Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

W międzyczasie [Z*]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:49, 22 Sty 2009    Temat postu:

Tak się nie powinno robić. Zdecydowanie nie.
Żebym ja z samego rana płakała do komputera?!
...
Zrzucę to na karb rozchwiania nerwowego.

To było po prostu piękne. Ciepłe, spokojne, wyważone, a przy tym tak niezmiernie wzruszające, że się zalałam łzami. Ale nie żałuję, w najmniejszym nawet stopniu!
Takiego House'a oczekuję od serialu. W taki związek z Cuddy i Rachel mogę uwierzyć. Nie zaniedbałaś nawet takich szczegółów, jak to, że Lisa przed seksem chciała wstąpić do córki. Za takie właśnie drobiazgi, za to dopracowanie, kocham wszystko, co napiszesz.
Cytat:
- Lubię twoją mamę – przyznał jednocześnie godząc się z rolą dziewczynki w życiu szefowej

A po tym to się uspokajałam przez 5 minut, bo na przemian wycierałam łzy z oczu, na przemian się radośnie śmiałam.

Aga, Ty wiesz, że ja Cię uwielbiam za wszystko, co napiszesz. Przeczytałam już wszystko, jeszcze nie wszystko skomentowałam, ale na pewno nadrobię.

I już się doczekać nie mogę na następne Twoje dzieła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:57, 22 Sty 2009    Temat postu:

normalnie cudo..
rozmowa House z Rachel..a raczej monolog.. majstersztyk ! ..
cudowne normalnie

P.S
a gdzie zamieszczasz opowiadanie C-B ??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:42, 22 Sty 2009    Temat postu:

Och, Agnieszka, fajnie, że wróciłaś.
Prosżę, miej trochę więcej czasu na "w międzyczasie".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:02, 19 Lut 2009    Temat postu:

Izabella napisał:
Och, Agnieszka, fajnie, że wróciłaś.


Nadal nie skończyłam fika Chuck- Blair.
Ale to moja wersja 5x15

Zbliżała się 23 gdy ostatni goście pożegnali się i rozeszli do swoich domów.Cuddy stała na środku pokoju przyglądając się pustym naczyniom i kieliszkom, jednak zamiast zabrać się za sprzątanie zastanawiała się nad jednym nieobecnym. Nie powinna była czuć rozczarowania kiedy po kolejnym otwarciu drzwi nie zobaczyła za nimi House'a, ale to właśnie czuła. Mimo iż zebrali się z przy radosnej okazji nie potrafiła w pełni się nią cieszyć. Czuła się tym gorzej gdy postanowił zachować się dojrzale i jej posłuchać. Tym czasem ona powiedziała mu w prost, że go tutaj nie chce i czuła się z tym fatalnie. Przed samym wyjściem ze szpitala wydawało jej się, że chciał coś jeszcze powiedzieć. Oboje chcieli i oboje milczeli. Typowe. Lisa otrząsnęła się spoglądając na córeczkę beztrosko bawiącą się swoimi paluszkami. Rachel Cuddy. Uśmiechnęła się myśląc o jej imieniu jednocześnie szybko pojmując decyzje.
Robiło się coraz ciemniej mimo to House wciąż siedział przy pianinie. Towarzyszył mu jedynie odgłos strzelającego w kominku ognia. Wychodziło na to, że do tego sprowadzało się jego życie muzyki, samotności i alkoholu. Nie powinien był mieć pretensji, ale prawda była taka, że miał. Do niej i do siebie. Nie mógł uwierzyć, że na prawdę chciał uczestniczyć w tym festiwalu hipokryzji. Z ponurych rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. Zirytowany podniósł wzrok; nie miał pojęcia o co może chodzić, ale nie miał na to teraz ochoty. Rozważał zignorowanie przybysza, ale pukanie nie ustępowało. Ponadto zrobiło się coraz bardziej nachalne. 'Wilson' pomyślał diagnosta ostatecznie wstając z miejsca. Ku swojemu zaskoczeniu za drzwiami znalazł Cuddy, a właściwie dwie Cuddy. Brunetka stała u jego progu jej płaszcz lekko przyprószony śniegiem w prawej ręce trzymała nosidełko z córką. Ich widok wzbudził w diagnoście mieszankę zdziwienia, radości i zaskakujące wręcz uczucie złości. Najpierw nie chciała go u siebie, a kiedy uszanował jej decyzje nieproszona zjawiła się u niego. Przez chwile stali nieruchomo patrząc na siebie. Oboje nie pewni co mają teraz myśleć, co powinni powiedzieć.
- Poczucie winy? – wyrwało się House'owi zanim przypomniało mu się, że miał udawać niewzruszonego.
'Może sobie na to zasłużyłam 'przebiegło szefowej przez głowę gdy spuściła wzrok na podłogę. Nie zamierzała odejść, podniosła głowę patrząc diagnoście prosto w oczy.
- Możemy wejść? - spytała nieśmiało. House odsunął się wpuszczając ją do środka. Zamykając drzwi zauważył, że Cuddy zabrała się za odpinanie swoje go płaszcza. Najwidoczniej planowała zostać na dłużej. Następnie kucnęła do nosidełka by zdjąć kurteczkę córce. Cuddy miała córkę. Wciąż była to myśl która wymagała przyzwyczajenia. Diagnosta stał w miejscu przyglądając się białemu odświętnemu ubranku Rachel. Milczenie zagościło między nimi na nowo.
- Tobołek, nie powinien już spać? - zainteresował się wskazując głową malucha.
- Nie chce – wyjaśniła brunetka odkładając okrycia na jego kanapę - Może to przez dłuższą popołudniową drzemkę, albo w jakiś sposób odczuwa podekscytowanie tym co się dziś działo. W każdym razie nie mogę jej uspać.
- Wyrośnie z niej następna imprezowiczka
– stwierdził rozluźniając nieco atmosferę. Niestety po jego słowach ponownie zapadła cisza. W tym czasie Cuddy zastanawiała się jak ująć to po co tu przyszła.
- To nie poczucie winy – zaczęła nawiązując do jego przywitania - Najpierw myślałam, że cię tam nie chcę. Kiedy zdałam sobie sprawę, że chce było już za późno. I choć wieczór mogę zaliczyć do udanych bez ciebie to nie było to.
Wyznanie to było dla House'a tak samo pochlebne jak niezręczne. Przyjął je bez słowa przenosząc wzrok na zadowoloną i machającą rączkami Rachel.
- Chcesz ją potrzymać? - zaproponowała widząc, że nie spuszcza z niej oka.
- Nie dziękuje, lubię tą koszulę.
- Nie zapomnisz jej tego, prawda?
- Nigdy -
zapewnił mimo to wyciągnął rękę i położył na brzuszku maleństwa. Rachel najwidoczniej uznała to za wystarczającą zachętę do zabawy bo wyciągnęła rączkę i chwyciła go za palec. Przez chwile stali tak w trójkę na środku jego pokoju zupełnie jak każda zwykła rodzina.
- Przyszłam tu po coś jeszcze - kontynuowała nie odrywając wzroku od dużej ręki oplecionej małymi paluszkami - Chce cię zaprosić na wszystkie ważne wydarzenia, które od tej chwili będę miały miejsce w życiu Rachel.
House spojrzał na Cuddy nieco sceptycznie.
- A co jeśli przy następnej takiej okazji będziesz na mnie wściekła i nie będziesz miała ochoty mnie widzieć? - spytał zapobiegawczo. Nie oszukujmy się ni było to nieuzasadnione zmartwienie.
- Nie ma znaczenia - przyznała poważnie - To dożywotnie zaproszenie bez względu na sytuacje między nami. Co ty na to?
- Czy to znaczy, że za każdym razem będę musiał kupować jej prezent ?

Uśmiechnęła się odczytując to jako przyjęcie zaproszenia. Między dorosłymi ponownie zapanowało spokój. Cuddy dostrzegła otwarte pianino i stojącą na nim szklaneczkę. Dopiero teraz poczuła się winna. Zastanawiała się, czy tak właśnie spędził wieczór.
- Grałeś? - spytała, kiedy skinął zadała kolejne pytanie - Zagrasz coś dla nas?
Zamiast odpowiedzieć usiadł do pianina. Cuddy ruszyła za nim i z Rachel na rękach usiadła obok niego. W mieszkaniu ponownie rozległa się muzyka, tym razem nieco radośniejsza. Lisa przyglądała się jak oddaje się swojej pasji, kiedy skończył utwór spojrzała na córeczkę.
- Popatrz, zasnęła – powiedziała patrząc na jej zamknięte oczy po czym schyliła się i ucałowała maleństwo w główkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 20:04, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:22, 19 Lut 2009    Temat postu:

Piękne jak zawsze i to jest odpowiednia wersja wydarzeń z tego odcinka.
Czekam z niecierpliwością na kolejne Twoje teksty, chociażby miniaturki, bo one też mają wyjątkowy klimat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:44, 19 Lut 2009    Temat postu:

gdyby tak tam było naprawdę......... ....... właśnie "typowe".. , oni nigdy nie umieją postąpić jak każda normalna para, ale może właśnie ta nienormalność jest u nich tak urzekająca . I ty oddałaś tą ich "nienormalność", ale w szczęśliwym wydaniu, choć nie do końca dopowiedzianą.... Idealną, każącą myśleć . To, jak Cuddy zjawiła się u House'a z Rachel na rękach i przyznała mu, że błędem był jej zakaz.. to bylo niesamowite..... i twoje jak zwykle świetne dialogi - poważne i dowcipne zarazem . No i uśnięcie małej przy dźwiękach muzyki..... ... Czekam na więcej i pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:13, 19 Lut 2009    Temat postu:

piękne
Czemu prawdziwy odcinek się tak nie skończył?? mogłaś to wysłać scenarzystom


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:39, 20 Lut 2009    Temat postu:

Ojj...no słodkie no... głównie końcówka akurat tak przed spaniem
Sama bym pewnie usneła przy takich dźwiękach jakie gra Hałsik *rozpływa się* Ładny, naprawde ładny fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:51, 21 Lut 2009    Temat postu:

A ja znów powtórzę - fajnie, ze wróciłas, Agnieszka


agnieszka2372 napisał:


Nadal nie skończyłam fika Chuck- Blair.


to to za fik i gdzie można go znależć?

Ja obejrzałam własnie 5x15 i twoja miniatura była pieknym dopełnieniem ostatniej sceny, która urzekła mnie swym smutkiem i potrzebowała takiego jak twoje zakończenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:11, 19 Cze 2009    Temat postu:

Izabella napisał:
A ja znów powtórzę - fajnie, ze wróciłaś, Agnieszka .


mam nadzieje, że nadal tak myślicie. Wiem, wiem. Długo mnie nie było i mam mnóstwo wykrętów, ale do sedna.

Greg House nienawidził czwartków. Dokładniej mówiąc czwartkowych popołudni. Pałał do nich nienawiścią całkowitą i żarliwą, głęboką i bezgraniczną. O dziwo nie chodziło o paskudne zdrowe żarcie jakie upierali się podawać tego dnia w stołówce, ani o ewidentny spisek stacji telewizyjnych, które obstawały przy pokazywaniu wszelkich durnych powtórek tego samego dnia. Nie miało to również nic wspólnego z tym iż był to dzień w którym odeszła Stacy. Wszystko to bledło w porównaniu z przyczyną dla której dzień ten wydawał się bardziej nieznośny od pozostałych. Dopijając swoją kawę diagnosta doświadczał ostatnich sekund błogiego spokoju .Odruchowo spojrzał na zegarek; 14: 59. 'Lada moment' pomyślał.
Z każdym ruchem dużej wskazówki nieuchronnie zbliżała się przeklęta przez niego godzina.Dokładnie wiedział co go teraz czeka i nic nie mógł na to poradzić. A uwierzcie próbował. Na darmo. Nie poskutkowało nic co do tej pory wymyślił. Nawet wymigiwanie się dyżurem w przychodni spełzło na niczym. Z biegiem czasu zaczął rozważać przedawkowanie Vicodinu. Może było to nieco radykalne posunięcie, ale z pewnością skuteczne. Gwarantowało uniknięcie tego całego bajzlu. Jak się nad tym chwile zastanowić to nie miał pojęcia jak do tego doszło. Inaczej: mógł ze szczegółami opisać czwartek od którego wszystko się zaczęło, ale wciąż nie rozumiał jak to się mogło tak skończyć? Kiedy stracił wszelką kontrolę nad własnym miejscem pracy? Dalsze użalanie się nad sobą przerwał mu odgłos otwieranych drzwi. Była 15 :07.
- Cześć wujku House – dobiegło radosne przywitanie.
I tak oto doszliśmy do sedna. Próg gabinetu diagnostycznego przekroczyły właśnie dwie z przyczyn dla których tak nienawidził czwartków; pięcioletnie bliźniaki Lily-Ann i Leyton Chase. Blondynka w zielonej spódniczce i rysach twarzy swojego ojca jak gdyby nigdy nic zajęła się rozpakowywaniem swojego plecaczka, tym czasem rudowłosy chłopiec od razu podszedł do biurka.
- Narysowałem twój motor – powiedział wyjmując obrazek.
- Nie wygląda jak mój.
- Są nawet płomienie -
przekonywał pokazując palcem dość wiernie przedstawione detale. Po dokładnym przyjrzeniu się rysunkowi nie mógł się nie zgodzić. Leyton miał zadziwiającą wręcz pamięć do szczegółów.
- Masz racje. Niezłe - przyznał ostatecznie lekarz mimo to chłopiec nie ruszył się z miejsca. Najwyraźniej na coś czekał. Ponadto chyba zauważył jego zmieszanie bo podsunął mu kartkę.
- Jest dla ciebie. Proszę - nie pozostało mu nic innego jak schować prezent. Otworzył wypełnioną po brzegi szufladę dokładając obrazek do powiększającej się kolekcji .
- Dziękuje - odwrócili głowy w stronę głosu siostry. Oczywiście.
- Powinieneś powiedzieć 'dziękuje'- wyjaśniła chwilowo przerywając dotychczasowe zajęcie.
- O Boże - westchnął diagnosta. Istny aniołek. Była tak układna i dobrze wychowana, że nie wiedział jak poradzi sobie we współczesnym świecie.
- Nie musisz dziękować - zwolnił go z obowiązku Leyton - Wystarczy, że kiedyś mnie na nim przewieziesz.
- Umowa stoi.
- A mnie?
- zainteresowała się Lily. Czyli była jeszcze nadzieja na fazę młodzieńczego buntu.
- Motory nie są dla dziewczyn - oznajmił ewidentnie
zdegustowany pomysłem brat. To mówiąc usiadł na swoim miejscu, już sam fakt, że miał swoje miejsce był niepokojący.
- Są.
- Akurat.
- Dziewczyny mogą mieć motor, prawda wujku?
'Wujku'
Był to pewnego rodzaju fenomen nie miał rodzeństwa, ale najwyraźniej miał bratanków i siostrzenice.
- Każdy kogo stać może mieć motor - potwierdził, chłopiec nie wydawał się zachwycony jego odpowiedzią, ale nie kwestionował słów diagnosty. Skoro tak mówił znaczy, że tak było.
- Masz pacjenta?
- Czekam na wyniki badań.
- To nie będziemy przeszkadzać
- poinformowała poważnie dziewczynka i rodzeństwo zajęło się sobą. Logiczny umysł House'a nadal nie mógł tego ogarnąć. W szpitalu była przecież świetlica otworzona dokładnie w tym celu. Cuddy zadbała o to by lekarze w nagłych przypadkach mieli gdzie zostawić swoje pociechy. Podobne miejsce było marzeniem każdego pracującego rodzica. Miało wszystko, było o wiele atrakcyjniejsze od jego gabinetu z wykwalifikowanym personelem i elastycznymi godzinami pracy, a oni upierali się żeby przesiadywać tutaj. To, że zawsze umiał rozmawiać z dziećmi teraz się na nim mściło. Tak jak to, że zwykle nie przeprowadzał badań osobiście i większość czasu spędzał w gabinecie. Nie miał wymówki, która pozwoliłaby mu tego uniknąć, a gdy już jakąś znalazł została mu brutalnie odbierana. Mało tego jego współpracownicy upierali się, że towarzystwo dzieci przynosiło korzyści obu stroną. Szkoda tylko, że ewidentnie mu one umykały. Cztery lata i nie zauważył żadnej. Mimo to dzieci pojawiały się zawsze koło godziny trzeciej i czekały aż ich rodzice skończą pracę: państwo Chase oraz Forman prowadzili już własne oddziały.
Apropo Formana, drzwi otworzyły się gwałtowniej niż za pierwszym razem i do środka wbiegły 6 letnia Gia i 4 letnia Resse . I tak co czwartek.
Nie przypominał sobie zakładania przedszkola, co gorsza nikt mu za to nie płacił. Może popadał w paranoje, ale wietrzył w tym zemstę ich rodziców.
- Ty też masz coś dla mnie? - zgadywał przyglądając się stojącej przed nim Resse.
- Nic. Chciałam powiedzieć cześć.
- Cześć
- przywitała się uśmiechając słodko. Patrząc jak odgarnia za ucho loczki ciężko było uwierzyć, że istotka tak niewinna posiadała geny Formana.
- Cześć.
- Biorę piłeczkę
- powiedziała sięgając po zabawkę leżącą na biurku. Uwielbiała ją.
Jak na dłoni widział która co odziedziczyła po którym z rodziców. Z jedną miał pewien problem; mianowicie starsza z dziewczynek była nad wiek pyskata. Ponieważ jej rodzicami byli Forman i 13 ciężko było ustalić pochodzenie tej konkretnej cechy. Ponadto obie mulatki były żywiołowe, bystre i ciekawskie. Ale wróćmy do sedna. Cały ten koszmar zaczął się 4 lata temu; zbierali się do wyjścia gdy stan pacjenta, którego mieli wypisać nagle się pogorszył. Nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności były przy tym dzieci 4- letnia Rachel, 2 letnia – Gia, a w wózku spały roczne bliźniaki. Dorośli wrócili do diagnozowania obserwując przez szybę bawiące się w pokoju obok dziewczynki. Przez półtorej godziny świetnie się razem bawiły. Co gorsza nie wiedzieć czemu ich rodzice uznali za dobry pomysł powtórzyć to w następnym tygodniu, potem w następnym i kolejnym, a także tydzień później i ....chyba rozumiecie już do czego zmierzam? I tak właśnie jego gabinet zamienił się w przechowalnie. Do dnia dzisiejszego nie udało mu się z tego wykręcić. A wraz z mijającymi latami pojawiało się coraz więcej dzieci. Chwilami przyglądając się im czuł się jakby patrzył na ich rodziców; podobieństwa były uderzające. Leyton zagryzał ołówek dokładnie tak jak jego ojciec, oburzenie Lily do złudzenia przypominało zachowanie poirytowanej Cameron, śmiech małej Resse był śmiechem 13, a Gia dzieliła poczucie niezależności Formana. Rozmyślania diagnosty urwały się kiedy drzwi otworzyły się po raz trzeci sygnalizując pojawienie się księżniczki na włościach. 8- letnia Rachel ubrana w fioletowe ogrodniczki prowadziła za rękę znacznie młodszego chłopca. No to byli w komplecie.
Podchodząc do diagnosty wymienili przywitania z resztą.
- Czemu tak późno?
- Mieliśmy klasową wycieczkę
- wyjaśniła brunetka - Wujek Jimmi odebrał mnie wracając z Nate'm.
'Wujek Jimmi' to akurat jego wpływ. Nie ukrywał satysfakcji z tego, że wszystkie dzieci tak na niego mówiły.
- Mam coś dla ciebie - powiedziała sięgając do torby. Odbierając plakat drogi mlecznej House zauważył nie spuszczającą z nich wzroku Lily.
- Tak, wiem dziękuje – powiedział zanim zdążyła się odezwać. Mała strażniczka dobrych manier uśmiechnęła się i wróciła do zabawy z Gią.
- Byłaś w planetarium? Nie mogę się doczekać wieku kiedy zaczną cię wpuszczać w jakieś fajne miejsca – oświadczył diagnosta podsumowując jej zwyczaj przywożenia mu pamiątek.
- Możesz mi go oddać.
- Nie można odbierać prezentów
– stwierdził chowając plakat za siebie. Rachel uśmiechnęła się tylko i odwróciła do chłopca.
- Choć zgrzejesz się, pomogę ci zdjąć bluzę – mówiła, była niezwykle opiekuńcza w stosunku do syna Wilosna. Szokujące: Jimmi nie był z jego matką, więcej kiedy dowiedział się o ciąży nawet nie poprosił jej o rękę. Chyba dorastał. Tym czasem Rachel powiesiła bluzę na krześle lecz zamiast dołączyć do zabawy poszła do drugiego pokoju oglądać książki na półkach. Nie trudno było zgadnąć, że coś musiało się stać. House nie doszedł jednak co bo poczuł szarpanie za nogawkę, przeniósł wzrok na 2,5 rocznego Nathan.
- Tak?
- Umiem wiązać buty
- oświadczył dumnie malec.
- Ja też.
- Chcesz zobaczyć?
- spytał z entuzjazmem.
- Nie.
Słysząc odmowę mały nie rozpłakał się, nie zaczął krzyczeć, nie tupał, nie nalegał ani nie awanturował się jak miały w zwyczaju niektóre dzieci po prostu czekał patrząc na niego tymi swoimi oczami a'la Wilson.
- Dobra, pokaż.
Maluch kucnął i po krótkiej walce ze sznurkami pokazał całkiem zgrabny efekt swojej pracy: poprawnie zawiązane sznurówki.
- Świetna robota - pochwalił diagnosta głaszcząc go po włosach. Usatysfakcjonowany Nathan uśmiechnął się ukazując szczerbę w górnej wardze po czym sięgnął do kieszeni.
- Chcesz? - spytał wyciągając paczkę żelek. Przynajmniej dzielił się z nim jedzeniem.
Po poczęstowaniu lekarza i całej reszty towarzystwa poszedł do Leytona, którego widocznie cieszyło towarzystwo chociaż jednego chłopaka. Z przybyciem każdego kolejnego dziecka w gabinecie robiło się coraz głośniej. W momentach takich jak ten House był wdzięczny, że Taub nie miał potomstwa. Choć musiał przyznać, że czasami zastanawiał się jakie byłby dzieci Kutnera. Poza oczywistym, że niezłe były by z nich rozrabiaki. Sporo zmieniło się od pojawienia się dzieciaków w życiu House'a. Przeżył pierwszą wizytę u dentysty Rachel i pierwsze słowo Nathana.Wiedział jaki jest ulubiony kolor Resse, był przy tym kiedy Lily złamała rękę, ćwiczył z Gią grę na pianinie do jej szkolnego przedstawienia, znał ukochany zespół Leyton'a
- Nasza pani się dziś pomyliła i tylko ja to zauważyłam
- opowiadała zachwycona Gia. Poprawianie przełożonych; to też było u niej wrodzone.
- Jesteś irytująca – skomentował ukrywając rozbawienie. Dziewczynka zamiast obrazić się jak każde normalne dziecko uśmiechnęła się tylko. Zupełnie jak Forman kiedy wiedział coś czego on nie zauważył. Nie cierpiał tego uśmieszku.
- Czemu uśmiechasz się za każdym razem gdy ci to mówię?
- Bo tatuś mówi, że u ciebie to komplement.
'Oczywiście, tatuś.'
- Wydaje ci się, że na swój sposób okazuje wam sympatię. To nie prawda.
- Prawda -
uparcie obstawała przy swoim. Kiedy jego życie zmieniło się w kłótnie ze smarkaczami?
- Nie prawda.
- Prawda.
- Nie
- dosłownie jak z Formanem
- Prawda.
- Wszyscy kłamią
– wtrącił krótko Leyton. Diagnostyk podniósł wzrok spoglądając na malca z wyrzutem. Pokręcił głową nie wierząc własnym uszom; jego własna logika
wykorzystana przeciwko niemu przez 5-latka. Cudnie. Z drugiej strony wróciło to silne uczucie, którego czasami doświadczał w ich towarzystwie. Poczucie, że czegoś się od niego nauczyli.
No dobra już dobra może to była duma. Jak się nad tym chwile zastanowić może trochę przesadzał. Nie wszystko w ich wizytach było takie złe. W sumie 'Potwory' jak pieszczotliwie zostały przez niego ochrzczone aż tak bardzo mu nie przeszkadzały. Z pewnością były urozmaiceniem jego życia. Był nawet skłonny przyznać, że istniały jasne strony tego układu. Niewiele, ale zawsze. Czasami słuchanie prostej, dziecięcej logiki było miłą odmianą po całym dniu użerania się z kłamstwem i hipokryzją. Przyzwyczaił się do dostawania rysunków i wysłuchiwania co robiły w przedszkolu, czy szkole. Przywykł do zadawania mu pytań, poznawania dziwacznych gier i sporadycznych zniszczeń dokonanych podczas zabawy. Wciąż pamiętał skutki wojny na balony z wodą w szpitalu. Cuddy o mal nie rozszarpała go na kawałki zarzucając mu brak nadzoru, wyobraźni i kilkunastu innych rzeczy, które przyszły jej do głowy a których nie spamiętał. W zamian usłyszała, że są dziećmi i muszą się zachowywać jak dzieci. Stwierdzenie, które niemal doprowadziło szefową do białej gorączki. Nie przerwało jednak wizyt. Może to i dobrze bo parę razy ich obecność okazała się pomocna, a ich zabawy naprowadziły na rozwiązanie przypadku. No i nie ukrywajmy wprost nie mógł się doczekać miny Formana kiedy jego córki zaczną umawiać się chłopakami. Zdawał sobie sprawę, że jeszcze trochę potrwa zanim do tego dojdzie. Nawet nie był nawet pewny, czy tego dożyje, ale z pewnością było to coś na co warto było czekać. Minęło jakieś 50 minut gdy Chase i Cameron zgłosili się po swoją własność.
- Gia pożyczyła mi swoją nową grę - pochwaliła się rodzicom Lily.
- To miło. Macie wszystko? Idziemy.
- Dzięki za opiekę
- powiedziała Cameron wychodząc.
- Nie opiekowałem się nimi - sprzeczał się dla zasady. Lily pomachała mu na pożegnanie i wyszli.
Piętnaście minut później zjawił się Forman. On i Remy nigdy nie zdecydowali się na małżeństwo na razie postanowili pozostać przy wspólnym mieszkaniu.
- Tatuś ! - wyrwała się Resse gdy tylko zobaczyła ojca.
- Hej - podnosząc ją na ręce - Dobrze się bawiłaś?
- Zawsze dobrze się bawię z wujkiem.
- Na prawdę? Ja też
- przyznał neurolog wywołując atak śmiechu u córki.
- Gia schowała dziś buty Wallego. Jej pani do was zadzwoni.
- Resse! Paplo
– skarciła młodszą siostrę – To on zaczął.
- A ty skąd o tym wiesz?
- Tajemnica.
- Gia, co mówiłem o samodzielnym wymierzaniu kary?
- Żeby nie dać się złapać?
- Właśnie. Pożegnajcie się z wujkiem -
polecił podkreślając słowo' wujek', nazywanie go tak sprawiało mu sadystyczną przyjemnością.
- Do czwartku - powiedziały niemal jednocześnie.
- Do czwartku - to mówiąc ponownie wywrócił oczyma, tym razem jednak się uśmiechał.
Jako ostatni po syna wstąpił Wilson tradycyjnie zostawiając diagnostę samego z Rachel. Mini-Cuddy jako jedyna z całej gromadki nie nazywała go 'wujkiem'. Miała 4 lata kiedy po przedszkolnej rozmowie o zawodach rodziców zdradziła mu, że chciałaby żeby był jej tatą. Dla obojga był to moment przełomowy mimo iż ich dotychczasowe relacje niewiele się zmieniły. Z czasem coraz większa ilość personelu uważała, że Rachel jest tak samo jego jak szefowej. Podświadomie pewnie sam tak myślał, znał ją lepiej niż niektórzy biologiczny ojcowie znają swoje dzieci. Na pewno znał ją na tyle by wiedzieć, że jej dzisiejsze zachowanie było nietypowe. Miał właśnie spytać co ją ugryzło gdy zadzwonił telefon, po krótkiej wymianie zdań zwrócił się do dziewczynki.
- Twoja mama jest gotowa do wyjścia, zbieraj rzeczy - polecił pakując swój plecak.
- Jedziemy do ciebie, czy do nas?
- Do mnie, wybrałaś już film?
- spytał ciekawy co tym razem przyjdzie mu oglądać.
- Mhmm - potwierdziła bez większego entuzjazmu.
- Jesteś podejrzanie cicha - powiedział w końcu patrząc jej prosto w oczy - Co zmalowałaś?
- Nic.
- Nic?
- powtórzył nie przekonany - Na prawdę nie wiem czemu próbujesz skoro do tej pory jeszcze nigdy nie udało ci się mnie okłamać.
- Nie prawda - ożywiła się automatycznie - Uwierzyłeś mi 4 razy.
Mówiła to z dumą bo uważała to za nie lada osiągnięcie. Nie było łatwo oszukać kogoś kto zauważał prawie wszystko szczególnie, że kłamstwo nie było w jej stylu.
- W porządku, niech ci będzie, ale ten nie jest piąty - zapewnił, oczywiście dokładnie wszystkie pamiętał: 3 z nich powiedziane były w dobrej wierze - geny, czy nie była córką swojej matki. Ostatnie przypisywał swojemu skromnemu wpływowi. Była to próba manipulacji. Trzeba przyznać, że udana. Skończyła się całowaniem Cuddy w jej kuchni i początkiem czwartkowych wieczorów filmowych.
- Więc? - ponaglił kiedy skierowali się do windy.
- A nie powiesz mamie?
- To zależy -
mógł kłamać, ale nie lubił składać fałszywych obietnic, szczególnie dzieciom.
- Ostatnio nie dotrzymałeś słowa.
- Ostatnio okradli cię w szkole, musiałem to zgłosić
- tłumaczył gdy czekali na windę.
- Wiem. Tylko mówię. Nie wiem, czy można ci ufać.
- Zwlekasz
– przejrzał jej próbę wymigania się od odpowiedzi.
- Dobra. Ciekawe kto mnie tego nauczył – dodała wchodząc do windy - Chodzi o .... - resztę zdania pochłonęły zamakające się drzwi. Na parterze przy wyjściu szpitala czekała już na nich administratorka. Uśmiechnęła się widząc córkę wyciągającą mały palec do Hosuse'a, ten chwycił go swoim małym palcem mówiąc coś do niej.Gest ten oznaczał, że mieli jakąś tajemnicę. Cuddy nie miała mu za złe wręcz przeciwnie cieszyła się, że mieli taki dobry kontakt. Wiedziała, że w sprawach istotnych lub niebezpiecznych dla Rachel może na niego liczyć. Prawdę mówiąc administratorka nie tak wyobrażała sobie swoje życie, ostatecznie jednak dostała to czego zawsze pragnęła; rodzinę. Cieszyła się na wspólny wieczór: wspólne oglądanie filmu, kolacje, najprawdopodobniej nocleg u House'a. Wychodząc ze szpitala, patrząc na uśmiech Cuddy i ożywiającą się powoli Rachel opowiadającą mamie o planetarium House doszedł do wniosku, że czwartkowe przyzwyczajenia nie były takie znowu złe.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 20:17, 19 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ILikeBigBoom
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Innej Bajki
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:06, 20 Cze 2009    Temat postu:

Co to za sekret??? Powiedz:patrzy jak kot ze Shreka:.Może kolejny potworek???Napisz coś do tego:znowu kotek:.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:41, 20 Cze 2009    Temat postu:

House w roli niańki... Zawsze miał świetne podejście do dzieci, te weszły mu na głowę. Bardzo podoba mi się to, że opisane zostały charaktery każdego malucha.

Mogę się założyć, że każdy chciałby mieć TAKIEGO wujka.

A sekret, który Rachel zdradziła Housowi chyba nie ma większego znaczenia dla fabuły fika. Chodziło chyba o pokazanie, że mała ma do niego zaufanie, Cuddy również.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:24, 21 Cze 2009    Temat postu:

Jak cudnie, że wróciłaś.!
Fik tradycyjnie wspaniały

House jako "Pan Niania" bezbłędny
Najbardziej do gustu przypadły dzieci Foremana i 13, ale wszystkie są boskie.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziesz pisać częściej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:17, 21 Cze 2009    Temat postu:

Gdybyś się nie odezwała, to planowałam jechać w wakacje do Władysławowa, znaleźć Cię i spytać dlaczego porzuciłaś Huddy.
Rozpuściłas nas na swoich fikach i zostawiłaś prawie na pół roku.

OK., ale juz jesteś i zostaniesz, a ja zaoszczędzę na bilecie.

Prawdę powiedziawszy nie kupuję Housa w roli niańki dla całej gromadki, ale House opiekun i powiernik Mini-Cuddy bardzo mnie ujął. Myślę, ze ralacje nawiązywane przez niego z dzieciakami moga byś szalenie interesujace i twórcze dla obu stron.

Już nie moge sie doczekać na kolejne opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:54, 13 Lip 2009    Temat postu:

Ja tu tak tylko w kwestii formalnej. Jako, że nie są to zupełnie drabble ani że nie jest to typowy WiP, postanowiłam sklasyfikować to jako [Z*] - gwiazdka oznacza, że mogą się pojawiać nowe ficzki, ale jako całość jest to całość.
...
Mhm, to zbytnio nie ma sensu. Ale dobrze. Tylko chciałam się wyjaśnić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:25, 28 Wrz 2009    Temat postu:

Katty B. napisał:
postanowiłam sklasyfikować to jako [Z*] - gwiazdka oznacza, że mogą się pojawiać nowe ficzki, ale jako całość jest to całość. ... Mhm, to zbytnio nie ma sensu. Ale dobrze. Tylko chciałam się wyjaśnić.


Zupełnie zrozumiałe i dzięki, że czuwasz

Ten pomysł zagnieździł mi się w głowie już jakiś czas temu, ale jakoś nie mogłam skończyć. Zobaczymy co z tego wyszło.


Nazywała się Trixie.
Dobrze, już dobrze. Nie czepiajcie się szczegółów.
Wszyscy wiemy, że wcale się tak nie nazywała, ale przecież w jej zawodzie nikt nie używał prawdziwych imion. Były Candy, Chantel, Cookie, Cherry, Honey i tym podobne. Dlatego by pominąć zbędne formalności przyjmijmy, że ona nazywała się Trixie.
Trixie była seksowną Azjatką o długich, czarnych włosach, nieprzyzwoicie zgrabnych nogach i motylkiem wytatuowanym na lewej łopatce. Zwykle przy jej opisie padały określenia jak 'powiew egzotyki', czy 'marzenie każdego mężczyzny'. Nasza bohaterka w dzieciństwie pragnęła zostać pilotem konkorda skończyło się na prostytucji. Z pewnością nie o takiej przyszłości myślała, ale jak wielokrotnie powtarzał House 'nie zawsze dostajemy to czego chcemy.' Skoro o nim mowa. Dokładnie pamiętała swoją pierwszą wizytę u doktora Grega House'a. Są wydarzenia, które pozostają w naszej pamięci mimo iż początkowo nie wyróżniają się niczym szczególnym. Do takich wydarzeń należało właśnie poznanie diagnosty. Idąc pod wskazany adres podejrzewała, że czeka na nią kolejny typowy klient, okazało się, że nie do końca. Wychodząc tamtej nocy z jego mieszkania wątpiła by ją polubił. Prawdę powiedziawszy, po pierwszych kilku wizytach wątpiła by lubił kogokolwiek. Kiedy jednak z czasem zaczął prosić konkretnie o nią potraktowała to jako komplement. I tak, diagnosta dołączył do wąskiego grona jej stałych klientów. Dzwonił zupełnie nieregularnie, zdarzało się, że mijały miesiące zanim ponownie się odezwał. W tym czasie Trixie skrupulatnie składała wszystkie najdrobniejsze informacje na jego temat. W swojej pracy poznała wielu dziwaków, ale jeszcze nikt nie intrygował jej do tego stopnia co on. House był małomówny, ale z pewnością nie należał do nieśmiałych. Uznała za interesujące, a nawet ożywcze to, że gdy większość ludzi za wszelką cenę siliła się na uprzejmości, on robił wszystko by zrazić do siebie ludzi. Był typem mężczyzny, który bez trudu mógłby utrzymać stały związek, ale z jakiegoś powodu nie chciał. Podejrzewała, że jego niechęć do intymności miała coś wspólnego z blizną na prawym udzie i doświadczeniami z przeszłości. Wyglądało na to, że obecnie preferuje wyłącznie seks bez zobowiązań. Mimo iż nie prowadzili długich rozmów
z czasem dowiedziała się o nim paru rzeczy. Wiedziała, że był lekarzem, uwielbiał muzykę i jeździł motocyklem. Ewidentnie nie przepadał za zmianami i choć nie była w tej sprawie ekspertem, wydawało się, że nadużywał leków przeciwbólowych. Jadł je jakby to były cukierki. Z rozmów telefonicznych przeprowadzonych w jej obecności wiedziała, że jego najlepszy przyjaciel ma na imię James, lub jeśli ktoś woli 'Jimmi' jak nazywał go sam zainteresowany. Drugą osobą z którą musiała łączyć go jakaś więź była nijaka Cuddy. Kobieta, której imienia jak dotąd nie poznała. Jednak z każdą kolejną wizytą Trixie dowiadywała się o Housie czegoś nowego. Któregoś dnia, ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że go lubi. Nie była to żadna wielka miłość w stylu 'Pretty Women', ale zwykła między ludzka sympatia poparta pewnego rodzaju porozumieniem. Pewnie dlatego była nieco rozczarowana gdy nagle jego telefony się urwały. Nie miała o to do niego pretensji. W jej zawodzie nie było tłumaczeń, ani kartek wymienianych na święta i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Żałowała tylko, że nie ma pojęcia co się z nim działo. Szczerze mówiąc podejrzewała, że przedawkował.Była to dość prawdopodobna hipoteza dopóki jedna z koleżanek po fachu nie opowiedziała o swoim pobycie w przychodni i obcesowym, lecz błyskotliwym lekarzu, który po przyjrzeniu się jej wiedział nie tylko co jej dolega, ale jaki zawód uprawia.
Słysząc to Trixie odetchnęła z ulgą. Od tego czasu minęło bodajże pięć lat; podczas których trzy razy próbowała zerwać z zawodem ostatecznie zawsze do niego wracając. Jej życie toczyło się z grubsza tak samo, bez większych niespodzianek. Tak było do poniedziałku, kiedy to Trixie dostała do ręki znajomy adres.
Zlecenie ponownie prowadziło do mieszkania Grega House'a. Nawet nie starała się ukryć podekscytowania, że znowu go zobaczy. Przez całą drogę zastanawiała się co się z nim do tej pory działo? Chwile później czekała przed znajomymi zielonymi drzwiami. Poczuła się wyjątkowo kiedy kąciki jego ust lekko uniosły się na jej widok. Po dokładnym przyjrzeniu się diagnoście doszła do wniosku, że pięć lat nie wpłynęło znacząco na jego wygląd. Choć jego spojrzenie wydawało się jej jakieś inne, dziwne, ale nie miała pojęcia dlaczego. Co do mieszkania, ono również poza drobnym przemeblowaniem wyglądało mniej więcej tak samo. Było pianino, czarna kanapa, mnóstwo czasopism i książek. Zmienił się tylko jeden drobiazg: na palcu prawej ręki diagnosty pojawiła się obrączka. Od tamtego poniedziałku minęły trzy tygodnie, kiedy zadzwonił po raz drugi. Zauważyła, że tak, jak poprzednim razem gdy był na skraju orgazmu zamknął oczy i zagryzł dolną wargę. Zupełnie jakby bardzo starał się czegoś nie krzyknąć. Nie dawało jej to spokoju, kiedy brała prysznic. Na tym właśnie polegała różnica między nim, a pozostałymi klientami. U nikogo innego nie brała pryszniców, chyba, że znajdowała się w hotelu.
Opuściła łazienkę gotowa do wyjścia. Coś jednak trzymało ją w miejscu.
- Mogę o coś spytać? - zagadnęła nieśmiało.
Nie odpowiedział, ale odwrócił głowę w jej kierunku, co uznała za zgodę.
- Możesz skłamać – zaproponowała, a House uśmiechnął się doceniając propozycję.
- Żonaci klienci to dla mnie codzienność – zaczęła Trixie zmierzając do tego o co podejrzewał, że zapyta
- Ale ty poza obrączką w niczym nie przypominasz żonatego faceta. Wystrój mieszkania też zdaje się to wykluczać...- urwała z widocznym wahaniem - Mogę wiedzieć, czy jest jakaś pani House?
Po tym jak zadała swoje pytanie zapadła długa cisza w której zastanawiała się, czy aby nie przekroczyła jakiejś granicy, nadużywając przy tym niepisanych zasad ich porozumienia. Kiedy była już przekonana, że nie odpowie przerwał milczenie.
- Umarła, dziewięć miesięcy i trzy tygodnie temu – odparł z widocznym trudem, Trixie ze zrozumieniem skinęła głowa. No i wszystko było jasne. Ze wszystkich odpowiedzi jakie brała pod uwagę nie takiej spodziewała się usłyszeć. Z stąd pięcioletnią przerwa w ich kontaktach i jakaś pustka w jego oczach.
- Gdybyś dbał o takie rzeczy powiedziałbym, że mi przykro – zapewniła szczerze.
- Gdybym dbał o takie rzeczy powiedziałbym dziękuje.
Uśmiechnęła się lekko słysząc jego odpowiedź. To był właśnie cały Greg House. Otrzymawszy swoją odpowiedź zabrała torebkę i podeszła do wyjścia. Przy drzwiach zdecydowała się powiedzieć coś jeszcze.
- Następnym razem po prostu zawołaj jej imię.
Zamykając za sobą drzwi Trixie wiedziała, że mówiła to z dwóch powodów; po pierwsze zrobiło się jej przykro i chciała mu jakoś ulżyć, po drugie nie mogła odpuścić okazji by wreszcie poznać imię tajemniczej Cuddy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 11:30, 28 Wrz 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:57, 30 Wrz 2009    Temat postu:

"Nazywała się Trixie.
Dobrze, już dobrze. Nie czepiajcie się szczegółów.
Wszyscy wiemy, że wcale się tak nie nazywała, ale przecież w jej zawodzie nikt nie używał prawdziwych imion. Były Candy, Chantel, Cookie, Cherry, Honey i tym podobne. Dlatego by pominąć zbędne formalności przyjmijmy, że ona nazywała się Trixie. "

Podoba mi się Twoje pisanie w stylu takim, jak pokazany wyżej

Wprawdzie nienawidzę tezy, jakoby cały świat widział Huddy tylko nie zainteresowani, ale fik, jak fik podobał mi się.

Pozdro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:12, 02 Paź 2009    Temat postu:

Strasznie mi się ten tekst spodobał, zupełnie inny od poprzednich. Wszystko pokazane oczami Trixie. Jej historia ujęta świetnie. Cuddy w fiku właściwie nie występuje, a dowiadujemy się sporo o Huddy, a także o Housie. Ma się wrażenie, że to jak Trixie postrzega House'a ukazuje jakim on jest naprawdę. Bardzo podoba mi się sposób w jaki połączyłaś prostytutkę z uczuciami House'a do żony.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hiszpania91
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:33, 02 Paź 2009    Temat postu:

całkiem całkiem, pomomo tego czekam na nowego, kolejnego już fika.Obytm sie doczekał

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adept_vicodin
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: In My And Joker World Without Our Rules.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:54, 04 Paź 2009    Temat postu:

Zajefajny Fik!
Najlepszy rozdział o czwartkowych przyzwyczajeniach
Pozdro!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dioda14
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:30, 08 Paź 2009    Temat postu:

Agnieszka... ty bardzo zóa kobieto ...kocham twoje fiki ...nawt krótkie...dodaj coś jeszcze...PROSZE: :
Życze Weny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dioda14 dnia Czw 14:32, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:17, 29 Paź 2009    Temat postu:

Dioda14 napisał:
dodaj coś jeszcze...PROSZE: :


Dodaje
Chciałabym zobaczyć rozmowę Nolana z Housem na temat Cuddy. Zwykle gdy znudzi mi się czekanie na coś czego chce sama sobie to wymyślam : D

Następne spotkanie z doktorem Nolanem wypadało trzy dni po powrocie House'a do pracy. Diagnosta podejrzewał, że o tym właśnie będą rozmawiać, tym bardziej, że sprawa Dibali nieco się skomplikowała. Nie miał pojęcia, że czekało go spore zaskoczenie. Mimo iż panowie osiągnęli porozumienie sesje nadal dzieliły się na te łatwiejsze i te znacznie trudniejsze. O umówionej godzinie House pojawił się w gabinecie psychiatry, skinąwszy głową na powitanie zajął swoje miejsce na kanapie.
- Naszą dzisiejszą rozmowę chciałbym poświęcić dr Cuddy – zaczął Nolan siadając w fotelu na przeciwko.
Po tego rodzaju wstępie nie trudno było się domyślić, do której z kategorii należeć będzie dzisiejsze spotkanie. House nie był naiwny, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej, czy później temat Cuddy wypłynie nie znaczyło to jednak, że był na to przygotowany.
- Może lepiej będzie jak wrócimy do moich relacji z ojcem - zaproponował w zamian.
- Musi ci naprawdę zależeć, żeby uniknąć tej rozmowy – zauważył psychiatra i miał całkowitą racje. Gdyby ta kwestia zależała wyłącznie od House'a w ogóle by o niej nie mówili. Niestety nie zależała, co gorsza przenikliwość rozmówcy na tym się nie kończyła.
- Jeśli nadal chcesz robić postępy nie możesz eliminować niewygodnych dla siebie tematów – zwracał uwagę Nolan - Kiedyś będziesz musiał o niej porozmawiać.
- 'Kiedyś' mi odpowiada –
zapewnił diagnosta, po czym oparł się wygodniej na kanapie i uparcie milczał. Cisza, jaka zapadła potwierdzała wcześniejsze przypuszczenia Nolana, że rozmowa będzie należeć do cyklu opornych.
- Biorąc pod uwagę okoliczności odkładałem temat wystarczająco długo – przypomniał terapeuta tym razem nie zamierzając ustąpić - Chciałem, żebyś poczuł się swobodnie.
- Chyba zaczynam coś czuć do Wilsona
– spróbował ponownie House.
- Chciałbyś – podsumował z lekkim uśmiechem lekarz doceniając jego starania.
- Na samym początku powiedziałeś, że przez halucynacje z udziałem dr Cuddy zdecydowałeś się na odwyk, ale poza ogólnym zarysem sytuacji nie chciałeś o tym mówić. Zgodziłem się i dałem ci czas. Omówiliśmy większość znaczących kwestii i uważam, że pora do tego wrócić, nie sądzisz?
- I tak nie weźmiesz pod uwagę tego, co sądzę
– zupełnie trafnie przewidywał diagnosta.
- Według ciebie nie ma znaczenia, że twoja podświadomość wybrała właśnie ją?
- Według mnie nie będzie miało znaczenia cokolwiek bym teraz powiedział –
odparł omijając pytanie.
- Dobrze – powiedział Nolan dochodząc do wniosku, że nie ma sensu się kłócić – Więc może ja zacznę mówić. Powiem jak to widzę, a ty dołączysz, kiedy uznasz to za stosowne – zaproponował zmieniając taktykę i nie czekając na przyzwolenie zaczął - Swoje halucynacje z Amber uznałeś za skutki uboczne nadużywania Vicodinu. O pomoc z detoksem postanowiłeś poprosić dr Cuddy.
- Tytułowanie jej w ten sposób kojarzy mi się z łóżkowymi zabawami - wtrącił House – Cuddy. Po prostu Cuddy.
- W porządku, chciałeś poprosić o pomoc Cuddy –
poprawił spoglądając w sposób sugerujący, że ma ochotę coś dodać na temat jego uwagi, ale nic więcej nie powiedział.
- Zauważyłeś, że ludzie, którzy nie umieją pomóc sobie zwykle pomagają innym? - spytał diagnosta po raz kolejny starając się opóźnić konwersacje. Nie był by sobą gdyby nie stawiał oporu. Pewnie otworzył się nieco i robił postępy, ale nie znaczyło to, że doznał magicznego przeszczepu osobowości, a terapia zamieniła się w wiosenny spacerek po parku.
- Zauważyłeś, że ta uwaga uderza w ten sam sposób w ciebie, co we mnie?
- Marnujemy czas na coś, co nie było prawdziwe.
- Doskonale wiesz, że nie chodzi o to, czy było prawdziwe, tylko o to, co czułeś, kiedy wydawało ci się, że jest –
mówił spokojnie psychiatra. Jedyną reakcją House'a było głębokie westchnienie. Oczywiście, że wiedział. Dokładnie, dlatego próbował uniknąć tej rozmowy.
- Mózg podsunął mi iluzje wolności od nałogu, którego już nie ma, koniec tematu.
- Uważasz, że chodziło wyłącznie o detoks, a towarzyszące mu okoliczności nie mają znaczenia? Wyjaśnij mi, czemu twój logiczny umysł nie wybrał opcji, w której pomaga ci najlepszy przyjaciel? Nie wydaje ci się, że gdzieś w środku chciałeś, żeby była przy tobie Cuddy?
- zadawał kolejne pytania choć wydawał się tak pewny swego, że jego słowa równie dobrze mogły być stwierdzeniami - Ponadto nie miałeś problemu z uznaniem tego za wiarygodne bo Cuddy zna cię na tyle, że rzeczywiście byłaby w stanie ci pomóc.
Mówiąc to wszystko Nolan nie liczył na uzyskanie szczerych odpowiedzi, chodziło mu bardziej o podsunięcie lekarzowi kilku sugestii do późniejszych przemyśleń.
- Uznajmy, że na nią lecę i zrobiłem wszystko to, czego nie mam odwagi zrobić na jawie.
- Czemu mówisz mi to, co myślisz, że chce usłyszeć?
- Żeby oszczędzić nam obu mnóstwo czasu
– odparł kąśliwie House.
- Nie narzucam ci niczego i nie wyciągam pochopnych wniosków. Nie chce też słyszeć, że ją kochasz chyba, że to prawda – zastrzegł terapeuta – Nasze rozmowy mają ci pomóc poukładać pewne rzeczy. Skoro unikanie tego tematu niewiele ci dało, może warto teraz spróbować mojego podejścia.
Brak przerwania i lekceważących komentarzy ze strony diagnosty uznał za gotowość do współpracy, dlatego kontynuował.
- Nie nalegałbym gdybym nie sądził, że nie jesteś gotowy – dodał jeszcze na zachętę przechodząc do sedna
- Całą noc nie nabrałeś podejrzeń, więc domyślam się, że odwyk, mimo iż nie prawdziwy musiał być realistyczny. Tego rodzaju odsłonienie się przed kimś zwykle wzmacnia więzi.
- Taa, nic tak nie zbliża do siebie ludzi jak wymioty.
- Każdy ma prawo do chwili słabości, to żaden wstyd -
przekonywał Nolan wiedząc jak nie znosił uczucia bezradności – Ważne jest to jak sobie z tym radzimy. Twoje wyobrażenia dowodzą, że chcesz coś w swoim życiu zmienić, to zupełnie normalne.
- Szkoda tylko, że sposób, w jaki się to objawia odbiega nieco od normy.
- Nie, jeśli weźmiesz pod uwagę, że to skutek nadużywania leku –
zwrócił uwagę terapeuta - Opowiedz mi o tamtej nocy. Nie musisz mówić wszystkiego, jedynie to, co uważasz za istotne.
- Standard. Przeszukanie mieszkania, zwijanie się z bólu i błaganie o prochy, wstręt do samego siebie
– wymieniał nie wdając się w szczegóły - Nieco okrojona wersja tego, co potem spotkało mnie tutaj.
- Z tą różnicą, że miałeś wsparcie kogoś bliskiego
– dorzucił psychiatra - Kto się tobą opiekował, kogoś, komu ufasz, kogoś, kto w ciebie wierzy.
Mówiąc to obserwował jak House wstaje z kanapy i podchodzi do okna. Widać było, że czuje się coraz bardziej niezręcznie.
- Co było dalej?
- Nadzór przypominający ten policyjny, nic szczególnie ciekawego.
- W tym wypadku wszystko jest ciekawe, ponieważ wizje, które zaserwował ci mózg to sprawy, które podświadomie mają dla ciebie znaczenie.
- Szczere wyznania, trzymanie za rączkę, ujmujące, lecz daremne próby ulżenia mi w bólu –
mówił z widoczną niechęcią. Co prawda nie chciał się tym z nikim dzielić, ale bardziej nie chciał doprowadzić się do takiego stanu po raz drugi - Rano wydawało się, że już po wszystkim.
- Wierzyłeś, że najgorsze masz za sobą, a gdyby chodziło wyłącznie o detoks na tym urojenie by się skończyło.
- Facet fantazjujący o seksownej szefowej, prawdziwa zagadka –
ironizował House odwracając głowę w stronę. Miał świadomość, że było to kiepskie wytłumaczenie, ale i tak o niebo lepsze niż pozostałe możliwości.
- Nie jest jedyną atrakcyjną kobietą w twoim otoczeniu – przypomniał spokojnie Nolan. Kwestia samych uczuć wydawała się mu oczywista. Musiał tylko ustalić na ile są one poważne. Czy rzeczywiście jest to wyłącznie pociąg fizyczny, zauroczenie, wyolbrzymienie przyjaźni w chwili słabości, czy autentyczne uczucie. Opór związany z podjęciem tego tematu zdawał się sugerować odpowiedź, ale przez lata praktyki nauczyły Nolana nie ulegać pozorom.
- Jesteś mało subtelny. Po prostu powiedz, do czego zmierzasz.
- Źle mnie rozumiesz. Na prawdę niczego nie sugeruje. Są dwa rozwiązania –
tłumaczył psychiatra chcąc przekonać go do całkowitej szczerości - albo Cuddy to symbol tego, czego chcesz, czego odmawiałeś sobie przez ostatnie lata, czyli bliskości, prawdziwego związku i otwarcia się przed kimś, albo chcesz jej.
Tak, czy owak, żeby to rozszyfrować musimy o tym porozmawiać.
- Kiedyś śniło mi się, że zamiast głowy mam tosta, rozszyfrujmy to
– drwił sobie diagnosta. Widząc, że terapeuta cierpliwie czeka na powrót do tematu demonstracyjnie wypuścił powietrze, wrócił na kanapę. Może było mu potrzebne świeże i profesjonalne spojrzenie na sprawę. Nolan nadal czekał bez słowa.
- Obudziłem się, a Cuddy nie było – kontynuował po chwili - Wywnioskowałem, że będąc przykładem przepracowania i obowiązku poszła do szpitala. Brak Amber sprawił, że czułem się bezpieczny – mówił w taki sposób, że bez trudu można było wyczuć, że żałuje, że to nie była prawda - Choć nie o niej wtedy myślałem. Czułem się świetnie i mimo, że brzmi to jak wyznanie zadłużonego szczeniaka nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę Cuddy. Chciałem ustalić, co ona o nas myśli, więc na oczach personelu krzyknąłem z balkonu, że ze sobą spaliśmy.
Wyraz twarzy Nolana można by przedstawiać jako definicje niedowierzania. Mimo iż doskonale wiedział, na co stać diagnostę, ten wciąż go zaskakiwał
- Mówiłem ci już, że niepoprawny z ciebie romantyk? - spytał z rozbawieniem, następnie nieco poważniej dodał – Twoje postępowanie odbieram jako deklaracje.
- Oczywiście, że deklaracje –
parsknął House - Cuddy odebrała to ździebko inaczej i mnie zwolniła.
- To wina Wilsona.
- Wilsona? Jakim cudem?
- To był głupi pomysł, powinien mnie był powstrzymać.
- Czyli bez problemu uznał to za wiarygodne?
- spytał zainteresowany Nolan. Zawsze skupiał się nie na tym, co trzeba.
- On 'Zębową wróżkę' uważa za wiarygodną - bagatelizował wszystko diagnosta - Reakcja Cuddy wydała mi się nieadekwatna do tego, co się działo, poszedłem za nią do gabinetu. W trakcie rozmowy zorientowałem się, że coś nie gra.
- Czyli przez cały ten dzień ty mówiłeś o jednym, ona o czymś zupełnie innym?
- Czasem myślę, że wszystkie nasze rozmowy tak właśnie wyglądają
- przyznał szczerze już tym zmęczony.
- Można to jeszcze zmienić, a ty jesteś na dobrej drodze.
- Może. W każdym razie dotarło do mnie, że halucynacje nie zniknęły. Ponadto pojawił się Kutner.
- Odkrycie prawdy musiało być dla ciebie nieprzyjemne.
- Raczej szokujące, bolesne i upokarzające –
streścił w trzech dość jednoznacznych słowach.
- W każdym razie Cuddy też zorientowała się, że coś jest nie tak, zaprowadziła mnie do Wilsona i wylądowałem tutaj. Tyle – zakończył relacje z bardziej upokarzających chwil w swoim życiu. Po głowie wciąż kołatało mu się wypowiedziane wtedy zdanie 'Myślę, że powinniśmy razem zamieszkać'. Chcąc uniknąć wszystkowiedzącego spojrzenia rozmówcy na moment spuścił wzrok. Obawiał się, że gdy o tym wspomni nigdy nie przestaną o niej rozmawiać.
- To wszystko?
- Jeszcze ci mało?
- Mam wrażenie, że coś ukrywasz –
wyjaśnił specjalista przyglądając się jego zachowaniu uważnie - Ale niech to pozostanie twoją słodką tajemnicą – zaproponował nie naciskając na dalsze zwierzenia - W rzeczywistości poprzedni wieczór skończył się na...
- Kłótni. Po raz kolejny powiedziałem coś, czego nie powinienem
- Uważasz, że Cuddy pomogłaby ci gdybyś naprawdę poprosił?
- Pewnie tak -
potwierdził bez jakichkolwiek emocji - Nie potrafi mi odmówić.
Nolan wyłapał w jego głosie rezygnacje, nie takiej reakcji oczekiwał.
- Mówisz to tak jakbyś postrzegał to za wadę. Uważasz, że jej uległość to dowód słabości do ciebie, czy efekt twoich manipulacji? - spytał trafiając w sedno. Miał irytującą tendencję do stawiania przed Housem pytań, których on sam bał się sobie postawić.
- Powiedzmy, że kombinacja.
- Innymi słowy nie jesteś pewny i to cię martwi –
przetłumaczył jego odpowiedź, bez trudu dostrzegał jego lęki - Czemu nie poprosiłeś jej o pomoc?
- Wyszła z gabinetu.
- Mogłeś ją zatrzymać –
podsunął oczywiste rozwiązanie – W halucynacji poprosiłeś.
- Widocznie w halucynacjach jestem lepszym człowiekiem.
- Nie prawda
– zaprzeczył Nolan z całkowitym przekonaniem - Wystarczy popracować nad
twoimi wyborami.
- Jak długo się znacie?
- Poznaliśmy się na studiach.
- Czyli znasz ją najdłużej z osób, które cię teraz otaczają –
powiedział układając sobie informacje - Wie, jaki byłeś przed i po wycięciu mięśnia... Moment, czy to nie ona prowadziła wtedy twój przypadek?
- Ona.
- Hmmm. To...
- Tylko nie mów interesujące –
przerwał diagnosta.
- Zamierzałem powiedzieć ciekawe – sprostował z uśmiechem – Odnoszę wrażenie, że to temat na więcej niż jedną sesję.
- Zapewniam zarobiłbyś fortunę
– przyznał House, zamiast skomentować Nolan zadał następne pytanie.
- Czy w jakimś momencie waszej znajomości byliście parą?
- Nie.
- Uprawialiście sex?
- Tak –
usłyszał zwięzłe potwierdzenie.
- Przez moment skupmy się na teraźniejszości - zaproponował psychiatra - Rozmawialiście o tym, co się wydarzyło po twoim powrocie?
- Powiedzmy. Spytała, czy odchodzę ze szpitala przez nią.
- I co odpowiedziałeś?
- Prawdę, że nie jest powodem, dla którego odchodzę.
- A kim jest?
- Tak się cieszyłem, kiedy ona nie zapytała, ale ty oczywiście nie możesz sobie odpuścić –
narzekał niepocieszony House.
- Gdybym odpuszczał wszystko, co jest dla ciebie niewygodne siedzielibyśmy w milczeniu.
- Za to mógłbym spokojnie spać w nocy -
odparł rozmarzonym głosem.
- Zastanów się chwile zanim odpowiesz – poprosił terapeuta przed postawieniem pytanie- Postrzegasz Cuddy bardziej jako szefową, czy przyjaciółkę?
- Żadne... oba... Nie wiem –
przyznał w końcu nieco zrezygnowany.
- Może na tym polega problem?
- Nie ja tu jestem psychiatrą.
- Nie sądzisz, że to nieco skomplikowane? Przyjaźnicie się, była twoim lekarzem, jest szefową, spaliście ze sobą. Uratowała ci życie, ale za cenę nieustannego bólu. Dała ci pracę, ale równocześnie ma prawo ograniczać twoje decyzje. Wiąże się to ze sporą liczbą sprzecznych uczuć jak na jedną osobę
– wyjaśnił dając mu chwile do zastanowienia się nad tym, po czym poinformował - Popytałem o nią.
- Mam nadzieję, że nie Wilsona –
stwierdził nieco zaniepokojony House - Jimmi jest przewodniczącym naszego fanklubu.
- Nie Wilsona
– zapewnił zgodnie z prawdą psychiatra dodając - ale to interesujące, że ktoś, kto tak dobrze cię zna uważa, że do siebie pasujecie.
- To, że Jimmiemu coś się wydaje nie znaczy, że ma, co do nas racje.
- Fakt –
zgodził się ku uldze diagnosty.
- Nie znaczy również, że się myli – dodał, a poczucie ulgi momentalnie zniknęło - Popytałem nasz personel, niektórzy mieli u was praktyki. Podobno skłamała dla ciebie w sądzie, zakładacie się o wszystko od godzin w przychodni po twoje miejsce parkingowe, a Cuddy oddała komuś swoją bieliznę próbując cię przechytrzyć?
- Wszystko prawda –
potwierdził House, Nolan nie przegapił niewielkiego uśmieszku, jaki pojawił się na jego twarzy na to wspomnienie. Zdecydowanie mieli ciekawe relacje.
- Czyli jest nie tylko stałą w twoim życiu, ale rozumie cię i wie jak z tobą postępować ?
Diagnosta dyplomatycznie milczał. Największym jego problem na tego typu sesjach był fakt, że przy Nolanie nie na wszystko miał sprytną odpowiedź.
- Kiedy rozmawiałem z nią przez telefon – poinformował psychiatra pozyskując całkowitą uwagę swojego pacjenta - Odniosłem wrażenie, że jest ciepła, rozsądna i rzeczowa...
- Do bólu.
- Słychać było również, że jest przejęta i zależy jej na twoim zdrowiu.
- Nasz Fanklub spotyka się w środy.
- W środy mam warsztaty –
odrzucił sugestie żartem - A ty znowu robisz się oporny.
Nie chcąc dopuścić by House zamknął się w sobie w takiej chwili zmienił temat na taki, który uznał za bezpieczniejszy.
- Wiem też, że ostatnio adoptowała dziecko. Chłopca, czy dziewczynkę?
Nie do końca trafił, ale trzeba przyznać, że miał wyjątkowy talent do wybierania tematów.
- Dziewczynkę. Rachel, o ile się nie mylę – wymamrotał pod nosem. Jak w większości przypadków psychiatra wyłapał pozornie nieistotny dobór słów.
- Co znaczy 'o ile się nie mylę?' - spytał zainteresowany.
- Nie byłem na jej Simchat Bat, więc nie mogę być pewny – wyjaśnił starając się brzmieć jak najbardziej zwyczajnie - Może w ostatniej chwili zmieniła zdanie i skończyło się na Ester, albo Sara. Osobiście skłaniałby się ku Ruchla.
- Dlaczego nie byłeś na Simchat Bat? Nie zostałeś zaproszony?
- Lepiej. Zaprosiła mnie, ale po to, żebym nie przyszedł.
- Czemu odniosłeś takie wrażenie?
- Nie odniosłem wrażenia, powiedziała mi to wprost –
wytłumaczył rezygnując ze słownych gierek. Za długo to w sobie dusił - Jej dokładne słowa brzmiały 'To wyjątkowa okazja pełna miłości i akceptacji, nie potrzebuje tam kogoś przepełnionego wstrętem i pogardą' – zacytował z pamięci. Kolejną ciekawostką był sposób, w jaki to mówił. Widać było, że czuł się dotknięty i wciąż miał o to żal.
- Kiedy to było?
- Nie wiem
– zapewni House wzruszając ramieniem, zastanowiwszy się chwile dodał - Jakieś pół roku temu.
- I pamiętasz jej dokładne słowa?
- spytał pewny swego Nolan, House wywrócił oczyma. Powinien był wiedzieć, że tak to się skończy. Tyle, że tak długo to w sobie dusił, że samo mu się to powiedziało
- Wiem jak to brzmi, ale nie dorabiajmy do tego ideologii – prosił, musiał pamiętać by uważniej dobierać słowa - Mam dobrą pamięć.
- Odnośnie rzeczy, które sprawiają ci ból –
zauważył psychiatra - Czyli rozumiem, że chciałeś tam być, ale nie powiedziałeś jej o tym?
Diagnosta nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył, po prostu patrzył rozmówcy w oczy.
- Twoje milczenie uznaje za zgodę. Czemu nie poszedłeś mimo wszystko?- spytał terapeuta po raz kolejny udowadniając, że wybrał właściwy zawód - Z tego co się orientuje zwykle nie słuchasz poleceń.
- To nie było polecenie. Nie chciała mnie tam, więc nie poszedłem.
- Więc uszanowałeś jej prośbę, mimo, że ci zależało.
- Nie róbmy z tego wielkiego aktu poświęcenia. Odpuściłem sobie rodzinną nasiadówkę. Nie pierwszą i nie ostatnią. Poza tym to nawet nie moja rodzina. Nie myślę o tym.
- Oczywiście, tylko pielęgnujesz w pamięci zwrot, którym cię wyprosiła –
mówił nie dając się zwieść ani na chwile - Pomyślałeś, że może ona też chciała, żebyś tam był tylko nie potrafiła ci tego powiedzieć?
- Myślę, że wyraziła się dość jasno.
- Ty nigdy nie powiedziałeś jej czegoś, co nie było prawdą? -
dopytywał nie zamierzając odpuścić - Może bała się twojej reakcji, albo czuła, że prosi o zbyt wiele? Może martwiła się, że się ośmiesza, albo chciała, żebyś dowiódł, że ci zależy i przyszedł mimo wszystko? - kontynuował Nolan podrzucając kolejne możliwości
- Może naprawdę cię tam nie chciała, nie wiem tego, ale ty też nie masz pewności.
- Gdyby mnie tam chciała powiedziałaby wprost
– obstawał przy swoim House, ale zaczynał mieć wątpliwości.
- Racja, jak ty to robisz?
- Teraz jesteś po prostu złośliwy –
rzucił diagnosta udając urażonego.
- Nie wydaje ci się, że to brak szczerości utrudnia wasze relacje ?
- Nie wydaje mi się by miało to większe znaczenie.
- Wolisz nieporozumienia? Zgadywanie wzajemnych intencji i niekończące się interpretacje tej samej sytuacji?
- Wolę mniej dociekliwego psychiatrę, ale obaj wiemy, co o 'chceniu' mówi filozof Jagger.
- Nie możesz wiedzieć, czy coś dostaniesz skoro nawet nie próbujesz tego zdobyć–
zauważył Nolan
- Zwykle w trudnych chwilach mogłeś liczyć na Cuddy. Odwdzięczyłbyś się tym samym?
- Masz na myśli, czy wpłaciłbym za nią kaucje, albo zapewnił fałszywe alibi gdyby kogoś zamordowała?
- Na przykład, choć myślałem raczej o zajęciu się Rachel podczas jej nieobecności.
- Wydaje mi się, że o wiele lepszym śliniakiem byłby Wilson.
- Greg.
- Pewnie tak -
potwierdził w końcu z pewną nieśmiałością, która towarzyszyła mu, gdy mówił prawdę. Powiedział to cicho, ale wyraźnie.
- Myślisz, że Cuddy o tym wie?
- Pewnie tak.
- Może warto było by jej to powiedzieć
– zasugerował. Musiał uświadomić mu parę rzeczy.
- Czy Cuddy kiedykolwiek powiedziała ci, że chce czegoś więcej ?
- Nie.
- Czy kiedykolwiek odniosłeś wrażenie, że liczy na coś więcej?
- Tak –
potwierdził spodziewając się dłuższego maglowania na ten temat. Jego podejrzenia okazały się błędne.
- Ostatnia kwestia – zaczął, lecz zanim House zdążył się ucieszyć dodał - Lydia i Cuddy. Są do siebie podobne?
- Nie –
odparł bez zastanowienia - I zanim się zagalopujesz nie szukałem jej zastępstwa, ani tym bardziej przeciwieństwa. To zabrzmi strasznie, ale po prostu o niej nie myślałem – przyznał otwarcie - Tak wyszło. Z Lydią to jedyne chwile tutaj, kiedy czułem się dobrze, bliżej normalności i szczęścia. Nie myślałem o tym, co będzie później, ani konsekwencjach. Po prostu chciałem zatrzymać to uczucie.
- Powiesz o niej Cuddy?
- Nie zamierzałem.
- Dlaczego? Chcesz oszczędzić bólu jej, czy sobie?
- To nie jej sprawa
– stwierdził stanowczo, ale nawet, kiedy to mówił czuł, że to nie prawda.
- Uważasz, że ta wiadomość nic by między wami nie zmieniła? Cuddy cieszyłaby się twoim szczęściem i w ogóle by jej to nie obeszło? Czy boisz się, że odebrałaby ci szanse na cokolwiek
w przyszłości?
- stawiał kolejne pytanie, a każde budziło więcej emocji od poprzedniego. Kiedy diagnosta nie odpowiedział psychiatra kontynuował swoje rozważania
- Przypuśćmy, że Lydia zostawiłaby dla ciebie męża i została jak chciałeś, co z Cuddy?
To pytanie nieco zaskoczyło House'a. Musiał przyznać, że wcześniej nie myślał o przyszłości. Teraz, kiedy się nad tym zastanawiał zaczynał myśleć, że może lepiej, że Lydia nie została.
- Albo odwróćmy sytuacje – zaproponował psychiatra zmieniając taktykę po raz kolejny - Wracasz z odwyku i okazuje się, że to Cuddy kogoś ma. Jakbyś się poczuł?
Teorię psychiatry robiły się irytujące. Co tam robiły, zawsze były irytujące.
- Urojony sex nie daje mi prawa do zazdrości – odparł zdecydowanie, choć jego zaciśnięte wargi wydawały się mówić coś zupełnie innego.
- Nie pytam, do czego masz prawo tylko, co czujesz.
- Co mam powiedzieć? -
spytał z rezygnacją diagnosta - Jaka jest właściwa odpowiedź? Że nie lubię widywać jej u boku innych facetów? Czy, że dopóki jest szczęśliwa cieszę się jej szczęściem?
- Powiedz prawdę -
zaproponował przyglądając się jego reakcji.
- Czemu popychasz mnie do związku z Cuddy? Gdzie bezstronność? Dobro pacjenta?
- Nie popycham cię do związku, ale do szczerości z nią i samym sobą. Słuchając ciebie mam wrażenie, że oboje na coś czekacie, ale nie mam pojęcia, na co.

House miał wrażenie, że Wilson byłby zachwycony jego opinią. I właśnie, dlatego nigdy się o niej nie dowie.
- Uważam, że powinieneś zastanowić się, co do niej czujesz - poradził podsumowując psychiatra - Pomogłoby to raz na zawsze zdefiniować wasze relacje. Musisz uporać się z uczuciami i zaryzykować, albo zrezygnować. Takie rozwiązanie jest korzystne dla was obojga. Jeżeli postanowicie pozostać przy przyjaźni i relacjach czysto zawodowych możesz spróbować
z kimś innym. Powinieneś otworzyć się na możliwość związku. Nie koniecznie teraz, ale w przyszłości. Związek nie musi być ciężarem, może pomóc. Daje oparcie i kogoś, dla kogo chcesz walczyć z nałogiem.

- Obiecuje, że się nad tym zastanowię.
- Pamiętaj tylko, że nie łatwo znaleźć kogo, kto cię rozumie, pociąga, z kim lubisz spędzać czas.
- Nie powiedziałem, że...
- To tyle na dzisiaj
– oznajmił przerywając dalsze zaprzeczanie – Widzisz, nie było tak najgorzej.
- Przyjemność porównywalna z kolonoskopią.
- Zniosłeś to jak prawdziwy mężczyzna -
pochwalił widząc, że zrobili jakiś postęp.
- Dostanę ciasteczko?
- Twoją nagrodą jest satysfakcja z bycia wobec siebie szczerym.
- Wolałbym ciasteczko.
- Pomyślę o tym następnym razem
– zapewnił z uśmiechem wstając z fotela - Masz jakieś plany na wieczór?
- Idziemy z Wilsonem na lekcje gotowania.
- Myślałem, że z nich zrezygnowałeś.
- Nie są takie złe, plus próbuje nowych rzeczy. A ty?
- spytał diagnosta ubierając skórzaną kurtkę.
- Mam randkę.
- Masz randkę?! -
potworzył nie wierząc własnym uszom - Masz randkę, a my marnujemy czas na moje zdrowie psychiczne?
- Rozważanie problemów innych mnie relaksuje
– powiedział półżartem.
House zatrzymał się w drzwiach by przez chwile przyjrzeć się terapeucie, po czym znienacka polecił
- Pocałuj ją.
- Słucham? -
spytał zaskoczony Nolan.
- Mój przypadek skłonił cię do wprowadzenia zmian w swoim życiu. Starasz się nadrobić stracone okazje, wszystko naprawić – mówił House, przyszła kolej pokazać jego sztuczki
Założę się, że długo znasz kobietę, z którą wychodzisz. Powinna zobaczyć cię w nowym świetle, więc ją pocałuj.
- A twoja spostrzegawczość jest przerażająca
– oznajmił psychiatra po dłuższej chwili zdumienia.
- Cóż, nie wszyscy możemy mieszać ludziom w głowach.
- Racja. Wezmę to pod uwagę
– zapewnił rozbawiony - Baw się dobrze.
- Wzajemnie.

Wychodząc z gabinetu Nolan był ciekawy dwóch rzeczy: jak postąpi diagnosta i gdzie mógłby spotkać Cuddy. Jedna sesja starczyłaby zaintrygować go jej osobą. Z kolei House doszedł do wniosku, że przyszedł czas przemyśleć jedną sprawę, z cyklu tych, z których zdawał sobie sprawę, ale nic w ich kierunku nie robił. Sprawa ta miała kryptonim Lisa Cuddy.

Zaszalałam nieco
Buziaki i pozdrowienia dla wszystkich Czytelników


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 12:21, 02 Cze 2013, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:42, 29 Paź 2009    Temat postu:

Łał....
Ale sie stęskiłam, za Tobą i Twoimi dialogami - są boskie Nawet nie wiesz ile bym dała, by zobaczyć ich rozmowę w serialu, chociaż Ty tak dokładnie ją nakreśliłaś, nic dodać nic ująć
Oby więcej takich
Trafne porównania, teksty typowe dla House'a, wszystkie No to biedak ma o czym myśleć
Agnieszko, pojawiaj się częściej z takimi perełkami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:10, 29 Paź 2009    Temat postu:

Aaa prawdziwe perełka Trafiłaś w mój gust, czyli fiki prawdopodobne, a Twój w serialu mógłby wylądować z całą pewnością

Pozdro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:31, 29 Paź 2009    Temat postu:

oja oja!
jak mi brakowało Twoich tekstów !.
czytałam i czytałam wszystkie po kilka razy..
a teraz to !
to jest genialne !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 6 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin