Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ten jedyny [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:34, 09 Paź 2009    Temat postu:

Nareszcie moje modlitwy o kolejna część zostały wysłuchane
Nawet nie wiesz jaką mi sprawiasz przyjemność wrzucając ciąg dalszy
Ale House nie może wyjechać a tym bardziej teraz jak zrobiło się tak uroczo.
Jestem zakochana do szaleństwa w tym twoim arcydziełku
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maddy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:51, 09 Paź 2009    Temat postu:

Warto było czekać. Ten fik, to obecnie mój zdecydowany faworyt i mam nadzieję, że będzie Ci się go łatwiej pisać.

Pozdrawiam i nudnych wykładów życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessica
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:06, 10 Paź 2009    Temat postu:

Wreszcie kolejna część i woow znowu zaskoczenie pozytywne
coś pięknego po prostu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:46, 10 Paź 2009    Temat postu:

Zgadzam się z poprzedniczkami warto było czekać To bez wątpienia jeden z najlepszych fików na forum Super się czyta, jest oryginalny, z pomysłem i świetnie prowadzony. Gratuluję pomysłu i wykonania
Życzę weny i czasu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:51, 10 Paź 2009    Temat postu:

Doczekałam się!
No i kolejna część świetna!
Znów luźno napisane No i luźno się czyta... Szkoda tylko że niezbyt długa ta część

Mam nadzieję że wymyślisz coś niesamowitego aby Cuddy z Housem się jeszcze spikneli

Obyśmy się doczekali prędzej kolejnego parta niż za dwa tygodnie
Weeena!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:54, 14 Paź 2009    Temat postu:

No nareszcie !!! Komentuję po raz pierwszy i chcę wtrącić, że twoja opowieść jest genialna !
Jeżeli jeszcze kiedyś pisząc, pomyślisz, że rozdział jest do kitu to pomyśl też o tym, że może inni będą zachwyceni Jak ja naprzykład


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:45, 18 Paź 2009    Temat postu:

Dzień dobry, Robaczki
Tym razem nie musieliście czekać tak długo, jak ostatnio, choć mimo wszystko wiem, że strasznie długo to trwa i przepraszam za to Obiecuję, że robię wszystko, co w mojej mocy, aby jak najwięcej z siebie wykrzesać... Chyba po prostu nie mam już siły i trzeba będzie udać się na urlop
Za tę część dziękujemy panu dr. R., który na ostatnim wykładzie wręcz mordował biednych studentów nudnością swojej przemowy
Dla wszystkich, którzy czytają, komentują i wspierają mnie w tych "trudnych" czasach
Alu, Ley, joyjoyjoy, magdalenko, martusiu14, Maddy, jessico, lisku, wela89r i HuddyFan dziękuję! Jesteście wspaniałe!


Część 15.

Wchodząc do mieszkania, niepewnie spojrzał na stojący w salonie, uroczyście nakryty stół. Rozglądając się wokół, stwierdził ze zdziwieniem, że jego rzeczy zostały uprzątnięte i zniknęły w niewyjaśnionych, jak na razie, okolicznościach.
- Co się dzieje? – zapytał, wychodzącego z kuchni Wilsona. – Czyżbym się wyprowadził i zapomniał o tym? – mruknął, rozsiadając się na kanapie.
- Urządzamy kolacje – odpowiedział, układając obok talerzy, złożone w tulipany serwetki. – Mówiłem ci o tym wczoraj – rzucił, patrząc na niego z wyrzutem. – Ale widzę, że moje słowa w ogóle do ciebie nie dotarły.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – odparł, wstając z kanapy i wychodząc do kuchni. Mrucząc pod nosem, otworzył zamaszyście lodówkę i sięgając na sam dół, wyciągnął jedną z leżących tam butelek piwa.
- Spotkałeś się z Cuddy? – W tonie onkologa było ewidentnie więcej stwierdzenia, niż pytania. – Wiem też, że zarezerwowałeś bilet na poniedziałek.
- Nie wiedziałem, że zmieniłeś branżę z onkologii na szpiegostwo! – Posłał przyjacielowi ironiczne spojrzenie.
- Po co to robisz? – zapytał, stając naprzeciwko niego i opierając się plecami o kuchenny blat.
House zmarszczył brwi i spojrzał na przyjaciela, a następnie na trzymany w dłoni otwieracz do butelek.
- Żeby się napić? – odpowiedział niepewnie, otwierając trunek. – Doprawdy Jimmi, myślałem, że jesteś bystrzejszy. – Pokręcił z politowaniem głową i upijając łyk piwa, wrócił z powrotem do salonu.
- Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi – rzucił, również wychodząc z kuchni i stając przed diagnostą, założył ręce na biodrach. – Po co mieszasz jej w głowie? Zanim przyjechałeś była szczęśliwa i wolałbym, aby po twoim wyjeździe nadal taka była.
- Szczęśliwa? – prychnął, patrząc na niego z politowaniem. – Naprawdę tak uważasz?
- Tak – odpowiedział pewnie, rzucając przyjacielowi silne spojrzenie. – Przynajmniej jest pewna uczucia Roberta, wie, że on jej nie zostawi. Jest przy nim bezpieczna…
- Ale, czy szczęśliwa? – Mruknął, podnosząc się z kanapy i stając naprzeciwko onkologa.
- A czy z tobą była? – odparł. – Z kimś, kto nawet nie potrafił powiedzieć, że ją kocha?
Diagnosta uśmiechnął się delikatnie. Kiwając powoli głową, spojrzał uważnie na przyjaciela. Musiał przyznać, że był to celny strzał. Zabolało.
- Dziś w południe była – powiedział cicho i powoli. – Zasmuciła się tylko raz… Gdy przypomniała sobie o Robercie. Co twoim zdaniem to znaczy? – Nie uzyskując odpowiedzi, uśmiechnął się szerzej. – Każdy z was widzi tylko to, na co ma ochotę… - syknął i odstawiając piwo na stół, ruszył ku drzwiom prowadzącym do gabinetu Wilsona.
- A może to właśnie ty widzisz to, o czym marzysz a nie to, co faktycznie jest? – Mruknął, wpatrując się w plecy przyjaciela. – Ona go nie zostawi, znów będziesz cierpiał. - Diagnosta zatrzymał się na chwilę z ręką na klamce. Nie odwracając się jednak, powoli wyszedł i cicho zamknął za sobą drzwi.

Znajomy głos dobiegający z korytarza, wyrwał go z odrętwienia. Leniwie przeniósł wzrok z trzymanej w dłoni, pokreślonej, białej kartki. Krzywiąc się delikatnie, zmiął papier w garści i wyrzucił go, do stojącego obok biurka, małego kosza. A jeśli Wilson miał rację? Jeśli faktycznie widział on w zachowaniu Lisy to, co chciał zobaczyć, a nie to, co faktycznie czuła? Może właśnie nadszedł już czas, aby postawić sprawę jasno?
- Wyjdziesz do nas?
Nieprzytomnie spojrzał na drzwi, zza których wyłaniała się głowa jego przyjaciela. Przytaknął cicho i powoli wstał od biurka, podchodząc do onkologa, spojrzał na niego pytająco. Wilson wciąż stał w drzwiach, blokując przejście.
- Po co mnie wołasz, skoro nie chcesz mnie wypuścić?
- Przyszła Lisa – powiedział tonem, jakby fakt ten był czymś nie do przełknięcia. – Z Robertem – dodał, widząc niepewny wzrok przyjaciela.
- Dobrze – mruknął. – I rozumiem, że teraz masz zamiar poprosić mnie, abym był grzeczny, tak?
- Bylibyśmy wdzięczni. – Skinął głową, krzywiąc się delikatnie.
- Hm… - Uniósł oczy ku górze, rozważając prośbę przyjaciela. – Wasza wdzięczność, czy dobra zabawa? Ciężki wybór – mruknął, uśmiechając się szyderczo.
- To niestety będę zmuszony zamknąć cię tutaj – rzucił, machając mu kluczem przed oczami.
- Chyba kpisz – zaśmiał się, patrząc na niego z rozbawieniem. Onkolog pokręcił powoli głową, odwzajemniając spojrzenie.
- James! – Do ich uszu dobiegł rozkazujący głos przyszłej pani Wilson. Diagnosta wykorzystując chwilową nieuwagę przyjaciela, przecisnął się obok niego i stając po drugiej stornie drzwi, uśmiechnął się szeroko.
- Nici z twojego szantażu – mruknął, robiąc zatroskaną minkę.
- House! – Syknął, rzucając mu groźne spojrzenie.
- Będę grzeczny – rzucił, odwracając się na pięcie i kierując w stronę salonu. – Słowo harcerza! – Zawołał przez ramię, znikając za załamaniem korytarza.
- Nigdy nie byłeś w harcerstwie – jęknął zdruzgotany James i wzruszając jedynie ramionami, podążył za przyjacielem.

Gdy wszedł do salonu, wszystkie pary oczu skierowały się na niego. Uśmiechnął się delikatnie widząc wystraszone spojrzenie Lisy, morderczy wyraz twarzy Roberta i niepewną minę Mary.
- Przepraszam za spóźnienie – rzucił przesłodzonym tonem. – Zasiedziałem się trochę w Internecie. Wiecie, mnogość stron pornograficznych potrafi przyprawić człowieka o zawał serca – wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami.
- Greg! Pomożesz mi w kuchni? – Zapytała przedszkolanka, przerywając tym samym niezręczną ciszę. Diagnosta posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Serio? – Rzucił, marszcząc brwi. Wstając z kanapy, podeszła do diagnosty i chwytając go za ramię, pociągnęła w stronę kuchni.
- Musimy porozmawiać – powiedziała poważnie, przekraczając drzwi pomieszczenia.
- Wiem, wiem… Mam być grzeczny – mruknął, przewracając oczami.
- Nie! – Zaprzeczyła szybko, wywołując tym samym szok na twarzy diagnosty. – To znaczy, wolałabym, aby wszyscy wyszli z tego spotkania żywi i w miarę zdrowi psychicznie. Ale, nie o tym chciałam pogadać. Chciałabym, abyś coś dla mnie zrobił – wyszeptała, patrząc na niego poważnie. – Dla nas wszystkich – dodała po chwili, przymykając oczy. – Wiem, że mimo tego, co większość o tobie mówi, ja mogę ci zaufać…

Stał pod oknem, plecami opierając się o parapet. Obracając w dłoni kieliszek wina, przypatrywał się każdemu ruchowi przyszłej żony onkologa. Jej prośba wydawała mu się absurdalna, ale skoro przyszła z tym problemem do niego. Musiało to coś znaczyć. Coś ważniejszego niż mogło mu się wydawać. Niepewnie przeniósł wzrok na siedzącą w rogu kanapy Lisę. Nachylając się nad małym, ozdobnym pudełeczkiem, uśmiechała się delikatnie.
- Piękne – rzuciła, uśmiechając się szerzej. – Naprawdę, dobry wybór – podała pudełeczko z obrączkami Wilsonowi.
- James chciał z żółtego złota, ale mnie bardziej podoba się białe. – Mary uśmiechnęła się do narzeczonego, chwytając jego dłoń.
- Też tak uważałam, ale Rob uparł się na żółte… A jako prawnik ma dar przekonywania. – Cuddy zaśmiała się delikatnie, spoglądając kątem oka na diagnostę. Odwrócił wzrok, gdy Philips zbliżył się do żony i obejmując ją ramieniem, złożył na jej policzku delikatny pocałunek.
- Greg, - podniósł wzrok, słysząc swoje imię. Zmarszczył brwi, patrząc pytająco na uśmiechającego się zadziornie prawnika. – Słyszałem, że wyjeżdżasz w poniedziałek… Myślałem, że zabawisz tutaj dłużej.
- Obowiązki wzywają – mruknął, krzywiąc się delikatnie.
- Ach… No tak. – Philips kiwnął delikatnie głową i obejmując mocniej żonę, uśmiechnął się szerzej. – O to chodzi… Pomyślałem, że po prostu nie udało ci się uzyskać tego, po co przyjechałeś – wzruszył lekko ramionami.
Cuddy, Mary i Wilson spojrzeli na przyjaciela ze strachem błąkającym się w oczach. Diagnosta uśmiechnął się delikatnie, odkładając kieliszek na parapet.
- Skoro tak uważasz – mruknął po chwili, posyłając mu rozbawione spojrzenie i uśmiechając się delikatnie opuścił pomieszczenie, wychodząc na niewielki taras. Prawnik zmarszczył brwi, posyłając żonie pytające spojrzenie. Administratorka wzruszyła jedynie ramionami, unikając wzroku zebranych w salonie osób.
- Robert, mogłabym cię prosić o poradę? – Zapytała Mary, posyłając Cuddy ukradkowe spojrzenie. – Dostałam wstępną umowę firmy, która ma się zająć remontem w przedszkolu i chciałabym, żebyś na nią zerknął. Czy wszystko jest w porządku od strony prawnej – uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie ma sprawy.
- Chodźmy, więc do gabinetu, dobrze? – Prawnik kiwnął delikatnie głową i wstając z kanapy, podążył za kobietą.
- Pójdę do House’a – mruknął Wilson, spoglądając na stojącego na balkonie przyjaciela.
- Ja do niego zajrzę – wyszeptała, zatrzymując mężczyznę dłonią. Onkolog niechętnie kiwnął głową i siadając na kanapie, odprowadził przyjaciółkę zatroskanym spojrzeniem.

- Wszystko w porządku?
Wzruszył ramionami, nie odwracając się w jej stronę. Po chwili podeszła do niego i stając obok, położyła dłonie na barierce, jedną nakrywając dłoń diagnosty.
- Przepraszam… Wiem, że to dla ciebie trudne – wyszeptała, spoglądając na jego kamienną twarz. – Robert na chwilę wyszedł, więc chciałam zapytać, czy spotkamy się jutro? – Uśmiechnęła się delikatnie, ściskając mocniej jego dłoń. Posłał jej pytające spojrzenie, nie odpowiadając.
- Tam, gdzie zwykle? – Zapytała niepewnie, marszcząc brwi.
- Nie… - odparł po chwili, odwracając się do niej przodem.
- Może być gdzie indziej – uśmiechnęła się szerzej, wzruszając ramionami.
- Nigdzie – mruknął cicho, posyłając jej ironiczne spojrzenie.
Pokręciła delikatnie głową.
- Dlaczego?
- A po co? – Wzruszył ramionami.
- Bo chcę z tobą pobyć, to chyba logiczne, prawda? – Zmrużyła oczy, patrząc na niego poważnie. Jego twarz była zimna i obojętna.
- Jako kim? – Zapytał, wyciągając rękę z jej dłoni. Spojrzała na niego pytająco. – Kim dla ciebie jestem? Proste pytanie – wzruszył ramionami, wpatrując się w przestrzeń nad jej głową.
- Jesteś… - odetchnęła cicho. – Jesteś moim przyjacielem…
- Przyjacielem, tak? Takim, jak Wilson? – Niepewnie kiwnęła głową. – Więc dlaczego chcesz spotykać się ze mną po kryjomu? Philips wie, kiedy idziesz do Jimmiego… - uśmiechnął się sarkastycznie.
- O co ci chodzi? – Odetchnęła głęboko, patrząc na niego niepewnie.
- O to, że nie mam zamiaru być dla ciebie czymś w rodzaju męskiej dziwki. Facetem na telefon, którym będziesz się bawić, jak przyjdzie ci ochota, a jak ci się znudzi to rzucisz go w kąt, wracając do kochającego mężusia. Nie jesteś pępkiem świata, księżniczką, która zawsze dostaje to, co tylko zapragnie. Życie to nie bajka… Nie możesz mieć wszystkiego.
Pokiwała delikatnie głową, uśmiechając się niepewnie i przymykając powieki, pod którymi zaczęły zbierać się piekące łzy.
- Co ci mam powiedzieć? – Wyszeptała, spoglądając na niego.
- Czego chcesz?
- A jak ci powiem, że nie wiem… - wzruszyła ramionami. – Że nie chce stracić żadnego z was?
Uśmiechnął się delikatnie, kiwając lekko głową.
- Więc właśnie wybrałaś… - wzruszył ramionami. – I myślę, że powinnaś już iść. Wracaj do męża – mruknął, odwracając się do niej plecami.
Wyciągnęła dłoń by położyć mu ją na ramieniu i odwrócić go ku sobie, a potem po prostu wtulić się w jego ramiona, błagając by został. W ostatniej chwili jednak zatrzymała rękę, zaciskając dłoń w pięść. Uśmiechając się delikatnie opuściła ramiona, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Wiedziała, że miał rację. Powinna wracać, jednak głupie serce wciąż wyrywało się ku niemu.
- Żegnaj, Greg – wyszeptała, cofając się ku drzwiom i uciszając tym samym łomoczące w piersi serce. Zamilkło. Być może na zawsze.
Zimny wiatr drażnił jego kamienną twarz. Z zewnątrz nie dał po sobie poznać, że po raz drugi tracił najważniejszą osobę swego życia. Jednak w środku serce znów łamało mu się na tysiące małych kawałków.
Zaśmiał się gorzko. Wilson znów miał rację.
Był durniem. Niewidomym głupcem, któremu za przewodnika służyło zmarnowane serce. Zaślepione tęsknotą, niegdyś wyostrzone zmysły tym razem go zawiodły. Wszystko okazało się być jedynie fatamorganą. Wytworem umęczonego samotnością umysłu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kika dnia Nie 17:20, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:11, 18 Paź 2009    Temat postu:

Piękna ta Twoja historia
Ukazujesz ją krok po kroczku. Opisy miejsc i uczuć są po prostu bezbłędne, gdy czytam tego fika przenosze się do innej rzeczywistości. Do ich świata pełnego bólu i rozczarowania. Cierpię razem z nimi
Kiko
Jesteś niezwykła Dziękuję Ci za to cudo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:35, 18 Paź 2009    Temat postu:

Jej! Łezka mi się w oku zakręciła!
to było piękne. Nawet takie romantyczne?

Cudownie opisane uczucia bohaterów. Szczególnie Grega i Lisy.
Czuje się jakbym sama odczuwała ten zawód, ból....

Jak już kiedyś mówiłam warto na kolejną część czekać i pół roku.
Więc czekam na c.d (no mam nadzieję, że nie aż 6 miesięcy )
Dziękuję za dedykację.
Całuję i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:35, 18 Paź 2009    Temat postu:

kurczę, to jest naprawdę dobre.
każdą kolejną część czytam z zapartym tchem.
po każdej części zastanawiam sie, co bedzie dalej...

to było genialne.
żal mi ich. Lisy i Grega.

kochają się przecież..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:20, 18 Paź 2009    Temat postu:

Piękne
Już myślałam,że nie doczekam kolejnej części a tu jest przecudowna,bajeczna...nowa część

To nie może tak być niech oni się zejdą,bo ja prędzej umrę na zawał albo się uduszę czytając kolejne części,ponieważ wstrzymuje oddech w trakcie czytania a to może się źle skończyć.No ale co ja za to poradzę,że piszesz tak cudownie

Pozdrawiam i mocno ściskam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:52, 18 Paź 2009    Temat postu:

Ale się ucieszyłam widząc kolejną część))
Powtarzam się. Wiem. Ale jesteś genialna!!
Uwielbiam tego fika. Ma tyle emocji w sobie. Każde słowo jest przemyślane, każde ważne. Rewelacja! Brak mi słów podziwu...

Buziaki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:37, 18 Paź 2009    Temat postu:

Jupi kolejna część jednego z najpiękniejszych fików na forum.

Jestem bardzo smutna, że znowu im się nie udało, lecz gdzieś, w głębi mojego serduszka, kryje się jednak mały płomyk nadziei dla nich. W końcu to Huddy !!! co nie ?
czekam na następną część i całuję
Ciebie i Wena


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Nie 20:39, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:41, 18 Paź 2009    Temat postu:

Też mi się bardzo podoba. Emocje i uczucia, które opisujesz są jak żywe.
Nie mam żadnego "ale"

Tylko wyczekiwać cd

buźka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:25, 22 Paź 2009    Temat postu:

Słódźcie mi tak dalej Popadnę za niedługo w samozachwyt
Dziękuję Wam baaaardzo Zbliżam się do końca, więc długo już "Ten jedyny" tutaj nie zabawi, swoją drogą - przestraszny wymyśliłam do tego tytuł Ale muszę Was zmartwić Już w głowie mam kolejny pomysł, który chyba jeszcze nie był tu poruszany Zobaczymy, czy i to przypadnie Wam do gustu A na razie zapraszam na kolejną część Buziaki

Część 16.

Klnąc siarczyście pod nosem, zbliżył się powolnym krokiem do drzwi gabinetu dziekan medycyny Lisy Cuddy. Zauważając, że była czymś bardzo zajęta, po raz kolejny w ciągu ostatnich dwóch godzin zrezygnował z wejścia do środka. Wmawiając sobie, że nie chce jej przeszkadzać, odwrócił się na pięcie, wpadając na sekretarkę administratorki.
- Niech to szlag! – Mruknął pod nosem, posyłając kobiecie mordercze spojrzenie.
- Witam, doktorze House! – Maggie Smith uśmiechnęła się delikatnie. Pracując dla Cuddy już dobrych kilka lat, po pewnym czasie przyzwyczaiła się i przestała bać owianego złowieszczą aurą diagnosty. – Mogę w czymś pomóc?
- Zgiń w piekielnych czeluściach – syknął cicho, niemalże niesłyszalnie.
Sekretarka pokręciła powoli głową, posyłając mu pytające spojrzenie, które miało sugerować, że nie usłyszała odpowiedzi i prosi o jej powtórzenie. Nie otrzymawszy go jednak, uśmiechnęła się delikatnie i omijając mężczyznę, otworzyła drzwi gabinetu, wchodząc do środka.
- Proszę za mną – rzuciła uprzejmie, zapraszając go do środka ruchem dłoni. – Doktor Cuddy co prawda ma za pół godziny ważne spotkanie, ale myślę, że z chęcią pana przyjmie – uśmiechnęła się słodko, ale House mógł przysiąc, że w jej oczach czaił się złośliwy ognik. Odwracając się na pięcie podeszła do drzwi dzielących gabinet sekretarki z pokojem dziekan. – Pani dyrektor, doktor House do pani – zaszczebiotała radośnie, wystawiając głowę przez drzwi. W tej chwili diagnosta poczuł przemożną chęć, szarpnięcia za klamkę i skręcenia karku sekretarce.
Cuddy uśmiechnęła się niepewnie i w momencie, kiedy delikatnie kiwnęła głową, drzwi otworzyły się na oścież, a Maggie Smith znów uśmiechała się do niego przymilnie. House zacisnął mocniej dłoń na lasce, próbując powstrzymać się przed zadaniem jednego, celnego ciosu, który wybiłby kobiecie cały wachlarz białych zębów. Mrucząc pod nosem wszystkie wulgaryzmy, jakie przychodziły mu na myśl, wszedł do gabinetu administratorki i stając na środku, oparł się dłońmi na lasce, błądząc wzrokiem po ścianach pokoju.
- Potrzebuje dostępu do jednego z gabinetów zabiegowych – mruknął, krzywiąc się delikatnie. – Ta wredna pielęgniarka z lobby nie chce mnie tam wpuścić, bredząc coś o zasadach i o tym, że już tu nie pracuję – przewrócił oczami, wzdychając teatralnie.
- Więc zasłużyła sobie na podwyżkę. – Lisa uśmiechnęła się delikatnie, widząc groźne spojrzenie, które jej posyłał. – Mogę wiedzieć, po co ci dostęp do sprzętu szpitalnego?
- Muszę przeprowadzić badania, logiczne, czyż nie? – Rzucił, uśmiechając się sarkastycznie. – Chociaż może dla ciebie nie, w końcu taki z ciebie lekarz, jak… - wzruszył ramionami, stukając laską delikatnie w podłogę.
Administratorka westchnęła ciężko i przymykając oczy, wstała z fotela i przechodząc przed biurko, oparła się o jego blat.
- Greg – mruknęła, przygryzając nerwowo dolną wargę. – Czy teraz nasze rozmowy znów będą tak wyglądać? Znowu będzie wspólne dogryzanie sobie, wyrzuty i ciągłe sprzeczki? – Zapytała, patrząc na niego niepewnie.
- Nie… - rzucił pewnie. Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak ogromny ciężar spadł jej z serca. – Jeszcze tylko jakieś czterdzieści osiem godzin… - mruknął, patrząc na zegarek. – Potem już nie będziemy musieli rozmawiać. – Unosząc wysoko głowę, posłał jej silne spojrzenie. Uśmiech momentalnie znikł z jej twarzy, ustępując miejsca zrezygnowaniu i czemuś na wzór żalu. Pokiwała delikatnie głową i odwracając się w stronę biurka, nakreśliła na małej kartce kilka zdań.
- Daj to pielęgniarce, jeżeli nie będzie chciała cię wpuścić, powiedz, żeby przyszła do mnie – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu, podając mu zgodę i nie patrząc przy tym na niego.
Odbierając szybko kartkę z jej dłoni, odwrócił się ku drzwiom, nim jednak wyszedł spojrzał na nią przez ramię.
- Dziękuję, Cuddy – szepnął i nim zdążyła zareagować, opuścił gabinet.

Siedział na małym, obrotowym krzesełku przekładając pomiędzy palcami buteleczkę Vicodinu. Myśl, że już za niecałe czterdzieści osiem godzin będzie oddalony od tego miejsca o ponad 720 mil, odrobinę go przerażała. Na nowo przyjdzie mu nauczyć się żyć w obcym mieście, gdzie nie było nikogo, do którego mógłby poczuć coś takiego, jak do Wilsona, Cuddy, czy też choćby do swoich starych Kaczątek. Musiał przyznać sam przed sobą, że należał do tego miejsca. To w New Jersey był jego dom.
- Przepraszam za spóźnienie.
Otrząsając się z letargu, spojrzał na wchodzącą do pokoju Mary. Uśmiechała się nieśmiało, ściągając kurtkę i kładąc ją na małym krzesełku.
- Pielęgniarka powiedziała, że tu cię zastanę. Nie wyglądała na zadowoloną – skrzywiła się lekko.
- Jakoś nie pała do mnie sympatią, co jest doprawdy dziwne – wzruszył ramionami, uśmiechając się delikatnie. Zmarszczył brwi, ze zdziwieniem odkrywając, że będzie mu brakować nawet Mary.
- Mam nadzieję, że nie miałeś problemów ze zdobyciem uprawnień? – Zapytała, siadając na kozetce.
- Niewielkie – mruknął, podjeżdżając krzesełkiem ku pacjentce. – Musiałem pogadać z Cuddy – wzruszył ramionami.
- Przykro mi… - rzuciła, uśmiechając się pokrzepiająco.
Kiwnął delikatnie głową i przyciągając do siebie sprzęt do USG, spojrzał na nią znacząco.
- Skąd wiesz? – Zapytała nieśmiało, spoglądając, jak wyciągał ze stojaka sondę.
- Mam swoje sposoby – odparł, uśmiechając się lekko. – Za to chętnie usłyszałbym, dlaczego to mnie poprosiłaś o badanie?
Położyła się na kozetce i wzruszając delikatnie ramionami, odsłoniła podbrzusze.
- Bo się boje – wyszeptała, przymykając oczy. – Byłam już w ciąży – rzuciła, po chwili ciszy wzdrygając się lekko, gdy poczuła zimny żel na swojej skórze. – I byłam zaręczona – mruknęła, spoglądając kątem oka na diagnostę. – Poroniłam w czwartym miesiącu – szepnęła, zamykając oczy. – A on po prostu odszedł… Boje się powiedzieć Jamesowi, bo boję się, że wszystko się powtórzy, a on… - wzruszyła ramionami.
Diagnosta spojrzał na nią niepewnie.
- Jesteś głupia – mruknął, odsuwając na chwilę sondę od jej brzucha. – Wilson był trzy razy żonaty i niemalże każde małżeństwo rozpadło się przez niego. Myślisz, że twój przypadek jest gorszy? Bardziej wstydliwy?
Wzruszyła ramionami.
- Ale dlaczego właśnie ja? – Zapytał po chwili. – Przecież w mieście jest mnóstwo lekarzy…
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale ty jesteś najlepszy. Chciałabym wiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Czy dziecko dobrze się rozwija… Jeżeli ktoś miałby wyłapać jakąś anomalię, to właśnie ty. A poza tym – mruknęła, wzruszając ramionami. – Wszystko zostaje w rodzinie, a ty możesz poznać swojego chrześniaka – zaśmiała się cicho, widząc jego przerażoną minę. – Nie musisz już się zgadzać – dodała po chwili, czując, że miał ochotę po prostu uciec. – Ale myślę, że James byłby zachwycony…
Kiwną delikatnie głowę, odwracając twarz ku monitorze. Zmarszczył brwi, przyglądając się małemu pęcherzykowi, ledwie widocznemu na ekranie.
- Podobny do Wilsona – mruknął, uśmiechając się zadziornie. Przedszkolanka roześmiała się cicho. – A poza tym wszystko wygląda w porządku. Płód rozwija się na razie prawidłowo – rzucił, odkładając sondę i podając jej pudełko z chusteczkami. – Koniec szóstego tygodnia, czyli powinnaś urodzić około 3 lipca.
Pokiwała delikatnie głową, siadając na kozetce.
- Dziękuję! – Uśmiechnęła się szeroko. – Ale proszę cię, abyś nie mówił nic Jamesowi. Obowiązuję cię w końcu tajemnica lekarska! – Przekrzywiła głowę, patrząc na niego uważnie. – Przy okazji, mam coś dla ciebie – rzuciła, sięgając po torebkę i zanurzając w niej rękę, po chwili wyciągnęła złożoną kilka razy białą kartkę. – Jutro jest ślub, a wiem, że miałeś problem z wybraniem piosenki – uśmiechnęła się delikatnie, widząc, jak otwierał usta, aby zaprzeczyć. – Znalazłam w koszu, w gabinecie twoje bazgroły – mruknęła, wyjaśniając. – Więc postanowiłam ci pomóc i przy okazji będę spokojniejsza, co do repertuaru – zaśmiała się delikatnie. – Proszę – wyciągnęła przed siebie rękę, podając mu nuty.
- Niezbyt to pasuje na ślub – mruknął, krzywiąc się delikatnie.
Wzruszyła ramionami, schodząc z kozetki i podchodząc po kurtkę, odwróciła się w jego kierunku.
- Ale oboje z Jamesem ją uwielbiamy – wyjaśniła, uśmiechając się delikatnie.
- Nie tylko wy – rzucił cicho, patrząc na nią znacząco. – Dlaczego to robisz?
- Co takiego? – Zapytała, zakładając kurtkę i chwytając za klamkę.
- Wczoraj specjalnie, pod byle pretekstem, wyciągnęłaś Philipsa z pokoju po to, abym mógł pogadać z Cuddy. Dzisiaj prosisz mnie, o potwierdzenie twojej ciąży i… - wzruszył ramionami, szukając odpowiednich słów. – Dodanie otuchy? – Mruknął, krzywiąc się delikatnie. – Co naprawdę zakrawa o szaleństwo… Następnie każesz mi grać na weselu ulubiony kawałek Lisy. Dlaczego?
Uśmiechnęła się niepewnie, spuszczając głowę.
- Przez ostatnie dwa tygodnie James był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie, dlatego że wielkimi krokami zbliżał się ślub, ale dlatego, że jego najlepszy przyjaciel, który jest dla niego niczym brat, w końcu był blisko. On cię potrzebuje – wyszeptała, podnosząc na diagnostę niepewny wzrok. – I nie tylko on – pokręciła głową. – Ona… Jest zagubiona. Potrzebuje czasu – wzruszyła ramionami. – A poza tym… - zaśmiała się cicho. – Chyba cię lubię i to dopiero zakrawa o szaleństwo! Do widzenia, House! – Rzuciła, uśmiechając się szeroko i wychodząc z gabinetu.
Przenosząc wzrok z zamkniętych drzwi, na leżący na stoliku czarno-biały wydruk z USG, uśmiechnął się delikatnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:03, 22 Paź 2009    Temat postu:

Cuddy ma teraz całkowity mętlik w głowie:// Biedna...
Na samym początku myślałam, że zakończysz to w ten sposób, że okaże się, że Lisa jest w ciąży z Robertem i "problem" sam się rozwiąże... Ja bym tak to napisała, więc mam nadzieję, że Ty wymyślisz coś innego:DDD
Najlepiej napisz już dziś calutką resztę, bo ciekawość mnie zżera:))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
magdalenka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:58, 23 Paź 2009    Temat postu:

o mamusiu.....
warto czekac na częśc dalszą. świetne dialogi
tylko ta Mary za szybko wdała się w łaski Housa...
i House jakby trochę złagodniał...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monad
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:37, 23 Paź 2009    Temat postu:

Podoba mi się, wciągający jest Twój fik bardzo bardzo. Szczerze mówiąc już bym chciała następną część Najlepiej dziś wieczorem

O WENĘ się trzeba modlić tylko i może nam sprawisz radość szybką


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:03, 23 Paź 2009    Temat postu:

Ula la la Wilson będzie miał słodkiego,małego,różowego dzidziusia super
Cytat:
[ Czy teraz nasze rozmowy znów będą tak wyglądać? Znowu będzie wspólne dogryzanie sobie, wyrzuty i ciągłe sprzeczki? – Zapytała, patrząc na niego niepewnie.
- Nie… - rzucił pewnie. Uśmiechnęła się delikatnie, czując jak ogromny ciężar spadł jej z serca. – Jeszcze tylko jakieś czterdzieści osiem godzin… - mruknął, patrząc na zegarek. – Potem już nie będziemy musieli rozmawiać

No niech ona coś zrobi przecież ma być happy end a tak poza tym on nie chce tam wracać a najlepszym dowodem na to jest ten fragment
Cytat:
Myśl, że już za niecałe czterdzieści osiem godzin będzie oddalony od tego miejsca o ponad 720 mil, odrobinę go przerażała. Na nowo przyjdzie mu nauczyć się żyć w obcym mieście, gdzie nie było nikogo, do którego mógłby poczuć coś takiego, jak do Wilsona, Cuddy, czy też choćby do swoich starych Kaczątek. Musiał przyznać sam przed sobą, że należał do tego miejsca. To w New Jersey był jego dom.


Fik cudeńko,które jest jak balsam na moje Huddy serducho


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:44, 24 Paź 2009    Temat postu:

House pozostaje House'm.
Lisa jego kocha, i jego potrzebuje, prawda... ?
przecież On nie wyjedzie bez niej, nie może..

ejejej ! kolejna część, którą na długo zapamiętam.
i cd.. jak najszybciej ^^ ! <prosi>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Prozak
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:18, 24 Paź 2009    Temat postu:

ooo mój pan od religii nie były zachwycony rodzic chrzestny ma wspierać w wierze nie wiem czy ateista to idealny kandydat

Czekam aż Cuddy rzuci się na Housa grającego jej ulubioną piosenkę na ślubie Mam nadzieję że Mary będzie przygotowana i będzie miała przy sobie 2 pary obrączek ... i kogoś udzielającego rozwodu w 2 minuty


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:13, 25 Paź 2009    Temat postu:

Łał, łał, łał i jeszcze raz łał!
Przyczytałam dwie części na raz! Cudowne to jest! Szczególnie końcóweczka 16! aż mi samej sie w pewnym momencie na serduszku ciepło zrobiło!

Nie zdziwisz się oczywiście jak napiszę że czekam z niecierpliwością na kolejny part!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:14, 25 Paź 2009    Temat postu:

Jeżeli w najbliższym odcinku oni się nie zejdą, przysięgam, że przyjadę do Wrocławia, znajdę cię i uduszę własnymi rękoma !!!
Żart ofkors

Czekam na następną część z bólem wyczekiwania
I tak oto lejąc miód na twoje twórcze serce mówię : POŚPIESZ SIE BO NIE WYTRZYMAM !!!
Buziaki Dla ciebie i Wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żywiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:35, 29 Paź 2009    Temat postu:

Dzię-ku-je-my!

HuddyFan napisał:
Jeżeli w najbliższym odcinku oni się nie zejdą, przysięgam, że przyjadę do Wrocławia, znajdę cię i uduszę własnymi rękoma !!!


Jam jest z Żywca Ale mimo wszystko zapraszam na kawę

No to wychodzimy na finisz


Część 17


Podłoga drżała delikatnie pod stopami, poruszana mocnymi uderzeniami basów klubowej muzyki. Półmrok panujący w sali rozjaśniany był pulsującymi, wciąż poruszającymi się kolorowymi światłami. Ciepło czerwieni łamała chłodna zieleń, przy których spotkaniu powstawał słoneczny żółty, odbijający się blaskiem od chromowanych rur, zamontowanych w rogach i na środku pomieszczenia.
Mężczyźni popijając wyszukane drinki, gromadzili się wokół pięciu tancerek, ubranych w białe, koszulowe bluzeczki, podwinięte i zawiązane pod biustem; krótkie spódniczki mini z czarnej skóry oraz obute w wysokie, czarne szpilki.
Odbierając od barmanki szklaneczkę z Burbonem, odwrócił się przodem do parkietu, na którym niektórzy z gości, będący już pod dość dużym wpływem alkoholu, popisywali się umiejętnościami tanecznymi, wirując wśród pięknych tancerek i kelnerek. Uśmiechając się delikatnie powiódł wzrokiem po pomieszczeniu próbując odnaleźć króla imprezy. Dostrzegł go, gdy próbował wyrwać się z objęć wysokiej brunetki, która roześmiała się donośnie, gdy mężczyzna nieomal upadł, potykając się o własne nogi. House podniósł wyżej szklaneczkę i posyłając przyjacielowi rozbawione spojrzenie, skinął delikatnie głową, a następnie wlał do gardła za jednym zamachem brunatny płyn. Zmrużył oczy, obserwując jak Wilson zbliżał się w jego kierunku chwiejnym krokiem.
- Dzięki, House! – Wymamrotał, opierając się jedną ręką o bar, drugą natomiast poprawiając zsuwającą się z głowy papierową koronę. – Świetna impreza!
- Chyba nie do końca. – Diagnosta wzruszył ramionami, patrząc na przyjaciela z rozbawieniem. – Wciąż masz na sobie spodnie, a to znaczy, że jeszcze nie bawisz się wystarczająco dobrze – rzucił, odwracając się do barmanki. – Podwójna szkocka dla króla imprezy!
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i postawiła przed nimi szklaneczkę. Onkolog skrzywił się delikatnie, ale machnąwszy tylko dłonią, wychylił zawartość do gardła.
- Widziałeś gdzieś Philipsa? – Zapytał po chwili House, rozglądając się wokoło.
Onkolog wzruszył ramionami, dłonią przywołując znów do siebie barmankę.
- Przed chwilą tańczył na środku sali, a potem nagle zniknął. Ale nie martw się, nie zdradzi Lisy – mruknął, uśmiechając się ironicznie.
- Gdzież bym śmiał! – Odparł, wzruszając ramionami. – Za kogo mnie uważasz?
- Za wrednego, egoistycznego dupka?
- Dobre… – mruknął, uśmiechając się delikatnie i posyłając przyjacielowi zdziwione spojrzenie, gdy zamówił kolejnego drinka.
- Raz się żyje, nie? – Wymamrotał, ocierając czoło dłonią.
- Niekoniecznie, o ile mi wiadomo, to już twój czwarty wieczór kawalerski. Zostaniesz rekordzistą – roześmiał się delikatnie, rozglądając po sali.
- Nie łudź się – wysapał, wdrapując się na barowy stołek. – To już ostatni raz! – Pokiwał ostrzegawczo palcem wskazującym.
- Chyba w tym roku – prychnął, posyłając mu niedowierzające spojrzenie. – Po raz czwarty zostaniesz państwem Wilson, tragedia – rzucił, kręcąc głową.
- House! Mamy problem!
Przed diagnostą wyrósł nagle, jeszcze w miarę trzymający się na nogach, Foreman.
- Jeżeli Trzynastka jednak puściła się ze striptizerką, to nie ja ją do tego namawiałem – mruknął, podnosząc ręce w geście poddania.
- Gorzej! – Skrzywił się delikatnie, spoglądając w stronę wyjścia. – Mąż Cuddy właśnie wyczołguje się na ulicę…
- Kretyn! – Syknął, krzywiąc się delikatnie. – Mam do wyboru zostawić go tak i mieć nadzieję, że przejedzie go jakaś ciężarówka, albo wpakować do taksówki i odwieźć do domu. – Pokiwał głową, udając, że się zastanawia.
- Niech zgadnę, co wybierzesz… – mruknął onkolog, zakładając ręce na biodra.
- Odwiozę go do domu, oczywiście – odparł, uśmiechając się szyderczo. – Z rozróbą zaczekaj do mojego powrotu! – Krzyknął, ginąc w tłumie.
- Państwo Wilson… – wymamrotał pod nosem, odwracając się w stronę baru. – Jeszcze raz to samo! – Krzyknął do barmanki, ukrywając twarz w dłoniach.

Westchnął ciężko i powstrzymując się przed wybiciem prawnikowi wszystkich zębów, wysiadł z taksówki, chusteczką próbując zetrzeć ze spodni podejrzaną substancję.
- Dlaczego nie wywiozłem go po prostu do lasu? – Wymamrotał, okrążając samochód i otwierając drzwi po drugiej stronie. – Wyłaź! – Syknął, wyciągając ku niemu rękę i chwytając go za kołnierz kurtki, pociągnął do siebie.
- Dzięki Greg… - wybulgotał, niemalże wypadając z samochodu. Stając na nogach, położył rękę na ramieniu diagnosty. – Świetny z ciebie facet, wiesz? – Wymamrotał, kończąc wywód głośnym czknięciem.
- Świetnie – mruknął, przewracając oczami i popychając go ku domu. – Jeśli się przewrócisz, to cię tu zostawię na pastwę losu – rzucił, asekurując go jedną ręką.
- Spoko! – Odparł, dziarsko ruszając przed siebie. Stając przed drzwiami, załomotał w nie pięścią. – Lisa! Lisiurku! – Krzyknął, uderzając w drewno.
- Możesz się trochę przymknąć? – Syknął, stając obok niego.
Prawnik pokiwał zamaszyście głową, kładąc palec wskazujący na ustach.
- Cicho-sza! – Szepnął, palcem stukając w drzwi.
Diagnosta przewrócił oczami i schylając się, wyciągnął spod doniczki klucz.
- Hej! Skąd wiedziałeś? – Philips zachwiał się niebezpiecznie w ostatniej chwili jednak uratował się przed upadkiem, oplatając silnie ramiona House’a.
- Philips, bo jak ci zaraz… - wysyczał, przerywając, gdy drzwi domu otworzyły się zamaszyście.
- Musicie tak hałasować?! Mary musi się wyspać – sapnęła, mnąc pięścią oczy. - Co wy?
Oboje szybko przenieśli wzrok na stojącą w progu Cuddy. Ubrana w kusy, frotowy szlafrok i ze stojącymi na wszystkie strony włosami, patrzyła na nich niepewnie.
- Jesteś pewna orientacji swojego męża? – Mruknął, odpychając go delikatnie w stronę kobiety.
- Może tylko na ciebie tak leci – rzuciła, opierając się o ścianę, gdy prawnik przytulił ją mocno do siebie.
- Moja Cuddy – wybełkotał, całując ją w policzek.
Administratorka, skrzywiła się lekko, odpychając go od siebie.
- Poczekaj, położę go na kanapę – mruknęła, kierując go w stronę salonu.
- Kocham cię – uśmiechnął się lekko, kładąc się na sofę.
- Ja ciebie też – mruknęła, kręcąc głową i przykrywając go kocem. Mężczyzna usnął momentalnie.
Westchnąwszy cicho, wycofała się do korytarza.
- Dzięki, że go przywiozłeś – wyszeptała, wchodząc do holu. Przymknęła oczy, gdy odpowiedziała jej jedynie cisza, a w drzwiach stał mrok, przecinany oddalającymi się światłami taksówki.

- Wilsooooon! – Zachrypnięty głos rozniósł się po mieszkaniu. Diagnosta otworzył leniwie jedno oko, rozglądając się po salonie. Głowa pękała mu na małe kawałeczki, gardło drapało, jakby panowała w nim Sahara, po której dopiero, co przeszło stado wielbłądów. – Jimmmmii! Wooody! – Krzyknął ponownie. Nie uzyskując jednak żadnej odpowiedzi, otworzył drugie oko i zwlókł się z kanapy. – Bądź przyjacielem i przynieś mi wody – sapnął, podnosząc się ociężale. – Wilson? – Mruknął, zaglądając do sypialni przyjaciela, a następnie do łazienki. Sprawdził też kuchnię i okolice zlewu i kosza na śmieci, oraz gabinet, który również zionął pustką. – Wiesz, że skacowany House, to wkurwiony House! – Jęknął, wchodząc z powrotem do salonu. Zmarszczył brwi, spoglądając na bielącą się na stole kartkę. – Osz cholera, Wilson!

- Tak będzie pięknie – wyszeptała, upinając brązowy loczek panny młodej. Mary uśmiechnęła się szeroko do swego odbicia w lustrze. Słysząc głośne pukanie do drzwi Cuddy zmarszczyła brwi i posyłając przyjaciółce zdziwione spojrzenie, wyszła do korytarza. Otwierając drzwi, ujrzała przed sobą cień człowieka. Blady, z podkrążonymi oczami, we wczorajszym ubraniu i z podejrzaną plamą na spodniach, patrzył na nią z niepewnością błąkającą się w oczach.
- Mamy problem! – Szepnął, patrząc nad jej ramieniem do środka domu.
- Nie mamy czasu na pierdoły! – Mruknęła, zakładając ręce na piersi. – Musimy zrobić fryzurę, potem przychodzi kosmetyczka, ubranie sukni, welonu – wyliczała na palcach, marszcząc brwi. – Jednym słowem, znikaj!
- Jeżeli się nie przymkniesz i nie pozwolisz mi powiedzieć tego, po co tu przyjechałem, to tą suknią możesz sobie podłogę umyć! – Warknął, mrużąc oczy.
Cuddy spojrzała na niego niepewnie.
- Co się dzieje?
Diagnosta westchnął cicho, uśmiechając się niepewnie.
- Wilson zdezerterował!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:44, 29 Paź 2009    Temat postu:

To, że ślicznie - to już wiesz
To, że pięknie - zapewne też
Że cudownie - hmmm... raczej też
Że nieziemsko - mówię ci teraz
Ogółem - BOSKO!!!
Cytat:

Diagnosta westchnął cicho, uśmiechając się niepewnie.
- Wilson zdezerterował!

Chyba nie muszę mówić, że po takiej końcówce rozdziału chcę kolejną część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 6 z 10

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin