Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

9 miesięcy [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:24, 19 Cze 2008    Temat postu:

kremówka napisał:
Wtedy miałaby przynajmniej pewność, że jej dziecko nie odziedziczy po ojcu skłonności do bycia upartym dupkiem.


Nyah ^^ ale między innymi właśnie za tą cechę tak kochamy Grega XP

Poza tym wyobraźnia podsuwa mi słodkie maleństwo z włoskami po mamusi i niebieskimi oczkami po tatusiu które już od przedszkola ma milutki uśmiech mamusi połączony z charakterkiem House... biedne przedszkolanki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
katka1819
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 24 Maj 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 10:55, 20 Cze 2008    Temat postu:

coraz ciekawiej rozwija się akcja ;D

z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy

mogłabyś nas czasem oszczędzić i częściej dodawać kolejne części- to tylko moja mała prośba

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joko2323
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:20, 24 Cze 2008    Temat postu:

chlip i co dalej?? juz sie nie moge doczekac!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:33, 26 Cze 2008    Temat postu:

Odcinek dziesiąty.
Część druga.


Wiem, wiem, miałam to napisać i wrzucić już dawno... przepraszam... nie bijcie... albo bijcie jak musicie
mam nadzieję, że Was nie zawiodę tą częścią, na którą tyle czekaliście...





Jadąc pustą ulicą do House’a, Wilson sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął telefon. Wybrał numer przyjaciela modląc się w duchu, żeby ten w końcu odebrał. Miał zamiar dopilnować, żeby House został w domu i nie zrobił mu żadnej niespodzianki w postaci np. zaćpania się do nieprzytomności. Mając takiego przyjaciela trzeba było być przygotowanym na wszystko. Ku zaskoczeniu Wilsona, House odebrać „już” po ósmym sygnale.

- Cześć, jesteś w domu?

- Cześć, tak. O co chodzi?

- Sam?

- Dziwki się nie liczą, prawda?


Wilson westchnął i uśmiechnął się. Miał nadzieję, że House nadal będzie w dobrym humorze, kiedy dowie się, o czym chce z nim rozmawiać.

- Świetnie. Zostań w domu i uprzątnij śmieci z kanapy. Będę za pięć minut.

- Przynieś piwo.


Wilson popatrzył na leżący na siedzeniu pasażera, sześciopak z piwem i uśmiechnął się sam do siebie.
Kiedy w końcu wszedł do mieszkania przyjaciela zaczął się zastanawiać dlaczego właściwie tu przyszedł i czy naprawdę aż tak źle życzy Cuddy, że chce ją zeswatać z kimś, kto w wieku czterdziestu kilku lat, w trzy dni (czyli czas od ostatnich odwiedzin Wilsona, kiedy ten nie wytrzymał i posprzątał House’owi mieszkanie) jest w stanie stworzyć w swoim przedpokoju krajobraz jak po klęsce żywiołowej.
Salon wyglądał nieco lepiej. House najwyraźniej potraktował polecenie Wilsona dosłownie. W jego języku „uprzątnięcie kanapy” było równoznaczne z „ zrzuceniem wszystkich rzeczy znajdujących się na kanapie na podłogę i przesunięciem ich do dowolnego kąta, żeby nie przeszkadzały w poruszaniu się po mieszkaniu”. Wilson postawił piwo na stoliku stojącym przed kanapą i, sprawdziwszy czy na pewno nie siada na jakiejś wyjątkowo świeżej plamie ketchupu, zaryzykował usiąść na kanapie. House usiadł obok Wilsona, otworzył piwo, położył nogi na stoliku i spojrzał pytającym wzrokiem na Wilsona.

- O co chodzi? – Spytał w końcu, kiedy po dłuższym czasie Wilson się nie odezwał. – I nie, nie wmawiaj mi, że o nic. Zadzwoniłeś, żeby sprawdzić czy jestem w domu. Przyniosłeś piwo. Musi o coś chodzić. – Kontynuował zanim Wilson zdążył coś powiedzieć.

- O Cuddy. – Odpowiedział cicho Wilson, zupełnie tak, jak gdyby fakt, że powie to cicho miał zmienić reakcję House’a.

- A co z nią? Wyjeżdża do Tybetu? Postanowiła zmienić płeć? Poszła na spotkanie Anonimowych Pracoholików?

- Jest z Tobą w ciąży.

- Nie ze mą tylko… z moim nasieniem. I nie wydaje mi się to na tyle ciekawe, żebyśmy mieli spędzić cały wieczór na gadaniu o tym. O wiele ciekawiej byłoby, gdyby miała zamiar zmienić płeć.

- House…

- No, co?

- To poważna sprawa. Masz z nią dziecko.

- Nie ja mam z nią dziecko tylko ona ma dziecko. I jak już wcześniej wspomniałem a Ty nie słuchałeś, nie ze mną.

- I myślisz, że kiedy ono się urodzi wszystko będzie tak jak przedtem?

- Pewnie, że nie. Cuddy weźmie półroczny urlop, więc będę miał przez pół roku przychodnię z głowy. A kiedy już wróci, przestanie nosić tak wielkie dekolty, bo po ciąży jej biust już nie będzie wyglądał tek efektownie. To będzie wielka strata dla szpitala.

- A jak jej dziecko zacznie przychodzić z nią do szpitala, podkładać nogi ochroniarzom, obrażać czarnych pacjentów i zjadać nieświadomym tego ludziom drugie śniadania, nadal będziesz udawał, że nie masz z tym nic wspólnego?

- Hej, nie obrażam Foremana, dlatego, że jest czarny.

- Czy chociaż przez chwilę zastanowiłeś się jak się poczujesz, kiedy Cuddy będzie wmawiała wszystkim wokół, łącznie z Twoim dzieckiem, że nie jesteś jego ojcem?

- Boże, Wilson… Jeśli znowu zamierzasz bawić się w moje sumienie powinieneś przynieść coś mocniejszego od piwa.

- Słuchaj, wiem, że zależy Ci na Cuddy, inaczej nie zgodziłbyś się zostać dawcą. I nie rób takiej miny… -
Powiedział do przyjaciela, kiedy ten, sięgając po kolejne piwo zrobił minę w stylu „O nie, znowu zaczyna…”- …bo dobrze wiesz, że mam rację. Wiem, że po rozstaniu ze Stacy, jej powrocie i kolejnym odejściu nie chciałeś się z nikim wiązać, ale minęło już bardzo dużo czasu… Nie chcę Cię swatać, House, ale tak się dziwnie składa, że kobieta, która za dwa miesiące urodzi Twoje dziecko, jest jedyną znaną mi kobietą, która jest w stanie znosić Twoje zachowanie i jest jedyną osobą, która chwilami jest w stanie Cię utemperować i zmusić do zachowywania się jak dorosły mężczyzna. I dziwnym zbiegiem okoliczności, jest kobietą, do której niezaprzeczalnie coś czujesz, chociaż nie chcesz się do tego sam przed sobą przyznać. I jeszcze dziwniejszym zbiegiem okoliczności, ona też czuje coś do Ciebie i pewnie, dlatego poprosiła Cię o zostanie ojcem jej dziecka.

House, który zdążył podczas tej przemowy wypić już pięć z sześciu piw, właśnie sięgnął po szóste. Jeśli miał w ogóle rozmawiać na ten temat z Wilsonem, musiał mieć jakieś usprawiedliwienie na wypadek, gdyby powiedział więcej niż zamierzał. Sześć piw było niezłym usprawiedliwieniem.

- Nie wiem właściwie, na jakiej podstawie wnioskujesz, że ja czuję cokolwiek do Cuddy i vice versa. I nie chcę wiedzieć… - Odpowiedział szybko House, ponieważ Wilson otwierał już usta do kolejnej przemowy – Ale nawet zakładając, że teoretycznie, podkreślam, teoretycznie masz rację to co niby miałbym z tym zrobić? Pójść do Cuddy, stanąć w jej drzwiach i powiedzieć „Cześć, kocham Cię, wychowajmy razem nasze dziecko”? Dobrze wiesz, że na ojca nadaję się jeszcze mniej niż na partnera. Wiesz, dlaczego Stacy odeszła. Nie potrafiła być ze mną a ja nie potrafiłem się dla niej zmienić. Nie chcę tego robić Cuddy.

Wilson popatrzył na House’a zrezygnowanym wzrokiem. Bał się, że jego przyjaciel właśnie coś takiego powie. House nie chciał się z nikim wiązać, bo uważał, że nie potrafi być z kimś bez unieszczęśliwiania go. Obwiniał siebie i swoje kalectwo za rozstanie ze Stacy. Wilson wiedział, że z Cuddy nie byłoby podobnie, ale nie wiedział, jak wytłumaczyć to House’owi.

- Dlaczego uważasz, że z Cuddy byłoby tak jak ze Stacy?

- Dlaczego miałoby być inaczej?

- Bo przez cały czas, kiedy nie było przy Tobie Stacy, po tym co się stało z Twoją nogą, Cuddy była obok Ciebie, pracowaliście razem, zdążyła się przyzwyczaić do Tego jaki jesteś i najwyraźniej jej to nie przeszkadza. Wiesz, to nie ja powinienem z Tobą rozmawiać, tylko ona. Wydaje mi się, że wie lepiej niż ja, dlaczego nie przeszkadza jej to, jaki jesteś.

- Taaak… I co niby miałbym jej powiedzieć podczas takiej rozmowy? „Wilson uważa, że się kochamy i jesteśmy dla siebie stworzeni. Co prawda, jego wywody, pseudopsychologiczne są do dupy i nie wie on nic o związkach, bo rozwodził się trzy razy, ale może ma rację? „

- Nie wiem House, upij się, naćpaj się, zrób, co chcesz, jeśli tylko to Ci pomoże, uważam po prostu, że powinieneś z nią pogadać o tym jak oboje wyobrażacie sobie sytuację po narodzinach waszego wspólnego dziecka –
Wilson podkreślił trzy ostatnie wyrazy – Nieważne, razem czy nie. Chociaż oczywiście uważam, że oboje jesteście ślepymi idiotami.

- Dzięki. Miło mieć przyjaciela, który Cię rozumie i wspiera.

Wilson popatrzył, na House’a jeszcze bardziej zrezygnowanym wzrokiem niż poprzednio. Powiedział już wszystko, co miał powiedzieć, teraz musiał dać przyjacielowi czas, na przemyślenie tego.

- Masz coś do jedzenia? –
Zapytał po dłuższej chwili.

- Zadzwonię po pizzę. –
Uśmiechnął się House i podał przyjacielowi ostatnią, w połowie pustą puszkę piwa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kremówka dnia Pią 21:26, 27 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cwankiara
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 880
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:42, 26 Cze 2008    Temat postu:

Tradycyjnie, trzyma poziom;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
T.
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:42, 26 Cze 2008    Temat postu:

hmmm... w gruncie rzeczy to żeby wyrazić jak bardzo mi sie podoba, musiałabym przekleic tu cały tekst. świetny dialog, bardzo logiczny i bardzo realny:) Nie zdziw się jak jutro scenarzyści Housea jutro zapukają do Twych drzwi:) Już do nich dzwonie;P

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joko2323
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:40, 26 Cze 2008    Temat postu:

warto bylo czekac mam nadzieje ze nastepne czesci beda jednak szybciej... z tym dzwonieniem do scenarzystow to bardzo dobry pomysl:D a nuz podlapia jakis pomysl i bedziemy mogli w 5 sezonie rozkoszowac sie huddziinka:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:49, 26 Cze 2008    Temat postu:

OMG! No ja nie wiem, czy ja jestem normalna, ale podczas całego pseudopsychologicznego wywodu, śmiałam się jak nawiedzona.
Chociaż oczywiście uważam, że oboje jesteście ślepymi idiotami.
zgadzam się w 100%
House, który zdążył podczas tej przemowy wypić już pięć z sześciu piw
ależ musial mieć przyśpieszenie :smt001
Dobrze wiesz, że na ojca nadaję się jeszcze mniej niż na partnera. Wiesz, dlaczego Stacy odeszła. Nie potrafiła być ze mną a ja nie potrafiłem się dla niej zmienić. Nie chcę tego robić Cuddy.
ah..
Moim zdaniem Wilson powinien pójsć na psychologa ciekawe co by powiedział o mnie??? :smt003
Strasznie, bardzo, przeogromnie mi się podobało xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:40, 17 Lip 2008    Temat postu:

Odcinek jedenasty.
Miesiąc ósmy.



Zrobiłam sobie małe wakacje od komputera, z których powoli powracam, nie wiem jednak na jak długo. Ale skoro powróciłam to wrzucam kolejną część. Mam nadzieję, że z powodu mojej długiej nieobecności nie zapomnieliście tak całkowicie o mym skromnym fiku, albo, że nie obraziliście się tak całkiem na mnie za tą nieobecność i jednak Wam się spodoba…



Lato było w pełni. Od kilku tygodni klinika roiła się od pacjentów z udarem, poparzeniami słonecznymi i problemami z ciśnieniem krwi. Na szczęście dla House’a, niedawno przyjął nowego pacjenta z tajemniczą chorobą i metalową płytką w żuchwie, uniemożliwiającą zrobienie rezonansu, co bardzo utrudniało diagnozę. Niestety, po kilku godzinach i kilkunastu badaniach wykonanych przez jego podwładnych okazało się, że pacjent nie cierpi na żadną tajemniczą chorobę, tylko na raka mózgu oraz ma zespół paraneoplastyczny i nie jest już pacjentem House’a.
Była godzina 15:40. Diagnostyk siedział w swoim gabinecie, mając nadzieję, że przez najbliższe piętnaście minut nikt nie zauważy, że pacjent ze zdiagnozowanym rakiem mózgu leży nadal na oddziale diagnostycznym a nie onkologicznym. Jego kaczątka poszły już do domów, więc szansa, że ktokolwiek mógłby donieść o tym fakcie, Wilsonowi, lub gorzej - Cuddy, była znikoma. Przyczyna, dla której nie chciał wypuszczać pacjenta ze swego oddziału była oczywista. W przypadku braku ciężko chorych na tajemnicze choroby pacjentów, musiał udać się do kliniki, żeby odrobić, chociaż część zaległych godzin pracy w przychodni. Rozglądał się właśnie po gabinecie, szukając w bezdennych szufladach i niekończących się schowkach, chociaż jednego czystego naczynia, z którego mógłby wypić łyk, zakupionej w drodze do pracy bardzo drogiej i bardzo smacznej brandy. Picie owego trunku prosto z butelki byłoby po prostu barbarzyństwem. W momencie, kiedy w dolnej szufladzie biurka znalazł plastikowy kubeczek, z wepchniętą do niego papierową kulką, zrobioną jak się okazało, z zaproszenia na „niesamowicie ważne” sympozjum, które dwa tygodnie temu „przypadkowo zgubił”, do jego gabinetu wszedł Wilson.

- Możesz mi w jakiś przystępny sposób wytłumaczyć, dlaczego mój nowy pacjent od dziesięciu minut leży na Twoim oddziale?


- Dzieci przyszły się poskarżyć, czy po prostu znudzili Ci się Twoi łysi pacjenci, że przyszedłeś oglądać moich? Jeśli przez najbliższy kwadrans nie masz zamiaru odkryć lekarstwa na raka, to zostaw pana metalowa szczęka tam gdzie leży.

- Rozumiem, że o 17:00 kończysz dyżur w klinice, od którego odrywa Cię mój pacjent leżący na Twoim oddziale? Wiesz, że powinienem pójść teraz do Cuddy …
–House wyjął z plecaka butelkę brandy i postawił ją na środku biurka, patrząc złowieszczym spojrzeniem na Wilsona –… ale i tak już właściwie skończyłem pracę i jestem już zbyt zmęczony na bieganie po szpitalu w tą i powrotem.

- Jeśli masz pieniądze na jakieś żarcie na wynos, to za piętnaście minut będę wolny.


Wilson otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu dźwięk jego pagera, wydobywający się z kieszeni jego fartucha.

- Jeśli masz ochotę na darmowe żarcie, to musisz poczekać. – Odparł Wilson, po przeczytaniu wiadomości z pagera.

- Jednemu z łysych znów się pogorszyło?

- Jakbyś zgadł. Masz jakieś… 40 minut wolnego. Zajmij się czymś. Idź do Cuddy i z nią wreszcie pogadaj. –
House zrobił minę mówiącą „kompletnie mam pojęcia o co Ci chodzi” - Bo obaj wiemy, że jeszcze tego nie zrobiłeś.- Wilson wyszedł z gabinetu, zostawiając w nim House’a z o wiele gorszym humorem niż przed pięcioma minutami i z głową pełną myśli, które od kilku dobrych miesięcy bardziej lub mniej skutecznie tłumił.



Cuddy siedziała w gabinecie administratora szpitala, który za trzy tygodnie miał przestać być jej gabinetem, przynajmniej na najbliższe pół roku. Z tej okazji usiłowała zabrać z niego całą masę osobistych zapisków, notesików, wizytówek innych niepotrzebnych jej zastępcy przedmiotów. Zmuszona przez lekarza prowadzącego ciążę, do drastycznego zmniejszenia liczby godzin spędzanych w pracy (nie zgodziła się na przejście na urlop już na początku ósmego miesiąca, uważając to za stratę cennego czasu, który mogła poświęcić szpitalowi), miała na to niewiele czasu. Spakowawszy w połowie znacznych rozmiarów tekturowe pudło zawartością dwóch szuflad biurka, zabrała się właśnie za trzecią, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do jej gabinetu. Prawdopodobnie nie zwróciłaby na to większej uwagi, ponieważ już i tak oficjalnie już skończyła pracę na dziś i nie powinno być jej w szpitalu, gdyby nie to, że kiedy podniosła głowę, zobaczyła osobę, której najmniej spodziewałaby się w swoim gabinecie o tej porze. Zobaczyła najlepszego lekarza w swoim szpitalu, najbardziej interesującego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek znała, człowieka, który był ojcem jej dziecka, bezczelnego i aroganckiego dupka, jednego z najseksowniejszych facetów, jakich kiedykolwiek widziała. Przed jej biurkiem stał Greg House.

- Coś się stało? – Spytała cicho, wstając z krzesła. Spojrzała na biurko i szybko chwyciła jedną z kartek leżących na nim i zacisnęła ją mocno w dłoni.

- „Coś się stało”? Nie powinno być raczej :„Świetnie, że przyszedłeś, bo właśnie wybierałam się do Ciebie zrobić Ci awanturę”? Nie nakrzyczysz na mnie, że znów spóźniłem się do pracy, a po zdiagnozowaniu pacjenta siedziałem bezczynnie w gabinecie? Żadnej awantury o zaległe godziny w klinice? – House był szczerze zaskoczony.

- Wiem, że zdiagnozowałeś nowotwór mózgu u pana Weaver, który nadal leży na Twoim oddziale. Piętnaście minut Twojej pracy w klinice nie jest aż tak cenne dla szpitala. Nie chciało mi się chodzić do Twojego gabinetu i wykłócać się o to. Nogi mi puchną. A dziecko daje mi popalić bardziej niż Ty.
- Odparła Cuddy zmęczonym tonem. W tym momencie miała ochotę jedynie na relaksującą kąpiel, a musiała dokończyć jeszcze porządki. Poza tym, z powodu kartki, którą kurczowo zaciskała w dłoni, modląc się, żeby House jej nie zauważył, chciała, żeby diagnosta szybko opuścił jej gabinet.

- Co? Jest ktoś, kto jest lepszy ode mnie w tym, co ja robię najlepiej ze wszystkich? Wiesz, że przez to nie będę mógł spać teraz po nocach?
- House udał oburzonego, nie zdejmując z Cuddy badawczego spojrzenia.
Wyglądała na zestresowaną i zmieszaną z powodu jego obecności, co było, co najmniej dziwne. Nigdy się tak nie zachowywała i nawet szalejące w jej organizmie hormony nie były wystarczającym wytłumaczeniem. Z zaciekawieniem, spojrzał na jej lewą dłoń, kurczowo ściskającą zmiętą, zapisaną i pokreśloną kartkę papieru. Cokolwiek było na owej kartce, stanowiło rozwiązanie, do zagadki zachowania Cuddy. Nie zastanawiając się, wyciągnął rękę i chwycił w nią, delikatną dłoń Cuddy, która jeszcze mocniej zacisnęła się na kartce. Przez chwilę stali tak, bez żadnego ruchu. Czując dotyk ciepłej jej skóry, House przypomniał sobie, po co w ogóle przyszedł do gabinetu Cuddy. Nie mógł jednak nadal zebrać się na odwagę, żeby otworzyć usta. Zamiast tego pogładził delikatnie wierzch jej dłoni palcem. Ku jego zdziwieniu odpowiedziała mu tym samym. Popatrzyła mu głęboko w oczy i uśmiechnęła się kącikiem ust. Po chwili jej spojrzenie powędrowało w przestrzeń za House’m. Cuddy szybko wyrwała dłoń z ręki, House’a i schowała ją za plecy. W tym samym momencie drzwi jej gabinetu powoli otworzyły się i stanął w nich nieświadomy niczego onkolog. Na jego nieszczęście, stało się to akurat momencie, kiedy miało szansę zdarzyć się coś, na co od dawna po cichu liczył. Kiedy zobaczył zmieszanie stojącej w gabinecie pary, zorientował się w czym przeszkodził, wykonał przepraszający gest i szybko wyszedł. Niestety, było już za późno. House popatrzył przez chwilę na Cuddy, uśmiechnął się kącikiem ust. Pożegnał się szybko, winę oczywiście zwalając na Wilsona, i szybko wyszedł.

- Dzięki, uratowałeś mnie w ostatniej chwili przed zrobieniem najgłupszej rzeczy w życiu. – Powiedział do czekającego za drzwiami biura przyjaciela.

- Chyba najmądrzejszej – Odparł cicho Wilson.


Cuddy rozprostowała ściskaną przez siebie kartkę, przeczytała raz jeszcze, uśmiechnęła się do siebie, po czym złożyła ją dokładnie w kostkę i schowała na samo dno torebki.

Kartka zapisana była dziewczęcymi i chłopięcymi imonami, zdrobnieniami, większości poprzekreślanymi. Przy wielu stały znaki zapytania. Dwa były podkreślone czerwonym długopisem: „Leila” i „Simon”. Po drugiej stronie kartki napisane było tylko :

Leila Cuddy
Simon Cuddy


Leila House??
Simon House??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:53, 17 Lip 2008    Temat postu:

Niestety, po kilku godzinach i kilkunastu badaniach wykonanych przez jego podwładnych okazało się, że pacjent nie cierpi na żadną tajemniczą chorobę, tylko na raka mózgu oraz ma zespół paraneoplastyczny i nie jest już pacjentem House’a.
Jestem okropna, ale mnie to rozbawiło :smt005
Zobaczyła najlepszego lekarza w swoim szpitalu, najbardziej interesującego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek znała, człowieka, który był ojcem jej dziecka, bezczelnego i aroganckiego dupka, jednego z najseksowniejszych facetów, jakich kiedykolwiek widziała. Przed jej biurkiem stał Greg House.

Jaki opis :smt003
House popatrzył przez chwilę na Cuddy, uśmiechnął się kącikiem ust.
Słodkie i cudowne :smt001


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
T.
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 23 Cze 2008
Posty: 1340
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: KRK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:03, 17 Lip 2008    Temat postu:

Myślałam dziś właśnie o tym Fiku:) I proszę, taka niespodzianka... Jak zwykle świetnie...tylko pliz nie trzymaj nas tyle w niepewności!

- Co? Jest ktoś, kto jest lepszy ode mnie w tym, co ja robię najlepiej ze wszystkich? Wiesz, że przez to nie będę mógł spać teraz po nocach?

Wiadomo czyja krew!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:15, 17 Lip 2008    Temat postu:

co by bylo gdybym ja nie umiala czytac?? ;] nigdy bym tego nie przeczytala..wielka strata dla mej osoby by byla..
swietne ;] gr


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 21:24, 17 Lip 2008    Temat postu:

cuuudne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unblessed
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:56, 18 Lip 2008    Temat postu:

Fajnie, że wzięłaś się za taką alternatywę, sama byłam ciekawa jak to można rozwinąć. Radzisz sobie, momentami lepiej, momentami gorzej. Główny mój zarzut to za mało House'a w Housie - ale im dalej tym lepiej ci idzie. Widać, że pewne framgenty pisze Ci się lepiej niż inne, zwłaszcza gdy na arenę wkracza Wilson rozmowy są o wiele lżejsze.

Oglądałeś „Kill Bill’a”? Wyobraź sobie, że finałowa walka odbywa się w Twoim podbrzuszu, w momencie, kiedym masz nadzieję wreszcie się wsypać… Wsypać? Chyba nie o to chodziło

zaryzykował usiąść na kanapie zdecydował się usiąść na kanapie brzmiałoby o wiele lepiej

Ponadto zbędne powtarzanie wyrazów jest Twoją zmorą. I to nie tylko imion. Uważaj na to i na wpadki stylistyczne.

Ogólnie jest ok, czekam na dalszą część i oczywiście na szczęśliwe zakończenie. Weny!
u.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladybird
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:58, 19 Lip 2008    Temat postu:

W końcu doczekałam się kolejnej częśći która jest świetna ( tak samo jak wszystkie poprzednie) Muszę przyznać, że ten fik jest jednym z moich ulubionych mogłabym go czytać bez końca
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:03, 23 Lip 2008    Temat postu:

A teraz prosimy o następny rozdział, w którym na świat przyjdzie Leila bądź Simon HOUSE (z duużym naciskiem na House ).

Błagam, nie rób tak wielkich przerw między rozdziałami


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:43, 23 Lip 2008    Temat postu:

popieram przedmowczynie wstawiaj czesciej rozdzialy ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Waniliowy Miś


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 0:37, 24 Lip 2008    Temat postu:

no świetne po prostu xD pierwszy taki długi fik i całe szczęście następną część dawaj! xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:46, 29 Lip 2008    Temat postu:

Odcinek dwunasty.
Miesiąc dziewiąty.


Wiem, że wrzucam te fragmenty rzadko, i podziwiam Was, że jeszcze się nie obraziliście i nie przestaliście czytać. I dzięki Wam za to




Było już po 22, kiedy główny diagnosta Princeton Plainsboro Teaching Hospital wreszcie skończył pracę. Od kilku tygodni pogoda była fatalna, co na pewno nie poprawiło mu humoru, po pracy do późna i śmierci jednego z pacjentów. House, któremu śmierć pacjenta nie dawała spokoju bardziej niż rodzinie zmarłego, sam przez dwie godziny przeprowadzał sekcję, żeby w końcu dowiedzieć się, co było przyczyną zaburzeń krzepliwości krwi i w efekcie rozległego krwotoku wewnętrznego. Ale rozwiązanie zagadki tym razem nie poprawiło mu humoru. Właściwie, niewiele rzeczy mogłoby poprawić mu humor, popsuty od ponad trzech tygodni. Fakt, że od miesiąca doktor Cuddy była na urlopie i nie pojawiała się w ogóle w szpitalu, był oczywiście tylko zbiegiem okoliczności. Biada temu, kto śmiał twierdzić inaczej. Co prawda, po dwóch dniach House sam zaczął się zastanawiać czy nie ma to jakiegoś związku i przed samym sobą musiał przyznać, że owszem ma. Codziennie wieczorem, wychodząc ze szpitala, spoglądał na ciemny, zamknięty na klucz gabinet administratorki (tymczasowy zastępca dyrektorki nie zasiadł w jej gabinecie, po szpitalu krążyły plotki, jakoby miało to związek z faktem, że z jego gabinetu miał lepszy widok na dyżurkę pielęgniarek), co sprawiało, że przez resztę wieczoru ciężko było mu zająć myśli czymkolwiek innym, poza jej osobą.
Tego wieczoru, mijając jej gabinet poczuł dziwną ochotę, żeby do niego wejść. Po prostu wejść i usiąść przy jej biurku, nie do końca sam wiedział, dlaczego. Rozejrzał się po szpitalnym korytarzu. Nie było na nim nikogo. Otworzył drzwi kluczem, skradzionym kiedyś z jej torebki i po chwili siedział za biurkiem, w gabinecie Cuddy oświetlonym tylko słabym światłem witrażowej lampki stojącej na parapecie. Oparł nogi o biurko i przez chwilę siedział, patrząc się w przestrzeń. Miał ochotę się napić. Przypomniał sobie, o noszonej od trzech tygodni w plecaku butelce brandy. Miał zamiar wypić ją z Wilsonem, tego feralnego wieczoru, kiedy już prawie zdobył się na odwagę i prawie porozmawiał z Cuddy. Od tego czasu już się z nią nie widział, przez jej ostatnie tygodnie pracy mijali się i właściwie nie rozmawiali ze sobą, a brandy pozostała nienaruszona. Teraz wyjął ją z plecaka, postawił przed sobą na biurku i przez chwilę wpatrywał się w butelkę, obserwując w niej słabo odbite światła szpitala. Po chwili wstał, zabrał z półki jedną ze szklanek, w których Cuddy piła zazwyczaj swoją przesłodzoną herbatę, rozmawiając przez telefon, postawił ją na stole i nalał do niej bursztynowo-brązowego płynu. Wypił szybko jej zawartość i nalał kolejną porcję trunku do szklanki. Nie zastanawiając się długo, znów przechylił szklankę, wlewając sobie do gardła tą i kolejne porcje brandy. Przerwał, kiedy butelka była już w 1/3 pusta.

Przez cały czas nieobecności Cuddy, zastanawiał się nad tym, co kiedyś powiedział mu Wilson:
To poważna sprawa. Masz z nią dziecko. I myślisz, że kiedy ono się urodzi wszystko będzie tak jak przedtem?
House wiedział, że nie. Ku swemu przerażeniu zdał sobie sprawę, że już od jakiegoś czasu, zaczął myśleć o dziecku Lisy jako o swoim. Wiedział, że gdy ono urodzi, będzie już za późno. Że zostało mu najwyżej kilka tygodni na jakiekolwiek decyzje, ewentualne deklaracje czy umowy. Wilson, może był beznadziejny w związkach, ale był jego najlepszym przyjacielem i dobrze go znał. I miał rację, twierdząc, że House boi się związać z kimkolwiek, z powodu nieudanego związku ze Stacy. Między nim a Cuddy od zawsze była swoista „gra”, której oboje znali zasady i nigdy nie posunęli się za daleko, żeby je złamać. Nigdy, aż do czasu tego wieczoru, kiedy Cuddy przyszła do niego, poprosić, by został ojcem jej dziecka. Teraz miał do wyboru dwa rozwiązania: albo wycofać się z gry, albo pójść o krok dalej. Nie chciał zrobić tego pierwszego i bał się, że nie jest gotowy na to drugie. Nalał sobie jeszcze jedną szklankę brandy i wypił ją powoli, delektując się jej smakiem i próbując znaleźć jakieś rozwiązanie, z którego byłby zadowolony. Rozwiązań, z których nie był zadowolony znalazł już tysiące. Coraz mniej pewną ręką, przechylił butelkę i nalał brandy do szklanki. Po jej wypiciu chwycił za telefon i zadzwonił po taksówkę. Do jej przyjazdu zostało mu dziesięć minut, które miał zamiar wykorzystać na wypicie jeszcze przynajmniej trzech szklanek brandy. Do tego, co miał zamiar zrobić, musiał być pijany. A przynajmniej wyglądać na takiego, bo co prawda, po wypiciu połowy butelki brandy, jego krok stawał się mniej pewny niż zazwyczaj, to trzeba by kilku takich butelek, żeby naprawdę się upił. Kiedy butelka była już tylko w połowie pełna, House wstał, spakował brandy do plecaka i bardziej niepewnym krokiem wyszedł z gabinetu administratorki, dokładnie zamykając za sobą drzwi.
Taksówka stała już przed szpitalem. House usiadł na tylnym siedzeniu, podał adres kierowcy i poczuł, że właściwie ma zamiar wysiąść, kiedy auto ruszyło. Kiedy taksówka zatrzymała się na uliczce, między dwoma rzędami domków jednorodzinnych, House w momencie stracił całą swoją pewność siebie.

- Co byś zrobił, gdybyś miał dziecko z seksowną szefową ze świetnym tyłkiem, która od dawna na Ciebie leci i która bardzo Ci się podoba? – Spytał taksówkarza, który wpatrywał się w niego uważnym wzrokiem.

- To zależy… Naprawdę ma świetny tyłek? –Odpowiedział taksówkarz. House uśmiechnął się, zapłacił za kurs i wysiadł. Zanim auto zdążyło odjechać, postawił na masce swoją laskę i schylił się do otwartego okna.

-Poczekaj tu. To nie potrwa długo.

Chwiejnym krokiem podszedł do drzwi jednego z domków. Zapukał głośno, używając do tego celu rączki laski i przez chwilę stał, wpatrując się w strukturę drewnianych, pomalowanych zielonym lakierem drzwi. Po dłuższej chwili drzwi otworzyła zgrabna brunetka w zaawansowanej ciąży, ubrana jedynie w kusą koszulkę nocną i narzucony na ramiona szlafrok.

- House? Co Ty tu robisz? Nie wiesz, że o tej porze normalni ludzie śpią?

- Normalni owszem. Dlatego dziwię się, że Ty wyglądasz tak jakbym Cię obudził.

-Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że mam urlop. Czegokolwiek chcesz, załatwiaj to z moim zastępcą. Idę spać. –
To mówiąc cofnęła się o krok i usiłowała zamknąć drzwi, co uniemożliwiła jej laska, włożona przez jej właściciela między drzwi a framugę.

- O co chodzi? – Spytała zrezygnowanym tonem.

- Cuddy… Ja… - House w ułamku sekundy stracił resztki pewności siebie i stał, przewiercając wzrokiem czubki swoich butów. Ten widok rozczulił Cuddy i przywołał na jej twarz lekki uśmiech. Przysunęła się bliżej niego.

- House! Ty piłeś? Śmierdzisz alkoholem – Uśmiech zniknął z jej twarzy szybciej niż się pojawił.

- Musiałem.

-O co chodzi? –
Spytała Cuddy, patrząc na House’a zatroskanym wzrokiem.

House przez chwilę myślał, zastanawiając się, czy nie będzie żałował tego, co zaraz powie. Wyciągnął z kieszeni fiolkę z vicodinem i połknął jedną tabletkę

- Wilson ma rację, wiesz? - Powiedział po chwili milczenia. - Po tym wszystko się zmieni.

- Po czym?

- Po urodzeniu… Urodzeniu… naszego dziecka –
Więcej nie musiał mówić. Z resztą prawdopodobnie i tak by się na to nie zdobył. Cuddy uśmiechnęła się a w jej oczach zabłysnęły łzy. House popatrzył na nią przez chwilę, po czym odwrócił się, żeby sprawdzić, czy taksówka nadal na niego czeka.

- Pójdę już – Powiedział po chwili. Czubkami palców musnął okrągły brzuch Cuddy, po czym odwrócił się i poszedł do taksówki. Wsiadł do auta i popatrzył jeszcze raz na Lisę, stojącą nadal w drzwiach. Kiedy wrócił do domu, wyjął z plecaka butelkę brandy i postawił ją na stoliku przed kanapą. Przez chwilę siedział, patrząc na butelkę, po czym wstał, przyniósł szklankę i nalał do niej porcję brandy.

Kilkanaście godzin później, House spał na kanapie w swoim salonie. Na stoliku obok, stałą pusta butelka brandy i przewrócona fiolka Vicodinu.
Cuddy dzwoniła do Princeton Plainsboro Teaching Hospital. Po kwadransie karetka przyjechała pod jej dom. Po raz pierwszy, Cuddy przekroczyła progi swojego szpitala jako pacjentka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Waniliowy Miś


Dołączył: 18 Lip 2008
Posty: 5613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:03, 30 Lip 2008    Temat postu:

no po prostu genialne Ci to wyszło

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladybird
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:05, 30 Lip 2008    Temat postu:

Już myślałam że się nie doczekam ! zważywszy na późną porę nie wymyślę żadnego konstruktywnego komentarza powiem tylko iż rozdział świetny wręcz genialny(jak zawsze) no i po takim zkończeniu nie wiem jak doczekam się kolejnego:)
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:17, 30 Lip 2008    Temat postu:

nyah! cudne... zwykle nie czytam huddy ale od tego po prostu nie mogę sie oderwać! ^^

ummm... to kiedy ciąg dalszy? XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewel
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1499
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:54, 30 Lip 2008    Temat postu:

to znaczy: dziecko już gotowe do przyjścia na świat?

bardzo mi się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gatha
Scenarzysta
Scenarzysta


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 755
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:10, 30 Lip 2008    Temat postu:

ooh, doczekałam się na kolejną część xD

dłuuugo czekać musiałam, ale ZDECYDOWANIE była tego warta! super! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:56, 30 Lip 2008    Temat postu:

Naprawdę niezłe opowiadanie i podoba mi się, mimo że nie wyznaję Huddy Ciekawa alternatywa, gdyby jednak Cuddy udało się mieć dziecko.
Są w tekście momenty przy których kwiknęłam radośnie, m.in. to:
kremówka napisał:
- A jak jej dziecko zacznie przychodzić z nią do szpitala, podkładać nogi ochroniarzom, obrażać czarnych pacjentów i zjadać nieświadomym tego ludziom drugie śniadania, nadal będziesz udawał, że nie masz z tym nic wspólnego?


Ale też znalazłam rzecz absurdalną (według mnie rzecz jasna):
kremówka napisał:
Wilson popatrzył na nią spod swoich krzaczastych brwi.

Od kiedy Wilson ma krzaczaste brwi? *lol* XD

Ale mówiąc ogółem - bardzo dobry fic. Ja jednak moich poglądów nie zmienię i mimo wszystko będę wyznawać Hameron


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 5 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin