Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Deep In The Heart [prosto z ery!]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:13, 09 Maj 2008    Temat postu:

Znowu brak mi słów, by opisać mój zachwyt

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:15, 09 Maj 2008    Temat postu:

"Czarny chleb i czarna kawa,
Opętani samotnością,
Myslą swą szukają szczęscia,
Które zwie się wolnością."

Tak jakoś mi się skojarzyło
Bardzo mi się podoba to opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:25, 09 Maj 2008    Temat postu:

Evay, genialne, ja.. ja nie wiem co napisać tak mi się podoba.

Piękne. Czekam na ciąg dalszy, bardzo niecierpliwie.

Cudne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:13, 09 Maj 2008    Temat postu:

Świetne, świetne, świetne, wręcz poezja. Baaardzo mi się podoba, oby tak dalej evay

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pią 21:39, 09 Maj 2008    Temat postu:

Chciałam napisać bardzo długi komentarz na temat tego, jak bardzo podoba mi się twój fik, ale mam wrażenie, że nic by to nie dało - ty przecież wiesz, że jesteś genialna .

Mnie się też skojarzyło z Czarnym chlebem i czarną kawą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:16, 10 Maj 2008    Temat postu:

Kiedy możemy spodziewać się następnej części, Evay?

Bo się bardzo niecierpliwię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:36, 10 Maj 2008    Temat postu:

lolok25 - evay wspominała coś o niedzieli, ale wiesz, jak ona potrafi zaskakiwać

Też już się nie mogę doczekać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:27, 10 Maj 2008    Temat postu:

oj trzeba bylo wczesniej waic drzwiami i oczami bo mam internet, siedze w Krk i mozer bym cos napisala, ale zaraz lece do domu pod Krk a tam niestety internetu miec nie bede
niedziela.... czekajcie cierpliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:53, 11 Maj 2008    Temat postu:

Niedziela!!! Tak, wiem, z Krakowa kawał drogi i pewnie nie chce się wracać z ukochanego miasta...

Pewnie będę musiała poczekać cierpliwie do jutra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:59, 11 Maj 2008    Temat postu:

nieeee, będzie za niecałą godzinę ;]
mam nadzieję ;pp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Nie 19:23, 11 Maj 2008    Temat postu:

kurde ale sie robi niebezpiecznie czekam na następną część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:27, 11 Maj 2008    Temat postu:

A ja i tak czekam do jutra - rodzinka wróciła i net tylko do 20:30

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:33, 11 Maj 2008    Temat postu:

ufffffffffffff, na szybko było, na szybko...


Love will get you jumping out of your skin
House

Kraty otworzyły się i zwlokłem się z łóżka. Spojrzałem na Wilsona, który siedział na krześle, wpatrując się w swoje dłonie. Uniósł wzrok, kiwnął lekko głową i podniósł się powoli. Stanęliśmy w przejściu i wyszliśmy na korytarz wraz z innymi więźniami.

Wiedziałem, że od tego momentu może zależeć nasze przyszłe życie w tym miejscu. Gdy wyobraziłem sobie Wilsona gwałconego przez jakiegoś osiłka, scena, którą ujrzałem w wyobraźni, zmotywowała mnie wystarczająco. Stanąłem prosto, ignorując ból nogi, jakiego nie czułem jeszcze nigdy w życiu. Dalej, Greg, zrób to dla niego.

Gdy w rzędzie szliśmy powoli przez korytarz na wielkie podwórze otoczone murem zauważyłem, że Wilson rzuca mi ukradkowe, przerażone spojrzenia. Przyśpieszyłem kroku, wiedząc, że opóźniałem orszak skazańców.

Wreszcie stanęliśmy na dziedzińcu. Oparłem się o ceglany mur i wypuściłem głośno powietrze. Jimmy wpatrywał się we mnie, starając się ukryć strach. Mimo iż moje zmysły nie działały prawidłowo zauważyłem, że jego dłonie lekko drżą.

-Spokojnie, nic mi nie jest … - wysapałem.
-A jednak nie wyglądasz na zdrowego – odpowiedział Jimmy, kucając obok mnie.
-Czasem nawet chory człowiek wygląda wspaniale – odciął się, wiedząc, że nie była to cięta riposta w moim stylu.

Uniósł wysoko brwi i podał mi rękę. Wyprostowałem się, korzystając z jego pomocy. Przez chwilę stałem blisko niego, trzymając kurczowo jego dłoń i czując, że moja prawa noga drży. W końcu odsunąłem się lekko i czując zimny pot, spływający mi po twarzy wlepiłem spojrzenie pełne uporu w czekoladowe oczy Wilsona.

-Zadzwoń do Cuddy – mruknąłem.
-House… - zaczął, ale pokręciłem głową.

Odwróciłem się i wpatrywałem się w boisko. Zauważyłem trzy grupy więźniów. Szybko dokonałem wyboru i kiwnąłem na Jamesa.

Podeszliśmy powoli do więźniów, stojących przy niewielkich trybunach. Grupa nie była wielka i składała się z różnych ludzi. Wiedziałem, że teraz nie będzie już odwrotu, zmiany towarzystwa. A my nawet nie mieliśmy, czego szukać w najpotężniejszym gronie skazańców.

-Greg House – przedstawiłem się krótko, podając ręce mężczyznom.

Spojrzałem wymownie na Wilsona, wiedząc, że musi sam nawiązać kontakt, inaczej od razu upatrzą sobie w nim słabą ofiarę, którą mogą maltretować do woli.

-James Wilson – powiedział twardo mój przyjaciel.

W duchu odetchnąłem z ulgą, widząc, jak dobrze sobie radzi. Przybrał wyprostowaną sylwetkę, nawet jego głos nieco się zmienił. Nawet nie uśmiechał się lekko, podając rękę więźniom. Gdy wszyscy pokiwali głowami, witając się z nami, upatrzyłem lidera, który stał, otoczony przez wszystkich, lustrując nas wzrokiem.

Wstrzymałem oddech, czekając na jego wyrok. Wiedziałem, że jeśli się nie spodobamy, mamy szansę u najmniejszej grupy. Ta najgorsza i najmniejsza… Poczułem, że obok mnie Wilson porusza się niespokojnie w oczekiwaniu na werdykt.

Dowódca miał na oko czterdzieści lat. Był wysportowany i wysoki, znacznie wyższy ode mnie. W rękach trzymał piłkę do koszykówki. Miał bystre, zielone oczy. Przeniósł wzrok z Jamesa i spojrzał na mnie, zatrzymując się na moich drżących dłoniach.

Nagle zauważyłem, że na jego twarzy pojawia się szyderczy uśmieszek. Przygryzłem wargi, wiedząc, że to nasza ostatnia szansa, by coś zmienić. Natychmiast opanowałem się i wyszukałem cechy, które pomogły mi zwyciężyć.

-Johnny, tak? – upewniłem się, a on kiwnął lekceważąco głową.

Nabrałem głęboko powietrza, unosząc lekko brwi i wzdrygając się, malowniczo wyrażając moje zdziwienie jego wyższością. Zmrużył lekko oczy, gdy zauważył, że staję gotowy do walki i nie boję się jego werdyktu.

-Jesteśmy lekarzami – powiedziałem głośno – masz nierówną bliznę na ramieniu – spojrzałem na nią, marszcząc brwi i nos – straszna robota, więzienny lekarz musi być kompletnym idiotą… trzydzieści szwów?
-Trzydzieści trzy… - odpowiedział, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
-A ty, Malcolm, tak? – zwróciłem się do czarnoskórego chłopaka, stojącego obok Johnny’ego – twoja ręka drży. Od niedawna, zaledwie dwa tygodnie, tak?

Chłopak kiwnął głową, patrząc na mnie przerażony i spoglądając ze strachem na lidera, który odwrócił się i zmierzył Malcolma surowym wzrokiem. Nie przejmując się niczym mówiłem dalej.

-Próbujesz to ukryć, ale ci się nie udaje… to może być pląsawica, Parkinson… - mówiłem monotonnym głosem – widziałem to wiele razy… każda choroba jest… straszna, ale wykryta szybko… jak w twoim przypadku… może być opanowana… - zrobiłem przerwę i zmrużyłem lekko oczy – jednak to może być nawet symptom wywołany stresem, w każdym razie potrzebujesz badań. Wystarczy, że wykonam jeden telefon i spędzisz kilka dni w wygodnym, ciepłym łóżku.

Znów urwałem, zauważając, że otaczający mnie mężczyźni unoszą wysoko brwi i wpatrują się we mnie z szeroko otwartymi ustami. Zaczerpnąłem powietrza, ale zanim zdołałem powiedzieć słowo przerwał mi Jimmy, zbierając się na odwagę.

-Noah, tak? – zwrócił się do starszego, bladego mężczyzny, siedzącego obok Johnny’ego, wyglądającego na jednego z przywódców – ile masz lat… sześćdziesiąt? Jestem onkologiem… kolor twojej skóry, masa ciała wskazuje na nowotwór… prawdopodobnie białaczkę.

Starszy mężczyzna zignorował przerażone spojrzenia młodszych więźniów i kiwnął głową. Długo kazał nam czekać, aż wreszcie kaszlnął i powiedział:

-Schudłem prawie dwadzieścia kilogramów w niecały miesiąc… Podejrzewałem, że coś jest nie tak.

Wymieniłem spojrzenia z moim przyjacielem. Widziałem w oczach Jamesa smutek i ból, jak zawsze, gdy rozmawiał ze swoimi pacjentami. Lekko mrugnąłem, tak, by tylko on to zauważył. Starałem się dodać mu otuchy. Gdy tylko nabrał powietrza do płuc, by przemówić, wiedziałem, że jesteśmy uratowani.

Jimmy podszedł do mężczyzny i spojrzał w jego oczy. Przez chwilę stał bez słowa, wlepiają w człowieka swoje smutne, brązowe oczy. Podziałało.

-Noah, mimo iż jesteśmy tutaj – wyszeptał Wilson, kładąc dłoń na jego ramieniu – wciąż mamy wpływy w naszym szpitalu… Mogę załatwić ci łóżko… pobyt tam do końca twoich dni…
-Dziękuję… - wydusił starszy mężczyzna, ściskając rękę Jamesa.

Wtedy odsunęliśmy się lekko, patrząc na Johnny’ego, który rozejrzał się po grupie więźniów. Ci zaczęli kiwać lekko głowami, niektórzy nawet mrugnęli do mnie. W końcu lider spojrzał na mnie i na Wilsona, i uśmiechnął się.

-Zgoda – powiedział tylko.

Wtedy skinął na trzech mężczyzn, którzy podeszli do Jimmy’ego. Popchnęli go lekko w tył, a mój przyjaciel zatoczył się i spojrzał na mnie zaskoczony. Zauważyłem strach w jego oczach, więc natychmiast stanąłem przed Johnnym, gotów do walki, którą na pewno bym przegrał.

-Musimy was wprowadzić – powiedział głośno – nikomu nic się nie stanie…

Ja jednak tkwiłem przed nim, pokazując mu, że tak łatwo nie zdobędzie mojego zaufania. Kiwnął głową i pochylił się lekko, patrząc mi w oczy.

-Istnieją trzy gangi w tym więzieniu… właściwie liczy się nasz i drugi, większy. Musimy … nauczyć was, komu ufać, komu nie…
-Dobra – powiedziałem i spojrzałem na Wilsona, który lekko kiwnął głową.

Obserwowałem jak Jimmy odchodzi z więźniami na drugi koniec boiska potakuje głową, gdy ci zażarcie coś mu tłumaczyli. Sam Johnny odprawił pozostałych skazańców i spojrzał w moje oczy.

-Muszę wiedzieć, co jest pomiędzy wami – spojrzał na mnie wymownie.
-Dlaczego? – spytałem, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Każdemu z nas… - starannie ważył słowa – doskwiera samotność… Dlatego albo… i nie jesteśmy z tego dumni, ale gwałcimy tych słabszych… albo robimy to w naszej grupie.

Przez chwilę stałem przed nim, starając się wybrać właściwą odpowiedź. W końcu wyprostowałem się i lekko przybliżyłem do Johnny’ego.

-Jesteśmy przyjaciółmi od lat – powiedziałem i gdy tylko zauważyłem szyderczy uśmieszek dodałem: - tak, przyjaciółmi…
-Czyli… ty… albo on…?
-Nie – odpowiedziałem twardo – żaden z nas.
-Żaden? Mamy pewne warunki….
-My też – syknąłem – możecie korzystać z naszych usług… Wiesz, że się przydamy… - poczekałem aż pokiwa głową i mówiłem dalej: - ale jeśli spróbujecie gwałcić mnie czy Wilsona… koniec z wszystkim. Ani Malcolm, ani Noah, ani nikt inny nie trafi do szpitala.
-Czy wy…? – spytał po chwili i wiedziałem, że ta informacja nie jest mu już do niczego potrzebna, był po prostu ciekawy.
-Kocham go – powiedziałem szczerze i sam zdumiałem się tym wyznaniem – i nie pozwolę, by ktokolwiek go dotknął.

Gdy patrzył na mnie ze zrozumieniem dotarł do mnie sens słów, które przed chwilą wypowiedziałem i sam zdziwiłem się tym. Zaakceptowałem to uczucie. Tak, kochałem Jamesa Wilsona i byłem gotowy zaryzykować wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evay dnia Nie 20:36, 11 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:43, 11 Maj 2008    Temat postu:

świetne dialogi
całość jak zawsze genialna
House zrozumiał, że kocha Wilsona *rozpływa się*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 20:51, 11 Maj 2008    Temat postu:

evay, przez chwilę stałam w tym więzieniu i widziałam, jak House z odwagą mierzy lidera wzrokiem. Niższy, starszy i kulawy, a jednak był tak silny, jak zawsze. Masz talent, kobieto . A ten tekst z miłością do Wilsona bardzo mi się podobał - nie rzucili się na siebie jak dwa zwierzaki [co się zdarza w niektórych fikach].

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:53, 11 Maj 2008    Temat postu:

oj, no, zapewniam Was, że nie będą zwierzakami w tym fiku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:08, 12 Maj 2008    Temat postu:

TaaK House kocha Wilsona Cudoownie
(tylko żeby nie zapomniał mu o tym wspomnieć :wink: )

Jakoś jeszcze nie wspomniałam, że podoba mi się pomysł, żeby opisywać sytuację na zmianę z punktu widzenia House'a i Wilsona po prostu - miodzio

evay - co ma znaczyć, że "nie będą zwierzakami", co :?: Przecież miał być fik z Ery...
Dobra, żartowałam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:16, 12 Maj 2008    Temat postu:

Ale będzie z ery?? Tak??

No więc, ty kobieto wiesz, że uwielbiam twoje fiki.
Ten też, szczególnie.
Piękne, cudowne etc. [i tak wiesz jak bardzo mi się podoba ]


Baaardzo mi się podobało


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:12, 12 Maj 2008    Temat postu:

oj no dobra, no będą zwierzakami, ale spokooooojnie
jeszcze nie koniec ;pp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:41, 12 Maj 2008    Temat postu:

*jupi*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:35, 12 Maj 2008    Temat postu:

Deep in the heart of this place
Wilson

Spojrzałem ze strachem na Sama, który zbliżył się do mnie, wręcz pożerając mnie wzrokiem. Odsunąłem się, ale trafiłem na innego więźnia, który właśnie skończył wyjaśniać mi, o co toczy się więzienna wojna. Rozejrzałem się w poszukiwaniu House’a i Johnny’ego lub kogokolwiek innego, kto mógłby mi pomóc.

Nagle jak spod ziemi wyrósł lider grupy, który spojrzał spod zmarszczonych brwi na mojego niedoszłego oprawcę i uśmiechnął się szyderczo.

-Oni są nietykalni, Sam, rozumiesz? – powiedział, rozglądając się po grupie.

Skazańcy skinęli głowami i natychmiast odeszli do swoich spraw. Zostaliśmy w trójkę i dopiero wtedy spojrzałem na House’a, który stał obok mnie. Jego wzrok był niewyraźny… rozmarzony? Na jego twarzy zauważyłem powagę i troskę, więc uśmiechnąłem się, pokazując mu, że wszystko jest w porządku.

Jednak House wciąż stał jak gdyby nieobecny, wodząc wzrokiem po moim ciele, więziennych murach. Spojrzałem zdziwiony na Johnny’ego, unosząc brwi, a on uśmiechnął się łagodnie i wzruszył ramionami.

Rozległ się gong i Johnny popchnął mnie szybko do rzędu. Obejrzałem się za nim ze złością, ale on machnął ręką i ustawił House’a, szepcząc mu coś do ucha i klepiąc po ramieniu. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem zdziwiony na Johnny’ego, który jednak zignorował mnie i stanął prosto w szeregu.

Powoli ruszyłem z innymi więźniami do ciemnego gmachu Westdorn. Tam nagle rozdzielili nas. Próbowałem się wyrwać strażnikowi i iść z Housem, ale zostałem uderzony przez strażnika pałką prosto w brzuch, już tak obolały.

Przestałem protestować, gdy ujrzałem strach w oczach Grega i minę Johnny’ego, która mówiła, że mam się uspokoić, że nic złego się nie dzieje.

Nagle poczułem czyjeś silne ręce i zobaczyłem Donalda, jednego z mężczyzn należącego do naszego gangu. Poklepał mnie po ramieniu i uśmiechnął się. Wziąłem się w garść i spojrzałem w jego szare oczy.

-Co się dzieje? – spytałem.
-Widać, że jeszcze nie masz wprawy… - mruknął Don – każdy więzień ma swoje zajęcie…
-Ale… - zaprotestowałem, ale natychmiast mnie uciszył.
-Wkrótce zobaczysz, że mamy wpływy w tym więzieniu – starał się mnie uspokoić – Noah załatwił Gregowi pracę w więziennym szpitalu…
-Klinika? – roześmiałem się – on tego nienawidzi.

Donald spojrzał na mnie z powagą i natychmiast przestałem się śmiać, czując, że popełniłem kolejny niewiarygodny błąd.

-Kochacie leczyć, tak? – spytał Don i uśmiechnął się z satysfakcją, gdy kiwnąłem głową – może nienawidził tego, gdy miał lepszą pracę, ale… teraz głupia więzienna przychodnia będzie namiastką pracy, którą kochacie.

Gdy dotarły do mnie jego słowa uświadomiłem sobie po raz pierwszy, że wszystko się skończyło. Nasze dotychczasowe życie. Ukochana praca. Spełnienie. Uśmiech, gdy pacjent zdrowiał. Gdy rak był w remisji. Gdy ktoś nam dziękował za uratowanie życia. Wszystko, co House kochał i udawał, że nic dla niego nie znaczy. Wszystko nagle odpłynęło.

I wiedziałem, że Greg już uświadomił sobie, że za murami więzienia straciliśmy nie tylko wolność i poczucie bezpieczeństwa, ale też jedną z najważniejszych dla nas rzeczy – medycynę.

-Więc gdzie teraz idziemy? – mruknąłem.
-Biblioteka – odpowiedział krótko – prowadzona jest przez Marcella. To starszy człowiek, uwielbia książki… I pozwala nam korzystać z telefonu kiedy tylko chcemy… Podobno macie pilną sprawę do tej waszej dyrektorki…
-Tak… - szepnąłem – tak, mamy.

W końcu zatrzymaliśmy się przed małymi, drewnianymi drzwiami. Strażnik przechodził obok nas i rozkuwał nasze ręce. Pomasowałem nadgarstki i wszedłem za Donaldem do małej biblioteki, pełnej starych, rozpadających się książek.

Zauważyłem niskiego człowieka, na oko pięćdziesięcioletniego. Lewą dłonią wyrywał swoje długie czarne wąsy, wpatrując się w grubą księgę. Gdy nas zauważył kiwnął głową, a ja mruknąłem pod nosem przywitanie. Bez słowa, wracając do lektury, pokazał dłonią za siebię.

-Tam jest telefon – mruknął Don i odszedł.

Wsadziłem prawą dłoń do kieszeni i minąłem Marcella. Przez chwilę przechadzałem się pomiędzy regałami aż w końcu dotarłem do małego, zakurzonego pokoiku. Zauważyłem biały kabel i wodząc za nim wzrokiem odszukałem staromodny telefon. Wykręciłem dobrze znany mi numer, oglądając się ze strachem za siebie.

-Doktor Lisa Cuddy – usłyszałem niemrawy głos.
-Cuddy – prawie wykrzyknąłem.
-Wilson! Jak…? – spytała.
-Nieważne – mruknąłem – mam sprawę.
-Co się dzieje… i jak się trzymacie – zadawała pytania, nawet mnie nie słuchając – co z Housem? Jak znosi ból? I… trzymacie się?
-Potrzebuję leków dla House’a – powiedziałem natychmiast, chociaż wcale mnie o to nie prosił – Vicodin. Jest tu człowiek… Marcell… Powiedzieli mi, że zgłosi się do ciebie po Vicodin… Potrzebujemy też pieniędzy…
-Oczywiście – odpowiedziała natychmiast.
-Cuddy… - zawahałem się – będziesz musiała sfałszować recepty…

Przez chwilę słyszałem w słuchawce jej oddech, ale w końcu westchnęła i roześmiała się cicho pod nosem. Czekałem cierpliwie, czując, że moje serce bije niesamowicie szybko. Byłem podekscytowany tym, że nagle uzyskałem łączność ze światem. Ze światem, który kochałem.

-Nie ma problemu – powiedziała w końcu – będę gotowa jutro…
-Potrzebujemy też dwóch łóżek dla więźniów…
-Co? – na chwilę zamarła.
-Długa historia, nie mam tyle czasu – odpowiedziałem szybko, nasłuchując czy ktoś nie nadchodzi – napiszę list, który Marcell przyniesie ci jutro.
-Wilson… - powiedziała miękko – jak się trzymasz?

Ważyłem ostrożnie każde słowo, obawiając się, że powiem zbyt wiele, ale nagle dotarło do mnie, że przecież to Cuddy, przyjaciółka, jedyna osoba, która teraz rozpaczliwie trzyma za nas kciuki i modli się, byśmy dali sobie radę.

-Boję się o niego – odpowiedziałem szczerze.
-Da sobie radę – szepnęła.
-Boję się, że go zawiodę – dodałem po chwili.
-James, wszystko będzie w porządku…
-Kocham go.

Zamarłem, gdy te słowa same wyrwały mi się z ust i zostały poniesione daleko w eter, aż trafiły do uszu Cuddy.

-James… ale… Jimmy.

Wciąż słysząc jej bełkot odłożyłem słuchawkę, czując ciepłą falę miłości i akceptacji, rozlewającą się po całym moim ciele.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:23, 12 Maj 2008    Temat postu:

miiiiło się zrobiło *-*
obydwoje przyznali się do miłość i ... aahhh

evay napisał:
Jego wzrok był niewyraźny… rozmarzony? Na jego twarzy zauważyłem powagę i troskę, więc uśmiechnąłem się, pokazując mu, że wszystko jest w porządku.

Jednak House wciąż stał jak gdyby nieobecny, wodząc wzrokiem po moim ciele, więziennych murach.


mam nadziej, że myślał o Wilsonie tego pewnie się dowiemy w następenj części, która będzie .... ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:43, 12 Maj 2008    Temat postu:

supeeer.

I bedą zwierzakami.

Jejciu Evay jak ja Ci zadzdroszczę takich zdolności


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:40, 13 Maj 2008    Temat postu:

Kolejny cudnie rozpoczęty dzień z Twoim fikiem... Aż mam wyrzuty sumienia, z powodu tego, co zacznę wrzucać od jutra...

Biedna Cuddy - który to już raz słyszy, że Wilson kocha House'a? W końcu się wkurzy i powie, że ona też go kocha

I teraz co? Pierwsza noc w przytulnej, dwuosobowej więziennej celi...

Wykończona czekaniem na Wilson's Heart, zapytowywuję - Kiedy kolejna część?????


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 8:40, 13 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:19, 13 Maj 2008    Temat postu:

dzisiaj, a kiedy ma być? ;pp

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Następny
Strona 2 z 13

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin