Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:30, 04 Mar 2009    Temat postu:

kropka, zawsze możesz zmienić ich w wampiry

Dobra, to był tani żart.

Ale serio, to nie kończ. Nie teraz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:20, 05 Mar 2009    Temat postu:

Kropka,
zawsze sądziłam i zawsze ci o tym pisałam, ze Cam to wyzwanie.
Ona nie jest prosta do rozpracowania.
Ta postać to wyzwanie. Dla nas to biała tablica.

Z jednej strony w jej przeszłości może kryć się wiele bólu (sprawa męża moim zdaniem to jeden, wcale nie przesądzający element), z drugiej ona nadal jest nieukształtowana. W niej toczy walka ustawiczna między zasadami, którym chciałaby hołdować w życiu, a możliwościami spełnienia tego. Wyobrażenia czyste i romantyczne chwilami, a wiedza i praktyka nakazują i wymuszają uległość i ustępstwa. To ją tak spina. To powoduje, że z nią wszystko się jeszcze może zdarzyć. A najwięcej zależy od ludzi, którzy będą teraz mieli wpływ na jej działania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:00, 07 Mar 2009    Temat postu:

Nic nie napiszę. Po prostu to wrzucę.


29: Kolce

Miał ją obok siebie, ale nie taką samą jak zawsze – przygasła, wycofała się i przestała się uśmiechać. Próbował nadążyć za nią, ale wciąż mu się wymykała nie pozwalając na zbliżenia, czułość czy jakieś drobniejsze gesty z jego strony.

Pozwalała mu nie na to, czego chciał i oczekiwał, ale na to, na co sama była gotowa i na ile sama potrafiła się otworzyć. Nie było tego wiele.

Poza tym życie toczyło się normalnie.
Tak samo budziła go każdego ranka przynosząc kubek kawy, tak samo jak zawsze znajdował śniadanie na stole po jej wyjściu. Współpracowali w szpitalu, prowadzili jakieś obojętne rozmowy, planowali wspólne święta z Wilsonami, zakupy świąteczne. Wciągał ją na nowo w życie Juniora, rozmawiał z synem o Allie i próbował pozszywać naderwane relacje matczyno-synowskie. Godziła się na jego pomysły, sama proponowała pewne zmiany, planowali wspólne wyprawy i realizowali je.

Sytuacja powoli stabilizowała się, ale ona wciąż była odległa.

Nie umiał zaradzić jej wewnętrznemu smutkowi. Im więcej o tym myślał, tym bardziej sam czuł się zagubiony i bezradny. W dodatku jego diagnostyka borykała się z pacjentką, której życie gasło mu tak szybko, jak blask oczu Allison.

Kto mu pomoże odzyskać dawną Allie?

Wciąż otwierał i zamykał klapkę komórki. Od dwóch dni wystukiwał numer telefonu i odkładał słuchawkę.

Kathy i Joseph.

Jeśli ktoś może mu pomóc, to tylko oni. Wciągnął powietrze w płuca. Wystukał numer po raz milionowy i przyłożył słuchawkę do ucha.

Sygnał.. pierwszy… drugi… trzeci…
Po piątym odkładam – pomyślał.

- Tak, proszę? – odezwał się głos Josepha.
Zmrużył oczy i potarł czoło dłonią.
- Halo? – usłyszał znowu.
- Dzień dobry… - zawahał się. - Tu Greg…
- Greg! Witaj! – usłyszał wyraźnie ożywiony głos. – Jak się macie?
- Dobrze… choć… - zawahał się – niezupełnie dobrze.
Wypłynął na szerokie wody i zaczerpnął powietrza przed kolejnym zanurzeniem się.
- Greg? Co się dzieje? – zaniepokojony głos Josepha postawił go do pionu.
- Powiedz mi… jaka była Allie, kiedy ją adoptowaliście… to znaczy… jak się zachowywała? Czy było coś szczególnego?

Cisza, która wypełniła dwie słuchawki telefonów zakłuła go w uszy. Zaraz zetrze sobie skórę od pocierania czoła.

- Greg, czy jest coś, co powinienem wiedzieć? – usłyszał po chwili.
- Właściwie wszystko jest w porządku, ale nie jest… - zaczął nieporadnie – Ostatnio skomplikowały się relacje między nami i… mam wrażenie, że chodzi o coś więcej.

Znów ta sama cisza, na końcu której pojawia się głębokie westchnienie Josepha.

- Jak do nas trafiła była najsmutniejszym dzieckiem jakie widziałem. Wycofana, szalenie wyciszona, odległa, bez dziecięcej radości. - Gdzieś w środku siebie House westchnął głęboko. Jakby ją teraz zobaczyli… - nie walczyła o siebie, poddała się, pozwalała się krzywdzić i wykorzystywać.
- A jak się zachowywała?
- Nie pozwalała się dotykać, przytulać, mówiła tylko wtedy, kiedy uznała to za konieczne. Ukrywała się, jakby nie chciała, żeby ktokolwiek ją zauważył, dostrzegł, jakby chciała się schować przed wszystkimi.
- Jak sobie z tym poradziliście?
- Zaczynaliśmy od drobiazgów. Od pamiętania i wracania do tego co nam powiedziała, wspólnych prac domowych, miniaturkowych rozmów o wszystkim, akcentowania spraw z nią związanych. Daliśmy sobie i jej mnóstwo czasu. Ale najważniejsze było po prostu bycie z nią, nie obok niej.
- Kiedy pojawił się jakiś przełom?
- Nie wiem czy mogę to nazwać przełomem jakiego się spodziewasz. Pewnego dnia pomagała mi przycinać róże w ogrodzie. Ukłułem się. Dość głęboko. Zrobiła się z tego paskudna rana. Powiedziała mi wtedy, że jest takim kolcem: rani każdego, kto ją weźmie do ręki. Zrozumiałem, że wini siebie za to, co się stało w jej życiu. Za to, że porzuciła ją matka, za to, że przechodziła z rąk do rąk w kolejnych rodzinach zastępczych, za to że nie umiała pokochać, za to, że w jednej z rodzin, któryś z mężczyzn próbował ją molestować. Było tego tak dużo… Wzięła na siebie całą winę. Stąd ten dystans. Bała się otworzyć na nas, bo myślała, że jak coś się wydarzy, to znów będzie jej wina.
- Czy potem zaczęło się coś zmieniać?
- Tak, ale bardzo powoli. Długo wtedy rozmawialiśmy przy tych różach. Specjalnie dla niej zasadziliśmy potem gatunek róż bez kolców.
- Czy to się potem powtarzało?
- Czasami… Zależy od tego, czego doświadczała, ale za każdym razem inaczej. Postawiła sobie wysoką poprzeczkę we wszystkich dziedzinach życia. Najtrudniej było po śmierci jej męża Michaela… Po jego śmierci zapłakała dopiero kilka miesięcy później. Zacięła się w sobie i postanowiła zostać lekarzem. W rok przerobiła dwa lata szkoły. Włożyła całą siebie w te studia, potem w pracę…
House westchnął. Cała Allie… Nie pozostawiająca sobie nic, oprócz własnej godności.
- Jak sobie radziła, gdy jej coś nie wychodziło?
- Zamykała się na dwa dni w pokoju, a potem znów próbowała.
Jak tak dalej będzie tarł swoje czoło, to dogrzebie się do własnego mózgu.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi pomogłeś. – odetchnął.
- Wyobrażam sobie. Oczywiście mam nic nie mówić Allison? – zapytał i Greg usłyszał w jego głosie cień uśmiechu.
- Oczywiście. – Potwierdził z cieniem takiego samego uśmiechu. – Dziękuję.

Odłożył telefon. Nagle poczuł się zmęczony. Wszak był mistrzem unikania rozmów o uczuciach, a teraz nie dość, że o nich rozmawiał, to musiał jeszcze analizować. Ale w grę wchodziła Allison – jedyna kobieta, która obchodziła go na tyle, że postanowił wykorzystać wszelkie możliwe środki, aby w jej oczach znów pojawił się ten sam blask, który pamiętnego wieczoru sprawił, że nazwał ją „swoją katastrofą”.

- Witaj Greg. - Jakieś dwie godziny później jego komórka odezwała się głosem Kathy.
- Joseph-pleciuga. Miał nic nie mówić. – uśmiechnął się. – Witaj.
- Miał nic nie mówić Allison. – Odpowiedziała. – O mnie nie było mowy.
- No tak. – odpowiedział i gdzieś w środku siebie poczuł rozlewająca się falę spokoju.
- Greg, do tego co powiedział ci Joseph, chciałabym dorzucić coś jeszcze. – Mimowolnie wstrzymał oddech. – Kiedy zasadziliśmy te róże bez kolców, przyszła do mnie z pytaniem dlaczego to zrobiliśmy. Powiedziałam jej, że jest jak najpiękniejszy kwiat, ale urodziła się bez kolców, które chronią piękno przed zniszczeniem, że urodziła się bezbronna i nie potrafi czy też nie chce się bronić. Zapytała mnie wtedy, czy chciałabym, żeby jej wyrosły kolce do obrony. Odpowiedziałam, że chciałabym, żeby żyła dalej bez kolców, ale żeby była świadoma swojego piękna i gotowa go bronić.

Róża bez kolców...
– myślał słuchając tej opowieści. Był mistrzem metafor. Powinien to skojarzyć, gdy mówił mu o tym Joseph

- Ona potrzebuje teraz dużo czułości, obecności i cierpliwości. Greg.. zawalczysz o nią, prawda? – zapytała znienacka stawiając do pionu jego myśli, które uciekły już w analizę tego co usłyszał.
Taaaak –
pomyślał – z cierpliwością da radę. Z obecnością też sobie poradzi, ale czułość? Nie pozwalała mu na żaden rodzaj bliskości. Jak może dać jej czułość?
- Tak. Dziękuję ci Kathy - odpowiedział.
Potem zapytała jeszcze o wnuka, a Greg obiecał jej, że pojawią się latem u nich z kilkudniowa wizytą.

Odłożył telefon. Dotykał tajemnic Allison w namacalny sposób. Tak, to prawda. Nie znał jej i chyba nigdy nie chciał poznać. Wystarczała mu jej nieskomplikowana i zawsze otwarta obecność. Jej ciepło, które mu dawała, jej miłość, która go pokonała i w końcu jej dobroć, którą wystawiał na wszelkie możliwe próby. Uśmiechnął się blado… Wytrzymała z nim te wszystkie rzeczy, te próby, te gorzkie słowa i wredne zachowania...

Tego wieczoru wracając do domu objeździł pół miasta w poszukiwaniu róż bez kolców i kiedy już prawie zrezygnował z poszukiwań – kwiaty same wpadły mu w ręce.

W domu pachniało szarlotką. Junior przywitał go wykrzykując od progu radosne hasła. Tuż za nim pojawiła się Allison.

- Dobrze, że już jesteś. Kolacja prawie gotowa. Za kwadrans chcę was widzieć w kuchni.
Chciał ją – ich starym zwyczajem - pocałować, ale znów mu się wymknęła. Odsunęła się odbierając mu płaszcz. Blisko dwa tygodnie emocjonalnego dystansu dawały mu w kość, ale teraz przynajmniej wiedział co jest grane i miał nadzieje, że to, co zaplanował, zda egzamin.


Wieczorny standard: kolacja, chwila z Gregiem, wspólne przekomarzanki, jakaś kosmiczna bajka dla dzieci, której sens trudno załapać, opowieści malca o tym jak upłynął kolejny „przedszkolno-szkolny” dzień. Potem chwila odpoczynku, kiedy Allie zajęła się chłopcem, jakiś bzdurny telefon od jego lekarzy – czy oni nie potrafią zdiagnozować powikłań pogrypowych?


Stał w drzwiach sypialni i przyglądał się jak szykuje się do snu. W powietrzu unosił się subtelny zapach wanilii - jej balsamu do ciała, który pobudził jego zmysły.
Lekkie przyśpieszenie akcji serca, bo odkryła w końcu kołdrę. Dokuśtykał do niej zanim wypowiedziała jakiekolwiek słowo. Stał tak obok niej i przyglądał się jej zdumionym rysom twarzy. Patrzyła raz na niego, raz na cały pęk róż, które tam dla niej ukrył.
- Greg... co to jest? – wykrztusza z siebie, kiedy w końcu daje się jej złapać więcej powietrza w płuca.
- To ty. – odpowiedział spokojnie.
Przysuwa się najbliżej jak może.
- Czy ty... – jej oczy przybrały barwę najczystszej zieleni.
- Tak – Odpowiedział. – Wiem.
- Skąd? – To coś, co się na chwilę zapaliło w jej oczach, warte było tego całego zamieszania.
- Od ludzi, którzy cię kochają. – Sam nie wiedział dlaczego właśnie tak powiedział. Pomyślał, że to ważne, żeby wiedziała, że nie tylko on...
Cisza.
- Greg... potrzebuję czasu... – przerwała ciąg jego myśli i ciszę, która ich okryła. Patrzył na nią. Powiedziała to tak spokojnie, że aż przeszły mu ciarki po plecach. Powinna płakać. Znał ją. Takie rzeczy nie przechodziły obok niej obojętnie. Teraz patrzyła na niego tak smutnymi oczyma, że wręcz namacalnie czuł jej wycofanie i dystans.
Skinął głową.
- Masz go bardzo dużo – odpowiada tak samo jak ona powiedziała mu kiedyś – całe moje życie.

Jej wyciągnięta ręka ląduje na jego policzku. Pierwsza pieszczota od tamtego niefortunnego czasu. Przysunął się bliżej. Jego ręka zanurza się w zagłębieniu jej szyi. Nagle poczuł się szalenie szczęśliwy, że po prostu pozwoliła mu na ten dotyk, na bliskość, której naprawdę mu brakowało. Spuściła głowę.
- Greg... – Wyczuł jej lekkie spięcie.
- Allie... Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała. – Odpowiedział.
Westchnęła, ale nie odsunęła się. Przeciwnie, wydało mu się, że lekko pochyliła się w jego stronę.

Otacza ją ramieniem chcąc po prostu ją przytulić i pochyla się chcąc zanurzyć twarz w jej włosach. W tym samym czasie ona podnosi głowę i spotyka jego usta. Nie spodziewał się tego. Myślał, że... Co myślał? Nieważne. Właśnie odpowiedziała na jego pocałunek. A jej drugą dłoń czuje nagle gdzieś w okolicach obojczyka.

Jego mózg przetoczył jeszcze tylko jedno słowo, zakodowane podczas ostatniej rozmowy z Kathy: czułość. Ok. Będzie dużo czułości. Wszystko będzie jedną wielką czułością. O ile oczywiście pozwoli mu na więcej.

Pozwalała.
Smakuje pierwszą świeżością wiosennego powietrza, które rozchodzi się płucach i przyprawia o zawrót głowy. Nigdy nie myślał, że przy kobiecie może być tak nieśmiały, że jego palce będą ze wzruszenie wędrować po zakamarkach jej twarzy. Nie chce spłoszyć tego co od niej otrzymywał. Jego dotyk pyta czy może kontynuować upragnione spotkanie z nią. Kiedy brakuje tchu, ona opiera czoło i kładzie ręce na jego klatce piersiowej.

Pozwala mu ogarnąć się ramionami.
Boże, jak za nią tęsknił. Odkrywał to w każdym z jej gestów, którymi go teraz obdarzyła. Próbuje nakryć jedną z jej dłoni swoją. Przez chwilę czuje cudowną pieszczotę uciekających i szukających się nawzajem rąk.

Wyczuł lekkie spięcie.
Zwalnia uścisk, ale nie wypuszcza jej z ramion.
Ok. Jeśli nie tak, to może inaczej. Nagle czuje się jak klucznik, który ma za zadanie odnaleźć pasujące klucze do jej pozamykanych drzwi. Te cudowne łuki brwiowe, które wciąż go kuszą, żeby od nowa rysować je kciukiem. Widzi, że próbuje przed nim chować wzrok. Jej dłonie przesuwają się po jego klatce piersiowej. Przez chwilę ma wrażenie, że chce go odepchnąć.
Powoli – beszta się w myślach. Ok. Jego palce zwalniają jeszcze bardziej. Jeszcze subtelniej dotyka jej ukrywających się przed nim rysów twarzy i wchłania w siebie jej zapach.

Nie odpycha go. Jej gest zatrzymuje się na akceptującej granicy.
Tak chcesz? Dobrze, powoli zatem. Jego palce wędrują w dół. Rzeźbi palcem kształt jej ust. Na nowo. Wie, że jej wargi są wrażliwe. Wielokrotnie tego doświadczył. Delikatnie rozchyla usta pod wpływem jego dotyku, ale wciąż unika jego wzroku. Jego palce rysują kształt podbródka i przesuwają się w dół jej szyi. Czy wiesz, że masz cudowne rysy twarzy?

Wyczuwa kolejne spięcie. Jej dłoń znów lekko napina się na jego klatce piersiowej.
Nie tędy? Nie tak? Dobrze, znajdzie inną drogę, spróbuje inaczej, ominie szyję. Może pomogą mu usta? Zacznijmy więc od obojczyka, któremu kiedyś tyle szkód uczynił jakiś samochód.
Czuje jak delikatnie poddaje się pieszczocie jego ust. Jej dłoń zmniejsza nacisk i przesuwa się wyżej. Lekko pochyla się w jego stronę i pozwala, by palce znów wyrysowały kształt jej szyi.

Tak dobrze? Ok. Powędrujemy razem.
Nakrywa swoją dłonią jej dłoń. Krótka chwila splecionych palców, które wymykają się mu. Nie tędy droga? Dobrze. Zaczniemy od nowa. Zaryzykuje jeden gest i jej szlafrok zsuwa się z niej zupełnie. Stoi przed nim w koszuli, którą kupił jej na urodziny.

Znów czuje jej spięcie więc zwalnia gesty.
Nie, nie chce jej tylko mieć, nie chodzi o to. Chodzi o nią i o te chwile bliskości, kiedy może czuć jej obecność, dotyk, ciepło. Znów ogarnia ją ramionami. Najsubtelniej jak umie.

Znów czuje jej opierające się dłonie na klatce piersiowej.
Nie chcesz iść dalej? Dobrze. Postoimy sobie tak, choć powoli odczuwa nacisk bolącej nogi. Przenosi ciężar ciała mocniej na lewą nogę i lekko traci równowagę. Jego ręka automatycznie ląduje w okolicach jej biodra.
Czuje jak jej dłonie zaciskają się na jego t-shircie i pomagają mu utrzymać pion. Powinien usiąść, ale nie chce jej puścić. Nie teraz. Zbiera wszystkie siły jakie mu pozostały i nie zważając na ból nogi bierze ją na ręce i przytula do siebie. Czuje jak otula jego szyję rękoma i zapada się w niego.
Kilka sekund fantastycznej bliskości, której nigdy wcześniej nie próbował z żadną kobietą. Zaciska zęby z bólu i czuje falę gorąca odbijającą się od jego mózgu, kiedy pochyla się kładąc ją na łóżku obok pęku róż, które nie mają kolców.
Jest zdziwiony, bo nie wypuszcza jego szyi i przybliża jego twarz do swojej twarzy całując blisko kącika ust.

Allie chcesz iść dalej? Pyta ją w myślach.
Nadal unika jego wzroku.
Dobrze. Nie będziemy patrzyli w swoje oczy.

Przetacza po niej wzrok i sięga dłonią w okolice jej biodra. Zaryzykuje i zaczyna przesuwać koszulkę w górę odsłaniając najpierw jej kolano a potem udo, aż do linii bioder

Czy ona to robi?
Czuje jej dłonie przesuwające się wraz z jego t-shirtem w górę. Pomaga jej go zdjąć.

Chcesz tego Allie? – znów pyta ją w swoich myślach i powraca do jej bioder otulonych koszulą.

Znów jej ręce na jego klatce piersiowej. Przez chwilę ma wrażenie, że czuje nacisk jej dłoni.

Nie? Nie chcesz Allie?
Nie, to tylko jego zbytnia ostrożność wsłuchiwania się w jej pragnienia, bo z kolei jej dłoń przesuwa się w okolice jego bioder.

Pozwalała mu coraz bardziej wkraczać w swoją intymność.

Skoro tak, to wydobędzie spod swojej gruboskórności więcej czułości. To najlepsza cząstka jaką w sobie odkrył dzięki niej i przeznaczył tylko dla niej. Właśnie teraz, na upragniony moment zjednoczenia z nią.

Jej głębokie westchnienie wbija mu się w mózg i przenosi echem przez całe ciało. Ciągle nie pozwala mu zobaczyć co ma w oczach, ale tak jak zawsze całuje go w to miejsce gdzieś na pograniczu obojczyka i ramienia.

Potem odwraca się i zwija w kłębek na swojej połowie łóżka.
Jest oszołomiony i szczęśliwy tym co się stało.

Jeszcze nie jesteś gotowa powrócić do siebie? Do mnie? Jeszcze nie teraz? Dobrze.

Jeśli ona znów się wycofała i zamknęła – on musi pozostać otwarty i gotowy wziąć ją w ramiona jak tylko będzie tego potrzebowała. Przysuwa się do niej, ale na tyle blisko i daleko, żeby wiedziała, że akceptuje widok jej pleców, ale jednocześnie jest blisko, kiedy będzie chciała wrócić w jego ramiona.



Tego poranka, to on wstaje pierwszy zabierając ze sobą do kuchni różę bez kolców. Niech będzie symbolem jej obecności. Kładzie ją na stole i zaczyna parzyć kawę. Zegar w kuchni wskazuje 6.20. Za chwilę odezwie się budzik Allison, ale on będzie pierwszy i postawi na jej nocnym stoliku kubek z kawą i powie jej dzień dobry. Potem oboje wypiją kawę w łóżku.

Powie jej, że wymyślił w końcu, co można kupić w gwiazdkowym prezencie dla Wilsona, wszak święta tuż, tuż. No i kupi tę śmieszną choinkę, którą wypatrzyli razem bez względu na to czy wierzy w to wszystko czy nie. Choinka co prawda zajmie im pół salonu, ale to nieważne. Muszą tylko sprzątnąć kolejkę, która zabiera im przestrzeń.

Stawia kawę, wyłącza jej budzik, który zaczyna właśnie wydzwaniać jej ulubioną melodię, patrzy na jej twarz budzącą się do życia i łapie spojrzenie jej – w dalszym ciągu – smutnych, choć zaskoczonych oczu. Podaje jej koszulę nocną, którą kupił jej na urodziny.
- Dzień dobry. Przyniosłem ci kawę. – Uśmiecha się do niej i siada gdzieś obok.
Nagle oboje słyszą trzaśnięcie łazienkowych drzwi.
– Lepiej załóż tę koszulę. Mam wrażenie, że Junior zaraz do nas wpadnie powiedzieć dzień dobry. Zastanie niezły widok.

Spod rzęs patrzy jak zakłada koszulę i pociąga wielgachny łyk kawy. Jest spokojny. Kiedy do ich sypialni wpada Junior z radosnym ‘dzień dobry mamuś’ nie może oprzeć się wrażeniu, że jego plan zaczyna działać perfekcyjnie.

Ciekawe co powie jak za chwilę wszyscy wylądują w kuchni na śniadaniu, które własnoręcznie dla nich, a szczególnie dla niej, przygotował.

---------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Sob 20:35, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:21, 07 Mar 2009    Temat postu:

Dziewczyno,
nic dziwnego, że zwiałaś z wykładu, skoro takie sprawy ci po głowie chodziły.

Kolejny tekst o tym, jak piekne i subtelne są chwile całkowitego zespolenia Grega i Allie.
Cudowny tekst o czułości. Bardzo wyważony.

A jednak szkolenia są przydatne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:39, 07 Mar 2009    Temat postu:

Kropka napisała kolejna część, Kropka napisała kolejną część...
*cieszy się ja głupia *

Kropko jeśli to wynik zwiania z wykładu, to powinnaś mieć wykłady codziennie i codziennie zwiewać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:40, 07 Mar 2009    Temat postu:

Dobrze, że kupiłam ostatnio bardzo duże pudło chusteczek.
Eigle mnie ubiegła... i co ja mogę dodać? Piękne jest to, że on sie nie poddał. Nie olał, nie zrobił awantury, nie obraził się, nie zrobił obojetny (jak większość facetów w takiej sytuacji, o facetach mam okropne zdanie) tylko postanowił o nią walczyć.
I to jest cudowne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:47, 07 Mar 2009    Temat postu:

Więc...
*przygotowuje się do ważnej przemowy*

W planach są jeszcze 3 części "Paradoksów".
Po części numer 32 pojawi sie wielki napis KONIEC.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:56, 07 Mar 2009    Temat postu:

A my się przygotowujemy do czytania.

Twoja zapowiedź zabrzmiała niczym najnowsze spojlery do House'a.
Wiemy o które odcinki chodzi, o jaki film, a reszty możemy się bardziej lub mniej udanie domyślać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:56, 07 Mar 2009    Temat postu:

CO?????!!!!

Kpisz prawda!? <-- jeśli nie prawda to zastosuj białe kłamstwo!

NIE!! czy możemy protestować, urządzać pikiety i w ogóle??
Nie możesz tego zrobić, napewno nie po 32 części, tak jakoś mało okrągła liczna, już lepiej 33 (teraz nie możesz użyć bo będzie, ze się sugerujesz) następna jest 44 (upss..) Sama widzisz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:15, 07 Mar 2009    Temat postu:

kropka, zachwytu po tym ogłoszeniu się nie spodziewaj. Ja wątpię, żeby Ci się pomysły kiedykolwiek skończyły...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:27, 07 Mar 2009    Temat postu:

ta część o uczuciach jest subtelna i cudowna, jedna z najlepszych, które napisałaś ;*
czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:38, 07 Mar 2009    Temat postu:

BuTtErfly...?.! napisał:
CO?????!!!!
Kpisz prawda!? <-- jeśli nie prawda to zastosuj białe kłamstwo!
NIE!! czy możemy protestować, urządzać pikiety i w ogóle??


Nie kpię, możecie pikietować
Nie jesteście zmęczeni ciągnąca się akcją fika, któego początek uległ przedawnieniu i zapomnieniu?

Dark Angel napisał:


kropka,
zachwytu po tym ogłoszeniu się nie spodziewaj. Ja wątpię, żeby Ci się pomysły kiedykolwiek skończyły...


Oj DA...
Właśnie tak jest. Wydaje mi się, że już nic nie jestem w stanie dalej wymyśleć.
Lepiej skończyć w fajnym momencie czując lekki niedosyt niż potem paskudzić

eigle napisał:

Twoja zapowiedź zabrzmiała niczym najnowsze spojlery do House'a.
Wiemy o które odcinki chodzi, o jaki film, a reszty możemy się bardziej lub mniej udanie domyślać.


Możecie się domyślać ile chcecie i spojlerować pod spodem ile wlezie.
Pomysł na trzy odcinki jest.
Nie wyciągniecie ode mnie co i jak się stanie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Sob 17:40, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:52, 07 Mar 2009    Temat postu:

Nie.
Pozywany wpływ książek na pamięć ma to że trzeba pamiętać co wydarzyło sie wcześniej

Oki jestem w stanie (choć niechętnie pogodzić się z końcem) pod jednym warunkiem, że napiszesz okrąglutkie 33 część.

33 może być epilogiem, ale jak Cię najdzie wena to epilog możesz dodać potem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:21, 07 Mar 2009    Temat postu:

Po czym przyjdzie kolej na aneks 1 i 2 i 3...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dolores
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:40, 07 Mar 2009    Temat postu:

i co ja niby bede czytac w te piekne wiosenne wieczory jak nie Paradoks?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
addictions
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 2495
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:55, 07 Mar 2009    Temat postu:

Wspaniale opisane 'wędrówki' to raz, a dwa: no Kropko słowo 'KONIEC' zmroziło mi krew w żyłach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:02, 07 Mar 2009    Temat postu:

Przepiękna część! Cieszę się, że House jest tak delikatny i czuły.
Kropeczko wielka szkoda, że chcesz kończyć Paradoks, śliczny Ci ten fik wyszedł. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze niejedno cudeńko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua_100
Okulista
Okulista


Dołączył: 16 Gru 2008
Posty: 2283
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:45, 08 Mar 2009    Temat postu:

Obie części są przepiękne !!
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy !!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:49, 08 Mar 2009    Temat postu:

sama nie wiem co napisać. nadal jestem pod wrażeniem tej części.


Paradoks jest takim tajemniczym ogrodem, który otwiera się powoli i pokazuje coraz piękniejsze swe oblicze .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:59, 09 Mar 2009    Temat postu:

Ja, jak zwykle czytam po dwie części za jednym razem. Są cudowne, takie pełne "domu" i problemów wokół niego. Prawdziwego życia bez słodzenia czy zbędnych tragedii.

Oczywiście, że nie jestem zachwycona faktem, że koniec fika zbliża się wielkimi krokami... Ale wierzę, że po Paradoksie przyjdzie czas na kolejne cudowne Kropkowe dzieło


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:28, 10 Mar 2009    Temat postu:

OK.... Muszę was zapytać o coś, bo sama nie jestem pewna co z tym fantem zrobić. Pojawiły się "pewne" pomysły w mojej głowie na dalsze części Paradoksu.

Ale jest pewne ale....

tak naprawdę nie wiem czy powinnam go kontynuować, bo:
1. co za dużo to niezdrowo
2. Nie chcę przedobrzyć - to znaczy zepsuć tego co już jest.
3. mam wrażenie, że już napisałam jakąś całość i warto to zamknąć.

Co wy na to?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:23, 10 Mar 2009    Temat postu:

Odpowiedź czytelniczki na list autorki:

ad. 1. Temu co dobre nadmiar nie szkodzi. A Paradoks jest dobry.

ad. 2. Jeśli przez "zepsuć" rozumiesz zniszczyć świetny związek małżeński państwa House, to nie pisz. Jeśli przez "zepsuć" rozumiesz po prostu dorzucenie kolejnych wątków, które jednak nie zburzą Hameronka, to pisz.

ad. 3. Całość zawsze może być obszerniejsza, jeśli tylko w odniesieniu do punktu 2 zastosujesz opcję drugą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:30, 10 Mar 2009    Temat postu:

Widzisz kropko jaka konkretna odpowiedz.

Podpisuje sie pod eigle rekami i nogami

eigle co by było gdybyś nie czytała w Hameronkowych myślach??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:37, 10 Mar 2009    Temat postu:

BuTtEr,
nogami nie pisz!
Nie odczytam.

Co masz na myśli w ostatnim pytaniu?
W czyich myślach bym wówczas czytała? Mam nadzieję, że w myślach ludzi, którzy coś przeciwko mnie mają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:45, 10 Mar 2009    Temat postu:

Mam przerwę i korzystając z chwili - podrzucam kolejną część.

EDIT: dopiero teraz zauważyłam, że wycięłam sobie wstęp, który napisałam. Czynię to jeszcze raz.
Otóż: jestem niezadowolona z tej części. Myślałam nad nią kilka dni, poprawiałam, wycinałam, wklejałam. Chyba mam doła, bo mi się nie podoba, ale ja nie umiem ocenić tego co piszę. Zostawiam to wam.



30: Skrawki…

Dla House’a świat się zatrzymał. Miał przedziwne wrażenie, że jego centrum stał się jego dom i wszystko co go dotyczyło.
Do tej pory szpital był najważniejszą częścią jego życia, któremu podporządkowywał wszystko i nigdy nie zastanawiał się nad ważnością czy hierarchią pewnych rzeczy. Dalej potrafił szaleć i oddać się całkowicie jakiemuś przypadkowi siedząc kilka dni w szpitalu, stosował te same metody, był paskudny dla swoich lekarzy i nie wierzył pacjentom.

Nie mógł się jednak oprzeć wrażeniu, że od jakiegoś czasu całe jego myślenie nieco się przewartościowało. Od momentu tamtej fatalnej przygody z synem i pigułkami zobaczył wyraźnie, że zarówno Greg jak i Allie to nieuświadomione do tej pory centrum jego świata. To wszystko co się działo wokół nich i było z nimi związane stanowiło dla niego punkt wyjścia codziennych działań. Szczególnie teraz, gdy Allie stała się wycofana i zdystansowana szczególnie wobec niego, wiedział, że kolejne ruchy należą do niego.
Sam odkrywał przy tej sytuacji siebie: jest jaki jest, ale nie chce jej stracić. Wie, że teraz nie może jej tylko rzucać skrawków siebie, ale dać całego. Musi otworzyć się i zaryzykować siebie dla niej. Do końca. Nie może zostawić sobie nic, tak jak ona nie zostawiła kiedyś nic sobie.

Tylko on wiedział jak wielkim azylem był dla niego jego własny dom i dwójka najważniejszych na świecie osób. Właśnie sprzątał z Gregem kolejkę, bo następnego dnia rano mieli wstawić choinkę.
- Przyniesiesz mi z kuchni ten mały śrubokręt? – prosi – musimy rozkręcić śrubki przy torach.
Maluch z impetem wpada do kuchni, gdzie za chwilę uaktywnia się komórka House’a.
- Tato, tato! – krzyczy Junior – Twój telefon dzwoni piosenką mamy!
- Odbierz! – zawołał. – Powiedz mamie, że już idę!

- Cześć mamuś! – słyszy dźwięczny głos syna z kuchni. - Składamy kolejkę! – mówił jej do słuchawki. – Kiedy przyjedziesz? – pyta. – Dobrze, powiem tacie.
Chłopiec odkłada słuchawkę zanim zdążył dojść do kuchni.
- I co? – pyta – Co powiedziała mama?
- Że wróci potem, bo pojechała z ciocią Jane kupić sukienkę. Masz mi dać kolację.
Jest jedna rzecz, którą musi omówić z Wilsonem, a dzisiejszy wieczór wydaje się odpowiednim czasem na konkretną, męska rozmowę. Poza tym kupił Allie prezent i chce go przetrzymać u Wilsona. House uśmiecha się do siebie i pyta syna.
- Co ty na to, żeby ją zjeść u Jamesa?
Kiedy mały Greg podskakuje z radości, jego ojciec rozkręca ostatnie części torowiska, a potem wspólnie układają wszystko w pudełku.



W szpitalu rozchodził się zapach świerków i panował świąteczny rozgardiasz. Wieczorem miało się odbyć świąteczne przyjęcie. Diagnostyka była pusta, a House z uporem maniaka od kilku dni odrabiał zaległe godziny w klinice.
- Dlaczego to robisz? – pyta go Cuddy.
- To pasjonujące oddawać się wolontariackiej pracy przed świętami – odpowiada – poprawia samopoczucie szefa.
- A ja mam uwierzyć, że chcesz je poprawić właśnie mnie? – pyta.
- Chciałbym kilka dni wolnego. Od świąt do Nowego Roku. – Odpowiada nie przerywając pracy.
- Ok. – zgadza się nadzwyczaj szybko. - Pod warunkiem, że potem będziesz oddawał się podobnej, wolontariackiej pracy.
- Po Nowym Roku zabunkruję tu moich niekompetentnych lekarzy.
- Dlaczego teraz zapragnąłeś zostać wolontariuszem?
- Zarabiam na urlop? – odpowiada pytaniem na pytanie.
Cuddy wychodzi z pokoju zabiegowego i nie może oprzeć się wrażeniu, że zachowanie House’a „coś” zwiastuje, ale za żadne skarby świata nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie czym owo „coś” może być.




Kupił nowy garnitur i na ten wigilijny wieczór nakłada białą koszulę. Kiedy próbuje dopiąć nieposłuszne zapinki do mankietów i zastanawia się jaki włożyć krawat otwierają się drzwi i do sypialni wchodzi ona.
Wygląda… nie umie znaleźć słów, którymi mógłby określić zjawisko, które przed nim stoi. Znów opada mu szczęka. Jak nazywa się ten kolor? Złoto? Nie… Ma kolor złota pomieszanego z miodem. Tak. Miodowo-złota sukienka leży na niej cudownie, jej włosy opadające kaskadą na jej plecy lekko upięte z tyłu podkreślają profil, prawie niedostrzegalny makijaż rozjaśnia twarz. Pachnie subtelną nutą perfum, które wybrał dla niej jakiś czas temu bez żadnego powodu. Czy pozwoli mu… Nie myśli. Podchodzi do niej, pochyla się i szepcze jej w ucho jakiś banał o tym, jak cudownie wygląda, bo nie znajduje inteligentnej riposty i czuje się jak zakochany nastolatek.
Jej lekki uśmiech przebiega po jego twarzy. Całuje go w policzek, ale jej oczy są wciąż odległe.

To one mówią mu, że jeszcze nie wróciła.

Pomaga zapiąć mu te spinki i wiąże pod szyją krawat, który przyniosła ze sobą. Ma taki sam kolor jak jej sukienka.
- Ten będzie najlepszy - mówi i wychodzi, bo Junior zaczyna wołać ‘mamuś, ratuj!’. Okazuje się, że odpadł mu guzik i nie może zapiąć koszuli.

Gdyby nie widok jej oczu i dystans, który do niego złapała – wszystko wydaje się takie zwyczajne. Kiedy wkłada marynarkę, do sypialni wpada jego syn. Szalenie radosny i jak zwykle gotów coś spsocić. Zauważa, że ma na sobie sweterek takiego samego koloru jak jej sukienka i jego krawat, a na wierzch wyciągnięty kołnierzyk białej koszuli.

Uśmiecha się, bo dzięki temu wie, że ona na swój sposób odpowiada na jego gesty. Ten wspólny kolor mówi mu, że ona jest z nimi, że są częścią siebie nawzajem. Zastyga na moment. Czyżby nauczył się czytać jej znaki nie tylko te z sypialni? Zresztą po tamtej nocy z różami więcej nie pozwoliła na zbliżenie.

Wciąż widział jej plecy i wciąż sam zachowywał blisko-daleki dystans.


Wilson uśmiecha się pełną gębą widząc wchodzących państwa House.
- Zmieniłeś się. - mówi potem w kuchni, kiedy poszli wybrać i otworzyć wino do kolacji.
- Zawsze coś się zmienia – odpowiada.
- Nie coś. Ty się zmieniłeś. Bierzesz mniejsze dawki vicodinu. Sprawdziłem twoje recepty. – mówi nagle Wilson. – Co się dzieje? To po tym wypadku z Gregiem?
House opiera dłonie na kuchennym blacie i spuszcza głowę. Wilson otwierając drugą butelkę przygląda mu się badawczo.
- Zmieniam leki i podejmuję rehabilitację. – mówi nie patrząc na Wilsona i dodaje: – Między innymi…
Zdziwienie jakie odbiło się na twarzy przyjaciela jest cenniejsze niż późniejszy prezent od niego.
- Między innymi? – pyta Wilson
- Dla Allie, dla Grega, dla… - milknie i podnosi głowę. - Chcę żeby noga służyła mi jak najdłużej.
- Nie mogłeś mi zrobić lepszego prezentu świątecznego. – mówi Wilson.
- To nie jest prezent dla ciebie. – odpowiada House. – To moja noga.
Wilson uśmiecha się.
- Potraktuję to jako prezent. – Upiera się. - Allison wie?
- Nie jeszcze. Nie chcę żeby się dowiedziała od ciebie więc masz milczeć.
- Kiedy zamierzasz jej powiedzieć?
- Jutro. – odpowiada.
- To część jakiegoś twojego planu?
- Nie. To moje życie. Nasze. - poprawia
Wilson otwiera usta ze zdziwienia. Kiedy dochodzi do siebie, chce pytać o więcej, ale nie może, bo do kuchni wpada Greg, a tuż za nim mała Emma – trzyletnia córeczka Wilsona.
– Tato, tato! – woła od progu. – No chodź! Ciocia Jane woła! Trzeba zapalić lampki!

Tak. Czeka ich odwieczny rytuał zapalania lampek, które Wilson tak ochoczo rozciągnął na swoim domu. Spogląda na przyjaciela i House wie, że to nie koniec rozmowy między nimi, dlatego wychodząc z kuchni mówi:
- W szpitalu mam całą dokumentację. Pokażę ci, pod warunkiem, że nie skomentujesz tego ani jednym słowem.
Wilson przytakuje.
- I nie proponuj mi dziś alkoholu. Nie mogę pić, bo wymaga tego zmiana leków. – Dodaje House, a Wilson nie może wyjść z podziwu jak bardzo – od momentu kiedy House otworzył drzwi swojego mieszkania Allison – w jego życiu wszystko się zmieniło.
A w twoim nie? – pyta sam siebie. Uśmiecha się i wyciąga ręce w kierunku córeczki, która ufnie wskakuje w jego otwarte ramiona.

Potem siadają do świątecznej kolacji. Jane na próżno próbuje uspokoić rozochoconą Emmę. W końcu dają za wygraną, pozwalają dzieciom buszować po salonie i wyciągać pierwsze prezenty spod choinki.
Wieczór rozciąga się do niebotycznych rozmiarów i mimo, że odczuwa ból nogi nie chce wychodzić od Wilsona, bo Allie zaczyna się budzić. Uśmiecha się i mówi więcej niż zwykle. Sam odzywa się rzadko, ale podtrzymuje rozmowę w newralgicznych punktach. Woli spoglądać na nią, obserwować jej twarz i ruchy. Pewnie znów wygląda jak zakochany nastolatek, ale nie będzie się tym przejmować i ukrywać przed ludźmi, którzy są dla niego ważni. Ona zwróciła mu jego młodość i radość, a on zrobi wszystko, żeby ten blask w jej oczach znów przyprawił go o jego osobistą katastrofę. Uśmiecha się do tej myśli i nie zauważa obserwujących go oczu Wilsona, który ustawia zachowanie House’a na 20 w skali 1:10.



W świąteczny poranek wstaje wcześnie i przynosi do domu spore pudełko. Dla Allie. To część jego pomysłu na zwrócenie jej blasku w oczach i powrót z wygnania.

Dwie godziny później patrzy jak wyjmuje z pudełka kask – damską wersję jego kasku. Na dnie złożona kurtka - taka sama jak jego, tylko w zdecydowanie mniejszym rozmiarze i damskim fasonie. Szyta na zamówienie specjalnie da niej. Patrzy na niego pytająco ściskając kurtkę w rękach. On przechyla głowę i uśmiecha się do niej.
- Wiosną zabiorę cię w moje miejsca.
Jego „motorowe” miejsca były jego męskim bastionem. Do tej pory niedostępne dla niej jak wiele innych rzeczy. Ilekroć się z czymś mierzył, brał motor i jechał w któreś z nich.
- Dlaczego? – pyta zwyczajnie i patrzy na niego swoimi smutnymi oczyma.
- Bo od teraz chcę wszystko dzielić z tobą. – Odpowiada i tylko on wie jak bardzo chciałby ją teraz ogarnąć ramionami.
- Dlaczego od teraz? – Pyta.
Czuje jej świdrujący wzrok na sobie. Jest spokojny i takim wzrokiem jej odpowiada.
- Bo bez ciebie mój świat jest pusty – mówi zwyczajnie.

Potem prowadzi ją do garażu, gdzie stoi reszta jego prezentu. Przytaszczył go rano z garażu Wilsona. Damska wersja jego motocykla. Mniejsza i lżejsza.
- Wprowadzasz mnie do swojego świata. – mówi mu.
Lekkie drżenie jej głosu zdradza, że obrał dobrą drogę.
- Bez ciebie mój świat jest pusty – powtarza.
- Nauczysz mnie? – pyta.
- Wszystkiego cię nauczę. – odpowiada.
Chwila ciszy między nimi. Jej oczy o barwie czystej zieleni uśmiechają się do niego.
- Mój prezent dla ciebie jest już nieaktualny. – mówi.

Kiedy wracają do salonu ich syn zdążył przymierzyć kurtkę Allison i mocuje się z za dużym kaskiem, który próbuje włożyć na głowę. Jego widok sprawia, że zaczynają się śmiać. Patrzy jak Allison podchodzi do chłopca i pomaga mu włożyć kask.
- Tatuś to jest za duże dla mnie! – mówi płaczliwym tonem.
- Podoba ci się mój motor? – pyta syna.
- Bardzo. – kiwa pociesznie głową.
- Będzie twój jak skończysz 16 lat.
- A kask też? – pyta
- Nie, kask nie. – odpowiada - Kask będziesz musiał sobie kupić sam.
- A 16 lat to dużo czy mało? – Pyta z nadzieją w głosie.
- Sporo – odpowiada Allison. - Zdążysz skończyć dwie szkoły.
- A teraz? – pyta – Teraz?
House kapituluje.
- Ok. Wiosną dostaniesz kask i pojedziemy w motocyklową trasę na kilka dni.
- Mama też pojedzie z nami? – pyta, a House chce go nagle wziąć na ręce i mocno przytulić, bo widzi że pytanie syna zwraca uśmiech na twarzy jego Allie.


Jeszcze tylko jedna, trudna dla niego rozmowa. Chce jej powiedzieć, że pojutrze czeka go pierwsza seria badań, że kończy z vicodinem i że rozpoczyna właściwy etap rehabilitacji, i że bardzo chce, żeby ona była z nim w tych chwilach. To trudne dla niego, ale wie, że jeśli chodzi o niego samego, nie ufa nikomu oprócz jej.

Uśmiecha się, gdy otwiera prezent od niej. Breloczek do jego motorowych kluczy z delikatnie wygrawerowanym jej imieniem, żeby „wiedział kto i gdzie na niego czeka”, kiedy znów będzie mierzył się ze sobą.
I znów wie, że obrał najlepszą z możliwych dróg.
--------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Wto 18:06, 10 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 19 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin