Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:03, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Świetna część...nie mam słów, więc :
Wena...już nie mogę się doczekać następnej części xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:40, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Musimy wysłać paradoksy do Fox-a, będą musieli aktora przedłużyć umowy, ale będzie cudnie jak zwykle świetnie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:46, 11 Kwi 2009    Temat postu:

Ja chcę takiego Wilsona- przyjaciela. Nie takiego jak w 5x20

Kropko, podoba mi się to strasznie. Taki House który jest i nie jest sobą, spełniona Allison ich szczęście. Genialne *.*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 11:13, 12 Kwi 2009    Temat postu:

Na taką część czekałem

Wilson ekspertem do spraw mody Barbie

Zdecydowanie wątek przyjaźni Housa-Wilsona bardzo wzbogaca Paradoksy. I zgrabne Hameronkowe zakończenie. Mmm


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dr Gregory House
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:16, 12 Kwi 2009    Temat postu:

fantastyczna część! najbardziej podobało mi się zakończenie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:20, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Długaśna ta część mi się zrobiła.
Skracałam ją jak mogłam, żeby nie znudziło was czytanie.
Mała konfrontacja Grega z przeszłością i przyszłością.
Miłego czytania

Ps. Tradycyjnie pozdrawiam czytaczy. Jak znudzi was Paradoks - to dajcie znać



38: Koło życia

Dźwięk jego komórki zbiegł się z chwilą, w której Ellis postawił pierwszy krok. Patrzył jak zaczarowany na malca, który szedł w jego stronę. Chwiejąc się niepewnie i balansując ciałem próbował utrzymać pion. W dodatku robił te swoje śmieszne minki i mówił coś w swoim języku, co wyglądało i brzmiało jak ostatnia kreskówka, z której zaledwie kilka dni temu naśmiewał się ze starszym synem.

Nawet nie spojrzał na wyświetlacz.
- Halo? – Zabrzmiało dziwnie radośnie w porównaniu z tonem i barwą głosu, który usłyszał po tamtej stronie.
Zanim zupełnie zamarł, zdążył przytrzymać ramieniem synka, który nagle niebezpiecznie stracił równowagę co groziło upadkiem.
- Kiedy? – krótkie, rzeczowe i wypowiedziane dziwnym głosem słowo sprawiło, że Allison popatrzyła na niego badawczo, podeszła i wzięła na ręce Ellisa.

Nie.
Zdecydowanie nie była to miła i dobra rozmowa. Zdradzały to oczy jej męża i twarz, która nagle przybrała dziwnie zaskoczony wyraz. Kiedy odłożył słuchawkę, zaskoczenie przeobraziło się w smutek zaprawiony dużą dozą dystansu.
To nie jest dobra wiadomość – myśli i patrzy wyczekująco na Grega, który opuszcza głowę i nabiera powietrze w płuca.

- Mój ojciec nie żyje. Rozległy zawał.
Nie patrzy na nią, gdy wypowiada te słowa, a ona wie, że on znowu potrzebuje tego swojego czasu, żeby to ogarnąć i dojść do siebie.
- Kiedy pogrzeb? – pyta rzeczowo, bo wie, że tylko takie informacje może od niego teraz otrzymać.
- We wtorek.
Cisza, która narodziła się potem, była tak przejmująca, że nawet rozrabiaka Ellis na chwilę się uspokoił wpatrując się w tatę dziwnym wzrokiem.

To był najcichszy wieczór od dłuższego czasu, choć nie można powiedzieć, żeby w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Czytał razem z Gregiem jakąś czytankę do szkoły, prowadzili rozmowy o jakichś domowych rzeczach, zaległych rachunkach do zapłacenia. Pomógł jej uspać Ellisona, a potem nawet obejrzeli jakiś film, który choć ich nie zaciekawił, to dał możliwość bycia blisko siebie.
Mijał wieczór podobny do tak wielu innych, ale milczenie spowija wiadomość o śmierci House’owego ojca. Allison wie, że jest jeszcze za wcześnie, a jemu zbyt dużo myśli ciśnie się na raz, żeby je ogarnąć i wypowiedzieć.



Łagodne światło lampki z ich sypialni delikatnie oświetla ramiona Grega, który leży odwrócony do niej plecami i wpatruje się w ścianę. Allison wie, że tak jest dla niego bezpieczniej i lepiej.
Wsuwa się pod niebieską kołdrę i przysuwa blisko Grega. Kładzie rękę na jego plecach i delikatnie przesuwa na jego biodro.
Prosty gest jej obecności sprawia, że słyszy głębokie westchnienie, które wypływa z jego płuc. Podnosi rękę i dotyka czoła pocierając je w charakterystyczny dla siebie sposób.
Ten gest mówi jej, że Greg czuje się bezradny i ma problem z uzewnętrznieniem się.

Allison wie, że minęło zbyt mało czasu, żeby o tym rozmawiać: o nieżyjącym ojcu, którego osoba stała się koszmarem życia jej męża. Z drugiej strony wie też, że od otrzymania tej wiadomości minęła wystarczająca ilość czasu, żeby po prostu okazać mu najzwyczajniejszą w świecie bliskość i ciepło.
- Tak naprawdę nie chcę tam jechać... – to pierwsze zdanie jakie wypowiada od chwili otrzymania telefonu.
- Greg… - mówi cichutko przysuwając się bliżej niego – nie będę cię do niczego zmuszać, ani mówić ci, co powinieneś zrobić, a czego nie.
Greg wkłada dłoń pod poduszkę. To jego zwyczajna poza zasypiania i Allison już wie, że uspokoiła go wypowiedzianym zdaniem.
- Nie byłabyś zła, gdybym po prostu tam nie pojechał?
Nadal leży odwrócony do niej plecami i wypowiada słowa prosto do ściany. Przysuwa się do niego jeszcze kilka milimetrów i próbuje go mocniej przytulić.
- Nie. Nie byłabym zła – odpowiada. - Ale Blythe byłoby na pewno przykro, gdybyś się nie pojawił.
Znów milczenie.
- A tobie nie byłoby przykro, gdybym pojechał tam sam? – Padło kolejne pytanie. Także skierowane w stronę ściany.
Wzdycha.
- Greg… - mówi ostrożnie, unosi się nad nim i szepcze mu wprost do ucha – naprawdę chciałbyś dzielić taką chwilę sam? Bez nas?
Nie odpowiada. Bierze jej dłoń i przyciska gdzieś w okolicach mostka.

Cisza spowiła ich sypialnię. Allison wsłuchuje się w odgłosy nocy i czuje jak uspokaja się rytm uderzeń serca Grega. Wie, że zasypia. To dobrze. Często jak się coś działo nie mógł spać i cierpiał kilka nocy z rzędu na bezsenność.

Kiedy oddech jej męża uspokaja się na tyle, że jest pewna, że zasnął – przechyla się przez niego i gasi lampkę stojąca po jego stronie.

Ciemność przynosi dziwne ukojenie. Co prawda nie jest pewna co wymyśli Greg i jaką podejmie decyzję, ale sam fakt, że zaczął z nią rozmawiać i wypowiadać wątpliwości, a w końcu jego spokojny sen mówi jej, że sam w sobie uporał się z pierwszą informacją o śmierci ojca.
Mimo dzisiejszego zawirowania czuje spokój. Zasypia przytulając go do siebie i wchłaniając jego zapach.


Rano – tuż przed dzwonkiem budzika, budzi ją delikatną pieszczotą.
- Pojedziemy tam wszyscy. W poniedziałek rano – dodaje.
Patrzy w jego oczy w których odbija się jeszcze malutki obłoczek snu.
- Dobrze – odpowiada zaspanym, ledwo przebudzonym głosem.
- Mogłabyś…. – zawahał się – załatwić urlop u Cuddy? Nie chcę… wiesz…
Przytakuje.
Wie, że chce uniknąć tych wszystkich ach… przykro nam doktorze, co za strata....
Chwilę później ląduje z głębokim westchnieniem ulgi i głową gdzieś pośrodku jego klatki piersiowej. Nie chce jeszcze wstawać. Wykorzystuje ten poranny moment na to, żeby ukraść mu chwilę bliskości i poczuć jego ramiona.




Nowy Jork powitał ich deszczem. Ciemnoniebieskie, wczesnopaździernikowe niebo zapowiadało marną pogodę na najbliższe dni, choć mapy pogody wydawały się łaskawsze w kolejnych dniach.
Zaparkował pod domem ignorując nasilający się ból nogi. Masa kilometrów przejechana tego dnia dawała mu się we znaki. Co prawda zmieniali się z Allie za kierownicą, ale nie zmienia to faktu, że po prostu jest zmęczony - gdzieś głęboko, pośrodku siebie, masą myśli i wspomnień oraz przejechanymi kilometrami.
Matka wymogła na nim, że zamieszkają przez ten czas u niej. Nie chciał tego. Wolał hotel i dalekie miejsce od domu, który wywoływał w nim kiepskie wspomnienia. Uległ matce, gdy poprosiła go zatrzymanie się w jej domu ze względu na wnuki. Przez ten czas widziała chłopców zaledwie kilka razy. Allie dbała o to, żeby wysyłać jej w miarę aktualnie zdjęcia i kreślić na kartce kilka słów zapewnień, że u nich wszystko dobrze.
Czasami dzwonili do siebie. Z okazji świąt czy urodzin. Czasami matka dawała znać co się u nich dzieje, czasami dzwonił on. Ot – zwykła wymiana zdań ludzi, którzy są dla siebie na tyle bliscy, że od czasu do czasu mogą powymieniać grzeczności i zapewnić o pamięci.

Przywitała ich serdecznie. Nie miała podkrążonych od płaczu oczu, co po części go zdumiało. Miała tylko smutne oczy, które rozpromieniły się na ich widok.
Wieczór przed pogrzebem upłynął im w spokojnej atmosferze. Greg wypytywał matkę o medyczne aspekty związane ze stanem ojca przed śmiercią. Matka pytała o to, co u nich słychać i prowadziła rozmowy z Juniorem, który zaskakiwał ją dojrzałością swojego dziecięcego świata. Odkrywała we wnuku podobieństwa do syna. Oprócz zewnętrznych oznak, także wrażliwość i dojrzałość.
- Pokażesz mi Empire State Building? Pójdziemy na Times Square? - pytał przy kolacji Junior.
Greg milczał. Taka wycieczka wiązałaby się z dodatkowym dniem albo nawet dwoma w Nowym Jorku. Nie chciał tu zostawać. W tym domu, gdzie z każdego kąta przemawiał do niego na nowo koszmar jego dzieciństwa.



- Ja pójdę. – Mówi późnym wieczorem do Allison, która zamierzała właśnie wziąć prysznic. Ellison po krótkim i płytkim śnie przebudził się i zaczął marudzić. Junior już spał zmęczony jazdą i wrażeniami przeżytego dnia. W drodze do salonu zagląda do swojego starego pokoju i podchodzi do łóżka, w którym śpi jego starszy syn.

Junior… śpi tak spokojnie w jego pokoju, który przypominał mu tyle historii. Kilka kłótni z ojcem, pierwsze porażki, radość wygrania konkursu stanowego o laur młodego muzyka i tyle innych…
Przygasza nocną lampkę zostawiając tylko nikłe światło, żeby Greg się nie przestraszył, kiedy obudzi się w nie swoim pokoju.


Potem schodzi do salonu, odbiera marudzącego Ellisona z rąk matki i siada na kanapie.
Blythe patrzyła jak urzeczona na syna, który z niezwykłą dla siebie czułością otoczył synka ramionami i przytulił do siebie.

Ellis nie mógł się uspokoić i cichutko popłakiwał usiłując zasnąć. Z mocno zaciśniętych powiek chłopca wypływały wielkie łzy.
- No co się dzieje malutki? – zapytał Greg przytulając malca do piersi i całując w czubek głowy. – Powiesz tacie?
- Nienienienie... – zamarudził chłopiec i wpakował nos w koszulę ojca.
- To słowo wychodzi mu najlepiej. – Powiedział nie patrząc na matkę. – Jest zmęczony i nie może zasnąć, dlatego zrobił się taki marudny. Poza tym to dla niego nowe otoczenie…
- Buuuu…. – Jak na zawołanie usłyszeli cichy płacz malca, schowany w ojcowskiej koszuli.
- Hej smyku… - łagodny głos House’a nie uszedł uwadze jego matki - Nie przeginaj, bo wiesz jak to się skończy. Zacznę ci śpiewać i będzie klapa. Obaj tego nie chcemy co…? Ucierpi mój ojcowski autorytet i twoje uszy... – mówi próbując jednocześnie wytrzeć buzię zapłakanego chłopca...
-Eeeeee.... – Ellison natomiast próbuje ułożyć się w ramionach ojca wykonując przy tym rozmaite figury gimnastyczne, ale marudzenie staje się coraz cichsze, choć nie traci swej żałosności.
- Ciii... uspokaja dalej chłopca, choć wypływa z niego zmęczenie przebytej drogi, a cierpliwość zdaje się napinać do granic.
Chłopiec westchnął i wysupłał z siebie coraz cichsze i nieokreślone dźwięki.
- Wiesz przecież, że wszyscy jesteśmy zmęczeni. Przejechaliśmy dziś masę kilometrów. Byłeś taki dzielny w samochodzie… - łagodny ton głosu Grega wyciszał i uspakajał chłopca. Wydawał już z siebie cichutkie pomruki i prowadził ze swoim ojcem dialog, odpowiadając mu swoim „nienienienie...”, którym w innych okolicznościach potrafił ich doprowadzić do śmiechu.
- No widzisz? Całkiem nieźle ci idzie… - mówił coraz ciszej i łagodniej Greg.
Po kilku minutach chłopiec uspokoił się i zasnął zaciskając piąstki na koszuli ojca.


Odkrywała syna na nowo.
Patrząc na jego relację z dziećmi, obserwując zachowanie Juniora czy sposób odnoszenia się do siebie Grega i Allison żałowała, że nie może ich obserwować na co dzień, patrzeć na rosnących chłopców, i co najważniejsze - patrzeć i być dumną z własnego syna.
W głębi serca zawsze widziała, że w swoim zamknięciu i dystansie taki jest – wrażliwy i ciepły - że jest zdolny do takich gestów, że potrzebuje tylko kobiety, która powyzwala z niego to wszystko i przełamie barierę nieufności i sarkazmu.
Chciała podejść do niego bliżej i choćby położyć rękę na ramieniu syna, ale nie miała odwagi.
Zostało jej obserwowanie jak jej syn układa wygodniej w swoich ramionach jej wnuka, przeczesuje palcami jego włosy i z czułością wpatruje się w buzię śpiącego chłopca. Potem opiera głowę o oparcie kanapy i zamyka oczy.


Cudowna sceneria.
John nigdy tego nie robił w stosunku do Grega. Najpierw myślała, że po prostu nie umie, potem zobaczyła dobrze maskowaną niechęć.
Wtedy było już za późno.
Na swój sposób próbowała ratować coś – co jej zdaniem można było uratować. Nie była przygotowana na to że obaj mężczyźni jej życia nie będą chcieli ratować relacji między sobą na jej warunkach i według jej pomysłu.
Szalenie wrażliwy chłopiec zamknął się w sobie i otoczył murem. Jego inteligencja i żywy umysł nie pozostawiały suchej nitki na ojcu. Podejrzewała, że gdy jej nie było obok – Greg nie raz otrzymywał od ojca upokarzające lekcje.
Nigdy jej o tych lekcjach nie powiedział.
Potem zrozumiała, że swoim milczeniem w straszny sposób zraniła swoje dziecko.
Jeszcze potem próbowała na wszelkie możliwe sposoby pokazać synowi, że bardzo go kocha. Takiego jakim jest. Po części się udało. W jej obecności stawał się miększy i łagodniejszy...


- Widzę, że udało się w końcu uspać Ellisa. – Słyszy wypowiadane gdzieś obok słowa.
Allison.
Patrzy na kobietę życia jej syna. Patrzy jak podchodzi do Grega, kładzie rękę na jego twarzy, pochyla się, całuje w policzek i odbiera synka, żeby położyć go do starego łóżeczka jego taty, które specjalnie zniosła ze strychu, kiedy dowiedziała się, że przyjadą całą czwórką.
Ich zwyczajne proste gesty sprawiają, że wilgotnieją jej oczy. Wychodzi do gabinetu Johna, otwiera szufladę i wyciąga z niej grubą teczkę. Odkryła ją dwa dni temu w rzeczach swojego męża, kiedy szukała dokumentów.

- To należy do ciebie. – Mówi synowi siadając obok niego.
Greg podnosi głowę i odbiera teczkę z rąk matki. Kiedy ją otwiera wypadają z niej jego nuty, o których myślał, że zgubiły się przez tysiące przeprowadzek, zanim na dobre nie osiedli w Nowym Jorku.
- Skąd to masz? – pyta zdumiony. - Myślałem, że je pogubiłem przy którejś z przeprowadzek…
Ostrożnie przygląda się arkuszom nut z ręcznie robionymi dopiskami, przekreśleniami, nutami… Jego kompozycje… I ta najcenniejsza, która wygrała konkurs międzystanowy. Do dziś pamięta tamten wieczór, kiedy zagrał bardziej samotnym i opuszczonym sercem niż wypisanym układem nut…
- Znalazłam je w dokumentach Johna – mówi matka. – Zbierał je wszystkie i trzymał w swoim biurku.

Pierwsze zdumienie opada. Patrzy na matkę oczami, w których odbija się przebłysk spokoju. Może to sprawia, że matka kładzie rękę na jego policzku i mówi, że bardzo za nim tęskni i nie ma dnia, żeby nie myślała o nim, Allie i chłopcach.




Ceremonia przebiega spokojnie. Greg puszcza mimo uszu te wszystkie: co za strata… współczujemy… jesteśmy myślą z wami… tak nam przykro…

Bardzo chce już znaleźć się na cmentarzu i zostawić za sobą cień. Pożegnać się z chmurą przeszłości, która wyjątkowo w tych dniach nie daje mu spokoju.
Kiedy wieko trumny zamyka się, w nim samym zamyka się jakaś część życia, która krzyczała rozpaczliwie gdzieś z jego dna. Po raz pierwszy od lat czuje rozlewający się gdzieś w środku spokój.


Już na cmentarzu czuje jak Greg łapie go za rękę i mocno ściska. Łagodnie chowa rękę syna w swojej dłoni i oddaje uścisk. Odwraca głowę i wpada prosto w synowskie spojrzenie, który patrzy na niego tym swoim „kochamciętatusiu” wzrokiem.
Otacza ramieniem syna i przytula do siebie. Potem zerka na Allison, która trzyma zmęczonego ciągnącą się uroczystością i zasypiającego w jej ramionach Ellisona.

Nie, tato – myśli, przytulając mocniej do siebie Juniora – moje życie nie zatoczyło koła w twoim wydaniu.

Nagle przychodzi mu do głowy myśl, że dodatkowe dwa dni na zwiedzanie Nowego Jorku, to dobre rozwiązanie. Dla nich wszystkich. Jak tylko się to wszystko skończy, powie Allison, że chciałby zostać tu jeszcze ze dwa lub trzy dni, żeby pobyć z matką, ogarnąć siebie samego i przespacerować się po Central Parku z Allison i chłopcami.
--------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Pią 15:19, 17 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:44, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Cytat:
Czytał razem z Gregiem jakąś czytankę do szkoły, prowadzili rozmowy o jakichś domowych rzeczach, zaległych rachunkach do zapłacenia, pomógł jej uspać Ellisona, a potem nawet obejrzeli jakiś film, który choć ich nie zaciekawił, to dał możliwość bycia blisko siebie.


Proza życia w wykonaniu House'a i Cam.

Cytat:
Nowy Jork powitał ich deszczem.


Ta zmiana miejsca zamieszkania Blythe i Johna czemuś służy. Czyżby opisaniu rodzinnej wędrówki po NY?

Cytat:
- Hej smyku… - łagodny głos House’a nie uszedł uwadze jego matki - Nie przeginaj, bo wiesz jak to się skończy. Zacznę ci śpiewać i będzie klapa. Obaj tego nie chcemy co…? Ucierpi mój ojcowski autorytet i twoje uszy... – mówi próbując jednocześnie wytrzeć buzię zapłakanego chłopca...
-Eeeeee.... – Ellison natomiast próbuje ułożyć się w ramionach ojca wykonując przy tym rozmaite figury gimnastyczne, ale marudzenie staje się coraz cichsze, choć nie traci swej żałosności.
- Ciii... uspakaja dalej chłopca, choć wypływa z niego zmęczenie przebytej drogi, a cierpliwość zdaje się napinać do granic.


Piękny fragment. Świetne uzupełnienie filmu o sceny, których nie zobaczymy, a możemy tylko się domyślać ich naturalności w wykonaniu HL.

Cytat:
Nie była przygotowana na to że obaj mężczyźni jej życia nie będą chcieli ratować relacji między sobą na jej warunkach i według jej pomysłu.


Nie ukrywam, że tego jestem ciekawa. Czy filmowa Blythe też by swego męża określiła mianem mężczyzny swego życia? Czy "twój House" wie, iż zmarły nie był jego biologicznym ojcem, czy to też zmieniłaś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:47, 17 Kwi 2009    Temat postu:

kropko, jak zawsze jestem bez słów.

My Ci damy koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:56, 17 Kwi 2009    Temat postu:

eigle - skoro tyle lat z nim wytrzymała... to dlaczego nie mogła nazywać go mężczyzną swego życia? Napisałam tak tę scenę z Blythe, ponieważ myślę, że dla niej obaj na swój sposób nimi byli - mężczyznami jej życia.
Czasami miłość nie jest łatwym kawałkiem chleba do zgryzienia.
Jest trudna, szukająca bolesnych kompromisów.
Ona wybierala tak, a nie inaczej balansując pomiędzy nimi, zamykając oczy tam gdzie powinna je otworzyć.... życie...
Ileż takich rodzin spotykamy? Mnóstwo.

Tak. House wie, że to nie jego ojciec. Mówię o tym w 20 rozdziale Paradoksu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:05, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Pytałam m.in. dlatego, że House w 5x04 powiedział do Wilsona o matce: "ona też go nienawidziła".

Ty jak widzę nie masz wątpliwości.
Ja, mam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cocorito
Internista
Internista


Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:31, 17 Kwi 2009    Temat postu:

"Paradoks..." zaczęłam czytać od początku.
Potem przestałam, jakoś,
teraz czytam najnowsze części...

I obiecuję, że przeczytam w całości jak tylko uporam się z maturą, bo to jest arcydzieło... kocham takie opisy przeżyć wewnętrznych, nic tak bardzo nie czyni postaci realnymi, jak ich myśli... i to jeszcze opisane tak "majstersztyk"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:53, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Kropko, cudowna część, kocham takie opisy uczuć, szczególnie gdy opowiadają o Gregu. Chciałam napisać przed tą częścią żebyś dodała coś drastycznego, bo okropnie sielankowo było (nie żeby było źle), ale widzę, że nie muszę.
Pisz dalej, może dojdziesz to setnej części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:56, 17 Kwi 2009    Temat postu:

Po długim siedzeniu na horum jako gość postanowiłąm się dziś zareistrować. Jako że jestem i zawsze będe hameronką to muszę skomentować ten fic. Czytałam go niemal od początku gdy byłam gościem. I jest to z pewnoscią jeden z paru moich ulubionych. Cos co rzuca sie w oczy niemal od 1 partu to taka niesamowita atmosfera, klimat miłosci, ciepła, zrozumienia. To co tutaj stworzyłąś jest naprawdę wspaniałe.*kłania się nisko*. a co do ostatniej części lubię jak House jest trochę zagubiony. Walka z demonami przeszłosci. Pieknie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:49, 17 Kwi 2009    Temat postu:

cały ten pogrzeb, wszystkie sceny z matką... brak słów

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:50, 17 Kwi 2009    Temat postu:

ty potrafisz człowieka wzruszyć i spowodować ,że czuje się jak czekolada, ktora szybko się rozpływa

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:59, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Jak ty to robisz?
Zadziwiasz mnie za każdym razem.

ŚWIETNIE!!!
Czekam na c.d.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:06, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Cóż ja mogę napisać,
że piękne
że łagodne
ze wzruszające?

Cokolwiek nie napiszę, to albo powtórka tego co ktoś napisał wczesniej, albo za mało

Master!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pietrucha
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:30, 27 Kwi 2009    Temat postu:

kropko, kiedy kolejna część?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:06, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Nie ubijcie mnie. Najgorsza część jaką udało mi się sklecić. Ale usprawiedliwiam się brakiem jakichkolwiek serialowych natchnień


39. Nerwowe zakręty

Właściwie nie wiedziała dlaczego tak zareagowała, ale stało się. Z małej, niepozornej sprzeczki dotyczącej pierdoły zrobiła się kłótnia, która wytrąciła ich oboje z rytmu.
Poszło o głupotę. Greg spóźniał się do domu i nie mogła się do niego dodzwonić. Była spiętą nieciekawą sytuacją na oddziale. Jeden jej asystentów omal nie doprowadził do krachu badań klinicznych myląc wyniki i wpisując je w dodatku nie w te ramki. Mocno się nabiedziła zanim doszła gdzie tkwi błąd i prawie z krzykiem biegła na oddział Wilsona ratując pacjenta przed podaniem nie tej dawki leków w zabójczej ilości. Zanim napięcie z niej opadło – zdążyła odreagować na Gregu, który w nieodpowiedniej chwili i nieodpowiednim miejscu – choć dom nie można nazwać nieodpowiednim miejscem – pojawił się z chłopcami.
Nie powinna reagować tak mocno. Wiedziała, że czasami Greg zabiera ich, żeby pobyć z nimi na „męskich” wyprawach. Doszło do tego spóźnienie spowodowane korkami i rozładowaną komórką. Kiedy wszedł do domu nerwowość udzieliła się całej czwórce.
Jej ostatnie zdanie: „nie można na ciebie liczyć, ani ci ufać” sprawiło, że wyszedł z domu i pojawił się kilka godzin później, kiedy chłopcy już spali, a ona czekała na niego chcąc go przeprosić za ten nagły atak.

Nie chciał rozmawiać. Nie wypowiedział ani słowa i nie pozwolił zbliżyć się do siebie. Wiedziała, że był zły i smutny. Ona wiedziała, że uderzyła w jego osobistą i najwrażliwszą przestrzeń dotycząca zaufania.

Do teraz widzi najpierw zaskoczone jej reakcją twarze chłopców, a potem pełen żalu głos Juniora, który powiedział jej, że „tata tylko był z nami w kinie, a teraz sobie poszedł...”.
Sporo się nabiedziła zanim udało jej się przekonać Grega, żeby pozwolił porozmawiać ze sobą. Z Ellisem poszło zdecydowanie łatwiej, bo z trzylatkami jest zdecydowanie łatwiej niż z chłopcem-prawie nastolatkiem.

Greg nabrał dystansu i był wyraźnie zły. Kręcił przecząco głową, gdy chciała z nim o tym wszystkim porozmawiać. Dłużej siedział w szpitalu i wcześniej wychodził do pracy. Nie pojawiał się na konsultacjach, nie zabierał jej na lunch i warczał na Jimiego, który próbował dociec sedna wyrosłego nagle problemu pomiędzy przyjaciółmi.

Cztery dni, które wyssały z niej wszystkie emocje i próby zbliżenia się do Grega sprawiły, że opadły z niej wszystkie siły.

Kiedy wyszedł z domu tamtego popołudnia klął na siebie ile wlezie. Wiedział, o całej akcji w szpitalu, ale ona tak nagle i od razu wyskoczyła na niego, że nie omieszkał jej powiedzieć kilku fatalnych słów w stylu niespełniona i zazdrosna.

Ochłonął dosyć szybko, ale złość nie pozwalała mu rozpocząć z nią normalnej rozmowy. Wiedział, że znów wybuchnie i może to grozić większym kataklizmem.
Potem po prostu zrobiło mu się smutno. Szczególnie, że poruszyła wrażliwe struny jego emocjonalnych obszarów. Zaufanie… To było uderzenie poniżej pasa. W dodatku przy chłopcach. Trzask zamykanych za sobą drzwi był ostatnim dźwiękiem ich kłótni. Potem nastała cisza, która kuła go w uszy, ale nie umiał jej przerwać, bo zraniona męska duma trzymała go w szachu i nie pozwalała poruszyć się w jej stronę.



- Mamo... – Greg wierci się w samochodzie – dlaczego tata po mnie nie przyjechał?
- Jest zajęty. – Odpowiada. – ma chorą dziewczynkę na oddziale.
- Ale tata miał porozmawiać z tobą i mieliśmy potem razem pójść... – zawiesza głos.
- Greg. Nie znam całej sytuacji. Nie wiem co wymyśliliście razem z tatą. Słyszałam jak jeszcze wczoraj wieczorem mówił, że na pewno będzie. - Wzdycha i patrzy na syna wzrokiem pełnym nieszczęścia, bo już wie, że musiał zostać na oddziale i w tym całym zamieszaniu pewnie wypadł mu z głowy jakiś wcześniej ustalony plan działania.
- Mamoooo….. – słyszy żałosny ton syna. – Ale to chodzi o trening….
- O jaki trening? – pyta zdziwiona.
- Wtedy jak się pokłóciliście... znaczy wcześniej, przed kinem – zaczyna – powiedziałem tacie, że chcę trenować pływanie. Wiesz, że mój instruktor z basenu powiedział, że jestem dobry i mimo, że mam prawie 10 lat może przyjąć mnie na treningi. O to chodzi... Tata zapomniał podpisać zgodę przez to wszystko i porozmawiać z tobą... a ja... bardzo chciałbym.... Tata ma dokument, bo mieliście go dla mnie podpisać, a teraz....

Od trzech lat Greg - z mniejszą lub większą regularnością - chodził na basen. Pływał całkiem nieźle, a ostatnio w jakichś amatorskich zawodach zajął pierwsze miejsce w starszej grupie wiekowej. Nie było zawodników w jego wieku i musiał płynąć ze starszymi dziećmi. Od tamtej pory bardzo chciał należeć do prawdziwej sekcji pływackiej, ale wszędzie odpowiadano im, że Greg już jest za duży, żeby zacząć pływać. Jak się okazało - zlitował się nad nim jego instruktor z basenu i powiedział, że weźmie go na treningi do starszej grupy, ale będzie ciężko na początku.

Mała kupka chłopięcego nieszczęścia siedzi obok niej. Mimo, że od kilku dni nie rozmawiają ze sobą, wie, że nie może zawieść syna z powodu jej głupoty.
- Ok. – mówi nagle – Pojedziemy do taty do szpitala i weźmiemy od niego tę zgodę, a potem zawiozę cię na trening. Może być?
Junior kiwa potakująco głową i patrzy na nią TYM wzrokiem, w którym odkrywa ogromne podobieństwo do Grega.

Popołudniowe godziny w szpitalu sprawiały, że było znacznie ciszej i spokojniej. Tylko korytarz wiodący do kliniki i na ER-kę tętnił życiem.
Wiedziała, że Greg raczej nie odbierze od niej telefonu więc już z parkingu szpitalnego wysłała mu sms-a i postanowiła zjawić się u niego na oddziale.
Gabinet był pusty. Na stole walały się papiery, dokumenty i kubki po kawie. Na tablicy wypisane jego charakterem pisma stado symptomów zakuło ją w oczy. Nagle robi się jej smutno i zaczyna czuć się bardzo niepewnie w jego gabinecie. Zabiera chłopców i siadają na korytarzu.


Dostaje krótkiego sms-a „Greg potrzebuje naszych podpisów. Czekamy w gabinecie.” Spina się. Zapomniał. Ma ten dokument do podpisania w swoim kalendarzu.


- Mamuś... – słyszy głos Grega i zatrzymuje się. – Tata jest bardzo zły jeszcze, prawda?
- Tak. – odpowiada. – Myślę, że tak. I jeszcze jest smutny. Powiedziałam mu coś, co.... co go bardzo zraniło. Nie powinnam była. Nie dziwię się, że tata nie chce ze mną rozmawiać.
- Ja też byłem na ciebie zły, gdy to mówiłaś....
- Wiem... Jestem zła sama na siebie.
- Czy już do końca życia nie będziecie rozmawiać?
- Mam nadzieję, że nie – słyszy westchnienie w jej głosie – ale czasami przebaczenie nie przychodzi tak od razu. Trzeba czasu, a dorośli czasami psocą gorzej niż dzieci, a potem trudno im się dogadać.



- Tata! – krzyczy nagle Ellis, który nudząc się czekaniem na Grega wędrował gdzieś pomiędzy korytarzem a fotelami. Zobaczył go pierwszy i puścił się pędem w stronę ojca.
- Cześć! – mówi łapiąc rozpędzonego chłopca i biorąc go na ręce.
Potem omija wzrokiem jej twarz i mówi przepraszająco.
- Zapomniałem Greg, zaraz to załatwimy i o ile mama nie ma nic przeciwko twoim treningom, zdążysz jeszcze pojechać na basen.
- Nie mam nic przeciwko. – mówi szybko i próbuje się uśmiechać. Błysk radosnej nadziei w oczach jej syna rekompensuje przeżyte tego dnia smutki.
- Właściwie... – mówi Greg już w gabinecie, gdy dopełnili formalności – Skończyłem pracę i możemy pojechać tam obaj.
- Tak naprawdę jest mi to na rękę – odpowiada – wrócę z Ellisem do domu i zrobię wam coś dobrego na kolację.
Greg kiwa potakująco głową, choć nadal mijają się wzrokiem.
Już na parkingu, wyjmując plecak syna z bagażnika i podając go Gregowi zdobywa się na wyciśnięcie z siebie kilku słów:
- Przepraszam... To było okropne co ci powiedziałam...
Widzi zaciskające się szczęki Grega. Zastyga na moment i podnosi wzrok przewiercając ja niebieskimi tęczówkami na wylot. Po raz pierwszy od wielu lat nie potrafi odgadnąć tego, co ów wzrok kryje i czuje się jak dziecko, które spsociwszy nie jest pewne jaką otrzyma karę.


Kolacja mija spokojnie. Przez stół przelatują słowa wypowiadane po raz pierwszy od kilku dni. Czuje, że Junior wśród opowieści o pierwszym prawdziwym treningu bacznie obserwuje ich oboje. Chwyta się każdego wypowiedzianego słowa Grega i próbuje nawiązać jakikolwiek kontakt. Wie, że w Gregu coś pęka, bo nie unika jej wzroku ani słów. Kiedy chłopcy już śpią bierze długi prysznic i próbuje przekonać samą siebie, że da radę stawić czoła własnej głupocie.


Ciemność sypialni dodaje jej odwagi. Wie, że on nie śpi, bo to nie jest spokojny rytm, którym zawsze oddycha jej mąż kiedy zaśnie.
Wyciąga rękę i przesuwa palcami wzdłuż jego ramienia. Nie reaguje więc przybliża się bliżej niego prowokując go do uczynienia jakiegokolwiek gestu.
- Myślałem, że to faceci są świniami, którzy uważają, że seks załatwi wszystko. – słyszy warknięcie Grega. W tonie jego głosu wyczuwa jednak jakiś zawód i żal.
- Nie chcę załatwić wszystkiego seksem – odpowiada czując, że w nim samym pęka ściana. – Chcę cię przeprosić…
- Mówiłaś to już dziś. – znów ten sam zawód i żal w jego głosie.
- Ale widocznie słabo, bo wciąż nie chcesz odwrócić się twarzą do mnie i unikasz mnie.
- Gdybym cię unikał nie leżałbym z tobą w jednym łóżku. – odpowiada nieco łagodniej.
- Przepraszam. – Mówi mu znowu. – Wiem, że byłam niesprawiedliwa i wredna. Nie powinnam stawiać cię pod ścianą i wyżywać się na tobie, zwłaszcza, że świadkami tego byli chłopcy.
– To było poniżej pasa i bardzo wredne.
- Wiem – odpowiada. – Nie znajduję nic na swoje usprawiedliwienie. Wyżyłam się na tobie. Przepraszam…. Wiesz, że tak nie myślę...
Wciąż wpatruje się w jego plecy. Więcej nic nie jest w stanie powiedzieć, bo wyczerpała już swoje możliwości w przepraszaniu. Odsuwa się i odwraca plecami. Ma dość tych pustych od słów dni i dystansu, który oddalił ich od siebie. Właściwie to dobrze, że się nie odwrócił. Nie zobaczył jej łez, które wylały się w kilku kroplach z jej oczu. Czuje się zmęczona i bardzo chce zasnąć. Nie zdążyła dobrze ukryć twarzy w poduszce, by obetrzeć łzy i zatrzymać cichy szloch, kiedy czuje że on wykonuje swój ruch.
- Teraz ty odwracasz się do mnie plecami? Szybko rezygnujesz z dobrze zapowiadającej się gry wstępnej – słyszy gdzieś nad sobą jego głos.
Nie jest w stanie wypowiedzieć słowa, bo wie, że rozklei się już zupełnie, a nie chce mu pokazać swoich bezradnych łez i zmęczonej emocjami twarzy. Wtula twarz szczelniej w poduszkę chcąc się przed nim ukryć i zwija się w kłębek.

- Hej! Co się dzieje? – słyszy i czuje że wyciąga ponad nią rękę żeby zapalić lampkę nocną stojąca po jej stronie.
- Nie zapalaj – wypowiada słowa dziwnie zaciśniętym gardłem. – Proszę… - mówi nieco ciszej.
Czuje jego rękę próbującą się dostać w okolice jej oczu.
- Płaczesz? – Pyta.
- Nie. – Odpowiada z trudem hamując łzy. – Nie lubisz moich łez.
- Zatem płaczesz. – Potwierdza sam sobie.
- Nie. – odpowiada spokojnie i odwraca się do niego.
- Płakałaś – mówi przesuwając kciukiem po jej oczach.
Tak. Zdradziły ją wilgotne rzęsy. Nie będzie się spierać. Pozwala mu zapalić lampkę choć unika jego wzroku.
- Może trochę…. To były trzy łzy.
- Trzy? – pyta zdziwiony.
- Trzy. W trzech wypowiedzianych przepraszam….
- Kobiety… - wzdycha i kładzie głowę na poduszce na wprost niej. Ma naprzeciw siebie jej twarz z mokrymi rzęsami – Nie o to chodzi, że nie lubię twoich łez… Chodzi o to, że nie wiem co z nimi zrobić….
- Nic. Po prostu przytulić. Łzy same znikną. – Odpowiada.
- Tak po prostu? – Pyta i kładzie rękę w okolicach jej biodra.
- Przepraszam… ja… - powtarza jeszcze raz.
- Daj spokój. – Przerywa jej. – Słyszałem twoją dzisiejszą rozmowę z Gregiem w szpitalu. Nie wiedziałem tylko jak… - zawahał się - Nie zniosę czwartej łzy. Na pewno chcesz porzucić dobrze zapowiadającą się grę wstępną? – to brzmi już jak stary dobry Greg-mąż.
- Taaaak… - mówi nieco oszołomiona zmianą jego nastroju i słowami - Żebyś potem mógł nazywać mnie świnią, która myśli że seks załatwi wszystko?
- Hej! Bo…. – słyszy udawane oburzenie w jego głosie
- Z radością pozwolę ci się tak nazywać. – Przerywa mu nagle przysuwając się bliżej i kładąc rękę na szorstkim policzku.
– Korzystaj póki jeszcze mogę. Potem może być za późno.
- Potem coś wymyślimy. – Odpowiada zatapiając się w jego ramionach. – Pomysłowości nam nie brakuje.



Rano zastaje w kuchni rysunek Ellisa i kanapki zrobione przez Juniora. Wstawia kawę i patrząc na dziecięcy rysunek mamy i taty myśli, że nie mogłaby sobie lepiej – od tego co ma – wyobrazić ich domu.
Kiedy w kuchni zaczyna pachnieć kawą przychodzi zaspany Greg. Ma tę swoją mgiełkę w oczach, która mówi jej że noc należała do udanych. Podaje mu kubek kawy i pozwala się przytulić.

- Nareszcie – słyszą nagle gdzieś obok siebie głos Juniora – wiedziałem, że kanapki doprowadzą was do porządku. Przez żołądek do serca. Zostawiliście mi jedną?
-----------------------------------


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:27, 29 Kwi 2009    Temat postu:



Ja tylko tyle wydobędę z siebie. Ty się ośmiel jeszcze raz powiedzieć, ze to jest słabe *grozi wykopanym, antycznym karabinem*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:53, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Kropka,
czy ktoś kiedyś powiedział, że jakaś część twojego fika jest SŁABA? NIE! I nikt nigdy tak nie powie, dlatego, że wszystkie są mistrzowskie!
I nie waż się powiedzieć, że jakaś część jest słaba!
Naprawdę, cudowna część.
Rozumiem, że serial Cię nie natycha, ale moze dlatego piszesz TAKIE części.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ciacho dnia Śro 16:53, 29 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:13, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Kropko jesteś świetna... cała część taka uczuciowa i emocjonalna, pełna wątpliwości i niepokoju, a na koniec słodki deser i żarcik-którym mnie osobiście kupiłaś. W sumie kupiłaś mnie tym fikiem znacznie wcześniej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:20, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Dziękuję za komentarze.
Już nie będę wam marudzić, choć przyznam się szczerze, że na bazie ostatnich wydarzeń w odcinkach ja czytam samą siebie to mam wrażenie, że to jest jakiś strasznie kosmiczny twór.

Ale dość!
Znaczy jak wy nie macie dość - to może jeszcze mój mózg coś podpowie odnośnie wydarzeń dalszych częsci


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:26, 29 Kwi 2009    Temat postu:

KROPKO, oczywiście, ze nie mamy dość!!!
Jestem w ogóle ciekawa czy kiedykolwiek zakończysz ten fik Oczywiście nic nie sugeruję!
I to żeczywiście jest kosmiczny twór, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13423
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:27, 29 Kwi 2009    Temat postu:

Dziewczyny,
to przecież było droczenie się Mistrzyni z czytelniczkami i z samą sobą.

Jak w małżeństwie. Bywają takie dni.
Ale niwelować spięcia potrafią pięknie.

Ja nieco żałuję, że porzucony został wątek NY, ojca i może nawet rozmowy z matką o ojcu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 24 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin