Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Powrót do przeszłości, czyli zjazd absolwentów! [NZ][11/13]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:04, 29 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
- Ja się zachowuje dziecinnie?! – syknęła, po chwili wysiadając z auta i stając naprzeciwko niego. – Ja?!
- Nie, ta obok ciebie – stęknął, przewracając oczami. – A nie to też ty – rzucił, wyszczerzając zęby. – Po prostu jest cię tak dużo, że myślałem, że to kto inny. Mój błąd! – Uderzył się pokornie w pierś, przymykając oczy.



Cała ta część zniewalająca
Najbardziej podoba mi się ze wszystkich

Cytat:
To będzie najgorszy tydzień w moim życiu – szepnęła do siebie, przyśpieszając kroku.


Może nie będzie aż tak źle

Już nie mogę się doczekać dalszej części.
Dialogi rewelacyjne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neko.md
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 1231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:13, 29 Lis 2009    Temat postu:

Kika!
Świetnie!
Chciałam coś zacytować, jakiś ulubiony kawałek, fragment czy coś, ale zdałam sobie sprawę że musiałabym zacytować całą część.
Powiem tylko że super, extra etc.
czekam na next part!
weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:17, 29 Lis 2009    Temat postu:

Jestem pod wrażaniem twojego mgaśnego talentu !!! I nawet nie próbuj zaprzeczać
Ja już chcę wiedzieć co się stanie na tym zjeździe
Spędzą razem noc!!! Tego jestem pewna
Czekam
Oddana,
HuddyFan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Coccinella
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szpital Psychiatryczny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:34, 01 Gru 2009    Temat postu:

uhahaa!

Mówiłam Ci już, że jesteś niesamowita? Przezabawne, przehuddżersowe i świetnie rozegrane.
Ja mam tylko małe pytanie. Czy Wilson ma ADHD, albo coś bierze? Zachowuje się jak ciasteczkowy potwór... A Cuddy jest mięsożercą i wyjada sobie wargi.

genialne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:59, 03 Gru 2009    Temat postu:

Coccinella napisał:
Czy Wilson ma ADHD, albo coś bierze? Zachowuje się jak ciasteczkowy potwór... A Cuddy jest mięsożercą i wyjada sobie wargi.

genialne!


Podejrzewam, że zażywa jakieś niedozwolone substancje Ale spokojnie, jeszcze wszystko odwróci się przeciwko niemu, kto pod kim dołki kopie...

Dziękuję za wszystkie komentarze Następna część najpewniej w weekend, ale nie obiecuję
Buziam i miziam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:25, 14 Sty 2010    Temat postu:

Kto widział Kikę? ;>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AleXsiok
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła ;]
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:19, 14 Sty 2010    Temat postu:

Kiedy cd?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:04, 14 Sty 2010    Temat postu:

czekam na cd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:44, 16 Sty 2010    Temat postu:

jak wyżej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sylrich05
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 23 Lis 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Btm
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:01, 17 Sty 2010    Temat postu:

śliczne, śliczne, śliczne i jeszcze raz śliczne. czekam na cd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:24, 23 Sty 2010    Temat postu:

Witajcie,
oświadczam wszem i wobec, że Kika żyje... przynajmniej tymczasowo I jeśli nie zdechnie w natłoku kolokwiów, zbliżających się egzaminów i wszechogarniającego mrozu, to może w czasie moich nieszczęsnych ferii, coś się pojawi, aczkolwiek nie obiecuję, bo wena to strasznie zmienna kobieta jest...
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że mimo tak długiego przestoju nadal czekacie na dalszy ciąg
Całuję gorąco i uciekam do notatek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:39, 23 Sty 2010    Temat postu:

Kika żyje!

powodzenia życzę, ściskam gorąco i całuję,
baby


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez baby dnia Sob 12:40, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:59, 23 Sty 2010    Temat postu:

Taak!
Kiki jeszcze nie przysypało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:39, 24 Sty 2010    Temat postu:

Świetny fic. Ale tego się obawiałam, że zacznę czytać niedokończony ff okaże się on genialny i ciekawy i kurcze no i teraz się nie doczekam
Dobrze, że dopiero teraz skusiłam się go czytać... Dobrze, że wróciłaś
Czekam na cd oby był jak najszybciej...
Wena i czasu życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kikulec
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:39, 31 Sty 2010    Temat postu:

Kika, ja Cię baaardzo proszę, napisz ciąg dalszy!
Weny życzę i czasu, dużo czasu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 17 Lip 2010    Temat postu:

Ekhm... Tak to ja... Po wielu, wielu, wieeeelu bojach z tym opowiadaniem chyba wreszcie udało mi się znów o nie zaczepić. Ta część... no nie jest dobra, bo jakoś nie ciągnie mnie już do pisania takich "głupiutkich" opowiadanek... Starzeję się, ot co! Ale może się Wam spodoba, bo naprawdę bardzo bym chciała dokończyć to opko i nie zostawiać nic za sobą. Także... em... pomyślałam o dedykacji, ale nie wiem, czy ktoś będzie zadowolony z tego czegoś, co umieściłam niżej, ale mimo to pierwszą osobą jaka przyszła mi na myśl, jest HuddyFan. Tak Huffusiu, chciałam Ci tylko podziękować, za to, że zawsze jesteś ze mną, z moimi fikami, że sprawiają Ci one jakąś przyjemność. Dziękuję i pozdrawiam gorąco
Zapraszam do lektury,
Kika.



Część 4.


Stukot obcasów mieszał się z głośnymi wybuchami śmiechu, radosnymi powitaniami, wykrzykiwanymi z mijanych przez nią pokoi, oraz z coraz głośniejszą muzyką wydobywającą się z błoni kampusu. Zaciskając mocniej rękę na uchwycie walizki, spuściła głowę, próbując wtopić się w tłum i jak najszybciej przedrzeć do wydzielonego dla niej pokoju. W pięści nadal zgniatała karteczkę, którą kilka chwil wcześniej otrzymała w recepcji. Mimo że złość już powoli z niej ulatywała, to nadal nie potrafiła pozbyć się tego dziwnego uczucia, które zadomowiło się na dnie jej żołądka. Nie była w stanie dokładnie określić tej przypadłości, ale była pewna, że oscyluje ona pomiędzy przeraźliwym strachem i niepewnością a zwykłym zatruciem pokarmowym. I w tym momencie Lisa nie była pewna, z czego byłaby bardziej zadowolona.
Zatrzymując się w połowie korytarza, niepewnie rozwinęła małą, żółtą karteczkę, która, jak na złość, nadal pokazywał ten sam numer pokoju. Z niesmakiem wymalowanym na ustach powoli spojrzała na cyferki zawieszone na mahoniowych drzwiach: 307B. Tombak lśnił w popołudniowym słońcu, jak gdyby cieszył się ze spotkania z dawnymi znajomymi. Lisa odetchnęła ciężko i z bolesną świadomością braku odwrotu powoli ułożyła dłoń na klamce, delikatnie ją naciskając. Przez ułamek sekundy odniosła wrażenie, że wszystko wokół znikło. Że cały otaczający ją gwar nagle umilkł, ustępując miejsca cichemu skrzypieniu zawiasów. Przekraczając próg pokoju, poczuła się, jakby wstąpiła w jakieś niewidzialne wrota, które przeniosły ją do przeszłości. Znów widziała swój dawny pokój, na którego ścianach zaraz po zakwaterowaniu się porozwieszała plakaty ulubionych zespołów. Przed oczami ponownie miała zagracone szafki, pełne książek, ubrań i bibelotów. Niepewnie zrobiła krok w przód, bojąc się potknięcia o wyimaginowany stos rzeczy współlokatorki, które zawsze leżały tuż koło drzwi, czekając na kogoś nierozważnego, by skręcić mu kostkę. Ze śmiechem przypomniała sobie, jak wiele osób poległo zaraz przy drzwiach, wpadając na tę nieświadomą pułapkę. I znów słyszała gwar rozmów, znienawidzone wrzaski, dobiegające z prowizorycznego boiska do softballu, które znajdowało się tuż pod okami pokoju, oraz dźwięki muzyki dochodzącej ze starych gramofonów, które wydawały z siebie charakterystyczne trzaski i szumy, zawierając tym samym w sobie całą magię lat 80. Wszystko było takie, jakby ostatnie dwadzieścia lat nie miało w ogóle znaczenia, jakby nigdy nie istniało. Przez chwilę nawet przeraziła się, że znów zaliczy spóźnienie na zajęcia profesora Montgomery’ego. Ale jej wzrok nagle padł na róg pokoju, gdzie w niewielkiej wnęce stało kiedyś biurko z niemalże czarnego drewna. Dziś ustawiono tam donice z dużym fikusem. Biurko zniknęło, wiedziała już, że to, co niegdyś się wydarzyło, nigdy nie wróci. Że ona już nigdy przy nim nie usiądzie, zakuwając do egzaminów, że on już nigdy… Pokręciła głową, zamykając mocno powieki. Nie może pozwolić na to, aby wspomnienia złapały ją w swoją pułapkę, nie pozwoli, aby rządziły one jej życiem. Tak wiele lat z nimi walczyła, tak wiele wycierpiała, próbując wymazać w pamięci wszystko to, co kiedyś wydarzyło się w tych murach. To było już za nią, nie ma powrotu do przeszłości i nieważne jest to, że spoglądając przez okno znów zobaczy tę pamiętną ławeczkę, jezioro i park, w którego głębi ukryte jest jedno z drzew, które pewnie mogłaby teraz odnaleźć z zawiązanymi oczami. Chwile sprzed dwudziestu lat już nie istnieją, dziewczyna z tamtych chwil poległa razem z nimi.
- Ale fajnie, nie?
Odwróciła się w stronę drzwi, z których dobiegał piskliwy głosik. Uśmiechnęła się niepewnie.
- No… postarali się, nie ma co – westchnęła, siadając na jednym z łóżek i w myślach dziękując bogu, że te z czasów jej studiów musiały już dawno zginąć na tartaku.
- Chłopcy też dostali ten sam pokój, już zabrali się za rozbrajanie podłogi, ale okazało się, że wymienili deski. Tajna skrytka odeszła w niepamięć – zachichotała i robiąc ostrożny krok w głąb pokoju, roześmiała się jeszcze głośniej. Lisa przewróciła oczami, zastanawiając się, dlaczego i jej nie towarzyszyła tak ogromna radość z powrotu do Michigan? – A nie zgadniesz, kogo przed chwilą mijałam – Susy ciągnęła dalej, nie zważając na to, że Cuddy aktualnie tępo wpatrywała się w okno. – Melindę Vane… - syknęła, krzywiąc się cierpko.
- Kogo? – spytała, patrząc na koleżankę ze szczerym zdziwieniem.
- Vane! – jęknęła, siadając na łóżku i otwierając walizkę. – Naprawdę nie wiesz, która to? – spojrzała na Lisę znacząco.
- Suz, jakbym wiedziała, to przecież chyba bym nie pytała, prawda?
Mitchell kiwnęła głową.
- A pamiętasz absolwencką imprezę roku House’a? – Blondynka teraz uważnie obserwowała, jak wyraz twarzy rozmówczyni w sekundzie się zmienił. Uprzejme zdziwienie zniknęło pod wpływem niepewnego grymasu. Cuddy kiwnęła lekko głową, znów wbijając wzrok w widok za oknem. – To pewnie pamiętasz tę rudą zdzirę… - westchnęła, wyciągając z walizki pokrowiec z wieczorową sukienką.
- Coś kojarzę – mruknęła. – To może trzeba by było się przywitać? – rzuciła niepewnie.
- Taa… Chyba siekierą w plecy – syknęła.
- Suz, daj spokój. To było dwadzieścia lat temu… - westchnęła, patrząc na współlokatorkę z pobłażaniem.
- No, ale popatrz – zaczęła, podchodząc do okna. – Wszystko jest prawie takie, jak wtedy, tylko, że…
- Że my jesteśmy dużo starsze – wtrąciła z uśmiechem.
- Pff… Bez różnicy – mruknęła, puszczając jej oko. – Chodziło mi o uczucia, bo popatrz… Ja już nie nienawidzę Paula, a ty nie szalejesz za House’em, nie?
- No… - westchnęła. – Nie…
- O! – rzuciła, wyglądając przez okno. – Czy to nie jest ta sama ławka, co wtedy? No wiesz… - dodała patrząc uważnie na przyjaciółkę.
- Nie, to… to nie ta – odparła, odchodząc od okna. – O której jest ten bal powitalny? – zapytała, odchrząkując cicho.
- O dziewiętnastej… Mam nadzieje, że ta ruda flądra nie zmieści się do sukienki – warknęła cicho.
- Suz!
- Okej, okej… Już nic nie mówię – bąknęła, unosząc ręce w geście poddania, po czym roześmiała się głośno, a Lisa przez chwilę pomyślała, że może ten tydzień nie będzie aż tak zły?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Nie 21:01, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:56, 18 Lip 2010    Temat postu:

Kikuś, Kikuś! *skacze do góry*
O mamusiu! Kolejna część! *zaciesza*
Myślałam, że ta chwila nigdy nie nadejdzie. *wzrusza się* Napisałaś kolejną część!
Podoba mi się opis tego, jak Cuddy przypomina sobie lata kiedy była studentką, taki powrót do przeszłości. Ładnie opisane, Lisa wydaje się nie zadowolona, ale myślę, że zmieni swoje nastawienie.
Oj, nie mogę się doczekać tego balu. Coś czuję, że będzie się tam działo coś ciekawego.

Kika napisał:
(...)unosząc ręce w geście poddania, poczym roześmiała się głośno(...)

Znalazłam taki mały błąd. 'Po czym' piszę się oddzielnie.

No to pozostaje mi czekać na kolejną część.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Nie 20:59, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:14, 18 Lip 2010    Temat postu:

Rezerwuję
Komentarz pojawi się jutro

Edit: Pamiętam,że poprzednie trzy części czytałam,jak jeszcze nie byłam zarejestrowana i bardzo mi sie podobały
Aż tu jeden dzień patrzę,a tu doszła kolejna częśc ficka,którego czytałam tak dawno ;d
Wszystkie części bardzo fajne
Cuddy przypomniająca sobie czasy studencki
Ogólnie super
Czekam na cd; )


Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez daritta dnia Wto 15:16, 20 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:54, 18 Lip 2010    Temat postu:

Oj, Kika, co ja mogłabym powiedzieć, a czego Ty byś jeszcze nie wiedziała? Nie wiem czy jest w ogóle taka rzecz.

Ty wiesz, że piszesz cudownie, prawda?
Wiesz, że mnie bardzo się to wszystko podoba?
I z pewnością wiesz, że ten fik również jest świetny?

Jest zupełnie inny od tych, które dane mi było przeczytać wcześniej, a które napisałaś. Może dlatego, że, jak sama zaznaczyłaś, jest taką "głupiutką opowiastką". Lekką, śmieszną i przyjemną. W każdym bądź razie usiadłam sobie dzisiaj, po męczącej podróży, przypomniałam sobie, o czym były poprzednie części i przeczytałam tą ostatnią.

Zacznę od początku, bo tak jest podobno najlepiej. A na początku był Wilson. I to jaki! Wilson knujący intrygę. Wilson, któremu się to udaje. Wilson, którego uwielbiam. Cuddy daje się nabrać. Ba! House daje wiarę jego słowom. No i jadę razem, ale osobno, ale mimo wszystko jednak razem na zjazd absolwentów Wilson musi być z siebie bardzo dumny. Potem... potem jest tylko lepiej. House i Cuddy, którzy spotykają się już na miejscu. Super dialog i w ogóle super część. Ich początkowa kłótnia, ta specyficzna przepychanka słowna, spotkanie ze starymi znajomymi, na dodatek w tak dwuznacznej sytuacji i te ich późniejsze wykręty. Coś fantastycznego. No i doszłam do końca. Ładnie opisałaś to jak Cuddy, w pewnym sensie boi się wracać do przeszłości. Najpierw nie chciała jechać na zjazd, potem niekoniecznie chce wejść do dawnego pokoju, z taką niepewnością to wszytsko ogląda, a jednocześnie cieszy się. Podobają jej się wspomnienia. Nawet dawny bałagan w pokoju, hałasy zza okna. Później prześmieszny dialog z dawną przyjaciółką. Nie wiem, dlaczego, ale Susy mnie bawi. Jest cudowna w okazywaniu swojej dwudziestoletniej już nienawiści w stosunku do koleżanki. Najbardziej podobał mi się fragment, w którym wyrażała nadzieję, że Vane nie zmieści się w swoją sukienkę. To takie... babskie Coś czuję, że Lisa bardziej udaje obrażoną niż w rzeczywistości jest. Przecież kto normalny nie cieszyłby sie z obecności House'a? Ja bym się cieszyła Cuddy też musi.

Nie pozostaje mi nic innego jak zapewnić Cię raz jeszcze, że to co piszesz jest cudowne i powiadmić, że czekam na ciąg dalszy w nadziei, że pojawi się w mniejszym odstępie czasowym niż ta

Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:25, 19 Lip 2010    Temat postu:

Już się bałam, ze zapomniałaś o tym fiku
Bardzo mnie cieszy kolejna cześć
trudno mi powiedzieć coś oryginalnego, żeby się nie powtarzać po sobie i innych bardzo mi się podoba
Zresztą jak każdy Twój fik. Chociaż ten jakoś szczególnie przypadł mi do gustu Pewnie przez tą lekkość, bo zwykle nie widać jej w Twoich dziełach, w sensie, że zwykle piszesz tak bardziej na poważnie, chociaż tutaj w końcu też nie wiemy co i jak będzie. U Ciebie nie da się tego przewidzieć, cokolwiek piszesz, w końcu okazuje się, że jest inaczej niż nam się wydaje na początku. Zatem czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:37, 20 Lip 2010    Temat postu:

O jo joj
Nowa część

Kiedyś już czytałam tego ficka, ale nie było nowej części, więc nie pisałam komentarza
No więc bardzo, bardzo, bardzo podobały mi się wszystkie cztery części!
Świetny i oryginalny pomysł!
Czekam na ciąg dalszy!

Pozdrawiam,
marg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:39, 23 Lip 2010    Temat postu:

Ley ja też myślałam, że ta chwila nigdy nie nadejdzie, ale spręzyłam się i udało się coś napisać. Naprawdę wiele razy próbowałam, ale nic mi nie wychodziło... Ale jest i też ogromnie z tego powodu zacieszam Dziękuję za wskazanie błędu, się gamoń gdzieś przemknął

Daritta Dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podoba

Szpilko
Pyt. nr. 1 - Nie, nie wiem ;D
Pyt. nr. 2 - Nie wiem, ale chyba zaraz się dowiem
Pyt. nr. 3 - Nie jestem, co do tego przekonana
Tak, fik jest inny niż moje dotychczasowe (chociaż "Ten jedyny" był też dość lekki... Tak mi się wydaje przynajmniej ) I mimo, że w Waszym odbiorze to opowiadanie jest lekkie i przyjemne, to mi się to strasznie trudno pisze... Chyba wolę angsty i psychologiczne wynurzenia, także się nie zdziwcie, jak zaraz zamienię to opowiadanie w masakrę totalną
Dziękuję za komentarz

lisku, nie zapomniałam, a jedynie mój wen bardzo się wobec niego buntował. Lekkość w czytaniu jest, ale nie ma jej w moim pisaniu. Męczę się nad nim, ale zawzięłam się i go skończę!
Szczerze mówiąc, to akurat ten fik mi się nie podoba, jedyne, co mi się w miare mojego podobało to "Ten Jedyny", chociaż po namyśle po paru miesiącach po skończeniu go, stwierdzam, że dziś trochę inaczej bym go rozegrała
Dziękuję

marguerite. Dziękuję i cieszę się, że się podoba



Zapraszam na część kolejną, bez zbędnych wynurzeń
Pozdrawiam,
Kika.


Część 5.

- Jak ja nienawidzę takich imprez – westchnął głęboko, walcząc z guzikiem od mankietu koszuli. – Zjazd nieudaczników, którzy będą się chwalić, jacy to genialni nie są i jakimi to szpitalami nie trzęsą, a jedynym, czym mogą sobie potrząsnąć, to drobnymi w kieszeni – mruczał pod nosem, podczas gdy Paul z szerokim uśmiechem rozglądał się po sali balowej. Wszystko ozdobione było w barwy uczelni. Złotożółte draperie przeplatane były granatowymi wstęgami. Niewielkie, okrągłe stoliki, mieszczące po sześć osób, ustawiono w idealnie wyrównanej szachownicy pod dwoma najdłuższymi ścianami. Na wprost wejścia, pod przeciwległą ścianą na ogromnej scenie, w pełnej gotowości znajdowała się orkiestra, której nie powstydziłaby się nawet filharmonia. Całość obrazu dopełniał, ciągnący się na kilka metrów, bar i szwedzki stół. I w tym momencie Paul pomyślał, że warto było dla niego przejechać tyle mil.
- Mówiłeś coś? – zapytał z niegasnącym uśmiechem.
- A ty, co? Przybyłeś na zlot magików? - mruknął, mierząc przyjaciela kpiącym spojrzeniem. – Brakuje ci jeszcze cylindra i białego królika. - Marten przewrócił oczami, poprawiający przy tym przekręcającą się muszkę i spoglądając na towarzysza nieprzychylnym wzrokiem. Diagnosta widocznie za strój wieczorowy uznał trampki, dżinsy, wymiętą do granic możliwości koszulę, spod której wyzierał t-shirt, i sportową marynarkę.
- Obowiązywały stroje wizytowe, ale widać niektórzy nie potrafią czytać…
Ironiczny głosik rozległ się gdzieś za ich plecami. House zamruczał coś pod nosem, co Martenowi wydawało się być stekiem jakichś wyjątkowo brzydkich słów. Odwrócili się, napotykając przed sobą dwie kobiety. Blondynka miała na sobie koktajlową, szmaragdową sukienkę sięgającą tuż za kolano, natomiast brunetka odziana była w krwistoczerwoną sukienkę, która ściśle przylegała do ciała administratorki i ciągnęła się do kolan. Ogromną zagadkę, którą diagnosta obiecał sobie zbadać głębiej, stanowiło to, że sukienka nie posiadała z przodu dekoltu, co w ubiorze Cuddy stanowiło nie lada odstępstwo od normy. Paul uśmiechnął się szeroko i obejmując ramieniem żonę, wyszeptał jej coś na ucho, na co kobieta oblała się szkarłatnym rumieńcem.
- A ty chyba pomyliłaś imprezy, zjazd kółka dziwkarskiego piętro niżej – powiedział, uśmiechając się przymilnie.
- Palant… - warknęła i, mijając mężczyzn, ruszyła w głąb sali.
Rozwiązanie zagadki przyszło szybciej, niż House się tego spodziewał. Dekolt z przodu sukienki jakimś dziwnym trafem prześlizgnął się na tyły, sprawiając, że całe plecy Cuddy były nagie. Diagnosta westchnął przeciągle i powoli powlekł się do sali. Mijając obojętnie wykrzykiwane w jego stronę powitania i posyłane uśmiechy, opadł na jedno z krzesełek przy stoliku, który wcześnie zajęła pozostała trójka.
- Muszę się napić – jęknął, rozglądając się wokoło z kwaśną miną.
Paul kiwnął głową i z błyskiem w oku niemalże biegiem ruszył w kierunku baru. Susy przewróciła oczami, podnosząc się z krzesła.
- Idę go przypilnować, bo w najlepszym wypadku wróci tu za pół godziny i to na czworaka – warknęła, wbijając ostre spojrzenie w znikające w tłumie plecy męża.
- Rozmawiałeś z Wilsonem? – spytała Cuddy po chwili milczenia.
- Nie, ale napisał mi sms-a – odparł. – Bredził coś o dobrej zabawie… Ja się dopiero zabawię, jak wrócę. Jego doktor-miś może odliczać już dni do bolesnej i długiej śmierci.
Lisa zaśmiała się krótko, jednak uśmiech szybko zamarł na jej ustach, przeradzając się w niepewny grymas. House zmarszczył brwi i powoli powiódł wzrokiem za spojrzeniem administratorki. W ich stronę dostojnym krokiem przybliżała się kobieta z płomienna burzą rudych loków.
- Kto to? – zapytał, widząc, jak kobieta uśmiechnęła się do niego przymilnie, poprawiając dłonią skręt jednego z loków. – Znam ją?
- Rzekłabym, że nawet dogłębnie – mruknęła, wbijając wzrok i paznokcie w jedną z serwetek. House posłał jej zdziwione i uważne spojrzenie.
- Interesujące – wyszeptał, dostrzegając w oczach administratorki złowróżbne iskierki.
- Witaj, Liso…
Głos kobiety był tak przesiąknięty udawaną grzecznością i słodkością, że diagnoście w sekundzie zrobiło się niedobrze. Otaksował wzrokiem przybyłą, stwierdzając, że na siłę próbowała odmłodzić się o kilkanaście lat. Patrząc na jej twarz, dostrzegł delikatne zmarszczki, które jakiś niedouczony plastyk próbował niedbale rozciągnąć. House skrzywił się, w duchu współczując mężowi owej kobiety.
- Och, jest i Greg, prawda? Widzę, że jak zwykle razem? – zaświergotała, a diagnosta poczuł, jak jego żołądek niebezpiecznie się wygina. Skąd znał ten paskudny głosik?!
- Tak, jak widać… - Cuddy uśmiechnęła się promiennie, ale tylko House zauważył, że uśmiech ten nie objął jej oczu i był daleki od przyjemnego.
- Cieszę się, że drobne nieporozumienia nie wywarły na was wpływu – odpowiedziała z wymuszonym grymasem, który pewnie miał być uśmiechem. Diagnosta wygiął wargi w ironicznym uśmieszku, myśląc, że jakby wstawiono obie panie do baseniku z kisielem, to mogłoby być niezłe widowisko. – No, nic… Przyszłam się tylko przywitać…
- Taaa… na pewno – syknęła cicho Cuddy, przerywając Melindzie.
- …i życzyć miłej zabawy. Do zobaczenia.
- A niech cię piekło pochłonie… No i co się tak patrzysz? – warknęła do diagnosty. – Muszę się napić. – I nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie House’a, wstała od stolika i powoli ruszyła w stronę baru.
- Bardzo interesujące – mruknął, odprowadzając szefową wzrokiem.
- Widzę, że Vane wreszcie was znalazła… - Paul opadł na krzesło i podał diagnoście butelkę z piwem. – Pytała, czy może jesteście na zjeździe. Musiałem przytrzymać Suz, bo miała ewidentną ochotę wydrapać jej oczy – zaśmiał się donośnie, po czym upił kilka łyków z butelki.
- Vane? Co to za jedna? – zapytał, czując nieprzyjemny ścisk gdzieś na wysokości pępka. Jak on nienawidził, gdy czegoś nie wiedział!
- Żartujesz? – Szczere zdziwienie na twarzy przyjaciela, wprawiło diagnostę w jeszcze większą irytację. – Naprawdę, nie wiesz, kto to?
- Bystry to ty nie jesteś… - mruknął. – Powinieneś poznać Wilsona, dogadalibyście się…
- Co? – zapytał, lecz widząc znaczące spojrzenie House’a, pokręcił głową i nachylił się w jego kierunku. – Pamiętasz imprezę na zakończenie naszej szkoły? Tę na drugi dzień po wynikach z egzaminów końcowych?
- To była dobra impreza, nie?
- No… Mocna – odparł ze śmiechem.
- No to chyba logiczne, że nie bardzo to pamiętam? – żachnął się.
- Nic nie pamiętasz? – Uśmiechnął się szeroko, widząc, jak diagnosta pokręcił głową, a w jego oczach dostrzegł nutkę paniki. – Stary, to wiele ominęło twoją pamięć… Z tego, co ja kojarzę, to niezłe cuda wyprawiałeś z tą Vane… - Kiwnął głową z widocznym uznaniem i opadł na oparcie krzesła.
- To znaczy? – warknął.
- Serio, mam ci tłumaczyć? Ile ty masz lat? – Roześmiał się.
- Przecież… - skrzywił się z obrzydzeniem. – Ja bym jej kijem nie tknął…
- Nie zapominaj, że przez pierwsze lata studiów tykałeś kijem… i nie tylko… prawie wszystko, co się ruszało…
- O wypraszam sobie! Miałem wyraźne granice! – rzucił buńczucznie, jakby przed chwilą usłyszane zdanie, było najgorszą potwarzą.
- Taak… Miałeś: punkt pierwszy - dziewięćdziesiąt-sześćdziesiąt-dziewiędziesiąt, punkt drugi - ponad sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu… A później pewnego dnia granice zostały otwarte dla jednego z uchodźców. Sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu zapanowało nad twoim królestwem – powiedział ze śmiechem.
- Jesteś idiotą, wiesz? – warknął, rozglądając się wokoło.
- Mówiłeś mi to wiele razy… - wzruszył ramionami, otwierając kolejne piwo.
- Ale wracając do Vane… Czemu Cuddy i Suz tak jej nienawidzą? Przecież skoro coś z nią kombinowałem na imprezie, to, co im do tego? Lisa zerwała ze mną dzień wcześniej – mruknął, wpatrując się w administratorkę, która stała kilka metrów dalej i pochłaniała gorączkowo jakiegoś bardzo kolorowego drinka.
- To ty nic nie wiesz? – Wyraz rozbawienia, goszczący do tej pory na twarzy Martena, przerodził się w totalne zdziwienie zmieszane z dawką współczucia. House poczuł, że jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszy takie zdanie, to kogoś na pewno zamorduje. – No, to już nie jest pytanie do mnie… Ja się dowiedziałem przypadkiem i obiecałem, że nikomu już tego nie powtórzę… Także sorry, stary, ale musisz zapytać o to Lisy.
- Ale, o co dokładnie? – warknął.
- Zapytaj jej, gdzie była i co miała zamiar zrobić w dzień imprezy.
- Była u siebie, mówiła, że nie chce w tym uczestniczyć…
Marten uśmiechnął się niepewnie.
- Przykro mi, House, nic więcej nie mogę ci powiedzieć. – Wzruszył ramionami i, wbijając spojrzenie w tłum, który zaczął gromadzić się na parkiecie, pociągnął łyk z butelki.
House podążył za wzrokiem przyjaciela, wpatrując się niewidzącym spojrzeniem w tańczące pary. Wiedział, że przyjazd w to miejsce nie zakończy się niczym dobrym, ale po tej dziwnej rozmowie z Paulem jego niepewność i uczucie nadchodzącej katastrofy jeszcze bardziej się wzmocniły. Bo oto przeszłość, którą uważał za zamknięty, poukładany i w pełni zapisany rozdział, okazała się posiadać wiele luk, których nie potrafił wytłumaczyć. Przenosząc wzrok na Lisę i Suz, siedzące przy innym stoliku i rozmawiające ze sobą ze smętnymi minami, poczuł, że umknęło mu coś ważnego. Pokręcił zamaszyście głową i, sięgając po kolejną butelkę piwa, pomyślał, że nie może pozwolić, aby przeszłość zawładnęła jego życiem. Przecież to, co się już zdarzyło, nie może się powtórzyć. Nie ma powrotu do rzeczy utraconych… Zresztą, przecież nie chciałby tego… Co mógłby odzyskać w tym miejscu, poza kilkoma zakurzonymi wspomnieniami? Wzruszył ramionami, a jego wzrok powoli, bezwiednie odszukał w tłumie szaro-zielone oczy, które wpatrywały się w niego z niepokojem.

Noc była ciepła, a mrok skutecznie rozpraszał księżyc, który w towarzystwie miliardów gwiazd odbijał się w spokojnej, niemalże uśpionej tafli jeziora. Błonia kampusu rozbrzmiewały śmiechem, głośnymi rozmowami i sprośnymi piosenkami. House westchnął ciężko, powoli krocząc jedną z alejek i co rusz odwracając się za siebie, gdzie powinna majaczyć drobna postać. Zatrzymał się gwałtownie i mrużąc oczy, rozejrzał wkoło.
- Cuddy! – warknął głośno. – Utopiłaś się już?
- Miałeś mnie odprowadzić bezpiecznie do pokoju! – krzyknęła żałośnie.
Przewrócił oczami, patrząc w miejsce, z którego dochodził głos. Na jednej z ławek dostrzegł zwinięty kłębek, do złudzenia przypominający jego szefową.
- Mama nigdy ci nie powiedziała, że te kolorowe drinki są okropnie silne?
- Nie… - jęknęła. – Zaraz zwymiotuję…
- Mazel tow – mruknął, podchodząc do ławki i siadając obok kobiety. – Do akademika masz parę metrów, więc nie musisz spać na ławce…
- Tu mi wygodnie – sapnęła, zamykając oczy.
- A mogę cię tu zostawić?
- Ani mi się waż…
Wzruszył ramionami i powoli rozglądnął się wokoło, zawieszając na chwilę wzrok na jednym z okien akademika.
- W waszym pokoju świeci się światło, chyba Marten dotaszczył już Suz do łóżka – powiedział, uśmiechając się pod nosem. – Świętowałyście coś konkretnego?
- Wręcz przeciwnie – sapnęła, obejmując się ramionami i drżąc lekko.
House przewrócił oczami i wzdychając głęboko, ściągnął z siebie marynarkę, narzucając ją na ramiona Cuddy.
- Dzięki – szepnęła, okrywając się dokładnie.
Kiwnął jedynie głową, wpatrując się w taflę jeziora. Miał ochotę zadać jej jedno pytanie, które krążyło mu po głowie od kilku ładnych godzin i wiedział doskonale, że pewnie uzyskałby odpowiedź. Znał Cuddy i nieraz widział ją już w takim stanie. Zachowywała się wtedy jak dziecko, można było wyciągnąć z niej każdy sekret. House nie wiedział tylko, czy na pewno był gotowy na to, aby dowiedzieć się prawdy. Nie miał pojęcia, o co chodziło Paulowi, ale skoro Lisa tak zareagowała na kobietę, z którą House – chcąc, nie chcąc – miał do czynienia, to coś musiało być na rzeczy… I to coś poważnego. Przymknął oczy, oddychając głęboko. Nocne, świeże powietrze uderzało mu do głowy, wypłukując z krwi ostatnie promile. Jakże wiele teraz by oddał, żeby znaleźć się w swoim gabinecie i zatracić w medycznych zagadkach. Przynajmniej nie musiałby myśleć o tym wszystkim, co kiedyś się wydarzyło. Zmarszczył brwi i z roztargnieniem spojrzał za siebie. Tuż za ławką wyrastał ogromny, rozłożysty i stary dąb. Znał go skądś i znał tę ławkę…
- Cuddy? Śpisz…?
- Nie, nie żyję – jęknęła, otwierając oczy. – Jutro pęknie mi głowa – stęknęła, spoglądając na House’a. Czy jej się wydawało, czy w jego oczach dostrzegła nagle nutkę paniki? Marszcząc brwi, rozejrzała się wokoło. Dąb! Okna jej pokoju! Ławka! – House? Pamiętasz tę ławkę? – zapytała cicho, spuszczając wzrok.
Poczuł, jak w płucach nagle brakło mu powietrza. Spojrzał na Lisę uważnie, próbując odczytać coś z jej twarzy, ale wszystko skrywał cień padający od jednej, grubej gałęzi. Co miał jej odpowiedzieć? Że pamiętał? Wyszłoby na to, że nadal w pamięci skrywał ich wspólne wspomnienia. Odetchnął głęboko.
- Nie. A dlaczego miałbym? – spytał, idealnie udając obojętny ton.
- Nieważne… Tak tylko pytam – westchnęła i, podnosząc się z ławki, podała mu marynarkę. – Chyba już trafię – powiedziała, uśmiechając się lekko. – Dobranoc – szepnęła i powoli ruszyła w kierunku akademika.
- Cuddy? – zawołał, odwracając się w jej stronę. – Na śniadanie polecam kefir!
- Dzięki – odpowiedziała, śmiejąc się cicho.
Zmarszczył brwi i niepewnie ułożył dłoń na oparciu ławki.

- Nareszcie! – westchnął, opadając na ławeczkę. – Wolność! – krzyknął.
Przewróciła oczami, siadając obok niego i wtulając się w jego ramię.
- Więc masz już wszystkie egzaminy za sobą i za tydzień dostaniesz wyniki? – zapytała cicho, przymykając oczy i łapiąc na twarz ciepłe promienie majowego słońca.
- Tak… Za dwa tygodnie mam rozmowę w sprawie pracy – odparł, bawiąc się kosmykiem jej włosów.
- Gdzie?
- Tam, gdzie chciałem. Nowy Jork.
Kiwnęła głową, wzdychając ciężko. Spojrzał na nią uważnie. Była smutna.
- Co jest?
- Nic… - mruknęła, kręcąc głową. – Po prostu smutno mi, że za tydzień już cię tutaj nie będzie. Nie wiem nawet, czy jeszcze kiedykolwiek cię zobaczę…
- Sama tego chciałaś – rzucił, a w jego głosie bez problemu wyczuła nutę pretensji. Tak, to ona chciała, żeby wszystko trwało tylko do końca tego roku. Dobrze wiedziała, że związek na odległość nie miałby żadnych szans, a nie miała zamiaru prosić go o to, aby został w Michigan tylko dla niej. Nie miała do tego prawa.
- Wiem i nadal obstaję przy swoim. Ale to nie znaczy, że mam się z tego cieszyć…
Kiwnął głową i przygryzając wargi, wbił spojrzenie w jezioro.
- A gdybym został? – rzucił po chwili.
- Co? – podniosła się szybko, wbijając w niego spojrzenie.
- Gdybym został… W Michigan też są szpitale, mógłbym się tutaj zahaczyć na te dwa lata.
- Jak sobie to wyobrażasz? – zapytała. Zmarszczył brwi, widząc panikę wstępującą na jej twarz.
- Normalnie? Moglibyśmy nadal być razem i może… - westchnął, wyraźnie się wahając. – Może mogłoby to trwać już zawsze.
Uśmiechnęła się szeroko.
- Jakbym cię nie znała, uznałabym to za oświadczyny. Ale ty żartujesz, prawda? – zapytała. – Przecież wiem, że nigdy byś nie zamienił wymarzonej pracy dla na jakiś prowincjonalny szpitalik. – Pokiwała głową z wyraźnym rozbawieniem. – Nie ma co… Niezły z ciebie aktor – roześmiała się cicho.
- Jasne, że żartuję… – mruknął, uśmiechając się niepewnie.
- Dobra, ja muszę uciekać… W przeciwieństwie do ciebie, mój rok akademicki trwa dalej. Znowu spóźnię się na Montgomeryego, to będzie drugi raz w tym tygodniu, a jest środa.
- Jasne… Widzimy się wieczorem?
- Pewnie – rzuciła radośnie i nachylając się nad nim, pocałowała krótko. – Pa!
- Pa! – mruknął, odprowadzając ją wzrokiem.


Odwrócił się gwałtownie. Sylwetka Cuddy powoli znikała w klatce budynku. Odetchnął cicho. Pamiętał tę ławkę, no bo, jakby mógł zapomnieć? Przecież w tym miejscu dwadzieścia lat temu wszystko się skończyło. To Lisa zniszczyła wtedy ostatnią iskrę jego nadziei, zamieniając w żart jedną z najszczerszych i najważniejszych chwil w jego życiu. Westchnął głęboko i podnosząc się z ławki, powoli ruszył w kierunku męskiego akademika, ostatni raz spoglądając w okna budynku, w którym kilka chwil temu zniknęła Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szpilka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Maj 2010
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:47, 23 Lip 2010    Temat postu:

Kikuś, to teraz już naprawdę wszystko, wszyściutko wiesz Jak to nie jesteś przekonana? Pytam jak to jest możliwe? Zadziwiasz mnie tym jak mało wiesz na tak oczywiste tematy

Miałam spędzić miły wieczór i co? Najpierw był miły, potem wyśmienity, a teraz? Chyba awansował na fantastyczny. Właśnie wczoraj myślałam o tym, kiedy coś wstawisz. Może wyśniłam sobie tą część? A może to jedynie zbieg okoliczności? Nieważne. Ważne, że coś napisałaś Jak już dzisiaj gdzieś pisałam lubię dramaty, więc totalna masakra mnie nie odstraszy.

Co do samego fika. Podobała mi się ta część. Z każdym zdaniem coraz bardziej się wciągałam i gdy doszłam do końca ogarnęło mnie uczucie zawodu. Koniec? Tak szybko? Bradzo, ale to bardzo dobrze mi się to czytało. Cała sytuacja z Van jest niezwykle interesująca. Ciekawe jest to, że House nic nie pamięta. Ja, tak jak on, też chciałabym dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi, choć mogę się domyślać. Przyznam, że te domysły jedynie podsycają moją ciekawość. A później sytuacja na ławeczce. Coś fantastycznego. Jak to czytałam, jeszcze nie poznawszy zdania House'a na ten temat, to wiedziałam, że on nie żartował. On nie żartuje z takich spraw. Dlatego Cuddy mnie zirytowała. Wiem, o co jej w tej całej sytuacji chodziło, no ale jak mogła powiedzieć, że on żartuje? Przecież widomo, że nawet gdyby mówił najbardziej szczerze, to i tak po takim tekście by się do tego nie przyznał. Na końcu zrobiło mi się okropnie żal House'a. Nie powiem, żeby było to u mnie jakieś nowe uczucie, bo mi zawsze jest go żal. Wiadomo przecież, że bardziej gra twardziela obojętnego na wszystko, niż faktycznie nim jest. Ale w tej ostatniej scenie zobaczyłam jego minę, jego oczy i to jak znika w ciemności idąć w stronę akademika. Sam, utykając i milcząć przez resztę wieczoru. No i miałam ochotę podbiec do niego i go przytulić, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, że niczym nie powinien się przejmować. Obudziłaś we mnie jakieś dziwne uczucia

Absolutnie, stanowczo i nieodwołalnie mi się podoba! Ta część zauroczyła mnie najbardziej ze wszystkich. Nie wiem czy to dobrze, bo teraz będę nerwowo wypatrywała kolejnej. Oby pojawiła się szybko.

Nie będę Ci życzyła pomysłu, bo Twoje są fantastyczne. Nie będę Ci życzyła weny, bo przyjdzie jeśli tego zapragniesz. Życzę Ci czasu, bo jego najtrudniej zdobyć z tego wszystkiego.

Pozdrawiam
Szpilka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marguerite.
Epidemiolog
Epidemiolog


Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 1221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Debrzno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 23 Lip 2010    Temat postu:

Ojej. Jak szybko

Tak jak już wspomniała Szpilka, ta część jest zdecydowanie najlepsza ze wszystkich.
Sytuacja sama w sobie bardzo ciekawa, impreza (miejmy nadzieję, że nie ostatnia ) szkolna, tylko, że po dwudziestu latach...
Jestem pod wrażeniem tego, jak to napisałaś.
Bardzo podobał mi się fragment, kiedy Cuddy lekko (jasne - lekko ) podpita siedziała skulona na ławce. Wydawała się wtedy taka bezbronna.
A House... Jak to House. Chociaż dał jej swoją marynarkę, co było urocze

Wiesz dobrze, że ten fick nieodwołalnie ląduje na liście moich ulubionych (bez względu na to, jak go zakończysz, a mam szczerą nadzieję, że Wielkim Happy Huddy Endem ).

Pozdrawiam i proszę, żeby nowa część zawitała tu jak najszybciej, bo już nie mogę się doczekać.
marg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mika-house
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 19 Maj 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:20, 24 Lip 2010    Temat postu:

ooo super!! to jest EXtra genialistyczne!! az szkoda ze nie ma wiecej... czekam!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin