Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Gimme more of your love [35 A / 44] s. 55
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 67, 68, 69  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Pytam tak z ciekawości... Co miałoby być?
chłopiec
49%
 49%  [ 37 ]
dziewczynka
50%
 50%  [ 38 ]
Wszystkich Głosów : 75

Autor Wiadomość
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:02, 25 Cze 2009    Temat postu:

Richie, cudne! Nadal nie lubię Gabe'a ale zniosę go, żeby dalej móc czytać 'Gimme' ;3

Nie mów, że zóo bo cię walnę ;< Ta część wymiataaaaa! Tylko brakuje mi jakiegoś ciekawego telefonu od House'a. Albo spotkania z Chase'm.

Już się nie mogę doczekać na kolejną część ^.^

~Małe ZóO


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:15, 25 Cze 2009    Temat postu:

że prezent jest uroczy!

No proszę, Wilson na teraz z kim rozmawiać o swych obawach i będzie się miał kogo się radzić.

czekam na kolejne części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:24, 25 Cze 2009    Temat postu:

wracając jeszcze na moment do komentów sprzed najnowszego parta...

any napisał:
Średnio wiedziałam, co robić, więc pomyślałam, że zajrzę.

szczerość zawsze w cenie

any napisał:
Wciąż pamiętam, o co biega w Gimme i wciąż bardzo lubię tego ficzka.

awwwww... thx

any napisał:
Yyy... Nie wierzę, żeby to coś nie było niebezpieczne.
(...)
Ojejku, mogło być gorzej...

a może w tym koali jest ukryta bomba z zapalnikiem czasowym, co?

any napisał:
Czy Jimmy takie właśnie prezenty kupuje dla swoich przyszłych pociech?

dla pociech jeszcze nie kupuje, żeby nie zapeszyć, ale kto wie, co House dostanie na najbliższe... um... najbliżej to oni chyba mają do Walentynek

any napisał:
W kolejności takiej, odwrotnej czy może równocześnie?

widzę, że telepatia wciąż działa ale szczegóły będą o wiele później

any napisał:
Człowieku, jakby MNIE Wilson wziął na ręce... *spływa na podłogę*

Wilson jest w ciąży i nie może dźwigać niczego ciężkiego

anyś, cieszem siem, że wpadłaś jesteś tu zawsze mile widziana

***

Lady M. napisał:
Wiesz, tak, czy siak w końcu musi dojść do porodu, nie?

żeby się tylko nie okazało, że dzieciaki do tego czasu osiągną pełnoletność

****************************************
****************************************

Dzięki, oliwko
Cam by pewnie zemdlała, tylko instynkt macierzyński utrzymał ją na nogach a części o powrocie Wilsona nie będzie, bo by Wam era uderzyła do głowy, o (tak, to oznacza, że w części 29. będzie era )



***

anyś, pewnie się do tej części uprzedziłam, bo przepisywanie tego było koszmarne (nawet tą "perełkę" miałam ochotę wywalić, byle tylko było mniej do przepisywania... dobrze, że tego nie zrobiłam )

Też jestem z Ciebie dumna ale w końcu tak bardzo byłaś tak bardzo concerned o figurę Wilsona...



***

kotku, bez nerw - Gabe wystąpił gościnnie i może jeszcze pojawi się na krótko raz czy dwa... ale to wciąż fik Hilsonowy, a nie Chaseron czy coś

dzięki za koment

***

hej, motylku, dawno Cię tu nie było

korniczki nie chciały zostawić Wilsona na pastwę House'a... musiał mieć jakąś bratnią... erm... siostrzaną duszę


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Czw 16:35, 25 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:48, 25 Cze 2009    Temat postu:

AAAAAAAAAAA!! nareszcie nowe Gimme! Richie, skazałaś mnie na długą mękę, zdychałam już z niecierpliwości xD no i w ogóle... przyjemna część nie powiem że świetna bo nie było Housa w tej części;p a co za tym idzie Hilsonowych przytulanek:( no ale w następnej oczekuję poprawy xD pisz daleeeeej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:18, 25 Cze 2009    Temat postu:

ja też długo czekałam... aż korniki coś wypracują (jak looknęłam wczoraj na datę ostatniej części, to się przeraziłam )
tak, myślę, że to z braku House'a wynikała ta zwłoka... bo co to za przyjemność pisać rozdział bez nadziei na choćby jednego kissa?
ale next part to już bardzo hilsonowy Hilson (przynajmniej takie plotki słyszałam )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:41, 26 Cze 2009    Temat postu:

No i znowu się nie wyrobiłam, kurza melodia! Wybacz Richie, nadal nie mogę mówić, ale nieco lepiej mi teraz, więc mogę już co nieco skomentować

Cytat:
nie mógł się nadziwić, że obecność Cameron tak bardzo go onieśmielała.

A co w tym dziwnego. Ona ma taką właściwość, że ktokolwiek znajdzie się obok niej natychmiast zostaje przysłonięty przez jej nieujarzmione dobroć i troskę

Cytat:
- Hej, mały, wygodnie ci? - zapytał, starając się naśladować pieszczotliwy ton Cameron.

Na miejscu tego dziecka cieszyłabym się, jakbym już nie słyszała tego tonu

Cytat:
”Tym właśnie jest rodzicielstwo – egzaminem, którego wynik poznamy dopiero, gdy dotrzemy do jego końca”

A to oznacza osiemnaście lat czekania na wyniki

Cytat:
- Tylko nie zacznij nagle płakać, okej? Bo aż jakiej wprawy w uspokajaniu dzieci jeszcze nie mam...

Jedynie wprawę w radzeniu sobie z Housem

Cytat:
Kołysząc się lekko z dzieckiem w ramionach, przymknął oczy i spróbował wyobrazić sobie, jak by to było, gdyby trzymał w tej chwili własnego syna lub córkę, a jego kochanek objął go od tyłu, oparł brodę na jego ramieniu i muskając ustami jego skroń, mruczałby słodkie słówka o tym, jak bardzo kocha swoją rodzinę...

Taaa, a wokół ćwierkały by ptaszki i biegały różowe króliczki, a z nieba spadałyby naleśniki. Dream on, Jimmy, dream on

Cytat:
Wilson spróbował wyobrazić sobie to wszystko w salonie House'a – obraz był równie zabawny, co przerażający.

Z naciskiem na przerażający. Wy sobie wyobrażacie House'a pchającego wózek, albo House'a przewijającego dziecko, House'a kołyszącego dziecko do snu... toż to prawdziwe science fiction

Cytat:
Dwupokojowe mieszkanie diagnosty było idealne dla kawalera, całkiem nieźle nadawało się dla dwóch facetów, którzy i tak większość czasu spędzali w pracy, ale czteroosobowa rodzina mogłaby tam przeżyć najwyżej kilka tygodni

No faktycznie, jak na matkę z trójką dzieci to istotnie ciut za mały metraż.

Cytat:
- Czy ktoś ci już mówił, że do twarzy ci z dzieckiem na rękach? - zapytała, dotykając ramienia onkologa i składając delikatny pocałunek na czole niemowlaka.

No ależ naturalnie! Ludzie cały czas mi to mówią, kiedy tylko wkładają mi w ręce swoje dzieci

Cytat:
Większość mężczyzn traktuje dzieci jak zło konieczne, szczególnie dopóki nie skończą pięciu lat i nie można poprzewracać im w głowie drogimi prezentami i łamaniem ustalonych przez matki zasad.

Idealna definicja House'a. Czyli nasz drogi Jimmy ma dzieci tylko dla siebie aż na 5 lat. Potem przejdą na Ciemną Stronę

Cytat:
- Robert bardzo się stara, ale nie zawsze mu to wychodzi – dokończyła i zniknęła z salonu.

Czytaj: Robert to kompletne zero i nie nadaje się do bycia ojcem

Cytat:
Teraz okazywało się, że najlepszym wyjściem dla wszystkich byłoby, gdyby Chase uwiódł House'a, a Cameron i Wilson zajęli się wychowywaniem gromadki dzieci.

Mam wrażenie, jakby ktoś mi czytał w myślach. Jimmy, jednak nas coś łączy Tylko, wiesz, co mówią; uważaj o czym marzysz, bo może się to ziścić.

Cytat:
Na jego nieszczęście Cameron nie straciła swojego szóstego zmysłu, nawet jeśli instynkt macierzyński zaburzył jego działanie.

U Cameron tzw. "szósty zmysł" to zapewne wpełzająca w każdy zakamarek człowieka "troska". Jest jak radar, każde zakłócenie wyłapie.

Cytat:
Wilson wziął głęboki oddech. - Tak, to znaczy, że jestem w ciąży.

I w tym momencie świat eksplodował

Cytat:
- A gdybyś potrzebował kiedyś rady albo pomocy, zawsze możesz się do mnie zwrócić.

To może specjalnie dla Jimmiego Cam otworzy specjalistyczną poradnię dla mężczyzn w ciąży.

Cytat:
- Wiesz, jak House uwielbia wszelkie anomalie... A jeśli ich obserwacja wiąże się z seksem co noc i okazjami do robienia sobie ze mnie żartów..

W takim razie Wilson mógłby zachodzić w ciążę przynajmniej raz na dwa lata, ot tak, żeby House'owi zrobić przyjemność.

Cytat:
- Szkoda, że nie możesz zostać dłużej. Mamy teraz wiele nowych wspólnych tematów – powiedziała, spoglądając na lekko zaokrąglony brzuch mężczyzny.

Ha! I znowu myślimy o tym samym! Run, Jimmy, run!

Ahh, jak ja to lubię czytać. Wiesz co, Richie, mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć jak najdłużej, nawet jak dzieci już się urodzą. Cudownie by było poczytać o rodzicielskich potyczkach House'a i Wilsona.

Cameron przyjęła to lepiej niż myślałam. Widać Wilson jest faktycznie najbardziej kobiecym facetem I pluszowy koala też się spodobał.
Nie mogę się doczekać, kiedy Jimmy będzie miał już widoczny nadbagaż, to dopiero będzie ciekawe

Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, Richie. To kiedy nas uraczysz następna erą?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:12, 27 Cze 2009    Temat postu:

oczywiście, że wybaczam, Lady M. na tak długi koment warto czekać

Lady M. napisał:
Na miejscu tego dziecka cieszyłabym się, jakbym już nie słyszała tego tonu

me, too ale dzieci są już tak dziwnie skonstruowane, że im się to podoba

Lady M. napisał:
A to oznacza osiemnaście lat czekania na wyniki

żeby tylko 18...

Lady M. napisał:
Dream on, Jimmy, dream on

żebyś się nie zdziwiła

Lady M. napisał:
Czyli nasz drogi Jimmy ma dzieci tylko dla siebie aż na 5 lat. Potem przejdą na Ciemną Stronę

Już House znajdzie sposób, żeby dzieciaki trafiły na Ciemną Stronę o wiele wcześniej

Lady M. napisał:
W takim razie Wilson mógłby zachodzić w ciążę przynajmniej raz na dwa lata, ot tak, żeby House'owi zrobić przyjemność.

Jimmy nie potrzebuje być w ciąży, żeby robić House'owi przyjemność Poza tym powiększająca się gromadka dzieci już taka przyjemna by nie była

Lady M. napisał:
Wiesz co, Richie, mam nadzieję, że będziesz to ciągnąć jak najdłużej, nawet jak dzieci już się urodzą. Cudownie by było poczytać o rodzicielskich potyczkach House'a i Wilsona.

no way! to się nigdy nie stanie. Po "urodzeniu" dzieci będzie już tylko krótki epilog i żegnaj Gimme A w sequelu potyczki będą dotyczyć czegoś innego - chociaż poza jednym pobiciem z użyciem laski nie mam jeszcze pojęcia, jak będą wyglądać

Lady M. napisał:
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, Richie. To kiedy nas uraczysz następna erą?

odpowiadając na pytanie - tak szybko, jak to będzie możliwe (dobra wiadomość jest taka, że początek rozdziału i era na koniec są już ładnie zaplanowane... gorzej ze środkiem, bo coś kornikom brakuje bodźców do pisania House'owego sarkazmu )



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:46, 27 Cze 2009    Temat postu:

Richie napisał:
żebyś się nie zdziwiła

Ty weź mnie nie strasz. Bo jeszcze do House'a egzorcystę gotowam wezwać

Richie napisał:
Już House znajdzie sposób, żeby dzieciaki trafiły na Ciemną Stronę o wiele wcześniej

Szczególnie jak maleństwa okażą się kubek w kubek takie jak on. Strzeżcie się wszyscy!

Richie napisał:
Poza tym powiększająca się gromadka dzieci już taka przyjemna by nie była

Ty wiesz ile ja się fików naczytałam, kiedy gromadka była spora a nadal wszyscy byli szczęśliwi? No normalnie czysta sielanka po prostu. Hmm.. Tylko, że to był House/Chase

Richie napisał:
A w sequelu potyczki będą dotyczyć czegoś innego - chociaż poza jednym pobiciem z użyciem laski nie mam jeszcze pojęcia, jak będą wyglądać

House i przemoc domowa? Richie, no co ty? Chcesz, żeby nam Grzesio "żonkę" maltretował? 'Bo zupa była za słona.'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:30, 28 Cze 2009    Temat postu:

Lady M. napisał:
Ty wiesz ile ja się fików naczytałam, kiedy gromadka była spora a nadal wszyscy byli szczęśliwi? No normalnie czysta sielanka po prostu. Hmm.. Tylko, że to był House/Chase

taaa... albo jak w tym mpregu GeeLady... Tylko że ja chciałabym zachować minimum realizmu

Lady M. napisał:
House i przemoc domowa? Richie, no co ty?

miałam na myśli raczej przemoc... biurową (w końcu ktoś musi Wilsona znaleźć i poskładać do kupy... )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:46, 01 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Heloł, niespodzianka Nie spodziewaliście się tak szybko kolejnej części, co? Ja też nie. Ale skoro korniki miały napad weny, to tylko się cieszyć Komu przeszkadzają upały za oknem, niech pamięta, że w Gimme dopiero mamy koniec stycznia, brrrrr...

Ach, no i chociaż tym razem krótko, to jestem baaaaardzo zadowolona z dzieUa korniczków.

Enjoy

PS. Wirtualne piwo dla Tego, kto wymieni tytuł chociaż jednej z dwóch kreskówek, z których korniki podprowadziły po jednym zdaniu



Part 29 'a'


Wilson wziął kolejną tego ranka kartę z biurka pielęgniarek. Edwards R., rana cięta lewej dłoni. Westchnął i spojrzał na resztę ułożonych w stos kart pacjentów, zastanawiając się, czy ktoś uznałby mu za złe, gdyby wyszukał dla siebie jakiś ciekawszy przypadek. Po wczorajszym dniu miał dosyć zakładania szwów. Znieczulić, oczyścić, zszyć, opatrzyć... Czemu, do cholery, nie zajmują się tym praktykanci? I czemu w ogóle on zgodził się zamienić dyżury w klinice na dyżury w izbie przyjęć? W końcu tutaj też pojawiali się pacjenci z przeziębieniem, tylko zamiast przepisywać im syropy na kaszel i krople do nosa, unieruchamiał ich zwichnięte na zamarzniętym chodniku kończyny, zszywał rozbite głowy lub wysyłał na prześwietlenie.

Czując ogarniające go zniechęcenie, spojrzał na zegarek. Została mu jeszcze ponad godzina dyżuru – potem będzie mógł nareszcie pójść do siebie. Przed lunchem miał umówionego tylko jednego pacjenta, a w międzyczasie planował zająć się papierkową robotą. Nie było tego dużo, odkąd skrupulatnie zajmował się wszystkim na bieżąco, ale i tak chciał mieć wszystko uporządkowane, na wypadek gdyby musiał niespodziewanie pójść na “urlop”. Poza tym jednym aspektem wolał nawet nie myśleć o konieczności rezygnacji z pracy na kilka miesięcy. Pomimo wszystkich obciążeń, jakie niosło ze sobą bycie onkologiem, on naprawdę kochał to robić, i nie mógł znieść świadomości, że gdy będzie nudził się w domu, jego pacjenci będą mieli do niego żal, że “tak po prostu” ich zostawił.

Zerknąwszy jeszcze raz na kartę pacjenta, żeby nie przekręcić nazwiska, odsunął kotarę otaczającą łóżko.

- Dzień dobry, panie Ed... House?! - uprzejme powitanie zmieniło się w okrzyk zdumienia. - Skąd ty się tu... zresztą, nieważne. Co zrobiłeś z moim pacjentem?

House z rozbawieniem patrzył na zaskoczoną minę swojego przyjaciela, obracając laskę jedną ręką i wymachując nogami niczym pięciolatek. - Ależ dzień dobry, kochanie. Mam nadzieję, że się nie przepracowujesz. To niezdrowe – powiedział zupełnie niewinnym tonem.

Wilson uniósł dłonie w geście rozpaczy. Intuicyjnie wyczuwając, że House zjawił się na dole tylko po to, żeby się rozerwać, zrezygnował z pytania, po co przyszedł na izbę przyjęć, a zamiast tego powtórzył to, które zadał przed chwilą: - Gdzie jest mój pacjent?!

- Mówisz o tym niewydarzonym majsterkowiczu? - Diagnosta przełożył laskę z jednej ręki do drugiej, nie wypadając przy tym z rytmu. - Założyłem mu szwy i odesłałem do domu. Ale możesz być spokojny – dodał, na widok lekkiej paniki na twarzy onkologa – facet wyszedł stąd z opinią, że doktor Wilson jest niezwykle miłym i uczynnym człowiekiem...

Mina Wilsona natychmiast złagodniała, chociaż nie mieściło mu się w głowie, że House chociażby przez pięć minut mógł zachowywać się miło i uczynnie. W każdym razie było to na tyle podejrzane, że jednak zapytał: - Po co przyszedłeś?

- Nagły wypadek – odparł House. - Skaleczyłem się papierem i potrzebuję kogoś, kto mnie opatrzy.

Wilson prychnął i oparł dłonie na biodrach, rozchylając przy tym poły fartucha. - Pytam poważnie: co tu robisz?

House przestał bawić się laską i spojrzał na przyjaciela. Jakimś cudem minął niezły kawałek czasu, odkąd Wilson tak słodko się na niego zezłościł i teraz diagnosta musiał włożyć sporo wysiłku, żeby opanować chęć zeskoczenia z łóżka, żeby złożyć szybkiego całusa na zaciśniętych w cienką kreskę ustach młodszego mężczyzny. Podrapał się w brodę z udawanym namysłem i powiedział:

- Dam ci dobrą radę, Wilson: lepiej nie stawaj w tej pozie przy niewtajemniczonych. Ona stanowczo zbyt wiele odsłania.

Onkolog natychmiast opuścił ręce wzdłuż boków, czując, że się rumieni. - No więc?... - wymamrotał.

- No więc co? - Uniesione brwi diagnosty sugerowały, że kompletnie nie ma pojęcia, o czym mowa, ale uniesione w uśmieszku kąciki jego ust świadczyły o czymś wręcz przeciwnym.

Zakłopotanie Wilsona w jednej chwili ustąpiło miejsca wcześniejszej irytacji. - No więc, CZEMU TU JESTEŚ?!

House spoważniał. Gra “Wyprowadź Wilsona z Równowagi” miała swoje zalety, ale dziś – wyjątkowo – chodziło mu o coś innego.

- Chciałbym się dowiedzieć, czemu się przede mną ukrywasz – powiedział, wpatrując się intensywnie w czekoladowe oczy swojego przyjaciela.

- Ukrywam się?! - Wilson parsknął śmiechem, a jego dłonie znów spoczęły na biodrach – tym razem zaledwie na kilka sekund. - Masz rację, tak się ukryłem, że w ogóle nie mogłeś mnie znaleźć... - Mimo starań onkologa, ton jego głosu zamiast beztroski wyrażał podenerwowanie.

Diagnosta oczywiście nie dał się zwieść. - Wyszedłeś, zanim się obudziłem – powiedział oskarżycielsko. - To dość niezwykłe, biorąc pod uwagę to, że sypiasz teraz tak długo, jak tylko możesz. Czyżby był jakiś szczególny powód tak wczesnej pobudki?

Onkolog przełknął ślinę. - Um... to nic szczególnego... Po prostu... miałem coś do załatwienia z samego rana... - wyjąkał, odliczając w duchu sekundy, aż House ułoży w całość wszystkie fragmenty układanki. W istocie – wystarczyłoby mu palców u jednej ręki, żeby je policzyć.

- Jimmy... ty chyba nie...

Szczere zdziwienie w głosie diagnosty zszokowało Wilsona. Zupełnie jakby właściwa odpowiedź nawet na chwilę nie przyszła House'owi do głowy. Poczuł się podwójnie winny z tego powodu.

- House, tylko w ten sposób mogłem uniknąć poznania płci dzieci - wyrzucił z siebie, o ile “wyrzuceniem” można nazwać wymamrotane półgłosem słowa. - Przepraszam...

House prychnął pogardliwie. - Nie chcę twoich przeprosin. Nie tak się umawialiśmy.

- Wiem. - Onkolog spuścił wzrok. - Wiem, że obiecałem ci to badanie, ale ja naprawdę...

- Jak chcesz – przerwał mu oschle House. Zsunął się z łóżka i zdążył odkuśtykać na kilkanaście metrów, zanim usłyszał za sobą natarczywe:

- House, zaczekaj!

Nie zatrzymał się, ani nie zwolnił kroku. Czuł się irracjonalnie dotknięty tym, co zrobił Wilson. Równie irracjonalna była jego potrzeba poznania płci ich dzieci, ale skoro Wilson NAPRAWDĘ nie chciał jeszcze tego wiedzieć, mógł nie robić mu fałszywej nadziei. “Boże, chyba straciłem rozum, że tak bardzo się przejmuję”, pomyślał, kiedy niespodziewanie poczuł silną dłoń zaciskającą się na jego ramieniu i został wciągnięty za najbliższy parawan.

- House, posłuchaj... - zaczął onkolog, nie zwalniając uchwytu, żeby diagnosta nie mógł mu się wyrwać.

- Wiem, co chcesz powiedzieć – warknął House. - A ja nie chcę tego słuchać. - Spróbował uwolnić rękę z mocnego uścisku, ale gdy zobaczył, że czekoladowe oczy napełniają się łzami, natychmiast przestał. - Och, na miłość boską...

Onkolog nawet się nie zorientował, kiedy zamienili się rolami. W jednej chwili próbował zatrzymać swojego przyjaciela, a w następnej został przez niego popchnięty w stronę łóżka. Kiedy usiadł na brzegu materaca, House podsunął mu pod nos pudełko jednorazowych chusteczek.

- Mógłbyś przestać?! - Usłyszał warknięcie diagnosty, ale tym razem pobrzmiewała w nim nuta sympatii. - Zachowujesz się jak... Mniejsza z tym. Po prostu opanuj się, zanim ludzie zaczną gadać.

Wilson posłusznie wyciągnął chusteczkę i przetarł wilgotne policzki. Nie miał odwagi podnieść wzroku, dopóki House nie zmusił go do tego, wsuwając dłoń pod jego podbródek. Żaden z nich nie miał pojęcia co powiedzieć, więc przez kilka chwil patrzyli sobie w oczy, po czym diagnosta nachylił się nad nim i pocałował go mocno i szybko w usta.

- W porządku – mruknął, muskając oddechem wilgotne wargi onkologa. - Zaczekam, aż będziesz gotowy. - Widząc niepewność na twarzy swojego kochanka, pocałował go ponownie, tym razem z większą czułością, przygryzając lekko jego dolną wargę i równocześnie pieszcząc ją czubkiem języka. Wilson przymknął oczy i House zauważył, że jego rzęsy wciąż są mokre od łez. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, oderwał się od ust młodszego mężczyzny i po kolei ucałował jego powieki, zbierając z nich słoną wilgoć.

- No, od razu lepiej. - House wyprostował się, krytycznym okiem oceniając swoje dzieło.

Wilson zamrugał, oszołomiony, i oblizał usta, wciąż czując na nich drapanie zarostu House'a. Uśmiechnął się niepewnie, widząc, że oczy jego kochanka znów są jasnobłękitne i nie ma w nich ani śladu rozżalenia, które przepełniało je kilka minut temu. Zanim zdążył wymyślić, co powinien teraz zrobić, House uśmiechnął się do niego i – jak gdyby nic się nie stało – zapytał:

- Lunch u mnie, u ciebie czy w kafeterii?

Rozważył możliwości, dodając do nich czwartą, o której House nie wiedział. Naprawdę nie chciał zepsuć tego, co przed chwilą zostało naprawione, ale to była w pewnym sensie konieczność.

- House, ja... - urwał, ostatni raz poddając pod rozwagę swoją decyzję. Brak jakiejkolwiek oznaki zniecierpliwienia ze strony starszego mężczyzny, dodał mu odwagi. - Tak właściwie to w czasie lunchu chciałem wyskoczyć do miasta. Rano ledwo udało mi się wcisnąć w spodnie, więc muszę rozejrzeć się za czymś w większym rozmiarze.

Przygryzł wargę i czekał, aż House wyskoczy z jakąś sarkastyczną uwagą, ale nic takiego się nie stało. Diagnosta skinął głową i wyciągnął rękę, żeby odgarnąć kosmyk włosów z czoła Wilsona.

- Okej, więc zobaczymy się później. - House musnął opuszkami palców skroń swojego kochanka, a następnie przesunął nimi po jego ustach.

Wilson był zbyt oszołomiony tym, co się działo, żeby przemyśleć swoje kolejne słowa:

- A może pojechałbyś ze mną? Nie planuję żadnych dużych zakupów...

House wzdrygnął się wyraźnie na tę propozycję. Okej, mógł przeżyć uchronienie Wilsona przed wpadnięciem w histerię na środku izby przyjęć (musiał przyznać, że było to nawet całkiem przyjemne), ale zakupy?! Ledwie sięgał pamięcią do czasu, kiedy kupował cokolwiek dla siebie...

- Proszę?... – Wilson nie tyle wypowiedział to na głos, co wyrażała to mowa jego ciała.

House prychnął, westchnął, a na koniec przewrócił oczami.

- Zaczekam na ciebie przy twoim samochodzie – powiedział, i zanim Wilson zdążył wyrazić swoją wdzięczność, odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia z izby przyjęć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:02, 02 Lip 2009    Temat postu:

Nowe 'Gimme' Nowe 'Gimme' *śpiewa*

Cudne

Pytanko: mamy szansę na hilson-erę w przymierzalni? x3

Pozdro od Wennu xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Revy Koto-san dnia Czw 0:03, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:10, 02 Lip 2009    Temat postu:

era w przymierzalni, huh? czułabym się przy tym, jakbym plagiatowała książkę "Troje w jednym łóżku" C. Reid

no cóż... takiej zupełnej ery nie będzie, ale jakieś making out może się trafić - o ile House nie zwieje zbyt szybko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:38, 02 Lip 2009    Temat postu:

Nowe Gimme, nowe Gimme, nareszcie! xD
Richie117 napisał:
Nie spodziewaliście się tak szybko kolejnej części, co?

szczerze? chciałam by się pojawiła jeszcze szybciej xD

Richie117 napisał:
Pomimo wszystkich obciążeń, jakie niosło ze sobą bycie onkologiem, on naprawdę kochał to robić, i nie mógł znieść świadomości, że gdy będzie nudził się w domu, jego pacjenci będą mieli do niego żal, że “tak po prostu” ich zostawił.

ooh, odpowiedzilany Wilson... i za to go kocham:D

Richie117 napisał:
Co zrobiłeś z moim pacjentem?

'a nic. tylko doprowadziłem go do rozpaczy, potem powiedziałem kąśliwą uwagę, obraziłem go i wyrzuciłem, a po wszystkim zwaliłem wszystko na ciebie' xD

Richie117 napisał:
facet wyszedł stąd z opinią, że doktor Wilson jest niezwykle miłym i uczynnym człowiekiem...

ehheee. na pewno xD

Richie117 napisał:
- Skaleczyłem się papierem i potrzebuję kogoś, kto mnie opatrzy.

ojejkuu. chciałabym zobaczyć taką scenę.. Wilson z czułością opatrujący Housa...

Richie117 napisał:
- Dam ci dobrą radę, Wilson: lepiej nie stawaj w tej pozie przy niewtajemniczonych. Ona stanowczo zbyt wiele odsłania.

Wilson, stawaj tak jak najczęściej!

Richie117 napisał:
został wciągnięty za najbliższy parawan.
a ja już liczyłam na coś pikantnego....xD

Richie117 napisał:
gdy zobaczył, że czekoladowe oczy napełniają się łzami, natychmiast przestał.

nowy sposób na Housa, popłacz się, a ulegnie xD

Richie117 napisał:
pocałował go ponownie, tym razem z większą czułością, przygryzając lekko jego dolną wargę i równocześnie pieszcząc ją czubkiem języka. Wilson przymknął oczy i House zauważył, że jego rzęsy wciąż są mokre od łez. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, oderwał się od ust młodszego mężczyzny i po kolei ucałował jego powieki, zbierając z nich słoną wilgoć.



Richie117 napisał:
Diagnosta skinął głową i wyciągnął rękę, żeby odgarnąć kosmyk włosów z czoła Wilsona.

słodkie, słodkie, słodkieee!


Richie, jesteś zUa xD przez Ciebie wpadłam w nałóg i błagam, dostarczaj jak najszybciej nowe Gimme, bo teraz jestem na głodzie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:19, 03 Lip 2009    Temat postu:

Ło matko, moje plecy! *wywleka się z łóżka żeby napisać komenta*
Richie, jak ja się cieszę, że mogę to czytać. Zawsze potem czuję się lepiej, a ostatnio z dobrym samopoczuciem to u mnie raczej słabo. Zresztą sama wiesz
A teraz najfajniejsza część

Cytat:
Westchnął i spojrzał na resztę ułożonych w stos kart pacjentów, zastanawiając się, czy ktoś uznałby mu za złe, gdyby wyszukał dla siebie jakiś ciekawszy przypadek.

Jak tak, to prosto do House'a, może uda mu się coś wyżebrać

Cytat:
Znieczulić, oczyścić, zszyć, opatrzyć... Czemu, do cholery, nie zajmują się tym praktykanci?

Żebyś ty, mój drogi nie marnował dnia na rozmyślania jakiego koloru śpioszki kupić dla swoich nienarodzonych pociech

Cytat:
Pomimo wszystkich obciążeń, jakie niosło ze sobą bycie onkologiem, on naprawdę kochał to robić, i nie mógł znieść świadomości, że gdy będzie nudził się w domu, jego pacjenci będą mieli do niego żal, że “tak po prostu” ich zostawił.

Niewdzięcznicy! Oni będą mieli żal, a on się tam będzie mordował z dwójkom dzieciaków i starym facetem o mentalności pięciolatka Doprawdy nie wiem, które gorsze?

Cytat:
House z rozbawieniem patrzył na zaskoczoną minę swojego przyjaciela, obracając laskę jedną ręką i wymachując nogami niczym pięciolatek.

Oho, już się zaczyna

Cytat:
Mam nadzieję, że się nie przepracowujesz. To niezdrowe – powiedział zupełnie niewinnym tonem.

Dzieci, bierzcie przykład z wujka House'a, on zawsze dba o swoje zdrowie

Cytat:
- Dam ci dobrą radę, Wilson: lepiej nie stawaj w tej pozie przy niewtajemniczonych. Ona stanowczo zbyt wiele odsłania.

Gdybym nie wiedziała o co chodzi, pomyślałbym, że pewnie Jimmy zapomniał włożyć spodni

Cytat:
Żaden z nich nie miał pojęcia co powiedzieć, więc przez kilka chwil patrzyli sobie w oczy, po czym diagnosta nachylił się nad nim i pocałował go mocno i szybko w usta.

A wtedy parawan się rozsunął i wpadła Lady M. wraz ze swoim niezawodnym aparatem fotograficznym. "Teraz pokażę to zdjęcie wszystkim huddzinkom!"

Cytat:
Widząc niepewność na twarzy swojego kochanka, pocałował go ponownie, tym razem z większą czułością, przygryzając lekko jego dolną wargę i równocześnie pieszcząc ją czubkiem języka. Wilson przymknął oczy i House zauważył, że jego rzęsy wciąż są mokre od łez. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, oderwał się od ust młodszego mężczyzny i po kolei ucałował jego powieki, zbierając z nich słoną wilgoć.

No i gdzie ja schowałam swoją kamerę?

Jakie to słodkie było. House ty być przykładna mąż i ojciec, że się by tak Zulu-gula wyraził A tak na serio, to faktycznie przed porodem jeszcze by się jakaś, przynajmniej krótka era przydała, ot tak, żeby chłopców nieco rozluźnić przed nadchodzącym "wydarzeniem".

Jakbyś się pytała, to u mnie wszystko po staremu. Za to przynajmniej tobie nieźle idzie, jak widzę. Czekam na następny rozdział


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:07, 05 Lip 2009    Temat postu:

Sovereign. napisał:
szczerze? chciałam by się pojawiła jeszcze szybciej xD

ja też bym tego chciała normalnie marzę o tym, żeby siąść do kompa, a korniki dyktowałyby mi na wyścigi kolejne rozdziały...

Sovereign. napisał:
ojejkuu. chciałabym zobaczyć taką scenę.. Wilson z czułością opatrujący Housa...

a na koniec miałby zrobić coś, żeby odwrócić uwagę House'a od bólu, co?

Sovereign. napisał:
a ja już liczyłam na coś pikantnego....xD

to później, obiecuję

Sovereign. napisał:
nowy sposób na Housa, popłacz się, a ulegnie xD

to tylko działa w przypadku Wilsona

Sovereign. napisał:
błagam, dostarczaj jak najszybciej nowe Gimme, bo teraz jestem na głodzie xD

robię co mogę, ale wena znów upuściła korniki

***

Lady M. napisał:
Jak tak, to prosto do House'a, może uda mu się coś wyżebrać

ja podejrzewam, że Jimmy liczył na coś, czym mógłby się zająć razem z House'em

Lady M. napisał:
Doprawdy nie wiem, które gorsze?

Chyba dzieciaki Bo House sam sobie znajdzie coś do ssania i nie trzeba mi przygotowywać butelki

Lady M. napisał:
Gdybym nie wiedziała o co chodzi, pomyślałbym, że pewnie Jimmy zapomniał włożyć spodni

ale wtedy nie miałby się czym przejmować - w końcu wszystkie pielęgniarki z ER są wtajemniczone

Lady M. napisał:
A tak na serio, to faktycznie przed porodem jeszcze by się jakaś, przynajmniej krótka era przydała, ot tak, żeby chłopców nieco rozluźnić przed nadchodzącym "wydarzeniem".

ej no... do "porodu" jeszcze kilka miesięcy, więc będzie jeszcze niejedna era, nawet niekoniecznie "krótka"

też czekam na kolejny rozdział. jak się pojawi, to na pewno się podzielę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sovereign. ;)
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:07, 06 Lip 2009    Temat postu:

Richie117 napisał:
a na koniec miałby zrobić coś, żeby odwrócić uwagę House'a od bólu, co?

taaak, tak! ooh, czytasz mi w myślach xD

Richie117 napisał:
to tylko działa w przypadku Wilsona <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif">

chociaż jednaj osobie się udaje:D no ale jak się ma takie oczka, jak Wilson...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:56, 06 Lip 2009    Temat postu:

Richie napisał:
ja podejrzewam, że Jimmy liczył na coś, czym mógłby się zająć razem z House'em

No pomyślmy, na przykład wysłuchiwanie jak House gdera, uczestniczenie w obrabowywaniu go przez House'a z jedzenia oraz pozwolenie na zamknięcie się razem z Housem w schowku na miotły w niewiadomym celu

Richie napisał:
Chyba dzieciaki Bo House sam sobie znajdzie coś do ssania i nie trzeba mi przygotowywać butelki

Niech uważa, aby ten niewyczerpalny dystrybutorek Jimmiego przestał być tak osiągalny jak dawniej No chyba, że chodziło ci o niewinne czerwone lizaczki

Richie napisał:
ale wtedy nie miałby się czym przejmować - w końcu wszystkie pielęgniarki z ER są wtajemniczone

Czy to Freddy Kruger? Czy to Terminator? Nie, to Gregory House z siekierą przybył policzyć się z pielęgniarską bracią


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:05, 06 Lip 2009    Temat postu:

wiem, żadko się pojawiam na horum, ale postaram się teraz częśćiej

a ta częśc jest taka fajna. House taki czuły i opiekuńczy i wyrozumiały , podoba mi się.

jestem ciekawa jak to będzie na zakupach


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:03, 09 Lip 2009    Temat postu:

Lady M. napisał:
Niech uważa, aby ten niewyczerpalny dystrybutorek Jimmiego przestał być tak osiągalny jak dawniej

jeszcze nie przestał, to dopiero koniec 4. miesiąca a potem znów zacznie być dostępny, szczególnie, że Jimmy będzie miał ręce zajęte dziećmi i nie będzie mógł odgonić House'a

***

motylku, najważniejsze, że nie zapomniałaś o horum

sama jestem ciekawa, jak będzie na zakupach, bo korniki nadal podsuwają mi tylko jakieś niejasne spoilery



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:25, 15 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
uff, rzutem na taśmę udało mi się zmobilizować korniki do pracy i tak oto powstał ten tfur
Oddaję go w Wasze ręce i znikam na jakieś dwa tygodnie. Może uda mi się nałapać nowych korniczków, takich bardziej pracowitych, a jeśli te, co już mam nie zwieją gdzieś po drodze, to jak wrócę, dowiecie się, czy los obdarzy naszych chłopców córeczkami czy synkami I będzie ta obiecana era

Love you all Trzymcie się ciepło



A/N: Korniki i ja dziękujemy za pomoc Este, która dorzuciła kilka pomysłów w krytycznych momentach. (tak, ten fluff na koniec to właśnie Jej "wina" )


Part 29 'b'


- Nie mam pojęcia, po co mnie tu zaciągnąłeś, Jimmy. Mam ci pomóc w wyborze ciążowych krawatów? - zakpił House. - Jeśli tak, to jeden już znalazłem. Zobacz. - Zamachał przed twarzą Wilsona paskiem matowego czarnego jedwabiu. - Oczywiście nie chodzi mi o to, żebyś zakładał go do pracy, ale mógłbym cię nauczyć kilku niezłych sztuczek z wykorzystaniem krawata, kiedy będziemy w sypialni... - dokończył z rozmarzeniem.

Wilson rozglądał się po wnętrzu sklepu, udając, że nie zwraca uwagi na to, co mówił i robił jego przyjaciel, ale jasny rumieniec, który w takich sytuacjach nieodmiennie pojawiał się na jego policzkach, zniweczył cały desperacki wysiłek. “Przynajmniej nikt mnie tu nie zna, a prędzej umrę, niż kiedykolwiek tu wrócę”, pomyślał, ruszając krótką alejką, utworzoną przez stojaki z wiszącymi na nich garniturami. Szczerze żałował, że zamiast pójść do sklepu, w którym zwykle kupował swoje ubrania, musiał udać się do centrum handlowego, ale nie chciał przyprawić o zawał miłej starszej pani, która tam pracowała, gdyby wyjaśnił jej przyczynę swoich nietypowych zakupów.

Nie słysząc podążającego za nim stukania laski, miał zamiar odwrócić się, żeby sprawdzić, co zatrzymało House'a, kiedy czarny materiał niespodziewanie zakrył mu oczy i zanim zdążył się wyrwać, usłyszał tuż przy uchu uwodzicielski szept:

- Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy mieli okazję go wypróbować. Ile to już czasu minęło od kiedy mój mały Jimmy leżał nagi i zupełnie bezradny na naszym wielkim łóżku? Powiedz, tęsknisz za tym tak bardzo jak ja?

Wilson poczuł drapanie zarostu na swoim rozpalonym policzku i przygryzł dolną wargę, żeby powstrzymać wzbierający w jego gardle jęk. W jednej chwili zapomniał, gdzie się znajdują. Odwrócił głowę w kierunku swojego kochanka, dając mu do zrozumienia, że czeka na pocałunek, ale House jedynie musnął wargami kącik jego ust i ruszył wzdłuż linii szczęki , zatrzymując się ponownie przy jego uchu. Onkolog czekał na kolejny zmysłowy szept, ale zamiast tego poczuł gorący oddech na swoim karku i zadrżał gwałtownie, walcząc o zachowanie kontroli nad uginającymi się pod nim nogami.

- Właśnie tak, Jimmy – zamruczał House, ciągnąc lekko za opaskę, aż głowa Wilsona spoczęła na jego ramieniu. - Uwielbiam, kiedy dygoczesz z niecierpliwości, żeby dowiedzieć się, jakie mam wobec ciebie plany...

Onkolog próbował zebrać myśli, żeby coś odpowiedzieć, kiedy zbliżające się energiczne stukanie obcasów o posadzkę w mgnieniu oka sprowadziło go na ziemię. Wyprostował się gwałtownie, sprawiając, że krawat, którym House zasłonił mu oczy, opadł na podłogę, a on sam poczuł zawroty głowy i musiał przytrzymać się ramienia diagnosty, żeby uchronić się przed upadkiem.

- Mogę panom w czymś po... - Młoda ekspedientka urwała w pół słowa, gdy podeszła na tyle blisko, że mogła zobaczyć dokładnie całą scenę. Wilson nie potrzebował spoglądać w lustro, żeby wiedzieć, że jego twarz błyskawicznie przybrała buraczkowy odcień, i miał ochotę zapaść się pod ziemię albo przynajmniej ukryć się za plecami swojego kochanka. Zerknął niepewnie na kobietę, która przygryzła wargę, wyraźnie nie mając pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji, po czym przeniósł wzrok na House'a, ze zgrozą zauważając błąkający się po jego ustach uśmieszek.

- Dziękujemy, ale doskonale radzimy sobie bez pomocy. Prawda, kochanie? - Odpowiedź House'a zabrzmiała tak, jakby zaoferowano im miłosny trójkącik, a nie pomoc w zakupach i onkolog nie zdążył nawet otworzyć ust, żeby przeprosić za zachowanie swojego przyjaciela, bo dziewczyna oblała się rumieńcem i oddaliła się w pośpiechu, jakby nigdy jej tam nie było.

- House! Musiałeś to zrobić?! - W głosie młodszego mężczyzny irytacja mieszała się z upokorzeniem.

- Ja nic nie zrobiłem – odparł niewinnie diagnosta. - To ona przerwała nam w najciekawszym momencie... - zamruczał tym samym uwodzicielskim tonem co wcześniej, równocześnie wyciągając ręce, żeby otoczyć nimi talię swojego kochanka, ale Wilson odsunął się od niego na bezpieczną odległość.

- Co mi strzeliło do głowy, że poprosiłem cię, żebyś ze mną pojechał?! Powinienem był wiedzieć, że właśnie tak się zachowasz! - wyrzucił z siebie jednym tchem, obawiając się, że jeśli zaczerpnie powietrza, następne słowa zamienią się w szloch. Na moment ukrył twarz w dłoniach, próbując wziąć się w garść i przeklinając hormony, które doprowadzały go do łez z byle powodu.

House był zaskoczony wybuchem Wilsona. Przecież w przeszłości – nawet kiedy łączyła ich jedynie przyjaźń - zachowywał się w taki sposób wiele razy i nigdy wcześniej Wilson nie robił z tego powodu afery. Powoli zbliżył się do onkologa, wyciągając dłoń, żeby dotknąć jego ramienia.

- Jimmy, chyba trochę przesadzasz... - odezwał się uspokajająco, ale gdy Wilson gwałtownie odtrącił jego rękę, sam stracił panowanie nad sobą: - Wiesz co? Przez tę całą ciążę zupełnie straciłeś poczucie humoru! - warknął z naciskiem, nie zwracając uwagi na to, czy usłyszy to ktokolwiek poza Wilsonem.

Onkolog spojrzał na niego z osłupieniem. Teraz naprawdę poczuł pieczenie pod powiekami i zaczął się zastanawiać, czy nie byłoby lepiej, gdyby zapomniał o zakupach i wyszedł ze sklepu, zanim całkowicie się skompromituje. Jednak gdy spróbował odetchnąć, sprzączka od paska wpijająca się w jego zaokrąglony brzuch uświadomiła mu, że właściwie nie ma wyboru. Resztkami sił opanował się na tyle, żeby posłać diagnoście wściekłe spojrzenie.

- Wracaj do szpitala, House. Nie jesteś mi tu do niczego potrzebny – powiedział szorstko i natychmiast odwrócił się do niego plecami, żeby ukryć łzy, które napłynęły mu do oczu.

House ani myślał słuchać Wilsona. Znał go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że jego kochanek wcale tak nie myślał. Cóż, może myślał tak w momencie, kiedy wypowiadał te słowa, ale House'owi nie wydawało się możliwe, żeby Wilson mógł obrazić się na niego na dłużej niż kwadrans z powodu kilku komentarzy. Nie ruszając się ze swojego miejsca, śledził go wzrokiem, krzywiąc się w duchu za każdym razem, kiedy onkolog podnosił rękę, by przetrzeć wierzchem dłoni wilgotny policzek. Musiał przyznać, że teraz, kiedy Wilson spodziewał się dziecka, wszystkie żarty na temat jego kobiecego zachowania nabierały nowego wymiaru.

Upłynęło kilka minut, zanim onkolog zapanował nad swoimi emocjami i wreszcie zaczął przypatrywać się rzędom garniturów, szukając czegoś odpowiedniego dla siebie. Już wcześniej doszedł do wniosku, że byłoby łatwiej, gdyby ubierał się jak House – wtedy wystarczyłoby, żeby kupił dwie pary jeansów w nieco większym rozmiarze i pożyczył kilka rozciągniętych t-shirtów od swojego kochanka, zamiast wydawać pieniądze na ubrania, w których będzie chodził tylko przez trzy lub cztery tygodnie.

House zaczekał, aż Wilson wybrał cztery garnitury, które miał zamiar przymierzyć i dopiero wtedy ruszył za nim, po drodze podnosząc z ziemi zapomniany krawat. Kiedy dogonił swojego przyjaciela, onkolog trzymał w ręku kolejne dwa wieszaki.

- Może ci z tym pomogę? - zapytał obojętnie, wyciągając dłoń.

Wilson wzdrygnął się, słysząc jego głos. - Ty... ciągle tu jesteś?

- Oczywiście. Nie mogę pozwolić, żebyś wydał całą swoją wypłatę na ciuchy. Za co kupiłbyś mi wtedy lunch?

Onkolog przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko. Pochłonięty zakupami, rzeczywiście nie miał pojęcia, że House wciąż jest w sklepie. Tym bardziej nie oczekiwał, że jego ostre słowa zostaną mu tak po prostu wybaczone – sądził, że będzie musiał odkupić swoje winy co najmniej kilkoma porcjami naleśników i udziałem w demonstracji “krawatowych” sztuczek, co i tak nie było wielką ceną, za uciszenie wyrzutów sumienia.

Widząc ulgę na twarzy przyjaciela, House prychnął kpiąco, chociaż tak naprawdę cieszył się, że Wilson znów był sobą – przynajmniej do kolejnego, indukowanego hormonami, wybuchu. Zabierając z rąk onkologa połowę wieszaków, nachylił się do jego ucha:

- Nadal zamierzam kupić ten krawat – zamruczał, czując satysfakcję na widok ciemniejących z pożądania czekoladowych oczu, i nie mówiąc już nic więcej, ruszył w kierunku przymierzalni.

Wilson dogonił go w chwili, kiedy diagnosta odłożył przyniesione przez siebie ubrania na jedno ze stojących w kabinie krzeseł. House zauważył, że onkolog znalazł po drodze jeszcze jeden garnitur do przymiarki, i z wielkim wysiłkiem powstrzymał się przed wypowiedzeniem na głos kolejnego komentarza, którego miałby później żałować.

- Zaczekam na zewnątrz – powiedział, licząc na to, że Wilson dokona wyboru, zanim jego laska wyjdzie z mody, ale zanim zdążył wyjść z niewielkiego pomieszczenia, usłyszał za sobą ciche chrząknięcie i odwrócił się, spoglądając pytająco na drugiego mężczyznę.

- Jeśli nie masz nic przeciwko, to... możesz zostać tutaj – wymamrotał onkolog, spuszczając wzrok. - Miałem nadzieję, że powiesz mi, które spodnie najlepiej zamaskują... - Przygryzł dolną wargę i na ułamek sekundy położył dłoń na swoim brzuchu.

House przewrócił oczami, na widok zażenowania swojego kochanka. Nie raz zastanawiał się, jak to możliwe, że w jednej chwili Wilson zachowywał się tak, jakby był niesłychanie dumny ze swojego stanu i tylko zdrowy rozsądek powstrzymywał go od założenia koszulki z jaskrawym napisem: “Jestem w ciąży”, a w następnej sprawiał wrażenie, jakby miał spalić się ze wstydu, gdyby ktokolwiek dowiedział się, że zostanie... matką bliźniaków.

- Skoro tak bardzo ci na tym zależy... - odparł z głębokim westchnieniem. - Ale nie licz na to, że wyciągnę portfel i zacznę ci wpychać jednodolarówki za gumkę bokserek – dodał z figlarnym uśmieszkiem.

Ledwie wypowiedział te słowa, Wilson znalazł się przy nim, obejmując go w pasie i przyciskając usta do jego ust. - To nie będzie konieczne – szepnął, łaskocząc oddechem wargi diagnosty. - Ale nie będę miał nic przeciwko, jeśli chciałbyś tam wepchnąć coś innego...

House nie zdążył nawet zareagować, bo onkolog już rozpinał swój płaszcz, równocześnie podsuwając mu wolne krzesło. “I pomyśleć, że pacjenci uważają go za wzór do naśladowania dla innych lekarzy”, uśmiechnął się w duchu, zajmując miejsce, żeby nie stracić ani chwili z pokazu, który Wilson miał mu urządzić.

Wystarczyło dziesięć minut, żeby House nie był w stanie myśleć o niczym innym oprócz tego, jak bardzo ma ochotę zedrzeć ze swojego kochanka wszystkie ubrania, popchnąć go na ścianę i pieprzyć go, dopóki żaden z nich nie będzie w stanie utrzymać się na nogach. Wilson najwyraźniej wiedział o tym doskonale, bo uśmiech samozadowolenia ani na moment nie schodził z jego twarzy, a gdy zdejmował przedostatnią parę spodni, jego bokserki zupełnie przypadkiem zsunęły się nieco, odsłaniając przed House'em górną połowę jego pośladków. Diagnosta z trudem przełknął ślinę i jeszcze mocniej zacisnął spocone dłonie na lasce.

- Mam przez to rozumieć, że podoba ci się pokaz? - zapytał Wilson, kręcąc biodrami z gracją zawodowego striptizera.

- Wiesz, że zapłacisz mi za to, jak tylko stąd wyjdziemy – wycedził przez zaciśnięte zęby House, przymrużonymi oczyma obserwując, jak onkolog wciąga na siebie kolejne spodnie.

Wilson prychnął z rozbawieniem i krytycznym okiem przyjrzał się swojemu odbiciu. Dodatkowe centymetry w talii nadal były widoczne, ale przestały tak wyraźnie rzucać się w oczy. A co najważniejsze, spodnie, które właśnie miał na sobie, były wystarczająco obszerne, żeby czuł się komfortowo, póki nie będzie zmuszony odejść z pracy.

- I co sądzisz? - zapytał, zerkając przez ramię na swojego przyjaciela.

- Sądzę, że przed powrotem do szpitala będziemy musieli zrobić małe zakupy w sklepie z bielizną. Inaczej Cuddy da nam szlaban na wyjścia w czasie lunchu – odparł House, zaciskając dłoń na przodzie swoich jeansów.

Z wrażenia Wilson ze świstem wciągnął powietrze w płuca. Doprowadzenie House'a do takiego stanu zawsze wprawiało go w stan euforii, szczególnie że tak rzadko miał do tego okazję.

- Naprawdę myślisz, że ona będzie w stanie to wyczuć? - Uniesione brwi diagnosty wystarczyły mu za odpowiedź. - Okej, chyba widziałem w pobliżu odpowiedni sklep. A teraz mów, co myślisz o tych spodniach.

House wstał z krzesła i podszedł do Wilsona, zostawiając swoją laskę opartą o ścianę. Gdy znalazł się tuż za nim, otoczył go ramionami w pasie i przyciągnął lekko do siebie.

- Na pewno nie zrobią się zbyt ciasne za kilka tygodni? - spytał, przytulając policzek do włosów onkologa.

Wilson zaprzeczył delikatnym ruchem głowy, zbyt oszołomiony, żeby wydobyć z siebie głos. Przymknął powieki, czując oddech House'a na swojej szyi, za którym podążyły odrobinę rozchylone wargi.

- Pozwolisz, że sam to sprawdzę? - Nie czekając na odpowiedź, diagnosta wsunął dłoń za pasek spodni Wilsona i z czułością zaczął gładzić wypukłość, którą tam znalazł.

Z ust onkologa wydobyło się przeciągłe westchnienie. Miłość, jaką House wyrażał tym gestem była obezwładniająca, więc Wilson poddał się jej bez wahania, rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa, które zapewniały mu obejmujące go silne ramiona. To było lepsze, niż wszystko, co wyobrażał sobie do tej pory. Cały świat mógł przestać istnieć – liczyła się tylko dłoń, głaszcząca jego brzuch i miękkie wargi, składające elektryzujące pocałunki na jego karku. Poruszył ustami, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Odnalazł nadgarstek House'a i zacisnął na nim dłoń.

- Mmmm? - zamruczał diagnosta, ani na moment nie przerywając swoich pieszczot.

Wilson chrząknął, żeby odzyskać głos. - House... Jeśli nadal chcesz... - Urwał, gdy usta na jego karku zatrzymały się, a potem zniknęły zupełnie, po czym został pociągnięty w tył i poczuł twarz diagnosty wtulającą się w jego włosy. - Jeśli nadal chcesz zrobić to usg... to... to ja się zgadzam...

Odbite w lustrze spojrzenie błękitnych oczu pojaśniało i Wilson mógł wyczuć, że wargi House'a rozciągają się w uśmiechu. Nie próbując wyswobodzić się z jego objęć, odwrócił się twarzą do swojego kochanka i przywarł do jego ust.

- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo cię kocham... - wyszeptał po chwili, odsuwając się od niego na kilka centymetrów.

- Chyba nie doceniasz mojej wyobraźni – odparł również szeptem House, nachylając się z powrotem do ust młodszego mężczyzny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:37, 15 Lip 2009    Temat postu:

No to ja już się zabieram za pisanie komenta

Cytat:
- Oczywiście nie chodzi mi o to, żebyś zakładał go do pracy, ale mógłbym cię nauczyć kilku niezłych sztuczek z wykorzystaniem krawata, kiedy będziemy w sypialni...

Na przykład nauka szybkiego wiązania węzła marynarskiego, rzucania lassem, czy 100 sposobów wywrotowego wiązania krawata

Cytat:
“Przynajmniej nikt mnie tu nie zna, a prędzej umrę, niż kiedykolwiek tu wrócę”

No wiesz Jimmy, ja bym tak nie oponowała. Kto wie, co się jeszcze może zdarzyć?

Cytat:
- Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy mieli okazję go wypróbować. Ile to już czasu minęło od kiedy mój mały Jimmy leżał nagi i zupełnie bezradny na naszym wielkim łóżku? Powiedz, tęsknisz za tym tak bardzo jak ja?

Nie wiem jak Jimmy, ale ja już zacieram ręce I pomyśleć, że mam gdzieś zapisany ten kawałek o jedwabnych bokserkach do "Prostej historii".

Cytat:
- Uwielbiam, kiedy dygoczesz z niecierpliwości, żeby dowiedzieć się, jakie mam wobec ciebie plany...

On dygocze, a ja się trzęsę. House, zabieraj go z tego sklepu i do wyra! Zakupy zrobicie później

Cytat:
- Dziękujemy, ale doskonale radzimy sobie bez pomocy. Prawda, kochanie? - Odpowiedź House'a zabrzmiała tak, jakby zaoferowano im miłosny trójkącik(...)

Ach te dzisiejsze dziewczęta. Zdecydowanie nie wiedzą, co dobre

Cytat:
Cóż, może myślał tak w momencie, kiedy wypowiadał te słowa, ale House'owi nie wydawało się możliwe, żeby Wilson mógł obrazić się na niego na dłużej niż kwadrans z powodu kilku komentarzy.

Straszny z ciebie optymista, co nie Greg?

Cytat:
Już wcześniej doszedł do wniosku, że byłoby łatwiej, gdyby ubierał się jak House

Właśnie wyobraziłam sobie Jimmiego w 8 miesiącu w odjechanej koszulce i wytartych dżinsach siedzącego przed telewizorem i obżerającego się ogórkami nisko solonymi z bitą śmietaną


Cytat:
...w jednej chwili Wilson zachowywał się tak, jakby był niesłychanie dumny ze swojego stanu i tylko zdrowy rozsądek powstrzymywał go od założenia koszulki z jaskrawym napisem: “Jestem w ciąży”, a w następnej sprawiał wrażenie, jakby miał spalić się ze wstydu, gdyby ktokolwiek dowiedział się, że zostanie... matką bliźniaków.

Przez to przypomniało mi się opowiadanie, w którym House kupuje swojemu synkowi koszulkę z napisem "My dad rocks". Chociaż taka koszulka dla Wilsona byłaby niezłym prezentem

Cytat:
- Ale nie licz na to, że wyciągnę portfel i zacznę ci wpychać jednodolarówki za gumkę bokserek – dodał z figlarnym uśmieszkiem.

Jedyna rzecz, która mi przychodzi na myśl to jest [link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
- To nie będzie konieczne – szepnął, łaskocząc oddechem wargi diagnosty. - Ale nie będę miał nic przeciwko, jeśli chciałbyś tam wepchnąć coś innego...

Dziesięciodolarówki?

Cytat:
“I pomyśleć, że pacjenci uważają go za wzór do naśladowania dla innych lekarzy”

A skąd ty wiesz, mój drogi co on robi, aby na to zasłużyć?

Cytat:
- Mam przez to rozumieć, że podoba ci się pokaz? - zapytał Wilson, kręcąc biodrami z gracją zawodowego striptizera.

Jasne, w końcu nie często zdarza się zawodowy striptizer w ciąży A tak przy okazji, wiem już chyba czym on na to miano "wzoru dla innych" zasłużył

Cytat:
- Wiesz, że zapłacisz mi za to, jak tylko stąd wyjdziemy – wycedził przez zaciśnięte zęby House, przymrużonymi oczyma obserwując, jak onkolog wciąga na siebie kolejne spodnie.

Zapłaci, albo nie zapłaci. House mógłby wziąć w niewolę jego świnkę skarbonkę.

Cytat:
- Naprawdę myślisz, że ona będzie w stanie to wyczuć?

Cuddy? Ona wyczuje spermę na kilometr i to przez mur z azbestu.

Cytat:
- Pozwolisz, że sam to sprawdzę? - Nie czekając na odpowiedź, diagnosta wsunął dłoń za pasek spodni Wilsona i z czułością zaczął gładzić wypukłość, którą tam znalazł.

Eee, wybaczcie, że pytam, ale o którą dokładnie "wypukłość" chodziło House'owi?

Cytat:
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo cię kocham... - wyszeptał po chwili, odsuwając się od niego na kilka centymetrów.

Mam nadzieję, że wkrótce sie tego dowiemy, if you know what I mean

Matko, jak ja już za tobą tęsknie, Richie. Ale fajnie, że chociaż nowy rozdział nam zostawiłaś. Nadal nie mogę się doczekać jakiej płci będą maleństwa, a z tego, co widzę , to na razie minimalnie wygrywają dziewczynki. Tak trzymać

No i, jak zwykle, jestem niezwykle wygłodniała dobrej ery

Do popisania za dwa tygodnie, Richie. Wszyscy będziemy na ciebie czekana. I dużo nowych korniczków życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:58, 15 Lip 2009    Temat postu:

jako że nie było mnie tu dość dawnooooo (z rok być może) miałam okazję przeczytać to opowiadanie od początku do końca. Lepszym słowem będzie "pożarłam" je. Wow! i tyle. Gdybym miała się bawić w zamieszczenie tutaj najlepszych cytatów, prawdopodobnie zeszłoby mi z tym do jutra.

W pierwszym odruchu rozpłynęłam się na widok opisu ich miłości. Lecz gdy przyszło co do czego i Wilson zapragnął mieć dziecko... 1/10000 część mnie krzyczała "Stój! Zniszczysz wszystko!". Tą część natychmiast skopałam i zepchnęłam w przepaść. Toć Jimmy i dzieciąteczko o niebieskich oczach House'a to idealny obrazek ( + ów wymieniony wcześniej ojciec dziecka, nagi, czekający w sypialni na Wilsona ).
Świetny pomysł na opowieść - trochę (a nawet bardzo) nieprawdopodobne ale w duecie H&W wszystko jest możliwe. Mamy tu i miłość, i gniew i łzy rozstania, i i łzy powrotu, i duuużą dawkę humoru ( Koala wymiata) i elektryzującą jak pocałunki Grega w, powiedzmy, kark Wilsona, erę!
Richie, Ty największa z największych Hilsonek, oddaję kolejny już pokłon w Twoją zhilsonowaną stronę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:19, 15 Lip 2009    Temat postu:

- Mogę panom w czymś po... - Młoda ekspedientka urwała w pół słowa, gdy podeszła na tyle blisko, że mogła zobaczyć dokładnie całą scenę. Wilson nie potrzebował spoglądać w lustro, żeby wiedzieć, że jego twarz błyskawicznie przybrała buraczkowy odcień, i miał ochotę zapaść się pod ziemię albo przynajmniej ukryć się za plecami swojego kochanka. Zerknął niepewnie na kobietę, która przygryzła wargę, wyraźnie nie mając pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji, po czym przeniósł wzrok na House'a, ze zgrozą zauważając błąkający się po jego ustach uśmieszek.

- Dziękujemy, ale doskonale radzimy sobie bez pomocy. Prawda, kochanie? -
- rewelacyjne, widze tą scene a ekspedenka mogła być np ta carmen z wieczoru kawalerskiego chase

po prostu humor w każdym zdaniu. zastanawiam się jak to będzie na porododówce


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shetanka
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:13, 15 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Zamachał przed twarzą Wilsona paskiem matowego czarnego jedwabiu. - Oczywiście nie chodzi mi o to, żebyś zakładał go do pracy, ale mógłbym cię nauczyć kilku niezłych sztuczek z wykorzystaniem krawata, kiedy będziemy w sypialni... - dokończył z rozmarzeniem.


również się rozmażyłam
*ślini się*

Cytat:
kiedy czarny materiał niespodziewanie zakrył mu oczy i zanim zdążył się wyrwać, usłyszał tuż przy uchu uwodzicielski szept:

- Już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy mieli okazję go wypróbować. Ile to już czasu minęło od kiedy mój mały Jimmy leżał nagi i zupełnie bezradny na naszym wielkim łóżku? Powiedz, tęsknisz za tym tak bardzo jak ja?


No przyznaj się, tak , TERAZ!

Cytat:
Wilson poczuł drapanie zarostu na swoim rozpalonym policzku i przygryzł dolną wargę, żeby powstrzymać wzbierający w jego gardle jęk.


Dobra, czuję się usatysfakcjonowana (czy jakoś tak). Czytam dalej i na chwilę nie myślę o komentowaniu, bo nic kreatywnego nie wymyślę

Cytat:
Onkolog próbował zebrać myśli, żeby coś odpowiedzieć, kiedy zbliżające się energiczne stukanie obcasów o posadzkę w mgnieniu oka sprowadziło go na ziemię.


Nieee

Cytat:
Odpowiedź House'a zabrzmiała tak, jakby zaoferowano im miłosny trójkącik,


Nieee vol 2 tym razem bardziej nie XDD

Cytat:
- Jimmy, chyba trochę przesadzasz... (...) Wiesz co? Przez tę całą ciążę zupełnie straciłeś poczucie humoru!


kocham Cię House.

Narazie tyle przeczytałam, resztę zostawiam sobie na jutro, musze przyjemności dzielić na kilka częśći żeby się za szybko nie skończyły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
andzelika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:12, 24 Lip 2009    Temat postu: Rewelacja!

Opowiadanie przeczytałam jednym tchem jest strasznie wciągające wprost nie mogłam się od niego oderwać.
Z utęsknieniem będę czekać na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 67, 68, 69  Następny
Strona 33 z 69

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin