Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I don't wanna miss a thing /u/
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:52, 18 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
I był tak zestresowany, iż nie poczuł zimna, kiedy wychodził bez spodni na ulicę w końcu grudnia.

I potem się zastanawiał czemu nie czuje nóg

any napisał:
Halabarda, no!

Niech ci będzie, halabarda

any napisał:
Wiesz, ile bym dała za możliwość ujrzenia Jimmy'ego roztrzaskującego sobie na łbie wazon?

A ty wiesz ile ja bym dała za możliwość ujrzenia Jmmy'ego roztrzaskującego wazon na głowie House'a?

any napisał:
Głosy zewsząd: ZAPAMIĘTAMY!

Mądre dzieci

any napisał:
Patrz - biedny Jimmy był tak zestresowany, że nawet nie miał siły się odgryźć...

To chyba przez to latanie bez spodni po mrozie

any napisał:
I think I made it too sweet...

You made it just right

any napisał:
Nie byłabyś sobą, gdybyś o tym nie wspomniała, nie?

Heh, you know me

any napisał:
Zależy jeszcze, co rozumiesz pod pojęciem"pikantny"...

Ty chyba wiesz, co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaandziaa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:07, 18 Lut 2009    Temat postu:

Any!! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?
Ale oczywiście świetne jak zawsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:34, 18 Lut 2009    Temat postu:

Lady M. napisał:
I potem się zastanawiał czemu nie czuje nóg

Potem to znaczy wtedy, kiedy nie mógł nacisnąć hamulca w samochodzie?

Lady M. napisał:
Niech ci będzie, halabarda

*triumfuje*

Lady M. napisał:
A ty wiesz ile ja bym dała za możliwość ujrzenia Jmmy'ego roztrzaskującego wazon na głowie House'a?

W 5x04 było blisko... Tyle że nie wazon - ale to mała różnica.

Lady M. napisał:
To chyba przez to latanie bez spodni po mrozie

Najprawdopodobniej.

Lady M. napisał:
You made it just right

Thanks.
(But I still don't belive it.)

Lady M. napisał:
Ty chyba wiesz, co

No to muszę Cię rozczarować - nie jestem specem od tworzenia tego typu rzeczy, więc nie nastawiaj się na pikanterię. Ja jestem od fluffu.


aaandziaa napisał:
Any!! Jak mogłaś przerwać w takim momencie?

No ja jestem zuo wcielone, cóż mogę na to począć?

Dziękuję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:54, 18 Lut 2009    Temat postu:

AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaa
AAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaa
aaaaaaa AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAa
aaaaaaaa AAAAAaaaaaa AAAAAAAAAAA
LAŁAŁIŁA! Any, Anyś, Ajlawju

OŁMAJGAWD!
*oddycha*
*głeboko oddycha*
*oddycha jeszcze*
...
*omarla*

I ty mi mowisz, że ten part jest... zaraz, jak ty to napisałaś? Horrible. DUH! Żadne HORRIBLE! *goni z widelcem*

Cudowny part. Pop pierwsze za poważną rozmowę [jeśli mozna to actually nazwać rozmową] między chłopacami.

Po drugie - za to, czym to się skończylo. I mam na myśli pocalunek, bo jeśli chodzi o zakończenie, to jak cię złapię, to tym widelcem wybije ci z lebka pisanie TAKICH zakończeń, kt,ore tylko pobudzają moją wyobraźnię *pervypervy*

Po trzecie - oboszjamesdoniegoprzyszedł!

No i jak tu narzekać? NO?!
Kocham.
I chcę jeszcze

Pozdrawiam, wena zyczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:00, 18 Lut 2009    Temat postu:

*zwiewa przed widelcem*
Owszem, horrible!! Słodkie, słodziutkie, fujblebleble!!

Well, myślę, że można to nazwać rozmową... W końcu otwierali usta, wypływały przez nie słowa (przynajmniej na początku), a taka jest chyba definicja tego zjawiska, nie?

Poza tym, wybacz, Vic, ale wyobraźnia musi Ci się trochę rozruszać - może przyczyni się to do powstania jakiegoś hot!parta Treasure...

Kocham również.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:10, 18 Lut 2009    Temat postu:

*przyspiesza. z widelcem przed sobą*
I TAK CIĘ ZŁAPIĘ!

No tak, jakby nie patrzeć, pozory rozmowy byly zachowane. to chrapanie tylko... trochę rozprawszalo

Moja wyobraźnia pracuje. Na wysokich obrotach nawet. Tylko moze nad zbyt wieloma rzeczami, ale dobrze jest, skoro jeszcze nie oszalałam.
...
A może to juz za mną? Nie wiem. Whatever.
Tyyy, jakie ty masz wymagania, hot!part, pervy, lovesexorgasmic, w ogole, aaaa, nie wiem.
*biega w kółko*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:25, 18 Lut 2009    Temat postu:

*włazi na żyrandol*
NIE ZŁAPIESZ!

Chrapanie było tylko chwilowe... Przerwał je histeryczny śmiech.

Nie, nie oszalałaś.

Hej, ja nic takiego nie powiedziałam! Ta tylko rzuciłam maleńkie hot!hasło....

*biega za vic*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:39, 18 Lut 2009    Temat postu:

*przynosi zapas widelcow i rzuca w Any na żyrandolu*
Nie mogę mieć aż takiego pecha, żeby żadnym nie trafić.
Trafię, because I'm talented

Aaaa, już się bałam. ale to dobsz, ze nie oszałałam

Małe hasło, a wiesz, ile ja mam do niego skojarzeń? :3

*przerwaca Any i się chichra*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:12, 18 Lut 2009    Temat postu:

Widelce łamią się w zetknięciu z moją skórą, nie wspominałam o tym wcześniej?

Myślę, że nasze skojarzenia są bardzo podobne.

*turla się po podłodze*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:20, 18 Lut 2009    Temat postu:

No, wiesz co? Czym ja mam rzucać? Mlotem pneumatycznym?
*patrzy na płyty na biurku*
*wen jej podpowiada*
HA!

...
Ogladalaś Pilę?
Naślę na ciebie Billy'ego

W to o skojarzeniach akurat nigdy nie wątpiłam.
Ale też masz tak dużo? ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:30, 18 Lut 2009    Temat postu:

A kto nie oglądał??

ŁAAAAAA!!!!!!!!!!

*zwiewa z wrzaskiem*


Jak popuszczę wodze wyobraźni, to owszem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:44, 18 Lut 2009    Temat postu:

Ey, nie bój się Billy'ego. Billeh to mój przyjaciel.
*rzuca Billy'emu piłeczkę*



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:23, 18 Lut 2009    Temat postu:

Ale on nie będzie mieszkał w naszym przyszłym wspólnym gniazdku, prawda?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:45, 18 Lut 2009    Temat postu:

Ale to dostanie wlasny maly pokoj (szafę?) i bd tam siedział i jeźdźił na rowerkuuu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:52, 18 Lut 2009    Temat postu:

Niech będzie szafa. Ale szczelnie zamknięta, dobrze?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:22, 20 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
Hilsonowe - owszem. Ale offy dot. Twojej wychowawczyni?

"hilsonowe" w tym znaczeniu, że są w FF Hilson
a poza tym to zawsze można wywalić te posty

***

any napisał:
No to co... czas na następną część.
I... ja z góry przepraszam... - za co, zobaczycie.
*zwiewa rączym pędem*

ANY!!! czy Ty mnie chcesz wykończyć???
w każdym razie rób tak dalej, a będziecie mieli pierwszy Horumowy pogrzeb


nie wiedział, w jaki sposób zacząć rozmowę
ekhem... ja bym się tam rozmową nie przejmowała...
...
...


Bo w końcu zachował się jak szczeniak: najpierw oznajmił przyjacielowi, że jest w nim zakochany, a potem, gdy uzyskał pewność, że nie może liczyć na jakąkolwiek wzajemność, wyjechał, zostawiając drugiego mężczyznę z mętlikiem w głowie.
od razu mówię, że się nie znam... ale szczeniaki w moim pokoleniu raczej nie dawały spokoju swoim sympatiom, nachodząc je wszędzie i ogólnie nękając je swoją osobą

Ale myliła się, z pewnością. On nie mógłby…
no co? zakochać się? przecież taką miałeś nadzieję, House, a teraz wątpisz...

Szczerze mówiąc, miał ochotę złapać stający w korytarzu wazon i roztrzaskać go sobie na głowie.
a to po to, żeby House mógł rzucić mu się na ratunek i może nawet rozpocząć sztuczne oddychanie
(i Wilson już by wiedział, czy mu się to podoba, czy nie )

Diagnosta cofnął się i wpuścił przyjaciela do mieszkania, rozważając w myślach, do czego to wszystko może prowadzić.
prosto do sypialni

nieco szczuplejszą od momentu, gdy widział ją po raz ostatni;
ehh, any, any...
czyżbyś sugerowała, że Wilson - wiedząc, że nikt nie czyha na jego lunche - w ogóle przestał je przygotowywać?

House natomiast czuł ogarniającą go z wolna senność
vicodin rzeczywiście musi osłabiać popędy... mieć obiekt swojego pożądania w zasięgu ręki i zasypiać...

House otworzył oczy i spojrzał na towarzysza z owym zainteresowaniem, które pojawiało się w jego wzroku, kiedy miał sposobność spotkania z cierpiącą na jakąś niezmiernie rzadką chorobę osobą.
...
A jego ręce ruszyły w kierunku onkologa, z zamiarem natychmiastowego zbadania, czy istnieją jakieś fizjologiczne objawy tej rzadkiej choroby.

Zebrał się w sobie. Powiedz coś, idioto!
- No więc… - zaczął

... "I haven’t had an orgasm in three months."

Dla bliższych znajomych Greg.
o ile mnie pamięć nie myli, tylko Stacy mówiła do House'a "Greg". I House sypiał ze Stacy... Czyli mamy zarys tego, jak można zostać "bliższym znajomym" House'a

To co byś zrobił?
...wybrał 3. opcję - Foreman, ręce, które leczą.

- Ty i twoja cholerna inteligencja – burknął niechętnie.
czy wraz z tymi słowami na jego policzkach pojawił się buraczkowy rumieniec?

Zrozumiał, że przyjaciel nie zamierza na razie drążyć tematu jego uczuć,
bo House wolałby podrążyć coś innego

Uczucie House’a było prawie namacalne
gdyby tylko ręce Wilsona znalazły się w odpowiednim miejscu, mógłby wykreślić słowo "prawie"

Pewności nie miał – bał się, że któregoś dnia może obudzić się ze świadomością, iż nie czuje nic.
mnie by to nawet do głowy nie przyszło - House by do tego nie dopuścił

Wiedział, jak bardzo zraniłoby to diagnostę
poor Jimmy

Cały problem z tobą jest taki, że kompletnie w siebie nie wierzysz – usłyszał. – Boisz się jakiejkolwiek odpowiedzialności, bo jesteś pewny, że coś skopiesz.
House, wyjąłeś mi to z ust

Pocałunek, który ich połączył, był dla House’a ziszczeniem wszystkich dotychczasowych snów
oj, to coś marne były te sny...

podążył za nim do sypialni.
a nie mówiłam, że takie właśnie jest miejsce docelowe?

...
chociaż... (wiem, jestem wredna, bo przecież tego właśnie chciałam ) znów po jednym pocałunku lądują w łóżku... A może by tak kiedyś jakiś fik z chodzeniem na randki, co?

- Muszę cię przetestować – odparł z błyskiem w oku Wilson. – Póki jeszcze jesteś na gwarancji.
OMG - to jest zajefajne, any
tylko czy Wilson przeczytał to, co było drobnym drukiem na dole strony? że Gwarancja nie obejmuje wad widocznych przy zakupie?

A idź do diabła!
co w języku House'a znaczy: "Skocz do sklepu po gumki"

Wilson uśmiechnął się diabolicznie.
oto i cały Wilson - w salonie: Aniołek, który się rumieni, a w sypialni...

po czym popchnął go lekko w kierunku łóżka.
o ile moje życie byłoby prostsze (a Gimme krótsze) gdybym kończyła w ten sposób erowe sceny... Może powinnam zacząć tak robić?


i co ja więcej mogę dodać? chyba już nic... PIĘKNE, any!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:56, 21 Lut 2009    Temat postu:

XIX
Huddy, Huddy! *crazy dance love* Squee, OTePeee!!! xDDD Kocham Cię, kocham, any. za mruu!Cuddy, która znowu robi za chłopca-na-posyłki/mediatora/sumienie/dobrego-ducha/rozum/pomysłową-Dorbromirę. xD

Cytat:
A gdybyś teraz skorzystała z czegoś, co od wieków nazywane jest kobiecą intuicją – zaczął z wahaniem – to jak określiłabyś jego stan emocjonalny względem mnie?
- Wilson zachowuje się jak zakochana nastolatka – uznała bez chwili zastanowienia.

Dialog tygodnia. xD

XX
Cytat:
Szczerze mówiąc, miał ochotę złapać stający w korytarzu wazon i roztrzaskać go sobie na głowie.

Mhm. Też coś. Z kolei mój House wiecznie marzy o roztrzaskiwaniu komuś wazonów na głowie, więc doszliby do porozumienia. xD

Cytat:
- House – podpowiedział mu usłużnie przyjaciel. – Dla bliższych znajomych Greg.



Cytat:
Pewności nie miał – bał się, że któregoś dnia może obudzić się ze świadomością, iż nie czuje nic. Wiedział, jak bardzo zraniłoby to diagnostę – był świadkiem jego załamania wywołanego odejściem Stacy.

Oj tak, Jimmy, to byłoby Worst Case Scenario.

Cytat:
W czekoladowych oczach migotały ciepłe ogniki.

Zamierzenie na pewno inne, ale nie mogłam się powstrzymac i tu głośno zawyłam. Moje skojarzenie jest ZUE, ale...
...
HARRY POTTER!!!

Cytat:
- Nawet mimowolnie jesteś diabelnie przekonujący.

Oj tak, House WSZYSTKICH do slashu przekona.
...
Zaraz, zaraz. To TEŻ mi się kojarzy...
...
MERLIN!!!

Cytat:
coraz większym zdumieniem obserwował poczynania onkologa, który przesuwał ustami po linii szczęki przyjaciela, podczas gdy jego dłonie znajdowały się niebezpiecznie blisko paska od spodni towarzysza.

kinky!Wilson? ... Coś mi tu nie pasuje. Bracie, czegokolwiek się naćpałeś, uważaj z tym na granicy.

Cytat:
- Wiesz, że nie będę prosić? – wydyszał.
Wilson uśmiechnął się diabolicznie.
- A to się dopiero okaże – szepnął przyjacielowi prosto do ucha, po czym popchnął go lekko w kierunku łóżka.

seme!Wilson WTF?!

Ogólny LOL. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:26, 22 Lut 2009    Temat postu:

Richie napisał:
a poza tym to zawsze można wywalić te posty

O nie! Skoro już są, to niech zostaną. Toż to by było niszczenie historii forum!

Richie napisał:
w każdym razie rób tak dalej, a będziecie mieli pierwszy Horumowy pogrzeb

Hej, to może warto się pokusić...? Dla takiej uroczystości...

Richie napisał:
ale szczeniaki w moim pokoleniu raczej nie dawały spokoju swoim sympatiom, nachodząc je wszędzie i ogólnie nękając je swoją osobą

Widzisz, w Twoim pokoleniu. Pokolenie House'a i Wilsona ma przyzwyczajenia starsze o jakieś 10-15 lat.

Richie napisał:
przecież taką miałeś nadzieję, House, a teraz wątpisz...

No bo House jest przekonany, że jego kochać się nie da...

Richie napisał:
czyżbyś sugerowała, że Wilson - wiedząc, że nikt nie czyha na jego lunche - w ogóle przestał je przygotowywać?

Prędzej - kupować.

Richie napisał:
mieć obiekt swojego pożądania w zasięgu ręki i zasypiać...

Oto mamy przykłąd zwycięstwa biologii nad chemią.

Richie napisał:
... "I haven’t had an orgasm in three months."

Ten fik był taaaaaaaaaaaaaki głupi...

Richie napisał:
Czyli mamy zarys tego, jak można zostać "bliższym znajomym" House'a

I znów Ty jako pierwsza zauważyłaś ten podtekst!

Richie napisał:
czy wraz z tymi słowami na jego policzkach pojawił się buraczkowy rumieniec?

On tam wisiał przez cały czas. Teraz mógł się jedynie pogłębić.

Richie napisał:
gdyby tylko ręce Wilsona znalazły się w odpowiednim miejscu, mógłby wykreślić słowo "prawie"

Yyyygrbrwr...

Richie napisał:
A może by tak kiedyś jakiś fik z chodzeniem na randki, co?

Droga wolna.
Ja po prostu nie potrafię wyobrazić sobie chłopców w garniakach w restauracji, trzymających się dykretnie za ręce!

Richie napisał:
tylko czy Wilson przeczytał to, co było drobnym drukiem na dole strony?

Przecież to Wilson, na pewno przeczytał! A teraz chciał sprawdzić, czy mechanizm wewnętrzny działa jak powinien.

Richie napisał:
Może powinnam zacząć tak robić?

Nie ma mowy! Teraz, skoro ujawniłaś już swój zuy talent, wszyscy uznaliby Cię za dezertera.

Dzięki, Richie.


Katty napisał:
która znowu robi za chłopca-na-posyłki/mediatora/sumienie/dobrego-ducha/rozum/pomysłową-Dorbromirę. xD

...i Anioła Stróża o wyjątkowo ciętym języku.

Katty napisał:
Z kolei mój House wiecznie marzy o roztrzaskiwaniu komuś wazonów na głowie, więc doszliby do porozumienia.

Ale niestety, po tygodniu utonęliby w skorupach pozostałych po setkach wazonów.

Katty napisał:
Oj tak, Jimmy, to byłoby Worst Case Scenario.

Bo Jimmy zawsze widzi tylko jasne strony...

Katty napisał:
HARRY POTTER!!!

WTF?!

Katty napisał:
Oj tak, House WSZYSTKICH do slashu przekona.

Ciebie nie.

Katty napisał:
MERLIN!!!

ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

Katty napisał:
Bracie, czegokolwiek się naćpałeś, uważaj z tym na granicy.

Ależ Wilson nigdzie się nie wybiera. Po jakie licho, skoro wszystko, czego potrzebuje, ma obok?


Katty napisał:
WTF?!

To, co widzisz.

Katty napisał:
Ogólny LOL. xD

I love you, too.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:47, 22 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:

...i Anioła Stróża o wyjątkowo ciętym języku.

Może być. xD *próbuje nie wyobrazić sobie Cuddy w wersji wing!porn*

any napisał:
Ale niestety, po tygodniu utonęliby w skorupach pozostałych po setkach wazonów.

Ale z kolei dzięki nim wzrosłaby sprzedaż wazonów i kryzys gospodarczy zostałby zażegnany. xDDD

any napisał:
WTF?!

Eeej, no bo to o Dropsie wiecznie było, ze ma "iskierki w oczach".
...
Względnie zamiast HP mogłabym jeszcze wrzasnąć "Magda M."!

any napisał:
Ciebie nie.

Mnie nikt nie musi przekonywać. xD

any napisał:
ŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

W jakim sensie to "łaa"? Slashu? Legend arturiańskich? Czy serialu? Bo jeśli serialu to się zgadzam, najbardziej slashowy serial w historii. Merlin/Arthur tam nawet SMOK slashuje, jak to ujęła Kaś. xD

any napisał:
Ależ Wilson nigdzie się nie wybiera. Po jakie licho, skoro wszystko, czego potrzebuje, ma obok?

...
To był cytat ze "Scoop".

any napisał:
To, co widzisz.

W ŻYCIU nie uwierzę w seme!Wilson. Chyba śnisz. I pff.

any napisał:
I love you, too.

... Idjit.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Nie 17:52, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:15, 22 Lut 2009    Temat postu:

any napisał:
O nie! Skoro już są, to niech zostaną.

Są pod Twoim fikiem, więc rób z nimi, co chcesz

any napisał:
Hej, to może warto się pokusić...? Dla takiej uroczystości...

taaa... plus to, że kiedyś z Nareniką uzgodniłam, że na moim pogrzebie muszą się pojawić Hju i RSL, no i oczywiście domagam się ich kissa nad moją otwartą trumną

any napisał:
No bo House jest przekonany, że jego kochać się nie da...

niech by tylko zajrzał na nasze forum...

any napisał:
Prędzej - kupować.

kupować czy przygotowywać... bo już mi się fiki mieszają

any napisał:
Ten fik był taaaaaaaaaaaaaki głupi...

serio? a ja go koffam... *sniff*

any napisał:
I znów Ty jako pierwsza zauważyłaś ten podtekst!

aaaaaaaaaaaaaa... telepatia ^^
(gaaad, any, ja bym na takie powiązanie nie wpadła przy pisaniu fika )

any napisał:
On tam wisiał przez cały czas. Teraz mógł się jedynie pogłębić.

żeby tylko Jimmy nie dostał wylewu...

any napisał:
Yyyygrbrwr...

słucham? co mówiłaś?

any napisał:
Ja po prostu nie potrafię wyobrazić sobie chłopców w garniakach w restauracji, trzymających się dykretnie za ręce!

damn... czytałam coś takiego i mam to na kompie, ale nie mogę sobie przypomnieć jak się to to nazywało...
a co do Twoich problemów z wyobraźnią... Kolejna część Gimme powinna trochę przybliżyć ten obraz (pomijając kwestię dyskrecji)

any napisał:
A teraz chciał sprawdzić, czy mechanizm wewnętrzny działa jak powinien.

yeah... "hydraulika" jak w One Step...

any napisał:
Nie ma mowy! Teraz, skoro ujawniłaś już swój zuy talent, wszyscy uznaliby Cię za dezertera.

zapomniałaś, że zabiłaś moją erową wenę... No nic, zobaczymy jak to wyjdzie w Gimme, part 26'b'

cała przyjemność po mojej stronie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanea
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:06, 24 Lut 2009    Temat postu:

*komentarz konstruktywny* Łaaał *komentarz konstruktywny*

Cytat:
Pocałunek, który ich połączył, był dla House’a ziszczeniem wszystkich dotychczasowych snów. Pragnienie dotyku ust przyjaciela, jego dłoni i ciała, wreszcie stało się rzeczywistością.


Och, Wilson i House wreszcie razem *rozpływa się*.

Cytat:
- Wiesz, że nie będę prosić? – wydyszał.
Wilson uśmiechnął się diabolicznie.
- A to się dopiero okaże – szepnął przyjacielowi prosto do ucha, po czym popchnął go lekko w kierunku łóżka.


Kończenie w takim momencie to czysta złośliwość [chyba, że chcesz gwałtownie zmniejszyć populację Ziemii]. Liczę na ciąg dalszy w następnym rozdziale . Bardzo dokładny ciąg dalszy.

W każdym razie... Życzę obfitego Wena.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:05, 25 Lut 2009    Temat postu:

Kocham konstruktywne komentarze. Głównie dlatego, że sama nie posiadłam zdolności klecenia takowych.

A na ciąg dalszy tego, z góry mówię - nie ma co liczyć. *zawstydzony*
Jestem totalnym erowym beztalenciem, zresztą nie ciągnie mnie do pisania tego.

CO do Wena, którego mi życzysz - jest pilnie poszukiwany! Nie chodzi już o tego fika, ponieważ zakończyłam go dawno temu, ale o "No difference". Stworzyłam 75% następnej częsci i utknęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sanea
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:21, 28 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
A na ciąg dalszy tego, z góry mówię - nie ma co liczyć. *zawstydzony*
Jestem totalnym erowym beztalenciem, zresztą nie ciągnie mnie do pisania tego.


Znaczy czego? Postaram się nie rzucić z rozpaczy z balkonu *szykuję się do lotu swego życia*.

Cytat:
CO do Wena, którego mi życzysz - jest pilnie poszukiwany!


Od zawsze wiedziałam, że Wen to paskudne stworzenie. Cóż, kiedyś wróci


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:38, 01 Mar 2009    Temat postu:

Sanea napisał:
Znaczy czego?

No tego, tego.

Mam nadzieję, że jeszcze żyjesz...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:16, 09 Mar 2009    Temat postu:

Hm.
Wszystko ma swój koniec.

Ostatnią część fika, do którego najbardziej się przywiązałam, dedykuję sobie.
*składa sobie po cichu życzenia*

Hope you like it.


XXI

Kiedy House otworzył oczy, za oknem było jeszcze ciemno, choć gdzieś w dali mógł zauważyć powoli szarzejące już niebo. Nie poświęcił jednak budzącemu się ze snu światu więcej niż dwie sekundy. Odwrócił głowę w lewą stronę, by spojrzeć na zjawisko o wiele bardziej pasjonujące.
Zaledwie trzydzieści centymetrów dalej znajdowała się twarz Jimmy’ego. JEGO Jimmy’ego. Zapatrzył się w zatopione w poduszce oblicze. Czoło przyjaciela przysłoniły kosmyki potarganych włosów, powieki spoczywały spokojnie, rzęsy rzucały cienie na policzki. Wilson wyglądał jak młody chłopak – rozbrajająco… i pięknie. Na samo wspomnienie widoku jego wspaniałego ciała z delikatnie rysującymi się pod jasną skórą mięśniami, na twarz mężczyzny wypłynął uśmiech. Minionej nocy James robił wszystko, byle tylko pokazać House’owi jak bardzo mu na nim zależy.
A raczej, jak bardzo chce by mu tak mocno zależało – pomyślał z lekką melancholią. Nie był głupi, widział niepewność na twarzy swojego kochanka, maskowaną uśmiechem i gestami.
Ale to Wilson pierwszy do niego przyszedł i to on podjął decyzję – więc diagnoście pozostawało tylko prosić los, by ta niepewność zniknęła jak najszybciej. Chciał być dobrej myśli, z całego serca pragnął uwierzyć, że wszystko się ułoży, ale doświadczenia życiowe nie pozwalały mu na bezgraniczne szczęście. Jak napastnicy nawiedzały go obrazy, w których Wilson mówił, że się pomylił albo co gorsza, odchodził bez słowa. Widział czekoladowe oczy patrzące na niego z odrazą i wrogością. Widział jak usta, które tej nocy całował po raz pierwszy, układają się w słowa „Do widzenia”. Przed oczami stawały mu tysiące sytuacji związanych z utratą jedynej osoby, którą był zdolny pokochać. Ogarnęło go lodowate uczucie paniki. Teraz, gdy zakosztował już rajskiego owocu, wiedział, że nie umiałby bez niego żyć. A przecież Wilson mógł zostawić go w każdej chwili…
- Nawet tak nie myśl – usłyszał wypowiedziane twardym półszeptem słowa.
Odwrócił się, by spojrzeć na wpatrującego się w niego z uwagą mężczyznę. Czy to możliwe, by zaczął mówić do siebie, a Wilson to wszystko słyszał?
- Skąd niby wiesz… - zaczął burkliwym tonem.
- Wystarczyło na ciebie spojrzeć – wymruczał miękko onkolog. – Nigdy bym tego nie zrobił – dodał, kładąc głowę na piersi przyjaciela.
House prawie odruchowo wtulił twarz w miękkie, pachnące ziołowym szamponem włosy.
- Można wiedzieć, dlaczego?
- Już raz cię straciłem. Nie zniósłbym kolejnych trzech miesięcy.
Chciał mu wierzyć. Naprawdę chciał. Lecz jakiś niezidentyfikowany lęk wciąż ściskał go za serce. Poczuł jak głowa onkologa podnosi się, a sam mężczyzna zagląda mu w oczy.
- Co się dzieje?
- Nie wierzę, że może ci zależeć – wyrwało mu się.
Wilson miał pełne prawo, by się rozgniewać, a przynajmniej zirytować. Jednak zamiast tego ogarnęła go fala czułości. Czyżby House aż tak bał się odrzucenia?
- Sam nie mogę w to uwierzyć – odpowiedział, nie spuszczając oczu z twarzy diagnosty. – Ale możesz być pewien, że gdyby było inaczej, leżałbym teraz sam, w swoim łóżku. I przede wszystkim nie uważałbym siebie za idiotę – dodał z nutką humoru.
- A uważasz? – odpowiedź przyjaciela na tyle uspokoiła House’a, że podjął żart.
- W końcu tylko idiota może kochać kogoś takiego jak ty, nie?
- Zamknij się – burknął mężczyzna, choć ton jego głosu był podejrzanie miękki.
Wilson w milczeniu wrócił do poprzedniej pozycji. Po chwili poczuł, jak równomierne ruchy klatki piersiowej kochanka kołyszą go do snu.

House objął onkologa ramieniem. Czy ktoś, kto kłamie, mógłby tak beztrosko spać? Oddech przyjaciela zdawał się z wolna go uspokajać, aż w końcu wszystkie czarne myśli zaczęły znikać. Złożył delikatny pocałunek na czole przyjaciela, dziękując losowi, że śpi on kamiennym snem i przymknął oczy.
Z radością odnotował, że dotychczasowa niepewność się ulotniła. Wilson był tutaj i najwyraźniej nie zamierzał odchodzić. W słowach onkologa brzmiało spokojne zdecydowanie, które utwierdzało House’a w przekonaniu, że może wreszcie i dla niego los przeznaczył nieco szczęścia. Szkoda tylko, że tak późno…
Kretyn – zganił sam siebie. Jeszcze ci mało? Przed nimi miesiące, lata… Obiecał sobie, że ich nie zmarnuje. Że zrobi wszystko, by Jimmy nie żałował swojej decyzji.

***

Diagnosta dotrzymał postanowienia.

Mijały dni, a Wilson tylko upewniał się, iż dobrze zrobił, stawiając wszystko na jedną kartę.
Życie u boku House’a dostarczało mu coraz to nowych wrażeń i doświadczeń. Uczył się dzielić z drugim mężczyzną każdą chwilę, każdą troskę i każdy uśmiech. I nie chciał nic zmieniać.

Kiedy pod koniec lutego, w czasie robienia porządku w swoich rzeczach, wpadła mu w ręce bożonarodzeniowa kartka z mnóstwem namalowanych gwiazdek Dawida, zapatrzył się w nią z uśmiechem, wspominając minione tygodnie. Czas płynął teraz szybko i bezboleśnie. Pacjenci z oddziału onkologicznego bez trudu zauważyli, że doktor Wilson znów chodzi uśmiechnięty i dla każdego znajdzie chwilę na rozmowę. Dzieci uwielbiały go, dorośli ufali we wszystkim jego opiniom. Ale, przynajmniej na razie, tylko on i pewien niebieskooki lekarz z tego samego piętra wiedzieli, co stoi za powrotem dobrego nastroju młodego mężczyzny.

Wilson wraz z każdym nastającym dniem dziękował losowi za to, co od niego otrzymał.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mieszka z człowiekiem – zagadką. Z mężczyzną, który jednego dnia sypie głupimi dowcipami jak z rękawa, a drugiego potrafi przesiedzieć bez ruchu cały wieczór. Mimo to (a może właśnie dlatego?) pokochał House’a. i choć nadal wątpił, czy gdyby pół roku temu przyjaciel pierwszy nie przyznał się do tego, co czuje, to teraz byliby ze sobą, wiedział, że w każdym momencie z zupełną szczerością może powtórzyć swoje słowa sprzed kilku tygodni: „Bez ciebie moje życie nie byłoby nic warte”. W ramionach House’a znalazł, jakkolwiek tandetnie by to nie brzmiało, spokój, poczucie bezpieczeństwa, którego szukał od lat…
Chociaż nie zawsze było bezpiecznie. Parsknął śmiechem na wspomnienie sytuacji sprzed kilkunastu dni. Oglądał telewizję, kiedy z łazienki dobiegł go głos kąpiącego się diagnosty:
- Kochanie, umyjesz mi plecy?
Wznosząc oczy do nieba, poczłapał do źródła wołania. House, szczerząc zęby, wręczył mu gąbkę.
- Czas zapłacić za dzisiejszą noc.
Gdy Wilson, ledwie hamując się przed dosadną odpowiedzią, podjął próbę wepchnięcia przyjacielowi gąbki w usta, rozległ się plusk i po ułamku sekundy onkolog leżał górną połową ciała w wannie. Minęła dłuższa chwila zanim opuściła go żądza mordu (House obiecał odkupić zniszczony przez wodę krawat) i mógł szczerze się roześmiać, wtulając twarz w mokre ramię towarzysza.

Z House’em nuda była niemożliwa.

Od kilku dni widywali się tylko rano – diagnosta pracował nad wyjątkowo ciężkim przypadkiem młodego chłopaka, którego organy po kolei odmawiały funkcjonowania; całymi godzinami przesiadywał przed swoją tablicą pokrytą setkami skojarzeń i symptomów, podczas gdy jego załoga wykonywała najróżniejsze testy i starała się utrzymać chorego przy życiu. Dlatego Wilson ze zdziwieniem odnotował dźwięk obracanego w zamku klucza, choć była dopiero dziewiętnasta.

Wystarczyło jedno spojrzenie na wchodzącego lekarza, by domyślić się nowin, które przynosił. Onkolog obserwował, jak przyjaciel zrzuca na podłogę plecak i siada obok niego na kanapie. W milczeniu podał House’owi puszkę piwa i dopiero wtedy spytał:
- Nie żyje?
- Osiemnasta dwanaście – padła odpowiedź.
Diagnosta mówił matowym, wprost chorym ze zmęczenia głosem. Brzmiała w nim także gorycz porażki – ten doskonały specjalista nigdy nie mógł pogodzić się z utratą pacjenta. Puszka została szybko opróżniona. Wilson z pewnym wahaniem przysunął się do przyjaciela i oparł brodę na jego ramieniu.
- Zrobiłeś, co mogłeś.
- Wiem – odparł krótko House. – I właśnie to mnie wnerwia. Że zrobiłem wszystko, a to nic nie dało.

Wiedział, że żadne słowa tu nie pomogą. Przyjaciel sam musi uporać się z własnym rozgoryczeniem. Przygotowując się na długi wieczór spędzony na kanapie, pocałował drugiego mężczyznę delikatnie w szyję. Poczuł obejmujące go ramię. Zapadło milczenie – zdrowe, oczyszczające milczenie – które miało umożliwić House’owi powrót do równowagi psychicznej.

Wraz z upływem czasu jego napięte mięśnie powoli się rozluźniały. Szturchnął lekko drzemiącego już obok kochanka.
- Idziemy spać.
Wilson obrzucił go uważnym spojrzeniem, wyraźnie się uspokoił i ruszył w kierunku łazienki. Kiedy po krótkim prysznicu dotarł do sypialni, zastał diagnostę stojącego pośrodku pokoju z wyrazem dziwnego zadowolenia na twarzy.
- Mark.
- Co? – zaniepokoił się. – Bredzisz.
- Miał na imię Mark. Zapamiętałem to. Przez ciebie.
Wilson przewrócił oczami i wsunął się pod kołdrę.
- Tak, to powód, żeby mnie zabić. Gaś światło.
Pokój zalała ciemność. Usłyszał skrzypienie sprężyn i po chwili House leżał obok niego.
Sekundę później wtulił się w kochanka w sposób, jaki oboje najbardziej lubili – z głową pomiędzy brodą a obojczykiem House’a. Diagnosta jednak nie planował spać.
- Zapamiętałem imię pacjenta – biadolił. – Co ty ze mną zrobiłeś…
- Na litość boską, tak bardzo ci to przeszkadza?
- Nie – odparł po namyśle. – Po prostu lubię cię wkurzać.
Wilson zastanawiał się przez moment, czy nie obdarzyć przyjaciela szturchnięciem, ale ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru – nie chciało mu się zmieniać ukochanej pozycji. Rozkoszował się ciepłem bijącym od ciała drugiego mężczyzny, kiedy dobiegł go niewyraźny głos:
- Dziękuję, Jimmy.
Nie wiedział, czy Gregowi chodziło o wpojenie mu podstawowych zasad dotyczących bycia człowiekiem, o dzisiejszy wieczór, czy może o całokształt ich wspólnego, dwumiesięcznego życia. W odpowiedzi objął tylko mocniej przyjaciela.
Ich następne słowa padły jednocześnie.

- Na pewno nie żałujesz?
- Dobrze, że wtedy przyszedłem.
House parsknął krótkim śmiechem.
- Jak zawsze diabelnie zgodni.
Wilson też się śmiał. Cicho, długo i szczęśliwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
Strona 19 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin