Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

I don't wanna miss a thing /u/
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
eletariel
Elf łotrzyk


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 1877
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:23, 18 Lis 2008    Temat postu:

No niby tak prawda z tymi rozwodami, ale przecież pamietamy, że jego tzrecie małżeństwo zakończyło się nie z jego winy:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:43, 18 Lis 2008    Temat postu:

Ale gdyby jego trzecia żona nie chciała rozwodu i chciała tylko żyć szczęśliwie u boku Wilsona, prędzej czy później i tak wzięliby rozwód, tylko że z winy Wilsona... xD No bo on by nie wytrzymał zbyt długo w usankcjonowanym związku, no.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:04, 18 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Richie, na litość boską... To miało być romantyczne...

tak właśnie czułam, ale i tak nie mogłam się powstrzymać

any napisał:
Gniewałby się przez 3 miesiące, a potem byłby happy end!

tylko pod warunkiem, że "ojciec" House'a przekręciłby się wcześniej

any napisał:
Tak, bo Wilson z pewnością został zmuszony do tego małżeństwa.

zmusiło go do tego poczucie obowiązku... w końcu skoro mógł pomóc komuś w zdobyciu Zielonej Karty...
(a miałam na myśli pielęgnierki )

any napisał:
Pozostawiam to Twojej wyobraźni
Obawiam się, że mój wiekowy komputerek by tego nie wytrzymał...

wiesz, że moja wyobraźnia potrzebuje czasem świeżej krwi...
zawsze możesz wysłać skany rękopisu w kafejce, a ja je przepiszę i wrzucę na forum

any napisał:
czekałam, czy ktoś to zauważy ^^

moje sensory są wyczulone na wszystko, co daje nadzieję na happy enda

any napisał:
I znów pewnego rodzaju telepatia (zaznaczam, nie dotycząca Hilsona), przekonasz się o tym w części bodajże 8 czy 9, którą wczoraj pisałam.

omg... jak Ty to robisz, że piszesz w takim tempie??? ja też chcę...
ale... ale... NIE, może przeczucia są zbyt złe, żeby je tu opisać...

any napisał:
Hej, hej! Wilson tak naprawdę myśli!

widać żadna żona mu nie powiedziała, że nie podoba jej się, ile czasu Wilson spędza u House'a

any napisał:
House też o czymś takim wspomni chyba w następnej (albo w jeszcze następnej) części.

czyli znowu telepatia...

any napisał:
Ostatnio skończył mi się syropek na pamięć...

to zapisz sobie, żebyś nie zapomniała

any napisał:
Bardzo możliwe, że 22 grudnia ten fik się będzie jeszcze ciągnął, więc kto wie...

myślałam o ich 22. grudnia... Właśnie - w jakiej porze roku dzieje się ten fik?

mari napisał:
Czyli nie myliłam się zanadto, wierząc, że House potrzebuje tylko odpowiedniej motywacji i stać jest go nawet na kolację z kwiatami xD

i stać go nawet na perwersyjny deser... o ile Wilson wcześniej skoczy pod prysznic...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:09, 18 Lis 2008    Temat postu:

Podoba mi się pokazałaś ,że to House go kocha i chce być z nim.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:25, 19 Lis 2008    Temat postu:

marengo napisał:
No bo on by nie wytrzymał zbyt długo w usankcjonowanym związku, no.

Chyba nie trzeba tłumaczyć dlaczego? Trzeba? No bo przecież on przez te związki z kobietami chciał uciec od swojego prawdziwego uczucia - do House'a ^^ Ale z każdym małżeństwem widział, że niestety, kocha tylko House'a, stąd więc kolejne rozstania. I jestem przekonana, że poprosił swoją ostatnią żonę o rozwód, dał jej spory "spadek", a w zamian mógł rozgłaszać, że to ona go zostawiła, bo bał się, co ludzie pomyślą, jeśli zobaczą, że wszystkie 3 małżeństwa rozpadły się z jego winy

Richie napisał:
tak właśnie czułam, ale i tak nie mogłam się powstrzymać

Ty trywialisto
Richie napisał:
tylko pod warunkiem, że "ojciec" House'a przekręciłby się wcześniej

Przekręciłby się. Los sprzyja Hilsonowi. A dla świata to tylko lepiej by było, gdyby ten idiota zdechł wcześniej.
Richie napisał:
zmusiło go do tego poczucie obowiązku... w końcu skoro mógł pomóc komuś w zdobyciu Zielonej Karty...

Myślisz, że jego poczucie obowiązku sięga aż tak daleko?
Richie napisał:
wiesz, że moja wyobraźnia potrzebuje czasem świeżej krwi...
zawsze możesz wysłać skany rękopisu w kafejce, a ja je przepiszę i wrzucę na forum

Twoja wyobraźnia niech się zajmie godzeniem chłopców w Gimme..! *patrzy groźnie*
A myślisz, że kafejkowe komputery by to wytrzymały?
Richie napisał:
moje sensory są wyczulone na wszystko, co daje nadzieję na happy enda

Chwali to się, chwali...
Richie napisał:
omg... jak Ty to robisz, że piszesz w takim tempie??? ja też chcę...

przestań, to już mania...
I nas nie da się porównać, bo bezapelacyjnie jakość Twoich fików jest o 700% lepsza od moich, więc nie narzekaj
Richie napisał:
ale... ale... NIE, może przeczucia są zbyt złe, żeby je tu opisać..

No opisz, opisz!
Richie napisał:
widać żadna żona mu nie powiedziała, że nie podoba jej się, ile czasu Wilson spędza u House'a

Powiedziała mu na pewno nie raz, ale on się przed samym sobą wytłumaczył, że przecież są PRZYJACIÓŁMI.
Richie napisał:
czyli znowu telepatia...

amazing...
Richie napisał:
to zapisz sobie, żebyś nie zapomniała

Zgubię karteczkę.
Richie napisał:
myślałam o ich 22. grudnia... Właśnie - w jakiej porze roku dzieje się ten fik?

Przełom lata i jesieni... Cóż, do grudnia niedaleko.

motylku, bo House potrafi kochać Naprawdę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:53, 19 Lis 2008    Temat postu:

Na zdrowie
Dziś nieco optymistyczniej


III

- Nowotwór? To niemożliwe!
- Dałbym głowę, że kiedy zaczynaliśmy tę rozmowę to ja byłem lekarzem i wiedziałem trochę więcej na temat nowotworów niż pani.
- Proszę… proszę mówić.
- To, co podejrzewał u pani syna lekarz pierwszego kontaktu, czyli problemy w korzonkami nerwowymi, okazało się być mięsakiem. Umiejscowiony tuż za lewą nerką, przytulił się do niej, było mu ciepło i wygodnie, więc szybko urósł. Czekamy jeszcze na ostateczne wyniki badań, ale najprawdopodobniej jest niepromienioczuły, dlatego pozostaje nam spróbować usunąć go operacyjnie, a potem ewentualnie rozpocząć chemioterapię.
- Boże. Czy on z tego wyjdzie?
- Każdy guz złośliwy to rosyjska ruletka… o zawyżonym poziomie trudności. Kiedy skompletujemy już wszystkie badania, przyślemy tu onkologa z prawdziwego zdarzenia, żeby wszystko wam wyjaśnił.
Szczupła, wątła blondynka w średnim wieku zdołała tylko skinąć głową. Usłyszana przed chwilą wiadomość całkowicie wytrąciła ją z równowagi. Jej szesnastoletni syn właśnie chwiał się na granicy życia, a ona nie mogła nic na to poradzić.
Chciała, żeby ten mało sympatyczny, ale niewątpliwie znający się na medycynie lekarz już odszedł, żeby mogła zajrzeć do Waltera… przytulić go jak wtedy, gdy był małym chłopcem.
- Chyba powinnam do niego pójść – wstała niepewnie.
Doktor skinął głową.
- Jak pani uważa. Ale spokojnie, kiedy uznamy, że powinniście zacząć się żegnać, damy wam znać. Na razie wszystko może się zdarzyć.

Kiedy kobieta odeszła, House bez wahania wkroczył do gabinetu Wilsona. Nawet jeśli czuł lęk przed spotkaniem z przyjacielem, nie dał tego po sobie poznać.

- Musisz być w gotowości. Mamy mięsaka. – oznajmił.
Wilson podniósł głowę, na jego twarzy malowała się lekka frustracja; zupełnie nie wiedział, jak się zachować. Po tym, co usłyszał poprzedniego wieczoru, nie miał pojęcia, jak dalej będą wyglądać stosunki pomiędzy nim i House’m.
- Skoro już go zdiagnozowaliście, to czemu…
- Bo teraz badamy, czy jest operacyjny. Jeśli okaże się, że nie, to musisz walnąć przed matką chłopaka wykład na temat chemioterapii, procentowych szans, i tak dalej, i tak dalej…
Pokiwał głową.
- W porządku. Kiedy będziecie mieć wyniki?
House zerknął na zegarek.
- Najlepiej chodź ze mną do laboratorium, powinni już kończyć.

Wyszli z gabinetu w milczeniu, które strasznie ciążyło Wilsonowi. To nie była zdrowa, przyjacielska cisza. To było nieodzywanie się spowodowane lękiem przed zahaczeniem o temat tabu, jakim stała się ich ostatnia rozmowa.

Przepuścił House’a w drzwiach, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie między nimi tak jak dawniej.
- I co?
- Wszystkie badania są jednoznaczne, to mięsak, ale chłopak ma szczęście, ponieważ da się go zoperować. Urósł w dobrym miejscu, zaczął wcześnie uciskać nerkę, więc można było go zdiagnozować w odpowiednim czasie. Stadium dość wczesne, toteż ryzyko przerzutów jest niewielkie – odpowiedziała Cameron znad mikroskopu. – Tam masz zdjęcie rentgenowskie, gdybyś chciał rzucić okiem.
House spojrzał na nie krótko i skinął głową.
- Dobra. Zorganizuj salę i chirurga. Ty – zwrócił się do Wilsona – powinieneś być obecny podczas operacji.
- Wiem. Będę – odpowiedział. – Cameron, daj mi znać, kiedy ustalisz termin. To co, nie mam tu już nic do roboty? – spytał, kierując się do wyjścia.
- Widocznie nie. Wracaj do swoich papierków – powiedział House, wychodząc za nim, z lekką nutką zgryźliwości. – Ja musze jeszcze powiadomić matkę chłopaka, bo Foreman i Chase zginęli gdzieś w przychodni.
- Pójdziemy razem – stwierdził Wilson. – Chyba lepiej dla niej będzie jeśli ilość rozmów z tobą ograniczy do minimum.
- Jak chcesz.

Kierując się w stronę sali chorego, House zastanawiał się, czemu Wilson zachowuje się tak normalnie, że aż dziwnie. Jeśli nie chce rozmawiać o wczorajszym wydarzeniu, to znaczy, że budzi ono w nim sprzeczne emocje. Gdyby było inaczej, doktor wszystko-dopięte-na-ostatni-guzik sam zainicjowałby rozmowę, by rozwiać wszelkie wątpliwości przyjaciela. Skoro było inaczej… diagnosta uznał to za dobrą przesłankę.
Pager Wilsona zapikał.
- Sala umówiona na jutro, na dziesiątą – oznajmił po przeczytaniu wiadomości.
- Ok. możemy przekazać radosną nowinę – stwierdził House, otwierając drzwi do sali. – Przyprowadziłem nasze cudowne dziecko onkologii, czeka na korytarzu – obwieścił.
Zdenerwowana i zaniepokojona do granic możliwości kobieta podała rękę Wilsonowi, który spojrzał na House’a z miną „jedno słowo a zginiesz” i zaczął spokojnym głosem wyjaśniać sytuację.

Diagnosta siedział cicho i ukradkiem go obserwował.

Patrzył na idealną sylwetkę wysokiego, szczupłego i wciąż młodego mężczyzny; na jego mocne, ale zarazem delikatne dłonie, pokryte jasną, prawie białą skórą; na podwinięte rękawy beżowej koszuli; na nieodłączny krawat, który tylko dodawał Wilsonowi swoistego uroku; na nieco już potarganą czuprynę w kolorze dębu – wciąż bez śladu siwizny; na spokojne, ciemne oczy, które od zawsze stanowiły dla niego zagadkę – tak bardzo pragnął dowiedzieć się, co skrywa ta czekoladowa głębia.
Słuchał z początku opanowanego, rzeczowego tonu głosu, który w miarę trwania rozmowy przechodził w bardziej przyjacielski, gdy onkolog zapewniał, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, że trzeba być dobrej myśli.
Kochał tego człowieka całym sobą. Cieszył się, że ich relacje nie uległy gwałtownemu pogorszeniu, bo przecież gdyby Wilson starał się go unikać, to zaraz po wizycie w laboratorium umknąłby do swojego gabinetu, prawda? Więc może to wszystko jakoś się potoczy…

Przywołał się do porządku, gdy zobaczył, że pani Niepamiętałnazwiska ściska w podziękowaniu dłoń jego przyjaciela, przesyła skinięcie głową w kierunku samego diagnosty, a potem wraca do sali, w której leżał jej syn.

Zostali sami. Wilson wpatrywał się z lekkim zmieszaniem w czubki własnych butów, natomiast House niewiele myśląc, spytał:
- Jak ci idzie babranie się w papierkowej kupie?
- Już prawie skończyłem – odpowiedział z nieskrywanym triumfem w głosie.
- A co byś powiedział na oblanie tego? Powiedzmy dziś wieczorem u mnie.
Onkolog potrząsnął głową.
- Wybacz, ale nie dzisiaj. Chcę to wreszcie zakończyć, zostały mi jeszcze karty chorób pacjentów z poprzedniego miesiąca.
- Ok – zgodził się szybko. Nie chciał naciskać.
-Ale wiesz…- dodał Wilson, uśmiechając się niepewnie. – Jeśli będzie ci się nudziło, zawsze możesz pozatruwać atmosferę w moim gabinecie.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty – odpowiedział na pozór obojętnie. - Więc kto wie… Dobra, lecę pognębić Cuddy o zgodę na operację.
- To na razie.
Odwrócił się i ruszył w kierunku windy. Na jego ustach gościł uśmiech.
Nie straciłem go.
Nie mógł wiedzieć, że twarz Wilsona ma identyczny wyraz dokładnie z tego samego powodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:46, 19 Lis 2008    Temat postu:

No i jest! Pięknie any, dajesz nam chwilę spokoju przed burzą, co? Aż się boję domyślać, co biednemu Grzesiowi jeszcze wysmażysz.

No to kolejny wieczór zarezerwowany na rozmyślania czym go jeszcze podręczysz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:10, 19 Lis 2008    Temat postu:

Burzą..?
Nie, raczej nie.
Będzie jeden spory piorun, a potem nastanie cisza.
Co prawda, niekoniecznie ta zdrowa.. no ale mniejsza z tym ^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Śro 19:10, 19 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:22, 19 Lis 2008    Temat postu:

co za optymistyczna nadzeja na ich stosunki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:30, 19 Lis 2008    Temat postu:

Szczerzę się jak ciołek po przeczytaniu tej części Ale mam drapiące w śledzionę wrażenie, że to tylko jest po to, by uśpić naszą czujność. Na pewno szykujesz jakąś bombę że nam buty spadną (a House'owi to w pierwszej kolejności). Mam rację?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:35, 19 Lis 2008    Temat postu:

Fox, masz a ja szykuję zestaw seryjnej morderczyni celem zabicia Anyway.. jak sie bedzie tak znecać nad nami. Nad Housem moze ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 1:25, 20 Lis 2008    Temat postu:

Rozmowa House'a z Wilsonem naprawdę go rozstroiła, bo House w rozmowie z matką pacjenta był moim skromnym zdaniem prawie miły xD. I jeszcze jak obrazowo wytłumaczył!
Umiejscowiony tuż za lewą nerką, przytulił się do niej, było mu ciepło i wygodnie, więc szybko urósł.
House na pewno myślał wtedy o tym, że chciałby się przytulić do Wilsona i że wtedy byłoby mu ciepło i wygodnie. I wtedy by szybko... ekhem...

tak bardzo pragnął dowiedzieć się, co skrywa ta czekoladowa głębia.
...skrywa miłość do House'a, która czai się gdzieś w głębi i w końcu wypłynie na powierzchnię, a od tej chwili House i Wilson będą niczym papużki nierozłączki .

- Jak ci idzie babranie się w papierkowej kupie?
*wyobraźnia pracuje*

Wiesz co? Jeśli naprawdę musisz, to podręcz tego biednego House'a (ale nie za bardzo!), ale pozwól im potem żyć długo i szczęśliwie...
A tak w ogóle to bardzo mi się podobało .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:54, 20 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Ty trywialisto

mogłaś napisać od razu "ero-tomanko"
okej, niech będzie tak jak w Hilsonowej wersji "Romea i Julii" - jeden numerek, a potem przytulanki na kanapie, niewinne buziaki i patrzenie sobie w oczy...
oh, come on, any - miłość platoniczną zostawmy filozofom

any napisał:
A dla świata to tylko lepiej by było, gdyby ten idiota zdechł wcześniej.

byle nie przed Amber, bo wtedy chłopaki nie mieliby pretekstu, żeby uzgodnić kilka spraw

any napisał:
Myślisz, że jego poczucie obowiązku sięga aż tak daleko?

dalej mówimy o Wilsonie, prawda?

any napisał:
Twoja wyobraźnia niech się zajmie godzeniem chłopców w Gimme..! *patrzy groźnie*
A myślisz, że kafejkowe komputery by to wytrzymały?

no właśnie moja wyobraźnia tym się zajmuje, a wcześniej powinna zająć się czymś innym
myślisz, że obchodzą mnie kafejkowe komputery?

any napisał:
I nas nie da się porównać, bo bezapelacyjnie jakość Twoich fików jest o 700% lepsza od moich, więc nie narzekaj

dziękuję za komplement (jakkolwiek uważam go za przesadzony) Ale widzisz - z fikami jest jak z napisami: nie ważna jakość, tylko czas publikacji...

any napisał:
No opisz, opisz!

okej, sama się prosiłaś:
Wilson będzie chciał sobie udowodnić swoją orientację, więc umówi się z jakąś pielęgniarką i po krótkiej kolacji wylądują w łóżku... (mam tylko nadzieję, że po wszystkim - albo w trakcie - Wilson będzie myślał o House'ie )

any napisał:
ale on się przed samym sobą wytłumaczył, że przecież są PRZYJACIÓŁMI.

co nie zmienia faktu, że małżeństwo rozpadło się przez House'a - przyjaciela

any napisał:
Zgubię karteczkę.

hmm... to może tatuaż na jakiejś widocznej części ciała?

any napisał:
Przełom lata i jesieni... Cóż, do grudnia niedaleko.

więc wystarczy, że Wilson będzie się opierał czarowi House'a przez te kilka miesięcy...
*zastanawia się, jak to w ogóle możliwe*

***************************************************************

[Medyczny kawałek. W dodatku podany po House'owemu.]
*bije brawo*
*podziwia wszystkich, którzy wplatają medyczne kawałki*

Wyszli z gabinetu w milczeniu, które strasznie ciążyło Wilsonowi. To nie była zdrowa, przyjacielska cisza. To było nieodzywanie się spowodowane lękiem przed zahaczeniem o temat tabu, jakim stała się ich ostatnia rozmowa.
poor Wilson, poor House
precz z ciszą, otwórzcie przed sobą serca i cieszcie się życiem
(skoro to przełom lata i jesieni, to może jest jeszcze czas na mały wypad w góry? *obejrzała Brokeback Mountain i wciąż jej mało* )

Przepuścił House’a w drzwiach, zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie między nimi tak jak dawniej.
*zastanawia się, kto wchodził pierwszy przez drzwi, jeśli nie mogli ich przejść równocześnie*
nieee, Wilson, po co wracać do przeszłości? zdecydowanie lepiej zbudować nową jakość

Skoro było inaczej… diagnosta uznał to za dobrą przesłankę.
i nie tylko diagnosta...

Diagnosta siedział cicho i ukradkiem go obserwował.
zapewne zbierając materiały do kolejnej nocnej fantazji z Wilsonem w roli głównej

Patrzył na idealną sylwetkę wysokiego, szczupłego i wciąż młodego mężczyzny
any, czy to fik z czasów pierwszego sezonu???
*domaga się powrotu misiowatego Jimmy'ego*

tak bardzo pragnął dowiedzieć się, co skrywa ta czekoladowa głębia.

ale znów okażę się trywialna i dodam, że House'a zapewne interesowały również inne skryte sprawy

– Jeśli będzie ci się nudziło, zawsze możesz pozatruwać atmosferę w moim gabinecie.
najlepiej niech wrócą do przerwanej rozmowy... Albo niech House wypije drugą połowę butelki i przejdzie od słów do czynów

*****

marengo napisał:
Umiejscowiony tuż za lewą nerką, przytulił się do niej, było mu ciepło i wygodnie, więc szybko urósł.
House na pewno myślał wtedy o tym, że chciałby się przytulić do Wilsona i że wtedy byłoby mu ciepło i wygodnie. I wtedy by szybko... ekhem...

bo tak właśnie się kończy przytulanie do Wilsona a czasem nawet na przytulaniu się kończy...
(właściwie to zastanawiałam się nad przetłumaczeniem tego fika, ale podejrzewam, że... dostrzegam w nim jakąś głębię tylko dlatego, że jestem przewrażliwiona, więc niech przeczytają tylko zainteresowani )
"But he actually comes right back, slides back under the covers and lets Wilson cuddle him. He's not completely comfortable with the whole cuddling thing just yet. But he knows that it's what Wilson wants, and right now he loves Wilson enough to want to give him that..." [[link widoczny dla zalogowanych]]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pią 2:20, 21 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:48, 20 Lis 2008    Temat postu:

motylku, bo nadzieja istnieje zawsze

Fox, czytasz we mnie jak w książce ^^
Niespodzianka będzie, owszem. (Richie zapewne wolałaby, żeby House'owi zamiast butów z wrażenia spadły spodnie, ale niestety, nie).

Nefrytowakotka, jak możesz?
Pamiętaj, że jeśli zabijesz mnie teraz, to już w ogóle nie będzie szansy na happy end! Zawsze przecież możesz trochę poczekać i zarąbać mnie po zakończeniu fika, nieprawdaż?

marengo napisał:

Rozmowa House'a z Wilsonem naprawdę go rozstroiła, bo House w rozmowie z matką pacjenta był moim skromnym zdaniem prawie miły xD

Skoro teraz uważasz, że był prawie miły, to po ich następnej rozmowie na pewno stwierdzisz, że House się zakochał w tej kobiecie
marengo napisał:
I wtedy by szybko... ekhem...

urósł?
marengo napisał:
...skrywa miłość do House'a, która czai się gdzieś w głębi i w końcu wypłynie na powierzchnię, a od tej chwili House i Wilson będą niczym papużki nierozłączki

*przewraca dyskretnie oczami*
Kochana, wiesz, że takie rzeczy to tylko w Erze? A Era tylko u Richie...
marengo napisał:
*wyobraźnia pracuje*

A ja w tym momencie konsumuję obiad...
marengo napisał:
Jeśli naprawdę musisz, to podręcz tego biednego House'a (ale nie za bardzo!), ale pozwól im potem żyć długo i szczęśliwie...

Mogę tylko obiecać rozważenie tego postulatu Aha, no i jeszcze mogę obiecać cierpienie. Nic więcej
Fajnie, że Ci się podobało

Richie napisał:
mogłaś napisać od razu "ero-tomanko"

Nie chciałam być niemiła
Richie napisał:
oh, come on, any - miłość platoniczną zostawmy filozofom

Oh no, no way.
Uwielbiam się paprać w takich rzeczach
Richie napisał:
byle nie przed Amber, bo wtedy chłopaki nie mieliby pretekstu, żeby uzgodnić kilka spraw

Już Ci mówiłam - los sprzyja Hilsonowi, dlatego wszystko na pewno by się odpowiednio ułożyło
Richie napisał:
dalej mówimy o Wilsonie, prawda?

Sure.
Moim zdaniem nie sięga. Chcesz o tym porozmawiać? *patrzy z poważną miną*
Richie napisał:
no właśnie moja wyobraźnia tym się zajmuje, a wcześniej powinna zająć się czymś innym

Czym na przykład...?
Jakimś wilsonowym cierpieniem?
Richie napisał:
myślisz, że obchodzą mnie kafejkowe komputery?

Ale to nie Ty musiałabyś płacić za sprzęt, który wybuchł pod wpływem Ery
Richie napisał:
dziękuję za komplement (jakkolwiek uważam go za przesadzony)

*stuka się w czoło*
A uważaj sobie
Richie napisał:
nie ważna jakość, tylko czas publikacji...

Polemizowałabym na ten temat...
Richie napisał:
Wilson będzie chciał sobie udowodnić swoją orientację, więc umówi się z jakąś pielęgniarką i po krótkiej kolacji wylądują w łóżku...

Zero zgodności Twoje telepatyczne receptory nawaliły...
Richie napisał:
co nie zmienia faktu, że małżeństwo rozpadło się przez House'a - przyjaciela

No tak, racja. Tylko nie wiem, czy słusznie użyłaś tu liczby pojedynczej W końcu nie było to jedno małżeństwo...
Richie napisał:
hmm... to może tatuaż na jakiejś widocznej części ciała?

Jeszcze czego
Richie napisał:
więc wystarczy, że Wilson będzie się opierał czarowi House'a przez te kilka miesięcy...

To Ci mogę zagwarantować
Richie napisał:
*podziwia wszystkich, którzy wplatają medyczne kawałki*

Bez medycznych kawałków zrobiłoby się nudno... Poza tym to całkiem niezła zabawa, wymyślanie ludziom chorób ^^
*w any odezwał się sadysta*
Richie napisał:
skoro to przełom lata i jesieni, to może jest jeszcze czas na mały wypad w góry?

Czyjś wypad w przyszłości owszem, będzie, ale na pewno nie 2 chłopców i raczej nie w góry
Richie napisał:
*obejrzała Brokeback Mountain i wciąż jej mało*

A co to za szczęście?
Richie napisał:
*zastanawia się, kto wchodził pierwszy przez drzwi, jeśli nie mogli ich przejść równocześnie*

Czepiasz się
Może to były wąskie drzwi.
A może Wilsona gnębi poczucie winy i w ten sposób rekompensuje House'owi kosza, którego diagnosta otrzymał...
Richie napisał:
i nie tylko diagnosta...

Nie wiedzieli jeszcze, że oboje się mylili
Richie napisał:
zapewne zbierając materiały do kolejnej nocnej fantazji z Wilsonem w roli głównej

A wiesz, to całkiem mozliwe
Richie napisał:
any, czy to fik z czasów pierwszego sezonu???

No przecież on nigdy nie był gruby! I żadnego misiowatego Wilsona tu nie będzie
Richie napisał:
dodam, że House'a zapewne interesowały również inne skryte sprawy

No nie mogę zaprzeczyć. Ale może w tej danej chwili myślał jedynie o oczach, co
Richie napisał:
Albo niech House wypije drugą połowę butelki i przejdzie od słów do czynów

Ja z Tobą nie wytrzymam.

Richie, ciężko mi się do tego przyznać, ale ja też pewną głębię w tym fiku dostrzegam.
Oczywiście jest też opcja, że zaraziłam się od Ciebie...



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Czw 15:51, 20 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calin.a
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nabrać na zakupoholizm?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:33, 20 Lis 2008    Temat postu:

omg. jaka ja jestem zua kobieta. Fik inspirowany częściowo dzięki mnie i mojej wizji , a ja DOPIERO się tutaj pojawiłam? *kręci głową intensywnie myśląc nad okrutną karą dla swojej okropnej osoby*

any wiesz, że Cię kocham za to? Po prostu stało się, słowo pisane zamieniło się w ciało pisane i powstał fik calinowych marzeń.

Jakieś głębsze wnioski pojawią się w najbliższej przyszłości, bo teraz oszołomiona lekko jestem ( fikiem i innymi okolicznościami ), ale przypomnę Twoje słowa ;p
zaznaczę na biało, bo mam nadzieję, że to WIELKI spojler, a nie był jeszcze głośno i bez żadnych jakiś pokrętnych powiedziany ;

"A co do zabiegającego o Wilsona House'a - to przekracza granice mojej wyobraźni ^^"

no i widzisz ? Widzisz ?

Odpowiadając na post nefrytkowej bodaj, jeśli nie wybacz i nefrykowo i autorze posta, ale nie chce mi się go szukać ^^ przypomnę swoje słowa tym razem jednak nieco zmienione pod wpływem okoliczności;

jak dobrze, że nie ma tak od razu hop siup dawaj Jimmy do wyra ;pp .
Nie chcę się narzucać, ale myślę , że może to służyć jako myśl przewodnia tego fika. ;DD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:01, 21 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
urósł?
Nie. Wtedy by szybko doszedł... do wniosku, że ma ochotę... na mleko z miodem.

any napisał:
Kochana, wiesz, że takie rzeczy to tylko w Erze? A Era tylko u Richie...
Ale ja nie oczekuję opisów namiętnych nocy, tylko trochę... no... miłości i czułości...

any napisał:
A ja w tym momencie konsumuję obiad...
Po pierwsze primo, mam bujną wyobraźnię, po drugie primo, po prostu wybrałaś zdecydowanie nieodpowiednią porę na jedzenie czegokolwiek.

any napisał:
Mogę tylko obiecać rozważenie tego postulatu Aha, no i jeszcze mogę obiecać cierpienie. Nic więcej
Cierpienia jest dosyć w rzeczywistości, ja chcę fluff, radość i optymizm! Przynajmniej pod koniec, w środku niech sobie ma te rozterki .

Richie napisał:
*obejrzała Brokeback Mauntain i wciąż jej mało*
*też obejrzała Brokeback Mountain, bardzo jej się podobało, ale wolałaby inne zakończenie*

Jakąś głębię to i ja widzę... Albo mam kłopoty ze wzrokiem xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:35, 21 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
(Richie zapewne wolałaby, żeby House'owi zamiast butów z wrażenia spadły spodnie, ale niestety, nie).


oświadczam, że Richie woli, kiedy w "spadanie spodni House'a" zamieszane są ręce Wilsona, a nie wrażenie... (any, mam nadzieję, że moja telepatia znów się myli, ale coś mi mówi, że House nie będzie przyjemnie zaskoczony... )

any napisał:
Kochana, wiesz, że takie rzeczy to tylko w Erze? A Era tylko u Richie...

taaa, evay też tak mówiła... tuż przed tym, jak zaczęła pisać "Deep in the Heart"

any napisał:
Nie chciałam być niemiła

to by było równie niemiłe, jak zwracanie się do mnie per "Richie"

any napisał:
Moim zdaniem nie sięga. Chcesz o tym porozmawiać? *patrzy z poważną miną*

możemy się umówić na rozmowę po 5x04 sądzę, że z miłości (prawdziwej czy urojonej) Wilson jest gotów na wszystko

any napisał:
Jakimś wilsonowym cierpieniem?

tak, dokładnie na szczęście już prawie z tym skończyła

any napisał:
Ale to nie Ty musiałabyś płacić za sprzęt, który wybuchł pod wpływem Ery

Kafejki powinny być ubezpieczone na taką okoliczność
Albo mogłabyś wmówić obsłudze, że to wina wirusa I-Love-You

any napisał:
Polemizowałabym na ten temat...

żałosna liczba pobrań naszych napisów, od kiedy na napiprojekt pojawiają się szybciej, mówi sama za siebie

any napisał:
Zero zgodności Twoje telepatyczne receptory nawaliły...


cóż, zdarza się Ale jeśli miało to mieć związek z zaciągnięciem do łóżka po romantycznej kolacji, ale nie ma mieć związku z Hilsonem, to ja nie wiem, o co chodzi...

any napisał:
Bez medycznych kawałków zrobiłoby się nudno...

*idzie szukać jakiegoś medycznego przypadku do Gimme*

any napisał:
Czyjś wypad w przyszłości owszem, będzie, ale na pewno nie 2 chłopców i raczej nie w góry

wtf?...

any napisał:
A co to za szczęście?

nie znasz tego filmu? (jeśli miałaś na myśli coś innego, to wybacz - o tej porze moje neurony nie działają już tak sprawnie jak powinny )

any napisał:
i w ten sposób rekompensuje House'owi kosza, którego diagnosta otrzymał...

wyraźnie bawi Cię ta sytuacja, prawda?

any napisał:
Nie wiedzieli jeszcze, że oboje się mylili

jesteś zŁa

any napisał:
No przecież on nigdy nie był gruby! I żadnego misiowatego Wilsona tu nie będzie

nie powiedziałam, że był gruby... najwyżej przyjemnie zaokrąglony w odpowiednich miejscach
uh... szkoda... *kocha misiowatego Wilsona*

any napisał:
Ale może w tej danej chwili myślał jedynie o oczach, co

House ma zbyt podzielną uwagę, żeby koncentrować się jedynie na jednym

any napisał:
Ja z Tobą nie wytrzymam.

Zatem będziesz musiała albo mnie zabić, albo pokochać moje natręctwa

any napisał:
Oczywiście jest też opcja, że zaraziłam się od Ciebie...

bo ja taka zaraźliwa jestem



********************************************
mari napisał:
*też obejrzała Brokeback Mountain, bardzo jej się podobało, ale wolałaby inne zakończenie*

ja teeeż Ale już tak od środka

mari napisał:
że ma ochotę... na mleko z miodem

taaa... miód, ptaszki, pszczółki i te sprawy...

mari napisał:
Jakąś głębię to i ja widzę... Albo mam kłopoty ze wzrokiem xD

przyznaję, że widzę na 1,7 oka, więc zaburzenia perspektywy w moim przypadku są w pełni uzasadnione


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:11, 21 Lis 2008    Temat postu:

calin.a, jesteś bardzo zuym człowiekiem

calin.a napisał:
kręci głową intensywnie myśląc nad okrutną karą dla swojej okropnej osoby

Zamknę Cię w ciemnym pomieszczeniu, w którym będzie się znajdowało tylko twarde krzesło i telewizor i każę oglądać wszystkie najbardziej Huddystyczne kawałki House'a.
calin.a napisał:
any wiesz, że Cię kocham za to? Po prostu stało się, słowo pisane zamieniło się w ciało pisane i powstał fik calinowych marzeń.

*rumieni się*
A jeśli powtórzysz to samo po zakończeniu fika, to będę w siódmym niebie
calin.a napisał:
no i widzisz ? Widzisz ?

Widzę...
Ale ten fik to też Twoja zasługa!
calin.a napisał:
Nie chcę się narzucać, ale myślę , że może to służyć jako myśl przewodnia tego fika.

Propozycja przyjęta

marengo napisał:
Wtedy by szybko doszedł... do wniosku, że ma ochotę... na mleko z miodem.

Na mleko z miodem?!
marengo napisał:
Ale ja nie oczekuję opisów namiętnych nocy, tylko trochę... no... miłości i czułości...

Ale wiesz, że ja Ci tego nie mogę obiecać? *patrzy smutno*
marengo napisał:
po prostu wybrałaś zdecydowanie nieodpowiednią porę na jedzenie czegokolwiek.

Nie. Wybrałam nieodpowiednią porę na czytanie Twoich postów, moja droga.
marengo napisał:
Przynajmniej pod koniec, w środku niech sobie ma te rozterki .

A nie może być odwrotnie?
marengo napisał:
akąś głębię to i ja widzę... Albo mam kłopoty ze wzrokiem xD

Nie masz. Skoro widzą ją aż 3 osoby...

Richie napisał:
oświadczam, że Richie woli, kiedy w "spadanie spodni House'a" zamieszane są ręce Wilsona, a nie wrażenie


Szczerze mówiąc, też wolę takie opcje...
Richie napisał:
any, mam nadzieję, że moja telepatia znów się myli, ale coś mi mówi, że House nie będzie przyjemnie zaskoczony...

Tym razem Twoja telepatia trafiła w sedno. Chociaż... "nieprzyjemnie zaskoczony" to zbyt słabe określenie...
Richie napisał:
tuż przed tym, jak zaczęła pisać "Deep in the Heart"

Wyjątek potwierdza regułę
Richie napisał:
to by było równie niemiłe, jak zwracanie się do mnie per "Richie"

Zapamiętam na przyszłość.
Richie napisał:
możemy się umówić na rozmowę

Z Tobą zawsze!
Richie napisał:
po 5x04 sądzę, że z miłości (prawdziwej czy urojonej) Wilson jest gotów na wszystko

Z prawdziwej, owszem. Ale urojonej...? Nie wiem..
Richie napisał:
na szczęście już prawie z tym skończyła

Chwała za to Panu
Richie napisał:
Kafejki powinny być ubezpieczone na taką okoliczność

Tak, ich właściciele powinni brać pod uwagę opcję, że zawsze może wparować do kafejki jakaś napalona na hilsonową erę wariatka.
Richie napisał:
Albo mogłabyś wmówić obsłudze, że to wina wirusa I-Love-You

Nie uwierzyliby mi, te kompy na pewno mają jakieś pogramy antywirusowe. Chyba że powiedziałabym, że to hilsonowy wirus, odporny na wszelkie antywirki.
Richie napisał:
żałosna liczba pobrań naszych napisów, od kiedy na napiprojekt pojawiają się szybciej, mówi sama za siebie


Ale Wasze są najlepsze, tym się pociesz...
Richie napisał:
Ale jeśli miało to mieć związek z zaciągnięciem do łóżka po romantycznej kolacji, ale nie ma mieć związku z Hilsonem, to ja nie wiem, o co chodzi...

Niedługo się dowiesz No ta kolacja nie do końca romantyczna będzie... I co do łóżka też nie mamy pewności
Richie napisał:
*idzie szukać jakiegoś medycznego przypadku do Gimme*

I jak poszukiwania?
Richie napisał:
wtf?...


Richie napisał:
nie znasz tego filmu?

Nie, nie znam...
I tak, chodziło o film.
Richie napisał:
jesteś zŁa

Jaaa? No wiesz! Będziesz mogła to powiedzieć dopiero po zakończeniu fika
Richie napisał:
najwyżej przyjemnie zaokrąglony w odpowiednich miejscach

Nie, nie, nie, wcale nie przyjemnie!! *kręci nosem nad okrągłym Wilsonem*
Richie napisał:
House ma zbyt podzielną uwagę, żeby koncentrować się jedynie na jednym

Może myślał o przypadku medycznym? O tyłku Cuddy? O nowym pornosie, który ściągnął rano? O meczu?
Richie napisał:
Zatem będziesz musiała albo mnie zabić, albo pokochać moje natręctwa

Przemyślę to...
Richie napisał:
bo ja taka zaraźliwa jestem

I to bardzo zaraźliwa...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:18, 21 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Tym razem Twoja telepatia trafiła w sedno. Chociaż... "nieprzyjemnie zaskoczony" to zbyt słabe określenie...


*nie lubi swojej telepatii*
any, może umówmy się tak, jak przy Gimme... - zacznę czytać Twojego fika, kiedy chłopaki już będą razem?

any napisał:
Z Tobą zawsze!


ustal datę i godzinę, a ja postaram się wyregulować pęcherz mojego psa

any napisał:
Ale urojonej...? Nie wiem..

bo Wilson myśli, że ta urojona również jest prawdziwa

any napisał:
Ale Wasze są najlepsze, tym się pociesz...


sztuka dla sztuki... Van Gogha też docenili dopiero po śmierci

any napisał:
No ta kolacja nie do końca romantyczna będzie... I co do łóżka też nie mamy pewności

szczerze się przyznam, że nie chce mi się doszukiwać, o co chodziło ( ), ale jestem pewna, że zagmatwałaś

any napisał:
I jak poszukiwania?

zaczęłam od końca. doszłam do "w" - "wady wrodzone płodu"...

any napisał:
I tak, chodziło o film.

więc w skrócie, film opowiada o dwóch kowbojach, którzy pilnowali w górach wpasu owiec... No i nadeszła wyjątkowo zimna noc, a oni mieli tylko jeden namiot... takie tam

any napisał:
Jaaa? No wiesz! Będziesz mogła to powiedzieć dopiero po zakończeniu fika

ja i tak wiem, że jesteś zŁa a te wszystkie happy-fiki mają nam tylko zamydlić oczy
<<= mydło dostało mi się do oczu

any napisał:
*kręci nosem nad okrągłym Wilsonem*

*chlip* any nie spodoba się Jimmy a'la Gimme... *chlip*
( *kooocha Wilsons rounded belly* )

any napisał:
Może myślał o przypadku medycznym? O tyłku Cuddy? O nowym pornosie, który ściągnął rano? O meczu?

taaa, bo to wszystko jest ważniejsze od sekretów Wilsona
(chyba że ściągnął pornosa z Wilsonem w roli głównej *myśli, w jakim to było fiku* )

any napisał:
I to bardzo zaraźliwa...

szkoda, że nie zarażam prątkami "niechęci do angstu i dead-fików"



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
calin.a
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: nabrać na zakupoholizm?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:45, 21 Lis 2008    Temat postu:

dżi, jestem oj jestem ;P

any napisał:
Zamknę Cię w ciemnym pomieszczeniu, w którym będzie się znajdowało tylko twarde krzesło i telewizor i każę oglądać wszystkie najbardziej Huddystyczne kawałki House'a.


Huddy nie jest jeszcze takim złem zdecydowanie większy ból w połączeniu ze spazmami i możliwe, że nawet pianą na ustach sprawiłabyś mi, serwując sceny ( nie wiem jakim cudem stworzone ) z Wameronem.

any napisał:
*rumieni się*
A jeśli powtórzysz to samo po zakończeniu fika, to będę w siódmym niebie

Coś czuję, że tak się stanie ^^ bo jak na razie ( i oby to się nie zmieniło ) wszystko podąża w podobającym się mnie kierunku.

any napisał:
Ale ten fik to też Twoja zasługa!

teraz to i ja się nieco zarumieniłam ;] ja Cię tylko ładnie poprosiłam i podałam parę szczegółów, to malutka zasługa, całą robotę odwaliłaś Ty!
( ale gdybyś miała jakieś problemy z ciągiem dalszym , zawsze możesz do mnie napisać, wtedy zasłużę sobie na te słowa od Ciebie . a jak na razie ten fik może być najwyżej moją malutką, malutką zasługą ;p )

I cieszę się bardzo, że wniosek o motto fika przeszedł . ^^

i jeszcze jedno, any Ty serio z tym, że ery nie będzie? I nawet jakiś małych kizi mizi u na House'owej kanapie? *patrzy zaniepokojona*[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:00, 22 Lis 2008    Temat postu:

any napisał:
Na mleko z miodem?!
Dlaczego wszyscy się dziwią mleku z miodem? Naprawdę nikt nie pił mleka z miodem? A może Wilson jest jego wielkim fanem, ale jeszcze o tym nie wiemy... (Wielu rzeczy o Wilsonie nie wiemy!).

any napisał:
Ale wiesz, że ja Ci tego nie mogę obiecać? *patrzy smutno*
Ale samym angstem nie będziesz nas przecież karmić... *pociesza się naiwnie*

any napisał:
Nie. Wybrałam nieodpowiednią porę na czytanie Twoich postów, moja droga.
(Ja mogę jeść prawie przy wszystkim).

any napisał:
A nie może być odwrotnie?
Wolałabym, żeby nie było...

any napisał:
I co do łóżka też nie mamy pewności
Bo to dywan będzie. Puszysty, żeby stronom zainteresowanym było wygodnie xD.

Jeszcze odnośnie Brokeback Mountain - obejrzyj, skoro podobało się Richie i mnie, Tobie też powinno . (W końcu on prawie dostał Oscara za najlepszy film, a to też coś mówi xD).
A oglądałyście C.R.A.Z.Y.? Czasy bardziej współczesne i kowboja tam nie uświadczysz, ale pod pewnymi względami tematyka w miarę podobna, a i sam film niezły .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Sob 11:06, 22 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:41, 22 Lis 2008    Temat postu:

Richie napisał:
*nie lubi swojej telepatii*

Uważaj, bo się na Ciebie obrazi i zacznie Ci podpowiadać jeszcze mniej ciekawe sceny
Richie napisał:
any, może umówmy się tak, jak przy Gimme... - zacznę czytać Twojego fika, kiedy chłopaki już będą razem?

Oj, nie, nie, nie zrobisz mi tego Poza tym ja Twoje "Gimme..." czytam i to z wielką przyjemnością Nie wytrzymałabym wiedząc, że pojawiła się jego nowa część, a ja jej nie znam
Richie napisał:
ustal datę i godzinę, a ja postaram się wyregulować pęcherz mojego psa

Jak coś, to pieska możesz wziąć ze sobą Pasuje Ci 30 lutego, tak koło 18.00?
Richie napisał:
bo Wilson myśli, że ta urojona również jest prawdziwa

Poor Wilson....
Richie napisał:
Van Gogha też docenili dopiero po śmierci


No jasne, Wasz opisy mają porównywalną jakość do prac Van Gogha!
Richie napisał:
szczerze się przyznam, że nie chce mi się doszukiwać, o co chodziło ( ), ale jestem pewna, że zagmatwałaś

I o to chodziło Zrozum, nie mogę sobie tak bezkarnie spojlerować...
Richie napisał:
doszłam do "w" - "wady wrodzone płodu"...

Ty sadysto...
Bo ja zaraz otworzę swoje źródła wiedzy medycznej i znajdę coś o jakimś nowotworze posiadającym wyjątkowo bolesny przebieg choroby. A jak to mówią - szewc bez butów chodzi
Richie napisał:
No i nadeszła wyjątkowo zimna noc, a oni mieli tylko jeden namiot... takie tam

Aaaaha. Jeszcze tylko spytam, jakiej orientacji seksualnej oni byli?
Richie napisał:
a te wszystkie happy-fiki mają nam tylko zamydlić oczy

No przestań..! Ja kocham happy endy! *podaje chusteczkę*
Richie napisał:
any nie spodoba się Jimmy a'la Gimme...

Ale Wilson a'la Gimme w końcu urodzi, nie?
Richie napisał:
chyba że ściągnął pornosa z Wilsonem w roli głównej *myśli, w jakim to było fiku*

CO?! SRSLY?
Czego to ludzie nie wymyślą.
Richie napisał:
szkoda, że nie zarażam prątkami "niechęci do angstu i dead-fików"

One są na szczęście wyjątkowo nieprzenoszone drogą on-line.


calin.a napisał:
Huddy nie jest jeszcze takim złem

Jak możesz tak mówić?!?! Huddy to największe zło świata!!!!!
Wameronek byłby lepszy!
*oddycha, usiłując się uspokoić i wmówić sobie, że należy szanować cudze poglądy*
calin.a napisał:
bo jak na razie ( i oby to się nie zmieniło ) wszystko podąża w podobającym się mnie kierunku

Zależy jeszcze, jakie zakończenia preferujesz..
calin.a napisał:
ja Cię tylko ładnie poprosiłam i podałam parę szczegółów, to malutka zasługa, całą robotę odwaliłaś Ty!

Rzuciłaś pomysł - to ogromna zasługa.
calin.a napisał:
ale gdybyś miała jakieś problemy z ciągiem dalszym , zawsze możesz do mnie napisać,

Będę o tym pamiętać, dziękuję
calin.a napisał:
i jeszcze jedno, any Ty serio z tym, że ery nie będzie? I nawet jakiś małych kizi mizi u na House'owej kanapie

A mogę udać, że tego nie dosłyszałam?

marengo napisał:
Naprawdę nikt nie pił mleka z miodem?

Pamiętam, jak babcia mi je przynosiła jakieś 10 lat temu, jak byłam chora
marengo napisał:
Wielu rzeczy o Wilsonie nie wiemy!

Masz rację! Mimo że znamy go tak długo, od początku serialu, wiemy o nim bardzo, bardzo mało. To już House'a znamy lepiej.
marengo napisał:
Ale samym angstem nie będziesz nas przecież karmić...

Pocieszaj się, pocieszaj, jeśli Ci to pomoże...
Fluff by się szybko znudził.
marengo napisał:
Ja mogę jeść prawie przy wszystkim

To Ci gratuluję, ja jestem pod tym względem dość wrażliwa
marengo napisał:
Wolałabym, żeby nie było...

*wzrusza ramionami*
Co ja Ci na to poradzę..?
marengo napisał:
Puszysty, żeby stronom zainteresowanym było wygodnie xD.

Jak to miło, że dbasz o wygodę dla zainteresowanych stron, choć dobrze wiesz, że nie będą nimi jednocześnie House i Jimmy...
marengo napisał:
obejrzyj, skoro podobało się Richie i mnie, Tobie też powinno

Obejrzę, obiecuję.
marengo napisał:
A oglądałyście C.R.A.Z.Y.?

Oglądałam, jak urządziliśmy sobie kiedyś z połową klasy całonocny maraton filmowy

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:56, 22 Lis 2008    Temat postu:

Mam nadzieję, że telepatyczne zdolności Richie, lub kogoś innego, zdołają rozszyfrować, o czym myślał Wilson.
I... przepraszam, że dziś tak krótko...



IV

Z napięciem oczekiwał wieczornego spotkania. Do tej pory obaj udawali, że nic dziwnego nie miało miejsca, ale co innego rozmawiać w laboratorium, czy na szpitalnym korytarzu, a co innego w pogrążonym w półmroku gabinecie, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć. Wilson całkiem słusznie czuł się niepewnie. Wypełniając ostatnie już na szczęście karty zdrowia, co chwila zerkał na zegarek. O godzinie dwudziestej trzydzieści do biura wkroczył House ze swoim gameboy’em w ręce. Obrzucił Wilsona przelotnym spojrzeniem, mruknął coś o pracoholizmie i chorobie psychicznej, po czym pokój wypełniły piski i inne dziwne odgłosy dochodzące z plastikowego, szarego urządzenia.

Po upływie pół godziny Wilson zdecydował się na małą przerwę. Wstał, okrążył biurko i podszedł do okna. Obserwował przed chwilę doskonale widoczny dziś sierp księżyca otoczony tysiącami gwiazd, a następnie zwrócił się do przyjaciela:
- Dziś bez gitary?
- Bez – odpowiedział House, nie odrywając wzroku od ekranu. – Cuddy jutro wysyła mnie do kliniki, więc mam żałobę po utraconej swobodzie i dlatego dziś żadnej muzyki. Rozważałem jeszcze posypanie głowy popiołem, ale ludzie mogliby pomyśleć, że to siwizna…
- Taak, to faktycznie byłoby straszne – zgodził się z pełną powagą w głosie. Diagnosta nie zwrócił większej uwagi na jego słowa, nadal zapamiętale wciskał coraz to inne klawisze gameboy’a.

Przeciągnął się i wrócił do biurka. Jeszcze tylko kilkanaście stron…

Gdy zegarek wskazywał trzy kwadranse po dwudziestej pierwszej, Wilson z wyrazem niebotycznej ulgi na twarzy włożył do zielonej teczki ostatni wypełniony dokument i zerknął przelotnie na przyjaciela, który siedział z łokciami opartymi na kolanach, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt znajdujący się za oknem.
- House – zaczął spokojnie, lecz stanowczo. – Wiesz, że nie możemy przejść do porządku dziennego nad tym, co wczoraj powiedziałeś.
Został obrzucony uważnym spojrzeniem.
- Owszem, możemy – padła odpowiedź. – Byłem pijany.
- Nie byłeś! – żachnął się Wilson. – Zacząłeś sypać jak z rękawa medycznymi nazwami.
- Nie wiedziałem, co mówię – diagnosto twardo obstawał przy swoim.
- Nie wierzę ci. Ja do tej pory nie zapamiętałem tych wszystkich hormonów. Byłeś trzeźwy, mówiłeś na temat.
- Byłem pijany.
- Nie byłeś.
- Nie byłem – odpowiedział cicho po chwili milczenia. – Ale nie chcę, żeby to cokolwiek zmieniło.
- Już zmieniło – uświadomił mu onkolog.
- Ja wiedziałem o tym od lat i mimo to umiałem być dla ciebie kumplem. Ciebie na coś takiego nie stać? – spytał cierpko House.
- Nie wiem – odpowiedział szczerze Wilson. – To znaczy… zawsze byłeś i będziesz moim przyjacielem, ale potrzebuję trochę czasu, żeby przyswoić informację, że ja dla ciebie jestem kimś więcej.
- W porządku. Napiłbym się kawy, a ty? – to był znak, że temat został uznany za zamknięty.
Młodszy mężczyzna podniósł się z krzesła.
- Tylko błagam, nie rozwal tu niczego.
W odpowiedzi otrzymał szelmowski uśmiech.

Gdy Wilson po dziesięciu minutach wrócił do gabinetu z dwoma kubkami parującego napoju, jego oczom ukazał się osobliwy widok: House spał w najlepsze rozciągnięty na kanapie, lekko posapując. Nie zareagował na próby zbudzenia go poprzez delikatne szturchanie i chrząkanie przyjaciela.
Onkolog pokręcił głową z politowaniem, po czym wyjął w szafy awaryjny koc, którym przykrył przyjaciela, delikatnie się uśmiechając. Widok śpiącego House’a zawsze go zadziwiał. Znikała gdzieś cała zawziętość i cynizm, za to na jego twarzy pojawiał się wyraz spokoju i odprężenia.

Kim ty tak właściwie jesteś, House? – pomyślał, spoglądając z zastanowieniem na postać leżącą na jego kanapie. Postać, która była dla całego świata jedną wielką tajemnicą. I tylko jemu czasami udawało się uchylić jej rąbka.
I dlaczego, do licha, wybrałeś akurat mnie? Najpierw na przyjaciela, a teraz…
Faktycznie, spośród milionów osób zamieszkujących Stany Zjednoczone tylko Wilson został obdarowany tak dużym przywilejem.
Czemu? Czym sobie na to zasłużyłem? – rozmyślał. Nikt cię nigdy nie zrozumie.

House mruknął coś przez sen. Wilson ocknął się i bez zastanowienia usiadł na podłodze pod ścianą, zdejmując uprzednio z półki jakąś książkę, z kubkiem kawy w ręce. Chyba tej nocy będzie spał właśnie tutaj. Nie chciał zostawiać swojego gabinetu na pastwę nieobliczalnego przyjaciela, a poza tym czuł się dobrze w jego obecności. Czemu więc miałby wracać do pustego domu?
Pustego przynajmniej na razie… Bo możliwe, iż w najbliższym czasie ulegnie to zmianie.
Tylko co on na to powie? – sama myśl o reakcji przyjaciela na wiadomość, którą niedługo usłyszy, zmroziła Wilsona. Wiedział, że sprawi ona House’owi ból, ale nie było innej rady. Chciał być wreszcie szczęśliwy.
Mimo to z dnia na dzień odkładał poinformowanie diagnosty o zmianie, która miała zajść w jego życiu. Wciąż pamiętał ból, który pojawił się w tych niebieskich oczach, gdy ich właściciel zrozumiał, że uczucie, którym darzył przyjaciela, nie jest odwzajemnione. Dlatego wolał nie myśleć o tym, co zrobi House, gdy dowie się, że…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 8:57, 22 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:48, 22 Lis 2008    Temat postu:

Kończyć w takim momencie to normalnie sadyzm! Ja mam nadzieję, że nie chodzi Wilsonowi o żadną kobietę, tylko o psa albo kota (naiwność)
Ale to urocze było jak House zasnął ^^ I jeszcze bardziej urocze, że Wilson z nim został.
A odpowiedź czemu House wybrał Wilsona jest prosta. House jest jak ten lis, którego trzeba było cierpliwie oswajać. I tylko Wilson wytrwał, więc teraz ma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:06, 22 Lis 2008    Temat postu:

A może Wilsonowi chodzi o mężczyznę..?

Patrząć trzeźwo, Wilson został, bo bał się, żeby House mu nie zdemolował gabinetu Ale z romantycznego punktu widzenia, to kto wie...

Porównanie House'a do lisa bardzo mi się podoba. A porównanie Jimmy'ego do Małego Księcia to już absolutna doskonałość


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Sob 11:07, 22 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 3 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin