Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Paradoks House'a - Hameronkowa Saga [NZ, 51]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 27, 28, 29  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:56, 29 Lis 2008    Temat postu:

śliczna ta katastrofa, oby takie częściej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:10, 29 Lis 2008    Temat postu:

ten pocałunek na koncercie... mrau
te części ogółem są śliczne *_*
a tak bardzo chciałabym zostać nazwana katastrofą z ust House'a... *_*
czekam na c.d.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:22, 29 Lis 2008    Temat postu:

Jen napisał:

tak bardzo chciałabym zostać nazwana katastrofą z ust House'a... *_*


Mam nadzieję, że odtąd katastrofa będzie się wam kojarzyć pozytywniej.
Mam dla was niespodziankę w andrzejkowy wieczór!

Miłego czytania!

8: Rozmawianie

Obudziła się tuż przed wschodem słońca. Zmrużyła oczy, bo jego brzask wpadał przez niedomknięte żaluzje prosto na jej twarz.
Bała się poruszyć, żeby nie spłoszyć jedynej w swoim rodzaju chwili. Za swoimi plecami słyszała równy oddech Grega. Jego wyciągnięta ręka zawisła gdzieś ponad jej głową.
Bała się ich pierwszego spotkania po nocy, w której odkryła w jego objęciach czeluście delikatności i czułości. Jego twarz wyrażająca więcej niż mógł powiedzieć, ręce odkrywające każdy zakamarek jej ciała, gesty w których ją zagarniał i trzymał mocno i pewnie... to wszystko jeszcze teraz czuła w najmniejszym zakątku ciała. Jakże pragnęła obrócić się i zwyczajnie zanurzyć w jego ramionach. Tak jak wczorajszego wieczoru, kiedy zaskoczył ją delikatną pieszczotą, a ona odpowiedziała mu całą sobą.
Wiedziała jedno - gdyby nie mieli się już nigdy więcej spotkać, to co się między nimi wydarzyło było kamieniem milowym służącym odkryciu skrawka jego szalonej duszy.

Wiedziała, że musi się z nim zmierzyć tego poranka. Nie wiedziała co zastanie kiedy on otworzy oczy. Co chciała zastać? Pytała samą siebie. Przecież to co się stało już było jak spełnienie jej szalonych pragnień i ze wszech miar dobre i cudowne. Czego chcieć więcej? Czego wymagać od niego? Żeby co?

Poruszyła się i usiadła na skraju lóżka. Czuła jak łopocze w niej serce. Chciała pójść do łazienki, umyć się, ubrać i odciągnąć w nieskończoność powiedzenie sobie zwykłego „dzień dobry”. Wyciągnęła rękę w kierunku koszuli, która zawisła gdzieś pomiędzy krzesełkiem a podłogą.

- Myślałem, że to ja jestem specem od porannych ucieczek... - usłyszała nagle jego zaspany głos – w sumie chcesz uciec z własnego łóżka...
Zanim obróciła się w jego stronę naciągnęła koszulę chcąc ukryć... nagość? Zmieszanie? Niepewność? Sama nie wiedziała co... Miała nadzieję, że nie wyczyta tego z jej twarzy czy gestów. Wzięła się w garść. Odwróciła się do niego ukazując spokojną twarz. Z jej oczu wybijała się szarość. Wiedział, że oznacza to ostrożność i sondowanie.
- Boisz się spotkania ze mną
- Nazwałeś mnie wczoraj swoją katastrofą... Nie wiem czego mam się teraz po tobie spodziewać –
odpowiedziała.
Świdrował ją oczami, w których odbijały się resztki snu. Chciała wyciągnąć ręce i poczochrać jego czuprynę. Wyciągnął do niej rękę.
- Mogę zostać przynajmniej na kawę zanim mi uciekniesz tam gdzie chcesz uciec...?
Zakamuflowane wyznanie stulecia.
- Nigdzie nie uciekam – wyszeptała podając mu dłoń– zresztą po co gdzieś iść jak mam cię tu i teraz....
Tego ranka pozwoliła mu pochwycić się znowu.

Wczoraj nazwał ją swoją katastrofą i z pełną świadomością ją sprowokował. Chciał ją czuć, dotykać, smakować, odkrywać, nazwać przez moment swoją. To była chwila, której nie pozwolił ulecieć. Nie zastanawiał się co będzie potem. Nie chciał się zastanawiać.

Teraz stał w jej kuchni rozkoszując się zapachem kawy. Spoglądał na nią znad kubka unoszonego raz po raz do ust. Była cudownie zmieszana z tym swoim błyskiem w oczach, które teraz przybrały barwę najczystszej zieleni pomieszanej z delikatnym brązem. Co chwilę odgarniała ręką włosy, które opadały jej raz na prawą, raz na lewą stronę.

Co się ze mną dzieje? – myślał – pozwoliłem jej odejść, by chcieć jej z powrotem... nie potrzebuję jej, a pragnę... odgoniłem od siebie, a teraz ją chwytam...
Jaką tajemnice w sobie nosisz, że tak mnie przyciągasz?


Patrzył jak stawia na stole jajecznicę, tosty oraz talerzyk z ciepłymi croissantami, siada na krześle i zapraszającym gestem wskazuje poranne smakołyki. Był głodny. Sięgając po jedzenie pomyślał, że choćby chciał, nie jest w stanie zapanować nad tą katastrofą...

Ich pierwszy raz, pierwsze dzień dobry, pierwsze śniadanie...


xxx

Ona wciąż uczyła się jego oszałamiającej bliskości, on odkrywał, że daje mu więcej niż to pozornie widać. Pozostawiła mu jego przestrzeń i pozwalała, by to on decydował czy wpuścić ją w określone zakamarki jego życia czy też nie. On odnajdywał w niej coraz to nowe rzeczy, których przez lata pracy nie był w stanie zobaczyć przez szufladę, do której ją wepchnął.

- Milczysz – zagadnął ją pewnego popołudnia, gdy dosiadł się do niej w szpitalnej stołówce. Roześmiała się.
- Przecież cały czas coś do ciebie mówię.
- Nikomu nie powiedziałaś o... –
zatrzymał się. O nas – było zbyt trudne do powiedzenia. Wskazywało na związek, relację, więź. On przecież jest arelacyjny, wręcz antyrelacyjny.
- O mnie i o tobie? O nas? – dokończyła po chwili jego tok myślenia. Spuścił głowę dłubiąc widelcem w swojej sałatce z kurczakiem. Po chwili podniósł głowę. Spojrzała w jego twarz. Wyczytała w niej lekkie napięcie.
- Greg – zaczęła ostrożnie – to wszystko co się dzieje między nami jest świeże, cudowne i proste. Pozwalasz mi być bliżej siebie niż mogę to sobie wyobrazić. Oboje potrzebujemy czasu, by powiedzieć o nas MY. Jeśli do tego dojdzie....
- Wszyscy będą o tym wiedzieć -
dokończył za nią
- Tak – odpowiedziała – ale wtedy nie trzeba będzie o tym mówić.
- A teraz?
– dopytywał – nie chcesz... no wiesz...
Cisza zdominowała ich przestrzeń
- Ważne jest to co ty chcesz - nagle odsłoniła się przed nim– wiem jak trudno ci tworzyć więź, budować zaufanie. Dlatego to co dajesz mi dziś jest skarbem. Nie będę cię do niczego zmuszać ani naciskać. Jeśli czegoś od ciebie pragnę – to szczerości. Nawet jeśli będzie bolesna.

Skinął głową. Odetchnął. Ich pierwsza rozmowa o „nich” i nie wylecieli w powietrze.
Patrzył na delikatne zakrzywienie jej łuków brwiowych i nagle zapragnął wziąć jej twarz w ręce i przesunąć po nich kciukami...

xxx

- Proszę – zawołała i odwróciła głowę w stronę drzwi
Stanął w nich House, a konkretniej jego głowa wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę.
- Masz chwilę? – zapytał - Potrzebuję konsultacji. No i musisz pójść do mnie na oddział.
- Jasne –
odpowiedziała.
- Mam pewną wątpliwość co do tego pacjenta – wskazał głową drzwi pokoju, kiedy już dotarli na oddział.
- Nowotwór zapisany w karcie oznacza wiele wątpliwości – odpowiedziała próbując odcyfrować gryzmoły House’a w karcie pacjenta.
- Nowotwór jest w remisji. Sam nie wiem jakim cudem. Wiem, że prowadzicie badania kliniczne związane z tymi lekami. Chciałem cię zapytać czy w tej sytuacji, po tych wynikach można go wpisać na listę testów klinicznych.
- Ja nie mogę tego zrobić –
odpowiedziała – ale porozmawiam z szefem. Co prawda u nas testy ruszyły 2 tygodnie temu. Ale jeśli nie u nas to w naszym bliźniaczym szpitalu. Oni rozpoczynają je za jakiś tydzień.
- Dzięki –
odpowiedział
Patrzyła w kartę pacjenta
- Jeśli mogę ci coś poradzić – zróbcie jeszcze raz scyntygrafię. Jeśli się okaże, że kość ma zmiany większe niż 7 cm. nie dawaj mu nadziei na testy. Niestety większe uszkodzenia nie wchodzą w grę. Tu widzę jakieś 4-4,5 cm.
- Dobrze. Zadzwonisz gdzie trzeba?
– zapytał
Skinęła głową.
- Zrobię to zaraz. Wezmę to na chwilę – pomachała mu teczką i podeszła do telefonu.
Wróciła po kilkunastu minutach.
- Ok. Zgadzają się. Przefaksuj wyniki badań na ten numer i zaznacz że to ode mnie. Koniecznie zrób tę scyntygrafię. Najlepiej dziś lub jutro. Badania ruszają w poniedziałek.
Skinął głową. W twarzy pojawiło się wahanie.
- Dasz się zaprosić gdziekolwiek? Robię się marudny i nieznośny
Od kilku dni nie byli w stanie spotkać się choć na chwilę. Ciągle im coś kolidowało. A to pacjent, a to dwudniowa konferencja, na którą musiała pojechać.... Roześmiała się.
- Ok. Zrobię to dla chłopaków, bo pewnie stałeś się niemożliwy i nie do wytrzymania.
- Kto by pomyślał, że zależy ci na nich?

Wział teczkę z jej dłoni. Prawie niewidocznym gestem musnął jej palce. Odpowiedziała mu tym samym.
- Już myślałam, że mnie nie zapytasz...

Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczyma spod tych cudownie zaznaczonych łuków brwiowych. Zobaczył, że ciemnieją jej oczy. Właśnie taki kolor najbardziej mu się w nich podobał. Oznaczały łatwe do odkrycia niespodzianki na wieczór. Nie wytrzymał. Już odchodząc, pochylił się i delikatnie musnął jej skroń ustami. Uśmiechnęła się szeroko.

Mimowolnym świadkiem tej sceny był Wilson. Jego zdumienie było tak wielkie, że przez cały wieczór myślał, że mu się to przywidziało. Zachował się tego wieczoru jak dziecko i śledził House’a. Gdy zobaczył, że podjeżdża pod dom Cameron i sam otwiera drzwi kluczem roześmiał się.
To wydarzenie umieścił na pierwszym miejscu rankingu dotyczącego jego kumpla.

Dwa dni po tym wieczorze powrócił ból.

-------------------------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Nie 11:18, 30 Lis 2008, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:03, 29 Lis 2008    Temat postu:

ach... ta rozmowa "o nich" po prostu piękna ;*
wścipski Wilson... cudnie
tylko czemu ten ból ? no czemu ?
czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:15, 29 Lis 2008    Temat postu:

Ktoś tu, jak widzę, w Andrzejki bawi się w kojarzenie par

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:19, 29 Lis 2008    Temat postu:

mam nadzieję, że przez ten ból się nie pokłócą, czy coś, chociaż mam takie przeczucia
no nic, poczekamy, zobaczymy
czekam z niecierpliwością


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:08, 30 Lis 2008    Temat postu:

Łziiiiiit, łziiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit.... *ostrzy nóż*
I było tak pięknie... a teraz House znowu się zrobi wredny. *sprawdza ostrość noża*
Kropek, to jest boskie...
Powinno być zabronione dawanie fików w częściach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:39, 30 Lis 2008    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Łziiiiiit, łziiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiit.... *ostrzy nóż*
I było tak pięknie... a teraz House znowu się zrobi wredny. *sprawdza ostrość noża*
Kropek, to jest boskie...
Powinno być zabronione dawanie fików w częściach.


skąd wiedziałaś że mam tępę noże?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:07, 30 Lis 2008    Temat postu:

Bo jestem czarownicą?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wika
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:25, 30 Lis 2008    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Bo jestem czarownicą?

CZAROWNICĄ


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:46, 30 Lis 2008    Temat postu:

świetna część a ból niech lepiej nie wraca...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:59, 30 Lis 2008    Temat postu:

*głębokie westchnięcie*

Jakież to jest śliczne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:35, 02 Gru 2008    Temat postu:

Upichciłam dla was lasagne z Cameron
Smacznego!



9: Zmaganie

To był pierwszy sygnał – lekko pulsujące udo, przez które przebijał regularny, cichy skurcz. Znał to. Nienawidził tego. To oznaczało tylko jedno – ból powrócił.

Właśnie próbowali diagnozować przypadek chłopca z jedną dolegliwością, której nie potwierdzały żadne wyniki badań. Wszystko w normie, a jednak nie w normie...

W normie... – myślał – wszystko powraca do normy.

Lęk zepchnięty gdzieś w podświadomość powrócił jak bumerang. Przeczeka to. Przebiega. Zrobi cokolwiek, wszystko, żeby to przegonić. Żeby tego nie było.

W dodatku był idiotą. Nikomu nic nie powiedział. Cameron znów wyjechała. Tym razem na tygodniową konferencję, a Wilson za wszelką cenę chciał się dowiedzieć na jakim etapie jest jego relacja z Cameron.

Sarkazm House przechodził wszelkie granice.

Znów zaczynał kuśtykać. Noga powoli odmawiała posłuszeństwa. Ból stawał się coraz wyraźniejszy. Kiedy poszedł do Wilsona i wymruczał mu cokolwiek, ból nogi był już na tyle mocny, że najpierw poprosił o tabletki. Wilson sprawę zbagatelizował i uznał, że House potrzebuje haju do swojego zakręconego życia.

Zabolało jak cholera. Gdzieś w środku.

Był sam. Dlaczego nie zadzwonił do Cameron? Nie wiedział. Nie odbierał też od niej komórki. Tak. Był idiotą. Co miał powiedzieć? Mam nowinę! Ból wrócił! Wracaj żeby mnie potrzymać za rękę!
Nienawidził litości i tych współczujących spojrzeń.

Tego wieczoru po powrocie do domu zrobił dwie rzeczy: wyjął z dna szafy laskę i opróżnił prawie całą butelkę ulubionej whisky. Życie zatoczyło diabelski krąg. Miał wrażenie, że zapada w otchłań.

I zapadał. Ostatnie 6 tabletek stojących na półce w łazience i alkohol uczyniły swoje.

xxx

Wiedziała, że coś jest nie tak. Zwykle odpowiadał – nawet jeśli trwało to kilka godzin - ale zawsze odpowiadał.
Złe przeczucia? Cała masa złych przeczuć, ale nie była w stanie sobie wyobrazić co się stało. Nie chciała sobie wyobrażać. Po prostu zwolniła się u szefa, przebukowała bilet i wróciła.

W powietrzu unosił się zapach alkoholu. W wątłej poświacie lampy stojącej w rogu salonu odbijała się koszmarna cisza. Zobaczyła go jak leżał na podłodze obok kanapy. Na ławie leżała jego stara laska, butelka whisky i pojemniczek po lekach.
Dostrzeżenie i zrozumienie prawdy trafiło ją w sam środek serca.

Zerwała się. To był jej sprint życia. Gdyby nie znajomość praw fizyki uwierzyłaby, że ma dar bilokacji. Miała wrażenie że jeszcze stoi przy drzwiach, a już zdążyła sprawdzić co się z nim dzieje. Był zamroczony alkoholem i leciał jej przez ręce.

Nigdy go takim nie widziała. Sama nie wiedziała jak udało się jej wtoczyć go na kanapę. Usiadła bezradnie obok niego. Próbował się poruszyć i nakrył ręką udo. Zrozumiała, że nawet teraz ból jest na tyle intensywny, że zamroczenie alkoholem i tabletkami odnosiło kiepskie skutki. Otworzył oczy i próbował coś powiedzieć. Przysunęła się bliżej. Półprzymknięte oczy i powoli reagujący mózg próbował ogarnąć sytuację.

Ona nie ona? Realna postać czy alkoholowe odurzenie projektujące pragnienia?

Wyciągnął rękę. Postać była realna i prawdziwa. Odpowiedziała mu dotykiem. Jej druga dłoń zawędrowała gdzieś na jego głowę. Wraz z uświadomieniem sobie jej obecności wysupłał z siebie nie poskładane zdania.

- Byłaś zawsze… Ty? Ty… - próbował sam sobie odpowiedzieć - Tam jak… wtedy… ketamina … i … śpiączka i.. przedtem… Ale dlaczego…? I wiesz… jestem pieprzonym kaleką…. Nie ma… nie działa – poprawił się.

Jego ręka zatrzymała się na chwilę w jej ręce. Zamknął oczy i zapadł w sen.

Zrozumiała. Nagle sama poukładała się jej puzzle-relacja z Housem. W tych urywanych zdaniach powiedział jej więcej niż przez ostatnie dwa miesiące ich.. związku? Pytała samą siebie. Jej relacja do niego była prosta. To on musiał pokonać swoje pokręcenie i określić pragnienia.

xxx

Późne popołudnie zmrużyło mu oczy. Dodatkowy ból głowy zrobił swoje. Nie wiedział ile spał, nie wiedział jak się znalazł w swojej własnej sypialni. Próbował podnieść głowę, ale sama opadła mu na poduszki. Ból głowy był nieznośny. Ćmił i nie pozwalał myślom zebrać się do kupy. Złapał się za głowę... taaak... schlał się... to pamiętał doskonale. Jak przez mgłę pamięć przywołała mu postać Cameron. Taaaak.... Jego jawa-sen. Przykrył twarz poduszką. To nie może tak trwać... tak być.... – myślał. I tylko on sam wiedział jak bardzo nie chciał jej teraz spotkać w swoim salonie, w swojej kuchni... Taaaak... był idiotą.

Zwlókł się z łóżka dwie godziny później. Prysznic zabrał mu kolejne pół. Zanim się ubrał – zrobiło się szaro na dworze. Dom przywitał go ciszą. Wszystko było tak jak zostawił poprzedniego dnia. Samotna butelka na stoliku, zrzucone poduszki z kanapy, pusta fiolka po prochach i pieprzona laska.

Za oknem zaczął siąpić deszcz. Krople uderzające o szybę sprawiły, że usiadł do fortepianu. Grać? Nie grać? Palce błąkały się po klawiszach próbując odtworzyć jakąkolwiek melodię. Fałsze przewijały się z nieokreśloną bliżej muzyką.
Skończyło się – myślał – wszystko się skończyło...

Drgnął, gdy usłyszał pukanie.
- Odejdź! – zawołał
Znów pukanie
- Odejdź... – powtórzył nieco ciszej
- To ja – usłyszał jej głos – jeśli mi nie otworzysz użyję klucza
Nigdy nie używała jego klucza, gdy był w domu. Zrobiła to tylko raz poprzedniego wieczoru.
Wstał i dokuśtykał do drzwi. Uchylił je lekko. Zobaczył jej wielkie oczy, z których przebijał smutek. Spuścił głowę i wpuścił ja do środka.
Stanęła niepewnie, przerzuciła torbę przez ramię i oparła się o zamknięte drzwi.
- Cześć – wyszeptała – przyniosłam ci lekarstwo
Sięgnęła do torby i wyciągnęła rękę z dwoma fiolkami leków.
- Dziękuję – odpowiedział niemrawo. Kiedy odbierał leki próbowała przytrzymać jego rękę. Wyczuła przez chwilę delikatną pieszczotę. Nie patrzył na nią. Wzrok utkwił gdzieś między podłogą a ścianą.
- Wybacz – wymamrotał – chciałbym zostać sam.
Nie wytrzymała.
- Żeby się upić? Przedawkować? – zapytała zdziwiona łagodnością swojego głosu, choć wszystko w niej krzyczało.
- Po prostu sam – spokój jego głosu dorównywał jej
- Znów to robisz – patrzyła na niego jasnym wzrokiem. Już nie było w nim smutku. Była jakaś pewność i siła – próbujesz mi powiedzieć, żebym sobie poszła z twego życia.
Spiął się. Myślał, że grzecznie się odwróci, wyjdzie, popłacze, on ją zacznie ignorować i wszystko wróci do starej normy, starego bezpiecznego pokoju z napisem „stary kaleka – ignorant i dupek”.
Odwrócił się i dokuśtykał do kanapy. Opadł na nią. Podeszła do niego i usiadła na małym stoliku. Jej kolana nagle znalazły się pomiędzy jego kolanami.

- Potrzebujesz szybkiego numerku? – zapytał bezbarwnym głosem – mogę ci kogoś zamówić
- Potrzebuję ciebie –
patrzyła mu głęboko w oczy, próbując uchwycić namiastkę duszy, którą zobaczyła w jego pijanym wyznaniu.
- Hm... – udawał zastanowienie – Stałaś się potrzebująca? Z tego co wiem Wilson takie lubi. Wiesz gdzie go szukać.
Patrzyła w jego lodowate oczy. Widziała w nich złość z przebłyskiem żalu. Odsłaniał się w niepojęty dla niej sposób. Dziwne. Po raz pierwszy w życiu nie czuła się zraniona ani dotknięta jego słowami.
- Ok – powiedziała – to twój wybór. Twoje życie, twój świat.

Przesunęła kciukiem po jego policzku i pocałowała. Wstała, załapała torbę i przerzuciła ją sobie przez ramię. Podeszła do drzwi i złapała za klamkę. Kilka sekund wahania i... odwróciła się. Wtedy to zobaczyła jak na dłoni. Jego oczy mówiące do niej tak desperacko, że aż się zdumiała. Tak bardzo kontrastowały z tym co przed chwilą powiedział. Westchnęła. Te jego paradoksalne zachowania, w których często przeczy sam sobie. Odrzuciła torbę i znów podeszła do niego. Znów jej kolana znalazły się pomiędzy jego kolanami. Patrzył bezradnie jak podnosi ręce i dotyka jego twarzy. Poczuł cudowne i ciepłe dłonie ogarniające jego głowę. Zamknął oczy i poddał się pieszczocie.
- Dlaczego... – wyjąkał – dlaczego... za co mnie lubisz?
- Nie wiem –
odpowiedziała
- Musi być coś... za coś...
– Nie ma za coś... Nie ma dlaczego... –
oparła czoło na jego czole - Nie wiem Greg. Nie mogę wymienić tej jednej rzeczy. Mogę wymieniać każdą pojedynczo, układać je w pary, trójki albo czwórki. Nie znajduję żadnego powodu, żadnego dlaczego, żadnego za co... Potrafisz być najpaskudniejszym człowiekiem jakiego znam, potrafisz ranić boleśnie i długo, a jednocześnie jesteś kimś najlepszym kogo znam...
- Jestem starym sfrustrowanym kaleką. Nie znajduje powodu dla którego ty... –
przerwał.
- Jak widzisz ja go też nie znajduję.
Cisza koiła jego zmysły. Uspokajał się pod wpływem jej obecności i dotyku. Kolejna tajemnica której nie rozumiał.
- Greg... – podniosła głowę. Spojrzał na nią – co się stało, że aż tak się nienawidzisz, że nie dopuszczasz do siebie myśli, że ktoś może cię kochać za nic?
Ukrył twarz w dłoniach. Sedno jej pytania rozsadziło mu serce. Miał do wyboru: wyrzucić ją za drzwi i wykpić jej psychoanalizę brutalnym tekstem albo pozwolić jej zostać. Obie wersje były szalenie trudne do wykonania. Już nie mógł po prostu tak sobie wypchnąć jej za drzwi bez kolejnej rysy w sercu. Poprosić żeby została graniczyło z cudem. Nie był w stanie tego przerzucić przez zaciśnięte gardło. Podniósł głowę i pozwolił, by wyczytała to z jego twarzy
- Dziś rano czekając jak się obudzisz zrobiłam lasagne – powiedziała – pewnie nie odkryłeś jej w lodówce. Masz ochotę na włoską kolację?
Odetchnął. Nie musiał się tłumaczyć. Ona rozumiała. Zbyteczne, niewypowiedziane słowa rozpadły się na kawałeczki. Kiedy siadali do kolacji sięgnął po tabletki. Znów to samo, błędne koło bólu i durnego cierpienia z którym nie da się rozmawiać i ciężko się pogodzić.

Stare śmiecie... myślał przełykając tabletki. Nagle w kuchni zapachniało. Spojrzał spod rzęs na krzątająca się Cameron. Jednak... to nie stare śmiecie. Wiedział, że czeka go zmierzenie się o nią z samym sobą. Pewnie jeszcze nie raz. Nie wiedział jak to się skończy. Niczego nie był pewien. W głębi duszy wiedział, że kolejne stopnie relacji z nią zostały pokonane.

-----------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Śro 0:28, 03 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:54, 02 Gru 2008    Temat postu:

Lasagne w sam raz na późną kolację
Idę czytać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:09, 03 Gru 2008    Temat postu:

Nie wiem, jak to robisz, ale w Twoim wykonaniu nawet oklepane sytuacje (House schlano-zaćpany + Cameron śpiesząca na ratunek) czyta się z największą przyjemnością

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:30, 03 Gru 2008    Temat postu:

Dark Angel napisał:
Nie wiem, jak to robisz, ale w Twoim wykonaniu nawet oklepane sytuacje (House schlano-zaćpany + Cameron śpiesząca na ratunek) czyta się z największą przyjemnością


Może sprawia to mój urok osobisty?
A może zachlanego House'a?

Choć przyznam, że mimo oklepaności tematu - nie jest łatwo pisać takie sceny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:51, 03 Gru 2008    Temat postu:

Ooo tak. To jest to. House nienawidzi siebie i to jest podstawa jego pokręconych relacji czy tez ich braku.
Naprawdę nie wiem jak Ty to robisz, ze wychodzi Ci tak wspaniale pokazywanie emocji. I z przerabianego nie raz motywu schlany House Tobie wychodzi następna perełka którą czyta się z zapartym tchem.
Urok osobisty Twój i House'a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:56, 03 Gru 2008    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Urok osobisty Twój i House'a


Wiedziałam że do siebie pasujemy
Mamy wiele wspólnego. Może dlatego ta "emocjonalna" strona jest tak wyrazista.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:40, 03 Gru 2008    Temat postu:

W tym fiku wszystko jest wyraziste, nie tylko ta emocjonalna strona
Świetna część, świetna, świetna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:43, 03 Gru 2008    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Urok osobisty Twój i House'a

Urok osobisty kropki nie mnie oceniać, ale urok klawiaturowy już tak I zdecydowanie wciąga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:23, 03 Gru 2008    Temat postu:

super ujęłaś emocje, część świetna

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wika
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:57, 03 Gru 2008    Temat postu:

SUPER !!! Kropka jesteś genialna

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:03, 04 Gru 2008    Temat postu:

śliczne, dobrze, że została

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:06, 06 Gru 2008    Temat postu:

Mikołajkowy prezencik dla grona czytaczy ode mnie


10: Układanie

Minął długi miesiąc i House powoli zaczął przechodzić do porządku dziennego nad bolącą nogą i rozczarowaniem, które w związku z tym nastąpiło. Najgorsze były współczujące spojrzenia i te „przykro mi doktorze…”. Zanim sytuacja na tyle unormowała się, że wszyscy zdążyli powoli przyzwyczajać się do zastanej rzeczywistości – House pędził w życiu na szóstym biegu sarkazmu.

Życie szpitalne toczyło się dalej. Chorzy przychodzili i odchodzili. House wyciskał z Formana i Chasa wszystko co się dało i co się nie dało, ale efekty na diagnostyce pozostały na 100%.

Porządek dzienny oznaczał dla House’a od nowa zrewidować kilka rzeczy. Ból powrócił z siłą wybuchu wulkanu zmiatającą wszystko po drodze. Co nas nie zabije to nas wzmocni? Ratuj się jak możesz? Nie. To nie to.
Znał coś innego, co nie kwalifikowało się pod żadne „wzmocni”. Znał rangę i głębokość bólu. Wiedział, że musi się nauczyć go na nowo, choć tak dobrze go pamiętał.

Wraz z bólem fizycznym uderzyło go pytanie wsadzone w czeluść jego duszy przez Cameron: co się stało, że aż tak się nienawidzisz, że nie dopuszczasz do siebie myśli, że ktoś może cię kochać za nic?

Co się stało? Wszystko ma przecież swoją cenę. Dobre zachowanie ma swoją cenę, dobre stopnie, dyplom lekarza, trzymanie jakichkolwiek relacji z ludźmi, zerwanie ze Stacey…

Zawsze to „coś” zapyta o cenę. Pieniądze można wydać. Pozafinansowa reszta jest nie do wycenienia i nie do zapłaty. Pozafinansowa reszta sprawia, że umierasz choć żyjesz. Stajesz się emocjonalnym wrakiem, gdzie boli każda bliskość i mimo, że jej pragniesz odrzucasz ją, bo to mniej boli. No i nie jesteś w stanie wydusić z siebie elementarnie emocjonalnych zachowań oprócz wszędobylskiej ironii.

Ale co z tego? Jego wszystkie teorie obaliła ona.
Ona sprawiła, że łagodniał, że wyciągał po nią ręce, że zachłannie brał, że dawał, choć nie umiał, że…

Ona…

Musiał to sprawdzić, zmierzyć się ze zwidami w mózgu, własną podświadomością i tym czymś, co sprawiało, że kiedyś przez parę chwil mógł powiedzieć, że był szczęśliwy.
Sprawdził. Była. Chciał jej. Tylko dlaczego takie trudne jest mówienie o tym, pokazywanie tego. Owszem – gdy byli sami. Nie-owszem w tłumie.

Coś mu mówiło w środku, że bardzo chciałby ją znów mieć gdzieś na wyciągnięcie ręki. Bliżej. Tęsknota? Potrzeba bliskości? Od pamiętnej nachlanej nocy i lasagne zjedzonych potem wspólnie zdystansował się. Pokonane kolejne schody w relacjach z nią sprawiły, że musiał znów się poukładać sam ze sobą.

Paradoksalnie – każde otwarcie sprawiało, że na jakiś czas nabierał dystansu chcąc przemielić w sobie okazaną słabość.

To był długi miesiąc prowadzenia układów z samy sobą, szukania odpowiedzi na pytania typu: co jeśli?, a jeśli?, dlaczego?

Był jej szalenie wdzięczny za okazaną delikatność, cierpliwość i nie naciskanie w żaden sposób. Jak dobrze go znała. Jak bardzo go akceptowała…. Słowo akceptacja wbiło mu się w mózg niczym pocisk. Zrozumiał. Akceptacja oznaczała, że był idiotą do kwadratu. Akceptacja oznaczała, że brała go całego takim jakim jest. Z nogą, humorami, wahaniem, arelacyjnością, sarkazmem, tabletkami i alkoholem i….



Powlókł się w stronę immunologii. Zastał ją pochyloną nad laptopem. Gdy podniosła głowę zauważył, że miała zmęczony wzrok.
- Dasz się wyciągnąć na kolację? – zapytał od razu ukrywając cholerne napięcie
- Wprowadzam dane, podsumowuję wyniki, piszę wnioski. Muszę to dziś wysłać, bo mnie szef zamorduje – odpowiedziała zwyczajnie – za dwa dni składamy wszystko do kupy. Za tydzień wielki dzień w postaci międzynarodowej konferencji na temat zakończonych badań klinicznych. Mam trochę roboty.
Zawahał się. Skoro już tu przyszedł…
- Dużo tej roboty?
- Sporo... Na jakieś dwie godziny… Mogłabym to skończyć w domu, ale nie mam Internetu żeby wysłać wyniki, więc muszę siedzieć tu.
- To może… -
zawahał się – pojedziemy do mnie. Mam internet, zamówimy chińszczyznę, w międzyczasie pomogę ci z tymi wynikami. Chętnie przyjrzę się wynikom… - dodał ciszej
- Są jeszcze niekomplementarne. Wiele zależy od tego co udało się wydobyć chłopakom, ale moje wyniki są szalenie obiecujące. Warto było się trudzić – dodała z uśmiechem.
- Więc? Moja propozycja? – nie potrafił ukryć napięcia. Cień nadziei przemknął przez jego twarz.
- Ok. – odpowiedziała – daj mi kwadrans.
Kiwnął głową i wycofał się na korytarz. Dopiero tutaj wypuścił z siebie ogromne westchnienie. Wracając do siebie w dalszym ciągu był zdziwiony jej reakcją. Powinna wyrzucić go za drzwi za blisko miesiąc trzymania jej na dystans, rozmawiania o pierdołach na stołówce, mijania się w windzie, relacji związanych tylko z konsultacjami, bez bliskości, bez jakiegokolwiek ruchu z jego strony.



- Piwo? Wino? – zapytał, gdy siadali przed jej laptopem, by przyjrzeć się wynikom i ewentualnie dopisać jakieś konstruktywne wnioski.
- Dziękuję. Wiesz, że nie piję, gdy prowadzę – odpowiedziała.
Spojrzał na nią spod rzęs. Chciała wrócić do domu. Czego się spodziewał? Że padnie mu w ramiona i będzie błagać o chwile bliskości z nim? To już nie ta sama Cameron, która stawała na głowie, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
Wiedział, że teraz krok należy do niego. Tylko jak po prostu wysupłać przez gardło, że chciałby żeby została? Choćby na najkrótszą chwilę. Choćby na mgnienie oka.

Zrobił jej kawę w najśmieszniejszym kubku jaki posiadał z najśmieszniejszym napisem. Roześmiała się, gdy go postawił przed nią.
- Nie wiedziałam, że masz takie skarby w domu
- Mam tego więcej –
wymruczał.

Potem się zachwycił starannością i dokładnością przeprowadzonych badań, podjętym i przeprowadzonym tematem. Właściwie niewiele jej pomógł. Czytał wydrukowane notatki, podpowiadał, zakreślał, dodawał swoje trzy grosze w przewrotnie stawianych wnioskach. Przekomarzała się z nim próbując wprowadzić w ten wieczór nieco swobody. Oboje byli spięci - mimo tylko naukowej rozmowy. Wyczuwała to doskonale i chciała pokazać mu jak bardzo nic się w niej nie zmieniło w stosunku do niego.

W międzyczasie zjedli chińszczyznę, a kubek z kawą zrobił się nagle pusty.

Wraz z ostatnim kliknięciem „wyślij” wieczór nagle ucichł. Zaczęła się zbierać. Składała notatki, robiła ostatnie wydruki.

Patrzył na jej ruchy i zrozumiał, że jeśli jej nie zatrzyma będzie ostatnim idiotą. Tak, do cholery, tak. Bardzo chciał, żeby została nawet jeśli mieliby przesiedzieć obok siebie całą noc. Nawet jeśli pozwoli się tylko przytulić. Powlókł się do kuchni. Wino - jego ostatnia deska ratunku.



- Napijesz się wina? – pytanie zawisło gdzieś w próżni, ale realnie wyciągnięta ręka House’a z kieliszkiem wina w jej stronę nie budziła wątpliwości.

Nie zawahała się i wyciągnęła obie ręce.
Zbyt szybko to zrobił. Nagle ręce zrobiły się puste, w powietrzu uniósł się brzęk tłukącego się szkła. Zanim minęło zdumienie i oszołomienie i poczuła, że zapada się w długaśnych ramionach Grega.

Nieważna stała się czerwona plama na jej bluzce i jego koszuli. Wszystko stało się takie proste i łagodne. W jej włosy wtapiał się jego oddech, tuż blisko swojego serca słyszała mocne uderzenia jego serca.

Jeszcze nigdy nikt w taki sposób nie poprosił jej żeby została.

Chwilę potem, gdy miał ją znów całą przy sobie, gdy usta odnalazły usta, gdy zabrakło oddechu, gdy zdążył wessać w płuca jej cudowny zapach, gdy nacieszył się jej prostą bliskością laptop został zamknięty, a butelka wina wypita wraz z padającymi z ust obojga słowami.

Po raz pierwszy od tamtego koncertu próbował rozmawiać z nią o tym co się z nim dzieje i co się dzieje między nimi. Tak, żeby nie było niedomówień, niedopowiedzeń. Tak, żeby ustalić granice, żeby…..

- Kocham cię – powiedziała mu, gdy zaciągnął ja na kanapę i wpatrywał się intensywnie w jej twarz próbując ubrać w słowa pierwsze zdanie.
Nie był zaskoczony.
- Wiem – odpowiedział – odnalazłem to w tobie. Ja…
- Wiem – odpowiedziała – nie żądam od ciebie niczego czego nie możesz mi dać
- Pewnego dnia zażądasz, a być może odkryjesz starego idiotę, który nie potrafi się zmienić nawet jeśli … -
zawahał się
- Skąd wiesz, że wtedy nie będziesz mógł mi tego dać? – zapytała
- A jak myślisz? Dziś pójdziemy do łóżka. Jutro pozwolę ci zrobić śniadanie. Przez tydzień będzie względny spokój, a potem ni stąd, ni zowąd i zacznę cię odsuwać.
- Nie odsunąłeś mnie od siebie gdy powrócił ból. Nie bałam się dystansu, który wytworzyłeś potem. To są twoje schody do pokonania. To twój czas potrzebny na ich pokonanie. Zresztą... zawsze wracasz... Tak jak dziś... nawet jeśli trwało to cały miesiąc...
- Jak widzisz potrzebuję dużo czasu. Ja….
- Masz go bardzo dużo
– odpowiedziała – całe moje życie
Spojrzał na nią zaskoczony. Westchnęła.
- Właśnie próbuję ci powiedzieć, że daję ci tyle czasu ile potrzebujesz
- To znaczy, że…
- zawahał się
- To znaczy, że jesteś jedynym, z którym moje życie nabiera najpełniejszego wymiaru.

Patrzył na nią niemożliwe długo szukając w jej twarzy jakiejkolwiek oznaki wahania.

- Brakowało mi ciebie – wymamrotał tak cicho, że ledwie to usłyszała – jestem idiotą.

Pochylił się. Jej dłoń znalazła się na jego ustach.
- Zanim mnie znów pocałujesz chcę znów powiedzieć… kocham cię. I chcę ci jeszcze powiedzieć, żebyś się nie bał mojej miłości. Ona nie chce cię zagarnąć za wszelką cenę, nie chce zabrać ci twojej przestrzeni. Ona daje ci czas, robi ci miejsce, akceptuje ciebie całego.

Przykrył jej rękę, która zasłoniła mu usta. Poczuła jak całuje wgłębienie jej dłoni. Pochylił się do jej szyi. Odszukała jego ucho i wyszeptała wprost w jego serce
- A jeśli... - zawahała się i odnalazł w jej głosie skrawki smutku - Jeśli będziesz chciał odejść, nie zatrzymam cię na siłę

Tydzień później wprowadziła się.

---------------------------------------



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Sob 14:35, 06 Gru 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:31, 06 Gru 2008    Temat postu:

kropka_35 napisał:
Zawsze to „coś” zapyta o cenę. Pieniądze można wydać. Pozafinansowa reszta jest nie do wycenienia i nie do zapłaty


Za resztę zapłacisz kartą MasterCard Sorry, tak mi się skojarzyło...

Pięknie, jak zawsze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 27, 28, 29  Następny
Strona 4 z 29

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin