Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szare życie w bajkowym świecie [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:50, 19 Lip 2010    Temat postu:

Agnes Tak, tak, tak spanie z Rysiem zawsze się opłaca Cieszę się niezmiernie, że Ci się podobało. Ja też myślałam, że Cuddy bardziej się... zirytuje, no ale Rysiu miał inne plany Dzięki śliczne

Ola336 Czuję się pobita przez jakąś podstępną emotkę Czy ona była Twoja? Oczywiście chciałam napisać: dzięki Tobie, ale tak jakoś mi się rączki obsunęły Cieszę się, że Ci się spodobało i dziękuję za miłe słowa

House_addict Oj, dziękuję Czy dzisiaj już jest wczoraj? Chyba tak Chopin mówisz? House na pewno wpadnie na taki pomysł

ot_taka Dziękuję ślicznie

mika-house Wiedziałaś? A ja nie Dziękuję

Kika Jakie znowu? Cieszę się, że wpadłaś. Mam nadzieję, że kiedy już tak latałaś to nie zawadziłaś głową o lampę lub sufit. To mogłaby być niebezpieczne Jacy wy wszyscy domyślni... a ja naprawdę dlugo nie wiedziałam co to będzie Ale ja już jestem taka niecwana bestia. Dzięki piękne

GosiaczeQ_17 Och, podoba Ci się nadal? To cudownie. Cieszę się bardzo. No i oczywście dziękuję

daritta Pod wrażeniem? Ogromnym? No cóż, dziękuję. Cieszę się, że przeczytałaś, no i że się Tobie spodobało

Sarusia Karzełek Ślicznie. Jak ja lubię jak on na nią tak mowi. Choć ja chyba wymyśliłam karła? Boziu, gubię się w tym, co wymyslam. Za dużo tego Och, czy możesz mieć życzenie? Ależ oczywiście. Wszystko o co poprosisz. A jeśli chcesz mieć House i Cuddy samych to wymazuję pierwszy akapit kalejnej części i piszę ją od początku. No cóż, mówisz masz Dziękuję Tobie bardzo

lisek Och, cofasz je? No trudno. Że niby jestem genialniejsza? No nie wiem, ale skoro tak uważasz to jest mi bardzo miło. Nie znam się na tym. Moje CV do Shora? Lepiej nie. Co ja bym tam miała robić? Ja, takie marne piórko na ich bucikach. Och kolejne piękne porównanie. Zamieniam moje ulubione z Niemcami(tak, te cofnięte) na te. Ale ja topić asfalt? Znów mam wątpliwości, ale brzmi to uroczo Dziekuję Ci pięknie

W końcu zebrałam się w sobie i jestem. Zbieram się tak już od wczorajszego wieczoru Dopiero teraz znalazłam w sobie wystarczająco dużo energii, żeby Wam odpisać

Część 7


Leżę sobie na łóżku. Jestem całkowicie odprężony, zrelaksowany, wypoczęty, jest mi dobrze w tym miejscu czy jakie tam jeszcze synonimy wymyślicie do tych słów. Jestem nawet lekko rozbawiony. Jeśli tak już sobie gadamy, to powiem wam, że mażemy pokusić się o stwierdzenie, że jestem zadowolony z dzisiejszego dnia. No bo chyba mam powody, prawda? A, wy nie wiecie czy je mam, czy nie! Mam wam wszystko opowiadać? Nie, nie ma mowy! Nie chcę mi się. Wiecie prawie o wszystkim. Opowiadałem wam o urodzinach Rachel? Teraz jest już późny wieczór. Rano były naleśniki, potem różowe coś, kłótnia, fortepian, wyznanie młodej i… Na tym chyba skończyłem, prawda? No to opowiem wam, co było dalej póki nie ma Lisy. Później zostałem podstępnie zmuszony do złożenia różowego czegoś, zagrania na fortepianie, pokrojenia ogórka, zagrania na fortepianie, pokrojenia drugiego ogórka, pokazania Rachel jak gra się na fortepianie, pokrojenia trzeciego ogórka(Pamiętam, że w tym momencie zapytałem Cuddy czy ma jeszcze dużo tych ogórków, i czy nie może dać mi ich wszystkich od razu. Powiedziała, że nie. Nie jestem pewien, do której części mojego monologu się to odnosiło.) i pokazania potworowi jak rozłożyć talerze. To było ciężkie po południe. To całe zamieszanie spowodowane było, nie czym innym, jak urodzinami karła. Do domu przytaszczyło się mnóstwo ludzi. Pierwszy, na moje wyraźne żądanie, zjawił się Wilson. Kupił młodej lalkę ubraną w sukienkę w jakieś pastelowe barwy. Musiał wiedzieć o domku, bo pierwsze, co powiedział do Rachel to: Lala będzie miała gdzie zamieszkać. Boże! Powinni go wsadzić za współudział! Nie kryjąc dumy pokazałem mu mój prezent. Ja nie kryłem tej całej dumy, a on szczerego zdziwienia. Potem… potem było tylko lepiej, choć Lisa mówi, że gorzej. Przyszła rodzina Cuddy. Było zabawnie. Naprawdę. Nie wiem, o co jej chodzi.

- Co robisz? – Mówiłem, że jak wróci to kończę? Przykro mi.
- Nic. Myślę sobie.
- A o czym tak myślisz? – Uśmiecha się i siada na brzegu łóżka. Nie ze swojej, lecz z mojej strony. Mierzwi mi włosy krótkim ruchem lewej dłoni.
- O życiu. – Lisa przewraca oczami i patrzy na mnie z niedowierzaniem. – Konkretniej to o dzisiejszym dniu.
- Tak? To co ciekawego wymyśliłeś? – Wstaje i zaczyna zdejmować kolczyki.
- W dalszym ciągu uważam, że było fajnie. Nie wiem, o co tobie chodzi. Było zabawnie.
- Tak. Było bardzo zabawnie. Zwłaszcza, gdy Rachel zaczęła o tobie opowiadać. – Parskam śmiechem. Nie mogę się powstrzymać. Lisa też się lekko uśmiecha, choć całą siłą woli stara się tego nie robić. Odwraca się ode mnie i układa kolczyki w szkatułce, żebym nie widział jak się śmieje. Wiem, że tak robi.
- No wiesz, właściwie powiedziała samą prawdę. Może zabrzmiało dość ekstremalnie i postawiło mnie w specyficznym świetle, ale oni wszyscy powinni docenić to, że ze mną wytrzymujecie i wydajecie się być zadowolone.
- Ekstremalnie? Specyficznym? House, moja mama będzie do mnie dzwoniła czterdzieści razy dziennie, żeby zapytać, co u mnie słychać. – Nachyla się i zaczyna zdejmować buty. Muszę przyznać, że robi to w cholernie seksowny sposób. Szpilki, z niezbyt głośnym trzaskiem, lądują na podłodze. Najpierw jedna, a po chwili druga.
- Bez przesady. Trochę prawdy i już się wszyscy przejmują. – Wzdycham ciężko i przewracam oczami. – Przyznaj, ekstremalny i specyficzny najbardziej tutaj pasują. Tak śmiesznie się na mnie patrzyli.
- Widziałam. Szczególnie po tym, jak Rachel opowiedziała im o kotku, którego od ciebie dostała, zdradziła im jego imię i wytłumaczyła, kim jest Lucyfer. Nie zapominajmy, że nadmieniła, kto jest autorem pomysłu na takie imię. Potem mówiła o tym, że chcesz ją wozić motorem, ale ja się nie zgadzam i się na mnie razem obrażacie. Jeśli się nie mylę, wspomniała również, że wyjadasz jej naleśniki i nie chcesz rano wstawać.
- Nie zapominaj o tym, że opowiadała jak pięknie gram na fortepianie i gitarze, że kupiłem jej własny instrument, i że nauczę ją grać. I że jestem fajny, że była ze mną w pracy i leczyła pacjentkę…
- Dobra, dobra – przerywa mi. – Ty nie możesz za dużo słuchać o sobie, bo popadasz potem w samozachwyt. – Zdejmuje pończochę niesamowicie przy tym uważając. Przed przyjściem Wilsona popłakała się, bo w dwóch parach pończoch, jak to określiła, poszło jej oczko. Zdziwiło mnie to, że płakała. One są aż takie drogie? A może tak trudno je kupić? Zapytałem, ale mnie wyzwała i chyba mówiła o tym, że nie wie czy ma trzecia parę.
- Bez tego również popadam w samozachwyt. Nie martw się. Twoja mama na pewno mnie polubi. Sama popatrz, kto by mnie nie polubił? – Zerka na mnie. Leżę na łóżku w bokserkach i wymiętolonej, rozpiętej koszuli. Na nosie mam okulary, w ręku, złożoną w tym momencie, gazetę motoryzacyjną. Robię minę niesprawiedliwie zbitego psiaka. Lisa chichocze cicho i zaczyna siłować się z zamkiem krwistoczerwonej sukienki, którą ma na sobie. Po chwili się poddaje i podchodzi do mnie.
- Odepnij. – Niekiedy zastanawiam się czy to, co ona do mnie mówi to rozkaz, czy prośba. Postanawiam, że dzisiaj sobie to odpuszczę i nie pytam, jak tam z tym jest. Bez zbędnych słów rozpinam zamek. – Dzięki.
- Pozwolisz, że nie powiem: nie ma za co? – Cuddy posyła mi dziwne spojrzenie. Trochę karcące, trochę rozbawione. Zdejmuje sukienkę i z namaszczeniem układa ją na krześle. Stoi teraz na samym środku ubrana jedynie w czarną bieliznę. Chyba musi spostrzegać, że pożeram ją wzrokiem, bo spogląda na mnie, rumieni się lekko i uśmiecha się. – Idę się umyć. Za chwilę wracam.
- Mogę w tym czasie umrzeć z tęsknoty – mówię najbardziej żałosnym i prawdziwym tonem, na jaki mnie stać. Cuddy patrzy na mnie, uśmiech się pod nosem, odwraca i idzie w stronę łazienki.
- To chodź ze mną, jeśli chcesz. – Teraz to ja się uśmiecham. Wstaję, zdejmuję koszulę i kuśtykam za Lisą.

Stoi przed lustrem i kończy ścierać makijaż. Spod prysznica bucha już gorąca para. Lisa uśmiecha się do mnie ponownie. Obserwuję jej ruchy bez choćby cienia jakichkolwiek emocji na twarzy. Z tak ogromną precyzją czesze szczotką włosy. Z niewiadomych przyczyn układa je niedbałym gestem dłoni. Leniwym ruchem zdejmuje z siebie bieliznę i rzuca ją w kąt. Znika z mojego pola widzenia, zatapiając się w białych kłębach pary. Przedtem zdąża jedynie ponaglić mnie spojrzeniem. Niewiele myśląc zdejmuję bokserki i wchodzę pod prysznic. Jest gorąco. O, jest cholernie gorąco! Jak ona może się kąpać w takich temperaturach? No, ale trudno. Jakoś to przeżyję. Jeśli chce, niech będzie gorąco. Stoi obok mnie: mokra i piękna. Jej włosy są przyklejone do wilgotnej twarzy. Usta wykrzywia w delikatnym uśmiechu. Oczy błyszczą niewytłumaczalnym blaskiem. Emanuje od niej takie coś, co powinno emanować od każdego. Taka niesamowita pewność siebie, lub pewność, że jest przy niej ktoś, kto ją kocha. Taka radość z przebywania wspólnie pod tym prysznicem. Takie zadowolenie z mile spędzonego dnia. Przeświadczenie, że już zawsze będzie szczęśliwa. No, to po prostu jest takie coś. Trudno to jakoś logicznie wytłumaczyć. Nie wiem czy jest to w ogóle możliwe. Myjemy się. Powoli, leniwie, jakby niechętnie. Przemywam gąbką jej plecy. Całuję jej szyję. Całuję jej usta. Czuję jak gorące krople wody spływają, raz szybciej raz wolniej, po całym moim ciele. Lisa myje włosy. Całuję ją, a woda strumieniami spływa nam po twarzach. Prawą dłonią gładzę jej plecy. Przytulam jej ciało do swojego. Otula nas gorąca para. Patrzę na jej twarz. Wyrywam ją sobie w pamięci. Z chirurgiczną precyzją zapamiętuję jej wszystkie rysy. Zmarszczki wokół oczu, leciutkie wyżłobienia na czole, nieznaczne ryski w okolicach ust. To przez to, że tak często się śmieje. Oczy… te oczy rozpoznałbym wszędzie. Całe szare z lekką plamką zieleni. Tak niesamowicie błyszczące. Tak piękne, jak żadne inne oczy na całym świecie. Oczy, które są moim zwierciadłem. Tylko w nich widzę siebie takim, jakim naprawdę jestem. W tym lustrze wydaję się być kimś lepszym. Widzę w nich kogoś, kim jestem w jej oczach. Znów ją całuję. Pomału, delikatnie, z idealnie wyważoną czułością. Nie uprawiam z nią seksu. Nie tego teraz potrzebuję. Wolę ten erotyczny prysznic. Wolę po prostu czuć ją obok siebie. Wolę ją dziś tylko pocałować, tylko przytulić, tylko spojrzeć w te oczy. Tak, ja - Gregory House – mam dzisiaj, zwyczajnie ludzką, ochotę na czułość.

Lisa wyłącza wodę. Podaje mi ręcznik. Nie mam siły dłużej stać. Przysiadam na brzegu wanny i wycieram wilgotne ciało. Cuddy stoi już całkowicie sucha. Włosy obwiązała zielonym ręcznikiem. Wciera w ciało jakiś balsam,→ który, przyznam, ładnie pachnie. Obserwuję ją przez chwilę, ale ostatecznie podnoszę się z miejsca i zakładam spodnie od piżamy. W tym czasie Lisa kończy wklepywać w siebie miliard kremów. Krem do twarzy, krem pod oczy, krem do rąk, krem do stóp, krem do ciała, krem na cellulitis... i kremy do miejsc, których nie posądzałem o smarowanie czymkolwiek. Nie wiem, jak ona zapamiętuje, który krem jest, do czego. W każdym bądź razie kończy i zakłada satynową koszulę nocną. Zajmuję moje poprzednie miejsce strategiczne i ją obserwuję. Wyciera włosy i odkłada ręcznik na bok. Teraz ma na głowie taką kupę poplątanego czegoś. Wygląda doprawdy uroczo. Ona uważa chyba inaczej, bo wbija we włosy szczotkę i próbuje przesuwać ją z góry w dół. Dziwi mnie fakt, że jej się to udaje. W końcu odwraca się do mnie ze zdziwioną miną.

- Co ty tu jeszcze robisz? Myślałam, że już poszedłeś do łóżka. – Macham przecząco głową.
- Nie, patrzę co ty robisz. Jak ty pamiętasz, który krem jest do czego? Ja mam jeden i zawsze zapominam go użyć. Wilson mi go kupił i przez pewien czas pilnował, żebym z niego korzystał. – Wzdrygam się teatralnie jakby na samo wspomnienie tych katuszy ogarniała mnie panika.
- O jeju, to musiało być straszne. – Mierzwi mi włosy jak niesfornemu dzieciakowi i wychodzi. Wstaję i idę za nią.
- No, odpowiedź. Jak to zapamiętujesz? Nie ignoruj mnie.
- Powiedźmy, że mam lepszą pamięć od ciebie. – Pakuje się do łóżka i okrywa kołdrą.
- Nieprawda. Ja mam lepszą pamięć.
- Widać nie. Zgaś światło. – Ignoruję jej prośbę i wchodzę do łóżka. – Powiedziałam, żebyś zgasił światło.
- Sama zgaś. Masz bliżej do wyłącznika.
- Stałeś przy nim przed chwilą!
- No właśnie, stałem, a teraz leżę i już nie stoję. – Układam się na poduszce próbując zatuszować cisnący się na usta uśmiech.
- Zrobiłeś to specjalnie, żebym musiała wstawać. Nie lubię cię.
- Nad tą specjalnością możemy podyskutować. Ja też cię nie lubię. – Lisa wstaje, odkrywając się zamaszystym ruchem dłoni. Wygląda na zirytowaną. Po chwili wraca w kompletnych ciemnościach potykając się po drodze o jeden ze swoich butów.
- Cholera! – krzyczy i masuje duży palec u nogi.
- Nie cholera, tylko but. Mówiłem ci milion razy, żebyś ich tak nie rozrzucała. Właśnie, dlatego nie chciałem gasić światła.
- Zamknij się, House. – Wchodzi do łóżka i wtula się w mój bok. Leżymy tak chwilę w kompletnej ciszy. Słyszę jedynie oddech Lisy i tykanie zegara. – House? – Wydaję z siebie nieartykułowany dźwięk na znak, że słucham. – Mogę cię o coś zapytać?
- Niepokoi mnie to, że o to pytasz. Ale dobrze, mów. – Patrzę na nią, ale prawie jej nie widzę. Otaczająca nas ciemność jest tak gęsta, że aż namacalna. Niewielkie oświetlenie stanowi blask księżyca wkradający się do środka.
- Tak się zastanawiam… Spędzasz tutaj z nami bardzo dużo czasu. Ostatnio coraz więcej…
- I co? Mam przestać? Dobra, jak sobie chcesz – mówię żartobliwym tonem.
- Nie! Chodzi mi bardziej o coś zupełnie odwrotnego.
- Odwrotnego?
- Tak. Zastanawiałam się czy nie byłoby dobrym rozwiązaniem to, żebyś się do nas wprowadził. Tak na stałe. – Czuliście się kiedyś tak, jakby serce przestało wam bić? Ja się tak właśnie czuję, choć wiem, że nie przestało. Z pewnością nie.
- Na stałe? – pytam najbardziej spokojnym tonem, jakim tylko mogę. – To znaczy: tak na zawsze?
- Tak. Chyba tak. Mam nadzieję, że to oznacza właśnie to. Mam nadzieję, że to oznacza, że bylibyśmy ze sobą już na zawsze. – Nie wiem, co mógłbym jej powiedzieć. Nie lubię… nie, ja nienawidzę zmian. Strasznie, wręcz panicznie się ich boję. A ostatnio tak wiele ich doznałem. Tyle zmian i porażek w przeciągu ostatniego czasu. Najpierw odstawienie vicodinu, tak okropnie długie odosobnienie od wszystkich, próba zmiany osobowości, odrzucenie przez Lisę, potem Wilson, i wreszcie sądny dzień. Zmiany zawaliły mnie niczym potężne kłody i przytwierdziły do twardego podłoża. Związek z Lisą, poznanie Rachel, tyle wyzwań, tyle godzin starań, teraz jeszcze rodzina Cuddy. A na koniec Lisa proponuje mi wspólne zamieszkanie. Tak poważny krok. Tak okropnie ważna decyzja. Co ja mam jej odpowiedzieć? Grać na zwłokę? To chyba najlepsze rozwiązanie. Tylko czy słuszne?
- A co z Rachel? Co ona na to?
- Rachel? Daj spokój, Greg. – Śmieje się. – Rachel cię uwielbia. Właściwie to ona sama podsunęła mi ten pomysł.
- Jak to: sama?
- Zapytała mnie ostatnio, dlaczego z nami nie mieszkasz. Nie umiałam jej odpowiedzieć. Właśnie, Greg, dlaczego?
- Bo nigdy tego nie zaproponowałaś – mówię ledwo słyszalnym szeptem.
- Teraz proponuję. Teraz wszystko zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Twój ruch w naszej grze. Rzucaj kostką i przesuń pionek. – Waham się przez chwilę, ale jest to tylko moment. Uśmiecham się nieznacznie, nachylam i muskam wargami usta Cuddy. Mam wrażenie, że ta decyzja została podjęta już bardzo dawno temu, a dzisiejszej nocy nadszedł czas na głośne wypowiedzenie werdyktu. Nie wiem kto i kiedy ją podjął.
- Jedno pole do przodu. Teraz znowu ty – szeptam jej do ucha niczym słodką kołysankę i przymykam, na moment, zmęczone oczy.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Szpilka dnia Pon 19:16, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:54, 19 Lip 2010    Temat postu:

Jest!!!!!!!!!!!!




Szpilka napisał:
pokrojenia ogórka


Tak! To jest to co kocham! House podczas zwykłych, ludzkich czynności

Szpilka napisał:

House, moja mama będzie do mnie dzwoniła czterdzieści razy dziennie, żeby zapytać, co u mnie słychać.


Przestał ci działać telefon, ponieważ twoja matka dzwoniła zbyt często, a chcesz wiedzieć, co się z nim stało? Zapytaj House’a

Szpilka napisał:

- Nie zapominaj o tym, że opowiadała jak pięknie gram na fortepianie i gitarze, że kupiłem jej własny instrument, i że nauczę ją grać. I że jestem fajny, że była ze mną w pracy i leczyła pacjentkę…


Czy tylko ja mam takie wrażenie, czy rzeczywiście jest więcej „złych” uczynków House’a?


Szpilka napisał:


Leżę na łóżku w bokserkach i wymiętolonej, rozpiętej koszuli. Na nosie mam okulary, w ręku, złożoną w tym momencie, gazetę motoryzacyjną. Robię minę niesprawiedliwie zbitego psiaka.


Zaśliniłam całą klawiaturę i biurko Dobrze, że już mama nie pyta, dlaczego to robię


Szpilka napisał:

Jest gorąco. O, jest cholernie gorąco! Jak ona może się kąpać w takich temperaturach?



Ja też tego nienawidzę! Wolę… taką idealną (Nie, tylko nie pytaj, jaka to jest idealna )

Szpilka napisał:

Tak piękne, jak żadne inne oczy na całym świecie


Tu muszę zaprotestować! Ja wolę te błękitne i to one są najpiękniejsze na świecie


Ta końcówka jest piękna! I jakie mądre dziecko z tej Rachel Chyba muszę wziąć przykład z twojej Rachel i przenieść na swoją I dzisiaj nie oberwiesz emotką Chyba, że… żartuje Super Strasznie się cieszę, że się wprowadzi
To teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 17:29, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:02, 19 Lip 2010    Temat postu:

Och, och, OCH!

Jak uroczo


I ten prysznic. Mrrr.

kocham,
baby


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:00, 19 Lip 2010    Temat postu:

Boziu, jesteś Już zaczynałam się martwić Ale widzę, że zupełnie niepotrzebnie Niedość, że wielki powrót, to jeszcze w wielkim stylu Ale to chyba nic dziwnego, bo u ciebie wszystki jest "wielkie" W pisaniu mówię oczywiście
Wielki styl i House'owa klasa i nie, nie przesadzam

Mogłabym czytać bez końca wiem, że się powtarzam ale taka jest prawda

Ależ nam część zafundowałaś
Ty nawet nie musisz pisać +18 piszesz tak "podpuszczająco?" czytelnika, że sam sobie wszystko wyobraża, dużo więcej niż piszesz Ty zÓy człowieku
Ja nie wiem, co by było, gdybyś faktycznie napisała +18 ale bardzo chciałabym się dowiedzieć, ach ta moja zÓa wyobraźnia pobudzana przez zÓą Szpilkę

Bardzo mi się podoba to, co tworzysz i jak, to jak House z nami rozmawia cała otoczka do urodzin, te szczegóły, które uwielbiam, skupiasz na drobiazgach, co dodaje opowiadaniu jeszcze większego uroku, czytelnik zaczytuje się bez pamięci

Ola zajęła się cytatami jej wychodzi to najlepiej

Ciągle pod wielkim wrażeniem, właściwie z każdą częścią coraz większym

Dziś byłaś jak taka wisienka na torcie, nic dodać nic ująć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:31, 19 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, Szpileczko, Szpiluś... Mogłabym tak długo, wiesz? Ostatnio prosiłam Cię o coś typowo +18, dzisiaj zmieniam zdanie... Po tym, co nam zaserwowałaś, muszę przyznać, że kocham całym sercem ogrom zmysłowości, erotyki i tajemniczości jaką wplotłaś w ten niewielki fragment. Nie podajesz nic na srebrnej tacy, wszystko jest osnute mgiełką niedopowiedzeń i swego rodzaju misterium.
Uwielbiam każde zdanie tego fika, każde zabawne przemyślenie House'a, ale także wszystkie jego niepokoje, niepewności i potrzeby. Kreślisz postać diagnosty wręcz namacalnie, czuję się, jakbym siedziała tuż obok niego, słuchając wszystkiego, co ma mi do przekazania. Wiesz, teraz tak sobie pomyślałam, że czuję się tak, jak wtedy, gdy siadałam z moim dziadkiem na dużej wersalce, wkopywałam się w pierzyny i poduszki, z wypiekami na twarzy wchłaniając każde słowo historii, jakie mi opowiadał. Sprawiłaś, że nie jestem jedynie świadkiem wydarzeń, który tylko na chwile przystaje i przygląda się tokowi zdarzeń, ale czynnie uczestniczę we wszystkich smutkach, radościach i czasami sama odczuwam ten niepokój, krzyczący gdzieś w głębi "co dalej?!". No, więc? Co dalej, Szpilko?

I na koniec chciałabym coś zacytować (w razie, jakby ktoś nie zrozumiał mojego powyższego bełkotu ):

Cytat:
Nie tego teraz potrzebuję. Wolę ten erotyczny prysznic. Wolę po prostu czuć ją obok siebie. Wole ją dziś tylko pocałować, tylko przytulic, tylko spojrzeć w te oczy. Tak, ja - Gregory House – mam dzisiaj, zwyczajnie ludzką, ochotę na czułość.


Kocham te zdania! Tak po prostu, zwyczajnie po ludzku. Bo każdy czasami ma ochotę na czułość...
Dziękuję i pozdrawiam,
Kika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:36, 19 Lip 2010    Temat postu:

Przepiękna część (ba, wszystkie są wspaniałe). Pochłonięta jej czytanie zapomniałam o umówionym spotkaniu!

Twój House jest House'm jakiego uwielbiam.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:38, 20 Lip 2010    Temat postu:

Mrau Cóż za mrauowa część.

Przy scenie pod prysznicem momentalnie i realnie się rozpłynęłam. Ech... Jak widać nawet House potrzebuje czułości.

Łoj, ale to twoja Rachel, Szpilko, jest mądra. Namawianie House'a to zamieszkania z nimi - YEAH! Mam nadzieję, że Cuddy go przekona.

Mnie jak zwykle się podobało.

Pozdrawiam cieplutko i wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:33, 20 Lip 2010    Temat postu:

powiem tylko tyle : Warto było czekać!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:01, 20 Lip 2010    Temat postu:

Lubisz słowo "sadowić się", prawda?

Fik ładny, świeży, z gatunku hmm "słodko - pierdzących", ale o dziwo nie był mdły, jak to bywa z takimi fikami.

Czytając początkowo ten fik wręcz krzyczałam sobie "OMFG, słodki fik, a nie nudny, nie nużący, WOW!". Innymi słowy żadnych niekontrolowanych odruchów nie miałam przy nim.

Teraz trochę mi jednak mdło... Nadal świetnie, teksty House'a są okej, tylko przydałoby mi się trochę, troszęczkę, wręcz nutka goryczy. Nie musi być tragedii, a za chwilę "lowciam cię bardzo"... Powiedzmy teraz jest bajkowo, ja oczekuję szarości... O ile House i Rachel mi pasują, to odnoszę wrażenie, że Cuddy jest lekko bezpłciowa, trochę mi się rozpływa, brakuje jej ikry, przynajmniej mam takie wrażenie. Ale zawsze lepiej niż Cuddy jest trochę taka, niżby House miał nagle stać się wielkim sweet Gregiem...

I więcej dialogów, opisy mnie lekko męczą, ciężko mi się czytało ostatnie części...

Powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:42, 20 Lip 2010    Temat postu:

Szpilko, i co ja mam napisać, żeby się nie powtarzać?
Podobają mi się wynurzenia o kremach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:04, 20 Lip 2010    Temat postu:

Kolejna świetna część Szpilkuś
Bardzo mi si.ę podoba i jest ogólnie super
Ten prysznic Same zÓe myśli się nasuwają a aż prosi się o +18
Końcówka podoba mi się jednak najbardziej ;d
Czekam na cd of kors


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:11, 21 Lip 2010    Temat postu:

Ojeeej. Że dla mnie zmienione? To teraz się będę głupio czuła! To znaczy, dziękuję ogromnie, bo było cudowne, ale naprawdę nie musiałaś!
Dziękuję, dziękuję, dziękuję

Piękne Huddy. Takie ciepłe, a jednocześnie prawdziwe. Ani przez moment nie miałam wrażenia: oj, nie, tego by Greg nie powiedział.
Wszystko mogę zobaczyć oczami wyobraźni. Za to Ci ogromnie dziękuję!

I wiesz? Ogromnie mi brakowało nowych części. Liczę na to, że kolejne będą wcześniej. I że nigdy, nigdy nie skończysz!

Ściskam mocno,
S.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 21 Lip 2010    Temat postu:

Ola336 Och, Oluś, Twoje zaślinione biurko mnie powaliło Muszę również powiedzieć, że idealna woda mnie intryguje, ale jeśli mówisz, że lepiej nie pytać, więc milczę Cieszę się, że Ci się podobało, i że nie oberwałam od tej emotki. Doczekałaś się wreszcie

baby Cieszę się bardzo, że przeczytałaś i się Tobie spodobało

lisek Nigdy bym nie sądzila, że ktoś może się o mnie martwić. Teraz zamieszczę ogłoszenie o moim zniknięciu. Mam nadzieję, że o tej wielkości to tylko w pisaniu I jednak upieram się przy przesadzaniu. Ja, ja wiem, co by było, gdybym napisała coś +18. Byłaby tragedia Wolę w zÓy sposób podpuszczać Twoją zÓą wyobraźnię. I znów piękne porównanie Dziękuję pięknie

Kika Och, to dobrze, że chociaż ktoś zmienił zdanie. Czuję się mniej naciskana. Cieszę się, że mogłaś sobie przypomnieć o czymś tak miłym(bo myslę, że takie było) dzięki mojemu pisaniu. Co dalej? Niekiedy chcialabym wiedzieć co dalej, choć pierwszy raz od dawna mam pewną wizję. Nie wiem, czy się Wam spodoba. Ja wszyściutko zrozumiałam i żadnego slowa nie uznalabym za belkot. Cieszę się niezmiernie, że przeczytałaś, że Ci się spodobało i że wyraziłaś swoją opinię

Maddy Wpędzasz mnie w poczucie winy, wiesz? Ale to chyba dobrze, że o czyms zapomniałaś czytając... przynajmniej dla mnie. Nie dla tego, kto na Ciebie czekał. Jestem przeszczęśliwa, że Ci się w dalszym ciągu podoba

Agnes Te mrau to ma być pozytywne? Fajnie, że przeczytałaś, że Ci się spodobało. Dziękuję

mika-house To ja powiem tylko tyle: dziękuję

justykacz Rzeczywiście lubię ten zwrot... rzuca się to w oczy? Wiesz, ten fik to w założeniu opisy. Dużo opisów. Bo chciałam pisać w narracji pierwszoosobowej, żeby pokazać myśli House'a, a to mogę zrobić tylko dzięki opisom. Gdyby ich nie było to dopiero stałoby się, pozwolę sobie użyć Twojego zwrotu, "słodko-pierdząco". Przyznam Ci rację, co do jednego: czas przejść do drugiej części tytułu. Właśnie się za to zabierałam i potem przeczytałam Twój komentarz. Dziękuję

ot_taka Cieszę się, że nadal to czytasz. I już chyba mówiłam gdzieś, że możesz się powtarzać? Dziękuję

daritta Kolejna chce coś +18... chyba idę się schować pod dywanem... albo nie, zostane tutaj i będę odpierała atak Cieszę się, że Ci się podoba. Dzięki wielkie

Sarusia Nie czuj się głupio W tajemnicy powiem Ci, że to wyszło nawet lepiej niż tamto. I owszem, musiałam. Kończyć nie mam zamiary, przynajmniej na razie. Czy kolejne będą szybciej... Ta jest szybciej. Ty mi nie dziękuj. To ja dziękuję


Zgodnie z obietnicą powyżej składam oświadczenie Wyjeżdżam ponownie. Nie zabrzmiało to dramatycznie Jak nie napiszę nic do soboty wieczór to kolejna część będzie dopiero na początku sierpnia, czyli wtedy kiedy wrócę. Albo później, jeśli niczego w czasie podróży nie napiszę. Ale zabieram Rysia... więc napeno coś tam naskrobiemy


Część 8


Siedzę sobie przed klawiaturą fortepianu i naciskam przypadkowo wybrane klawisze. Obok, z nóżkami wesoło kołyszącymi się w powietrzu, siedzi Rachel. Nuci sobie pod nosem jakąś skoczną melodyjkę zasłyszaną w radiu. Przez ostatnie dwie godziny dzielnie ćwiczyła grę na fortepianie. Obecnie ani ja, ani tym bardziej ona nie mamy sił na dalszą naukę. Rano przytaszczyłem z domu walizkę ze swoimi rzeczami. Nie wziąłem na razie wszystkich. Na to przyjdzie czas potem. Przyniosłem kilkanaście ubrań, parę książek i płyt oraz nieznaczne ilości używanych przeze mnie kosmetyków. Zajęło mi to dość sporo czasu. Lisa nie wróciła jeszcze z pracy. Byłem dziś zmuszony odebrać karła z przedszkola.

- Zapomniałam! – wykrzykuje nagle Rachel kalecząc otaczającą nas ciszę. Wzdrygam się lekko usłyszawszy ten fałszywy dźwięk w melodii naszego spokoju.
- Jeju, potworze! – Przymykam na chwilę oczy i biorę uspokajający oddech. - O czym tym razem?
- Przestraszyłam cię? – Uśmiecha się złośliwie. Spędza ze mną stanowczo za dużo czasu. Ciekawe, co z niej wyrośnie.
- Owszem, przestraszyłaś. Co się stało? – Rachel zeskakuje z czarnego krzesełka i staje przede mną.
- Mam coś dla ciebie – oświadcza i sprężystym krokiem wybiega z pokoju podskakując, co pewien czas. Po chwili wraca trzymając coś kurczowo w dłoniach.
- Co to jest? – pytam, próbując dostrzec, co takiego przyniosła. Staje u moich stóp wyraźnie duma z siebie i wręcza mi kartkę papieru. Gdy biorę prezent do rąk wiem już, że nie jest to zwykły papier tylko jakaś fotografia. Odwracam ją. Na zdjęciu znajduję się ja, Cuddy i Rachel. Siedzimy razem na kanapie. Zdjęcie zrobił ojciec Lisy, podczas urodzin Rachel, zanim dowiedział się, jakim dziwnym człowiekiem jestem.
- Ładne? – pyta mnie z błyskiem w oczkach i wyrazem błogiego samozadowolenia wymalowanym na twarzy.
- Zdjęcie jak zdjęcie. – Wzruszam ramionami, choć w głębi serca ten prezent mnie poruszył. Ale przecież jej o tym nie powiem! Trzeba ratować ostatki reputacji. Młoda najwyraźniej przywykła do mojej pozornej obojętności, bo nie wygląda na zmartwioną czy przygaszoną. Wręcz odwrotnie, nadal jest dumna z siebie.
- Mamusia dostała takie same. Będziesz go trzymał u siebie w biurze, żebyś pamiętał o mnie przez cały dzień? Nie dałam takiego zdjęcia wujkowi Lucasowi i o nas zapomniał. Zostawił nas. – Patrzę na nią dziwnym wzrokiem. Takim zdegustowanym i rozczarowanym tym, że w ogóle pomyślała, że mógłbym zrobić coś takiego. Jednocześnie zastanawia mnie, dlaczego tak nagle wspomniała o Lucasie. – Greg, proszę, proszę! – Ona już chyba zna te spojrzenie. Ciągnie mnie za rękaw marynarki. – Dziadziuś specjalnie je dla mnie zrobił.
- Dobrze, będę je nosił. Choć ja nie potrzebuję zdjęć, żeby o was pamiętać – obiecuję, choć wiem, że danej obietnicy nie dotrzymam. No, ale proszę was, ja i zdjęcia? Rachel podskakuje wyraźnie ucieszona i usadawia się na kanapie. – Co wczoraj robiłyście? – pytam po kilku minutach ciszy i mojego wpatrywania się w fotografię. Cały wczorajszy dzień i noc spędziłem w szpitalu. – Byłyście w domu czy gdzieś wychodziłyście?
- Siedziałyśmy w domu. – Bierze w dłonie jakiegoś puchatego i dużego misia, którego nigdy wcześniej nie widziałem, a uwierzcie, trudno go nie zauważyć.
- Co to za niedźwiedź? Nie widziałem go wcześniej.
- Dostałam go na urodziny – odpowiada Rachel, z lekkim entuzjazmem w głosie.
- I nie pokazałaś? – Próbuję okazać oburzenie jej ignorancją wobec mojej osoby, ale chyba nie za bardzo mi to wychodzi. Młoda chichocze cichutko.
- Nie było cię w domu.
- Jak to mnie nie było? Cały czas tu siedzę. Byłem na przyjęciu, oglądałem prezenty, ale tego mi nie pokazałaś. – Wskazuję ją oskarżycielsko palcem i mrużę oczy.
- Wczoraj cię nie było. – Wczoraj? Wczoraj??? Dlaczego, do cholery, akurat wczoraj? Urodziny były kilka dni temu. Dlaczego wczoraj?
- Kto ci to dał, Rachel? – pytam najbardziej spokojnym i obojętnym tonem, na jaki mnie stać. Tak naprawdę ciekawość zżera mnie od środka. Chyba właśnie odgryza mi kawałek wątroby. Auć, jakie ostre ząbki!
- Wujek Lucas. – Co??? Kto, do cholery??? Mimowolnie wstrzymuję oddech. Ciekawość ze mnie wyparowuje wypluwając kawałeczek wątroby niczym jakiś wyjątkowo niesmaczny kawałek mięsa. Jej miejsce zajmuje chłodne rozczarowanie dobierające się do mojego serca. – Był u nas wczoraj i przyniósł mi prezent. Bawiliśmy się chwilę i pokazałam mu fortepian.
- Mama była w domu? – pytam, gdy w końcu przypominam sobie o oddychaniu. Chyba pierwszy raz w życiu mam ochotę się pomodlić. Pomodlić o to, żeby odpowiedź brzmiała: nie.
- Tak. – Mówiłem wam już kiedyś, że modlenie się jest przereklamowane? Nie? To teraz wam to mówię. Modlenie się jest do dupy. Nic nie daje. - Rozmawiała z wujkiem. Jedliśmy ciastka, śmialiśmy się i wujek pokazał nam, jakie fajne zdjęcia robił, gdy się do nas nie odzywał. Bo wiesz, on ostatnio dużo zwiedzał. Widział bardzo ciekawe miejsca, a teraz już wrócił. Obiecał, że wszystko nam opowie. Mamusia nie powiedziała ci, że wujek nas odwiedził? – Te pytanie mimowolnie wbija mi małe igiełki w serce. No właśnie, nie powiedziała. A powinna. Powinna mi o tym powiedzieć. Ale nie powiedziała.
- Nie rozmawiałem z nią o tym. Porozmawiam jak wróci. Jest późno, idź się umyć. Mama niedługo wróci i będzie krzyczeć, że niczego nie zrobiliśmy. Potem do ciebie przyjdę.

Szczerzę mówiąc mogłaby posiedzieć ze mną jeszcze przez pewien czas, ale chcę się jej jak najszybciej pozbyć. Chcę być sam. Sam ze swoimi myślami. Rachel bez protestów wstaje i wlecze się do łazienki. Gdy słyszę dźwięk zamykanych drzwi głośno wypuszczam powietrze z płuc. Co to znowu miało być? Co on sobie myśli? Co ona sobie myśli? Po co to robi? Po co te tajemnice? Po co te kłamstwa? Nie, to nie nazywa się kłamstwem… to są zatajenia lub przemilczenia. Po co one? Co ona mogła z nim robić, że mi o tym nie powiedziała? Czuję, że za chwilę wybuchnę. Nerwowo przechadzam się po pokoju. Raz w jedną, raz w drugą stronę. Czuję ból nogi. Nie wiem czy ze zdenerwowania, czy ze zmęczenia spowodowanego nerwowym marszem. Masuję sobie nogę w nadziei, że ten drobny gest ukoi nieznośnie rwący ucisk w resztkach mięśnia. Jak zwykle wcale mi to nie pomaga. Po chwili słyszę, że na żwirowy podjazd pod domem wjeżdża samochód. Staję przy oknie i patrzę na zewnątrz. Lisa wychodzi z samochodu i idzie w stronę domu taszcząc pod pachą jakieś teczki. Wygląda na zmęczoną. Biorę dwa uspakajające oddechy i przywdziewam sztuczny uśmiech, który z powodzeniem może udawać prawdziwy. Cuddy wchodzi do domu, potem do pokoju. Rzuca na stół kilka teczek i uśmiecha się.

- Cześć. – Podchodzi do mnie i całuje na przywitanie. Mam nadzieję, że nie odkryje, iż coś mnie trapi na podstawie braku ogromnej namiętności w tym pocałunku. Chyba niczego nie zauważa, bo odsuwa się ode mnie z nikłym uśmiechem i gładzi mój policzek. – Gdzie Rachel?
- Myje się. Za chwilkę powinna skończyć. A może już skończyła? – mówię najbardziej zwyczajnym tonem, jakim tylko mogę. Cuddy nie zwraca większej uwagi na mój zmieniony głos. Nieraz mam wrażenie, że z powodzeniem mógłbym przekonać Gregory’ego House’a, że nic mi nie jest nawet, gdybym palił się od środka żywym ogniem.
- Pójdę do niej. Poczytam jej coś. – Wychodzi a ja znów zostaję sam. Pierwsza fala złości już za mną. Podobnie jak gwałtowne uspokojenie się i udawanie chłodnej obojętności. To nie było trudne. Jestem w tym dobry. Przez lata wyćwiczyłem umiejętność nie informowania ludzi o moim stanie ducha jakimikolwiek gestami, słowami czy czynami. Teraz czeka mnie najtrudniejsze: rozmowa. Tego boję się najbardziej. Obawiam się, że nie będę w stanie zachować, mojej w pełni profesjonalnej, maski obojętności. Lisa wraca po jakieś godzinie, choć ja mam wrażenie, że minęło zaledwie pięć minut. Ułożyłem sobie w głowie milion scenariuszy naszej rozmowy. Jak znam życie żaden z nich nie będzie odpowiadał oryginałowi. Cuddy siada obok mnie na kanapie i kładzie nogi na stoliku. Udaję, że czytam gazetę. Gdyby była sprytna zauważyłaby, że nie mogę czytać, ponieważ nie mam na nosie okularów. Ale ona nie jest sprytna. Ona jest padnięta.

- Miałam straszny dzień. – Lisa wzdycha ciężko i opiera zmęczoną głowę o moje ramię. – A jak wam minęło po południe?
- Dobrze. Zjedliśmy lody na obiad, rozpakowaliśmy kilka moich rzeczy, potem graliśmy na fortepianie. Dostałem zdjęcie. – Cuddy śmieje się.
- Ładne, prawda? – Wydaję z siebie potakujący pomruk, choć nie mam ochoty na takie błahe rozmówki. – Naprawdę cię zapytała czy będziesz je trzymał w pracy?
- Owszem.
- I co jej odpowiedziałeś?
- Dla świętego spokoju obiecałem, że tak właśnie zrobię. – Milczymy przez chwilę. W końcu decyduję się przerwać męczącą mnie ciszę. Wiem, że będę stąpał po cieniutkim lodzie. – A co robiłaś wczoraj?
- Nic ciekawego. – Cuddy ziewa potężnie i jeszcze mocniej wtula się w moje ramię.
- Siedziałyście w domu? – Lisa przytakuje cichym mruknięciem. – Byłyście same? – Nie wiem, jakie pytanie jej zadać, żeby miała szansę powiedzieć mi prawdę lub, żeby nie miała odwagi skłamać.
- Dlaczego w ogóle o to pytasz? – Siada i zaczyna mi się uważnie przyglądać. Cholera, wiedziałem, że ten lód jest za cienki! Gdzieś pojawiła się już ryska i niedługo wszystko może popękać. Jak się ratować? Co zrobić, żeby nie utonąć? Wzruszam lekceważąco ramionami.
- Tak tylko pytam. Chcę podtrzymać rozmowę. Poza tym jak nie zapytam to wygarniesz mi, że się wami nie interesuję. – Za wszelka cenę próbuję odwrócić kota ogonem i rozegrać całą sytuację tak, żeby to na niej wszystko się skupiło. Chyba mi się to udaje.
- Tak, Greg, calutki dzień byłyśmy same i usychałyśmy z tęsknoty za tobą. Wieczorem oglądałam film i żałowałam, że cię ze mną nie ma, a po południu grałam z Rachel w jakąś grę planszową. To już naprawdę wszystko. – Cuddy uśmiecha się słodko i macha głową z politowaniem. – Jestem okropnie zmęczona. Idę wziąć prysznic i się położyć.
- Też zaraz przyjdę. – Całuje mnie w policzek i wychodzi. Łapię się na tym, że przez dłuższy czas nie zmieniam pozycji i siedzę z rękoma opartymi o kolana i głową spuszczoną w dół. Nie wiem, o czym myślę. Może o niczym? W głowie słyszę tylko jedno: słodki, beztroski i rozbawiony głos Lisy mówiącej: Calutki dzień byłyśmy same oraz Rachel: Mamusia nie powiedziała ci, że wujek nas odwiedził?. Słyszę tylko tych kilka słów przeplatających się ze sobą nawzajem. Brzęczą mi w uszach niczym jakiś denerwujący alarm, którego nie sposób wyłączyć. Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Mamusia nie powiedziała ci, że wujek nas odwiedził? Tak, Greg, calutki dzień byłyśmy same. Gdy słyszę, że Lisa wyłącza wodę budzę się z melancholijnego transu i siadam wygodniej. Obserwuję dogasający ogień w kominku. Żarzą się ostatnie kawałki drewna, które ułożyłem tam wiele godzin temu. Wtedy, gdy moje życie wyglądało ciut lepiej. Gdy nie otaczały mnie te dwa zdania. Gdy byłem w stanie myśleć o czymś jeszcze poza nimi. Słyszę jak Lisa gasi światło i układa się na łóżku. Ja, dla urozmaicenia, kładę się na kanapie, żeby pomyśleć jeszcze przez krótką chwilę. Robię to dość niezdarnie, bo za wszelką cenę chcę mieć dobry widok na kominek. Wtulam bladą od dzisiejszych wrażeń twarz w poduszkę i skupiam wzrok na dogasającym ogniu. Czuję się tak jak to żarzące się drewno. Niby nadal tworzy całość – białą i nie tak piękną jak kiedyś, ale całość, a tak naprawdę wystarczy je delikatnie dotknąć, żeby rozsypało się w drobniusieńki pył. Jest takie jak ja w tej chwili.


Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:38, 21 Lip 2010    Temat postu:

Będę pierwsza!




Siedzę sobie przed klawiaturą fortepianu i naciskam przypadkowo wybrane klawisze. Obok, z nóżkami wesoło kołyszącymi się w powietrzu, siedzi Rachel.


A ja się uśmiecham, że będzie piękna część


- Zdjęcie jak zdjęcie. – Wzruszam ramionami, choć w głębi serca ten prezent mnie poruszył.



Taaaa jakby się chociaż raz przyznał, co naprawdę czuję, to chyba by umarł, prawda? Ręce opadają do samych sznurówek


Tak naprawdę ciekawość zżera mnie od środka. Chyba właśnie odgryza mi kawałek wątroby. Auć, jakie ostre ząbki!


Nie wiem dlaczego, ale strasznieeeeeeee podoba mi się ten fragment


- Tak. – Mówiłem wam już kiedyś, że modlenie się jest przereklamowane? Nie? To teraz wam to mówię. Modlenie się jest do dupy. Nic nie daje.

Tak! Ja o tym wiem! Kocham House’a ateistę!



Pamiętasz ten mój tekst o pięknej części? Zaraz się popłaczę Co to ma być? Co on tu robi? Po co on przyszedł ? Psa nie ma, a przyjaciół szuka? Zaraz się wścieknę! A co ona robi? Taka wielka tajemnica, że on przyszedł jaaaaaaaaaaaaaa



- Tak, Greg, calutki dzień byłyśmy same i usychałyśmy z tęsknoty za tobą.



Ok… nienawidzę jej!!!!!!!!! Mam ochotę ją………



No i co to ma być!? Pisałam już, że jej nienawidzę? Dlaczego ona wszystko psuje?! idę się pochlastać…



Why ty mi to robisz?

Ok… oprócz mojej nienawiści do Cuddy i tego detektywa, to było super


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Śro 19:22, 21 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:22, 21 Lip 2010    Temat postu:

Ech, Ola musiała władować się pierwsza

Nie, nie, nie! A może tak, tak, tak? Nie, ja protestuję! Mam ochotę porwać Lucasa, zwiżać, pociąć na malutkie kawałeczki, zmielić, spalić i zakopać. A potem wybuchnąć to miejsce, w którym go zakopałam. Co to ma być? Po co on tam? Jak to? Dlaczego to? Po co to? Biedna House'owa wątroba

Jak zwykle mi się podobało, już się nie mogę zaczekać, kiedy House powie Cuddy, co też powiedziała mu Rachel. A może nie powie? Nie, jakoś powie. Nie wytrzyma, jeśli nie powie.

No i to zdjęcie... Rozpłynęłam się Mam nadzieję, że jednak postawi je na biurko. Byłabym mile zaskoczona.

Wena, Szpilko.

Pozdrawiam,
Agnes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ot_taka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Gru 2009
Posty: 259
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: stamtąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:51, 22 Lip 2010    Temat postu:

Ooo, Lucas
Bardzo mi miło - niech się trochę pokomplikuje...

A w ogóle jak to miło znów zajrzeć do głowy House'a!

Miłego wyjazdu, odpocznijcie z Ryśkiem i nabierzcie sił na dalsze pisanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:43, 22 Lip 2010    Temat postu:

Super dwie części urodziny Rachel I potem ten Lucas ;/ ;/ ;/
Trzeba to szybko wyjaśnić
pzdr
Czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:08, 22 Lip 2010    Temat postu:

no i sie zaczyna prawdziwe życie... mam na mysli takie malżeńskie tajemnice...

nie ładnie lisa, nie ładnie... ciekawe czy greg coś z tym zrobi

część bardzo mi sie podobała... mogę ja uznać nawet za jedna z lepszych z całego fiku.
zaczyna sie prawdziwe życie, trudne, odpowiedzialne decyzje, albo bedziemy ich załowac, albo znowu bedziemy sie cieszyc wspólnym życiem..

wszystko byłoby inne gdyby greg nie byl gregiem, ten jego umysł i wyobraźnia na pewno nie bedą mu pomagac w takich sytuacjach..

czekam na następną cześć. oby była tak szybko jak ta
Wena !!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:57, 22 Lip 2010    Temat postu:

Cytat:
- Tak, Greg, calutki dzień byłyśmy same

Lisa, Ty świnio
Biedny, biedny Greg! On się tak stara i zagryza zęby, i jest prawiemiły, i w ogóle! Dlaczego mu nie powiedziała? Przecież nic złego nie robili, to czemu nie powiedziała? O jak ja strasznie nienawidzę niedomówień.

*bierze głęboki oddech i postanawia nie mieszać swoich przekonań do tego fika*

Szpilko!
Uwielbiam, kiedy w założonym przez Ciebie temacie pojawia się post Twojego autorstwa. To jest zapowiedź: teraz będzie pięknie!
No i było. Było pięknie w tym świecie, do którego przeniosłaś mnie swoim wielkim talentem literackim.

Teraz, przygryzając palce w nerwowym oczekiwaniu, będę codziennie wypatrywać nowej części.

Ściskam Cię mocno i łączę się w bólu z House'm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:12, 23 Lip 2010    Temat postu:

OMG!!!!
WHY Lisa!!!! Why!!!!
WHY Szpilka!!!! Why!!!

Oby wszystko okazało się nie dokładnie takim na jakie wygląda

Piszesz niesamowicie, ale to już wiesz Jest coś takiego w tych Twoich opowiadaniach, że jak zaczyna się czytać to nie można skończyć Myślę, że gdybyś Ty napisała dajmy na to Krzyżaków to z pewnością bym przeczytała i obawiam się, że jednym razem no dobra, może były dwa podejścia

Po raz setny:
100% House'a w sobie, czy tam w Tobie
boska Rachel
wciągająca akcja
wykonanie

Podsumowując styl pierwsza klasa

Ps.
Dziś jesteś, jak Taub
Tak, nie bez powodu
Widzę, że kuszą Cię wątki poboczne, ale błagam żadnych skoków w bok, chociaż w Twoim wykonaniu... kupuję wszystko

Buziaki i wena Bo ja tu umieram

Ps.2
Wiem, pisałaś, że będzie później, ale odrobinka molestowania chyba nie zaszkodzi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusiaak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:23, 23 Lip 2010    Temat postu:

No więc jestem tu nowa Znaczy czytałam Twoje ficki, ale jakoś nie brało mnie na udzielanie się ! Jednak się zmieniło . Niesamowicie się Ciebie czytam, wręcz mam banana na buzi, jak widzę nową wklejoną część przez Ciebie . Twoje opowiadania czytam z taką chęcią, jak Mojego KoFFanego Cobena . Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale Twój styl pisania mnie urzekł, że przeczytałabym całą, taaką wielką książkę przez Ciebie oczywiście napisaną .
Nie wiem, ale ta częśc cholernie mi się podoba. Przywykłam do tego, ze Huddy jest zawszę Happy <.3 w tym jednak momencie aż spodobało mi się, że ten Przydupas, małpiszon nie domyty , Tak, tak mówię o Koffanym Lucasie przyszedł i trochę namieszał . xD
Czekam na więcej !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:28, 24 Lip 2010    Temat postu:

Rezerwuję

Edit: Co.?! Czy ja mam ci COŚ zrobić.?
Jak mogłaś dać tu tego głupiego i takie tam... Lucasa.?!
Przecież ja go nienawidzę
I jeszcze Cuddy ukrywająca to wszystko
A zapowiadła się taka fajna część
Tzn nie chodzi o to,że ta nie jest,bo napisana jest świetnie i poczatek też świetny,ale chodzi o to,ze pojawił się L:ucas i ta Cuddy...
To ja czekam na cd,bo jestem bardzo ciekawa,jak to się dalej potoczy


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Sob 17:48, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:06, 26 Lip 2010    Temat postu:

Weto! Weto, weto, weto...!
Brrr... Jak ja nienawidzę tego Lucasa, a teraz jeszcze na listę osób do zamordowania wpisała się Cuddy, eh... Ja wiem, że nie wszystko może ciągnąć się cały czas ładnie i grzecznie, i do tego ociekać słodkością. Wiem, że gorycz też jest potrzebna i swoją drogą bardzo ją lubię, ale kurcze... Tak mi się zrobiło teraz szkoda House'a. Przecież facet się tak stara dla Rachel i Lisy, a ona mu tak odpłaca?! Weto! Na jego miejscu nie siedziałabym jednak grzecznie na kanapie, tylko pewnie wyszła i trzasnęła drzwiami! Wrrr... Takie nieporozumienia nie zwiastują niczego dobrego, oj nie... Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, bo jak nie...
Szpilko, wiesz, że Cię uwielbiam i cokolwiek byś nie napisała to będzie mi się podobać, bo taki już Twój urok, ale kurcze no... Podniosłaś mi nieźle ciśnienie tą częścią... Się kurcze zirytowałam, no!
Czekam na nastąpną część, bom ciekawa coś tam w tej Twojej główce nawymyślała
Pozrawiam,
Kika *wdech, wydech, wdech* Weto!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:31, 27 Lip 2010    Temat postu:

Ola336 Oj, nie gorączkuj się tak, bo Ci ciśnienie skoczy Proszę, nie odbieraj tej treści tak personalnie. Nie robię tego Tobie Dziękuję za komentarz

Agnes No, wiesz, możesz się tak poznęcać nad Lucasem. Masz moje oficjalne pozwolenie na to Dzięki wielkie

ot_taka O, chociaż ktoś się cieszy z komplikacji. Dzięki i oczywiście odpoczywamy z Rysiem na najwyższym poziomi. Może nawet zbyt dużym...

GosiaczeQ_17 Cieszę się, że Ci się podoba. Dziękuję

mika-house Cieszę się, że Ci się podoba Tak, gdyby House był inny to wszystko byłoby łatwiejsze.

Sarusia Tak, niedomówienia są straszne Och, jak zwykle Twoje słowa to miód na moje serce. Choć wielki talent to pewnie przesada. I nie gryź tak tych paluszków, bo zrobisz sobie krzywdę Dziękuję

lisek Nie uderzaj głową o ten mur! Ja? Krzyżaków? Boziu, jakie porównanie... Takie skrajne... Nie stawiaj mnie przy Sienkiewiczu Są pewne granice... Choć nie powiem... miłe to bardzo O, i Taub Jakie... oryginalne porównanie

Gusiaak Boziu, jak cudownie! Dziękuję bardzo! I znów porównanie literackie. Coben... hmm... chyba nawet przeczytam, żeby zobaczyć o czym mówisz. Nie kuś tą książką, nie kuś Dzięki ogromne

daritta Nie! Nic mi nie rób! Bo się schowa... dywanu tu nie ma... hmm, do szafy! Tak, schowam się do szafy!Mimo wszystko cieszę się, że Cię tu widzę i że przeczytałaś

Kika Och, jak ja lubię te Twoje komentarze I może nie morduj ich, bo nie będę miała o czym pisać jak ich już nie będzie... Wiesz, chciałam, żeby on został w domu. Ja, jako totalny nerwus też nie siedziałabym spokojnie. Ale chciałam pokazać to, co zaznaczyłas wcześniej. To, że on się stara i próbuje się zmieniać. Właśnie dla nich. Pokazać to, jak mu na nich zależy. Nie, nie wiem, że uwielbiasz wszystko co napiszę. Myślałam, że są to fragmentaryczne części, a nie wszystko. Och, jak miło mi to słyszeć. Oj, nawymyślałam, nawymyślałam. Twoje weno zostanie rozpatrzone Dziękuję bardzo


Jak ja się cieszę Okazało się... no, jakby to wyjaśnić... powiedzmy, że Ryszard skombinował mi internet A że mój urlop jest uroczy, bo cały czas leje to mam czas na pisanie. I napisałam kolejną część. Za specjalną dedykacją dla dwóch kochanych stworków na poprawę nastroju i dlatego, że obiecałam, że wstawię tą część. Dla Maddy i Oli Widzicie? Wytrwałam i się zalogowałam

Część 9


Przez kolejnych kilka dni daję jej spokój, choć tamtą noc spędziłem na kanapie. Oczywiście, kto musiał się tłumaczyć w tej całej sytuacji? Ja. Bo to w końcu ja nie przyszedłem do łóżka. Okłamałem ją, chyba pierwszy raz odkąd z nią jestem tak naprawdę ją okłamałem. I to nie jeden raz. Zapytała czy bolała mnie noga. Powiedziałem, że nie. Zapytała czy jestem na nią obrażony. Powiedziałem, że nie. Zapytała czy coś się stało. Powiedziałem, że nie. Zapytała czy na pewno chcę z nimi mieszkać. Powiedziałem, że tak. Chociaż to ostatnie… czy to było kłamstwem? Nie wiem. Chyba jestem rozdarty pomiędzy dwoma rozwiązaniami. Z jednej strony chcę, tak bardzo chcę, a z drugiej się boję. Boję się jak cholera, bo skoro już na samym początku pojawiają się schody, to jak będzie później? Skoro ona już teraz kłamie, to co będzie robiła za kilka lat? Boję się porażki, która w moich oczach, w obecnej chwili jest nieunikniona. Jedyne pytanie: kiedy? Boję się, że usłyszę na nie odpowiedź. Właśnie, dlatego nic nie robię. Pozwalam na to, żeby Lucas oddalił się od moich myśli. Na razie wszystko jest jak dawniej. Przynajmniej powierzchownie, bo coś jest inaczej. Coś we mnie. Ja czuję, w środku, że to kłamstwo mnie zmieniło. Niby wszystko jest dobrze, wszystko jest takie same, ale mnie wydaje się być zupełnie inne. Calutki dzień byłyśmy same. Te zdanie słyszę, gdy się budzę, gdy pracuję, gdy się myję, gdy jem, rozmawiam, myślę, zasypiam. Słyszę je przez cały czas. Tak zwykłe i niezwykłe jednocześnie. I, mimo że wiem, jakie to głupie, wiem, że te słowa nie mają żadnego znaczenia, że są tylko słowami, że czyny są czymś o wiele ważniejszym, mimo że to wszystko, wszyściutko wiem to i tak nie mogę przestać o tym myśleć.

Od tych kilku dni do niczego się nie nadaję. Jestem tylko przedmiotem, któremu ludzie zadają pytania i oczekują od niego sensownej odpowiedzi. A przedmioty przecież nie mówią. Chociaż nie… nie jestem przedmiotem. Nie mogę nim być. Przedmioty nie myślą. Przedmioty nie czują. A ja myślę cały dzień i nieustannie odczuwam ból. Tym razem nie mówię o bólu fizycznym. Mówię o bólu psychicznym. Chyba jeszcze straszliwszym od tego pierwszego. Bo tylko ten odbiera nam wszystko. Nie tylko siły, ale również nadzieję, wiarę i możliwość dostrzeżenia lepszej przyszłości. Czym więc jestem? Myślicie pewnie, że człowiekiem. Tak, jestem człowiekiem. Tylko, że jeśli tak wygląda życie człowieka, to ja wolę nim nie być. Wolałbym, żeby mnie nigdy nie było. No, ale jestem. A jeśli już jestem to żyję. A jeśli żyję, to muszę chodzić do pracy. Więc chodzę. Siedzę za blatem biurka i godzinami gapię się w czarny ekran komputera. Może posłużę się stwierdzeniem, którego użyłem na początku i z którego się później wycofałem. Niestety tylko ono tutaj pasuje. Siedzę w pracy niczym bezużyteczny przedmiot.

Do mojego biura wchodzi Wilson. Podnoszę wzrok z czarnego ekranu i obrzucam go krótkim spojrzeniem, które niemal natychmiast wbijam w poprzedni punkt, z którym, przyznam, zdążyłem się już zżyć. Bardziej wyczuwam niż widzę, jak Wilson siada na krześle naprzeciwko mnie. Wyobrażam sobie jego poważną i zmartwioną minę, to jak składa ręce i zwęża oczy.

- House, coś ty znowu wymyślił? – Jego głos nie jest wcale obezwładniająco miły i pomocny. Przeciwnie, wydaje mi się chłodny lub lekko zirytowany. Nic nie odpowiadam. – Foreman mówił mi, że od kilku dni nie można się z tobą dogadać, bo niemal bez przerwy przesiadujesz tutaj. Stwierdził, że nawet na nich nie krzyczysz i on sam musi wszystkiego pilnować. Chciałem pogadać z Cuddy, ale nie zastałem jej w gabinecie. Jedna z pielęgniarek powiedziała mi, że ma dzisiaj wolne. Może pojadę do niej później i…
- Nie! – przerywam mu ostro i zaszczycam go moim spojrzeniem. Może się w nim doszukać niemej prośby.
- Dlaczego, nie? To ma z nią coś wspólnego? House, coś ty znowu zrobił? Proszę, błagam, powiedź, że to nie to, co myślę!
- Nie krzycz tak – upominam go z karcącą miną. Rzucam krótkie spojrzenie na pokój obok i upewniam się, że nikogo w nim nie ma. – Wszystko zależy od tego, o czym pomyślałeś.
- House…
- Powiem ci, ale obiecaj, że nie powiesz nic Cuddy.
- Nie powiem, jeśli nie chcesz. Wierzę, że jesteś na tyle mądry, żeby przyznać się jej do wszelkich głupstw samemu. Przyznam, że niekiedy gorzko zdaję sobie sprawę jak wyjątkowo głupia jest ta moja wiara.
- Dlaczego ty zawsze zakładasz, że wszystko jest moją winą? Dlaczego nawet nie przyjdzie tobie do głowy, że to ona coś zrobiła? – Spojrzał na mnie dziwnie, tak jakby z niedowierzaniem, czym mnie zranił. Cholernie święta Cuddy i zły dupek House. Kto jest winny? – Tym razem to nie moja wina.
- Zawsze tak mówisz…
- Wiesz co? Spadaj. Nie chcesz mnie słuchać to się wynoś. – Wskazuję mu drzwi zamaszystym ruchem dłoni. On nie rusza się jednak z miejsca. Siedzi i wpatruje się we mnie.
- Przepraszam. – Widzę w jego oczach, że naprawdę przeprosił. Widzę, że dostrzegł szansę na to, że wina nie leży po mojej stronie, i że tym razem to ja jestem ofiarą. Że to ja jestem skrzywdzony. I to bardzo. Mógł to dostrzec słysząc mój głos, widząc moje oczy, obserwując zachowanie. W każdym bądź razie nareszcie to zobaczył! Przynajmniej tak mi się wydaje. Zważywszy na to zaczynam moją opowieść. Kilka razy zerkam na bok, aby się upewnić, że nikt nas nie podsłuchuje. Mówię mu o wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni. Opowiadam o odmiennych wersjach Rachel i Cuddy. Gdy kończę Wilson siedzi z bardzo poważną i zamyśloną miną. Wzrok ma wbity we mnie. Po dłuższej chwili myślenia odchrząka i zaczyna mówić: - House, nie przyszło ci do głowy, że Rachel po prostu zmyśla? Jest mała, była zżyta z Lucasem. Może tworzy sobie jakiś alternatywny świat, albo po prostu się bawiła. Skoro Lisa zachowuje się całkowicie normalnie i uważa, że siedziała cały czas w domu zupełnie sama, to jestem skłonny wziąć pod uwagę to, że Rachel, najzwyczajniej w świecie, wszystko to sobie wymyśliła.
- No, nie wiem. Ona nigdy czegoś takiego nie robiła. A zresztą, skąd miałaby tego pluszaka?
- Och, House, może go po prostu od kogoś dostała. Dlaczego zawsze bierzesz pod uwagę najgorsze scenariusze?
- Bo tylko takie się dobrze ogląda. A wiesz, dlaczego? Bo tylko one są prawdziwe.
- House, House. – Wilson wzdycha ciężko i kręci głową z politowaniem. – Jeśli masz tyle wątpliwości to może porozmawiaj o tym z Cuddy? Jestem przekonany, że ona ci to wytłumaczy, a wtedy wszystko będzie jasne.
- A jeśli zacznę z nią o tym rozmawiać i wszystko się wtedy spieprzy? – pytam z obawą w głosie, której nawet mnie nie udaje się zatuszować. Poza tym, perspektywa otwartej i szczerej rozmowy z kimkolwiek wcale mi się nie uśmiecha. Zwłaszcza, jeśli będzie ona tak trudna. A ta z Cuddy na pewno taka właśnie będzie.
- Jeśli z nią nie porozmawiasz to z całą pewnością wszystko się spieprzy. Jeśli spróbujesz to masz szansę na to, żeby wszystko wróciło do normy. Ale jestem pewien, że nie ma co do niej wracać, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Cuddy jest w domu. Jedź do niej, porozmawiajcie. Tutaj i tak nie ma z ciebie żadnego pożytku.
- Wilson, ja… - Nie umiem mówić o sobie. Nie, jeśli ma to być coś prawdziwego, coś bardzo mojego. To tak jakby przed oczami pojawiało mi się czerwone światło zakazujące otwierać usta.
- Tak? – Uśmiecha się lekko i pokrzepiająco. Wbija we mnie swoje orzechowe oczy i spokój, który w nich odnajduję w jakimś stopniu mnie uspokaja. Tak, jak zawsze.
- Ja… - Nie no! Ja naprawdę nie mogę. Nie wiem jak.
- House, ja wiem, że to wszystko jest dla ciebie trudne i nowe. Wiem, że od bardzo dawna nie miałeś nikogo. Nauczyłeś się żyć sam. Wychodziło ci to. Raz lepiej, raz gorzej, ale wychodziło. Dla Cuddy wszystko zmieniłeś. Całe twoje życie. Boisz się, ale to normalne. Każdy się boi. Popełniasz błędy, ale to przecież nie ma znaczenia. Każdy je popełnia. Masz wątpliwości, ale, na Boga, kto ich nie ma? Idź do niej, porozmawiaj z nią. House, choć raz nie analizuj każdego słowa, które wypowiesz. Powiedź to, co chciałbyś powiedzieć. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze, a cała sprawa z Lucasem to głupie nieporozumienie. Może tylko wpadł na moment i dał Rachel prezent? W końcu znał ją dość długo. Może ją pokochał?
- Tak, może właśnie tak było – szepczę i przecieram twarz dłonią. Jakaś cząstka mnie chciałaby w to uwierzyć i może nawet uwierzyła, ale druga, ta z pozoru mądrzejsza, każe mi powrócić do wersji z perfidnym kłamstwem.
- Idź do niej, House. Idź do domu, a jutro tu przyjdź i żyj normalnie. Greg, geniuszu medyczny, co szpital zrobi bez ciebie? – Chyba postanowił wejść na moją ambicję i największą miłość. Choć ostatnio zacząłem się zastawiać czy rzeczywiście największą. W końcu medyczne zagadki mnie nie pociągają, gdy myślę o Cuddy z… Dość! To głupie nieporozumienie! Wilson ma rację! House, jesteś głupi! Jeju, jak ja często muszę to sobie mówić odkąd jestem z Cuddy. Ona zapewne uznałaby to za słodkie. Zduszam w sobie chichot. – Halo, House, słyszysz mnie? – Potrząsam lekko głową i mówię nieprzytomnie:
- Co?
- Pytałem czy mnie słyszysz. Pójdziesz?
- Gdzie? – Przyznam, to dość głupkowate pytanie, ale co ja na to poradzę? Tak mi się wymsknęło.
- Do Cuddy. – Wilson przewraca oczami i wzdycha ciężko. Macham potakująco głową. Najpierw nieznacznie, a potem mocniej, bardziej zdecydowanie. Tak, jakbym sam się do tego przekonywał.
- Tak, tak, już idę.
- To idź. Powodzenia. – Wstaje z krzesła. – Ja muszę już wracać. Pacjenci na mnie czekają. – Idzie w stronę drzwi, ale gdy jest już o krok od wyjścia odwraca się z powrotem w moją stronę. – House… dbaj o siebie. Wyglądasz okropnie blado – mówi z wyrazem ogromnej troski wymalowanej na twarzy. Mruży lekko oczy. Patrzę na niego i nieznacznie przytakuję. – Do zobaczenia.

Gdy Wilson zrobił kolejne dwa kroki wyszedł z mojego gabinetu. Zostaję tu zupełnie sam i owa samotność ogromnie mi doskwiera. Tak, jakbym był kimś dziwnym, kimś nienormalnym tylko, dlatego że nie ma przy mnie żadnej osoby. Biorę głęboki oddech i wstaję. W gabinecie obok siedzi Foreman i coś notuje. Nie wiem, kiedy tam wszedł. Narzucam na siebie płaszcz, biorę w dłoń mój plecak i wchodzę do sąsiedniego pomieszczenia.

- Foreman, miej tu oko na wszystko – mówię i kieruję się w stronę drzwi.
- A co innego robię od kilku dni? – Dopiero teraz się odwraca i jego oczy powiększają się gdzieś tak dwukrotnie. – Gdzie ty idziesz?
- Ja? – Waham się przez chwilę. – Idę… do domu.
- A ja mam harować za ciebie?
- Masz mi pomóc. Muszę coś załatwić. Jutro to ty wyjdziesz wcześniej, tylko dziś rób to, co robię ja. – Przewracam oczami i wzdycham ciężko. Czy ten układ nie jest oczywisty?
- Mam tam usiąść i gapić się w przestrzeń? – pyta sarkastycznym tonem. Wiem, że mówi to żartobliwie, więc uśmiecham się nieznacznie. Jestem pewien, że Foreman nie jest w stanie tego dostrzec.
- Jeśli właśnie tak widzisz moją pracę, to tak. Możesz tak zrobić. – Wzruszam lekceważąco ramionami i wychodzę.

Przechodzę przez szpital jak taka szara myszka. Mało osób mnie w ogóle dostrzega. Pewnie niewielu ludzi wie, że jestem w szpitalu. Przez to, że praktycznie cały czas siedzę w moim gabinecie nie zrobiłem w szpitalu żadnej afery ani nie wszcząłem choćby jednej awantury. Jestem pewien, że wszystkim się okropnie nudzi. Co to za szpital, jeśli panuje w nim taki spokój? Mimo to przechodzę przez hol ze wzrokiem wbitym przed siebie. Idę pewnym, dość szybkim krokiem i myślę o tym, co powiem Cuddy i o tym, czego z pewnością nie powiem. Muszę się przyznać, że tego drugiego jest znacznie więcej. Tak naprawdę to nie zostało nic, co mógłbym powiedzieć Lisie. Potrząsam lekko głową i zaprzestaję rozmyślać na ten temat. Co ma być to będzie, a czego nie będzie… no cóż, widać nie miało się wydarzyć.

Wsiadam na motor i odjeżdżam z piskiem opon. Troszeczkę mi się śpieszy. Gdy już podjąłem decyzję o pójściu do domu nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie w nim będę i załatwię sprawę raz na zawsze. Po dwudziestu minutach wchodzę w ostatni, dość ostry zakręt i lekko hamuję. Właściwie zatrzymuję się, gdy widzę to, co widzę! Z domu Lisy… z naszego domu wychodzi Lucas. Trzyma Rachel na rękach i coś do niej mówi. Mała się śmieje i przytakuje. Lucas odstawia ją na ziemię, żegna się, z Cuddy cmoknięciem w policzek i idzie w stronę swojego samochodu. Wjeżdżam motorem w boczną uliczkę, żeby mnie nie zobaczył, gdy będzie odjeżdżał. Chyba jestem wściekły i wszelkie tłumaczenia czy jakiekolwiek ziarnka niepewności, które udało się zasiać Wilsonowi nagle znikają. Nie ma wątpliwości. Nikt, nawet Wilson, nie przekona mnie, że mam omamy i Lucasa wcale tam nie ma. Jest tam. Niewątpliwie tam jest, a ja jestem głupkiem, bo śmiałem zwątpić w to, co mówiła mi Rachel. Wbijam wzrok w kamyki leżące przy mojej lewej stopie i siedzę tak jakiś czas. Gdy podnoszę wzrok drzwi domu Cuddy są zamknięte, samochód Lucasa dawno zniknął za zakrętem, a w niektórych domach zaczynają się włączać pierwsze lampki. Wzdycham ciężko i wyjmuję z kieszeni telefon. Coś muszę zrobić. Wybieram numer Lisy i czekam przez krótką chwilę.

- Tak, słucham? – pyta melodyjnym i radosnym głosem. Mam wrażenie, że przez chwilą się z czegoś śmiała i w dalszym ciągu nie potrafi się uspokoić.
- Cześć. To ja. – Mój głos dla kontrastu jest całkowicie bezbarwny i pozbawiony wyrazu. Wyzbyty wszelkich emocji. Taki pusty i dojmująco obojętny.
- Część, Greg. Kiedy będziesz w domu? Strasznie nam się tu nudzi bez ciebie. Właśnie próbujemy grać na fortepianie i chyba potrzebujemy nauczyciela. To jak, mistrzu, kiedy wrócisz?
- Nie wiem czy dzisiaj mi się uda… - Już, już chcę powiedzieć, że to coś z pacjentem, ale coś mi mówi, że to zły pomysł. House, ona się dowie o tym, że skłamałeś! – Wilson koniecznie chce, żebym przyszedł do niego, bo dziś jest nocny maraton Monster Tracków. Wiesz, że nie mogę mu odmówić. Poza tym też chcę to obejrzeć.
- O, szkoda. – Odnoszę wrażenie, że naprawdę się zmartwiła. – A jak pacjent?
- Normalnie. Wszystko mam pod kontrolą. A co u was? – Przyznam, chcę się upewnić w tym, że jej w tym momencie nienawidzę. Niech skłamie po raz kolejny i da mi powód do tej nienawiści. Niech powie, że są i były same…
- Och, wszystko w porządku. Siedzimy w domu i nic nie robimy. Mieliśmy dzisiaj gościa. – I w tym momencie absolutnie mnie zatkało. Źrenice mi się rozszerzają, oczy zwężają, serce gwałtownie przyśpiesza. Czy to wszystko to jednak nieprawda? Tylko, dlaczego ona nadal się śmieje?
- Tak? Kogo? Dostawcę pizzy? A może jakiś sąsiad ze skargą na potwora? – Jeju, jeszcze nigdy w życiu powiedzenie czegoś żartobliwego tak wiele mnie nie kosztowało! Te słowa ledwo przechodzą mi przez gardło. Z trudem przeciskają się przez jego zaschnięte wnętrze. Mój organizm z trudem walczy o wytworzenie choćby kropli śliny i uspokojenia rytmu serca. Och, przez tą kobietę będę miał nadciśnienie!
- Przyszła moja mama. – Teraz chyba autentycznie się popłaczę. Wypuszczam powietrze z płuc, które nieświadomie w nich zatrzymałem. Poczucie bycia okłamanym przez kogoś bliskiego przygniata mnie niczym tony wielkich głazów. Duszę się pod ich ciężarem. Umieram pod nimi z bólu. Łkam bezgłośnie zdając sobie sprawę z beznadziei sytuacji, w której się znajduję. – Rozmawiałyśmy o tobie. Próbowałam ja przekonać, że nie jesteś taki zły.
- A myślisz, że nie jestem? – Teraz mój głos jest oschły. Gdyby zwróciła na mnie większą uwagę to wywnioskowałaby, że jestem o coś lub na coś zły.
- Nie jesteś. Jesteś kochany… i słodki, gdy się wkurzasz, kiedy mówię, że jesteś słodki. – Nie zareagowałem. Ja jestem kochany? A ty jesteś… Ach, nie wiem, kim ona jest! Na pewno nie moją Lisą.
- Muszę kończyć. Wilson właśnie po mnie przyszedł. Śpijcie dobrze.
- W takim razie życzę wam miłej zabawy. Do zobaczenia. Kocham cię. – Rozłączam się bez słowa. Miłej zabawy? Tak, jasne. Będę się dzisiaj bawił wyśmienicie. Czeka mnie szampańska zabawa! Kocham… ciekawe, co to teraz znaczy?

Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusiaak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:57, 27 Lip 2010    Temat postu:

Jesteś zÓa! Drugi raz w życiu mam ochotę wziąć siekierę i zarąbać Cuddy(moja ukochaną postać) , a później nie zdradzę, bo mnie do psychiatryka wyślą .Jak ona mogła? Jest bez serca. Boże nie no Lucasa to bym podczas snu podpaliła. Jezu, jak mi szkoda House'a nie wiem, co zrobiłabym na jego miejscu, pewnie wziełabym vicodin za, którym tęsknie . Byłam pewna, że jednak Wilson ma rację i to zwykłe nie porozumienie, a ty przyszykowałaś mi taką intrygę, suuuper.
Życzę weny i zrób tak, aby nie musiała Cuddy zabijać, bo wtedy nie wiem, co ze sobą zrobię .

Ps. Coben jest świetny, polecam .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin