóbki(Wiem, wiem, kochana, marne powitanie. Bo dziś jest wreszcie poniedziałek, prawda? ), przez osobę, która sprawiła, że przypomniałam sobie jak wygląda Ryszard (i zachciało mi się coś napisać) oraz dzięki osobie, która Rysia obudziła w sobotnią noc (bo było późno i on już smacznie spał). No, chyba niczego nie pomyliłam. Aha, zapomniałabym, posyłam tym trzem osóbkom przepiękne uśmiechy i buziaki. I znów długo...*patrzy groźnie na Ryszarda*


Część 5

Leżę w łóżku. Śpię. Jest mi przyjemnie chłodno, mimo upału na zewnątrz. Wiatrak w sypialni Cuddy przyjemnie chłodzi moje, prawie nagie, ciało. Jakaś wyjątkowo upierdliwa mucha lata nad moim prawym uchem, uniemożliwiając mi sen. Otwieram oczy i odganiam ją zamaszystym ruchem dłoni. Mruczę z niezadowolenia, ale w tym momencie mój wzrok pada na Lisę. Leży obok mnie, z twarzą odwróconą w moją stronę. Upał zmusił ją do odgarnięcia z siebie kołdry, co sam również, zupełnie nieświadomie, zrobiłem. Ubrana jest tylko w krótką, lekko przejrzystą, jedwabną koszulę nocną. Czarne loki leżą rozsypane po białej poduszce tworząc niesamowity kontrast. Usta ma lekko rozchylone, jedną z dłoni wcisnęła pod poduszkę. Ramiączko opadło z jej ramienia, całkowicie je odsłaniając. Widzę jej biust pod prześwitującą koszulką. Długie nogi leżą bez choćby najmniejszego okrycia. Jest taka piękna i taka moja. Odgarniam jej z zamkniętych oczu niesforne kosmyki włosów, przez co przypadkowo ją budzę.

- Co się dzieje? – pyta zaspana, rozchylając leciutko powieki.
- Nic, śpi. Mucha mnie obudziła.
- Gapiłeś się na mnie. – Podnosi się do pozycji półleżącej. Dopiero teraz, taka zaspana i nie do końca przytomna, wygląda ślicznie.
- Widać miałem powody. – Wzruszam ramionami i kładę się z powrotem.
- Powody? Jakie? – Przysuwa się do mnie. Jest blisko. Niebezpiecznie blisko.
- Różne. – Kładę dłoń na jej odsłoniętym udzie i gładzę je lekko.
- Zainteresują mnie? – Całuje mnie krótko. Chciałem przedłużyć tę niewątpliwą przyjemność, ale mi na to nie pozwala. Rozpoczyna wędrówkę swoich palców po moim nagim torsie.
- Może, niektóre mogłyby cię zainteresować. – Przesuwam swoją dłoń wyżej, wsuwam ją pod koszulkę. Jestem już w okolicach jej brzucha. Niedługo dotrę do biustu.
- A jakie konkretnie? – Wzdycha cicho, gdy muskam palcem jej pierś.
- Konkretnie to myślałem o tobie bez tego. – Ściągam z niej niepotrzebną koszulkę. – Jest na nią zbyt gorąco. – Błądzę dłońmi po jej nagim ciele, obsypując je pocałunkami. Całuję jej uda, brzuch, potem piersi, szyję, usta. Cuddy co pewien czas wydaje z siebie pomruki zadowolenia. W tej chwili cieszę się, że obiecałem jej wczoraj, że to ja nastawię budzik, czego oczywiście nie zrobiłem. Czuję na plecach podmuchy zimnego powietrza i dłonie Lisy. Czuję pod sobą jej nagie, rozpalone ciało. Czuję swoje i jej podniecenie. Czuję… nie, słyszę. Cholera! Słyszę, pieprzony, dzwonek telefonu komórkowego Lisy Cuddy. Pamiętałem o budziku, o swoim telefonie, o pagerach, ale nie o jej telefonie! - Nie odbieraj – mruczę jej do ucha i specjalnie, bardzo namiętnie, ją całuję.
- Wiesz, że muszę.
- Nie musisz odbierać. Teraz masz ważniejsze sprawy na głowie. I w ogóle na sobie. – Uśmiecham się do niej łobuzersko i zaczynam całować jej szyję.
- House – mówi, łamiącym się głosem. – House, przestań. – Odsuwa się ode mnie, a ja obrażony kładę się na miejscu obok. Cuddy bierze do ręki telefon i posyła mi przepraszający uśmiech. – Słucham? – I w tej chwili do głowy wpada mi iście diabelski pomysł. Przysuwam się do Lisy i gładzę dłonią jej nagie ciało. Próbuje odepchnąć moje dłonie, ale jestem wyjątkowo nachalny. Jak moja poranna mucha. – Ale tak nagle mnie pani o tym informuje? – Zaczynam całować jej szyję. Odwraca się do mnie plecami, ale wcale mi to nie przeszkadza. Przesuwam swoją dłoń po jej brzuchu w dół. Nisko, coraz niżej. Cuddy wydaje z siebie niemy okrzyk zachwytu. – Oczywiście, rozumiem. Tak, tak, poradzę sobie. Chyba muszę. Do widzenia. – Rozłącza się i odkłada telefon na bok. – House!
- Co? – Nie przestaję jej całować.
- Nigdy więcej tego nie rób.
- Pożałujesz tych słów szybciej niż sądzisz. Myślałem, że się tobie podoba.
- Nigdy więcej, nie rób tego w takich okolicznościach.
- To jest już lepiej sformułowana prośba, ale chyba wiesz, że zakazany owoc smakuje najlepiej? – Cuddy śmieje się, ale po chwili poważnieje.
- Mamy problem.
- My? – pytam zdziwiony i przerażony tym, że znowu coś zrobiłem. Przecież byłem grzeczny. No, tak prawie grzeczny.
- Ja mam problem. Przedszkole będzie dzisiaj zamknięte. Nie mogę zabrać Rachel do pracy. Mam umówione spotkania jedno po drugim, potem jest zebranie, które skończy się późno. Nie ma, co z nią zrobić. – Wzdycha ciężko, ale po chwili przenosi na mnie wzrok, który niebezpiecznie przypomina proszący. Już otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale jej przerywam:
- Nie, nie ma mowy. Ja tam pracuję. To dziecko mnie zamęczy. Ona nie potrafi siedzieć cicho nawet przez pięć minut!
- Ale, House… Proszę cię. Ja naprawdę nie mam, co z nią zrobić. Poproszę ją, żeby ci nie przeszkadzała. Ona będzie grzeczna. Jestem tego pewna. Dasz jej kartki i będzie sobie rysowała. House… Greg, proszę. – Szarpie mnie lekko, jak dziecko proszące w sklepie z zabawkami o nową lalkę lub samochód.
- I co z tego niby będę miał?
- Zasłużoną nagrodę. – Uśmiecha się dwuznacznie. - Weźmiesz ją ze sobą?
- A mam niby jakieś inne wyjście? – pytam, udając obrażonego. Perspektywa nagrody jest na tyle kusząca, że się zgadzam. Potwór nie jest znowu taki zły. Najwyżej zakleję jej otwór gębowy taśmą klejącą, albo odeślę do Wilsona.

W ten, bajecznie prosty, sposób dorabiam się jednego małego karła, którego na dodatek trzeba pilnować i poświęcać mu czas. Co więcej, trzeba to robić przez calutki dzień. Jakby tego było mało, muszę wstać razem z Cuddy, bo upiera się, że dojedzie do pracy punktualnie. A że zabiera ze sobą Rachel, która absolutnie nie pojedzie ze mną motorem, to muszę jechać zaraz za nimi. Przy czym Lisa postanawia, że pojadę przed nimi. Co za kobieta, nie ufa mi? No cóż, Rachel i ja chcemy jechać motorem. Ale Cuddy, zła matka i partnerka, się nie zgadza. Ja i potwór, śmiertelnie na nią obrażeni, robimy jak postanawia. A co mamy zrobić? Nie mamy wyjścia.

Gdy jadę motorem korzystam z kilku moich skrótów, przez co docieram na miejsce kilkanaście minut później niż Cuddy. Lisa stoi na szpitalnym parkingu. Jest zdenerwowana. Wygląda na zdenerwowaną. Nerwowo stuka obcasem o asfalt. Co chwilę spogląda na zegarek. Trzyma Rachel za rączkę. Mała wygląda na zachwyconą. Ma uśmiech od ucha do ucha. Gdy Cuddy powiedziała jej, że pójdzie dziś ze mną do pracy podskoczyła z radości. Mówię dosłownie. Naprawdę podskoczyła. Hm… i spadła przez to z krzesła, ale o tym nie miałem mówić, więc wiecie, cicho sza.

Wcale się nie śpiesząc, zdejmuję kask, zsiadam z motoru, wyjmuję laskę i kuśtykam do nich z radosnym uśmiechem samozadowolenia. Cuddy przewraca oczami.

- Ze mną nie wygrasz. Jak nie chcę być przed tobą w pracy, to w niej nie będę – rzucam, gdy zatrzymuję się przy nich.
- Greg, ja nie mam czasu. – Ruszamy w stronę szpitalnych drzwi. – Wyjdę dzisiaj późno. Rano ci mówiłam, że mam dużo pracy. Będę zajęta i nie będę miała dla was czasu. Wszelkie konflikty rozwiązujcie sami. Nie zrujnujcie całego szpitala. Ty – zwraca się do Rachel – bądź grzeczna. A ty – teraz do mnie – pilnuj jej. Oboje macie być wieczorem w jednym kawałku.
- Oboje w jednym? – pytam, ze złośliwym uśmieszkiem. – To będzie dość trudne.
- Bądźcie w dwóch. – Wzdycha i całuję Rachel w czółko. Doszliśmy już do połowy szpitalnego holu. Patrzy się na nas dużo ludzi.
- Zdecyduj się w końcu. W ilu mamy być kawałkach? Ja już nic nie rozumiem.
- House, nie mam czasu na twoje głupkowate zabawy. Zdecydowanie w dwóch kawałkach. Pilnuj jej. – Wskazuje na małą, całuje mnie w policzek i odchodzi.
- Ale mówiłaś, że w jednym! – wołam za nią, z czystej złośliwości. Odwraca się i uśmiecha. Nic więcej nie mówi. Wzdycham ciężko i przenoszę spojrzenie na Rachel. – Idziemy do mnie.
- Dobrze. – Młoda podskakuje i chwyta mnie za rękę. Patrzę na nią zdziwiony. – Mama zawsze każe mi trzymać ją za rękę. To po to, żebym się nie zgubiła. Nie wiesz o tym?
- Nie wiem. Nie mam miliona karłów pod opieką.
- Nie rozumiem. – Macha przecząco głową i patrzy wysoko w górę, czyli na mnie. Wchodzimy do windy. Żegnają nas dziesiątki pytających spojrzeń.
- Kiedyś zrozumiesz.

Za nami stoi jeden z chirurgów, który najwyraźniej czymś się zakrztusił, gdy zobaczył mnie z dzieckiem. A w obecnej chwili patrzy na mnie z dość głupkowatym wyrazem twarzy.

- Prowadzę ją na dach, żeby ją zrzucić z jak najwyższego piętra. Cuddy mnie poprosiła – zdradzam mu konspiracyjnym szeptem. Mężczyzna wyraźnie blednie. – Jakby co, proszę się do mnie zwrócić – mówię i ciągnąć Rachel za rękę wychodzimy z windy. Dość szybkim krokiem dochodzimy do mojego gabinetu, nie narażając się na kolejne spojrzenia.
- Dlaczego wszyscy na nas patrzą? – pyta Rachel, gdy wprowadzam ją do biura i rzucam plecak na biurko.
- Przecież nikt na nas teraz nie patrzył.
- No, teraz nie, ale przedtem tak. Dlaczego? Mam brudną sukienkę? – Mała ogląda się dokładnie a ja wybucham śmiechem. Gdy się uspokajam obrzucam jej strój krytycznym spojrzeniem.
- Nie, nie jesteś brudna. Nawet kolorystycznie nie jest tak źle.

Do gabinetu wpadają Chase, Foreman, Taub i Wilson. Mówiąc wpadają, mam na myśli, że wpadli. Chase potknął się o nogę Tauba i wszyscy ledwo uniknęli przewrócenia się. Mogliby tak leżeć, jeden na drugim w drzwiach mojego gabinetu, tworząc jakaś fantazyjną kanapkę. Ale nie, bo po co! Nie przewrócili się, czym szczerze mówiąc mnie rozczarowują. Wszyscy są w równym stopniu zaskoczeni. Odnoszę wrażenie, że wiedzieli, co zastaną w środku zanim tu weszli. Cholerne plotki! Telefony powinny być nielegalne. Siedzę sobie przed moim biurkiem, Rachel stoi blisko mnie. Praktycznie trzyma rączkami rękaw mojej koszuli. Musimy tworzyć niecodzienny obrazek.

- Wujek Wilson! – krzyczy Rachel i podbiega do Jamesa, żeby wtulić się w jego bok. Wilson z zaskoczoną i zaniepokojoną miną głaszcze potwora po głowie i posyła mi surowe spojrzenie. Robie oburzoną minę.
- Cześć, kochanie. Co się stało? Co wujek Greg ci zrobił? Zresztą nieważne. Chodź, pójdziemy do mnie.
- Nie! – Rachel wyrywa swoją dłoń z wilson’owego uścisku.
- No właśnie, Wilson. Jak chcesz dzieciaka to sam sobie go zorganizuj, a nie podkradaj te, które zdobyłem ja. Znajdź sobie własnego potwora. Ten jest już zajęty.
- Ja nie jestem potworem! – woła zdegustowana Rachel.
- Tak, tak, wiem. Jednak będę się upierał przy tym, że smok jest znacznie ciekawszą postacią od królewny. – Chase parsknął śmiechem. Patrzę na niego. – Zrobisz naszej pacjentce morfologię. Osobiście.
- Dobrze. – Chase odwraca się i chce wyjść, ale Rachel go zatrzymuje.
- Greg, mogę też pójść? Obiecałeś, że będę mogła zobaczyć jak leczysz ludzi.
- No właśnie, jak ja leczę ludzi. Ja zostaję tutaj i ty również.
- Proszę, proszę, proszę. – Podskakuje kilkanaście razy przy mojej nodze. Wszyscy wbijają we mnie swoje spojrzenie. Nawet Chase zostaje w gabinecie. – Będę grzeczna. – Hm… jeśli się nie zgodzę wszyscy stwierdzą, że bardzo zależy mi na pasożycie i nie chcę, żeby stała mu się jakaś krzywda. Jeśli się zgodzę, i coś się jej stanie, to Cuddy z pewnością mnie zabije. Co wybrać? Utrata reputacji czy życia?
- W sumie będę miał spokój. Dobrze, idź. Chase, składasz mi raport, co pół godziny i pilnujesz jej jak oka w głowie. Inaczej Cuddy mnie zabije. Przedtem jednak zdążę cię wywalić z głośnym hukiem.
- Nic jej nie będzie. – Chase wyciąga dłoń w stronę Rachel, chwyta ją za rączkę i wychodzą. Chyba czuję ukłucie zazdrości. Wolała iść z nim, niż zostać ze mną.
- Co się tak gapicie? Nie macie nic do roboty? Mogę wam wymyślić jakieś zajęcia. – Wszyscy zgodnie mówią, że sami sobie poradzą i wychodzą. Zostaje jedynie Wilson. – O Boże! Czego znowu chcesz? Dzieciak sobie poszedł. Nie masz już, co kraść. Nic więcej nie mam. Chyba że chcesz książkę o chirurgii współczesnej jąder mężczyzn, w wieku od szesnastu do stu szesnastu lat?
- Zgodziłeś się nią zająć. To było miłe.
- Nie znasz okoliczności. To był szantaż emocjonalny. Ty nie wiesz, co Cuddy robiła. Ona…
- Dobra, dobra. – Przerywa mi w dość brutalny sposób. – Chyba nie chcę wiedzieć. Wole żyć w nieświadomości.
- Hm, każdy by wolał. Życie jest okrutne, Wilson. Powinieneś to już wiedzieć.
- Rachel cię lubi. Pojutrze ma urodziny. Idziesz na przyjęcie? – Co za człowiek! Wiecznie zadaje pytania, na które wcale, a wcale nie chcę odpowiadać. Niekiedy nie znam nawet odpowiedzi.
- Naprawdę ma urodziny?! Nie wiedziałem. Ale mnie zaskoczyłeś. Teraz już nie zdążę kupić prezentu. – Załamuję ręce, udając zdołowanego do granic możliwości.
- House… - Oj, nie lubię tego spojrzenia. Wróży długi wywód, którego nie mam ani czasu, ani ochoty wysłuchiwać.
- Nie martwa się, Wilson. Zrobię tak, że mała będzie zadowolona.

James przytakuje niepewnie, uśmiecha się krzywo i wychodzi mamrocząc: do zobaczenia. A ja zastaję sam jak palec, mimo że całkiem niedawno otaczało mnie całe stado ludzi. Co mam teraz robić? Po pierwsze kawa, po drugie mój serial, po trzecie przeczytanie raportu Chase’a, po czwarte zapoznanie się z wynikami pacjenta, po piąte wpadnięcie na jakiś interesujący pomysł, po szóste gra w karty na komputerze i wreszcie po siódme:

- Jesteście idiotami! Wszyscy! – krzyczę, patrząc na mój przygłupi zespół.
- Ja też? – pyta potwór. Nie, nie z zaniepokojeniem w głosie. Raczej z uprzejmą ciekawością. Siedzi sobie na moim miejscu i rysuje korzystając z moich pisaków. Muszę zaznaczyć, że pomysł na rysunek także był mój. Tak samo jak kartki i stół, przy którym siedzi. Patrzy na mnie z lekko rozchylonymi usteczkami i błyszczącymi oczkami.
- A uważasz, że pacjentka jest w ciąży? – Rachel najwyraźniej długo to rozważa. Wszyscy wpatrują się raz we mnie, raz w nią. W końcu potwór podejmuje decyzję i pyta:
- A ty, jak myślisz?
- Oczywiście, że jest w ciąży!
- No to ja też myślę, że jest. Skoro ty tak mówisz, to tak jest. Mama mówiła, że jesteś najlepszym lekarzem. – Mała wzrusza ramionami tak, jakby powiedziała coś oczywistego i powraca do rysowania. Uśmiecham się triumfalnie.
- Chyba będę ją częściej przyprowadzał. Tylko ona mówi tutaj coś mądrego. – Rachel uśmiecha się do mnie uradowana. Patrzę groźnie na moich podwładnych. – Idę zrobić USG pacjentce. Sam potwierdzę, że jest w ciąży.
- Mogę iść z tobą? – Młoda zrywa się z krzesła i podbiega do mnie w zadziwiająco szybkim tempie.
- Skoro musisz. – Przewracam oczami i wychodzimy razem. W pewnym momencie Rachel chwyta moją dłoń. Gdy na nią spoglądam jej wzrok mówi: mamusia każe tak robić, już ci to tłumaczyłam. Po chwili dochodzimy do sali. Wchodzę tam bez słowa, a Rachel wita się głośnym i radosnym: dzień dobry.

- Dzień dobry – odpowiada jej pacjentka ze słabym uśmiechem. – Kim pan jest? – Boże! Zawsze to samo pytanie. Wiedziałem, że o to zapyta. Pacjenci są bardziej przewidywalni niż brazylijska telenowela, którą z taką lubością ogląda Wilson, w każde czwartkowe popołudnie.
- Ufoludkiem. Przybyłem z Marsa, żeby zrobić ci USG i przyprowadziłem posiłki, aby wzbudzić twoje zaufanie. – Pacjentka patrzy na mnie zdziwiona, trochę oburzona, trochę rozbawiona. Rachel chichocze.
- Greg jest lekarzem. Najlepszym. Będę mu pomagać – mówi, ze swoim zwykłym entuzjazmem. Posyłam jej niesamowicie gaszące zapał spojrzenie, ale wcale jej to nie przeszkadza.
- Ktoś robił mi USG. Powiedział, że nie jestem w ciąży.
- Ten ktoś to idiota. Słaba ziemska istota. Ja postawię słuszniejszą diagnozę. – Siadam przy jej łóżku i odsłaniam jej brzuch. Chwytam w dłoń żel.
- Co robisz?
- Młoda, siadaj z boku i nie przeszkadzaj. – Odwracam się do niej i wskazuję jej krzesło stojące w rogu pokoju.
- Ale ja chcę pomóc!
- Panie doktorze, przecież ona może nałożyć ten żel. – Cholera! Po co ja ją tutaj zabrałem? Po co sam tutaj przyszedłem? Dwie na jednego! Zrezygnowany pomagam Rachel wdrapać się na łóżko i pokazuję jej jak powinna nałożyć żel. Mała, zachwycona robi to, co jej każę. Hm… jest lepsza od Chase’a. Potem oglądam dokładnie wyświetlające mi się obrazy. Wychodzę z założenia, że Taub odnalazłby dziecko w macicy, więc sprawdzam w innych miejscach.
- Jest. – Klikam na guziczek, który zatrzyma obraz. – Płód rozwija się w nieodpowiednim miejscu. Dlatego nikt go nie zauważył…
- To jest dziecko? – Rachel pochyla lekko główkę w lewą stronę. Karcę ją spojrzeniem za to, że mi przerwała.
- Tak. Musimy dokonać aborcji…
- A co to jest? – Przymykam oczy. Naprawdę staram się być cierpliwy.
- Usunięcie płodu. Ktoś przyniesie pani odpowiednie dokumenty…
- A co to jest płód?
- Dziecko. Ty też byłaś płodem. Niestety nie ma innej możliwości…
- A teraz już nie jestem?
- Nie, nie jesteś. Rachel, siedź cicho, bo odeślę cię do twojej matki! Zabieg przeprowadzimy jeszcze dziś…
- Nie możesz, bo mamusia mówiła, że jest zajęta. – Stwierdza triumfalnym tonem. Przyznam, że zaczyna mnie wkurzać.
- Ja też jestem zajęty. Przeszkadzasz mi tak samo, jak przeszkadzałabyś swojej matce – stwierdzam, oschłym tonem. Może zbyt ostrym. Oczka małej zachodzą łzami, ale nie zwracam na nią uwagi. - Po aborcji podamy kilka leków i powinna pani wyzdrowieć. Wychodzimy, Rachel. – Mała zeskakuje z łóżka i sama idzie w kierunku drzwi.
- Dziękuję, doktorze. – Macham głową i wychodzę. Obok mnie drepta Rachel. Zaskakuje mnie fakt, że nie chwyta mnie za rękę.
- Teraz się już nie zgubisz? – Nic mi nie odpowiada. Chyba jest obrażona. Klnę cicho. Jeszcze tego mi brakowało.

Dochodzimy na oddział diagnostyki bez słowa. Potwór sadowi się na fotelu, odwraca się do mnie plecami i tuli się do jakieś lalki. No dobra, jest mi trochę głupio. Ona wygląda na taką… przypomina takie biedactwo. Nic, tylko wziąć ją w ramiona i tulić do końca świata. Ale to nie jest zajęcie dla mnie. Tak, więc siadam przy biurku, informując przedtem Tauba o tym, że nie potrafi wykonać USG, a Foremana o tym, żeby zdobył zgodę pacjentki tak, aby Chase mógł wykonać zabieg. Przeglądam sobie strony medyczne, potem zdjęcia motorów. Rachel nadal się nie rusza. Siedzi i co chwilę podciąga nosem. Chyba… a nawet na pewno, płacze. Piję kawę, wyjadam Taubowi ciasteczka. Właściwie to nie wiem, co mam ze sobą zrobić, jak się zachować. Rozmawiam z Cuddy przez telefon. Mówię jej, że wszystko jest dobrze, bo myślę, że właśnie to chce usłyszeć. Po blisko dwóch godzinach takiej ciszy, przerywanej niezbyt głośnym chlipaniem małej dziewczynki, podchodzę do niej i siadam na taboreciku, który zwykle podstawiam sobie pod nogi.

- Długo się będziesz obrażać? – Nic mi nie odpowiada. – Za co w ogóle jesteś zła?
- Powiedziałeś, że ci tylko przeszkadzam. I mamusi też – wychlipuje, ledwo słyszalnym tonem.
- Nic takiego nie mówiłem! – Bo nie mówiłem, nie? Mówiłem? O Boże! Jakie to wszystko drażliwe!
- Mówiłeś! – Przytula się do laleczki jeszcze mocniej i zalewa się kolejną falą łez.
- Ej, ej, ej. Nie płacz. – Chyba nie jestem zbyt przekonywujący, bo młoda łka w dalszym ciągu. – Daj spokój. Tak tylko powiedziałem. Wcale tak nie myślę. Po prostu rozmawiałem z pacjentką o bardzo ważnej sprawie. Nie możesz mi wtedy przerywać. Zabrałem cię ze sobą, bo rano obiecałaś, że będziesz grzeczna.
- Nie myślisz tak? – Patrzy na mnie swoimi zaszklonymi oczami. Rzęsy ma całe pozlepiane. Jej policzki lśnią od słonych łez. Wygląda tak… żałośnie.
- Nie, nie myślę. Jesteś takim małym Lucyferem w żeńskiej postaci, ale właśnie, dlatego cię… lubię. – Zawahałem się przez chwilę, ale poza tym poszło mi całkiem dobrze, prawda? Mała zrywa się z fotela i przytula do mnie swoje kruche ciałko. Nadal podciąga noskiem. Mokre policzki wyciera w moją błękitną koszulę. Zaskakuje mnie. Nie wiem, co mam zrobić. Niepewnie kładę dłoń na jej plecach. Po moim ciele rozchodzi się takie dziwne ciepło. Nie wiem, co to takiego, ale przyznam, że to całkiem miłe uczucie.

Pozdrawiam,
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:34, 05 Lip 2010    Temat postu:

Po pierwsze, to aż trzy razy liczyłam to, czego nadużywasz, Szpilko Wyszło mi dziewięć. Ale nie jest źle A teraz treść fika, który przeczytałam tak szybko, jak tylko umiałam i powiem, że jestem w szampańskim nastroju. Genialnie ci wyszło.



Szpilka napisał:
- Prowadzę ją na dach, żeby ją zrzucić z jak najwyższego piętraCuddy mnie poprosiła


I tu właśnie Ómarłam po raz pierwszy. No nie, zÓy House, jak można zrzucać małą Rachel z dachu i jeszcze zwalać winę na biedną Cuddy?




Szpilka napisał:
Do gabinetu wpadają Chase, Foreman, Taub i Wilson. Mówiąc wpadają, mam na myśli, że wpadli. Chase potknął się o nogę Tauba i wszyscy ledwo uniknęli przewrócenia się. Mogliby tak leżeć, jeden na drugim w drzwiach mojego gabinetu, tworząc jakaś fantazyjną kanapkę. Ale nie, bo po co! Nie przewrócili się, czym szczerze mówiąc mnie rozczarowują.


Mój biedny, niezdarny Chase, wpadł na Tauba No i na dodatek wszyscy rozczarowali Grega. A ta nie wolno, nie, nie nie!



Ogólnie wyszło cacnie! Hej, zauważyłaś, że ja mam tendencję do wymyślania nowych słów? Ale nie, serio, jest przezabawnie, normalnie cud, miód i orzeszki. Biedna Rachel, zaczęła płakać. Hmm... Ale w sumie takie ciągłe zadawanie pytań mnie też by zdenerwowało, więc nie dziwię się House'owi. Ale mała nałożyła żel? Nałożyła. No i zgodziła się z House'm co do ciąży. Jaka ona mądra, prawda? Oj, ta scena z przytulaniem mnie rozczuliła. Naprawdę, świetnie ci wyszło.

A widzisz, Szpilko, opłacało się spać z Rysiem? (Boże, jak to brzmi )

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:52, 05 Lip 2010    Temat postu:

Szpilka napisał:

Gdy jadę motorem korzystam z kilku moich skrótów, przez co docieram na miejsce kilkanaście minut później niż Cuddy.

Dobre skróty nie są złe

Szpilka napisał:
- Co się tak gapicie? Nie macie nic do roboty? Mogę wam wymyślić jakieś zajęcia. – Wszyscy zgodnie mówią, że sami sobie poradzą i wychodzą. Zostaje jedynie Wilson. – O Boże! Czego znowu chcesz? Dzieciak sobie poszedł. Nie masz już, co kraść. Nic więcej nie mam. Chyba że chcesz książkę o chirurgii współczesnej jąder mężczyzn, w wieku od szesnastu do stu szesnastu lat?

To nie jest 200% House'a w Housie - to jest 300%

Cytat:
- Wujek Wilson! – krzyczy Rachel i podbiega do Jamesa, żeby wtulić się w jego bok. Wilson z zaskoczoną i zaniepokojoną miną głaszcze potwora po głowie i posyła mi surowe spojrzenie. Robie oburzoną minę.
- Cześć, kochanie. Co się stało? Co wujek Greg ci zrobił? Zresztą nieważne. Chodź, pójdziemy do mnie.
- Nie! – Rachel wyrywa swoją dłoń z wilson’owego uścisku.
- No właśnie, Wilson. Jak chcesz dzieciaka to sam sobie go zorganizuj, a nie podkradaj te, które zdobyłem ja. Znajdź sobie własnego potwora. Ten jest już zajęty.

No i Wilson, kochany jak zawsze, obrońca uciśnionych potworów

Dużo, dużo weny na dalszy ciąg życzę!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:09, 05 Lip 2010    Temat postu:

Pani S jest zarąbista
Kurcze, przez to porównanie Niemcy muszą pewnie czuć teraz presję bo jak nie zdobędą mistrzostwa to porównianie wyjdzie na nietrafione i nie nie przesadzam
Zawsze bałam się tego momentu, momentu, w którym przyjdzie scenarzystą i nam widzom zmierzyć się z Huddy związkiem, zwłaszcza, że w międzyczasie doszła Rachel, ale po tym, co nam tu serwujesz moje obawy znikają zupełnie Początek a już się nastawiłam na coś więcej jesteś jak Shore daje i odbiera a tak serio super wyszło Tylko jak House mógł zapomnieć o jej telefonie
Całe House'owe niby nańczenie wyszło bardzo House'owo
Niby nie chce małej nańczyć, a Wilsonowi nie chce jej oddać i jego zazdrość o Chase'a ómarłam
Mimo całej, tej nowej sytuacji utrzymujesz House'a w kanonie
To jak rozmawia z Rachel, jak z dorosłą, nie myśli o jej uczuciach, a jednak nie do końca, czyli znów House is House

W ogóle Twoje (czyt. House'a) teksty, opisy wszystko widzę

Dziękuję bałam się, że pan Ryszard będzie zły, mam nadzięję, że już odespał

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:56, 05 Lip 2010    Temat postu:

Oczywiście, że mi się podobało, a nawet... teraz podoba jeszcze bardziej !
To, co dzisiaj nam zaserwowałaś to spora dawka House'owego humoru ale i ciepła ... Niby nie chce niańczyć Rachel, a jednocześnie coraz bardziej go do niej ciągnie.
Ta ostatnia scena... bezcenna.
Życzę Wena !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:08, 05 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, kochana Szpilko, Ty chyba wiesz, co ja myślę na temat Twojej Twórczości? A jak nie, to zaraz spróbuję Cię w tym uświadomić
Na początku chciałam Ci podziękować, że przynosisz mi wiarę w to, że można pisać dobrze, że można się do tego przykładać i robić to, co się kocha z należytym dla tego szacunkiem. Dziękuję Ci bardzo, że dzięki Tobie mogę na chwilę oderwać się od szarego świata i pośmiać się i powzruszać razem z Twoimi bohaterami.
Mam tylko jedno drobne zastrzeżenie, co do jednego fragmentu:


Cytat:
- Może, niektóre mogłyby cię zainteresować. – Przesuwam swoją dłoń wyżej, wsuwam ją pod koszulkę. Jestem już w okolicach jej brzucha. Niedługo dotrę do biustu.
- A jakie konkretnie? – Wzdycha cicho, gdy muskam palcem jej pierś.
- Konkretnie to myślałem o tobie bez tego. – Ściągam z niej niepotrzebną koszulkę. – Jest na nią zbyt gorąco. – Błądzę dłońmi po jej nagim ciele, obsypując je pocałunkami. Całuję jej uda, brzuch, potem piersi, szyję, usta. Cuddy co pewien czas wydaje z siebie pomruki zadowolenia. W tej chwili cieszę się, że obiecałem jej wczoraj, że to ja nastawię budzik, czego oczywiście nie zrobiłem. Czuję na plecach podmuchy zimnego powietrza i dłonie Lisy. Czuję pod sobą jej nagie, rozpalone ciało. Czuję swoje i jej podniecenie. Czuję… nie, słyszę. Cholera! Słyszę, pieprzony, dzwonek telefonu komórkowego Lisy Cuddy.


Słyszałaś kiedyś takie zdanie: halo, proszę pana, rozgrzał mnie pan i zostawia? Jak nie to wiedz, że poczułam się wykorzystana i 'niedokorzystana' Żądam pojawiania się jeszcze raz takiej sceny, ale z której znikną wszelakie telefony, domofony, walkie-talkie, bipery i inne rzeczy nadające się do kontaktów i wkurzania ludzi, no! Mówiłam to ja, zdemoralizowana stara baba
A na koniec chciałam jeszcze głęboko pokłonić się do Twoich stóp, a robiąc to, po głowie chodzi mi tylko jedno zdanie, które chyba dobrze określiłoby to, co tutaj robisz - "Wśród tandety lśniąc jak diament..."

Dziękuję i pozdrawiam,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:17, 05 Lip 2010    Temat postu:

Wkradło się tylko parę błędów ale kompletnie nie zakłóciło to mojego odbioru tego jakże cudownego tekstu
House z Rachel

"Gdy jadę motorem korzystam z kilku moich skrótów, przez co docieram na miejsce kilkanaście minut później niż Cuddy."
Nie ma to jak skróty Czego House nie zrobi, by postawić na swoim.

Scena z podwładnymi taka House'owa

No i na końcu Genialnie opisujesz jak House krok po kroku przełamuje tą swoją obojętność do tej małej, bezbronnej istotki
Czekam na cd
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 06 Lip 2010    Temat postu:

Cudowne przywitanie. Szczerze mówiąc lepszego nie mogłam sobie wymarzyć

Cudowny fik! Nie mogę się doczekać kolejnej części. Najlepiej byłoby, gdybyś napisała ich nieskończenie wiele


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:48, 07 Lip 2010    Temat postu:

Ja się naprawdę broniłam. Naprawdę. Ja naprawdę bardzo chciałam. Ale nie potrafię nie lubić twojego fika. Chyba dołączę do Sarusi i powiem ci, że nie wiem, jak to robisz, że mnie tak zachwycasz. A tak nie chciało mi się czytać twojego tasiemca! Jeśli kiedykolwiek skończysz go pisać to ci urwę własnoręcznie głowę.
Kocham twoją Rachel, kocham twojego House'a i w ogóle kocham to co piszesz. Nie kocham tylko twoich przecinków, bo za często pojawiają się tam, gdzie nie powinny i w ogóle prowadzą zmasowany atak na twoje piękne zdania. Za często używam zaimków w tym komentarzu.

Uroczo!

H_a


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez House_addict dnia Śro 14:48, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:26, 07 Lip 2010    Temat postu:

Pytałam o pozwolenie, bo to nie będzie zwykły komentarz… (to znaczy będzie, bo ja zawsze pisze tak prosto, zwyczajnie i w sumie zawsze fik mi się podoba… ok. prawie zawsze ) to będzie DŁUGIIIIIIII komentarz i co to miało znaczyć, że miałaś pisać coś nie śmiesznego? Ja się nie zgadzam! No… chyba, że później będzie szczęśliwe zakończenie
Ok. no to zabieram się za komentarz… Czytam od samego początku (serio ) ale jakoś ostatnio nie pisze komentarzy… nie wiem dlaczego… ok. nie ważne… (Wiem, że mieszam, ale to JA… czyli normalne )

Część pierwsza


Rzeczywiście nuda Tylko uratował komuś życie Boże, ja też chcę taką nudę O i Jimmy nie oberwał Jak miło Ja wiem, co on mógł zrobić, żeby zobaczyć Cuddy, która oprócz House’a zobaczyłaby również pozew, ale to nic On by „przysłonił” ten pozew sobą… w sensie… w jego obecności, a raczej dzięki jego obecności, zapomniałaby o nim… o pozwie, a nie House'ie (taaa… czy ktoś mnie rozumie? ) Czy ja już pisałam, że ten komentarz będzie „inny”

„zamówiłem droższy zestaw chińszczyzny, niż zwykle”

o.O ok… to mnie rozwaliło


Ooooo fajnie, że powrócił do tamtego wieczoru Lubię tą scene Siedziałam przed komputerem i było: „Jak weźmiesz te tabletki to cię……………… cenzura Fajnie sobie przeczytać, jak on (House) widział tamto wydarzenie


„Odkładam piłeczkę na bok, wręcz z nabożną czcią układając ją, pod odpowiednim kątem”

Też tak robie z House’ową piłką Stoi na honorowym miejscu i prawie nikt nie może jej dotykać


„Potem są długie, gołe nogi”

Nie mógł tego faktu przemilczeć, prawda?



House zazdrosny TERAZ o strój Cuddy Pięknie Dobrze, że jest sprecyzowane, że nie podoba mu się ten strój odkąd z nią sypia Tylko Cuddy, która siada mu na kolanach… nie wiem czemu, ale skojarzyło mi się to ze sceną z Amber, która w śnie siadała House’owi na kolana… nie lubię tej sceny… nie lubię Amber, która jest blisko House’a Ja wiem, że tu (w fiku) jest Cuddy, ale…
I mój kochany, biedny, pokrzywdzony House, którego się wszyscy czepiają i który zawsze (według pozostałych) jest czemuś winien i też uważam, że jest słodki
Spodobało mi się, że się przestraszył (chyba mogę to tak nazwać ), że chce od niego odejść i to też było słodkie Szkoda, że ona nie może czytać mu w myślach
Ja wiem, co to za różnica! *podnosi rękę do góry* Nie dostaniesz Oscara Tak Rachel najważniejsza nawet przed House’m super! Obawy Cuddy w 100% uzasadnione
On i sympatyczny i że go ludzie kochają?
Czy to nie definicja, a przynajmniej kawek definicji…”słodki” Ha! Wkopałeś się! (wiem, że ja mam dziwne definicje )



Część druga


„Zauważyła mnie wyjątkowo paskudna pielęgniarka, która koniecznie chce, abym przyjmował pacjentów. Wtargnęła do gabinetu, obudziła mnie brutalnym szarpnięciem, rzuciła karty na stół i wyszła.”


Nie lubię pielęgniarek… One właśnie takie są… wredne, niemiłe i nikt ich nie lubi… źle traktują pacjentów… Ostatnio jak byłam w szpitalu, to na nie skarżyłam Cieszę się, że House ma na nie wyczesane
Wracając do sprawy wrednych i niemiłych pielęgniarek… chyba już wiem, dlaczego takie są


„Wstaję z kozetki i zaczynam ją całować. No dobra, rzucam się na nią tak, jakbym jej nie widział przez ćwierć wieku.”

No nie! W pracy?! o.O Jego zachowanie jest karygodne!


„- House, nie w szpitalu.”


Brawo dla Cuddy! (ja bym nie dała rady mu odmówić )


Przypadki w przychodni są świetne! Kocham House’a, który uświadamia kobiety, że są w ciąży i kocham House, który nienawidzi różowego koloru! Też go nienawidzę!


Wilson! Uwielbiam, kiedy w fikach pojawia się Wilson A jak jeszcze House go wywala, albo ignoruje, unika, dokucza itp. To jestem w niebie

„Zanotowałem też gdzie masz żelazko i jak je włączyć.”

James, ja chcę instrukcję: „Jak prasować” (Tak, nie potrafię tego robić )

„- Dobrze, mamo. Postaram się wrócić z koloni w jednym kawałku.”

Jak ja się dzięki temu fikowi dużo nauczę i dowiem! Już wiem, dlaczego nigdy, ale to nigdy nie chciałam i nie byłam na koloni


Część trzecia


Już na samym początku zaczął kombinować On też chyba wieży w to, że dobry bajer to połowa sukcesu House i pamiętaj, że: „Kołaczcie, a otworzą wam” Moja dawna ministrancka dusza się odezwała


Cuddy, która nie potrafi gotować Jak ja bardzo utożsamiam się z twoimi bohaterami Najpierw był House, który nie wie, gdzie ma żelazko Teraz Lisa i jej „zdolności” kulinarne Ok… z Wilsonem się nie utożsamiam On jest „inny”

Zdenerwowany House też jest słodki

„Lucyfer byłby idealny.”

House i Lucek! Boże! Żeby tylko nie nauczył Rachel odprawiać czarnych mszy Ale jakby zaczął, to ja chce na taką zaproszenie!



O rozmowie House’a z Rachel mogę napisać tylko


Na koniec napiszę, że myślałam, że w Rachel też coś znajdę, co pasowałoby do mnie, ale z tym różowym przegięła


Część czwarta


„Przy stole siedzi zaspana Rachel. Nie wygląda na kogoś, kto ma ochotę iść do przedszkola. Łączę się z nią w cierpieniu i siadam obok.”


No to Cuddy ma dwójkę dzieci do wychowania

"Cztery razy dojechałem do pracy na czas. To są te abstrakcyjne konsekwencje naszego związku.”

Pochlastać się z tego powodu można!



„Gadała, gadała i gadała, aż w końcu zgodziłem się i powiedziałem, że będę na przyjęciu.”

W sensie, że dla świętego spokoju?


I znowu: „Dobry bajer, to połowa sukcesu” Ale to z medycyną, to przegięcię! Chociaż… muszę to przemyśleć



„- Oczywiście. Pobiegamy boso po łące”


House i dzieci kwiaty? (Tak to się nazywało? ) dobrze, że boso, a nie nago Byłoby wtedy prawie jak Adam i Ewa! I znowu odezwała się moja stara, ministrancka dusza


„Przejście przez szpital to coś niesamowitego. Nie ma człowieka, któryby się za nami nie obejrzał”


Biegnij rozdawać autografy! A oni mogli by robić pamiątkowe zdjęcia, z których później byłyby piękne widokówki



„- Uśmiechnij się, może robią nam zdjęcia. Same chciałyście, żebym poszedł z wami. Nie moja wina, że jestem tak popularny.”


Właśnie o tym mówiłam



„- Nie wiem, co ona w tobie widzi. – Cuddy mach głową w dość zabawny sposób.
- Nie wiem, co ty we mnie widzisz.
- Nie wiem, co my obie w tobie widzimy.
- Nie wiem, co ja w was widzę.”


Pięknie!


Kocham tekst: „To słodkie” i powtórzę już któryś raz, że się z nim zgadzam!


„a my, w nadziei, że to przeżyje, siadamy na ławce.”


Znowu jakieś wspomnienia z koloni?



I mój kochany House! House, który nie za bardzo chce poznać rodzinę Cuddy House, który ma obawy House, który rozwalił mnie tym: „Lucyfer” i cóż ja więcej mogę…


„- Wymiętolona koszula nie oznacza od razu brudnej. Taki mam styl!”

Też mam taki styl! Też moja kochana, czerwona koszula ferrari jest… no… rzucona gdzieś w kąt i tam „dochodzi” (Bez skojarzeń ) do odpowiedniego stanu


„Cuddy oświadcza, że jest gorąco i jak chcę to sam mogę zostać w samochodzie, bo one na pewno tego nie zrobią.”

Nie ma klimatyzacji o.O Pfff dyrektorka szpitala!!



No i końcówka! House, dwie laski (przepraszam, ale udzielił mi się ten zwrot od mojego instruktora na prawku ) i muzyka… fortepian… taaaa Bosko!


Część piąta



Na początku pragnę zakomunikować… COŚ TY ZROBIŁA?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! To jest znęcanie się fizyczne, psychiczne, chemiczne (wiem, tylko ja tak potrafię ) nad czytelnikiem! Nie wolno, powtarzam, nie wolno!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tak kończyć takich scen! Boże, widzisz, a nie grzmisz! (Kurde, chyba się nawracam ) Ok… trochę mi ulżyło…



Boże! Rachel w rękach House’a! To jak… to jak… spisać dziecko na straty! Ten jej biedny, mały (nie wiem dlaczego napisałam mały ) niewinny, niczym nie skalany umysł… Boże! Ratujcie to dziecko!


Znienawidziłabym taką matkę, która nie pozwoliłaby mi jechać z Wujkiem motorem… na szczęście… moja nigdy się nie dowiedziała, że w wieku Rachel mój kuzyn odpalał motocykl, sadzał mnie na przód i pozwalał prowadzić i przyspieszać, a sam trzymał ręce z tyłu On tam tylko był, żeby motocykl w pionie trzymać i zawsze krzyczałam: „Sławek, skręcam bo jak pojedziemy tą drogą, to nas zobaczą”


„Oboje macie być wieczorem w jednym kawałku.
- Oboje w jednym? – pytam, ze złośliwym uśmieszkiem. – To będzie dość trudne.”



Ja na jego miejscu bym z nią nie zadzierała

„- Nie, nie jesteś brudna. Nawet kolorystycznie nie jest tak źle.”


Bez różu się obyło?

„Ale nie, bo po co!”

A nie czyń drugiemu co tobie nie miłe, to pies?


A Wilson już go o najgorsze podejrzewa! Ok… wiem, że sama to zrobiłam, ale ja mogę, a on nie! I znowu Wilson jakiego kocham! Ale w sensie, że po tym fragmencie, w którym myśli, że jej coś zrobił


Brawo! I znowu pacjentka w ciąży tym razem z Rachel! Ale, że nie, że z Rachel w ciąży tylko… dobra… nie ważne! A House ma lipe! Mógł jej wszystko ładnie wytłumaczyć, a nie! Co on sobie myśli, że ona ma pięć specjalizacji i z każdej doktorat! Wstydziłby się! Ona jest przecież taka kochana, urocza, słodka i po prostu ciekawa świata i… ciąży ? Ok… może bez ciąży i dobrze, że się na niego obraziła (ja bym nie potrafiła ) i ma szczęście, że ją przeprosił! Ale… Rachel! Ja bym mamie naskarżyła




Podsumowując!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JA CHCĘ WIĘCEJ!!!!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:18, 07 Lip 2010    Temat postu:

Agnes Licz, licz, bo z pewnością jest tego dużo Ciesze się, że Ci sie podobalo, ale o tym juz chyba wiesz, prawda? A sypianie z Rysiem zawsze się opłaca. On jest wspanialy. Ale o tym może nie będę opowiadała tak publicznie... Dziekuję

ot_taka Fajnie, że Ci sie podobało. Korcilo mnie, żeby wykorzystać Behemota, ale sie powstrzymałam

lisek pani S cholernie się cieszy, że tak uważasz I oczywiście jest to przesada. Teraz jestem jak Shore? Twoje porównania - bezcenne Kocham je. Rysiu już dawno odespal. Pomarudził i jest już ok. Dziękuję

Lisie Cieszę się, że Ci się podobało i oczywiście dziękuję

Kika Och Kika. Zatkało mnie. Jestem zachwycona tym co przeczytałam. Usłyszeć coś takiego, w dodatku z Twoich ust to coś niesamowitego. Nie, nie wiedzialam co sądzisz o moim pisani. Znaczy wiedziałam, ze nie spisujesz go kompletnie na straty, ale o tym że coś takiego wymyśliłaś w tej swojej kochanej główce nawet nie marzyłam. Będe miała Twoje zastrzeżenie na uwadze I koniec. Och, przyznam, że pierwszy raz w zyciu popłakałam się czytając komentarz. Trafilaś w moj gust muzyczny, z jedną z moich ulubionych piosenek i co więcej w mój najukochańszy fragment ze wszystkich piosenek świata. Tym bardziej dziękuję. Za wszystko

GosiaczeQ_17 Cieszę się niezmiernie, że Ci się podobało. Dziękuję

Maddy Jestem na 100% pewna, że można Cię było powitać w lepszy sposób Ale ja umiem tylko tak. Nieskończenie wiele? Ty wiesz, że musisz uważać przy mnie na to co mówisz? I już, już idę pisać! Wiem, ociągam się Ach, Ty wiesz, że ja dziekuję Ci za każde słowo, które napiszesz o moim fiku i że cieszę się, że Ci się podoba? No przecież, że wiesz. Już idę, no!

House_addict Tasiemiec to Moda na sukces. Zraniłaś moje uczucia. Ale szybko mi przeszło. Czy to była groźba? Cieszę się z tej wielkiej miłości do róznych rzeczy i ja również nie kocham mojej interpunkcji. Dzięki

Olu Nie będę sie powtarzać, ok? Bo nie mam za bardzo czasu. Dziękuję raz jeszcze


Dobra, to na udobruchanie dla:
Oli, że jej odpowiedziałam tak po łepkach i dlatego, że to przez nią już dzisiaj pojawia się ta część. Jakby co to jej wina.
Maddy Bo ona czeka a ja się tutaj produkuję, a chyba bym nawet wolała gdzieś indziej Juz ide, no!

Część 6


Ludzie mają różne dni, prawda? Raz są lepsze, a raz gorsze. Raz ma się ochotę śmiać aż do utraty tchu, a raz wolałoby się płakać przez całą wieczność. A nieraz nawet przez dwie wieczności. Albo jeszcze lepiej: przez trzy. Tak, trzy niekiedy są idealne. Ale nie to chciałem mówić. Chciałem was poinformować, że akurat ten dzień należy do tych bardziej udanych. Do tych lepszych. To może się jeszcze zmienić. Jest dopiero jedenasta. Wstałem godzinę temu. Wziąłem prysznic i nawet się ubrałem. Właśnie zjadłem śniadanie, na które Cuddy zaserwowała nam(jak zwykle zresztą) naleśniki. Z okazji urodzin Rachel, nie z dżemem, tylko z bitą śmietaną, owocami i polewą czekoladową. Byłem zachwycony. Chociaż Lisa przyrządziła to chyba dla potwora, a nie dla mnie. Ale to co. Oboje byliśmy zadowoleni. I Cuddy również. I Lucyfer – przynajmniej tak mówiła Rachel. On nic nie dostał, więc nie wiem, z czego się tak cieszył. Nie działo się nic szczególnego. Teraz siedzimy razem w salonie. Chyba po prostu mam dobry humor.

Po chwili Cuddy podrywa się z kanapy i z niemałym trudem wyplątuje się z mojego silnego uścisku. Rachel śmieje się z naszego zachowania.

- Ciebie też mam uwięzić, mały gnomie? – pytam Rachel, z szatańskim uśmiechem. Cuddy wychodzi z pokoju. Wykorzystała sekundę mojej nieuwagi.
- Nie.
- Nie znacz tak. – Wychylam się, żeby ją dosięgnąć nie podnosząc się z miejsca. Młoda jest jednak sprytna. Z dziecięcą zwinnością przeskakuje na fotel i śmieje się ze mnie.
- I tak mnie nie złapiesz. I nie jestem gnomem!
- Ale masz refleks. – Przewracam oczami. Do salonu wchodzi Cuddy z jakąś wielką paczką i radosnym uśmiechem. Takim, który zwykle mają matki, gdy myślą, że robią coś dobrego dla swoich dzieci.
- Rachel, mam dla ciebie prezent. – Nachyla się nad nią i tuli z wielką siłą. Przez chwilę boję się, że ją udusi lub zrobi coś w tym stylu. Nie, nie specjalnie. Raczej przez przypadek. – Wszystkiego najlepszego, skarbie. – Całuje ją i wreszcie odstawia na miejsce. Z ulgą wypuszczam powietrze z płuc. Mała przeżyła. Z radością rozrywa kolorowy papier i jej oczom ukazuje się domek dla lalek w kolorze…
- Różowy? – Krzywię się teatralnie. – O Boże, Cuddy, jaki ten twój prezent jest banalny.
- A co to znaczy banalny? – pyta Rachel, przenosząc na mnie spojrzenie.
- To taki pospolity… mało oryginalny, jeśli wiesz, co mam na myśli.
- Mi się podoba. – Młoda wpatruje się w domek jak urzeczona.
- Misie to są w lesie – odpowiadam, z uśmiechem satysfakcji.
- House, skoro mój prezent jest taki banalny, to pokaż swój. Co jej kupiłeś? Kolejnego kotka o jakimś fantazyjnym imieniu?
- Nie. I Lucyfera kupił Wilson. Mówiłem już. Poza tym karzeł zapytał, jakie dałbym mu imię, więc odpowiedziałem. Nie mam nic wspólnego z nazywaniem pluszaków!
- Nie kota, to co? Co kupiłeś? Gdzie jest twój prezent? – Chyba się zirytowała. Ja za to bawię się wybornie.
- Nie ma. – Wzruszam lekceważąco ramionami.
- Jak to, nie ma??? – Czuję na sobie dwa spojrzenia. Jedno złe… nie, wściekłe, a drugie smutne… nie, takie zawiedzione. Zgadnijcie, które jest kogo. To nie jest zbyt trudne.
- Normalnie. – Chwytam gazetę ze stołu i zaczynam ją przeglądać. Świetnie udaję obojętność.
- House, do sypialni! – Cuddy wskazuje mi drogę zamaszystym ruchem ręki. Jest zła. Chociaż nie, jest jedno słowo, które opisałoby, jaka dokładnie jest, ale nie wiem, czy mogę go użyć. No dobra, zaryzykuje… jest wkurwiona. Delikatnie mówiąc, rzecz jasna. Żeby ją zirytować jeszcze bardziej pytająco unoszę brwi w górę i uśmiecham się dwuznacznie. – House, nie wkurzaj mnie! Natychmiast! – Już chcę wstać i wykorzystać sytuację, ale przerywa mi dzwonek od drzwi.
- Ja otworzę! – wyrywam się na ochotnika, cały zachwycony. – To do mnie. Idźcie do pokoju Rachel i zacznijcie rozkładać te… - Patrzę na prezent Cuddy – to coś. Zaraz do was dołączę.
- House, kto przyszedł? I bez twoich głupkowatych odpowiedzi.
- Zaufaj mi, kobieto małej wiary. Czy choć raz, nie możecie zrobić tego, o co was proszę? – Obie patrzą na mnie dość nieufnie, ale ostatecznie wstają i idą tam, gdzie chcę, targając ze sobą nieszczęsny domek. Otwieram drzwi dopiero wtedy, gdy jestem absolutnie pewien, że są zamknięte w pokoju Rachel.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry – odpowiada mi niski człowieczek w czarnym wdzianku i czapce w tym samym kolorze, która optycznie pomniejsza go jeszcze bardziej. W dłoniach trzyma jakieś papiery, za jego plecami stoi biała ciężarówka. – Niech pan to podpisze. Pan House, prawda?
- Tak, tak. To ja. Ktoś wniesie to do salonu?
- Naturalnie. Niech pan tylko podpisze. Wszystko inne jest już uregulowane. – Macham głową na znak, że zrozumiałem i podpisuję świstek, który mi podaje. Obserwuję jak wnoszą to(Nie powiem wam co, bo zepsuje całą niespodziankę. A tak długo już wytrzymałem!) do domu i ustawiają we wskazanym przeze mnie miejscu. Zajmuje im to blisko godzinę. W tym czasie kilkakrotnie zaglądam do dziewczyn, żeby nie wylazły i nie rozpleniły się po całym domu. Przez tę godzinę ułożyły jedną ścianę… Nic więcej na ten temat nie powiem. Musi wam wystarczyć wymowne milczenie. W końcu żegnam się z tajemniczymi(dla was, nie dla mnie) dostawcami i wołam na cały głos:

- Kobieto, jesteś wolna! Możesz przyjść! Weź ze sobą karła!
- Ja nie jestem karłem! – Nie widać, ale słychać. Co za dzieciak! Przewracam oczami i czekam na nie w przedpokoju. Nie mogą wejść do salonu przede mną. Po chwili przychodzą. Cuddy kiepsko wygląda. Układanie tego domku nie idzie jej za dobrze. Uśmiecham się złośliwie.
- House, co ty znowu wymyśliłeś? Kto to był? I co tu robił? House, ja nie mam ochoty na żarty.
- Ależ, kochanie. Nie przesadzaj. Cieszy mnie to, że jednak poszłyście do pokoju Rachel. Posłuchałaś mnie. – Szczerzę zęby i wyglądam przez to jak miejscowy głupek. Cuddy studzi mój zapał jednym, chłodnym spojrzeniem.
- Greg…! – Biedactwo. Chyba się zdenerwowała. No dobra, powiem im. No i wam.
- Przyniosłem mój oryginalny prezent dla karła.
- Dla mnie? – Oczka Rachel rozbłysły i patrzy teraz na mnie z uwielbieniem.
- Przed chwilą mówiłaś, że nie jesteś karłem.
- Jestem. – Ciągnie mnie za rękaw marynarki. – Jestem twoim karłem. Ale tylko dla ciebie. Dla nikogo innego. – Czy ona się podlizuje, czy naprawdę jest taka… słodka. Boże, jak ja nie cierpię tego słowa! – Co mi kupiłeś?
- Prezent. – Wzruszam ramionami.
- House, jaki? – Cuddy wzdycha ciężko i patrzy na mnie pobłażliwie. Ona nie wie, że ja żartowałem i doskonale wiem, o co pytała Rachel? Przecież chcę się tylko z nimi podroczyć.
- Fajny.
- Ale jaki? – jęczy mała, ze śmiesznym wyrazem twarzy. Jest taka zniecierpliwiona. Chichocze w duchu.
- Dobra, chodźcie. Ale najpierw wstążki na oczy. – Podaję im czarne wstęgi i patrzę na nie z wyczekiwaniem. Posyłają mi zdziwione spojrzenia i niepewnie biorą wstążki.
- Dlaczego one są czarne? – pyta potwór. Prycham cicho.
- Różowych zabrakło w sklepie. Szybciej! – Popędzam je i zawiązuje oczy Rachel. – Dobra, idziemy.

Mała chwyta mnie za rękę i stwierdza, że inaczej się przewróci. Cuddy robi zresztą to samo. Z jednej strony trzymam laskę, a z drugiej jestem obwieszony dwiema laskami. Po chwili docieramy na miejsce. Ustawiam je w odpowiednim miejscu i cały zachwycony pozwalam im zdjąć opaski. Najpierw słyszę ciszę. Wiem, to dziwne, bo jak jest cisza, to znaczy, że nic nie słyszę, ale tak mi pasowało w kontekście. W każdym bądź razie najpierw jest cicho, a potem okropnie głośno. Rachel piszczy z uciechy, a Cuddy blednie i się zapowietrza. Ja stoję zadowolony z całego życia, a zwłaszcza z samego siebie, tuż obok nich.

- Hura! Ale fajnie. Dziękuję! Ale fanie! – Podskakuje kilka razy i skacze wokół swojego prezentu. Nie zwraca uwagi na świat znajdujący się obok niej. Jest tylko ona i jej prezent. Wiedziałem, że się ucieszy.
- Greg, nie możemy tego przyjąć. To musiało kosztować majątek. – Cuddy najwyraźniej przypomina sobie o konieczności oddychania. Z dziwną miną wskazuje na… uwaga… no dobra, już wam mówię… na fortepian, stojący w rogu jej pokoju tuż obok okna. Wygryzł z pozycji mały stoliczek. Jest czarny, lśniący i moim zdaniem przepiękny. Rzadko wzrusza mnie widok czegokolwiek, ale na ten fortepian mógłbym patrzeć całymi dniami. Mam nadzieję, że Rachel będzie podzielać moją miłość do tego instrumentu przez wiele lat. Najlepiej przez całe życie.
- Nie tylko możecie, ale również go przyjmiecie. Zresztą to jest mój prezent dla Rachel. Sama mówiłaś, że mam jej coś kupić.
- Miałam na myśli lalkę, a nie taki drogi sprzęt!
- Oj, Cuddy, nie możesz cieszyć się z tego razem z nami. Ona nauczy się grać, a ja będę miał fortepian również u ciebie.
- I tak wiem, że kupując to nie myślałeś o sobie. – Podchodzi do mnie i całuje mnie. Krótko, ale bardzo czule. – Dziękuję – szepcze mi do ust.
- O Boże, jeśli tak dziękujesz za prezent Rachel, to jak podziękujesz za swój? – Uśmiecham się szatańsko.
- Zobaczysz. – Unosi brwi w górę i śmieje się w uroczy sposób.
- Greg! – Czuję, że coś ciągnie mnie za rękaw i jestem zmuszony przerwać kontakt wzrokowy z Lisą. – Greg!
- Co… Co chcesz? – Patrzę w dół i widzę potwora z niebezpiecznym błyskiem w oczach.
- Nauczysz mnie grać na fortepianie? Bo ja nie umiem, ale chciałabym się nauczyć. A ty już potrafisz grać i mógłbyś mi pomóc. Nauczysz mnie? Proszę?
- Jasne, po to go kupiłem. – Uśmiecham się do niej niepewnie i siadam przed fortepianem. Rachel sadowi się obok mnie, ale nie przed klawiszami, żeby grać. Nie. Ona klęka na naszym wspólnym krzesełku i całuje mnie w policzek. Krzywi się teatralnie, gdy napotyka ostry zarost, ale zaraz potem przytula się do mnie. I nie w pasie, jak już nieraz to robiła. Nie. Teraz oplata swoje drobne rączki wokół mojej szyi. Mogę ukryć twarz w jej gęstych włosach. To jest takie… dziwne. No nie wiem, nigdy nic takiego nie czułem. Ona jest taka mała i tak bardzo zależna ode mnie. Tak łatwo można ją zranić, a jednak wiesza mi się na szyi całkowicie mi ufając. Mi! Temu, któremu nie powinno się ufać. Ofiarowuje mi całe swoje ciepło. Całe swoje malutkie serduszko. Mnie! Nie komuś innemu, tylko mnie! Ostatecznie, rozczulony do granic możliwości, również lekko ją obejmuję. Tak, żeby nie spadła. Nie tak, żeby pokazać, że mi zależy. Nie, po prostu żeby nie spadła.
- Dziękuję. Kocham cie, wiesz? – Czy wiem? Nie, nie miałem o tym pojęcia. Boże, jakie to śmieszne uczucie. Tak, jakby od środka zalewało mnie coś gorącego. Cuddy patrzy na nas z uśmiechem i łzami w oczach, które bezskutecznie próbuje zatuszować. To pewnie przez ten fortepian. Ale co ja na to poradzę? Zawsze miałem skłonność do obdarowywania osób, na których mi zależy drogimi prezentami.
- Wiem, że nauczę cię grać na tym fortepianie. Choćby nie wiadomo co się działo, to i tak cię tego nauczę.


Pozdrawiam,
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szpilka dnia Śro 21:29, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:38, 07 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, słonko, rozczulasz mnie

Ja wiedziałam, wiedziałam, że House coś wymyśli. Ale fortepian? Cuddy ma rację, on musiał kosztować fortunę. Ach, czego to nie robi się dla dzieci? Zwłaszcza takich dzieci, jak Rachel.

Cóż, na początku sądziłam, że Cuddy bardziej się... no, niech będzie... wkurwi, o to "nie kupienie" prezentu. Ale nie, ona dała zaprowadzić się z Rachel do pokoju. Jaka ona potulna No ten domek dla lalek - różowy. Bleem, biedny House.

No i Rachel kocha House'a Ach, jakie to piękne. I to nie jest ironia, ja po prostu naprawdę uważam, że to słodkie.

Ogólnie bardzo, bardzo mi się podobało. Widzisz, spanie z Rysiem zawsze się opłaca

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:40, 07 Lip 2010    Temat postu:

Dla mnie? Ojoj… dziękuję Ale jakie przeze mnie? Rozumiem, że chciałaś napisać: „Dzięki mnie”


„Właśnie zjadłem śniadanie, na które Cuddy zaserwowała nam(jak zwykle zresztą) naleśniki.”


Rozumiem, że to: „danie szefa kuchni” będą jeść do końca życia


House, to już chyba wszystkie możliwe określenia użył na tą biedną Rachel


Prezent od Cuddy… W sumie nie głupi Sześciolatki lubią takie prezenty (tak się zastanawiam, czy ja kiedyś bawiłam się lalkami… może z parę razy się przytrafiło )


„- Różowy?”


Prawidłowa reakcja… pacjent jest zdrowy


Na temat „wkurwionej” Cuddy pisałam już H_a, ale się powtórzę… LUBIĘ JĄ TAKA!


I w końcu prezent od House’a Jakie to było… słodkie House stanął na wysokości zadania FORTEPIAN! Ja też chcę! Chociaż… najpierw chcę perkusję… albo nie… ok, po krótkim namyślę stwierdzam, że chce to i to Ja poproszę o jeszcze więcej scen: House i Rachel, bo są cudowne, a reakcja Rachel Super!!!! Ja chce więcej!!!!!!!!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 21:33, 07 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:03, 07 Lip 2010    Temat postu:

A ucz, ucz! Zacznij najlepiej od utworów Chopina, to tak w sam raz na początek.
Ojej, jaka słodka [sic!] część, ale przez narrację pierwszoosobową to wszystko wydaje się bardziej realne i prawdopodobne. Greg naprawdę mógłby być dobrym tatą. A ty naprawdę jesteś dobrą pisarką.
Bardzo, bardzo mi się podobało!
Tylko masz parę błędów - na początku fika na przykład powinno być 'oczom' zamiast 'oczą'.
Jeszcze jedno! Ja się absolutnie nie spodziewałam, że on jej kupi fortepian. Serio. A w sumie mogłabym, skoro mieli to wnosić *robi facedesk, facepalm i faceboob (choć do tego trzeciego nie ma warunków)*.

Pisz! Chcę następną część na wczoraj! Proszę.

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:04, 07 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, uwielbiam scenki House - Rachel w twoim wykonaniu.... Cudownie piszesz!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:48, 07 Lip 2010    Temat postu:

a ja od razu wiedziałam, ze to będzie fortepian...

super ci to wyszło, było tak wzruszająco... świetna część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:58, 07 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, to znowu ja, a co!
Wiesz, że mam dzisiaj fantastyczny wieczór? Najpierw moja ukochana Hiszpania dokopała paskudnym Niemcom (yupi! Viva Espaniol!), a teraz Ty mi tutaj jeszcze dosładzasz kolejną częścią, ach... Chyba zaraz zacznę latać nad ziemią
Ja wiem, że nie powinnam chyba używać tego wyrazu, ale jest naprawdę słodko, ale tak wiesz, odpowiednio słodko, tak, żeby nie zrobiło się mdło, ale żeby nie było też niedosytu. Czyli z tej mojej paplaniny wynika, że jest odpowiednio i w ogóle super
Muszę tylko przyznać jeszcze, że od razu domyśliłam się, że to fortepian... A taka ze mnie szczwana bestia jest
Było tam kilka błędów, które zauważyłam, ale nic poważnego... Jakieś literówki chyba Także... Wszystko jest glanc, git, majonez i czekam na jeszcze I... już się zamykam

Całuje i pozdrawiam,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:34, 08 Lip 2010    Temat postu:

Ale się wzruszyłam NIby słodkie ale nie przesłodzone
Podbiłaś moje serducho tą częścią Z resztą nie tylko tą Ale tą szczególnie
Strasznie lubię czytać o relacji House z Rachel w Twoim wykonaniu
I jesio reakcja Cuddy na to wszystko... no brak słów
Niby nic takiego, opis ich życia, ale sposób w jaki to opisujesz sprawia, że to już nie jest zwykły tekst
Czekam na cd
Pzdr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:33, 08 Lip 2010    Temat postu:

Matko... Szpilko kochana to jest genialne
Stwierdziałam,że nie będę komentowała wszystkich części od początku,bo to by zajęło prawie całą stronę
Wszystkie częsci po prostu bardzo mi się podobają i jestem nimi zauroczona
To jest coś co kocham,czyli Rachel uwielbiająca House'a i ona lubiący ją
Ta część równiez jest wspaniała
I wiedziałam,że to będzie fortepian
Jest na prawdę super. Opisy,teksty i dialogi świetne
Nie wiem co jeszcze napisać,bo jestm pod ogromnym wrażeniem
Czekam o czywiście na kolejną część


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:41, 09 Lip 2010    Temat postu:

Ojeeej...

Nie ma mnie parę dni a tutaj aż dwie części! Ale super! I co najlepsze - obie fantastyczne!

Nie wiem już co mam pisać. Rozbrajasz mnie za każdym razem tak samo, zachwycasz i w tym ogromnym zachwycie pozostawiasz.

Fortepian dla Karzełka -
Huddy rodzinka -

Jest cudownie!
A mogę mieć taką malutką prośbę? Takie tyci-tyci życzonko? Niech House i Cuddy będą w którejś z najbliższych części mieli czas tylko dla siebie, co? *pada na kolana i robi oczy kota ze Shreka*

Ściskam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:20, 10 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, jesteś zarąbistym House'm Housem jakiego chce oglądać

Po pierwsze cofam porównanie do reprezentacji Niemiec Ty jesteś jednak genialniejsza

Po drugie wyślij swoje CV do Shore'a i spółki

Po trzecie to jest super Powiem, że na poczatku bałam się tyh relacji HuddyalmostFamily, nawet nie za bardzo chciałam ich serialu, ale po tym, co nam tu serwujesz, ja wręcz się ich domagam stąd moja sugestia powyżej

Fortepian i znów bardziej House'owo się nie dało


Ja chcieć więcej

Wena

A porównanie...

Więc w tej części jesteś jak... moja pogoda za oknem rozpływająca dziewczyno, mogłabyś asfalt topić

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin