Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

O, mowi diabeł, Luizjana [12, Z+EPILOG]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 15:56, 12 Gru 2008    Temat postu:

nareszcie przeczytałam
po prostu super nic dodać nic ująć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:12, 12 Gru 2008    Temat postu:

Przeczytałam wszystkie odcinki i jestem pod wrażeniem
Świetne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:24, 13 Gru 2008    Temat postu:

No więc następna część się pisze... w bólach, wen stracił wena... Ale postaram się go pogonić *idzie kupić bat*
Dzięki za komentarze, wen wtedy jest zadowolony


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:54, 13 Gru 2008    Temat postu:

o ja o ja przegapiłam takie cudo !
Ce U De O !
jeszcze! i do tego moje ulubione lody pistacjowe ;d.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:55, 14 Gru 2008    Temat postu:

Następna część nie taka jaka miala być ale wen walną focha i pokazał rogi.
Enjoy.




Nawet jeśli Sara była zaskoczona czy też urażona quasi pocałunkiem, nie okazała tego po sobie. Nadal rozmawiała wesoło opowiadając miejscowe plotki. Na przystani zaproponowała Ianowi, żeby pokierował motorówką, na co ten przystał bardzo chętnie. Sara obserwował go uważnie, ale on wybierał bezbłędnie odpowiednią odnogę, w którą należało skręcić.
- Masz pamięć fotograficzną. Po jednym przejeździe zapamiętałeś bardzo skomplikowaną drogę – stwierdziła.
- Hm? Być może... chyba nie mam problemów z zapamiętywaniem rzeczy – był zamyślony.
Komórka Sary zabipała gwałtownie, więc z westchnieniem żywej niechęci odebrała. Ian od razu zorientował się, że jest wściekła. Słuchała w milczeniu tyrady mówiąc jedynie tak i nie. W końcu wyłączyła się wyraźnie wkurzona.
- Trochę się dzisiaj ponudzisz. Muszę na rano dokończyć artykuł, termin im się zmienił. Idioci, na ostatnią chwilę... - wymamrotała kilka barwnych przekleństw.
- Jeśli jest piwo i telewizja, mogę się nudzić.
I rzeczywiście, po powrocie do domu usadowił się z piwem na kanapie skacząc po kanałach i obserwując Sarę kątem oka. Ona natomiast otworzyła laptopa, założyła słuchawki na uszy i zaczęła pisać szybko, wyłączając się z rzeczywistości. Przerwała dwa razy, żeby zrobić sobie herbatę. Nie korzystała z żadnych książek, pisała z głowy. Ian stanął na chwile za nią czytając tekst na ekranie, ale wyrażenia typu: „zdobienia linearno-płaszczyznowe” i „plastyczną o kilkustopniowej głębokości reliefu” nic mu nie mówiły. Około jedenastej poddał się, znudzony maksymalnie głupotą lejąca się z ekranu i postanowił iść spać. Wyglądało na to, że Sara spędzi całą noc na pisaniu.
O drugiej w nocy komórka Sary zaczęła dzwonić nagląco. Sara odebrała i po wysłuchaniu wiadomości poderwała się na nogi i pobiegła do sypialni.
- Ian!! Obudź się! - Potrząsała go za ramię niecierpliwie. - Do Debby przywieziono chłopca prawdopodobnie wyrostek, nie jest dobrze. Lance... - usłyszała ryk motorówki – już tu jest.
Ian zaklął i poderwał się. Złapał laskę i pokuśtykał do łazienki, gdzie wsadził głowę pod kran z zimna wodą. Ubrał się najszybciej jak mógł i wyszedł na pomost. Lance właśnie podpływał.
- Co do cholery robisz na bagnach w nocy? - wrzasnęła Sara.
- Węszę. Wsiadajcie i trzymajcie się mocno.
Sara bez słowa złapała za oparcie przedniego siedzenia i zaparła się nogami a Ian poszedł jej śladem. Motorówka skoczyła do przodu jak koń wyścigowy, a Lance jeszcze bardziej przyspieszył. Skręcił kilkakrotne aż wpłynął w wąski kanał. Sara wrzasnęła:
- Lance, nie chcesz chyba płynąć przez Zaułek Sękacza!
- Owszem, chcę, to najkrótsza droga!
Zabijesz nas!
- Może nie! - skręcił gwałtownie – Trzymajcie się!
Jasny snop światła padający z reflektora motorówki oświetlił scenę z koszmaru. Albo z horroru klasy B. Wpłynęli na niewielkie jeziorko otoczone piaszczystymi łachami. Wszędzie były aligatory. W wodzie, na piasku, przy brzegu. Rozdrażnione hałasem i światłem otwierały i zamykały paszcze i wślizgiwały się do wody, bijąc ogonami. Znajdowali się pośrodku tego koszmaru a łódź praktycznie sunęła po grzbietach gadów. Ian obrócił głowę i po prawej stronie zobaczył leżącego aligatora, protoplastę chyba wszystkich aligatorów, Normalnie, samce osiągają do 5,5 metra długości i 300 kilo wagi, ale ten miał co najmniej dwanaście metrów długości. Zimne, okrutne oczy przyglądały się im z nienawiścią. Nagle potwór poderwał się na łapy i ruszył do wody.
- Lance! Sękacz się ruszył!!
- Widzę! Trzymajcie się!
Lance szarpnął manetką do przodu dodając gazu na maksimum. Motorówka wyskoczyła w górę i parabolicznym ślizgiem przebyła połowę jeziorka wpadając w wąski strumień. Jeszcze jeden krótszy lot , skręt i wypłynęli na szersze wody. Po dwóch minutach znaleźli się pod domem Debby.
Sara praktycznie wypełzła na pomost. Nogi trzęsły się jej tak bardzo, że nie była w stanie wstać.
- Lance, ty już nie żyjesz – wysyczała.
Debby pomogła Ianowi wysiąść z łodzi. Oparł się na niej ciężko i oddychał szybko. Obrócił się w stronę Lance'a i powiedział:
- Gdybym miał sprawne obie nogi, skopałbym ci tyłek. - Obrócił się i pokuśtykał do wnętrza domu chwiejąc się lekko.
- Co ty zrobiłeś, Lance? - Debby była zaskoczona reakcją Sary i Iana.
- Popłynął przez Zaułek Sękacza – zamiast Lance'a odpowiedziała Sara.
- Mam brata idiotę. - Skwitowała krótko Debby, podążając za Ianem.
Sara podniosła się na nogi, pogroziła pięścią w stronę Lance'a i też weszła do domu.
Ian zajął się badaniem dziewięcioletniego chłopca, który półprzytomny, leżał na kozetce.
Nie jest dobrze, jeśli nie zacznę operować chłopak umrze. Może umrzeć mi pod nożem i wyląduję w więzieniu. Świetny wybór. Pieprzyć to.
- Debby! Muszę natychmiast operować, bo chłopak umrze. Przygotuj go. Masz jakieś środki usypiające, przeciwbólowe? Skalpel?
- Tak, doktorze. Często trzeba przecinać wrzody, ropnie więc mam te rzeczy... ale nic więcej.
Kurwa... - mruknął sfrustrowany Ian.
Debby przy pomocy Sary ułożyła dziecko równo i rozebrała go. Przyniosła strzykawki z zastrzykami i skalpel. Przykryła małego ręcznikami zostawiając odsłonięty brzuch. Sara przyciągnęła lampę ale po zapaleniu, okazało się ze jest dość słaba. Ian był wściekły.
- Lustro... - powiedziała cicho Sara.
- Oczywiście... oczywiście... odbije światło – mruknął.
Debby pobiegła w głąb domu i po sekundzie przyniosła duże lustro, które ustawili odpowiednio. Cała trójka założyła fartuchy lekarskie i rękawiczki. Ian zaczął się spieszyć. Zrobił dwa zastrzyki z lidokainy w brzuch i jeden z demerolu w rękę. Chłopiec zaczął oddychać wolniej.
- Sara pilnuj pulsu, ma być cały czas taki sam jak teraz.
Debby przetarła środkiem odkażającym skórę brzucha, a Ian bez zastanowienia zrobił głębokie cięcie, Debby wytarła krew, a on ostrożnie, rozchylił ranę.
- Debby, musisz trzymać tak rozchylone... o tak, jeszcze trochę.
Ian bardzo ostrożnie uniósł otrzewną i jego wzrok padł na wyrostek, rozdęty i czerwono siny. Włożył palce lewej ręki do środka i złapał za wyrostek delikatnie wyciągając go na zewnątrz.
Mocniej oparł się na lewej nodze bojąc się utraty równowagi. prawą ręką wykonał szybkie ciecie, i przyczyna kłopotu została usunięta. Zaszył rankę po cięciu katgutem a potem uważnie obejrzał otrzewną. Nie było śladu zapalenia. Odetchnął z ulgą.
- Okay, Debby możesz puścić. - Połączył brzegi rany i zaczął zszywać, starając się robić równe szwy.
- Koniec. Jak tętno?
- W porządku – odparła Sara.
- Poczekamy, aż się wybudzi... powinno być dobrze. - Miał taką nadzieję.
Chłopiec obudził się po godzinie, mało przytomny ale tętno i ciśnienie były w normie. Powiedział, że go boli i że chce mu się spać. Usnął natychmiast. Ian stwierdził, że nie można go jeszcze przewieźć do domu, więc Debby przyszykowała łóżko w gościnnym pokoju i Lance ostrożnie przeniósł dziecko, śpiące spokojnie. Rodzice chłopca, Jeana, nie wiedzieli jak mają dziękować lekarzowi, za uratowanie życia ich syna. Ian tylko wzruszył ramionami, mrucząc, że to nic takiego. Był zmęczony a noga bolała coraz bardziej. Po wydaniu kilku poleceń Debby, pożegnał się i wyszedł na pomost patrząc z odrazą na uśmiechniętego Lance'a.
- Nadal mam ochotę skopać ci tyłek – stwierdził ponuro.
- Co tylko chcesz, doktorku – Lance śmiał się.
- Wracajmy, potem się z nim policzysz – Sara była też zmęczona.
Po powrocie do domu Sara zrobiła kawę i siadła znowu do laptopa. Zostały jej jeszcze jakieś dwie strony do napisania. Z trudem zbierała myśli, zmuszając się do powroty w świat brązów i nefrytu. Hm... Siła nefrytu i potęga brązu... to dobry tytuł – pomyślała. I wpadła w rytm pisania. Skończyła pisać późnym rankiem. Zapisała tekst i wysłała go do wydawcy z odpowiednim komentarzem na temat skrócenia terminu i robienia wszystkiego na ostatnią chwilę. Ponieważ była zmęczona, komentarz był bardziej złośliwy niż zazwyczaj. Wstała od biurka przeciągając się. Ian spał na kanapie na siedząco. Ups... nie położył się... noga będzie mu dokuczać.
Potrząsnęła nim lekko. Natychmiast otworzył oczy.
- Coś złego z chłopcem? - Spytał zaniepokojony.
- Nie. Usnąłeś na kanapie. Jak udo?
- Boli – stwierdził krzywiąc się.
- Połóż się lepiej.
Pokiwał głową w milczeniu i powlókł się do sypialni. Sara westchnęła i poszła zrobić sobie kawę. Pomimo zmęczenia nie miała ochoty na spanie. Potem – postanowiła. Może jacuzzi? To stanowczo powinno postawić mnie na nogi... Cichutko weszła do sypialni po ręcznik. Ian leżał zwinięty w kłębek, obiema rękami ściskając udo. Szlag...
- Brałeś vicodin?
- Tak. Cztery tabletki. I nadal boli. - Miał oczy zmętniałe z bólu i oddychał płytko i szybko.
A niech to... najpierw te nieszczęsne zakupy, a potem zabieg i nieprzespana noc.
Wyjęła gruby koc z szafy i położyła go na podłodze obok łóżka, z łazienki przyniosła duży ręcznik i kryształowy flakonik. Ręcznik położyła na kocu.
- Ian, dasz radę położyć się na podłodze? Mogę ci pomóc, ale musisz leżeć na podłodze, łóżko jest za miękkie.
- Jak...? - zapytał zwlekając się z łóżka z jej pomocą i opadając bezsilnie na posłanie.
- Akupresura. Przyniesie odrobinę ulgi.
Ściągnęła z niego podkoszulek i pomogła mu przewrócić się na brzuch. Kryształowy flakonik zawierał specjalny olejek do masażu, kapnęła kilka kropel na dłonie i powolutku zaczęła masować twarde mięśnie pleców, by po chwili zająć się prawym przedramieniem. Jej palce miarowo uciskały określone punkty w ręku i Ian poczuł delikatne mrowienie w prawym udzie.
- Dlaczego przedramię...?
- Punkty przeciwstawne. Leż spokojnie.
Jej palce przesunęły się w dół pleców i palce zaczęły uciskać miejsce tuż nad kością ogonową. Poczuł leciutka ulgę, ale nadal ból był nie do zniesienia. Tymczasem Sara zdjęła mu bokserki i kazała położyć się na lewym boku. Dłonie dotknęły prawego pośladka jakby coś odmierzały.
- Co ty robisz??
- Szukam meridianu... punktu przepływu energii... mam. Będzie boleć – ostrzegła.
Jej kciuki wbiły się mocno w mięśnie uciskając i puszczając. Ian krzyknął z bólu który przeszył jego ciało i szarpnął się ostro.
- Nie krzycz bo wszystkie aligatory padną na zawał, a to gatunek chroniony... - palce były bezlitosne w swoim działaniu. Ian zacisnął zęby usiłując przeczekać fale bólu. Po chwili ból zaczął przygasać rozpływając się w ciepłym mrowieniu. Przymknął oczy z ulgą, ze zdumieniem stwierdzając, że udo boli mniej. Sara nie przestawała uciskać aż poczuła, że masowany mięsień staje się miękki.
- I jak? - zapytała.
Nie otrzymała odpowiedzi, więc pochyliła się nad nim, patrząc w jego senne oczy i spokojną twarz. Nieprawdopodobna bezbronność i piekielnie seksowny wygląd. W ustach poczuła suchość, więc przełknęła szybko ślinę, czując jak robi się jej gorąco. Ten facet ma jakiś zwierzęcy wręcz magnetyzm! I cholera, jest taki... „gorący” jak to mówi młodzież... Potrząsnęła go lekko za ramię. Bez reakcji. Oczy mężczyzny zamknęły się i Ian przebył granicę pomiędzy jawą a snem z szybkością kamienia wrzuconego do studni.
Sara westchnęła, przyniosła poduszkę i koc i po okryciu go wyszła z sypialni, z głową pełną nieproszonych myśli i marzeń.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Czw 15:03, 18 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:02, 14 Gru 2008    Temat postu:

Super!!!
Ciekawe czy po takim masażu będzie mógł już skopać tyłek Lanca.
Chyba nie ale pisz dalej bo ciekawa jestem co jeszcze wymyślisz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:04, 14 Gru 2008    Temat postu:

Całe stado rzeczy mam wymyślone: opalowy naszyjnik, książka, wigilia, Mardi Gras, odkrycie kim jest Ian, wystawa w Metropolitan Museum... mało?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:07, 14 Gru 2008    Temat postu:

No to pisz szybko bo tylko apetyt rozbudzasz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:35, 14 Gru 2008    Temat postu:

O! Jest!

Cytat:
Całe stado rzeczy mam wymyślone: opalowy naszyjnik, książka, wigilia, Mardi Gras, odkrycie kim jest Ian, wystawa w Metropolitan Museum... mało?


Moje historyczno-artystyczne serce quasi-teaserem zostało usatysfakcjonowane. Tak samo zreszta jak czwartą częścią opowieści.

Fajnie sie czyta INNOści...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:08, 16 Gru 2008    Temat postu:

Co chwila łapię się na tym, że przestałam "postrzegać Iana jako House'a", czytam to opowiadanko jak genialną powieść - czyli coś czego teraz bardzo mi brakuje
Mam nadzieję, że Wen nie będzie sobie w kulki leciał i posłusznie "zrobi swoje"

A gdzie teaser? *rozgląda się gorączkowo*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ginger_42
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z fabryki kredek
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:44, 17 Gru 2008    Temat postu:

C'est magnifique! Lubię fiki z udziałem osób trzecich, tzn. mam na myśli "nie-szpitalne". Pochłonęłam wszystkie dotychczasowe części i z pewnością będę niecierpliwie czekać na następne. Bardzo ciekawie to wszystko opisałaś. A dom... chciałabym go zobaczyć na żywo

Taka uwaga: aligatory to gady, nie płazy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:28, 18 Gru 2008    Temat postu:

cudne a ta cześć szczególnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:02, 19 Gru 2008    Temat postu:

Ginger, dom jest wyjątkowo piękny, zwłaszcza taras i pnące róże Może znajdę zdjęcie (chociaż zdjęcie )
I chyba doznałam zaćmienia jak chodzi o aligatory, już poprawione, dzięki

Anniczka mam nadzieję że pozostałe części tez się spodobają


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:04, 20 Gru 2008    Temat postu:

Nie jestem zadowolona z tej części. Ale nic już nie zrobię. Wrzucam jako prezent pod choinkę.
Enjoy.


Obudził go monotonny szum deszczu. Ochłodziło się wyraźnie, nadeszła w końcu wyczekiwana zima. Wygrzebał się niemrawie z koca i z ulgą stwierdził, że noga prawie nie boli, tylko przypomina o sobie rwącym bólem. Podniósł się z podłogi i pokuśtykał do łazienki marząc o prysznicu. Stał pod gorącą wodą dość długo, rozkoszując się kąpielą. Poczłapał do łóżka i zobaczył, że na jego miejscu leży Sara. Widocznie chciała mieć na niego oko i zasnęła. Położył się obok niej i przyglądał jak śpi. Otworzyła senne oczy i popatrzyła wprost na niego. Pochylił się nad nią i pocałował, czując jak oddaje mu pocałunek.
Rano obudził się wcześniej niż Sara, więc postanowił zrobić kawę. Wciągnął jeansy i powlókł się do kuchni. Kawa ściekała wolno do dzbanka, kiedy usłyszał ryk motorówki Lance'a, westchnął i przygotował jeszcze jeden kubek. Lance zdjął ociekającą pelerynę i zostawił ją na werandzie. Z przyjemnością przyjął kubek kawy i rozsiadł się na stołku kuchennym.
- Gdzie jest Sara?
- Ciągle żywa ale niewyspana – głos był mało przyjazny. - Czego chcesz Lance?
- Pogadać z Ianem. Mam dla niego pracę. Jesteś miejscowym bohaterem, wiesz o tym? - Zwrócił się do Iana.
- Czym jestem???
- Bohaterem, Doktorku. Ludzie zdają sobie sprawę, że podjąłeś ryzyko operacji. Gdyby chłopiec umarł, nie moglibyśmy tego ukryć, a ty poszedłbyś do więzienia. A jednak zdecydowałeś się.
- Miałem patrzeć jak umiera? - Ian był zniesmaczony.
- Nie oceniam, wiem co zrobiłeś. Okay, proponujemy ci posadę miejscowego lekarza, uzdrowiciela, szamana, jakkolwiek to zwał. Będziesz pracował z Debby, nic porywającego... ale zawsze coś. Pieniądze może nie duże, ale twoje. Składamy się na twoją pensję. Wkładem Sary jest.. hmm... wikt i mieszkanie – uśmiechnął się na widok jej miny.
Ian odchylił głowę do tyłu i spojrzał na Sarę. Stała bardzo blisko niego, leciutko uśmiechnięta.
Uch... widzę, że coś się dzieje... Lance zatarł mentalnie łapki kryjąc szeroki uśmiech w brodzie.
- Gosposia? - Spytał uśmiechnięty Ian.
- Oczywiście. Przecież mówiłam.
- Okay, tu masz komórkę, przyda się. A tu akces do bazy danych Kartoteki Osób Zaginionych, jak na razie nikt cię nie szuka... przykro mi. Nie ma też listu gończego, sprawdziłem na policji...
- Nie mów, że włamałeś się do kompa swojego kumpla Ricka Colemana? - Sara była rozbawiona.
- No i co? Przynajmniej wiem, co chciałem wiedzieć. - Lance nie miał wyrzutów sumienia. - Dobra, wszystko wiesz, jeszcze ci się ta praca znudzi, zwłaszcza jak zetkniesz się z migającymi się od szkoły... ich pomysłowość nie zna granic.
- Lance... dziękuję – Ian nie bardzo wiedział, jak ma reagować. - Ale i tak nadal mam ochotę skopać ci tyłek – dodał przekornie.
Lance wybuchnął śmiechem.
- Masz jaja, Doktorku. Powodzenia w nowej pracy. Zostawiam was samych – obrzucił ich znaczącym spojrzeniem i wyniósł się.
- Teraz lepiej to wszystko wygląda, prawda? – spytała Sara.
- Tak. Dużo lepiej – odparł przyciągając ją bliżej i zanurzając twarz w jej włosach.
Stanowczo lepiej.

Po sześciu tygodniach Ian przestał sprawdzać, czy ktoś go szuka. Stwierdził, że nie ma to sensu. Jeśli nikt nie zgłosił jego zaginięcia do tej pory, widocznie nie miał ani rodziny, ani przyjaciół, ani pracy. Było to przerażające, ale on to zaakceptował. W głębi duszy nie spodziewał się niczego innego. Nie wiedział skąd to odczucie, ale jednak było. Był sam i dopóki nie odzyska w jakiś sposób pamięci, nie sprawdzi na ile jego odczucia są prawdziwe. Czasem w nocy śniły mu się koszmary, oderwane fragmenty, ludzkie twarze... ale po przebudzeniu niczego nie pamiętał. Sara czasami pytała niespodziewanie o pewne rzeczy, ale nie dawało to rezultatu. Pamięć była zablokowana i chwilowo nic nie mógł na to poradzić. Zresztą, nie był przekonany, czy chce odzyskać w takiej sytuacji pamięć...

Pewnego wyjątkowo deszczowego i ponurego popołudnia Sara odebrała telefon. Ian leżał na kanapie i oglądał mecz, więc Sara przeszła do kuchni, żeby słyszeć rozmówcę. Zauważył, że jest zaskoczona i zdumiona. Do jego uszu dobiegały strzępki rozmowy i w pewnym momencie zobaczył, że Sara patrzy na słuchawkę, jakby to była czarna mamba. A potem siada na ziemi z wrażenia. Kontynuowała rozmowę, siedząc na ziemi.
Sam nie wiedział, co go zainteresowało w rozmowie prowadzonej przez Sarę. Przypomniało mu się , że kilka miesięcy temu sporo szumu narobił debiut książkowy Emilii Sanders, kryminał dziejący się w środowisku archeologów. Widział tę książkę tutaj. Wstał i zaczął szukać pomiędzy upchniętymi tomami. Jest.
Cichym ścigałam go lotem
Zmarszczył brwi. Ajschylos? Otworzył książkę i przeczytał motto:

Nad wodami i lądem, jak żagiel skrzydlaty,
Bezszelestnym i cichym ścigałam go lotem,
Wreszcie tu go dopadłam, skrytego mordercę.
I roześmiały się do mnie opary krwi ludzkiej
.
Ajschylos, Eumenidy

Interesujące.
Sara skończyła rozmawiać, nadal siedząc na podłodze. I nadal sprawiała wrażenie mocno zszokowanej.
- Ile zapłacili ci za prawa do sfilmowania książki? - zapytał stając nad nią. - To twoje dzieło prawda?
- Ty jesteś jakimś Sherlockiem Holmesem, czy co? Jak się domyśliłeś? - Była zirytowana i rozbawiona równocześnie.
- Skojarzyłem. Od wielu tygodni kryminał nieznanej autorki, rozgrywający się w środowisku archeologów i handlarzy biżuterią, utrzymuje się na pierwszych miejscach wszelkich notowań. Zapytałaś, kto kupił prawa, zdziwiłaś się, że „Uniwersal” no i nie podoba ci się Angelina Jolie – roześmiał się. - Reszta była prosta. Jaki punkt kontraktu jest taki ważny? - spytał niespodziewanie.
- W książce cała intryga opiera się na pewnym starym naszyjniku. Wiem jak ma wyglądać, mam nawet zdjęcie. - Podeszła do biurka i z dolnej szuflady wyciągnęła fotografię zabezpieczoną folią. Podała mu ją.
Zdjęcie pokazywało niezwykłej urody naszyjnik. Na pajęczynie stworzonej ze złoto srebrnych nitek osadzono mleczne opale w kształcie kropel, przetykane zielonym nefrytem. U dołu zwisał pojedynczy, doskonały opal, wyglądający jak mleczna łza. Ianowi skojarzyło się to z pajęczyną zawieszoną w lesie, na której osadziła się rosa a promienie słoneczne prześwitują poprzez sieć.
- On istnieje realnie? - Zapytał zdumiony.
- Istniał. Czy nadaj istnieje... nie wiem. Ale się dowiem – w jej głosie zabrzmiała zawziętość.
Spojrzał pytająco. Sara obróciła się i podeszła do okna.
Przyjechała do domu niespodziewanie, bez powiadamiania rodziców. Potrzebowała kilku rzeczy i urwała się z wykładów. Rodzice byli w salonie, niezwykle czymś podekscytowani. Ojciec szybko zamknął i schował spore aksamitne pudełko i sprzątnął polaroida. Był zaskoczony jej obecnością i wyczuła niezadowolenie. Trudno, nie pierwszy raz. Matka poinformowała córkę, że mają ważne spotkanie, ale wieczorem pójdą razem na kolacje i porozmawiają. Też nic nowego. W pierwszej chwili Sara chciała zabrać rzeczy i wracać na uniwersytet, w końcu zdecydowała się poczekać. Po trzech godzinach w domu pojawiła się policja i poinformowano ją, że rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Sprawa została szybko zamknięta pomimo niejasności. Pogrzeb był okazały, bo rodzice Sary całe lata pracowali w dyplomacji. Odrętwiała po śmierci, nie zwracała na nic uwagi. Nie chciała zatrzymywać domu... był tylko kolejnym z wielu. Postanowiła zabrać swoją toaletkę i chińska komódkę z salonu, a resztę mebli przechować w magazynie. Po odsunięciu komody znalazła zdjęcie. Widocznie spadło kiedy rodzice robili zdjęcia. W rzeczach oddanych przez policję nie było naszyjnika ani polaroida. Tak więc ktoś zabrał te rzeczy z auta po wypadku... Prawdopodobnie zabójca. Całe lata śledziła rynek handlu biżuterią i dziełami sztuki, ale naszyjnik nigdy nie wypłynął. Po latach wpadła na pomysł napisania książki i wykorzystała motyw z naszyjnikiem. A teraz miała okazję pokazać i być może sprowokować zabójcę...
- Nie domyślasz się skąd rodzice mieli to cacko?
- Nie. Pracowali w dyplomacji jako attache handlowi. Ale podejrzewam, że to była tylko przykrywka. Naszyjnik jest stary, bardzo stary. Pochodzi prawdopodobnie z Chin. Ale to tylko moje przypuszczenia. I jest bardzo cenny, tego typu mleczne opale są bezcenne...
- Chcesz się zemścić?
- Chcę wiedzieć dlaczego zginęli – odparła zdecydowanie.
- Okay... to ile dostałaś za prawa filmowe? - Spytał ponownie mocno zaciekawiony.
- Dwa miliony dolarów – wybuchnęła śmiechem.
Ian tylko potrząsnął głową, oszołomiony sumą.


Zbliżały się święta, obchodzone przez cajun bardzo uroczyście, ponieważ większość z nich stanowili katolicy. Sara zdawała się nie zwracać uwagi na szał przedświątecznych przygotowań, a na pytanie Iana odpowiedziała, że są zaproszeni na wigilię do rodziny Crow.
No i pięknie... Pozostawał problem prezentu dla Sary.
Ian złapał Lance'a, kiedy ten wracał z pól ryżowych i wyłuszczył mu swój problem. Postanowili popłynąć do Laffayette na drugi dzień, zresztą Lance nie miał jeszcze prezentu dla Camilli i dla matki, więc zgodził się chętnie. Wyprawa i zakupy udały się nad wyraz, tak więc uczcili to obiadem w jednej z licznych, świetnych knajpek. Objedzeni do granic możliwości i opici wyjątkowo dobrym piwem, wrócili w różowych humorach na bayou. Sara nie skomentowała ani słowem ich stanu, za to na drugi dzień nabijała się bezlitośnie z Iana, który wstał z solidnym kacem.
Dzień wigilii był słoneczny ale nie upalny, i jazda do domu Lance'a była czystą przyjemnością. Dom był ogromny, rozłożony wygodnie nad małą zatoczką, otoczoną piaszczystą plażą. Zbudowany bez żadnego planu, po prostu kolejni właściciele dobudowywali potrzebne pomieszczenia, nie zwracając uwagi czy to jest ładne czy też funkcjonalne. Po latach takiej działalności dom przypominał szalony labirynt. Na szczęście ogromna jadalnia umiejscowiona była w samym centrum z głównym wejściem wychodzącym na zatoczkę. Tuż przy ogromnych francuskich oknach stała choinka sięgająca sufitu przystrojona przepysznie. Połowę powierzchni zajmował wielki prostokątny stół udekorowany świątecznie. Wszędzie kłębiły się dzieci w różnym wieku i kolorze skóry. W kącie salonu stał fortepian, który przyciągnął wzrok Iana niczym magnes. Sara uśmiechnęła się lekko na ten widok. Zostali natychmiast usadzeni za stołem i reszta rodziny zaczęła się schodzić i po krótkiej modlitwie na stół zaczęły wjeżdżać potrawy. Serwowano wszystko co oferowała ziemia i woda. Ryby, skorupiaki, żółwie, krewetki, ryż, jarzyny, wszystko ze wspaniałymi sosami andouille i boudine. Obydwoje w krótkim czasie nie byli w stanie nic więcej wziąć do ust. Ian obserwował ludzi siedzących przy stole, rozbawieni, swobodni gadali jak najęci wszyscy naraz nie przejmując się zbytnio etykietą. Iana traktowali z szacunkiem podbarwionym rozbawieniem i akceptacją, co sprawiało mu niespodziewaną przyjemność. Jednak przez cały wieczór nie odrywał oczu od fortepianu stojącego w kącie. W końcu wiekowa Murzynka o imieniu Antoinnette, pochyliła się w jego kierunku i powiedziała:
- Śmiało, Doktorku, fortepian jest twój.
Uśmiechnął się tylko i pokuśtykał w kierunku instrumentu. Otworzył wieko i delikatnie przesunął palcami po klawiszach, w końcu usiadł, zastanowił się przez chwilę i zaczął grać starą i piękną kolędę „Cicha noc”. Po chwili zaczął rozbudowywać melodię a następnie przeszedł do następnego utworu. Pogrążył się całkowicie w muzyce i świat realny odszedł na dalszy plan.
- On jest naprawdę bardzo dobry – Camilla usiadła obok Sary.
- Tak – powiedziała tylko Sara.
Camilla podniosła się i podeszła do fortepianu.
- Znasz jakiegoś bluesa?
Ian podniósł na nią oczy i po chwili zastanowienia spod jego palców wypłynął stary, smętny blues a Camilla zaczęła śpiewać niskim, ciepłym głosem. Swobodnie przechodzili od jednego utworu do drugiego, aż w końcu Camilla się zmęczyła, a Ian niespodziewanie zaczął grać nieznanego jej wcześniej bluesa. Camilla słuchała zachwycona i w końcu zapytała:
- Co to jest?
- To... to mój utwór – odparł speszony.
- O jesus... masz nuty? Spisz, a ja postaram się napisać słowa, to jest bardzo dobre. Pasowałoby do Sary, oczywiście, jeśli by ją przekonać, żeby zaśpiewała, nie cierpi tego robić – Camilla była rozbawiona.
Wracali późną nocą domu, pogrążeni w milczeniu. Sara obracała na ręku piękną złoto srebrną bransoletkę, którą dostała od Iana i uśmiechała się szczęśliwa.
To była piękna wigilia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:25, 20 Gru 2008    Temat postu:

Świąteczny klimat w fiku... ślicznie.
Mam nadzieje że ta okazjonalność nie wejdzie ci w nawyk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:28, 20 Gru 2008    Temat postu:

Żeby nie było: nadal śledzę
I czyta się całkiem przyjemnie. Brawa za szczegóły i opisy tła, i miejsca akcji.
Tylko smutny trochę jest fakt, że House'a nikt nie szuka. Dlaczego? I co on tak właściwie robił w Luizjanie? Mam nadzieję, że planujesz nam to zdradzić
Czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:24, 21 Gru 2008    Temat postu:

No właśnie... Dlaczego House'a jeszcze nikt nie szuka? To przerażające...
Przyjemna i jak zwykle intrygująca część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:24, 21 Gru 2008    Temat postu:

Dopiero co dopadłam się do tego fika (nadganiam zaległości).

Antropologia i archeologia. Wiesz, że dokładnie to studiował Hugh Laurie? (bo że ja sama chciałam swego czasu łączyć archeologię z dziennikarstwem, to nie masz prawa wiedzieć ) No i nefryt. nefrytowakotka. Nefryt. Ian. Ian Curtis, wokalista Joy Division, mojego ulubionego zespołu. Aligatory... Był taki Bond, gdzie agent skakał po krokodylach, "Live and let die", o ile się nie mylę.

Z uwagi na ciekawą porę mam dość luźne skojarzenia.

Czekam na ciąg dalszy, choć rzeczywiście fik trąci Bournem (film przetrawiłam, książką rzuciłam po max 20 stronach, bo ziewałam z nudów), z tym że Bourne'a przynajmniej szukali i coś się tam działo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:52, 21 Gru 2008    Temat postu:

ooooo jak słit.
dużo łątwiej jest przyjąć, ze House jest taki miły jeśli nazywa się Ian xD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MarlaSinger
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 503
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Robię lazgi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:21, 21 Gru 2008    Temat postu:

Obecnie jeden z moich ulubionych fików

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ginger_42
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Paź 2008
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z fabryki kredek
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:58, 21 Gru 2008    Temat postu:

ceone napisał:
dużo łątwiej jest przyjąć, ze House jest taki miły jeśli nazywa się Ian xD.

Racja, racja! Mnie to imię kojarzy się z kimś... gładkim, prawym i przyjemnym. I taki jest House-Ian w tym fiku. Niehałsowy. Ciekawe, gdzie wyparowała jego ciemna strona?
Uroczo-świąteczny fragmencik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:07, 21 Gru 2008    Temat postu:

A kto powiedział, że House z założenia musi być nieczułym gburem, może tak naprawdę część naszej osobowości i tego, jacy jesteśmy zależy od okoliczności, w których się znajdujemy. Kto wie, może to House'a nieco nauczy Ale na pewno zmieni jego życie, nie ma co

Cała historia jest cudowna, aż się ma ochotę, żeby to obejrzeć na ekranie A ta część wręcz idealna na święta


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:03, 22 Gru 2008    Temat postu:

Buttrfly napisał
Cytat:
Świąteczny klimat w fiku... ślicznie.
Mam nadzieje że ta okazjonalność nie wejdzie ci w nawyk.

Nie, Motylku, nie wejdzie Następna część dużo szybciej, bo prawie gotowa.

Cytat:
Tylko smutny trochę jest fakt, że House'a nikt nie szuka. Dlaczego? I co on tak właściwie robił w Luizjanie? Mam nadzieję, że planujesz nam to zdradzić

Joasui, długo myślałam jak to uzasadnić aż wreszcie wpadłam Wszystko się wyjaśni, obiecuję

Eith, poczekaj aż będzie następna część

Cytat:
Antropologia i archeologia. Wiesz, że dokładnie to studiował Hugh Laurie? (bo że ja sama chciałam swego czasu łączyć archeologię z dziennikarstwem, to nie masz prawa wiedzieć ) No i nefryt. nefrytowakotka. Nefryt. Ian. Ian Curtis, wokalista Joy Division, mojego ulubionego zespołu. Aligatory... Był taki Bond, gdzie agent skakał po krokodylach, "Live and let die", o ile się nie mylę.
Cytat:

DA, wiem, czytałam jego biografię Ja tez chciałam studiować archeologię i nadal mam sentyment
Faktycznie, masz skojarzenia Pamiętam tego Bonda, oczywiście

Czekam na ciąg dalszy, choć rzeczywiście fik trąci Bournem (film przetrawiłam, książką rzuciłam po max 20 stronach, bo ziewałam z nudów), z tym że Bourne'a przynajmniej szukali i coś się tam działo.

A ja miałam na myśli raczej Long kiss goodnight, ze względu na zmianę charakteru postaci przed i po amnezji...
A u mnie się nic nie dzieje???

Dziewczyny, o to właśnie mi chodziło: jaki będzie House jeśli wymazać mu wspomnienia o infekcji, zdradzie Stacy, o terrorze w dzieciństwie i wszystkich innych złych wspomnieniach. Przecież, nawet House ze wspomnieniami miewa przebłyski łagodności, czasem otwarcia się itp. Teraz jest taki jakby mógł być gdyby nie te wszystkie nieszczęścia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:21, 22 Gru 2008    Temat postu:

Tak sobie pomyślałam, że to niemożliwe, żeby go nikt nie szukał. Chyba że (do wyboru):
a) na Princeton-Plainsboro spadła wielka bomba;
b) Cuddy zajęta jest dzieckiem, Wilson nową żoną, Cameron Chasem, Foreman Trzynastką, Taub żoną, a Kutner grami komputerowymi i nikt nie ma czasu by zauważyć, że House zniknął;
c) House rzucił w cholerę szpital twierdząc, że nikt go tam nie docenia, i przeszedł na emeryturę, zrywając wszelkie kontakty z byłymi współpracownikami


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dark Angel dnia Pon 13:22, 22 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:25, 22 Gru 2008    Temat postu:

Nic z tych rzeczy Musicie poczekać na wyjaśnienie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 2 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin