Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

To tylko gra, gra, gra, namiętność prowokuje... [NZ/P]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:30, 28 Wrz 2008    Temat postu:

No dobrze Ci wychodzi to staranie
Ale czasami fani Cam piszą fiki Huddy ...
Pięknie czekam .....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madlen
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 09 Lip 2008
Posty: 575
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:08, 29 Wrz 2008    Temat postu:

macie niesamowity zmysł do Housowego klimatu! widać ,że mega fanki serialu bo bohaterzy zachowują się tak jak ''prawdziwi " ( no może z wyjątkiem szalonej , seksownej Cam)
Super czekam na następny odcinek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:54, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Kolejny raz z rzędu chyba piszę, że Wasze opinie i, że tak to nazwę- dopingi, są bardzo miłe, ale taka jest prawda! Zapewne brzmi to banalnie, ale szczerze mówiąc jesteśmy też zaskoczone faktem, że jest TAKI odzew Cieszy nas to niezwykle... Dzięki

***
Cameron wybrała się do największego sex-shopu w mieście. Odwiedziła go już kilka razy w życiu, ale ten miał być wyjątkowy. Z przyjemnością przekopywała się przez każdą półkę, wybierając niezbędne jej zdaniem gadżety. Czuła się jak królowa na salonach.

- Och – zamarła z wrażenia, przechodząc do kolejnej sekcji sklepu, z ubraniami. Sprzedawczynie wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.

- Pomóc w czymś? – jedna z nich uśmiechnęła się przymilnie.

- Właściwie to tak, szukam czegoś naprawdę specjalnego - powiedziała z promiennym uśmiechem.
Sprzedawczyni zaprowadziła ją prosto przed półkę, na której roiło się od przebrań i mundurków. Po kwadransie uznała, że różowy komplecik z lateksu będzie idealny. Żółto-złote dodatki dodawały mu gracji i szyku. Po chwili wahania zdecydowała się także na pluszowe kajdanki i policyjną czapkę. "Z pewnością będzie zachwycony" - myślała radośnie.

*
- House... Twoje mieszkanie wygląda, jakby przeszła przez nie trąba powietrzna, jak ty niby sobie wyobrażasz przyjęcie-niespodziankę w takich warunkach? Sprzątamy, JUŻ.

- Ale mamoooo, muszę? Przecież tu jest prawie czysto - zrzędził House, zbierając walające się po podłodze ubrania. W tym czasie Cuddy rozsiadła się wygodnie na kanapie i obserwowała jego poczynania. Ze zgrozą zobaczyła, że zebrane z ziemi ubrania zwinął w kulkę z zamiarem wepchnięcia jej do szafy.

- I ty to nazywasz sprzątaniem?

- Spokojnie Cuddless, chciałaś porządek, to go będziesz miała, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Pokręciła z dezaprobatą głową i udała się do kuchni. Po krótkim poszukiwaniu znalazła słoik z kawą. Właśnie po niego sięgała, gdy poczuła, że stoi zaraz za nią. Był tak blisko, że czuła jego oddech na swojej szyi. Pochylił się lekko do przodu, na tyle, by jego ciało oparło się o jej plecy i sięgnął ponad jej głową do szafki z zamiarem wyjęcia dwóch kubków. Zadrżała pod wpływem jego bliskości. Poczuł to. Cofnął ręce, szepnął wprost jej do ucha:

- Zimno ci, Cuddless? - i położył dłonie na jej biodrach. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Chciała powiedzieć coś o nieodpowiednim zachowaniu, jednak nim zdążyła się odezwać, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. House puścił ją niechętnie mówiąc, że to na pewno Foreman. Pokuśtykał w stronę drzwi. Nie mylił się. Na progu stał jego podwładny z wypchanymi siatkami i szerokim uśmiechem na twarzy.

- Czego się tak szczerzysz - spytał House podejrzliwie.

- Przyniosłem ci zakupy - uśmiech nie schodził z jego twarzy.

- Dobra, dzięki, możesz iść - House zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

Wrócił do Cuddy, która wciąż była w kuchni. Na stoliku obok niej stały 2 parujące kubki z kawą. House przyjrzał się jej badawczo.

- Hej, wszystko w porządku?

- Tak - powiedziała słabo. Jego bliskość wzbudzała w niej uczucia, których nie potrafiła nazwać. Nie była w stanie się uwolnić od myśli o nim. Zastanawiała się, co by się wydarzyło, gdyby nie przerwał im dzwonek do drzwi. Co więcej - chciała, żeby tak się stało.. A on? A może to tylko gra? Z Housem niczego nie można być pewnym. Co jeśli on tylko sprawdza jej wytrzymałość? Pytania mnożyły się w jej głowie z szybkością błyskawicy. Trochę przerażał ją fakt, że życzyła sobie, aby działania House’a były napędzane prawdziwymi potrzebami i uczuciami, a nie tymi „udawanymi”. Chciałaby wejść do jego głowy i przejrzeć wszystkie jego myśli, ogołocić jego umysł z sekretów, ale z drugiej strony tajemniczy człowiek-zagadka House był tym, co zawsze ją intrygowało.

- Może podzielisz się swoimi myślami, skoro cię tak bawią?

- Już pędzę, człowieku-zagadko – wydawało jej się, że przez chwilę uwierzył w tę dość kiepską kpinę i w ramach maskowania zakłopotania zajęła się przygotowaniem sałatki.

- Twoje żarty wcale mnie nie kręcą – powiedział i zbliżył się do niej.

- A co cię kręci? – postanowiła grać na jego zasadach. Odwróciła się do niego i patrząc mu cały czas w oczy zrobiła mały krok do przodu, jakby coś przyciągało ją jak magnes. Powietrze znów zgęstniało, zniknęły zakupy, szafki, byli tylko oni, intensywnie wpatrujący się w siebie.

- Tylko mnie nie skrzywdź… - szepnął, skracając dystans między nimi. Odpowiedziało mu jej lekko zdziwione spojrzenie. Po chwili dotarł do niej prawdziwy sens tych słów.

- Ha, ha, ha – roześmiała się, starając się brzmieć jak najswobodniej i pogroziła mu trzymanym cały czas w ręce nożem do krojenia sera, a czar momentalnie prysnął, jak mydlana bańka. Boże, w co ja się pakuję, myślała z trwogą. Jednak czas szybko zleciał im na przygotowywaniu jedzenia. W końcu Cuddy ze zgrozą zauważyła, że jeśli natychmiast nie zacznie się przygotowywać, powita Wilsona w jeansach i koszulce, z której można by odczytać menu na dzisiejszy wieczór. Kazała House’owi przygotować salon, a sama udała się do łazienki.

- House…? – po jakimś czasie weszła cicho do salonu. Właśnie skończył rozpalać ogień w kominku. A ona naprawdę nie chciała korzystać z jego pomocy, ale wypróbowała już każdego manewru, a zamek na plecach od jej „małej czarnej” pozostawał nieubłagany. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy zobaczył Cuddy w rozpiętej czarnej sukience. Z zadowoleniem zlustrował jej idealną figurę.

- Cuddy, ty zła kobieto, moje ciśnienie niebezpiecznie podskoczyło, za chwilę będziesz musiała mnie reanimować - powiedział, podchodząc do niej. Zarumieniła się lekko, słysząc jego słowa. Stanął za jej plecami i chwycił za suwak, a przy okazji dotknął jej nagiej skóry. Była taka ciepła i aksamitna… Przymknęła oczy i spuściła głowę. Poczuła, że robi się jej gorąco, a policzki stają się coraz bardziej czerwone. I kto tu kogo będzie reanimował?, uśmiechnęła się w duchu, jednak głośno nie skomentowała jego zachowania, więc ośmielony powoli zapinał jej sukienkę, przesuwając dłonią po jej nagim ciele. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że oboje myślą o tym samym - co by było, gdyby ta sytuacja miała miejsce w innych okolicznościach. I gdyby ściągał z niej ubranie, zamiast pomagać je ubierać... W końcu dotarł do samej góry. Musnął delikatnie ręką jej szyję i szepnął:
- Gotowe... gdybyś potrzebowała jeszcze kiedyś pomocy, możesz na mnie liczyć. - Uśmiechnęła się. Cały House.

*
Dochodziła 18. Oboje siedzieli na kanapie, oczekując przyjścia przyjaciela. W końcu dzwonek do drzwi oznajmił jego przybycie. House już sięgał po laskę, jednak Cuddy gestem pokazała mu, ze ma zostań na miejscu i udała się do drzwi.

- Cuddy? Co ty tutaj robisz? - spytał zdziwiony Wilson. Za jej plecami pojawił się House.

- Jak to co? Przyjęcie-niespodzianka. Tadaaaaaam - powiedział House, rozkładając ręce.
Wilson pokręcił głową z niedowierzaniem. „To na pewno pomysł Cuddy” - pomyślał i wszedł do środka.

*
Od początku wiedziała, że to spotkanie jest wspaniałym pomysłem. Czas mijał obok, w tle cichutko pobrzmiewały łagodne jazzowe dźwięki, a oni śmiali się, wspominali wspólne przygody, wszystkie zabawne sytuacje, w których znaleźli się przez te wszystkie lata. Teraz House żywo dyskutował o czymś z Wilsonem, a ona przyglądała się z boku. Podkuliła nogi, a w ręce trzymała kieliszek z winem. Onkolog, który siedział razem z nią na kanapie, bezsilnie opadł na oparcie z zapałem powtarzając, że diagnosta wcale nie ma racji. House usadowił się wygodnie na fotelu i co chwilę dolewał sobie do szklanki.

- Zagraj nam coś, House – powiedziała cicho i nieśmiało spojrzała mu w oczy.
Po chwili cały pokój wypełniły dźwięki piosenki Doorsów. Cuddy uśmiechnęła się, przenosząc się w czasie na studia, kiedy House wśród wszystkich uczennic robił tą właśnie piosenką furorę. Poczuła, jak Wilson chwyta ją za rękę i ciągnie na środek pokoju.

- Zatańczmy – powiedział i posłał jej uśmiech, który odwzajemniła.

- Wszystkiego najlepszego – powiedziała jeszcze raz i uściskała go mocno. Chociaż byli do siebie przytuleni, ich taniec był stricte przyjacielski. Za każdym razem, kiedy obracała się twarzą do szalejącego przy pianinie House’a, posyłała mu długie spojrzenie, które zachłannie łapał. Ten wieczór uświadamiał jej, jak bardzo puste mogłoby być jej życie, gdyby nie on. On tymczasem bił palcami w klawisze, próbując stłumić w sobie uczucie zazdrości. Wiele by dał za to, żeby jego noga była z powrotem sprawna, by też mógł tańczyć, a nie tylko oglądać, jak Wilson łagodnie głaszcze ją po plecach i opowiada jakąś historię. „Come on baby, light my fire”, śpiewał sobie w duchu, z przejęciem uderzając w klawisze. Kiedy skończył, Wilson głośno bił brawo, a Cuddy zagwizdała na palcach.

- Wow, doktor Cuddy, nie przypuszczałem, że jeszcze pamiętasz ten trik.

- Takich rzeczy się nie zapomina – odpowiedziała tajemniczo, patrząc mu cały czas w oczy. W końcu sam ją tego nauczył.

- Macie jeszcze coś do jedzenia? – niewrażliwy na budującą się atmosferę Wilson podreptał do kuchni, a za nim Cuddy. House właśnie otwierał kolejną butelkę z alkoholem, kiedy w mieszkaniu rozległ się przenikliwy dźwięk dzwonka.

- Spokojnie, nie zamawiałem dzisiaj dziwek! – krzyknął do przebywających w kuchni Cuddy i Wilsona i poszedł otworzyć drzwi. - Co, do cholery? – Zapytał sam siebie, widząc, kto stoi naprzeciwko niego.

- Jestem, mój kochany! – zamruczała Cameron i uśmiechnęła się lubieżnie. Miała tak wysokie szpilki, że była jego wzrostu. Zrzuciła z siebie płaszcz i powiedziała uwodzicielsko - bierz mnie. - Zarzuciła House'owi ręce na szyję. Głośne okrzyki zwabiły do pokoju Cuddy i Wilsona. Ich oczom ukazała się Cameron skąpo odziana w różowy lateks. Do stanika przypięte były żółte, pluszowe kajdanki. Na głowie miała policyjną czapkę. Całość tworzyła piorunujące wrażenie. House desperacko starał się wyrwać z jej objęć, odpychając ją ze wszystkich sił, drąc się w niebogłosy:

- Zostaw mnie w spokoju wariatkooooo! - W końcu mu się udało i pozbawiona podparcia dziewczyna runęła zaskoczona na podłogę. Wilson i Cuddy stali w tym czasie oniemiali, nie wiedząc, jak zareagować. House zaczął rozważać użycie pluszowych kajdanek, w końcu do czegoś trzeba przykuć tę idiotkę zanim przyjadą po nią z kaftanem.

- Dowiem się co się tutaj do cholery dzieje? - Cuddy stanęła obok House'a i z przerażeniem spojrzała na Cameron.

- Ależ Greg, kochany, powiedz jej coś, przyszłam tak jak chciałeś, wiem, że na mnie czekasz - rozciągnięta na podłodze Cam wciąż nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.

- O czym ty bredzisz? Wynoś się z mojego mieszkania w tej chwili, bo zadzwonię na policję. I nie waż się mnie nigdy więcej nachodzić - House ledwo nad sobą panował.

Nagle usłyszeli chichot Wilsona. Spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Trzymał się za brzuch i desperacko starał się złapać powietrze.

- Przepraszam, ale nie mooogęęę, spójrzcie na niąąąą - jego ciałem wstrząsały spazmy. W końcu House i Cuddy popatrzyli na siebie i docenili komizm całej sytuacji. W tym czasie Cam zbierała się z podłogi. House jednym gestem podniósł na lasce jej płaszcz, po czym wyrzucił go na korytarz. Następną czynnością było wypchnięcie jego właścicielki. Zanim zorientowała się, co się dzieje, usłyszała głośny trzask zamykanych drzwi. Stała sama na korytarzu w różowej lateksowej bieliźnie, ze wszystkich sił starając się opanować. Gdy z mieszkania dobiegł ją głośny śmiech całej trójki, nie wytrzymała i zawyła potępieńczo niczym zarzynany wieprz.

- Aaaała, mój brzuch – jęknęła Cuddy po kilku minutach dzikiego śmiechu i rozejrzała się po pokoju. Purpurowy na twarzy Wilson ledwie łapał powietrze, a House schował się gdzieś za fotelem, więc widziała tylko tył jego głowy i trzęsące się ramiona.

- Achh… Miło się gadało – zaczął w końcu Wilson i przygładził swoje lekko rozczochrane włosy – ale najwyższy czas zbierać się do domu. Cuddy, podwieźć cię?

- Nie żartuj sobie Wilson, ktoś tu musi posprzątać – wtrącił się House, zanim zdążyła odpowiedzieć. Niechętnie poparła jego słowa wzruszeniem ramion.

- W takim razie… – mówił, jednocześnie zakładając płaszcz i zabierając torby z prezentami – dobranoc. – Stanął jeszcze w drzwiach i uśmiechnął się do nich. Chciał powiedzieć, że są dla niego bardzo ważni, że dawno nikt nie zrobił mu takiej niespodzianki, ale w końcu westchnął i dodał tylko – dziękuję.

*
Kiedy cicho zamknęły się za nim drzwi, House przeniósł się na kanapę i usiadł obok zamyślonej Cuddy.

- To co zrobimy z tak miło rozpoczętym wieczorem? - spytał, nalewając oboju drinka. Nie skąpił alkoholu, zresztą każde z nich było już solidnie wstawione.

- House, wieczór rozpoczął się już dawno temu, właściwie jest już po północy... więc dzień dobry - powiedziała, uśmiechając się promiennie. Podał jej drinka. Ich tempo picia było porażające.

- Wiesz Cuddless, już zapomniałem, jak dobrze się z tobą pije - powiedział, patrząc jej w oczy. Obojgu przypomniała się przeszłość, czasy studenckie, kiedy często ze sobą spędzali czas. Nostalgiczny nastrój dopadł ich oboje. Alkohol też zrobił swoje. Czuli się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie, nie stronili od kontaktu fizycznego. Bawił się kosmykami jej włosów, spoglądając jej w oczy. Między kolejnymi drinkami wspominali czasy studiów i początki swojej przyjaźni. W końcu zrobiło się na tyle późno, że poczuli się senni.

- House, chyba najwyższa pora iść spać, oboje musimy iść rano do pracy...

- Jak zawsze obowiązkowa, nawet po pijaku.

- Wcale nie jestem pijana! - powiedziała z oburzeniem.

- Gdybyś nie była, nie pozwoliłabyś mi na to - odpowiedział, wpijając się w jej usta. Poczuła się, jakby jej każda komórka wołała o ten moment od lat. Przylgnęła do niego całym ciałem i oddała pocałunek, który z każdą sekundą stawał się coraz bardziej gwałtowny, jakby chcieli wyrazić w nim uczucie narastające przez te wszystkie lata. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo za sobą tęsknili. Szumiało im w głowach, serca biły jak oszalałe, krew wrzała. Na policzki wystąpił rumieniec, a im wciąż było mało, za mało! Kto by się przejmował strąconą ze stolika szklanką czy przewróconą pustą już butelką? Teraz liczyli się tylko oni. Całowali się do utraty tchu, cały czas obejmując się ciasno, aż do bólu. Błądził dłońmi po jej ciele, nie mogąc się nasycić jej bliskością. W końcu wstał i przyciągnął ją do siebie. Nawet na chwilę nie wypuszczając jej z objęć zaczął całować jej szyję. To, co się działo, wydawało im się takie naturalne i właściwe. Powoli, nie przerywając pieszczot, skierowali się do jego sypialni i opadli na łóżko.

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez whoopee dnia Pon 22:04, 29 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:13, 29 Wrz 2008    Temat postu:

No no no...... pięknie...... dziwne mi się wydaje tylko zachowanie Cameron, ale cóż.... Twój Wen.... a mi się podoba
Czekam Wena życzę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:22, 29 Wrz 2008    Temat postu:

kiedy bedzie nastepna czesc??
moge spokojnie zaliczyc sie do najlepszych hudzinkowych pisarek xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:50, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Przez cały czas czytając tego fika głośno się śmiałam
Jutrzejszy dzień będzie dla mnie lepszy dzięki temu fikowi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:54, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
- Spokojnie Cuddless, chciałaś porządek, to go będziesz miała, przynajmniej na pierwszy rzut oka.

Ale przeciez bałagan jest taaaki twórczy
Cytat:
- Tylko mnie nie skrzywdź… - szepnął, skracając dystans między nimi.

Poor House Cuddy gwałcicielka xD
Cytat:
- Cuddy, ty zła kobieto, moje ciśnienie niebezpiecznie podskoczyło, za chwilę będziesz musiała mnie reanimować -

No i jeszcze morderczyni!
Cytat:
I gdyby ściągał z niej ubranie, zamiast pomagać je ubierać...

Byłoby znacznie ciekawiej
Cytat:
- Macie jeszcze coś do jedzenia? – niewrażliwy na budującą się atmosferę Wilson

zÓy Wilson...
Cytat:
- Jestem, mój kochany! – zamruczała Cameron i uśmiechnęła się lubieżnie. Miała tak wysokie szpilki, że była jego wzrostu. Zrzuciła z siebie płaszcz i powiedziała uwodzicielsko - bierz mnie. -

Oh yeah! W końcu moja ulubiona bohaterka
Cytat:
- Zostaw mnie w spokoju wariatkooooo! -

Rodzice sie mnie pytają czy czytam jakieś poronole, ze się tak do komputera śmieję, nie byłam pewna czy im mogę powiedzieć o Cam

Cytat:
- Ależ Greg, kochany, powiedz jej coś, przyszłam tak jak chciałeś, wiem, że na mnie czekasz - rozciągnięta na podłodze Cam wciąż nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.

Ale kochany Greg nie czekał
Cytat:
- Przepraszam, ale nie mooogęęę, spójrzcie na niąąąą - jego ciałem wstrząsały spazmy.

Dzięki Wilsonowi nie jestem sama w moim dzikim napadzie smiechu xD
Cytat:
Gdy z mieszkania dobiegł ją głośny śmiech całej trójki, nie wytrzymała i zawyła potępieńczo niczym zarzynany wieprz.

Moja pseudo kolacja wyladowała na klawiaturze TO jest boskie!
Cytat:
Na policzki wystąpił rumieniec, a im wciąż było mało, za mało! Kto by się przejmował strąconą ze stolika szklanką czy przewróconą pustą już butelką?

Nie dość że niewyżyci to jeszcze nieodpowiedzialni
Jesteście autorem mojego dobrego humoru ^^
i oczywiście czekam na cd! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 21:30, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Cudd(y)ownie ja chcę daaalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewel
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:58, 29 Wrz 2008    Temat postu:

Boszsz, brak słów i place wciąż jeszcze plączą się po klawiaturze Odczucia mam podobne do Jeanne, więc pozwolę sobie podpisać się pod jej komentarzem

Tekst z wieprzem rlz!!!

Tego jeszcze nie było. Ale już jest. I chwała Wam za to!

Buziaki dla Was


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:14, 30 Wrz 2008    Temat postu:

OOOOCH...
To jest przecudowne
Jestem całkowicie zachwycona...

Najpierw trochę romantycznie, potem mega komediowo (Cameron w lateksie... OMG.. ) a potem... cudownie po prostu...

Mam tylko jedno, poważne zastrzeżenie... Czemu się skończył ten odcinek w TAKIM momencie?

Jestem, jak już pisałam, zachwycona... Pozdrawiam gorąco, dziewczyny i czekam na dalsze odcinki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hania
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 31 Lip 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nie chcesz wiedzieć. ; D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:45, 30 Wrz 2008    Temat postu:

o rany,kocham ten fic.
więcej,więcej,więcej < 3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madlen
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 09 Lip 2008
Posty: 575
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 4:50, 01 Paź 2008    Temat postu:

- Zostaw mnie w spokoju wariatkooooo! - W końcu mu się udało i pozbawiona podparcia dziewczyna runęła zaskoczona na podłogę. Wilson i Cuddy stali w tym czasie oniemiali, nie wiedząc, jak zareagować. House zaczął rozważać użycie pluszowych kajdanek, w końcu do czegoś trzeba przykuć tę idiotkę zanim przyjadą po nią z kaftanem.

Naprawdę okrtunie potraktowałyście postać Cam! na jej miejscu już nigdy nie pokazałabym się im na oczy

- Wiesz Cuddless, już zapomniałem, jak dobrze się z tobą pije - powiedział, patrząc jej w oczy. Obojgu przypomniała się przeszłość, czasy studenckie, kiedy często ze sobą spędzali czas. Nostalgiczny nastrój dopadł ich oboje. Alkohol też zrobił swoje. Czuli się bardzo swobodnie w swoim towarzystwie, nie stronili od kontaktu fizycznego. Bawił się kosmykami jej włosów, spoglądając jej w oczy. Między kolejnymi drinkami wspominali czasy studiów i początki swojej przyjaźni. W końcu zrobiło się na tyle późno, że poczuli się senni.

Odrobinka wspomień przy drinku Miło

Fik świetny Przyjemnie się śledzi losy bohaterów


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madlen dnia Śro 4:50, 01 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:42, 01 Paź 2008    Temat postu:

Hej hej ! A kiedy będzie ciąg dalszy?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bereśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:24, 01 Paź 2008    Temat postu:

kiedy będzie dalej????

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:35, 01 Paź 2008    Temat postu:

Rrrrrrrrrrrau, aż ciepło się robi, kiedy się czyta te Wasze komentarze
DZIĘKI!!
I od razu, korzystając z okazji- wielkie p r z e p r a s z a m za te drobne opóźnienia w publikacjach, ale koncepcja ogólna (tudzież epizodyczna, kto wie ) nieco nam się zmieniła i wprowadzenie kilku zmian kosztuje trochę czasu. No ale, wybaczcie- nudno być nie może, nieprawdaż? Mamy ogromną ochotę jeszcze troszkę Was pozaskakiwać
I raz jeszcze- dzięki. Przeogromnie nam miło, że z nami jesteście xD *ściska moocno, moocno*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:23, 03 Paź 2008    Temat postu:

Ból. Porażający, pulsujący, rozsadzający czaszkę. I cały świat robiący na złość, wysyłający miliony dźwięków, które uporczywie wwiercały się w głowę, powodując kolejne fale cierpienia. Teraz myślała tylko o tym, że oprócz głowy, nie wiedzieć czemu, boli ją całe ciało, a w szczególności zdrętwiały kark. Przeklinała z całych sił wszystkich kierowców, zwłaszcza tych używających klaksonów, pieszych rozmawiających zbyt głośno i nie daj boże śmiejące się kobiety czy płaczące wniebogłosy dzieci. Po chwili zlokalizowała kolejny odgłos, rytmiczny, irytujący jeszcze bardziej niż wszystkie tamte razem wzięte. Najpierw sądziła, że to kosiarka, ale zaraz potem zorientowała się, że jakiś sąsiad idiota chrapał tak głośno, że słyszała go w swojej sypialni!
Sekundę później uświadomiła sobie, że tak naprawdę mieszka przy cichej ulicy na przedmieściach, a z uwagi na to, że posiada dom jednorodzinny, nie ma możliwości, by jakikolwiek dźwięk z sypialni sąsiadów mógł docierać do jej.
A jednak ten odgłos wydawał się taki bliski, taki realny…
Boże.
Drogi.
To nie może być prawda.
Wciąż leżąc nieruchomo, podniosła lewą brew i pomalutku rozerwała powiekę. Fala paraliżującego światła zalała jej mózg.
Tak, znajdowała się właśnie w sypialni House’a. Na dodatek on sam leżał zaraz obok, odwrócony plecami, śpiący w najlepsze. Poprzednie przekleństwa to nic w porównaniu z wiązanką, która wydobyłaby się właśnie z jej ust, gdyby nie to, że mówienie na chwilę obecną było jeszcze ponad jej siły. Poleżała nieruchomo jeszcze trzy sekundy, po czym powoli podniosła głowę i z niemałą ulgą stwierdziła, że jedyna część jej garderoby, która walała się gdzieś po pokoju to czarne szpilki. A więc pamięć nie oszukuje- ostatnim wczorajszym… ekhm, faktem, było miękkie lądowanie na pierzynie, nic więcej.
Przyrzekła sobie, że już nigdy w tym ani żadnym następnym życiu nie wyprawi nikomu urodzin. Sobie też.


Obudziła się. Najpierw wstrzymała na chwilę oddech, potem powoli wstała z łóżka. Udawał, że śpi. Rozumiał, że obudzenie się w jego łóżku było dla niej sporym szokiem, nawet jeśli do niczego nie doszło. No, prawie do niczego - pomyślał, przypominając sobie jej gorący oddech na swojej szyi i delikatny dotyk ust, gdy go całowała. Nieświadomie zaczął się uśmiechać. Wyglądało to tak, jakby śniło mu się coś niesamowicie przyjemnego. Jedyne, czego teraz pragnął, to przyciągnąć Cuddy do siebie i nie wypuszczać z ramion przez resztę dnia. Zaskoczyła go ta myśl. Czyżby mu na niej... zależało? Trudno mu się było przyznać do czegoś takiego nawet przed samym sobą. Odsłanianie swoich uczuć nie było w jego stylu, zawsze wszystko tłumił w środku, tak było po prostu lepiej. Łatwiej. Czasem jednak musiał podjąć jakąś decyzję. Co prawda większość poprzednich zwykle kończyła się małym końcem świata, ale wczorajsza namiastka tej boskiej namiętności otworzyła mu oczy na wiele spraw. Cuddy była dla niego ważna. Była... kimś więcej, niż tylko przyjaciółką. Podświadomie wiedział to od dłuższego czasu, ale dopiero wydarzenia, które miały miejsce po wyjściu Wilsona, uświadomiły mu z całą mocą, że Cuddy i on- razem- nie muszą żyć tylko w jego wyobraźni. Uwielbiał ich kłótnie, rozmowy z nią... Miał nadzieję, że ona czuje to samo wobec niego. Nie zniósłby kolejnego zawodu. Tak naprawdę - był pewny, że czuje to samo. Może jeszcze sama o tym nie wie, ale błysk w jej oku, gdy na niego patrzy, bezlitośnie ją zdradza. „Potrzebuję tylko czasu... i udowodnię jej, że nie potrafi beze mnie żyć” - pomyślał, uśmiechając się do siebie z satysfakcją. Cieszył się na samą myśl o tym, ile złośliwych docinków jeszcze przed nimi, zanim padnie mu w ramiona. Opcji, w której Cuddy może go nie chcieć nawet nie brał pod uwagę. Po chwili usłyszał trzask zamykanych drzwi.
- Tchau – mruknął i uśmiechnął się jeszcze szerzej.


*
To był piękny, słoneczny zimowy dzień. Pozornie niczym nie różnił się dla wszystkich pracowników i pacjentów PPTH. Pozornie.
Kiedy tylko Chase przekroczył próg szpitala, wiedział już, że coś przegapił. Że pojawiła się nowa pogłoska, okazja do zarobienia, a on o niczym nie wie. Ogarnęło go niesamowite poczucie krzywdy. Jakiś czas temu obiecał sobie, że wykorzysta swoje nieprzeciętne zdolności bukmacherskie i potencjał plotkarski placówki do zbicia fortuny. Napięta atmosfera tak go przygnębiła, że od razu skierował się do epicentrum wszelkich szpitalnych newsów, mając nadzieję, że nikt nie sprzątnął mu posady sprzed nosa.
Wreszcie dostrzegł go przy stacji pielęgniarek na drugim piętrze. Otaczał go wianuszek bezgranicznie wsłuchanych w jego słowa kobiet- niektóre z nich nawet zasłoniły usta dłonią, na wszystkich twarzach malował się szok. To musiało być coś naprawdę mocnego.
- Wilson, musimy porozmawiać.

****
Tak, wiem, krótko i drętwo ().
Gwoli wyjaśnienia "tchau" to takie portugalskie "bye"


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez whoopee dnia Pią 14:26, 03 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 03 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
Poprzednie przekleństwa to nic w porównaniu z wiązanką, która wydobyłaby się właśnie z jej ust, gdyby nie to, że mówienie na chwilę obecną było jeszcze ponad jej siły.

Oj.. Dramatyzuje
Cytat:
Sobie też.

Nie chciałaby dostać takiego Housowego prezentu?
Cytat:
„Potrzebuję tylko czasu... i udowodnię jej, że nie potrafi beze mnie żyć” - pomyślał, uśmiechając się do siebie z satysfakcją.

Evil plan! Oh yeah!
Cytat:
To musiało być coś naprawdę mocnego.
- Wilson, musimy porozmawiać.


Czekam na dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:42, 03 Paź 2008    Temat postu:

.......... szok xD
boskie
nie moge sie doczekac docinkow House'a xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:55, 03 Paź 2008    Temat postu:

No no pieknie Twój fik mnie wciągnął !!!
wiecej, wiecej, więcej !!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewel
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:33, 03 Paź 2008    Temat postu:

jak już on coś wymyśli to nie ma bata na pirata
Wilson papla, Wilson papla!!!

Bardzo mi się podobało, mimo, że może trochę krócej, niż zwykle, ale wcale nie było drętwo!

Buziaaaaaki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:41, 03 Paź 2008    Temat postu:

O jej, Cuddy jaka przestraszona ;D
Jeszcze pewnie zacznie sobie wmawiać, że to wszystko przez alkohol, już ja ją znam ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:00, 03 Paź 2008    Temat postu:

miałam nadzieję, że jednak dojdzie do czegoś więcej...
ale i tak mi się podoba...
zwłaszcza język którym piszesz, widać, że umiesz to robić
no co ja się będę rozpisywać... podoba mi się baaardzo i czekam na dalszy ciąg...
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
whoopee
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 18 Wrz 2008
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:48, 07 Paź 2008    Temat postu:

Dodaję tak w razie czego, jakby jeszcze ktoś chciał czytać...

***

I stało się to, co miało się stać. Wilson pokrótce opowiedział o przyjęciu niespodziance, później o szałowym występie Cameron (w tym przypadku nie ominął żadnego szczegółu) i gdy zaczął mówić o swoim wyjściu, zawahał się na ułamek sekundy, jednak czujny Chase od razu to wychwycił.

- Ukrywasz coś przede mną – przerwał mu i przeszył spojrzeniem, które niejednemu zmroziłoby krew w żyłach.

- Tak – przytaknął niechętnie Wilson – ale o tym jeszcze nikomu nie mówiłem. – Oczy Chase’a momentalnie zajaśniały, dusza stała się lekka- może jeszcze coś będzie z tego interesu?, pomyślał.

- Widziałeś dziś Cuddy? – ni z gruchy ni z pietruchy wypalił onkolog, uciekając spojrzeniem gdzieś na bok.

- Ech, co ma do tego Cuddy? – zirytował się Chase, jednak po chwili coś tam w jego mózgu zaskoczyło, coś zaczął kojarzyć, łączyć fakty… - Nooooo niiiieeee! – wypowiedział te słowa jak w zwolnionym tempie. To była sensacja miesiąca! Ba, roku nawet! Sparaliżowany odkryciem wpatrywał się w głupkowato uśmiechającego się Wilsona.

- Słuchaj, ja tylko zostawiłem ich samych. Chciałem podwieźć ją taksówką, ale jakoś tak wyszło, że pojechałem sam, no a dzisiaj jej nie ma… Cuddy nigdy się nie spóźnia i to mnie najbardziej martwi… - tłumaczył coś, trochę plącząc się w słowach, ale Chase i tak go nie słuchał. Niesamowite szczęście ogarnęło jego serce, czuł się wywyższony ponad wszystkich, wybrany. Ta cudowna nowina- ten wyczekiwany przez tyle lat dowód na to, że House i Cuddy sypiają ze sobą, przedstawiona została właśnie jemu! W myślach bił się w pierś, krzyczał, że zaopiekuje się należycie tą najcenniejszą informacją, wyobrażał sobie nawet wyciąg z konta po wszystkich zakładach, nad którymi obejmie piecze. Poczuł nieprzemożną, zwalającą z nóg chęć życia, pęd, energię, siłę! To jest to! Nieprzytomnym wzrokiem ogarnął Wilsona, uśmiechnął się jak pacjent z wydziału psychiatrycznego i po prostu odszedł bez słowa. Od teraz miała rozpocząć się nowa era. A on, on jeden, zwykły lekarz, miał taką misję! Wypatrzył gdzieś na drugim końcu korytarza grupkę żywo dyskutujących pielęgniarek, zapewne omawiających jeszcze występ Cam. Ja to im dopiero przekażę ekscytujące wieści!, pomyślał i ruszył ku nim. Dobra nowina powoli zaczęła rozprzestrzeniać się po szpitalu…

*

- Cholera - zaklęła pod nosem Cuddy, parkując na szpitalnym parkingu - jestem spóźniona.
Zdarzyło się jej to po raz pierwszy od... chyba w ogóle po raz pierwszy. Nawet nie wiedziała, jakie poruszenie w szpitalu wywoła ten fakt. Pewnym krokiem wkroczyła do szpitala. Skierowała się prosto do swojego biura. Poczuła na sobie wzrok pracowników. Niby nic się nie stało, wszyscy udawali, że są pochłonięci pracą, ale jednak - coś było na rzeczy. „Zabiję Wilsona” - pomyślała, siadając za biurkiem. Jednak mordercze plany przerwało jej pojawienie się jednej z pielęgniarek.

- Dr Cuddy... czy to prawda, że dr Cameron napadła wczoraj dr House'a w jego mieszkaniu i zabrała ją policja?
Cuddy westchnęła z ulgą, ciesząc się w duchu, że to wczorajszy występ Cameron jest tematem szpitalnych plotek, a nie ona i House.

- Kto pani naopowiadał takich bzdur? - spytała z rozdrażnieniem - nie wiem nic o żadnej policji. I nie nazwałabym jej zachowania „napaścią”. Poza tym wydaje mi się, że ma pani inne zajęcia, niż plotkowanie, prawda? Mam nadzieję, że coś takiego się już nie powtórzy. Czy w tym szpitalu nikt nie może mieć życia prywatnego? Wszyscy wszystko wiedzą, szlag może człowieka trafić! - kontynuowała z coraz większym zdenerwowaniem.

- Too... może lepiej już pójdę - powiedziała trochę przestraszona pielęgniarka. „Czyżby noc z Housem nie poszła dobrze?” dodała złośliwie w duchu, wychodząc.

*

Całą drogę do szpitala House zastanawiał się, jak powinien rozegrać sprawy z Cuddy. Z jednej strony zdawał sobie sprawę z tego, że potrzebuje czasu, ale z drugiej... ile to już tak naprawdę trwa lat? Żadne z nich nie chciało zrobić pierwszego kroku, przyznać się do czegokolwiek.
Po wejściu do szpitala skierował się do jej gabinetu. Widział ją tam - pogrążoną w pracy, przeglądającą jakieś ważne dokumenty. Ogarnęło go zwątpienie. „A może to jednak nie jest dobry moment?”. Wiedział, że tak naprawdę stchórzył. „Jeszcze będzie dobry moment” - myślał, idąc na spotkanie ze swoim zespołem. Żadnym zaskoczeniem nie była dla niego nieobecność Cameron. Spodziewał się, że po tym wszystkim nie będzie w stanie spojrzeć mu w oczy. I bardzo dobrze.
Nie miał żadnej nowej sprawy, więc postanowił się udać tam, gdzie Cuddy na pewno go nie znajdzie, jeśli postanowiłaby go szukać - wprost do kliniki. Pielęgniarka ze zdziwieniem podała mu kartę pacjentów. House nie miał pojęcia, że jego pojawienie się (chwilę przed czasem!) w klinice, po tym, jak prawdopodobnie spędził z Cuddy noc, stanie się tematem plotek dosłownie całego szpitala. Gdyby wiedział, z całą pewnością uzbroiłby się w skalpel i udał na poszukiwanie Jamesa Wilsona - swojego przyjaciela, który dzięki kilku umiejętnym cięciom bez wątpienia przemieniłby się w przyjaciółkę.

*

Było już grubo po 3, kiedy Cuddy wyruszyła na poszukiwania Cameron. Było jej trochę żal tej naiwnej dziewczyny, ale przede wszystkim chciała porozmawiać z nią poważnie, przemówić do rozsądku i wymusić obietnicę, że przestanie napastować House’a. Chciała natychmiast uwolnić się z obietnicy udawania tego „czegoś”. Wiedziała na samym początku, że to był zły pomysł. Dlaczego się na niego skusiła? Zrobiła z siebie idiotkę, naraziła karierę, autorytet! Co by się działo, gdyby Wilson wypaplał się i powiedział, że została u House’a dłużej? W tej chwili była nawet wdzięczna lekarce- zauważyła, że pielęgniarki, lekarze, nawet niektórzy stali pacjenci ciągle o czymś dyskutują, ale milkną, kiedy idzie korytarzem, unikają jej wzroku, czasami niepozornie chrząkają i przyglądają się, kiedy udaje, że ich nie widzi- wiedziała, że namiętnie plotkują, można powiedzieć nawet- jak nigdy wcześniej- i brała te wszystkie dziwne zachowania za obawę przed kolejną reprymendą, jakiej udzieliła rano (a raczej po przyjeździe do pracy) tej głupiutkiej pielęgniarce. Była przekonana, że obiektem ich debat jest Cameron. Gdyby tylko wiedziała…
Obeszła cały szpital, ale Cam nigdzie nie było.

- Poszukaj doktor Cameron – poleciła siedzącej przy stanowisku pielęgniarce.

- Doktor Cameron nie przyszła dzisiaj do pracy – odpowiedziała spokojnie tamta i zaczęła przeglądać karty pacjentów.

- Słucham? Dlaczego nic o tym nie wiem? Zwalniała się?

- Nie, po prostu nie przyszła – pielęgniarka wzruszyła ramionami i kontynuowała – po wczorajszym występie pewnie… - przerwała, widząc, jak usta Cuddy zaciskają się w wąską linię, a w oczach pojawiają się nie wróżące niczego dobrego błyski.

- To karygodne. Dzwoniła pani do niej z prośbą o wyjaśnienia, czy była zbyt zajęta omawianiem wczorajszego wieczoru? – Ton głosu Cuddy był surowy i ostry. Pielęgniarka spuściła głowę i milczała. – Ach, rozumiem. Czy w takim zdaje sobie pani sprawę, że jest pani odpowiedzialna za informowanie mnie o takich rzeczach? Zdaje sobie pani z konsekwencji niedopilnowania swoich obowiązków? I nie mówię tu tylko o utrzymaniu stanowiska. – Kobieta pokornie kiwnęła głową. Po chwili ciszy Cuddy dodała – Ma pani coś jeszcze do powiedzenia?

- Pan… Doktor Gregory House zgłosił się punktualnie do kliniki, jest w pokoju numer 1 – odpowiedziała cicho, wciąż ze spuszczoną głową. Gdyby patrzyła na Cuddy, widziałaby jak jej twarz robi się najpierw biała, później całkowicie czerwona, ale kątem oka zarejestrowała tylko, że administratorka odwróciła się i odeszła.
Cuddy pędziła korytarzem, nie zauważając nikogo, pogrążona w dziko i na oślep gnających myślach. Nie mogła ani jednej z nich złapać, czuła się dziwnie osaczona, zdruzgotana, rozkojarzona, podzielona. Czuła, że jeżeli zaraz kogoś nie spotka, nie uczepi się jakiejś jednej myśli, to najzupełniej w świecie zwariuje. I właśnie w tym momencie wpadła na swojego wybawiciela, którego podświadomie szukała.

- Cuddy! Nic ci nie jest? – Wilson złapał za ramiona bladą, chwiejącą się i drżącą trochę Cuddy i zaprowadził do znajdującego się obok pokoju lekarzy. Kobieta usiadła na kanapie i wpatrzyła się w jakiś niewidzialny punkt. Onkolog nie wiedział co powiedzieć. Czuł się podle. Wiedział, że plotki ogarnęły już nawet śpiewające za oknem ptaki i to wszystko z jego winy. Modlił się, by chociaż zdążyć opowiedzieć jej o wszystkim osobiście, ale widząc tę minę, zwątpił. Minęła minuta, później kolejna. Wreszcie zebrał się w sobie i otworzył usta, by zacząć przepraszać, ale wtedy odezwała się ona.

- Wilson… Cameron zniknęła – świst powietrza wydobywającego się z płuc lekarza zadziwiła nawet jego. Odetchnął z ulgą- gdyby Cuddy wiedziała o czymkolwiek, zrobiłaby mu teraz niezłą tyradę.

- Tak? – spytał niewinnie i uśmiechnął się. Prawdziwy aniołek.

- Chcę, żebyś ją znalazł. Nie obchodzi mnie jak- zadzwoń do niej, pojedź… Mam przeczucie, że mogło się coś stać. Zresztą, po wczorajszym, sam rozumiesz… Obawiam się, że Cameron potrzebuje pomocy psychologicznej.

- Mhm... – zatroskał się szczerze Wilson – dobrze. Zaraz pójdę.

- Świetnie – wstała z kanapy i skierowała się do wyjścia. Opierający się o stół, ciągle bijący się z myślami onkolog, wyprostował się jak struna i energicznie podszedł do Cuddy, po czym najzwyczajniej w świecie ją objął.

- Eeee – zaskoczona odwzajemniła uścisk i odsunęła się. – Coś się stało? – tym razem to ona zadała pytanie.

- Nie, wszystko gra – umiejętnie skłamał lekarz. – Po prostu miło wiedzieć, że ma się taką przyjaciółkę jak ty – mówił, jednocześnie w duchu wyzywając się od obłudników, tchórzów i oferm. Cuddy tylko uśmiechnęła się lekko i wyszła, zostawiając go samego. „No to ładnie”, pomyślał. „Jak już Cuddy dowie się wszystkiego, to dopiero się będzie uśmiechać.”

*

Tymczasem w przychodni...


Był naprawdę pełen dobrej woli. Starał się. Ale trafiali mu się sami pacjenci - kretyni, nadpobudliwe matki, idiotki nie mające pojęcia o antykoncepcji... po 2 godzinach miał juz naprawdę dość. Kolejny pacjent przebijał wszystkich.

- Doktorku, co tu się dzieje? Cały ten szpital aż huczy od plotek. Spędziłem pół godziny w poczekalni i zdążyłem się dowiedzieć, że jakaś Cameron została aresztowana za napaść na jednego z lekarzy. I to w stroju policjantki! Podobno miała nawet prawdzie kajdanki. I ten sam lekarz przespał się z dyrektorką szpitala, niezły numer, nie? Teraz podobno się unikają jak ognia. Ludzie obstawiają niezłą kasę na to, czy się w końcu zejdą czy nie.

House wysłuchał tych rewelacji bez mrugnięcia oka.

- To naprawdę ciekawe, co jeszcze o nich mówili? - starał się wydostać z pacjenta tyle tylko informacji, ile się da.

- No stary, podobno oni już od paru lat są sensacją tutaj w szpitalu, wszyscy widzą, że coś między nimi jest, a żadne się nie chce do tego przyznać. I wszystko wskazuje na to, że w końcu się ze sobą przespali. Ale skoro się tak unikają, to może nie stanął na wysokości zadania, rozumiesz, co mam na myśli - powiedział pacjent, chichocząc.

House już chciał powiedzieć mu, co o nim myśli, jednak ten niezrażony tym, że lekarz nagle pobladł, beztrosko kontynuował:

- Swoją drogą, ta dyrektorka tutaj to niezła d*pa, sam bym ją chętnie zaliczył, widać od razu, że zna się na rzeczy, ten błysk w jej oku... aż się prosi, żeby ją przelecieć, nie stary?

Tego House'owi było już za wiele. Nie wytrzymał i jego pieść wylądowała wprost na nosie pacjenta. Fontanna krwi tryskającej dookoła zapaskudziła wszystko, łącznie z koszulą House'a. Otworzył drzwi gabinetu i zawołał:

- Siostro, mamy tu jednego idiotę ze złamanym nosem - po czym trzasnął drzwiami i udał się w nieznanym kierunku, pozostawiając o osłupieniu zarówno pracowników szpitala, jak i pacjentów w przychodni.

***
Tyle na dziś...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez whoopee dnia Wto 19:57, 07 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bereśka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 13 Wrz 2008
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:07, 07 Paź 2008    Temat postu:

Cudo!Cudo!Cudo!
Czekam na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:18, 07 Paź 2008    Temat postu:

xD .. zazdrosny House

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin