Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:11, 03 Sty 2009    Temat postu:

kropko czarujesz, to jest magia. Śliczne!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:23, 03 Sty 2009    Temat postu:


Magia?
To pewnie po wczorajszym HP i waszej rozmowie w BHKB


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:16, 03 Sty 2009    Temat postu:

Suuuperr I jakie rozmowy na temat dzieci Piękne poraz chyba settny podziwiam jak umiesz pisać i wogóle Te dialogi są takie prawdziwe .. Pięknie .. Pięknie Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na ciąg dalszy !! !! !!
ŻYCZĘ WENA


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:42, 03 Sty 2009    Temat postu:

Fantastyczna scena spożywania trunków podczas poważnej męskiej rozmowy.

A potem powrót do wzruszeń. I pokazanie jak z House'a wyłazi cała jego potrzeba odkrycia się przed bliską osobą.

Już wiem dlaczego przez cały piątek byłaś Kropko nieobecna na BHKB - tworzyłaś tego cudownego fika.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:29, 03 Sty 2009    Temat postu:

Wooow, z uśmiechem na twarzy stwierdzam, że to świetna częśc

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:51, 03 Sty 2009    Temat postu:

to jest po prostu piękne i wzruszające
męska rozmowa... hilson friendship forever
czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:31, 05 Sty 2009    Temat postu:

Problemy, zmiany, kolejna część Hałsowego dorastania...
Mój maniakalny upór w uczynieniu Grega odkrywającym i spragnionym człowieka, jego obecności i uczuć nabiera niebotycznych rozmiarów.
To oznacza tylko jedno: Hameronkowe "romansidło" polewam lukrem zaprawionym szczyptą goryczy.

I sama się dziwię dokąd mnie ta historia prowadzi.... Może - a raczej powinnam powiedzieć - niech mnie ktoś zatrzyma!


18: Niepewność


House był coraz częściej rozdrażniony i coraz później wracał do domu. Uboczny efekt zmiany zespołu. Cameron czasami wydawało się, że powróciły stare czasy, w których nic nie było w stanie zatrzymać szalejącego House’a.

Kilkakrotnie doszło między nimi do ostrej wymiany zdań, ale zwykle potrafili dojść do porozumienia. Cameron nie chciała przenosić szpitalnych spraw do domu i walczyła o to, by dom stał się ich azylem po dniu uciążliwej pracy.

Jednak po kilku niebotycznych wyskokach Grega poczuła się zmęczona.

- Nie mam siły walczyć z tobą. Nie mam siły odpierać twojego niezadowolenia, znosić twoje milczenie. Nie mam siły zbierać razów za niepowodzenia twojego zespołu. Twój sarkazm i złośliwość przerażają mnie. Myślałam, że już cię znam i umiem sobie z tym radzić. Okazuje się, że myliłam się bardzo. Wyjeżdżam na kilkudniowe sympozjum do Bostonu. Wracam w piątek wieczorem. Dobrze zrobi to nam obojgu, chyba musimy przemyśleć pewne sprawy. Ja oprócz przemyślenia – muszę też odpocząć.

Zabolało ją potem jego milczenie. Popatrzył tylko na nią badawczym wzrokiem i zatopił się w swojej muzyce. Zresztą milczał od dłuższego czasu. Czuła się ignorowana i zostawiona w sama sobie.


Dopiero dwa dni po jej wyjeździe wrócił do domu. Nie liczył ile razy otwierał i zamykał klapkę telefonu, by do niej zadzwonić albo wysłać prostą wiadomość. Co miał jej napisać? Może miała rację? Może potrzebują tego czasu na ochłonięcie? Przemyślenie kilku spraw?

Dom przywitał go dziwną ciszą, sypialnia pustką, kuchnia brakiem jakiegokolwiek zapachu.
Wszystko nagle zaczęło mu o niej mówić. Muzyka, którą włączył, kuchnia z przygotowanymi dwoma nakryciami, szafa, w której panoszył się delikatny zapach jej perfum, jej poduszka w sypialni… Nagle tak bardzo zapragnął realnie jej dotknąć. Przypomniało mu się jak pierwszy raz ją całował i kochał się. Jak odkrywał w jej oczach radość i zdumienie tym co się działo, jak ufnie oddawała mu całą siebie nie wiedząc co będzie ją czekało następnego ranka. Przypomniało mu się jej cudowne zmieszanie, gdy przygotowywała mu potem pierwszą jajecznicę…. Nie uciekł z jej łóżka, bo chciał zobaczyć jak wygląda z nią „potem”.
Nigdy jej tego nie powiedział, ale to właśnie owo wielokrotne „potem” zatrzymało go przy niej, bo odkrył w sobie radość dzielenia z nią prostych i zwykłych chwil, nie tylko tych kryjących się w półmroku sypialni.

Sam nie wiedział jak to się stało. Po prostu pozwolił jej być obok siebie, zwłaszcza, że świetnie radziła sobie z dystansem, który narzucał czasami w ich relacji.
Teraz, gdy była gdzieś setki kilometrów od niego, gdy nie wiedział co zrobi jak wróci, życie nagle wydało się dziwnie puste.

Jej obecność, dotyk, dawane ciepło, mnóstwo cierpliwości jaką miała do niego, akceptacja jego osoby… Z nią odkrył, że w świecie istnieje naturalna i zwyczajna dobroć. To wszystko uczyniło jego życie znośnym i… lepszym.

Oto nagle stary i zmęczony Greg House odkrył namacalną miłość, którą ofiarowywała mu w najzwyczajniejszy sposób każdego dnia…

Jak długo taka kobieta jak ona może wytrzymać z kimś takim jak on? Przecież on sam ze sobą nie jest w stanie wytrzymać… Jeśli wróci tylko po to, żeby się spakować będzie musiał przełknąć gorzką pigułkę. Tylko… jeśli teraz jest mu tak źle bez niej, co będzie potem?

Wtulił nos w jej poduszkę i ogarnął ją ramionami. Jęknął, bo jej zapach oszołomił go i znów przypomniał o jej obecności.

Czy tak wygląda tęsknota za nią? Kiedy nie ma jej obok, a ty we wszystkim widzisz jej obecność i bardzo pragniesz, żeby przynajmniej siedziała na kanapie obok pisząc te swoje teksty czy czytając jakieś pisadła. Miałby przynajmniej perspektywę i możliwość choć przez krótką chwilę zanurzyć rękę w jej włosach, przyciągnąć do siebie, poczuć jej oddech gdzieś przy swojej szyi i ciepło ramion otulających jego biodra. Albo po prostu nic nie robić, tylko mieć świadomość jej obecności na wyciągnięcie ręki… Dlaczego nigdy jej nie powiedział, że cieszy go jej obecność w jego domu?

Tak. Tęsknił. I do cholery chciał, żeby tu była. Dlaczego tak długo trwa dorastanie do miłości i uświadamianie sobie o niej prawdy…




Była naprawdę zmęczona i dziękowała za te chwile seminarium immunologicznego, podczas którego – z dala od Grega – mogła dojść do porozumienia najpierw z samą sobą.

Tak. Kochała tego idiotę. Zgodziła się na ten związek, na granice wytyczane przez niego, na powolne otwieranie się na proste gesty i zwykłą czułość. Jego zachowanie wobec niej mówiło, że w nim wiele się zmieniło i zmienia.

O co jej chodzi? Dlaczego się tak wścieka? Dobrze wie, że Greg ciężko znosi zmiany, przecież zna go nie od dziś. Wie jaki jest. Zmiana zespołu nie wpływała na niego najlepiej, ale przecież sam jej chciał. Mówił o zmianach, które są wręcz konieczne? Z drugiej strony... przecież i tak wiele zmienił w sobie dla niej, dla ich związku. Godził się na kompromisy, otwierał się, złagodniał w stosunku do niej, coraz częściej inicjował drobne gest czułości, pozwalał poznawać siebie i otwierał się na nią… Nigdy nie czuła się przy nim tylko obiektem seksualnym. Otoczył ją czymś z pogranicza dystansu zaprawionego dużą dozą wrażliwości. Wiedziała, że ją odgaduje, że nie da się przed nim niczego ukryć… Czego się spodziewa? Przecież tak naprawdę niczego. Ten prawie rok razem był cudowny i dobry. Nie oddałaby go nikomu za wszystkie skarby świata.

Mimo wszystko musi z nim porozmawiać. O tym, że związek buduje się razem i że jeśli chce jej obecności w swoim domu, musi uczyć się rozmawiać z nią o swoim nastroju. Musi mu powiedzieć, że najbardziej boli ją jego milczenie, w którym niczego nie wiadomo.





Drzwi były otwarte. Czekał na nią stojąc podparty o lasce. Drugą rękę trzymał w kieszeni jeansów. Wpatrywał się w nią takim dziwnym wzrokiem, gdzieś z pogranicza zmieszania i niepewności.

Postawiła torbę na ziemi niepewna tego co usłyszy – on niepewny tego co zrobi ona.


- Cześć – powiedziała rozsupłując szalik z szyi i zdejmując kurtkę.
- Przygotowałem coś na kolację… Mam nadzieję, że jesteś głodna… – powiedział zmieszany strzelając oczyma po ścianach pokoju. Przytaknęła.

Odwrócił się i pokuśtykał do kuchni. Usłyszała jak krząta się wokół lodówki i garnków.

Stała zagubiona gdzieś w przedpokoju nie wiedząc co ma zrobić. Pójść za nim? Wypakować torbę czy wpakować w nią część rzeczy? Czy on chce jej obecności? Przynajmniej na chwilę obecną. Wszak robił jej kolację…

Postanowiła: zanim cokolwiek się stanie, zanim padną jakiekolwiek słowa po prostu chce przez moment poczuć jego bliskość. Nieważne co on zrobi i jak się zachowa. Ona pragnie jego bliskości od tak dawna… przynajmniej od tych wypchniętych z jej ust słów, w których powiedziała mu, że jest zmęczona…

Stanęła w drzwiach kuchni. Nie zauważył jej zajęty przygotowywaniem kolacji. Podeszła do niego i położyła dłonie na jego plecach. Czuła jak zamiera. Spuścił głowę i oparł się rękami o kuchenny blat. Przyłożyła czoło do jego pleców i objęła go w pasie. Kilka marnych sekund, które powiedziało mu więcej niż sobie wyobrażał. Odwrócił się i zamknął ją w swoich ramionach.

Zawsze śmiała się z nich, że są tak długie, iż może ją całą ukryć. Tak czuła się właśnie teraz i tylko ona wiedziała jak bardzo pragnęła się w nich zatrzasnąć.

Nie ukrywał wzruszenia, westchnął i zanurzył nos w jej jasnych włosach.

- Przepraszam – wyszeptał potem, biorąc jej twarz w swoje dłonie i przeciągając kciukami po jej łukach brwiowych. Wiedziała, że za chwilę ją pocałuje. To była jego rozpoznawalna gra wstępna, ale tym razem pierwszy pocałunek złożył w okolicach malutkiej blizny roztrzaskanego jakiś czas temu łuku brwiowego, potem pochylił się gdzieś w okolice jej wybitego obojczyka. Za chwilę poczuła jak unosi do góry jej dłoń i całuje miejsce złamanego nadgarstka. Szalenie czytelne, szalenie zaskakujące, szalenie dobre…

Spojrzała w jego czysto-błękitne oczy odkrywając w nich westchnienie ulgi. Chyba nie tego się po niej spodziewał…

- Myślałam, że … - nie dokończyła, bo sięgnął po jej usta.

Kochał się z nią jak nigdy wcześniej. Zdumienie, oszołomienie i radość… Nie wiedziała jakim cudem odkrywał i spełniał jej pragnienia doprowadzając do szaleństwa. Miała wrażenie, że włożył w to całą tęsknotę, niepewność oczekiwania, radość wzajemnego porozumienia i pasję czegoś, co bała się nazwać po imieniu. Gdyby to był każdy inny facet pomyślałaby, że oddaje jej całą miłość, ale to był Greg House i z nim nic nie było aż tak czytelne.

- Myślałem, że przyszłaś po rzeczy – przyznał się jej potem, gdy po zjedzeniu spóźnionej kolacji i wylądowali na kanapie w salonie.
- Myślałam, że chcesz, żebym odeszła.
- Nie chcę.
- A ja nie chcę odchodzić.

Łagodna muzyka sączyła się z głośników. Oboje wiedzieli, że ta rozmowa jest im bardzo potrzebna. Siedzieli naprzeciw siebie wypowiadając wątpliwości i pragnienia.

- Nie chcę szpitalnych problemów w domu. Zwłaszcza twojej frustracji i sarkazmu. Jeśli jest coś nie tak, po prostu to powiedz: że masz kiepski humor, że wkurzył cię twój zespół, że jesteś zły, bo Cuddy wsadziła ci dodatkowe godziny kliniki, że pacjent umarł, że coś nie idzie tak jakbyś chciał, że chcesz pobyć kilka chwil w samotności... Po prostu to mów. Żebym nie czuła się przy tobie jak intruz, albo ktoś służący do wyładowywania swoich napięć.
Przytaknął. Spojrzał w jej spokojne oczy i powiedział:
- Nigdy nie bierz mojego podłego nastroju jako czegoś wymierzonego w ciebie. Kiedy bywam zły, albo ból mnie wykańcza, włącza mi się mechanizm obronny – atakuję wszystko na wyciągnięcie ręki. Wiem, że przesadziłem ostatnio, przepraszam… Po prostu powiedz mi żebym się zamknął i zaciągnij mnie do sypialni.
Roześmiała się.
- Seks lekarstwem na twoje utrapienia?
Zauważył, że jej oczy znów robią się takie radosne jak dawniej, strzelające iskrami, od których tak łatwo można było zapłonąć.
Wyciągnęła ręce i przygarnęła się do niego.
- Nie chcę sama zmagać się z tobą. Musisz mi pomóc – wyszeptała.
- Dobrze – odpowiedział przytulając ją.

Bił się z czymś co rozsadzało mu mózg. Spiął się. Zauważyła to i podniosła głowę.
- Stało się coś? – zapytała.
Przytaknął
- Właśnie kombinuję jak ci nie powiedzieć, że cię kocham.
Znieruchomiała. Jej wielkie trójkolorowe oczy wpatrywały się w jego twarz.
- Musisz to sobie zapamiętać. Pewnie minie sporo czasu zanim znów ci to powiem – dodał.

Zastanawiała się co ma teraz zrobić. Pocałować? Przygarnąć? Odpowiedzieć tym samym?
- Wiedziałem, że moje wyznania miłosne robią takie wrażenie na kobietach – próbował żartować. Roześmiała się.
- Jesteś niemożliwy…
Kiedy potem znów się z nim całowała odkryła, że wszystko obok: szpital, praca, kariera, ludzie są nic nie znaczącymi punktami na mapie jej życia. Najważniejsze i najlepsze jej życia siedziało wtulone w nią na kanapie i po raz kolejny zdobywało jej usta.

Greg House – jej kupa nieszczęścia i miłości. Czyż życie nie potrafi być zaskakująco piękne?
------------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pon 17:42, 05 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:58, 05 Sty 2009    Temat postu:

piękne, wzruszające, cudowne.... Kropko... dziękuję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:24, 05 Sty 2009    Temat postu:

Kropko,
znowu plakalam czytając.
Doprowadzasz mnie do lez. Jak nikt inny.

P.S. Piszę z pracy (czym ja się w niej zajmuję? Housem!), stąd braki w liternictwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:32, 05 Sty 2009    Temat postu:

Nie płaczcie tylko pomóżcie mi napisać THE END.

Nie wiem na czym skończyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:38, 05 Sty 2009    Temat postu:

Jak to na czym!

Na bajce: żyli długo i szczęśliwie. A decyzja podjęta spontanicznie (jak nie u House'a) po wiadomości o ciąży Cameron.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:40, 05 Sty 2009    Temat postu:

Matko .. To było piękne i wzruszające ... i takie realne .. Czekam na ciąg dalszy !!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:47, 05 Sty 2009    Temat postu:

Kropko a po co właściwie chcesz to kończyć??
To jest takie śliczne, że nawet jak książkę dwustu stronicową napiszesz to nikt nie będzie narzekał
A tak serio to skomplikuj im jeszcze trochę życie przed Happy Endem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:29, 05 Sty 2009    Temat postu:

1. Matko. Skisnę przez Ciebie na tym fotelu. Przeczytałam już rano, ale nie miałam czasu skomentować.
Jak ty to robisz? Jak powodujesz to wszystko? Czytając twojego fika czuję się tak, jakbym tam była. Jakbym stała obok nich. Kocham to uczucie...

2. Kończyć? Nieeeee...
Jeśli już musisz skończyć, to kończ.
Ale wiedz, że czekam na twój następny fik...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:26, 05 Sty 2009    Temat postu:

Jak wspaniale jest przeczytać coś tak cudownego po cieżkim dniu.
Kropeczko fantastyczna część Wielbię Cię za nią x3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:25, 05 Sty 2009    Temat postu:

Ale cudne ! Zatopiłam się w tym czytaniu... Ehh.. No dobra ;D Czekam co dalej się wydarzy Nie trać weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:49, 06 Sty 2009    Temat postu:

Ja jak zwykle odrobinę spóźniona. Ta część, jak wszystkie inne, była powalająco piękna.
Tak się cieszę, że nie zaserwowałaś nam totalnej landrynki, tylko taką "życiową" landrynkę
Ostatnie zdanie jest genialne.
I nie musisz kończyć tego fika... niech to się jeszcze trochę potoczy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:29, 06 Sty 2009    Temat postu:

cieszę się, że wróciła
a on tak bardzo za nią tęsknił... mrrau
P.S. Proszę nie kończ jeszcze tej opowieści, pokomplikuj jeszcze im życie, bo ja uwielbiam po ciężkim dniu zasiąść do komputera i przeczytać taką piękność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jen dnia Wto 19:32, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:05, 15 Sty 2009    Temat postu:

Saga hameronkowa rozwija się dalej.
Wziąwszy pod uwagę głosy za i przeciw oraz rozwój mojego wena postanowiłam jeszcze nie kończyć Paradoksów.

No chyba, że już się wam znudziło - dajcie znać

No to czarujemy dalej!

19: „Pomiędzy”…

Obudziła ją znana i lubiana melodia z budzika. Nastawiała ją pozytywnie do wyzwań kolejnego dnia. Ale dziś pragnęła pospać choć godzinkę dłużej. Budzik zaczął nieubłaganie wydzierać się coraz głośniej. Nasunęła kołdrę na głowę. Nie, jeszcze nie… jeszcze chwila…. Wydało się jej, że niedawno wróciła w ER-ki, a już trzeba wstawać i znowu biec do pracy. Wyciągnęła rękę na drugą stronę łóżka. Puste miejsce przypomniało jej, że Greg znów nie wrócił na noc do domu. Pacjent. Jakieś gruźlicze powikłania czy coś w tym stylu. Jeśli nie wrócił – oznaczało, że coś było nie tak z pacjentem. Przez lata pracy z nim i dzielenia życia dostrzegła w nim lekarską pasję odbijania pacjentów z rąk choroby i śmierci wszelkimi możliwymi sposobami. To co kiedyś nazywała brakiem szacunku i etyki – dziś określała mianem pasji życia i przejawem walki o pacjentów. Fakt – nadal był nieprzewidywalny w zachowaniach, bezwzględny wobec głupoty pacjentów i ironiczny dla nowego zespołu, ale wiedziała, że jeśli nowi lekarze pozostaną w zespole – będą z nich świetni lekarze. W końcu sama przeszła szkołę House’a.

Uśmiechnęła się do siebie. W oddali zabrzmiała jej komórka. Wyciągnęła rękę.
- Wychodź z łóżka śpiochu – usłyszała jego zmęczony głos.
- Nieeee…. – odpowiedziała mu w słuchawkę żałośnie zaspanym głosem.
- Przywieziesz mi czystą koszulę? – zapytał – podobno w wymiętych ubraniach mi do twarzy, ale takich góra dwudniowych.
- Jasne – odpowiedziała – jak twój pacjent?
- Staramy się, ale jeszcze żyje.
- To starajcie się dalej – odpowiedziała wysupłując się z pościeli – przywiozę ci w nagrodę śniadanie. Masz na coś ochotę?
- Uhm. Przywieź siebie. Najlepiej nago. – usłyszała jego głos, który nagle zmienił ton i brzmienie.
Roześmiała się.
- Jasne. Nic tak nie nastawia pozytywnie do życia jak dawka porannego seksu. Do zobaczenia.

Teraz już musiała wstać. Specjalnie dla niego postanowiła założyć dziś TĘ brązową kieckę.





Odłożył telefon. Spojrzał na wschodzący poranek. Koniec kwietnia był cudowny. Zapowiadał się kolejny dzień, w którym wiosna w całej rozciągłości rozpoczynała swoje wejście. Już prawie półtorej roku wspólnego życia. Bycia razem. Nie do wiary. Nie do wiary jak bardzo wpisała się z jego życie i jak bardzo życie bez niej stałoby się puste. Na samym początku po prostu chciał ją mieć. Kiedy już ją miał, chciał zobaczyć jak wygląda z nią owe „pomiędzy” chwilami dzielonymi w wątłym świetle jego lub jej sypialni. To dlatego nie uciekł po pierwszej nocy spędzonej z nią. Z ciekawości. Chciał to zobaczyć, usłyszeć, doświadczyć, poznać. Ciężko przyznać się przed sobą samym, ale to właśnie chwile „pomiędzy” zatrzymały go przy niej. Chwile, w których ją poznawał i odkrywał przed nią szczątki swojej kosmatej duszy.

Tak. Wpadł po uszy. On, dla którego związek stanowił niebezpieczeństwo utraty wszystkiego co uznawał za cenne. Całe życie próbował ochronić szczątki siebie przed roztrzaskaniem się o dno własnych uprzedzeń i lęków. Ona wkroczyła w jego lęki i wymazała je. Niedawno powiedział, że ją kocha. Pamięta jej szeroko otwarte oczy. Nie wiedziała? Skąd mogła wiedzieć? Przecież on sam tego nie wiedział….

Pewnie za jakieś dwie godziny wpadnie do jego biura z plecakiem jego ciuchów i czymś smacznym na śniadanie.





Ileż razy można nazwać siebie idiotą do kwadratu? Widocznie wiele. Tak. Znowu spieprzył. James Wilson był w stanie nazwać siebie każdym możliwym epitetem, ale złość na siebie samego nie przechodziła. Kolejna randka z Jane okazała się niewypałem w jego stylu. Co z tego, że pozwoliła się przytulić i nawet pocałować, kiedy zaraz potem wzięła jego twarz w swoje dłonie, popatrzyła tymi swoimi granatowymi oczyma i powiedziała stanowczo: „Doktorze Wilson. Dobranoc”.

Co znów zrobił źle?

Im bardziej ją poznawał, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że kobieta może być tajemnicza, mieć charakter, posiadać dar kontrolowanej nieprzystępności i mieć to „coś”. Jakieś nieokreślone ciepło, które przyciągało jak magnes z każdą przeżytą wspólnie chwilą. Na początku wypróbował na niej wszystkie znane sobie sztuczki i cały osobisty urok, który rzucał w jego ramiona inne kobiety. A ona utrzymywała wobec niego ciepły dystans. Otwarta i przyjazna, a jednocześnie szalenie zdystansowana wobec jego męskich zagrywek.

Może potrzebuje więcej czasu? Może dla niej jest to trudniejsze niż dla niego? Może to ona testuje go na swój sposób? A może to on nie widzi czegoś co powinien zobaczyć? Westchnął. Niepewność i potrzeba podzielenia się wątpliwościami zaprowadziły go do gabinetu House’a.

- Co zrobiłem nie tak? – Wilson wysupłał z siebie trudne pytanie.
House podniósł wzrok znad kliszy z płucami pacjenta, który zdiagnozowany jako gruźlik okazał się gruźlikiem nie być. Pacjent wylądował w diagnostyce po uporczywych zabiegach Cuddy, która nie przebierała w środkach, aby zmusić upartego lekarza do pracy. Przypadek pacjenta okazał się być bardziej pasjonujący niż na to wyglądał i House spędzał przy nim już trzecią dobę.
- Nie zapukałeś? Nie przyniosłeś mi kawy? – odpowiedział nieco zdumiony House.
- Wiesz... Z Jane – Wilson przeszedł do rzeczy.
- Nici z seksu! – ogromny uśmiech zawisł na twarzy House’a – Mówiłem ci już, że jestem jej fanem?
Wilson westchnął i opadł na fotel.
- Powiedz mi, że jestem idiotą….
- Jesteś! – House nie posiadał się z radości.
- Co mam robić?
- Gdybym był Cameron powiedziałbym, żebyś z nią porozmawiał. A … - House zawahał się – Właściwie... to co ty od niej chcesz naprawdę?
Wilson zamilkł. Jego szeroko otwarte oczy mówiły same za siebie. Co właściwie chciał? No..?
- Jest intrygująca i taka inna… - Wilsonowi ciężko przychodziło odpowiedzieć na proste pytanie – Ty od razu wiedziałeś co chcesz od Cam?
- Nie – odpowiedział.
- Tylko? – Wilson nie dawał za wygraną.
- Musiałem coś sprawdzić.
- Co? – dopytywał zdumiony szczerością i otwarciem kumpla.
- Czy ona…. Jak ja… - pląta się w gmatwaninie własnych myśli.
- I? House!?– dopytywał zniecierpliwiony Wilson
- Nic. Po prostu sprawdziłem, że „pomiędzy” jest równie, a może i czasami bardziej pasjonujące niż seks.
- Ja nie mogę tego sprawdzić. U mnie nie ma „pomiędzy”.
House zagłębił się w oparciu fotela i wbił błękitne tęczówki w brązowe oczy Wilsona.
- U ciebie już jest „pomiędzy”. Potraktuj seks jako uzupełnienie, a nie punkt wyjścia.
- Słucham? – Wilson otworzył usta.
- Zaimponowała mi. – House wystrzelił palcem w Wilsona – Rozgryzła cię. Zagraj w jej grę.
- W jaką grę…
- Och Wilson! – przerwał mu House trzaskając teczką o blat stołu – Ona wie co robi. Pewnie zarzucałeś na nią swoje sidła, a ona je zręcznie ominęła. Fakt, że jeszcze chce się z tobą spotykać świadczy o tym, że nie jesteś jej obojętny. Po prostu wykaż mnóstwo cierpliwości.



- Cześć! – usłyszeli nagle. Do gabinetu weszła Cameron niosąc w ręku plecak House’a. – Przeszkodziłam wam? Już zmykam - zdziwiona minami lekarzy postawiła plecak obok biurka Grega i próbowała się wycofać.
- Nie. Zostań. – Wilson potarł czoło – Już wychodzę. Wiesz… chorzy… Greg… dzięki – wymamrotał.
Cameron patrzyła na całą scenę z lekkim zdziwieniem.
- Jakaś poważna rozmowa? – zapytała podchodząc bliżej
- Uhm. Męska. Taka o kapuście i króliczkach.
- Tak. W waszym wykonaniu to rzeczywiście pasjonująca rozmowa. Kiepsko wyglądasz…
- A jak mam wyglądać po szalonej nocy spędzonej na haitańskiej plaży w towarzystwie trzech młodych dziewic – odparł i zrobił jedną ze swoich min, które doprowadzały ją do śmiechu. Postawiła plecak na biurku.
- Najpierw śniadanie czy przebieranie? – zapytała.
- Jeść – odparł – dopóki nie mam najnowszych badań, nie mogę nic zrobić. Mój pacjent jeszcze żyje, team szaleje w laboratorium, ja przeprowadzam psychoanalizę na Wilsonie, ty przynosisz mi śniadanie…. Żyć nie umierać!
Wyjęła z plecaka pudełko z naleśnikami. Ich zapach rozszedł się po gabinecie.
- Smacznego – powiedziała pochylając się do jego ucha – naprawdę niczego więcej ci nie brakuje?
- Okaże się jak się w końcu wyśpię – odparł zabierając się za śniadanie. – Cam! – zawołał gdy już była przy drzwiach – świetna kiecka!
Gdzie „świetna kiecka” oznaczało „świetnie wyglądasz”.

Posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
- Wpadnę tu jeszcze z kawą żebyś mógł się jej dobrze przyjrzeć.

Odprowadził ją zadowolonym wzrokiem. Ranki z nią w szpitalu też mogą być fajne, a naleśniki znacząco poprawiły jego nastrój.






Ona wie co robi. Pewnie zarzucałeś na nią swoje sidła, a ona je zręcznie ominęła. Fakt, że jeszcze chce się z tobą spotykać świadczy o tym, że nie jesteś jej obojętny. Po prostu wykaż mnóstwo cierpliwości.

Zrozumiał. Z jednej strony był na siebie zły, a z drugiej słowa House dały mu cień nadziei, że Jane jeszcze nie postawiła na nim kreski. Analizując słowa przyjaciela nazywał siebie idiotą do kwadratu tylko do lunchu.
Siedział zamyślony nad górą frytek, gdy niespodziewanie usłyszał ciepły głos Jane.
- Już wiem kto zamówił całą dostawę frytek na dziś. Podzielisz się?
- Jasne – odparł – siadaj.
Wilson podniósł głowę i zapatrzył się w radosną tego dnia twarz Jane.
- Może zabierzemy te frytki i pójdziemy do parku? Piękna pogoda dziś….
Popatrzyła w jego brązowe oczy. Nie miały zwykłego Wilsonowego blasku, którego tak naprawdę się bała, bo odkrywała w nich siebie jako kolejną zabawkę na bliżej określony czas.
- Dobrze – powiedziała ostrożnie. Zbyt ostrożnie.


- Jane. Jestem idiotą. Przepraszam - powiedział Wilson, gdy zjedli frytki i sałatkę z kurczakiem i powoli zaczynali zbierać się do szpitala. - Jeśli uważasz, że…
- James – przerwała mu wpatrując się w jego zagadkowe dzisiejszego dnia oczy – uważam, że jesteś w porządku, tylko….
- Tylko?
- Tylko przyzwyczaiłeś się do pewnej formy zachowań w stosunku do kobiet i ich odpowiedzi na twoje zachowania. Dostawałeś wszystko na wyciągnięcie ręki prawda?
Wilson zmieszał się.
- Prawie… czasami musiałem włożyć trochę więcej… powiedzmy.. inwencji.
- Widzisz. Ze mną jest inaczej. Jeśli chcesz zabawić się moim kosztem – poszukaj gdzie indziej, albo… zamów prostytutkę.
- To nie tak… Jane... ja… - zamilkł.
- Przepraszam James. Jestem paskudna i nie owijam w bawełnę. – spuściła głowę, ale w jej głosie słyszał stanowczość - Nie mówię, że musisz się ze mną od razu żenić. Ja po prostu chcę poznać mężczyznę zanim pójdę z nim do łóżka. Chcę żeby on mnie też poznał. Porzuć swoje znane metody i wypuść się ze mną w nieznane… - ton jej głosu nagle zmiękł, złagodniał. Wilsonowe serce podskoczyło, wykonało salto i uwięzło gdzieś w gardle.
- To znaczy, że ty…. – zaczął nieporadnie.
- To znaczy, że chcę zaryzykować poznanie największego playboya onkologii i dać zarówno sobie jak i jemu szansę na…. – zamilkła.
Nie wytrzymał. Zbliżył się do niej i wyciągnął rękę i dotknął jej twarzy. Zrobił to tak naturalnie, że nie zaprotestowała.
- Przyjście tutaj było owym nieznanym. – powiedział – Nie sądziłem, że jestem playboyem.
Położyła swoją rękę na jego i splotła palce.
- Nie sądziłam, że dojdzie do tej rozmowy.

Nagle w oddali zamajaczyła postać kuśtykającego na parking House’a. Widocznie pacjent został zdiagnozowany i można było w końcu wyjść ze szpitala.

Paradoks – myślał Wilson patrząc na przyjaciela – antyspołeczny i antyrelacyjny typ wytłumaczył mu zasadę działania jego związku z Jane.

Tymczasem sam House obserwując z daleka dwie postacie siedzące nieopodal szpitala uśmiechał się od ucha do ucha i myślał o przewrotności życia.
Może związki, relacje, miłość nie są takie pokręcone jak na to wyglądają?

--------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 14:13, 15 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:57, 15 Sty 2009    Temat postu:

Eh, fajne to.
Zgłaszam postulat. Nie kończ tego fika. Rozwijaj, rozciągaj, rozpisuj się, mogą dojść nawet sceny związane z kolejnymi postaciami. To mi zastępuje obecnie serial. Nie ma w nim tego co powinno, to sobie chociaż poczytam o tym co być powinno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:40, 15 Sty 2009    Temat postu:

Przecuuuudna częśc Właśnie nie kończ tego ficka, jest on tak przyjemny do czytania, że czeka się na niego nak na kolejne odcinki Życzę wenki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:07, 15 Sty 2009    Temat postu:

Ślicznie. Przyłączam sie do postulatu dziewczyn

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:31, 15 Sty 2009    Temat postu:

Łaa, cudowne
Nie, jeszcze nie kończ, tak wspaniale się czyta : )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:42, 15 Sty 2009    Temat postu:

Nie kończyć?

Okej. A jak stracę wena podrzucicie mi tematy bądź propozycje?
Moge na was liczyć? Dzięki temu powstanie nasza wspólna Hameronkowa historia-saga.
A może ktoś chciałby podpowiedzieć jakieś wątki?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2008
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z daleka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:05, 15 Sty 2009    Temat postu:

nie kończ. Nie mozesz

Piękne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 9 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin