Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Stalk [T, NZ, 13/17]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:58, 09 Mar 2013    Temat postu:

Ooo, odpowiadam na pościk z piątego grudnia, a jest już po piątym marca x 1000!

Richie117 napisał:
no właśnie, tak prosto, że sama się mobilizuję do lenistwa
a ja zdążyłam już zapomnieć, co to był za fik; nie lubię pamiętać o hilsonowych angstach A co było złego w tym doktorku z neta? imo wporzo był dopóki nie zaczął sfatać House'a ze swoją przyjaciółką
ale lenistwo jest taaaakie fajne, że mało kto mu się opiera Nie pamiętam, widocznie coś w jego opisie mi się nie spodobało, I guess, chyba wyobraziłam go sobie jako mało atrakcyjnego, soł, nie byłby dobrym materiałem na hałsowego kochanka

Richie117 napisał:
ofkors, po ciężkiej pracy należy im się odrobina relaksu
a po ciężkiej pracy umysłowej, trochę ciężkiej fizycznej

Richie117 napisał:
nooo... ładniutki jak Ricki Martin... może za parę lat JB też się odważy na 'wyjście z szafy'
owszem, Ricky Martin jest nawet ładniutki ook, nie mam nic przeciwko, niech wychodzi

Richie117 napisał:
bad, bad Wilson jak tak można - z mieczem na bezbronnego Gregusia?! <img src="http://i247.photobucket.com/albums/gg156/kasiat88/emotki/housewilson.gif">
o yeah, lepiej z drążkiem albo wężem strażackim

Richie117 napisał:
taka sztuczka tylko raz by się Wilsonowi udała... potem House zamykałby wieko jego trumny na kłódkę, do czasu aż sam zregeneruje siły
gdyby coś, to krew Wilsona błyskawicznie dodałaby mu sił

Richie117 napisał:
a od tego produkowania chłopaki będą zbyt zmęczeni, żeby pozmywać naczynia
czas zainwestować w zmywarkę!

Richie117 napisał:
well, miałam kaszankę wczoraj na obiad hehe, a wiesz, że pedofile mają podobną linię obrony?
okej, to jak lubisz, to pozostaje mi tylko życzyć smacznego No nieeee, ale to co, jestem hughfilem?

Richie117 napisał:
albo niech założy na swoją laskę wyciszającą gumkę
a potem na swoją nie-drewnianą laskę

Richie117 napisał:
wut?! takiego porównania w żadnym innym fiku nie było, ale jest cute
na pewno jest bardzo wyszukane i niespotykane

Richie117 napisał:
tym razem House się tam nie zakradł, żeby zrobić sobie dobrze, podglądając śpiącego Wilsona
tym razem został osobiście zaproszony

Richie117 napisał:
OMFG, czyżby Wilson chorował na [link widoczny dla zalogowanych]?
ale fobia, OMG

Richie117 napisał:
booosh, ale z Wilsona sztywniak! i to nie w zuym sensie
pedancik zawsze i wszędzie

Richie117 napisał:
lolz, znaczenie TYCH słów Wilson już raczej zrozumiał and besides, prawdziwy romantyk się z niego zrobił, że takie komplementy prawi
yeah, House potrafi być MEGA romantyczny jak tylko chce

Richie117 napisał:
czwarta zasada dynamiki: ciało rzucone na łoże traci na oporze
a Wilson nie opiera się rano, jak House żąda naleśników

Richie117 napisał:
tjaaa, 'słodkie'... House po prostu lubi patrzeć, jak Wilson sam się torturuje
ale to jest słodkie właśnie, Hosue się pewnie przez to nieźle nakręca

Richie117 napisał:
...oprócz naleśników
z lodami?

Richie117 napisał:
to nie powinno być zabawne, ale... damn...
why, House na pewno zrobił to znakomicie!

Richie117 napisał:
czyli co? sprzęt Wilsona go nie zadowala?
jeszcze nie wie, bo nie poznał jego stuprocentowej mocy!

Richie117 napisał:
bwahahahaha... aż mi się taki jeden dowcip o koniu przypomniał... poor Wilson
o, a pamiętasz jeszcze?

Richie117 napisał:
moje pierwsze skojarzenie - Wilson się obraził, że House ma większego
hmm, jakoś tak... wydaje mi się to całkiem możliwe

Richie117 napisał:
buuuuu *hugs House* ta jego niepewność jest taka przygnębiająca na szczęście są fiki, w których Wilson pomaga mu się jej pozbyć.
powinien bardziej ufać Wilsonowi! jeszcze się nie natknęłam na fika, gdzie Wilson odrzuciłby House'a po zobaczeniu blizny:p

Richie117 napisał:
pewnie tak, ale nie chodzi o goleniu w tym miejscu, o którym myśli House
o golenie jak w tym fiku przed randką z Cameron

Richie117 napisał:
tjaaa... na pewno znajdzie jakiś podręcznik na ten temat obok rozmówek chińsko-angielskich
a potem w końcu zrobią house’owo-wilsonowe

Richie117 napisał:
jak [link widoczny dla zalogowanych]
Dzielny Mały Toster?? Wtf z tymi bajkami?

Richie117 napisał:
niektóre marchewki aż się o to proszą...
WSZYSTKO jest seksem

Richie117 napisał:
Awwwww.... *ómarła ze śmiechu i rozpłynęła się z zachwytu*
pozostaje mi tylko dziękować ale i tak Ty jesteś królową ery i fików!

Richie117 napisał:
Wilson jest taki słodki, kiedy nie wie co i jak Choć z drugiej strony, imo autorka trochę tutaj przesadziła... Mam nadzieję, że zrobiła to celowo, bo Wilson nie byłby chyba aż taki... nieśmiały
imo też, Wilson-bóg-seksu nie może być taki nieśmiały i nieporadny! Chyba, że naprawdę cierpi na tą ityfallofobię

Richie117 napisał:
ohmygod! muszę to przeczytać jeszcze z pięć razy, bo tak trudno o dobry kawałek ery po polsku
znowu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:02, 13 Mar 2013    Temat postu:

advantage napisał:
Ooo, odpowiadam na pościk z piątego grudnia, a jest już po piątym marca x 1000!
to jakiś pechowy 5. grudnia musiał być -- tego dnia znajoma mi obiecała, że się ze mną umówi pogadać "w przyszłym tygodniu" i do tej pory się nie odezwała

advantage napisał:
Nie pamiętam, widocznie coś w jego opisie mi się nie spodobało, I guess, chyba wyobraziłam go sobie jako mało atrakcyjnego, soł, nie byłby dobrym materiałem na hałsowego kochanka
nawet nie wiem, czy tam był jakiś opis tego gościa Ale może masz rację. Ja się skupiłam na tym, że skoro się zaprzyjaźnili on-line, to mogłoby być z tego coś więcej

advantage napisał:
a po ciężkiej pracy umysłowej, trochę ciężkiej fizycznej
czyli Wilson najpierw się nagłówkował, jak House'a wyplątać, a potem dla równowagi musiał go jeszcze przelecieć?

advantage napisał:
o yeah, lepiej z drążkiem albo wężem strażackim
that's better - Wilson z wężem strażackim i House ze swoją gaśnicą mają wyrównane szanse

advantage napisał:
gdyby coś, to krew Wilsona błyskawicznie dodałaby mu sił
ale House nie jest wampirem! musiałby się zadowolić energetycznymi właściwościami ptasiego mleczka

advantage napisał:
czas zainwestować w zmywarkę!
lepiej niech wezmą ślub, a zmywarkę wpiszą na listę oczekiwanych prezentów

advantage napisał:
okej, to jak lubisz, to pozostaje mi tylko życzyć smacznego No nieeee, ale to co, jestem hughfilem?
będę o tym pamiętać przy jedzeniu kaszanki next time, thx
Yup, jesteś. The bad news is, że nie ma na to lekarstwa

advantage napisał:
a potem na swoją nie-drewnianą laskę
wątpię, żeby gumka na tej lasce mogła wyciszyć odgłosy pukania

advantage napisał:
na pewno jest bardzo wyszukane i niespotykane
a jednak nie aż tak bardzo, jak myślałam - w Pstryku House jako całość został porównany do sernika

advantage napisał:
pedancik zawsze i wszędzie
maybe na studiach spuścił się House'owi na buty i nie chciał tego powtórzyć

advantage napisał:
a Wilson nie opiera się rano, jak House żąda naleśników
bo stojąc przy kuchence nie ma się o co opierać?

advantage napisał:
ale to jest słodkie właśnie, House się pewnie przez to nieźle nakręca
Wilson nie wie, że gdy House każe mu opowiedzieć, co chce, żeby House mu zrobił, to jest to zasadnicza część gry wstępnej

advantage napisał:
z lodami?
tylko ostrożnie, żeby Wilson nie zrobił mu naleśnika z jego loda

advantage napisał:
why, House na pewno zrobił to znakomicie!
exactly! więc to powinno podniecać, a nie rozśmieszać... od śmiechu mogłoby opaść napięcie nie tam gdzie trzeba

advantage napisał:
jeszcze nie wie, bo nie poznał jego stuprocentowej mocy!
czyli Mały Jimmy jest mały, ale figlarny?

advantage napisał:
o, a pamiętasz jeszcze?
ofkors (thank god, że jest internet i kopiuj-wklej)
Pewien rolnik miał bardzo smutnego konia. Żaden weterynarz nie mógł nic na to poradzić. Dlatego rolnik ogłosił, że kto rozweseli jego konia dostanie milion złotych. Wielu próbowało, ale bez skutku. Aż któregoś dnia przyszedł przez nikogo nieznany facet, zamknął się z koniem w stajni. Gdy z niej wyszedł, to koń dosłownie pokładał się ze śmiechu. Nie przestawał rżeć z radości, więc chłop nie mógł go używać do prac polowych. Ogłosił więc, że kto zasmuci jego konia dostanie milion złotych. Wielu próbowało, ale nikomu nie udało się. Dopiero któregoś dnia pojawił się ten sam facet, który poprzednio rozweselił konia, zamknął się z nim w stajni, a jak stamtąd wyszedł, to koń był znowu smutny.
- Jak ty to robisz ?- pyta się rolnik.
- To bardzo proste, żeby go rozśmieszyć, powiedziałem mu, że mam większy interes niż on.
- No, a żeby zasmucić?
- Pokazałem mu.


advantage napisał:
hmm, jakoś tak... wydaje mi się to całkiem możliwe
ale co? że House ma większego, czy że Wilson się o to mógł obrazić?

advantage napisał:
powinien bardziej ufać Wilsonowi! jeszcze się nie natknęłam na fika, gdzie Wilson odrzuciłby House'a po zobaczeniu blizny:p
no szczególnie że Wilson widywał bliznę już wcześniej... ale cóż, poor House jest taki zakompleksiony na tym punkcie

advantage napisał:
o golenie jak w tym fiku przed randką z Cameron
Wilson ma sort of pecha, że przed randką z nim nie miał House'owi kto doradzić, jakie obecnie panują kanony 'fryzjerskie'

advantage napisał:
a potem w końcu zrobią house’owo-wilsonowe
ktoś już się za to po części zabrał [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
Dzielny Mały Toster?? Wtf z tymi bajkami?
O_o nie słyszałaś o tym wcześniej? z tego samego AU jest jeszcze [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
ale i tak Ty jesteś królową ery i fików!
i jak przystało na królową - siedzę i nic nie robię
but thx

advantage napisał:
Chyba, że naprawdę cierpi na tą ityfallofobię
if so, to House go z niej wyleczy (srsly, są metody leczenia fobii)



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:48, 22 Kwi 2013    Temat postu:

Richie117 napisał:
to jakiś pechowy 5. grudnia musiał być -- tego dnia znajoma mi obiecała, że się ze mną umówi pogadać "w przyszłym tygodniu" i do tej pory się nie odezwała
ale niemiła, to było jakieś 5 miesięcy temu... chyba, że już się odezwała

Richie117 napisał:
nawet nie wiem, czy tam był jakiś opis tego gościa Ale może masz rację. Ja się skupiłam na tym, że skoro się zaprzyjaźnili on-line, to mogłoby być z tego coś więcej
ja widocznie nawet jak coś czytam i sobie wyobrażam, to zwracam uwagę na wygląd... skąd się to bierze?

Richie117 napisał:
czyli Wilson najpierw się nagłówkował, jak House'a wyplątać, a potem dla równowagi musiał go jeszcze przelecieć?
aaa, nie tylko dla równowagi, dla przyjemności!

Richie117 napisał:
House nie jest wampirem! musiałby się zadowolić energetycznymi właściwościami ptasiego mleczka
albo redbullem, gdyby Wilson był chwilowo obrażony

Richie117 napisał:
lepiej niech wezmą ślub, a zmywarkę wpiszą na listę oczekiwanych prezentów
noooł, ja ich ślub widzę gdzieś na bezludnej wyspie, z dala od przyjaciół i nieprzyjaciół ze szpitala

Richie117 napisał:
Yup, jesteś. The bad news is, że nie ma na to lekarstwa
to jest baaaaaardzo milutka choroba! Właściwie nie powinno się tego nazywać chorobą, to jest prędzej jak miłość

Richie117 napisał:
a jednak nie aż tak bardzo, jak myślałam - w Pstryku House jako całość został porównany do sernika
oł yeah, chociaż dla mnie sernik jest mało słodki, House musi być czymś megamegamega słodkim

Richie117 napisał:
maybe na studiach spuścił się House'owi na buty i nie chciał tego powtórzyć
na pewno chciał, tylko tym razem już nie na buty

Richie117 napisał:
tylko ostrożnie, żeby Wilson nie zrobił mu naleśnika z jego loda
ale to by były podwójny deser

Richie117 napisał:
]czyli Mały Jimmy jest mały, ale figlarny?
zawsze się znajdą jakieś zalety

Richie117 napisał:
ofkors (thank god, że jest internet i kopiuj-wklej)
no cusz, nigdy nie wiadomo co gdzie się kryje

Richie117 napisał:
ale co? że House ma większego, czy że Wilson się o to mógł obrazić?
w sumie... i to, i to

Richie117 napisał:
no szczególnie że Wilson widywał bliznę już wcześniej... ale cóż, poor House jest taki zakompleksiony na tym punkcie
dobrze, że nadrabia innymi częściami ciała

Richie117 napisał:
]ktoś już się za to po części zabrał [link widoczny dla zalogowanych]
oooo, dzięki. Spoko ten LJ wygląda, pewnie jakieś doktorowe fiki tam będą

Richie117 napisał:
O_o nie słyszałaś o tym wcześniej? z tego samego AU jest jeszcze [link widoczny dla zalogowanych]
Dzielny Mały Toster kojarzy mi się z tym z priva, może się nadaje?

Richie117 napisał:
i jak przystało na królową - siedzę i nic nie robię
but thx
no jak to, czytasz i wybierasz co najlepsze dla swoich poddanych

Richie117 napisał:
if so, to House go z niej wyleczy (srsly, są metody leczenia fobii)
w takim razie ityllofallofobia musi mieć znacznie przyjemniejsze leczenie od ichtiofobii Tak btw... [link widoczny dla zalogowanych] biedaczek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:03, 23 Kwi 2013    Temat postu:

Okej, bez zbędnych wstępów...


Rozdział 13. Ale on jest banalny!



- Czy House... śpiewa? – zapytał Foreman.
- Cały ranek – odparła Trzynastka.
- Ale przynajmniej przestał śpiewać „Człowieka z La Manchy” – powiedział Taub, przeglądając wyniki badań.
- On śpiewa, kiedy jest szczęśliwy. To chyba dobrze? – dorzucił Kutner.
Pozostali spojrzeli na niego dziwnie.
- Zobaczysz to na własne oczy, gdy coś mi w gardle wyskoczy!* Jakieś zmiany? – House radośnie wszedł do pokoju konferencyjnego.
- Nie. Pacjent ciągle umiera – powiedział Foreman, ani trochę nie rozbawiony.
- Super, dajcie znać jak pojawi się coś nowego. Szczęśliwy, jak majowa stokrotka... – zaśpiewał i zniknął w swoim gabinecie.
- To dziwne, widzieć go szczęśliwego – mruknęła Trzynastka, patrząc podejrzliwie.
- To chyba jego głos „zaliczyłem kogoś i nie musiałem płacić”. Nie potrwa długo.
- Właśnie, że potrwa! – zawołał House, poruszając brwiami i otwierając drzwi. – Jestem zakochany, zakochany, zakochany w cudownym mężczyźnie. – Uśmiechnął się i na moment schował w swoim gabinecie, ale zaraz znów pojawił się w pokoju. – Widzieliście mój kubek? Nie? Okej, wracajcie do pacjenta. Słyszałem, że umiera!

House wrócił do siebie, a ekipa, rzucając sobie znaczące spojrzenia, wróciła do przypadku.

House nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatni raz był tak szczęśliwy, oczywiście pomijając chwile po narkotykach. Odkąd wyszedł z domu Wilsona tego poranka, cały czas praktycznie tańczył. Dostał coś, czego zawsze chciał: Wilson należał do niego w każdej kwestii. Już nie mógł się doczekać, kiedy znów go zobaczy, gdy nagle zdał sobie sprawę, że wcale nie musiał czekać. Nadszedł czas na poranną przerwę na kawę.

Niestety nigdzie nie było ani śladu Wilsona; House postanowił zostawić notkę. Zwalczył chęć podpisania jej serduszkiem oraz „XOXO”. Ostatecznie postanowił napisać tylko krótką wiadomość, by Wilson go znalazł, a te wszystkie buziaki i przytulenia zademonstruje mu, jak już się spotkają.

***

Wilson się ukrywał, dobrze mu szło, bo przecież chował się przed House’em co kilka miesięcy. Źle się z tym czuł, jednak wolał czuć się winnym z tego powodu, niż panikować przy spotkaniu z nim sam na sam. Co on w ogóle narobił? Przecież nie był gejem! Oczywiście, czuł pociąg do House’a, ale czy był wtedy sobą? Wilson stwierdził, że gdyby nie był tak samotny po śmierci Amber, nic z tych miłych rzeczy nie miałoby miejsca. Ale przecież było mu tak dobrze! Z drugiej strony, musiał przyznać, że House podobał mu się już wcześniej, a jak tylko zdał sobie z tego sprawę, musiał też przyznać, że nigdy nic z tym nie zrobił. Jeśli House by się nie pojawił i nie zaczął go dotykać... Ale nie mógł zwalać na niego winy, przynajmniej niecałkowicie. Dobrze wiedział jak House potrafił się zachowywać. Jeśli już, to czuł się winnym dlatego, że wiedział, że jego rolą było powstrzymanie przyjaciela, a nie zrobił tego. Był to tylko kolejny przykład na to, jak ostatnio zawodził samotnego House’a, a to bolało jego serce już od samego patrzenia.

Wilson chciał płakać, wydawało mu się, że to on tak samolubnie wykorzystał House’a. Czyż nie sypiał z każdą napotkaną osobą, by wypełnić jakąś bezdenną pustkę? Przypomniał sobie, jak House go rano pocałował. Wszystkich swoich kochanków tak całował? O, Boże, kochanków?! Nie, na pewno nie. House patrzył na niego, jakby był najcenniejszą rzeczą na świecie. Ale... House uwiódł Curta, a tak szybko zmiana partnera nie była oznaką dobrego zachowania. Może Curt będzie mógł powiedzieć coś więcej na ten temat?

Wilson przetarł dłonią twarz. Zaraz nabawi się ataku paniki! Przynajmniej miał kogoś, z kim mógł o tym wszystkim pogadać. Wyciągnął telefon i wysłał Curtowi smsa. Wypuścił głośno powietrze i uznał, że niedługo wszystko jakoś się ułoży.

Curt próbował odczytać wiadomość od Wilsona, gdy nadeszły dwie kolejne. Odczekał minutę, potem przeczytał je wszystkie. Nie miał zbyt wiele sensu, jednak jedno było wiadome – James chciał z nim pogadać, a to miało jakiś związek z House’em. Czy House powiedział mu o ich relacji? Wyobrażał sobie jak House oznajmia, że już nie potrzebuje Wilsona. To by z pewnością głęboko uraziło tego zarozumiałego głupka.

Curt zapukał do gabinetu Wilsona, a gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, poszedł do House’a. Zobaczył go przy białej tablicy, otoczonego przez swój zespół. Wszyscy byli poirytowani. Co to za zielona plama na ubraniu Trzynastki? Nawet nie chciał wiedzieć, bo jak podpowiadał mu wyraz twarzy Tauba, to było obrzydliwe nawet na ich standardy.
Curt postanowił wrócić do gabinetu Wilsona i tym razem wszedł do środka, ale nie zastał Jamesa. Usiadł na jego fotelu, obkręcił się parę razy dookoła, zastanawiając się czy ten gabinet będzie wolny, jeśli teraz House nie potrzebował już jego właściciela.

Zdał sobie sprawę, że będzie musiał odpisać Wilsonowi i dowiedzieć się, gdzie mają się spotkać. A może to House powstrzymywał Wilsona przed spotkaniem z nim? Wybuchnął śmiechem, gdy w głowie pojawił mu się obraz House’a celującego w Wilsona wiązką promieni laserowych. Odwrócił się i wtedy ujrzał karteczkę:

Wspomniałem już, że byłeś niesamowity zeszłej nocy? Nie mogę się doczekać aż Cię zobaczę. Muszę Cię zobaczyć. I to szybko.
H.


Curt był zszokowany. Skąd House wiedział, że on tutaj będzie? Ach, jakie to głupie. House wiedział wszystko! Przesunął kartkę po swoim nieogolonym policzku, a potem ją ucałował i schował do kieszeni.

Zajęło to kilka smsów, ale w końcu dowiedział się gdzie był Wilson. Ciekawiło go, czy każe mu się odczepić, by znów mieć Grega tylko dla siebie. To się nigdy nie zdarzy! Sekrety House’a i jego moce należały teraz do Curta. A ten zadufany w sobie idiota wciąż tego nie widział.
- Hej, James. Chciałeś porozmawiać? – Curt uśmiechnął się z nadzieją, że Wilson zacznie go błagać. Tak bardzo chciał usłyszeć rozpacz w jego głosie!
- Curt! Cieszę się, że cię widzę. Muszę z tobą pogadać o zeszłej nocy.
- O czym konkretnie? – zapytał z rezerwą. Nie spodziewał się Jamesa w euforii.
- Okej, więc najpierw... Cholera. – Wilson odetchnął głęboko. – House wczoraj do mnie przyszedł, po tym jak ty i on... – Wilson urwał, uderzony falą zazdrości. Ten koleś był z House’em, może rozmowa z nim to wcale nie jest dobry pomysł.
- Powiedział ci...
Ulżyło mu, gdy dowiedział się, że Wilson wie. Nic dziwnego, że House był u niego w domu tak długo: musiał przeinstalować swój system.
- Dość szczegółowo.

Owszem, z Curtem dobrze mu się rozmawiało, ale tym razem wcale nie było tak łatwo. Wypowiedzenie na głos pewnych rzeczy w jakiś sposób nadawało im prawdziwości, a na to Wilson nie był przygotowany. Niby wszystko było w porządku, Curt doświadczył czegoś z House’em, więc miał punkt odniesienia. Jednak z drugiej strony, Wilson nie był gotowy, by nadać emocjom trochę zaborczości.
- To dobrze, ja nie byłem pewien jak to zniesiesz.
- House nie chciał, bym dowiedział się od ciebie. Bez urazy, wolał, bym słyszał jego wersję.
- Na pewno nie różni się tak bardzo od mojej. Był niesamowity! – powiedział Curt, przeciągając sylaby i chytrze przyglądając się Wilsonowi. Niech żałuje straconych okazji!
- No tak, House jest niesamowity. – Wilson utrzymał kontakt wzrokowy, próbując sprawić, by Curt zrozumiał co miał na myśli.

Curt zdał sobie sprawę, że wchłonął część mocy House’a – nagle uświadomił sobie, że Wilson wcale nie przegapił okazji. Poczuł buzującą w żyłach wściekłość, gdy sobie to wyobraził.

- Ty i Greg?

Dlaczego House mu to zrobił? Jeśli tak bardzo chciał, mógł zwabić Wilsona do łóżka już wcześniej, dlaczego teraz?

- To się po prostu stało! Opowiadał mi co robił z tobą, potem nagle zaczął demonstrować. Pozwoliłem mu. Nie, zachęcałem go! – Stres Wilsona objawiał się na jego twarzy. – Wiesz co mam na myśli. Dzięki Bogu mogę z tobą pogadać. Nie wiem co mam robić!

Curt znienawidził Wilsona. Czyżby House go testował? Ach, no tak, pomyślał. To musi być to! House chce zobaczyć jak na to zareaguję. Uznał, że House nie chce, by zabił Wilsona – przynajmniej dopóki nie pozna wszystkich faktów.

- Co jeśli on poważnie myśli o związku? – ciągnął Wilson. – A co jeśli nie? A co jeśli ludzie się o nas dowiedzą? Widzisz? Tracę nad sobą kontrolę!

Curt siedział blisko Wilsona. Już załapał, już wiedział, o co House go prosił. Po tylu latach, House po prostu dał Wilsonowi pożegnalny prezent, a ten tego nie rozumiał.

- Cóż, James. Uspokoję cię. Jestem praktycznie pewien, że House nie miał na myśli rozpoczęcia poważnego związku.
- Nie wiesz tego! – bronił się Wilson.
- A co byś zrobił, gdyby on chciał tego związku? Ty przecież nie chcesz. – Curt miał ochotę go uderzyć.
- Nie wiem, może właśnie chcę! Boże, nie wierzę, że to mówię! – Wilson oparł czoło na ramieniu Curta i dodał: - Sam już nie wiem co wygaduję. Co mam zrobić?
- Nic. House już kogoś darzy uczuciem. Nie ciebie.

Wilson usiadł prosto. Był pewien, że jeśli House coś do kogoś czuje, to tym kimś jest właśnie on.

Curt pokazał mu notatkę, Wilson szybko ją przeczytał.
- Ale powiedział, że więcej się z tobą nie spotka! – Wilson był jeszcze bardziej zdezorientowany.
- Zgaduję, że poszedł powiedzieć ci o nas, a gdy zdał sobie sprawę, że pozwolisz mu spełnić jego fantazje, wykorzystał to.
- Nie, to nie było tak! – Wilson pokręcił przecząco głową. – Nie wykorzystał mnie. Był słodki!
Curt wybuchnął śmiechem.
- Taa, smakuje dobrze, ale nie powiedziałbym, że słodko. Smakuje bardzo męsko – powiedział Curt, rozkoszując się widokiem obrzydzenia na twarzy Wilsona.
- Masz na myśli jego... – Wilson nie wiedział jak to powiedzieć.
- Spermę – dokończył Curt, uwielbiając zakłopotanie onkologa. – Nie polubiłeś jego smaku w twoich ustach?
- Ja... nie zrobiłem tego. Tylko go pocałowałem. Smakował piwem, które wcześniej pił.
- Och, więc pił?
- No tak – rzucił Wilson, nie myśląc co mówi. – Ale chyba nie był pijany, już prędzej ja. Ale nie dlatego zrobiliśmy te wszystkie rzeczy!

Wszystkie rzeczy?! Curt chciał krzyczeć z radości. House tylko pogrywał z Wilsonem, a ten głupek wciąż brał to na poważnie. Śmiechu warte!

- Nie mogę się doczekać aż zrobię z nim te rzeczy wieczorem – powiedział.

Dziś wieczorem? Wilsonowi wcale się to nie podobało. A co gorsze, pojawiła się wcześniejsza zazdrość.
- Przykro mi, ale bez względu na ten papierek, on się z tobą dzisiaj nie zobaczy.
- Słuchaj, James. Nie wiem co Greg ci nagadał, ale powiem ci dlaczego. Byłeś jego fantazją, pragnął faceta hetero. Musiał mówić różne rzeczy, żeby to osiągnąć. A wiesz, jaki jest problem z fantazjami? Nigdy nie staną się tak dobre jak sobie wyobrazisz. Dobrze wiesz, jak wiele rzeczy wyobraża sobie House.
Gdy Wilson nie przerwał, Curt ciągnął dalej:
- Kolejnym problemem jest twoja orientacja. Powiedziałeś nam to tysiąc razy. Są rzeczy, których nie jesteś w stanie dla niego zrobić, bo nie czujesz się z tym dobrze. Co pomyślałeś, jak owinąłeś dłoń wokół jego penisa? „Nie wierzę, że dotykam tak innego faceta!” czy „nie wierzę jakie to cudowne uczucie”? – Curt doskonale widział wątpliwości rozrysowane na twarzy Wilsona.
- Wiesz, nigdy go nie dotknąłem... nie w ten sposób. – Wilsonowi nie spodobał się śmiech Curta.
- Otóż to! House woli być z mężczyznami, którzy wiedzą jak go zadowolić. Ty się boisz go dotknąć! Wieczorem to mnie będzie pieprzył i obaj będziemy zadowoleni. A on będzie totalnie zaspokojony! – Curt odczekał chwilę i dodał: - Nie chodzi tutaj o to czy będziecie kochankami, ale o to, czy wciąż jesteście przyjaciółmi. Ale dla niego to chyba nie ma znaczenia.

Wilson był zszokowany. Oczywiście, że on i House wciąż byli przyjaciółmi! Ale... może jednak to też popsuł? Może dlatego, że nie był tak dobrym przyjacielem jak powinien, zeszła noc to dla House’a zerwanie przyjaźni? Przecież House był znany z tego, że odchodził w blasku chwały. Wilson poczuł jak jego gardło nagle się zacisnęło. O czymś sobie przypomniał i najwyraźniej musiał też przypomnieć to Curtowi.

- Nic nie rozumiesz, Curt. House mnie potrzebuje, jestem jego jedynym przyjacielem.
- Też jestem jego przyjacielem! House może mieć wielu przyjaciół, jeśli chce. Powinien by szczęśliwy, że nie jest już twoim ciężarem. To jest twoja szansa na zyskanie trochę przestrzeni o której tak mówiłeś. Ja się House’em zaopiekuję.
- Co?! – Wilson nie wierzył w to, co słyszał.
- Greg jest niesamowitym mężczyzną. Ja już zawsze przy nim będę, nie musisz dłużej czuć się do czegokolwiek zobowiązany. Jestem zaszczycony, mogąc mu służyć w każdy możliwy sposób. Jesteś wolny! Czyż nie tego chciałeś?

Wilson poczuł się źle. Czy tak widzieli go postronni ludzie? Tak House o nim myślał? On wcale nie myślał źle o House’ie. Z drugiej strony, powiedział kiedyś rzeczy, które na pewno sprawiły, że jest tak widziany. Musiał porozmawiać z House’em, chyba, że House miałby mu powiedzieć coś, czego wcale nie chciał słyszeć. A to przywiodło Wilsona do bramki numer jeden: sam nie wiedział co chciałby usłyszeć.
- Wiesz, że House ma cię za dziwaka? – Teraz zdecydowanie Wilson wiedział już co House miał na myśli. Wiedział już, że nie lubił Curta tak jak jeszcze godzinę temu.
Curt popatrzył z szaleństwem w oczach.
- On miałby uważać, że jego kochanek jest dziwakiem? James, czy to ma dla ciebie sens? Naprawdę myślisz, że byłby ze mną, gdyby tak o mnie myślał? Porozmawiam z nim, jeśli chcesz – powiedział Curt i podniósł się z krzesła.
- Nie – powiedział Wilson szybko. – Ja z nim porozmawiam.
- I co mu niby powiesz? „Nie wiem, czego chcę, ale zapewnię ci to”? W czymkolwiek wam to pomoże? Myślisz w ogóle o nim i jego potrzebach? James, lubię cię – skłamał Curt – ale nie uważam, byś wiedział co House czuje.

Wilson czuł się tak, jakby ktoś przywalił mu w nerki.

- Po prostu pomyśl o Gregu i jego uczuciach, zanim cokolwiek powiesz. Tylko o tyle cię proszę. Muszę lecieć. Powodzenia, Jammy.

Curt zmierzwił Wilsonowi włosy i odszedł; musiał znaleźć House’a.

Wilson oparł głowę o ścianę i jęknął. Wcale nie czuł się lepiej po tej rozmowie. Nie chciał zgodzić się z Curtem, ale musiał przyznać, że przemyślenie kilku spraw zanim porozmawia z House’em było sensownym rozwiązaniem. Musiał wziąć zwolnienie chorobowe drugi dzień z rzędu i wrócić do domu... Jego rosnący wrzód żołądka sprawiał, że nie było to kłamstwo.






* tekst piosenki A Wonderful Man z musicalu South Pacific, moje tłumaczenia, niestety nie znalazłam oryginalnego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:15, 28 Kwi 2013    Temat postu:

uh, sorki za zwłokę załapałam się na małe płatne zlecenie i byłam straaasznie zajęta, ale dziś sobie zrobiłam przerwę w pracy specjalnie dla Stalk

advantage napisał:
ale niemiła, to było jakieś 5 miesięcy temu... chyba, że już się odezwała
nie licząc szablonowych życzeń na Gwiazdkę i urodziny, to się nie odezwała i ch*j jej w oko

advantage napisał:
ja widocznie nawet jak coś czytam i sobie wyobrażam, to zwracam uwagę na wygląd... skąd się to bierze?
taką już mamy naturę, że najpierw zwracamy uwagę na wygląd, nie jesteś w tym osamotniona ja sobie tego gościa też jakoś tam wyobraziłam, tylko moje wyobrażenie było bardziej pozytywne

advantage napisał:
aaa, nie tylko dla równowagi, dla przyjemności!
typowy multitasking!Wilson

advantage napisał:
albo redbullem, gdyby Wilson był chwilowo obrażony
redbull, hmm... A może na taką okazję bardziej pasowałby napój "Blueballs"?

advantage napisał:
noooł, ja ich ślub widzę gdzieś na bezludnej wyspie, z dala od przyjaciół i nieprzyjaciół ze szpitala
sure thing! co nie znaczy, że przyjaciele i nieprzyjaciele nie mogliby im wysłać prezentów do domu, żeby je sobie odebrali po powrocie

advantage napisał:
to jest baaaaaardzo milutka choroba! Właściwie nie powinno się tego nazywać chorobą, to jest prędzej jak miłość
miłość w wielu swoich symptomach przypomina chorobę - [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
oł yeah, chociaż dla mnie sernik jest mało słodki, House musi być czymś megamegamega słodkim
w sensie, że House'em trzeba się rozkoszować powoli, bo inaczej człowiek się porzyga od nadmiaru słodyczy?

advantage napisał:
na pewno chciał, tylko tym razem już nie na buty
ofkors, to miałam na myśli

advantage napisał:
ale to by były podwójny deser
maybe, tylko potem House miałby problem z posługiwaniem się takim naleśnikiem

advantage napisał:
w sumie... i to, i to
ja mam jednak nadzieję, że Wilson by się o to nie obraził, tylko podziwiał wyposażenie House'a

advantage napisał:
oooo, dzięki. Spoko ten LJ wygląda, pewnie jakieś doktorowe fiki tam będą
niemazaco nie szukałam tam doktorkowych fików, więc mam nadzieję, że znalazłaś coś fajnego

advantage napisał:
Dzielny Mały Toster kojarzy mi się z tym z priva, może się nadaje?
hmm, on był chyba zbyt pokojowo nastawiony, żeby się nadawać do brutalnych rzeczy

advantage napisał:
no jak to, czytasz i wybierasz co najlepsze dla swoich poddanych
nawet tego teraz nie robię - wszystko zostało przeczytane i wybrane wieki temu

advantage napisał:
w takim razie ityllofallofobia musi mieć znacznie przyjemniejsze leczenie od ichtiofobii Tak btw... [link widoczny dla zalogowanych] biedaczek
schemat leczenia jest taki sam, tylko zamiast oswajać pacjenta z rybami, oswajałoby się go z erekcjami... Tylko dla zdrowego obserwatora to by było przyjemmniejsze LOL, koleś zmyśla... szprotki byłyby straszniejsze, bo takie małe mogłyby wejść gdzie nie czeba

***

nowy rozdział! aż mnie skręcało, żeby się za niego zabrać, ale najpierw obowiązki...

Ale przynajmniej przestał śpiewać „Człowieka z La Manchy”
czyżby House się utożsamiał z Don Kichotem i jego wielką "dzidą"

Zobaczysz to na własne oczy, gdy coś mi w gardle wyskoczy!
... albo prędzej "do gardła wskoczy"

- To chyba jego głos „zaliczyłem kogoś i nie musiałem płacić”. Nie potrwa długo.
- Właśnie, że potrwa!

House wyraźnie zamierza brać Wilsona 'na kredyt'

Zwalczył chęć podpisania jej serduszkiem oraz „XOXO”. Ostatecznie postanowił napisać tylko krótką wiadomość, by Wilson go znalazł, a te wszystkie buziaki i przytulenia zademonstruje mu, jak już się spotkają.
XO to hugs&kisses... a jaką literką można oznaczyć fucks&sucks?
anyway, House musi być naprawdę romantycznie zakochany, w innym przypadku zamiast o serduszku, pomyślałby o narysowaniu kutasa (ale by się nie zdecydował, bo też wolałby zademonstrować Wilsonowi the real thing )

wolał czuć się winnym z tego powodu, niż panikować przy spotkaniu z nim sam na sam.
buuuu, gópi gópi Wilson Niech się nie oszukuje, że zacząłby panikować... najwyżej musiałby powalczyć o utrzymanie rąk i ptaszka przy sobie

Wyobrażał sobie jak House oznajmia, że już nie potrzebuje Wilsona.
Curt, you sick fuck, go die in hell!!!

zastanawiając się czy ten gabinet będzie wolny, jeśli teraz House nie potrzebował już jego właściciela.
wręcz przeciwnie, House nie będzie mógł żyć bez Wilsona, więc Wilson przeprowadzi się do jego gabinetu, a gabinet Wilsona przerobią na sypialnię


Uh, poor Wilson... ale sam się o to prosił, skoro unikał House'a A Curt to chory fiutek z urojeniami - gdyby nie był takim psycholem, byłoby mi go żal
Strasznie angstowy ten rozdział, aż mnie ciarki przechodziły, chociaż wiem, co będzie dalej.
Nie mogę się już doczekać, żeby House rozwiał obawy Jimmy'ego, więc duuuuużo weny życzę

advantage napisał:
tekst piosenki A Wonderful Man z musicalu South Pacific, moje tłumaczenia, niestety nie znalazłam oryginalnego
może innego tłumaczenia nie ma i Twoje jest oryginalne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
advantage
Otorynolaryngolog
Otorynolaryngolog


Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 2095
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:38, 22 Sie 2013    Temat postu:

Richie117 napisał:
uh, sorki za zwłokę załapałam się na małe płatne zlecenie i byłam straaasznie zajęta, ale dziś sobie zrobiłam przerwę w pracy specjalnie dla Stalk
dżizas, nie przepraszaj!!! odpowiadam na pościk z kwietnia... szkoda słów

Richie117 napisał:
nie licząc szablonowych życzeń na Gwiazdkę i urodziny, to się nie odezwała i ch*j jej w oko
no jasne, co się będziesz przejmować w oko na pewno nie będzie jej miło, w innych miejscach może być

Richie117 napisał:
taką już mamy naturę, że najpierw zwracamy uwagę na wygląd, nie jesteś w tym osamotniona ja sobie tego gościa też jakoś tam wyobraziłam, tylko moje wyobrażenie było bardziej pozytywne
wczoraj dostałam radę, żeby przy roznoszeniu cv ładnie wyglądać, bo ludzie lubią ładnych ludzi

Richie117 napisał:
sure thing! co nie znaczy, że przyjaciele i nieprzyjaciele nie mogliby im wysłać prezentów do domu, żeby je sobie odebrali po powrocie
no taaaak, nowa kuchnia dla Wilsona

Richie117 napisał:
miłość w wielu swoich symptomach przypomina chorobę - [link widoczny dla zalogowanych]
LOL i wonder czy miłość faktycznie wywołuje takie rzeczy

Richie117 napisał:
]w sensie, że House'em trzeba się rozkoszować powoli, bo inaczej człowiek się porzyga od nadmiaru słodyczy?
nie wierzę, żeby to było możliwe! Może od czekolady bardziej, ale słodyczy House’a nigdy za dużo

Richie117 napisał:
maybe, tylko potem House miałby problem z posługiwaniem się takim naleśnikiem
House jest geniuszem, ze wszystkim sobie poradzi

Richie117 napisał:
ja mam jednak nadzieję, że Wilson by się o to nie obraził, tylko podziwiał wyposażenie House'a
i dotykał! Dotyk jest ważny

Richie117 napisał:
hmm, on był chyba zbyt pokojowo nastawiony, żeby się nadawać do brutalnych rzeczy
nie ma też predyspozycji do przemocy. Chyba, że będzie parzył

Richie117 napisał:
nawet tego teraz nie robię - wszystko zostało przeczytane i wybrane wieki temu
oooo, a myślałam, że to takie sponatniczne decyzje

Richie117 napisał:
schemat leczenia jest taki sam, tylko zamiast oswajać pacjenta z rybami, oswajałoby się go z erekcjami... Tylko dla zdrowego obserwatora to by było przyjemmniejsze LOL, koleś zmyśla... szprotki byłyby straszniejsze, bo takie małe mogłyby wejść gdzie nie czeba
własnie nie wiem czy jedna duża ryba jest gorsza od dużej ilości małych yeah, zdrowi ludzie inaczej postrzegają świat


Richie117 napisał:
... albo prędzej "do gardła wskoczy"
oooo, lepsiejsze!

Richie117 napisał:
House wyraźnie zamierza brać Wilsona 'na kredyt'
na raty? Powinien tu i teraz!

Richie117 napisał:
XO to hugs&kisses... a jaką literką można oznaczyć fucks&sucks?
anyway, House musi być naprawdę romantycznie zakochany, w innym przypadku zamiast o serduszku, pomyślałby o narysowaniu kutasa (ale by się nie zdecydował, bo też wolałby zademonstrować Wilsonowi the real thing <img src="http://i111.photobucket.com/albums/n152/saphira182/Obraz1.gif"> )
trzeba rączkami pokazać, nie pisać literki
Może pomyślał, ale zdecydował się na serduszko, bo wie, że to bardziej działa na romantyka Wilsona

Richie117 napisał:
buuuu, gópi gópi Wilson Niech się nie oszukuje, że zacząłby panikować... najwyżej musiałby powalczyć o utrzymanie rąk i ptaszka przy sobie
albo chociaż powstrzymywać ręce od dotykania ptaszka

Richie117 napisał:
wręcz przeciwnie, House nie będzie mógł żyć bez Wilsona, więc Wilson przeprowadzi się do jego gabinetu, a gabinet Wilsona przerobią na sypialnię
sypialnię na dzienny użytek, wygodniej na łóżku niż w schowku

Richie117 napisał:
Uh, poor Wilson... ale sam się o to prosił, skoro unikał House'a A Curt to chory fiutek z urojeniami - gdyby nie był takim psycholem, byłoby mi go żal
Strasznie angstowy ten rozdział, aż mnie ciarki przechodziły, chociaż wiem, co będzie dalej.
Nie mogę się już doczekać, żeby House rozwiał obawy Jimmy'ego, więc duuuuużo weny życzę
mnie chyba nigdy nie byłoby go żal... żal Wilsona, że nie widzi urojeń Curta:(
Jeeej, wena się przyda! Dzięki wielkie!

Richie117 napisał:
może innego tłumaczenia nie ma i Twoje jest oryginalne
mejbi, ale nie jestem dobrym szukaczem w gooogle, więc pewnie jest gdzieś to tłumaczenie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:16, 28 Sie 2013    Temat postu:

advantage napisał:
dżizas, nie przepraszaj!!! odpowiadam na pościk z kwietnia... szkoda słów


advantage napisał:
w oko na pewno nie będzie jej miło, w innych miejscach może być
ale z innych miejsc musiałaby się wyspowiadać, bo ona to taki młodociany pół-moher

advantage napisał:
wczoraj dostałam radę, żeby przy roznoszeniu cv ładnie wyglądać, bo ludzie lubią ładnych ludzi
omatko, to ja muszę wynająć kogoś ładnego, żeby roznosił za mnie moje cv

advantage napisał:
no taaaak, nowa kuchnia dla Wilsona
a dla House'a duży zestaw erotycznych zabawek, żeby się nie nudził, kiedy Wilson zabarykaduje się w kuchni

advantage napisał:
i wonder czy miłość faktycznie wywołuje takie rzeczy
według Hilsonowych fików - taaak

advantage napisał:
nie wierzę, żeby to było możliwe! Może od czekolady bardziej, ale słodyczy House’a nigdy za dużo
lucky Wilson, że nadmiar house'owego ptasiego mleczka mu nie zaszkodzi

advantage napisał:
House jest geniuszem, ze wszystkim sobie poradzi
może wykorzystałby swój naleśnik do układania origami... [link widoczny dla zalogowanych]

advantage napisał:
i dotykał! Dotyk jest ważny
ofkors od dotykania miałby więcej do podziwiania

advantage napisał:
oooo, a myślałam, że to takie sponatniczne decyzje
cusz, wtedy były sort of spontaniczne chociaż jest parę takich fików, które tłumaczyłam natychmiast po przeczytaniu, bo nie mogłam się powstrzymać

advantage napisał:
własnie nie wiem czy jedna duża ryba jest gorsza od dużej ilości małych
to zależy, czy małe znają pojęcie 'pracy zespołowej'


advantage napisał:
na raty? Powinien tu i teraz!
no powinien... ale gdyby nosił w spodniach portfel wypchany pieniędzmi, żeby płacić Wilsonowi, to nie miałby tam miejsca na inne ważniejsze rzeczy

advantage napisał:
trzeba rączkami pokazać, nie pisać literki
next time House zostawi Wilsonowi wiadomość video

advantage napisał:
Może pomyślał, ale zdecydował się na serduszko, bo wie, że to bardziej działa na romantyka Wilsona
ciekawe, czy romantyk Wilson w sypialni też woli serduszko od penisa

advantage napisał:
albo chociaż powstrzymywać ręce od dotykania ptaszka
eej, może to dlatego Wilson woli trzymać ręce na biodrach, a nie w kieszeniach spodni jak normalny facet...

advantage napisał:
sypialnię na dzienny użytek, wygodniej na łóżku niż w schowku
nie zapominaj o nocnych dyżurach hmm... w łóżku wygodniej, ale w schowku romantyyyyczniej

advantage napisał:
mnie chyba nigdy nie byłoby go żal... żal Wilsona, że nie widzi urojeń Curta:(
Jeeej, wena się przyda! Dzięki wielkie!
jestem dziwna i zawsze mi żal niewłaściwych ludzi


advantage napisał:
mejbi, ale nie jestem dobrym szukaczem w gooogle, więc pewnie jest gdzieś to tłumaczenie
próbowałam znaleźć i też nic nie wygooglałam, soł chyba jednak go nie ma

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15
Strona 15 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin