Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Drabble ;-)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:09, 05 Kwi 2008    Temat postu:

Słowa tej piosenki ewidentnie pasuję do tego co pewnie myśli House.

Heaven knows why
I don’t know why…


No i jak zwykle idzie z dobrym zamiarem, a wychodzi mu co innego dobrze, że tym razem zamiast przepraszam nie powiedział czegoś na prawdę chamskiego - tylko przypadkiem wyszedł mu komplement :wink:

Piękne, piękne, piękne. Annie zawsze wybierasz takie perełki - takie podtrzymujące na duchu. - dziękuje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:59, 11 Kwi 2008    Temat postu:

W "Humpty-dumpty" Lisa mówi Stacy: "Chciałam być lekarzem, od chwili, kiedy skończyłam dwanaście lat". To jest ta chwila
Enjoy

Głupol ([link widoczny dla zalogowanych])

Martin Stanley uważał, że dziewczynki nie są inteligentne. Uważał je za mięczaki i maminsynki, i że są o wiele głupsze od chłopców. Co więcej, wygłaszanie tych opinii nie stanowiło dla niego problemu. Nigdy nie wybierał dziewcząt do swoje drużyny w softballu i nie chciał pracować z nimi w jednej grupie. Zawsze pierwszy znikał, kiedy dziewczynki były w pobliżu i nie było możliwości, żeby chociaż usiadł obok albo był widziany z dziewczyną.
Lisa Cuddy siedziała w drugim końcu kolorowo udekorowanej sali, wbijając wzrok w tył głowy Martina Stanley’a. Patrzyła na niego z nienawiścią, marząc, żeby blat jego ławki przytrzasnął mu palce, albo żeby chłopiec siedzący obok niechcący kopnął go w nogę. Nienawidziła Martina Stanley’a każdym włókienkiem swojej duszy. Kiedy nie odpowiedziała dokładnie na pytanie pani Blyth, odwrócił się do niej, złośliwie wytawił język, wykrzywiając brzydką twarz, i nazwał ja głupolem. Zagotowała się z wściekłości, bo znała dopwiedź na pytanie, ale nie skończyła mówić, kiedy nauczycielka przerwała jej i dokończyła sama.
Jednak to nie był pierwszy raz, kiedy Martin Stanley kpił z niej i nazywał ją głupią. Na każdej lekcji w-fu pokazywał ją palcem i śmiał się z niej, kiedy z wysiłkiem wspinała się po linie, co jemu udało się dużo wcześniej. I chociaż poradziła sobie z tym przed osiągnięciem poważnego wieku lat dwunastu, cały czas czuła się, jak w podstawówce, kiedy Martin Stanley wyśmiewał się z niej.
Nie chodziło tylko o w-f. Na każdej lekcji próbował poprawiać odpowiedzi Lisy i sprawiał, że wychodziła na głupszą. Więc tym razem, kiedy jego język wystrzelił z buzi, posyłając kropelki śliny w jej stronę, to była kropla, która przepełniła czarę.
Lisa skrzywiła się ze złością i skrzyżowała ręce na piersi. Nie zamierzała pozwolic, żeby Martin Stanley pobił ją tym razem.
- Hej, głupolu! – zawołał z drugiego końca klasy, kiedy pani Blyth była odwrócona. – Kiedy dorosnę, zostanę wielkim, wspaniałym reporterem, a ty dalej będziesz taka głupia, że nie będziesz nawet umiała przeczytać tego, co ja napiszę!
Lisa zadrżała z wściekłości, ale wiedziała, że to jest jej jedyna szansa. Odszukała w myslach najmądrzejszy zawód, jaki przyszedł jej do głowy. Lisa Cuddy nie mogła być gorsza od nikogo, szczególnie od Martina Stanley’a.
Odsunęła krzesło z pasją i wstała, drżąc z wściekłości. Natychmiast skierowała się do tej części sali, w której siedzieli chłopcy, z satysfakcją zauważając cień strachu na twarzy swojego przeciwnika. Stała nad jego ławką ze skrzyżowanymi ramionami, a Martin Stanley siedział skulony na krześle, wzrokiem ledwie sięgając jej talii.
- Cóż, jeśli zachrujesz i nikt nie będzie wiedział, co ci jest, i będziesz umierał, przyczołgasz się do mnie, żebym ci pomogła. Bo kiedy ja dorosnę, zostanę lekarzem!
Martin Stanley siedział, lekko zszokowany wystąpieniem Lisy Cuddy. Zanim zdążył roześmiać się albo nazwać ją głupkiem, pani Blyth odwróciła się, a Lisa wróciła szybko na swoje miejsce z triumfującym uśmiechem.
Tego popołudnia, kiedy pani Blyth oddała ich testy z ciała człowieka, Martin Stanley skulił się na swoim miejscu, kiedy Lisa machnęła w jego stronę kartką z wielkim, czerwonym, zakreślonym A+, triumfalnie górującym nad jego mniejszym i głupszym A.
Ciesząc się ze zwycięstwa, wiedziała, że decyzja zapadła. Lisa Cuddy zostanie lekarzem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Pią 14:00, 11 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pią 14:48, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Anie obydwa drabble jak zwykle superowe w pierwszy świetnie komponuje się z piosenką (bardzo fajną ) a drugi pokazuje, że już w szkole Lisa Cuddy umiała postawić na swoim

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:30, 11 Kwi 2008    Temat postu:

OMG!!! Byłam tu tydzień temu, ale nie mogłam wykrzesać z siebie konstruktywnego komentarza. Teraz chyba też nie, ale muszę zaległości nadrobić

A więc:

Annie - Bananowa Muffinka

- Jeśli dasz komukolwiek kopię, zabiję cię – powiedziała, podając mu klucz.
- Nawet, jeśli Wilson zaproponuje mi milion dolarów? – zapytał, wlepiając w nią błękitne oczy spaniela.
- Nawet jeśli Wilson zaproponuje ci dziki taniec.
- Ale mamo…

Tiaaa... Wszystkie napomknienia o Wilsonie są bezcenne! A szczególnie o "dzikim tańcu"

***
Annie - Wielkanocne króliczki

No i właśnie dlatego nie mogłam się zdobyć na komentarz - za bardzo się popłakałam ze śmiechu

- Głupi Wilson - mruknął *nadal tarza się ze śmiechu*

***
Em. - Piłka House'a

Cóż za dogłębna psychoanaliza... *bije brawo*

***
Narenika - Najpiękniejszy widok na ziemi

Słowne potyczki z Cuddy potraktowane jak gra w statki? - Metafora godna samego House'a

***
kmyhair - Wyznanie

Uwielbiam czytać takie opisy

***
Annie - dwa ostatnie "drabble"

Piszę hurtem o obu, bo są świetne Aż żałuję, że nie jesteś Hilsonką :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:16, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Lubię dręczyć Cuddy Niedługo sprowadzę na nią wszystkie nieszczęścia tego świata. Ale na pocieszenie ma jeszcze House'a :wink:

Plotki

- Cuddy, potrzebuję twojej zgody na biopsję… - nie tracąc czasu na powitania, House wpadł do jej gabinetu i zatrzymał się zdziwiony w progu.
Siedziała na kanapie z podkurczonymi nogami i głową opartą o poręcz. Na dźwięk jego głosu wyprostowała się.
- Daj tę zgodę – wyciągnęła rękę.
Jej głos był dziwnie słaby. No i po raz pierwszy o nic nie pytała, tak po prostu się zgodziła.
- Dobrze się czujesz? – nie był pewny, czy chodzi mu o jej stan fizyczny, czy psychiczny.
- Nic mi nie jest, po prostu boli mnie brzuch. Zaraz przejdzie – wstała i podeszła do biurka w poszukiwaniu długopisu. – Pokaż, co tam masz?
Podał jej zgodę, ale zdążyłą tylko rzucić na nią okiem i skrzywiła się z bólu. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Osunęła się na kolana i zgięła w pół.
- Cuddy, co ci jest…?
House pochylił się nad nią. Zanim straciła przytomność, w jego oczach zobaczyła autentyczny strach.
-----------------------
Był pierwszą osobą, którą zobaczyła po przebudzeniu. Podszedł natychmiast do jej łóżka.
- Jak się czujesz? – spytał, zupełnie nie w swoim stylu. Musiała go nieźle nastraszyć.
- Lepiej – spróbowała się uśmiechnąć. Ból zelżał i spokojnie mogła go teraz określić jako „znośny”. – Długo byłam nieprzytomna?
- Jakąś godzinę, może mniej.
- Co to jest? – spojrzała na kroplówkę.
- Morfina.
- Dlaczego odpowiadasz pojedynczymi wyrazami?! – zniecierpliwiła się.
- Próbuję zniechęcić cię do zadania stu innych pytań. Nie chciałbyś odpocząć? Mogę cię zabawić najnowszymi plotkami.
- Prawdopodobie wszystkie sam wymysliłeś – uniosła brwi. – Jeśli tylko znasz jakies prawdziwe, zamieniam się w słuch.
Przez chwilę milczał. Chyba plotki, które znał, nijak nie dały się zakwalifikowac do prawdziwych. W końcu uśmiechnął się.
- Doktor Cuddy wylądowała dzisiaj w szpitalu – powiedział konspiracyjnym szeptem.
Poprawiła się na poduszkach, uśmiechając się lekko.
- Taak? I co jej jest? – zapytała, udając zaintrygowaną… Nie, nie udając. Naprawdę chciała wiedzieć.
- Nawet ten genialny diagnosta House jeszcze nie wie – westchnął i popatrzył jej w oczy. – Ale podobno przysiągł, że nie spocznie, póki się nie dowie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
-----------------------
To była jedna z tych niewielu obietnic, których dotrzymał, i chyba najszybsza diagnoza w jego karierze. Po serii badań i obrażeniu większości pielęgniarek i laborantek jeszcze tego samego popołudnia miał wszystkie wyniki. Na szczęście nie wykazały nic poważnego i już trzy dni później Cuddy była jak nowo narodzona.
- Czyżbyś miał dla mnie świeżutkie ploteczki? – powitała go, kiedy trzeciego ranka wszedł do jej sali.
- Hmm, niech się zastanowię… - udał, że szuka w pamięci czegoś godnego uwagi. – Już wiem – wyciągnął zza pleców plik kartek i podał jej. – Doktor Cuddy wychodzi dzisiaj do domu. Tego chyba jeszcze nie słyszałaś?
- Nie, oczywiście, że nie – z zaskoczeniem wzięła od niego swój wypis. – Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Wtedy nie byłoby niespodzianki – roześmiał się.
- Ja też mam dla ciebie newsa.
- Na pewno już słyszałem – machnął ręką. – Albo sam go rozpuściłem.
- Nie tym razem – uśmiechnęła się.
- W takim razie zamieniam się w słuch – nie mógł znieść, że jest coś, o czym ona dowiedziała się pierwsza. To on był w tym szpitalu specjalistą od informacji… nie zawsze prawdziwych, ale jakie to miało znaczenie?
- Doktor Cuddy jest baardzo wdzięczna House’owi.
- Za co?
- Za to, że tak fachowo (troskliwie, przemknęło jej przez myśl) się nią opiekował przez te kilka dni, że tak szybko postawił diagnozę i… i że po prostu był przez cały czas obok– dokończyła na jednym oddechu.
Uśmiechnął się ciepło.
- Wiesz… Cholernie bała się, że to może być coś poważnego – przyznała się. – Naprawdę docenia to, że mogła z nim porozmawiać w każdej chwili. Podobno teraz nie wie, jak mu się odwdzięczyć. Może ty masz jakiś pomysł? – dopiero teraz spojrzała mu w oczy.
- Myślę, że… dożywotnie zwolnienie z kliniki by go usatysfakcjonowało – rzucił jej łobuzerskie spojrzenie.
Przewróciła oczami. Cały House…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:32, 11 Kwi 2008    Temat postu:

"Głupol" absolutnie przesłodki, kolejny świetny wybór, Annie

Edit:
AAAA, drugiego przegapiłam, nie wiem, jak to możliwe.
Ale też bardzo, bardzo fajny. Tym lepszy, że najwyraźniej Twój


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Pią 18:47, 11 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vajoj
Marker House'a
Marker House'a


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 4309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:36, 11 Kwi 2008    Temat postu:

- Obiecujesz?
- Obiecuję.

jaaaaaa bardzo mi sie podoalo przyklad ich specjalnego sposobu komunikacji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Pią 18:43, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Annie boskie po prostu typowy dialog House-Cuddy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:00, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Przyszło mi do głowy podczas burzy parę dni temu. Chyba powinnam zacząć się leczyć...
Tak na marginesie, wiecie, co dzisiaj kupiłam? Bananowe muffinki

Ale wracając do tematu:

Dedykacja powinna pojawić się już jakiś czas temu, ale czekałam, aż uda mi się stworzyć coś godnego zadedykowania. A więc tego drabble'a dedykuję Key do czasu, aż wymyślę coś sensowniejszego

Burza

Lisa weszła do domu i z ulgą zamknęła za sobą drzwi. Było piątkowe popołudnie, a w perspektywie miała spacer, wieczór z książką i kieliszkiem dobrego wina. Musiała jeszcze tylko skończyć raport na poniedziałek, a potem dolce far niente. Żadnych biznesowych spotkań, żadnego wyciągania House’a z tarapatów, żadnego House’a w dowolnej postaci. Mijający tydzień był chyba rekordowy pod względem skarg na niego. Tym bardziej cieszyła się z weekendu.
Otworzyła kuchenne okno. Silny podmuch ciepłego wiatru wpadł do mieszkania. Zanosi się na deszcz, pomyślała. Ze szklanką soku weszła do sypialni i wyciągnęła się z laptopem na łóżku.
Pół godziny później raport był gotowy, ale o spacerze mogła zapomnieć. Niebo zupełnie pociemniało, a po chwili spadły pierwsze krople deszczu. Wsłuchując się w ich miarowy szum, zagłębiła się w lekturze. Od dawna nie miała tak spokojnego popołudnia.
Dokładnie w chwili, kiedy bohater powieści miał rozwiązać zagadkę tajemniczego mężczyzny, który w burzowe noce okradał samotne kobiety, zagrzmiało i pogasły wszystkie światła.
No, pięknie, pomyślała. Akurat teraz? Wstała, po omacku szukając latarki, która jeszcze przed chwilą leżała w szufladzie. Nagle usłyszała z dołu brzęk, jakby ktoś wybił szybę. Zamarła. Weź się w garść, idiotko, to tylko książka!, zganiła się w myślach. Takie rzeczy się nie dzieją.
W końcu znalazła latarkę i ostrożnie, z sercem w gardle, zeszła po schodach. Kuchenne okno było wybite. Zapomniałam je zamknąć, przypomniała sobie, i roześmiała się na wspomnienie swoich chorych wyobrażeń. Odłożyła latarkę na blat i ostrożnie zaczęła zbierać fragmenty szkła.
Nagle poczuła na ramieniu czyjąś rękę i usłyszała cichy szept:
- Dobry wieczór.
Odwróciła się przerażona. W ciemności widziała tylko zarys postaci, ale w tej chwili błysnęło i zobaczyła przed sobą ironicznie uśmiechniętą twarz mężczyzny. Krzyknęła i, biorąc przykład z bohaterek powieści, po prostu zemdlała.
-----
Ocknęła się na kanapie w salonie, wszystkie światła były zapalone, a na krześle obok siedział House.
- Co tu robisz? – spytała siadając.
- Od dziesięciu minut próbuję cię ocucić – powiedział. – Myślałem, że jesteś odważniejsza.
Nagle przypomniała sobie ciemną sylwetkę.
- House, tu ktoś był! To… To…
- To byłem ja – dokończył z tym samym ironicznym uśmiechem, który widziała w świetle błyskawicy. – Przyjechałem zobaczyć, czy czegoś nie potrzebujesz, całe miasto było bez prądu. Darowałem sobie dzwonienie, dzwonek i tak nie działał.
Szybko otrząsnęła się z szoku.
- Ty idioto, chcesz, żebym dostała zawału?! Wystraszyłeś mnie śmiertelnie! Nigdy więcej nie rób takich numerów!
Wzięła głęboki oddech, a po chwili namysłu dodała:
- Właściwie to czegoś potrzebuję. Przez te burzę straciłam szybę w kuchennym oknie. Zajmiesz się tym? – zapytała z całą godnością, na jaką było ją w tej chwili stać.
- Szkło jest sprzątnięte, szklarz przyjedzie jutro rano – odpowiedział bez zająknienia.
Nie wierzyła w to, co usłyszała. House zrobił coś z własnej woli? Rzeczywiście, w kuchni nie było śladu po rozbitej szybie.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Jednak potrafił ją czasem pozytywnie zaskoczyć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annie dnia Nie 17:40, 13 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ofwca
Internista
Internista


Dołączył: 15 Lut 2008
Posty: 667
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a stąd

PostWysłany: Nie 18:07, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Annie to jest takie słodkie Cuddy mdlejąca na widok House'a (ja też bym zemdlała gdy tak nagle pojawił się u mnie w kuchni i powiedział "Dobry wieczór")

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:10, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Jak by to ująć... Mi by było szkoda czasu na mdlenie przed nim Carpe diem. Chociaż z drugiej strony, jak miałby mnie cucić, to kto wie...

Yay, chyba już źle ze mną


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:44, 13 Kwi 2008    Temat postu:

jej, tak sobie pomyślałam, dobrze, że Cuddy nie mdleje tak na jego widok w szpitalu xD ale by było jakby jej się tak zdarzyło

ten drabble jest cudowny Annie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:48, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Gatha, nie prowokuj mnie, ja mam chorą wyobraźnię, efekt może być co najmniej zaskakujący

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Nie 18:48, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Annie. Buziaki przede wszystkim :: i dzięx wielkie za dedykację Ale największe dzięki za Twoje wszystkie drabble- nie tylko dedykowane - są zarąbiaszcze (wybacz takie pretensjonalne określenie, ale samo mi się pcha pod palce )
Powrót do góry
vajoj
Marker House'a
Marker House'a


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 4309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:58, 13 Kwi 2008    Temat postu:

ooo House jako psychopatyczny morderca buahahaha to tylko moja chora wyobraznia a drablik super taki ułatwiacz zycia w tym okrutnym czekaniu na nowe odcinki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:00, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Annie, ja cię z całą premedytacją będę prowokować, żeby zobaczyć ten zaskakujący efekt twojej wyobraźni, o którym piszesz. jestem pewna, że bym chyba spadła ze śmiechu z krzesła na takiej scence

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:11, 13 Kwi 2008    Temat postu:

Się zrobi Ale już nie dzisiaj, może jutro, o ile trener nie zamęczy mnie na śmierć

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Annie
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:28, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Miałam ambitny plan napisać coś bardziej godnego przeczytania jako post numer 100, ale cóż... To chyba też nie jest najgorsze
Pomysł był Gathy i jej dedykuję tym razem swoją postrzeloną twórczość
::

What the hell…?

Cuddy stała w lobby i przeglądała poranna pocztę, kiedy House wszedł do szpitala. Jak zwykle spóźniony, przemknęło jej przez myśl. Przez chwilę śledziła go wzrokiem. Nagle pociemniało jej w oczach. Przestraszona oparła się o ścianę. Co się dzieje?, pomyślała.
- Doktor Cuddy, wszystko w porządku? Źle się pani czuje? – Brenda podbiegła do niej zaniepokojona.
- Nic… Nic mi nie jest – z pomocą pielęgniarki usiadła na stojącym obok krześle. – Po prostu zrobiło mi się słabo. Już mi lepiej – uśmiechnęła się blado. Spojrzała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był House. Zniknął, oczywiście.
--------
Rozmawiała z Wilsonem o jego pacjencie, czekając, aż House wyjdzie z kafeterii. Teoretycznie za chwilę miał zacząć dyżur w przychodni i chciała sprawdzić, gdzie tym razem się przed nią schowa. Wyszedł po pięciu minutach i oczywiście ruszył w stronę zupełnie przeciwną do przychodni. Teoretycznie powinna się zezłościć. Ruszyła za nim, nie spuszczając z niego wzroku, ale po kilku krokach zakręciło jej się w głowie. No nie, znowu? Zaczynała się niepokoić. Straciła równowagę i gdyby Wilson nie podtrzymał jej w ostatniej chwili, na pewno by upadła.
Wilson obrzucił ja badawczym spojrzeniem.
- Czy ty czasem nie jesteś przemęczona? Może powinnaś wziąć parę dni wolnego? Brenda mówiła, że rano też omal jej nie zemdlałaś.
- Nie znam takiego słowa jak „wolne” – roześmiała się. – To pewnie przez to nieszczęsne ciśnienie, dzisiaj jest skandalicznie niskie. Po prostu potrzebuję dużej kawy.
Zebrała dokumenty, które Wilson, próbując ją łapać, rzucił na krzesło, i wróciła do swojego gabinetu. House się oczywiście ulotnił.
--------
Nie poszedł do przychodni. Mogła się tego spodziewać. Pół godziny później wpadł do jej gabinetu, dla odmiany bez pukania.
- Ratuj mnie! – udawał przerażonego. – Rodzice tej małej znowu chcą mnie pozwać!
Wstała i obeszła biurko, stając dokładnie na wprost niego.
- Co im tym razem zrobiłeś?
Odpowiedzi już nie słyszała. Po raz pierwszy tego dnia stała z nim twarzą w twarz. W jego oczach zobaczyła te same wesołe błyski, które widziała zawsze, kiedy był w dobrym humorze – czyli zawsze, kiedy doprowadził kogoś do pozwania go.
Jezu, jakie on ma niebieskie oczy…, pomyślała, chyba po raz setny. Jednak nie zastanawiała się nad tym długo. Znowu zrobiło jej się słabo. To już zaczyna być śmieszne, przemknęło jej przez myśl. Kto mnie teraz będzie łapał, bo chyba nie House?
Spróbowała chwycić się biurka, ale było już za późno. Zemdlała.
--------
- Wiem, że kobiety mdleją na mój widok, ale ciebie nigdy bym o to nie podejrzewał – House siedział obok niej na podłodze i uśmiechał się złośliwie. – Skoro jednak wróciłaś do świata żywych, nie jestem ci potrzebny. Adieu!
Wstał i wyszedł. Cuddy usiadła powoli, walcząc z zawrotami głowy, i przez chwilę patrzyła, jak oddala się korytarzem.
Potarła ręką skroń. To na pewno ciśnienie, pomyślała z nadzieją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:43, 15 Kwi 2008    Temat postu:

aaaah, dziękuję za dedykację tak cudownego drabble'a xD
może i pomysł był mój, ale za to nigdy w życiu bym tego tak fajnie nie wymyśliła xD
bajerancki ficzek(?), taka śliczna perełka ten twój 100 post


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eye_roller
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: deep whole

PostWysłany: Wto 15:08, 15 Kwi 2008    Temat postu:

muahahaha! genialny drabble! zazdroszczę umiejętności takiego pisania. czysta rozkosz z czytania!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vajoj
Marker House'a
Marker House'a


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 4309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:41, 15 Kwi 2008    Temat postu:

łudzi sie głupia przyjemny drablik

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 16:47, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Annie, to raczej początek bardzo dobrego fika. I bardzo proszę o kontynuację oraz wyjaśnienie tej medycznej zagadki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Wto 16:59, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Annie - mnie się podoba w takiej postaci, jak jest. Cuuuuuuuuudne! Już Ci kiedyś pisałam, ze uważam Cię za świetnego tłumacza, ale Twoje fiki autorskie to po prostu perełki. Mmmmm... Napisz coś jeszcze i nie czekaj do kolejnej okrągłej liczby Twoich postów

Edit: I żeby nie było - popieram Narenikę - jeśli kiedykolwiek miałabyś ochotę zrobić z tego duuuuuuuużych rozmiarów fika - będę zachwycona. Jednak w takiej postaci jak jest - też mnie zachwyca


Ostatnio zmieniony przez kmyhair dnia Wto 17:19, 15 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
vajoj
Marker House'a
Marker House'a


Dołączył: 20 Sty 2008
Posty: 4309
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piła
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:07, 15 Kwi 2008    Temat postu:

tak, tak pisaj pisaj Twoje drabliki pozwalaja przezyc do nowych odcinkow ;] uwielbiam je

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 19:18, 16 Kwi 2008    Temat postu:

Mam nadzieję, że nikt nie ma mi za złe. Tak jakoś samo przyszło.

Człowiek, który wciąż pamiętał

Pamiętał najgorszy dzień w swoim życiu. Dla większości ludzi oznacza to stracenie miłości życia, pokłócenie się z rodzicami, albo brak poziomkowego błyszczyku. Uodpornił się na tego typu "tragedie", nie tylko swoje, ale też innych. Zazwyczaj nic go to nie obchodziło.

To wtedy wszystko się zaczęło. Od niedawna był lekarzem, ale miał za sobą już kilka rozwiązanych przypadków, pare pozwów i opinię szaleńca. Jakoś nigdy nie robiło to na nim wrażenia, chociaż czasem poprawiało humor.

Miała zielone oczy. W tym koszmarnym, brudnozielonym kolorze. Irytowała go. Na nic się nie zgadzała, chciała ustalać warunki. Przekroczyła niewidzialną granicę jego cierpliwości. Nie miał do niej za grosz szacunku, czy czegoś tam, ale jednak w jakiś sposób ją szanował.

Było po wszystkim. Błąkał się na ślepo po szpitalnym korytarzu, nie wierząc, że mógł to zrobić. Opinia szaleńca to jedno, ale to, co zrobił było... niewybaczalne? Od kiedy używał tak egzaltowanych słów? Nie wiedział. Pozostawało czekać, a to nigdy nie było jego mocną stroną.

Wiedział, że ten dzień kiedyś nadejdzie i pod każdym względem będzie przypominał wszystkie inne. Nie zobaczy na niebie znaku Batmana ani Z jak Zorro. Albo ewentualnie jak Zagłada. Nikt nie powie mu, że to właśnie teraz ma się wszystko roztrzygnąć. Bo niby kto miałby to zrobić?

Cały świat zdawał się wstrzymać oddech, kiedy dowiedział się, że się nie udało. Przynajmniej tak mu się wydawało. Zabił ją. Czuł, jak zasycha mu w gardle i gorzko stwierdził w myślach, że oni wszyscy się mylą. Nieważne, ile odgrywa się podczas studiów scenek, jak bardzo się stara zrozumieć. Bolało tysiąc razy bardziej, niż mógł sobie wyobrażać. Zabił ją. Tylko to był w stanie powtarzać. To kompletna bzdura, że na początku nie wierzy się, gdy ktoś opowiada o śmierci bliskiej ci osoby. Albo pacjentki. Zrozumiał od razu, tak wyraźnie, tak jasno. Jakby całe życie czekał, aż to usłyszy.

Ludzie sądzili, że to słodkie. Że za bardzo się zaangażował, że za bardzo się obwinia. "To przecież nie była jego wina". Miał ich gdzieś. Trzymał się z daleka od rodziny jego byłej pacjentki, przez całe nabożeństwo obsesyjnie wpatrując się w trumnę. Tylko tyle po niej zostało. Zupełnie, jak gdyby ludzie chcieli udawać, że śmierć nie istnieje, że jej tu nie ma. Bo nie było.

Koniec. Ludzie się rozeszli, a on nadal trwał przy grobie dziewczyny. Brakowało tylko ckliwej melodii w tle i deszczu, który mieszałby się z jego łzami. Tylko, że dzień był bezchmurny, a on nie zamierzał płakać. Nie przyszedł w końcu jej opłakiwać. Może to było nieludzkie. Może był potworem. Przyszedł tylko po to, żeby się ukarać, żeby zobaczyć namacalny skutek jego błędu. I zobaczył. Nawet teraz, kiedy widział przed sobą tylko kolorowe kwiaty, słońce ogrzewało mu twarz, a wiatr delikatnie targał mu włosy.

Nie pamiętał, jak długo tam siedział. Nie chciał pamiętać. Siedział tam tak długo, aż poczuł, że dłonie kostnieją mu z zimna. Było już po zachodzie słońca. I wtedy tak po prostu wstał, zupełnie jakby przysiadł na ławeczce obok grobu tylko na chwilkę, jakby to wszystko było bez znaczenia.

Nie oglądał się do tyłu, choć kilka razy myślał, że nie uda mu się powstrzymać. Świat wyglądał tak samo. Nic się nie zmieniło. W drodze do domu spotkał tego samego menela, któy podpity wyśpiewywał idiotyczne piosenki. Gdzieś w tle usłyszał sygnał karetki. Wszystko dookoła wydawało się być tylko tłem. Tłem jego poczucia winy. Przegrał, zawalił na całej linii. Za tydzień, miesiąc, rok, nikt już nie będzie o tym pamiętał. Tylko, że on zostanie z tym przeświadczeniem do końca życia.


Minęły dwadzieścia dwa lata. Poczucie winy minęło, wydawało się tylko niewyraźnym wspomnieniem. Nigdy więcej nie pojawił się na tym cmentarzu. Ale pamiętał. I to właśnie kazało mu walczyć o każdego pacjenta, nawet jeśli nie miał już sił, pomysłów, niczego. Był sam, bo wiedział, że to jego wina. Może ktoś zapytałby, jakie ma to znaczenie. Miało. Dla niego. Przepełniało jego życie goryczą, ale też radością z każdego odniesionego zwycięstwa.

Greg House, człowiek który wciąż pamiętał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 25, 26, 27  Następny
Strona 14 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin