Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

To tylko gra, gra, gra, namiętność prowokuje... [NZ/P]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eye_roller
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: deep whole

PostWysłany: Nie 22:56, 12 Paź 2008    Temat postu:

padlam z wrażenia
teraz to chyba już testu na to jaką postacią z Housa jestem nie zrobię nigdy więcej xD

mam nadzieję że szybciutko pojawi się kolejna część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bereśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:00, 13 Paź 2008    Temat postu:

No więc początek rozbrajający

Cytat:
Cameron, trzymając dłoń przy czole jak prawdziwa dama, z gracją słonia zwaliła się na łóżko, uderzając mocno potylicą w ścianę. Głos na chwilę jej się załamał, ale hardo kontynuowała:

przy tym fragmencie umarłam po raz pierwszy

Cytat:
„Cuddy, Cuddy ty wywłoko stara
przypominasz sennego koszmara!”

Gdy krzyczała te słowa wprost w kamerę, z jej oczu ciekły łzy, a całym ciałem wstrząsały drgawki. Wyglądało to prawie jak atak epilepsji. Nie przejmowała się tym, że wraz z okrzykami z jej ust wydostawała się ślina, kropiąca wszystko dookoła, włącznie z obiektywem. Przez to obraz stał się trochę rozmazany, na szczęście wciąż dobrze widoczny.

tu umarłam po raz drugi

Cytat:
Poziom tych rymów był druzgocący. Foreman nie mógł powstrzymać opętańczego chichotu. Gdy Cameron spojrzała w obiektyw z cielęcym wyrazem twarzy, który ciężko było rozgryźć (w jej oczach malowała się całkowita bezmyślność i brak jakiejkolwiek inteligencji), prawie spadł z krzesła. W ostatniej chwili przytrzymał się stołu.

a tu po raz trzeci i przyznaję że też prawie spadłam z krzesła ale to jest taki mały szczegół

Po przeczytaniu tego fragmentu jeszcze chyba z 10 minut się śmiałam

CUDNE

Pozdrawiam i weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:52, 13 Paź 2008    Temat postu:

whoopee, dobrze wiemy, że uwielbiasz takie komentarze (bo kto ich nie lubi? )
Ale one aż same się piszą, bo skoro wklejasz takie świetne fragmenty trudno żeby tego nie chwalić

buziaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:47, 13 Paź 2008    Temat postu:

Cameron odwaliło xD
Super i czekam na wiecej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:15, 13 Paź 2008    Temat postu:

Fragment rozbrajający,
Cameron blee, po poprzednich fragmentach myślałam, że ona jest po prostu głupia, a to normalnie wariatka, tylko, żeby nikomu nic nie zrobiła (Foremanowi też - Ku Klux Klan nam niepotrzebny).
Oczywiście rymy Cameron powalają, wywałują u mnie ostry atak śmiechu.
Cieszę się, że ten fik idzie w takim kierunku, bo wbrew pozorom uważam, że trudniej jest naprawdę rozśmieszyć czytelnika niż pisać coś smutnego. Oczywiście po fragmencie kłótni widać, że pisanie o czymś poważnym idzie Wam (jeśli dalej razem piszecie) świetnie.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KasiaPL
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:07, 14 Paź 2008    Temat postu:

Ten fik jest po prostu zajebiaszczy xD Wiersze Cameron są ekstra haha
Kiedy kolejna część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:27, 15 Paź 2008    Temat postu:

Dlaczego ja to przeczytałam dopiero teraaz?!! Boże, to jest - ohh i ahh - absolutnie cudowne, świetne, utalentowane i wciągające!! Zaczynam się bać Cameron, House ma pecha . Nie zdziwiłabym się, widząc w jej domu ołtarzyk ze zdjęciem House'a i jego wytrzaśniętymi skądś bokserkami jako wotum czy coś . Żal mi Cuddy i Grega, ta kłótnia raniła... mam nadzieję, że się pogodzą, jednocząc siły związani gdzieś w ciemnej piwnicy , oczywiście przez naszą drogą Cam . Fik normalnie pokłony bić , gratuluję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:07, 18 Paź 2008    Temat postu:

kiedy będzie dalszy ciąg?
pozdrawiam i życzę weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:53, 18 Paź 2008    Temat postu:

Nadrobiłam ogromne zaległości w czytaniu, więc przeczytałam od razu wszystkie odcinki. Gdyby ktoś mnie widział... Nie mogłam przestać się śmiać. A ostatni odcinek... Toż to było najprawdziwsze cudo! xD Śmiałam się jak opętana. I nadal ten "" nie chce zejść mi z twarzy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:32, 18 Paź 2008    Temat postu:

Kiedy będzie dalej ... mam nadzieję że szybko *prosi*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:40, 18 Paź 2008    Temat postu:

OmG!
Padłam i jeszcze leże
To jest bosskie
Jak bym miała cytować to musiala bym cala czesc skopiowac, wiec nie bede
Czekam na wiecej i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:26, 19 Paź 2008    Temat postu:



Dzięki

A następna część będzie, kiedy tylko dojdziemy do konsensusu w pewnej kwestii. I napiszemy do końca. Ale kiedy? Ciężko powiedzieć. Nawet bardzo

Pozdrawiam wszystkich


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kmyhair
Gość





PostWysłany: Czw 13:05, 23 Paź 2008    Temat postu:

OMG! Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam jakiegokolwiek fika. Już dawno temu nieco zniechęcona pomysłami wciąż "w ten sam deseń" rozwiązanych relacji huddowych, po prostu przestałam zaglądać do tego wątku. Mój Boże, jakiż bym błąd popełniła, nie czytając Waszego dzieła. Baby! Już dawno nikt mnie tak nie rozwalił. Wasz fik jest spełnieniem wszystkich moich marzeń czytelniczych, jakie mogę mieć na tym forum. GENIALNE! MISTRZOSTWO ŚWIATA! NAJLEPSZE W KOSMOSIE! BEZKONKURENCYJNE! (no dobra, bo jeszcze dostanę osta za uporczywe używanie wielkich liter ).

Kilka spostrzeżeń, które w tej chwili są w stanie przyjść mi do głowy (aż się dziwię , że po zakończonej lekturze jestem w stanie wykrzesać z siebie jakieś relatywnie logiczne myśli ):

1. Cameron... Cóż... Tego się nie spodziewałam... Ja ją nawet w Waszym fiku POLUBIŁAM. Po pijaku jest rozczulająca, prawie mogłabym się z nią zakumplować

2. Wątek z laptopem spowodował, że:
a. monitor mam zapluty, a nie mogę nigdzie znaleźć chusteczek do LCD - w związku z tym nie wiem jak to się dla monitora skończy
b. boli mnie przepona, mięśnie żuchwy, popłakałam się - w związku z tym rozmazałam sie i wyglądam jak miś panda
c. przeczytałam ten odcinek już 5 razy - za piątym razem obiecałam sobie, ze TO JUŻ OSTATNI RAZ, ale wciąż mam ochotę przeczytać od początku "laptopowy wątek"
d.mam ochotę wydać tomik poezji cameronowych - na bank stałby się przebojem na rynku poetyckim

3. Scena z dopinaniem sukienki cuddy... rozwaliła mnie KOMPLETNIE. Sama pisałam erotyczne sceny w fikach i to nawet takie, których nie udostępniałam nieletnim czytelnikom, ale żadna z nich nie miała w sobie tyle erotyzmu, napięcia, gorąca i seksu, co Ta Wasza z pozoru dość niewinna scena. Jesteście w tym względzie moimi mistrzyniami. Przy czytaniu tej sceny miałam miękkie nogi, suchość w gardle, przyspieszone tętno, podwyższone ciśnienie, może nawet stan przedzawałowy... Ufff... Sama się dziwię, ze uszłam z tego z życiem...

4. Sama nie przepadam za tego rodzaju komentarzami, bowiem osobiście nie znosiłam popędzania, które jakoś mało na mnie motywująco działało i wpędzało w takie poczucie winy wobec czytelników, że natychmiast zapadałam na niemoc twórczą..., ale muszę... niestety... napisać... KIEDY KOLEJNA CZĘŚĆ?!

To na razie tyle... Dzięki za tego fikulca. Warto było wrócić do wątku opowiadań huddystycznych


Ostatnio zmieniony przez kmyhair dnia Czw 13:15, 23 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
tonsils_hockey
Internista
Internista


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 14:10, 26 Paź 2008    Temat postu:

Trochę długo to trwało, ale chciałyśmy po prostu dopracować tekst ... a następna część jest już w drodze


________________________________________________


Wyszedł już jakiś dobry kwadrans temu. Zdążyła się w tym czasie opanować. Siedziała nadal w tym samym miejscu, patrzyła w lusterko i poprawiała makijaż. Nienawidziła świata, problemów, House’a… ale najbardziej nienawidziła siebie. Obwiniała się o to, co się stało. Już nie chodziło wcale o tego pacjenta ze złamanym nosem, on i tak był tylko pretekstem. Cuddy była pewna, że House miał rację w innej kwestii. Bolało, i to cholernie mocno, ale przecież nie pierwszy raz. Westchnęła i wystukała numer.
„Szpital to nie miejsce na załatwianie takich spraw”, skarciła siebie szybko, czując, że jej myśli znów zaczynają odpływać w niebezpiecznym kierunku.

- Powiedz temu pacjentowi ze złamanym nosem, że już do niego idę – powiedziała do słuchawki. – Jak to wyszedł? – Pielęgniarka mówiła coś jeszcze, a Cuddy spojrzała na zegarek- no tak, minęło już dość sporo czasu od samego incydentu. Usłyszała jeszcze, że obiecywał i groził, że przyjdzie jutro, więc po prostu odłożyła słuchawkę.

- Nie będzie mnie już dzisiaj – powiedziała jeszcze do asystentki, wychodząc z gabinetu.

Pojechała prosto do domu. Wzięła ciepłą kąpiel i próbowała się odprężyć. Jej myśli i tak krążyły wciąż wokół krzywdzących słów House’a.
Ubrała się w jakieś jeansy i sweter i usiadła przy stole w kuchni z parującym kubkiem herbaty. Tak naprawdę wyjść miała niewiele.
Mogła powiedzieć House’owi, że… No właśnie, że co, że coś do niego czuje? Owszem, łatwiej było udawać, że to tylko gra, ale jej nagłe wewnętrzne rozszczepienie na „rozum” i „uczucia” i ich zaciekła walka, całkiem ją osłabiły. Bała się nazwać emocje, które nią ogarnęły, które on mógł rozbudzić jednym dłuższym spojrzeniem albo nieistotnym i przelotnym dotykiem. Wiedziała, że jeśli szybko czegoś nie wybierze, jej mały i osobisty świat ulegnie całkowitej zagładzie.
Była jeszcze druga opcja. Odstawić na bok uczucia, postawić na pracę. Robiła tak przez te wszystkie lata i było dobrze, prawda? Nie bała się już samotności, można powiedzieć, że się że nią oswoiła. Być może znajdzie się ktoś inny, kto będzie potrafił ją przepędzić.
Uśmiechnęła się do siebie. Tak, ostatnie rozwiązanie wyjątkowo przypadło jej do gustu. House- pracownik, nie przyjaciel. Nie kochanek. Wystarczy tylko ograniczyć kontakty z nim do minimum. Proste.
Taki był jej ostateczny wyrok.


Tymczasem House stanął dokładnie przed głównym wejściem do szpitala i rozejrzał się, zastanawiając się, co teraz zrobić. Tak naprawdę w obecnej chwili nie chciało mu się nic- chodzić, myśleć, grać, pić nawet. Kiedy w końcu zimne powietrze ogarnęło go całego i dało się poczuć, powoli pokuśtykał w stronę swojego samochodu i odjechał do domu.
Rozwalił się na kanapie, laskę rzucił gdzieś w kąt. W mieszkaniu było dość chłodno, ale House znajdował się już gdzieś daleko, obok rzeczywistości i czasu. Musiał przeanalizować swoją sytuację i znów zdecydować- walczyć, czy odpuścić.
Przypomniał sobie swoje własne przemyślenia z samego rana, kiedy obiecywał sobie, że udowodni jej, że jest czegoś wart. No i proszę, popisał się wręcz wzorowo. Za obronę jej czci! (i przez wybuch zazdrości) jeszcze bardziej go nienawidzi. Przypomniał sobie znowu, że rano też obiecywał sobie, że „jeszcze będzie dobry moment”. Cudownie.

- Kocham życie – powiedział w przestrzeń, ni stąd ni zowąd.

Za oknem było już ciemno. Poczłapał do lodówki i wyjął wszystko to, co jeszcze nadawało się do spożycia. Myśli od razu zrobiły się jakby przejrzystsze, w House’a wstąpiła energia. „Jestem dupkiem, ma rację”, myślał, konsumując obiadokolację. Z czasem coraz bardziej oswajał się z podświadomie już dawno podjętą decyzją. „Muszę ją przeprosić”, powtarzał sobie, odkładając szczoteczkę do mycia zębów i przyglądając się swojemu odbiciu. Po chwili intensywnego wpatrywania się sobie w oczy, posłał sobie buziaczka. „I tak mnie kocha”, uśmiechnął się do siebie ostatni raz i wyszedł z mieszkania. Kierował się prosto do domu szefowej, przekonany o tym, że nic nie jest w stanie zaburzyć jego determinacji, a Cuddy, gdy tylko wysłucha jego szczerych przeprosin, zrozumie swoje uczucia i pragnienia i rzuci mu się na szyję. O tak, House kochał życie jak nikt inny.


Kiedy dotarł wreszcie do jej drzwi, bez wahania zapukał i wyprężył się. Nie łudził się aż tak bardzo- szacował, że przekonanie Cuddy zajmie mu jakieś pół godziny. Jednak mina, z którą otwarła mu drzwi, nie wróżyła pomyślności.

- Hej! – krzyknął, kiedy próbowała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. W ostatniej chwili przytrzymał je ręką.

- Nie mamy o czym rozmawiać – powiedziała i zagrodziła mu wejście do środka.

- Doprawdy? – rzekł spokojnie i wprosił się do jej domu, bez problemu przepychając się między drzwiami a Cuddy.

- Masz 5 minut – odpowiedziała, z rezygnacją zamykając drzwi i przeszła do salonu.
Milczeli przez chwilę, stojąc w bezpiecznej odległości od siebie.

- Czas ci ucieka, więc albo przejdziesz do rzeczy, albo po prostu wyjdź, House - powiedziała Cuddy.

- Chciałem... chciałem ci wyjaśnić to, co dzisiaj zaszło w przychodni, cała ta sprawa z pacjentem…

- Nie wiem czy chcę tego słuchać.

- Cuddy, uderzyłem go z twojego powodu.

- Co ty wygadujesz House, próbujesz jeszcze mi teraz wmówić, że to wszystko to MOJA wina? Brałeś coś dzisiaj?

- Nie, to nie twoja wina, ty byłaś powodem... ten idiota cię obraził.

- House, ja go nawet nie znam, jak mógłby mnie obrażać?

- Rano w przychodni nasłuchał się plotek na nasz temat.

- Nasz?

- Na temat ciebie i mnie.

- Ale skąd oni mieliby cokolwiek wiedzieć? - spytała z powątpiewaniem w głosie - jeśli próbujesz się teraz jakoś głupio wykręcać, to pożałujesz tego, House.

- Gdybyś słyszała jego uwagi na twój temat, to byś zrozumiała moją reakcję - próbował się bronić.

- Przywykłam już do takich uwag. Dzięki tobie, nigdy nie przebierałeś w słowach, jeśli chodzi o mnie.

- Ale ja mogę - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.

- To wszystko? - spytała oschle - jeśli tak, to bądź łaskawy wyjść. - Wskazała mu drzwi.

- Cuddy, nie udawaj, że ci na mnie nie zależy, wiem, że jestem dla ciebie ważny, tak samo, jak ty dla mnie.

- O czym ty w ogóle mówisz? - miała nadzieję, że udało się jej pozbawić głos emocji, które w niej wzbudził.

- Za każdym razem, kiedy naginałem zasady, rozwalałem sprzęt, obrażałem pacjentów, nie pracowałem w klinice, obrażałem inwestorów, wyśmiewałem cię przy wszystkich, w końcu zawsze stawałaś po mojej stronie, broniłaś mnie. Robiłaś to wszystko dla mnie, bo bałaś się, że możesz mnie stracić.

- Ja… ale… nie! – Szybko zbił ją z tropu. Przez ułamek sekundy musiała zastanowić się, czy łatwiej jest zamaskować zakłopotanie przez wypieranie się czy wyszydzenie jego rewelacji. Wyczuł to wahanie i wiedział już, że Cuddy nie ma szans.

- Tak, tak, robiłaś – odpowiedział spokojnie, pewien siebie.

- Niieee. Nie! Robiłam to, bo, jak już wiele razy powtarzałam, jesteś wartościowy dla szpitala. To wszystko. – Mówiła szybko, ale zdecydowanie, choć nie patrząc mu w oczy. Udało się go przekonać… prawie.

- Ahaa. A teraz… - jej zacięta reakcja nawet go trochę bawiła, więc uśmiechnął się lekko i po chwili bezczelnie rozsiadł się w fotelu.

- A teraz jestem wściekła, bo pobiłeś pacjenta, to takie trudne do zrozumienia? – przerwała mu. Na policzki wstąpiły jej rumieńce. Dopiero co podjęła decyzję, słuszną decyzję, a on teraz przychodzi sobie jak gdyby nigdy nic i próbuje zburzyć cały nowy porządek, który sobie zaplanowała. Tak nie może być!

- Ależ skąąąąd, za kogo ty mnie masz? Nie jestem osłem – oburzył się. – I i tak wiem, że szpital obyłby się i beze mnie, w przeciwieństwie do ciebie – specjalnie zaakcentował ostatnie słowa, żeby ją sprowokować. Tymczasem Cuddy zmieniła taktykę.

- Ach tak? – Stała z założonymi rękami i pewnie patrzyła w te jego przenikliwe, niebieskie oczy.

- Właśnie tak – przytaknął, nie tracąc kontaktu.

- Wiesz co, House? Pozwól, że ci coś wytłumaczę, bo chyba nie łapiesz. – Mówiła wolno i spokojnie. - Napracowałam się wiele „w przeciwieństwie do ciebie”, żeby osiągnąć to, co teraz mam. Szpital JEST dla mnie ważny, nawet nie wiesz jak bardzo. – Przerwała na chwilę, ale po chwili kontynuowała - dla mnie jesteś tylko jednym z wabików ściągających pokręconych a zarazem bogatych sponsorów, dzięki którym szpital może się rozwijać. Niczym więcej, House. Przykro mi.

- Hm. – Trochę wystraszył się stanowczości w jej spojrzeniu, ale uznał, że to tylko kwestia dobrej gry aktorskiej. - Sprawa jest o wiele prostsza niż ci się wydaje. Stworzyłaś sobie taką teorię i przekonujesz do niej wszystkich dookoła, łącznie z sobą, ale mnie tak łatwo nie nabierzesz, jak siebie. Bo widzę, że… - House nagle spoważniał. - Kiedy patrzę ci w oczy… - Z trudem wstał i stanął naprzeciwko niej. Blisko. Za blisko. - To…

- Oszalałeś? – ofuknęła go i cofnęła się. Coraz mniej jej się to podobało. Przed chwilą House był taki, jak zwykle- ironiczny, żartobliwy. Ale ton, z jakim wypowiedział ostatnie słowa, zaniepokoił ją.

- Nie, po prostu… - Zrozumiał, że wymyka mu się spod kontroli. - Nie bądź taka „zawstydzona”. Mam na ciebie wpływ, rozumiem.

- Al... ja… - Zająknęła się po raz kolejny. - Nie zatrudniłam cię tylko ze względu na ciebie, House! I nie bronię, a raczej broniłam, też. Nie pochlebiaj sobie tak. - Jej też nie było już do śmiechu. - śmieszne. Albo żałosne.

- Uwierz mi, że…

- Nie obchodzi mnie to! Naprawdę. Jeżeli nadal chcesz tu stać i łudzić się, proszę bardzo, ale proponuję, byś znalazł sobie do tego dom kogoś innego, bo widzisz, jestem zmęczona. – To było zdecydowanie zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień. - Jakiś świr pobił pacjenta w szpitalu i w dodatku nie chce go przeprosić, wyobrażasz to sobie? Więc chodź, odprowadzę cię pod drzwi… - spokojnie przeszła do korytarza. - Idziemy, idziemy… - poganiała go, widząc, że nie rusza się z miejsca. - Dobra. W takim razie ja nie będę cię odprowadzać, ale i tak wychodzisz, bo naprawdę potrzebuję odpoczynku.

- Nie – odpowiedział cicho.

- Nie? Ni.. – Spojrzała na niego i bezradnie wzruszyła ramionami. - Ok. Dobrze. Dobranoc. – Ruszyła w stronę pokoju, ale zdążył ją zatrzymać.

- Wysłuchaj mnie… - trzymał ją za ramiona, nie pozwalając uciec.

- Nie, nie, nie – potrząsała głową, chociaż wiedziała, że jego słowa i tak zapiszą jej się w pamięci.

- Całowaliśmy się – mówił uparcie dalej, nie zważając na jej protesty.

- NIE, NIE, NIE!

- Tak, całowaliśmy się przed tym, jak rano uciekłaś! Przeraża cię to i… - podniósł głos, próbując ją przekrzyczeć

- Wychodzisz – wyrwała się i wróciła do drzwi.

- Nie!

- Wychodzisz! – powtórzyła, wierząc jeszcze, że jeśli teraz wyjdzie, na pewno wytrwa w swoich nowych postanowieniach.

- Nie, dopóki nie przyznasz, że całowaliśmy się. I chciałaś, żeby to się stało. – Patrzył jej w oczy. - Oboje to wiemy. Tej nocy do czegoś doszło... nie możesz udawać, że nic się nie stało, po prostu nie możesz! – Cuddy zacisnęła usta. Była kompletnie rozdarta.

- Jesteś aroganckim, zajętym tylko sobą dupkiem. – zaczęła wolno. - Daj spokój, naprawdę myślałeś, że coś jest między nami? Jesteś bardziej naiwny niż myślałam, żyjesz złudzeniami – znów wypowiadała słowa, których żałowała. Jego przeciągłe i trochę smutne spojrzenie jeszcze ją w tym utwierdziło.

- Wyjdź. No już - gestem wskazała mu otwarte już drzwi. Kolejne przeciągające się, wzbudzające masę poczucia winy spojrzenie. - Ok, może jestem zbyt słaba, żeby cię wyrzucić, ale to nie znaczy, że masz tu tak sterczeć.

- Nie przekonuje mnie to – odezwał się wreszcie. Przyszedł tu, żeby naprawić to, co ze zepsuł. Nie może poddać się teraz tylko dlatego, że ona zaprzecza prawdzie, nawet wbrew sobie.

- Co?

- To wszystko, co teraz mówisz i robisz, kompletnie mnie to nie przekonuje. Całe to przedstawienie, które teraz robisz. Potrafię cię bez problemu przejrzeć. Znam cię, pamiętam, jak zachowywałaś się tamtej nocy, więc nie wmawiaj mi teraz, że to, co się wydarzyło, nic nie znaczy. – Na takie słowa nie miała komentarza. Odwróciła wzrok i trzasnęła drzwiami.

- Boooże - powiedziała, wchodząc do salonu i opierając się plecami o ścianę.
Podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu. Podskoczyła jak oparzona.

- Wiesz co? Czekaj... musisz sobie znaleźć jakiegoś „nie-do-zdiagnozowania” pacjenta, bo masz za dużo czasu na myślenie.

- Wiem, że to pamiętasz tak dobrze, jak ja - powiedział, spoglądając jej głęboko w oczy - że ciągle o tym myślisz, wyobrażasz sobie tamten wieczór, nie potrafisz się pozbyć tego obrazu z pamięci - kontynuował, zbliżając się do niej coraz bardziej. Teraz ucieczka była już praktycznie niemożliwa. A zresztą, jaka ucieczka? Cuddy bez problemu utonęła w jego hipnotyzującym spojrzeniu. - Myślisz o tym nawet w tym momencie - dodał, cały czas patrząc jej w oczy. - Siedzieliśmy tak blisko siebie, mogłem wreszcie cię dotknąć, poczuć… pamiętam, jak reagowałaś na moje pocałunki… - mówił coraz ciszej, przenosząc wzrok z jej przymrużonych oczu na lekko rozchylone usta. - Ile razy odgrywałaś tę scenę w myślach, zastanawiając się, co by było, gdybyśmy posunęli się dalej? - wyszeptał jej do ucha. Zamknęła oczy, w duszy całkowicie się z nim zgadzając. Poczuła, jak obejmuje ją w talii, by wreszcie połączyć swoje usta z jej w tak oczekiwanym przez oboje pocałunku… Chciała go odepchnąć, lecz zamiast tego przyciągnęła jeszcze bliżej do siebie. Jej ręce spoczęły na jego ramionach, poddała się pieszczocie. Ujął jej twarz w swoje ręce i pogłębił pocałunek. To był moment, w którym się opamiętała. Odepchnęła go od siebie i spoliczkowała.

- Co ty do cholery wyprawiasz? Jak śmiesz? Jak mogłeś zrobić coś takiego, co ty sobie wyobrażasz? - panika w jej głośnie była aż za nadto słyszalna - myślisz, że kim ty jesteś? Przychodzisz tutaj i rzucasz się na mnie! - starała się opanować drżenie rąk.

- Cuddy, uspokój się...

- Uspokoić? Chcę, żebyś wyszedł! - weszła mu w słowo

- Rozumiem, że jesteś wzburzona, ale tez brałaś w tym udział. Całowałaś mnie, Cuddy - powiedział spokojnie

- WYJDŹ - krzyknęła, starając się go w popłochu wypchnąć za drzwi.

Skapitulował. Spojrzał na nią ostatni raz i otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, jednak bez słowa odszedł. Nagle Cuddy poczuła się bardzo samotna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eye_roller
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: deep whole

PostWysłany: Nie 14:30, 26 Paź 2008    Temat postu:

OMG. nie polepszacie mojego stanu.
tak więc- czytając ten kawałek doszłam do następujących wniosków- House jest aroganckim dupkiem, Cuddy jest dupkiem, squeee-całują się-nareszcie!, Cuddy jest dupkiem. nie wierzę w to co mówię o Cuddy (whoopee-nie bij. ale ty wiesz że ja kocham ).
ale taki fik. omg. mam nadzieję że cd będzie szybciej niz ten rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tonsils_hockey
Internista
Internista


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 14:35, 26 Paź 2008    Temat postu:

Eeee tam od razu dupkiem, boi się kobieta ...
I panikuje ... widać chyba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:42, 26 Paź 2008    Temat postu:

Oh Gooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooood... Cuddy, TAKI przystojny, inteligentny diagnosta, przychodzi i "rzuca się na ciebie", a ty go jeszcze odtrącasz i ranisz?? Wstydź się, a fe!
Cała ich rozmowa była bardzo dobrze dopracowana, just great, naprawdę przeżywałam to razem z nimi.
Ja chcę nową część z prędkością światła !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:58, 26 Paź 2008    Temat postu:

Ratunku!! Gdzie moja szczęka, która opadła mi do podłogi, hm?!
O gosz! Za dużo by było cytowania, gdybym chciała przepisać wszystkie fragmenty, które mi się podobały!
Cudddy... CO to za kobieta! Przychodzi do niej lekarz jej marzeń, a ta nic! Opiera się i mówi, że to nic nie znaczyło. Pff! I tak wielkie uznanie dla Housa, ze po jej pierwszym tekście nie wyszedł! *patrzy smutnymi oczami na sadystki*
Jeśli Cuddy myśli, ze takie proste będzie zdegradowanie Housa do roli tylko swojego podwładnego, to się grubo myli, ot co!
On się biedny wytłumaczył, wyjaśnił jej wszystko, a ona zamiast go zaciagnąć do swojej sypialni i zedrzeć z niego ubranie, to jakieś głupie powody wymyśla!
Piękny fragment, a ja do końca jednak miałam nadzieję, że ją jakoś przekona...
House teraz wyjedzie i nie wróci, czy go przejedzie ciężarówka?
Mam złe przeczucia...
Ale i tak niecierpliwie czekam na cd, bo to było boskie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jeanne dnia Nie 15:16, 26 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:00, 26 Paź 2008    Temat postu:

O God !!! Straszne !! Ale oni sie pogądzą co

Czekam na next i Wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:03, 26 Paź 2008    Temat postu:

nieeeeeeeee...
przepraszam z góry za to, co właśnie napiszę, ale... Boże, jaka ona głupia!
jak mogła go wyrzucić... przecież on ma 100% racji... i jest taki... aaaaa... nawet nie umiem tego wyrazić

czekam strasznie niecierpliwie na kolejną część, bo nie wytrzymam po prostu...
pozdrawiam gorąco

aha, nie muszę chyba pisać, że mi się podobało, bo to raczej oczywiste, nie? tak tylko dla formalności napiszę: strasznie mi się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:06, 26 Paź 2008    Temat postu:

- Wiem, że to pamiętasz tak dobrze, jak ja - powiedział, spoglądając jej głęboko w oczy - że ciągle o tym myślisz, wyobrażasz sobie tamten wieczór, nie potrafisz się pozbyć tego obrazu z pamięci - kontynuował, zbliżając się do niej coraz bardziej. Teraz ucieczka była już praktycznie niemożliwa. A zresztą, jaka ucieczka? Cuddy bez problemu utonęła w jego hipnotyzującym spojrzeniu. - Myślisz o tym nawet w tym momencie - dodał, cały czas patrząc jej w oczy. - Siedzieliśmy tak blisko siebie, mogłem wreszcie cię dotknąć, poczuć… pamiętam, jak reagowałaś na moje pocałunki… - mówił coraz ciszej, przenosząc wzrok z jej przymrużonych oczu na lekko rozchylone usta. - Ile razy odgrywałaś tę scenę w myślach, zastanawiając się, co by było, gdybyśmy posunęli się dalej? - wyszeptał jej do ucha. Zamknęła oczy, w duszy całkowicie się z nim zgadzając. Poczuła, jak obejmuje ją w talii, by wreszcie połączyć swoje usta z jej w tak oczekiwanym przez oboje pocałunku… Chciała go odepchnąć, lecz zamiast tego przyciągnęła jeszcze bliżej do siebie. Jej ręce spoczęły na jego ramionach, poddała się pieszczocie. Ujął jej twarz w swoje ręce i pogłębił pocałunek. To był moment, w którym się opamiętała. Odepchnęła go od siebie i spoliczkowała.

O rany!!! Czytałam ten fragment chyba 3 razy!
Tak strasznie mi się to podoba, nie wspominając już o całej części:)
Kiedy ciąg dalszy???????????????


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:54, 26 Paź 2008    Temat postu:

o boże jakie to fajne czytałam pewne fragmenty po kilka razy.
kiedy będzie ciąg dalszy??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:21, 26 Paź 2008    Temat postu:

Nie, wszystkiego się spodziewałam po Cuddy, ale nie tego. Jeszcze na koniec go spoliczkowała. Okazuje się, że to House jest tym dobrym.

Dialog między Housem, a Cuddy świetny, on ją przekonuje, ona stara się rozsądnie myśleć i ciągle ucieka i tak w kółko.

Pozdrawiam i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez runiu dnia Nie 18:23, 26 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tonsils_hockey
Internista
Internista


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 602
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 4/5

PostWysłany: Nie 20:24, 26 Paź 2008    Temat postu:

No dobra, stworzyłyśmy dziś jeszcze trochę

___________________________


Położyła się na kanapie i pogrążyła w rozmyślaniach. Jej „związek” z Housem zawsze należał do burzliwych, ale to, co się działo ostatnio, przekraczało wszystko. Wiedziała, że cholernie trudno będzie jej teraz wrócić do relacji czysto zawodowych, ale zdawała sobie sprawę, że nie ma innej możliwości. Jeśli mają razem pracować, inaczej po prostu nie da rady. Najprostszym wyjściem wydawało jej się odcięcie od niego i wszystkich emocji z nim związanych.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Wstała i udała się w tamtym kierunku. Podejrzewała, że to może być on. Rozważała, czy w ogóle mu otworzyć, ale wiedziała, że byłby w stanie na nią tam czekać nawet do rana. Zrezygnowana otwarła i spytała:

- House?

Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła ciepło jego ust. Tym razem się nie opierała, bez wahania oddała pocałunek. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie. House objął ją w pasie, przerwał pocałunek i wyszeptał jej do ucha:

- Kocham cię...

Nagle usłyszała łomot. Poczuła, że leży w dość niewygodnej pozie na podłodze w swoim własnym salonie.
„A więc to tylko sen”, pomyślała smutno, wdrapując się z powrotem na kanapę. Żałowała, że upadek przerwał jej tę „wizję”. Pomyślała, że być może House miał rację...? Że nie może się już dłużej wypierać tego uczucia. „Moja własna podświadomość mnie zdradziła”, pomyślała, nie wiedząc czemu, uśmiechając się do siebie. Z Housem zawsze łączyła ją specyficzna więź... „A może należy dać sobie szansę?” Nie mogła się zdecydować. Tak naprawdę już nie wyobrażała sobie życia bez House’a. A skoro on…
Postanowiła kuć żelazo póki gorące. Narzuciła na siebie płaszcz i czym prędzej wybiegła z domu, nie przejmując się tak nieistotną rzeczą jak makijaż.


Chłodny wiatr uderzył w jego rozgrzane policzki. Było już całkiem ciemno, pusto i cicho, tylko w okolicznych domach paliły się światła, dając wrażenie ciepła. Uciekł szybko od jej drzwi i wsiadł do samochodu.
Złość przeszła mu bardzo szybko.
Teraz czuł się winny. Tak, jakby zaprzepaścił wszystko jednym głupim, naiwnym ruchem. Słowa, które wypowiedziała zabolały go, ale nie wierzył w nie mimo wszystko. Obwiniał siebie za to, co zrobił, że zamiast przeprosić ją tylko, jak zamierzał na początku i poczekać spokojnie na rozwój wypadków, próbować po kolei naprawiać to, co zepsuł wcześniej- chciał załatwić za jednym razem wszystko, nie dając jej czasu przemyśleć swoich uczuć, z którymi tak jak on, miała czasem problem. W myślach powtarzał jej słowa. Rzucił się na nią? Powrócił pamięcią do świeżego jeszcze wspomnienia- jej ust.
Ona też go całowała.
Nie, to nie jest możliwe, by nagle przestała do niego czuć cokolwiek. Może i była dobrą aktorką, umiała skutecznie zaprzeczać swoim uczuciom, nie dając im dojść do głosu, ale wiedział, że to była nierówna walka i kiedyś i tak ustąpi. To, że oddała pocałunek i jej zdenerwowanie jeszcze go w tym utwierdziły. Podjęła tylko złą decyzję, wybierając House’a – tylko i wyłącznie pracownika, a on pomoże jej ją zmienić. Jednak skoro szczery House jej nie przekonuje, trzeba zastosować inną taktykę.
Odpalił samochód i jeszcze raz spojrzał w jej okna.
Teraz on nie będzie się starał, a Cuddy zrozumie, co straciła i sama do niego przyjdzie. Koniec z zaczepkami, złośliwymi komentarzami, teraz będzie ją trzymał na dystans. Zastanawiał się, jak długo wytrzyma bez niego.
Uśmiechnął się w duchu do swoich myśli i odjechał do domu.



Wilson siedział przy barze. Sam. Na zewnątrz było ciemno, groźnie i mroźno, tutaj duszno, ciepło i głośno- wprawiało go to w jakiś nostalgiczny nastrój. Ledwo napoczęty kufel stał przed nim na ladzie, a doktor wpatrywał się w złocisty napój jak zahipnotyzowany. Pół dnia spędził na szukaniu Cameron, jednak przepadła jak śliwka w kompot. Uruchomił nawet swoje znajomości- skromne, bo skromne, ale zawsze. Był w każdym parku w mieście, obdzwonił szpitale i komisariaty, próbował dowiedzieć się czegoś o znajomych i rodzinie młodej lekarki, jednak wszystko, do czego dotarł, prowadziło go do nikąd. Zrezygnowany, westchnął po raz kolejny z rzędu. Zdawał się nie mieć kontaktu z otaczającym go światem. Wiele razy siadała obok niego jakaś śliczna blondynka, niektóre kobiety nawet odzywały się, ale wszystkie, zdziwione i obrażone brakiem reakcji po prostu odchodziły, kierując pod jego adresem niewyszukane uwagi, których i tak nie słyszał.
W końcu poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Brutalnie wyrwany z letargu, odwrócił się gwałtowanie, szukając wzrokiem winowajcy i niszczyciela kontemplującej atmosfery.

- Hej bracie – zaczął z szerokim uśmiechem i zarazem poważnymi oczami niewiele od niego młodszy brunet. Nie pytając o przyzwolenie dosiadł się do Wilsona i zamówił to samo. – Wieczór medytacji, co? – mówił z dziwnym akcentem, nie zważając na zdziwione spojrzenie lekarza. – Och, nie przedstawiłem się, jestem Shyn Keron – uśmiechnął się ponownie, podając mu swoją muskularną łapę.

- James Wilson…? – Odpowiedział grzecznie onkolog i ugryzł się w język. Teraz już nie będzie tak łatwo pozbyć się tego natręta, pomyślał.

- Witaj ponownie, James, niezłą pogodę mamy, co? – Wilson ze zdziwieniem zauważył, że tajemniczy człowiek potrafi uśmiechać się nawet podczas picia. Zaintrygowało go to. – No, to opowiedz mi o swoich troskach bracie, obcemu łatwiej się zwierzyć niż komuś bliskiemu – zaproponował Shyn, wyrzucając z siebie słowa najszybciej jak się dało. Wilson wahał się przez chwilę, jednak w końcu machnął ręką i zaczął:

- Na wolności grasuje psychopatka…



Z bijącym sercem zapukała do drzwi. Usłyszała stukot jego laski i po chwili otworzył drzwi.

- Cuddy? - powiedział zdziwiony, wpuszczając ją do mieszkania. - A może powinienem powiedzieć panna „nie potrafię podjąć decyzji”? - widział jak na jej twarzy zgasł uśmiech, gdy wypowiadał te słowa. Bijące z niej szczęście dosłownie znikało w jego oczach - Przyszłaś w jakimś konkretnym celu? Streszczaj się proszę, bo za pół godziny mam gościa - dodał beznamiętnie. Nie mógł się powstrzymać. Wiedział, że ją rani, a jednak brnął dalej, wypowiadając słowa, których natychmiastowo żałował.

- Ale… co? – Ogarnął ją chwilowy szok. Nie spodziewała się cudów, ale na pewno nie takiej reakcji.

- Tak, tak, przyszłaś powiedzieć mi coś miłego, prawda? Na przykład, że jednak wszystko pamiętasz? Że mnie koch… – Cuddy natychmiast mu przerwała.

- Myślałam, że jesteś inny, że jednak mamy coś ze sobą wspólnego – zaczęła spokojnie, ale w trakcie mówienia całkowicie puściły jej nerwy. - Jak mogłam być taka naiwna, przecież ty nie masz pojęcia o JAKICHKOLWIEK uczuciach, więc jak mógłbyś wiedzieć, co to miłość? Jesteś bydlakiem House. – „Bydlakiem, którego kocham”dodała w myślach, chyba po raz pierwszy określając tak swoje uczucia. „Jak mogłam się tak bardzo pomylić”, zastanawiała się. W jej głowie panował prawdziwy mętlik. Tak naprawdę była rozdarta między chęcią spoliczkowania po raz kolejny, a wtulenia się w niego, by choć przez chwilę poczuć ciepło jego ciała. Wszystkie te myśli pojawiły się w jej głowie w ciągu jednej sekundy. Tymczasem House nie pozostał dłużny jej słowom:

- JA? Jesteś o wiele gorsza niż ja, uciekasz, boisz się zaangażowania, odrzucasz od siebie szansę na prawdziwe uczucie i miłość, jesteś... - nie dokończył, ponieważ Cuddy weszła mu słowo.

- Ty chcesz mówić o miłości? TY? Nie wiesz o niej nic, nie rozumiesz tego, że niektórzy ludzie są w stanie zrobić dla siebie absolutnie wszystko i poświęcić się dla siebie, bo się kochają i zależy im na sobie... - Pod wpływem jego intensywnego spojrzenia gwałtownie umilkła. Błękit jego oczu zaparł jej dech w piersiach. Zobaczyła w nich coś ciepłego, przyciągającego ją do niego. Nie liczyły się już żadne wcześniejsze słowa, żadne kłótnie.
Jednak wydarzenia, które rozegrały się w ciągu najbliższych kilku sekund, trochę wybiły ich z rytmu. Otóż House zrobił krok, jednak źle postawił stopę i jego mięsień momentalnie się zbuntował. Cuddy, widząc, co się święci, pospieszyła na ratunek, jednak nie zauważyła, że zaraz pod jej nogami leży jakaś niezidentyfikowana rzecz, więc wpadła na House’a z całym impetem, krzycząc coś pomiędzy „aaaaa” i „eeeee” i przewracając ich na stojący za mężczyzną barek. House odruchowo złapał za blat uroczego mebla, lecz to tylko pogorszyło sprawę, gdyż pospadały na nich opróżnione nie zawsze do końca szklanki i butelki, oblewając ich drogimi i ulubionymi trunkami lekarza. Zaskoczeni tym, co się stało, leżeli w niewygodnej pozie jeszcze przez chwilę.

- Stosujesz jakąś dietę? – Stęknął wreszcie House, wycierając mokre od whisky czoło i z rosnącym rozbawieniem przyglądając się leżącej na nim Cuddy.

- Nie, a co…? – odpowiedziała niewinnie, wyjmując sobie z włosów mały kieliszek.

- Może najwyższy czas zacząć - zaproponował, sugestywnie przewracając oczami.

- Świnia - próbowała wstać, ale ręce House’a, które dziwnym trafem zdążyły już znaleźć się na jej plecach, skutecznie uniemożliwiały jej jakikolwiek manewr.

- I co my teraz zrobimy… - westchnął, prezentując Cuddy tym razem minę pt.: „przejęty”. Ułożyła się wygodniej, zmuszając House’a do wydania serii śmiesznych stęknięć.

- Posprzątamy?

- Ty jak zwykle o tym – żachnął się. – Szkoda mi tylko ciebie, nie chcę, żebyś się przeziębiła. – Ponaglony jej zdziwionym spojrzeniem kontynuował – no przecież musisz zdjąć te mokre ubrania, a ja ci swoich nie dam. Damskich nie posiadam, Wilson wybrał wszystkie po Stacy.

- House… - szepnęła mu prosto do ucha, pozwalając swoim włosom delikatnie połaskotać go po twarzy - …dusisz mnie. – Kiedy jego uścisk trochę zelżał, nawet nie zdążył mrugnąć, a Cuddy już stała obok i otrzepywała się z niewidzialnego kurzu. – Frajer – obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i ruszyła w stronę drzwi.

- Hej! Gdzie idziesz? – Zawołał szybko House i spróbował wstać, jednak uszkodzona noga skutecznie przeszkadzała mu w szybkiej reakcji. Zdążył dopiero usiąść, kiedy dotykała już dłonią klamki.

- Przecież masz gościa – odparła. Lekarz syknął z bólu i ścisnął chore udo. – Wszystko ok? – zaniepokoiła się.

- Możesz podać mi Vicodin? – wycedził przed zęby, wskazując ręką gdzieś w kierunku kanapy. Szczęśliwym trafem pomarańczowe pudełeczko stało na stoliku. Wyciągnęła do niego rękę z tabletkami, ale zamiast wziąć od niej lek, chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Tym sposobem znów na nim leżała - drugi raz tego wieczoru.

- Frajerka – odpowiedział, zadowolony z siebie. Sądził, że znów będzie próbowała się wyrwać, ale tylko dotknęła jego szorstkiego od zarostu policzka opuszkami palców.

- Nie dosyć, że frajerka, to jeszcze zaślepiona, skoro się zadaję z tobą.

- To raczej ja jestem ślepy, zadając się z taką szkaradą – powiedział, odsuwając jej z czoła kosmyki mokre od alkoholu.

- House, powiedziałam zaślepiona, a nie ślepa – uderzyła go lekko w ramię.

- Czym jesteś zaślepiona…? – zapytał poważnie. Zmiana jego tonu i przeciągła cisza spowodowały, że napięcie gwałtownie wzrosło, aż zrobiło się wręcz nieznośne. Cuddy, której żadne racjonalne wyjaśnienie nie przychodziło teraz do głowy, pochyliła się nad nim, nieomal dotykając jego ust. Wyciągnął rękę by pogładzić jej miękki policzek, jednak dokładnie w tym momencie rozległ się przeraźliwy dźwięk dzwonka, burzący cały klimat. Podskoczyli, szczerze wystraszeni.
House otwierał drzwi z morderczymi myślami, jednak dopiero postać, która stała po drugiej stronie, sprawiła, że poczuł jak to jest „zabijać wzrokiem na śmierć”. Oprócz traconych właśnie minut na złowieszcze patrzenie się na gościa, które mógłby dalej spędzać z Cuddy, żałował, że nie posiada mocy bazyliszka.

- Dobry wieczór – zaczęła nieśmiało dziewczyna. Wyglądała, jakby od czasu feralnego striptizu nie zajrzała do domu, choć było widać, że przebrała się - pod rozpiętym płaszczem wisiały na niej stare, upstrzone jakąś nieokreśloną, jasną substancją jeansy i powyciągany, sfilcowany sweter. Jej włosy były tak brudne, że wydawało się, jakby zaraz miał skapnąć z nich tłuszcz, a worki pod oczami fioletowe. Same oczy były pięknej, czerwonej barwy, jakby popękały jej wszystkie naczynka krwionośne naraz. Najgorszy jednak okazał się jej śmiercionośny dla mikroorganizmów oddech, który prawie powalił House’a na ziemię. Natychmiast cofnął się na bezpieczną odległość, krzywiąc się niemiłosiernie. Ledwo powstrzymał się od machania ręką przed twarzą, by tylko odpędzić przerażającą woń.. – Przepraszam, że nachodzę cię… was – uzupełniła, widząc stojącą w pokoju Cuddy – o tej później porze, ale mam sprawę. – Wprawdzie brzmiała całkiem rozsądnie, ale ostatnią rzeczą, której teraz pragnął, było wpuszczenie jej do środka.

- Ach, zapraszamy, zapraszamy oczekiwanego gościa – odezwała się Cuddy z przesadzoną słodyczą w głosie, mając nadzieję, że dziewczyna nie skorzysta z zaproszenia. starała się ukryć rosnące rozczarowanie Housem. Dlaczego on ją zaprosił? I to jeszcze o tej godzinie?, myślała, z jednoczesną nadzieją na to, że przyjście Cameron to czysty przypadek. Dziewczyna, słysząc propozycję, nie czekała aż House coś powie i szybko wślizgnęła się do środka. House nie kwapił się do ukrycia swojej złości i trzasnął za nią drzwiami.

- Czego chcesz – ofuknął ją i stanął obok Cuddy. – Nie widzisz, która jest godzina? Powinnaś już dawno spać. – Cameron dopiero teraz zauważyła, że lekarze są trochę mokrzy. Zaraz po tym uderzył ją zapach różnych alkoholi, a w oczy rzuciło się porozrzucane przy barku i kanapie szkło, jednak zarówno Cuddy jak i House wyglądali na trzeźwych.

- Muszę z tobą porozmawiać – zwróciła się do diagnosty, nie komentując ich wyglądu i odsuwając jak najdalej myśli o tym, co też mogli robić, kiedy im przerwała. Zacisnęła pięści aż tak bardzo, że zbielały jej kostki, jednak lekarze nie zwrócili na to uwagi. Cameron wpatrywała się w nich, zastanawiając się, od czego zacząć. Nie spodziewała się tutaj Cuddy. Jej obecność psuła cały plan dotyczący Grega. Głośno przełknęła ślinę i zacisnęła zęby, starając się pohamować gniew jaki w niej wzbudziła obecność lekarki. "Dlaczego on się ciągle z nią zadaje? Nie widzi, że jest przeznaczony mnie? Mój kochany Greg ... piękny niczym książę na białym rumaku..." - nieświadomie uśmiechnęła się do swoich idiotycznych i naiwnych wyobrażeń.

- Tik-tak… - powiedział ze zniecierpliwieniem House po dwóch minutach bezsensownego przypatrywania się sobie nawzajem.

- Och, na osobności. Sądziłam, że to jasne – odparła niewinnie Cameron, a Cuddy tylko uśmiechnęła się dziwnie i otwarła usta, jednak nie zdążyła niczego powiedzieć.

- Możesz powiedzieć wszystko przy Lisie – Odparł zdecydowanie House, patrząc jej w oczy.

- Ale… - zająknęła się Cam i spojrzała błagalnie na oniemiałą lekarkę. Kiedy to ostatni raz House powiedział do niej po imieniu? „Do mnie nigdy tak nie mówi .. nienawidzę jej!” pomyślała, zaciskając mocniej pięści.

- M… może jednak pójdę – wycedziła w końcu Cuddy wbrew sobie.

- Zostań – złapał ją pewnie za drobny nadgarstek.

Spojrzała zdziwiona najpierw na jego dłoń, która oplatała jej rękę, a później w jego oczy. Poczuła dreszcze i przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele, natomiast Cam głośno przełknęła ślinę i zacisnęła szczęki aż do bólu.

- House… - wydawało się, że nikt jej nie słyszy. - Gregusiu, kochanie, spójrz na mnie – mówiła Cameron, próbując przerwać im ten uroczy moment, zapominając o swojej kreacji „na normalną”. – Geniuszu mój, najpiękniejszy! Nie mogę bez ciebie żyć… – z czasem jej ton stawał się coraz bardziej płaczliwy. – Mój drogi, słuchaj mnie! HOUSE! – Krzyknęła, jednak nie doczekała się żadnej reakcji. Z oczu zaczęły jej tryskać łzy udręki. Cierpiała, och, cierpiała tak bardzo… - HOOOUUUSEEEE… - łzy spływały po jej policzkach, oddech stał się nierówny, a ręce trzęsły się jak opętanej. Zaczęła głośno tupać, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie. – Yhhhhyhyhyhyhhh – charczała, dławiąc się swoimi łzami i ze złości czochrając włosy. – Greg…o..ry…hhyhyhyhhh… - Jednak oni nie słyszeli, stojąc jak posągi, patrząc w swoje oczy, zabijając ją aurą swojej miłości. – Aaaahhyhyhyhh… DOŚC! Vetooo! – tupanie przeszło w skoki tak mocne, jakby chciała w podłodze zrobić dziurę. Nie mogła się opanować. – Oszzzaleee… yhyhyhyyyyhhh jęęęę… nie wyt… hyhhh trzymaaaaam…
Nagle House, zaskakując nawet samego siebie, gwałtownie pochylił się nad Cuddy z zamiarem jej pocałowania. Stuknięta Cameron, widząc, co się święci, zawyła wojowniczo i z całym impetem zwaliła się na Cuddy. Powaliła ją na ziemię i zaczęła dusić, sapiąc, rżąc i warcząc. Zaskoczona i przerażona kobieta próbowała ją z siebie zrzucić, opierając swoje dłonie na jej wykrzywionej wściekłością i obłędem twarzy i z całych sił odsuwając ją jak najdalej od siebie. House, nie wiedząc, jak sobie poradzić z wariatką, bez namysłu wziął zamach i z całej siły przyłożył jej swoją laską w głowę. Osunęła się bezwładnie na Cuddy leżącą pod nią. Diagnosta lekko przekrzywił głowę patrząc na rozczochraną, dyszącą lekarkę i powiedział:

- Wiesz Cuddy, w innych okolicznościach taka akcja mogłaby być całkiem ciekawa - powiedział, podając jej rękę. Zrzuciła z siebie z trudem nieprzytomną świruskę i przy jego pomocy wstała.

- Wszystko ok? - powiedział, przyglądając się jej badawczo i trochę z rozbawieniem.

- House, musimy zawieźć ją do szpitala, chyba za mocno jej przyłożyłeś – odpowiedziała, wycierając z obrzydzeniem z twarzy resztki śliny dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eye_roller
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: deep whole

PostWysłany: Nie 20:51, 26 Paź 2008    Temat postu:

ja już jestem zombie. bo dziś juz umieralam wielokrotnie z różnych powodów. mimo, że właśnie coś mi sjutecznie humor popsuło, przeczytałam. ochhh. LOL. moim ulubionym momentem jest jojcząca Cam- Greguś... i potem jebs laską! fik ma niezwykłe zwroty akcji
frajerzy też mi się podobali


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin